Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 370 371 372 373 374 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24,116 do 24,180 z 26,307 ]

24,116

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Liv4 napisał/a:

pati31 życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Moja córka niedawno miała zerwane wiązadła stawu kolanowego ale u niej jakoś tak szybko w miarę się wygoiło. Bolało przy każdym najmniejszym stapnięciu, było spuchnięte i zasinione. Kilka dni z nogą w górze, smarowanie altacetem i teraz znów biega. Tylko fakt, że jak za długo to boli jeszcze. Będzie dobrze, musi być dobrze.
Kochane, nie wnikając jak to się stało i dlaczego napiszę, że rozmawiałam ze znajomym o matce. Nie robiąc za ofiarę acz rzeczowo przedstawiwszy fakty usłyszałam, że ,,okaleczyła cię, przywiązała, uzależniła, może rozkochała, by na końcu porzucić''
Całe moje życie w temacie związki, to poddanie się schematowi:
,,rozkocha i zostawi, przywiąże do siebie i porzuci oraz zawsze zostaję sama ze swoimi uczcuiami i przywiazaniem, zawsze i tak zostaję sama/ osamotniona.''
Po tylu latach do dnia dzisiejszego nie myslałam o tym w ten sposób, nie wpadłam na to, a to takie proste, te dwa słowa: okaleczyła cię i te dalsze kołatały mi się dziś po głowie, aż dotarły. I jeszcze raz podkreslam, że nie doszukuje się winy ani roli ofiary. To fakt. Pozostaje mi przekuć te zdania na nowe takie które staną się prawdziwe, które pomogą wyrwać mi się z błędnego koła.
Czuję sie tym ,,odkryciem'' podekscytowana, takie swiatełko w tej kwesti i postanowiłam podzielic się z Wami.
Po drodze zakończyłam ,, tamtą'' sprawę. Jutro mam rozmowe kwalifikacyjną w sprawie pracy, kupiłam prawie wszystkie książki do szkoły i na końcu się podliczyłam..brr a muszę wymienić łóżka bo się sypią. Nie narzekam, staram się jedynie pisać to co jest smile
Poza tym staram się nie wpaść w czarną...mam Pawlikowską smile
Buziaki dla wszystkich.

Super, Pawlikowska wink
Czytaj Liv smile

smile dwie następne zamówione w bibliotece.

Zobacz podobne tematy :

24,117

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Witajcie!
Ja jeszcze czekam na dowózkę niemieckiego i ćwiczeń od przyrody, bo nie było akurat. Popatrzyłam na paragon - książka i ćwiczeniówki językowe po 35 zł sztuka - ????  Dobra ta nisza zarobkowa, raz w roku można się obłowić współpracując z nauczycielami, którzy co 3 lata zmieniają wykaz podręczników.... No bo nie jest tak? No jest. Grrr.

Wiesz Liv, ja się cały czas zastanawiam, jak mam "prowadzić siebie", żeby z takich wpojonych zaszłości wyleźć... Wszystko jest OK, kiedy nie ma, nie pojawia się nikt, do kogo można by się przywiązać. Ale z czasem szuka się tego, co się zwie czy normalnym związkiem, czy po prostu towarzystwem... I nagle, nie wiadomo jak, kiedy...
Trzymam kciuki Liv za rozmowę smile

Wiecie, przyglądam się wstecz swoim przyjaźniom... To nigdy nie były przyjaźnie "od pierwszego wejrzenia". Wręcz przeciwnie, a im jestem starsza, tym trudniej się przekonuję, bo wiem, jak wiele dla mnie to słowo znaczy. I nie mam grona przyjaciół, a jedną przyjaciółkę i chyba dwie naprawdę bardzo bliskie koleżanki, ale mam wątpliwości czy można to już nazwać przyjaźnią. Dochodzę do takiego wniosku zazwyczaj nagle, po latach praktycznie, szczególnie po jakichś spięciach oraz trudnych sytuacjach po każdej stronie. Bo zostają z nami i sama zostaję z osobami, z którymi naprawdę czuję się normalnie, sobą, nic mnie nie pcha do chcenia bycia inną.... I ciekawe dlaczego potrafię tak postępować w przyjaźni, a w związkach z partnerami już nie, zmienia mi się tok myślenia, zachowanie...? Zawsze mówiłam, że ja naprawdę lubię mieć grono znajomych... Tu sobie zdecydowanie chyba lepiej radzę - a kompletnie nie wiem czemu? smile

Zabko ja też nie wiem jak ,,siebie poprowadzić'' Metoda prób i błędów, intuicja. W teorii, to trzeba człowieka poznać w różnych sytuacjach, słuchać co mówi, patrzeć co robi, jak się czuję w jego towarzystwie itd, itd...proste? smile a jeszcze trzeba wziąć poprawke na mnóstwo różnych rzeczy.
Tak wszystko jest ok gdy nikogo nie ma. Zabko ja mam okazję wdrażać w czyn tą teorię. Teoria w małym paluszku a odczucia, uczucia, potrzeby, chcenia, pragnienia swoje. Trzymam sama siebie w karbach, pozwalam trwać i nie spodziewać się, nie oczekiwać (oj trudno) nie angażować się (sytuacja tego wymaga) nadmiernie. Tu wszystko zrobi czas. Jak to się skończy? Chciałabym wiedzieć ale nie jest to relacja na hura, gdzie wszystko wiadomo itd, trzeba ,,być'' i tyle.  To dla mnie nowe i wzbudza we mnie lęki ale nie chcę kończyć tej ,,znajomości'', bo szkoda. Żeby tylko się nie... smile więc staram się nie czekać, organizować sobie czas, byc niezależna, nie fantazjować wink uśmiecham się ale..
Praca- jutro napiszę zaraz jak się dowiem smile

24,118 Ostatnio edytowany przez bags (2013-08-07 18:07:18)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie...

zabka-k napisał/a:

Wiecie, przyglądam się wstecz swoim przyjaźniom... To nigdy nie były przyjaźnie "od pierwszego wejrzenia". Wręcz przeciwnie, a im jestem starsza, tym trudniej się przekonuję, bo wiem, jak wiele dla mnie to słowo znaczy. I nie mam grona przyjaciół, a jedną przyjaciółkę i chyba dwie naprawdę bardzo bliskie koleżanki, ale mam wątpliwości czy można to już nazwać przyjaźnią. Dochodzę do takiego wniosku zazwyczaj nagle, po latach praktycznie, szczególnie po jakichś spięciach oraz trudnych sytuacjach po każdej stronie. Bo zostają z nami i sama zostaję z osobami, z którymi naprawdę czuję się normalnie, sobą, nic mnie nie pcha do chcenia bycia inną.... I ciekawe dlaczego potrafię tak postępować w przyjaźni, a w związkach z partnerami już nie, zmienia mi się tok myślenia, zachowanie...? Zawsze mówiłam, że ja naprawdę lubię mieć grono znajomych... Tu sobie zdecydowanie chyba lepiej radzę - a kompletnie nie wiem czemu? smile

Cosik mi się widzi, ze kwintesencją odpowiedzi na Twoje końcowe pytanie, jest to "coś" zawarte w całym Twoim wywodzie wink
Może się mylę twierdząc, że jest to tzw energetyczne oddziaływanie dwubiegunowe - od Nas na partnera i vice versa smile -
nie mniej jednak widzę z konfrontacyjnej obserwacji rodzinnych i  znajomych, że jest to efektem cholernie zatwardziałego oddziaływanie toksycznie energetyczne ALE jednostronne -wampiry energetyczne. Partner Nas "trzyma w szachu" i nie daje możliwości czucia się swobodnie, realizacji siebie i swoich skrytych pragnień. Tak odwrotność psa ogrodnika, co to "uwiązał" swojego pana/panią metodą Cooperfielda i nie podejdziesz do miski marzeń wink.

Ja to widzę tak z własnego podwórka po konfrontacji swojego i brata związku małżeńskiego. Niby ten sam "status" ale świat, ta stopa życia jest - qrde była na szczęście wink - zupełnie z innej bajki.

Tak jak sam planuję i realizuję to coś w tym, miesiącu tak z ex partnerką doprawdy nie wiem czy zrealizowałbym to za kwartał, a już z domieszką kumulacji - wyrocznią, to miałbym uzasadnione obawy, czy spełni się za rok; i to nie z mojego powodu, to jest to wapirzycowe potłuczone ograniczenie. Nie można jakoś inaczej, tak po ludzku do tego podejść??? hmm
Tak ten Twój problem z pytania wygląda w odpowiedzi jednym zdaniem, na moim przykładzie. wink

24,119

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć wszystkim.

Ja dziś umieram od upału, nie wiem gdzie można wyłączyć tę temperaturę. Lubię jak jest ciepło ale dziś to jest zdecydowane przegięcie. Ledwie zipię i nawet nie mam ochoty myśleć.

Trochę miałam stresu ostatnio ale już powoli się ogarniam. Mam nadzieję, że będzie dobrze. W końcu poszłam do lekarza i to jest spory sukces. Od trzech dni nie palę i tym razem jestem bardzo silna w swoim postanowieniu.

24,120

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Hej smile

Anstawia, Hm
Rany, kochana, jakimi partnerami? To wiecie, tak sarkastycznie odezwałam się...


W czasach partnerstwa moich rodziców rozwodów praktycznie nie było. Trwało się. Między innymi dlatego, że większość ludzkich aktywności była przerzucona na po prostu "zdobywanie pożywienia, itp". Bo tak szczerze i prozaicznie, czym wtedy zajmowali się rodzice? No czym - w czasach socjalizmu, kartek, pustych półek... Co było priorytetem? Czy związki były "lepsze", szczęśliwsze - nie odpowiem na to pytanie, bo czy mogę na to odpowiadać ja - skoro mogę tylko patrzeć na to z boku i z perspektywy czasu? Ja jestem świadoma, że ilość rozpadających się aktualnie związków jest wprost proporcjonalna do tego, jak wiele możemy teraz sami w sobie dostrzec, jak wiele więcej mamy indywidualnych możliwości, a przede wszystkim mniej czasu przeznaczamy choćby na osławione stanie w kolejkach. Brak kiedyś miliona stacji telewizyjnych, kin i galerii, dostęp do atrakcji działkowych, marzenie ściętej głowy w formie wczasów w zakładowym ośrodku - raz na jakiś czas, jeśli sie dopchało do wolnego miejsca... Wspólne spędzanie czasu jednak przez całą rodzinę, bo zewnętrznych atrakcji było na tyle dużo mniej, że bycie ze sobą (w swoim towarzystwie) było czymś naturalniejszym i powszechniejszym. Nie wiem, czy ta świadomość mi się nie zmieni wink Bo może na uświadomienie sobie nieprawidłowości podjętej decyzji jednak pozytywny wpływ ma ów milion stacji wink Śmieję się, ale tak naprawdę nie wiem, jak "tworzą się" dobre, długotrwałe związki. Podejrzewam jedynie, że ów model zaprzyjaźniania się, jaki ja sama stosuję bezwiednie - pomaga.

I ja wiem, że poniekąd wewnątrz uważam, że podejmując decyzję o związku - należy trwać (a bynajmniej ja tak postępowałam). Dla dobra rodziny. Wiem, że to jest mój podswiadomy "wizerunek" związku. Ale jednocześnie wiem, że ja decyzje podejmuje świadomie i potrafię dbać o to, by relacje z bliską osobą mnie łączyły - mnie na tym zależy, mało kto jak ja, wie, że nic w życiu nie jest dane na zawsze. Tylko czemu tak szybko podejmuje decyzje o związaniu się z jakimś partnerem, skoro w sprawach przyjaźni jestem dużo roztropniejsza, wolniejsza? smile Czyżby chodziło o największy deficyt? Może smile Pogłówkujemy i nad tym smile

Myślę, że kiedyś ludzie byli z ludzmi. Teraz jest mnóstwo innych rzeczy, atrakcji, rozrywek. Tak jak piszesz. I zamiast spędzić fajnie wieczór razem to włącza się film, albo grę. I ja się wcale nie dziwię, że sie odchodzi od takich graczy, oglądzczy, pracoholików nawet. Bl o ile można razem zagrać nawet i film obejrzeć to ten film i ta gra nie powinna się odbywać kosztem relacji. Bo uważam, że trzeba ze sobą przebywać, rozmawiać itd., a nie tylko obok siebie siedzieć, leżeć czy stać. A ktoś Ci powie, że ma dla Ciebie czas, bo przy filmie sobie razem siedzicie. Tylko kiedy powie się słowo to uciszanie nastepuje, bo akcja w filmie. To ma być razem bez filmu, gry, koncertu, etc. Taki czas sam na sam.
Wiecie, ja mam takie spostrzeżenie, że ludzie dawniej byli bardziej wyrozumiali jacyś tacy. Słyszało się od dziadka, że babcia lubi to, a od babci, że dziadek to. Ludzie mieli większy jakby szacunek i zrozumienie dla czyjejś odrębności, ale też wspierali się wzajemnie. Nie pkkazywali sobie drzwi przy ścięciu, a budowali, budowali, budowali.

