Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 376 377 378 379 380 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24,506 do 24,570 z 26,307 ]

24,506 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-25 15:47:48)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hm... o co chodzi z tym zapudełkowaniem? smile
Mówisz, że skromność to jest to o co chodzi? Bywałam skromna, przed terapią, zaczynam znów bywać. I lepiej mi z tym smile

Żabka
Chyba sobie przypomniałam skąd mój spadek sił. Przecież ja od 10 dni jestem na nogach, bez ani jednego dnia odpoczynku, a w weekend ćwiczyłam intensywnie na warsztatach. Mam prawo być zmęczona. Byle więc do soboty.

Też się nie zmuszam do wielu rzeczy, których nie chcę robić. Z tego powodu jakiś czas temu zrezygnowałam z terapii, bo po raz kolejny usłyszałam: Znajdź sobie wreszcie faceta. Nie chce mi się tłumaczyć komuś, kto chyba mógłby lub wręcz powinien najpierw zapytać czy chcę mieć faceta. Po drugie, zastanawiam się czy miałabym sobie wywiesić plakietkę na czolę, że "szukam faceta, kto pierwszy ten lepszy"? Zaczynało mnie to doprowadzać do frustracji.
A na necie siedzę, bo wiele tu(na forum i nie tylko) szczęśliwych samotnych kobiet i tak jakoś lżej mi na duszy wink
edit: w sumie nie tylko dlatego. Czasami można się odmóżdżyć oglądając lub czytając różne bzdurki smile

Zobacz podobne tematy :

24,507

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Hm... o co chodzi z tym zapudełkowaniem? smile
Mówisz, że skromność to jest to o co chodzi? Bywałam skromna, przed terapią, zaczynam znów bywać. I lepiej mi z tym smile

Żabka
Chyba sobie przypomniałam skąd mój spadek sił. Przecież ja od 10 dni jestem na nogach, bez ani jednego dnia odpoczynku, a w weekend ćwiczyłam intensywnie na warsztatach. Mam prawo być zmęczona. Byle więc do soboty.

Też się nie zmuszam do wielu rzeczy, których nie chcę robić. Z tego powodu jakiś czas temu zrezygnowałam z terapii, bo po raz kolejny usłyszałam: Znajdź sobie wreszcie faceta. Nie chce mi się tłumaczyć komuś, kto chyba mógłby lub wręcz powinien najpierw zapytać czy chcę mieć faceta. Po drugie, zastanawiam się czy miałabym sobie wywiesić plakietkę na czolę, że "szukam faceta, kto pierwszy ten lepszy"? Zaczynało mnie to doprowadzać do frustracji.
A na necie siedzę, bo wiele tu(na forum i nie tylko) szczęśliwych samotnych kobiet i tak jakoś lżej mi na duszy wink
edit: w sumie nie tylko dlatego. Czasami można się odmóżdżyć oglądając lub czytając różne bzdurki smile

Chodziło mi o ten maleńki, wewnętrzny sukces.
A że skromność to już insza inszość smile

Nie dziwię się, że zrezygnowałaś z terapii.

24,508

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Wychodząc z domu dysfunkcyjnego, a moi oboje rodzice takie mieli trzeba mieć siłę i odwagę aby stanąć twarzą, w twarz samemu ze sobą, bo tak naprawdę problem nie leży w traumatycznym dzieciństwie oraz w ranach jakie nam zadano tylko w tym jakimi się w wyniku tego staliśmy. To cholernie trudne zadanie szczególnie jak mentalnie wydaje Ci się, że wszystko ogarniasz. To taka dojrzałość urojona, o której pisałam.

(....)

Ja tam często sama sobie zadaję pytania i rozmawiam (jak to mawiałam moja mama) z mądrym człowiekiem wink.

Eeeeeech, Ehdi.... Rany boskie, ja szukałam i szukałam o co w tym wszystkim chodzi, o co biega, że ja nawet bez terapii wiele rozumiałam, bo umiałam normalnie po ludzku kiedyś i ze sobą i z ludzmi rozmawiać i rozumieć - co do mnie mówią... Ludzie, którzy widzą...
Dojrzałość urojona...

Ale co z tym dalej? Jak? Wiem, rozumiem, znam przyczyny, konsekwencje, zwracam uwagę... Niby - bo ja nie wiem, czy znowu nie machnę ręką... Tego się bardzo boję - przyznaję smile Nie zaufam samej sobie do końca, aż nie minie kilka, kilkanaśćie sytuacji życiowych, gdzie stwierdzę, że nie zapomniałam....
Bo wiedza nie oznacza postępowania wg tej wiedzy....

Czemu ja jestem czegoś świadoma i do tego przekonana i .... i wszystko in plus - kiedy ja wcale nie chcę tego zrobić???? I nie mam żadnych racjonalnych i nieracjonalnych innych usprawiedliwień poza jednym "bo mi się nie chce". Przecież to jest cholernie dziecinne! A bycie dzieckiem nie oznacza głupoty, tylko poiadanie w sobie tego pierwiastka dziecięcej ciekawości, zachwytu, chęci, energii, pogody ducha i rechotu z byle czego smile
No CZEMU?????

Żabusiu ty moja kochana bo mnie się wydaje, że ty lekcje z emocji jakoś tak obeszłaś szerokim łukiem. Tu właśnie tkwi odpowiedź. Racjonalność, odpowiedzialność i w ogóle, ale pytanie co czujesz ? To chyba jest prawdziwy klucz aby dojrzeć i zrozumieć samego siebie.

24,509

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Wiem, że w obecnej chwil, w obecnym stanie będziesz pytać "po co". Odpowiedź przyjdzie później. To później dostrzeżesz szansę którą dostałaś. Zapewne już się zastanawiasz jaka to szansa - WOLNOŚĆ I SPOKÓJ.
Czytałam twoje ostatnie wpisy na innym wątku. Pisałaś o miłości do męża. Nie można kochać kogoś, kto nas rani. Od takiej osoby można się tylko uzależnić. Ja, ty i wiele innych kobiet pomyliło miłość z uzależnieniem.
a może
- nagła śmierć twojego męża uwolniła cię od życia, z którego nie byłaś zadowolona, bo nie byłaś !
-nigdy więcej nie będziesz bitą, upokarzaną kobietą
- nigdy więcej twój syn nie będzie świadkiem upokarzania matki
- i ty i dzieci od dawna mieliście problemy. Te stare i te nowe odejdą w zapomnienie.
- z każdej sytuacji jest wyjście. To tylko w tej chwili tego wyjścia nie widzisz. Dasz radę ! Poradzisz sobie !
- musisz udowadniać, bo takie są procedury.
- jeśli zadbasz o syna ( o jego psychikę) to nie będzie okaleczonym człowiekiem. Masz powody być z syna dumna. Nie każde dziecko chce ingerować w kłótnię rodziców. Twój syn zdobył się na tę odwagę i ma u mnie szacun. Bronił matkę ? No szacun ogromny !!!
- popytają, wyjaśnią i będziesz miała spokój ty i twoje dzieci.
a tak naprawdę odpowiedź po co się to stało, przyjdzie  z czasem.

No chciałam dokładnie to napisać ale ugryzłam się w palec tongue

24,510

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:

Ale ja tu nie liczę na grupę wsparcia czy "poklepania" po plecach na znak poparcia.
Jak machnie eks ręką to nawet lepiej, jak nie... trudno. big_smile

To, że tak powiem brutalnie po jakiego grzyba siedzisz na grupie wsparcia dla KKZB ? Zdania o machaniu ręką nie rozumiem do końca ale wiele z Twoich wypowiedzi w pewnym momencie traci sens.

bags napisał/a:

Dyskutować i polemizować wszystkim wolno, w końcu fora od tego są smile

Tak dyskutować i polemizować wolno ale monologizowanie na grupie wsparcia dla KKZB i kwestionowanie naszych podstaw funkcjonowania i terapii jest po prostu wyjątkowo wkurzające.

W szczególności, że jak na dłoni widać, że tylko szukasz poklasku dla swojej historii udręczonego małżonka przez psychofażą teściową i małżonkę. Jak już ktoś się nie zgadza to jest be... i na pewno jest gupi i nic nie rozumie...a w ogóle, to w ogóle...

24,511 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 10:27:58)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wracając do mojej terapii, żebym nie została źle zrozumiana, to chcę napisać, że terpaia i moja terapeutka bardzo mi pomogła. Terapeutka głośno mówiła to czego ja się obawiałam powiedzieć i zrobić. Mówiła: "spakuj go", "rozwiedź się", "rzuć tą pracę" a ostatnio "znajdź sobie wreszcie zrónoważonego partnera". Tego ostatniego jeszcze nie zrobiłam, ale każda z poprzednich czynności odniosła dla mnie pozytywny skutek. Pomogło mi to pokonać strach przed wieloma rzeczami i uwierzyć w siebie. Gdy włoży się w coś ogromną ilość wysiłku a później dostrzega się pozytywne tego efekty, to człowiek nie chce już się cofnąć.
To samo tyczy się moich fobii, strachu przed ludźmi, tworzenia sobie w głowie negatywnych scenariuszy- gdyby nie terapia, byłabym nadal nieszczęśliwą, zalęknioną osobą, sfrustrowaną życiem. Cały czas wkładam ogromny wysiłek, by naprowadzać moje myśli na właściwy tor. Cały czas stosując metodę z terapii, która zawsze skutkuje i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Dobrze jest robić coś co się chce, lub nie robić tego czego się nie chce, ale czasami warto jest zrobić to czego się nie chce (bo się boimy)- jak mądrze mawia Żabka: "warto się czasami spocić".

24,512 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2013-09-26 09:00:57)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Muszę się do czegoś wam przyznać.......
Uciekłam od psychofaga. Walczyłam ze swoim uzależnieniem od niego. Po długim czasie myślałam, że już wszystko za mną. Kiedy byłam daleko, on był tylko białą plamą. Już bez żadnych emocji mogłam o nim mówić. Już nie było nostalgii, złości, empatii. Kiedy wróciłam ..... przy każdej rozmowie był "biednym misiem". Przepraszający ton i słowa. Zniknęła arogancja. Rozmawiamy tylko o pieniądzach. Zalega z alimentami i wypłatą za pracę synowi. On przeprasza, bo w firmie ciężko, bo pracownicy towar namieszali i ma wiele reklamacji (znowu nie on jest winien problemom). Bałam się tego jego tonu. Jestem świadoma i wiem, że to gra. Zaczął się nowy spektakl. On dobry biznesmen tylko ludzie świnie rozkładają na łopatki to co on zbudował. Okazało się też, że nie zgłosił syna do ZUS-u. On twierdzi, że zgłosił, że zgłaszał osobiście, że zajść musiała pomyłka. Masakra !!!!
A ja ? a ja mam przecież "dwie głowy".....i jedna znowu ma dla niego sporo empatii. Zwyczajnie, tak po ludzku mi go szkoda. Jeśli położy firmę......tak, wiem, zaraz znajdzie sobie nowy obiekt, nowego wspólnika do "złotego interesu". Nie powinno mnie to ruszać a jednak ta moja "druga głowa" myśli, biedny, stary biedny człowiek...... Jestem na pewno świadoma ale jeszcze do końca nieuleczona. Empatia.... myślałam, że się jej pozbyłam zupełnie.

BEOSA ja zapłaciłam ogromną cenę (myślę, że moje dzieci też) za rozwiązanie mojego małżeństwa. U mnie też mogło się to stać dużo wcześniej i bezboleśnie (a na pewno mniej drastycznie). Ja też czekałam na cud - na jego opamiętanie, uzdrowienie. DZiś Bogu jestem wdzięczna..... smile.

24,513

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

24,514 Ostatnio edytowany przez zofia282 (2013-09-26 09:37:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:
bags napisał/a:

Ale ja tu nie liczę na grupę wsparcia czy "poklepania" po plecach na znak poparcia.
Jak machnie eks ręką to nawet lepiej, jak nie... trudno. big_smile

To, że tak powiem brutalnie po jakiego grzyba siedzisz na grupie wsparcia dla KKZB ? Zdania o machaniu ręką nie rozumiem do końca ale wiele z Twoich wypowiedzi w pewnym momencie traci sens.

bags napisał/a:

Dyskutować i polemizować wszystkim wolno, w końcu fora od tego są smile

Tak dyskutować i polemizować wolno ale monologizowanie na grupie wsparcia dla KKZB i kwestionowanie naszych podstaw funkcjonowania i terapii jest po prostu wyjątkowo wkurzające.

W szczególności, że jak na dłoni widać, że tylko szukasz poklasku dla swojej historii udręczonego małżonka przez psychofażą teściową i małżonkę. Jak już ktoś się nie zgadza to jest be... i na pewno jest gupi i nic nie rozumie...a w ogóle, to w ogóle...

