Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 375 376 377 378 379 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24,441 do 24,505 z 26,307 ]

24,441

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Wiem Bags, że chcesz walczyć o swoją godność. Nie każdy ma na to chęć i odwagę.
Bo niby dlaczego ktoś może nas zdradzać, mieszać z błotem i chodzić bezkarnie po tym świecie? Może sąd jest właśnie tą instytucją, dzięki której mamy szansę odzyskać swoją godność?

taaa i świstak siedzi i zawija je w te sreberka. Powiesisz sobie później ten wyrok nad kominkiem ? Orzekanie o winie ma sens tylko przy bardzo mocnych dowodach. Inaczej decydujemy się na wiele lat sądowych przepychanek i sytuacji, które naszej godności nie pomogą.

Tylko w jednym przypadku doradziłam koledze rozwód z orzekaniem o winie ale on ma dowody jak na tacy, więc w mojej ocenie dużego problemu nie będzie, a jego małżonka chyba się nawet przyzna przed sądem.

Jak się ma dowody to można spokojnie walczyć, ale jak nawet pokazuje sytuacja faceta prowadzącego blog byłem rogaczem różnie może z tym sądem wyjść.

Zobacz podobne tematy :

24,442 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-19 07:13:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ehdi, masz rację!
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
A dobro zwycięża tylko w bajkach wink
Nie mam (na szczęście) doświadczenia z polskim sądem, dlatego już się nie wypowiadam w tym temacie.

http://www.tapetus.pl/obrazki/n/105606_trzy-malpy-miny.jpg

24,443

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sluuu napisał/a:

No bags, ma prawo życ i popełniać błędy po swojemu moim zdaniem.

a ćpun ? też ma prawo popełniać błędy (ćpać) i żyć po swojemu ? No niby ma ! Gdyby jednak problem dotyczył mojego dziecka to zdecydowanie krzyczałabym w niebo-głosy, nie ma prawa tak żyć, nie ma prawa popełniać błędów !!!
Chyba więc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia tongue

24,444

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zofio, zdarłabyś tylko sobie struny głosowe.

24,445

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Bags wiem, że to jest na pewno ogromny postęp, że człowiek się wyrywa z takiego związku i może samodzielnie odetchnąc pełną piersią. Jakkolwiek coraz bardziej przekonuję się o tym, że rozwód to jednak istotny element zamykania jakiegoś etapu.

Może nie zamknięcie etapu, a odzyskanie wolności, odzyskanie jej mentalnie.

Ehdi napisał/a:

Jesli chodzi o Ciebie to widzę w Tobie bardzo wiele emocji związanych z byłą małżonką i w mojej ocenie w takiej sytuacji to jest jak stanie w miejscu.

To nie stanie w miejscu, to nadzieja tongue smile

Ehdi napisał/a:

Sama nie przeżywam swojego rozstania w ten sposób, bo w sumie jeśli ktoś kogoś skrzywdził to ja samą siebie. Jednak sama też dostrzegam, że fakt, iż podjęłam świadomą decyzję o odłożeniu rozwodu w czasie czyni to powoli nieznośnym. Gdyby nie fakt, że obecnie moja wytrzymałość psychiczna jest na skraju to zdecydowanie nie trzymałabym się pierwotnej decyzji. Szczerze to nawet nie wiem czy nie dołożę sobie tego jako kolejnej wisienki na torcie, bo jak ma byc piekło to niech sie w całości przewali.

Rozwód nie musi być piekłem smile. Rozwodziłam się .......owszem nie było to miłe wydarzenie, ale zdecydowanie nie mogę porównać go do piekła. Natomiast jaka ulga po usłyszeniu słów "rozwiązuje się małżeństwo". To miłe uczucie smile

Nie biorę całkowitej winy za rozpad małżeństwa na siebie ! Owszem jestem (stałam się ?) kkzb, ale moim przewinieniem było jedynie przyzwalanie, naiwność (żeby nie powiedzieć głupota) .

Ehdi napisał/a:

Ja wychodzę z założenia, że po prostu trzeba zacząć żyć, a rozwód jest tym co jednak nam to życie ułatwia i umożliwia.

Rozwód dał mi poczucie bezpieczeństwa finansowego ( przestałam z tą chwilą odpowiadać za nowe zobowiązania eksa), bezpieczeństwa mentalnego. Z tym dniem przestałam przynależeć do niego - wolność to miłe uczucie smile. I tyle i aż tyle wynikło z rozwodu smile

Ehdi napisał/a:

Dlatego gdybym miała komuś teraz doradzać w tej kwestii na pewno nie zalecałabym czekania. To trzeba zrobić, przeciąć, zamknąć etap, otrzepać ręce i iść dalej do przodu z uśmiechem na ustach.

smile

24,446

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Zofio, zdarłabyś tylko sobie struny głosowe.

No coś ty ! Po kilku krzykach wzięłabym się za działanie ! A mam namacalne dowody na skuteczność mych działań tongue

24,447

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Zofio, zdarłabyś tylko sobie struny głosowe.

No coś ty ! Po kilku krzykach wzięłabym się za działanie ! A mam namacalne dowody na skuteczność mych działań tongue

Nie wątpię.

24,448

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
beosa napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Dlatego gdybym miała komuś teraz doradzać w tej kwestii na pewno nie zalecałabym czekania. To trzeba zrobić, przeciąć, zamknąć etap, otrzepać ręce i iść dalej do przodu z uśmiechem na ustach.

Tak jest,to TRZEBA zrobić!
Ja "przygotowywałam się" za długo.Etap zamknęło przeznaczenie.Wolałabym żeby zrobił to sąd.Niestety czasu nie cofnę....

Bags,jak ja Cię rozumiem.Choć mojego męża już nie ma nadal muszę uważać na każdy swój ruch i każde wypowiedziane słowo -bo wszystko co mówię i robię może być wykorzystane przeciwko mnie.Więcej,jest wykorzystywane.Fatalnie trafiliśmy.Skąd tyle nienawiści i jadu w tych naszych teściowych?
I wiesz co?Zastanawiam się,że On widzi,słyszy i nie grzmi.Sorry,Ty chyba wierzący jesteś?Ale nie mogę zdzierżyć,że tak podle kłamią ludzie,którzy co tydzień chodzą do spowiedzi i przyjmują Komunię.Takim się przecież wierzy,bo to zażarte katoliki są.Straszne.
Gdzie przyzwoitość,gdzie honor,gdzie zdrowy rozsądek jest.
Bags,roztrząsałam i roztrząsam każde wydarzenie,wymyślam scenariusze możliwych ataków ze strony rodzinki śp.męża.
Ale to samo robiłam wcześniej.Życie samo zweryfikowało i dołożyło mi kolejnych zgryzot.A powinnam była wziąć byka za rogi...
Idź na sprawę z myślą co ma być to będzie.Jak będzie to będziesz się bronił,masz dużo dowodów przecież a zapewniam Cię,że One i tak mogą Cię zaskoczyć.Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co im chora wyobraźnia podsunie.
My są przecież zdrowi na umyśle. smile
Więc Bags weź się w garść i idź na żywioł.

Trzymam za Ciebie kciuki. smile

Beosa przyjmij wyrazy współczucia.

24,449

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Czy do jasnej cholernej ludziom potrzeba kataklizmów, by brali sprawy w swoje ręce? Czuli się odpowiedzialni? Nie zrzucali na innych (...)

Do jasnej cholernej (:)) są tacy ludzie, którym potrzeba kataklizmów ! Jestem na to dowodem ! Czekałam, łudziłam się, oddalałam odpowiedzialność. Trwało to dłuuugo, zbyt długo sad. Każdemu powiem, im wcześniej wezmą życie za rogi tym lepiej smile

zabka-k napisał/a:

Pozew składa ten, kto dojrzał.

Kto dojrzał, stracił nadzieję, ujął się ambicją, czy zwyczajnie chciał współmałżonka przywołać do porządku/nastraszyć. Bywa różnie tongue

24,450

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:

Tyle tylko, że jak ja wiem i jestem przekonany o braku jakichkolwiek możliwości powrotu do siebie (...)

piszesz o sobie czy żonie ?


bags napisał/a:

Ja mam potrzebę modernizacji swojego otoczenia i nie mam zamiaru robić przez to ukłonu w stronę żony, by miała powody do podziału majątku.

??????????????

a jeszcze nie zmodernizowałeś ?

Bags !!!!! podział majątku to żadna łaska !

bags napisał/a:

A z drugiej strony nie mam zamiaru ponosić odpowiedzialności za jej potknięcia finansowe, tudzież udowadniać przed sądem brak ew. ojcostwa gdy jakieś ich dziecko przyjdzie na świat.

?????????

bags napisał/a:

Co do emocji, to one są podyktowane tym, że teraz mogło się żonie odwidzieć i wyrazi przed sądem skruchę z chęcią walki o małżeństwo.

o tym marzysz .........Bags !!!!!! Ona cię nie chce. Wiem, że ci się to nie podoba, ale tak jest i nie masz na to wpływu.

bags napisał/a:

Z drugiej zaś strony napisać pozew muszę w taki sposób, by z jednej strony nie wywołać wilka z lasu, a z drugiej rozciągnąć uzasadnienie do czegoś więcej niż tylko "różnicy charakterów"

Bujać to my a nie nas !!!!! (jak mawiała Happy)
Nie da się napisać takiego pozwu, by małżeństwo przetrwało i żyli długo i szczęśliwie. Bags pobudka !!!!!!

bags napisał/a:

Z jednej strony jest ta wyrośnięta ponad normy nadopiekuńczość matki - wychowywanie dziecka dla siebie a nie świata - a z drugiej u Naszych partnerów zachwiany równo system wartości, począwszy na sobie a na relacjach związkowych skończywszy; paradoksalnie też brak umiejętności życia samemu i na własny rachunek. Bo zostawić matkę samą to źle, a sam na sam z partnerem będzie jeszcze gorzej. Oni to mają wypisane na twarzy, a potem mamuśka to bezbłędnie odczytuje i indoktrynuje ich przeciwko Nam. Daleko nie trzeba patrzeć, bo u mnie tak to się skończyło.

Zgadzam się z tobą, iż są chore relacje matek z dorosłymi dziećmi. No są ! Miałeś pecha !

24,451

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Wiem Bags, że chcesz walczyć o swoją godność. Nie każdy ma na to chęć i odwagę.
Bo niby dlaczego ktoś może nas zdradzać, mieszać z błotem i chodzić bezkarnie po tym świecie? Może sąd jest właśnie tą instytucją, dzięki której mamy szansę odzyskać swoją godność?

taaa i świstak siedzi i zawija je w te sreberka. Powiesisz sobie później ten wyrok nad kominkiem ? Orzekanie o winie ma sens tylko przy bardzo mocnych dowodach. Inaczej decydujemy się na wiele lat sądowych przepychanek i sytuacji, które naszej godności nie pomogą.

Tylko w jednym przypadku doradziłam koledze rozwód z orzekaniem o winie ale on ma dowody jak na tacy, więc w mojej ocenie dużego problemu nie będzie, a jego małżonka chyba się nawet przyzna przed sądem.

Jak się ma dowody to można spokojnie walczyć, ale jak nawet pokazuje sytuacja faceta prowadzącego blog byłem rogaczem różnie może z tym sądem wyjść.

Nawet najsilniejsze dowody mogą być przez sąd "dziwnie" zinterpretowane sad.
Nie ma w Sądach sprawiedliwości, jest jedynie interpretacja sędziego a takowa może nas zaskoczyć, oburzyć, obrazić. 
Mam taki wyrok/gniot w domu.

24,452

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

zabka-k- jestem wykończona, a w tym stanie to człowiek nie ma już nawet siły się stresować.

24,453

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Bags
Wcześniej mówiłeś, że majątku wspólnego nie macie, a teraz opowiadasz o powodach do podziału majątku. Teraz jakieś przewidywania, że małżonka zmieni zdanie ? Sorry oszukujesz sam siebie. Walka o honor i godność ? Spoko wnieś pozew z orzekaniem o winie i po kłopocie. Szukasz wymówek. Gdybyś znał procedurę tak dobrze jak deklarujesz to wiedziałbyś, że kajanie się przed sądem szacownej małżonki niewiele da.

Nie było i nie ma. Piszę wyraźnie, że teraz chcę poczynić zmiany wokół siebie, co jest równoznaczne ze stanem majątkowym "obecnego" małżeństwa, a nie wniesionym do niego.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Tyle tylko, że jak ja wiem i jestem przekonany o braku jakichkolwiek możliwości powrotu do siebie (...)

piszesz o sobie czy żonie ?

Zdecydowanie o sobie.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Ja mam potrzebę modernizacji swojego otoczenia i nie mam zamiaru robić przez to ukłonu w stronę żony, by miała powody do podziału majątku.

??????????????
a jeszcze nie zmodernizowałeś ?
Bags !!!!! podział majątku to żadna łaska !

Owszem nie jest łaską gdy jest on dobrem wspólnym, bo w moim przypadku bedzie to jednostronnie wniesione nie "do" a "w" małżeństwo.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

A z drugiej strony nie mam zamiaru ponosić odpowiedzialności za jej potknięcia finansowe, tudzież udowadniać przed sądem brak ew. ojcostwa gdy jakieś ich dziecko przyjdzie na świat.

?????????

Zus chce jej grupę odebrać, z fiskusem ma ostatnio na pieńku a i zawsze coś się może "wykluć" jak jest kochanek. Ze mną dziecka nie ma ale podać mnie za ojca chyba bez problemu może smile

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Co do emocji, to one są podyktowane tym, że teraz mogło się żonie odwidzieć i wyrazi przed sądem skruchę z chęcią walki o małżeństwo.

o tym marzysz .........Bags !!!!!! Ona cię nie chce. Wiem, że ci się to nie podoba, ale tak jest i nie masz na to wpływu.

