Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 377 378 379 380 381 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24,571 do 24,635 z 26,307 ]

24,571

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Anstawio, forum jest jedynym miejscem, gdzie cokolwiek piszę (sama jestem zdziwiona ilością tego, co przez ponad dwa lata napisałam). Przez kilka miesięcy nie pisałam zbyt dużo, bo moja forma nie była kwitnącą - brałam silny lek, którego efektem ubocznym było stałe zmęczenie, znaczne obniżenie nastroju, senność, zawroty głowy, i t.p. 

Jeśli dotarłaś do postu o naleśnikach, to faktycznie jesteś "na bieżąco" z tym, co tutaj skrobię.
Dzięki za dobre słowo. smile

Oj, ale mam nadzieję, że już czujesz się lepiej.

Pytałam, czy jeszcze gdzieś piszesz, bo lubię czytać Twoje spostrzeżenia. Kilka dziewczyn z tego forum założyło różne blogi i myślałam, że może Ty też się gdzieś udzielasz smile

Życzę dużo zdrówka i siły. Buziaki

Zobacz podobne tematy :

24,572

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anhedonia napisał/a:
rossanka napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

To znaczy co dokładnie zapewnić?
Żeby nie było kolorowo, ja łapię sie na myśli "Moj Boze, przecież ON zobaczy, ze nie jestem idealna!" ...ja tak odruchowo myślę.Zupełnie nie wiem czemu.

A może tak zupełnie zwyczajnie: "Żyj i daj żyć"?... bez skrajności a z odrobiną tolerancji i zrozumienia acz również z konsekwencją i asertywnością? (np. "Sorry - nie taka była umowa, KOCHANIE" i buziak na osłodę? wink )
Ten ON natomiast, rozumiem, że JEST IDEALNY? Bez żadnych ludzkich słabości?
Mówisz o żywym człowieku czy jakimś wyimaginowanym?

Ideałów nie ma smile

24,573

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:
rossanka napisał/a:
zabka-k napisał/a:

smile
Hej smile

Chyba dobrze słyszałaś.... smile Tak też i słyszałam i tak mi się wydaje (bo nie wiem, bom jeszcze w takowym nie była, bo sama taka nie byłam i pewnie mi wiele jeszcze brakuje), że wiele racji w tym jednak jest smile Partner przecież nie ma być naszym życiem, ale kochającym przyjacielem w drodze przez życie smile

A - coś mi wpadło do głowy. Jak się ma samemu "niedostatki", to się szuka ich uzupełnienia przez cechy osoby drugiej...? Jak się jest "pełnym" - nie szuka się? Bo prostu albo się akceptuje czyjeś cechy, w tym niedostatki, albo nie? I sobie samemu człowiek z tego problemu urastającego ro rangi kataklizmu nie robi? Bo albo jakaś cecha daje się zaakaceptować, albo nie daje - i to jest indywidualna kwestia dla każdego z nas?

No tak.
Przykładowo nie lubie  samotnych wieczorów.Wiec szukam partnera,ktoryby mi te wieczory wypełnił.A  tu nagle przychodzi jeden wieczór i zonk ,partner chciałby pójść z kolegami (samo męskie grono)na bilard.I co się okazało,że nadal nie Lubie samotnych wieczorów, nic się tu nie zmieniło,lekarstwo wyszło do pubu,a ja nadal choruje.
Jeśli samotne wieczory nie będą dla mnie problemem,to nie będzie miało znaczenia,czy partner będzie akurat wtedy przy mnie,czy tez nie.Partner czy mąż będzie wtedy ,bo będzie,dla samego tylko istnienia w moim życiu,a nie po to,by cos wypełnić czy naprawić.

A uzupełniać to się można na zasadzie ja Lubie gotować,to gotuje,a on lubi prasowac,to prasuje,czy inne jakieś ekstremalne czynności.


:-)

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

A nie jest tak, że przeciwieństwa walczą?

24,574

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Chodziło mi konkretnie o ten wpis. I przyszło mi na myśl, że skoro partner ma zaspokoić te moje potrzeby i wartości to i ja mu muszę je zaspokoić... No i nie wiem?
A piszę o wymaginowanym przyszłym niedoszłym tongue Bo ja lubię zamartwiać się na przyszłość wink

Za dużo gdybasz, też to miałam. Nie martw się na zapas bo to bez sensu.Też zaczełam stosować tą zasadę.Połowa negatywnych myśli jest z głowy.

Co by było gdyby... smile

24,575

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie kobietki smile.
Udzielam się towarzysko, rozrywam big_smile
Zaliczyłam już kilka spotkań z koleżankami, teatr, kino a w sobotę wybieram się na koncert.
Wczorajszy dzień spędziłam z mamą. Taki babsko/rodzinny dzień smile krawcowa, łażenie po sklepach, malowanie włosów. Baaaardzo ją kocham.

24,576

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Miło smile

24,577

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zofio twoja energia powala mnie na kolana.
Gdyby doba miała 48h eehhh...
Idę kupić Supradyn, może mi doda energii wink

24,578

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

24,579

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

Tak, stereotypy. Bo jak kobieta jest sama to tragedia?
Ale zauważcie, że nasze rodzime społeczeństwo jest tak skonstruowane, że często uzaleźnia kobietę od..partnera nazwijmy to.

24,580

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

A nie jest tak, że przeciwieństwa walczą?

wydaje mi się, ale to na moim przykładzie, że nie...
ja zawsze byłam szybka, wręcz narwana, wybuchowa, emocjonalna,
a on spokojny, ogarnięty(chociaż też potrafił zaszaleć)
ale był taką moją ostoją, przy nim się wyluzowałam i odpoczywałam...
nie wiem jakbym miała żyć z drugą tak wybuchową osobą jak ja....

24,581

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anhedonia napisał/a:
rossanka napisał/a:

Żeby nie było kolorowo, ja łapię sie na myśli "Moj Boze, przecież ON zobaczy, ze nie jestem idealna!" ...ja tak odruchowo myślę.Zupełnie nie wiem czemu.

A może tak zupełnie zwyczajnie: "Żyj i daj żyć"?... bez skrajności a z odrobiną tolerancji i zrozumienia acz również z konsekwencją i asertywnością? (np. "Sorry - nie taka była umowa, KOCHANIE" i buziak na osłodę? wink )
Ten ON natomiast, rozumiem, że JEST IDEALNY? Bez żadnych ludzkich słabości?
Mówisz o żywym człowieku czy jakimś wyimaginowanym?

Na razie  o wyimaginowanym ,ale łapię się że  w przeszłości poznawałam kogoś i wszystko pieknie, aż w pewnym momencie nachodziły mnie myśli ze on na pewno zobaczy,
że jestem wybrakowana i mam wady i co wtedy? I wtedy faktycznie była porażka, niejako na własne życzenie, teraz to widze. Teraz to zmienię.

24,582

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:
hm... napisał/a:

A nie jest tak, że przeciwieństwa walczą?

wydaje mi się, ale to na moim przykładzie, że nie...
ja zawsze byłam szybka, wręcz narwana, wybuchowa, emocjonalna,
a on spokojny, ogarnięty(chociaż też potrafił zaszaleć)
ale był taką moją ostoją, przy nim się wyluzowałam i odpoczywałam...
nie wiem jakbym miała żyć z drugą tak wybuchową osobą jak ja....

To widocznie też z tym różnie, bo energiczną osobę mogłaby na przykład denereować czyjaś powolność:)

24,583

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
Anhedonia napisał/a:
rossanka napisał/a:

Żeby nie było kolorowo, ja łapię sie na myśli "Moj Boze, przecież ON zobaczy, ze nie jestem idealna!" ...ja tak odruchowo myślę.Zupełnie nie wiem czemu.

A może tak zupełnie zwyczajnie: "Żyj i daj żyć"?... bez skrajności a z odrobiną tolerancji i zrozumienia acz również z konsekwencją i asertywnością? (np. "Sorry - nie taka była umowa, KOCHANIE" i buziak na osłodę? wink )
Ten ON natomiast, rozumiem, że JEST IDEALNY? Bez żadnych ludzkich słabości?
Mówisz o żywym człowieku czy jakimś wyimaginowanym?

Na razie  o wyimaginowanym ,ale łapię się że  w przeszłości poznawałam kogoś i wszystko pieknie, aż w pewnym momencie nachodziły mnie myśli ze on na pewno zobaczy,
że jestem wybrakowana i mam wady i co wtedy? I wtedy faktycznie była porażka, niejako na własne życzenie, teraz to widze. Teraz to zmienię.

Znaczy, że dopisywałaś scenariusz i panika. Oj.
A poczucie własnej wartości gdzie?

24,584

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Zofia, ja poniekąd wiem, że Ty wiesz, ale przecież nie przemknę wzrokiem smile
Empatia? Jak najbardziej!!!! To człowieczeństwo!
Tylko wiesz.... Oszusta notorycznego naprawdę nie ma powodu żałować...
Oszukano Twojego syna - w paskudny sposób! Pracował i sądzę, że uczciwie. Nie otrzymał wynagrodzenia! Dodatkowo nie ma zabezpieczenia w ubezpieczeniu zdrowotnym - czy tak? Oszukano ponownie i Ciebie - alimenty! W stosunku do oszusta empatia? Nie - to tylko przywiązanie. Nawet, gdyby nie był "biednym, starym człowiekiem" i biznesy zaczęły mu się wieść, mam jakieś przeogromne nieodparte wrażenie, że zawsze by Was oszukiwał.

