Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 367 368 369 370 371 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 23,921 do 23,985 z 26,307 ]

23,921

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Między innymi.
A bierze się to u mnie z ogromnego braku zaufania innym i lęku przed poczuciem krzywdy.

Ja nie lubię słuchać innych, tzn. postępować dokładnie wg ich recepty, ich widzenia sytuacji - właśnie dlatego, że nie ufam radom osób, które mną nie są i nie są w mojej sytuacji smile Słuchać - można, nawet trzeba, pod warunkiem, że ktoś owego zdania nie narzuca smile
Wiesz co - jeśli może nie będziemy mieć do czynienia z narzucaniem nam czyichś opinii na siłę, jako jedynego zlotego środka na życie, to nauczymy się słuchać smile A jak posłuchamy i siebie i innych, to może zmienimy zdanie co do naszego "widzimisię" - na takie, które pozwoli nam moooooże błędów nie popełniać. Choć w nieomylność nie wierzę, może nie tyle nie popełniać, co wybierać takie rozwiązania, które nie powodują od razu katastrof wink

Rozumiem, co czujesz. Nikt mi nie wierzył i rozumiem dlaczego - bo nigdy nie widział tego, co ja. Ale nie musiał wyrobić sobie o mnie aż tak negatywnego zdania, o mojej niewdzięczności... To najbardziej przykre było.
Jak zobaczył - uwierzył. Nawet mocnooo przeprosił... Tylko co z tego, skoro ja najczęściej już potem umiałam jedynie zamykać się w sobie w sytuacjach trudnych, poddawać, wychodzić "do swojego pokoju", zamykać drzwi i włączać magnetofon...? Teraz to ja mam hektary do przeorania wink Nie, no nie "co z tego". Cieszę się, że zostałam przeproszona i przyznano mi rację, uczciwość. Już mi tak nie "tłuczono po głowie" nigdy więcej smile Jakiegoś szacunku się w końcu doczekałam.

Nie wiem, może dlatego się tak strasznie szybko nie zrażam, w końcu skoro i ja doczekałam sprawiedliwego spojrzenia na mnie kiedyś, to i zawsze można starać się skutecznie dochodzić "swojej prawdy"? Powolutku - a skutecznie?
smile
Lubię z Tobą "gadać" smile

Zobacz podobne tematy :

23,922

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kiedysbylam napisał/a:

Witajcie Kobietki i nietylko.... czytam Was ciagle tutaj. Potrzebuje kopa, motywacji, nie wiem czego sama potrzebuje. napisalam u siebie, ale wiem, ze Wy tam raczej nie zagladacie wiec wklejam i tutaj:

dzis wstalam i rycze. pogoda sie skopsala - pada. jesien, ktora niedlugo nadejdzie mnie przeraza - krotkie dni i ten ciagly deszcz.

mam hustawki nastrojow - od nienawisci do niego, jak pomysle jak nawet w zeszlym tygodniu moja mama plakala przez to wszystko. i pewnie placze czesto tylko nie na skypie przy mnie. po totalny sentyment do tego wszystkiego. tesknie za zyciem ktore mialam jeszcze rok temu. jechalismy w sierpniu na wesele i wakacje nad polskie morze. staralismy sie o dziecko. dzis nie ma juz nic. wyprowadzil sie. juz nie wstaje w nocy i nie sprawdzam czy wrocil do domu... jako spie. ale snilo mi sie dzis, mam wrazeenie ze przez wiekszosc nocy - nie on. Jacys 'kolesie' mi sie snili, ze kogos tam poznaje - leze, siedze z nimi - gadamy - dotykaja 'przypadkiem' mojej reki, ciala - w snie czuje ten dotyk tak dokladnie, sprawia mi jakas przyjemnosc. To mnie po prostu dobija - uswiadami mi jak bardzo czuje sie odrzucona, niechciana, jak bardzo potrzebuje jakiegos ciepla, dotyku drugiej osoby sad( Ale do tego dalsza czesc snow, to to, ze ten fany 'koles' za chwile spotyka sie z inna. rozumiecie jakie to jest przxerazajace. Mimo ze w tym snie ja sie niby nie angazuje, to jest jakis koles ktorego dopiero poznaje, ale nawet w snie okazuje sie ze wcale mu sie tak nie podobam, wcale nie jest zainteresowany bo za chwile widze go z inna 'kolezanka'. To jest jakas masakra co on zrobil z moja psychika. Nie chce sie uzalac, ale czasem po prostu nie mam juz sil.

Staram sie dni wypelniac jak moge, ale nie chodze teraz do pracy wiec jest to trudne. Spotykam sie juz z kim tylko moge, wczoraj byla u mnie np kolezanka z pracy, ktora nigdy wczesniej u mnie nie byla. Ale to wszystko sa srodki dorazne. W tym tygodniu ma zabrac juz jakies rzeczy, moze dzis bedzie, moze jutro.

nie wiem, ciezko mi odnalezc sens zycia. Jakos funkcjonuje, radze sobie, ale wciaz nie umiem sie z tym pogodzic ze to koniec, ze tak wlasnie zakancza sie nasze malzenstwo. najwiecej gadalam z mama o tym, codziennie praktycznie, nie plakalam jej w sluchawke, ale wygadalam sie zawsze co do biezacych odczuc. Odkad trafila do szpitala, powiedzialam sobie ze koniec, z mama juz o nim gadac nie bede, tak naprawde udaje przed nia ze jest juz naprawde dobrze, ze poradze sobie, zeby nie musiala sie nadal o mnie zamartwiac.

Dajcie jakiegos kopa, napiszcie cos jeszcze... Tylko nie piszcie zajmij sie soba, bo naprawde to robie, probuje, az czuje ze ciagle gnam, uciekam, od 1 rzeczy ktora zrobie po nastepna. Ale to wszystko dopada....

A co to jest według Ciebie sens życia?
Kiedy życie ma sens?

23,923

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Znasz jeszcze kogoś?

Tak, właśnie skojarzyłam podobny sposób zachowania po tytule "ulubionych" lektur smile
To dobra rekomendacja dla książki smile

23,924

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... czy dobrze mi się wydaje czytając ciebie, że jesteś po lekturze Beaty Pawlikowskiej?

hm... napisał/a:

Hej, jak najbardziej smile
I nie przestaję czytać smile

Tak też myślałam smile

Wpadłam na teksiążki zupełnie przez przypadek, czytając wywiad z Beatą na stronie "Zwierciadła". Przeczytałam dwie części "Kodów..." i czekam na kolejną we wrześniu smile
Cała moja terapia w pigułce. Słowo w słowo smile Dobrze, że sobie to znowu odświeżyłam.

Świetne są smile

Ja jeszcze mam inną upatrzoną, oprócz tej partii. Następne niedługo smile

23,925

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Witaj! smile

Kiedyśbyłam - wiesz sama napewno, że nikt Ci tak naprawdę nie pomoże, jeśli sama sobie nie pomożesz... Bo my możemy wszystko powiedzieć - i przytulić, i wysłuchać, i trzasnąć ręką w stół i krzyknąć nawet. Tylko .... nic nie zadziała, jeśli Ty sama nie postanowisz, że chcesz z tego stanu wyjść. Oczywiście, że do wszystkiego potrzeba czasu. Nie ma złotej recepty, jak ten okres przetrwać, jak i ogólnego dla wszystkich czasu - poza jednym - WSZYSTKO OD CIEBIE ZALEŻY.
Najbardziej w tym wszystkim pomaga jednak ZROZUMIENIE. Skoro nie będziecie razem, to nie będziecie. Koniec. Pozostały tylko wspomnienia. Chcesz żyć tylko wspomnieniami? To Twój wybór. Tylko Twój wybór i tylko Twoje życie. Nikt niczego nie zrobi za Ciebie, nie sprawi, że zrozumiesz, nie sprawi, że zapomnisz, nie sprawi, że będziesz czuła spokój. Wszystko zależy, od tego czego Ty chcesz. I co rozumiesz.

Skoro masz teraz mnóstwo czasu - może przeznacz go na zrozumienie? Wypłacz się - ale sobie. Wyżal do końca, nawet jeśli to ma trwać ciurkiem 3 dni. Bo dłużej permanentnego własnego płaczu i potwornego bólu głowy chyba nie da się znieść... Wyciągnij wnioski, przeanalizuj Waszą byłą rzeczywistość. Już zaczynasz wspominać tylko miłe chwile. Już zapominasz złe. To nie tak. Wiem, że złe bolą, ale mieć je w pamięci trzeba by starać się stworzyć obiektywny obraz całości...

Śni Ci się nowe i ktoś zmienia obiekty uczuć? Bo zadra zdrady tkwi w Tobie i jest tym, czego będziesz się pewnie długo bać. A to że potrzebujesz ciepła i troski, to czemu, czemu sama się sobą nie opiekujesz, czemu sama sobie robisz dalej przykrość? Jeśli szanować będziesz siebie i swoje zdrowie (psychiczne, fizyczne), to przecież nie będziesz siebie ciągnąć w dół!

To juz chyba czas, żeby zacząć samemu dawać sobie kopa, a nie czołgać się za wspomnieniami i to do tyłu.
Przyznaję, mnie często trudno zrozumieć, czemu ludzie postępują na przekór sobie samym, zadając sobie samemu tyle bólu... Idealizują coś, kogoś... Po to by znowu siebie zranić, jeśli już ten ktoś nie rani. Byle by samemu sobie robić przykrość...
Smutek po skończonym związku jest ogromny. Trwa długo. Ale to już nie żałoba? Czemu to ktoś ma Cię pchać? Bo lepiej samemu nie zrobić nic, by nie czuć się za swoje czyny odpowiedzialnym? Bo prościej tak? Bo "poukładanie siebie" wymaga tylko i wyłącznie własnych chęci, własnej pracy - i często bardzo mozolnej? Po co czuć satysfakcję? Bo inaczej nie będzie, każdy, kto się "poskładał" po rozpadzie związku czuje ogromną satysfakcję z siebie i wie, że zawdzięcza to sobie!!! smile Czyżbyś wolała być tylko wdzięczna komuś? Bo czyjeś wyciąganie za uszy nie przysparza potu i trudu?

Samemu - tylko samemu - trzeba chcieć. Zacząć od zachcenia chcenia wink I szukać najróżniejszych sposobów i sposobików. Szukać sposobów, nie powodów. Za jakiś czas to się opłaci smile smile smile

Mama płakała, bo przelałaś chyba cały ten ból na nią... Pomyśl jak ciężko jest komuś, komu chyba zawsze na Tobie zależeć będzie najbardziej - kiedy widzi, jak cierpisz i ile cierpień sama sobie przysparzasz. Pewnie wolałabyś - tak przyznaj sama wewnątrz - wiedzieć, że to on widzi ten Twój ogromny ból i on płacze, bo rozumie, jak bardzo Cię skrzywdził. Tylko czy to coś Tobie dałoby? Czy Ty dalej chcesz powrotu do tego związku? Bo wiesz, bo gdybyś tego nie chciała, to myślę, że sama sobie te kopniaczki "zasadzałabyś", motywacja była by w Tobie samej....

Czy mnie nic nie dopada? Ejże, wcale nie. Czasem czuję rozgoryczenie, żal. Czasem wręcz mega wściekłość!!!! Mam do tego prawo, czasem wręcz obowiązek. Bo to moich kilkanaście lat życia, płonne nadzieje, ogromny ból, kiedy uświadomiłam sobie, jak w ogóle się nie liczyłam, jak bardzo sama siebie pozwalałam ranić, jaka sama siebie oszukuję i przez to oszukują czasem i inni, wykorzystują. Czasem mi ciężko - tak po prostu codziennościowo życiowo ciężko, bo najróżniejsze rzeczy mam na głowie. Dopadają mnie różne uczucia. Ale mam siebie i swoje pozytywne podejście. Udaje mi się siebie utulić smile Pogadać samej ze sobą smile Ech, nie na głos wink tongue

Dlaczego ludzie postępują wbrew sobie samym i często są to działania autodestrukcyjne? Odpowiedz jest jedna. Podświadomość. Go ona skłania ich żeby trzymali sir jednej znanej drogi. Zmusza ich nieraz do akrobatycznych sztuczek i drogi naokoło. Działa, żeby nas chronić nie wiedząc nawet, że nas niszczy. Bo stworzyła trwały zapis, dawno, dawno temu, na podstawie przebytychbdo tamtej pory doświadczeń. I jego siętrzyka. I zapis ten możemy zmienić tylko my sami.

Wiesz Żabko, tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy to ta rozmowa ze sobą ta opieka sobą jest niesamowita.

23,926

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Znasz jeszcze kogoś?

Tak, właśnie skojarzyłam podobny sposób zachowania po tytule "ulubionych" lektur smile
To dobra rekomendacja dla książki smile

smile

Co wcale nie znaczy, że się mięsem nie rzuci, a potem nie ma się do siebie żalu i wyrzutów i nie jest się na siebie złym, że znów się biadoli.
Grunt to wiedzieć co racjonalnie ma być i co dla nas dobre itd. Nic w minutę się nie zmieni.

23,927

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Dlaczego ludzie postępują wbrew sobie samym i często są to działania autodestrukcyjne? Odpowiedz jest jedna. Podświadomość. Go ona skłania ich żeby trzymali sir jednej znanej drogi. Zmusza ich nieraz do akrobatycznych sztuczek i drogi naokoło. Działa, żeby nas chronić nie wiedząc nawet, że nas niszczy. Bo stworzyła trwały zapis, dawno, dawno temu, na podstawie przebytychbdo tamtej pory doświadczeń. I jego siętrzyka. I zapis ten możemy zmienić tylko my sami.

Wiesz Żabko, tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy to ta rozmowa ze sobą ta opieka sobą jest niesamowita.

Bardzo niesamowita. To jest jak przełamywanie jakiegoś tabu prawie... Jak robienie czegoś, co dotąd było zakazane... Zaufanie i wiara w siebie... Poleganie na sobie... Jakby - no sama nie wiem - ale jak się zaczyna świadomie siebie kierunkować w stronę pewnych rzeczy, które nigdy nie miały miejsca (i strasznie ciężko przychodzą), a jeszcze zaczyna się odczuwać z tego satysfakcję - to jest to baaardzo ciepłe uczucie... smile A przecież wiadomo, to nie chodzi o to, że się gloryfikujesz, stawiasz na piedestale czy uważasz że pożarłaś wszystkie rozumy wink Po prostu po przełamaniu własnego mega oporu przed czymś - nagle coś zaczyna sprawiać, że niby "z niczego" - jest Ci przyjemnie i spokojnie smile To taka mega bardziej wymagająca wersja "wyjścia samemu na kawę" wink wink wink
No bym sobą nie była, jakbym się nie zaśmiała smile

23,928

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Znasz jeszcze kogoś?