Nie, nie marzę o tym. Jak również stan faktyczny na teraz także mi się podoba. Nie mniej jednak przed sądem może nastąpić z jej strony zwrot o 180 stopni, u takich ludzi wszystko jest możliwe.
Z drugiej zaś strony poczucie żalu za czymś lepszym i utraconym po roku czasu jest nie tyle może możliwe, co prawdopodobne. A skoro ciężko jest im przeprosić - takie trudne słowo, zwłaszcza dla nich - czy też przyznać się przed światem, tak w sądzie - to kto wie... smile

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Z drugiej zaś strony napisać pozew muszę w taki sposób, by z jednej strony nie wywołać wilka z lasu, a z drugiej rozciągnąć uzasadnienie do czegoś więcej niż tylko "różnicy charakterów"

Bujać to my a nie nas !!!!! (jak mawiała Happy)
Nie da się napisać takiego pozwu, by małżeństwo przetrwało i żyli długo i szczęśliwie. Bags pobudka !!!!!!

Ależ ja nigdzie nie mówię, że zależy mi na reanimacji związku poprzez pozew rozwodowy, nic z tych rzeczy; zależy na wręcz przeciwnej kwestii. Podziękować za to co było (czego miałem -o zgrozo - przyjemność doświadczyć) i życzyć jej na dalszą drogę powodzenia. Tylko zrobić to delikatnie i nie prowokować do ciągania się po sądach.
Tak jak podłości z tego tytułu medycznego doznałem już wiele od ludzi, tak w ich przypadku było tego za dużo. Nawet jako "koncentrat".

24,454

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Wiem Bags, że chcesz walczyć o swoją godność. Nie każdy ma na to chęć i odwagę.
Bo niby dlaczego ktoś może nas zdradzać, mieszać z błotem i chodzić bezkarnie po tym świecie? Może sąd jest właśnie tą instytucją, dzięki której mamy szansę odzyskać swoją godność?

Mnie już ludzie i życie nauczyło - raczej - wszystkiego i dobrego i złego. Dlatego jak ktoś chce prowadzić taki rozwiązły tryb życia, tak proszę bardzo, niech robi to aż się urobi po kokardę. Mieszania z błotem mnie też, bylebym tego tylko nie słyszał i rykoszetem do mnie nie docierało.
Ale na tej podstawie robić ze mnie sprawcę rozpadu związku, to już jest przegięcie, które płazem przejść nie powinno. I mam nadzieję, że nie przejdzie.

24,455

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Bags
Wcześniej mówiłeś, że majątku wspólnego nie macie, a teraz opowiadasz o powodach do podziału majątku. Teraz jakieś przewidywania, że małżonka zmieni zdanie ? Sorry oszukujesz sam siebie. Walka o honor i godność ? Spoko wnieś pozew z orzekaniem o winie i po kłopocie. Szukasz wymówek. Gdybyś znał procedurę tak dobrze jak deklarujesz to wiedziałbyś, że kajanie się przed sądem szacownej małżonki niewiele da.

Nie było i nie ma. Piszę wyraźnie, że teraz chcę poczynić zmiany wokół siebie, co jest równoznaczne ze stanem majątkowym "obecnego" małżeństwa, a nie wniesionym do niego.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Tyle tylko, że jak ja wiem i jestem przekonany o braku jakichkolwiek możliwości powrotu do siebie (...)

piszesz o sobie czy żonie ?

Zdecydowanie o sobie.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Ja mam potrzebę modernizacji swojego otoczenia i nie mam zamiaru robić przez to ukłonu w stronę żony, by miała powody do podziału majątku.

??????????????
a jeszcze nie zmodernizowałeś ?
Bags !!!!! podział majątku to żadna łaska !

Owszem nie jest łaską gdy jest on dobrem wspólnym, bo w moim przypadku bedzie to jednostronnie wniesione nie "do" a "w" małżeństwo.

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

A z drugiej strony nie mam zamiaru ponosić odpowiedzialności za jej potknięcia finansowe, tudzież udowadniać przed sądem brak ew. ojcostwa gdy jakieś ich dziecko przyjdzie na świat.

?????????

Zus chce jej grupę odebrać, z fiskusem ma ostatnio na pieńku a i zawsze coś się może "wykluć" jak jest kochanek. Ze mną dziecka nie ma ale podać mnie za ojca chyba bez problemu może smile

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Co do emocji, to one są podyktowane tym, że teraz mogło się żonie odwidzieć i wyrazi przed sądem skruchę z chęcią walki o małżeństwo.

o tym marzysz .........Bags !!!!!! Ona cię nie chce. Wiem, że ci się to nie podoba, ale tak jest i nie masz na to wpływu.

Nie, nie marzę o tym. Jak również stan faktyczny na teraz także mi się podoba. Nie mniej jednak przed sądem może nastąpić z jej strony zwrot o 180 stopni, u takich ludzi wszystko jest możliwe.
Z drugiej zaś strony poczucie żalu za czymś lepszym i utraconym po roku czasu jest nie tyle może możliwe, co prawdopodobne. A skoro ciężko jest im przeprosić - takie trudne słowo, zwłaszcza dla nich - czy też przyznać się przed światem, tak w sądzie - to kto wie... smile

zofia282 napisał/a:
bags napisał/a:

Z drugiej zaś strony napisać pozew muszę w taki sposób, by z jednej strony nie wywołać wilka z lasu, a z drugiej rozciągnąć uzasadnienie do czegoś więcej niż tylko "różnicy charakterów"

Bujać to my a nie nas !!!!! (jak mawiała Happy)
Nie da się napisać takiego pozwu, by małżeństwo przetrwało i żyli długo i szczęśliwie. Bags pobudka !!!!!!

Ależ ja nigdzie nie mówię, że zależy mi na reanimacji związku poprzez pozew rozwodowy, nic z tych rzeczy; zależy na wręcz przeciwnej kwestii. Podziękować za to co było (czego miałem -o zgrozo - przyjemność doświadczyć) i życzyć jej na dalszą drogę powodzenia. Tylko zrobić to delikatnie i nie prowokować do ciągania się po sądach.
Tak jak podłości z tego tytułu medycznego doznałem już wiele od ludzi, tak w ich przypadku było tego za dużo. Nawet jako "koncentrat".

Powiedz do czego ma sir przyznać ktod i za co przepraszać jeśli się winny nie czuje?

24,456

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Powiedz do czego ma sir przyznać ktod i za co przepraszać jeśli się winny nie czuje?

To jest właśnie domena psychofagów - winni za wszystko są inni, tylko nie ja.
A ponieważ mam dowody i ich uzasadnienia - od prawników również - nie tyle na swoją niewinność, co winę głównie żony i wyroczni, tak też zamierzam bronić swojej godności.
Nie zależy mi na rozwodzie z winy żony i bezsensownego ciągania się po sądach o byle pierdołę, teściowej tym bardziej za to nie pozwę. Dlatego noszę się z zamiarem podejścia bez orzekania o winie i uzasadnienia to w takim stylu, że skoro ja niby jestem chory, tak też i druga strona -nawet tandemowo - ma swoje za pazuchą w tej materii. Jeśli mają na mnie mocne namacalnie - na papierze - dowody i świadków, znających moją przeszłość "od kołyski" na tyle co ja, to chętnie takich wykładów posłucham. Może się czegoś nowego o sobie, swojej przeszłości i przypadłości zdrowotnej dowiem. Ja jestem w stanie siebie wybronić pod każdą postacią, co do drugiej strony, to mam spore wątpliwości.
Więc daliśmy sobie "po razie" i do widzenia big_smile

24,457 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-20 14:05:37)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiesz Bags, ja cię rozumiem, że chcesz przed sądem udowodnić, że nie jesteś takim człowiekiem, za jakiego cię uważa ktoś tam. Tylko obawiam się, że z tą naszą polską mentalnością, która każe skłonić głowę do posypania popiołem, może ci się to nie udać.
Przygotuj się na każdą ewentualność, nawet na taką, że druga strona pójdzie ci na rękę, żeby mieć to z głowy, tak jak było to w moim przypadku. Powodzenia.
P.S. to kiedy składasz ten pozew?
**************************************************************************************************************


Heh, 5 lat temu 20go września brałam ślub big_smile Co za niedojrzała decyzja big_smile
Chyba bardziej cieszę się na dzisiejsze spotkanie z Kino MacGregor smile Zapowiada się miły weekend smile

24,458

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Wiesz Bags, ja cię rozumiem, że chcesz przed sądem udowodnić, że nie jesteś takim człowiekiem, za jakiego cię uważa ktoś tam. Tylko obawiam się, że z tą naszą polską mentalnością, która każe skłonić głowę do posypania popiołem, może ci się to nie udać.
Przygotuj się na każdą ewentualność, nawet na taką, że druga strona pójdzie ci na rękę, żeby mieć to z głowy, tak jak było to w moim przypadku. Powodzenia.
P.S. to kiedy składasz ten pozew?
**************************************************************************************************************
Heh, 5 lat temu 20go września brałam ślub big_smile Co za niedojrzała decyzja big_smile
Chyba bardziej cieszę się na dzisiejsze spotkanie z Kino MacGregor smile Zapowiada się miły weekend smile

No wiesz...
zawsze można uznać i użyć moją niedoskonałość zdrowotną i absurdalnie przypisywaną do tego ideologię medyczną przez partnerów związkowych - nawet tych drugoplanowych, co to za wszelką cenę chciały grać pierwsze skrzypce w małżeństwie smile - jako powodu, a nawet współudziału rozpadu związku. Cała sztuka polega na jej nie tyle uzasadnieniu, co udowodnieniu zasadności domniemanych zarzutów drugiej strony.
Kierując się zdrowym rozsądkiem a nie nabuzowanymi w tym wypadku emocjami, tak jestem gotów na każdą ewentualność.

Dałem sobie termin ostateczny do końca roku, by w międzyczasie ogarnąć sprawy prywatne, służbowe i psychologiczno - prawne w tym temacie.

24,459

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie!
Jestem zabiegana po ostatnich rozjazdach - ale MEGA  ZADOWOLONA smile
Ja jednak lubię ten swoisty rozgardiasz smile A już nasze Mistrzostwa w szczególności, bo nie ma jak spać kilka godzin, wstać o 5 "do roboty", zgubić nogi biegając we wszystkie strony po kilkuhektarowym terenie, skończyć obowiązki o 22.30 i od 23.00 aktywnie się bawić smile Kolano mi znowu nawala, ale wyskakałam się do samego końca smile Nie ma to jak otworzyć i zamknąć imprezę wink
No i ogarniam rozgardiasz na biurku smile Bo oczywiście znowy mam tyły!
Jedno co mi się nie podoba, to pogoda za oknem, ale mam na to ograniczony wpływ - jedyne co mogę zrobić, to nie patrzeć przez okno wink

Anstawia smile
A ja.... czekam na 30 września. Wtedy ma się uprawomocnić mój wyrok. I chciałabym, żeby to nastąpiło w ten pierwszy termin, bez składania przez tego niedojrzalca jakichkolwiek apelacji.
Nomen omen - uprawomocniłby się w 13 rocznicę ślubu.
smile

A! Wszystkim wątpiącym ku pokrzepieniu. Jako że daty nie robią na mnie szczególnego wrażenia, tak jak i mój licznik urodzinowy (w końcu nie metryka najważniejsza, tylko wewnętrzna energia smile ). Równiuchno rok temu drewnialdo poinformował mnie, iż nie chce i nie zechce i nie zmusi się co by zachcieć. Mija rok. Ja wiem, że nie było mi łatwo. Wręcz przeciwnie. Przeżyłam największe swoje życiowe rozczarowanie - człowiekiem. Bardzo wiele do mnie dotarło. Wiele poznałam i zrozumiałam. Wiem, że wiele życiowych sytuacji przede mną i na mojej głowie. Nawet nie podejrzewałam, że to się tak skończy w takim terminie - ale mam też za sobą rozwód, którego bałam się panicznie.
Co myślę?
Naprawdę myślę, że przede mną jeszcze wiele, wiele, wiele przyjemnych i pogodnych sytuacji, chwil, zdarzeń smile Jeszcze wiele mam do zrobienia ze swoją pewnością siebie. Ale choć czasem ciężko, choć czasem trudno, choć mnóstwo kwestii mam na głowie i bywam mega zmęczona i padnięta - to jest mi spokojniej... lepiej.... pewniej smile Może jeszcze nie super pewnie, ale napewno pewniej smile
W większości wiem lub domyślam się, co mnie czeka - jeśli chodzi o prozę życia.
Jeśli chodzi o pogodę ducha, romantyzm i życie chwilką - na szczęście nie wiem, co mnie czeka i z przyjemnością czekam każdej chwilki smile

24,460

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No, no Żabka, dumna jestem z ciebie, za całokształt.

24,461

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

U mnie już po pogrzebie. Trudny to był czas.

bags napisał/a:
hm... napisał/a:

Powiedz do czego ma sir przyznać ktod i za co przepraszać jeśli się winny nie czuje?

