hm... napisał/a:Oj śliczny ten emotikonek
Pasuje do Ciebie
Że tak tym paluszkiem zawstydzona gmeram?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Strony Poprzednia 1 … 365 366 367 368 369 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
hm... napisał/a:Oj śliczny ten emotikonek
Pasuje do Ciebie
Że tak tym paluszkiem zawstydzona gmeram?
Ale jak możemy tego chcieć skoro nie zdajemy sobie sprawy co się kryje w naszej podświadomości?
Bo my musimy odkryć swoją podświadomość, musimy wiedzieć co tam mamy. Ot co.
Tak sobie "autobiograficznie" myślę - wzorując się na moich ex dziewczynach - że takie osoby uwielbiają pławić się w projekcji - nawet w wersji high definition 3D - swojej podświadomości na swoich podopiecznych "królikach doświadczalnych". Nie potrzebne wówczas jest odkrywanie swoich pokładów podświadomości, bo po co???
Wystarczy, że mogą przejrzeć się w tej projekcji siebie na kimś, jak w lustrze... weneckim o krzywym zwierciadle .
Bo jak by nie patrzeć, to wtedy uzyskany obraz jest teoretycznie idealny, a w praktyce wypaczony i równo "porysowany".
Nie wiem, ja jednak czuję jakąś specyficzną powinność wobec matki. Nie pomagam jej i mamy bardzo ograniczony kontakt, ale z tego tytułu (jak też wielu innych) bardzo gniotą mnie wyrzuty sumienia. Zresztą mama je dodatkowo napędza. Nie mam z jej strony żadnego wsparcia tylko kolejne ciężary. Kiedyś bardzo chciałam jej pomóc, ale ona nie pozwala na to, może jej było wygodnie, gdy miała obok mnie i siostrę i mogła zrzucić na nas swoje problemy... i jej wieczne użalanie się nad sobą. I jej opowiadanie nam o swoich problemach, podkreślając że ją zostawiamy, że jest samotna...
Jestem bezradna.
Czuję, że zachowuję się bardzo podobnie do niej, a jednocześnie TAK BARDZO NIE CHCĘ BYĆ TAKA JAK ONA!! Tymczasem tak jak ona zrujnowałam swój związek, tak samo czuję się samotna... ale nie opowiadam o tym bliskim, bo po co? To wyłącznie, wyłącznie moja wina, że mimo dobrych chęci, w jakiś sposób odpycham od siebie ludzi. Nie jestem na etapie, na którym mogę dać coś dobrego od siebie. Nie mam nic dobrego do dania.Moja bezużyteczność.
Moja zdolność do niszczenia wszystkich relacji.
Moja samotność, poczucie odrzucenia i bycie nie zrozumianą.
Bardzo tęsknię za byłym, nagromadziło się tych wszystkich zmartwień.
Nie chce mi się żyć. Przynoszę tylko ciężar innym ludziom, bo nie mogę im dać nic dobrego. Nie chcę być dla nikogo ciężarem, chcę by ludzie cieszyli się z przebywania ze mną. No niestety nie jest możliwe cieszenie się z przebywania z licencjonowaną płaczką.
Truski...
Bije w Twoich postach nie tyle dziecięcy wrzask co, wrzask, krzyk osoby dorosłej... niemy krzyk - jak to określa psychologia;, o czym dosadnie piszesz w ostatnich zdaniach. Oni już - Twoim zdaniem - Ciebie mają "dośc" i paradoksalnie w ten sposób szukasz możliwości jego ujścia.
Jednym z czynników niemego krzyku, jako możności wyładowania tych złych, skumulowanych w Tobie emocji, jest ucieczka w świat wirtualny przed "oprawcą". W tym wypadku omawianą i opisywaną przez Ciebie Twoją matką. Kolejnym tego utęskonionym katalizatorem jest Twój były, którego Tobie brakuje.
Na pewnym etapie życia tak bardzo nie chcesz być postrzegana jak nieudana "kopia" Twojej Matki, że z tego Twojego bólu i rozpaczy, otoczenie - poniekąd z Twojej winy - już Cię "nie chce" widzieć. Chcesz się wyrwać z tego "zaklętego kręgu", coraz bardziej dolewając sobie - nie Nam - oliwy do ognia i zacietrzewiając się w swoich przekonaniach.
Piszesz "moje to, moje tamto, siamto i owamto" ALE przyjrzyj się temu swojemu słowu pisanemu tutaj i swojej mowie w realu, czy aby to nie jest czasem "scheda" powielanego świata Twojej matki. Mówisz, że nie chcesz taka być jak Ona - Twoja Matka - a wszystko robisz, gadasz i piszesz na opak - powielając jak na kserokopiarce te "pokoleniowe" schematy.
Pisząc i debatując tu z Tobą, przynajmniej ja mam nie lada przykrą okazję zobaczyć w Twojej pisemnej postawie analogię -przykrą analogię - do mojej jż. Bo co bym nie zasugerował, nie nacisnął jej na odcisk, to "moja mama nie jest zła", " moja mama mi życia nie układa", "moja mama jest cacy i basta!". I takimi "epitetami" mógłbym sypać jak z rękawa.
Poszukaj sobie tutaj w tym dziale wątku pt "toksyczny trójkąt z teściową" mojego autorstwa lub też "teściowie - nieodcięta pępowina..." i tam masz te schematy opisane i rozłożone na czynniki pierwsze, z podanymi różnorakimi wersjami antidotum na walkę z tym "ustrojstwem".
Z takim podejściem do tego przykrego tematu nie uciekniesz od tego "świata", jaki wdrukowała Ci matka. Od tego trzeba się odciąć i zmieniać SIEBIE, nie rodziców.
hm... napisał/a:Przez ostatnie kilka dni ujrzałam przepaść wielką jak Kanion Kolorado. Mam nadzieję, że to skutek moich ostatnich działań. Wypierniczyłam tyle emocji z siebie, że trudno to opisać
E - wykrzyczałaś się? Czy jak?
Wyryczałam.
Siły ode mnie wszystkie uciekły
Palcem ruszyć nie miałam mocy
Poczułam się tak bardzo zmęczona, bezsilna
Coś niemoźliwego
Może sobie za bardzo do wiwatu dałam.
heh - same optymistyczne rzeczy to moze zbyt duzo powiedziane. za chwile biore kredyt na siebie, wyprwoadzka jm, perspektywa rozwodu i samotnego zycia, ale przede wszystkim mama - to powazna sprawa- ona przeszla nowotwor niedawno, w piatek przestalo pracowac jej 1 pluco i narazie niewiadomo co bedzie dalej. generalnie tak sie wsytarszylam w ten piatek ze az do jm napisalam o tym. teraz sytuacja jest opanowana, ale niewiadomo co dalej.