Zabko wiem !!!! Jestem świadoma ! Wiesz, to nie przywiązanie, to jeszcze jakieś szczątki uzależnienia lub zwykłej mej głupoty.... sad. Wczoraj się z nim widziałam. Przekazywał mi szczątkową (kolejną szczątkową) część alimentów. Znowu wzrok "zbitego psa" i słowa "przepraszam, że tak mało, ale.... ", "przepraszam, że z opóźnieniem, ale". Zauważył też, że w moim samochodzie "wisi" część zderzaka. Przez rok nie zauważał, teraz widzi !!!!!! Nie dałam się wciągnąć w żadną zbędną rozmowę. Od dawna ucinam rozmowę po wyczerpaniu tematu "alimenty".
Co do ubezpieczenia syna, zapewniał, zaklinał, popierał informacjami od ICH księgowej (?) ( przecież ona jest księgową !). Ucięłam ten temat słowami, zmieńcie księgową, bo ta jest niedouczona, a syn jest już ubezpieczony więc nie ma tematu.
Nie chcę z nim rozmawiać. WIEM, że usłyszę same kłamstwa. Jak zwykle inni są bee a on wspaniałym i dobrym człowiekiem. Już nie ze mną te numery big_smile. Zdaję sobie sprawę, że on odgrywa przede mną rolę "biedny miś" . O co chodzi ?! nie wiem ale nie ja będę ponosić konsekwencje jego postępowania, nie ja głaskać "biednego misia".

zabka-k napisał/a:

Wiesz przecież, że ja słyszałam, że dzieci są najważniejsze. I inne rzeczy.
I co - i potrafił nie zapłacić połowy alimentów, bo "jest wyznaczona rozprawa a ja będę teraz robił tylko to, co sąd zadecyduje". I taka gnida zadufana uważa, że to jest fair? Że on nie robi krzywdy dzieciom? Między innymi zresztą, ale to inna kwestia, kto za jakie zobowiązania czuje się odpowiedzialny. Przecież doskonale wie, że dla dzieci to ja zrobię wszystko, prawda? To czemu tego nie wykorzystać? Przecież on będzie kryty, bo 4-latka nie rozumie, co to są alimenty i że bankomat tak z pustego to też nie daje wink A wystarczy, że kupi jajko niespodziankę dziecku i dziecko się ucieszy - czy tak? Strategia jest dostosowana do wieku... Ja to wiem.
Gdybym popuściła emocjom, to gnidę zrównałabym z powierzchnią ziemi! Ale tylko bym sobie i dzieciom narozrabiała, prawda? Bo nigdy nie powinny zbyt długo przebywać pod opieką gnidy, żeby nie dojść do wniosku, że tego typu zachowania są czymś normalnym i dozwolonym. Jak mu zrobię "krzywdę" w emocjach, to niestety... Grrr! To sobie co najwyżej mogę pokląć i wypluć jad z siebie z przyjaciółką smile Gnida mnie nie rusza - to znaczy rusza, ale raczej agresję wzbudza swoimi postępkami.

Zabko to minie. Przechodzisz przez etap "złości". To minie. Ja przez takowy etap też przechodziłam. Gotowa byłam "zabić" go słowem. Ja też czułam się skrzywdzona i pragnęłam sprawiedliwości już i teraz czyli niech go szlag trafi natychmiast. To już za mną smile A niech sobie żyje smile tylko z dala ode mnie smile.

zabka-k napisał/a:

A na tłumaczenia szansy nie daję, nie interesuje mnie co ma znowu do powiedzenia, bo jakoś przez kilkanaście lat szczery i uczciwy nie był i teraz w stosunku do mnie też nie będzie. Dzieciom też nigdy prawdy nie powie. Zresztą to mistrz sprawiania dobrego wrażenia na obcych wink I tylko na tym mu zależy.
Moja druga głowa myśli - moje dzieciaki... Żeby one nigdy nie stosowały takich niskich chwytów, żeby nie nauczyły się oszustwa, nieszczerości, chciwości, żeby nie krzywdziły innych, bo nie będą rozumieć że tak nie można - bo taki będą miały przykład codzienny, wzorzec w najważniejszej dla nich osobie....
Wiesz.... Starsza potrafi mi wprost w oczy powiedzieć nieprawdę tak ewidentną, że płakać mi się chce... Rozmawiam z nią i rozmawiam, tłumaczę.... Zaczęło się od głupich słodyczy. I to niestety, nie raz.... Choć wie, że nie ma kompletnie żadnych racjonalnych powodów ani tak postąpić, ani tym bardziej udawać, że to nie ona. A ja tłumaczę, że to pierwszy krok do tego by zaczęła oszukiwać i kłamać prosto w oczy w innych sprawach, coraz poważniejszych... Zrzucać odpowiedzialność na innych - tylko że ja będę zawsze doprowadzać do konfrontacji, żeby wzięła to pod uwagę. Nie wiem, czy zrozumie. Bo nie jestem w stanie przewidzieć. Z mojej strony nie ma takiego przykładu. Ale oszukiwanie jest takie proste. Nie wymaga odmówienia sobie niczego, a w szczególności rzeczy które się nie "należą", czy nie są naszą własnością... I co z tego, ze czasem są konsekwencje? Ale przecież zawsze jest szansa, że oszustwo nie wyjdzie na jaw i konsekwencji się nie poniesie!

Nie żałuj oszusta! NIGDY! To nie ma żadnych racjonalnych podstaw!
Żałuj siebie i dzieci, na jakie ryzyko utraty podstawowych wartości jesteście narażeni! I w jakiej bezpośrednio ciężkiej sytuacji życiowej ktoś Was stawia.

Zabko to ja postawiłam się w ciężkiej sytuacji życiowej. Nie pracowałam a mogłam. Nie musiałam dostosowywać do jego wymagań i mogłam pracować! Mogłam domagać się zarządzania budżetem domowym .....nie domagałam się. Mogłam (miałam podstawy) odejść od niego wieki temu.....nie odeszłam. Tkwiłam w chorym związku, z własnej nieprzymuszonej woli. Teraz ponoszę konsekwencje ....ale nie jest źle smile RAdzę sobie smile
RAcjonalne podstawy...... smile big_smile szczątkowa (oby!) głupota big_smile
DZieci to temat rzeka.
One przeżywają rozstanie rodziców w przeróżny sposób. Przeżywają też w różnym czasie.
Kradzieże, kłamstwa ? Nie znam tego problemu. Musi być jakiś ukryty powód jej postępowania. Zapewne chce zwrócić na siebie uwagę.  Może czuje się porzucona ? mało ważna ? Może to jej protest. A co na to psycholog ?
Oszukiwanie nie jest proste !!!!!! no chyba, że nie ma się sumienia sad
Ja mam ostatnio problemy z młodszym synem. Zawsze świetnie się rozumieliśmy. Był dojrzały, rozsądny, mądry. Teraz jest upartym, zamkniętym w sobie młodzieńcem. Nie pomaga mi w niczym. Nie sprząta nawet swojego pokoju. Zawala z załatwianiem swoich spraw. Nie zawsze też idzie do pracy, bo nie jest w stanie wstać po nocnym siedzeniu przy kompie. Nie mam pojęcia co jest przyczyną jego zmiany zachowania. Wiele z nim rozmawiam ale ciągle ma moc argumentów, tylko sobie jasnych argumentów. Wiem, że wiele przeszedł....... wczoraj nie wytrzymałam i wykrzyczałam wiele. Wieczorem powynosił do śmietnika zalegające od 5 miesięcy śmieci ze swojego pokoju.
Zaproponowałam mu spotkanie z psychologiem. Nie zgodził się.
Myślę, że on dopiero teraz przeżywa to co się w jego życiu zadziało. Chciałabym, żeby powiedział a jak nie umie powiedzieć to wykrzyczał co go boli...

24,585

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

wiecie...zastanawiam się...po 1,5 tygodnia od rozstania mój książę z bajki napisał...
krótka wiadomość, co słychać, jak się po tym wszystkim trzymam, a ja...
kompletnie nie wiem co mu odpisać...nie chce żeby wiedział, że tak to przeżywam,
ale nie chce również żeby myślał, że u mnie już jest super i się cieszę z rozstania...

24,586 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2013-09-27 12:19:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

wiecie...zastanawiam się...po 1,5 tygodnia od rozstania mój książę z bajki napisał...
krótka wiadomość, co słychać, jak się po tym wszystkim trzymam, a ja...
kompletnie nie wiem co mu odpisać...nie chce żeby wiedział, że tak to przeżywam,
ale nie chce również żeby myślał, że u mnie już jest super i się cieszę z rozstania...

Więc napisz : nie trzymam się wcale ale ci tego nie napiszę     big_smile big_smile big_smile                     
                                    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
                      PO CO MU CHCESZ COKOLWIEK ODPISAĆ ?

24,587

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

(...)Myślę, że on dopiero teraz przeżywa to co się w jego życiu zadziało. Chciałabym, żeby powiedział a jak nie umie powiedzieć to wykrzyczał co go boli...

To może powiedz to, co podejrzewasz? Że widzisz, co się z nim dzieje i chyba wiesz czemu tak funkcjonuje? Czasem takie słowa zachęcają do rozmowy, a na pewno przekazują ważną informację.

24,588

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

wiecie...zastanawiam się...po 1,5 tygodnia od rozstania mój książę z bajki napisał...
krótka wiadomość, co słychać, jak się po tym wszystkim trzymam, a ja...
kompletnie nie wiem co mu odpisać...nie chce żeby wiedział, że tak to przeżywam,
ale nie chce również żeby myślał, że u mnie już jest super i się cieszę z rozstania...

To może lepiej się nie odzywać...?

24,589

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

wiecie...zastanawiam się...po 1,5 tygodnia od rozstania mój książę z bajki napisał...
krótka wiadomość, co słychać, jak się po tym wszystkim trzymam, a ja...
kompletnie nie wiem co mu odpisać...nie chce żeby wiedział, że tak to przeżywam,
ale nie chce również żeby myślał, że u mnie już jest super i się cieszę z rozstania...

Więc napisz : nie trzymam się wcale ale ci tego nie napiszę     big_smile big_smile big_smile                     
                                    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
                      PO CO MU CHCESZ COKOLWIEK ODPISAĆ ?

no to by było dość ciekawe....
po co chce odpisać? nie wiem...
może po prostu chce żeby mi napisał oj jak Cie kocham, świata poza Tobą nie widzę, wróć umieram z tęsknoty...
wiem...marzycielka ze mnie straszna...ale nie umiem jakoś tak go olać po tym wszystkim co nas łączyło....

24,590

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
zofia282 napisał/a:

(...)Myślę, że on dopiero teraz przeżywa to co się w jego życiu zadziało. Chciałabym, żeby powiedział a jak nie umie powiedzieć to wykrzyczał co go boli...

To może powiedz to, co podejrzewasz? Że widzisz, co się z nim dzieje i chyba wiesz czemu tak funkcjonuje? Czasem takie słowa zachęcają do rozmowy, a na pewno przekazują ważną informację.

Mówiłam. Mówię różnymi słowami. Próbuję go też wyprowadzić z równowagi, by wykrzyczał w złości co go boli.
Mówię, kocham cię, ale nie zgadzam się na twoje "olewanie" ważnych spraw, obowiązków.
On domaga się bym wyręczała go. Tak kiedyś przecież było. MAma nie pracuje, mama zrobi. I mama robiła. Mama się popsuła i nie chce już synka wyręczać. Wiem, potrzebny czas, ale ja go nie mam. Znowu wybieram się w podróż ... będzie musiał liczyć tylko na siebie, na siebie będzie zdany. A może musi ponieść konsekwencje ? Może musi go zaboleć. Nie wiem. sad

24,591 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2013-09-27 13:19:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzisiaj jest lepiej. Przysiadł się do mnie, objął. Powiedziałam kocham. Odwzajemnił się tymi samymi słowami. Dodałam, kocham, jesteś całym moim światem i natychmiast poprawiłam się, nie całym a częścią, ważną jego częścią (och te kkzb !!!!! big_smile).
To pierwsze jego przytulenie od kilku miesięcy (poza przywitaniem, gdzie obejmował mnie przez dłuuuugą chwilę).
Może potrzebna mu jest moja stanowczość, głośne domaganie się wypełniania obowiązków.