A jeśli chodzi o tego partnera to może on powinien najpierw zostać przyjacielem?

24,121

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:
hm... napisał/a:
Liv4 napisał/a:

pati31 życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Moja córka niedawno miała zerwane wiązadła stawu kolanowego ale u niej jakoś tak szybko w miarę się wygoiło. Bolało przy każdym najmniejszym stapnięciu, było spuchnięte i zasinione. Kilka dni z nogą w górze, smarowanie altacetem i teraz znów biega. Tylko fakt, że jak za długo to boli jeszcze. Będzie dobrze, musi być dobrze.
Kochane, nie wnikając jak to się stało i dlaczego napiszę, że rozmawiałam ze znajomym o matce. Nie robiąc za ofiarę acz rzeczowo przedstawiwszy fakty usłyszałam, że ,,okaleczyła cię, przywiązała, uzależniła, może rozkochała, by na końcu porzucić''
Całe moje życie w temacie związki, to poddanie się schematowi:
,,rozkocha i zostawi, przywiąże do siebie i porzuci oraz zawsze zostaję sama ze swoimi uczcuiami i przywiazaniem, zawsze i tak zostaję sama/ osamotniona.''
Po tylu latach do dnia dzisiejszego nie myslałam o tym w ten sposób, nie wpadłam na to, a to takie proste, te dwa słowa: okaleczyła cię i te dalsze kołatały mi się dziś po głowie, aż dotarły. I jeszcze raz podkreslam, że nie doszukuje się winy ani roli ofiary. To fakt. Pozostaje mi przekuć te zdania na nowe takie które staną się prawdziwe, które pomogą wyrwać mi się z błędnego koła.
Czuję sie tym ,,odkryciem'' podekscytowana, takie swiatełko w tej kwesti i postanowiłam podzielic się z Wami.
Po drodze zakończyłam ,, tamtą'' sprawę. Jutro mam rozmowe kwalifikacyjną w sprawie pracy, kupiłam prawie wszystkie książki do szkoły i na końcu się podliczyłam..brr a muszę wymienić łóżka bo się sypią. Nie narzekam, staram się jedynie pisać to co jest smile
Poza tym staram się nie wpaść w czarną...mam Pawlikowską smile
Buziaki dla wszystkich.

Super, Pawlikowska wink
Czytaj Liv smile

smile dwie następne zamówione w bibliotece.

Bomba.
Przekonasz się jakie to niesamowite.

24,122

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

https://www.youtube.com/watch?v=Qq6tSvY6O24&feature=youtube_gdata_player

Jeśli macie ochotę, obejrzyjcie sobie ten krótki filmik. Co starsze osoby powiedziałyby sobie jakby miały dwadzieścia lat. Dla mnie wzruszające.

24,123

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Witajcie!
Ja jeszcze czekam na dowózkę niemieckiego i ćwiczeń od przyrody, bo nie było akurat. Popatrzyłam na paragon - książka i ćwiczeniówki językowe po 35 zł sztuka - ????  Dobra ta nisza zarobkowa, raz w roku można się obłowić współpracując z nauczycielami, którzy co 3 lata zmieniają wykaz podręczników.... No bo nie jest tak? No jest. Grrr.

Wiesz Liv, ja się cały czas zastanawiam, jak mam "prowadzić siebie", żeby z takich wpojonych zaszłości wyleźć... Wszystko jest OK, kiedy nie ma, nie pojawia się nikt, do kogo można by się przywiązać. Ale z czasem szuka się tego, co się zwie czy normalnym związkiem, czy po prostu towarzystwem... I nagle, nie wiadomo jak, kiedy...
Trzymam kciuki Liv za rozmowę smile

Wiecie, przyglądam się wstecz swoim przyjaźniom... To nigdy nie były przyjaźnie "od pierwszego wejrzenia". Wręcz przeciwnie, a im jestem starsza, tym trudniej się przekonuję, bo wiem, jak wiele dla mnie to słowo znaczy. I nie mam grona przyjaciół, a jedną przyjaciółkę i chyba dwie naprawdę bardzo bliskie koleżanki, ale mam wątpliwości czy można to już nazwać przyjaźnią. Dochodzę do takiego wniosku zazwyczaj nagle, po latach praktycznie, szczególnie po jakichś spięciach oraz trudnych sytuacjach po każdej stronie. Bo zostają z nami i sama zostaję z osobami, z którymi naprawdę czuję się normalnie, sobą, nic mnie nie pcha do chcenia bycia inną.... I ciekawe dlaczego potrafię tak postępować w przyjaźni, a w związkach z partnerami już nie, zmienia mi się tok myślenia, zachowanie...? Zawsze mówiłam, że ja naprawdę lubię mieć grono znajomych... Tu sobie zdecydowanie chyba lepiej radzę - a kompletnie nie wiem czemu? smile

Zabko ja też nie wiem jak ,,siebie poprowadzić'' Metoda prób i błędów, intuicja. W teorii, to trzeba człowieka poznać w różnych sytuacjach, słuchać co mówi, patrzeć co robi, jak się czuję w jego towarzystwie itd, itd...proste? smile a jeszcze trzeba wziąć poprawke na mnóstwo różnych rzeczy.
Tak wszystko jest ok gdy nikogo nie ma. Zabko ja mam okazję wdrażać w czyn tą teorię. Teoria w małym paluszku a odczucia, uczucia, potrzeby, chcenia, pragnienia swoje. Trzymam sama siebie w karbach, pozwalam trwać i nie spodziewać się, nie oczekiwać (oj trudno) nie angażować się (sytuacja tego wymaga) nadmiernie. Tu wszystko zrobi czas. Jak to się skończy? Chciałabym wiedzieć ale nie jest to relacja na hura, gdzie wszystko wiadomo itd, trzeba ,,być'' i tyle.  To dla mnie nowe i wzbudza we mnie lęki ale nie chcę kończyć tej ,,znajomości'', bo szkoda. Żeby tylko się nie... smile więc staram się nie czekać, organizować sobie czas, byc niezależna, nie fantazjować wink uśmiecham się ale..
Praca- jutro napiszę zaraz jak się dowiem smile

Liv, w całości trzymam kciuki. Za pełny calokształt!!!! smile smile smile

Bo ja się na tyle boję wewnętrznie, że z góry ucinam - i ja to wiem. Z drugiej strony... moje przyjaźnie na basenie się nie zrodziły. Ani z mojego przeświadzczenia, jaka to fajna osoba jest tongue Wszystko to prozaiczne życie jest, prozaiczne nad miarę. Ale jakoś sama dochodzę do wniosku, że skoro mam  przyjaciół i znajomych, którzy o mnie dbają, normalnie im na mnie zależy; to czemu właśnie inaczej traktuję partnerów? Bo mi w zakupach pomogą? Ech.... no nie na tym moje przyjaźnie polegają wink ja już się śmieję, ale wiesz... Czasem mam wyrzuty - takie MEGA - sumienia, że nazwę, to co czuję wprost! Że nawet wylezą emocje! A okazuje się, że zainteresowany mnie nie unika, wręcz przeciwnie, rozumie co ja mówię! Zawsze twierdzę, przy partnerach ulegam magii związku... jaki by nie był, ma być... Bo chciał... Grrrr!!!!!
Nie fantazjuję, nie piszę własnych scenariuszy smile Organizuję, staram się nie kosztem kogoś smile
Uśmiecham się i widzę, że przechodzący ludzie reagują - a co tam, że głównie zdziwieniem wink Skąd ten mega uśmiech na spoconej twarzy z mega rozwianym włosem i z torbą zawierającą przynajmniej 10kg wink Ale nie wszyscy się dziwią tongue

24,124

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Witajcie!
Ja jeszcze czekam na dowózkę niemieckiego i ćwiczeń od przyrody, bo nie było akurat. Popatrzyłam na paragon - książka i ćwiczeniówki językowe po 35 zł sztuka - ????  Dobra ta nisza zarobkowa, raz w roku można się obłowić współpracując z nauczycielami, którzy co 3 lata zmieniają wykaz podręczników.... No bo nie jest tak? No jest. Grrr.

Wiesz Liv, ja się cały czas zastanawiam, jak mam "prowadzić siebie", żeby z takich wpojonych zaszłości wyleźć... Wszystko jest OK, kiedy nie ma, nie pojawia się nikt, do kogo można by się przywiązać. Ale z czasem szuka się tego, co się zwie czy normalnym związkiem, czy po prostu towarzystwem... I nagle, nie wiadomo jak, kiedy...
Trzymam kciuki Liv za rozmowę smile

Wiecie, przyglądam się wstecz swoim przyjaźniom... To nigdy nie były przyjaźnie "od pierwszego wejrzenia". Wręcz przeciwnie, a im jestem starsza, tym trudniej się przekonuję, bo wiem, jak wiele dla mnie to słowo znaczy. I nie mam grona przyjaciół, a jedną przyjaciółkę i chyba dwie naprawdę bardzo bliskie koleżanki, ale mam wątpliwości czy można to już nazwać przyjaźnią. Dochodzę do takiego wniosku zazwyczaj nagle, po latach praktycznie, szczególnie po jakichś spięciach oraz trudnych sytuacjach po każdej stronie. Bo zostają z nami i sama zostaję z osobami, z którymi naprawdę czuję się normalnie, sobą, nic mnie nie pcha do chcenia bycia inną.... I ciekawe dlaczego potrafię tak postępować w przyjaźni, a w związkach z partnerami już nie, zmienia mi się tok myślenia, zachowanie...? Zawsze mówiłam, że ja naprawdę lubię mieć grono znajomych... Tu sobie zdecydowanie chyba lepiej radzę - a kompletnie nie wiem czemu? smile

Zabko ja też nie wiem jak ,,siebie poprowadzić'' Metoda prób i błędów, intuicja. W teorii, to trzeba człowieka poznać w różnych sytuacjach, słuchać co mówi, patrzeć co robi, jak się czuję w jego towarzystwie itd, itd...proste? smile a jeszcze trzeba wziąć poprawke na mnóstwo różnych rzeczy.
Tak wszystko jest ok gdy nikogo nie ma. Zabko ja mam okazję wdrażać w czyn tą teorię. Teoria w małym paluszku a odczucia, uczucia, potrzeby, chcenia, pragnienia swoje. Trzymam sama siebie w karbach, pozwalam trwać i nie spodziewać się, nie oczekiwać (oj trudno) nie angażować się (sytuacja tego wymaga) nadmiernie. Tu wszystko zrobi czas. Jak to się skończy? Chciałabym wiedzieć ale nie jest to relacja na hura, gdzie wszystko wiadomo itd, trzeba ,,być'' i tyle.  To dla mnie nowe i wzbudza we mnie lęki ale nie chcę kończyć tej ,,znajomości'', bo szkoda. Żeby tylko się nie... smile więc staram się nie czekać, organizować sobie czas, byc niezależna, nie fantazjować wink uśmiecham się ale..
Praca- jutro napiszę zaraz jak się dowiem smile

Być niezależna smile

24,125

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Liv4 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Witajcie!
Ja jeszcze czekam na dowózkę niemieckiego i ćwiczeń od przyrody, bo nie było akurat. Popatrzyłam na paragon - książka i ćwiczeniówki językowe po 35 zł sztuka - ????  Dobra ta nisza zarobkowa, raz w roku można się obłowić współpracując z nauczycielami, którzy co 3 lata zmieniają wykaz podręczników.... No bo nie jest tak? No jest. Grrr.