To jest właśnie domena psychofagów - winni za wszystko są inni, tylko nie ja.
A ponieważ mam dowody i ich uzasadnienia - od prawników również - nie tyle na swoją niewinność, co winę głównie żony i wyroczni, tak też zamierzam bronić swojej godności.
Nie zależy mi na rozwodzie z winy żony i bezsensownego ciągania się po sądach o byle pierdołę, teściowej tym bardziej za to nie pozwę. Dlatego noszę się z zamiarem podejścia bez orzekania o winie i uzasadnienia to w takim stylu, że skoro ja niby jestem chory, tak też i druga strona -nawet tandemowo - ma swoje za pazuchą w tej materii. Jeśli mają na mnie mocne namacalnie - na papierze - dowody i świadków, znających moją przeszłość "od kołyski" na tyle co ja, to chętnie takich wykładów posłucham. Może się czegoś nowego o sobie, swojej przeszłości i przypadłości zdrowotnej dowiem. Ja jestem w stanie siebie wybronić pod każdą postacią, co do drugiej strony, to mam spore wątpliwości.
Więc daliśmy sobie "po razie" i do widzenia big_smile

Bags czy Ty przypadkiem nie powinieneś po prostu stanąć i porozmawiać sam ze sobą ? To co napisała Anastawia, że bardzo chcesz aby ktoś inny uznał, że nie Ty byłeś winny. Wiesz to jest raczej chyba oznaka niedojrzałości emocjonalnej. Ja na początku mojej drogi, jeszcze przed terapią bardzo chciałam aby ktoś mi powiedział, że tak ja jestem biedna i ja zostałam skrzywdzona.

Bullshit. Trzeba brać odpowiedzialność za własne życie. Wybrałeś sobie żonę, odszedłeś i Ty znasz powody. Po jaką cholerę Ci postawienie kropki nad "i" i uzyskiwanie jakiegoś potwierdzenia swojej "niewinności". Co boisz się tego co pomyślą inni ??

To strasznie dziecinne - będę wnosił bez orzekania o winie ale w uzasadnieniu napiszę, niech się dowiedzą jak było. Chyba ciągle zależy Ci bardzo na tym aby inni nie myśleli o Tobie źle. To nie jest kwestia innych ludzi i tego co sobie pomyślą. To jest Twoje życie i tyle.

Ja teraz w obliczu śmierci zrozumiałam jeszcze więcej. Zupełnie nie interesuje mnie co myślą inni. Ja wiem swoje i niczego nikomu nie muszę udowadniać. Wzięłam odpowiedzialność za własne życie i jest mi z tym cholernie dobrze.

24,462

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ehdi, dajesz sobie radę z tym wszystkim ...ojciec, mąż?
Co do Bagsa, to myślę, że on musi przejść ten etap "po swojemu" żeby zrozumieć. Bags właśnie żyje swoim życiem, podejmuje swoje decyzje, dokonuje swojego wyboru.

24,463

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Ehdi, dajesz sobie radę z tym wszystkim ...ojciec, mąż?
Co do Bagsa, to myślę, że on musi przejść ten etap "po swojemu" żeby zrozumieć. Bags właśnie żyje swoim życiem, podejmuje swoje decyzje, dokonuje swojego wyboru.

Kochana nie powiem, że jest mi łatwo ale mam cudownych przyjaciół. Naprawdę się nie spodziewałam, że tak się mną zaopiekują.

Ojciec zmarł 2,5 miesiąca temu. Mąż to przeszłość. Został mi już tylko brat.

Bags oczywiście musi to przejść po swojemu ale z doświadczenia wiem, że jak w tym tkwimy to ciężko nam jest to zobaczyć z innej perspektywy. Łatwo jest osiąść w roli ofiary, lepiej i wygodniej.

24,464

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ehdi, to dobrze, że nie zostałaś z tym wszystkim sama. Życie potrafi płatać figle i czasami ktoś, kogo byśmy nawet przez chwilę nie podejrzewali, wyciąga do nas pomocną dłoń. Życzę dużo siły w takim razie i pogody ducha, pomimo trudnych momentów.
Muszę sobie dodać twojego bloga do ulubionych, bo zaglądam na niego tylko wtedy gdy tu na tym wątku coś napiszesz smile

24,465

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam wszystkich bardzo serdecznie.błagam Was o pomoc.
Jestem katoliczką (jeszcze) i od ponad roku jestem w związku z mężczyzną który jest z wiary zielonoświątkowej kiedyś też był katolikiem ,chodzi o to,że ludzie z jego zboru i nie tylko twierdzą,ze nie jestem kobietą dla niego i to,ze jesteśmy razem to grzech.Ja jak i on jesteśmy po ślubie kościelnym i po rozwodzie chcieliśmy się pobrać mieliśmy już wszystko załatwione kiedy to 2 tyg przed ślubem Sławek się dowiedział,ze jak się pobierzemy zostanie wykreślony ze zboru i tak też mnie zostawił,ale nie na długo zdaliśmy sobie sprawę,ze nie potrafimy bez siebie żyć.Błagam Was co mam zrobić by uratować nasz związek i czy faktycznie nie możemy być razem bo ja jestem katoliczką? Czekam na Wasze odpowiedzi Pozdrawiam.Anna

24,466 Ostatnio edytowany przez wierny_tomasz (2013-09-23 13:31:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam kolegę zielonoświątkowca, ma żonę ateistkę. Nie było z tym problemu. Spytałem go teraz o to i rzekł:

"zielonoświątkowiec będzie przestrzeżony że to gupi pomysł ale jak się uprze to ślub dostanie, natomiast katolik ma napisane że zobowiązuje się do wychowania dzieci w wierze katolickiej i jak zielonoświątkowiec się na to nie zgodzi to czarny ślubu nie da"


Po godzinie kumpel podał mi jeszcze link, który koryguje jego wiedzę:

http://www.ekumenizm.pl/article.php?story=20050522230004374

Streszczając dziś się to rozluźniło i się DA :-)

24,467 Ostatnio edytowany przez bags (2013-09-23 18:40:20)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Bags czy Ty przypadkiem nie powinieneś po prostu stanąć i porozmawiać sam ze sobą ?

Dialog jednoosobowy? hmm  Czy może z wewnętrznym krytykiem?

Ehdi napisał/a:

To co napisała Anastawia, że bardzo chcesz aby ktoś inny uznał, że nie Ty byłeś winny. Wiesz to jest raczej chyba oznaka niedojrzałości emocjonalnej. Ja na początku mojej drogi, jeszcze przed terapią bardzo chciałam aby ktoś mi powiedział, że tak ja jestem biedna i ja zostałam skrzywdzona.
Bullshit. Trzeba brać odpowiedzialność za własne życie. Wybrałeś sobie żonę, odszedłeś i Ty znasz powody. Po jaką cholerę Ci postawienie kropki nad "i" i uzyskiwanie jakiegoś potwierdzenia swojej "niewinności". Co boisz się tego co pomyślą inni ??
To strasznie dziecinne - będę wnosił bez orzekania o winie ale w uzasadnieniu napiszę, niech się dowiedzą jak było. Chyba ciągle zależy Ci bardzo na tym aby inni nie myśleli o Tobie źle. To nie jest kwestia innych ludzi i tego co sobie pomyślą. To jest Twoje życie i tyle.
Ja teraz w obliczu śmierci zrozumiałam jeszcze więcej. Zupełnie nie interesuje mnie co myślą inni. Ja wiem swoje i niczego nikomu nie muszę udowadniać. Wzięłam odpowiedzialność za własne życie i jest mi z tym cholernie dobrze.

Odszedłem, bo dla drugiej strony partnerstwo = gnojenie; jeśli nie daje rady samej, to wespół z matką. w sądzie czeka mnie to samo, najprawdopodobniej; inny scenariusz jest mało prawdopodobny z prostej psychofażej przyczyny: jest dobrze i wsio cacy, póki idzie po ich myśli. Jak "pod prąd" to jest siwy dym i popelina. I teraz ja idę polubownie rozwiązać małżeństwo czyli dlań "pod prąd", a w tych okolicznościach szanse normalności przy rozwodzie są bliskie 0.

Edit.
Dostałem dzisiaj odpis częściowego zwolnienia jż z kosztów postępowania sądowego a coś tam "dalszego oodalić", tym samym pozostaje mi oczekiwanie na odpis treści pozwu jaki został wniesiony przez nią lub też pofatygowanie się osobiście tudzież wystosować odpowiednie pismo do sądu.
Domyślam się, że chodzi o powództwo z tytułu alimentów jak i spełnienia się moich dotychczasowych przypuszczeń, że coś przyznawane czasowo nie trwa wiecznie.

24,468

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

U mnie już po pogrzebie. Trudny to był czas.

Przyjmij wyrazy współczucia.


Ehdi napisał/a:

Ja teraz w obliczu śmierci zrozumiałam jeszcze więcej. Zupełnie nie interesuje mnie co myślą inni. Ja wiem swoje i niczego nikomu nie muszę udowadniać. Wzięłam odpowiedzialność za własne życie i jest mi z tym cholernie dobrze.

Po mojej "przygodzie'' pojednałam się z ojcem. To on zrozumiał swój błąd, przepraszał, wyznawał rodzicielską miłość - po 40 latach ! Płakał mówiąc, że zrozumiał iż kochał mnie i drugą córkę przez całe życie. To był też czas, w którym nabrałam dystansu do tego co dzieje się w moim małżeństwie. Już nie czułam, że to idealny związek i idealny mąż.  "Trzeźwiałam".
Moje rozczarowanie  wprawdzie zamieniło się w radość, ale był dość długi czas, że pytałam, dlaczego mi się nie udało odejść.

Po śmierci ojca zadawałam sobie pytanie, dlaczego ? mógł jeszcze żyć ! Po przyłapaniu męża na romansie (ponoć tym z moich obsesji big_smile) i wyrzuceniu go z domu, ponownie pytałam, "dlaczego" a moja siostra w kółko powtarzała, "wszystko dzieje się po coś". Wtedy nie rozumiałam jej słów. Dzisiaj wiem, że miała racje. Tak, wszystko dzieje się po coś.  Ojca śmierć dała mi zabezpieczenie finansowe (spadek), umożliwiła załatwienie ważnych acz kosztownych spraw. Moje odejście od męża, uratowało przyszłość moich dzieci. Gdybym nadal z nim była, proces ich niszczenia nabrałby tępa. Teraz są bezpieczne. Nigdy już ich nie narazi, nie wędzi w kłopoty. Te wnioski są jednocześnie odpowiedzią dlaczego przeżyłam smile. Przeżyłam też, by naprawić swoje  życie, odpowiedzialnie je przeżyć i tak jak ja chcę - uczciwie, z uśmiechem smile 
     Wszystko dzieje się po coś.....

24,469 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-24 10:55:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Subskrypcja mnie się wyłączyła nie wiedzieć czemu.
I tak sobie trwakam w nieświadomosci, że coś się dzieje.

24,470

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:
Ehdi napisał/a:

U mnie już po pogrzebie. Trudny to był czas.

Przyjmij wyrazy współczucia.


Ehdi napisał/a:

Ja teraz w obliczu śmierci zrozumiałam jeszcze więcej. Zupełnie nie interesuje mnie co myślą inni. Ja wiem swoje i niczego nikomu nie muszę udowadniać. Wzięłam odpowiedzialność za własne życie i jest mi z tym cholernie dobrze.

Po mojej "przygodzie'' pojednałam się z ojcem. To on zrozumiał swój błąd, przepraszał, wyznawał rodzicielską miłość - po 40 latach ! Płakał mówiąc, że zrozumiał iż kochał mnie i drugą córkę przez całe życie. To był też czas, w którym nabrałam dystansu do tego co dzieje się w moim małżeństwie. Już nie czułam, że to idealny związek i idealny mąż.  "Trzeźwiałam".
Moje rozczarowanie  wprawdzie zamieniło się w radość, ale był dość długi czas, że pytałam, dlaczego mi się nie udało odejść.

Po śmierci ojca zadawałam sobie pytanie, dlaczego ? mógł jeszcze żyć ! Po przyłapaniu męża na romansie (ponoć tym z moich obsesji big_smile) i wyrzuceniu go z domu, ponownie pytałam, "dlaczego" a moja siostra w kółko powtarzała, "wszystko dzieje się po coś". Wtedy nie rozumiałam jej słów. Dzisiaj wiem, że miała racje. Tak, wszystko dzieje się po coś.  Ojca śmierć dała mi zabezpieczenie finansowe (spadek), umożliwiła załatwienie ważnych acz kosztownych spraw. Moje odejście od męża, uratowało przyszłość moich dzieci. Gdybym nadal z nim była, proces ich niszczenia nabrałby tępa. Teraz są bezpieczne. Nigdy już ich nie narazi, nie wędzi w kłopoty. Te wnioski są jednocześnie odpowiedzią dlaczego przeżyłam smile. Przeżyłam też, by naprawić swoje  życie, odpowiedzialnie je przeżyć i tak jak ja chcę - uczciwie, z uśmiechem smile 
     Wszystko dzieje się po coś.....

Zofia ojciec umierał w nienawiści do nas, to było straszne przeżycie. Poza tym on już przez chorobę wegetował. Nie powiem aby nas jego śmierć nie obeszła ale wiedzieliśmy, że w sumie dla niego dobrze się stało. Oczywiście nie mógł odejść z tego świata bez zostawienia smrodu. Taki po prostu był.

Po jego śmierci bywało różnie ale oboje z bratem chcieliśmy zrobić wszystko aby zabezpieczyć mamę. Nie powiem zachowywała się czasem jak dziecko i generalnie nas wkurzała. Jednak mimo wszystko ciągle przy niej trwaliśmy. Gdy zachorowała nie mogłam uwierzyć, to było strasznie nagłe. Byłam z nią przed pierwszą operacją i ona wtedy powiedziała mi, że umiera. Kłóciłam się z nią i tłumaczyłam aby głupot nie gadała bo ma masę życia przed sobą.