Najważniejsza jest mama i Twój także spokój
Także przytulam, bo w takich chwilach bardzo potrzeba świadomości, że jest ktoś, kto ma ciepłe myśli o nas i że gdyby mógł, to choć by właśnie przytulił i pogłaskał
Wiecie, że jak mi czasem było źle i musiałam się wygadać, czy wypłakać i tak słuchała mnie moja przyjaciółka i starała pocieszać, to aż jej kiedyś musiałam warknąć, żeby przestała tyle gadać, tylko mnie po prostu przytuliła??? I chyba to słowo "przytulam" to nie tylko słowo, bo odkąd zrobiło mi się spokojniej, to widzę, ile to przytulenie, pogłaskanie kogoś naprawdę po dłoni kiedy mu ciężko - ile to naprawdę daje...
Mnóstwa mamie siły i zdrówka życzę!
Liv4 napisał/a:zabka-k:
,,Czasem smarkam i chlipię do siebie. Jak mi coś "nie lezy", coś się przypomni, coś pokojarzy, czymś mi jm zajedzie - bo przecież w związku z dziećmi się widujemy. Jak mi coś nie pójdzie w pracy. Czasem jest mi smutno i wieczorkiem siadam sobie przy świeczce w kuchni z herbatką i narzekam sama do siebie, że mi ciężko i kręgosłup mnie boli. Bo boli. Kilka razy ostatnimi czasy wyryczałam się sama sobie tak, że ojojoj.... Ale ja wiem, że i muszę odreagować dawny stres, jak i jakieś nieprzyjemne wspomnienia czy aktualne sytuacje. Muszę nauczyć się odreagowywać na bieżąco, żeby stresu nie kumulować.Za dużo Ci się kojarzy z Twoimi przeżyciami, kiedy czytasz? ''
Nie, raczej nie skojarzenia powodują rozlew łez ale ..odzew Twój, Hm, Raki na to co piszę. Szczerze przyznaję, że nie umiem skupić się na problemach dziewczyn, które niedawno zaczęły pisać. To nie egoizm, skupianie tylko na sobie i swoich problemach, wręcz przeciwnie jestem bardziej pomocna niż kiedyś, przynajmniej w realu. Moja głowa wiele już nie pomieści.
Dlaczego odzew? Dobroć, życzliwość jest dla mnie trudna. Ale przekonuję się w realu jak często warto pokazać/mówić o swoich słabościach, potrzebach. To ochrona, wszystko staje się jasne. Nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać ale trzeba w pewnym sensie zaryzykować.
Straciłam apetyt.Ojej Liv - no i właśnie o to mi chodziło, że ty nie chciałaś się przyznać, że tak się czujesz... A do cholery, ma prawo Ci być źle!!!! Każdej z nas czasem jest źle - jednej częściej innej rzadziej, to wszystko zależy od danego dnia, sytuacji!
Rany Julek, choć się przyznałaś, że może nie sierotka ale też i nie silna. Przecież my wszystkie napewno rozumiemy, jak się może czuć samotna kobieta z dziećmi! Dobroć może nie jest trudna, tylko rozstraja, nakazuje wyjście z pozy....
Kilka sytuacji mi się przypomniało....
1) Jak wróciłam z KRK, to napisałam Hm, że im bliżej domu, tym bardziej mi się płakać chciało - niby wracałam do dzieci, a jednak... wracałam tam, gdzie nie miałam się do kogo dorosłego odezwać, do domu w którym atmosfera była ciężka...
2) Kiedy już prawie wyjeżdżałyśmy z Z-ca, Happy kupiła dla moich maluchów wielgachną porcję lodów, bo słyszała, jak pytają czy aby napewno kupię, bo obiecałam....:) Łzy miałam w oczachBuuu, aż mi się teraz zaszkliły oczy...
To sytuacje z osobami, które sama znaszA ile razy już "musiałam" poprosić o pomoc? Albo dostałam w wg mnie "nadmiarze"??? Może nie umiem jeszcze prosić wszystkich, bo rewelacyjna w tym nie jestem. Może się jeszcze uczę. Ale wsparcia mnie samej sobie już nie odmówię, bo wiem ile mi daje sił
Trzeba zaryzykować. I to przyznanie się, ta prośba choćby o maleńkie wsparcie, o zrozumienie.... to takie trudne jest.... Przyjąć czyjąś pomoc.... Zrozumieć, że ktoś jest bezinteresowny i nie musisz nic w zamian, bo on robi to co robi, bo po prostu on chceI pewnie Cię lubi
I pewnie doskonale wie za co
![]()
![]()
Jej, ja wiem, że to nie jest proste.... I to nie pstryknięcie palcami... I że to w ogóle nie jest egoizmBo to z egoizmem nic nie ma wspólnego
Jest Ci teraz bardzo trudno, a wiem, że unikasz narzekania jak ognia! Więc mocno przytulam!
Oj, szkoda, że my w gruncie rzeczy prawie po całym świecie rozrzucone jesteśmy....
Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.
zabka-k napisał/a:hm... napisał/a:Przez ostatnie kilka dni ujrzałam przepaść wielką jak Kanion Kolorado. Mam nadzieję, że to skutek moich ostatnich działań. Wypierniczyłam tyle emocji z siebie, że trudno to opisać
E - wykrzyczałaś się? Czy jak?
Wyryczałam.
Siły ode mnie wszystkie uciekły
Palcem ruszyć nie miałam mocy
Poczułam się tak bardzo zmęczona, bezsilna
Coś niemoźliwegoMoże sobie za bardzo do wiwatu dałam.
Ojojoj...
No taki płacz to już chyba przejaw wewnętrznej bezsilności właśnie
Obiecaj, że jak Ci będzie troszkę źle, to najpierw się będziesz starała wykrzykiwać, wyzłościć, wywściekać? Bo mi się wydaje, że my się wszyscy przeważnie agresji boimy i unikamy przejawów gniewu, aż to wszystko urasta wewnątrz tłamszone do totalnej bezsilności...
