Mówienie sobie, że jest super chociaż nie jest?
Bo zawsze może być lepiej...
Jak myślicie, lepiej jest pokonywać własne ograniczenia, czy zaakceptować siebie taką jaką się jest?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Strony Poprzednia 1 … 371 372 373 374 375 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Mówienie sobie, że jest super chociaż nie jest?
Bo zawsze może być lepiej...
Jak myślicie, lepiej jest pokonywać własne ograniczenia, czy zaakceptować siebie taką jaką się jest?
W tym wszystkim chyba ważne jest to aby doceniać codzienność i czerpać szczęście z codzienności i to się Tobie na pewno udaje. Jednak z drugiej strony odrobina motywacji nie zaszkodzi, nie musisz stawać się od razu malkontentką. Wszystko zależy od tego czego naprawdę chcesz.
Chcieć to móc
. Dlatego popełniłam motywujący tekst na blogu
.
Ehdi, jedyne czego sobie w tym momencie mogę szczerze pogratulować, to zadowolenia z codzienności.
Bo do tej pory brałam życie jak leci, bez zastanowienia się czy ja tego chcę.
Jak myślicie, lepiej jest pokonywać własne ograniczenia, czy zaakceptować siebie taką jaką się jest?
Zycie w takim tumiwisizmie i maraźmie codzienności jest przygnębiające na dłuższą metę. Zazdrość, że ktoś ma ciutkę lepiej, by to tylko potęgowała, bo podświadomie byś sobie wmawiała, że "ja tak nie potrafię". A skąd wiesz? próbowałaś?
Weź kartkę i napisz, że"jestem zadowolona i dumna z tego, że..." i napisz to; następnie napisz jakie chciałabyś wieść życie na każdej płaszczyźnie. Wyraź swoje życzenia przed światem.
Cytat z filmowego wykładu pt "Sekret". Myślę, że warto go obejrzeć i od czasu do czasu - w poczuciu osobistego "dołka" - wracać.
"Życie jest w kolorze, jakie ma Twoja wyobraźnia" a "czego nie dośpisz - tego nie dodrzemiesz" czego nie zrobisz - tego nie osiągniesz - tak to sobie można tłumaczyć.
Kto nie chce kiedy może, nie będzie mógł kiedy będzie chciał" genialne i prawdziwe
Zycie w takim tumiwisizmie i maraźmie codzienności jest przygnębiające na dłuższą metę. Zazdrość, że ktoś ma ciutkę lepiej, by to tylko potęgowała, bo podświadomie byś sobie wmawiała, że "ja tak nie potrafię". A skąd wiesz? próbowałaś?
A co oznacza, że ktoś ma lepiej?
Codzienność=marazm i tumiwisizm?
hm... napisał/a:Mówienie sobie, że jest super chociaż nie jest?
Bo zawsze może być lepiej...
Jak myślicie, lepiej jest pokonywać własne ograniczenia, czy zaakceptować siebie taką jaką się jest?
Jeśli akceptacja wystarczy i nie chcesz więcej to ok.
Ale jeśli chcesz więcej to fajnie jest je pokonywać.
Zależy od człowieka. Pewnie od ambicji.
Gorzej jeśli chcemy coś co zawsze dla nas wydaje się być niedoścignione. Wtedy nigdy nie będziemy szczęśliwi.
A co oznacza, że ktoś ma lepiej?
Codzienność=marazm i tumiwisizm?
Przecie codzienność powinna nam dawać radość. Nie jakieś wyskoki ekstremalne i ekstazy. Szczęście tu i teraz. Nie kiedy będzie coś, zrobi się coś, stanie się coś.
A porównywanie sie do kogoś nie prowadzi do niczego dobrego, bo zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy, szczuplejszy, bogatszy, lepszy, gorszy. Nie lubir porównań.
A co oznacza, że ktoś ma lepiej?
Codzienność=marazm i tumiwisizm?
Lepiej ubrana, wystrojone/wyremontowane lokum i etc. Niewielki krok, który cieszy jej oko a nie Twoje.
Wolisz zrobić "coś" więcej dla siebie czy "siedzieć" z łapkami w kieszeni. Jeśli to drugie, to potem masz marazm i tumiwisizm na własne życzenie, bo "kto nie chce..." .
Więc na Twoje pytanie o przekraczaniu własnych "granic" czy akceptacji tego co jest "pod nosem", to ja wolę zrobić kroczek ku czemuś, by choć być o ten krok dalej od "pierwotnego" stanu zastanego; być bliżej "rywala" i paradoksalnie mieć z tego radość własną, małą ale zawsze to już "coś" więcej.
Trafisz na obrotnego partnera czy towarzystwo w pracy i będziesz ciągle "gnębiona" że lecisz na ogonie zamiast w peletonie.
Nie starać się za wszelką cenę być lepszym od Boga, bo będzie zazdrosny , ale "brylować" wśród gwiazd nie zaszkodzi.
Nie warto w miejscu stać... Obejrzyj "sekret"
Anstawia napisał/a:A co oznacza, że ktoś ma lepiej?
Codzienność=marazm i tumiwisizm?Lepiej ubrana, wystrojone/wyremontowane lokum i etc. Niewielki krok, który cieszy jej oko a nie Twoje.
Wolisz zrobić "coś" więcej dla siebie czy "siedzieć" z łapkami w kieszeni. Jeśli to drugie, to potem masz marazm i tumiwisizm na własne życzenie, bo "kto nie chce..." .
Więc na Twoje pytanie o przekraczaniu własnych "granic" czy akceptacji tego co jest "pod nosem", to ja wolę zrobić kroczek ku czemuś, by choć być o ten krok dalej od "pierwotnego" stanu zastanego; być bliżej "rywala" i paradoksalnie mieć z tego radość własną, małą ale zawsze to już "coś" więcej.
Trafisz na obrotnego partnera czy towarzystwo w pracy i będziesz ciągle "gnębiona" że lecisz na ogonie zamiast w peletonie.Nie starać się za wszelką cenę być lepszym od Boga, bo będzie zazdrosny
, ale "brylować" wśród gwiazd nie zaszkodzi.
Nie warto w miejscu stać... Obejrzyj "sekret"
Rywalizować by mieć satysfakcję, że się wygrało i cel osiągnęło, że jest się lepszym od kogoś? O nie. Dla takich pobudek to nigdy. Pogoń do bycia najlepszym. To niezdrowe. To rodzi strach i przygnębienie. Zawsze.
Bags, "Sekret" znam, oglądałam, książkę kupiłam z 5 lat temu.
Wolę siedzieć z rękami w kieszeni niż dążyć do tego by mieć lepiej niż sąsiadka
Poza tym, ja nie chcę być jak ktoś inny, chcę być sobą.
Hm... zgadzam się z tobą w 100%
Mogę się jedynie starać być lepszą wersją samej siebie. Dla siebie.
Hm... zgadzam się z tobą w 100%
Mogę się jedynie starać być lepszą wersją samej siebie. Dla siebie.