Tak, właśnie skojarzyłam podobny sposób zachowania po tytule "ulubionych" lektur smile
To dobra rekomendacja dla książki smile

smile

Co wcale nie znaczy, że się mięsem nie rzuci, a potem nie ma się do siebie żalu i wyrzutów i nie jest się na siebie złym, że znów się biadoli.
Grunt to wiedzieć co racjonalnie ma być i co dla nas dobre itd. Nic w minutę się nie zmieni.

O! Oooooooooooooooo! smile

23,929 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-07-30 14:01:16)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

Dlaczego ludzie postępują wbrew sobie samym i często są to działania autodestrukcyjne? Odpowiedz jest jedna. Podświadomość. Go ona skłania ich żeby trzymali sir jednej znanej drogi. Zmusza ich nieraz do akrobatycznych sztuczek i drogi naokoło. Działa, żeby nas chronić nie wiedząc nawet, że nas niszczy. Bo stworzyła trwały zapis, dawno, dawno temu, na podstawie przebytychbdo tamtej pory doświadczeń. I jego siętrzyka. I zapis ten możemy zmienić tylko my sami.

Wiesz Żabko, tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy to ta rozmowa ze sobą ta opieka sobą jest niesamowita.

Bardzo niesamowita. To jest jak przełamywanie jakiegoś tabu prawie... Jak robienie czegoś, co dotąd było zakazane... Zaufanie i wiara w siebie... Poleganie na sobie... Jakby - no sama nie wiem - ale jak się zaczyna świadomie siebie kierunkować w stronę pewnych rzeczy, które nigdy nie miały miejsca (i strasznie ciężko przychodzą), a jeszcze zaczyna się odczuwać z tego satysfakcję - to jest to baaardzo ciepłe uczucie... smile A przecież wiadomo, to nie chodzi o to, że się gloryfikujesz, stawiasz na piedestale czy uważasz że pożarłaś wszystkie rozumy wink Po prostu po przełamaniu własnego mega oporu przed czymś - nagle coś zaczyna sprawiać, że niby "z niczego" - jest Ci przyjemnie i spokojnie smile To taka mega bardziej wymagająca wersja "wyjścia samemu na kawę" wink wink wink
No bym sobą nie była, jakbym się nie zaśmiała smile

No właśnie. Czujesz się fajnie z niczego. Dokładnie. I nic nie jest Ci potrzebne. Ani więcej kasy nie wiadomo na co, ani ciuchów, bo masz wystarczająco, ani nie wiadomo czego. Bo to wcale nie o to chodzi. Masz wtedy tak wiele. I to takie nieuchwytne. Nieuchwytne bogactwo. I wywołuje uśmiech na naszej twarzy.
Ja ostatnio doświadczyłam nowego doznania, kiedy sama dałam sobie wsparcie. Kiedy jakaś nieprzyjemność była, coś niemiłego, a ja sobie sama powiedziałam racjonalnie to i owo, tak nie na głos. I ja czułam się ok. CzuLam się dobrze. Sama o siebie zadbałam. Sama siebie wsparłam.
Kiedy zrobie cos dobrze, chwalę się sama, mam ogromną satysfakcję. Myślcie sobie co chcecie tongue
Wiecie jak to jest kiedy dostrzegamy w sobie to co nam wychodzi i jak później doceniamy też kogoś. To jest w nas.
Ja najpierw nie moglam w to uwierzyć. Niby wierzyłam, ale nie do końca.

Sama sobie jesteś przyjacielem Żabko. Żadne piedestały. Szacunek i sympatia do siebie. Tylko tyle. smile
I spokój. On pojawia się jakby sam. Nie masz wrażenia?

23,930

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

23,931 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-07-30 14:04:48)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Tak, właśnie skojarzyłam podobny sposób zachowania po tytule "ulubionych" lektur smile
To dobra rekomendacja dla książki smile

smile

Co wcale nie znaczy, że się mięsem nie rzuci, a potem nie ma się do siebie żalu i wyrzutów i nie jest się na siebie złym, że znów się biadoli.
Grunt to wiedzieć co racjonalnie ma być i co dla nas dobre itd. Nic w minutę się nie zmieni.

O! Oooooooooooooooo! smile

O narzekanie mi chodzi. A potem o złość na siebie, że się narzeka, biadoli i nic z tego nie wynika. I po co? Na co?
Jak się wie, że coś nie jest takie jakie być powinno, że nas coś lub ktoś rozczarowuje wciąż, złości, robi nam na złość to miast psy wieszać i krytykować to co trzeba zrobić?
Znaleźć rozwiązanie, żeby się nie wkurzać, szukać pozytywów. To co pisalaś, nie wbrew nam.

23,932 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-07-30 14:10:48)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Jakby nie Ty to wiesz smile.
Byłaś sobie żaglem, sterem i okrętem

Dużo rozmów wtedy było, oj dużo smile

23,933

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hmmmmm.... mmmmmmmmmmmm..... smile

Wiesz, z tym że może "nic Ci nie jest potrzebne", to nie wiem, bo w ogóle nad tym nie myślałam.... Albo inaczej - mam potrzeby, w szczególności potrzebę poczucia bezpieczeństwa, ale jednocześnie wiem, że nie mogą składać na kogokolwiek barki nadziei jej spełnienia. Po prostu wiem, że sama powinnam dawać sobie to bezpieczeństwo, bo to będzie najpewniejsze smile Najtrwalsze smile Ale tak - nie jest mi potrzebne "nic, coś czy wszystko" od kogoś i szukanie czegoś na siłę smile Wiem, że ktoś tu się może oburzyć, że ja to pewnie sama siebie okłamuję, że chcę być sama, itp. Ale to nie tak. To dwie różne sprawy smile Ja chcę się czuć bezpiecznie i być bezpieczna. O swoje bezpieczeństwo najlepiej zadbam sama, bo sama wiem, na czym to bezpieczeństwo ma polegać smile Nie chcę żyć sama smile Nie żyję sama - choć w tej chwili ma to inny wymiar, niż "miało wczoraj, "będzie miało jutro".
Tak, to takie bogactwo smile Nie, że znaleźć, tylko że uwierzyć smile Bo przecież to bogactwo chyba wszyscy w sobie mamy, ale zaufać sobie nie zawsze i nie wszyscy chcemy smile
Chyba się domyślam o czym mówisz - o tym tłumaczeniu sobie smile I jeszcze chyba rozmowa z sobą - produktywna - jest możliwa wtedy, kiedy zaczynamy sobie ufać smile I zaczynamy sami dostrzegać, jak bardzo wartościowi jesteśmy smile Docenianie samego siebie, swoich zalet, swoich możliwości - to jest to, co sprawia, że otoczenie w natuarlny sposób to podchwyca i sądzi tak samo. To nasz wpływ na postrzeganie nas samych przez innych, nasz nieodparty urok smile

Właśnie ten spokój się pojawił... "Sam". I się rozprzestrzenia powoluńku smile A przecież nie mówię, że idyllicznie różowo jest smile Ale jest ten spokój.... smile
Nie szukam zadr i nie nakręcam się, nie pozwalam sobie samej na zbytnie galopowanie - coś mnie zaczyna prześladować w myślach? Usiądź, pomyśl, daj sobie samemu tych kilkanaście minut na rozmowę z tą osobą, która jest dla Ciebie najważniejsza w świecie. Porozmawiaj wprost, bez zbędnego owijania w bawełnę, bez uników i wybielania się. Nie próbuj być inny przed samym sobą, bo własne Ja i tak będzie próbowało krzyczeć do Ciebie. Jeśli to zignorujesz, to w końcu to Ja takie tłamszone wybuchnie... smile Bo wybuchnie. Niestety, takie wybuchy dla nas samych - jak się okazuje - są nieprzyjemne.

Właśnie - starać szukać pozytywów. Jak sie czegoś nie da teraz, to spróbować za moment, za chwilkę - chyba domyślam się, o co Ci chodzi. Ja wiem, że to czasem wygląda jak tykająca bomba. Ale "chwilowo" chyba nie ma poważniejszych powodów do kolejnej rewolucji, mogło by to spowodować zbyt wiele negatywnych zmian i dołków. Jeśli jest to możliwe i bez krzywdy dla Ciebie - odczekać, aż się poszerzą możliwości. Oczywiście, jeśli można - samemu starać się je zwiększać. Nic na siłę. Po prostu - racjonalnie: zauważać i wykorzystywać możliwości - bo to jest zdrowe smile.

23,934

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Choć jestem tym, co to na tym forum mi się zarzuca, że nie jestem kobietą big_smile to też się z Tobą Pati31 i z Wami szanowne Dziewczyny przywitam. smile

Paradoksalnie mogę się pod tym podpisać i o sobie to samo mogę śmiało powiedzieć. Może krócej to 3-krotnie u mnie trwało, ale trzykrotnie ciężej owe moje tandemowe uwalnianie się z tych "nierozerwalnych" więzi, zaważyło na tym, w jakim miejscu jestem teraz. Bliżej końca niż początku, choć poślubnie tak szybko tego końca nie było widać big_smile.
Do tej listy podziękowań dopisałbym jeszcze Niekochaną72 i Lady AL/F; może i skromnie, ale lista dziękczynna byłaby sowicie długa smile A Ich perypetie też mi dały do "wiwatu" i myślenia.

"Kiedy patrzę hen, za siebie, w tamte lata co minęły; co straciłem z własnej woli a co diabli wzięli "w łeb"; to najbardziej mi żall..." qrde, ale czy faktycznie jest czego żałować? hmm big_smile

"Najwięcej zawdzięczam tym, którzy mnie skrzywdzili"... Dalajlama 4ever. I tego się trzymajta big_smile

23,935 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-07-30 15:15:19)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Hmmmmm.... mmmmmmmmmmmm..... smile

Wiesz, z tym że może "nic Ci nie jest potrzebne", to nie wiem, bo w ogóle nad tym nie myślałam.... Albo inaczej - mam potrzeby, w szczególności potrzebę poczucia bezpieczeństwa, ale jednocześnie wiem, że nie mogą składać na kogokolwiek barki nadziei jej spełnienia. Po prostu wiem, że sama powinnam dawać sobie to bezpieczeństwo, bo to będzie najpewniejsze smile Najtrwalsze smile Ale tak - nie jest mi potrzebne "nic, coś czy wszystko" od kogoś i szukanie czegoś na siłę smile Wiem, że ktoś tu się może oburzyć, że ja to pewnie sama siebie okłamuję, że chcę być sama, itp. Ale to nie tak. To dwie różne sprawy smile Ja chcę się czuć bezpiecznie i być bezpieczna. O swoje bezpieczeństwo najlepiej zadbam sama, bo sama wiem, na czym to bezpieczeństwo ma polegać smile Nie chcę żyć sama smile Nie żyję sama - choć w tej chwili ma to inny wymiar, niż "miało wczoraj, "będzie miało jutro".
Tak, to takie bogactwo smile Nie, że znaleźć, tylko że uwierzyć smile Bo przecież to bogactwo chyba wszyscy w sobie mamy, ale zaufać sobie nie zawsze i nie wszyscy chcemy smile
Chyba się domyślam o czym mówisz - o tym tłumaczeniu sobie smile I jeszcze chyba rozmowa z sobą - produktywna - jest możliwa wtedy, kiedy zaczynamy sobie ufać smile I zaczynamy sami dostrzegać, jak bardzo wartościowi jesteśmy smile Docenianie samego siebie, swoich zalet, swoich możliwości - to jest to, co sprawia, że otoczenie w natuarlny sposób to podchwyca i sądzi tak samo. To nasz wpływ na postrzeganie nas samych przez innych, nasz nieodparty urok smile

Właśnie ten spokój się pojawił... "Sam". I się rozprzestrzenia powoluńku smile A przecież nie mówię, że idyllicznie różowo jest smile Ale jest ten spokój.... smile
Nie szukam zadr i nie nakręcam się, nie pozwalam sobie samej na zbytnie galopowanie - coś mnie zaczyna prześladować w myślach? Usiądź, pomyśl, daj sobie samemu tych kilkanaście minut na rozmowę z tą osobą, która jest dla Ciebie najważniejsza w świecie. Porozmawiaj wprost, bez zbędnego owijania w bawełnę, bez uników i wybielania się. Nie próbuj być inny przed samym sobą, bo własne Ja i tak będzie próbowało krzyczeć do Ciebie. Jeśli to zignorujesz, to w końcu to Ja takie tłamszone wybuchnie... smile Bo wybuchnie. Niestety, takie wybuchy dla nas samych - jak się okazuje - są nieprzyjemne.

Właśnie - starać szukać pozytywów. Jak sie czegoś nie da teraz, to spróbować za moment, za chwilkę - chyba domyślam się, o co Ci chodzi. Ja wiem, że to czasem wygląda jak tykająca bomba. Ale "chwilowo" chyba nie ma poważniejszych powodów do kolejnej rewolucji, mogło by to spowodować zbyt wiele negatywnych zmian i dołków. Jeśli jest to możliwe i bez krzywdy dla Ciebie - odczekać, aż się poszerzą możliwości. Oczywiście, jeśli można - samemu starać się je zwiększać. Nic na siłę. Po prostu - racjonalnie: zauważać i wykorzystywać możliwości - bo to jest zdrowe smile.

To samo sobie dane bezpieczeństwo to jedyne prawdziwe.

No nie miałam na myśli tego, że mamy być gołe i wesołe. Tylko raczej to, że jeśli czegoś nie mamy, w sensie 10 par spodni to to jest koniec świata. Albo willi z basenem, albo nie zarabiamy 5 tylko 2, albo mniej...

Bo potwierdzając to, że coś potrafimy to tak jakby przyznać temu prawo bytu. Pokazać sobie i uświadomić, że tak jest. Nie że czarujemy, że jesteśmy wspaniałą alpinistką, ale, że robimy dobrego murzynka smile

Tylko to prawdziwe ja. Bo ta tłamszona przez podświadomość i tajemnie ukryta "skrzynia z trollami", kiedyś może się rozlecieć. Bo te trolle tam kopią i łupią. Usłyszmy je.
W tej skrzyni są skryte emocje, których nie bylibyśmy w stanie przeżyć jako dzieci. Ale teraz już damy radę.
Ta skrzynia ignorowana wybuchnie. Bo nie da się udawać, że podpalony dynamit za moment nie wybuchnie. Oczywiście, można sobie wmawiać, że "smoła" na twarzy, po wybuchu, to kurz.
I chodzi o to prawdziwe ja, nie to kreowane przez podświadomość, która na niedobrych wnioskach się opiera.

"Jeśli można samodzielnie starać się je zwiększać." Nie raz nie udaje się. Nie teraz to może później...

smile

23,936 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-07-30 16:49:51)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... czy dobrze mi się wydaje czytając ciebie, że jesteś po lekturze Beaty Pawlikowskiej?

hm... napisał/a:

Hej, jak najbardziej smile
I nie przestaję czytać smile

Tak też myślałam smile

Wpadłam na teksiążki zupełnie przez przypadek, czytając wywiad z Beatą na stronie "Zwierciadła". Przeczytałam dwie części "Kodów..." i czekam na kolejną we wrześniu smile
Cała moja terapia w pigułce. Słowo w słowo smile Dobrze, że sobie to znowu odświeżyłam.