Jakiś pomysł na odpoczynek? Bo o zmęczenie nie pytam, będziesz chciała, sama napiszesz. Moja propozycja aktualna Najbliżej - 9-ego
Liv4 napisał/a:zabka-k:
,,Czasem smarkam i chlipię do siebie. Jak mi coś "nie lezy", coś się przypomni, coś pokojarzy, czymś mi jm zajedzie - bo przecież w związku z dziećmi się widujemy. Jak mi coś nie pójdzie w pracy. Czasem jest mi smutno i wieczorkiem siadam sobie przy świeczce w kuchni z herbatką i narzekam sama do siebie, że mi ciężko i kręgosłup mnie boli. Bo boli. Kilka razy ostatnimi czasy wyryczałam się sama sobie tak, że ojojoj.... Ale ja wiem, że i muszę odreagować dawny stres, jak i jakieś nieprzyjemne wspomnienia czy aktualne sytuacje. Muszę nauczyć się odreagowywać na bieżąco, żeby stresu nie kumulować.Za dużo Ci się kojarzy z Twoimi przeżyciami, kiedy czytasz? ''
Nie, raczej nie skojarzenia powodują rozlew łez ale ..odzew Twój, Hm, Raki na to co piszę. Szczerze przyznaję, że nie umiem skupić się na problemach dziewczyn, które niedawno zaczęły pisać. To nie egoizm, skupianie tylko na sobie i swoich problemach, wręcz przeciwnie jestem bardziej pomocna niż kiedyś, przynajmniej w realu. Moja głowa wiele już nie pomieści.
Dlaczego odzew? Dobroć, życzliwość jest dla mnie trudna. Ale przekonuję się w realu jak często warto pokazać/mówić o swoich słabościach, potrzebach. To ochrona, wszystko staje się jasne. Nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać ale trzeba w pewnym sensie zaryzykować.
Straciłam apetyt.Znam to uczucie, kiedy głowa jest taka pełna, kiedy masz wrażenie, że już nie ma tam miejsca.
Ja tam traktuję Cię jak swoją, przytulam i wogle
Towarzyska ze mnie duszkaRozwesel się http://emotikona.pl/emotikony/pic/041.gif
Nie jest mi smutno tylko tak jakoś.. i same mi się oczy pocą
Rany Hm dzia wielkie odtulam się wirtualnie, bo realnie zobaczyłabyś jak sztywniara ze mnie długo, długo za nim dobrze nie poznam.
hm... napisał/a:Ale jak możemy tego chcieć skoro nie zdajemy sobie sprawy co się kryje w naszej podświadomości?
Bo my musimy odkryć swoją podświadomość, musimy wiedzieć co tam mamy. Ot co.Tak sobie "autobiograficznie" myślę - wzorując się na moich ex dziewczynach - że takie osoby uwielbiają pławić się w projekcji - nawet w wersji high definition 3D
- swojej podświadomości na swoich podopiecznych "królikach doświadczalnych". Nie potrzebne wówczas jest odkrywanie swoich pokładów podświadomości, bo po co???
Wystarczy, że mogą przejrzeć się w tej projekcji siebie na kimś, jak w lustrze... weneckim o krzywym zwierciadle.
Bo jak by nie patrzeć, to wtedy uzyskany obraz jest teoretycznie idealny, a w praktyce wypaczony i równo "porysowany".Truski napisał/a:Nie wiem, ja jednak czuję jakąś specyficzną powinność wobec matki. Nie pomagam jej i mamy bardzo ograniczony kontakt, ale z tego tytułu (jak też wielu innych) bardzo gniotą mnie wyrzuty sumienia. Zresztą mama je dodatkowo napędza. Nie mam z jej strony żadnego wsparcia tylko kolejne ciężary. Kiedyś bardzo chciałam jej pomóc, ale ona nie pozwala na to, może jej było wygodnie, gdy miała obok mnie i siostrę i mogła zrzucić na nas swoje problemy... i jej wieczne użalanie się nad sobą. I jej opowiadanie nam o swoich problemach, podkreślając że ją zostawiamy, że jest samotna...
Jestem bezradna.
Czuję, że zachowuję się bardzo podobnie do niej, a jednocześnie TAK BARDZO NIE CHCĘ BYĆ TAKA JAK ONA!! Tymczasem tak jak ona zrujnowałam swój związek, tak samo czuję się samotna... ale nie opowiadam o tym bliskim, bo po co? To wyłącznie, wyłącznie moja wina, że mimo dobrych chęci, w jakiś sposób odpycham od siebie ludzi. Nie jestem na etapie, na którym mogę dać coś dobrego od siebie. Nie mam nic dobrego do dania.Moja bezużyteczność.
Moja zdolność do niszczenia wszystkich relacji.
Moja samotność, poczucie odrzucenia i bycie nie zrozumianą.
Bardzo tęsknię za byłym, nagromadziło się tych wszystkich zmartwień.
Nie chce mi się żyć. Przynoszę tylko ciężar innym ludziom, bo nie mogę im dać nic dobrego. Nie chcę być dla nikogo ciężarem, chcę by ludzie cieszyli się z przebywania ze mną. No niestety nie jest możliwe cieszenie się z przebywania z licencjonowaną płaczką.Truski...
Bije w Twoich postach nie tyle dziecięcy wrzask co, wrzask, krzyk osoby dorosłej... niemy krzyk - jak to określa psychologia;, o czym dosadnie piszesz w ostatnich zdaniach. Oni już - Twoim zdaniem - Ciebie mają "dośc" i paradoksalnie w ten sposób szukasz możliwości jego ujścia.
Jednym z czynników niemego krzyku, jako możności wyładowania tych złych, skumulowanych w Tobie emocji, jest ucieczka w świat wirtualny przed "oprawcą". W tym wypadku omawianą i opisywaną przez Ciebie Twoją matką. Kolejnym tego utęskonionym katalizatorem jest Twój były, którego Tobie brakuje.Na pewnym etapie życia tak bardzo nie chcesz być postrzegana jak nieudana "kopia" Twojej Matki, że z tego Twojego bólu i rozpaczy, otoczenie - poniekąd z Twojej winy - już Cię "nie chce" widzieć. Chcesz się wyrwać z tego "zaklętego kręgu", coraz bardziej dolewając sobie - nie Nam - oliwy do ognia i zacietrzewiając się w swoich przekonaniach.
Piszesz "moje to, moje tamto, siamto i owamto" ALE przyjrzyj się temu swojemu słowu pisanemu tutaj i swojej mowie w realu, czy aby to nie jest czasem "scheda" powielanego świata Twojej matki. Mówisz, że nie chcesz taka być jak Ona - Twoja Matka - a wszystko robisz, gadasz i piszesz na opak - powielając jak na kserokopiarce te "pokoleniowe" schematy.Pisząc i debatując tu z Tobą, przynajmniej ja mam nie lada przykrą okazję zobaczyć w Twojej pisemnej postawie analogię -przykrą analogię - do mojej jż. Bo co bym nie zasugerował, nie nacisnął jej na odcisk, to "moja mama nie jest zła", " moja mama mi życia nie układa", "moja mama jest cacy i basta!". I takimi "epitetami" mógłbym sypać jak z rękawa.