Dokładnie tak.
Być sobą. Dobrym dla siebie.
Kolorowych snów i miłego tygodnia wam życzę :*
Rywalizować by mieć satysfakcję, że się wygrało i cel osiągnęło, że jest się lepszym od kogoś? O nie. Dla takich pobudek to nigdy. Pogoń do bycia najlepszym. To niezdrowe. To rodzi strach i przygnębienie. Zawsze.
Dlatego rywala napisałem w cudzysłowie
Jak rywalizować to tylko z samym sobą. Lepszym ale i równym sobie, nie wzorować się kimś
Wolę siedzieć z rękami w kieszeni niż dążyć do tego by mieć lepiej niż sąsiadka big_smile
Poza tym, ja nie chcę być jak ktoś inny, chcę być sobą.
Bycie sobą to jest jedna z tych rzeczy, które w życiu Nam wychodzi najlepiej Przynajmniej powinny
Dobrej Nocy
Ehdi napisał/a:W tym wszystkim chyba ważne jest to aby doceniać codzienność i czerpać szczęście z codzienności i to się Tobie na pewno udaje. Jednak z drugiej strony odrobina motywacji nie zaszkodzi, nie musisz stawać się od razu malkontentką. Wszystko zależy od tego czego naprawdę chcesz.
Chcieć to móc
. Dlatego popełniłam motywujący tekst na blogu
.
Ehdi, jedyne czego sobie w tym momencie mogę szczerze pogratulować, to zadowolenia z codzienności.
Bo do tej pory brałam życie jak leci, bez zastanowienia się czy ja tego chcę.
No i super . Z mojego doświadczenia zadowolenie z codzienności to ogromny sukces. Ja teraz dopiero to dostrzegam i dopiero teraz jestem szczęśliwa ciesząc się z codzienności i dbając o siebie. Czasem może walnę głową w piasek, ale w większości jestem po prostu szczęśliwa.
Nie trzeba natychmiast przeć do przodu, ważne czego człowiek sam chce. Czasem spokojne życie "bez sukcesów" jest największym sukcesem.
Najgorsze jak człowiek się spala marząc o "nieosiągalnym", a nic nie robi aby to osiągnąc.
Dlatego kochana taki okres masz w życiu ale ważne, że jesteś szczęśliwa. Ja tam mojej krainie szczęśliwości nic nie mogę zarzucić. Pewnie mogłabym więcej ale tak wybrałam i dobrze mi z tym.
No właśnie jeśli chodzi o tę naszą głupią cechę by oglądać się w oczach innych. Są znajomi, którzy zarabiają więcej, są Ci co zarabiają mniej, takie jest życie. Ono nie jest sprawiedliwe, więc po co się żalić, że tak jest. Szczęście się osiągnie gdy człowiek pogodzi się z tym że jest człowiekiem, omylny. Jak pogodzi się z tym, że inni też się mylą. Myślę, że ja postawie sobie to za mój cel. Zbyt długo goniłam za króliczkiem. Niech inni mają co chcą, życzę im by sprawiało im to przyjemność.
Dzień dobry
Czasu brak
No właśnie jeśli chodzi o tę naszą głupią cechę by oglądać się w oczach innych. Są znajomi, którzy zarabiają więcej, są Ci co zarabiają mniej, takie jest życie. Ono nie jest sprawiedliwe, więc po co się żalić, że tak jest. Szczęście się osiągnie gdy człowiek pogodzi się z tym że jest człowiekiem, omylny. Jak pogodzi się z tym, że inni też się mylą. Myślę, że ja postawie sobie to za mój cel. Zbyt długo goniłam za króliczkiem. Niech inni mają co chcą, życzę im by sprawiało im to przyjemność.
Nie ma sensu się porównywać, bo nikt nie jest lepszy ani gorszy. Nigdy nie wiadomo, czy ten, co ma dużo kasy nie męczy się na przykład z hemoroidami
Ostatecznie wszyscy jesteśmy nadzy pod prysznicem
No, doczytałam.
Hm - wiesz, owa "kraina szczęśliwości" funkcjonuje w wyobrażeniach wielu osób o poziomie życia na emigracji. Anstawia napisała wprost jak jest i odarła pewnie niektórym wyobrażenie z niepotrzebnych woalek. Ja się czasem tak nasłucham o tym, jak się napewno innym żyje za granicą, nawet łapiąc po kilka godzin dziennie sprzątania... Aż mnie mierzi! Chodzi mi o to takie polskie: "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" - rozumiesz już? Nie rusza mnie to, jeśli to nie urasta w rozmowach do rangi wręcz legendy, ale jak ktoś zalega na kanapie codziennie, żyje jedynie z zasiłków i raczy mnie jeszcze takimi wyobrażeniami, to "w tył zwrot". Brrr
Dostałam wezwanie, pierwsza rozprawa 9 września. Zaczynam się zastanawiać, jakie padną pytania. Marzę o tym, żeby to zakończyć na pierwszej rozprawie, choć to średnio realne. Ale marzyć warto
Kiedyś była legenda, że za granicą można było się dorobić.
Teraz jest legenda, że można leżeć na kanapie i brać zasiłek.
Ja nie wiem jakiej wysokości zasiłki są w UK. I w ogóle o jakie zasiłki chodzi? Nie wiem.
W Holandii są dodatki, no z tego to nie wyżyjesz na pewno, może tydzień. Bezrobocie 70% pensji, więc też lipa.
Nie znam ani jednego Polaka na zasiłku lub takiego co był na zasiłku. W Holandii nie ma chorobowego ani macierzyńskiego. Kobiety pracują do 8go miesiąca ciąży, bo ciąża to nie choroba, rodzą często w domu z pomocą położnej, a jak w szpitalu, to jeżeli nie ma komplikacji, biorą prysznic i wracają do domu. Jak dziecko ma 3 m-ce idą do pracy na 3/4 etatu, małe do żłobka i wtedy mają dodatek, ale to zależy od pensji.
A! Pieniądze leżą na ziemi! Znalazłam raz 20euro
W ogóle to wkurza mnie ten temat, bo moja mama też ma takie zacofane poglądy i mi wytyka wiecznie, że jak to można mieszkać w Holandii i nie mieć pieniędzy. Tylko nie wie, że ja wyjechałam, żeby uciec od nich a nie dla zarobku.
Ciśnienie mi się podniosło.
Zabka, życzę ci finału na pierwszej rozprawie. U mnie się może wyrok uprawomocni za tydzień. A później formalności w Polsce. Formalności, formalności. ..
Kolorowych snów i miłego tygodnia wam życzę
:*
Miłego tygodnia
hm... napisał/a:Rywalizować by mieć satysfakcję, że się wygrało i cel osiągnęło, że jest się lepszym od kogoś? O nie. Dla takich pobudek to nigdy. Pogoń do bycia najlepszym. To niezdrowe. To rodzi strach i przygnębienie. Zawsze.