Wiesz Liv, ja się cały czas zastanawiam, jak mam "prowadzić siebie", żeby z takich wpojonych zaszłości wyleźć... Wszystko jest OK, kiedy nie ma, nie pojawia się nikt, do kogo można by się przywiązać. Ale z czasem szuka się tego, co się zwie czy normalnym związkiem, czy po prostu towarzystwem... I nagle, nie wiadomo jak, kiedy...
Trzymam kciuki Liv za rozmowę smile

Wiecie, przyglądam się wstecz swoim przyjaźniom... To nigdy nie były przyjaźnie "od pierwszego wejrzenia". Wręcz przeciwnie, a im jestem starsza, tym trudniej się przekonuję, bo wiem, jak wiele dla mnie to słowo znaczy. I nie mam grona przyjaciół, a jedną przyjaciółkę i chyba dwie naprawdę bardzo bliskie koleżanki, ale mam wątpliwości czy można to już nazwać przyjaźnią. Dochodzę do takiego wniosku zazwyczaj nagle, po latach praktycznie, szczególnie po jakichś spięciach oraz trudnych sytuacjach po każdej stronie. Bo zostają z nami i sama zostaję z osobami, z którymi naprawdę czuję się normalnie, sobą, nic mnie nie pcha do chcenia bycia inną.... I ciekawe dlaczego potrafię tak postępować w przyjaźni, a w związkach z partnerami już nie, zmienia mi się tok myślenia, zachowanie...? Zawsze mówiłam, że ja naprawdę lubię mieć grono znajomych... Tu sobie zdecydowanie chyba lepiej radzę - a kompletnie nie wiem czemu? smile

Zabko ja też nie wiem jak ,,siebie poprowadzić'' Metoda prób i błędów, intuicja. W teorii, to trzeba człowieka poznać w różnych sytuacjach, słuchać co mówi, patrzeć co robi, jak się czuję w jego towarzystwie itd, itd...proste? smile a jeszcze trzeba wziąć poprawke na mnóstwo różnych rzeczy.
Tak wszystko jest ok gdy nikogo nie ma. Zabko ja mam okazję wdrażać w czyn tą teorię. Teoria w małym paluszku a odczucia, uczucia, potrzeby, chcenia, pragnienia swoje. Trzymam sama siebie w karbach, pozwalam trwać i nie spodziewać się, nie oczekiwać (oj trudno) nie angażować się (sytuacja tego wymaga) nadmiernie. Tu wszystko zrobi czas. Jak to się skończy? Chciałabym wiedzieć ale nie jest to relacja na hura, gdzie wszystko wiadomo itd, trzeba ,,być'' i tyle.  To dla mnie nowe i wzbudza we mnie lęki ale nie chcę kończyć tej ,,znajomości'', bo szkoda. Żeby tylko się nie... smile więc staram się nie czekać, organizować sobie czas, byc niezależna, nie fantazjować wink uśmiecham się ale..
Praca- jutro napiszę zaraz jak się dowiem smile

Liv, w całości trzymam kciuki. Za pełny calokształt!!!! smile smile smile

Bo ja się na tyle boję wewnętrznie, że z góry ucinam - i ja to wiem. Z drugiej strony... moje przyjaźnie na basenie się nie zrodziły. Ani z mojego przeświadzczenia, jaka to fajna osoba jest tongue Wszystko to prozaiczne życie jest, prozaiczne nad miarę. Ale jakoś sama dochodzę do wniosku, że skoro mam  przyjaciół i znajomych, którzy o mnie dbają, normalnie im na mnie zależy; to czemu właśnie inaczej traktuję partnerów? Bo mi w zakupach pomogą? Ech.... no nie na tym moje przyjaźnie polegają wink ja już się śmieję, ale wiesz... Czasem mam wyrzuty - takie MEGA - sumienia, że nazwę, to co czuję wprost! Że nawet wylezą emocje! A okazuje się, że zainteresowany mnie nie unika, wręcz przeciwnie, rozumie co ja mówię! Zawsze twierdzę, przy partnerach ulegam magii związku... jaki by nie był, ma być... Bo chciał... Grrrr!!!!!
Nie fantazjuję, nie piszę własnych scenariuszy smile Organizuję, staram się nie kosztem kogoś smile
Uśmiecham się i widzę, że przechodzący ludzie reagują - a co tam, że głównie zdziwieniem wink Skąd ten mega uśmiech na spoconej twarzy z mega rozwianym włosem i z torbą zawierającą przynajmniej 10kg wink Ale nie wszyscy się dziwią tongue

A nazwij po imieniu smile -a do czego Ty mi właściwie jesteś potrzebny? Do toreb zakupowych noszenia? I?....
Co Ty wiesz o robieniu zakupów...??

24,126

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:

Witajcie...


Cosik mi się widzi, ze kwintesencją odpowiedzi na Twoje końcowe pytanie, jest to "coś" zawarte w całym Twoim wywodzie wink
Może się mylę twierdząc, że jest to tzw energetyczne oddziaływanie dwubiegunowe - od Nas na partnera i vice versa smile -
nie mniej jednak widzę z konfrontacyjnej obserwacji rodzinnych i  znajomych, że jest to efektem cholernie zatwardziałego oddziaływanie toksycznie energetyczne ALE jednostronne -wampiry energetyczne. Partner Nas "trzyma w szachu" i nie daje możliwości czucia się swobodnie, realizacji siebie i swoich skrytych pragnień. Tak odwrotność psa ogrodnika, co to "uwiązał" swojego pana/panią metodą Cooperfielda i nie podejdziesz do miski marzeń wink.

Ja to widzę tak z własnego podwórka po konfrontacji swojego i brata związku małżeńskiego. Niby ten sam "status" ale świat, ta stopa życia jest - qrde była na szczęście wink - zupełnie z innej bajki.

Tak jak sam planuję i realizuję to coś w tym, miesiącu tak z ex partnerką doprawdy nie wiem czy zrealizowałbym to za kwartał, a już z domieszką kumulacji - wyrocznią, to miałbym uzasadnione obawy, czy spełni się za rok; i to nie z mojego powodu, to jest to wapirzycowe potłuczone ograniczenie. Nie można jakoś inaczej, tak po ludzku do tego podejść??? hmm
Tak ten Twój problem z pytania wygląda w odpowiedzi jednym zdaniem, na moim przykładzie. wink

Bags, mam zdecydowanie więcej autopsji w odpowiedzi - na szczęście dla Ciebie.
Na przyszłość smile
Sprawdż dokładnie sam w sobie, czemu jedni Ci przyjacielem, inni wrogiem a jeszcze inni - partnerem tongue

24,127

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Cześć wszystkim.

Ja dziś umieram od upału, nie wiem gdzie można wyłączyć tę temperaturę. Lubię jak jest ciepło ale dziś to jest zdecydowane przegięcie. Ledwie zipię i nawet nie mam ochoty myśleć.

Trochę miałam stresu ostatnio ale już powoli się ogarniam. Mam nadzieję, że będzie dobrze. W końcu poszłam do lekarza i to jest spory sukces. Od trzech dni nie palę i tym razem jestem bardzo silna w swoim postanowieniu.

Mocno gratuluję smile

Teraz wieczorem już myślę, ale kochana, między 15 a 20 kryzys egzystencji miałam tongue Bo burze jedynie na horyzoncie....

24,128

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Myślę, że kiedyś ludzie byli z ludzmi. Teraz jest mnóstwo innych rzeczy, atrakcji, rozrywek. Tak jak piszesz. I zamiast spędzić fajnie wieczór razem to włącza się film, albo grę. I ja się wcale nie dziwię, że sie odchodzi od takich graczy, oglądzczy, pracoholików nawet. Bl o ile można razem zagrać nawet i film obejrzeć to ten film i ta gra nie powinna się odbywać kosztem relacji. Bo uważam, że trzeba ze sobą przebywać, rozmawiać itd., a nie tylko obok siebie siedzieć, leżeć czy stać. A ktoś Ci powie, że ma dla Ciebie czas, bo przy filmie sobie razem siedzicie. Tylko kiedy powie się słowo to uciszanie nastepuje, bo akcja w filmie. To ma być razem bez filmu, gry, koncertu, etc. Taki czas sam na sam.
Wiecie, ja mam takie spostrzeżenie, że ludzie dawniej byli bardziej wyrozumiali jacyś tacy. Słyszało się od dziadka, że babcia lubi to, a od babci, że dziadek to. Ludzie mieli większy jakby szacunek i zrozumienie dla czyjejś odrębności, ale też wspierali się wzajemnie. Nie pkkazywali sobie drzwi przy ścięciu, a budowali, budowali, budowali.

A jeśli chodzi o tego partnera to może on powinien najpierw zostać przyjacielem?

Wiesz, że ja kiedyś napisałam, że kiedy będziesz spokojną i sobą...

Hm tak - bo jeśli potrafię zawierać przyjaźnie na dobre i złe, to....?
Odpowiedź jest prosta, ale pewnie domyślasz się że mnie wścieka wink Wściekam się sama na siebie - produktywnie smile
A i tak moja praca by odnależć co cenię najbardziej w przyjaźni i jakie cechy innych ludzi powodują, że jestem w stanie - pomimo dobrych i złych chwil - się z nimi zaprzyjaźnić?
I sama dobrze wiesz po nas obu, że to nie jest jednostronne działanie tongue

24,129

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Bags, mam zdecydowanie więcej autopsji w odpowiedzi - na szczęście dla Ciebie.
Na przyszłość smile
Sprawdż dokładnie sam w sobie, czemu jedni Ci przyjacielem, inni wrogiem a jeszcze inni - partnerem tongue

To niewątpliwie racja smile

Nie mniej jednak ten podział w swoim życiu - sam w sobie - już poznałem. Rozpiętości skali odmienności i zgodności są znaczne, a o tolerancji do tego, to już nie wspomnę wink

24,130 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-08-08 11:41:39)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawia
Dopiero dziś obejrzałam, bo w pracy szybciej się ściąga smile
Wiesz co... Tak sobie myślałam, myślałam.... I co ja bym sobie np. powiedziała? Z jednej strony chciałabym powiedzieć - słuchaj zawsze tylko siebie i swojego wewnętrznego głosu. A z drugiej... wystraszyłam się, że mogłabym nie mieć tej trójki dzieciaków - dokładnie takich jakimi są smile Gdybym sama siebie posłuchała....

smile

24,131

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Myślę, że kiedyś ludzie byli z ludzmi. Teraz jest mnóstwo innych rzeczy, atrakcji, rozrywek. Tak jak piszesz. I zamiast spędzić fajnie wieczór razem to włącza się film, albo grę. I ja się wcale nie dziwię, że sie odchodzi od takich graczy, oglądzczy, pracoholików nawet. Bl o ile można razem zagrać nawet i film obejrzeć to ten film i ta gra nie powinna się odbywać kosztem relacji. Bo uważam, że trzeba ze sobą przebywać, rozmawiać itd., a nie tylko obok siebie siedzieć, leżeć czy stać. A ktoś Ci powie, że ma dla Ciebie czas, bo przy filmie sobie razem siedzicie. Tylko kiedy powie się słowo to uciszanie nastepuje, bo akcja w filmie. To ma być razem bez filmu, gry, koncertu, etc. Taki czas sam na sam.
Wiecie, ja mam takie spostrzeżenie, że ludzie dawniej byli bardziej wyrozumiali jacyś tacy. Słyszało się od dziadka, że babcia lubi to, a od babci, że dziadek to. Ludzie mieli większy jakby szacunek i zrozumienie dla czyjejś odrębności, ale też wspierali się wzajemnie. Nie pkkazywali sobie drzwi przy ścięciu, a budowali, budowali, budowali.

A jeśli chodzi o tego partnera to może on powinien najpierw zostać przyjacielem?

Wiesz, że ja kiedyś napisałam, że kiedy będziesz spokojną i sobą...

Hm tak - bo jeśli potrafię zawierać przyjaźnie na dobre i złe, to....?
Odpowiedź jest prosta, ale pewnie domyślasz się że mnie wścieka wink Wściekam się sama na siebie - produktywnie smile
A i tak moja praca by odnależć co cenię najbardziej w przyjaźni i jakie cechy innych ludzi powodują, że jestem w stanie - pomimo dobrych i złych chwil - się z nimi zaprzyjaźnić?
I sama dobrze wiesz po nas obu, że to nie jest jednostronne działanie tongue

Bo jak jesteś sobą to i spokojną smile. No nie?

Ale po co właściwie znać te cechy?

Ja wiem co mnie wpienia. Cholera jasna w ludziach, a co cenię? Hm...
Najbardziej to chyba bezinteresowność, spontaniczność i myślenie o tym drugim jednak.

24,132

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Obejrzałam filmik sobie smile

24,133 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2013-08-09 09:55:11)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przeczytajcie sobie link usunięty.


Jeśli chcesz, skopiuj całość tekstu lub jego fragmenty, podaj źródło - nie wklej linków. 

24,134

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Bo jak jesteś sobą to i spokojną smile. No nie?

Ale po co właściwie znać te cechy?

Ja wiem co mnie wpienia. Cholera jasna w ludziach, a co cenię? Hm...
Najbardziej to chyba bezinteresowność, spontaniczność i myślenie o tym drugim jednak.

Po co? Żeby znać też te, których u potencjalnych przyjaciół nie zaakceptowałam - a więc się nimi nie stali. Skoro wątpię w swoją umiejętność dokonywania zdrowych dla mnie wyborów partnerów, to chciałabym może mocniej się rozeznać w tym, za co nie przypłacam największymi jednak wątpliwościami i nerwami?
Przecież tak samo, jak kiedyś nie wiedziałam, jaka jestem to i teraz zapytaj mnie, jaki powinien być mój wymarzony partner smile Takie samo zdziwienie wink

Jako to jaki? No, sobą pewnie....?
A jakie cechy uważa Pani za pożądane, jakie są w stanie zapewnić utrzymanie Pani poczucia bezpieczeństwa i satysfakcję ze związku?
Eeeee?????

tongue

24,135

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam! mam! mam! smile smile smile
Od 1 września zaczynam pracę  przyjemną i  sympatyczną blisko domu i z czasem gdy już umowa będzie przypieczętowana podobne dobre zarobki. Mniejsza teraz o to co będzie za ileś miesięcy smile
Na razie cztero-mies. staż, a po nowym roku umowa.
Tak się cieszę, jakiś cel, jakaś perspektywa. Chyba się nic nie zmieni do września co? W końcu to z urzędu, więc myślę że ludzie poważni.
Ucieszona poinformowałam trzy ważne osoby, dwie okazały podobną radość jak ja, a ta trzecia, ta na której zależałoby mi ,,inaczej'' wink podsumowała: ile zarobię? - yyyy; jakie godziny?- yy marnie (od 9-17 co mi bardzo odpowiada), jaka to praca? - eeno yy..
Mnie wszystko odpowiada i wcale nie idę na byle co! serio. W pracy z której ostatnio odeszłam zarabiałam prawie połowę tego co dostane przez pierwsze 4 mies. i będą wszelkie świadczenia, praca w biurze, kontakt z ludźmi, a tu taka reakcja smile tyle z jego strony cieszenia się, że ja się cieszę i że mi odpowiada i tyle wsparcia. Dobrze że ja jestem tego pewna smile
No czy ja dzielę skórę na niedźwiedziu?
A może zazdrosny? wink nie odbierze mi radości.