24,592

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Znów nas opuścisz?

Ma kryzys Twój syn widać. Zostanie sam to będzie musiał dać radę. Mam nadzieję.

24,593

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Znów nas opuścisz?

Ma kryzys Twój syn widać. Zostanie sam to będzie musiał dać radę. Mam nadzieję.

Tak. Wzięłam życie w swoje ręce tongue. Wyjazd pewny lecz datę jeszcze ustalam smile
Syn nie zostanie sam ! Oczywiście, że nie zostawię go samego. Zadbam o  "anioła stróża" . Jest za młody, za mało dojrzały, by być sam.

24,594

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witam, ja tez kocham za bardzo, za mocno sie przywiazuje i angazuje:( za kazdym razem kiedy nie wychodzi postanawiam sobie ze teraz bedzie inaczej, ale niestety dzieje sie tak samo, mimo doswiadczen popelniam wciaz te same bledy:(

24,595

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tajemniczo smile

Nie no, ale bez Ciebie smile

24,596

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

smile
Skąd ja to znam smile
Ja już nic nie tłumaczę nikomu, bo i tak nikt nie zrozumie smile

24,597

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

(...)Może potrzebna mu jest moja stanowczość, głośne domaganie się wypełniania obowiązków.

Potrzebna smile I dodatkowo to, o czym napisałaś wyżej

zofia282 napisał/a:

(...)A może musi ponieść konsekwencje ? (...)

Przecież ma inne doświadczenia, że Ty zrobisz za niego, że naprawisz za niego, że przejmujesz odpowiedzialność za niego. Usiłuje grać starymi metodami. I trochę czasu upłynie, zanim przekona się, że u jego mamy ten zapał do zmian nie jest słomianym.

24,598

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Zgadzam się z wami smile


A co myślicie o tym tekście?

Cytat z blogu Malinowa tv

"Kiedy Cię poznałem, byłaś inna

Nie wiem, co na to napisałyście, bo nie doczytałam dalej smile Ale wolałabym odnieść się bez zapoznawania z Waszym zdaniem - czyli po prostu na świeżo. Niby dużo racji. Ale smile
Wchodząc w związek chciałabym zawsze być tą samą osobą i dokładnie taką samą, jak byłam wcześniej. Czy było mi to dane? Dotąd nie. Stawiano w związku przede mną całkowicie inne oczekiwania niż w stosunku do osoby świeżo poznanej. Albo będącej w luźnym związku. To moja wina, że nie potrafiłam i nie chciałam chronić siebie. Łatwo powiedzieć - brak asertywności. Trudniej - wyciągnąć wnioski. Sobą byłam jedynie w baaaardzo luźnych związkach - ale nigdy nie sprawiły mi one satysfakcji! Czułam się w nich źle! Ja nie chcę być w luźnych związkach, one nie są dla mnie, ja to wiem smile
Chę być zawsze traktowana tak samo - z identycznym jak w fazie poznawania zainteresowaniem i szacunkiem do tego kim i jaka jestem. To, że powstaje związek nie powinien u mojego partnera skutkować zmianą postrzegania MNIE! I oczekiwań w stosunku do mnie.
Ja się nie chciałam zmienić. Z każdym z partnerów próbowałam zachowywać siebie - na ile się dało. Ja chcąc być z tym kimś - musiałam się zmienić, bo chciałam być z nim. I zrobiłam źle. To moja wina. Bo to w rezultacie nie był związek. To ja popełniłam błąd. Jeśli ktoś wymagał ode mnie zmiany w stosunku do tego, co go zachwyciło i nie umiał żyć ze mną taką jaka jestem, to jego problem. Nie mój - moim zadaniem było powiedzieć NIE. Nie powiedziałam. Dostosowywałam się na maksa i w imię czegoś, czego nie było. Oni nie musieli się zmienić. Ale ja, ta zmieniona na siłę, przestałam akceptować ich. Bo nie akceptowałam siebie zmienionej.
Tak się żyć nie da. Nie umiem. Albo ktoś mnie zawsze będzie chciał takiej, jaka jestem, albo - dziękuję, nie, nie jest to partner dla mnie. Ja nie będę czerpać satysfakcji z TV. Ja nie będę prowadzić jedynie mądrych dysput. Ja mogę naprawde wiele, ale jedynie wtedy, kiedy jestem sobą - pogodną, wesołą, zaangażowaną osobą, która szybciej poczuje się zmęczona, niż znudzona. W gruncie rzeczy życie jest krótkie. Nie zamierzam go już więcej marnować na złudzenia.

24,599

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Ja to z tymi wieczorami potraktowałam jako taką przenośnię. Że przykkad (nieco abstrakcyjny) dotyczy dosłownego zapełnienia deficytu. A tu inne spojrzenie mamy.

Taki sam dialog masz z synkiem smile Przecież nie mówię gołosłownie tongue
Tak, chyba mamy podobne doświadczenia, masz rację. Ja też się sama wychowałam.... Czasem nie mogę wyjśc z podziwu nad sobą samą, że nie wlazłam w jakieś lewe towarzystwo, nie piłam, nie paliłam do 18, nie zaszłam w ciąże... Mieszkałam w takiej dzielnicy, że szkoda gadać... I sama musiałam nauczyć wszystkiego - od prozaicznego sprzątania własnego pokoiku po ugotowanie czegokolwiek... A pranie???? Jak mi nigdy nikt niczego nie pokazał???? A przede wszystkim dbanie o siebie??? Remonty, wymiana kranu - cóż to dla mnie wink A nieprawda - może i umiem, ale nie chcę. Nie muszę i nie jestem cyborgiem, już nie. Może i coś nie do końca robię dobrze, ale się uczę - sama. Zawsze się uczyłam sama...

Ale niedobrze mi się robi, jak ktoś mówi - Ty to jesteś silna.
Nie jestem! Ja często muszę być, a niekoniecznie mam wewnętrzne siły! Ale muszę - teraz mam dzieci! Kiedyś byłam sama dzieckiem! Ja nie chcę mieć złego życia, ja go nie mam i ja go nie przybliżę dzieciom! Ja chcę żyć normalnie i potrafię smile

smile Ja tam poniekąd się domyślam że abstrakcyjnie wink

24,600

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:

Zabka----z tymi samotnymi wieczorami to był tylko taki przykład,taka metafora, ze partner nie jest tylko po to,aby nam cóż wyrównać i zrekompensowac. Równie dobrze moglabym napisać,ze jest po to,aby można z kimś iść na spacer,albo zeby ktoś sprzatal w domu,bo ja np nie lubie, albo załatwiał za mnie sprawy w urzędzie. Bo to by oznaczało,ze jesteśmy niekompletne, potrzebujemy partnera po cos, a nie żeby żyć 'z'. Obok siebie ale razem ze sobą.

To była z mojej strony dyskusja zwykła na zasadzie rozmowy - co ja przez to rozumiem smile Nie znamy się bliżej, wiem smile
Ja nienawidzę odkurzać wink

24,601

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Bo tu chodzi o to, że Ty wątpisz w siebie?
Nie w kogoś? Że jest szczery w byciu z Tobą?

Może wątpię. Na pewno chodzi o jakiś "brak".
Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

Anstawia, wiesz co mi przychodzi na myśl? Tak wracając do mnie, z momentu kiedy tu weszłam, chyba w styczniu? Co ja myślałam o sobie, co Wy o mnie mówiłyście?
Wiesz co mi się wydaje wspólne u osób, które rosły w rodzinach z jakimikolwiek niedostatkami? Brak jakiejkolwiek wiary w siebie. To mało. Brak w ogóle świadomości, czym objawiają się cechy o których tu była mowa, bo te osoby SAME ICH OD SWOICH BLISKICH NIE DOŚWIADCZAŁY. I nawet jeśli same podświadomie postępują zgodnie z własnymi niedostatkami i same je potrafią w życiu stworzyć (owe cechy), to te osoby nigdy nie są ich świadome, a napewno ich w sobie nie docenią! Bo niby jak, skoro takich wzorców nie miały w najbliższych, którzy uczą jak i według jakich wartości żyć??? Skąd Ty masz wiedzieć czym jest oddanie i troska, opiekuńczość??? A przypomnę Ci jedynie, w jakich warunkach rozliczałaś pity (te Wasze, nie wiem, nie pamiętam, jak to się formalnie u Was nazywa) tongue

Jak Ty masz być pewna siebie, skoro nie doświadczyłaś takich zachowań? Skąd ma się ta pewność wziąść? Tylko i wyłącznie ze szczerych wypowiedzi Twojego otoczenia. I tylko z Twojej chęci zrozumienia, że jesteś właśnie taka, jak mowimy - ale błagam, bez konieczności powtarzania Ci tego przez kolejne 20 lat wink Bo to już egoizm jest wink

Co jest najtrudniejsze? Uwierzenie w siebie samego smile
Ty już zapewniłaś. Ktoś to wykorzystał. I co - masz się czuć pewnie? No ja się nie czułam i nie czuję do końca. I wiem, że wiele wody upłynie, zanim. Ale niech płynie - na moją korzyść smile

24,602

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

Jeszcze niedawno miałam podobnie jak ty. Tylko, że ja się BAŁAM być sama, iść gdzieś sama. Po drugie - stereotypy- sama= nieszczęśliwa, samotna, pustka...
Byłam sama w kinie- zupełnie normalnie tam jest smile
Byłam sama w Rzymie- luz smile
A najlepsze, okazało się, że NIE DA SIĘ być samej smile W kinie są ludzie, w sklepie są ludzie, w Rzymie są ludzie.
Chciałabym być sama smile Nie da się smile
Samej można się czuć dobrze, da się to stopniowo wyuczyć zmieniając myślenie.
Też mi się podobają w innych ludziach różne cechy. Dlaczego więc nie miałabym spróbować wprowadzić je w swoje życie?

smile
Ile kosztuje pierwsze i drugie samotne wyjście do kawiarni na kawę i ciastko smile Czy do kina smile Ale potem człowiek sam czuje, że jak mu się chce - to idzie smile Czemu ja mam czytać gazetę w domu w fotelu? Przecież mogę sobie zamówić mega kubek kawy i ciastko kruche z ogromnymi kawałkami białej i gorzkiej czekolady i zapaść w fotelu w EmpikCafe smile Albo pójść na sajgonki ukochane smile Bez gazety! Albo - jak rany - samej pójść na spacer z aparatem!!!!! smile ALbo samej pójść i poszukać jakiejś fajnej bluzki? Tak rzadko mam okazję być sama.... smile I wtedy totaaaalny luz - dwie godziny zbieram się do kąpieli w pianie smile I nie robię totalnie NIC!