Bags ja też mam wrażenie, że za wszelką cenę winę za rozpad małżeństwa chcesz przerzucić na jedną stronę. Tak się nie da !! Zawsze winne są dwie strony. Moją winą było przyzwalanie a twoją ......może upór, zawziętość.
Każda z nas na tym wątku zrobiła milowy krok i to również zawdzięczamy ostrym słowom, kopniakom jak głaskaniu po główkach przez forumowe koleżanki. Ty otoczyłeś się murem nie do przejścia. Tobie jest tam dobrze..,..to i nam jest dobrze. Lubisz urągać to urągaj nadal. Tylko co ci to daje ?Jesteś przez to szczęśliwszy ? lżejszy ? ( po tylu inwektywach w stosunku do swych kobiet chyba lżejszy jesteś). Kogo ciągle przekonujesz, bo nas już dawno uświadomiłeś i przekonałeś. Odpuść nam a przede wszystkim sobie. My na tych stronach przede wszystkim uleczamy siebie. Dla siebie wyciągamy wnioski z opisów, rozmów. Ty jesteś w tym samym miejscu co na początku drogi. Tyle czasu zmarnowałeś...... warto podnieść się i ruszyć w drogę do wolności, radości. Znajdź swoje własne życie, bez teściowej i żony. Bags szczęście jest możliwe, ale nieobowiązkowe ...... to ty dokonujesz wyborów.

24,515

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Pozdrawiam cię kochany Wielokropku i dziękuję za miłe słowa jeśli i mnie one dotyczą.
smile smile smile

24,516 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-09-26 10:38:26)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Hm... o co chodzi z tym zapudełkowaniem? smile
Mówisz, że skromność to jest to o co chodzi? Bywałam skromna, przed terapią, zaczynam znów bywać. I lepiej mi z tym smile

Żabka
Chyba sobie przypomniałam skąd mój spadek sił. Przecież ja od 10 dni jestem na nogach, bez ani jednego dnia odpoczynku, a w weekend ćwiczyłam intensywnie na warsztatach. Mam prawo być zmęczona. Byle więc do soboty.

Też się nie zmuszam do wielu rzeczy, których nie chcę robić. Z tego powodu jakiś czas temu zrezygnowałam z terapii, bo po raz kolejny usłyszałam: Znajdź sobie wreszcie faceta. Nie chce mi się tłumaczyć komuś, kto chyba mógłby lub wręcz powinien najpierw zapytać czy chcę mieć faceta. Po drugie, zastanawiam się czy miałabym sobie wywiesić plakietkę na czolę, że "szukam faceta, kto pierwszy ten lepszy"? Zaczynało mnie to doprowadzać do frustracji.
A na necie siedzę, bo wiele tu(na forum i nie tylko) szczęśliwych samotnych kobiet i tak jakoś lżej mi na duszy wink
edit: w sumie nie tylko dlatego. Czasami można się odmóżdżyć oglądając lub czytając różne bzdurki smile

? Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink
Wiesz, no jakoś ani nie twierdzę, że chciałabym do końca swych dni samotnie spacerować, ani nie uważam, żeby samo w sobie szukanie faceta miało jakiś rozsądniejszy sens.... Nie kumam tego smile I wcale nie chcę zakumać wink
Poza tym ja tam - jeśli kogoś poznam - to nie chciałabym faceta. Chciałabym mężczyznę wink

Rany i po to ludzie biegają na terapię, żeby zgodnym chórem twierdzić, że trzeba szukać partnera, bo tylko to pomaga? Bo jakoś taki zgeneralizowany wniosek mi się wysnuł smile A kysz od takich teorii smile Pewnie, że z partnerem jest dużo łatwiej i dużo sympatyczniej, ale nie każdy okazuje się partnerem - tak w rezultacie. Więc bez przesadyzmu, nie? smile

Edytuję smile Dopiero doczytałam, że chodzi o zrównoważonego smile smile smile

24,517

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Żabusiu ty moja kochana bo mnie się wydaje, że ty lekcje z emocji jakoś tak obeszłaś szerokim łukiem. Tu właśnie tkwi odpowiedź. Racjonalność, odpowiedzialność i w ogóle, ale pytanie co czujesz ? To chyba jest prawdziwy klucz aby dojrzeć i zrozumieć samego siebie.

Możesz mieć rację. Nie umiem rozmawiać o uczuciach. Nawet ze sobą. Czuć czuję, nie umiem się sama przed sobą przyznać chyba.... Obeszłam smile Nie jest to uśmiech akceptacji, że obeszłam, tylko uśmiech zrozumienia smile. Ale jeśli obeszłam, a może inaczej, dotąd w żadnej szkole zajęć z tychże nie prowadzono, bo nie było kierunkowego wykładowcy, to trzeba sobie samemu być i uczniem i nauczycielem smile A to jak po grudzie czasem - z samą sobą. Ale czasu przede mną sporo. Staram się, tak myślę.

24,518 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-26 11:10:16)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Witaj Wielokropku smile

24,519

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
Ehdi napisał/a:
bags napisał/a:

Ale ja tu nie liczę na grupę wsparcia czy "poklepania" po plecach na znak poparcia.
Jak machnie eks ręką to nawet lepiej, jak nie... trudno. big_smile

To, że tak powiem brutalnie po jakiego grzyba siedzisz na grupie wsparcia dla KKZB ? Zdania o machaniu ręką nie rozumiem do końca ale wiele z Twoich wypowiedzi w pewnym momencie traci sens.

bags napisał/a:

Dyskutować i polemizować wszystkim wolno, w końcu fora od tego są smile

Tak dyskutować i polemizować wolno ale monologizowanie na grupie wsparcia dla KKZB i kwestionowanie naszych podstaw funkcjonowania i terapii jest po prostu wyjątkowo wkurzające.

W szczególności, że jak na dłoni widać, że tylko szukasz poklasku dla swojej historii udręczonego małżonka przez psychofażą teściową i małżonkę. Jak już ktoś się nie zgadza to jest be... i na pewno jest gupi i nic nie rozumie...a w ogóle, to w ogóle...

Bags ja też mam wrażenie, że za wszelką cenę winę za rozpad małżeństwa chcesz przerzucić na jedną stronę. Tak się nie da !! Zawsze winne są dwie strony. Moją winą było przyzwalanie a twoją ......może upór, zawziętość.
Każda z nas na tym wątku zrobiła milowy krok i to również zawdzięczamy ostrym słowom, kopniakom jak głaskaniu po główkach przez forumowe koleżanki. Ty otoczyłeś się murem nie do przejścia. Tobie jest tam dobrze..,..to i nam jest dobrze. Lubisz urągać to urągaj nadal. Tylko co ci to daje ?Jesteś przez to szczęśliwszy ? lżejszy ? ( po tylu inwektywach w stosunku do swych kobiet chyba lżejszy jesteś). Kogo ciągle przekonujesz, bo nas już dawno uświadomiłeś i przekonałeś. Odpuść nam a przede wszystkim sobie. My na tych stronach przede wszystkim uleczamy siebie. Dla siebie wyciągamy wnioski z opisów, rozmów. Ty jesteś w tym samym miejscu co na początku drogi. Tyle czasu zmarnowałeś...... warto podnieść się i ruszyć w drogę do wolności, radości. Znajdź swoje własne życie, bez teściowej i żony. Bags szczęście jest możliwe, ale nieobowiązkowe ...... to ty dokonujesz wyborów.

Jak to pisze Pawlikowska.
Strach powoduje, że budujemy mur. Tylko ten mur nie chroni nas przed niczym, a jedynie sprawia, że coraz mniej dostrzegamy, co w konsekwencji powoduje, że ten strach jest coraz większy.
To tak jak uciekać przed wszystkim, szukać usprawiedliwienia, nie przyznawać się przed sobą, nie stawiać czoła. Jeśli się nie zatrzymasz i nie stawisz czoła będziesz uciekać bez przerwy.
Taka refleksja.

24,520

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... o co chodzi z tym zapudełkowaniem? smile
Mówisz, że skromność to jest to o co chodzi? Bywałam skromna, przed terapią, zaczynam znów bywać. I lepiej mi z tym smile

Żabka
Chyba sobie przypomniałam skąd mój spadek sił. Przecież ja od 10 dni jestem na nogach, bez ani jednego dnia odpoczynku, a w weekend ćwiczyłam intensywnie na warsztatach. Mam prawo być zmęczona. Byle więc do soboty.

Też się nie zmuszam do wielu rzeczy, których nie chcę robić. Z tego powodu jakiś czas temu zrezygnowałam z terapii, bo po raz kolejny usłyszałam: Znajdź sobie wreszcie faceta. Nie chce mi się tłumaczyć komuś, kto chyba mógłby lub wręcz powinien najpierw zapytać czy chcę mieć faceta. Po drugie, zastanawiam się czy miałabym sobie wywiesić plakietkę na czolę, że "szukam faceta, kto pierwszy ten lepszy"? Zaczynało mnie to doprowadzać do frustracji.
A na necie siedzę, bo wiele tu(na forum i nie tylko) szczęśliwych samotnych kobiet i tak jakoś lżej mi na duszy wink
edit: w sumie nie tylko dlatego. Czasami można się odmóżdżyć oglądając lub czytając różne bzdurki smile

? Że niby "znalezienie faceta" to lekarstwo na wszystkie bolączki świata??? Tak to już było wink
Wiesz, no jakoś ani nie twierdzę, że chciałabym do końca swych dni samotnie spacerować, ani nie uważam, żeby samo w sobie szukanie faceta miało jakiś rozsądniejszy sens.... Nie kumam tego smile I wcale nie chcę zakumać wink
Poza tym ja tam - jeśli kogoś poznam - to nie chciałabym faceta. Chciałabym mężczyznę wink

Rany i po to ludzie biegają na terapię, żeby zgodnym chórem twierdzić, że trzeba szukać partnera, bo tylko to pomaga? Bo jakoś taki zgeneralizowany wniosek mi się wysnuł smile A kysz od takich teorii smile Pewnie, że z partnerem jest dużo łatwiej i dużo sympatyczniej, ale nie każdy okazuje się partnerem - tak w rezultacie. Więc bez przesadyzmu, nie? smile

Edytuję smile Dopiero doczytałam, że chodzi o zrównoważonego smile smile smile

Jest to zastanawiające.
A ja myślę, że to odwrotnie jest. Wbrew wszelkim terapiom.
Że jak szczęśliwie i samemu to i fajni ludzie się znajdują. W smutku też się znajdują, równieżvwbrew niektórym teoriom.

24,521

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

Muszę się do czegoś wam przyznać.......
Uciekłam od psychofaga. Walczyłam ze swoim uzależnieniem od niego. Po długim czasie myślałam, że już wszystko za mną. Kiedy byłam daleko, on był tylko białą plamą. Już bez żadnych emocji mogłam o nim mówić. Już nie było nostalgii, złości, empatii. Kiedy wróciłam ..... przy każdej rozmowie był "biednym misiem". Przepraszający ton i słowa. Zniknęła arogancja. Rozmawiamy tylko o pieniądzach. Zalega z alimentami i wypłatą za pracę synowi. On przeprasza, bo w firmie ciężko, bo pracownicy towar namieszali i ma wiele reklamacji (znowu nie on jest winien problemom). Bałam się tego jego tonu. Jestem świadoma i wiem, że to gra. Zaczął się nowy spektakl. On dobry biznesmen tylko ludzie świnie rozkładają na łopatki to co on zbudował. Okazało się też, że nie zgłosił syna do ZUS-u. On twierdzi, że zgłosił, że zgłaszał osobiście, że zajść musiała pomyłka. Masakra !!!!
A ja ? a ja mam przecież "dwie głowy".....i jedna znowu ma dla niego sporo empatii. Zwyczajnie, tak po ludzku mi go szkoda. Jeśli położy firmę......tak, wiem, zaraz znajdzie sobie nowy obiekt, nowego wspólnika do "złotego interesu". Nie powinno mnie to ruszać a jednak ta moja "druga głowa" myśli, biedny, stary biedny człowiek...... Jestem na pewno świadoma ale jeszcze do końca nieuleczona. Empatia.... myślałam, że się jej pozbyłam zupełnie.

BEOSA ja zapłaciłam ogromną cenę (myślę, że moje dzieci też) za rozwiązanie mojego małżeństwa. U mnie też mogło się to stać dużo wcześniej i bezboleśnie (a na pewno mniej drastycznie). Ja też czekałam na cud - na jego opamiętanie, uzdrowienie. DZiś Bogu jestem wdzięczna..... smile.