24,136

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niech się nie waży Ci jej odbierać smile

Kochana, gratuluję, tak się cieszę!!!! To już niedługo smile
I nowe środowisko smile
Fantastyczna wiadomość smile

To co - jak świętujemy? Czekolada czy lody Liv? smile Czy jedno i drugie? wink

24,137

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Niech się nie waży Ci jej odbierać smile

Kochana, gratuluję, tak się cieszę!!!! To już niedługo smile
I nowe środowisko smile
Fantastyczna wiadomość smile

To co - jak świętujemy? Czekolada czy lody Liv? smile Czy jedno i drugie? wink

Nie ma jak koleżanki smile
Kochana i lody i czekolada i szampan smile ale..jak podpiszę umowę albo po pierwszym dniu w pracy ok smile ta moja ostrożność.

24,138

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

TAK  JEST!!!
BEZAPELACYJNIE SIĘ ZGADZAM!

No dobra - ale dziś dalej ukrop, to niech tam lody będą  - z racji temperatury właśnie smile

Mój poziom lenistwa sięgnął dziś zenitu - NIC mi się nie chce. Podejrzewam, że jak wrócę do domu, to nawet nie będzie mi się chciało książki czytać... Po prostu zero energii mam - jakoś tak smile Co najmniej, jakbym pod palmą leżała wink Tak sie cieszę, ze zaraz wychodzę smile

24,139 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2013-08-09 09:54:23)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Przeczytajcie sobie link usunięty.


Jeśli chcesz, skopiuj całość tekstu lub jego fragmenty, podaj źródło - nie wklej linków. 

Przeczytałam smile
Niestety, ale to często spotykana prawda : "Wiele jest takich osób. Wywyższających się, bez uśmiechu, ale za to z wysoko zadartym nosem. W urzędach, gabinetach, szkołach. Za ich wyniosłą postawą kryje się serce jak orzeszek, pomarszczone ze smutku i bólu. "

24,140

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzień dobry smile
Weekend nam się chyba zaczyna, co? smile

A ja dziś zgoła odmiennie zaczęłam dzień. Znajoma próbuje w ten kończący się letni czas zorganizować grupkę kawoszy pijących poranną kawkę w plenerze. Nie odpowiada mi zasadniczo godzina, bo o 8.30 jestem już w pracy, ale na nieśmiałe pytanie - zmieniła dzisiejszą poranną na 7.00. A więc dziś wypiłam dwie filiżanki kawki siedząc na kamieniach w kamieniołomach (nieczynnych)  Super tak zacząć dzień, nawet moja koleżanka z pracy się też pojawiła smile.

Naprawdę mi się buzia teraz śmieje od ucha do ucha smile Ciepło, lekki wietrzyk, cichutko.... Kawka nad samą taflą wody a kiedy wyszłiśmy z powrotem na górę - dookoła mam cudowne widoki - same górki, klasztor... (no dobra, pod nogami tory kolejowe a na horyzoncie niejednokrotnie dźwig, ale to nie przeszkadza w niczym wink )
Jej, naprawdę mieszkam w pięknym miejscu smile Lubię sobie o tym przypominać smile

24,141 Ostatnio edytowany przez bags (2013-08-09 09:42:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Dzień dobry smile
Weekend nam się chyba zaczyna, co? smile
A więc dziś wypiłam dwie filiżanki kawki siedząc na kamieniach w kamieniołomach (nieczynnych)   dookoła mam cudowne widoki - same górki, klasztor... (no dobra, pod nogami tory kolejowe a na horyzoncie niejednokrotnie dźwig, ale to nie przeszkadza w niczym wink )
Jej, naprawdę mieszkam w pięknym miejscu smile Lubię sobie o tym przypominać smile

Masz ciągątki niczym Maryla od Rodowiczów... pociąg do klasztoru... kontemplacyjnego (no dobra kantem... też może być). Udźwignąć się po szynach jak kłoda i w habit siup tongue

24,142

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bags!!! Ja i klasztor????? OMG - no to byś musiał głośno wśród znajomych powiedzieć, to by dopiero.... smile smile smile Takiej salwy śmiechu, to Ty chyba nigdy przenigdy dotąd w życiu nie słyszałeś? Ja nawet podejrzewam, ze kilka osób swobodnie pomimo podobnego memu wieku, zaczęło by się tarzać smile

Ja mam pociąg do piękna wink

A jeszcze większy najczęściej do robienia sobie obciachu - to się nazywa dystans do siebie smile Typu lot przez pół bieszczadzkiej łąki z plastykowym kubeczkiem w dłoni na skutek zaczepienia czubkiem adidaska o omijaną od góry ławkę.... Kiedy się w końcu podniosłam z twarzą umorusaną ziemią (zgrzytało mi w zębach, nawet po ich umyciu), to uniosłam kubeczek do góry i dumnie powiedziałam: A widzicie, i nawet się nie zgniótł!
Czy jakoś tak smile Pal licho rozwaloną podeszwę adidasków smile

24,143

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Bags!!! Ja i klasztor????? OMG - no to byś musiał głośno wśród znajomych powiedzieć, to by dopiero.... smile smile smile Takiej salwy śmiechu, to Ty chyba nigdy przenigdy dotąd w życiu nie słyszałeś? Ja nawet podejrzewam, ze kilka osób swobodnie pomimo podobnego memu wieku, zaczęło by się tarzać smile

Ja mam pociąg do piękna wink

A jeszcze większy najczęściej do robienia sobie obciachu - to się nazywa dystans do siebie smile Typu lot przez pół bieszczadzkiej łąki z plastykowym kubeczkiem w dłoni na skutek zaczepienia czubkiem adidaska o omijaną od góry ławkę.... Kiedy się w końcu podniosłam z twarzą umorusaną ziemią (zgrzytało mi w zębach, nawet po ich umyciu), to uniosłam kubeczek do góry i dumnie powiedziałam: A widzicie, i nawet się nie zgniótł!
Czy jakoś tak smile Pal licho rozwaloną podeszwę adidasków smile

Ja nic nie chcę mówić, ale My - zapaleni wielbiciele survivalu wszelkiej maści - tak mamy, gdzie reakcja otoczenia bywa czasem zgoła odmienna wink Cel uświęca środki "akcji" smile

24,144 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-08-09 14:20:33)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Bo jak jesteś sobą to i spokojną smile. No nie?

Ale po co właściwie znać te cechy?

Ja wiem co mnie wpienia. Cholera jasna w ludziach, a co cenię? Hm...
Najbardziej to chyba bezinteresowność, spontaniczność i myślenie o tym drugim jednak.

Po co? Żeby znać też te, których u potencjalnych przyjaciół nie zaakceptowałam - a więc się nimi nie stali. Skoro wątpię w swoją umiejętność dokonywania zdrowych dla mnie wyborów partnerów, to chciałabym może mocniej się rozeznać w tym, za co nie przypłacam największymi jednak wątpliwościami i nerwami?
Przecież tak samo, jak kiedyś nie wiedziałam, jaka jestem to i teraz zapytaj mnie, jaki powinien być mój wymarzony partner smile Takie samo zdziwienie wink

Jako to jaki? No, sobą pewnie....?
A jakie cechy uważa Pani za pożądane, jakie są w stanie zapewnić utrzymanie Pani poczucia bezpieczeństwa i satysfakcję ze związku?
Eeeee?????

tongue

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

24,145

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:

Mam! mam! mam! smile smile smile
Od 1 września zaczynam pracę  przyjemną i  sympatyczną blisko domu i z czasem gdy już umowa będzie przypieczętowana podobne dobre zarobki. Mniejsza teraz o to co będzie za ileś miesięcy smile
Na razie cztero-mies. staż, a po nowym roku umowa.
Tak się cieszę, jakiś cel, jakaś perspektywa. Chyba się nic nie zmieni do września co? W końcu to z urzędu, więc myślę że ludzie poważni.
Ucieszona poinformowałam trzy ważne osoby, dwie okazały podobną radość jak ja, a ta trzecia, ta na której zależałoby mi ,,inaczej'' wink podsumowała: ile zarobię? - yyyy; jakie godziny?- yy marnie (od 9-17 co mi bardzo odpowiada), jaka to praca? - eeno yy..
Mnie wszystko odpowiada i wcale nie idę na byle co! serio. W pracy z której ostatnio odeszłam zarabiałam prawie połowę tego co dostane przez pierwsze 4 mies. i będą wszelkie świadczenia, praca w biurze, kontakt z ludźmi, a tu taka reakcja smile tyle z jego strony cieszenia się, że ja się cieszę i że mi odpowiada i tyle wsparcia. Dobrze że ja jestem tego pewna smile
No czy ja dzielę skórę na niedźwiedziu?
A może zazdrosny? wink nie odbierze mi radości.

Niech się w nos pocałuje.

24,146

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Przeczytajcie sobie link usunięty.


Jeśli chcesz, skopiuj całość tekstu lub jego fragmenty, podaj źródło - nie wklej linków. 

Przeczytałam smile
Niestety, ale to często spotykana prawda : "Wiele jest takich osób. Wywyższających się, bez uśmiechu, ale za to z wysoko zadartym nosem. W urzędach, gabinetach, szkołach. Za ich wyniosłą postawą kryje się serce jak orzeszek, pomarszczone ze smutku i bólu. "

Mnóstwo jest takich osób

24,147

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Bags!!! Ja i klasztor????? OMG - no to byś musiał głośno wśród znajomych powiedzieć, to by dopiero.... smile smile smile Takiej salwy śmiechu, to Ty chyba nigdy przenigdy dotąd w życiu nie słyszałeś? Ja nawet podejrzewam, ze kilka osób swobodnie pomimo podobnego memu wieku, zaczęło by się tarzać smile

Ja mam pociąg do piękna wink

A jeszcze większy najczęściej do robienia sobie obciachu - to się nazywa dystans do siebie smile Typu lot przez pół bieszczadzkiej łąki z plastykowym kubeczkiem w dłoni na skutek zaczepienia czubkiem adidaska o omijaną od góry ławkę.... Kiedy się w końcu podniosłam z twarzą umorusaną ziemią (zgrzytało mi w zębach, nawet po ich umyciu), to uniosłam kubeczek do góry i dumnie powiedziałam: A widzicie, i nawet się nie zgniótł!
Czy jakoś tak smile Pal licho rozwaloną podeszwę adidasków smile

I elegancko. Ja to nawet nie wiem co to obciach tongue

24,148

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie dziewuszki smile i koledzy smile
Weekend smile
Oj trudno było mi przestawić się na tryb "praca" po urlopie. Od środy był lekki kryzysik.
A z drugiej strony, przygotowuję już rzeczy do mojej "wyprawy". Nawet wchodzę sobie na mapę Rzymu w google i oglądam te uliczki rozmarzonym wzrokiem wink
W moje urodziny, pierwszy raz w życiu jeździłam na rollercoaster`ach. Bałam się strasznie. Przygladałam się tym dzieciom, które wsiadały- zero przerażenia. Serce mi waliło, myslałam : co ja robię?? Zacisęłam oczy a potem wow! jak fajnie! No, u samej góry było przrażenie i zołądek podnosił mi się pod samo gardło ze strachu, ale dałam rady, przeżyłam smile
Są rzeczy, których się boje, ale jak wiem, że gdy je pokonam, topóźniej bedzie fajnie, to robie to pomimo strachu. Na przykład boję się latać samolotem. Ale wiem, że jak wyląduję, to zobaczę Rzym. Ta świadomość tego co będzie później, pokonuje mój strach.
Ale na przykład boję się egzaminu z jogi, bo nie mam tej pozytywnej wizji co potem. To co na egzaminie, będzie potem i jakoś nie bardzo mi się to widzi sad Zdecydowanie wolę praktykować stanie na głowie, niż nauczać. Chyba nie chcę tego??