A tak się bałam smile

I ja nadal wielu rzeczy się boję zrobić sama smile Ale są rzeczy, do których się przełamię, bo obecność drugiej osoby nie ma specjalnego sensu (co mi po kimś, jak piję kawę, jem ciacho i czytam?????), ale są i takie, co do których swoich pragnien  nie zmienię, No - może nie teraz wink Nie lubię podróżować sama smile Bo uwielbiam gadać tongue

24,603

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

Mówiłaś, pisałaś smile
A niech znajdują, ja tam lubię porozmawiać, w rozmowie wiele wychodzi wink

Jestem sama - bo tak jest ewidentnie lepiej! Chodzi mi o rozwód, nie o cokolwiek innego. Ja nie widzę problemu w byciu z kimś, ale niech to będzie związek. Caaałe życie przede mną smile I już bez dorabiania sobie ideologii smile Ani, że chcę luźnych związków, ani że chcę trwałych smile Ja po prostu chcę normalnie i zdrowo żyć. I nie zadręczać siebie i innych.

Zawsze każdemu aktualnie jest tak, jak sam wykorzystał swoje dni. I nie zadręczał siebie.
Ja chcę się uśmiechać i być pogodna. Cokolwiek to znaczy. Byle szczerze wobec mnie samej.
Życie nie jest proste. Ale też i nie warto samemu sobie go utrudniać.
smile

24,604

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

Tak, stereotypy. Bo jak kobieta jest sama to tragedia?
Ale zauważcie, że nasze rodzime społeczeństwo jest tak skonstruowane, że często uzaleźnia kobietę od..partnera nazwijmy to.

Jak mam być szczera w kwestii postrzegania społeczenstwa, to widzę, że mogłabym sporo wykorzystać... Hm, naprawdę, i czym innym jest fakt, kiedy nikt nie wiedział o mojej sytuacji i przywaliłam i nagle wszyscy rzucili się z pomocą, choć ja uważałam, że to ja muszę dać sobie radę sama - i czym innym aktualna sytuacja.

Nie wiem, ale mam wrażenie....
No nie wiem... Ludzie czują się głupio? Nie wiedzą, ja zareagować?
Ja tam mam wrażenie, że w takiej sytuacji mają więcej "uczuć", niż biznesowego podejścia. Ale wniosek wywodzę z pracy. Bo u mnie, choć nieoficjalnie, chyba jednak wszyscy wiedzą.... I mam czasem niejasne pdczucie, że pozwalają mi na zbyt dużo.... Albo inaczej - wyzwalają bezkompromisowość u mnie w kontaktach biznesowych....

Bo przyjaciele jakoś tak nie podchodzą.... Jakoś tak traktują mnie tak jak wcześniej - mimo iż wiedzą ode mnie oficjalnie... smile

24,605

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

Zabko to ja postawiłam się w ciężkiej sytuacji życiowej.

Zofia, na Twój post muszę odpowiedzieć na spokojnie, bo nie po północy smile Ale poświadczam, same siebie postawiłyśmy smile

24,606

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
zofia282 napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Pozdrawiam cię kochany Wielokropku i dziękuję za miłe słowa jeśli i mnie one dotyczą.
smile smile smile

Dotyczą. big_smile

smile

24,607

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Domyślasz się, że takich sytuacji drobnych, ale mających konsekwencje jest sporo. A przede wszystkim pierwsza podstawowa! Moi rodzicie stworzyli rodzinę. I ją rozwiązali. Można więc podejmować się zobowiązań i nie czuć się za nie odpowiedzialnymi. Mogę powiedzieć i obiecać komuś wszystko, ale nie muszę niczego spełnić.

Zabko to nie tak ! Wiem, boli cię rozpad twojej rodziny, ale lepiej, że rodzina rozpada niż trwa w bylejakości. Twoje dzieci nie dostają złego wzorca - bylejakości (cichych dni, warczenia do siebie, robienia sobie na złość). Wiedzą, że jeśli nam z partnerem nie po drodze, to zamiast tkwić w "piekle", możemy budować nowe, spokojne życie. Można tworzyć rodzinę i ją rozwiązać ! W wielu wypadkach trzeba ją rozwiązać dla własnej i dzieci zdrowotności.

24,608 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-28 11:35:55)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Bo tu chodzi o to, że Ty wątpisz w siebie?
Nie w kogoś? Że jest szczery w byciu z Tobą?

Może wątpię. Na pewno chodzi o jakiś "brak".
Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

Anstawia, wiesz co mi przychodzi na myśl? Tak wracając do mnie, z momentu kiedy tu weszłam, chyba w styczniu? Co ja myślałam o sobie, co Wy o mnie mówiłyście?
Wiesz co mi się wydaje wspólne u osób, które rosły w rodzinach z jakimikolwiek niedostatkami? Brak jakiejkolwiek wiary w siebie. To mało. Brak w ogóle świadomości, czym objawiają się cechy o których tu była mowa, bo te osoby SAME ICH OD SWOICH BLISKICH NIE DOŚWIADCZAŁY. I nawet jeśli same podświadomie postępują zgodnie z własnymi niedostatkami i same je potrafią w życiu stworzyć (owe cechy), to te osoby nigdy nie są ich świadome, a napewno ich w sobie nie docenią! Bo niby jak, skoro takich wzorców nie miały w najbliższych, którzy uczą jak i według jakich wartości żyć??? Skąd Ty masz wiedzieć czym jest oddanie i troska, opiekuńczość??? A przypomnę Ci jedynie, w jakich warunkach rozliczałaś pity (te Wasze, nie wiem, nie pamiętam, jak to się formalnie u Was nazywa) tongue

Jak Ty masz być pewna siebie, skoro nie doświadczyłaś takich zachowań? Skąd ma się ta pewność wziąść? Tylko i wyłącznie ze szczerych wypowiedzi Twojego otoczenia. I tylko z Twojej chęci zrozumienia, że jesteś właśnie taka, jak mowimy - ale błagam, bez konieczności powtarzania Ci tego przez kolejne 20 lat wink Bo to już egoizm jest wink

Co jest najtrudniejsze? Uwierzenie w siebie samego smile
Ty już zapewniłaś. Ktoś to wykorzystał. I co - masz się czuć pewnie? No ja się nie czułam i nie czuję do końca. I wiem, że wiele wody upłynie, zanim. Ale niech płynie - na moją korzyść smile

Być może wynika to z braku pewności siebie, ale jednego czego jestem pewna to tego, że nie chcę zapewniać drugiej dorosłej osobie tego, co powinna zapewnić sobie sama.
W moim życiu było ZA DUŻO troski, opiekuńczości i oddania. Ja się uwieszałam na innych, a inni na mnie. Niemalże jak w piosence " Napraw mnie"... smile

edit: Edytuję, bo przyszła mi jeszcze jedna myśl do głowy. Moja pewność siebie, ma się brać ze mnie a nie z tego co otoczenie o mnie mówi, nawet gdyby to była najszczersza wypowiedź najszczerszego człowieka jakiego spotkam.

24,609

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

Jeszcze niedawno miałam podobnie jak ty. Tylko, że ja się BAŁAM być sama, iść gdzieś sama. Po drugie - stereotypy- sama= nieszczęśliwa, samotna, pustka...
Byłam sama w kinie- zupełnie normalnie tam jest smile
Byłam sama w Rzymie- luz smile
A najlepsze, okazało się, że NIE DA SIĘ być samej smile W kinie są ludzie, w sklepie są ludzie, w Rzymie są ludzie.
Chciałabym być sama smile Nie da się smile
Samej można się czuć dobrze, da się to stopniowo wyuczyć zmieniając myślenie.
Też mi się podobają w innych ludziach różne cechy. Dlaczego więc nie miałabym spróbować wprowadzić je w swoje życie?

smile
Ile kosztuje pierwsze i drugie samotne wyjście do kawiarni na kawę i ciastko smile Czy do kina smile Ale potem człowiek sam czuje, że jak mu się chce - to idzie smile Czemu ja mam czytać gazetę w domu w fotelu? Przecież mogę sobie zamówić mega kubek kawy i ciastko kruche z ogromnymi kawałkami białej i gorzkiej czekolady i zapaść w fotelu w EmpikCafe smile Albo pójść na sajgonki ukochane smile Bez gazety! Albo - jak rany - samej pójść na spacer z aparatem!!!!! smile ALbo samej pójść i poszukać jakiejś fajnej bluzki? Tak rzadko mam okazję być sama.... smile I wtedy totaaaalny luz - dwie godziny zbieram się do kąpieli w pianie smile I nie robię totalnie NIC!

A tak się bałam smile

I ja nadal wielu rzeczy się boję zrobić sama smile Ale są rzeczy, do których się przełamię, bo obecność drugiej osoby nie ma specjalnego sensu (co mi po kimś, jak piję kawę, jem ciacho i czytam?????), ale są i takie, co do których swoich pragnien  nie zmienię, No - może nie teraz wink Nie lubię podróżować sama smile Bo uwielbiam gadać tongue

Dla mnie, odkrycie, że będąc sama, czuję się jak ryba w wodzie, dało poczucie satysfakcji, pewności, normalności. Chcę takie poczucie zachować gdy jestem wśród ludzi. Kwestia wyuczenia, wiem:)

24,610

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

Jeszcze niedawno miałam podobnie jak ty. Tylko, że ja się BAŁAM być sama, iść gdzieś sama. Po drugie - stereotypy- sama= nieszczęśliwa, samotna, pustka...
Byłam sama w kinie- zupełnie normalnie tam jest smile
Byłam sama w Rzymie- luz smile
A najlepsze, okazało się, że NIE DA SIĘ być samej smile W kinie są ludzie, w sklepie są ludzie, w Rzymie są ludzie.
Chciałabym być sama smile Nie da się smile
Samej można się czuć dobrze, da się to stopniowo wyuczyć zmieniając myślenie.
Też mi się podobają w innych ludziach różne cechy. Dlaczego więc nie miałabym spróbować wprowadzić je w swoje życie?

smile
Ile kosztuje pierwsze i drugie samotne wyjście do kawiarni na kawę i ciastko smile Czy do kina smile Ale potem człowiek sam czuje, że jak mu się chce - to idzie smile Czemu ja mam czytać gazetę w domu w fotelu? Przecież mogę sobie zamówić mega kubek kawy i ciastko kruche z ogromnymi kawałkami białej i gorzkiej czekolady i zapaść w fotelu w EmpikCafe smile Albo pójść na sajgonki ukochane smile Bez gazety! Albo - jak rany - samej pójść na spacer z aparatem!!!!! smile ALbo samej pójść i poszukać jakiejś fajnej bluzki? Tak rzadko mam okazję być sama.... smile I wtedy totaaaalny luz - dwie godziny zbieram się do kąpieli w pianie smile I nie robię totalnie NIC!