Zofia, ja poniekąd wiem, że Ty wiesz, ale przecież nie przemknę wzrokiem smile
Empatia? Jak najbardziej!!!! To człowieczeństwo!
Tylko wiesz.... Oszusta notorycznego naprawdę nie ma powodu żałować...
Oszukano Twojego syna - w paskudny sposób! Pracował i sądzę, że uczciwie. Nie otrzymał wynagrodzenia! Dodatkowo nie ma zabezpieczenia w ubezpieczeniu zdrowotnym - czy tak? Oszukano ponownie i Ciebie - alimenty! W stosunku do oszusta empatia? Nie - to tylko przywiązanie. Nawet, gdyby nie był "biednym, starym człowiekiem" i biznesy zaczęły mu się wieść, mam jakieś przeogromne nieodparte wrażenie, że zawsze by Was oszukiwał.
Wiesz przecież, że ja słyszałam, że dzieci są najważniejsze. I inne rzeczy.
I co - i potrafił nie zapłacić połowy alimentów, bo "jest wyznaczona rozprawa a ja będę teraz robił tylko to, co sąd zadecyduje". I taka gnida zadufana uważa, że to jest fair? Że on nie robi krzywdy dzieciom? Między innymi zresztą, ale to inna kwestia, kto za jakie zobowiązania czuje się odpowiedzialny. Przecież doskonale wie, że dla dzieci to ja zrobię wszystko, prawda? To czemu tego nie wykorzystać? Przecież on będzie kryty, bo 4-latka nie rozumie, co to są alimenty i że bankomat tak z pustego to też nie daje wink A wystarczy, że kupi jajko niespodziankę dziecku i dziecko się ucieszy - czy tak? Strategia jest dostosowana do wieku... Ja to wiem.
Gdybym popuściła emocjom, to gnidę zrównałabym z powierzchnią ziemi! Ale tylko bym sobie i dzieciom narozrabiała, prawda? Bo nigdy nie powinny zbyt długo przebywać pod opieką gnidy, żeby nie dojść do wniosku, że tego typu zachowania są czymś normalnym i dozwolonym. Jak mu zrobię "krzywdę" w emocjach, to niestety... Grrr! To sobie co najwyżej mogę pokląć i wypluć jad z siebie z przyjaciółką smile Gnida mnie nie rusza - to znaczy rusza, ale raczej agresję wzbudza swoimi postępkami. A na tłumaczenia szansy nie daję, nie interesuje mnie co ma znowu do powiedzenia, bo jakoś przez kilkanaście lat szczery i uczciwy nie był i teraz w stosunku do mnie też nie będzie. Dzieciom też nigdy prawdy nie powie. Zresztą to mistrz sprawiania dobrego wrażenia na obcych wink I tylko na tym mu zależy.
Moja druga głowa myśli - moje dzieciaki... Żeby one nigdy nie stosowały takich niskich chwytów, żeby nie nauczyły się oszustwa, nieszczerości, chciwości, żeby nie krzywdziły innych, bo nie będą rozumieć że tak nie można - bo taki będą miały przykład codzienny, wzorzec w najważniejszej dla nich osobie....
Wiesz.... Starsza potrafi mi wprost w oczy powiedzieć nieprawdę tak ewidentną, że płakać mi się chce... Rozmawiam z nią i rozmawiam, tłumaczę.... Zaczęło się od głupich słodyczy. I to niestety, nie raz.... Choć wie, że nie ma kompletnie żadnych racjonalnych powodów ani tak postąpić, ani tym bardziej udawać, że to nie ona. A ja tłumaczę, że to pierwszy krok do tego by zaczęła oszukiwać i kłamać prosto w oczy w innych sprawach, coraz poważniejszych... Zrzucać odpowiedzialność na innych - tylko że ja będę zawsze doprowadzać do konfrontacji, żeby wzięła to pod uwagę. Nie wiem, czy zrozumie. Bo nie jestem w stanie przewidzieć. Z mojej strony nie ma takiego przykładu. Ale oszukiwanie jest takie proste. Nie wymaga odmówienia sobie niczego, a w szczególności rzeczy które się nie "należą", czy nie są naszą własnością... I co z tego, ze czasem są konsekwencje? Ale przecież zawsze jest szansa, że oszustwo nie wyjdzie na jaw i konsekwencji się nie poniesie!

Nie żałuj oszusta! NIGDY! To nie ma żadnych racjonalnych podstaw!
Żałuj siebie i dzieci, na jakie ryzyko utraty podstawowych wartości jesteście narażeni! I w jakiej bezpośrednio ciężkiej sytuacji życiowej ktoś Was stawia.

24,522

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Pozdrawiam cię kochany Wielokropku i dziękuję za miłe słowa jeśli i mnie one dotyczą.
smile smile smile

Dotyczą. big_smile

24,523

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Dzień dobry smile

24,524

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Jest to zastanawiające.
A ja myślę, że to odwrotnie jest. Wbrew wszelkim terapiom.
Że jak szczęśliwie i samemu to i fajni ludzie się znajdują. W smutku też się znajdują, równieżvwbrew niektórym teoriom.

Że terapia terapią, a to jest takim podstawowym pragnieniem człowieka - żeby nie być samotnym? I dlatego tak się mawia - znajdź sobie partnera (zrównoważonego)?
Znajdują się - ogólnie to jakoś nie do końca ze względu na stan w którym jesteśmy. Ale stan w którym jesteśmy poniekąd chyba "prowokuje" to, kogo znajdujemy jednak. Bo konkretny stan u osoby nie do końca "spójnej" sprawia, że na określone cechy zwraca się uwagę w danym momencie. No nie wiem, tak mi się wydaje... Przez autopsję smile

24,525

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
zofia282 napisał/a:

Muszę się do czegoś wam przyznać.......
Uciekłam od psychofaga. Walczyłam ze swoim uzależnieniem od niego. Po długim czasie myślałam, że już wszystko za mną. Kiedy byłam daleko, on był tylko białą plamą. Już bez żadnych emocji mogłam o nim mówić. Już nie było nostalgii, złości, empatii. Kiedy wróciłam ..... przy każdej rozmowie był "biednym misiem". Przepraszający ton i słowa. Zniknęła arogancja. Rozmawiamy tylko o pieniądzach. Zalega z alimentami i wypłatą za pracę synowi. On przeprasza, bo w firmie ciężko, bo pracownicy towar namieszali i ma wiele reklamacji (znowu nie on jest winien problemom). Bałam się tego jego tonu. Jestem świadoma i wiem, że to gra. Zaczął się nowy spektakl. On dobry biznesmen tylko ludzie świnie rozkładają na łopatki to co on zbudował. Okazało się też, że nie zgłosił syna do ZUS-u. On twierdzi, że zgłosił, że zgłaszał osobiście, że zajść musiała pomyłka. Masakra !!!!
A ja ? a ja mam przecież "dwie głowy".....i jedna znowu ma dla niego sporo empatii. Zwyczajnie, tak po ludzku mi go szkoda. Jeśli położy firmę......tak, wiem, zaraz znajdzie sobie nowy obiekt, nowego wspólnika do "złotego interesu". Nie powinno mnie to ruszać a jednak ta moja "druga głowa" myśli, biedny, stary biedny człowiek...... Jestem na pewno świadoma ale jeszcze do końca nieuleczona. Empatia.... myślałam, że się jej pozbyłam zupełnie.

BEOSA ja zapłaciłam ogromną cenę (myślę, że moje dzieci też) za rozwiązanie mojego małżeństwa. U mnie też mogło się to stać dużo wcześniej i bezboleśnie (a na pewno mniej drastycznie). Ja też czekałam na cud - na jego opamiętanie, uzdrowienie. DZiś Bogu jestem wdzięczna..... smile.

Zofia, ja poniekąd wiem, że Ty wiesz, ale przecież nie przemknę wzrokiem smile
Empatia? Jak najbardziej!!!! To człowieczeństwo!
Tylko wiesz.... Oszusta notorycznego naprawdę nie ma powodu żałować...
Oszukano Twojego syna - w paskudny sposób! Pracował i sądzę, że uczciwie. Nie otrzymał wynagrodzenia! Dodatkowo nie ma zabezpieczenia w ubezpieczeniu zdrowotnym - czy tak? Oszukano ponownie i Ciebie - alimenty! W stosunku do oszusta empatia? Nie - to tylko przywiązanie. Nawet, gdyby nie był "biednym, starym człowiekiem" i biznesy zaczęły mu się wieść, mam jakieś przeogromne nieodparte wrażenie, że zawsze by Was oszukiwał.
Wiesz przecież, że ja słyszałam, że dzieci są najważniejsze. I inne rzeczy.
I co - i potrafił nie zapłacić połowy alimentów, bo "jest wyznaczona rozprawa a ja będę teraz robił tylko to, co sąd zadecyduje". I taka gnida zadufana uważa, że to jest fair? Że on nie robi krzywdy dzieciom? Między innymi zresztą, ale to inna kwestia, kto za jakie zobowiązania czuje się odpowiedzialny. Przecież doskonale wie, że dla dzieci to ja zrobię wszystko, prawda? To czemu tego nie wykorzystać? Przecież on będzie kryty, bo 4-latka nie rozumie, co to są alimenty i że bankomat tak z pustego to też nie daje wink A wystarczy, że kupi jajko niespodziankę dziecku i dziecko się ucieszy - czy tak? Strategia jest dostosowana do wieku... Ja to wiem.
Gdybym popuściła emocjom, to gnidę zrównałabym z powierzchnią ziemi! Ale tylko bym sobie i dzieciom narozrabiała, prawda? Bo nigdy nie powinny zbyt długo przebywać pod opieką gnidy, żeby nie dojść do wniosku, że tego typu zachowania są czymś normalnym i dozwolonym. Jak mu zrobię "krzywdę" w emocjach, to niestety... Grrr! To sobie co najwyżej mogę pokląć i wypluć jad z siebie z przyjaciółką smile Gnida mnie nie rusza - to znaczy rusza, ale raczej agresję wzbudza swoimi postępkami. A na tłumaczenia szansy nie daję, nie interesuje mnie co ma znowu do powiedzenia, bo jakoś przez kilkanaście lat szczery i uczciwy nie był i teraz w stosunku do mnie też nie będzie. Dzieciom też nigdy prawdy nie powie. Zresztą to mistrz sprawiania dobrego wrażenia na obcych wink I tylko na tym mu zależy.
Moja druga głowa myśli - moje dzieciaki... Żeby one nigdy nie stosowały takich niskich chwytów, żeby nie nauczyły się oszustwa, nieszczerości, chciwości, żeby nie krzywdziły innych, bo nie będą rozumieć że tak nie można - bo taki będą miały przykład codzienny, wzorzec w najważniejszej dla nich osobie....
Wiesz.... Starsza potrafi mi wprost w oczy powiedzieć nieprawdę tak ewidentną, że płakać mi się chce... Rozmawiam z nią i rozmawiam, tłumaczę.... Zaczęło się od głupich słodyczy. I to niestety, nie raz.... Choć wie, że nie ma kompletnie żadnych racjonalnych powodów ani tak postąpić, ani tym bardziej udawać, że to nie ona. A ja tłumaczę, że to pierwszy krok do tego by zaczęła oszukiwać i kłamać prosto w oczy w innych sprawach, coraz poważniejszych... Zrzucać odpowiedzialność na innych - tylko że ja będę zawsze doprowadzać do konfrontacji, żeby wzięła to pod uwagę. Nie wiem, czy zrozumie. Bo nie jestem w stanie przewidzieć. Z mojej strony nie ma takiego przykładu. Ale oszukiwanie jest takie proste. Nie wymaga odmówienia sobie niczego, a w szczególności rzeczy które się nie "należą", czy nie są naszą własnością... I co z tego, ze czasem są konsekwencje? Ale przecież zawsze jest szansa, że oszustwo nie wyjdzie na jaw i konsekwencji się nie poniesie!

Nie żałuj oszusta! NIGDY! To nie ma żadnych racjonalnych podstaw!
Żałuj siebie i dzieci, na jakie ryzyko utraty podstawowych wartości jesteście narażeni! I w jakiej bezpośrednio ciężkiej sytuacji życiowej ktoś Was stawia.

Im dzieci starsze tym kontrola mniejsza.
Ale w zaufaniu jest siła, w rozmowach i w otwartym kontakcie. I na dopuszczeniu jedynej prawdy, że błędy były, są i będą i są po coś.
Najgorsze co może być to strach przed rozliczaniem. Bo wtedy oszustwo powstaje ze strachu. I to nie jest dobre.
A tutaj u Żabki powstaje nie wiadomo dlaczego? Próba jakaś czy coś?

24,526 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-26 11:25:06)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Jest to zastanawiające.
A ja myślę, że to odwrotnie jest. Wbrew wszelkim terapiom.
Że jak szczęśliwie i samemu to i fajni ludzie się znajdują. W smutku też się znajdują, równieżvwbrew niektórym teoriom.

Że terapia terapią, a to jest takim podstawowym pragnieniem człowieka - żeby nie być samotnym? I dlatego tak się mawia - znajdź sobie partnera (zrównoważonego)?
Znajdują się - ogólnie to jakoś nie do końca ze względu na stan w którym jesteśmy. Ale stan w którym jesteśmy poniekąd chyba "prowokuje" to, kogo znajdujemy jednak. Bo konkretny stan u osoby nie do końca "spójnej" sprawia, że na określone cechy zwraca się uwagę w danym momencie. No nie wiem, tak mi się wydaje... Przez autopsję smile

No że ktoś służy do zapełniania braków komuś.
Niespójne z niespójnym równa się spójne.
Ale to kurka jak tego zrównoważonego znaleźć jak nie wiadomo jaki to jest zrównoważony?

A może jest pragnieniem podstawowym. Ja tam nie wiem czy przeznaczone być samotnie czy we dwoje.
Ale żeby kogoś mieć żeby uzdrawiał...
No jest tak. Tylko, że potem już nie uzdrawia.

Chaos myśli...

24,527

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam was....
piszę tu...bo z was mimo wielu przeciwności losu kipie taka siła, że aż chce się wygadać...
chyba też się nadaję do kochających za bardzo..choć bardzo żałuję nie dane było mi stworzyć rodziny, posiadać dziecka..
właściwie jestem sama i nie umiem ogarnąć się po rozstaniu...

24,528

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

Witam was....
piszę tu...bo z was mimo wielu przeciwności losu kipie taka siła, że aż chce się wygadać...
chyba też się nadaję do kochających za bardzo..choć bardzo żałuję nie dane było mi stworzyć rodziny, posiadać dziecka..
właściwie jestem sama i nie umiem ogarnąć się po rozstaniu...