Poszukaj sobie tutaj w tym dziale wątku pt "toksyczny trójkąt z teściową" mojego autorstwa lub też "teściowie - nieodcięta pępowina..." i tam masz te schematy opisane i rozłożone na czynniki pierwsze, z podanymi różnorakimi wersjami antidotum na walkę z tym "ustrojstwem".Z takim podejściem do tego przykrego tematu nie uciekniesz od tego "świata", jaki wdrukowała Ci matka. Od tego trzeba się odciąć i zmieniać SIEBIE, nie rodziców.
Bo ktoś taki szuka jakby podświadomie potwierdzenia swoich podświadomych schematów i robi to nieświadomie.
No i jak coś się pierniczy to nie on winien, a otoczenie przecież.
Właśnie, wypaczony, subiektywny i uwaga -fałszywy, bo nieprawdziwy.
Potwierdzenie niechęci do życia, bycia, trwania?
Potwierdzenie można znaleźć we wszystkim. Potwierdzenie negatywne i potwierdzenie pozytywne.
Czasem mając coś do wyrzucenia z siebie stramy się odreagować na czymś innym.
A kiedy boimy się zmiany, bo wątpimy w to inne, nieznane, no to racjonalizujemy, usprawkedliwiamy, umniejszamy, ignorujemy, etc.
Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.
Raźniej by było
Ja tam się roztkliwiam ździebełko, ale staram się jak najszybciej reagować na "życiowe" przykrości - tak jak napisałam do Hm... Bo na początku budzi się w nas smutek, potem gniew, potem złość, potem wściekłość - a że boimy się że to juz totalna agresja, to tak zamiędlamy w sobie, że wychodzi z tego płacz po pachy i bezsilność...?
To bardzo dobrze powiedzieć jak Ci jest naprawdę
A z czasem to się na uczymy mówić już wtedy kiedy nam jest smutno - OK? Zgadzasz się?
I wtedy będzie nam łatwiej przeciwdziałać migrenom? I innym pieroństwom
Liv4 napisał/a:Zabko ja potrzebuję chwili na złapanie oddechu i usunięcie mgły z oczu jak czytam Twoje na moje odpowiedzi
dziękuję Ci.
Wszystko w porządku, to tylko reakcja na życzliwość.
Sama muszę o siebie zadbać, a mądry partner byłby obok i ze mną, razem w pełni samodzielni i mający w sobie wsparcie.
Inspekcja powiadomi mnie pisemnie co zrobią ze skargą, to pewnie kwestia kilku dni. Pewne jest, że coś z tym zrobią. Napisałam trzy poważne i prawdziwe zarzuty. Jest jeszcze sąd cywilny ale myślę, że już nie będzie potrzebny, a może?Ty mi się tak nie roztkliwiaj, co?
W końcu prawie równieśniczki, nie?
Hm też się "zdziwiła" i Happy także...
Wiesz, ja myślę, że mogliby sobie z własnej racjonalności oszczędzić Sądu Pracy ...![]()
Trzymam kciuki, za szybsze rozwiązanie, ale z tego co słyszę od ludzi, to i w Sądzie Pracy szybko się to odbywa.
A jak chcą mieć wyższe koszty.... Tylko ja będę trzymała mocno kciuki za szybszym rozwiązaniem - dla Ciebie
Za kilka tygodni czwórka będzie z przodu, więc chyba jednak rówieśniczki rocznik 73.
Zanim zaciśniesz kciuki zabko, to może chuchnę i na razie dziękować nie będę
zabka-k napisał/a:Liv4 napisał/a:zabka-k:
,,Czasem smarkam i chlipię do siebie. Jak mi coś "nie lezy", coś się przypomni, coś pokojarzy, czymś mi jm zajedzie - bo przecież w związku z dziećmi się widujemy. Jak mi coś nie pójdzie w pracy. Czasem jest mi smutno i wieczorkiem siadam sobie przy świeczce w kuchni z herbatką i narzekam sama do siebie, że mi ciężko i kręgosłup mnie boli. Bo boli. Kilka razy ostatnimi czasy wyryczałam się sama sobie tak, że ojojoj.... Ale ja wiem, że i muszę odreagować dawny stres, jak i jakieś nieprzyjemne wspomnienia czy aktualne sytuacje. Muszę nauczyć się odreagowywać na bieżąco, żeby stresu nie kumulować.Za dużo Ci się kojarzy z Twoimi przeżyciami, kiedy czytasz? ''
Nie, raczej nie skojarzenia powodują rozlew łez ale ..odzew Twój, Hm, Raki na to co piszę. Szczerze przyznaję, że nie umiem skupić się na problemach dziewczyn, które niedawno zaczęły pisać. To nie egoizm, skupianie tylko na sobie i swoich problemach, wręcz przeciwnie jestem bardziej pomocna niż kiedyś, przynajmniej w realu. Moja głowa wiele już nie pomieści.
Dlaczego odzew? Dobroć, życzliwość jest dla mnie trudna. Ale przekonuję się w realu jak często warto pokazać/mówić o swoich słabościach, potrzebach. To ochrona, wszystko staje się jasne. Nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać ale trzeba w pewnym sensie zaryzykować.
Straciłam apetyt.Ojej Liv - no i właśnie o to mi chodziło, że ty nie chciałaś się przyznać, że tak się czujesz... A do cholery, ma prawo Ci być źle!!!! Każdej z nas czasem jest źle - jednej częściej innej rzadziej, to wszystko zależy od danego dnia, sytuacji!
Rany Julek, choć się przyznałaś, że może nie sierotka ale też i nie silna. Przecież my wszystkie napewno rozumiemy, jak się może czuć samotna kobieta z dziećmi! Dobroć może nie jest trudna, tylko rozstraja, nakazuje wyjście z pozy....
Kilka sytuacji mi się przypomniało....
1) Jak wróciłam z KRK, to napisałam Hm, że im bliżej domu, tym bardziej mi się płakać chciało - niby wracałam do dzieci, a jednak... wracałam tam, gdzie nie miałam się do kogo dorosłego odezwać, do domu w którym atmosfera była ciężka...
2) Kiedy już prawie wyjeżdżałyśmy z Z-ca, Happy kupiła dla moich maluchów wielgachną porcję lodów, bo słyszała, jak pytają czy aby napewno kupię, bo obiecałam....:) Łzy miałam w oczachBuuu, aż mi się teraz zaszkliły oczy...
