Liv4 napisał/a:Jestem mega zła, pewnie niewyspana.
Jeszcze jedno w kwestii mężczyzn, zadziało się coś czego nie rozumiem. Pojawili się z mojej przeszłości (jeszcze dwaj inni) i wszyscy oni CHCĄ. Kiedyś nie udało się i uważam że nie jest to możliwe i dziś znając ich.
Po co to opisuję? Bo chyba chcę to sobie wygarnąć, bo nie rozumiem, bo czuję się sprowakowana i chcę byc sprowakowana i chcę zrozumieć. Po co wróciła ta przeszłość, w tak krótkim czasie tak wielu? Owszem poradziłam sobie znacznie lepiej, spokojniej, bezpieczniej ale jaki sens? I to wcale nie rozwiązuje problemu pierwotnego, że nadal mam problem z ,,przyciąganiem'' tych zdrowych. A może o to chodziło, że nie ,,weszłam'', że coś się jednak zmieniło?
Z panem pierwszym ,,rozstałam ''się po dwóch słowach (te dwa słowa) nigdy nie sądziłaam że tak może się stać. Powiedział i zniknął, by znów zadzwonić za kilka dni. Czekanie, zrezygnowałam.
Ja wiem, że to dylematy małolaty, wstyd mi było o tym wszystkim pisać wcześniej. Mam większe troski, poważniejsze sprawy z którymi sie zmagam każdego dnia jak zreszta każdy człowiek 
Jedno łóżko juz mi sie rozwaliło, ide do komisu wybrac jakieś, kupie posciel bo tez mi brakuje i kilka innych rzeczy. Z oporami ale jednak wezmę na to wszystko pozyczkę mimo że lubie wczesniej mieć dograne i wiedzieć na czym stoję, troche w ciemno? A moze nie? W środę podpisuję umowę o staż, więc chyba juz nic sie nie zmieni, będę mogła spłacić? Kiedyś tak lubiłam ryzokwać, nie mysleć, nie zastanawiać się, odpychać, a tu prawie na talerzu mam zarobki i jeszcze się zastanawiam 
Trafiłaś Zabko w sedo i boje się otworzyć na forum i że za blisko i że cos przykrego lub nie, oj.
i doskonale rozumiem o czym piszesz, o swoich odczuciach I mam nadzieję że dziś nie wylejesz łeż w poduchę ale też napiszesz na forum 
Nigdy, przenigdy nie złamę juz swojej zasady, by nie przyjaźnić się bliżej niz konieczne z facetem w separacji, zonatym lub nie potrafiącego sie zdeklarować. Kropka 
Liv, myślę i myślę i chciałabym naprawdę Ci odpowiedzieć - tak z głebi serca i głębi mnie. I naprawdę muszę po prostu pomyśleć
A to dobrze 
Ale wysłałaś
A ja wielu rzeczy nie wyślę publicznie! Zawsze mam wytłumaczenie - mam z kim pogadać w realu - nie wszystko muszę wyrzucać na forum. Tylko chwilka.... Chyba powinnam wszystkich traktować tak samo? Prawda? A potem - ja się komuś wygadam i w rezultacie macie o mnie błędne mniemanie, bo face to face jednak moja pogoda ducha choć zauważalna, to dla bardziej "wkręconych" nie rzuca się tak w oczy... Po prostu przy mnie najbardziej zaprzyjaźnione osoby nie udają że problemów nie mają (do nikogo nie piję, chodzi mi o to, że moje podejście już tych najbliższych osób nie ściąga na tor myślenia o mnie, jak o najmniej przejmującej się osobie świata i najsilniejszej do tego!). Ja też nie, choć napewno nie mówię zamiast "dzień dobry" - mam doła
No przecież wiesz o co mi chodzi....?
Jeśli chce się płakać - to jest powód. Tylko trzeba samemu go zidentyfikować. Gdybym tyle czasu nie mimo wszystko nie spędzała na myśleniu, to bym może pomyślała, że to powierzchowne. Że to chwila. Nie.... To podświadoma świadomość
Podśmiewam się, ale po tylu miesiącach myślenia i na terapii i tutaj na całym forum i w realu - wiem, czym są moje "upiory". Wiem. Ale nie chcę, żeby ktoś ze mną je przepłakiwał, bo to zrobić muszę ja sama tak naprawdę. Tak w gruncie rzeczy ja muszę wyciągnąć wnioski. Konstruktywne. Domyślam się, że wiesz o co mi chodzi... Aktualnie mam swoje powody. I wręcz - jak Ty chyba? - nie chcę ich przegadać z każdym. Chcę je przegadać sama z sobą. Już tak mocno siebie poznałam. Wiem, że powód płaczu nie jest bezsensowny. Mam powód. I potrzebuję się wypłakać. Sobie. Rozumiem Cię. KIedyś zawsze przychodzi chwila, kiedy płacz komuś w mankiet nic nie daje. Tak naprawdę najwięcej daje to, co samemu sobie się wypłacze. I dopiero wtedy warto się wypłakać komuś. Tylko szczerość wobec siebie jest najważniejsza. Ja też chciałabym się wypłakać komuś - ale sobie jeszcze do końca nie potrafiłam.