Świetne są smile

Ja jeszcze mam inną upatrzoną, oprócz tej partii. Następne niedługo smile

Mam jeszcze "Planetę dobrych myśli"
Według mnie, tych książek nie da się przeczytać i odłożyć na półkę. Do nich trzeba (przynajmniej w moim przypadku) sięgać wręcz codziennie.

23,937

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Hej Pati. Cieszę się bardzo, że jesteś szczęśliwa. Napisz co u ciebie, jak dzieciaki, praca ?

23,938

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Ja ostatnio doświadczyłam nowego doznania, kiedy sama dałam sobie wsparcie. Kiedy jakaś nieprzyjemność była, coś niemiłego, a ja sobie sama powiedziałam racjonalnie to i owo, tak nie na głos. I ja czułam się ok. CzuLam się dobrze. Sama o siebie zadbałam. Sama siebie wsparłam.
Kiedy zrobie cos dobrze, chwalę się sama, mam ogromną satysfakcję. Myślcie sobie co chcecie tongue

Miałam podobnie smile
Na początku to się wydawało takie mile nienaturalne. Ale im częściej sama się siebie wspieram i motywuję, to widzę, że powolutku staje się to moim nawykiem. Narazie jest to taki świadomy nawyk, zwracam uwagę na swoje myśli i kontroluję je, byle się tylko nie zapedzić, bo wtedy automatycznie pogarsza mi się humor. Bez żadnej konkretnej przyczyny. Przyczyna jest w mojej główce.
Także hm... nieważne co inni sobie myślą, my idziemy dobrym torem smile

Posty pod postem, wiem, zapomniałam już jak się na forum pisze:P

23,939

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:
Anstawia napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Hm... czy dobrze mi się wydaje czytając ciebie, że jesteś po lekturze Beaty Pawlikowskiej?

Tak też myślałam smile

Wpadłam na teksiążki zupełnie przez przypadek, czytając wywiad z Beatą na stronie "Zwierciadła". Przeczytałam dwie części "Kodów..." i czekam na kolejną we wrześniu smile
Cała moja terapia w pigułce. Słowo w słowo smile Dobrze, że sobie to znowu odświeżyłam.

Świetne są smile

Ja jeszcze mam inną upatrzoną, oprócz tej partii. Następne niedługo smile

Mam jeszcze "Planetę dobrych myśli"
Według mnie, tych książek nie da się przeczytać i odłożyć na półkę. Do nich trzeba (przynajmniej w moim przypadku) sięgać wręcz codziennie.

"Planeta dobrych myśli" to taki zbiór. Bardzo fajny do przeglądania przy każdej możliwej okazji.
Dzunglę czytałam bardzo długo. To nie jest książka którą można czytać tak na raz i że tak powiem przelecieć. Nie nie.
Ja ją przestudiowałam. Czytałam fragmenty po kilka razy, powoli. Zwykle po rozdziale była przerwa. Moc różnych zaznaczeń tam poczyniłam. I wiem, że sporo rzeczy mam wbitych w pamięć. To co przeczytałam przeniknęło mnie. Oczy to mi mało z orbit ze zdziwienia nie wyskoczyły. Czytałam z szeroko otwartymi smile
Jestem pod wrażeniem, ogromnym.

23,940

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
hm... napisał/a:

Ja ostatnio doświadczyłam nowego doznania, kiedy sama dałam sobie wsparcie. Kiedy jakaś nieprzyjemność była, coś niemiłego, a ja sobie sama powiedziałam racjonalnie to i owo, tak nie na głos. I ja czułam się ok. CzuLam się dobrze. Sama o siebie zadbałam. Sama siebie wsparłam.
Kiedy zrobie cos dobrze, chwalę się sama, mam ogromną satysfakcję. Myślcie sobie co chcecie tongue

Miałam podobnie smile
Na początku to się wydawało takie mile nienaturalne. Ale im częściej sama się siebie wspieram i motywuję, to widzę, że powolutku staje się to moim nawykiem. Narazie jest to taki świadomy nawyk, zwracam uwagę na swoje myśli i kontroluję je, byle się tylko nie zapedzić, bo wtedy automatycznie pogarsza mi się humor. Bez żadnej konkretnej przyczyny. Przyczyna jest w mojej główce.
Także hm... nieważne co inni sobie myślą, my idziemy dobrym torem smile

Posty pod postem, wiem, zapomniałam już jak się na forum pisze:P

Ja wiem, że ja mogę na siebie liczyć, że dam sobie wsparcie, ciepło i przytulenie. Ja sobie, O! smile tongue.
To jest niezwykłe, a zarazem proste. No nie?
Fajnie Anstawio.
Pamiętaj, że my nie musimy się wspinać na żadn? górę, bo my już na niej jesteśmy smile (to o wszystkich nas)
Może jeszcze nie widzimy szczytu, bo mgła gdzieniegdzie, ale kiedy ujrzymy całokształt.
Jeśli o mnie chodzi, to ta mgła też fajna jest smile tongue

23,941 Ostatnio edytowany przez Anstawia (2013-07-30 22:41:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Między innymi.
A bierze się to u mnie z ogromnego braku zaufania innym i lęku przed poczuciem krzywdy.

Ja nie lubię słuchać innych, tzn. postępować dokładnie wg ich recepty, ich widzenia sytuacji - właśnie dlatego, że nie ufam radom osób, które mną nie są i nie są w mojej sytuacji smile Słuchać - można, nawet trzeba, pod warunkiem, że ktoś owego zdania nie narzuca smile
Wiesz co - jeśli może nie będziemy mieć do czynienia z narzucaniem nam czyichś opinii na siłę, jako jedynego zlotego środka na życie, to nauczymy się słuchać smile A jak posłuchamy i siebie i innych, to może zmienimy zdanie co do naszego "widzimisię" - na takie, które pozwoli nam moooooże błędów nie popełniać. Choć w nieomylność nie wierzę, może nie tyle nie popełniać, co wybierać takie rozwiązania, które nie powodują od razu katastrof wink

Rozumiem, co czujesz. Nikt mi nie wierzył i rozumiem dlaczego - bo nigdy nie widział tego, co ja. Ale nie musiał wyrobić sobie o mnie aż tak negatywnego zdania, o mojej niewdzięczności... To najbardziej przykre było.
Jak zobaczył - uwierzył. Nawet mocnooo przeprosił... Tylko co z tego, skoro ja najczęściej już potem umiałam jedynie zamykać się w sobie w sytuacjach trudnych, poddawać, wychodzić "do swojego pokoju", zamykać drzwi i włączać magnetofon...? Teraz to ja mam hektary do przeorania wink Nie, no nie "co z tego". Cieszę się, że zostałam przeproszona i przyznano mi rację, uczciwość. Już mi tak nie "tłuczono po głowie" nigdy więcej smile Jakiegoś szacunku się w końcu doczekałam.

Nie wiem, może dlatego się tak strasznie szybko nie zrażam, w końcu skoro i ja doczekałam sprawiedliwego spojrzenia na mnie kiedyś, to i zawsze można starać się skutecznie dochodzić "swojej prawdy"? Powolutku - a skutecznie?
smile
Lubię z Tobą "gadać" smile

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

23,942

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Między innymi.
A bierze się to u mnie z ogromnego braku zaufania innym i lęku przed poczuciem krzywdy.

Ja nie lubię słuchać innych, tzn. postępować dokładnie wg ich recepty, ich widzenia sytuacji - właśnie dlatego, że nie ufam radom osób, które mną nie są i nie są w mojej sytuacji smile Słuchać - można, nawet trzeba, pod warunkiem, że ktoś owego zdania nie narzuca smile
Wiesz co - jeśli może nie będziemy mieć do czynienia z narzucaniem nam czyichś opinii na siłę, jako jedynego zlotego środka na życie, to nauczymy się słuchać smile A jak posłuchamy i siebie i innych, to może zmienimy zdanie co do naszego "widzimisię" - na takie, które pozwoli nam moooooże błędów nie popełniać. Choć w nieomylność nie wierzę, może nie tyle nie popełniać, co wybierać takie rozwiązania, które nie powodują od razu katastrof wink

Rozumiem, co czujesz. Nikt mi nie wierzył i rozumiem dlaczego - bo nigdy nie widział tego, co ja. Ale nie musiał wyrobić sobie o mnie aż tak negatywnego zdania, o mojej niewdzięczności... To najbardziej przykre było.
Jak zobaczył - uwierzył. Nawet mocnooo przeprosił... Tylko co z tego, skoro ja najczęściej już potem umiałam jedynie zamykać się w sobie w sytuacjach trudnych, poddawać, wychodzić "do swojego pokoju", zamykać drzwi i włączać magnetofon...? Teraz to ja mam hektary do przeorania wink Nie, no nie "co z tego". Cieszę się, że zostałam przeproszona i przyznano mi rację, uczciwość. Już mi tak nie "tłuczono po głowie" nigdy więcej smile Jakiegoś szacunku się w końcu doczekałam.

Nie wiem, może dlatego się tak strasznie szybko nie zrażam, w końcu skoro i ja doczekałam sprawiedliwego spojrzenia na mnie kiedyś, to i zawsze można starać się skutecznie dochodzić "swojej prawdy"? Powolutku - a skutecznie?
smile
Lubię z Tobą "gadać" smile

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A to Ci podświadomość wycofkę podsuwa.
Przekonaj j?, że racji nie ma.  smile

Co robisz dobrze hę? smile

23,943

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Hej Pati. Cieszę się bardzo, że jesteś szczęśliwa. Napisz co u ciebie, jak dzieciaki, praca ?

Do przodu mentalnie i emocjonalnie , niestety mam kontuzje kolana i boje sie..............................................
Mialam wrocic do pracy , ale bol przesuwa sie w dul nogi ku piszczeli , w piatek ide do ortopedy .
Chlopcy rosna , pszczolki moje Czarus jest niesamowity , ma wiele sukcesow , niestety mlodszy daje do wiwatu calkowite przeciwienstwo starszego pukladanego brata .
Caluje mocno

23,944

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

"Jeśli można samodzielnie starać się je zwiększać." Nie raz nie udaje się. Nie teraz to może później...

smile

Jeśli można.
smile

23,945

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

23,946

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Do przodu mentalnie i emocjonalnie , niestety mam kontuzje kolana i boje sie..............................................
Mialam wrocic do pracy , ale bol przesuwa sie w dul nogi ku piszczeli , w piatek ide do ortopedy .
Chlopcy rosna , pszczolki moje Czarus jest niesamowity , ma wiele sukcesow , niestety mlodszy daje do wiwatu calkowite przeciwienstwo starszego pukladanego brata .
Caluje mocno

No to Pati, trzymam kciuki, żeby nic z tego złego nie było! Może to tylko przeciążenie, jednak kontuzjowane kolano to nie konsekwencje jak po siniaku jedynie.
Trzymaj się smile

23,947

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
pati31 napisał/a:

Do przodu mentalnie i emocjonalnie , niestety mam kontuzje kolana i boje sie..............................................
Mialam wrocic do pracy , ale bol przesuwa sie w dul nogi ku piszczeli , w piatek ide do ortopedy .
Chlopcy rosna , pszczolki moje Czarus jest niesamowity , ma wiele sukcesow , niestety mlodszy daje do wiwatu calkowite przeciwienstwo starszego pukladanego brata .
Caluje mocno

No to Pati, trzymam kciuki, żeby nic z tego złego nie było! Może to tylko przeciążenie, jednak kontuzjowane kolano to nie konsekwencje jak po siniaku jedynie.
Trzymaj się smile

Dziekuje niestety sparwnosc fizyczna to moj chleb , dlatego boje sie o zdrowie smile))
Trzymaj sie cieplutko

23,948 Ostatnio edytowany przez pati31 (2013-07-31 11:32:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

Dziewczyny to czlowiek sam sobie stawia mur granice , ktore sa wedlug niego nie do przekroczenia , niestety umysl ludzki jest potezny to nasza poswiadomosc nas blokuje , trzeba sie tego wyzbyc , a zycie staje otworem i to  nie brednie .

Mi pomogl buddyzm Zen , ja poszlam ta droga bo nowowczesna psychologia nie przemawia do mnie .
Jasne ze trzeba nastawic sie na porazki w zyciu kolorowo nie jest , nie raz trzeba bedzie zdiac czapke , ale zyc to walczyc to moje motto!!!

Np nauczylam sie robic bizuterie sztuczna niestety wiem ze bedac trenerem personalnym bez kontuzji sie nie obejdzie to takie ryzyko zawodowe, ucze sie dodatkowo wloskiego . Po prostu juz mam plan jakby z kolanem bylo zle , ale fakt mieszkam w cudownym kraju pelnym mozliwosci i chooj mnie strzela jak w pl. kobiety sie mecza !!!! w nieszczesliwych zwiazakch , z dziecmi bo z kasa kiepsko toz to zamach na czlowieka na jego prawa eh szkoda slow na nasz piekny kraj.

Teraz nie dostaje benefitow bo mam za duze zarobki , ale wiem ze jak spadna ide do Caunsilu i dostane dotacje do wszystkiego , ale laski trzymajcie kciuki bo ja kocham swoja prace i nie chcialabym zachorowac teraz !!! w najlepszym momencie mojego zycia .:)))

jednak caly czas moca pozytywnego myslenia mowie sobie jestem zdrowa , i cokowliek w moim zyciu sie dzieje mowie sobie jestem ponad to !! i tak od rana , nie poddaje sie ani na chwile , bo mojego zycia nikt za mnie nie przezyje !

Dodam ze jeszcze rok temu , balam sie ze bez ex meza , nie stawie kroku , a to bzdura , to my same siebie ograniczamy , i inni ludzie nie moga nam wyznaczac drogi , partner jako towarzysz nie ster - i tego sie trzeba trzymac !!!

23,949

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Eeee, Pati, ja tam wolę "żyć pełną gębą" - uśmiechniętą zazwyczaj smile
wink
Wiesz, akurat to stąd wynika, że walka to się niektórym z nas z czymś bezcelowym kojarzy - w odniesieniu do przeszłości wink Wiadomo, do pewnych "rzeczy" ma się przez jakiś czas uraz wink
Walka o siebie - tak smile Z największą przyjemnością smile Ale staram się nie na siłę, bo wiem, że wtedy czuję swój wewnętrzny opór: strach, lęk, obawy. Moja walka to taka wiesz - troska o mnie smile
Zresztą Pati - zwał, jak zwał - o siebie i swój uśmiech, prawda?