To sytuacje z osobami, które sama znaszA ile razy już "musiałam" poprosić o pomoc? Albo dostałam w wg mnie "nadmiarze"??? Może nie umiem jeszcze prosić wszystkich, bo rewelacyjna w tym nie jestem. Może się jeszcze uczę. Ale wsparcia mnie samej sobie już nie odmówię, bo wiem ile mi daje sił
Trzeba zaryzykować. I to przyznanie się, ta prośba choćby o maleńkie wsparcie, o zrozumienie.... to takie trudne jest.... Przyjąć czyjąś pomoc.... Zrozumieć, że ktoś jest bezinteresowny i nie musisz nic w zamian, bo on robi to co robi, bo po prostu on chceI pewnie Cię lubi
I pewnie doskonale wie za co
![]()
![]()
Jej, ja wiem, że to nie jest proste.... I to nie pstryknięcie palcami... I że to w ogóle nie jest egoizmBo to z egoizmem nic nie ma wspólnego
Jest Ci teraz bardzo trudno, a wiem, że unikasz narzekania jak ognia! Więc mocno przytulam!
Oj, szkoda, że my w gruncie rzeczy prawie po całym świecie rozrzucone jesteśmy....Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.
Prawdziwa bądz. Nie lepiej?
zabka-k napisał/a:hm... napisał/a:Przez ostatnie kilka dni ujrzałam przepaść wielką jak Kanion Kolorado. Mam nadzieję, że to skutek moich ostatnich działań. Wypierniczyłam tyle emocji z siebie, że trudno to opisać
E - wykrzyczałaś się? Czy jak?
Wyryczałam.
Siły ode mnie wszystkie uciekły
Palcem ruszyć nie miałam mocy
Poczułam się tak bardzo zmęczona, bezsilna
Coś niemoźliwegoMoże sobie za bardzo do wiwatu dałam.
No to teraz już nie jest Big Canyon Colorado w stanie Arizona, ale idealnie prosta i gładka amerykańska Route 66... autostrada do nieba
hm... napisał/a:zabka-k napisał/a:E - wykrzyczałaś się? Czy jak?
Wyryczałam.
Siły ode mnie wszystkie uciekły
Palcem ruszyć nie miałam mocy
Poczułam się tak bardzo zmęczona, bezsilna
Coś niemoźliwegoMoże sobie za bardzo do wiwatu dałam.
Ojojoj...
No taki płacz to już chyba przejaw wewnętrznej bezsilności właśnie![]()
Obiecaj, że jak Ci będzie troszkę źle, to najpierw się będziesz starała wykrzykiwać, wyzłościć, wywściekać? Bo mi się wydaje, że my się wszyscy przeważnie agresji boimy i unikamy przejawów gniewu, aż to wszystko urasta wewnątrz tłamszone do totalnej bezsilności...Jakiś pomysł na odpoczynek? Bo o zmęczenie nie pytam, będziesz chciała, sama napiszesz. Moja propozycja aktualna
Najbliżej - 9-ego
Jakoś nie potrafiłam nic innego zrobić. Nie miałam siły chyba. Głupie to.
Dół banknotowy mam. To przez fo te ryki były też. Niczego nie mogę obiecać. Dziękuję.
hm... napisał/a:Liv4 napisał/a:zabka-k:
,,Czasem smarkam i chlipię do siebie. Jak mi coś "nie lezy", coś się przypomni, coś pokojarzy, czymś mi jm zajedzie - bo przecież w związku z dziećmi się widujemy. Jak mi coś nie pójdzie w pracy. Czasem jest mi smutno i wieczorkiem siadam sobie przy świeczce w kuchni z herbatką i narzekam sama do siebie, że mi ciężko i kręgosłup mnie boli. Bo boli. Kilka razy ostatnimi czasy wyryczałam się sama sobie tak, że ojojoj.... Ale ja wiem, że i muszę odreagować dawny stres, jak i jakieś nieprzyjemne wspomnienia czy aktualne sytuacje. Muszę nauczyć się odreagowywać na bieżąco, żeby stresu nie kumulować.Za dużo Ci się kojarzy z Twoimi przeżyciami, kiedy czytasz? ''
Nie, raczej nie skojarzenia powodują rozlew łez ale ..odzew Twój, Hm, Raki na to co piszę. Szczerze przyznaję, że nie umiem skupić się na problemach dziewczyn, które niedawno zaczęły pisać. To nie egoizm, skupianie tylko na sobie i swoich problemach, wręcz przeciwnie jestem bardziej pomocna niż kiedyś, przynajmniej w realu. Moja głowa wiele już nie pomieści.
Dlaczego odzew? Dobroć, życzliwość jest dla mnie trudna. Ale przekonuję się w realu jak często warto pokazać/mówić o swoich słabościach, potrzebach. To ochrona, wszystko staje się jasne. Nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać ale trzeba w pewnym sensie zaryzykować.
Straciłam apetyt.Znam to uczucie, kiedy głowa jest taka pełna, kiedy masz wrażenie, że już nie ma tam miejsca.
Ja tam traktuję Cię jak swoją, przytulam i wogle
Towarzyska ze mnie duszkaRozwesel się http://emotikona.pl/emotikony/pic/041.gif
Nie jest mi smutno tylko tak jakoś.. i same mi się oczy pocą
Rany Hm dzia wielkieodtulam się wirtualnie, bo realnie zobaczyłabyś jak sztywniara ze mnie długo, długo za nim dobrze nie poznam.
Przytuliłabym, że ani byś się nie obejrzała
Liv4 napisał/a:Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.Raźniej by było
Ja tam się roztkliwiam ździebełko, ale staram się jak najszybciej reagować na "życiowe" przykrości - tak jak napisałam do Hm... Bo na początku budzi się w nas smutek, potem gniew, potem złość, potem wściekłość - a że boimy się że to juz totalna agresja, to tak zamiędlamy w sobie, że wychodzi z tego płacz po pachy i bezsilność...?To bardzo dobrze powiedzieć jak Ci jest naprawdę
A z czasem to się na uczymy mówić już wtedy kiedy nam jest smutno - OK? Zgadzasz się?
I wtedy będzie nam łatwiej przeciwdziałać migrenom? I innym pieroństwom
Kurcze od zawsze miałam tak, że jak się nico ogarnęłam, to dopiero szukałam rozmowy np. a nie w chwili gdy najbardziej tego potrzebowałam. Przecież tak juz jest, że osoby zdołowane, smutne, płaczące..nie ja zdołowana, smutna, płacząca jestem (to moje dotychczasowe zdanie) toksyczna, nieciekawa, nie do zniesienia. Postaram się. Postaram.
hm... napisał/a:zabka-k napisał/a:E - wykrzyczałaś się? Czy jak?
Wyryczałam.
Siły ode mnie wszystkie uciekły
Palcem ruszyć nie miałam mocy
Poczułam się tak bardzo zmęczona, bezsilna
Coś niemoźliwegoMoże sobie za bardzo do wiwatu dałam.
No to teraz już nie jest Big Canyon Colorado w stanie Arizona, ale idealnie prosta i gładka amerykańska Route 66... autostrada do nieba
I Harley
Oby ruchów tektonicznych nie było.