24,149 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-08-09 14:31:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Witajcie dziewuszki smile i koledzy smile
Weekend smile
Oj trudno było mi przestawić się na tryb "praca" po urlopie. Od środy był lekki kryzysik.
A z drugiej strony, przygotowuję już rzeczy do mojej "wyprawy". Nawet wchodzę sobie na mapę Rzymu w google i oglądam te uliczki rozmarzonym wzrokiem wink
W moje urodziny, pierwszy raz w życiu jeździłam na rollercoaster`ach. Bałam się strasznie. Przygladałam się tym dzieciom, które wsiadały- zero przerażenia. Serce mi waliło, myslałam : co ja robię?? Zacisęłam oczy a potem wow! jak fajnie! No, u samej góry było przrażenie i zołądek podnosił mi się pod samo gardło ze strachu, ale dałam rady, przeżyłam smile
Są rzeczy, których się boje, ale jak wiem, że gdy je pokonam, topóźniej bedzie fajnie, to robie to pomimo strachu. Na przykład boję się latać samolotem. Ale wiem, że jak wyląduję, to zobaczę Rzym. Ta świadomość tego co będzie później, pokonuje mój strach.
Ale na przykład boję się egzaminu z jogi, bo nie mam tej pozytywnej wizji co potem. To co na egzaminie, będzie potem i jakoś nie bardzo mi się to widzi sad Zdecydowanie wolę praktykować stanie na głowie, niż nauczać. Chyba nie chcę tego??

Witaj Anstawio. Cieszę się, że jedziesz smile
Nie chcesz czy Cię to przeraża?

24,150

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm... kochany skarbie, nie smuć się i nie złość.
Ja wiem,że jest ciężko. Wiem! Nie mam partnera.Sama się utrzymuję. Sprzatam kible od szóstej rano do osiemnastej. Umowa kończy mi sie w październiku. Nie mam dużych zarobków. Nie kupuję sobie nowych ciuchów, ani butów i torebek. Kosmetyki tylko podstawowe.
Cały rok odkładałm monety do skarbonki. Uzbierałam 200euro, na cztery dni do Rzymu będzie jak znalazł. Rzym kosztem obiadów. Dwa miesiące skromnego jedzenia, cztery dni urlopu.
Gdybyś mi napisała, przyjedź do Polski na weekend, nie miałabym za co! Trzy lata w Polsce nie byłam. Pięć lat nie byłam na wakacjach.
Kochana, spaceruję ciepłymi wieczorami nad kanałami w moim miasteczku, jest pięknie. Siedzę na balkonie do późnej nocy z herbatką w ręku, jest przyjemnie. Jest dobrze, pomimo tego, że mam tak niewiele.

24,151 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-08-09 14:52:39)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Witaj Anstawio. Cieszę się, że jedziesz smile
Nie chcesz czy Cię to przeraża?

Wiesz, próbowałam. Miałam próbny egzamin, ćwiczyłam ze znajomą. Boję się, ale nie mam ochoty pokonać tego strachu.
Nie wiem sama. Kiedyś bez problemu pracowałam i studiowałam, miałam stypendium, w pracy awansowałam. Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Holandii, i co dwa tygodnie jeżdziłam do PL na studia. Obroniłam licencjat. Miałam motywację. Teraz, nic a nic sad Zero chęci sad
Mogłabym jedynie po to pracować żeby zwiedzać świat smile

24,152 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-08-09 15:04:56)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm... kochany skarbie, nie smuć się i nie złość.
Ja wiem,że jest ciężko. Wiem! Nie mam partnera.Sama się utrzymuję. Sprzatam kible od szóstej rano do osiemnastej. Umowa kończy mi sie w październiku. Nie mam dużych zarobków. Nie kupuję sobie nowych ciuchów, ani butów i torebek. Kosmetyki tylko podstawowe.
Cały rok odkładałm monety do skarbonki. Uzbierałam 200euro, na cztery dni do Rzymu będzie jak znalazł. Rzym kosztem obiadów. Dwa miesiące skromnego jedzenia, cztery dni urlopu.
Gdybyś mi napisała, przyjedź do Polski na weekend, nie miałabym za co! Trzy lata w Polsce nie byłam. Pięć lat nie byłam na wakacjach.
Kochana, spaceruję ciepłymi wieczorami nad kanałami w moim miasteczku, jest pięknie. Siedzę na balkonie do późnej nocy z herbatką w ręku, jest przyjemnie. Jest dobrze, pomimo tego, że mam tak niewiele.

Ja wiem, że jest dobrze.
Że nasze wewnętrzne szczęście nie zależy od tego co mamy. Wiem.
Jednak chciałabym mieć coś wiecej niż absolutne minimum.
Pojechać gdzieś, pójść i nie liczyć na...
Ja chciałabym być sama i nawet tego nie mogę.

Moje dziecko wie, że mama nie ma, że łata dziury, bo chce liczyć tylko na siebie. Nie jest mu fajnie. Bo inne dzieci mają, mogą. Chociaż uczę go co to materializm, uzależnienie od rzeczy i chęć posiadania i pogoń za nie wiadomo czym. I nieraz mnie potomek zaskakuje, ile w takim małym ciałku współczucia, empatii i zrozumienia.

24,153

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Witaj Anstawio. Cieszę się, że jedziesz smile
Nie chcesz czy Cię to przeraża?

Wiesz, próbowałam. Miałam próbny egzamin, ćwiczyłam ze znajomą. Boję się, ale nie mam ochoty pokonać tego strachu.
Nie wiem sama. Kiedyś bez problemu pracowałam i studiowałam, miałam stypendium, w pracy awansowałam. Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Holandii, i co dwa tygodnie jeżdziłam do PL na studia. Obroniłam licencjat. Miałam motywację. Teraz, nic a nic sad Zero chęci sad
Mogłabym jedynie po to pracować żeby zwiedzać świat smile

No to może po to, może dla..tego smile ?

24,154

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Witaj Anstawio. Cieszę się, że jedziesz smile
Nie chcesz czy Cię to przeraża?

Wiesz, próbowałam. Miałam próbny egzamin, ćwiczyłam ze znajomą. Boję się, ale nie mam ochoty pokonać tego strachu.
Nie wiem sama. Kiedyś bez problemu pracowałam i studiowałam, miałam stypendium, w pracy awansowałam. Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Holandii, i co dwa tygodnie jeżdziłam do PL na studia. Obroniłam licencjat. Miałam motywację. Teraz, nic a nic sad Zero chęci sad
Mogłabym jedynie po to pracować żeby zwiedzać świat smile

No to może po to, może dla..tego smile ?

Nie no, to moje ostatnie zdanie, to takie marzenie raczej.
Trzeba wiesz, twardo stąpać po ziemi. Praca na etacie, mąż, dzieci, znajomi, gary... nie żyć marzeniami tongue
Powiem tak, mam problem z ta jogą. Nie wiem co robić dalej. Myślę nad tym dużo i nie sypiam po nocach.

Hm... bilet z katowic do Eindhoven powrotny w listopadzie 158zł. Plus pewnie jakieś koszty, to może z 200zł  ????

24,155

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Wiesz, próbowałam. Miałam próbny egzamin, ćwiczyłam ze znajomą. Boję się, ale nie mam ochoty pokonać tego strachu.
Nie wiem sama. Kiedyś bez problemu pracowałam i studiowałam, miałam stypendium, w pracy awansowałam. Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Holandii, i co dwa tygodnie jeżdziłam do PL na studia. Obroniłam licencjat. Miałam motywację. Teraz, nic a nic sad Zero chęci sad
Mogłabym jedynie po to pracować żeby zwiedzać świat smile

No to może po to, może dla..tego smile ?

Nie no, to moje ostatnie zdanie, to takie marzenie raczej.
Trzeba wiesz, twardo stąpać po ziemi. Praca na etacie, mąż, dzieci, znajomi, gary... nie żyć marzeniami tongue
Powiem tak, mam problem z ta jogą. Nie wiem co robić dalej. Myślę nad tym dużo i nie sypiam po nocach.

Hm... bilet z katowic do Eindhoven powrotny w listopadzie 158zł. Plus pewnie jakieś koszty, to może z 200zł  ????

Jak powrotny?

Znaczy co nie wiesz?

Ta praca, gary. Rzygam garami. big_smile
Perspektywami pracy też.

24,156

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

No to może po to, może dla..tego smile ?

Nie no, to moje ostatnie zdanie, to takie marzenie raczej.
Trzeba wiesz, twardo stąpać po ziemi. Praca na etacie, mąż, dzieci, znajomi, gary... nie żyć marzeniami tongue
Powiem tak, mam problem z ta jogą. Nie wiem co robić dalej. Myślę nad tym dużo i nie sypiam po nocach.

Hm... bilet z katowic do Eindhoven powrotny w listopadzie 158zł. Plus pewnie jakieś koszty, to może z 200zł  ????

Jak powrotny?

Znaczy co nie wiesz?

Ta praca, gary. Rzygam garami. big_smile
Perspektywami pracy też.

Bilet na samolot w dwie strony, do Holandii i powrotny do Polski na weekend w listopadzie smile w sumie za około 200zł

24,157

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Nie no, to moje ostatnie zdanie, to takie marzenie raczej.
Trzeba wiesz, twardo stąpać po ziemi. Praca na etacie, mąż, dzieci, znajomi, gary... nie żyć marzeniami tongue
Powiem tak, mam problem z ta jogą. Nie wiem co robić dalej. Myślę nad tym dużo i nie sypiam po nocach.

Hm... bilet z katowic do Eindhoven powrotny w listopadzie 158zł. Plus pewnie jakieś koszty, to może z 200zł  ????

Jak powrotny?

Znaczy co nie wiesz?

Ta praca, gary. Rzygam garami. big_smile
Perspektywami pracy też.

Bilet na samolot w dwie strony, do Holandii i powrotny do Polski na weekend w listopadzie smile w sumie za około 200zł

Ńo rozumiem smile

24,158

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Liv, cieszę się, że Ty się cieszysz smile

24,159

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

TAK  JEST!!!
BEZAPELACYJNIE SIĘ ZGADZAM!

No dobra - ale dziś dalej ukrop, to niech tam lody będą  - z racji temperatury właśnie smile

Mój poziom lenistwa sięgnął dziś zenitu - NIC mi się nie chce. Podejrzewam, że jak wrócę do domu, to nawet nie będzie mi się chciało książki czytać... Po prostu zero energii mam - jakoś tak smile Co najmniej, jakbym pod palmą leżała wink Tak sie cieszę, ze zaraz wychodzę smile

Lody jak najbardziej smile wczoraj brałam cztery razy prysznic. Dzis już trochę chłodniej na szczęście.

24,160

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Bo jak jesteś sobą to i spokojną smile. No nie?

Ale po co właściwie znać te cechy?

Ja wiem co mnie wpienia. Cholera jasna w ludziach, a co cenię? Hm...
Najbardziej to chyba bezinteresowność, spontaniczność i myślenie o tym drugim jednak.

Po co? Żeby znać też te, których u potencjalnych przyjaciół nie zaakceptowałam - a więc się nimi nie stali. Skoro wątpię w swoją umiejętność dokonywania zdrowych dla mnie wyborów partnerów, to chciałabym może mocniej się rozeznać w tym, za co nie przypłacam największymi jednak wątpliwościami i nerwami?
Przecież tak samo, jak kiedyś nie wiedziałam, jaka jestem to i teraz zapytaj mnie, jaki powinien być mój wymarzony partner smile Takie samo zdziwienie wink

Jako to jaki? No, sobą pewnie....?
A jakie cechy uważa Pani za pożądane, jakie są w stanie zapewnić utrzymanie Pani poczucia bezpieczeństwa i satysfakcję ze związku?
Eeeee?????

tongue

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm kochana, ja Cię bardzo rozumiem. pamietam jak pisałaś, że już w styczniu czy jakos tak, wybacz, myslisz o tym za co kupisz książki do nastepnej klasy. Wtedy nic na to nie napisałam ale ja miałam przez całe lata podobnie. na kilka mies wstecz w głowie miałam jedno.
W mojej ostatniej pracy, za ostatni mies przyniosłam do domu 750zł. nie wymaga komentarza prawda? To żałosne ja wiem ale zgodziłam się na to, no może nie niezupełnie na to ale..teraz na stażu będę miała najniższą krajową, potem podstawa plus prowizja. Takie są realia! P..realia. Też robię duże oczy gdy słyszę ile ludzi zarabiają. Inna mentalność, której mi brakuje. Bo wychowana w schematach ograniczających od podstaw, w poczuciu winy, niskiej wartości.
Partner. Pisałam o mojej relacji, bo partnerem moim nie jest. On ma inną mentalność, pracuje 20 minut, 2 godz. 4 i ma dużo, bardzo dużo. Tyle ile ja zarobię przez cały mies, on machnie sobie szybciutko. I to jest też ok.
Pisałaś Hm żeby sie pocałował smile masz rację, mam ochotę powiedzieć mu to samo, boję się że się zaangażuję nadmiernie, a szanse na bycie na prawdę razem są marne. Z drugiej strony mi szkoda z wielu powodów. I ja wiem, że każdy powinien na swoje konto ale jak się jest razem, to do cholery do czegoś to zobowiązuje. Co to za partner, który pozwala by przy nim brakowało? To niedbalstwo, brak emapatii, troski, egoizm. I tyle i nie zmienię zdania w tym temacie.
Ach zła jestem psm i tęsknota, a spotkać się, pogadać nie chcę, bo zobaczyłby w moich oczach ..
No ale nic nie zmienia faktu, że się cieszę nadal smile dziś pani w urzedzie potwierdziła, że zostałam wybrana wink

24,161

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Liv, cieszę się, że Ty się cieszysz smile

smile mimo wszystko myślę, że to dobra okazja z jakąś perspektywą.