Rozumiem i naprawdę mocno trzymam kciuki za kolano! I za Ciebie. Sama dwie kontuzje kolana miałam, w pracy głównie za biurkiem siedzę, akurat mi się trafiły w momencie wyjazdów co drugi dzień, wiem jak mnie to życie zdezorganizowało... Więc tym bardziej taka kontuzja w Twoim zawodzie mocno dezorganizuje i wybija z rytmu aktywności. Naprawdę mam nadzieję, że nie dojdzie do obniżenia Twoich zarobków ale oczywiście potwierdzam - wiedziałaś, że coś może zadziać się inaczej, przemyślałaś, wiesz co zrobisz - nie zakładasz rąk, nie załamujesz, wykorzystujesz możliwości i spokojnie ich sama szukasz smile

Ale zajęcia znalazłaś sobie miłe smile U mnie w pracy sporo dziewczyn robi właśnie biżuterię - wiesz, po amatorsku, naprawdę czasem ciekawe rzeczy produkują smile

Więc trzymam, trzymam, trzymam!!! smile smile smile smile smile

23,950 Ostatnio edytowany przez pati31 (2013-07-31 11:55:46)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Eeee, Pati, ja tam wolę "żyć pełną gębą" - uśmiechniętą zazwyczaj smile
wink
Wiesz, akurat to stąd wynika, że walka to się niektórym z nas z czymś bezcelowym kojarzy - w odniesieniu do przeszłości wink Wiadomo, do pewnych "rzeczy" ma się przez jakiś czas uraz wink
Walka o siebie - tak smile Z największą przyjemnością smile Ale staram się nie na siłę, bo wiem, że wtedy czuję swój wewnętrzny opór: strach, lęk, obawy. Moja walka to taka wiesz - troska o mnie smile
Zresztą Pati - zwał, jak zwał - o siebie i swój uśmiech, prawda?

Rozumiem i naprawdę mocno trzymam kciuki za kolano! I za Ciebie. Sama dwie kontuzje kolana miałam, w pracy głównie za biurkiem siedzę, akurat mi się trafiły w momencie wyjazdów co drugi dzień, wiem jak mnie to życie zdezorganizowało... Więc tym bardziej taka kontuzja w Twoim zawodzie mocno dezorganizuje i wybija z rytmu aktywności. Naprawdę mam nadzieję, że nie dojdzie do obniżenia Twoich zarobków ale oczywiście potwierdzam - wiedziałaś, że coś może zadziać się inaczej, przemyślałaś, wiesz co zrobisz - nie zakładasz rąk, nie załamujesz, wykorzystujesz możliwości i spokojnie ich sama szukasz smile

Ale zajęcia znalazłaś sobie miłe smile U mnie w pracy sporo dziewczyn robi właśnie biżuterię - wiesz, po amatorsku, naprawdę czasem ciekawe rzeczy produkują smile

Więc trzymam, trzymam, trzymam!!! smile smile smile smile smile

I o to chodzi dbac o siebie sama smile)), bo kto inny zadba lepiej prawda! .
Nie chcialabym korzystac z benefitow bo starce zdolnosc kredytowa ,   UK tak owszem pomaga rodzinom , ale ludzie pobierajacy zasilki nigdy nie wezma domu na kredyt , a to moje marzenie wziasc dom na kredyt w Londynie to dobra inwestycja nawet jesli kiedys sie stad wyniose .
Dokladnie cos tam skrobie , nawet sprzedalam juz troszke kolczykow na ebay -u , robie ze srebrnych koncowek i prawdziwych kamieni wtedy pieniazki troszke wieksze , bo to czasochlonne starsznie.
Trzeba sobie radzic smile))

Jednak obecny moj problem to mezczyzni , dostalam swira doslownie , bylam kilka miesiecy z fajnych facetem ,ale kiedy chcial sie zaangazowac w moje zycie szybko go wyparlam. Moze jeszcze to nie moj czas, ale chcialabym sie spotykac z nim w hotelu np: , i obrazil sie smiertelnie , czyli co z tymi facetami ? , jesli oni chca tylko przyjemnosci to kobieta musi sie godzic , a kobiecie nie wolno miec faceta na weekend w miesiacu ? , ehhhhhhhhhh

23,951

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Cieszę się, że dałaś radę i czujesz się wolna. smile
Niestety kobiety potrzebują dostać często bardzo mocnego kopa, żeby coś zrobić ze swoim życiem. Oby jak najwięcej było tych, które dużo szybciej zaczną działać. smile

23,952

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
aurinko napisał/a:
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Cieszę się, że dałaś radę i czujesz się wolna. smile
Niestety kobiety potrzebują dostać często bardzo mocnego kopa, żeby coś zrobić ze swoim życiem. Oby jak najwięcej było tych, które dużo szybciej zaczną działać. smile

Kazda z nas potrzebuje indywidualnego podejscia i indywidualnej drogi wolnosci , jak rowniez kazda z nas potrzebuje swojego czasu na odnalezienie siebie .
Wazne , by podjac droge ,
czas trwania , nie ma tu znaczenia , wazny bedzie cel , podjetej drogi smile))

23,953

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

Kazda z nas potrzebuje indywidualnego podejscia i indywidualnej drogi wolnosci , jak rowniez kazda z nas potrzebuje swojego czasu na odnalezienie siebie .
Wazne , by podjac droge ,
czas trwania , nie ma tu znaczenia , wazny bedzie cel , podjetej drogi smile))

Chodziło mi bardziej o kobiety, które są tak dlugo na uwięzi, że później ich psychika nie jest już w stanie się odbudować. Czas po odejściu i szukanie siebie, owszem, trwa tyle ile potrzeba. smile

23,954

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:

I o to chodzi dbac o siebie sama smile)), bo kto inny zadba lepiej prawda! .
Nie chcialabym korzystac z benefitow bo starce zdolnosc kredytowa ,   UK tak owszem pomaga rodzinom , ale ludzie pobierajacy zasilki nigdy nie wezma domu na kredyt , a to moje marzenie wziasc dom na kredyt w Londynie to dobra inwestycja nawet jesli kiedys sie stad wyniose .
Dokladnie cos tam skrobie , nawet sprzedalam juz troszke kolczykow na ebay -u , robie ze srebrnych koncowek i prawdziwych kamieni wtedy pieniazki troszke wieksze , bo to czasochlonne starsznie.
Trzeba sobie radzic smile))

Jednak obecny moj problem to mezczyzni , dostalam swira doslownie , bylam kilka miesiecy z fajnych facetem ,ale kiedy chcial sie zaangazowac w moje zycie szybko go wyparlam. Moze jeszcze to nie moj czas, ale chcialabym sie spotykac z nim w hotelu np: , i obrazil sie smiertelnie , czyli co z tymi facetami ? , jesli oni chca tylko przyjemnosci to kobieta musi sie godzic , a kobiecie nie wolno miec faceta na weekend w miesiacu ? , ehhhhhhhhhh

Wiesz - jeśli ktoś chce o nas zadbać, to OK wink Pod warunkiem, że to nam odpowiada i nie jest to zdanie się tylko na czyjąś dbałość o nas (bez dbałości własnej) - bo to w gruncie rzeczy zawsze skończy się katastrofą...
A słuchaj - a nawet jakby ktoś przez "chwilkę" brał te benefity, to po jakimś określonym czasie od zaprzestania ich pobierania np. nie może uzyskać z banku kredytu, bo bank to negatywnie traktuje? Bo w Polsce najbardziej się liczy stan aktualny w momencie składania wniosku kredytowego i o wstecz niezbyt pytają, nie są zbytnio dociekliwi - poza sprawdzaniem samej historii kredytowej wnioskującego smile
Czasochłonne jest - a palce już wprawione? Koleżanka opowiadała, że początki miała naprawdę bolesne, ciągle pokłuta chodziła.
Wiesz co, nie wiem czy to "świr". To chyba naturalna konsekwencja "zrażenia się". Większość społeczeństwa podobno uznaje że po 30-stce to już nie stosuje się tzw. długiego chodzenia ze sobą ( tongue), szybciuteńko podejmuje się decyzje o byciu razem i w konsekwencji zaraz prawie ślub wink. Że to podobno w większości standard jest (zasłyszane od terapeutki, jakoś nie chce mi się szukać statystyk trwałości i przyjemności z bycia razem w takich szybkich związkach tongue). I powiem Ci, że rozumiem, że nie chcesz sie od razu angażować w ten cały ambaras, bo ja też miewam takie podejście. To, że aktualnie takie mam, to normalka, ale identycznie czułam po pierwszym rozwodzie - a miałam bagatelka 22 bodajże lata. I też wszelkie jakieś zbyt bliskie związki i rozmowa o nich działały na mnie źle. Zresztą tak patrząc aktualnie na mój spokój, to chyba nie oczekuję i długo nie będę oczekiwać kolejnej pary spodni 24 godziny/doba w moim świecie smile Chce mi pomóc, wesprzeć? Jasne - zapraszam ze mną na zakupy, niech pomoże dotaszczyć zakupy do domu. Bo mnie kręgosłup czasem boli. Ale jeśli ja chcę być z nim a on ze mną, to czy to ma oznaczać dla mnie oglądanie kogoś rozpartego w fotelu przed TV cały boży dzień, kiedy ja mam ochotę akurat popaplać z przyjaciółką? Muszę? Zaraz muszę? Nie muszę smile Nigdy nie muszę chcieć tego co chcą inni.
I było by miło, gdyby społeczeństwo nauczyło się akceptować zdanie drugiej osoby smile Bardzo przyjemnie jest ze sobą być, mieć obok siebie bliską, kochaną osobę, ale czemu nie pozwolić, by relacje pogłębiały się dla obu osób naturalnie? Poza tym, to że nie mas zna to ochoty, to Twoja świadomość, że akurat z danym kimś w danym momencie nie chcesz - i nie będziesz się zmuszać smile Brrrrr! Ja tam mam też wstręt do gonitwy smile Powolutku wink
Gdzie tu akceptacja? o fakt, ja też nie akceptuję tego, czego chce ktoś - w powyższym mniemaniu... Ale też i o to chodzi by para się zgadzała i akceptowała, widocznie nie wszystkim MUSI być po drodze smile

23,955

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
aurinko napisał/a:
pati31 napisał/a:

Kazda z nas potrzebuje indywidualnego podejscia i indywidualnej drogi wolnosci , jak rowniez kazda z nas potrzebuje swojego czasu na odnalezienie siebie .
Wazne , by podjac droge ,
czas trwania , nie ma tu znaczenia , wazny bedzie cel , podjetej drogi smile))

Chodziło mi bardziej o kobiety, które są tak dlugo na uwięzi, że później ich psychika nie jest już w stanie się odbudować. Czas po odejściu i szukanie siebie, owszem, trwa tyle ile potrzeba. smile

Aurinko, jeśli można? Wiesz, wydaje mi się, że nie można tego rozpatrywać w kontekście psychiki, która "nie jest w stanie". Bo "nie jest w stanie", to człowiekowi ucięta noga odrosnąć - można tylko protezę zastosować. W kwestii psychiki - najwięcej od nas i od chcenia zależy, od właśnie tych postawionych nam samym przez siebie granic, od podświadomości. Mnie się wydaje, że to nie psychika nie jest w stanie się odbudować, tylko my sami uniemożliwiamy jej taką swoistą "rehabilitację". Takie kolejne karanie siebie - nie dawanie sobie szansy i możliwości. Ja wiem, że często potrzebne jest wsparcie z zewnątrz w najgorszych przypadkach, często to nawet musi być wsparcie profesjonalisty, czy pomoc i farmakologiczna. Ale są możliwości, można chcieć je wykorzystać i chcieć je przekuć w swoją pogodę ducha, w swoją szansę. Raz to będzie krótsza, raz baaaardzo długa droga, ale czy to nie chodzi o motywację dla siebie samego i dla zrozumienia, że życie dano nam jedno? Bo nawet jeśli można się odrodzić, to w takim stanie świadomości i w tym ciele - ja żyję tylko raz! I chcę tę daną szansę naprawdę wykorzystać smile

Wiesz, ja nie rozumiem właśnie na siłę utrzymywania siebie w maraźmie i stagnacji - latami, wiekami wręcz. Rozumiem, że każdy z nas ma swoje cechy, ja mam właśnie takie, które powodują że pomimo łapania jakichś tam stanów depresyjnych czy dołków, jednak moje pazury chcą mi pomóc się wydrapać z takiego bagienka dołujących myśli. I właśnie "niechciejstwa" nie rozumiem. To znaczy zrozumiałabym, gdyby taka niechciejąca czerpać radości z życia osoba nie narzekała... Ale z jednej strony brak jest jakichkolwiek działań na własną rzecz - a z drugiej narzekanie, marudzenie, jęczenie, czarnowidztwo, zadręczanie siebie i wszystkich wokół.
No to jak to jest? Jest mi źle i robię sobie jeszcze bardziej źle i jeszcze do tego najczęściej mówię, że nic nie zrobię, bo ja tak lubię.... No to jeśli źle jest OK, bo lubię, to znaczy że jest chyba dobrze? tongue Nie - właśnie tego podejścia nie zrozumiem, ale i nie próbuję tongue

23,956

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zabka, ale niestety tak często jest. Ludzie nie chcą/nie potrafią sie uporać z takimi rzeczami. W sytuacji, gdy tak jest to dla mnie własnie jest trochę jak alkoholizm - alkoholikiem jest się całe życie, nawet jak się nie pije.

23,957

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Aurinka - bo nie chcą.
Ja wiem, że nie da się nikogo zmusić do chcenia smile Doskonale wiem, bo sama analizując swoją własną onegdaj sytuację doszłam do wniosku "niechce i niechce chcieć i nikogo do chcenia nikt nie jest w stanie zmusić".
Ogólnie jeśli widzę teraz takie podejście - odchodzę w inną stronę, w tą, gdzie mnie nikt nie ściąga w dół. Bo nie akceptuję niechciejstwa i nie umiem z takim niechciejstwem przy boku żyć. Mogę nie tracić kontaktu, ale nie chcę zbyt bliskiego - może się komuś tam kiedyś tam zachce i kontakty będą strawniejsze? Okaże się. A nie chcę toksycznych wpływów na mnie, bo ja się niestety czasem dopasowywuję (chyba sobie samej na złość! błe!).

Alkoholizm... Tak - to taka właśnie forma uzależnienia, która wymaga dużego nakładu pracy i pomocy z zewnątrz przeważnie. Chcenie zależy od tego czy osoba chora ma jeszcze jakikolwiek system wartości - choć myślę, że choćby śladowe w najgorszym stadium i stanie, to jednak ma, tylko czy CHCE żyć wg owych wartości.... I zmęczyć się solidnie wychodząc z nałogu... Zapamiętać swoje deficyty....

Ja obiecuję sama sobie, że do końca swoich dni będę pamiętać, co mną kierowało dotąd. A nie powinno, bo robię sobie w efekcie krzywdę ogromną. Ale widać - ja chcę.