Liv4 napisał/a:zabka-k napisał/a:Ojej Liv - no i właśnie o to mi chodziło, że ty nie chciałaś się przyznać, że tak się czujesz... A do cholery, ma prawo Ci być źle!!!! Każdej z nas czasem jest źle - jednej częściej innej rzadziej, to wszystko zależy od danego dnia, sytuacji!
Rany Julek, choć się przyznałaś, że może nie sierotka ale też i nie silna. Przecież my wszystkie napewno rozumiemy, jak się może czuć samotna kobieta z dziećmi! Dobroć może nie jest trudna, tylko rozstraja, nakazuje wyjście z pozy....
Kilka sytuacji mi się przypomniało....
1) Jak wróciłam z KRK, to napisałam Hm, że im bliżej domu, tym bardziej mi się płakać chciało - niby wracałam do dzieci, a jednak... wracałam tam, gdzie nie miałam się do kogo dorosłego odezwać, do domu w którym atmosfera była ciężka...
2) Kiedy już prawie wyjeżdżałyśmy z Z-ca, Happy kupiła dla moich maluchów wielgachną porcję lodów, bo słyszała, jak pytają czy aby napewno kupię, bo obiecałam....:) Łzy miałam w oczachBuuu, aż mi się teraz zaszkliły oczy...
To sytuacje z osobami, które sama znaszA ile razy już "musiałam" poprosić o pomoc? Albo dostałam w wg mnie "nadmiarze"??? Może nie umiem jeszcze prosić wszystkich, bo rewelacyjna w tym nie jestem. Może się jeszcze uczę. Ale wsparcia mnie samej sobie już nie odmówię, bo wiem ile mi daje sił
Trzeba zaryzykować. I to przyznanie się, ta prośba choćby o maleńkie wsparcie, o zrozumienie.... to takie trudne jest.... Przyjąć czyjąś pomoc.... Zrozumieć, że ktoś jest bezinteresowny i nie musisz nic w zamian, bo on robi to co robi, bo po prostu on chceI pewnie Cię lubi
I pewnie doskonale wie za co
![]()
![]()
Jej, ja wiem, że to nie jest proste.... I to nie pstryknięcie palcami... I że to w ogóle nie jest egoizmBo to z egoizmem nic nie ma wspólnego
Jest Ci teraz bardzo trudno, a wiem, że unikasz narzekania jak ognia! Więc mocno przytulam!
Oj, szkoda, że my w gruncie rzeczy prawie po całym świecie rozrzucone jesteśmy....Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.Prawdziwa bądz. Nie lepiej?
Lepiej, taka wolniejsza co do przytulenia ciekawa jestem.
hm... napisał/a:Liv4 napisał/a:Dobrze nie będę się roztkliwiać. Wczoraj gdy już zaniosłam skargę było mi.. no i zadzwoniłam i poprosiłam o wsparcie psychiczne. usłyszałam: ty?? ale dostałam i wtedy ta osoba przyznała, że faktycznie nie taka silna jestem jak myslała. Myślę, że to dobrze, jestem człowiekiem, kobietą i tak ,,dobrze'' mi , taka wolna poczułam sie móc powiedzieć i pokazać siebie prawdziwą.
I też sobie czasem myslę jak by to było, gdyby było bliżej nam do siebie tu piszącym.Prawdziwa bądz. Nie lepiej?
Lepiej, taka wolniejsza
co do przytulenia ciekawa jestem.
Trzeba tę ciekawość zweryfikować
Liv4 napisał/a:hm... napisał/a:Prawdziwa bądz. Nie lepiej?
Lepiej, taka wolniejsza
co do przytulenia ciekawa jestem.
Trzeba tę ciekawość zweryfikować
Jakiś pomysł?
OMG jestem jeszcze w pracy, pol godziny niecale i juz sie zgubilam w watku nie nadazam za Wami. jak wroce do domu to poczytam i popisze sobie chetnie z Wami
hm... napisał/a:Liv4 napisał/a:Lepiej, taka wolniejsza
co do przytulenia ciekawa jestem.
Trzeba tę ciekawość zweryfikować
Jakiś pomysł?
Hm...
Przytulać?
OMG jestem jeszcze w pracy, pol godziny niecale i juz sie zgubilam w watku
nie nadazam za Wami. jak wroce do domu to poczytam i popisze sobie chetnie z Wami
Ok. Jesteśmy umówione?
Jakie pronozy czasowo?
Liv4 napisał/a:hm... napisał/a:Trzeba tę ciekawość zweryfikować
Jakiś pomysł?
Hm...
Przytulać?
Hm czyli Ciebie przytulać, czy to tylko zastanawianie się?
Do kogo Hm? do córy sie przytulam.
hm... napisał/a:Liv4 napisał/a:Jakiś pomysł?
Hm...
Przytulać?Hm czyli Ciebie przytulać, czy to tylko zastanawianie się?
Do kogo Hm? do córy sie przytulam.
Do wszystkich
Ja codziennie chętnie się poprzytulam ale ja to chyba mam kawałek do Ciebie
Cześć dziewczyny, nie mam ostatnio na nic czasu. Zachrzan w pracy, że hej ledwie mam czas aby się w tyłek podrapać . No ale to dobrze mi robi.
Cześć dziewczyny, nie mam ostatnio na nic czasu. Zachrzan w pracy, że hej ledwie mam czas aby się w tyłek podrapać
. No ale to dobrze mi robi.
No to trochę czasu masz :D:D:D
Ehdi napisał/a:Cześć dziewczyny, nie mam ostatnio na nic czasu. Zachrzan w pracy, że hej ledwie mam czas aby się w tyłek podrapać
. No ale to dobrze mi robi.
No to trochę czasu masz
:D:D:D
prawa strona tyłka mnie ciagle swędzi hmm.... ciekawe co to oznacza
hm... napisał/a:Ehdi napisał/a:Cześć dziewczyny, nie mam ostatnio na nic czasu. Zachrzan w pracy, że hej ledwie mam czas aby się w tyłek podrapać
. No ale to dobrze mi robi.
No to trochę czasu masz
:D:D:D
prawa strona tyłka mnie ciagle swędzi hmm.... ciekawe co to oznacza
Prawa zadkowa?
Że dużo myślisz?
No to ja nocną porą - uśmiech, do tych które nie spią i tych które śpią.