Witaj smile

24,529

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Im dzieci starsze tym kontrola mniejsza.
Ale w zaufaniu jest siła, w rozmowach i w otwartym kontakcie. I na dopuszczeniu jedynej prawdy, że błędy były, są i będą i są po coś.
Najgorsze co może być to strach przed rozliczaniem. Bo wtedy oszustwo powstaje ze strachu. I to nie jest dobre.
A tutaj u Żabki powstaje nie wiadomo dlaczego? Próba jakaś czy coś?

Mnie nie chodzi o kontrolę. Kontrola to wieczne trzymanie kogoś na przysłowiowej "smyczy" i brak zaufania - jak dla mnie. Ja Niuńce ufam. Ale ona to wykorzystała. Na razie w drobnych sprawach. I było to zarówno oszustwo, jak i wypieranie się, że to nie ona. Powtarzanie tego samego oszustwa i wypierania się w krótkim okresie czasu to nie jest dla mnie już zwykły błąd... Skoro rozmawiałyśmy i mam wrażenie że obie, a nie tylko ja do niej sad Powtórne identyczne oszustwo, to już jest jak dla mnie świadome robienie czegoś złego... Powtarzanie tego schematu... - aż co - aż mnie sie znudzi i przestanę zwracać uwagę? No tak to nie będzie. Mam jedynie nadzieję, że dziecko zbyt szybko nie wyciągnie wniosków, że do niej dotrze, o czym to świadczy. Bo tego, ze ja jestem dość stanowcza w takich negatywnych i radykalnych sprawach - to ona wie.

Strach przed rozliczaniem? Czy przed konsekwencjami Hm? Przed obiektywną koniecznością ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny, których popełniania jest się świadomym, bo to nie rzeczy, które zrobiło się raz. Tylko powtarza identyczne negatywne zachowania. Rozmawia, mówi, jak rozumie, co zrobiło źle, przeprasza, obiecuje poprawę i następnego dnia, tudzież za dwa dni - robi to samo kolejny raz? To co, jak zacznie palić papierosy i obiecywać, że nigdy więcej, to też jej będzie wolno? Albo cokolwiek innego?

Powstaje nie wiadomo dlaczego? Hm, a dlaczego ja poszłam na terapię???? Bo nie chciałam dzieci wychować na takie same osoby, jak ja. Jakie? Nagminnie pozwalające się oszukiwać i wykorzystywać. Ja byłam oszukiwana. Dziecko to widzi, widziało, jest świadome. Ona ma 12 lat ponad Hm, nastolatki są bardzo spostrzegawcze. Ona może tego nie jest świadoma świadomie, ale ona ma określone wzorce postępowania w sobie, wynikające z faktu przebywania i wrastania w określonych stosunkach międzyludzkich.  I jak ma postępować dziecko, które słyszy, że teraz proszę ojca, żeby chrupki czy czekolady nie były podstawowym pożywieniem dzieci, kiedy są u niego i on mówi - DOBRZE. A jak jest faktycznie? NIEDOBRZE, bo ona sama opowiada, czego to tata im nie kupował ze słodyczy jak u niego były. Domyślasz się, że takich sytuacji drobnych, ale mających konsekwencje jest sporo. A przede wszystkim pierwsza podstawowa! Moi rodzicie stworzyli rodzinę. I ją rozwiązali. Można więc podejmować się zobowiązań i nie czuć się za nie odpowiedzialnymi. Mogę powiedzieć i obiecać komuś wszystko, ale nie muszę niczego spełnić. I to najczęściej ojciec je tego uczy... "jutro wezmę Was na lody". Jutro przychodzi 3 godz później niż zwykle i pijany. Można obiecywać? Można. Można nie czuć się odpowiedzialnym za to, co samemu się powiedziało, obiecało? Można. Można takie rzeczy robić najbliższej osobie (bo chyba dziecko rodzicowi najbliższe)? Można. Można, skoro inni to robią bezkarnie w gruncie rzeczy. Bo Niuńka jeszcze nie rozumie konsekwencji w postaci utraty przyjaciół, bliskich jeśli się człowiek kieruje takimi wartościami. Nie wie, co to złe zdanie o człowieku, nie akceptowanie.

24,530

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

No że ktoś służy do zapełniania braków komuś.
Niespójne z niespójnym równa się spójne.
Ale to kurka jak tego zrównoważonego znaleźć jak nie wiadomo jaki to jest zrównoważony?

A może jest pragnieniem podstawowym. Ja tam nie wiem czy przeznaczone być samotnie czy we dwoje.
Ale żeby kogoś mieć żeby uzdrawiał...
No jest tak. Tylko, że potem już nie uzdrawia.

Chaos myśli...

Hech - też mnie często ogarnia. Wiesz, wydaje mi się, że przeznaczenie to to, czego się chce smile Do czego się podświadomie dąży wink A ładnie się to nazywa przeznaczeniem.

Może i ktoś służy do zapełniania braków. No ale jeśli ja mam taką a nie inną potrzebę? Ja nie będę kłamać, że nie lubię spędzać czasu we dwoje. Wręcz przeciwnie. Tylko już bym naprawdę wolała we dwoje, a nie obok. Nie wiem, jak "znaleźć" partnera, bo ja nawet nie wiem, czy on ma być zrównoważony wink  Nie, no po prostu nie szukam, to i nie wiem, jak znaleźć, ale coś mi się wydaje, że żyć po prostu zgodnie ze sobą i nie dopisywać sobie scenariuszy, tylko pozwolić ludziom się poznawać samej i samej poznawać innych smile Nie pierwszy czy drugi ledwie poznany, bo najczęściej to jest dorabianie ideologii związku czy partnerstwa wink Choć nie generalizujmy, też się może zdarzyć. Tylko byle by nie za wszelką cenę. Pamiętasz, była taka piosenka "choćby bił, choćby pił, byle był". No nie. Ale od razu nie wszystko po człowieku widać - ani po "nim", ani po nas smile Ludzi się po prostu POZNAJE. Przez dłuuuugi czas smile

A o co chodzi z tym uzdrawianiem? Że od czego ktoś ma uzdrowić?

24,531

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Celem mojej terapii nie było znalezienie zrównoważonego partnera a zrównoważonej siebie. Być może jedno z drugim ma związek?
Terapeutka zakończyła ze mną spotkania indywidualne rok temu i wysłała mnie do grupy. Grupa zakończyła się w grudniu ubiegłego roku i już nie rozpoczęła. Kilk miesięcy temu zadzwoniłam do mojej terapeutki i usłyszałam, że możemy się pospotykać raz na czas i dociągniemy do grupowych spotkań i dodała, żebym znalazła sobie zrównoważonego partnera.
No dobra, kiedyś go znajdę smile A w grupie to tak jak w realu, trzeba było pokonywać lęki, obawy itp Myślę, że terapia nie jest mi już do tego potrzebna, ale była pomocna.
Powoli wprowadzam teorię w czyn w realu smile Szukam zrównoważonych przyjaciół smile

24,532

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

No że ktoś służy do zapełniania braków komuś.
Niespójne z niespójnym równa się spójne.
Ale to kurka jak tego zrównoważonego znaleźć jak nie wiadomo jaki to jest zrównoważony?

A może jest pragnieniem podstawowym. Ja tam nie wiem czy przeznaczone być samotnie czy we dwoje.
Ale żeby kogoś mieć żeby uzdrawiał...
No jest tak. Tylko, że potem już nie uzdrawia.

Chaos myśli...

Hech - też mnie często ogarnia. Wiesz, wydaje mi się, że przeznaczenie to to, czego się chce smile Do czego się podświadomie dąży wink A ładnie się to nazywa przeznaczeniem.

Może i ktoś służy do zapełniania braków. No ale jeśli ja mam taką a nie inną potrzebę? Ja nie będę kłamać, że nie lubię spędzać czasu we dwoje. Wręcz przeciwnie. Tylko już bym naprawdę wolała we dwoje, a nie obok. Nie wiem, jak "znaleźć" partnera, bo ja nawet nie wiem, czy on ma być zrównoważony wink  Nie, no po prostu nie szukam, to i nie wiem, jak znaleźć, ale coś mi się wydaje, że żyć po prostu zgodnie ze sobą i nie dopisywać sobie scenariuszy, tylko pozwolić ludziom się poznawać samej i samej poznawać innych smile Nie pierwszy czy drugi ledwie poznany, bo najczęściej to jest dorabianie ideologii związku czy partnerstwa wink Choć nie generalizujmy, też się może zdarzyć. Tylko byle by nie za wszelką cenę. Pamiętasz, była taka piosenka "choćby bił, choćby pił, byle był". No nie. Ale od razu nie wszystko po człowieku widać - ani po "nim", ani po nas smile Ludzi się po prostu POZNAJE. Przez dłuuuugi czas smile

A o co chodzi z tym uzdrawianiem? Że od czego ktoś ma uzdrowić?

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

24,533 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-09-26 13:23:44)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

Beczkę soli zjeść, zamiast podejmować pochopne decyzje wink Ja to o sobie smile
Czujnie się przyglądać, czy słowa są spójne z zachowaniem i czynami?
I wierzyć swoim... uczuciom i odczuciom w stosunku do człowieka, a nie wmawiać sobie, że sobie coś wmawiasz?
Nie szukać określonego człowieka, tylko zwrócić uwagę jak się czujesz w danej relacji i czy ta relacja w największym możliwym stopniu zaspokaja Twoje potrzeby i wartości? Bezpieczeństwo, spokój, stałość, szczerość, oparcie, życzliwość, pomoc, uczciwość, zaufanie, wierność, troskliwość.
No i czy w ogóle dobrze się z kimś czujemy - w jego towarzystwie i bez jego towarzystwa, czy czujemy satysfakcję z bycia w tym danym związku?

A powiem Ci, że nie wiem tak naprawdę, sama się od jakiegoś czasu zastanawiam. Naprawdę smile Bo ja w życiu dokonywałam tak różnorodnych wyborów, ale one nie były na tym wszystkim oparte.

Ech.... Może to chodzi tylko o satysfakcję? Bo przecież, jeśli partner nie będzie się o mnie troszczył, a ja tego oczekuję i potrzebuję, to nie będę usatysfakcjonowana?

24,534

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

Beczkę soli zjeść, zamiast podejmować pochopne decyzje wink Ja to o sobie smile
Czujnie się przyglądać, czy słowa są spójne z zachowaniem i czynami?
I wierzyć swoim... uczuciom i odczuciom w stosunku do człowieka, a nie wmawiać sobie, że sobie coś wmawiasz?
Nie szukać określonego człowieka, tylko zwrócić uwagę jak się czujesz w danej relacji i czy ta relacja w największym możliwym stopniu zaspokaja Twoje potrzeby i wartości? Bezpieczeństwo, spokój, stałość, szczerość, oparcie, życzliwość, pomoc, uczciwość, zaufanie, wierność, troskliwość.
No i czy w ogóle dobrze się z kimś czujemy - w jego towarzystwie i bez jego towarzystwa, czy czujemy satysfakcję z bycia w tym danym związku?

A powiem Ci, że nie wiem tak naprawdę, sama się od jakiegoś czasu zastanawiam. Naprawdę smile Bo ja w życiu dokonywałam tak różnorodnych wyborów, ale one nie były na tym wszystkim oparte.

Ech.... Może to chodzi tylko o satysfakcję? Bo przecież, jeśli partner nie będzie się o mnie troszczył, a ja tego oczekuję i potrzebuję, to nie będę usatysfakcjonowana?

Nie wiem czy jestem gotowa "zapewnić" to wszystko komukolwiek.  Chyba jeszcze nie...

24,535

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

24,536

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bo tu chodzi o to, że Ty wątpisz w siebie?
Nie w kogoś? Że jest szczery w byciu z Tobą?

Ja w tym wymienianiu wyplułam siebie i to czym mnie różne osoby w przeszłości zraniły... I że tolerowanie postępowania wbrew tym "zasadom" krzywdę mnie samej wyrządza.
Ale przyznaję, jakoś nie wątpiłam w siebie pisząc to... Albo jestem za pewna siebie, albo świadoma, albo nieświadoma, że wcale taka pewna nie jestem. No - trochę jest problemów z otwartością i szczerością, bo się potrafię w try miga zamknąć w sobie i udawać że mi super, jak mi totalnie nie super, ale pracujemy nad tym wink

24,537

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Im dzieci starsze tym kontrola mniejsza.
Ale w zaufaniu jest siła, w rozmowach i w otwartym kontakcie. I na dopuszczeniu jedynej prawdy, że błędy były, są i będą i są po coś.
Najgorsze co może być to strach przed rozliczaniem. Bo wtedy oszustwo powstaje ze strachu. I to nie jest dobre.
A tutaj u Żabki powstaje nie wiadomo dlaczego? Próba jakaś czy coś?

Mnie nie chodzi o kontrolę. Kontrola to wieczne trzymanie kogoś na przysłowiowej "smyczy" i brak zaufania - jak dla mnie. Ja Niuńce ufam. Ale ona to wykorzystała. Na razie w drobnych sprawach. I było to zarówno oszustwo, jak i wypieranie się, że to nie ona. Powtarzanie tego samego oszustwa i wypierania się w krótkim okresie czasu to nie jest dla mnie już zwykły błąd... Skoro rozmawiałyśmy i mam wrażenie że obie, a nie tylko ja do niej sad Powtórne identyczne oszustwo, to już jest jak dla mnie świadome robienie czegoś złego... Powtarzanie tego schematu... - aż co - aż mnie sie znudzi i przestanę zwracać uwagę? No tak to nie będzie. Mam jedynie nadzieję, że dziecko zbyt szybko nie wyciągnie wniosków, że do niej dotrze, o czym to świadczy. Bo tego, ze ja jestem dość stanowcza w takich negatywnych i radykalnych sprawach - to ona wie.