Rózne są uzależnienia. Z każdego można wyjść. Jak z alkoholizmu. Tylko trzeba chcieć. Ja może jestem tu trochę ponad pół roku, ale już nie jedną ani nie dwie osoby widziałam, które z tego wątku uciekły urażone i przerażone tym, jak wielka praca nad ssamym sobą czeka tę osobę, która chce się pozbyć uzależnienia... Jak bardzo były nieświadome w jakich zachowaniach się ono objawia i czym skończyć - bez zaangażowania we "własne samoleczenie" - może... Myślę, że osoby, które są tu dłużej poznały wiele więcej takich osób... Zresztą nie tylko tutaj, nie tylko o ten, czy inny nałóg chodzi. Łatwiej przecież jest powiedzieć "nie dam rady", nie chcieć się "spocić"....

Gdzieś mi wiecznie ta wola i motywacja się przeplata.... Bardziej to wynik woli, czy motywacji?

23,958

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:
Anstawia napisał/a:
pati31 napisał/a:

Witajcie cudowne kobiety!!!!!!
Dzisiaj pocztalam sobie moje wiadomosci , kiedy rozpoczelam swoja droge !!!!!!! ku wolnosci , ku oczyszczaniu swiadomosci !!!
Lzy mi pociekly , ze taka zahukana bylam i te trzy ostatnie lata , byly dla mnie wielka lekcja , najtrudniejsza droga i jestem dzis szczesliwa.
Oczscilam sie uczciwie wlasnie podsiwadomosc uleczylam sie .
Pamietam post LUKrecjii do mnie !!!!!!!!!!! , dziewczyny nowe pocztajcie forum , o 200 stron wczesniej , tam opisana jest moja droga i punkt zyciowy w jakim jestem teraz !!!!
Uwolnienie sie od toksycznego czlowieka jest wielkim sukcesem .
Da sie !!!!
DZiekuje Hm , Massuce, Lukrecji , Wielokropkowi , Anastawi !!!!!
Jestescie sila bo jestescie kobietami pamietajcie nowe duszyczki!!!!!!!!!!!

Hej Pati. Cieszę się bardzo, że jesteś szczęśliwa. Napisz co u ciebie, jak dzieciaki, praca ?

Do przodu mentalnie i emocjonalnie , niestety mam kontuzje kolana i boje sie..............................................
Mialam wrocic do pracy , ale bol przesuwa sie w dul nogi ku piszczeli , w piatek ide do ortopedy .
Chlopcy rosna , pszczolki moje Czarus jest niesamowity , ma wiele sukcesow , niestety mlodszy daje do wiwatu calkowite przeciwienstwo starszego pukladanego brata .
Caluje mocno

Auć...  w takim razie trzymam mocno kciuki, żeby kolano wyzdrowiało!

23,959

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

Właśnie mam taki moment w życiu, że odpuszczam. Zarówno w kontaktach międzyludzkich jak i w codzienności. Nie, że olewam, ale pozbywam się powoli tego poczucia kontroli nad wszystkim. I czuję ulgę. Wszystko zaczyna płynąć swoim rytmem. Na spokojnie szukam możliwości rozwiązywania bierzących problemów, na które mam wpływ. Nie zamartwiam się niepotrzebnie, przynajmniej staram się, katastrofami, które jeszcze się nie wydarzyły i nigdy nie wydarzą. Często wyobrażam sobie siebie leżącą na hamaku pod palmami nad morzem i czuję wtedy luuuuz. Całe napięcie znika z moich ramion, biorę głęboki wdech i wydech, i wiem, że już nie muszę być silna, nie muszę o nic walczyć. Spokojnie, powoli przed siebie smile

23,960

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Anstawia - masz rację smile
Przestać się tak kontrolować smile Jakos się prościej robi i bez takiego wysiłku chyba.

Musiałaś o tych palmach? wink Środek tygodnia pracy.... tongue Cudnie tak pomyśleć... Mmmmmm smile

23,961

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam Was moje drogie panie, te które mnie znają jak i te nowe smile
Wracam niczym "córka marnotrawna".
Znacie moją historię...
A jednak pozwoliłam wrócić S... zaczął terapię, wydawało mi się, że się zmienił, ze ja się zmieniłam...
Nic z tego. Przez niemal ostatni rok zaczęliśmy swój taniec- tango szarpane. I zaczęły się obsesje, porównania (do młodych pięknych dziewczyn, które on uwielbiał), wzloty po okrutnych awanturach i spadek na sam ryj... Wszystkiego próbowałam. Były krótkie okresy stabilizacji. Ale kiedy tylko on zaczął się czuć pewnie, ja czułam, że odpływa, ze kombinuje. Nie potrafiłam zaufać.
Przerabiam to 6 lat!
Nie dałam sobie szansy na odkrycie siebie, na miłość do siebie, na choćby akceptację. W trakcie tego związku wiele razy gdzieś z mojej duszy wydobywało się pytanie- naprawdę tak siebie nienawidzisz, że dajesz się tak traktować? Jak długo będziesz uciekać przed samą sobą???
Jestem w punkcie wyjścia sprzed 2 lat...i mam wielką nadzieję, ze nie ocenicie mnie jako beznadziejny przypadek sad
Bardzo WAS potrzebuję, drogie panie. Potrzebuję Waszej mądrości, wsparcia, pocieszenia i jak trzeba kopa w cztery litery.
Witajcie towarzyszki niedoli smile


Polecam film, a jeszcze bardziej książkę "Jedz, módl się,kochaj" Elizabeth Gilbert

23,962

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj smile

No jakbym dała radę, to pewnie już bym bezpośrednio tego kopniaczka zasadziła wink Ale, że sama sobie go poniekąd zasadziłaś wracając i przyznając, to mam ogromną nadzieję, że już kierunek i zwrot Twojej aktywności będą identyczne i mające na calu oddalenie od karalucha? Tego życzę, dodatkowo mnóstwa energii dla samej siebie i dla zmian, które napewno nie mają być na gorsze smile Tylko się nie bać spocić tongue

23,963

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
hm... napisał/a:

"Jeśli można samodzielnie starać się je zwiększać." Nie raz nie udaje się. Nie teraz to może później...

smile

Jeśli można.
smile

Tak smile

23,964

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

Dziewczyny to czlowiek sam sobie stawia mur granice , ktore sa wedlug niego nie do przekroczenia , niestety umysl ludzki jest potezny to nasza poswiadomosc nas blokuje , trzeba sie tego wyzbyc , a zycie staje otworem i to  nie brednie .

Mi pomogl buddyzm Zen , ja poszlam ta droga bo nowowczesna psychologia nie przemawia do mnie .
Jasne ze trzeba nastawic sie na porazki w zyciu kolorowo nie jest , nie raz trzeba bedzie zdiac czapke , ale zyc to walczyc to moje motto!!!

Np nauczylam sie robic bizuterie sztuczna niestety wiem ze bedac trenerem personalnym bez kontuzji sie nie obejdzie to takie ryzyko zawodowe, ucze sie dodatkowo wloskiego . Po prostu juz mam plan jakby z kolanem bylo zle , ale fakt mieszkam w cudownym kraju pelnym mozliwosci i chooj mnie strzela jak w pl. kobiety sie mecza !!!! w nieszczesliwych zwiazakch , z dziecmi bo z kasa kiepsko toz to zamach na czlowieka na jego prawa eh szkoda slow na nasz piekny kraj.

Teraz nie dostaje benefitow bo mam za duze zarobki , ale wiem ze jak spadna ide do Caunsilu i dostane dotacje do wszystkiego , ale laski trzymajcie kciuki bo ja kocham swoja prace i nie chcialabym zachorowac teraz !!! w najlepszym momencie mojego zycia .:)))

jednak caly czas moca pozytywnego myslenia mowie sobie jestem zdrowa , i cokowliek w moim zyciu sie dzieje mowie sobie jestem ponad to !! i tak od rana , nie poddaje sie ani na chwile , bo mojego zycia nikt za mnie nie przezyje !

Dodam ze jeszcze rok temu , balam sie ze bez ex meza , nie stawie kroku , a to bzdura , to my same siebie ograniczamy , i inni ludzie nie moga nam wyznaczac drogi , partner jako towarzysz nie ster - i tego sie trzeba trzymac !!!

Życie to nie walka Pati.
Kiedy akceptujemy siebie, kochamy siebie, doceniamy siebie, czujemy się ze sobą bezpiecznie, wszystko się ma składać. Powoli, szczęśliwie, bez walki.
To pokolenia wychowywane są w ten sposób, uważają, że życie jest trudne, złe, że jest przeviwko nam i aby coś osiągnąć trzeba walczyć, Nie jest to prawdą. Żadna z tych osób nie jest szczęśliwa. Wydaje im się, że jest dobrze, ale tylko wydaje. Ci ludzie szukaja pocieszenia. W różnych miejscach. W kieliszku, w narkotyku. Zauważ. Oni są zmęczeni tą walką i to samo nam wpoili. To jest pokoleniowa plaga.

Trzymam kciuki.
Sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Sobie kapitanem.


Nie walka.
Mamy radośnie przeżywać każdy dzień, robić różne rzeczy z przyjemnością.
Tylko czasem nie wierzę, że to w Polsce możliwe. Bo za co się nie weżmiesz to ograniczenia i kłody pod nogi.

23,965 Ostatnio edytowany przez bags (2013-07-31 16:36:07)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
pati31 napisał/a:
zabka-k napisał/a:

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

Dziewczyny to czlowiek sam sobie stawia mur granice , ktore sa wedlug niego nie do przekroczenia , niestety umysl ludzki jest potezny to nasza poswiadomosc nas blokuje , trzeba sie tego wyzbyc , a zycie staje otworem i to  nie brednie .
Mi pomogl buddyzm Zen , ja poszlam ta droga bo nowowczesna psychologia nie przemawia do mnie .
Jasne ze trzeba nastawic sie na porazki w zyciu kolorowo nie jest , nie raz trzeba bedzie zdiac czapke , ale zyc to walczyc to moje motto!!!
Np nauczylam sie robic bizuterie sztuczna niestety wiem ze bedac trenerem personalnym bez kontuzji sie nie obejdzie to takie ryzyko zawodowe, ucze sie dodatkowo wloskiego . Po prostu juz mam plan jakby z kolanem bylo zle , ale fakt mieszkam w cudownym kraju pelnym mozliwosci i chooj mnie strzela jak w pl. kobiety sie mecza !!!! w nieszczesliwych zwiazakch , z dziecmi bo z kasa kiepsko toz to zamach na czlowieka na jego prawa eh szkoda slow na nasz piekny kraj.
Teraz nie dostaje benefitow bo mam za duze zarobki , ale wiem ze jak spadna ide do Caunsilu i dostane dotacje do wszystkiego , ale laski trzymajcie kciuki bo ja kocham swoja prace i nie chcialabym zachorowac teraz !!! w najlepszym momencie mojego zycia .:)))
jednak caly czas moca pozytywnego myslenia mowie sobie jestem zdrowa , i cokowliek w moim zyciu sie dzieje mowie sobie jestem ponad to !! i tak od rana , nie poddaje sie ani na chwile , bo mojego zycia nikt za mnie nie przezyje !
Dodam ze jeszcze rok temu , balam sie ze bez ex meza , nie stawie kroku , a to bzdura , to my same siebie ograniczamy , i inni ludzie nie moga nam wyznaczac drogi , partner jako towarzysz nie ster - i tego sie trzeba trzymac !!!

Życie to nie walka Pati.
Kiedy akceptujemy siebie, kochamy siebie, doceniamy siebie, czujemy się ze sobą bezpiecznie, wszystko się ma składać. Powoli, szczęśliwie, bez walki.
To pokolenia wychowywane są w ten sposób, uważają, że życie jest trudne, złe, że jest przeviwko nam i aby coś osiągnąć trzeba walczyć, Nie jest to prawdą. Żadna z tych osób nie jest szczęśliwa. Wydaje im się, że jest dobrze, ale tylko wydaje. Ci ludzie szukaja pocieszenia. W różnych miejscach. W kieliszku, w narkotyku. Zauważ. Oni są zmęczeni tą walką i to samo nam wpoili. To jest pokoleniowa plaga.
Trzymam kciuki.
Sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Sobie kapitanem.
Nie walka.
Mamy radośnie przeżywać każdy dzień, robić różne rzeczy z przyjemnością.
Tylko czasem nie wierzę, że to w Polsce możliwe. Bo za co się nie weżmiesz to ograniczenia i kłody pod nogi.

Miałem na to odpisac i jakoś sensownie zavetować tą polemike, to i mnie Hm... obiegła smile
To co mówi Pati31 w ostatnim zdaniu, stoi poniekąd w sprzeczności z tym, co oddaje cały wywód Hm....
Tak jak Pati mówi o "nieudolności" własnej bez ex męża, tak ja mógłbym to storpedować i powiedzieć, że tak też jest w przypadku mojej jż - relacji  nieodpepowionego "linami" dziecka od matki, wypływającego w wielki świat małżeństwa. Ty sobie nie "dałaś" rady bez męża, Ona w dorosłym życiu bez matki.
Na to nie ma jednoznacznej złotej regułki. To My sami nieświadomie podcinamy sobie skrzydła pokazując palcem, że to Ichna jest wina; obawiając się jakichś tam urojonych "przysposobionych" problemów, posiłkując się papką beznadziejności, wtłaczaną pod ciśnieniem z najbliższego otoczenia. To czemu się opieramy - Nas przytłacza...

23,966

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Witam Was moje drogie panie, te które mnie znają jak i te nowe smile
Wracam niczym "córka marnotrawna".
Znacie moją historię...
A jednak pozwoliłam wrócić S... zaczął terapię, wydawało mi się, że się zmienił, ze ja się zmieniłam...
Nic z tego. Przez niemal ostatni rok zaczęliśmy swój taniec- tango szarpane. I zaczęły się obsesje, porównania (do młodych pięknych dziewczyn, które on uwielbiał), wzloty po okrutnych awanturach i spadek na sam ryj... Wszystkiego próbowałam. Były krótkie okresy stabilizacji. Ale kiedy tylko on zaczął się czuć pewnie, ja czułam, że odpływa, ze kombinuje. Nie potrafiłam zaufać.
Przerabiam to 6 lat!
Nie dałam sobie szansy na odkrycie siebie, na miłość do siebie, na choćby akceptację. W trakcie tego związku wiele razy gdzieś z mojej duszy wydobywało się pytanie- naprawdę tak siebie nienawidzisz, że dajesz się tak traktować? Jak długo będziesz uciekać przed samą sobą???
Jestem w punkcie wyjścia sprzed 2 lat...i mam wielką nadzieję, ze nie ocenicie mnie jako beznadziejny przypadek sad
Bardzo WAS potrzebuję, drogie panie. Potrzebuję Waszej mądrości, wsparcia, pocieszenia i jak trzeba kopa w cztery litery.
Witajcie towarzyszki niedoli smile


Polecam film, a jeszcze bardziej książkę "Jedz, módl się,kochaj" Elizabeth Gilbert

Witaj L_ukrecjo!!!!
Kopniaka to ty możesz dać S-owi!! big_smile
I tylko nie towarzyszki niedoli, co to to nie wink
Cieszę się, że jesteś smile
Co do ksiązki i filmu, uwielbiam!
Buziaki!