Jest lepiej. Zmian ciąg dalszy. Po pierwsze dałam sobie prawo do malowania i czuję się jak dziecko, które dostało niewyobrażalnie fajną zabawkę [ a poza tym, czuję, że po prostu PODOBAJĄ MI SIĘ efekty tego malowania:))] Po drugie zaczęłam móc rozmawiać ze swoim partnerem [nie denerwować się, nie mieć pretensji, nie wymagać] śmiać się z tego co mówi i samej też żartować, uśmiechać się i w ogóle odganiać depresyjne widmo. Mój partner od razu to zauważył i stwierdził, że to dobrze znowu widzieć i czuć mnie taką jaśniejszą. Oczywiście, to bardzo miłe, że tym chętniej ze mną przebywa, ale najważniejsze jest dla mnie to, że MNIE milej się ZE SOBĄ przebywa. Ten pierwszy etap naprawy dał mi tyle dobrych emocji, że jemu też się udzieliło i pozwoliło mu trochę bardziej sięotworzyć, ale podkreślam - jest to nie mój cel, tylko fajny skutek uboczny.
No to ja nocną porą - uśmiech, do tych które nie spią i tych które śpią.
Jest lepiej. Zmian ciąg dalszy. Po pierwsze dałam sobie prawo do malowania i czuję się jak dziecko, które dostało niewyobrażalnie fajną zabawkę [ a poza tym, czuję, że po prostu PODOBAJĄ MI SIĘ efekty tego malowania:))] Po drugie zaczęłam móc rozmawiać ze swoim partnerem [nie denerwować się, nie mieć pretensji, nie wymagać] śmiać się z tego co mówi i samej też żartować, uśmiechać się i w ogóle odganiać depresyjne widmo. Mój partner od razu to zauważył i stwierdził, że to dobrze znowu widzieć i czuć mnie taką jaśniejszą. Oczywiście, to bardzo miłe, że tym chętniej ze mną przebywa, ale najważniejsze jest dla mnie to, że MNIE milej się ZE SOBĄ przebywa. Ten pierwszy etap naprawy dał mi tyle dobrych emocji, że jemu też się udzieliło i pozwoliło mu trochę bardziej sięotworzyć, ale podkreślam - jest to nie mój cel, tylko fajny skutek uboczny.
Super
A jakie są efekty tego malowania?
Jej, jak to brzmi, dać sobie prawo.
Czyżbyś ujrzała wszystko z innej perspektywy?
To ostatnie zdanie jest bardzo ważne.
Cieszę się, wiesz
Ehdi napisał/a:hm... napisał/a:No to trochę czasu masz
:D:D:D
prawa strona tyłka mnie ciagle swędzi hmm.... ciekawe co to oznacza
Prawa zadkowa?
Że dużo myślisz?
Człowiek żyje w ucieczkowym syndromie, to i wtedy o "czymś" zapomina... a to mu się daje we znaki
Swędzenie osobne jest niegroźne, swędzenie razem - obustronne - to już mieszanka... wybuchowa
Bo ktoś taki szuka jakby podświadomie potwierdzenia swoich podświadomych schematów i robi to nieświadomie.
No i jak coś się pierniczy to nie on winien, a otoczenie przecież.
Właśnie, wypaczony, subiektywny i uwaga -fałszywy, bo nieprawdziwy.Potwierdzenie niechęci do życia, bycia, trwania?
Potwierdzenie można znaleźć we wszystkim. Potwierdzenie negatywne i potwierdzenie pozytywne.Czasem mając coś do wyrzucenia z siebie stramy się odreagować na czymś innym.
A kiedy boimy się zmiany, bo wątpimy w to inne, nieznane, no to racjonalizujemy, usprawkedliwiamy, umniejszamy, ignorujemy, etc.
"Wielkieś mi uczyniła pustki w "domu" moim, moja droga/i tym zniknieniem swoim...". Mieli być "na zawsze" a doczekali "końca".
"Nie jesteś jaka jesteś. Jesteś jaka BYŁAŚ".
hm... napisał/a:Bo ktoś taki szuka jakby podświadomie potwierdzenia swoich podświadomych schematów i robi to nieświadomie.
No i jak coś się pierniczy to nie on winien, a otoczenie przecież.
Właśnie, wypaczony, subiektywny i uwaga -fałszywy, bo nieprawdziwy.Potwierdzenie niechęci do życia, bycia, trwania?
Potwierdzenie można znaleźć we wszystkim. Potwierdzenie negatywne i potwierdzenie pozytywne.Czasem mając coś do wyrzucenia z siebie stramy się odreagować na czymś innym.
A kiedy boimy się zmiany, bo wątpimy w to inne, nieznane, no to racjonalizujemy, usprawkedliwiamy, umniejszamy, ignorujemy, etc."Wielkieś mi uczyniła pustki w "domu" moim, moja droga/i tym zniknieniem swoim...". Mieli być "na zawsze" a doczekali "końca".
"Nie jesteś jaka jesteś. Jesteś jaka BYŁAŚ".
Bagsiu!
zabka-k napisał/a:Liv4 napisał/a:Zabko ja potrzebuję chwili na złapanie oddechu i usunięcie mgły z oczu jak czytam Twoje na moje odpowiedzi
dziękuję Ci.
Wszystko w porządku, to tylko reakcja na życzliwość.
Sama muszę o siebie zadbać, a mądry partner byłby obok i ze mną, razem w pełni samodzielni i mający w sobie wsparcie.
Inspekcja powiadomi mnie pisemnie co zrobią ze skargą, to pewnie kwestia kilku dni. Pewne jest, że coś z tym zrobią. Napisałam trzy poważne i prawdziwe zarzuty. Jest jeszcze sąd cywilny ale myślę, że już nie będzie potrzebny, a może?Ty mi się tak nie roztkliwiaj, co?
W końcu prawie równieśniczki, nie?
Hm też się "zdziwiła" i Happy także...
Wiesz, ja myślę, że mogliby sobie z własnej racjonalności oszczędzić Sądu Pracy ...![]()
Trzymam kciuki, za szybsze rozwiązanie, ale z tego co słyszę od ludzi, to i w Sądzie Pracy szybko się to odbywa.
A jak chcą mieć wyższe koszty.... Tylko ja będę trzymała mocno kciuki za szybszym rozwiązaniem - dla CiebieZa kilka tygodni czwórka będzie z przodu, więc chyba jednak rówieśniczki rocznik 73.
Zanim zaciśniesz kciuki zabko, to może chuchnę i na razie dziękować nie będę
Ale wiesz Liv, mnie to "nie roztkliwiaj się" to chodziło, o to co my piszemy - nie?
Nieeeee Ja jestem 72, więc starszam ździebełeczko
Choć przez moment będziemy rówieśniczkami, bo mnie się skala podwyższa dopiero na koniec września
Chuuuuuchaj!!! I oczywiście nie dziękuj
Słuchaj Kochana, jak Ty stoisz teraz z pracą? I w ogóle to napisz wprost, jak jest?