Strach przed rozliczaniem? Czy przed konsekwencjami Hm? Przed obiektywną koniecznością ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny, których popełniania jest się świadomym, bo to nie rzeczy, które zrobiło się raz. Tylko powtarza identyczne negatywne zachowania. Rozmawia, mówi, jak rozumie, co zrobiło źle, przeprasza, obiecuje poprawę i następnego dnia, tudzież za dwa dni - robi to samo kolejny raz? To co, jak zacznie palić papierosy i obiecywać, że nigdy więcej, to też jej będzie wolno? Albo cokolwiek innego?

Powstaje nie wiadomo dlaczego? Hm, a dlaczego ja poszłam na terapię???? Bo nie chciałam dzieci wychować na takie same osoby, jak ja. Jakie? Nagminnie pozwalające się oszukiwać i wykorzystywać. Ja byłam oszukiwana. Dziecko to widzi, widziało, jest świadome. Ona ma 12 lat ponad Hm, nastolatki są bardzo spostrzegawcze. Ona może tego nie jest świadoma świadomie, ale ona ma określone wzorce postępowania w sobie, wynikające z faktu przebywania i wrastania w określonych stosunkach międzyludzkich.  I jak ma postępować dziecko, które słyszy, że teraz proszę ojca, żeby chrupki czy czekolady nie były podstawowym pożywieniem dzieci, kiedy są u niego i on mówi - DOBRZE. A jak jest faktycznie? NIEDOBRZE, bo ona sama opowiada, czego to tata im nie kupował ze słodyczy jak u niego były. Domyślasz się, że takich sytuacji drobnych, ale mających konsekwencje jest sporo. A przede wszystkim pierwsza podstawowa! Moi rodzicie stworzyli rodzinę. I ją rozwiązali. Można więc podejmować się zobowiązań i nie czuć się za nie odpowiedzialnymi. Mogę powiedzieć i obiecać komuś wszystko, ale nie muszę niczego spełnić. I to najczęściej ojciec je tego uczy... "jutro wezmę Was na lody". Jutro przychodzi 3 godz później niż zwykle i pijany. Można obiecywać? Można. Można nie czuć się odpowiedzialnym za to, co samemu się powiedziało, obiecało? Można. Można takie rzeczy robić najbliższej osobie (bo chyba dziecko rodzicowi najbliższe)? Można. Można, skoro inni to robią bezkarnie w gruncie rzeczy. Bo Niuńka jeszcze nie rozumie konsekwencji w postaci utraty przyjaciół, bliskich jeśli się człowiek kieruje takimi wartościami. Nie wie, co to złe zdanie o człowieku, nie akceptowanie.

Może źle się wyraziłam.
Chodziło mi o to, że im dzieci starsze tym wpływ mamy mniejszy, znaczy, że decyzje samodzielne podejmujs. No wiesz o co mi chodzi.
Muszę bardziej ważyć słowa kurczę.


Strach przed rozliczaniem w sensie, że dziecko zrobi coś złego a rodzic budzący strach zbeszta i zablokuje zamiast wytłumaczyć co i jak, tak że więcej się dziecko do złego nie przyzna. Nie w kwestii popełniania sto razy tego samego błędu za plecami.

Masz rację z tymi wzorcami. Brak odpowiedzialności. Oj wiele takich sytuacji widzę i obserwuję.
Brak konsekwencji. Wrrr..nie lubię tego.

24,538

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

No że ktoś służy do zapełniania braków komuś.
Niespójne z niespójnym równa się spójne.
Ale to kurka jak tego zrównoważonego znaleźć jak nie wiadomo jaki to jest zrównoważony?

A może jest pragnieniem podstawowym. Ja tam nie wiem czy przeznaczone być samotnie czy we dwoje.
Ale żeby kogoś mieć żeby uzdrawiał...
No jest tak. Tylko, że potem już nie uzdrawia.

Chaos myśli...

Hech - też mnie często ogarnia. Wiesz, wydaje mi się, że przeznaczenie to to, czego się chce smile Do czego się podświadomie dąży wink A ładnie się to nazywa przeznaczeniem.

Może i ktoś służy do zapełniania braków. No ale jeśli ja mam taką a nie inną potrzebę? Ja nie będę kłamać, że nie lubię spędzać czasu we dwoje. Wręcz przeciwnie. Tylko już bym naprawdę wolała we dwoje, a nie obok. Nie wiem, jak "znaleźć" partnera, bo ja nawet nie wiem, czy on ma być zrównoważony wink  Nie, no po prostu nie szukam, to i nie wiem, jak znaleźć, ale coś mi się wydaje, że żyć po prostu zgodnie ze sobą i nie dopisywać sobie scenariuszy, tylko pozwolić ludziom się poznawać samej i samej poznawać innych smile Nie pierwszy czy drugi ledwie poznany, bo najczęściej to jest dorabianie ideologii związku czy partnerstwa wink Choć nie generalizujmy, też się może zdarzyć. Tylko byle by nie za wszelką cenę. Pamiętasz, była taka piosenka "choćby bił, choćby pił, byle był". No nie. Ale od razu nie wszystko po człowieku widać - ani po "nim", ani po nas smile Ludzi się po prostu POZNAJE. Przez dłuuuugi czas smile

A o co chodzi z tym uzdrawianiem? Że od czego ktoś ma uzdrowić?

Że jak się kogoś zapozna w braku spójności to ta znajomość może uzdrawiać. W takim pojęciu. "Znajdz se faceta to Ci sie popraw"i. W tym sensie. Że jako zapełnianie deficytów.


Mnie się wydawało, że przeznaczenie to jest mimo wszystko i niezaleźnie od naszych dążeń i zamierzeń.

Poznajemy, długo, prawda.

24,539

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

No że ktoś służy do zapełniania braków komuś.
Niespójne z niespójnym równa się spójne.
Ale to kurka jak tego zrównoważonego znaleźć jak nie wiadomo jaki to jest zrównoważony?

A może jest pragnieniem podstawowym. Ja tam nie wiem czy przeznaczone być samotnie czy we dwoje.
Ale żeby kogoś mieć żeby uzdrawiał...
No jest tak. Tylko, że potem już nie uzdrawia.

Chaos myśli...

Hech - też mnie często ogarnia. Wiesz, wydaje mi się, że przeznaczenie to to, czego się chce smile Do czego się podświadomie dąży wink A ładnie się to nazywa przeznaczeniem.

Może i ktoś służy do zapełniania braków. No ale jeśli ja mam taką a nie inną potrzebę? Ja nie będę kłamać, że nie lubię spędzać czasu we dwoje. Wręcz przeciwnie. Tylko już bym naprawdę wolała we dwoje, a nie obok. Nie wiem, jak "znaleźć" partnera, bo ja nawet nie wiem, czy on ma być zrównoważony wink  Nie, no po prostu nie szukam, to i nie wiem, jak znaleźć, ale coś mi się wydaje, że żyć po prostu zgodnie ze sobą i nie dopisywać sobie scenariuszy, tylko pozwolić ludziom się poznawać samej i samej poznawać innych smile Nie pierwszy czy drugi ledwie poznany, bo najczęściej to jest dorabianie ideologii związku czy partnerstwa wink Choć nie generalizujmy, też się może zdarzyć. Tylko byle by nie za wszelką cenę. Pamiętasz, była taka piosenka "choćby bił, choćby pił, byle był". No nie. Ale od razu nie wszystko po człowieku widać - ani po "nim", ani po nas smile Ludzi się po prostu POZNAJE. Przez dłuuuugi czas smile

A o co chodzi z tym uzdrawianiem? Że od czego ktoś ma uzdrowić?

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

O to właśnie chodzi. O podświadomość. O coś z czego nie do koNca zdajemy sobie sprawę.
Chyba jest mi potrzebny mędrzec do wyrażania moich myśli słowami.

24,540

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

Beczkę soli zjeść, zamiast podejmować pochopne decyzje wink Ja to o sobie smile
Czujnie się przyglądać, czy słowa są spójne z zachowaniem i czynami?
I wierzyć swoim... uczuciom i odczuciom w stosunku do człowieka, a nie wmawiać sobie, że sobie coś wmawiasz?
Nie szukać określonego człowieka, tylko zwrócić uwagę jak się czujesz w danej relacji i czy ta relacja w największym możliwym stopniu zaspokaja Twoje potrzeby i wartości? Bezpieczeństwo, spokój, stałość, szczerość, oparcie, życzliwość, pomoc, uczciwość, zaufanie, wierność, troskliwość.
No i czy w ogóle dobrze się z kimś czujemy - w jego towarzystwie i bez jego towarzystwa, czy czujemy satysfakcję z bycia w tym danym związku?

A powiem Ci, że nie wiem tak naprawdę, sama się od jakiegoś czasu zastanawiam. Naprawdę smile Bo ja w życiu dokonywałam tak różnorodnych wyborów, ale one nie były na tym wszystkim oparte.

Ech.... Może to chodzi tylko o satysfakcję? Bo przecież, jeśli partner nie będzie się o mnie troszczył, a ja tego oczekuję i potrzebuję, to nie będę usatysfakcjonowana?

Potrzeby, wartości...
Satysfakcja.

To chyba powinno być tskie naturalne i radosne. Po prostu.

Nie umiem dzid pisać.

24,541

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

smile
Hej smile

Chyba dobrze słyszałaś.... smile Tak też i słyszałam i tak mi się wydaje (bo nie wiem, bom jeszcze w takowym nie była, bo sama taka nie byłam i pewnie mi wiele jeszcze brakuje), że wiele racji w tym jednak jest smile Partner przecież nie ma być naszym życiem, ale kochającym przyjacielem w drodze przez życie smile

A - coś mi wpadło do głowy. Jak się ma samemu "niedostatki", to się szuka ich uzupełnienia przez cechy osoby drugiej...? Jak się jest "pełnym" - nie szuka się? Bo prostu albo się akceptuje czyjeś cechy, w tym niedostatki, albo nie? I sobie samemu człowiek z tego problemu urastającego ro rangi kataklizmu nie robi? Bo albo jakaś cecha daje się zaakaceptować, albo nie daje - i to jest indywidualna kwestia dla każdego z nas?

24,542

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

smile
Hej smile

Chyba dobrze słyszałaś.... smile Tak też i słyszałam i tak mi się wydaje (bo nie wiem, bom jeszcze w takowym nie była, bo sama taka nie byłam i pewnie mi wiele jeszcze brakuje), że wiele racji w tym jednak jest smile Partner przecież nie ma być naszym życiem, ale kochającym przyjacielem w drodze przez życie smile

A - coś mi wpadło do głowy. Jak się ma samemu "niedostatki", to się szuka ich uzupełnienia przez cechy osoby drugiej...? Jak się jest "pełnym" - nie szuka się? Bo prostu albo się akceptuje czyjeś cechy, w tym niedostatki, albo nie? I sobie samemu człowiek z tego problemu urastającego ro rangi kataklizmu nie robi? Bo albo jakaś cecha daje się zaakaceptować, albo nie daje - i to jest indywidualna kwestia dla każdego z nas?

No tak.
Przykładowo nie lubie  samotnych wieczorów.Wiec szukam partnera,ktoryby mi te wieczory wypełnił.A  tu nagle przychodzi jeden wieczór i zonk ,partner chciałby pójść z kolegami (samo męskie grono)na bilard.I co się okazało,że nadal nie Lubie samotnych wieczorów, nic się tu nie zmieniło,lekarstwo wyszło do pubu,a ja nadal choruje.
Jeśli samotne wieczory nie będą dla mnie problemem,to nie będzie miało znaczenia,czy partner będzie akurat wtedy przy mnie,czy tez nie.Partner czy mąż będzie wtedy ,bo będzie,dla samego tylko istnienia w moim życiu,a nie po to,by cos wypełnić czy naprawić.

A uzupełniać to się można na zasadzie ja Lubie gotować,to gotuje,a on lubi prasowac,to prasuje,czy inne jakieś ekstremalne czynności.


:-)

24,543 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-26 14:16:43)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
zabka-k napisał/a:
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

smile
Hej smile

Chyba dobrze słyszałaś.... smile Tak też i słyszałam i tak mi się wydaje (bo nie wiem, bom jeszcze w takowym nie była, bo sama taka nie byłam i pewnie mi wiele jeszcze brakuje), że wiele racji w tym jednak jest smile Partner przecież nie ma być naszym życiem, ale kochającym przyjacielem w drodze przez życie smile

A - coś mi wpadło do głowy. Jak się ma samemu "niedostatki", to się szuka ich uzupełnienia przez cechy osoby drugiej...? Jak się jest "pełnym" - nie szuka się? Bo prostu albo się akceptuje czyjeś cechy, w tym niedostatki, albo nie? I sobie samemu człowiek z tego problemu urastającego ro rangi kataklizmu nie robi? Bo albo jakaś cecha daje się zaakaceptować, albo nie daje - i to jest indywidualna kwestia dla każdego z nas?