23,967

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

pati31, dziękuję. smile


l_ukrecjo, póki co, przytulam smile

23,968

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Anstawia - masz rację smile
Przestać się tak kontrolować smile Jakos się prościej robi i bez takiego wysiłku chyba.

Musiałaś o tych palmach? wink Środek tygodnia pracy.... tongue Cudnie tak pomyśleć... Mmmmmm smile

Środek tygodnia to idealny czas by wyłożyć nogi na biurko i pomarzyć, 2 minutki... wink

Nie, nie chodzi o to, że przestałam siebie kontrolować. Zmieniłam punkty na liście kontrolnej. Zaczęłam czuć. Zaczęłam kontrolować to, na co mam wpływ.
Łatwiej i bez wysiłku?? Prościej?? Na początku jest świetnie, gorzej wytrwać i być konsekwentnym w działaniu. To tak jak z rzuceniem palenia.

23,969

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
pati31 napisał/a:

I o to chodzi dbac o siebie sama smile)), bo kto inny zadba lepiej prawda! .
Nie chcialabym korzystac z benefitow bo starce zdolnosc kredytowa ,   UK tak owszem pomaga rodzinom , ale ludzie pobierajacy zasilki nigdy nie wezma domu na kredyt , a to moje marzenie wziasc dom na kredyt w Londynie to dobra inwestycja nawet jesli kiedys sie stad wyniose .
Dokladnie cos tam skrobie , nawet sprzedalam juz troszke kolczykow na ebay -u , robie ze srebrnych koncowek i prawdziwych kamieni wtedy pieniazki troszke wieksze , bo to czasochlonne starsznie.
Trzeba sobie radzic smile))

Jednak obecny moj problem to mezczyzni , dostalam swira doslownie , bylam kilka miesiecy z fajnych facetem ,ale kiedy chcial sie zaangazowac w moje zycie szybko go wyparlam. Moze jeszcze to nie moj czas, ale chcialabym sie spotykac z nim w hotelu np: , i obrazil sie smiertelnie , czyli co z tymi facetami ? , jesli oni chca tylko przyjemnosci to kobieta musi sie godzic , a kobiecie nie wolno miec faceta na weekend w miesiacu ? , ehhhhhhhhhh

Wiesz - jeśli ktoś chce o nas zadbać, to OK wink Pod warunkiem, że to nam odpowiada i nie jest to zdanie się tylko na czyjąś dbałość o nas (bez dbałości własnej) - bo to w gruncie rzeczy zawsze skończy się katastrofą...
A słuchaj - a nawet jakby ktoś przez "chwilkę" brał te benefity, to po jakimś określonym czasie od zaprzestania ich pobierania np. nie może uzyskać z banku kredytu, bo bank to negatywnie traktuje? Bo w Polsce najbardziej się liczy stan aktualny w momencie składania wniosku kredytowego i o wstecz niezbyt pytają, nie są zbytnio dociekliwi - poza sprawdzaniem samej historii kredytowej wnioskującego smile
Czasochłonne jest - a palce już wprawione? Koleżanka opowiadała, że początki miała naprawdę bolesne, ciągle pokłuta chodziła.
Wiesz co, nie wiem czy to "świr". To chyba naturalna konsekwencja "zrażenia się". Większość społeczeństwa podobno uznaje że po 30-stce to już nie stosuje się tzw. długiego chodzenia ze sobą ( tongue), szybciuteńko podejmuje się decyzje o byciu razem i w konsekwencji zaraz prawie ślub wink. Że to podobno w większości standard jest (zasłyszane od terapeutki, jakoś nie chce mi się szukać statystyk trwałości i przyjemności z bycia razem w takich szybkich związkach tongue). I powiem Ci, że rozumiem, że nie chcesz sie od razu angażować w ten cały ambaras, bo ja też miewam takie podejście. To, że aktualnie takie mam, to normalka, ale identycznie czułam po pierwszym rozwodzie - a miałam bagatelka 22 bodajże lata. I też wszelkie jakieś zbyt bliskie związki i rozmowa o nich działały na mnie źle. Zresztą tak patrząc aktualnie na mój spokój, to chyba nie oczekuję i długo nie będę oczekiwać kolejnej pary spodni 24 godziny/doba w moim świecie smile Chce mi pomóc, wesprzeć? Jasne - zapraszam ze mną na zakupy, niech pomoże dotaszczyć zakupy do domu. Bo mnie kręgosłup czasem boli. Ale jeśli ja chcę być z nim a on ze mną, to czy to ma oznaczać dla mnie oglądanie kogoś rozpartego w fotelu przed TV cały boży dzień, kiedy ja mam ochotę akurat popaplać z przyjaciółką? Muszę? Zaraz muszę? Nie muszę smile Nigdy nie muszę chcieć tego co chcą inni.
I było by miło, gdyby społeczeństwo nauczyło się akceptować zdanie drugiej osoby smile Bardzo przyjemnie jest ze sobą być, mieć obok siebie bliską, kochaną osobę, ale czemu nie pozwolić, by relacje pogłębiały się dla obu osób naturalnie? Poza tym, to że nie mas zna to ochoty, to Twoja świadomość, że akurat z danym kimś w danym momencie nie chcesz - i nie będziesz się zmuszać smile Brrrrr! Ja tam mam też wstręt do gonitwy smile Powolutku wink
Gdzie tu akceptacja? o fakt, ja też nie akceptuję tego, czego chce ktoś - w powyższym mniemaniu... Ale też i o to chodzi by para się zgadzała i akceptowała, widocznie nie wszystkim MUSI być po drodze smile

A inni tego chcą?

23,970

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:
aurinko napisał/a:
pati31 napisał/a:

Kazda z nas potrzebuje indywidualnego podejscia i indywidualnej drogi wolnosci , jak rowniez kazda z nas potrzebuje swojego czasu na odnalezienie siebie .
Wazne , by podjac droge ,
czas trwania , nie ma tu znaczenia , wazny bedzie cel , podjetej drogi smile))

Chodziło mi bardziej o kobiety, które są tak dlugo na uwięzi, że później ich psychika nie jest już w stanie się odbudować. Czas po odejściu i szukanie siebie, owszem, trwa tyle ile potrzeba. smile

Aurinko, jeśli można? Wiesz, wydaje mi się, że nie można tego rozpatrywać w kontekście psychiki, która "nie jest w stanie". Bo "nie jest w stanie", to człowiekowi ucięta noga odrosnąć - można tylko protezę zastosować. W kwestii psychiki - najwięcej od nas i od chcenia zależy, od właśnie tych postawionych nam samym przez siebie granic, od podświadomości. Mnie się wydaje, że to nie psychika nie jest w stanie się odbudować, tylko my sami uniemożliwiamy jej taką swoistą "rehabilitację". Takie kolejne karanie siebie - nie dawanie sobie szansy i możliwości. Ja wiem, że często potrzebne jest wsparcie z zewnątrz w najgorszych przypadkach, często to nawet musi być wsparcie profesjonalisty, czy pomoc i farmakologiczna. Ale są możliwości, można chcieć je wykorzystać i chcieć je przekuć w swoją pogodę ducha, w swoją szansę. Raz to będzie krótsza, raz baaaardzo długa droga, ale czy to nie chodzi o motywację dla siebie samego i dla zrozumienia, że życie dano nam jedno? Bo nawet jeśli można się odrodzić, to w takim stanie świadomości i w tym ciele - ja żyję tylko raz! I chcę tę daną szansę naprawdę wykorzystać smile

Wiesz, ja nie rozumiem właśnie na siłę utrzymywania siebie w maraźmie i stagnacji - latami, wiekami wręcz. Rozumiem, że każdy z nas ma swoje cechy, ja mam właśnie takie, które powodują że pomimo łapania jakichś tam stanów depresyjnych czy dołków, jednak moje pazury chcą mi pomóc się wydrapać z takiego bagienka dołujących myśli. I właśnie "niechciejstwa" nie rozumiem. To znaczy zrozumiałabym, gdyby taka niechciejąca czerpać radości z życia osoba nie narzekała... Ale z jednej strony brak jest jakichkolwiek działań na własną rzecz - a z drugiej narzekanie, marudzenie, jęczenie, czarnowidztwo, zadręczanie siebie i wszystkich wokół.
No to jak to jest? Jest mi źle i robię sobie jeszcze bardziej źle i jeszcze do tego najczęściej mówię, że nic nie zrobię, bo ja tak lubię.... No to jeśli źle jest OK, bo lubię, to znaczy że jest chyba dobrze? tongue Nie - właśnie tego podejścia nie zrozumiem, ale i nie próbuję tongue

To narzekactwo to sir z domu wynosi.
Taki strach przed jakąkolwiek zdradą.
Wiesz, nie zna się tego inaczej.
Siedzisz w domu, odrabiasz lekcje i słyszysz jaką to matka Twoja ma złą pracę, a jak jej źle, bo oni to, bo oni tamto.
I musi iśv do tej pracy i musi walczyć o wszystko.
I co to dziecko ma w głowie? W podświadomości?
Strach, strach, strach. Strach przed wszystkim.

23,971

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
aurinko napisał/a:

Zabka, ale niestety tak często jest. Ludzie nie chcą/nie potrafią sie uporać z takimi rzeczami. W sytuacji, gdy tak jest to dla mnie własnie jest trochę jak alkoholizm - alkoholikiem jest się całe życie, nawet jak się nie pije.

Uzależnienie od niedoli.
Bo wolą sobie powiedzieć, że lepiej nie będzie, na pewno, bo nie może być przecie, niż coś zmienić, zrobić. Nie chcą uwierzyć, bo rządzi nimi strach przed nieznanym.
Podświadomość.

23,972

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziękuję za cieplutkie przyjęcie :*
Będę się odzywać. W tej chwili ręce mi opadają po lekturze swoich starych postów sad

23,973

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
zabka-k napisał/a:

Aurinka - bo nie chcą.
Ja wiem, że nie da się nikogo zmusić do chcenia smile Doskonale wiem, bo sama analizując swoją własną onegdaj sytuację doszłam do wniosku "niechce i niechce chcieć i nikogo do chcenia nikt nie jest w stanie zmusić".
Ogólnie jeśli widzę teraz takie podejście - odchodzę w inną stronę, w tą, gdzie mnie nikt nie ściąga w dół. Bo nie akceptuję niechciejstwa i nie umiem z takim niechciejstwem przy boku żyć. Mogę nie tracić kontaktu, ale nie chcę zbyt bliskiego - może się komuś tam kiedyś tam zachce i kontakty będą strawniejsze? Okaże się. A nie chcę toksycznych wpływów na mnie, bo ja się niestety czasem dopasowywuję (chyba sobie samej na złość! błe!).

Alkoholizm... Tak - to taka właśnie forma uzależnienia, która wymaga dużego nakładu pracy i pomocy z zewnątrz przeważnie. Chcenie zależy od tego czy osoba chora ma jeszcze jakikolwiek system wartości - choć myślę, że choćby śladowe w najgorszym stadium i stanie, to jednak ma, tylko czy CHCE żyć wg owych wartości.... I zmęczyć się solidnie wychodząc z nałogu... Zapamiętać swoje deficyty....

Ja obiecuję sama sobie, że do końca swoich dni będę pamiętać, co mną kierowało dotąd. A nie powinno, bo robię sobie w efekcie krzywdę ogromną. Ale widać - ja chcę.

Rózne są uzależnienia. Z każdego można wyjść. Jak z alkoholizmu. Tylko trzeba chcieć. Ja może jestem tu trochę ponad pół roku, ale już nie jedną ani nie dwie osoby widziałam, które z tego wątku uciekły urażone i przerażone tym, jak wielka praca nad ssamym sobą czeka tę osobę, która chce się pozbyć uzależnienia... Jak bardzo były nieświadome w jakich zachowaniach się ono objawia i czym skończyć - bez zaangażowania we "własne samoleczenie" - może... Myślę, że osoby, które są tu dłużej poznały wiele więcej takich osób... Zresztą nie tylko tutaj, nie tylko o ten, czy inny nałóg chodzi. Łatwiej przecież jest powiedzieć "nie dam rady", nie chcieć się "spocić"....

Gdzieś mi wiecznie ta wola i motywacja się przeplata.... Bardziej to wynik woli, czy motywacji?

Oj, ale mówi?, że chcą przecież smile

Niechciejstwo, syndrom toksyczny.

W tym alkoholiżmie to trzeba do siebie dopuścić fakt, że się tym alkoholikiem jest.

Motywacja czy wola? Oto jest pytanie.
Chęć lepszego życia.

23,974 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-07-31 18:18:22)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
zabka-k napisał/a:
Anstawia napisał/a:

Ja zdecydowanie za szybko się poddaję. Może to nie jest za dobre słowo, bo to nie o "walkę" chodzi. Wiem jaka jest prawda, ale nie ma we mnie tej pewności siebie i wiary we własne możliwości, więc to czyjeś niedowierzanie, podłamało by mnie. I zamiast trzymać się tego co na początku, odpuszczam, a później jest złość, żal, niezadowolenie. I tak w kółko.
Może teraz zaczyna być inaczej, bo jestem coraz bardziej świadoma tych moich standardowych destrukcyjnych zachowań i wiem nad czym mam pracować. Powolutku, zastanawiając się, obserwując siebie, do wszystkiego się dojdzie, własnymi krokami smile

Też lubię z Tobą i z wami wszystkimi "gadać". smile

A nie zastanawiałaś się czasem, czy owo "poddanie" może nie wynikać z przeświadczenia, że nie w każdym przypadku się uda? Tylko, że ja o to pytam w kontekście kontaktów międzyludzkich smile
Bo jeśli chodzi o pracę nad sobą - tu jest troszkę inaczej, ja to zwykle zwę "potknięciem". Ale staram sie sobie mega nie "wyrzucać", bo z własnych błędów powinnam brać nauczkę - nie rozjątrzać. Czasem "odpuszczam" specjalnie i świadomie na chwilkę, bo mnie się właśnie w danym momencie nie chce nad sobą pracować. I się do tego przyznaję. Bo ja nie jestem idealna i do tego nie jestem mega silna wink No po prostu czasem chce się nic nie chcieć smile. Ale mimo wszystko, gdzieś tam te swoje karaluchy znam i napewno chciałabym nie popełniąć tych "wielbłądzików" po kilka razy takich samych smile. Właśnie owo "powolutku", własnymi krokami tak bardzo mi się podoba smile Lepiej powolutku, niż puścić się biegiem i uderzyć o mur, aż odrzut do tyłu cofnie człowieka dużo dalej, niż do punktu, z którego wystartował smile

Właśnie mam taki moment w życiu, że odpuszczam. Zarówno w kontaktach międzyludzkich jak i w codzienności. Nie, że olewam, ale pozbywam się powoli tego poczucia kontroli nad wszystkim. I czuję ulgę. Wszystko zaczyna płynąć swoim rytmem. Na spokojnie szukam możliwości rozwiązywania bierzących problemów, na które mam wpływ. Nie zamartwiam się niepotrzebnie, przynajmniej staram się, katastrofami, które jeszcze się nie wydarzyły i nigdy nie wydarzą. Często wyobrażam sobie siebie leżącą na hamaku pod palmami nad morzem i czuję wtedy luuuuz. Całe napięcie znika z moich ramion, biorę głęboki wdech i wydech, i wiem, że już nie muszę być silna, nie muszę o nic walczyć. Spokojnie, powoli przed siebie smile

Ale stan smile
Spokoju.
Nie wiem jak Wy, ale mnie się wydaje, że o to właśnie chodzi.
Wszystko się dzieje naturalnym biegiem.