A tak się bałam smile

I ja nadal wielu rzeczy się boję zrobić sama smile Ale są rzeczy, do których się przełamię, bo obecność drugiej osoby nie ma specjalnego sensu (co mi po kimś, jak piję kawę, jem ciacho i czytam?????), ale są i takie, co do których swoich pragnien  nie zmienię, No - może nie teraz wink Nie lubię podróżować sama smile Bo uwielbiam gadać tongue

nie wiem...może i ja kiedyś dorosnę do tego by lubić bycie samą...
ale nawet jak próbuję sobie wyobrazić, że idę z gazetą czy książką do kawiarni, posiedzieć i napić się kawy, to ogarnia mnie przerażenie...
jestem sama w domu, spędzam tu sporą czasu, lubię wziąć długą, gorącą kąpiel, poczytać książkę w samotności z lampką wina, czy obejrzeć jakiś serial...
ale wyjść sama z domu, to chyba zbyt wiele jak dla mnie..nie wiem czemu ale od razu źle się czuję i nawet jak wychodzę z wielką chęcią np.na zakupy, to i tak zaraz wracam, albo zawracam nie dochodziwszy do celu....

tak właśnie teraz sobie myślę...dlaczego chyba zawsze zdarza się tak, że kiedy my czegoś pragniemy to ta druga osoba tego nie chce...w sensie ratowania związku...dlaczego ludzie szukają innych, łatwiejszych(?) rozwiązań, typu odejdę, znajdę inną/innego niż starać się naprawiać to co się ma, co kiedyś dla obu stron było czymś najwspanialszym? nie wiem...dziś mam jakiś dziwnie melancholijno-sentymentalny nastrój....

24,611

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Była dziewczyna a co cię przeraża, gdy masz iść gdzieś sama? Czego się boisz? Dlaczego zawracasz?
Tak było zawsze, czy dopiero po rozstaniu się tak zaczęłaś czuć?
Ile masz lat? Byłaś u psychologa? Może to "zwykła" depresja?

24,612

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak było odkąd pamiętam...pamiętam, ze jak byłam młodsza, moi rodzice pracowali, a brat był w szkole zawsze bałam się siedzieć sama w domu, chodziłam do babci, do koleżanek, gdziekolwiek bylebym nie była sama...dopiero w liceum jakoś poradziłam sobie z samotnym siedzeniem w domu, ale wyjść gdzieś...
ciężko to opisać, ale czuje już w środku się źle, nie mam się do kogo odezwać(a jestem strasznie rozgadana) i czuję taki...niepokój? nie wiem...a poza tym zawsze jak patrzę na innych ludzi, gdy są w "kupie" to mi przykro, ze ja jestem sama....
a mam prawie 27 lat...

24,613

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiecie co kochane, tak mi się skojarzyło czytając..mówimy, piszemy, myślimy o tym jak ma być w związku (nowym, zdrowym), jaka mam być ,,ja'' w tym związku itd. a i tak niczym w wierszu J. Brzechwy : ,, Na straganie"    znikniemy w ,,zupie'', tzn. smile że wszystko się okaże, wiele sie sprawdzi, wiele nie, wiele dodamy i ujmiemy..         no ale liczy się nastawienie wink
Aktualnie zaczynam poznawać mężczyznę w celu wejścia w związek wink I owszem nie chcę zapomnieć o sobie, zatracić się itd. ale miło, fajnie i przyjemnie jest z kimś i koniec kropka. Nigdy, przenigdy nie było i nie jest mi lepiej samej. Nigdy nie cieszyłam się ze swojej wolności tak jak teraz będąc w związku  (no prawie, a może już? smile I gotujemy tę zupkę gdzie jest wszystko smile
I jeszcze jedno mi się nasunęło..będę pisała o sobie żeby nie było wink  Dość długo chciała siebie oszukać że mi dobrze, że umiem sama się cieszyć..no wiecei o co chodzi ale w momencie gdy pojawia się ktoś, kto odbiera na podobnych falach, z kim jest dobrze, bezpiecznie i różnie.. wszystko staje się dla mnie pełniejsze. Życie jest dla mnie pełniejsze.  A gdybym wybrała bycie samą, to pewnie też byłoby ok, zrobiłabym wszystko żeby było ok ale wiem, że ten wybór byłby powodowany strachem przed byciem z kimś, przed bólem. Inna sprawa, że trzeba najpierw spotkać taką osobę.
Nie wiem jak będzie mi się układać ale na tą chwilę jest ok.
A praca..do końca roku na pewno a później nie wiadomo, kryzys dopadł firmę. Jak sie ruszy to będę miała zatrudnienie jak nie to nie, na tą chwile jest i też ok.
Jakoś lepiej mi się żyje wiedząć, że nie jestem sama, a w firmie spotkałam pomocne osoby, bardzo pomocne, które bezinteresownie zrobiły dla mnie dużo i mam szansę na cos dobrego:)  Wybaczcie nie mogę tu więcej.
Oczywiście nuta goryczy jest też ale czymże byłyby ogóreczki w marynacie bez gorczycy smile

24,614

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj Liv4
Jest dużo racji w tym co piszesz. Zwłaszcza o strachu przed wejściem w nowy związek, tym bardziej, gdy stary dopiero co się zakończył.
Cieszę się, układasz sobie nowe życie z partnerem. Jest to też taki promyczek nadziei dla mnie, że... da się smile Życzę ci z całego serducha żeby układało wam się jak najlepiej.

Czy ja się oszukuję, że jest mi dobrze? Chyba nie, ale czas pokaże. Narazie oddycham świeżym powietrzem naokoło mnie, nawet nadchodzącej zimy już się nie boję wink Pewnie, że chciałabym być w związku, ale nie jestem i nie będę z tego powodu rozpaczać. Za dużo zmarnowałam czasu przez zamartwianie się. A kto wie, może moja pogoda ducha przyciągnie do mnie jakiegoś radosnego adoratora wink
Ściskam.

24,615

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

Tak było odkąd pamiętam...pamiętam, ze jak byłam młodsza, moi rodzice pracowali, a brat był w szkole zawsze bałam się siedzieć sama w domu, chodziłam do babci, do koleżanek, gdziekolwiek bylebym nie była sama...dopiero w liceum jakoś poradziłam sobie z samotnym siedzeniem w domu, ale wyjść gdzieś...
ciężko to opisać, ale czuje już w środku się źle, nie mam się do kogo odezwać(a jestem strasznie rozgadana) i czuję taki...niepokój? nie wiem...a poza tym zawsze jak patrzę na innych ludzi, gdy są w "kupie" to mi przykro, ze ja jestem sama....
a mam prawie 27 lat...

Masz DOPIERO 27 lat smile
Jeżeli ten strach jest dla ciebie przeszkodą, to może skorzystaj z pomocy psychologa- nie bój się, bedziesz miała się komu wygadać i przy okazji sobie pomożesz.
A może po prostu skup się na pozytywnych aspektach, na tym, że lubisz być wśród ludzi, z ludźmi. Przecież nie każdy musi uwielbiać bycie samemu!

24,616 Ostatnio edytowany przez Była dziewczyna (2013-09-28 19:18:49)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:

Aktualnie zaczynam poznawać mężczyznę w celu wejścia w związek wink I owszem nie chcę zapomnieć o sobie, zatracić się itd. ale miło, fajnie i przyjemnie jest z kimś i koniec kropka. Nigdy, przenigdy nie było i nie jest mi lepiej samej. Nigdy nie cieszyłam się ze swojej wolności tak jak teraz będąc w związku  (no prawie, a może już? smile I gotujemy tę zupkę gdzie jest wszystko smile
I jeszcze jedno mi się nasunęło..będę pisała o sobie żeby nie było wink  Dość długo chciała siebie oszukać że mi dobrze, że umiem sama się cieszyć..no wiecei o co chodzi ale w momencie gdy pojawia się ktoś, kto odbiera na podobnych falach, z kim jest dobrze, bezpiecznie i różnie.. wszystko staje się dla mnie pełniejsze. Życie jest dla mnie pełniejsze.

To straszne, ale ja przed wejściem drugi raz w ten sam związek też sobie wiele obiecywałam...
że dam nam więcej przestrzeni-jemu na jego pasje, sobie na swoje, że nie zrezygnuję ze znajomych,że będziemy udzielać się razem towarzysko, że będę się rozwijać itp...
Rezultat mam iść do fryzjera, tego dnia ON kończy wcześniej, co ja robię? przekładam wizytę; mam iść na siłownię, nagle dzwoni ON i co robię? lecę do niego; ON ma ofertę pracy zagranicą, ja miałam iść na kurs, więc nie będę zaczynała kursu skoro zaraz wyjedziemy...tak się zapierałam,że już nigdy tak nie zrobię i co? z uporem maniaka zawsze "odkładam siebie na później" by być z nim...i jak kończę? sama i niespełniona...a przez cały związek żyłam miłością, wolałam wszystko poodkładać na czas kiedy on będzie w pracy i wykorzystywać każdą chwilę razem...bo razem wszystko miało sens, bo czułam się wolna, "spełniona" i właśnie pełna...bo on mnie dopełniał..bo tak naprawdę było..ale teraz,o zgrozo zgubiłam sama siebie....

Anstawia piszesz dopiero...ja czuję, że już...

24,617

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
zofia282 napisał/a:

Zabko to ja postawiłam się w ciężkiej sytuacji życiowej.

Zofia, na Twój post muszę odpowiedzieć na spokojnie, bo nie po północy smile Ale poświadczam, same siebie postawiłyśmy smile

A właściwie - przeczytałam po raz kolejny i? I cóż dodać? smile

24,618 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-09-28 21:09:52)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Domyślasz się, że takich sytuacji drobnych, ale mających konsekwencje jest sporo. A przede wszystkim pierwsza podstawowa! Moi rodzicie stworzyli rodzinę. I ją rozwiązali. Można więc podejmować się zobowiązań i nie czuć się za nie odpowiedzialnymi. Mogę powiedzieć i obiecać komuś wszystko, ale nie muszę niczego spełnić.

Zabko to nie tak ! Wiem, boli cię rozpad twojej rodziny, ale lepiej, że rodzina rozpada niż trwa w bylejakości. Twoje dzieci nie dostają złego wzorca - bylejakości (cichych dni, warczenia do siebie, robienia sobie na złość). Wiedzą, że jeśli nam z partnerem nie po drodze, to zamiast tkwić w "piekle", możemy budować nowe, spokojne życie. Można tworzyć rodzinę i ją rozwiązać ! W wielu wypadkach trzeba ją rozwiązać dla własnej i dzieci zdrowotności.

Ale ja się zgadzam z Tobą smile
Tylko patrzę na 12 letnią córkę i na to, jakie ona wnioski z życia wyciąga.  Ona na razie za krótko mieszka z dala od ojca, żeby była w stanie sama to zweryfikować. A oszustwa wmawiane mi szczerze w oczy, choć wie, że nie ma żadnego argumentu, by to co ona mówi, było prawdą? I żebym w to uwierzyła?
Raz, że nastoletni, źle objawiający się bunt.
Dwa - a co, a ja przypadkiem jej nie pokazałam, że mnie można wmówić wszystko?
smile To nie jest uśmiech zadowolenia, ale zrozumienia. I wyznacznik dla mnie - skoro rozumiem, to już tylko moja sprawa co z tym zrobię.
Nieprawdaż?