Dlatego rywala napisałem w cudzysłowie
Jak rywalizować to tylko z samym sobą. Lepszym ale i równym sobie, nie wzorować się kimśAnstawia napisał/a:Wolę siedzieć z rękami w kieszeni niż dążyć do tego by mieć lepiej niż sąsiadka big_smile
Poza tym, ja nie chcę być jak ktoś inny, chcę być sobą.Bycie sobą to jest jedna z tych rzeczy, które w życiu Nam wychodzi najlepiej
Przynajmniej powinny
Dobrej Nocy
Anstawia napisał/a:Ehdi napisał/a:W tym wszystkim chyba ważne jest to aby doceniać codzienność i czerpać szczęście z codzienności i to się Tobie na pewno udaje. Jednak z drugiej strony odrobina motywacji nie zaszkodzi, nie musisz stawać się od razu malkontentką. Wszystko zależy od tego czego naprawdę chcesz.
Chcieć to móc
. Dlatego popełniłam motywujący tekst na blogu
.
Ehdi, jedyne czego sobie w tym momencie mogę szczerze pogratulować, to zadowolenia z codzienności.
Bo do tej pory brałam życie jak leci, bez zastanowienia się czy ja tego chcę.No i super
. Z mojego doświadczenia zadowolenie z codzienności to ogromny sukces. Ja teraz dopiero to dostrzegam i dopiero teraz jestem szczęśliwa ciesząc się z codzienności i dbając o siebie. Czasem może walnę głową w piasek, ale w większości jestem po prostu szczęśliwa.
Nie trzeba natychmiast przeć do przodu, ważne czego człowiek sam chce. Czasem spokojne życie "bez sukcesów" jest największym sukcesem.
Najgorsze jak człowiek się spala marząc o "nieosiągalnym", a nic nie robi aby to osiągnąc.Dlatego kochana taki okres masz w życiu ale ważne, że jesteś szczęśliwa. Ja tam mojej krainie szczęśliwości nic nie mogę zarzucić. Pewnie mogłabym więcej ale tak wybrałam i dobrze mi z tym.
Bardzo żle jest też nie wierzyć że się uda.
Nie ma nic lepszego niż świadomy wybór jaki chcemy.
sluuu napisał/a:No właśnie jeśli chodzi o tę naszą głupią cechę by oglądać się w oczach innych. Są znajomi, którzy zarabiają więcej, są Ci co zarabiają mniej, takie jest życie. Ono nie jest sprawiedliwe, więc po co się żalić, że tak jest. Szczęście się osiągnie gdy człowiek pogodzi się z tym że jest człowiekiem, omylny. Jak pogodzi się z tym, że inni też się mylą. Myślę, że ja postawie sobie to za mój cel. Zbyt długo goniłam za króliczkiem. Niech inni mają co chcą, życzę im by sprawiało im to przyjemność.
Nie ma sensu się porównywać, bo nikt nie jest lepszy ani gorszy. Nigdy nie wiadomo, czy ten, co ma dużo kasy nie męczy się na przykład z hemoroidami
Ostatecznie wszyscy jesteśmy nadzy pod prysznicem
I wszystkim pocą się pachy.
No, doczytałam.
Hm - wiesz, owa "kraina szczęśliwości" funkcjonuje w wyobrażeniach wielu osób o poziomie życia na emigracji. Anstawia napisała wprost jak jest i odarła pewnie niektórym wyobrażenie z niepotrzebnych woalek. Ja się czasem tak nasłucham o tym, jak się napewno innym żyje za granicą, nawet łapiąc po kilka godzin dziennie sprzątania... Aż mnie mierzi! Chodzi mi o to takie polskie: "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" - rozumiesz już? Nie rusza mnie to, jeśli to nie urasta w rozmowach do rangi wręcz legendy, ale jak ktoś zalega na kanapie codziennie, żyje jedynie z zasiłków i raczy mnie jeszcze takimi wyobrażeniami, to "w tył zwrot". Brrr
Dostałam wezwanie, pierwsza rozprawa 9 września. Zaczynam się zastanawiać, jakie padną pytania. Marzę o tym, żeby to zakończyć na pierwszej rozprawie, choć to średnio realne. Ale marzyć warto
Aaaaaa...o to chodzi
No u nas to Ci zasiłkowców bardzo dużo. To ludzi sposób na życie.
Mnie to się widzi, że niezależnie gdzie jesteśmy to uda nam się zrobić co chcemy. Jedyny warunek to wiara, w siebie.
Będę trzymać kciuki.
Dobrze, że już ruszyło. Niech się skończy na pierwszej, a co.
Kiedyś była legenda, że za granicą można było się dorobić.
Teraz jest legenda, że można leżeć na kanapie i brać zasiłek.
Ja nie wiem jakiej wysokości zasiłki są w UK. I w ogóle o jakie zasiłki chodzi? Nie wiem.
W Holandii są dodatki, no z tego to nie wyżyjesz na pewno, może tydzień. Bezrobocie 70% pensji, więc też lipa.
Nie znam ani jednego Polaka na zasiłku lub takiego co był na zasiłku. W Holandii nie ma chorobowego ani macierzyńskiego. Kobiety pracują do 8go miesiąca ciąży, bo ciąża to nie choroba, rodzą często w domu z pomocą położnej, a jak w szpitalu, to jeżeli nie ma komplikacji, biorą prysznic i wracają do domu. Jak dziecko ma 3 m-ce idą do pracy na 3/4 etatu, małe do żłobka i wtedy mają dodatek, ale to zależy od pensji.
A! Pieniądze leżą na ziemi! Znalazłam raz 20euro
W ogóle to wkurza mnie ten temat, bo moja mama też ma takie zacofane poglądy i mi wytyka wiecznie, że jak to można mieszkać w Holandii i nie mieć pieniędzy. Tylko nie wie, że ja wyjechałam, żeby uciec od nich a nie dla zarobku.
Ciśnienie mi się podniosło.Zabka, życzę ci finału na pierwszej rozprawie. U mnie się może wyrok uprawomocni za tydzień. A później formalności w Polsce. Formalności, formalności. ..
Ludzie to wogóle dużo mówią o czymś o czym nie mają pojęcia.
Kurka, mama...pieniążki, pieniążki...
Będzie na jednej, ja wierzę.
Ehdi napisał/a:Anstawia napisał/a:Ehdi, jedyne czego sobie w tym momencie mogę szczerze pogratulować, to zadowolenia z codzienności.
Bo do tej pory brałam życie jak leci, bez zastanowienia się czy ja tego chcę.No i super
. Z mojego doświadczenia zadowolenie z codzienności to ogromny sukces. Ja teraz dopiero to dostrzegam i dopiero teraz jestem szczęśliwa ciesząc się z codzienności i dbając o siebie. Czasem może walnę głową w piasek, ale w większości jestem po prostu szczęśliwa.
Nie trzeba natychmiast przeć do przodu, ważne czego człowiek sam chce. Czasem spokojne życie "bez sukcesów" jest największym sukcesem.