Jednak dla mnie to było trudne wszystko. Moja matka w sumie zrobiła mi wiele krzywd w dzieciństwie. Nie potrafiła mnie kochać jako dziecko i mocno zniszczyła moją psychikę. Później w wieku bardzo dorosłym również mi się od niej obrywało ale tu królował ojciec. Matka zawsze starała się być blisko mnie i mojego brata. Nie wierzyliśmy jednak w szczerość jej intencji, nawet po śmierci ojca kiedy do nas lgnęła. Ja wiedziałam, że robi to dlatego, że jesteśmy jej potrzebni.

Była chimeryczna i równie łatwo wpadała w gniew, jak i jej przechodziło. Ona nigdy nie powiedziała mi, że żałuje. Nic takiego. Jednak w tych ostatnich tygodniach ona wiedziała, że umiera. Ona chciała po prostu umrzeć, bo wiedziała, że już nigdy nie wróci do pełni zdrowia. Początkowo myślałam, że to strasznie egoistyczne z jej strony ale teraz jak na to patrzę to widzę, że to dla niej nie byłoby życie. Nie mieliśmy prawa wymagać od niej takiego poświęcenia i wieloletniej wegetacji bez możliwości życia w sposób jaki kochała. W ostatni weekend kiedy byłam przy niej wiedziałam bez słów tą miłość. Ja ją świetnie znałam.

Moja mama wiedziała też, że będę sobie po jej śmierci czynić pewne zarzuty. Dlatego poprosiła swoją siostrę aby przekazała mi pewne rzeczy. Wiecie ona zadbała o to abym ja czuła się dobrze, po prostu z miłości. Wybaczenie przyszło po prostu.

Jakbyście widzieli to niebo po pogrzebie. Nawet ksiądz nie mógł się nadziwić. Wcześniej była koszmarna pogoda, chmury i deszcz. Dlatego mam spokój ducha, że zrobiłam wszystko tak jak chciała.

24,471

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ehdi, jesteś silną i dojrzałą kobietą.
Chciałabym tak umieć się zachować, w takiej sytuacji.

Dlaczego tak jest, że dzieci stają się rodzicami własnych rodziców?

24,472

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Ehdi, jesteś silną i dojrzałą kobietą.
Chciałabym tak umieć się zachować, w takiej sytuacji.

Dlaczego tak jest, że dzieci stają się rodzicami własnych rodziców?

Anastawia bo nasi rodzice nigdy nie dojrzewają, przynajmniej moi z pewnością nie byli dojrzali. Moja mama wielokrotnie zachowywała się jak dziecko. Ona też nie ogarniała intelektualnie wielu spraw. Ona powtórzyła dokładnie schemat ze swojego domu rodzinnego nawet w kwestii śmierci.

Ja miałam to szczęście, że intelektualnie przerosłam ojca. O wiele łatwiej jest gdy się pewne rzeczy po prostu postrzega, ale na przykładzie mojego ojca mogę powiedzieć, że inteligencja to nie wszystko. On z wiekiem stawał się coraz bardziej okrutny i despotyczny. Wykorzystywał swoją inteligencję by ranić matkę i nas.

Wychodząc z domu dysfunkcyjnego, a moi oboje rodzice takie mieli trzeba mieć siłę i odwagę aby stanąć twarzą, w twarz samemu ze sobą, bo tak naprawdę problem nie leży w traumatycznym dzieciństwie oraz w ranach jakie nam zadano tylko w tym jakimi się w wyniku tego staliśmy. To cholernie trudne zadanie szczególnie jak mentalnie wydaje Ci się, że wszystko ogarniasz. To taka dojrzałość urojona, o której pisałam.

I to co bags obśmiewał kiedy kazałam mu porozmawiać z samym sobą, dialog z wewnętrznym ja jest bardzo często ważnym elementem autoterapii. Mimo śmiechu kolegi warto rozmawiać ze sobą. Mamy ogromną zdolność do oszukiwania samych siebie i patrzenia na siebie i na świat jak nam wygodniej. To czyni z nas dzieci, niedojrzałe jednostki, które później oczekują wsparcia od kolejnych niedojrzałych jednostek, czyli swoich dzieci. To jak zaklęte koło. Ja tam często sama sobie zadaję pytania i rozmawiam (jak to mawiałam moja mama) z mądrym człowiekiem wink.

24,473 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-24 13:36:31)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ehdi, masz rację we wszystkim co napisałaś. Z moimi rodzicami jest tak samo. Gdy mój ojciec dostał ataku padaczki alkoholowej, leżał w szpitalu, moja mama rzuciła się krzyżem na podłogę i błagała boga o to, by mój ojciec wyzdrowiał. Stałam z boku i patrzyłam na to z niedowierzaniem. Teraz wiem, że ona się bała zostać sama. Ojciec doszedł do siebie po kilku miesiącach, a ja spakowałam walizki i wyjechałam do Holandii. Uciekłam. Ale mam świadomość, że gdy sytuacja się powtórzy, to będę musiała tam wrócić. Oni są jak małe dzieci :`(
Ja dopiero teraz zaczynam to wszystko powoli ogarniać.

Ehdi, zmieniłaś się bardzo. Tak pozytywnie smile Pamiętam jak jeszcze niedawno uczyłaś się jeździć na rowerze tongue
Trzymaj się i dużo pogody ducha życzę!!

24,474 Ostatnio edytowany przez bags (2013-09-24 14:28:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

I to co bags obśmiewał kiedy kazałam mu porozmawiać z samym sobą, dialog z wewnętrznym ja jest bardzo często ważnym elementem autoterapii. Mimo śmiechu kolegi warto rozmawiać ze sobą. Mamy ogromną zdolność do oszukiwania samych siebie i patrzenia na siebie i na świat jak nam wygodniej. To czyni z nas dzieci, niedojrzałe jednostki, które później oczekują wsparcia od kolejnych niedojrzałych jednostek, czyli swoich dzieci. To jak zaklęte koło. Ja tam często sama sobie zadaję pytania i rozmawiam (jak to mawiałam moja mama) z mądrym człowiekiem wink.

Wiesz dlaczego to tak jak Ty mówisz wyśmiałem?
Jestem z zawodu hotelarzem, nie tyle technikiem po liceum czy technikum czy magistrem a licencjatem. W tym zawodzie konikiem jest psychologia, a dokładniej psychologia poznawcza człowieka, z której musiałem zdawać egzaminy, zaliczenia i etc.
Matka jest pedagogiem i psychologiem w jednej osobie, nauczycielem z 40 letnim na dziś stażem. Zrobiła dwa magistraty i całe życie się dokształcała, mając w głębokim poważaniu kartę nauczyciela i całe te kuriozalne wymysły zmieniającego się jak bielizna rządu i MEN.
W tym wszystkim - patrząc na siebie - ja się czułem jak ryba w wodzie, mając możność w systemie 24/7 prowadzenia dysput, konfrontacji i operacji "na żywym organizmie" w oparciu o wiedzę ówczesnej teorii - wpajanej Nam do głów w szkołach - z wiedzą matki jako magistra z czasów sławetnej komuny; Jej doświadczeń życiowych i przełożenia tego na własne dorosłe życie.
I tak jak mówisz

Ehdi napisał/a:

Ja miałam to szczęście, że intelektualnie przerosłam ojca. O wiele łatwiej jest gdy się pewne rzeczy po prostu postrzega, ale na przykładzie mojego ojca mogę powiedzieć, że inteligencja to nie wszystko. On z wiekiem stawał się coraz bardziej okrutny i despotyczny. Wykorzystywał swoją inteligencję by ranić...
Wychodząc z domu dysfunkcyjnego, a moi oboje rodzice takie mieli trzeba mieć siłę i odwagę aby stanąć twarzą, w twarz samemu ze sobą, bo tak naprawdę problem nie leży w traumatycznym dzieciństwie oraz w ranach jakie nam zadano tylko w tym jakimi się w wyniku tego staliśmy. To cholernie trudne zadanie szczególnie jak mentalnie wydaje Ci się, że wszystko ogarniasz. To taka dojrzałość urojona, o której pisałam

Ja tak samo mogę powiedzieć o ojcu. Zawsze w konfrontacji jego ze mną Jego musiało być na wierzchu. Wojna na noże nie raz sięgała zenitu, gdzie paradoksalnie obaj mamy wykształcenie techniczne, bo poza hotelarstwem jestem elektromechanikiem.
I gdyby nie potocznie mówiąc liźnięcie przeze mnie psychologii - w której hobbystycznie siedzę od ponad 10 lat - czy to w czasie edukacji, czy też w konfrontacji z matką - wyszedłbym z rodziny w dorosłe życie jak kaleka. Pal sześć, że taką łatkę mam przypiętą wypadkowo przez lekarzy. (Bo analogicznie do powiedzenia o opuszczeniu rodzinnego gniazda, tak wzorzec po ojcu i/lub matce, jest wzorcem z metra ciętym spod paryskiego Sevra i ma - a nawet musi - być przekazywanym z pokolenia na pokolenie aż się rozleci. Pławicie się w tej terminologii, dorabiając do tego potłuczoną ideologię, co jest z gruntu absurdalne w większości przypadków. Ale to się znikąd nie wzięło... to jest medialna nagonka propagowana przez idealistów wszelkiej maści, by zidiociałe społeczeństwo zdurniało do reszty temu przyklaskując. Najprościej jest wmówić komuś że jest DDA, DDR, DDD, bo powiela schemat rodziny. Ale jak ma łeb na karku, to pierdyknie tym tematem jak atomówką na Hiroszimę i goofna w złotko sobie nie da owinąć.) 
Stałem się nagle - bo pierwsze tego symptomy ujawniły się przed moim ślubem, gdzie ważniejsza była kapela, menu i brat jako świadek, ale nie zdanie męża i jego punkt widzenia, jego potrzeby - bydlakiem dla żony i teściowej... ciekawe dlaczego? Bo tu znowu ich zdanie musiało być na wierzchu a ja jako te 5 koło u wozu - paradoks czy brutalna rzeczywistość?
Nagłe powielenie postawy mojego biologicznego ojca do potęgi bliżej nieokreślonej. Ona była mocniejsza w gębie, bo pochodzi z rozbitej rodziny, ale mocniejsza dlatego, że matkę ma za plecami.
Skąd we mnie siła, by się temu postawić? Scheda po ojcu czy scheda po matce?
Gdybym nie dostał takiej lekcji od życia "w dzieciństwie", to dzisiaj pewnie jechałbym jak po łysej kobyle po wszystkich na forum i w realu osobach zdradzonych, ofiarach damskiego boksera, czy też ludzi na detoksie po toksycznych związkach, porównywalnych lub mniejszych analogicznie do mojego; a sam siedział ze skulonymi uszami w swoim małżeństwie.
Dla mnie to nie był i nie jest model mojej rodziny dysfunkcyjnej, a wręcz rodziny, która potrafiła nauczyć i pokazać jak należy się w życiu rozpychać łokciami, by przetrwać. Własna dysfunkcja zdrowotna też w tym odcisnęła swoje piętno. Wiele ojcu mógłbym teraz zarzucić, ale paradoksalnie właśnie dzięki Niemu nie zostałem zaszufladkowany jako osoba niepełnosprawna, z MPD czy innym ustrojstwem medycznym, spychającym mnie na margines w społeczeństwie i przy Jego despotycznych naukach do czegoś w życiu doszedłem. Poparł to, że trzasnąłem drzwiami małżeństwa z tytułu wmówienia mi psychiczności. Poparł coś, z czym sam dla mnie i w moim imieniu walczył w parszywych czasach komuny.

Trzeba samemu umieć oddzielić ziarno od plew, czyli mit DD... od faktów. Ale najszybciej jest to zwalić na kogoś, gdy się samemu siedzi w gofnie po uszy. Papka medialna to pożywka prima sort w tym wszystkim.

24,475 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-09-24 14:52:24)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bags tutaj nie o zwalanie chodzi, a o nazwanie problemu.
Te wszystkie DD.. to tylko nazey grup symptomów, nic innego.
Nie chodzi o siedzenie i użalanie się oraz obwinie kogoś.
Bo sami jesteśmy za swoje życie odpowiedzialni.
A Ty?

24,476

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bags, ty zaprzeczasz sam sobie big_smile

24,477 Ostatnio edytowany przez bags (2013-09-24 17:07:37)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Bags tutaj nie o zwalanie chodzi, a o nazwanie problemu.
Te wszystkie DD.. to tylko nazey grup symptomów, nic innego.
Nie chodzi o siedzenie i użalanie się oraz obwinie kogoś.
Bo sami jesteśmy za swoje życie odpowiedzialni.
A Ty?

Anstawia napisał/a:

Bags, ty zaprzeczasz sam sobie big_smile

Nie o siedzenie, nie o użalanie? Nie o nazwanie problemu?  TO O CO?
A skąd się bierze odnoszenie swojej - przykładowo i czysto teoretycznie Waszej - odpowiedzialności za własne życiowe zakręty do symptomów i wzorców rodzinnych? Bo ojciec/matka to taki siaki i owaki bydlak, bokser, dziwkarz, despota i etc?
Gdzie ja Anstawia zaprzeczam sam sobie?
Gdzie mówię, że mam za złe rodzicom to czy tamto, że poza suchą teorią psychologii i despotycznej walki o swoje zdanie, swoją godność, pokazali i nauczyli mnie praktycznej strony tego medalu?
Ja Ciebie bardzo przepraszam. Ne kumam tego.
Mam na Nich psy wieszać, że przez tą moją wiedzę zawodowo - życiową, poniekąd wyniesioną z domowego gniazda i stawianie oporu w przejawach dyskryminacji mnie pod każdym względem, nie tylko zdrowotnym - zawalczyłem o swoje i swoją godność? Że nie nauczyli mnie wylewania wódy za kołnierz? Że za niezmienną i żelazną zasadę uważam nie podnoszenie ręki na kobietę czy też jej zdrady w każdej wersji mojego związku z nią? I że przez to rozpierdzieliło się moje małżeństwo?
Mnie więcej za przeproszeniem skur....stwa w społeczeństwie nauczyło i pokazało, że tak nie powinno być, rzucanie kłód pod nogi przez ludzi, lekarzy i potłuczonych paragrafów prawa, niż sami rodzice razem ze swoją schedą mi przekazaną wzięci. MI ponad 20 lat temu lekarz powiedział wprost - wózek, kule lub balkonik, to partnerka życiowa dla mnie do śmierci. parę lat temu widział mnie ponownie, ku jego uciesze wjeżdżającego do gabinetu. Zdębiał jak zobaczył mnie na własnych nogach stojącego bez podpierania sie w drzwiach a wózek "zaparkowany" ostał się przy jego biurku.
Ja z tej pozycji torpeduję całą potłuczoną teorię i ideologię DD... . Bo dopóki My sami nie potrafimy dojść do ładu i składu ze sobą, a potem tak a nie inaczej Nam się partoli życie, to najprostszym drogowskazem jest kierunek ku rodzinie. Tu ma swoje początki teoria DD... Ale w praktyczną sferę i prawdę ciężko wszystkim jest uwierzyć.