24,162

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
pati31 napisał/a:

Kochane czy bede skakac czas pokarze , narazie z mysla  poztywna wmawiam sobie , ze bede , jsli nie bede mogla otwieram pl sklaep , i moge robic Callanetics sam , ale kurna niecche byc bardziej chuda , a gdybym robila sam callan to bylabym jak zapalka , z uszkodzonym kolanem interwalow nie bede mogla robic ehhhh, lekcja zycie idziem do przodu ......
Mam nadzieje , ze za jakis czas wroci wszystko do normy

Wszystko ulotne...
Mówisz, że Callan taki zapałkowy jest?

Callanetics wysmukla bardzo nawet bym powiedziala , a ja juz i tak smukla jestem o to mi chodzilo.
Nawet z wagi sie nie traci , ale wyglada  sie  duzo smuklej.

24,163

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Po co? Żeby znać też te, których u potencjalnych przyjaciół nie zaakceptowałam - a więc się nimi nie stali. Skoro wątpię w swoją umiejętność dokonywania zdrowych dla mnie wyborów partnerów, to chciałabym może mocniej się rozeznać w tym, za co nie przypłacam największymi jednak wątpliwościami i nerwami?
Przecież tak samo, jak kiedyś nie wiedziałam, jaka jestem to i teraz zapytaj mnie, jaki powinien być mój wymarzony partner smile Takie samo zdziwienie wink

Jako to jaki? No, sobą pewnie....?
A jakie cechy uważa Pani za pożądane, jakie są w stanie zapewnić utrzymanie Pani poczucia bezpieczeństwa i satysfakcję ze związku?
Eeeee?????

tongue

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm kochana, ja Cię bardzo rozumiem. pamietam jak pisałaś, że już w styczniu czy jakos tak, wybacz, myslisz o tym za co kupisz książki do nastepnej klasy. Wtedy nic na to nie napisałam ale ja miałam przez całe lata podobnie. na kilka mies wstecz w głowie miałam jedno.
W mojej ostatniej pracy, za ostatni mies przyniosłam do domu 750zł. nie wymaga komentarza prawda? To żałosne ja wiem ale zgodziłam się na to, no może nie niezupełnie na to ale..teraz na stażu będę miała najniższą krajową, potem podstawa plus prowizja. Takie są realia! P..realia. Też robię duże oczy gdy słyszę ile ludzi zarabiają. Inna mentalność, której mi brakuje. Bo wychowana w schematach ograniczających od podstaw, w poczuciu winy, niskiej wartości.
Partner. Pisałam o mojej relacji, bo partnerem moim nie jest. On ma inną mentalność, pracuje 20 minut, 2 godz. 4 i ma dużo, bardzo dużo. Tyle ile ja zarobię przez cały mies, on machnie sobie szybciutko. I to jest też ok.
Pisałaś Hm żeby sie pocałował smile masz rację, mam ochotę powiedzieć mu to samo, boję się że się zaangażuję nadmiernie, a szanse na bycie na prawdę razem są marne. Z drugiej strony mi szkoda z wielu powodów. I ja wiem, że każdy powinien na swoje konto ale jak się jest razem, to do cholery do czegoś to zobowiązuje. Co to za partner, który pozwala by przy nim brakowało? To niedbalstwo, brak emapatii, troski, egoizm. I tyle i nie zmienię zdania w tym temacie.
Ach zła jestem psm i tęsknota, a spotkać się, pogadać nie chcę, bo zobaczyłby w moich oczach ..
No ale nic nie zmienia faktu, że się cieszę nadal smile dziś pani w urzedzie potwierdziła, że zostałam wybrana wink

Mój niby nie wyrzuca, nie wypomina nie nic, ale ja nie czuję, że to moje i jest mi głupio. To nie tak powinno być. Jakbyśmy byli na równi to i to traktowanie byłoby inne. Mnie tak się wydaje, że wtedy nie wiedziałoby się samo przez się kto co musi w domu. Bo dla mnie nie zrobienie czegoś co wymaga zrobienia to zostawienie tego komuś. I co, że powie, że ja nie muszę. Ile można nie myć garów na przykkad? A zastanowi sie to jakby to było gdyby on na moim miejscy był? Nie no przecie on by za tyle nie pracował.
Na prawdę, czuje się nic nie warta pod tym względem. Padać na pysk i ryczeć, albo w łeb sobie strzelić jedynie.
Nie jestem usatysfakcjonowana. Takie są realia niestety.
I ludzie tak żyją, jak niewolnicy.

24,164

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Liv4 napisał/a:
hm... napisał/a:

Liv, cieszę się, że Ty się cieszysz smile

smile mimo wszystko myślę, że to dobra okazja z jakąś perspektywą.

Fajnie:)

24,165

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hm... ale ty to masz z tym poczuciem, że jest ci głupio tongue
Sama piszesz, że nikt ci nie prawi wyrzutów, więc po co sobie stwarzasz problemy? Przecież pracujesz i zarabiasz.
Czujesz się jak niewolnica to tak też jesteś traktowana. I kasa tu nie ma znaczenia.

24,166

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Liv4 napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję. Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach, Słabo mi się zrobiło. Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna. Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym. Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę. Wciąż ograniczenia i zależność. Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma. Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy. Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania? Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze. Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm kochana, ja Cię bardzo rozumiem. pamietam jak pisałaś, że już w styczniu czy jakos tak, wybacz, myslisz o tym za co kupisz książki do nastepnej klasy. Wtedy nic na to nie napisałam ale ja miałam przez całe lata podobnie. na kilka mies wstecz w głowie miałam jedno. W mojej ostatniej pracy, za ostatni mies przyniosłam do domu 750zł. nie wymaga komentarza prawda? To żałosne ja wiem ale zgodziłam się na to, no może nie niezupełnie na to ale..teraz na stażu będę miała najniższą krajową, potem podstawa plus prowizja. Takie są realia! P..realia. Też robię duże oczy gdy słyszę ile ludzi zarabiają. Inna mentalność, której mi brakuje. Bo wychowana w schematach ograniczających od podstaw, w poczuciu winy, niskiej wartości.
Partner. Pisałam o mojej relacji, bo partnerem moim nie jest. On ma inną mentalność, pracuje 20 minut, 2 godz. 4 i ma dużo, bardzo dużo. Tyle ile ja zarobię przez cały mies, on machnie sobie szybciutko. I to jest też ok.
Pisałaś Hm żeby sie pocałował smile masz rację, mam ochotę powiedzieć mu to samo, boję się że się zaangażuję nadmiernie, a szanse na bycie na prawdę razem są marne. Z drugiej strony mi szkoda z wielu powodów. I ja wiem, że każdy powinien na swoje konto ale jak się jest razem, to do cholery do czegoś to zobowiązuje. Co to za partner, który pozwala by przy nim brakowało? To niedbalstwo, brak emapatii, troski, egoizm. I tyle i nie zmienię zdania w tym temacie.
Ach zła jestem psm i tęsknota, a spotkać się, pogadać nie chcę, bo zobaczyłby w moich oczach ..
No ale nic nie zmienia faktu, że się cieszę nadal smile dziś pani w urzedzie potwierdziła, że zostałam wybrana wink

Mój niby nie wyrzuca, nie wypomina nie nic, ale ja nie czuję, że to moje i jest mi głupio. To nie tak powinno być. Jakbyśmy byli na równi to i to traktowanie byłoby inne. Mnie tak się wydaje, że wtedy nie wiedziałoby się samo przez się kto co musi w domu. Bo dla mnie nie zrobienie czegoś co wymaga zrobienia to zostawienie tego komuś. I co, że powie, że ja nie muszę. Ile można nie myć garów na przykkad? A zastanowi sie to jakby to było gdyby on na moim miejscy był? Nie no przecie on by za tyle nie pracował. Na prawdę, czuje się nic nie warta pod tym względem. Padać na pysk i ryczeć, albo w łeb sobie strzelić jedynie.
Nie jestem usatysfakcjonowana. Takie są realia niestety.
I ludzie tak żyją, jak niewolnicy.

Aż z wrażenia po tym co przeczytałem, to sprawdziłem, czy czasem sam nie jestem już tym uczesanym na łyso tongue Ale co najgorsze, to ta epidemia działa w dwie strony. Mówicie, że takie są realia, że niewolnictwo się szerzy i rozrasta czwórkami. 100% Racja bez grama dyskusji.

Też tak miałem, że sam zarabiałem więcej niż żona z teściową razem wzięte, a dogryzania i deptania jak robaka nie było końca.
Samochód na utrzymaniu, dojazdy do pracy - 60 km w 2 strony co 2 dzień - kredyt własny do spłaty. Żeby nie wyjść na sknerę, to wziąłem na swoje barki małżeńskie telefony na utrzymanie i... ciągłe trucie, że kasy nie ma czy też nie mam; bo tam ciągle coś; bo ich zdaniem wóz się sam zregeneruje i najlepiej jakby jeszcze na wodę śmigał. Ale że człowiek zapier... zakupy robi "masowe", z roboty na czworaka wraca, to już nie ważne.
Kasę dostaje, dostęp do osobistego konta dla żony - czytaj dla obu dam zrobić; rewers zastrzeżony kratami i drutem kolczastym - wykładaj z kieszeni na stół i spadaj w pole "orać" a wielmożne tipsy sobie podgryzają. Ale postawić się w odwrotnej sytuacji, to marzenia ściętej głowy. W końcu musiałem pierdyknąć w stół, to było poza tematem głównej wojny adios na koniec.

Nóż sie w kieszeni otwiera a pięść jak po skurczu sama się zaciska, by wyłożyć sierpowym wink

24,167 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-08-10 10:36:50)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Hm... ale ty to masz z tym poczuciem, że jest ci głupio tongue
Sama piszesz, że nikt ci nie prawi wyrzutów, więc po co sobie stwarzasz problemy? Przecież pracujesz i zarabiasz.
Czujesz się jak niewolnica to tak też jesteś traktowana. I kasa tu nie ma znaczenia.

Niby nie prawi. Niby jest wszystko dobrze.
Ma znaczenie podstawowe. Jeśli nie musisz się o nią martwić Twoje wybory są całkiem inne.
A moje czucie, nie czucie nie ma nic do rzeczy.
Dla mnie zarabianie oznacza, że nie muszę na nikim się opierać i na nikogo liczyć. Zarabiam kiedy mogę być samodzielna. To jest zarabianie.

24,168

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:
hm... napisał/a:
Liv4 napisał/a:

Hm kochana, ja Cię bardzo rozumiem. pamietam jak pisałaś, że już w styczniu czy jakos tak, wybacz, myslisz o tym za co kupisz książki do nastepnej klasy. Wtedy nic na to nie napisałam ale ja miałam przez całe lata podobnie. na kilka mies wstecz w głowie miałam jedno. W mojej ostatniej pracy, za ostatni mies przyniosłam do domu 750zł. nie wymaga komentarza prawda? To żałosne ja wiem ale zgodziłam się na to, no może nie niezupełnie na to ale..teraz na stażu będę miała najniższą krajową, potem podstawa plus prowizja. Takie są realia! P..realia. Też robię duże oczy gdy słyszę ile ludzi zarabiają. Inna mentalność, której mi brakuje. Bo wychowana w schematach ograniczających od podstaw, w poczuciu winy, niskiej wartości.
Partner. Pisałam o mojej relacji, bo partnerem moim nie jest. On ma inną mentalność, pracuje 20 minut, 2 godz. 4 i ma dużo, bardzo dużo. Tyle ile ja zarobię przez cały mies, on machnie sobie szybciutko. I to jest też ok.
Pisałaś Hm żeby sie pocałował smile masz rację, mam ochotę powiedzieć mu to samo, boję się że się zaangażuję nadmiernie, a szanse na bycie na prawdę razem są marne. Z drugiej strony mi szkoda z wielu powodów. I ja wiem, że każdy powinien na swoje konto ale jak się jest razem, to do cholery do czegoś to zobowiązuje. Co to za partner, który pozwala by przy nim brakowało? To niedbalstwo, brak emapatii, troski, egoizm. I tyle i nie zmienię zdania w tym temacie.
Ach zła jestem psm i tęsknota, a spotkać się, pogadać nie chcę, bo zobaczyłby w moich oczach ..
No ale nic nie zmienia faktu, że się cieszę nadal smile dziś pani w urzedzie potwierdziła, że zostałam wybrana wink

Mój niby nie wyrzuca, nie wypomina nie nic, ale ja nie czuję, że to moje i jest mi głupio. To nie tak powinno być. Jakbyśmy byli na równi to i to traktowanie byłoby inne. Mnie tak się wydaje, że wtedy nie wiedziałoby się samo przez się kto co musi w domu. Bo dla mnie nie zrobienie czegoś co wymaga zrobienia to zostawienie tego komuś. I co, że powie, że ja nie muszę. Ile można nie myć garów na przykkad? A zastanowi sie to jakby to było gdyby on na moim miejscy był? Nie no przecie on by za tyle nie pracował. Na prawdę, czuje się nic nie warta pod tym względem. Padać na pysk i ryczeć, albo w łeb sobie strzelić jedynie.
Nie jestem usatysfakcjonowana. Takie są realia niestety.
I ludzie tak żyją, jak niewolnicy.