Najgorsze jak człowiek się spala marząc o "nieosiągalnym", a nic nie robi aby to osiągnąc.Dlatego kochana taki okres masz w życiu ale ważne, że jesteś szczęśliwa. Ja tam mojej krainie szczęśliwości nic nie mogę zarzucić. Pewnie mogłabym więcej ale tak wybrałam i dobrze mi z tym.
Bardzo żle jest też nie wierzyć że się uda.
Nie ma nic lepszego niż świadomy wybór jaki chcemy.
Zwróć uwagę, że nasze społeczeństwo cierpi na daleko posunięty "malkontentyzm". Każdy woli narzekać ale nic nie robi. Patrzą na innnych i starają się umniejszać to co oni robią jednocześnie znajdując usprawiedliwienie dla swoich niepowdzeń.
Zawsze wybieram, zawsze podejmujemy decyzje. Każda decyzja jest dobra o ile jest świadoma i nasza .
Zgadza się, zresztą w ogóle jako naród jesteśmy - ujęła bym to - dość "ciekawi"... Zastanawiający... Fobie wieczne, brak poczucia własnej wartości maskowany krzykactwem i pieniactwem...
No żesz kurnia, ale się zachmurzyło u mnie w ciągu godziny - a ranek taki fajny był! A niechże się przedmucha!
Dziewczynki, najważniejsze że na naszych buziach i w naszym serduchach jest uśmiech.
Pesymistyczna część świata, niech sobie żyje w swoim świecie.
Optymistyczna nuta sprzed lat:
http://m.youtube.com/watch?feature=youtube_gdata_player&v=YKlbJnAGOHQ&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DYKlbJnAGOHQ%26feature%3Dyoutube_gdata_player
Miłego dnia!!
hej !
Lubi Twoj wpis Anastawio o hemoroidach hehe smieszne , ale prawdziwe .
w MOIM PRZYPADKU , parcie do przodu finansowe odbywa sie ze wgledu na dzieci , sama kocham swoje zycie , sama wole poczytac i pomedytowac niz , isc do drogiej restauracji . tylko dlatego zeby pochwalic sie w pracy.
Nawet zyjac w pl. irytowalo mnie zachowanie polakow , co sasiadka to i ja , to takie zycie w ograniczeniu.
Wlasciwie w klatce opini publicznej.
Choc czasami wydaje mi sie ze poszlam ciut za daleko z ta swoja droga duchowa.Bo starszna naturystka sie ze mnie robi hhahaha.
Marzy mi sie dom na wsi oj marzy spokoj cisza , rano wychodze pobiegac dzieci spia w domu ojoj ..............Co raz powazniej mysle o przeprowadzce na obrzeza londynu ..........
Pozdrowionka.
hm... napisał/a:Ehdi napisał/a:No i super
. Z mojego doświadczenia zadowolenie z codzienności to ogromny sukces. Ja teraz dopiero to dostrzegam i dopiero teraz jestem szczęśliwa ciesząc się z codzienności i dbając o siebie. Czasem może walnę głową w piasek, ale w większości jestem po prostu szczęśliwa.
Nie trzeba natychmiast przeć do przodu, ważne czego człowiek sam chce. Czasem spokojne życie "bez sukcesów" jest największym sukcesem.
Najgorsze jak człowiek się spala marząc o "nieosiągalnym", a nic nie robi aby to osiągnąc.Dlatego kochana taki okres masz w życiu ale ważne, że jesteś szczęśliwa. Ja tam mojej krainie szczęśliwości nic nie mogę zarzucić. Pewnie mogłabym więcej ale tak wybrałam i dobrze mi z tym.
Bardzo żle jest też nie wierzyć że się uda.
Nie ma nic lepszego niż świadomy wybór jaki chcemy.Zwróć uwagę, że nasze społeczeństwo cierpi na daleko posunięty "malkontentyzm". Każdy woli narzekać ale nic nie robi. Patrzą na innnych i starają się umniejszać to co oni robią jednocześnie znajdując usprawiedliwienie dla swoich niepowdzeń.
Zawsze wybieram, zawsze podejmujemy decyzje. Każda decyzja jest dobra o ile jest świadoma i nasza
.
Tak widzę to.
Ludzie są zazdrośni, pełni nienawiści, jeśli tylko komuś uda się coś osiągnąć.
Czytałam wczoraj nawet co napisałaś.
Zgadza się, zresztą w ogóle jako naród jesteśmy - ujęła bym to - dość "ciekawi"... Zastanawiający... Fobie wieczne, brak poczucia własnej wartości maskowany krzykactwem i pieniactwem...
No żesz kurnia, ale się zachmurzyło u mnie w ciągu godziny - a ranek taki fajny był! A niechże się przedmucha!
Z pokolenia na pokolenie ludzie sami siebie nie kochajs, nie są szczęśliwi, wszystkiego się boją. I to otrzymują w spadku ich dzieci.
hej !
Lubi Twoj wpis Anastawio o hemoroidach hehe smieszne , ale prawdziwe .
w MOIM PRZYPADKU , parcie do przodu finansowe odbywa sie ze wgledu na dzieci , sama kocham swoje zycie , sama wole poczytac i pomedytowac niz , isc do drogiej restauracji . tylko dlatego zeby pochwalic sie w pracy.
Nawet zyjac w pl. irytowalo mnie zachowanie polakow , co sasiadka to i ja , to takie zycie w ograniczeniu.
Wlasciwie w klatce opini publicznej.
Choc czasami wydaje mi sie ze poszlam ciut za daleko z ta swoja droga duchowa.Bo starszna naturystka sie ze mnie robi hhahaha.
Marzy mi sie dom na wsi oj marzy spokoj cisza , rano wychodze pobiegac dzieci spia w domu ojoj ..............Co raz powazniej mysle o przeprowadzce na obrzeza londynu ..........
Pozdrowionka.
W takim jednym polskim filmie, a w zasadzie w niejednym, ludzie siebie małpują i robią pod kogoś. Bo co sąsiedzi pomyślą. Choćby "Kogel Mogel" czy "Alternatywy 4".
hej !
Lubi Twoj wpis Anastawio o hemoroidach hehe smieszne , ale prawdziwe .
(...)
Choc czasami wydaje mi sie ze poszlam ciut za daleko z ta swoja droga duchowa.Bo starszna naturystka sie ze mnie robi hhahaha.
(...)
Pozdrowionka.
Bywa Pati
Ujmę to tak, czasem sami potrafimy tak wiele przepracować sami, że inni patrzą przerażonym wzrokiem - jakim prawem się jej/jemu udało? To niemożliwoe!!!
Nie wiem czy to "polskie", nie ma odniesienia, ale mam wrażenie, że jakoś tak...
pati31 napisał/a:hej !
Lubi Twoj wpis Anastawio o hemoroidach hehe smieszne , ale prawdziwe .
(...)