Ja nie potrzebowałem wzywać na pomoc rodziny, nie potrzebowałem wstawiennictwa rodziców w konflikcie czy sporze między mną a żoną. A już tym bardziej powoływania się przez osoby 3 na absurdalne odniesienia tytułem choroby względem jej, jak to uczynili wobec mnie. Cios poniżej pasa, za który ktoś inny - i też nie kobieta - dostałby z automatu w pysk; gdyby to powiedział np teść.
Dla mnie było święte, że to co jest problemem w małżeństwie poza nie nie wychodzi, a ingerencja najbliższych może nastąpić za zgodą młodych. Ingerencja a nie sterowanie.
Ja zacząłem w pewnym momencie wyczuwać to, że w hierarchii wartości małżeństwa dla żony ja jestem na szarym, horyzontalnym końcu. Było nie było sakramentalnej wartości, gdzie praktycznie i paradoksalnie to nie ja naciskałem na to wszystko idące w tym kierunku.
Można to odnieść, że to było DDR czy DDA, bo co druga osoba lubi zaglądać do kieliszka w Jej rodzinie. Ale skoro decyduje się na coś sakramentalnego, naciskam na to i etc., to kto o trzeźwych zmysłach pozwala sobie na wchodzenie rodziców z butami w życie? Przytakuje na naukach przedmałżeńskich w obecności własnego autorytetu duchownego a za plecami robi rewoltę?
Decyduję się na ślub, to odcinam się od koryta rodzinnego i buduję swoją przystań. Rozpernicz rodzinny rozpierniczem, ale wreszcie przychodzi pora powiedzieć dość i zacząć po swojemu.
Bo mama nie jest zła czy to ja jestem "ułomna"?

Ja się w wątku skupiłem na teściowej i jej ingerencji w moje małżeństwo - schemat ksero z jej życia. Żonie zarzucałem, że idzie w jej ślady. Czyżby męża miała kryminalistę? Jej nie przeszkadzało to, co matka twierdzi na mój temat, paradoksalnie bez znajomości tematu, gdzie żona znała tą kwestię od podszewki.
Do kogo mam odnieść tą własną walkę o małżeństwo i o siebie?  do despotyzmu własnego ojca? Do psychologii zawodowej matki czy tego, że oboje ponad 30 lat są razem i nie myślą o rozwodzie czy zdradzie?
Tu wyszło szydlo z worka, że problem leży w żonie od strony ślubu i związku, a w teściowej od strony zachowania kultury i prywatności względem młodego małżeństwa. Żadne DD..! Zdaniem każdego psychologa sprawa ma dwa podłoża": w psychologii i uzależnieniu od matki.
("Mamisynek i córunia mamusi" z Jackiem Pulikowskim na youtube)

Jestem DDD bo mam problem z nogą? OK. Tyle że on nie jest ani genetyczny, ani nie jest mpd-owski ani jakkolwiek inaczej powiązany z rodziną.

24,478

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zofia282 napisał/a:

Po śmierci ojca zadawałam sobie pytanie, dlaczego ? mógł jeszcze żyć ! Po przyłapaniu męża na romansie (ponoć tym z moich obsesji big_smile) i wyrzuceniu go z domu, ponownie pytałam, "dlaczego" a moja siostra w kółko powtarzała, "wszystko dzieje się po coś". Wtedy nie rozumiałam jej słów. Dzisiaj wiem, że miała racje. Tak, wszystko dzieje się po coś.  Ojca śmierć dała mi zabezpieczenie finansowe (spadek), umożliwiła załatwienie ważnych acz kosztownych spraw. Moje odejście od męża, uratowało przyszłość moich dzieci. Gdybym nadal z nim była, proces ich niszczenia nabrałby tępa. Teraz są bezpieczne. Nigdy już ich nie narazi, nie wędzi w kłopoty. Te wnioski są jednocześnie odpowiedzią dlaczego przeżyłam smile. Przeżyłam też, by naprawić swoje  życie, odpowiedzialnie je przeżyć i tak jak ja chcę - uczciwie, z uśmiechem smile 
     Wszystko dzieje się po coś.....

Nie,nie,nie i jeszcze raz nie!
Zofio wybacz ale nie rozumiem k...a jaki sens miała ta nagła śmierć mojego męża?
Spadło na mnie i dzieci mnóstwo problemów.Sytuacja jest niemalże patowa.
Dlaczego mi nie wierzą,dlaczego muszę teraz udowadniać,że zostałam po raz kolejny uderzona a syn stanął w mojej obronie!Że to BYŁ wypadek!
Moje dziecko wychowywało się w chorej rodzinie,bo ja nie potrafiłam nas z tego bagna wyciągnąć.Teraz będzie dodatkowo obciążone.Wystarczył ułamek sekundy.Wszystko się podwójnie spier...liło.Nie widzę w tym sensu.
Przecież ja już zrozumiałam,że muszę nas ratować,że muszę uciekać!Ta okrutna lekcja wcale nie była mi potrzebna.
Ile miesięcy mamy się jeszcze tłumaczyć,grzebać w przeszłości?Jaki to ma sens?
Jak długo jeszcze wytrzymamy???
Po co to wszystko się dzieje???

24,479

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:

Pławicie się w tej terminologii, dorabiając do tego potłuczoną ideologię, co jest z gruntu absurdalne w większości przypadków. Ale to się znikąd nie wzięło... to jest medialna nagonka propagowana przez idealistów wszelkiej maści, by zidiociałe społeczeństwo zdurniało do reszty temu przyklaskując. Najprościej jest wmówić komuś że jest DDA, DDR, DDD, bo powiela schemat rodziny. Ale jak ma łeb na karku, to pierdyknie tym tematem jak atomówką na Hiroszimę i goofna w złotko sobie nie da owinąć.)

Dlaczego? A choćby i dlatego.
Piszesz jak DDD

"THE SHOW MUST GO ON"

24,480

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
bags napisał/a:

Pławicie się w tej terminologii, dorabiając do tego potłuczoną ideologię, co jest z gruntu absurdalne w większości przypadków. Ale to się znikąd nie wzięło... to jest medialna nagonka propagowana przez idealistów wszelkiej maści, by zidiociałe społeczeństwo zdurniało do reszty temu przyklaskując. Najprościej jest wmówić komuś że jest DDA, DDR, DDD, bo powiela schemat rodziny. Ale jak ma łeb na karku, to pierdyknie tym tematem jak atomówką na Hiroszimę i goofna w złotko sobie nie da owinąć.)

Dlaczego? A choćby i dlatego.
Piszesz jak DDD

Wskaż mi proszę te powody DDD u mnie, bo choćbym nawet miał wziąć mikroskop i batalion speców od psychologii w tej dziedzinie, tak tego nie widzę. A na terapii tą kwestię wałkowałem do upadłego.
Bo kwestię dysfunkcyjnej rodziny mógłbym podpiąć pod jedną kwestię. A mianowicie, że nikt inny jak właśnie rodzice nie dali sobie zrobić ze mnie kozła ofiarnego z łatką MPD.
Nie dali dlatego, że choroba - jeśli wypadek przy pracy lekarzy podczas zabiegu nie związanego z problemem nogi można tak nazwać - nie ma żadnych cech wspólnych z MPD; a lekarze nie znający się w tym przypadku, klasyfikowali mnie tak prosto z mostu i dla wygody. Po drugie ta medyczna nagonka znajdowała odzwierciedlenie w społeczeństwie - kulawy to ma problem ruchowy zakotwiczony w mózgu itd. A tu się owe powiązanie urywa z hukiem.
DDR, DDA odpada w przedbiegach, nawet w oparciu o potoczne drzewo genealogiczne.

Dla mnie te teorie są wyssane z palca, by po prostu było o czym mówić i po najmniejszej linii oporu na kogo zwalić, byle tylko się nie przyjrzeć sobie. Jedno z czym się mogę zgodzić to teoria Ehdi o wdrukowaniach, czyli jak to ma miejsce u mojej jż powielaniu schematu matki. Moje wdrukowania jakoś były wolne od wirusów i trojanów, a przynajmniej miałem i mam dobrego firewalla big_smile
Tylko mnie nie rozśmieszaj z góry o powieleniach despotyzmu ojca względem kobiet czy małżeństwa, Bo równie dobrze ja mogłem być podatnym na siłę słowa ojca, być mu uległym i jak pisałem wcześniej przytakiwać na gnojenie mnie w małżeństwie.
Niestety ja tego nie powielałem, a jedynie pobrałem jako naukę do odważnego trybu życia z integralnym problemem ze mną, jakim jest moja dysfunkcja zdrowotna.
Ojca za to nie winię, że taki był stanowczy, surowy i etc. Paradoksalnie mam w nim teraz przyjaciela a nie wroga. I tak jak rozwodzę się z żoną, tak ją winię za to jaka była i do jakiego stopnia dała się zmanipulować. Ale odchodzę po mesku z szacunku do kobiet, bo mam pełną świadomość tego, że życie im sie za to odpłaci. A nawet już to stopniowo robi.

Dalej twierdzisz o syndromie DDD?
Może tak jak twierdzą w Sekrecie - z czym również się nie zgadzam - że 80% rodzin taka jest, to ja pochodzę z tego nielicznego grona 20%.

24,481

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Powodów nie znam, ale ego masz strasznie napuchnięte.

24,482

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Powodów nie znam, ale ego masz strasznie napuchnięte.

Może i mam, ale przynajmniej potrafię racjonalnie podejść do tematu własnych wzorców rodzinnych i w przełożeniu tego na schematy dd-erowskie, nie znaleźć z tymi teoriami wspólnego mianownika. Że moje problemy w związku, to wina wychowania rodziców.
Jeśli nawet tak było, to temat dysfunkcji i perypetii z tym związanych to sprostował, że nie dałem sobie wmówić przez to gorszej "jakości". Czego odwrotnością jest jż - dała sobie matce wejść na głowę w obu przypadkach i oddała stery.

24,483

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam. Mam wielki problem i nie mam kompletnie z kim o tym porozmawiac:( jest mi strasznie ciezko..sama nie umiem sobie tego przetłumaczyć. Od dawna szukam pracy jednak nie moglam jej znalezc dlatego tez calymi dniami siedzialam w domu i bylam dyspozycyjna dla ukochanego czekalam tylko na niego dostosowywalam sie pod niego bo on praca pasje itp. Czesto bywa tak ze nie spotykamy sie mimo ze ja czekam caly czas na niego bo zmeczenie bo praca bo to bo tamto. Jednak swiadomosc ze ja zawsze mam czas zeby sie dostosowac mnie uspakaja. Bardzo boje sie podjac pracy czy jakiegos obowiazku,poniewaz wiem ze twedy nie bede miala wplywu na moj wolny czas i np obowiazki bedziemy mogli sie mijac i nie miec czasu dla siebie co mnie paralizuje,przeraza...dwrecz dusi:((( wiem ze on sie nie bedzie dostosowywal do mnie choc twierdzi ze bedzie i damy rade...ale ja sie tak strasznie boje ze jestem zawsze gotowa zrezygnowac ze wszystkiego zeby tylko miec pewnosc ze bede mogla sie  znim widywac:( wiem ze kazdy ma swoje obowiazki i kazdy musi pracowac ale tlumaczenia wszystkie mi nie pomagaja:(( nie umiem sobie z tym poradzic a niszczy mi to zycie pomocy;( Podziwiam pary ktore sa szczesliwe widujac sie tylko w wolnym czasie czasem nawet raz na jakis czas tylko gdy umieja wszystko pogodzic a co najwazniejsze zyja normalnie a nie panikuja na mysl o braku czasu:(((czuje sie strasznie samotna w tym i nie rozumiana;(

24,484

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tylko wiesz co, ja po takiej terapii "DDA dla idiotów"-jak to nazwałeś, przestałam potrzegać siebie z pozycji lepsza/gorsza, przestałam też patrzeć na innych jak na lepszy lub gorszy model, i pogodziłam się z faktem, że ludzie przychodzą, odchodzą, a ja czasami na to nie mam wpływu.
Może nie stałam się mądrzejsza ale troszkę zrozumiałam. Tak mi się wydaje przynajmniej. 
I będzie dla mnie moim maleńkim osobistym sukcesem to, gdy nie powielę schematu mojej matki i nie zostanę nieszczęśliwą ofiarą losu, nie radzącą sobie w życiu.

24,485

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Powodów nie znam, ale ego masz strasznie napuchnięte.