Liv - też lubię. I koszulkę i dzielenie. Tylko... Na razie mam koszulkę... Bez podziału i przydziału
I wiem, że nie jestem w stanie szukać "na silę". Ogólnie wszystko co dziś piszę wynila z czegoś co zrobiłam dziś właśnie, ale chyba powinnam się do tego odnieść odrębnie.... Przysiąść i napisać - zamiast jakiegoś bloga - to tak od serca... Z pełną świadomością...
Nigdy dzieci nie powinny być całym światem kobiety. Szczególnie tej, która jest samotną matką. Ale i także partner nie powinien tym całym światem być - kiedykolwiek. Bo - Ty wiesz, zostaje pustka... Tak szczerze? Co może dzieciom dać kobieta, której całym światem są właśnie dzieci??? Jakie one będą miały wpojone wartości? Echhhhh.... Jaka przyszłość przed nimi???? ŻADNA, bo z góry mogę domniemywać problemów....
Dzieciom, każdym, napewno służy przebywanie wśród dorosłych w zdrowych związkach. O co chodzi w związku zdrowym, przecież kto ma wiedzieć, jak nie Ty?
Wiesz co Liv.... Tak siedzę i myślę cały czas.... Dlaczego Liv Ty się czujesz źle z własnymi wnioskami? Jakoś tak.... Dlaczego Ty nie czujesz się pewnie z tym, jak postępujesz? Dlaczego Ty sobie nie wierzysz??? Ranyyyy! Liv
O mężczyznach piszesz rozsądnie... Ja nie wiem, naprawdę nie wiem, czemu Ty sobie nie wierzysz... Bo jak czytam Ciebie.... To jak można nie wierzyć sobie, kiedy się tyle o sobie wie i cały czas potrafi wyciągać wnioski... Ja.... Ja na razie nawet nie próbuję wchodzić w związki, czuję zbyt wielki balast na sobie. I nie zamierzam na czyjeś barki składać swojej separacji, która w tym miejścu w którym mieszkam może przez 3 lata prowadzić do rozwodu. Poza tym.... Mimo wszystko wyrosłam z marzeń o związkach opartych jedynie na motylkach, choć wzajemne przyciąganie jest niezmiernie ważne. Przyjaźć i namiętność w związkach traktuję na równi. Jaką kiałabyś gwarancję w pierwszym związku? Nie wiem. Ja nikomu żadnej gwarancji nie jestem w stanie dać i nie zamierzam. Chciałabym mieć więcej niezobowiązujących znajomych, szukam takowych, ale mimo wszystko - nie trafiłam jakiegoś przypływu
Pojawiają się czasem duchy przeszłości... Warto się przyjrzeć
Czasem to tak, że ktoś komu zależy - chce wykorzystać okazję. Czasem to tak, że los chce sprawdzić, czy zmieniłaś punkt odniesienia. Czasem - samo zauważenie pojawienia się kogoś ponownie, to wynik naszej "zmiany percepcji". Kiedyś, kiedy dziewczyny pisały tu o motylkach, ja poczułam się zdesperowana i napisałam o potencjalnych - bo czułam, że tak naprawdę nie mam o czym mówić. Bo nie mam. Z moimi doświadczeniami, "motylek" nabiera całkiem innego znaczenia
Nie będę ukrywać. Nie chcę namiętności od trzeciego spojrzenia, choć bdyby była poparta zrozumieniem nawzajem - była byniezłym fundamentem.
Chciałabym poznać kogoś podobengo do mnie. Chcącego mysleć i rozmawiać o tym co myśli. Bezpretensjonalnego, uczuciowego, troskliwego i lubiącego dbać o drobnostki
O zwykłą kolację, ale ze świeczkami. O wieczór z muzyką w tle i na pogaduchach spędzonym... O spacer ręka w rękę nawet po miejskim chodniku... I nie chcę widzieć deklaracji na piśmie.... Chcę poznać kogoś w realu i sama na własne oczy w koledze znanym iks czasu zobaczyć kogoś z kim chciałabym być. W końcy, dzień za dniem go poznając - zrozumieć, że z takim zwykłym człowiekiem chciałabym być, bo czuję się bezpiecznie, pogodnie i zawsze jestem traktowana jak zwykła wartościowa osoba, a nie jak Herkules i Augiasz pospołu....
Bo ja zwykła, bezpretensjonalna, prosta dziewuszka jestem 