Niuńka ma jasno komunikowane, że ja nie pozwolę na takie zachowania. Niestety, z racji wieku jest próba sił. A silna jest, nie powiem wink

24,619

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Może wątpię. Na pewno chodzi o jakiś "brak".
Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

Anstawia, wiesz co mi przychodzi na myśl? Tak wracając do mnie, z momentu kiedy tu weszłam, chyba w styczniu? Co ja myślałam o sobie, co Wy o mnie mówiłyście?
Wiesz co mi się wydaje wspólne u osób, które rosły w rodzinach z jakimikolwiek niedostatkami? Brak jakiejkolwiek wiary w siebie. To mało. Brak w ogóle świadomości, czym objawiają się cechy o których tu była mowa, bo te osoby SAME ICH OD SWOICH BLISKICH NIE DOŚWIADCZAŁY. I nawet jeśli same podświadomie postępują zgodnie z własnymi niedostatkami i same je potrafią w życiu stworzyć (owe cechy), to te osoby nigdy nie są ich świadome, a napewno ich w sobie nie docenią! Bo niby jak, skoro takich wzorców nie miały w najbliższych, którzy uczą jak i według jakich wartości żyć??? Skąd Ty masz wiedzieć czym jest oddanie i troska, opiekuńczość??? A przypomnę Ci jedynie, w jakich warunkach rozliczałaś pity (te Wasze, nie wiem, nie pamiętam, jak to się formalnie u Was nazywa) tongue

Jak Ty masz być pewna siebie, skoro nie doświadczyłaś takich zachowań? Skąd ma się ta pewność wziąść? Tylko i wyłącznie ze szczerych wypowiedzi Twojego otoczenia. I tylko z Twojej chęci zrozumienia, że jesteś właśnie taka, jak mowimy - ale błagam, bez konieczności powtarzania Ci tego przez kolejne 20 lat wink Bo to już egoizm jest wink

Co jest najtrudniejsze? Uwierzenie w siebie samego smile
Ty już zapewniłaś. Ktoś to wykorzystał. I co - masz się czuć pewnie? No ja się nie czułam i nie czuję do końca. I wiem, że wiele wody upłynie, zanim. Ale niech płynie - na moją korzyść smile

Być może wynika to z braku pewności siebie, ale jednego czego jestem pewna to tego, że nie chcę zapewniać drugiej dorosłej osobie tego, co powinna zapewnić sobie sama.
W moim życiu było ZA DUŻO troski, opiekuńczości i oddania. Ja się uwieszałam na innych, a inni na mnie. Niemalże jak w piosence " Napraw mnie"... smile

edit: Edytuję, bo przyszła mi jeszcze jedna myśl do głowy. Moja pewność siebie, ma się brać ze mnie a nie z tego co otoczenie o mnie mówi, nawet gdyby to była najszczersza wypowiedź najszczerszego człowieka jakiego spotkam.

Ma! That`s right! Ale drogę do tego każdy ma indywidualną wink Obydwie przechodzimy fazę obwiniania siebie - no w coraz mniejszym stopniu, acz jednak. Nie chodzi mi o to, że w rzeczywistości jesteśmy jakieś mega monstrum opiekuńczym, ale każdy z nas jest zasadniczo dość normalny, tylko niektórzy w ogóle nie mają okazji sobie tego uświadomić - z własnego powodu.
Co do Lemona w tym utworze, to poza kawałkiem skrzypiec, nadal uważam, że to psychopata, bo jeden z pierwszych wersów traktuje o tym, że niby jakby ktoś mu załatwił pomoc bliskich i upewnił go, że ją będzie miał, to on by nigdy nie zwątpił... Noooo - ciekawe... Mega ciekawe! Dalej by oszukiwał w zamian za uzyskaną od kogoś pomoc. A dziekujemy bardzo! Linia melodyczna chwytliwa, autora nie popieram.

Masz rację. Ale Ja oczekuję wzajemności. I w końcu chyba rozumiem, że na mojej i percepcji i chęci "pomagania" za moją cenę - wszystko szwankuje. Bo zmienić swojego podejścia nie zamierzam - do ludzi, do życia. Ale jednocześnie muszę się nauczyć, że może i warto dawać komuś 100 punktów zaufania na starcie, ale jednocześnie trzeba się bacznie przyglądać, czy aby owych punktów nie traci. A jeśli traci - odejmować. I podsumowywać. A nie sobie WMAWIAĆ czyjeś intencje i zamiary, których tenże ktoś nigdy w życiu nie miał. Mówić można wiele. Można nie robić nic. Może ktoś, mogę ja. Tylko ja już nic nie robiłam i siebie obwiniłam o wszystko. I w większości była to racja! Nie zamierzam przestać ufać ludziom, ale napewno zacząć zwracać baczną uwagę, czy rzeczywiście właściwie lokuję moje zaufanie.

24,620

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

nie wiem...może i ja kiedyś dorosnę do tego by lubić bycie samą...
ale nawet jak próbuję sobie wyobrazić, że idę z gazetą czy książką do kawiarni, posiedzieć i napić się kawy, to ogarnia mnie przerażenie...
jestem sama w domu, spędzam tu sporą czasu, lubię wziąć długą, gorącą kąpiel, poczytać książkę w samotności z lampką wina, czy obejrzeć jakiś serial...
ale wyjść sama z domu, to chyba zbyt wiele jak dla mnie..nie wiem czemu ale od razu źle się czuję i nawet jak wychodzę z wielką chęcią np.na zakupy, to i tak zaraz wracam, albo zawracam nie dochodziwszy do celu....

tak właśnie teraz sobie myślę...dlaczego chyba zawsze zdarza się tak, że kiedy my czegoś pragniemy to ta druga osoba tego nie chce...w sensie ratowania związku...dlaczego ludzie szukają innych, łatwiejszych(?) rozwiązań, typu odejdę, znajdę inną/innego niż starać się naprawiać to co się ma, co kiedyś dla obu stron było czymś najwspanialszym? nie wiem...dziś mam jakiś dziwnie melancholijno-sentymentalny nastrój....

Czyli rozumiesz, że to strasznie niedojrzałe, żeby cenić siebie tylko przez pryzmat bycia z kimś w każdej chwili? I w ogóle przez pryzmat bycia w związku? Bo to standardem są związki na siłę!
Szczęśliwej Magnolii aktywnie już długo tu nie ma, ale - jak wróci z urlopu, to się uśmieje - włączają mi się wykrzykniki wink

Warto dorosnąć.
Dlaczego ktoś ma musieć lubić dokładnie to co Ty? I być Twoim cieniem? Nie partnerem, tylko cieniem? Ile Ty znaczysz sama dla siebie? NIC????? Musi siedzieć ktoś obok, żebyś czuła, że żyjesz? Czym wobec tego jest życie?
Przecież Ty na siłę po prostu w pełni świadomie nie chcesz pójśc na te zakupy! Bo może musiałabyś poczuć się odpowiedzialna za ich cel i za ich konsekwentne dokonanie? To wiesz... może rób sobie szczegółową listę zakupów...
Czy odejście jest najłatwiejsze?
Nie, jest mega trudnym wyborem. Ale świadomym. W końcu świadomym. Zazwyczaj.
Zamiast bycia czyjąś przytulanką, ktoś wybiera życie.

Wiesz, czym jest przytulanka? Misiastą zabawką. Bez życia. Bo zabawki nie żyją. Choćby bajki opowiadały o tym, że żołnierzyk ożywa....
Takiego partnera chcesz?

24,621

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

Tak było odkąd pamiętam...pamiętam, ze jak byłam młodsza, moi rodzice pracowali, a brat był w szkole zawsze bałam się siedzieć sama w domu, chodziłam do babci, do koleżanek, gdziekolwiek bylebym nie była sama...dopiero w liceum jakoś poradziłam sobie z samotnym siedzeniem w domu, ale wyjść gdzieś...
ciężko to opisać, ale czuje już w środku się źle, nie mam się do kogo odezwać(a jestem strasznie rozgadana) i czuję taki...niepokój? nie wiem...a poza tym zawsze jak patrzę na innych ludzi, gdy są w "kupie" to mi przykro, ze ja jestem sama....
a mam prawie 27 lat...

Ja też się bałam. Masakrycznie. Krzyczałam, płakałam, nawet raz w środku nocy wybiegłam w koszulce nocnej na ulicę. Mając jakieś 12 lat, było bardzo zimno, pewnie jesień. Moje paranoje były tak silne, że nie byłam w stanie sama otworzyć drzwi do klatki schodowej - z żadnej strony. Patrząc na mój wiek, wiadomo, nie było domofonów ani tym podobnych komórkowców. Ja wiem, że cięzko jest wyjść do ludzi. Ale najczęściej sami nie zauważamy, że my jesteśmy wśród ludzi.

Czujesz się w środku źle, bo chcesz się odzywać, ale tego nie robisz. Czy Ty nie sądzisz, że Ty się ze swoim oporem wobec ludzi czujesz źle? Może warto przemyśleć? I zdecydować się na coś? Świadomie?

Czyżby....?
Cholewcia, mam jakieś deja vu.... Ale podobnych sytuacji na świecie jest wiele, nieważne.

24,622

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

zabka-k ale tu absolutnie nie chodzi o zmuszanie..ja po prostu zawsze szukam osoby która ze mną pójdzie. .chłopak, koleżanka, mama, siostra..obojętnie kto bylebym  nie była sama, a często zdarza się tak że akurat ktoś również potrzebuje 'tam' iść. .