Może i mam, ale przynajmniej potrafię racjonalnie podejść do tematu własnych wzorców rodzinnych i w przełożeniu tego na schematy dd-erowskie, nie znaleźć z tymi teoriami wspólnego mianownika. Że moje problemy w związku, to wina wychowania rodziców.
Jeśli nawet tak było, to temat dysfunkcji i perypetii z tym związanych to sprostował, że nie dałem sobie wmówić przez to gorszej "jakości". Czego odwrotnością jest jż - dała sobie matce wejść na głowę w obu przypadkach i oddała stery.

Wiesz Bags, a ja widzę w tobie sporo symptomów DDA i DDD i jakbyś tam chciał to nazwać. Jesteś taki "mądry", że już cholera ciężko z Tobą gadać. Czasem zastanawiam się kto w Twoim związku z małżonką był psychofagiem i jakoś nie mogę się zdecydować, w końcu Twojej odpowiedzialności w tym nie było, bo przecież Ty nigdy nie jesteś niczemu winny. Pachnie mi to narcyzmem na odległość.

24,486

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Ehdi, masz rację we wszystkim co napisałaś. Z moimi rodzicami jest tak samo. Gdy mój ojciec dostał ataku padaczki alkoholowej, leżał w szpitalu, moja mama rzuciła się krzyżem na podłogę i błagała boga o to, by mój ojciec wyzdrowiał. Stałam z boku i patrzyłam na to z niedowierzaniem. Teraz wiem, że ona się bała zostać sama. Ojciec doszedł do siebie po kilku miesiącach, a ja spakowałam walizki i wyjechałam do Holandii. Uciekłam. Ale mam świadomość, że gdy sytuacja się powtórzy, to będę musiała tam wrócić. Oni są jak małe dzieci :`(
Ja dopiero teraz zaczynam to wszystko powoli ogarniać.

Ehdi, zmieniłaś się bardzo. Tak pozytywnie smile Pamiętam jak jeszcze niedawno uczyłaś się jeździć na rowerze tongue
Trzymaj się i dużo pogody ducha życzę!!

Dzięki kochana wink. Tak zmieniłam się, dojrzałam i na rowerze też się nauczyłam jeździć tongue.

24,487 Ostatnio edytowany przez bags (2013-09-24 23:02:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Wiesz Bags, a ja widzę w tobie sporo symptomów DDA i DDD i jakbyś tam chciał to nazwać. Jesteś taki "mądry", że już cholera ciężko z Tobą gadać. Czasem zastanawiam się kto w Twoim związku z małżonką był psychofagiem i jakoś nie mogę się zdecydować, w końcu Twojej odpowiedzialności w tym nie było, bo przecież Ty nigdy nie jesteś niczemu winny. Pachnie mi to narcyzmem na odległość.

Ten cały narcyzm w całej rozciągłości to: Godność człowieka ? wyraża się w pragnieniu posiadania szacunku społeczności z uwagi na swoje walory duchowe, moralne czy też zasługi społeczne[1]. Ma ona dwoisty charakter i odnosi się do godności osobowej i osobowościowej. Ta pierwsza jest właściwa każdemu człowiekowi, należna mu się z faktu samego bycia człowiekiem. Godność osobowościowa natomiast jest zależna od podjętego przez daną osobę trudu (tego co w życiu dokonała) i wiąże się z rozwojem osobowości etycznej. Jest jedną z podstawowych wartości w etyce rozwoju.
Co w przełożeniu na owy narcyzm w odniesieniu do Kodeksu Karnego jest: Godność jest dobrem osobistym chronionym przez prawo. Razem z dobrym imieniem składa się na zdefiniowane w art. 23 Kodeksu cywilnego pojęcie czci. Z punktu widzenia Kodeksu karnego naruszenie czyjejś godności jest przestępstwem znieważenia. Sąd Najwyższy RP w wyroku z 21 marca 2007 (I CSK 292/06) stwierdził, iż godnością osobistą jest własne wewnętrzne przekonanie danego człowieka o jego etycznym i moralnym nieposzlakowaniu oraz oczekiwanie czci wobec siebie rozumianej jako pozytywne nastawienia innych osób wobec niego ze względu na społeczne i osobiste wartości, które reprezentuje. Tak rozumiana godność nie podlega wartościowaniu, a jej naruszenie występuje, gdy bez uzasadnionych podstaw, zwłaszcza w obecności osób trzecich, traktuje się kogoś negatywnie i wyraża się o nim w sposób poniżający.

Źródło - ciocia wiki; gdzie też i znajomość podstaw prawa nie jest mi obca z racji tytułu zawodowego.
Narcyzm, egocentryzm czy egoizm... wsio w pariat; ALE przede wszystkim JEST TO zdrowy egoizm, egocentryzm czy narcyzm.
Podstaw do zarzutu naruszenia mojej godności i naruszenia autonomii małżeństwa w myśl zasady, że: "Identyczne zasady powinny dotyczyć rodziców obu stron. Jeśli pojawią się wątpliwości, warto pamiętać o tym, że nikt nie ma prawa wchodzić między małżonków, bez względu na intencje jakie nim kierują. Uwaga teściowe: pośrednie bądź bezpośrednie podważanie kompetencji synowej w oczach jej męża jest surowo zakazane!" znalazłbym na pęczki od ręki.
Nie biorę innych jako gorszych od siebie, a i siebie nie stawiam na piedestale.
Ot proste i znane wszystkim przysłowie: małżeństwo jak kalectwo znoś cierpliwie". Moje kalectwo jest nabyte, nie wrodzone i nie jest pochodzenia neurologicznego wedle wytycznych MPD. Szanowałem żonę z tego i innego tytułu niedoskonałości kobiecej natury, gdzie również jest os. niepełnosprawną, ale nadmiernej ingerencji teściowej już nie. I miałem ku temu uzasadnione powody.
Nie wymierzyłem sam sprawiedliwości za ten czyn, a skorzystam z tego przywileju w sądzie jak będę musiał.
Domena psychofaga to zniszczyć kogoś jego mocną stroną, która u psychofaga z natury jest... kompleksem? hmm

24,488

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiesz co bags Ty to nie tylko znasz się na prawie, co jeszcze na psychologii i wszystkich innych dziedzinach, o które Cię ktoś nie zapyta. Ciężko się rozmawia z osobą, która nie prowadzi dialogu lecz wyłącznie monolog. Dlatego słusznie już kiedyś stwierdziłam, że szkoda czasu na "rozmowę" z Tobą bo Ty i tak wiesz wszystko najlepiej i na wszystkim lepiej się znasz.

24,489

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Wychodząc z domu dysfunkcyjnego, a moi oboje rodzice takie mieli trzeba mieć siłę i odwagę aby stanąć twarzą, w twarz samemu ze sobą, bo tak naprawdę problem nie leży w traumatycznym dzieciństwie oraz w ranach jakie nam zadano tylko w tym jakimi się w wyniku tego staliśmy. To cholernie trudne zadanie szczególnie jak mentalnie wydaje Ci się, że wszystko ogarniasz. To taka dojrzałość urojona, o której pisałam.

(....)

Ja tam często sama sobie zadaję pytania i rozmawiam (jak to mawiałam moja mama) z mądrym człowiekiem wink.

Eeeeeech, Ehdi.... Rany boskie, ja szukałam i szukałam o co w tym wszystkim chodzi, o co biega, że ja nawet bez terapii wiele rozumiałam, bo umiałam normalnie po ludzku kiedyś i ze sobą i z ludzmi rozmawiać i rozumieć - co do mnie mówią... Ludzie, którzy widzą...
Dojrzałość urojona...

Ale co z tym dalej? Jak? Wiem, rozumiem, znam przyczyny, konsekwencje, zwracam uwagę... Niby - bo ja nie wiem, czy znowu nie machnę ręką... Tego się bardzo boję - przyznaję smile Nie zaufam samej sobie do końca, aż nie minie kilka, kilkanaśćie sytuacji życiowych, gdzie stwierdzę, że nie zapomniałam....
Bo wiedza nie oznacza postępowania wg tej wiedzy....

Czemu ja jestem czegoś świadoma i do tego przekonana i .... i wszystko in plus - kiedy ja wcale nie chcę tego zrobić???? I nie mam żadnych racjonalnych i nieracjonalnych innych usprawiedliwień poza jednym "bo mi się nie chce". Przecież to jest cholernie dziecinne! A bycie dzieckiem nie oznacza głupoty, tylko poiadanie w sobie tego pierwiastka dziecięcej ciekawości, zachwytu, chęci, energii, pogody ducha i rechotu z byle czego smile
No CZEMU?????

24,490

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:

Wiesz dlaczego to tak jak Ty mówisz wyśmiałem?

Bags, bo praktyka ma niezbyt wiele wspólnego z teorią.
Ja psychologię miałam na kazdym z 6 kierunków, które zaczęłam, nie wszystkie skończyłam. O d... potłuc.
Wiedza uzyskana to inteligencja.
Mądrość, to postępowanie na co dzień.

Dalej chcesz te inteligentne dysputy prowadzić, które odbywają się wg pewnego schematu, a nic nie wnoszą?

Kiedyś jeden z poprzednich szefów "załatwił mi" coacha w kwestii umiejętności negocjacyjnych.... Zakończyłam współpracę po jednym miesiącu obczytywania się otrzymanymi lekturami, próbami umówienia się z trenerką, która postawiła sobie za podstawowy cem nauczenie mnie osiągania celu, wparowując w końcu do jej gabinetu podczas spotkania i mówiąc: Asiu, to nie ma najmniejszego sensu. Moje umiejętności negocjacyjne zdecydowanie wzrosną, kiedy zamiast próbując się do Ciebie dostać, skupię się na rozmowach z moimi kontrahentami. Za książki dziękuję - w 80% treści zakładają sztywne schematy rozmów i to, że mój kontrahent jest debilem, które jedynie kopiuje schematy negocjacji z propozycji wieszczy. A życie jest życiem i z takim mam do czynienia i na takim się skupię.

Za godzinę dostałam maila do mojej wiadomości, skierowanego do ówczesnego szefa, że koleżanka Asia nie ma nic do zrobienia ze mną, bo doskonale daję sobie radę i musiała solidnie mnie unikać i wymyślać głupawe argumenty, żeby mnie w końcu doprowadzić do szewskiej pasji wink

Bags - Ty żyjesz własnym życiem czasami? W kwestii spraw do załatwienia?
Bo ja mam wiecznie wrażenie, że Ty sam siebie usiłujesz słowami, opiniami innych o sobie, upewnić. A gdzie samoświadomość, własne zdanie o sobie, pewność siebie i swojego charakteru i celów? Jakoś tak... żyjesz wieczną demagogią i dyskusją, usiłowaniem nawiązania kontaktu z calym światem, który ma potwierdzić, że jesteś OK. A Ty sam tak uważasz? Bo ja nie zauważyłam, żebyś chciał przestać przeglądać się w oczach innych ludzi i nie próbował upewniać opiniami innych. Kiedy Ty sam siebie zaczniesz cenić i rozumieć - takim, jakim jesteś? Kiedy Ty sam siebie zaakceptujesz?

24,491

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
beosa napisał/a:
zofia282 napisał/a:

Po śmierci ojca zadawałam sobie pytanie, dlaczego ? mógł jeszcze żyć ! Po przyłapaniu męża na romansie (ponoć tym z moich obsesji big_smile) i wyrzuceniu go z domu, ponownie pytałam, "dlaczego" a moja siostra w kółko powtarzała, "wszystko dzieje się po coś". Wtedy nie rozumiałam jej słów. Dzisiaj wiem, że miała racje. Tak, wszystko dzieje się po coś.  Ojca śmierć dała mi zabezpieczenie finansowe (spadek), umożliwiła załatwienie ważnych acz kosztownych spraw. Moje odejście od męża, uratowało przyszłość moich dzieci. Gdybym nadal z nim była, proces ich niszczenia nabrałby tępa. Teraz są bezpieczne. Nigdy już ich nie narazi, nie wędzi w kłopoty. Te wnioski są jednocześnie odpowiedzią dlaczego przeżyłam smile. Przeżyłam też, by naprawić swoje  życie, odpowiedzialnie je przeżyć i tak jak ja chcę - uczciwie, z uśmiechem smile 
     Wszystko dzieje się po coś.....

Nie,nie,nie i jeszcze raz nie!
Zofio wybacz ale nie rozumiem k...a jaki sens miała ta nagła śmierć mojego męża?
Spadło na mnie i dzieci mnóstwo problemów.Sytuacja jest niemalże patowa.
Dlaczego mi nie wierzą,dlaczego muszę teraz udowadniać,że zostałam po raz kolejny uderzona a syn stanął w mojej obronie!Że to BYŁ wypadek!
Moje dziecko wychowywało się w chorej rodzinie,bo ja nie potrafiłam nas z tego bagna wyciągnąć.Teraz będzie dodatkowo obciążone.Wystarczył ułamek sekundy.Wszystko się podwójnie spier...liło.Nie widzę w tym sensu.
Przecież ja już zrozumiałam,że muszę nas ratować,że muszę uciekać!Ta okrutna lekcja wcale nie była mi potrzebna.
Ile miesięcy mamy się jeszcze tłumaczyć,grzebać w przeszłości?Jaki to ma sens?
Jak długo jeszcze wytrzymamy???
Po co to wszystko się dzieje???

To będzie baaaardzo mocne.
Po to, żebyś Ty zrozumiała, że nie ma na co czekać! Nie ma co odwlekać!
Nie poszukałaś pomocy pomocy specjalisty. Chciałaś być silna i dać sobie radę.
Tamtym razem odwlekłaś. Nie rób tego NIGDY więcej! Reaguje się teraz i już! Natychmiast! Zgodnie z tym, co się samemu czuje, a nie zgodnie z tym, co bliska sercu osoba, do której jesteś przywiązana, Ci wmawia!