Aż z wrażenia po tym co przeczytałem, to sprawdziłem, czy czasem sam nie jestem już tym uczesanym na łyso tongue Ale co najgorsze, to ta epidemia działa w dwie strony. Mówicie, że takie są realia, że niewolnictwo się szerzy i rozrasta czwórkami. 100% Racja bez grama dyskusji.

Też tak miałem, że sam zarabiałem więcej niż żona z teściową razem wzięte, a dogryzania i deptania jak robaka nie było końca.
Samochód na utrzymaniu, dojazdy do pracy - 60 km w 2 strony co 2 dzień - kredyt własny do spłaty. Żeby nie wyjść na sknerę, to wziąłem na swoje barki małżeńskie telefony na utrzymanie i... ciągłe trucie, że kasy nie ma czy też nie mam; bo tam ciągle coś; bo ich zdaniem wóz się sam zregeneruje i najlepiej jakby jeszcze na wodę śmigał. Ale że człowiek zapier... zakupy robi "masowe", z roboty na czworaka wraca, to już nie ważne.
Kasę dostaje, dostęp do osobistego konta dla żony - czytaj dla obu dam zrobić; rewers zastrzeżony kratami i drutem kolczastym - wykładaj z kieszeni na stół i spadaj w pole "orać" a wielmożne tipsy sobie podgryzają. Ale postawić się w odwrotnej sytuacji, to marzenia ściętej głowy. W końcu musiałem pierdyknąć w stół, to było poza tematem głównej wojny adios na koniec.

Nóż sie w kieszeni otwiera a pięść jak po skurczu sama się zaciska, by wyłożyć sierpowym wink

Napisałam już kiedyś, że ludzie ludziom zgotowali ten los dawno, dawno temu. I trudno jest jednostce coś z tym zrobić. Powiesz nie i wiesz jak to się skończy.
Jak widać czy masz mniej czy więcej i tak źle może być.
Mnie jest ciężko godpodarować nie swoim.
Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć i dobrze by było liczyć tylko na siebie.

24,169

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja powiem szczerze w kwestii utrzymania i zarabiania to wyznaję zasadę, że wszystko mogę. Mialam problem ze znalezieniem pracy i zarobkami. Pisałam masę cv i bez odzewu. W końcu zastanowiłam się czego chcę i opracowałam strategię. Metodycznie krok po kroku wypełniłam to co miałam do zrobienia. Efekt był nie od razu ale "udało się". Musiałam jednak poświęcić wiele, choćby zmienić miejsce zamieszkania.

Przez lata poświęcałam się żyjąc z kartką w ręku i jak miałam do wyboru kupić fajki, czy jedzenie to wybierałam fajki. Miałam milion sposobów aby oszczędzać albo ubrać się elegancko za psie pieniądze. Ludzie mówią, że mi się "udało" ale to jest gówno prawda bo do wszystkiego doszłam swoją ciężką pracą. Miałam cel i postanowiłam go osiągnąć. Mimo, że kosztowało mnie to od cholery wyrzeczeń to potraktowałam to jako inwestycje w samą siebie. Zarabiałam marne grosze i zasuwałam po 16 godzin dziennie również czasem w weekendy i święta.

Powiem tak człowiek jest największym ograniczeniem dla samego siebie. Bardzo często zakładamy, że coś się nie uda. Sama to robiłam w moim małżeństwie. Teraz wrócił mi mój power. Nie mam rzeczy niemożliwych. Wszystko można jak się chce i ma się wystarczającą determinację.

24,170

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć Wam dziewczęta,
Hymm mam już drugi powrót do domku rodzinnego. Ciężko mi wytrzymać w przekonaniu, że potrafię funkcjonować nie dając innym możliwości kochania mnie. Oni wszyscy chcą mnie kochać i mi pomagać i mówią mi że mój pobyt w domu w niczym nie pomaga, że tracę szanse na szczęście. Terapia dopiero w październiku, ale już nie mogę się doczekać bo udalo mi się ją załatwić państwowo. Tylko, że to tyle czasu, czy Wy się jakoś spotykacie w realu? Jak ja potrzebuję wyjść z tego toksycznego śmietnika.

24,171

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm... kochany skarbie, nie smuć się i nie złość.
Ja wiem,że jest ciężko. Wiem! Nie mam partnera.Sama się utrzymuję. Sprzatam kible od szóstej rano do osiemnastej. Umowa kończy mi sie w październiku. Nie mam dużych zarobków. Nie kupuję sobie nowych ciuchów, ani butów i torebek. Kosmetyki tylko podstawowe.
Cały rok odkładałm monety do skarbonki. Uzbierałam 200euro, na cztery dni do Rzymu będzie jak znalazł. Rzym kosztem obiadów. Dwa miesiące skromnego jedzenia, cztery dni urlopu.
Gdybyś mi napisała, przyjedź do Polski na weekend, nie miałabym za co! Trzy lata w Polsce nie byłam. Pięć lat nie byłam na wakacjach.
Kochana, spaceruję ciepłymi wieczorami nad kanałami w moim miasteczku, jest pięknie. Siedzę na balkonie do późnej nocy z herbatką w ręku, jest przyjemnie. Jest dobrze, pomimo tego, że mam tak niewiele.

Anstawia - ja ze swej strony bardzo dziękuję smile Taki post od Ciebie, to naprawdę ogromne wsparcie smile smile smile Porozmawiałyśmy dziś z Hm ale o czym innym, domyślam się jak cięzko Liv i jak bardzo liczy na tę pracę, czytam różne posty, a przede wszystkim mam znajomych w realu.  I wiesz? Jak dobrze, że ktoś, kto według naszych dziwnych urojeń, jest w "krainie szczęśliwości" napisze tak wprost - z serduszka? smile Ja tam tak za bardzo nie mam się co opowiadać, bo u mnie proza, ale uśmiechu z buziaka mi to nie zabiera wink

I jestem przeraźliwie dumna z Twojego rollercoastera smile

I bardzo dziękuję smile

I mam nadzieję, że wiele zdjęć będzie? smile smile smile

24,172

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Witaj Anstawio. Cieszę się, że jedziesz smile
Nie chcesz czy Cię to przeraża?

Wiesz, próbowałam. Miałam próbny egzamin, ćwiczyłam ze znajomą. Boję się, ale nie mam ochoty pokonać tego strachu.
Nie wiem sama. Kiedyś bez problemu pracowałam i studiowałam, miałam stypendium, w pracy awansowałam. Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Holandii, i co dwa tygodnie jeżdziłam do PL na studia. Obroniłam licencjat. Miałam motywację. Teraz, nic a nic sad Zero chęci sad
Mogłabym jedynie po to pracować żeby zwiedzać świat smile

To nie jest motywacja?
tongue

24,173

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... ale ty to masz z tym poczuciem, że jest ci głupio tongue
Sama piszesz, że nikt ci nie prawi wyrzutów, więc po co sobie stwarzasz problemy? Przecież pracujesz i zarabiasz.
Czujesz się jak niewolnica to tak też jesteś traktowana. I kasa tu nie ma znaczenia.

Niby nie prawi. Niby jest wszystko dobrze.
Ma znaczenie podstawowe. Jeśli nie musisz się o nią martwić Twoje wybory są całkiem inne.
A moje czucie, nie czucie nie ma nic do rzeczy.
Dla mnie zarabianie oznacza, że nie muszę na nikim się opierać i na nikogo liczyć. Zarabiam kiedy mogę być samodzielna. To jest zarabianie.

Hm, pozwól mi się nie zgodzić, bo sama wiesz jak jest.

Podobno nie musisz się o nic martwić (nie mówię o Tobie, tylko ogólnie), ale w rezultacie to ty płacisz w jakiś tam sposób. Wg tej czy innej podstawy. Ty płacisz wiecznie poczuciem obowiązku i to już do Ciebie.

Kiedyś, po rozstaniu usłyszałam - "ja ci wszystkiego musiałem odmawiać i jak myślisz jak sie z tym czułem"
Zatrzęsło mną.
Wrzasnełam: "a o co ja Ciebie kiedykolwiek prosiłam??? Jak miałam swoje - kupowałam dla wszystkich, organizowałam, płaciłam za wszystkich! Poprosiłam raz jeden - po urodzeniu N..... o buty zimowe w najgorszym sklepie za 35 zł - kupiłeś! Podaj mi jeszcze jedną sytuację, kiedy poprosiłam Cię o coś!"
I co....
I nic tongue

Bo o kwiaty na urodziny, na rocznicę - nie, nikogo nigdy nie będę prosić.
Nawet o urwanie chabra czy maka z łąki. Bo to już są kwestie człowieczeństwa, których nie zamierzań nikogo uczyć.

Jestem tam gdzie jestem. I jestem zadowolona! I niech mi ktoś coś zarzuci wink
I żeby nie było - moje dzieci na szczęście mają tak wspaniałą rodzinę, że nikomu kwiatka z łaki nie odmówią; wręcz w ogromnej ilości i bez żadnej okazji znoszą smile wink tongue

Ależ mi wyłażą upiory wink

24,174

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Ehdi napisał/a:

Ja powiem szczerze w kwestii utrzymania i zarabiania to wyznaję zasadę, że wszystko mogę. Mialam problem ze znalezieniem pracy i zarobkami. Pisałam masę cv i bez odzewu. W końcu zastanowiłam się czego chcę i opracowałam strategię. Metodycznie krok po kroku wypełniłam to co miałam do zrobienia. Efekt był nie od razu ale "udało się". Musiałam jednak poświęcić wiele, choćby zmienić miejsce zamieszkania.

Przez lata poświęcałam się żyjąc z kartką w ręku i jak miałam do wyboru kupić fajki, czy jedzenie to wybierałam fajki. Miałam milion sposobów aby oszczędzać albo ubrać się elegancko za psie pieniądze. Ludzie mówią, że mi się "udało" ale to jest gówno prawda bo do wszystkiego doszłam swoją ciężką pracą. Miałam cel i postanowiłam go osiągnąć. Mimo, że kosztowało mnie to od cholery wyrzeczeń to potraktowałam to jako inwestycje w samą siebie. Zarabiałam marne grosze i zasuwałam po 16 godzin dziennie również czasem w weekendy i święta.

Powiem tak człowiek jest największym ograniczeniem dla samego siebie. Bardzo często zakładamy, że coś się nie uda. Sama to robiłam w moim małżeństwie. Teraz wrócił mi mój power. Nie mam rzeczy niemożliwych. Wszystko można jak się chce i ma się wystarczającą determinację.

I też przeogromne dzięki smile
Bo czasem z tych iście przysłowiowych "fajek" urasta poczucie winy do poziomu K2...
Fakt, ile samozaparcia i własnych wyrzeczeń kosztuje odrobinka pewności siebie - tego się na da opisać.
Ale jest jedno coś, jedno maleńkie coś, co jest wspólne...


Wewnętrzny spokój wynikający z własnej pracy, na siłę docenienia siebie czasem na tzw "dzień dobry" i konsekwencja smile
My o tym tutaj rzadko rozmawiamy - o tzw prozie życia. Często potrzebny jest też zbieg okoliczności. Ale ile od nas zależy żeby pozwolić sobie na ten zbieg? A wszystko smile

24,175

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
sluuu napisał/a:

Cześć Wam dziewczęta,
Hymm mam już drugi powrót do domku rodzinnego. Ciężko mi wytrzymać w przekonaniu, że potrafię funkcjonować nie dając innym możliwości kochania mnie. Oni wszyscy chcą mnie kochać i mi pomagać i mówią mi że mój pobyt w domu w niczym nie pomaga, że tracę szanse na szczęście. Terapia dopiero w październiku, ale już nie mogę się doczekać bo udalo mi się ją załatwić państwowo. Tylko, że to tyle czasu, czy Wy się jakoś spotykacie w realu? Jak ja potrzebuję wyjść z tego toksycznego śmietnika.

Szczerze?
Kiedyś - praktycznie po razie, po wielkim "zaprzyjaźnieniu" z osobami z tego czy innego wątka. Nie na okrągło.
Mogę powiedzieć - znając kilka osób z forum osobiście - że to była konsekwencja już przerobionej pracy w części nad sobą.
I skupienia.
Wiem, że może Ci być ciężko.
Ale nikt nie popracuje nad Tobą za Ciebie. Największe zrozumienie masz w sobie - reszta przyjdzie sama.
To sloganowate jest, ja wiem - ale najpierw musisz sama coś ze sobą zrobić i terapia nie załatwia wszystkiego, nie jest usprawiedliwieniem, powodem, sposobem. Jest formą motywacji - a czy będzie skutek - zalezy od Ciebie.