No tak.
Przykładowo nie lubie  samotnych wieczorów.Wiec szukam partnera,ktoryby mi te wieczory wypełnił.A  tu nagle przychodzi jeden wieczór i zonk ,partner chciałby pójść z kolegami (samo męskie grono)na bilard.I co się okazało,że nadal nie Lubie samotnych wieczorów, nic się tu nie zmieniło,lekarstwo wyszło do pubu,a ja nadal choruje.
Jeśli samotne wieczory nie będą dla mnie problemem,to nie będzie miało znaczenia,czy partner będzie akurat wtedy przy mnie,czy tez nie.Partner czy mąż będzie wtedy ,bo będzie,dla samego tylko istnienia w moim życiu,a nie po to,by cos wypełnić czy naprawić.

A uzupełniać to się można na zasadzie ja Lubie gotować,to gotuje,a on lubi prasowac,to prasuje,czy inne jakieś ekstremalne czynności.


:-)

Przykład prosty aczkolwiek bardzo obrazowy.

Najgorzej to jest jak się wyobrażenia nie zgadzają.
Jak jedno inaczej coś widzi, drugie inaczej. Jak dla jednego miłość i związek to to a dla drugiego coś innego.

No gorzej jeśli on nic nie lubi smile
A wypadałoby się uzupełniać i ułatwiać życie.
A nie uzupełniać, że jeden zasuwa ze wszystkim a inny nic nie robi, bo nie lubi. Każdy może tak powiedzieć, tylko wtedy kto zrobi?
Tylko to już podlega pod temat istoty rozumnej, chęci i wykorzystywania.

24,544

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Żabusiu ty moja kochana bo mnie się wydaje, że ty lekcje z emocji jakoś tak obeszłaś szerokim łukiem. Tu właśnie tkwi odpowiedź. Racjonalność, odpowiedzialność i w ogóle, ale pytanie co czujesz ? To chyba jest prawdziwy klucz aby dojrzeć i zrozumieć samego siebie.

Możesz mieć rację. Nie umiem rozmawiać o uczuciach. Nawet ze sobą. Czuć czuję, nie umiem się sama przed sobą przyznać chyba.... Obeszłam smile Nie jest to uśmiech akceptacji, że obeszłam, tylko uśmiech zrozumienia smile. Ale jeśli obeszłam, a może inaczej, dotąd w żadnej szkole zajęć z tychże nie prowadzono, bo nie było kierunkowego wykładowcy, to trzeba sobie samemu być i uczniem i nauczycielem smile A to jak po grudzie czasem - z samą sobą. Ale czasu przede mną sporo. Staram się, tak myślę.

Żabusiu kochana służę pomocą jeśli będziesz miała problem bo mnie ta lekcja zmieniła życie. Wpadnij do mnie ba bloga i wytrzep tekst o emocjach, a jak będziesz chciała jakiejś pomocy to pytaj. Ćwiczenie stop klatek jest genialne, może się wydać durne na początku dla osoby stąpającej twardo po ziemi ale zmienia życie tongue.

24,545

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

Witam was....
piszę tu...bo z was mimo wielu przeciwności losu kipie taka siła, że aż chce się wygadać...
chyba też się nadaję do kochających za bardzo..choć bardzo żałuję nie dane było mi stworzyć rodziny, posiadać dziecka..
właściwie jestem sama i nie umiem ogarnąć się po rozstaniu...

Witaj, Ja też jestem sama po rozstaniu, też nie mam dziecka ale cieszę się, że w końcu się uwolniłam. Lepiej późno niż wcale i mam nadzieję już niedługo permanentnie będę wolną kobietą.

24,546

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

i amen i podpisuję się pod tym wszystkimi ryncami i nogami. Prawda jest taka, że musimy się sami nauczyć być kompletnymi, a dopiero wtedy związek. Ta rozpacz po rozstaniu wynika z reguly z tego, że jesteśmy wyłącznie powłokami i gdy partner odchodzi czujemy koszmarną pustkę.

24,547

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hm
Eee, nie, ja nie o takim rozliczaniu i kontrolowaniu - ale wiesz, to teraz jasno widać, jak ze sobą rozmawiamy, co poszczególne rzeczy dla nas oznaczają, bo tego nas życie nauczyło, jak je rozumieć. Mnie tak nie rozliczano bardzo, więc w konsekwencji mnie to do głowy nie przychodzi teraz. Zresztą mało w ogóle pytano o cokolwiek.... Jakbym bank okradła, to mój tata by w życiu nie uwierzył. Jak i w jakąkolwiek inną "złą" rzecz na mój temat. On w ogóle mnie nie znał i w ogóle nie wiedział co ja robię. Ale nie zakładał z góry że coś złego, nie. Wolał nie pytać, bo a nóż musiałby mnie może w czymś wesprzeć, czy zatroszczyć się, czy zapytać o coś... Albo może ochrzanić! Zresztą co tu gadać, ja się wielu rzeczy uczę aktualnie. No i ja lubię rozmawiać, więc zamiast trzasnąć od razu ręką w przysłowiowy stół, "dręczę" Niuńkę rozmową. Dręczę, bo ona tego nie lubi. Bo z nią kiedyś mało szczegółowo rozmawiałam na takie tematy. Wiem, że przez długi czas - choć mi coś nie grało i starałam sie - to jednak postępowałam podobnie jak mój ojciec. Bo my w ogóle nie rozmawialiśmy sad Grrr! A teraz sobie choćby staramy jak najczęściej jeść razem - od śniadania po kolacje smile Nawet jak sobie włosy wyrywają z głowy i z talerzy podkradają, to jest fajnie smile Nieważne czy w dobrym czy w złym humorze, ale razem smile wink I rozmawiać smile No cóż, czasem i o trudnych i niemiłych rzeczach... Życie po prostu.
Z tym zapoznawaniem, to tak, może ktoś zainspirować do pozytywnych zmian. Tylko oby zainspirowany nie znudził się tym kimś wink
Powinno być naturalne. A nie zawsze jest. A bo sami sobie życie komplikujemy zazwyczaj smile Ja wiem, czemu i czym sobie skomplikowałam - tak w większości. Wiesz, więcej zasadniczo sobie wmawiamy i wymyślamy w momencie wchodzenia w relacje, niż postępujemy zgodnie z własnymi odczuciami smile No, wiesz, ze ja to zasadniczo o sobie mówię smile

Rossanka
Ale to jak... Bo jak ktoś nie lubi samotnych wieczorów, to w tym czasie zajmuje sie swoimi zainteresowaniami, czyta, ogląda coś, wychodzi do znajomych, albo oni do niego zaglądają, idzie do kina.... Nie wiem, kurcze, nawet sprzątność można wink
No bo nie zawsze przecież człowiek jest z kimś... Nie ma tak, że 24 godziny na dobę 365 dni w roku przez całe życie - jesteśmy z kimś.To co, to jak tylko okazuje się,  ze partner ma wyjechać np na tydzien w podróż służbową, to kataklizm przychodzi?
Nie wiem, ale jak można być z kimś tylko dlatego, że nie chce się samemu siedzieć na kanapie...? Co mi to da, że ten kto siedzi obok mnie będzie siedział, choć smutny i niezrealizowany i niezadowolony? I nie mający własnego życia, możliwości zajmowania się swoimi zainteresowaniami, towarzystwa, przyjaciół? No przecież nic, bo w efekcie oboje będziemy niezadowoleni z własnego życia - ja, bo obok mnie będzie siedział pusty emocjonalnie człowiek; on, bo po mnie będzie widać, że choć ten partner jest, to i tak jest zimno, pusto i beznadziejnie... Sama sobie na głowę ściągnę kataklizm właśnie...
Partner chyba nie jest po to, by wypełniać sobie wieczory? To mi egoizmem trąci smile Ale w początkowych fazach związków najchętniej się przebywa tylko w swoim towarzystwie, to fakt. Tylko że przychodzi powoli taki moment, gdzie poprzestawanie tylko i wyłącznie w bliskim kontakcie z jedną osobą zdecydowanie ogranicza nas, nasze postrzeganie rzeczywistości, ogranicza nasze poglądy... Partner życia nie zastąpi nigdy (to iluzja, jeśli ktoś tak uważa), życie partnera już częściej.

I w ogóle jakie samotne wieczory smile Że się raz na kilka dni zostaje samemu, bo partner na piwo chce z kolegami wyskoczyć? A samemu to nie można też gdzieś wyjść? To jest wolny wieczór, nie samotny smile Chyba jakaś tu jest nadinterpretacja samotności smile No nie sądzisz? To jest chyba owo - "jak nie potrafi się być samemu ze sobą, to nie ma takiego człowieka na świecie, z którym będzie nam dobrze"

24,548

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Żabusiu kochana służę pomocą jeśli będziesz miała problem bo mnie ta lekcja zmieniła życie. Wpadnij do mnie ba bloga i wytrzep tekst o emocjach, a jak będziesz chciała jakiejś pomocy to pytaj. Ćwiczenie stop klatek jest genialne, może się wydać durne na początku dla osoby stąpającej twardo po ziemi ale zmienia życie tongue.

Ehdi - zaglądam, choć przez moment chyba coś miałaś pozmieniane w ustawieniach, ze się nie dało wink Ale już OK.
Ja i tekst o emocjach??? Ehdi - jakich emocjach? Czy Ty jesteś w stanie zrozumieć, jak mnie przeraziłaś? Ja się nie śmieję. Nie, no nie krzyczę z przerażenia, ale wiem, że się domyślasz o co chodzi smile

24,549

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Najgorzej to jest jak się wyobrażenia nie zgadzają.
Jak jedno inaczej coś widzi, drugie inaczej. Jak dla jednego miłość i związek to to a dla drugiego coś innego.

No gorzej jeśli on nic nie lubi smile
A wypadałoby się uzupełniać i ułatwiać życie.
A nie uzupełniać, że jeden zasuwa ze wszystkim a inny nic nie robi, bo nie lubi. Każdy może tak powiedzieć, tylko wtedy kto zrobi?
Tylko to już podlega pod temat istoty rozumnej, chęci i wykorzystywania.

Takiemu panu dziękujemy za współpracę.

24,550 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 15:33:28)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

i amen i podpisuję się pod tym wszystkimi ryncami i nogami. Prawda jest taka, że musimy się sami nauczyć być kompletnymi, a dopiero wtedy związek. Ta rozpacz po rozstaniu wynika z reguly z tego, że jesteśmy wyłącznie powłokami i gdy partner odchodzi czujemy koszmarną pustkę.

Zgadzam się z wami smile


A co myślicie o tym tekście?

Cytat z blogu Malinowa tv

"Kiedy Cię poznałem, byłaś inna

Niektórym kobietom związek nie służy. No naprawdę nie służy. Im mocniej przywiązują się, tym bardziej się zmieniają ? zwykle w ?marudy? albo ?biedactwa?. W wyniku czego mężczyzna ostatecznie czuje się oszukany.

I nie chodzi mi o to, że po ślubie trochę im się przytyło albo zrzuciły szpilki na rzecz kapci, które przecież też mogą być seksi. Ani nawet nie chodzi o osłabienie wzajemnego zainteresowania, wynikające z codzienności, z przyzwyczajenia czy zaniedbania.

Mam na myśli zmianę, jaka zachodzi w parze, w układzie sił między dwojgiem. Niepokoi mnie fakt, że niektóre kobiety wchodząc w relację, pozwalają otoczyć się opieką, automatycznie stają się ?miękkie? i jakby bezwładne. Podporządkowują się, rozpływają, zatracają siebie. Na własne życzenie.

Pewnie myślisz sobie, że przecież to nic złego przyzwolić na spokojny, przyjemny stan i trwać w nim. Jednak niestety gdzieś w tej błogości dziewczyny zaprzepaszczają swoją indywidualność, gubią spontaniczność, a nawet samodzielność ? cechy, które zachwyciły partnera. I które zresztą kobiety same w sobie też lubią i cenią. A wraz z tymi cechami znika przyjemne napięcie, takie codzienne, życiowe napięcie między nim a nią.

Zaczyna się związkowy letarg. ?Przyczyną konfliktów małżeńskich jest nie tylko niedostatek, lecz również i luksus? (Miroslav Plzák). Kiedy jest źle, wszystko psuje się, ale kiedy jest dobrze albo ?sennie?, to też nie najlepiej.

Typ osobowości ?uwiązanej?

Upatruję przyczyn tego zjawiska w czynnikach osobowościowych. Taka kobieta wiąże się, zatracając swoją tożsamość.

Kiedy jest zdana na siebie, funkcjonuje w porządku, wręcz rewelacyjnie. Kiedy wchodzi w związek, zaczyna zachowywać się jak dziecko, które wyrusza eksplorować otoczenie, ale co chwilę musi spojrzeć na mamę, aby upewnić się, czy dobrze robi.

Chłonie otoczenie przefiltrowane przez partnera. Pyta go o zdanie za każdym razem, kiedy musi podjąć decyzję. Szuka opieki, wsparcia, czasem zwolnienia z odpowiedzialności. Nie potrafi patrzeć na świat własnymi oczami. Oglądając film, kupując buty, zawsze będzie się zastanawiać, czy spodobają się partnerowi.

Kiedy w trakcie trwania związku, mężczyzna oddala się, strasznie cierpi, nie może normalnie pracować, skupić się. Bez niego się nudzi. Bez niego nie lubi wychodzić. Jest bardzo lojalna i oddana.