24,623

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:

Wiecie co kochane, tak mi się skojarzyło czytając..mówimy, piszemy, myślimy o tym jak ma być w związku (nowym, zdrowym), jaka mam być ,,ja'' w tym związku itd. a i tak niczym w wierszu J. Brzechwy : ,, Na straganie"    znikniemy w ,,zupie'', tzn. smile że wszystko się okaże, wiele sie sprawdzi, wiele nie, wiele dodamy i ujmiemy..         no ale liczy się nastawienie wink
Aktualnie zaczynam poznawać mężczyznę w celu wejścia w związek wink I owszem nie chcę zapomnieć o sobie, zatracić się itd. ale miło, fajnie i przyjemnie jest z kimś i koniec kropka. Nigdy, przenigdy nie było i nie jest mi lepiej samej. Nigdy nie cieszyłam się ze swojej wolności tak jak teraz będąc w związku  (no prawie, a może już? smile I gotujemy tę zupkę gdzie jest wszystko smile
I jeszcze jedno mi się nasunęło..będę pisała o sobie żeby nie było wink  Dość długo chciała siebie oszukać że mi dobrze, że umiem sama się cieszyć..no wiecei o co chodzi ale w momencie gdy pojawia się ktoś, kto odbiera na podobnych falach, z kim jest dobrze, bezpiecznie i różnie.. wszystko staje się dla mnie pełniejsze. Życie jest dla mnie pełniejsze.  A gdybym wybrała bycie samą, to pewnie też byłoby ok, zrobiłabym wszystko żeby było ok ale wiem, że ten wybór byłby powodowany strachem przed byciem z kimś, przed bólem. Inna sprawa, że trzeba najpierw spotkać taką osobę.
Nie wiem jak będzie mi się układać ale na tą chwilę jest ok.
A praca..do końca roku na pewno a później nie wiadomo, kryzys dopadł firmę. Jak sie ruszy to będę miała zatrudnienie jak nie to nie, na tą chwile jest i też ok.
Jakoś lepiej mi się żyje wiedząć, że nie jestem sama, a w firmie spotkałam pomocne osoby, bardzo pomocne, które bezinteresownie zrobiły dla mnie dużo i mam szansę na cos dobrego:)  Wybaczcie nie mogę tu więcej.
Oczywiście nuta goryczy jest też ale czymże byłyby ogóreczki w marynacie bez gorczycy smile

smile
Strach przed wejściem w związek jest wtedy, kiedy nie do końca się posprzątało we własnym ogródku. Ja się nawet nie tyle boję związków, ile mojej bezgranicznej ufności w ludzi smile I staram się nad tym właśnie pracować smile  Nad sobą smile

Przede wszystkim - Liv, ja Ci naprawdę życzę, żebyś miała stałą i solidną podstawę w pracy, bo to jest niezmiernie ważne, kiedy w ogóle ma się dzieci - w związku czy bez. Odpowiedzialna to Ty jesteś, więc tutaj to ja nie mam życzeń wink Życzę Ci stałej solidnej podstawy smile Baaaardzo mocno smile
Buziaki smile

24,624

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

zabka-k ale tu absolutnie nie chodzi o zmuszanie..ja po prostu zawsze szukam osoby która ze mną pójdzie. .chłopak, koleżanka, mama, siostra..obojętnie kto bylebym  nie była sama, a często zdarza się tak że akurat ktoś również potrzebuje 'tam' iść. .

Ale czy Ty sobie zdajesz sprawę, że taki lęk to objaw chorobowy? I że warto zrobic to, co sugeruje Anstawia i naprawdę poszukać pomocy fachowców? My tu na forum możemy być - ale chyba nie jesteśmy profesjonalnymi ani terapeutami ani lekarzami. Jeśli lęk przeradza się w odosobnienie - to nie jest to kwestia, z którą poradzisz sobie jedynie w naszym gronie. My możemy jedynie wspierać, ale nie leczyć. To ogromna różnica!

Była.... ale i tak mam masakryczne wrażenie, że nie to, że Ty nie możesz wyjśc sama, bo psychika Ci to uniemożliwia, tylko, że Ty nie chcesz. Skoro piszesz o zmianie wyborów i skoro potrafisz umówić się na wizytę u fryzjera czy mieć karnet na siłowni? To są tylko Twoje wybory. I tylko Ty jesteś w stanie je zmienić!
A chciałabyś w ogóle?

24,625

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Masz rację. Ale Ja oczekuję wzajemności. I w końcu chyba rozumiem, że na mojej i percepcji i chęci "pomagania" za moją cenę - wszystko szwankuje. Bo zmienić swojego podejścia nie zamierzam - do ludzi, do życia. Ale jednocześnie muszę się nauczyć, że może i warto dawać komuś 100 punktów zaufania na starcie, ale jednocześnie trzeba się bacznie przyglądać, czy aby owych punktów nie traci. A jeśli traci - odejmować. I podsumowywać. A nie sobie WMAWIAĆ czyjeś intencje i zamiary, których tenże ktoś nigdy w życiu nie miał. Mówić można wiele. Można nie robić nic. Może ktoś, mogę ja. Tylko ja już nic nie robiłam i siebie obwiniłam o wszystko. I w większości była to racja! Nie zamierzam przestać ufać ludziom, ale napewno zacząć zwracać baczną uwagę, czy rzeczywiście właściwie lokuję moje zaufanie.

Może zaufaj swojej intuicji i skreśl człowieka od razu?

24,626 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-29 10:19:27)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Żabka, jeżeli twoja relacja z drugim człowiekiem będzie polegała tylko na obserwacji, to nigdy nie nawiążesz zdrowych kontaktów. Oczekujesz wzajemności? Ale w czym? W tym, że druga strona będzie cię powoli skreślać, zamiast jasno i wyraźnie, wprost rozmawiać? Uważasz, że w taki sposób dajesz szansę by druga osoba zaufała tobie?
A za co ty siebie obwiniałaś? Sami podejmujemy decyzje i bierzemy za nie odpowiedzialność, a nie obwiniamy nikogo, tym bardziej siebie.

24,627

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

zabka-k ale tu absolutnie nie chodzi o zmuszanie..ja po prostu zawsze szukam osoby która ze mną pójdzie. .chłopak, koleżanka, mama, siostra..obojętnie kto bylebym  nie była sama, a często zdarza się tak że akurat ktoś również potrzebuje 'tam' iść. .

Ale czy Ty sobie zdajesz sprawę, że taki lęk to objaw chorobowy? I że warto zrobic to, co sugeruje Anstawia i naprawdę poszukać pomocy fachowców? My tu na forum możemy być - ale chyba nie jesteśmy profesjonalnymi ani terapeutami ani lekarzami. Jeśli lęk przeradza się w odosobnienie - to nie jest to kwestia, z którą poradzisz sobie jedynie w naszym gronie. My możemy jedynie wspierać, ale nie leczyć. To ogromna różnica!

Była.... ale i tak mam masakryczne wrażenie, że nie to, że Ty nie możesz wyjśc sama, bo psychika Ci to uniemożliwia, tylko, że Ty nie chcesz. Skoro piszesz o zmianie wyborów i skoro potrafisz umówić się na wizytę u fryzjera czy mieć karnet na siłowni? To są tylko Twoje wybory. I tylko Ty jesteś w stanie je zmienić!
A chciałabyś w ogóle?

Po moim poprzednim rozstaniu chodziłam prawie pół roku do psychologa , głównie dlatego że nie potrafiłam poradzić sobie z rozstaniem, no i chciałam uniknąć później tych samych błędów. .zakończyłam z nią spotkania bo ona poszła na terapię do zamkniętego ośrodka, co prawda poleciła mi koleżankę, ale po 3spotkaniach zrezygnowałam bo nie iskrzylo..potem poszłam do innej kobiety ale mnie  zbyła że młoda że się poukłada że się za bardzo przejmuje i na tym się skończyło. .
Co do wychodzenia to są miejsca gdzie chce wychodzić sama-lekarz, fryzjerka moja znajoma więc nie ma problemu, siłownię widzę z okna mojego pokoju a poza tym pracują tam 2 koleżanki..
Ale wyjść samej do restauracji,  kawiarni,  kina nie wyjdę. .

24,628

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie,
spędziłam cudowny dzień nad morzem smile zapas energii na następny tydzień mam smile

http://img826.imageshack.us/img826/8337/vynp.jpg

http://img15.imageshack.us/img15/3213/fjfv.jpg

24,629

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Żabka, jeżeli twoja relacja z drugim człowiekiem będzie polegała tylko na obserwacji, to nigdy nie nawiążesz zdrowych kontaktów. Oczekujesz wzajemności? Ale w czym? W tym, że druga strona będzie cię powoli skreślać, zamiast jasno i wyraźnie, wprost rozmawiać? Uważasz, że w taki sposób dajesz szansę by druga osoba zaufała tobie?
A za co ty siebie obwiniałaś? Sami podejmujemy decyzje i bierzemy za nie odpowiedzialność, a nie obwiniamy nikogo, tym bardziej siebie.

Jakoś trudno tak od razu, bo czasem i intuicja zawodzi. Nikt nie jest nieomylny.

Na razie trudno czasem przekonać się do czegoś więcej niż obserwacji, choć nie wszystkich to dotyczy.
Ranyyyyy, zaganiana jestem. I tak jakoś mi się wydaje enigmatyczne, to co piszę. Ale nie mam czasu na dłuższe, słońce za oknem, podziałąło na mnie in plus energetycznie smile

24,630

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Była dziewczyna napisał/a:

zabka-k ale tu absolutnie nie chodzi o zmuszanie..ja po prostu zawsze szukam osoby która ze mną pójdzie. .chłopak, koleżanka, mama, siostra..obojętnie kto bylebym  nie była sama, a często zdarza się tak że akurat ktoś również potrzebuje 'tam' iść. .

Ale czy Ty sobie zdajesz sprawę, że taki lęk to objaw chorobowy? I że warto zrobic to, co sugeruje Anstawia i naprawdę poszukać pomocy fachowców? My tu na forum możemy być - ale chyba nie jesteśmy profesjonalnymi ani terapeutami ani lekarzami. Jeśli lęk przeradza się w odosobnienie - to nie jest to kwestia, z którą poradzisz sobie jedynie w naszym gronie. My możemy jedynie wspierać, ale nie leczyć. To ogromna różnica!

Była.... ale i tak mam masakryczne wrażenie, że nie to, że Ty nie możesz wyjśc sama, bo psychika Ci to uniemożliwia, tylko, że Ty nie chcesz. Skoro piszesz o zmianie wyborów i skoro potrafisz umówić się na wizytę u fryzjera czy mieć karnet na siłowni? To są tylko Twoje wybory. I tylko Ty jesteś w stanie je zmienić!
A chciałabyś w ogóle?

Po moim poprzednim rozstaniu chodziłam prawie pół roku do psychologa , głównie dlatego że nie potrafiłam poradzić sobie z rozstaniem, no i chciałam uniknąć później tych samych błędów. .zakończyłam z nią spotkania bo ona poszła na terapię do zamkniętego ośrodka, co prawda poleciła mi koleżankę, ale po 3spotkaniach zrezygnowałam bo nie iskrzylo..potem poszłam do innej kobiety ale mnie  zbyła że młoda że się poukłada że się za bardzo przejmuje i na tym się skończyło. .
Co do wychodzenia to są miejsca gdzie chce wychodzić sama-lekarz, fryzjerka moja znajoma więc nie ma problemu, siłownię widzę z okna mojego pokoju a poza tym pracują tam 2 koleżanki..
Ale wyjść samej do restauracji,  kawiarni,  kina nie wyjdę. .