Będzie obciążone, jeśli mu nie wskażesz możliwości! Pozbycia się poczucia winy! Uważasz, że jest winny? No ja myślę, że nie, skoro ja uważam z daleka, że nie jest!!!! Gdybyś poszła po pomoc, miałabyś opinię psychiatry i psychologa. Teraz pozostajesz bez tego. Nigdy więcej nie odkładaj niczego na później i na lepszy dogodniejszy moment.

No - chyba że Ty uważasz, że jesteś najlepszym psychologiem i psychiatrą. No to nie ma sprawy.

24,492

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

I będzie dla mnie moim maleńkim osobistym sukcesem to, gdy nie powielę schematu mojej matki i nie zostanę nieszczęśliwą ofiarą losu, nie radzącą sobie w życiu.

MALEŃKIM??????

No, to jeszcze raz przejrzyj fotki z ostatniej wycieczki smile tongue
Oj, żesz Ty smile

24,493

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Wiesz co bags Ty to nie tylko znasz się na prawie, co jeszcze na psychologii i wszystkich innych dziedzinach, o które Cię ktoś nie zapyta. Ciężko się rozmawia z osobą, która nie prowadzi dialogu lecz wyłącznie monolog. Dlatego słusznie już kiedyś stwierdziłam, że szkoda czasu na "rozmowę" z Tobą bo Ty i tak wiesz wszystko najlepiej i na wszystkim lepiej się znasz.

Albo wie lepiej, jak jest, a Twoje osobiste odczucia są mało ważne, bo są z założenia (jako że Twoje) błędne i nie ma o czym mówić, bo założeniem są Twoje błędne domniemania wink

Bags - żebyś nie pomyślał, nie śmieję się z Ciebie.
Tylko, że tu rzeczywiście nie ma rozmowy, jak i chyba w wielu naszych tu dziewczyn z tego wątku, związkach. My miałyśmy ślepo wierzyć w każde słowo.
A o kant tyłka to potłuc smile
Bags - my w większości już nie będziemy wierzyć. Uwierz - każda ma swoje zdanie smile I co najwyżej machnie ręką, ale jednak pójdzie w swoją stronę, ale nie zostanie przy Tobie. Bez dyskusji i równości nie ma związku - nawet w zwykłej znajomości. Albo jest rozmowa albo jest wmawianie sobie swoich prawd. W takim razie każdy ma swoje prawdy i niech na tym poprzestanie.


Zauważyłam, że jeśli nie chce mi się z kimś gadać, to znaczy że się nie da mnie samej z kimś na dany temat rozmawiać - jak dla mnie. Widocznie zasadniczo nadaję na innej fali i w danym momencie jest mi nie po drodze w danym temacie z daną osobą. Może kiedyś w innym, ale nie w tym. Zasadniczo mi to nie przeszkadza smile

24,494

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Wiesz co bags Ty to nie tylko znasz się na prawie, co jeszcze na psychologii i wszystkich innych dziedzinach, o które Cię ktoś nie zapyta. Ciężko się rozmawia z osobą, która nie prowadzi dialogu lecz wyłącznie monolog. Dlatego słusznie już kiedyś stwierdziłam, że szkoda czasu na "rozmowę" z Tobą bo Ty i tak wiesz wszystko najlepiej i na wszystkim lepiej się znasz.

Albo wie lepiej, jak jest, a Twoje osobiste odczucia są mało ważne, bo są z założenia (jako że Twoje) błędne i nie ma o czym mówić, bo założeniem są Twoje błędne domniemania wink

NIe ma identycznych historii i tych samych odczuć u każdego.
Kazdy podchodzi do tego emocjonalnie i intelektualnie zgoła inaczej smile

zabka-k napisał/a:

Bags - żebyś nie pomyślał, nie śmieję się z Ciebie.
Tylko, że tu rzeczywiście nie ma rozmowy, jak i chyba w wielu naszych tu dziewczyn z tego wątku, związkach. My miałyśmy ślepo wierzyć w każde słowo.
A o kant tyłka to potłuc smile
Bags - my w większości już nie będziemy wierzyć. Uwierz - każda ma swoje zdanie smile I co najwyżej machnie ręką, ale jednak pójdzie w swoją stronę, ale nie zostanie przy Tobie. Bez dyskusji i równości nie ma związku - nawet w zwykłej znajomości. Albo jest rozmowa albo jest wmawianie sobie swoich prawd. W takim razie każdy ma swoje prawdy i niech na tym poprzestanie.

Ale ja tu nie liczę na grupę wsparcia czy "poklepania" po plecach na znak poparcia.
Jak machnie eks ręką to nawet lepiej, jak nie... trudno. big_smile

24,495

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Zofia ojciec umierał w nienawiści do nas, to było straszne przeżycie. Poza tym on już przez chorobę wegetował. Nie powiem aby nas jego śmierć nie obeszła ale wiedzieliśmy, że w sumie dla niego dobrze się stało. Oczywiście nie mógł odejść z tego świata bez zostawienia smrodu. Taki po prostu był.

Rozumiem.
Kochałam ojca zawsze. Rozwiódł się z mamą kiedy byłam jeszcze dzieckiem (12 l). Nie rozumiałam ich decyzji, ale szanowałam. Z ojcem miałam ograniczony kontakt do czasu zamążpójścia. Okazało się, że ojciec i mój mąż, mają wspólną pasję - ryby. Wędkowali razem, grali w szachy, karty. Było super do czasu pożyczki. Mąż pożyczył duże pieniądze od ojca i ....... i to był koniec spędzania wspólnie czasu. Pożyczka nie była spłacana. Nie mieliśmy wtedy pieniędzy. Kontakt urwał się. Mąż już nie jeździł na ryby ani z nim ani z kimkolwiek (przestał kochać wędkowanie). Ojciec obraził się też na mnie, chociaż ja nie miałam pojęcia, że jakieś pieniądze zostały od niego pożyczone. Po latach przeprosiłam go za całą sytuację. Przeprosiłam za nie wywiązywanie się ze spłat. Było mi przykro kiedy usłyszałam od ojca, że kochaliśmy go do ostatniego grosza. Nie miał racji.

W szpitalu pojawił się ojciec. Nie zdziwiłam się..... byłam jeszcze mało świadoma. Snuł plany na NASZĄ przyszłość.  Nie rozumiałam jego słów, nie ogarniałam o czym mówi. Nie rozumiałam jego słów, gestów, łez. Poprawa mojego zdrowia następowała szybko.  Przy kolejnej wizycie powtórzył zdanie, "powiedz jedno słowo a zastrzelę drania". Dodał, "za tę zbrodnię nie zdążę odbyć kary". To uświadomiło mi po pierwsze, że jest śmiertelnie chory, po drugie, że mnie kocha ponad wszystko.  Mówił, że dopiero teraz zrozumiał co to rodzina, dzieci. Zrozumiał, że dzieci kocha się za nic i bezwarunkowo. Pragnął mojego uścisku. Ufffff jaką poczułam ulgę. Wybaczył, chociaż nie ja zawiniłam. Umarł miesiąc później, ale nie choroba go zmogła a błąd lekarzy. Do ostatniej chwili rozmawialiśmy........

A co by było gdyby nie wybaczył ? Chyba nic by się nie zmieniło. Opłakiwałabym jego odejście z takim samym żalem. Tak samo by mi go brakowało......chociaż jego słowa "kocham cię i zawsze kochałem" brzmią mi w uszach do dzisiaj. Do tych słów uśmiecham się.

Ehdi napisał/a:

Po jego śmierci bywało różnie ale oboje z bratem chcieliśmy zrobić wszystko aby zabezpieczyć mamę. Nie powiem zachowywała się czasem jak dziecko i generalnie nas wkurzała. Jednak mimo wszystko ciągle przy niej trwaliśmy. Gdy zachorowała nie mogłam uwierzyć, to było strasznie nagłe. Byłam z nią przed pierwszą operacją i ona wtedy powiedziała mi, że umiera. Kłóciłam się z nią i tłumaczyłam aby głupot nie gadała bo ma masę życia przed sobą.

Kiedyś koleżanka nie pozwoliła mamie, umierającej mamie, mówić o śmierci i sprawach jakie po sobie zostawiłaby. Jej mama wiele razy próbowała jej coś przekazać, ale ona urywała rozmowę słowami, mamo jeszcze długo będziesz żyła. Długo nie żyła. Po jej śmierci koleżanka nie mogła sobie wybaczyć, iż nie pozwoliła jej nic powiedzieć. Nauczona tym przykładem, słuchałam konającego ojca.
Mama. Baaardzo ją kocham ale i jestem na nią zła. Jestem zła za jej starzenie się , nieporadność. Kiedy kaprysi jak dziecko, jestem bezradna. Nie lubię jej starej. Kocham ją ale jej starej a raczej nieporadnej nie lubię. Nie zgadzam się na jej starość, niedołężność. Wiem, rozumiem, że taka jest kolej rzeczy ale mam prawo nie zgadzać się z tym.

Ehdi napisał/a:

Jednak dla mnie to było trudne wszystko. Moja matka w sumie zrobiła mi wiele krzywd w dzieciństwie. Nie potrafiła mnie kochać jako dziecko i mocno zniszczyła moją psychikę. Później w wieku bardzo dorosłym również mi się od niej obrywało ale tu królował ojciec. Matka zawsze starała się być blisko mnie i mojego brata. Nie wierzyliśmy jednak w szczerość jej intencji, nawet po śmierci ojca kiedy do nas lgnęła. Ja wiedziałam, że robi to dlatego, że jesteśmy jej potrzebni.

Mam rodziców jakich mam. Nie miałam też wielkich oczekiwań wobec nich. Cieszyłam się kiedy oni byli szczęśliwi, chociaż bywało i tak, że to ich szczęście odbijało mi się czkawką. Nie byli tacy jakich sobie wymarzyłam, ale zdecydowanie kochałam i kocham ich miłością bezwzględną. Ja też jest mamą. Jestem taką jaką jestem i zapewne dzieci wiele by we mnie zmieniły. Kocham synów nad życie i wychowuję ich, staram się ich wychować jak najlepiej, co nie znaczy, że oni nie mają żalu, zastrzeżeń i innych oczekiwań. Może i oni myślą, że ich skrzywdziłam...... .
Co znaczy kochać swoje dzieci ? Jak wiele ludzi, tak wiele opinii...... tak są ludzie, którzy nie potrafią kochać nikogo, nawet własnych dzieci. Są ludzie, którzy są pozbawieni uczuć.

Ehdi napisał/a:

Była chimeryczna i równie łatwo wpadała w gniew, jak i jej przechodziło. Ona nigdy nie powiedziała mi, że żałuje. Nic takiego. Jednak w tych ostatnich tygodniach ona wiedziała, że umiera. Ona chciała po prostu umrzeć, bo wiedziała, że już nigdy nie wróci do pełni zdrowia. Początkowo myślałam, że to strasznie egoistyczne z jej strony ale teraz jak na to patrzę to widzę, że to dla niej nie byłoby życie. Nie mieliśmy prawa wymagać od niej takiego poświęcenia i wieloletniej wegetacji bez możliwości życia w sposób jaki kochała. W ostatni weekend kiedy byłam przy niej wiedziałam bez słów tą miłość. Ja ją świetnie znałam.

Moja mama wiedziała też, że będę sobie po jej śmierci czynić pewne zarzuty. Dlatego poprosiła swoją siostrę aby przekazała mi pewne rzeczy. Wiecie ona zadbała o to abym ja czuła się dobrze, po prostu z miłości. Wybaczenie przyszło po prostu.

Jakbyście widzieli to niebo po pogrzebie. Nawet ksiądz nie mógł się nadziwić. Wcześniej była koszmarna pogoda, chmury i deszcz. Dlatego mam spokój ducha, że zrobiłam wszystko tak jak chciała.

Teraz wiesz jak byłaś dla niej ważna.

24,496

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Wychodząc z domu dysfunkcyjnego, a moi oboje rodzice takie mieli trzeba mieć siłę i odwagę aby stanąć twarzą, w twarz samemu ze sobą, bo tak naprawdę problem nie leży w traumatycznym dzieciństwie oraz w ranach jakie nam zadano tylko w tym jakimi się w wyniku tego staliśmy. To cholernie trudne zadanie szczególnie jak mentalnie wydaje Ci się, że wszystko ogarniasz. To taka dojrzałość urojona, o której pisałam.

Tak ! tak! i jeszcze raz tak!
Zgadzam się z twoim zdaniem.

24,497

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
beosa napisał/a:
zofia282 napisał/a:

Po śmierci ojca zadawałam sobie pytanie, dlaczego ? mógł jeszcze żyć ! Po przyłapaniu męża na romansie (ponoć tym z moich obsesji big_smile) i wyrzuceniu go z domu, ponownie pytałam, "dlaczego" a moja siostra w kółko powtarzała, "wszystko dzieje się po coś". Wtedy nie rozumiałam jej słów. Dzisiaj wiem, że miała racje. Tak, wszystko dzieje się po coś.  Ojca śmierć dała mi zabezpieczenie finansowe (spadek), umożliwiła załatwienie ważnych acz kosztownych spraw. Moje odejście od męża, uratowało przyszłość moich dzieci. Gdybym nadal z nim była, proces ich niszczenia nabrałby tępa. Teraz są bezpieczne. Nigdy już ich nie narazi, nie wędzi w kłopoty. Te wnioski są jednocześnie odpowiedzią dlaczego przeżyłam smile. Przeżyłam też, by naprawić swoje  życie, odpowiedzialnie je przeżyć i tak jak ja chcę - uczciwie, z uśmiechem smile 
     Wszystko dzieje się po coś.....