Co zrobić, aby być taką jak dawniej?
?Przede wszystkim uczyć się wychodzenia z ?uwiązania?. Czasem to temat na całą terapię.
?Jest też druga możliwość ? nie wchodzić w związek. Może kogoś to zdziwi, ale to całkiem często stosowane rozwiązanie. Widzę wśród kobiet aktywnych, artystek czy bizneswoman wiele takich, które zdążyły przez lata zorientować się, że wszystko wychodzi im lepiej, jeśli nie są związane. Nie wiem, czy to na dłuższą metę skuteczne rozwiązanie, ale doraźnie zwykle funkcjonuje i sprawdza się. 

Owe kobiety zorientowały się, że kiedy szczerze angażują się w relację, natychmiast tracą swoją siłę. Czują, że za chwilę znowu uwikłają się, zatracą granicę, osłabną. A w ich profesjach, zawodach, działalnościach nie mogą i nie chcą sobie na to pozwolić.

Mówią: ?facet nie jest mi potrzebny?, ?z mężczyznami są same kłopoty?. Tymczasem problem nie leży w nim, lecz w samym sposobie bycia z nim. A dokładniej w braku umiejętności oddzielenia, oderwania się od niego. Zwyczajnie, nie potrafią być na równi. Stapiają się. Te silne kobiety, wchodząc w związek, tracą pazur, moc, swoją ?przedzwiązkową? energię.

Taki typ.

Kobieta zmienną jest. I to jak!
?Przed nawiązaniem bliższej relacji
On poznaje ją jako super fajną kobietkę ? energiczna, samodzielna, dziarska dziewczyna. Kiedy jest sama (nie jest związana), radzi sobie świetnie, chociaż zwykle marzy, aby wejść w relację. No i czasem wchodzi?


?W trakcie związku
Zbliżają się, poznają, a ona z dnia na dzień traci swoją dotychczasową ?moc?, łagodnieje, oddaje się pod opiekę. Przekazuje części swojej decyzyjności, samodzielności drugiej osobie. Kiedy jest sama wie, że ma ogarniać swoje życie i robi to. Rewelacyjnie jej to wychodzi. Kiedy poznaje mężczyznę i wchodzi z nim w głębszą relację, każde zdanie jest już na starcie inaczej rozpatrywane, każde zachowanie w inny sposób podejmowane (np. Trzeba zrobić zakupy. Nie jedzie do marketu, ale odkłada to na wieczór, na weekend, na później ? pojadą razem; Wsiadają do auta ? od dziesięciu lat prowadzi i świetnie jej to idzie, teraz skoro jest z mężczyzną, to wiadomo, kto siada za kółkiem; Kiedyś miała swoje zdanie. Dzisiaj co chwilę prosi go o radę. Ale też ma oczekiwania. Choć zwykle łatwe do przewidzenia).
 
?Po rozstaniu
Dawna, cudowna dziewczyna nie znika na zawsze. Nie znika bezpowrotnie. Kiedy tylko dochodzi do rozstania, początkowo bardzo cierpi, wali jej się świat, ale po pewnym przejściowym okresie mniejszego lub większego obniżenia nastroju, w zależności od okoliczności zerwania kontaktu, zaczyna ?żyć na nowo?. Otrzepuje się z letargu, włącza guzik ?działanie? i staje się znowu superwoman. Założę się, że jej partner byłby zauroczony niemniej niż dawniej, w końcu taką ją uwielbiał, w takiej się zakochał.

Ale to niczego nie zmienia. Gdyby do siebie wrócili, prawdopodobnie znowu stałaby się uległa. Ona po prostu musi być sama, zdana na siebie, aby osiągnęła ponownie autonomię.

Co robić? Jak odzyskać dawną moc?

Wracając do początku, ?uwiązanym? kobietom związek nie służy. Podobnie jest zresztą z ?uwiązanymi? emocjonalnie mężczyznami. A szkoda, bo przedzwiązkowe cechy i energia, w połączeniu ze świetną relacją, mogłyby zapewnić fajerwerki na lata. No cóż? pozostaje albo podjąć terapię albo unikać wiązania się i pozwalać sobie tylko na płytkie, chwilowe relacje, o czym też już wspominałam.


Jednak, jeśli to nie jest nasilony zestaw cech i zachowań, wynikających z osobowości, i jeśli jesteś jeszcze w stanie świadomie nad sytuacją zapanować, zapanuj.

I nie chodzi mi o to, aby na pokaz odróżniać się, na przekór trzymać swoją stronę, usilnie szukać dystansu i upierać się przy swoim zdaniu, pokazując ?niezależność?. Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że nie tylko bliskość zbliża. Szkoda, że nie zawsze udaje się zawczasu pojąć to i wdrożyć siłą własnej woli. Czasem potrzebna jest pomoc z zewnątrz.

Jakież to zdradliwe i podstępne, że w stanie zakochania, chcąc się dotrzeć, dopasować, stapiamy się i tracimy coś, co jest jednym z największych filarów związku ? odrębność. Super pociągającą odrębność."

24,551 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-26 15:56:24)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Hm
Eee, nie, ja nie o takim rozliczaniu i kontrolowaniu - ale wiesz, to teraz jasno widać, jak ze sobą rozmawiamy, co poszczególne rzeczy dla nas oznaczają, bo tego nas życie nauczyło, jak je rozumieć. Mnie tak nie rozliczano bardzo, więc w konsekwencji mnie to do głowy nie przychodzi teraz. Zresztą mało w ogóle pytano o cokolwiek.... Jakbym bank okradła, to mój tata by w życiu nie uwierzył. Jak i w jakąkolwiek inną "złą" rzecz na mój temat. On w ogóle mnie nie znał i w ogóle nie wiedział co ja robię. Ale nie zakładał z góry że coś złego, nie. Wolał nie pytać, bo a nóż musiałby mnie może w czymś wesprzeć, czy zatroszczyć się, czy zapytać o coś... Albo może ochrzanić! Zresztą co tu gadać, ja się wielu rzeczy uczę aktualnie. No i ja lubię rozmawiać, więc zamiast trzasnąć od razu ręką w przysłowiowy stół, "dręczę" Niuńkę rozmową. Dręczę, bo ona tego nie lubi. Bo z nią kiedyś mało szczegółowo rozmawiałam na takie tematy. Wiem, że przez długi czas - choć mi coś nie grało i starałam sie - to jednak postępowałam podobnie jak mój ojciec. Bo my w ogóle nie rozmawialiśmy sad Grrr! A teraz sobie choćby staramy jak najczęściej jeść razem - od śniadania po kolacje smile Nawet jak sobie włosy wyrywają z głowy i z talerzy podkradają, to jest fajnie smile Nieważne czy w dobrym czy w złym humorze, ale razem smile wink I rozmawiać smile No cóż, czasem i o trudnych i niemiłych rzeczach... Życie po prostu.
Z tym zapoznawaniem, to tak, może ktoś zainspirować do pozytywnych zmian. Tylko oby zainspirowany nie znudził się tym kimś wink
Powinno być naturalne. A nie zawsze jest. A bo sami sobie życie komplikujemy zazwyczaj smile Ja wiem, czemu i czym sobie skomplikowałam - tak w większości. Wiesz, więcej zasadniczo sobie wmawiamy i wymyślamy w momencie wchodzenia w relacje, niż postępujemy zgodnie z własnymi odczuciami smile No, wiesz, ze ja to zasadniczo o sobie mówię smile

Rossanka
Ale to jak... Bo jak ktoś nie lubi samotnych wieczorów, to w tym czasie zajmuje sie swoimi zainteresowaniami, czyta, ogląda coś, wychodzi do znajomych, albo oni do niego zaglądają, idzie do kina.... Nie wiem, kurcze, nawet sprzątność można wink
No bo nie zawsze przecież człowiek jest z kimś... Nie ma tak, że 24 godziny na dobę 365 dni w roku przez całe życie - jesteśmy z kimś.To co, to jak tylko okazuje się,  ze partner ma wyjechać np na tydzien w podróż służbową, to kataklizm przychodzi?
Nie wiem, ale jak można być z kimś tylko dlatego, że nie chce się samemu siedzieć na kanapie...? Co mi to da, że ten kto siedzi obok mnie będzie siedział, choć smutny i niezrealizowany i niezadowolony? I nie mający własnego życia, możliwości zajmowania się swoimi zainteresowaniami, towarzystwa, przyjaciół? No przecież nic, bo w efekcie oboje będziemy niezadowoleni z własnego życia - ja, bo obok mnie będzie siedział pusty emocjonalnie człowiek; on, bo po mnie będzie widać, że choć ten partner jest, to i tak jest zimno, pusto i beznadziejnie... Sama sobie na głowę ściągnę kataklizm właśnie...
Partner chyba nie jest po to, by wypełniać sobie wieczory? To mi egoizmem trąci smile Ale w początkowych fazach związków najchętniej się przebywa tylko w swoim towarzystwie, to fakt. Tylko że przychodzi powoli taki moment, gdzie poprzestawanie tylko i wyłącznie w bliskim kontakcie z jedną osobą zdecydowanie ogranicza nas, nasze postrzeganie rzeczywistości, ogranicza nasze poglądy... Partner życia nie zastąpi nigdy (to iluzja, jeśli ktoś tak uważa), życie partnera już częściej.

I w ogóle jakie samotne wieczory smile Że się raz na kilka dni zostaje samemu, bo partner na piwo chce z kolegami wyskoczyć? A samemu to nie można też gdzieś wyjść? To jest wolny wieczór, nie samotny smile Chyba jakaś tu jest nadinterpretacja samotności smile No nie sądzisz? To jest chyba owo - "jak nie potrafi się być samemu ze sobą, to nie ma takiego człowieka na świecie, z którym będzie nam dobrze"

Wiesz Żabko, że to niesamowite doświadczenie smile
Taki aktywny dialog.

Mnie też nie rozliczano. Ja wcale takich doświadczeń nie pamiętam. Nie przyszłoby mi do głowy żeby oszukiwać, żeby nie być w porządku jakod tak. Ja taknz tej drugiej strony bardziej obserwuję. Dzieci i rodziców aktulnie.

Czyli tato wolał być z boku. Ale wiesz,  w tsj kwestii msm to samo doświadczenie. Mns raczej nikt się nie interesowal.
Śmieję się, że się sama wychowałam.

Tak. Bywa, że wmawiamy sobie, że to co widzimy to fatamorgana. Albo, że jest inaczej niż jest.

Ja coś odkrykam.
Mianowicie to, że jakoś tak zawsze byłam poprawiana w domu, że cokolwiek nie zrobiłam to było niby dobrze, ale w gruncie rzeczy okazywało się, że można lepiej. I w sumie jak tak spojrzę to w kwestii niektórych spraw ja nie mialam pewnosci, że jak coś zrobiłam to zrobiłam to dobrze. Że jakoś tak potrzebowałam, żeby ktoś to klepnął, zatwierdził.
I jak pięknie odkryć, że ja mogę stanowić sama i mieć pewność dobrzevwykonanej roboty. To sir tycxy takich trudniejszych kwestii. A rzecz się zaczęła z dawien dawna od rzeczy drobnych.

Ja to z tymi wieczorami potraktowałam jako taką przenośnię. Że przykkad (nieco abstrakcyjny) dotyczy dosłownego zapełnienia deficytu. A tu inne spojrzenie mamy.

24,552

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Najgorzej to jest jak się wyobrażenia nie zgadzają.
Jak jedno inaczej coś widzi, drugie inaczej. Jak dla jednego miłość i związek to to a dla drugiego coś innego.

No gorzej jeśli on nic nie lubi smile
A wypadałoby się uzupełniać i ułatwiać życie.
A nie uzupełniać, że jeden zasuwa ze wszystkim a inny nic nie robi, bo nie lubi. Każdy może tak powiedzieć, tylko wtedy kto zrobi?
Tylko to już podlega pod temat istoty rozumnej, chęci i wykorzystywania.

Takiemu panu dziękujemy za współpracę.

Zgadza się.

24,553 Ostatnio edytowany przez rossanka (2013-09-26 16:10:09)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zabka----z tymi samotnymi wieczorami to był tylko taki przykład,taka metafora, ze partner nie jest tylko po to,aby nam cóż wyrównać i zrekompensowac. Równie dobrze moglabym napisać,ze jest po to,aby można z kimś iść na spacer,albo zeby ktoś sprzatal w domu,bo ja np nie lubie, albo załatwiał za mnie sprawy w urzędzie. Bo to by oznaczało,ze jesteśmy niekompletne, potrzebujemy partnera po cos, a nie żeby żyć 'z'. Obok siebie ale razem ze sobą.

24,554

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Dziewczyny, od czasu do czasu zaglądam do Was i czytam.
Jestem pod wrażeniem tego, co już dla siebie zrobiłyście.

Chapeau bas.
Ściskam serdecznie smile

Witaj Wielokropku serdecznie.
Też podczytuję Cię od czasu do czasu ale tylko same niebieskie wpisy widzę wink
Pozdrawiam.

24,555 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-26 16:41:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:

Zabka----z tymi samotnymi wieczorami to był tylko taki przykład,taka metafora, ze partner nie jest tylko po to,aby nam cóż wyrównać i zrekompensowac. Równie dobrze moglabym napisać,ze jest po to,aby można z kimś iść na spacer,albo zeby ktoś sprzatal w domu,bo ja np nie lubie, albo załatwiał za mnie sprawy w urzędzie. Bo to by oznaczało,ze jesteśmy niekompletne, potrzebujemy partnera po cos, a nie żeby żyć 'z'. Obok siebie ale razem ze sobą.