Choc czasami wydaje mi sie ze poszlam ciut za daleko z ta swoja droga duchowa.Bo starszna naturystka sie ze mnie robi hhahaha.
(...)
Pozdrowionka.Bywa Pati
Ujmę to tak, czasem sami potrafimy tak wiele przepracować sami, że inni patrzą przerażonym wzrokiem - jakim prawem się jej/jemu udało? To niemożliwoe!!!
Nie wiem czy to "polskie", nie ma odniesienia, ale mam wrażenie, że jakoś tak...
Bezkresy ludzkiej zazdrości, zawiści i głupoty z własnej "niemocy" są niezmierzone...
zabka-k napisał/a:
Zgadza się, zresztą w ogóle jako naród jesteśmy - ujęła bym to - dość "ciekawi"... Zastanawiający... Fobie wieczne, brak poczucia własnej wartości maskowany krzykactwem i pieniactwem...
No żesz kurnia, ale się zachmurzyło u mnie w ciągu godziny - a ranek taki fajny był! A niechże się przedmucha!
Z pokolenia na pokolenie ludzie sami siebie nie kochajs, nie są szczęśliwi, wszystkiego się boją. I to otrzymują w spadku ich dzieci.
I na to mogę odpowiedzieć jedynie to, że coś mną motywowało, kiedy zgłosiłam się na terapię
To był zbieg okoliczności, sama poniekąd wylazłam z deprechy bez środków farmakologicznych, ale gdzieś wewnątrz miałam przeświadczenie, że ucierpią dzieci - i nie w materialnym słowa znaczeniu.
Nie będę tu dokładać wspomnień - to, gdzie jestem, to zarówno moja wielka praca, jak i moja pełna podświadomość Było źle, było gorzej niż źle. Moja pogoda ducha nie wynika z czegokolwiek realnego, co dali mi najbliżsi, gdybym tym miała się kierować; nie tu, nie w takiej odsłonie było by mnie widać. Chyba chodzi u mnie o coś, czego nie do końca rozumiem, ale coś, co mną kierunkuje - jakąś pierwotną przyjemność z tego, co proste jest
Bez tego, co tkwi w mojej świadomości i podświadomości - nie umiałabym tak być po prostu pogodna i uśmiechnięta
To cała moja siła
Cała caluteńka
I bardzo się cieszę, że moje dzieci też ją otrzymują
Każdy ma w sobie to "coś" To najwspanialsze wspomnienie
Tą motywację, której nie rozumie i nawet nie widzi
Aż się uśmiecham na wspomnienie....
Warto ją odszukać A co ciekawsze, to takie proste i "pierwotne" jest, nie wiem, u mnie było
Co moje dzieci otrzymały w spadku?
Bezkresy ludzkiej zazdrości, zawiści i głupoty z własnej "niemocy" są niezmierzone...
Może...
Ale nie trzeba się tym "karmić"
bags napisał/a:Bezkresy ludzkiej zazdrości, zawiści i głupoty z własnej "niemocy" są niezmierzone...
Może...
Ale nie trzeba się tym "karmić"
"Karmić" to nie, ale są tacy co się z upodobaniem "pastwią".
To nie mój problem
hm... napisał/a:zabka-k napisał/a:
Zgadza się, zresztą w ogóle jako naród jesteśmy - ujęła bym to - dość "ciekawi"... Zastanawiający... Fobie wieczne, brak poczucia własnej wartości maskowany krzykactwem i pieniactwem...
No żesz kurnia, ale się zachmurzyło u mnie w ciągu godziny - a ranek taki fajny był! A niechże się przedmucha!
Z pokolenia na pokolenie ludzie sami siebie nie kochajs, nie są szczęśliwi, wszystkiego się boją. I to otrzymują w spadku ich dzieci.
I na to mogę odpowiedzieć jedynie to, że coś mną motywowało, kiedy zgłosiłam się na terapię
![]()
To był zbieg okoliczności, sama poniekąd wylazłam z deprechy bez środków farmakologicznych, ale gdzieś wewnątrz miałam przeświadczenie, że ucierpią dzieci - i nie w materialnym słowa znaczeniu.Nie będę tu dokładać wspomnień - to, gdzie jestem, to zarówno moja wielka praca, jak i moja pełna podświadomość
Było źle, było gorzej niż źle. Moja pogoda ducha nie wynika z czegokolwiek realnego, co dali mi najbliżsi, gdybym tym miała się kierować; nie tu, nie w takiej odsłonie było by mnie widać. Chyba chodzi u mnie o coś, czego nie do końca rozumiem, ale coś, co mną kierunkuje - jakąś pierwotną przyjemność z tego, co proste jest
Bez tego, co tkwi w mojej świadomości i podświadomości - nie umiałabym tak być po prostu pogodna i uśmiechnięta
To cała moja siła
Cała caluteńka
I bardzo się cieszę, że moje dzieci też ją otrzymują
Każdy ma w sobie to "coś"
To najwspanialsze wspomnienie
Tą motywację, której nie rozumie i nawet nie widzi
Aż się uśmiecham na wspomnienie....Warto ją odszukać
A co ciekawsze, to takie proste i "pierwotne" jest, nie wiem, u mnie było
Co moje dzieci otrzymały w spadku?
![]()
![]()
![]()
Ale to w tej podowiadomości skądś się wzieło. Może ten kod brzmi tak, że kiedy jesteś uśmiechnięta i wiesz, że będzie dobrze mimo porażki to po prostu Ciebie pcha do przodu. I to jest dobry kod.
To tak opierając się na Pawlikowskiej.
Ale nke każdy ma taki kod. Ty go masz i Twoja podświadomość poza Twoj? świadomością przekazala go Twoim dzieciom.
I dzięki niemu jest Ci łatwiej.
Nie wszyscy to maja u zarania.
Niektorzy mają wpojone, zapisane w podświadomości, że się gorsi dla przykładu i dlatego mają przeświadczenie, z którego nie zdają sobie sprawy, że co by nie zrobili to im sie nie udaje. A zatem nie mają tej siły. Jeśli chcą to zmienić muszą sobie tę siłę wypracować. Muszą zmienić ten kod, czyli uwierzyć w siebie. I to jest cholernie trudne i tak samo długo trwa. Bo jeśli ktoś ma to od zawsze, nie ma problemu. A jeśli postepował przez dzieści lat w oparciu o tę niewiarę to ma trudną pracr przed sobą.
Inni majs zniw zakodowane, że ss gorsi i aby czuc sir lepszymi porównujs sir z innymi, co jak wiadomo jest wysoce destrukcyjnd j nie orowadzi do niczego dobrego, jedynie do ciągłej walki o bycie lepszym.
Wiesz hm... wydaję mi się, że Żabka też sobie "musiała" ten pozytywny/racjonalny kod wypracować, bo jednak przeszłości lekkiej nie miała. Moim zdaniem każdy pracuje nad sobą, efekty są różne.