"Morza szum, ptaków śpiew..."
Fajnie no smile

Szu.......
Szuuuu....
Szuuu...
Słyszycie te fale? smile

Zamartwianie się na sapas może wiele popierniczyć stresuje, denerwuje, nakręca. A z rzeczywistości? niewiele ma wspólnego.

23,975

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Witam Was moje drogie panie, te które mnie znają jak i te nowe smile
Wracam niczym "córka marnotrawna".
Znacie moją historię...
A jednak pozwoliłam wrócić S... zaczął terapię, wydawało mi się, że się zmienił, ze ja się zmieniłam...
Nic z tego. Przez niemal ostatni rok zaczęliśmy swój taniec- tango szarpane. I zaczęły się obsesje, porównania (do młodych pięknych dziewczyn, które on uwielbiał), wzloty po okrutnych awanturach i spadek na sam ryj... Wszystkiego próbowałam. Były krótkie okresy stabilizacji. Ale kiedy tylko on zaczął się czuć pewnie, ja czułam, że odpływa, ze kombinuje. Nie potrafiłam zaufać.
Przerabiam to 6 lat!
Nie dałam sobie szansy na odkrycie siebie, na miłość do siebie, na choćby akceptację. W trakcie tego związku wiele razy gdzieś z mojej duszy wydobywało się pytanie- naprawdę tak siebie nienawidzisz, że dajesz się tak traktować? Jak długo będziesz uciekać przed samą sobą???
Jestem w punkcie wyjścia sprzed 2 lat...i mam wielką nadzieję, ze nie ocenicie mnie jako beznadziejny przypadek sad
Bardzo WAS potrzebuję, drogie panie. Potrzebuję Waszej mądrości, wsparcia, pocieszenia i jak trzeba kopa w cztery litery.
Witajcie towarzyszki niedoli smile


Polecam film, a jeszcze bardziej książkę "Jedz, módl się,kochaj" Elizabeth Gilbert

A czy teraz posłuchasz tego słusznie podpowiadającego, mądrego głosu?

Witaj smile
Miło Cię widzieć.

23,976

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bags napisał/a:
hm... napisał/a:
pati31 napisał/a:

Dziewczyny to czlowiek sam sobie stawia mur granice , ktore sa wedlug niego nie do przekroczenia , niestety umysl ludzki jest potezny to nasza poswiadomosc nas blokuje , trzeba sie tego wyzbyc , a zycie staje otworem i to  nie brednie .
Mi pomogl buddyzm Zen , ja poszlam ta droga bo nowowczesna psychologia nie przemawia do mnie .
Jasne ze trzeba nastawic sie na porazki w zyciu kolorowo nie jest , nie raz trzeba bedzie zdiac czapke , ale zyc to walczyc to moje motto!!!
Np nauczylam sie robic bizuterie sztuczna niestety wiem ze bedac trenerem personalnym bez kontuzji sie nie obejdzie to takie ryzyko zawodowe, ucze sie dodatkowo wloskiego . Po prostu juz mam plan jakby z kolanem bylo zle , ale fakt mieszkam w cudownym kraju pelnym mozliwosci i chooj mnie strzela jak w pl. kobiety sie mecza !!!! w nieszczesliwych zwiazakch , z dziecmi bo z kasa kiepsko toz to zamach na czlowieka na jego prawa eh szkoda slow na nasz piekny kraj.
Teraz nie dostaje benefitow bo mam za duze zarobki , ale wiem ze jak spadna ide do Caunsilu i dostane dotacje do wszystkiego , ale laski trzymajcie kciuki bo ja kocham swoja prace i nie chcialabym zachorowac teraz !!! w najlepszym momencie mojego zycia .:)))
jednak caly czas moca pozytywnego myslenia mowie sobie jestem zdrowa , i cokowliek w moim zyciu sie dzieje mowie sobie jestem ponad to !! i tak od rana , nie poddaje sie ani na chwile , bo mojego zycia nikt za mnie nie przezyje !
Dodam ze jeszcze rok temu , balam sie ze bez ex meza , nie stawie kroku , a to bzdura , to my same siebie ograniczamy , i inni ludzie nie moga nam wyznaczac drogi , partner jako towarzysz nie ster - i tego sie trzeba trzymac !!!

Życie to nie walka Pati.
Kiedy akceptujemy siebie, kochamy siebie, doceniamy siebie, czujemy się ze sobą bezpiecznie, wszystko się ma składać. Powoli, szczęśliwie, bez walki.
To pokolenia wychowywane są w ten sposób, uważają, że życie jest trudne, złe, że jest przeviwko nam i aby coś osiągnąć trzeba walczyć, Nie jest to prawdą. Żadna z tych osób nie jest szczęśliwa. Wydaje im się, że jest dobrze, ale tylko wydaje. Ci ludzie szukaja pocieszenia. W różnych miejscach. W kieliszku, w narkotyku. Zauważ. Oni są zmęczeni tą walką i to samo nam wpoili. To jest pokoleniowa plaga.
Trzymam kciuki.
Sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Sobie kapitanem.
Nie walka.
Mamy radośnie przeżywać każdy dzień, robić różne rzeczy z przyjemnością.
Tylko czasem nie wierzę, że to w Polsce możliwe. Bo za co się nie weżmiesz to ograniczenia i kłody pod nogi.

Miałem na to odpisac i jakoś sensownie zavetować tą polemike, to i mnie Hm... obiegła smile
To co mówi Pati31 w ostatnim zdaniu, stoi poniekąd w sprzeczności z tym, co oddaje cały wywód Hm....
Tak jak Pati mówi o "nieudolności" własnej bez ex męża, tak ja mógłbym to storpedować i powiedzieć, że tak też jest w przypadku mojej jż - relacji  nieodpepowionego "linami" dziecka od matki, wypływającego w wielki świat małżeństwa. Ty sobie nie "dałaś" rady bez męża, Ona w dorosłym życiu bez matki.
Na to nie ma jednoznacznej złotej regułki. To My sami nieświadomie podcinamy sobie skrzydła pokazując palcem, że to Ichna jest wina; obawiając się jakichś tam urojonych "przysposobionych" problemów, posiłkując się papką beznadziejności, wtłaczaną pod ciśnieniem z najbliższego otoczenia. To czemu się opieramy - Nas przytłacza...

smile

23,977

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:
pati31 napisał/a:

I o to chodzi dbac o siebie sama smile)), bo kto inny zadba lepiej prawda! .
Nie chcialabym korzystac z benefitow bo starce zdolnosc kredytowa ,   UK tak owszem pomaga rodzinom , ale ludzie pobierajacy zasilki nigdy nie wezma domu na kredyt , a to moje marzenie wziasc dom na kredyt w Londynie to dobra inwestycja nawet jesli kiedys sie stad wyniose .
Dokladnie cos tam skrobie , nawet sprzedalam juz troszke kolczykow na ebay -u , robie ze srebrnych koncowek i prawdziwych kamieni wtedy pieniazki troszke wieksze , bo to czasochlonne starsznie.
Trzeba sobie radzic smile))

Jednak obecny moj problem to mezczyzni , dostalam swira doslownie , bylam kilka miesiecy z fajnych facetem ,ale kiedy chcial sie zaangazowac w moje zycie szybko go wyparlam. Moze jeszcze to nie moj czas, ale chcialabym sie spotykac z nim w hotelu np: , i obrazil sie smiertelnie , czyli co z tymi facetami ? , jesli oni chca tylko przyjemnosci to kobieta musi sie godzic , a kobiecie nie wolno miec faceta na weekend w miesiacu ? , ehhhhhhhhhh

Wiesz - jeśli ktoś chce o nas zadbać, to OK wink Pod warunkiem, że to nam odpowiada i nie jest to zdanie się tylko na czyjąś dbałość o nas (bez dbałości własnej) - bo to w gruncie rzeczy zawsze skończy się katastrofą...
A słuchaj - a nawet jakby ktoś przez "chwilkę" brał te benefity, to po jakimś określonym czasie od zaprzestania ich pobierania np. nie może uzyskać z banku kredytu, bo bank to negatywnie traktuje? Bo w Polsce najbardziej się liczy stan aktualny w momencie składania wniosku kredytowego i o wstecz niezbyt pytają, nie są zbytnio dociekliwi - poza sprawdzaniem samej historii kredytowej wnioskującego smile
Czasochłonne jest - a palce już wprawione? Koleżanka opowiadała, że początki miała naprawdę bolesne, ciągle pokłuta chodziła.
Wiesz co, nie wiem czy to "świr". To chyba naturalna konsekwencja "zrażenia się". Większość społeczeństwa podobno uznaje że po 30-stce to już nie stosuje się tzw. długiego chodzenia ze sobą ( tongue), szybciuteńko podejmuje się decyzje o byciu razem i w konsekwencji zaraz prawie ślub wink. Że to podobno w większości standard jest (zasłyszane od terapeutki, jakoś nie chce mi się szukać statystyk trwałości i przyjemności z bycia razem w takich szybkich związkach tongue). I powiem Ci, że rozumiem, że nie chcesz sie od razu angażować w ten cały ambaras, bo ja też miewam takie podejście. To, że aktualnie takie mam, to normalka, ale identycznie czułam po pierwszym rozwodzie - a miałam bagatelka 22 bodajże lata. I też wszelkie jakieś zbyt bliskie związki i rozmowa o nich działały na mnie źle. Zresztą tak patrząc aktualnie na mój spokój, to chyba nie oczekuję i długo nie będę oczekiwać kolejnej pary spodni 24 godziny/doba w moim świecie smile Chce mi pomóc, wesprzeć? Jasne - zapraszam ze mną na zakupy, niech pomoże dotaszczyć zakupy do domu. Bo mnie kręgosłup czasem boli. Ale jeśli ja chcę być z nim a on ze mną, to czy to ma oznaczać dla mnie oglądanie kogoś rozpartego w fotelu przed TV cały boży dzień, kiedy ja mam ochotę akurat popaplać z przyjaciółką? Muszę? Zaraz muszę? Nie muszę smile Nigdy nie muszę chcieć tego co chcą inni.
I było by miło, gdyby społeczeństwo nauczyło się akceptować zdanie drugiej osoby smile Bardzo przyjemnie jest ze sobą być, mieć obok siebie bliską, kochaną osobę, ale czemu nie pozwolić, by relacje pogłębiały się dla obu osób naturalnie? Poza tym, to że nie mas zna to ochoty, to Twoja świadomość, że akurat z danym kimś w danym momencie nie chcesz - i nie będziesz się zmuszać smile Brrrrr! Ja tam mam też wstręt do gonitwy smile Powolutku wink
Gdzie tu akceptacja? o fakt, ja też nie akceptuję tego, czego chce ktoś - w powyższym mniemaniu... Ale też i o to chodzi by para się zgadzała i akceptowała, widocznie nie wszystkim MUSI być po drodze smile

A inni tego chcą?

Niestety zabko kochana w uk , benefity to jakoby wiezienie , dopuki czlowiek ich nie bierze walczy w tym swiecie , tu benefity sa ogromne dlatego wielu ludzi wpada w pulapke lenistwa z ,ktorego ciezko wyjsc:)))
Ogolnie ciezko jest dostac kredyt w Londynie na mieszkanie wachaja sie ceny 200tys f, to kredyt spalacany przez 40 lat tu miszkania sa naprawde drogie .
Widocznie na nowych bliskich ludzi nie jest moj czas niewiem kiedy bede gotowa na nowy zwiazek , ale masz racje po 30 tce to szybciutko sie toczy , z tym ze ja mialam jedyngo chlpaka w moim zyciu ex meza , i spalam z drugim jedynie , byc moze dlatego jest mi trudno.Jakobym wchodzila w ten nowoczensy swiat naga.

23,978

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Anstawia napisał/a:
l_ukrecja napisał/a:

Witam Was moje drogie panie, te które mnie znają jak i te nowe smile
Wracam niczym "córka marnotrawna".
Znacie moją historię...
A jednak pozwoliłam wrócić S... zaczął terapię, wydawało mi się, że się zmienił, ze ja się zmieniłam...
Nic z tego. Przez niemal ostatni rok zaczęliśmy swój taniec- tango szarpane. I zaczęły się obsesje, porównania (do młodych pięknych dziewczyn, które on uwielbiał), wzloty po okrutnych awanturach i spadek na sam ryj... Wszystkiego próbowałam. Były krótkie okresy stabilizacji. Ale kiedy tylko on zaczął się czuć pewnie, ja czułam, że odpływa, ze kombinuje. Nie potrafiłam zaufać.
Przerabiam to 6 lat!
Nie dałam sobie szansy na odkrycie siebie, na miłość do siebie, na choćby akceptację. W trakcie tego związku wiele razy gdzieś z mojej duszy wydobywało się pytanie- naprawdę tak siebie nienawidzisz, że dajesz się tak traktować? Jak długo będziesz uciekać przed samą sobą???
Jestem w punkcie wyjścia sprzed 2 lat...i mam wielką nadzieję, ze nie ocenicie mnie jako beznadziejny przypadek sad
Bardzo WAS potrzebuję, drogie panie. Potrzebuję Waszej mądrości, wsparcia, pocieszenia i jak trzeba kopa w cztery litery.
Witajcie towarzyszki niedoli smile


Polecam film, a jeszcze bardziej książkę "Jedz, módl się,kochaj" Elizabeth Gilbert

Witaj L_ukrecjo!!!!
Kopniaka to ty możesz dać S-owi!! big_smile
I tylko nie towarzyszki niedoli, co to to nie wink
Cieszę się, że jesteś smile
Co do ksiązki i filmu, uwielbiam!
Buziaki!

O cholera. Niedola mi umknęła. O nie, nie nie. Dola smile

23,979

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Dziękuję za cieplutkie przyjęcie :*
Będę się odzywać. W tej chwili ręce mi opadają po lekturze swoich starych postów sad

Jest to samo?