Ja wiem dla siebie jedno - nikt, kto nie potrafi być sam ze sobą, zapewne nie będzie potrafił być z kimś.
Dlatego na razie nie plączę się w relacje z potencjalnymi partnerami i wręcz ich "nie widzę", bo skoro jestem tu o tej porze - to znaczy, że w ogóle nie jestem na to gotowa  smile

24,176 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-08-11 13:28:18)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Anstawia - ja ze swej strony bardzo dziękuję smile Taki post od Ciebie, to naprawdę ogromne wsparcie smile smile smile Porozmawiałyśmy dziś z Hm ale o czym innym, domyślam się jak cięzko Liv i jak bardzo liczy na tę pracę, czytam różne posty, a przede wszystkim mam znajomych w realu.  I wiesz? Jak dobrze, że ktoś, kto według naszych dziwnych urojeń, jest w "krainie szczęśliwości" napisze tak wprost - z serduszka? smile Ja tam tak za bardzo nie mam się co opowiadać, bo u mnie proza, ale uśmiechu z buziaka mi to nie zabiera wink

I jestem przeraźliwie dumna z Twojego rollercoastera smile

I bardzo dziękuję smile

I mam nadzieję, że wiele zdjęć będzie? smile smile smile

smile Zabka, ja nie znoszę narzekać. Wiesz dlaczego? Jeśli zacznę narzekać to będę musiała coś z tym zrobić, żeby to zmienić, takie mam poczucie. Więc wolę powiedzieć, że jest dobrze jak jest i nie robić z tym nic. I to jest straszne. Bo " cieszenie się tym co mam" jest usprawiedliwieniem przed zrobieniem kroku na przód, w innym kierunku. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Chyba chciałabym usłyszeć, że się mylę tongue
I nie ma znaczenia w jakim kraju żyjesz. Wszytko zależy od tego co ma się w głowie.

Zdjęcia będą smile

24,177

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

smile Zabka, ja nie znoszę narzekać. Wiesz dlaczego? Jeśli zacznę narzekać to będę musiała coś z tym zrobić, żeby to zmienić, takie mam poczucie. Więc wolę powiedzieć, że jest dobrze jak jest i nie robić z tym nic. I to jest straszne. Bo " cieszenie się tym co mam" jest usprawiedliwieniem przed zrobieniem kroku na przód, w innym kierunku. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Chyba chciałabym usłyszeć, że się mylę tongue
I nie ma znaczenia w jakim kraju żyjesz. Wszytko zależy od tego co ma się w głowie.

Zdjęcia będą smile

Anastawia nie narzekanie jest dobre, ja całe życie narzekałam i parłam do przodu ale to też była wymowka aby nie czuć tego co prawdziwe. Osiągalam sukcesy ale nigdy nie byłam z nich szczęśliwa. Nie potrafiłam się tym cieszyć. Zawsze znajdowałam powód aby powiedzieć sobie, że można lepiej, inaczej albo kolejny cel pojawiał się na horyzoncie.

W tym wszystkim chyba ważne jest to aby doceniać codzienność i czerpać szczęście z codzienności i to się Tobie na pewno udaje. Jednak z drugiej strony odrobina motywacji nie zaszkodzi, nie musisz stawać się od razu malkontentką. Wszystko zależy od tego czego naprawdę chcesz.

Chcieć to móc wink. Dlatego popełniłam motywujący tekst na blogu tongue.

24,178

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... ale ty to masz z tym poczuciem, że jest ci głupio tongue
Sama piszesz, że nikt ci nie prawi wyrzutów, więc po co sobie stwarzasz problemy? Przecież pracujesz i zarabiasz.
Czujesz się jak niewolnica to tak też jesteś traktowana. I kasa tu nie ma znaczenia.

Niby nie prawi. Niby jest wszystko dobrze.
Ma znaczenie podstawowe. Jeśli nie musisz się o nią martwić Twoje wybory są całkiem inne.
A moje czucie, nie czucie nie ma nic do rzeczy.
Dla mnie zarabianie oznacza, że nie muszę na nikim się opierać i na nikogo liczyć. Zarabiam kiedy mogę być samodzielna. To jest zarabianie.

Hm, pozwól mi się nie zgodzić, bo sama wiesz jak jest.

Podobno nie musisz się o nic martwić (nie mówię o Tobie, tylko ogólnie), ale w rezultacie to ty płacisz w jakiś tam sposób. Wg tej czy innej podstawy. Ty płacisz wiecznie poczuciem obowiązku i to już do Ciebie.

Kiedyś, po rozstaniu usłyszałam - "ja ci wszystkiego musiałem odmawiać i jak myślisz jak sie z tym czułem"
Zatrzęsło mną.
Wrzasnełam: "a o co ja Ciebie kiedykolwiek prosiłam??? Jak miałam swoje - kupowałam dla wszystkich, organizowałam, płaciłam za wszystkich! Poprosiłam raz jeden - po urodzeniu N..... o buty zimowe w najgorszym sklepie za 35 zł - kupiłeś! Podaj mi jeszcze jedną sytuację, kiedy poprosiłam Cię o coś!"
I co....
I nic tongue

Bo o kwiaty na urodziny, na rocznicę - nie, nikogo nigdy nie będę prosić.
Nawet o urwanie chabra czy maka z łąki. Bo to już są kwestie człowieczeństwa, których nie zamierzań nikogo uczyć.

Jestem tam gdzie jestem. I jestem zadowolona! I niech mi ktoś coś zarzuci wink
I żeby nie było - moje dzieci na szczęście mają tak wspaniałą rodzinę, że nikomu kwiatka z łaki nie odmówią; wręcz w ogromnej ilości i bez żadnej okazji znoszą smile wink tongue

Ależ mi wyłażą upiory wink

Tak Żabko, zgadza się.

24,179

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Anstawia - ja ze swej strony bardzo dziękuję smile Taki post od Ciebie, to naprawdę ogromne wsparcie smile smile smile Porozmawiałyśmy dziś z Hm ale o czym innym, domyślam się jak cięzko Liv i jak bardzo liczy na tę pracę, czytam różne posty, a przede wszystkim mam znajomych w realu.  I wiesz? Jak dobrze, że ktoś, kto według naszych dziwnych urojeń, jest w "krainie szczęśliwości" napisze tak wprost - z serduszka? smile Ja tam tak za bardzo nie mam się co opowiadać, bo u mnie proza, ale uśmiechu z buziaka mi to nie zabiera wink

I jestem przeraźliwie dumna z Twojego rollercoastera smile

I bardzo dziękuję smile

I mam nadzieję, że wiele zdjęć będzie? smile smile smile

smile Zabka, ja nie znoszę narzekać. Wiesz dlaczego? Jeśli zacznę narzekać to będę musiała coś z tym zrobić, żeby to zmienić, takie mam poczucie. Więc wolę powiedzieć, że jest dobrze jak jest i nie robić z tym nic. I to jest straszne. Bo " cieszenie się tym co mam" jest usprawiedliwieniem przed zrobieniem kroku na przód, w innym kierunku. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Chyba chciałabym usłyszeć, że się mylę tongue
I nie ma znaczenia w jakim kraju żyjesz. Wszytko zależy od tego co ma się w głowie.

Zdjęcia będą smile

Mówienie sobie, że jest super chociaż nie jest?

24,180

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja też nie wiem.

Źle mi.
Staram się, szukam, produkuję.
Dziś napisał do mnie ktoś znajomy, świeżynek po szkole,i powiedział mi o swojej nowej pracy i zarobkach,
Słabo mi się zrobiło.
Pomyślłam sobie...bosheeeee, ja tyle w życiu nie zarabiałam, tyle pracuję,  mam odpowiedzialns pracę, muszę tylu rzeczy pilnować i przyjść tego szóstego dnia i...qrwa...co jest? Tyle godzin, papier inny niż trza, to jest wykorzystywanie przecież, w imię czego? Bo rachunki, bo to. W imię tego daję się wykorzystywać. Jedynie. Pracy szukam. Jest, dużo. Mniej płatna.
Nie mam sił. Wciąż odmawiam, sobie, dziecku, znajomym.
Jest mi wstyd, że nie mogę sama tak jak chcę.
Wciąż ograniczenia i zależność.
Nie znoszę tej zależności, która komuś chyba pasuje.
Ostatnio usłyszałam też jak to się postrzega. Ja mam, bo partner ma. Guzik. Ja nie mam, partner ma. Ja to ja. Partner to partner, i wiecie czyja to opinia była? Mojego pracodawcy. Normalnie chciałam zaproponować, że może ja darmo przychodzić będę, bo "partner" ma.
Więc postawiłam sprawę tak - chce sie wyprowadzić na swoje. I mam? Odpowiedzi w sumie brak, gdyż podliczono, No. Wystarczy.
Ja tracę motywację. Ja wiem, że muszę wstać i tam iść po to co tam mogę dostać, bo mam to i to do płacenia. Wiem. I lubię tam iść nawet. Ale mam czasem taką ochotę by tym pieprznąć, żeby wykrzyczeć, powiedzieć - a sami se tu siedzcie za tyle, jak mi tutaj tak świetnie to niechaj mnie zastąpią Ci co to są tego zdania.
Ja nie rozumiem jak kobiety sie cieszą z zarobków 1200, nie rozumiem. Nie są same? Mają męża na którym wiszą i on tworzy bazę do wykorzystania?
Ja tak nie potrafię,  to mnie męczy jak cholera, nie mam w tym zrozumienia w domu. "Cóż zrobisz, kobiety tak mają, zawsze musisz liczyć na kogoś, zawsze ktoś komuś daje- generalnie -czegóż chcesz, przecie dobrze jest.
Gówno jest, a nie dobrze.
Dobrze to będzie jak nie będę musiała Berlina odmawiać i innych weekendów, dobrze będzie jak będę mogła urlop zaplanować a nie w domu siedzieć i dobrze bedzie jak będe mogła realizować swoje pasje.
Bo nie fajnie jest słyszeć od pracodawcy, że na to go nie stać, na tamto go nie stać, a tu jedna firma, druga i Ci ludzie w tych firmach też tak pracują. Tu jedno spa, tam inne coś i wyjazd nie wiadomo gdzie. A Ty na emeryture nawet nie zbierasz, bo taki biedny pracodawca. I godzisz się bo nie masz wyjścia, miesiacami szukasz innej pracy. Jest, mniej płatna.  I oczywiście tego co szef nie zmienimy, mamy wpływ na siebie. Możemy się na takie warunki nie zgodzić.
Szlak by to. Nie Ty to ktod inny. Teraz już tego nie zmienimy. To id lat trwa.
A na deser zapytają gdzie na urlop wyjeżdzasz, jakbyś inną pracę miał jeszcze. W jednej na życie codzienne zarabiasz, w drugiej na czas wolny. Doby brakło.
Ręcę mi opadają.

Hm... kochany skarbie, nie smuć się i nie złość.
Ja wiem,że jest ciężko. Wiem! Nie mam partnera.Sama się utrzymuję. Sprzatam kible od szóstej rano do osiemnastej. Umowa kończy mi sie w październiku. Nie mam dużych zarobków. Nie kupuję sobie nowych ciuchów, ani butów i torebek. Kosmetyki tylko podstawowe.
Cały rok odkładałm monety do skarbonki. Uzbierałam 200euro, na cztery dni do Rzymu będzie jak znalazł. Rzym kosztem obiadów. Dwa miesiące skromnego jedzenia, cztery dni urlopu.
Gdybyś mi napisała, przyjedź do Polski na weekend, nie miałabym za co! Trzy lata w Polsce nie byłam. Pięć lat nie byłam na wakacjach.
Kochana, spaceruję ciepłymi wieczorami nad kanałami w moim miasteczku, jest pięknie. Siedzę na balkonie do późnej nocy z herbatką w ręku, jest przyjemnie. Jest dobrze, pomimo tego, że mam tak niewiele.

Anstawia - ja ze swej strony bardzo dziękuję smile Taki post od Ciebie, to naprawdę ogromne wsparcie smile smile smile Porozmawiałyśmy dziś z Hm ale o czym innym, domyślam się jak cięzko Liv i jak bardzo liczy na tę pracę, czytam różne posty, a przede wszystkim mam znajomych w realu.  I wiesz? Jak dobrze, że ktoś, kto według naszych dziwnych urojeń, jest w "krainie szczęśliwości" napisze tak wprost - z serduszka? smile Ja tam tak za bardzo nie mam się co opowiadać, bo u mnie proza, ale uśmiechu z buziaka mi to nie zabiera wink

I jestem przeraźliwie dumna z Twojego rollercoastera smile

I bardzo dziękuję smile

I mam nadzieję, że wiele zdjęć będzie? smile smile smile

Rozwiń myśl o tej "krainie szczęśliwości" może...

Posty [ 24,116 do 24,180 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 370 371 372 373 374 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024