(...) Ujmę to tak, czasem sami potrafimy tak wiele przepracować sami, że inni patrzą przerażonym wzrokiem - jakim prawem się jej/jemu udało? To niemożliwoe!!!(...)
Zazdrościć innemu jest łatwiej, niż powiedzieć: "skoro jej się udało, to mi też się uda" albo "będę pierwsza, którejsię udało".
Można zaakceptować stan/sytuację/miejsce, w którym się jest. Zastanowić się co mogę zrobić by było lepiej, co robiłam źle do tej pory, czy mogę to zmienić?
Nie porównywać się, bo to co innym się udaje, nie zawsze jest dla nas dobre.
Wiesz hm... wydaję mi się, że Żabka też sobie "musiała" ten pozytywny/racjonalny kod wypracować, bo jednak przeszłości lekkiej nie miała. Moim zdaniem każdy pracuje nad sobą, efekty są różne.
Zabka-k napisał/a:(...) Ujmę to tak, czasem sami potrafimy tak wiele przepracować sami, że inni patrzą przerażonym wzrokiem - jakim prawem się jej/jemu udało? To niemożliwoe!!!(...)
Zazdrościć innemu jest łatwiej, niż powiedzieć: "skoro jej się udało, to mi też się uda" albo "będę pierwsza, którejsię udało".
Można zaakceptować stan/sytuację/miejsce, w którym się jest. Zastanowić się co mogę zrobić by było lepiej, co robiłam źle do tej pory, czy mogę to zmienić?
Nie porównywać się, bo to co innym się udaje, nie zawsze jest dla nas dobre.
No mnie sir wydaje, że Żabka optymizm zawsze miała w sobie.
Moim zdaniem KAŻDY ma optymizm w sobie. Kwestia wyboru.
Cześć Kochane
Myślę, że dużo racji jest Anstawia w owej kwestii wyboru. Ale to chyba u każdego zależy od jego wewnętrznej siły - są ludzie którzy optymizmu mają więcej, bo mają więcej siły, by niepowodzenia ich nie przybijały - może tak? Albo mają szybszą regenerację? Bo w rezultacie każdy z nas jest wielką indywidualnością i choćby wielu ludzi było podobnych i miało podobne zdarzenia na swoim życiowym kocie - to identycznych nie ma. Niemożliwe - jak dla mnie
Natomiast człowiek, który w danym momencie nie ma siły na wykrzesanie odrobinki optymizmu i pogody ducha - też nie powinien być negatywnie traktowany, nie? Przecież czasem mamy prawo poczuć się słabi, słabsi niż poprzedniego dnia.
Tylko rzeczywiście tego swojego "kodu" warto szukać. Bo to jest coś, co będzie niezmienne pomimo zmieniających się sytuacji, co jest taką właśnie niepodważalną, a jednak, siłą każdego z nas. Bardzo często zapomnianą, nie zauważaną, nie dostrzeganą kompletnie. I myślę, że jednak każdy to ma. Tylko wszyscy szukają na swój sposób i każdy może do tego dojść inaczej i w innym momencie Ale jeśli czuje się akceptowany - albo stara się zrozumieć też, że właśnie jest akceptowany - to mu się uda
Więcej w nas samych własnych oporów, niż obiektywnych ograniczeń I ja to zauważyłam już nawet nie po sobie, ale będąc tu z Wami tyle czasu, bo każdy się zmienia
Bo to widać i to miłe
Doba mi się znacząco skróciła, czasu nie mam na nic, w ogóle cieszę się, że jutro jest wolne
To jak żyjemy to jest nasz wybór i powiem wam szczerze, że ja choć bylam silna i pokonywałam wiele barier to byłam diabelnie pesymistyczna. Za cholerę nie potrafiłam się skupić a TU i TERAZ, myślałam o tym co było i z czym sobie nie dałam rady oraz bałam się o to co będzie.
Teraz żyję chwilą, a raczej drobnymi rozkosznymi elementami życia. Potrafię się szczerzyć jak głupi do sera idąc kupić ukoachane borówki na straganie. Uśmiecham się do ludzi i nie myśle o tym co będzie i jak będzie. Jest po prostu dobrze....
To oczywiście nie oznacza, że nie planuję. Oczywiście, że planuję. Mam jakieś tam swoje założenia ale zdecydowanie inaczej podchodzę do życia. Ja wieczna pesymistka stałam się teraz największą optymistką wśród moich znajomych .
Wszystko jest kwestią wyboru, tak samo jak wychowanie dzieci jest kwestią wyboru tak i podjeście do życia.
Nie neguję w żadnym wypadku osób, które mają gorszy moment w życiu, bo wiem z własnego doświadczenia, że ZAWSZE jest później lepiej.
Neguję pesymistów, czyli osoby, które w każdej sytuacji dopatrują się samych negatywów, nawet gdy jest dobrze. Albo katastroficzne wizje przyszłości, które nigdy się nie wydarzą, a zabierają nam energię. Sama taka byłam. Blleeee...
No i huraoptymizm. Tutaj też byłabym ostrożna
Oczywiście wszystko to kwestia indywidualna, dlatego nie należy się porównywać.
Ale o tym wszystkim jest u Pawlikowskiej
Moim zdaniem KAŻDY ma optymizm w sobie. Kwestia wyboru.
Wszystko to pewnie kwestia wyboru.
Anstawia napisał/a:Moim zdaniem KAŻDY ma optymizm w sobie. Kwestia wyboru.
Wszystko to pewnie kwestia wyboru.
Nie wszystko, bo nie na wszystko mamy wpływ.
Potęga autodestrukcji
Większość z nas ma wszczepiony w podświadomość odruch zachowań autodestrukcyjnych
Odwrotnie niż zwierzęta ludzie wychowywują się w chorym środowisku
pełnym kłamstw, obłudy, hipokryzji, skrywanych emocji, niewyrażonych uczuć, wspomnień z przeszłości,
prawdziwego albo urojonego cierpienia
Podświadomość zapisuje powtarzające się komunikaty
wyciąga i formułuje z nich wnioski na przyszłość
Ze sprzecznych, negatywnych lub fałszywych komunikatów buduje koszmarnie mocne konstrukcje
będące w istocie wskazówkami do autodestrukcji
Stąd bierze się uzależnienie od słodyczy, od jedzenia, od alkoholu, seksu, internetu, hazardu
Bo podświadomość pcha cię ku takim zachowaniom,
które uznała za pomocne w przeszłości
żeby na chwilę utulić ból, strach, samotność, nienawiść do siebie,
poczucie porzucenia, odtrącenia, brak akceptacji
Usiłuje ci pomóc najlepiej jak potrafi,
ale ponieważ otrzymała zły wzorzec, może ci tylko zgodnie z nim udzielać rad
Potęga autodestrukcji jest ogromna
Równie mocna będzie siła pozytywnego działania- jeśli tylko jedną zastąpisz drugą
B.Pawlikowska "Planeta dobrych myśli"
Cos mało wsparcie u nas ??
hm... napisał/a:Anstawia napisał/a:Moim zdaniem KAŻDY ma optymizm w sobie. Kwestia wyboru.