23,980

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:
hm... napisał/a:
zabka-k napisał/a:

Wiesz - jeśli ktoś chce o nas zadbać, to OK wink Pod warunkiem, że to nam odpowiada i nie jest to zdanie się tylko na czyjąś dbałość o nas (bez dbałości własnej) - bo to w gruncie rzeczy zawsze skończy się katastrofą...
A słuchaj - a nawet jakby ktoś przez "chwilkę" brał te benefity, to po jakimś określonym czasie od zaprzestania ich pobierania np. nie może uzyskać z banku kredytu, bo bank to negatywnie traktuje? Bo w Polsce najbardziej się liczy stan aktualny w momencie składania wniosku kredytowego i o wstecz niezbyt pytają, nie są zbytnio dociekliwi - poza sprawdzaniem samej historii kredytowej wnioskującego smile
Czasochłonne jest - a palce już wprawione? Koleżanka opowiadała, że początki miała naprawdę bolesne, ciągle pokłuta chodziła.
Wiesz co, nie wiem czy to "świr". To chyba naturalna konsekwencja "zrażenia się". Większość społeczeństwa podobno uznaje że po 30-stce to już nie stosuje się tzw. długiego chodzenia ze sobą ( tongue), szybciuteńko podejmuje się decyzje o byciu razem i w konsekwencji zaraz prawie ślub wink. Że to podobno w większości standard jest (zasłyszane od terapeutki, jakoś nie chce mi się szukać statystyk trwałości i przyjemności z bycia razem w takich szybkich związkach tongue). I powiem Ci, że rozumiem, że nie chcesz sie od razu angażować w ten cały ambaras, bo ja też miewam takie podejście. To, że aktualnie takie mam, to normalka, ale identycznie czułam po pierwszym rozwodzie - a miałam bagatelka 22 bodajże lata. I też wszelkie jakieś zbyt bliskie związki i rozmowa o nich działały na mnie źle. Zresztą tak patrząc aktualnie na mój spokój, to chyba nie oczekuję i długo nie będę oczekiwać kolejnej pary spodni 24 godziny/doba w moim świecie smile Chce mi pomóc, wesprzeć? Jasne - zapraszam ze mną na zakupy, niech pomoże dotaszczyć zakupy do domu. Bo mnie kręgosłup czasem boli. Ale jeśli ja chcę być z nim a on ze mną, to czy to ma oznaczać dla mnie oglądanie kogoś rozpartego w fotelu przed TV cały boży dzień, kiedy ja mam ochotę akurat popaplać z przyjaciółką? Muszę? Zaraz muszę? Nie muszę smile Nigdy nie muszę chcieć tego co chcą inni.
I było by miło, gdyby społeczeństwo nauczyło się akceptować zdanie drugiej osoby smile Bardzo przyjemnie jest ze sobą być, mieć obok siebie bliską, kochaną osobę, ale czemu nie pozwolić, by relacje pogłębiały się dla obu osób naturalnie? Poza tym, to że nie mas zna to ochoty, to Twoja świadomość, że akurat z danym kimś w danym momencie nie chcesz - i nie będziesz się zmuszać smile Brrrrr! Ja tam mam też wstręt do gonitwy smile Powolutku wink
Gdzie tu akceptacja? o fakt, ja też nie akceptuję tego, czego chce ktoś - w powyższym mniemaniu... Ale też i o to chodzi by para się zgadzała i akceptowała, widocznie nie wszystkim MUSI być po drodze smile

A inni tego chcą?

Niestety zabko kochana w uk , benefity to jakoby wiezienie , dopuki czlowiek ich nie bierze walczy w tym swiecie , tu benefity sa ogromne dlatego wielu ludzi wpada w pulapke lenistwa z ,ktorego ciezko wyjsc:)))
Ogolnie ciezko jest dostac kredyt w Londynie na mieszkanie wachaja sie ceny 200tys f, to kredyt spalacany przez 40 lat tu miszkania sa naprawde drogie .
Widocznie na nowych bliskich ludzi nie jest moj czas niewiem kiedy bede gotowa na nowy zwiazek , ale masz racje po 30 tce to szybciutko sie toczy , z tym ze ja mialam jedyngo chlpaka w moim zyciu ex meza , i spalam z drugim jedynie , byc moze dlatego jest mi trudno.Jakobym wchodzila w ten nowoczensy swiat naga.

Nie ma się co zmuszać.

23,981 Ostatnio edytowany przez pati31 (2013-07-31 19:44:49)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
bags napisał/a:
hm... napisał/a:

Życie to nie walka Pati.
Kiedy akceptujemy siebie, kochamy siebie, doceniamy siebie, czujemy się ze sobą bezpiecznie, wszystko się ma składać. Powoli, szczęśliwie, bez walki.
To pokolenia wychowywane są w ten sposób, uważają, że życie jest trudne, złe, że jest przeviwko nam i aby coś osiągnąć trzeba walczyć, Nie jest to prawdą. Żadna z tych osób nie jest szczęśliwa. Wydaje im się, że jest dobrze, ale tylko wydaje. Ci ludzie szukaja pocieszenia. W różnych miejscach. W kieliszku, w narkotyku. Zauważ. Oni są zmęczeni tą walką i to samo nam wpoili. To jest pokoleniowa plaga.
Trzymam kciuki.
Sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Sobie kapitanem.
Nie walka.
Mamy radośnie przeżywać każdy dzień, robić różne rzeczy z przyjemnością.
Tylko czasem nie wierzę, że to w Polsce możliwe. Bo za co się nie weżmiesz to ograniczenia i kłody pod nogi.

Miałem na to odpisac i jakoś sensownie zavetować tą polemike, to i mnie Hm... obiegła smile
To co mówi Pati31 w ostatnim zdaniu, stoi poniekąd w sprzeczności z tym, co oddaje cały wywód Hm....
Tak jak Pati mówi o "nieudolności" własnej bez ex męża, tak ja mógłbym to storpedować i powiedzieć, że tak też jest w przypadku mojej jż - relacji  nieodpepowionego "linami" dziecka od matki, wypływającego w wielki świat małżeństwa. Ty sobie nie "dałaś" rady bez męża, Ona w dorosłym życiu bez matki.
Na to nie ma jednoznacznej złotej regułki. To My sami nieświadomie podcinamy sobie skrzydła pokazując palcem, że to Ichna jest wina; obawiając się jakichś tam urojonych "przysposobionych" problemów, posiłkując się papką beznadziejności, wtłaczaną pod ciśnieniem z najbliższego otoczenia. To czemu się opieramy - Nas przytłacza...

smile

Dla mnie partenr bedzie jako towarzysz , to ze ciezko takiego spotkac juz inna strona , nigdy nikt nie bedzie wyznaczal mi kursu.
z ta roznica Bags ze ja dawalam sobie rade bez meza zawsze , nawet bedac z nim to ja napedzalam nasze zycie , wdrazalam w zycie pomysly itp .
Tomoje ograniczenia , wlasne wytworzone przez moj umysl nie pozwalaly mi na odejscie wczesniejsze.
Dzis to on jest bez reki , nie ja , takze czesto tworzymy sobie w swoim umysle ograniczenia , ktorcyh sie trzymamy a sa nieprawda.
Mowie o walce HM- , bo to 21 wiek czasy gdzie skoncze szkole i pojde za biurko w kolei i dostane mieszkanie sie skonczyly bezpowrotnie, dzis trzeba walczyc i jest to walka na kreatywnosc. ( JESLI MOWIE O WALCE MAM NA MYSLI CZYSTE ZYCIE , FINANSOWE, ja nigdy nie walcze mentalnie i od ludzi , ktorzy ccha ze mna walczyc uciekam0

23,982 Ostatnio edytowany przez bags (2013-07-31 19:39:52)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:

Sobie sterem, Sobie żeglarzem i okrętem. Sobie kapitanem.

Powiedz to takim ludkom jak moja eks... wypatruj wściekłej torpedy nim jeszcze zdążysz się oddalić na bezpieczną odległość. Szybciej niż myslisz. big_smile

hm... napisał/a:

Kiedy akceptujemy siebie, kochamy siebie, doceniamy siebie, czujemy się ze sobą bezpiecznie, wszystko się ma składać. Powoli, szczęśliwie, bez walki. Mamy radośnie przeżywać każdy dzień, robić różne rzeczy z przyjemnością.

interpretując to na ichny sposób wedle cytatu ks. Dziewięckiego "to że Cię kocham, to zależy ode mnie. Ale to, jak Ciebie kocham, to zależy od Twojego zachowania" - reakcja by była tylko jedna... yikes WTF??? 

hm... napisał/a:

To pokolenia wychowywane są w ten sposób, uważają, że życie jest trudne, złe, że jest przeviwko nam i aby coś osiągnąć trzeba walczyć, Nie jest to prawdą. Żadna z tych osób nie jest szczęśliwa. Wydaje im się, że jest dobrze, ale tylko wydaje. Ci ludzie szukaja pocieszenia. W różnych miejscach. W kieliszku, w narkotyku. Zauważ. Oni są zmęczeni tą walką i to samo nam wpoili. To jest pokoleniowa plaga.

Jak to kiedyś Paweł Jaroszyński w kabaretonie "Pod egidą" powiedział, że "Ciężka sytuacja na dalekim wschodzie panuje; taki Irak z Iranem na przykład. Oni ciągle się tłuką, od pokoleń, już z 50 lat to trwa; zapomnieli nawet o co im poszło. Ale arab pamiętliwy nie jest - ale wie, że musi wstać rano, walczyć..." big_smile
małżeńsko też coś wiem o tym smile ... też mi kołki ciosały "dziołchy" za ich "trudy" życia codziennego, stosując spychologię ogólnostosowaną, by sobie ulżyć w cierpieniu hmm

hm... napisał/a:

Tylko czasem nie wierzę, że to w Polsce możliwe. Bo za co się nie weżmiesz to ograniczenia i kłody pod nogi.

Haa, za lekko i za dobrze by Nam było od tego pańszczyźnianego dobrobytu. Coś jest dane i zadane. A i o daninach na się Państwo nie zapomniało big_smile

23,983

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
l_ukrecja napisał/a:

Dziękuję za cieplutkie przyjęcie :*
Będę się odzywać. W tej chwili ręce mi opadają po lekturze swoich starych postów sad

Witaj slonce smile))

23,984

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
pati31 napisał/a:
hm... napisał/a:
bags napisał/a:

Miałem na to odpisac i jakoś sensownie zavetować tą polemike, to i mnie Hm... obiegła smile
To co mówi Pati31 w ostatnim zdaniu, stoi poniekąd w sprzeczności z tym, co oddaje cały wywód Hm....
Tak jak Pati mówi o "nieudolności" własnej bez ex męża, tak ja mógłbym to storpedować i powiedzieć, że tak też jest w przypadku mojej jż - relacji  nieodpepowionego "linami" dziecka od matki, wypływającego w wielki świat małżeństwa. Ty sobie nie "dałaś" rady bez męża, Ona w dorosłym życiu bez matki.
Na to nie ma jednoznacznej złotej regułki. To My sami nieświadomie podcinamy sobie skrzydła pokazując palcem, że to Ichna jest wina; obawiając się jakichś tam urojonych "przysposobionych" problemów, posiłkując się papką beznadziejności, wtłaczaną pod ciśnieniem z najbliższego otoczenia. To czemu się opieramy - Nas przytłacza...

smile

Dla mnie partenr bedzie jako towarzysz , to ze ciezko takiego spotkac juz inna strona , nigdy nikt nie bedzie wyznaczal mi kursu.
z ta roznica Bags ze ja dawalam sobie rade bez meza zawsze , nawet bedac z nim to ja napedzalam nasze zycie , wdrazalam w zycie pomysly itp .
Tomoje ograniczenia , wlasne wytworzone przez moj umysl nie pozwalaly mi na odejscie wczesniejsze.
Dzis to on jest bez reki , nie ja , takze czesto tworzymy sobie w swoim umysle ograniczenia , ktorcyh sie trzymamy a sa nieprawda.
Mowie o walce hm , bo to 21 wiek czasy gdzie skoncze szkole i pojde za biurko w kolei i dostane mieszkanie sie skonczyly bezpowrotnie, dzis trzeba walczyc i jest to walka na kreatywnosc.

Z tej perspektywy to prawda. Nic za darmo nie ma.
Dlatego napisałam wcześniej, że się zastanawiam czy takie błogie szczęście w dzisiejszych czasach jest możliwe.
Bo to, że skończysz szkoły, zrobisz kursy to gwarancji nie daje żadnej, że znajdziesz pracę za godne pieniądze. Bo ludzie po trzech fakultetach zarabiają 1200. Czy to blokuje bycie szczęśliwym? Czy takie życie daje satysfakcję?
Podobno zmieniając myślenie to życie sir zmieni i będzie łatwiejsze.

23,985

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
hm... napisał/a:
pati31 napisał/a:
hm... napisał/a:

smile

Dla mnie partenr bedzie jako towarzysz , to ze ciezko takiego spotkac juz inna strona , nigdy nikt nie bedzie wyznaczal mi kursu.
z ta roznica Bags ze ja dawalam sobie rade bez meza zawsze , nawet bedac z nim to ja napedzalam nasze zycie , wdrazalam w zycie pomysly itp .
Tomoje ograniczenia , wlasne wytworzone przez moj umysl nie pozwalaly mi na odejscie wczesniejsze.
Dzis to on jest bez reki , nie ja , takze czesto tworzymy sobie w swoim umysle ograniczenia , ktorcyh sie trzymamy a sa nieprawda.
Mowie o walce hm , bo to 21 wiek czasy gdzie skoncze szkole i pojde za biurko w kolei i dostane mieszkanie sie skonczyly bezpowrotnie, dzis trzeba walczyc i jest to walka na kreatywnosc.

Z tej perspektywy to prawda. Nic za darmo nie ma.
Dlatego napisałam wcześniej, że się zastanawiam czy takie błogie szczęście w dzisiejszych czasach jest możliwe.
Bo to, że skończysz szkoły, zrobisz kursy to gwarancji nie daje żadnej, że znajdziesz pracę za godne pieniądze. Bo ludzie po trzech fakultetach zarabiają 1200. Czy to blokuje bycie szczęśliwym? Czy takie życie daje satysfakcję?
Podobno zmieniając myślenie to życie sir zmieni i będzie łatwiejsze.

Nie daje hm , w polsce zyje sie ludziom gorzej , pisalam juz nie raz ze dziekuje ze na takim zakrecie zyciowym jestem w kraju mozliwosci , bo tu tylko jezyk i kreatywnosc reszta przyjdzie.
Dlatego pisze o walce w naszych czasach jest walka o przetrwanie o wypracowanie sobie takiego dobrobytu , zeby moc sie czuc szczesliwym , a w pl. to utrudnione jest .

Posty [ 23,921 do 23,985 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 367 368 369 370 371 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024