Ejże, nie można chyba sobie za wszelką cenę jeszcze mówić "nie wyjdę".... Jak sama tak głośno mówisz do siebie, to choćbyś nawet wewnątrz i zechciała, to nie wyjdziesz, bo sama sobie do głowy wbijasz, że nie i już!
Powtarzam, zmienic daje się jedynie to, co sami CHCEMY zmienić. Naprawdę i szczerze, nie oszukując siebie. A przy okazji otoczenia. Nikt nic za nas nie zrobi - nigdy.

24,631

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Witajcie,
spędziłam cudowny dzień nad morzem smile zapas energii na następny tydzień mam smile

http://img826.imageshack.us/img826/8337/vynp.jpg

http://img15.imageshack.us/img15/3213/fjfv.jpg

Hej Anstawia, piękne zdjęcia. Aż pozazdrościłam.Złota jesień się zbliża, może też odkurze swój aparat i coś pstryknę.
Pozdowienia dla wszystkich smile

24,632

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Zgadzam się z wami smile


A co myślicie o tym tekście?

Cytat z blogu Malinowa tv

"Kiedy Cię poznałem, byłaś inna

Nie wiem, co na to napisałyście, bo nie doczytałam dalej smile Ale wolałabym odnieść się bez zapoznawania z Waszym zdaniem - czyli po prostu na świeżo. Niby dużo racji. Ale smile
Wchodząc w związek chciałabym zawsze być tą samą osobą i dokładnie taką samą, jak byłam wcześniej. Czy było mi to dane? Dotąd nie. Stawiano w związku przede mną całkowicie inne oczekiwania niż w stosunku do osoby świeżo poznanej. Albo będącej w luźnym związku. To moja wina, że nie potrafiłam i nie chciałam chronić siebie. Łatwo powiedzieć - brak asertywności. Trudniej - wyciągnąć wnioski. Sobą byłam jedynie w baaaardzo luźnych związkach - ale nigdy nie sprawiły mi one satysfakcji! Czułam się w nich źle! Ja nie chcę być w luźnych związkach, one nie są dla mnie, ja to wiem smile
Chę być zawsze traktowana tak samo - z identycznym jak w fazie poznawania zainteresowaniem i szacunkiem do tego kim i jaka jestem. To, że powstaje związek nie powinien u mojego partnera skutkować zmianą postrzegania MNIE! I oczekiwań w stosunku do mnie.
Ja się nie chciałam zmienić. Z każdym z partnerów próbowałam zachowywać siebie - na ile się dało. Ja chcąc być z tym kimś - musiałam się zmienić, bo chciałam być z nim. I zrobiłam źle. To moja wina. Bo to w rezultacie nie był związek. To ja popełniłam błąd. Jeśli ktoś wymagał ode mnie zmiany w stosunku do tego, co go zachwyciło i nie umiał żyć ze mną taką jaka jestem, to jego problem. Nie mój - moim zadaniem było powiedzieć NIE. Nie powiedziałam. Dostosowywałam się na maksa i w imię czegoś, czego nie było. Oni nie musieli się zmienić. Ale ja, ta zmieniona na siłę, przestałam akceptować ich. Bo nie akceptowałam siebie zmienionej.
Tak się żyć nie da. Nie umiem. Albo ktoś mnie zawsze będzie chciał takiej, jaka jestem, albo - dziękuję, nie, nie jest to partner dla mnie. Ja nie będę czerpać satysfakcji z TV. Ja nie będę prowadzić jedynie mądrych dysput. Ja mogę naprawde wiele, ale jedynie wtedy, kiedy jestem sobą - pogodną, wesołą, zaangażowaną osobą, która szybciej poczuje się zmęczona, niż znudzona. W gruncie rzeczy życie jest krótkie. Nie zamierzam go już więcej marnować na złudzenia.

Dobrze powiedziane.
Zwłaszcza to
"Chę być zawsze traktowana tak samo - z identycznym jak w fazie poznawania zainteresowaniem i szacunkiem do tego kim i jaka jestem."

To jest możliwe. Tylko trzeba dbać o siebie obustronnie.

24,633

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja to z tymi wieczorami potraktowałam jako taką przenośnię. Że przykkad (nieco abstrakcyjny) dotyczy dosłownego zapełnienia deficytu. A tu inne spojrzenie mamy.

Taki sam dialog masz z synkiem smile Przecież nie mówię gołosłownie tongue
Tak, chyba mamy podobne doświadczenia, masz rację. Ja też się sama wychowałam.... Czasem nie mogę wyjśc z podziwu nad sobą samą, że nie wlazłam w jakieś lewe towarzystwo, nie piłam, nie paliłam do 18, nie zaszłam w ciąże... Mieszkałam w takiej dzielnicy, że szkoda gadać... I sama musiałam nauczyć wszystkiego - od prozaicznego sprzątania własnego pokoiku po ugotowanie czegokolwiek... A pranie???? Jak mi nigdy nikt niczego nie pokazał???? A przede wszystkim dbanie o siebie??? Remonty, wymiana kranu - cóż to dla mnie wink A nieprawda - może i umiem, ale nie chcę. Nie muszę i nie jestem cyborgiem, już nie. Może i coś nie do końca robię dobrze, ale się uczę - sama. Zawsze się uczyłam sama...

Ale niedobrze mi się robi, jak ktoś mówi - Ty to jesteś silna.
Nie jestem! Ja często muszę być, a niekoniecznie mam wewnętrzne siły! Ale muszę - teraz mam dzieci! Kiedyś byłam sama dzieckiem! Ja nie chcę mieć złego życia, ja go nie mam i ja go nie przybliżę dzieciom! Ja chcę żyć normalnie i potrafię smile

smile Ja tam poniekąd się domyślam że abstrakcyjnie wink

Mądrego synka mam smile

Ja ponad miarę już sobie nie dam. Też.

24,634

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:
zofia282 napisał/a:

Było big_smile i okazało się, że za miast lekarstwem, byli trucizną big_smile
Zabko te stereotypy nadal 'są ''żywe''. Nie wiem czy pisałam jak reagowali siostry znajomi, kiedy dowiadywali się, że jestem "wolna'' .Wiele razy słyszałam, "ooooooooo!!! jesteś rozwódką ?! Kogoś ci znajdziemy!!!'' i za każdym razem odpowiadałam ze śmiechem, nie jestem na sprzedaż. 
Przecież będąc sama nie jestem "wybrakowana"!!!!!....... a może tak "wolne"  kobiety są postrzegane????
Musiałam tłumaczyć :  dobrze mi samej, samej a nie samotnej, nie czuję się ułomna, kocham swoją wolność.

Tak, stereotypy. Bo jak kobieta jest sama to tragedia?
Ale zauważcie, że nasze rodzime społeczeństwo jest tak skonstruowane, że często uzaleźnia kobietę od..partnera nazwijmy to.

Jak mam być szczera w kwestii postrzegania społeczenstwa, to widzę, że mogłabym sporo wykorzystać... Hm, naprawdę, i czym innym jest fakt, kiedy nikt nie wiedział o mojej sytuacji i przywaliłam i nagle wszyscy rzucili się z pomocą, choć ja uważałam, że to ja muszę dać sobie radę sama - i czym innym aktualna sytuacja.

Nie wiem, ale mam wrażenie....
No nie wiem... Ludzie czują się głupio? Nie wiedzą, ja zareagować?
Ja tam mam wrażenie, że w takiej sytuacji mają więcej "uczuć", niż biznesowego podejścia. Ale wniosek wywodzę z pracy. Bo u mnie, choć nieoficjalnie, chyba jednak wszyscy wiedzą.... I mam czasem niejasne pdczucie, że pozwalają mi na zbyt dużo.... Albo inaczej - wyzwalają bezkompromisowość u mnie w kontaktach biznesowych....

Bo przyjaciele jakoś tak nie podchodzą.... Jakoś tak traktują mnie tak jak wcześniej - mimo iż wiedzą ode mnie oficjalnie... smile

Bo w pracy pewnie myślą, że Ci ciężko, a przyjaciele wiedzą, że dajesz sobie świetnie radę.

24,635

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Może wątpię. Na pewno chodzi o jakiś "brak".
Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

Anstawia, wiesz co mi przychodzi na myśl? Tak wracając do mnie, z momentu kiedy tu weszłam, chyba w styczniu? Co ja myślałam o sobie, co Wy o mnie mówiłyście?
Wiesz co mi się wydaje wspólne u osób, które rosły w rodzinach z jakimikolwiek niedostatkami? Brak jakiejkolwiek wiary w siebie. To mało. Brak w ogóle świadomości, czym objawiają się cechy o których tu była mowa, bo te osoby SAME ICH OD SWOICH BLISKICH NIE DOŚWIADCZAŁY. I nawet jeśli same podświadomie postępują zgodnie z własnymi niedostatkami i same je potrafią w życiu stworzyć (owe cechy), to te osoby nigdy nie są ich świadome, a napewno ich w sobie nie docenią! Bo niby jak, skoro takich wzorców nie miały w najbliższych, którzy uczą jak i według jakich wartości żyć??? Skąd Ty masz wiedzieć czym jest oddanie i troska, opiekuńczość??? A przypomnę Ci jedynie, w jakich warunkach rozliczałaś pity (te Wasze, nie wiem, nie pamiętam, jak to się formalnie u Was nazywa) tongue

Jak Ty masz być pewna siebie, skoro nie doświadczyłaś takich zachowań? Skąd ma się ta pewność wziąść? Tylko i wyłącznie ze szczerych wypowiedzi Twojego otoczenia. I tylko z Twojej chęci zrozumienia, że jesteś właśnie taka, jak mowimy - ale błagam, bez konieczności powtarzania Ci tego przez kolejne 20 lat wink Bo to już egoizm jest wink

Co jest najtrudniejsze? Uwierzenie w siebie samego smile
Ty już zapewniłaś. Ktoś to wykorzystał. I co - masz się czuć pewnie? No ja się nie czułam i nie czuję do końca. I wiem, że wiele wody upłynie, zanim. Ale niech płynie - na moją korzyść smile

Być może wynika to z braku pewności siebie, ale jednego czego jestem pewna to tego, że nie chcę zapewniać drugiej dorosłej osobie tego, co powinna zapewnić sobie sama.
W moim życiu było ZA DUŻO troski, opiekuńczości i oddania. Ja się uwieszałam na innych, a inni na mnie. Niemalże jak w piosence " Napraw mnie"... smile

edit: Edytuję, bo przyszła mi jeszcze jedna myśl do głowy. Moja pewność siebie, ma się brać ze mnie a nie z tego co otoczenie o mnie mówi, nawet gdyby to była najszczersza wypowiedź najszczerszego człowieka jakiego spotkam.

Myśl jest złota smile
Aczkolwirek wypowiedz miła jest.
Jedno dodam. Żeby nie wiem jak cudne to wypowiedzi były to jeśli same w to nie wierzymy to i w te wypowiedzi też nie do końca.

Posty [ 24,571 do 24,635 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 377 378 379 380 381 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024