Wszystko to pewnie kwestia wyboru.
Nie wszystko, bo nie na wszystko mamy wpływ.
No przecie ja o tym
Anstawia napisał/a:hm... napisał/a:Wszystko to pewnie kwestia wyboru.
Nie wszystko, bo nie na wszystko mamy wpływ.
No przecie ja o tym
No przecie ja wiem
hm... napisał/a:Anstawia napisał/a:Nie wszystko, bo nie na wszystko mamy wpływ.
No przecie ja o tym
No przecie ja wiem
I cudownie
Nieprawdaż?
Witajcie
Tak, mało bywamy tu - ale to pewnie wynik tego, że stałe niegdysiejsze bywalczynie starają się ogarniać swój światek coraz bardziej samodzielnie? A że nie toczymy gorących dysput - to i pewnie nowe twarze rzadziej zaglądają. Inna kwestai, że zasadniczo sezony urlopowe nie generują aż takiej potrzeby korzystania z forum internetowych, chyba częściej szukamy możliwości wirtualnej rozmowy w tych jesienno - zimowych sezonach?
Bywać, bywam
Ale nie ukrywam, że swoją teraźniejszość i siebie staram się głównie ogarniać na bieżąco i we współpracy ze sobą. To się jednak samoczynnie dzieje. Pewnie, że mi się czasem tęskni do tych pogaduch do później nocy - tu właśnie Ale nie, nie tęskni mi się do tych problemów, trosk, dylematów. Życie rzeczywiste ma jednak dużo ciekawszy, dużo pełniejszy smak, choć dla mnie oczywiście możliwość uzyskania wsparcia tutaj, u już obecnie dość dobrze znanych koleżanek - ma ogromną wartość.
Zaglądam
Nie we wszystkim jestem w stanie pomóc, mam tę świadomość. Ale przytulić oczywiście zawsze będę potrafiła.
Witam
Tak Zabko chyba każda z nas próbuje żyć
U mnie dzieje się, dzieje. ech
Witaj
Ty już niedługo w nowej pracy, nie?
Ciekawam też, co u Hm, bo w piątek już po urlopie miała wracać do pracy i ją wycięło od razu.... Miejmy nadzieję, że nie nadmiar obowiązków?
Juz nie moge się doczekać, na razie tam urlop mają. Ma byc spotkanie organizacyjne pod koniec sierpnia, to juz niedługo
Hm odezwij sie
Zabko u ciebie wszystko ok jak mniemam?
Witajcie
Tak, mało bywamy tu - ale to pewnie wynik tego, że stałe niegdysiejsze bywalczynie starają się ogarniać swój światek coraz bardziej samodzielnie? A że nie toczymy gorących dysput - to i pewnie nowe twarze rzadziej zaglądają. Inna kwestai, że zasadniczo sezony urlopowe nie generują aż takiej potrzeby korzystania z forum internetowych, chyba częściej szukamy możliwości wirtualnej rozmowy w tych jesienno - zimowych sezonach?
A z Happyfull co się dzieje? Zofia za oceanem, pozostałą większość jeszcze się urlopuje - ja to za tydzień jadę szukać gajowego nad jeziorkiem, bo im bardziej w las, tym więcej drzew . A po sezonie można spotkać okazałego niedźwiedzia brunatnego z mordą w kubeł; znaczy się przetrząsającego okoliczne śmietniki. Ot takie bezczelne żyjątka, co to mówią, że "równowaga w przyrodzie, to podstawa"
- albo przeszła w stan "nobodyknowsme". Nawet na jesieni było już krucho w "sąsiednim" apartamencie 36
Bywać, bywam
Ale nie ukrywam, że swoją teraźniejszość i siebie staram się głównie ogarniać na bieżąco i we współpracy ze sobą. To się jednak samoczynnie dzieje. Pewnie, że mi się czasem tęskni do tych pogaduch do później nocy - tu właśnieAle nie, nie tęskni mi się do tych problemów, trosk, dylematów. Życie rzeczywiste ma jednak dużo ciekawszy, dużo pełniejszy smak, choć dla mnie oczywiście możliwość uzyskania wsparcia tutaj, u już obecnie dość dobrze znanych koleżanek - ma ogromną wartość.
Trochę tego brakuje, to fakt. Ale z drugiej strony to dobry znak, że wychodzi się na prostą z życiowych zawirowań i uważa, by słona zupa się nie wylała
Zaglądam
![]()
Nie we wszystkim jestem w stanie pomóc, mam tę świadomość. Ale przytulić oczywiście zawsze będę potrafiła.
Nie tylko Ty jedna okazujesz Innym w potrzebie, empatię wszelkiej maści, takie "wpierdziel i przytul". Podczytuję Cię to wiem
Witaj
![]()
![]()
Ty już niedługo w nowej pracy, nie?
Ciekawam też, co u Hm, bo w piątek już po urlopie miała wracać do pracy i ją wycięło od razu.... Miejmy nadzieję, że nie nadmiar obowiązków?
Miło, że o mnie pamiętacie kochanieńkie
Juz nie moge się doczekać, na razie tam urlop mają. Ma byc spotkanie organizacyjne pod koniec sierpnia, to juz niedługo
Hm odezwij sie
Zabko u ciebie wszystko ok jak mniemam?
To już niedługo.
Trzymam kciuki.
Juz nie moge się doczekać, na razie tam urlop mają. Ma byc spotkanie organizacyjne pod koniec sierpnia, to juz niedługo
Hm odezwij sie
Zabko u ciebie wszystko ok jak mniemam?
Ha - to emocje, jak prawie przed pójściem pierwszy raz do szkoły, nie? Jacy ludzie, co powiedzą na tym spotkaniu Super
U mnie ok - jak by porównywać, to wiesz, wręcz nieporównywalnie
No i Hm się zmaterializowała
Bags - Happy jakiś czas temu jasno określiła, że zbyt mocno zaangażowała się w wątek i lepiej będzie, jeśli skupi się nad rzeczywistością - ale kontakt mamy
Jakąs kafejkę chyba trzeba założyć, a nie tu na KKZB siedzieć
Liv4 napisał/a:Juz nie moge się doczekać, na razie tam urlop mają. Ma byc spotkanie organizacyjne pod koniec sierpnia, to juz niedługo
Hm odezwij sie
Zabko u ciebie wszystko ok jak mniemam?To już niedługo.
Trzymam kciuki.
Dzia wielkie
Liv4 napisał/a:Juz nie moge się doczekać, na razie tam urlop mają. Ma byc spotkanie organizacyjne pod koniec sierpnia, to juz niedługo
Hm odezwij sie
Zabko u ciebie wszystko ok jak mniemam?