Nie,nie,nie i jeszcze raz nie!
Zofio wybacz ale nie rozumiem k...a jaki sens miała ta nagła śmierć mojego męża?
Spadło na mnie i dzieci mnóstwo problemów.Sytuacja jest niemalże patowa.
Dlaczego mi nie wierzą,dlaczego muszę teraz udowadniać,że zostałam po raz kolejny uderzona a syn stanął w mojej obronie!Że to BYŁ wypadek!
Moje dziecko wychowywało się w chorej rodzinie,bo ja nie potrafiłam nas z tego bagna wyciągnąć.Teraz będzie dodatkowo obciążone.Wystarczył ułamek sekundy.Wszystko się podwójnie spier...liło.Nie widzę w tym sensu.
Przecież ja już zrozumiałam,że muszę nas ratować,że muszę uciekać!Ta okrutna lekcja wcale nie była mi potrzebna.
Ile miesięcy mamy się jeszcze tłumaczyć,grzebać w przeszłości?Jaki to ma sens?
Jak długo jeszcze wytrzymamy???
Po co to wszystko się dzieje???

Wiem, że w obecnej chwil, w obecnym stanie będziesz pytać "po co". Odpowiedź przyjdzie później. To później dostrzeżesz szansę którą dostałaś. Zapewne już się zastanawiasz jaka to szansa - WOLNOŚĆ I SPOKÓJ.
Czytałam twoje ostatnie wpisy na innym wątku. Pisałaś o miłości do męża. Nie można kochać kogoś, kto nas rani. Od takiej osoby można się tylko uzależnić. Ja, ty i wiele innych kobiet pomyliło miłość z uzależnieniem.
a może
- nagła śmierć twojego męża uwolniła cię od życia, z którego nie byłaś zadowolona, bo nie byłaś !
-nigdy więcej nie będziesz bitą, upokarzaną kobietą
- nigdy więcej twój syn nie będzie świadkiem upokarzania matki
- i ty i dzieci od dawna mieliście problemy. Te stare i te nowe odejdą w zapomnienie.
- z każdej sytuacji jest wyjście. To tylko w tej chwili tego wyjścia nie widzisz. Dasz radę ! Poradzisz sobie !
- musisz udowadniać, bo takie są procedury.
- jeśli zadbasz o syna ( o jego psychikę) to nie będzie okaleczonym człowiekiem. Masz powody być z syna dumna. Nie każde dziecko chce ingerować w kłótnię rodziców. Twój syn zdobył się na tę odwagę i ma u mnie szacun. Bronił matkę ? No szacun ogromny !!!
- popytają, wyjaśnią i będziesz miała spokój ty i twoje dzieci.
a tak naprawdę odpowiedź po co się to stało, przyjdzie  z czasem.

24,498 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-09-25 09:44:13)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzień dobry.
Marudny mam dziś dzień.
Po pracy przychodzę do domu, gotuję obiad, prysznic i nie wiem kiedy robi się 22ga, powieki mi się zamykają, idę więc spać. Czasem budzę się w środku nocy, sprawdzam która godzina i znowu zasypiam. O 5tej wstaję. I tak od pon do piątku.
Internet mnie wciągnął, więc pochłania mój wieczorny czas, no ale kiedy mam coś pisać?
Czasami sobie myślę, że dziś wieczorem przeczytam zaległe czasopisma albo obejrzę jakiś film, ale nic z tego. Padam jak mucha z książką na poduszce.
Jak jadę do pracy to wpadam na pomysł, żeby zrobić zdjęcia, bo tak pięknie jest na zewnątrz. Ale jak już wejdę do domu, to nie mam siły na nic.
W sobotę zakupy, sprzątanie, oczywiście trzeba się wyspać.
No a niedziela przelatuje mi przez palce strasznie szybko...
Jesienna chandra? Brak witamin? Zła organizacja czasu?

24,499

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jak na moje Anstawia, to zwykłe jesienne przesilenie smile
Mnie się też opcje zmieniają w kwestii tego na co to ja mam ochotę dzisiaj i co faktycznie robię. Robię to, co mi się w danej chwili albo chce, albo co powinnam, bo obiektywnie np. mogłabym mieć problem z ubraniem się kolejnego dnia wink
Nie ma się co zmuszać, jak się nie chce smile
Zmuszać to się można do witamin smile

Ech, ja tam czekam na przesunięcie czasu - zawsze to będę mieć wrażenie, że dłużej jest dzień wink Krótko będę mieć to wrażenie tongue

W necie już mi się nie chce siedzieć, nie bardzo mam inspirację - ale i wiem, że za jakiś czas będę musiała przygotować sobie taki swoisty biznesplan do pracy i potrzebne mi będzie mnóstwo materiałów, więc chyba wolę częściej odpocząć i nabrać chęci na grzebanie w sieci wink

24,500

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
bags napisał/a:

Wiesz dlaczego to tak jak Ty mówisz wyśmiałem?

Bags, bo praktyka ma niezbyt wiele wspólnego z teorią.
Ja psychologię miałam na kazdym z 6 kierunków, które zaczęłam, nie wszystkie skończyłam. O d... potłuc.
Wiedza uzyskana to inteligencja.
Mądrość, to postępowanie na co dzień.

Dalej chcesz te inteligentne dysputy prowadzić, które odbywają się wg pewnego schematu, a nic nie wnoszą?

Kiedyś jeden z poprzednich szefów "załatwił mi" coacha w kwestii umiejętności negocjacyjnych.... Zakończyłam współpracę po jednym miesiącu obczytywania się otrzymanymi lekturami, próbami umówienia się z trenerką, która postawiła sobie za podstawowy cem nauczenie mnie osiągania celu, wparowując w końcu do jej gabinetu podczas spotkania i mówiąc: Asiu, to nie ma najmniejszego sensu. Moje umiejętności negocjacyjne zdecydowanie wzrosną, kiedy zamiast próbując się do Ciebie dostać, skupię się na rozmowach z moimi kontrahentami. Za książki dziękuję - w 80% treści zakładają sztywne schematy rozmów i to, że mój kontrahent jest debilem, które jedynie kopiuje schematy negocjacji z propozycji wieszczy. A życie jest życiem i z takim mam do czynienia i na takim się skupię.

Za godzinę dostałam maila do mojej wiadomości, skierowanego do ówczesnego szefa, że koleżanka Asia nie ma nic do zrobienia ze mną, bo doskonale daję sobie radę i musiała solidnie mnie unikać i wymyślać głupawe argumenty, żeby mnie w końcu doprowadzić do szewskiej pasji wink

Bags - Ty żyjesz własnym życiem czasami? W kwestii spraw do załatwienia?
Bo ja mam wiecznie wrażenie, że Ty sam siebie usiłujesz słowami, opiniami innych o sobie, upewnić. A gdzie samoświadomość, własne zdanie o sobie, pewność siebie i swojego charakteru i celów? Jakoś tak... żyjesz wieczną demagogią i dyskusją, usiłowaniem nawiązania kontaktu z calym światem, który ma potwierdzić, że jesteś OK. A Ty sam tak uważasz? Bo ja nie zauważyłam, żebyś chciał przestać przeglądać się w oczach innych ludzi i nie próbował upewniać opiniami innych. Kiedy Ty sam siebie zaczniesz cenić i rozumieć - takim, jakim jesteś? Kiedy Ty sam siebie zaakceptujesz?

Upewnić i niejako usprawiedliwić siebie w oczach innych albo w swoich przez pryzmat innych.
Bags nie doczytałeś mnie.
Ale nie chce mi się już wyjaśniać.

Dzień dobry.:)

24,501

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

I będzie dla mnie moim maleńkim osobistym sukcesem to, gdy nie powielę schematu mojej matki i nie zostanę nieszczęśliwą ofiarą losu, nie radzącą sobie w życiu.

MALEŃKIM??????

No, to jeszcze raz przejrzyj fotki z ostatniej wycieczki smile tongue
Oj, żesz Ty smile

Skromność widzę smile

Anstawio, to jest to o co chodzi. smile

24,502

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Ehdi napisał/a:

Wiesz co bags Ty to nie tylko znasz się na prawie, co jeszcze na psychologii i wszystkich innych dziedzinach, o które Cię ktoś nie zapyta. Ciężko się rozmawia z osobą, która nie prowadzi dialogu lecz wyłącznie monolog. Dlatego słusznie już kiedyś stwierdziłam, że szkoda czasu na "rozmowę" z Tobą bo Ty i tak wiesz wszystko najlepiej i na wszystkim lepiej się znasz.

Albo wie lepiej, jak jest, a Twoje osobiste odczucia są mało ważne, bo są z założenia (jako że Twoje) błędne i nie ma o czym mówić, bo założeniem są Twoje błędne domniemania wink

Bags - żebyś nie pomyślał, nie śmieję się z Ciebie.
Tylko, że tu rzeczywiście nie ma rozmowy, jak i chyba w wielu naszych tu dziewczyn z tego wątku, związkach. My miałyśmy ślepo wierzyć w każde słowo.
A o kant tyłka to potłuc smile
Bags - my w większości już nie będziemy wierzyć. Uwierz - każda ma swoje zdanie smile I co najwyżej machnie ręką, ale jednak pójdzie w swoją stronę, ale nie zostanie przy Tobie. Bez dyskusji i równości nie ma związku - nawet w zwykłej znajomości. Albo jest rozmowa albo jest wmawianie sobie swoich prawd. W takim razie każdy ma swoje prawdy i niech na tym poprzestanie.


Zauważyłam, że jeśli nie chce mi się z kimś gadać, to znaczy że się nie da mnie samej z kimś na dany temat rozmawiać - jak dla mnie. Widocznie zasadniczo nadaję na innej fali i w danym momencie jest mi nie po drodze w danym temacie z daną osobą. Może kiedyś w innym, ale nie w tym. Zasadniczo mi to nie przeszkadza smile

Pierwsze zdanie..założeniem są Twoje błędne domniemania.
Domniemywam błędne domniemywane nieprawidłowo założenia smile big_smile:D:D:D:D:D:D

Zgadzam się z  Tobą Żabko i z dziewczynami.
Podobne mamy stanowisko.
Dlatego nie chce mi się wchodzić w polemikę, bo nie wyjmuje się kamyka u podstawy kopczyka z kamyczków bo...
Logika.

Nie ma dialogu.

smile

24,503

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć HM smile
Chyba zapudełkowanie osiąga niesamowite rozmiary, ale mogłabyś coś ładnego i kolorowego puścić smile
Uwielbiam patrzeć na "ładne" wink. Aż mi się przypomniało, jak dziewczyny nie mogły "zrozumieć" czemu ja się tej kobiecie tak na Kasprowym przyglądam - a ja do dziś pamiętam jej proporcjonalną figurę smile. Twarzy nie, jakoś nie zwróciłam uwagi... Oj, uśmiałam się znowu smile Oj, brakuje smile Oj, a mnie się okres wzmożonej pracy zbliża smile Oj, chyba... marudzę wink smile

Buziaki smile
Wiesz co, teraz zamiast na lody na na zapiekankę z oscypkiem bym poszła - kurczę, smak mi się przypomniał!!!! Ależ mi się jeść zachciało!!! smile

24,504

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej:)
Zapiekankę da się załatwić smile

Widać twarz była...mało charakterystyczna.
Postaram się podrzucić coś ładnego smile

24,505

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Bags - Ty żyjesz własnym życiem czasami? W kwestii spraw do załatwienia?
Bo ja mam wiecznie wrażenie, że Ty sam siebie usiłujesz słowami, opiniami innych o sobie, upewnić. A gdzie samoświadomość, własne zdanie o sobie, pewność siebie i swojego charakteru i celów? Jakoś tak... żyjesz wieczną demagogią i dyskusją, usiłowaniem nawiązania kontaktu z calym światem, który ma potwierdzić, że jesteś OK. A Ty sam tak uważasz? Bo ja nie zauważyłam, żebyś chciał przestać przeglądać się w oczach innych ludzi i nie próbował upewniać opiniami innych. Kiedy Ty sam siebie zaczniesz cenić i rozumieć - takim, jakim jesteś? Kiedy Ty sam siebie zaakceptujesz?

Zaczynając od końca Twojej wypowiedzi...
Zaakceptowałem siebie i to co mam już dawno, bo chcąc dochodzić "kto, kiedy jak i gdzie" mnie tak a nie inaczej "uszkodził" pod względem ruchowym, to bym ciągnął sprawę po sądach jak z Wojtkiem od Jaruzelskich się prowadzają w stanie wskazującym na (po)wojenny, o ile wcześniej nie uzyskała by ona adnotacji przedawnienia; finał prawie ten sam big_smile.
Ja nie szukam i nie próbuje szukać potwierdzenia siebie w kimś, potwierdzenia jaki jestem. Siebie znam na wylot i własna autosugestia względem innych jest u mnie niezmienna. Dyskutować i polemizować wszystkim wolno, w końcu fora od tego są smile
Żyję własnym życiem, jak najbardziej. Jako "ja" a nie "my" w małżeństwie, które okazało się farsą na każdej linii i jak ktoś próbuje rozwiązać ten "węzeł" kosztem mnie, co staje w sporze z moją samoświadomością stanu zdrowia, akceptacją siebie pod tym względem, to niestety musi się liczyć z pociągnięciem go do odpowiedzialności, wraz z konsekwencjami.
Na ulicy przyjmę wszelką krytykę pod swoim adresem i albo się ironicznie uśmiechnę, albo stosownie to zripostuję. Ale tu, gdzie poza moją przedrozwodową pewnością siebie, samoświadomością tego co mi dolega stoi na dodatek po mojej stronie prawo, tak lekko tego nie przepuszczę.

Posty [ 24,441 do 24,505 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 375 376 377 378 379 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024