Partner - sprzątacz big_smile

24,556

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zabka----z tymi samotnymi wieczorami to był tylko taki przykład,taka metafora, ze partner nie jest tylko po to,aby nam cóż wyrównać i zrekompensowac. Równie dobrze moglabym napisać,ze jest po to,aby można z kimś iść na spacer,albo zeby ktoś sprzatal w domu,bo ja np nie lubie, albo załatwiał za mnie sprawy w urzędzie. Bo to by oznaczało,ze jesteśmy niekompletne, potrzebujemy partnera po cos, a nie żeby żyć 'z'. Obok siebie ale razem ze sobą.

Partner - sprzątacz big_smile

Albo jak ten z 'poszukiwana poszukiwany' :-)

24,557

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
hm... napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zabka----z tymi samotnymi wieczorami to był tylko taki przykład,taka metafora, ze partner nie jest tylko po to,aby nam cóż wyrównać i zrekompensowac. Równie dobrze moglabym napisać,ze jest po to,aby można z kimś iść na spacer,albo zeby ktoś sprzatal w domu,bo ja np nie lubie, albo załatwiał za mnie sprawy w urzędzie. Bo to by oznaczało,ze jesteśmy niekompletne, potrzebujemy partnera po cos, a nie żeby żyć 'z'. Obok siebie ale razem ze sobą.

Partner - sprzątacz big_smile

Albo jak ten z 'poszukiwana poszukiwany' :-)

Marysia?

24,558

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Bo tu chodzi o to, że Ty wątpisz w siebie?
Nie w kogoś? Że jest szczery w byciu z Tobą?

Może wątpię. Na pewno chodzi o jakiś "brak".
Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

24,559

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Witaj Wielokropku serdecznie.
Też podczytuję Cię od czasu do czasu ale tylko same niebieskie wpisy widzę wink
Pozdrawiam.

Obiecuję zmienić proporcje. smile

24,560 Ostatnio edytowany przez rossanka (2013-09-26 18:40:01)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
rossanka napisał/a:
hm... napisał/a:

Partner - sprzątacz big_smile

Albo jak ten z 'poszukiwana poszukiwany' :-)

Marysia?

Maryś raczej---Jan Maria Rochowicz smile
Swoją drogą czy związek pedanta z bałaganiarzem ma szanse?

Anstawia napisał/a:

Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

To znaczy co dokładnie zapewnić?
Żeby nie było kolorowo, ja łapię sie na myśli "Moj Boze, przecież ON zobaczy, ze nie jestem idealna!" Wiem wiem, nie ma idealnych kazdy ma wady, ale ja tak odruchowo myślę.Zupełnie nie wiem czemu.

24,561

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Opieprzcie mnie, ale czytając jak mam się czuć w związku, moja pierwsza myśl była: O rany, i ja mam to wszystko partnerowi zapewnić??
Być może, wynika to z tego, że rodzice tak dużo oczekiwali ode mnie?

To znaczy co dokładnie zapewnić?
Żeby nie było kolorowo, ja łapię sie na myśli "Moj Boze, przecież ON zobaczy, ze nie jestem idealna!" ...ja tak odruchowo myślę.Zupełnie nie wiem czemu.

A może tak zupełnie zwyczajnie: "Żyj i daj żyć"?... bez skrajności a z odrobiną tolerancji i zrozumienia acz również z konsekwencją i asertywnością? (np. "Sorry - nie taka była umowa, KOCHANIE" i buziak na osłodę? wink )
Ten ON natomiast, rozumiem, że JEST IDEALNY? Bez żadnych ludzkich słabości?
Mówisz o żywym człowieku czy jakimś wyimaginowanym?

24,562

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
zabka-k napisał/a:
rossanka napisał/a:

A ja  kiedyś uslyszalam,, że tylko dwie pełne,kompletne osoby mogą stworzyć dobry związek.Gdy są one takimi 'połowkami' jak to się mówi, to nie wyjdzie, bo będzie im czegosmzawsze brakowało. Jak człowiekowi jest dobrze samemu ze sobą,nie boi się samotności to nie uwiesi się na partnerze i nie będzie od niego wymagał naprawy zepsutego,czy wypełnienia pustego. Będą obydwoje kompletni a mimo tego będą się wspierać i uzupełniać  w małżeństwie.

smile
Hej smile

Chyba dobrze słyszałaś.... smile Tak też i słyszałam i tak mi się wydaje (bo nie wiem, bom jeszcze w takowym nie była, bo sama taka nie byłam i pewnie mi wiele jeszcze brakuje), że wiele racji w tym jednak jest smile Partner przecież nie ma być naszym życiem, ale kochającym przyjacielem w drodze przez życie smile

A - coś mi wpadło do głowy. Jak się ma samemu "niedostatki", to się szuka ich uzupełnienia przez cechy osoby drugiej...? Jak się jest "pełnym" - nie szuka się? Bo prostu albo się akceptuje czyjeś cechy, w tym niedostatki, albo nie? I sobie samemu człowiek z tego problemu urastającego ro rangi kataklizmu nie robi? Bo albo jakaś cecha daje się zaakaceptować, albo nie daje - i to jest indywidualna kwestia dla każdego z nas?

No tak.
Przykładowo nie lubie  samotnych wieczorów.Wiec szukam partnera,ktoryby mi te wieczory wypełnił.A  tu nagle przychodzi jeden wieczór i zonk ,partner chciałby pójść z kolegami (samo męskie grono)na bilard.I co się okazało,że nadal nie Lubie samotnych wieczorów, nic się tu nie zmieniło,lekarstwo wyszło do pubu,a ja nadal choruje.
Jeśli samotne wieczory nie będą dla mnie problemem,to nie będzie miało znaczenia,czy partner będzie akurat wtedy przy mnie,czy tez nie.Partner czy mąż będzie wtedy ,bo będzie,dla samego tylko istnienia w moim życiu,a nie po to,by cos wypełnić czy naprawić.

A uzupełniać to się można na zasadzie ja Lubie gotować,to gotuje,a on lubi prasowac,to prasuje,czy inne jakieś ekstremalne czynności.


:-)

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

24,563 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 19:25:03)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Jak ktoś podświadomie szuka partnera, żeby ten mu wypełnił braki, uzdrowił, to z góry zanosi się to na katastrofę.
Tylko skąd wiedzieć jaki ten partner jest?

Beczkę soli zjeść, zamiast podejmować pochopne decyzje wink Ja to o sobie smile
Czujnie się przyglądać, czy słowa są spójne z zachowaniem i czynami?
I wierzyć swoim... uczuciom i odczuciom w stosunku do człowieka, a nie wmawiać sobie, że sobie coś wmawiasz?
Nie szukać określonego człowieka, tylko zwrócić uwagę jak się czujesz w danej relacji i czy ta relacja w największym możliwym stopniu zaspokaja Twoje potrzeby i wartości? Bezpieczeństwo, spokój, stałość, szczerość, oparcie, życzliwość, pomoc, uczciwość, zaufanie, wierność, troskliwość.
No i czy w ogóle dobrze się z kimś czujemy - w jego towarzystwie i bez jego towarzystwa, czy czujemy satysfakcję z bycia w tym danym związku?

A powiem Ci, że nie wiem tak naprawdę, sama się od jakiegoś czasu zastanawiam. Naprawdę smile Bo ja w życiu dokonywałam tak różnorodnych wyborów, ale one nie były na tym wszystkim oparte.

Ech.... Może to chodzi tylko o satysfakcję? Bo przecież, jeśli partner nie będzie się o mnie troszczył, a ja tego oczekuję i potrzebuję, to nie będę usatysfakcjonowana?

Nie wiem czy jestem gotowa "zapewnić" to wszystko komukolwiek.  Chyba jeszcze nie...

Anhedonia i rossanka
Chodziło mi konkretnie o ten wpis. I przyszło mi na myśl, że skoro partner ma zaspokoić te moje potrzeby i wartości to i ja mu muszę je zaspokoić... No i nie wiem?
A piszę o wymaginowanym przyszłym niedoszłym tongue Bo ja lubię zamartwiać się na przyszłość wink

24,564

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Chodziło mi konkretnie o ten wpis. I przyszło mi na myśl, że skoro partner ma zaspokoić te moje potrzeby i wartości to i ja mu muszę je zaspokoić... No i nie wiem?
A piszę o wymaginowanym przyszłym niedoszłym tongue Bo ja lubię zamartwiać się na przyszłość wink

Za dużo gdybasz, też to miałam. Nie martw się na zapas bo to bez sensu.Też zaczełam stosować tą zasadę.Połowa negatywnych myśli jest z głowy.

24,565 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 19:50:02)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Była dziewczyna napisał/a:

czytam i czytam...i widzę jak niekompletna ja jestem...
nienawidzę być sama, nienawidzę, może nie dlatego, ze źle się ze sobą czuję, ale samotność to dla mnie pustka...
bardzo rzadko chodzę sama na spacery, zakupy jedynie kiedy muszę, albo wiem, że nie mam innego wyboru...
nigdy nie odważyłabym się iść samej do kina, teatru, czy pojechać "do miasta" obojetne, czy mama, tata, brat, przyjaciółka, czy chłopak, ktoś musi przy mnie być żebym czuła się dobrze...często bywam sama...może właśnie zbyt często dlatego nie potrafię sama wychodzić...
w moim chłopaku najbardziej podobało mi się to, ze był zupełnie inny niż ja, ułożony, zdecydowany(?)...
wydawało mi się, ze związki dobierane na zasadzie przeciwieństwa są dużo lepsze, bo podobieństwa albo ze sobą walczą,albo się nudzą...a teraz opowiadacie o kompletności...czy ja kiedykolwiek będę czuła się kompletna?!

Jeszcze niedawno miałam podobnie jak ty. Tylko, że ja się BAŁAM być sama, iść gdzieś sama. Po drugie - stereotypy- sama= nieszczęśliwa, samotna, pustka...
Byłam sama w kinie- zupełnie normalnie tam jest smile
Byłam sama w Rzymie- luz smile
A najlepsze, okazało się, że NIE DA SIĘ być samej smile W kinie są ludzie, w sklepie są ludzie, w Rzymie są ludzie.
Chciałabym być sama smile Nie da się smile
Samej można się czuć dobrze, da się to stopniowo wyuczyć zmieniając myślenie.
Też mi się podobają w innych ludziach różne cechy. Dlaczego więc nie miałabym spróbować wprowadzić je w swoje życie?

24,566 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 20:48:04)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
rossanka napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Chodziło mi konkretnie o ten wpis. I przyszło mi na myśl, że skoro partner ma zaspokoić te moje potrzeby i wartości to i ja mu muszę je zaspokoić... No i nie wiem?
A piszę o wymaginowanym przyszłym niedoszłym tongue Bo ja lubię zamartwiać się na przyszłość wink

Za dużo gdybasz, też to miałam. Nie martw się na zapas bo to bez sensu.Też zaczełam stosować tą zasadę.Połowa negatywnych myśli jest z głowy.

Właśnie pisząc tego posta, sobie to uświadomiłam smile
Wolę wątek o podróżach smile
edit: uświadomiłam sobie to, że za dużo gdybam smile

24,567

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
rossanka napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Chodziło mi konkretnie o ten wpis. I przyszło mi na myśl, że skoro partner ma zaspokoić te moje potrzeby i wartości to i ja mu muszę je zaspokoić... No i nie wiem?
A piszę o wymaginowanym przyszłym niedoszłym tongue Bo ja lubię zamartwiać się na przyszłość wink

Za dużo gdybasz, też to miałam. Nie martw się na zapas bo to bez sensu.Też zaczełam stosować tą zasadę.Połowa negatywnych myśli jest z głowy.

Właśnie pisząc tego posta, sobie to uświadomiłam smile
Wolę wątek o podróżach smile

To chodź na podróże , poklikamy smile

24,568 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-26 20:30:17)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tylko, że ja już tam nie mam co pisać, ewenualnie o Amsterdamie wink
Ale mogę poczytać smile

Oczywiście nie miałam na mysli, że mi tu źle na tym wątku smile

24,569

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Witaj Wielokropku serdecznie.
Też podczytuję Cię od czasu do czasu ale tylko same niebieskie wpisy widzę wink
Pozdrawiam.

Obiecuję zmienić proporcje. smile

Miło, bo lubię czytać twoje posty, nawet gdy piszesz o naleśnikach smile
Piszesz jeszcze gdzieś Wielokropku, czy tylko tu na forum? Jakiś blog? Książka?

24,570

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawio, forum jest jedynym miejscem, gdzie cokolwiek piszę (sama jestem zdziwiona ilością tego, co przez ponad dwa lata napisałam). Przez kilka miesięcy nie pisałam zbyt dużo, bo moja forma nie była kwitnącą - brałam silny lek, którego efektem ubocznym było stałe zmęczenie, znaczne obniżenie nastroju, senność, zawroty głowy, i t.p. 

Jeśli dotarłaś do postu o naleśnikach, to faktycznie jesteś "na bieżąco" z tym, co tutaj skrobię.
Dzięki za dobre słowo. smile

Posty [ 24,506 do 24,570 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 376 377 378 379 380 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024