Ha - to emocje, jak prawie przed pójściem pierwszy raz do szkoły, nie? Jacy ludzie, co powiedzą na tym spotkaniuSuper
U mnie ok - jak by porównywać, to wiesz, wręcz nieporównywalnieNo i Hm się zmaterializowała
Bags - Happy jakiś czas temu jasno określiła, że zbyt mocno zaangażowała się w wątek i lepiej będzie, jeśli skupi się nad rzeczywistością - ale kontakt mamy
Jakąs kafejkę chyba trzeba założyć, a nie tu na KKZB siedzieć
Oj Zabko ja zdecydowanie wole ten dalszy etap gdzie już wiadomo co z czym i z kim I tak bezpieczniej. Dlatego moje emocje będą cokolwiek dziwne
Ja się długo klimatyzuję za to na trwale Tu na forum piszę od pół roku a dopiero od niedawna czuję pewien luz w pisaniu.
Ale bardzo, bardzo podoba mi się bycie sobą. Zawsze się starałam żeby byc fajna, no i nie musze się starać dzięki czemu staję się bardziej otwarta, bliska i też byc może fajna ha ha.
Są też ciemne strony owego poczucia, oj są. Bez adrenaliny ani rusz? Ja czekam na wrzesień, niech wszystko wróci do swego rytmu; szkoła, praca, dom..tak mi brakuje realnych pogaduch. Mam, mam koleżankę dobrą w realu ale Wy kochane rozumiecie więcej
Witajcie kochane. Przepraszam że długo nie zaglądałam, byłam na urlopie u mamy, myślałam, że sobie radzę. Mąż wyjechał na kurs a ja odpoczywałam. Zdawało mi się że nawet panuję nad emocjami. Nie wydzwaniałam do niego, dałam wolną rękę. Nie odzywaliśmy się do siebie po kilka dni.
Wrócił i wszystko uderzyło we mnie z dziesięciokrotną siłą. Poznał tam kogoś. Poznał masę fajnych ludzi, ale nie o to chodzi. Poznał dziewczynę, z którą non stop flirtuje. Gada na gg godzinami. Na mnie nie ma czasu bo niby pracuje przy kompie, a siedzi i w międzyczasie gada z nią.
Nie umiem sobie poradzić z moją zazdrością Przeczytałam historię gg. Oj bolało, bardzo bolało to co tam czytałam. Aż iskrzy między nimi....
Pogadałam z nim wczoraj. Ale on jak w każdej innej sytuacji nie widzi swojej winy. Zrobił mi przykrość? No i co, trzeba było nie czytać. To nic że widziałam i przed przeczytaniem jak się zmienił, jak na skrzydłach leci do kompa.
Mówi że to nic nie znaczy.
Gadaliśmy wczoraj długo i właściwie to doszliśmy do wniuosku że niewiele nas łączy. Ja nie umiem ufać przez ciągłe jego wyskoki. On jest zmęczony moimi wymaganiami i właściwie to się zastanawiał czy sa kobiety, którym to wszystko nie przeszkadza.
Nawet teraz ryczę jak to piszę ;(
Czemu nie umiem przestać o nim myśleć Ciągle, non stop, obsesyjnie. Bo przecież teraz też na pewno z nią rozmawia. WOli ją niż mnie.
No nie mogę.................
Witajcie!
Liv
A to się nie dziwię, że wolisz ten dalszy, bo to chodzi o spokój wewnętrzny O pewność, o stabilizację - tak mi się wydaje? A jak Tobie? I tak mi się w związku z tym pomyślało, że to nie o wrześniową adrenalinkę chodzi, tylko że przez 10 m-cy w roku wszystko raczej idzie swoim torem, jest poukładane a w te m-ce wakacyjne zdecydowanie trzeba się przestawić na zapewnienie dzieciom rozrywki? Wszyscy razem w domu... to wiesz, jak patrzę u siebie, to to jakaś maniana jest
Wczoraj akurat miałam wolne popołudnie, pogoda relaksacyjna, to nawet maluchy dość szybko "padły" wieczorem. Wyspały się - nie powiem. I od rana.... dziki wrzask, bo energii mnóstwo, jedna przez drugą i trzecią pyta co dziś będą robić i gdzie pójdą, starsza oczy otworzyła - mamo, dziś wieczorkiem się pakujemy, nie?
A ja zaspana, po drugim łyku kawy patrzyłam na nie, jak na kosmitki
Teeeeż lubie gadać
Oj, luuuuubię
Wieeeeesz co.... a to może trochę tak z tą adrenalinką jest, że ma się pewność 100%, że po krótkim skoku adrenaliny przychodzi dłuuugi okres stabilizacji?
Dużapanna
Yyyym.... A powiedz mi, zastanawiałaś się może, skąd dokładnie ten ból? Piszesz, że on lubi wyskoki.... Boli Cię, że poznał kogoś i nie rozumie co robi; czy boli Cię, że ktoś bliski Ciebie krzywdzi - obojętnie w jaki sposób...?
Dlaczego on woli "ją".... dlaczego woli wyskoki...?
Uważasz, że to Twoja wina? Że powodem jest coś w Tobie, co sprawia, że on tak postępuje?
Witajcie!
Dużapanna
Yyyym.... A powiedz mi, zastanawiałaś się może, skąd dokładnie ten ból? Piszesz, że on lubi wyskoki.... Boli Cię, że poznał kogoś i nie rozumie co robi; czy boli Cię, że ktoś bliski Ciebie krzywdzi - obojętnie w jaki sposób...?
Dlaczego on woli "ją".... dlaczego woli wyskoki...?
Uważasz, że to Twoja wina? Że powodem jest coś w Tobie, co sprawia, że on tak postępuje?
Żabko dużo myślę o tym. Generalnie wiem, że to nie z mojego powodu. To jego własne braki czy potrzeby każą mu ciągle czegoś szukać poza małżeństwem. Bo przecież gdyby chciał, mógłby być wierny i prawdomówny.
Mam swoje wady i trochę też sama popsułam, ale wydaje mi się, że oceniam to w miarę racjonalnie.
Jednocześnie mam tak silną chęć kontroli nad nim, że czasem nie umiem nad tym zapanować.
Nie umiem znieść myśli, że on zajmuje się kimś innym, nie mną.
Mam swoją wizję związku opartego na szczerości i rozmowie, co samo w sobie jest ok. Ale nie potrafię zaakceptować faktu, że on może mieć inną wizję. Przestaję czuć się najważniejsza - nie globalnie, tylko dziś lub w tym tygodniu - i już wali mi się świat.
Najbardziej boli mnie chyba to, że nasz związek nie jest taki jak chcę, jak zaplanowałam, nie mieści się w moim schemacie.
Jak się dłużej zastanowię, to w sumie widzę, że mój mąż nie jest zły, ani obojętny, nie olewa mnie. Bywa, że pierwsza jego reakcja jest negatywna, ale często zmienia coś dla mnie.
Tak naprawde on woli "ją" czy kogokolwiek innego ode mnie, bo nowa osoba go nie ocenia, nie pilnuje, niczego mu nie każe i nie wymaga.
Strony Poprzednia 1 … 371 372 373 374 375 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024