I żebyś nie myślała! Obok bolącego kręgosłupa pohulałam z kawką itp i jęczę o żołądek a do tego się odwitaminizowałam w dziwny sposób (jak to możliwe, pożerając tyle surowizny? To przez tą pierońską kawę zapewne!) i po byle dotknięciu robią mi się mega siniaki. A jak już ostatnio w takiej ogromnej torbie na ramieniu targałam zakupy do domu (a bo mi tak najwygodniej), to wyglądam, jak bym się z kimś nieźle poszarpała.... Marynarkę muszę zakładać, bo kazdy oczy robi A strasznie wolno schodzą, musze zacząć podjadać wit C, acz przy żołądku nadmiar tabletek nie jest wskazany
Jak dzieci?
Jakoś nie potrafiłam nic innego zrobić. Nie miałam siły chyba. Głupie to.
Dół banknotowy mam. To przez fo te ryki były też. Niczego nie mogę obiecać. Dziękuję.
Ja też mam permanentny jak na chwile obecną, acz uważam, że w życiu nie ma nic stałego i wszystko płynie Znaczy się - zmienia - żeby sobie co ktoś nie pomyślał zdrożnego
Kurcze od zawsze miałam tak, że jak się nico ogarnęłam, to dopiero szukałam rozmowy np. a nie w chwili gdy najbardziej tego potrzebowałam. Przecież tak juz jest, że osoby zdołowane, smutne, płaczące..nie ja zdołowana, smutna, płacząca jestem (to moje dotychczasowe zdanie) toksyczna, nieciekawa, nie do zniesienia. Postaram się. Postaram.
Nie wiem, Liv, czy tu może chodzi o brak pewności siebie i poczucia własnej wartości? Że jak źle, to lepiej nie mówić nikomu, bo powiedzą, że sobie nie radzisz?
Wiesz co.... osoba zdołowana, z nastrojem depresyjnym - raczej właśnie o rozmowę nie poprosi. Osoba z natury otwarta, chcąca wyładować w "spokojny" sposób emocje, ratować swoje zdrowie (bo nie wywalone emocje powodują większość problemów zdrowotnych tego świata, lub je aktywizują) - wywali od razu. Ja mam wzgląd na moją przyjaciółkę... Ona nie widzi problemu - cokolwiek by się działo, zadzwoni i się wygada - no fakt, w stosownej chwili, nie płacze w drodze do domu z pracy w autobusie, nie o to chodzi. Ale MÓWI! I tego samego poniekąd ode mnie wymaga, bo po głowie dostałam za zeszłoroczne unikanie... Czym innym jest wieczne narzekanie na to samo i nic nie robienie permanetne, choćby można było spróbować. Czym innym jest wygadanie się, co źle poszło. Bo rozmowa z inną osobą pozwala znaleźć kolejny sposób Nawet przypadkiem
. Przecież ja nie chodzę i nie narzekam, że mam ciężko z zakupami
Choć mam, ale to inna kwestia, zasadniczo zakupy ważą więcej niż 2 kg
. I nie wygaduję się wiecznie o tym samym wstecz, nie jestem monotematyczna. Narzekactow -to które jest nie lubiane, to narzekanie dla samego marudzenia i oczekiwania robienia czegoś za nas. Masz tak? Bo ja jakoś nie zauważyłam
Pewnie, też chciała bym być osobą, ktora pstryknie i od razu "samo się wszystko załatwia", ale no cóż - nie mam magicznych zdolności
Mam ponarzekać? No to mnie znowu jm wkurzył O konieczność wyjaśnienia II dawki szczepionki dla starszej w NFZ (nie mam zameldowania, nie) a wczoraj nie raczył bałaganu po sobie sprzątnąć po zabawie z dziećmi, jeszcze do tego ciastoliną na kanapie się bawił. No to zjechałam za brak szacunku dla drugiej osoby, prowokowanie mnie i brak kultury (bo palnął -ale o co Ci chodzi, czepiasz się wiecznie o nic i wymyślasz). Zwiał w okamgnieniu, bo się chyba bał, że pociągnę komentarz dalej, co ja właściwie sądzę. Jak ja w rzeczywistości nie lubię, jak u mnie jest! Ale znoszę to dla dobra dzieci, zresztą ciężej by mi było, tak to mam czas po pracy zakupy zrobić. Ponarzekałam? Tak
Wcześniej zareagowałam? Tak
Po prostu się wygadałam
A że nie znoszę drętwego drania, to inna kwestia
kiedysbylam napisał/a:heh - same optymistyczne rzeczy to moze zbyt duzo powiedziane. za chwile biore kredyt na siebie, wyprwoadzka jm, perspektywa rozwodu i samotnego zycia, ale przede wszystkim mama - to powazna sprawa- ona przeszla nowotwor niedawno, w piatek przestalo pracowac jej 1 pluco i narazie niewiadomo co bedzie dalej. generalnie tak sie wsytarszylam w ten piatek ze az do jm napisalam o tym. teraz sytuacja jest opanowana, ale niewiadomo co dalej.
Najważniejsza jest mama i Twój także spokój
Także przytulam, bo w takich chwilach bardzo potrzeba świadomości, że jest ktoś, kto ma ciepłe myśli o nas i że gdyby mógł, to choć by właśnie przytulił i pogłaskałWiecie, że jak mi czasem było źle i musiałam się wygadać, czy wypłakać i tak słuchała mnie moja przyjaciółka i starała pocieszać, to aż jej kiedyś musiałam warknąć, żeby przestała tyle gadać, tylko mnie po prostu przytuliła???
I chyba to słowo "przytulam" to nie tylko słowo, bo odkąd zrobiło mi się spokojniej, to widzę, ile to przytulenie, pogłaskanie kogoś naprawdę po dłoni kiedy mu ciężko - ile to naprawdę daje...
Mnóstwa mamie siły i zdrówka życzę!
Dzieki Zabko. Tak, brakuje coraz bardziej po prostu jakiejs takiej bliskosci drugiego czlowieka nie chodzi juz nawet ani o uczucia, a ni o seks. tylko o cos po srodku. o obecnosc, jakakolwiek fizycznosc. u mnie jakos srednio. Nie to ze jest zle. Bo nie, ale czuje ze zaczynam za duzo myslec znowu? wracac do tego wszystkiego?? Znowu mam takie cos co wczesniej mialam, ze jakos srednio mi sie chce cokolwiek, no bo?. Po co?. no bo? w sumie to nei ma sensu?.ostatnio mialam taki orkes ze mi sie po prostu CHCIALO. na zakupy jechac, spotkac sie z kims, wyjsc do klubu.... no nic, zycie pokaze....
kiedysbylam napisał/a:OMG jestem jeszcze w pracy, pol godziny niecale i juz sie zgubilam w watku
nie nadazam za Wami. jak wroce do domu to poczytam i popisze sobie chetnie z Wami
Ok. Jesteśmy umówione?
Jakie pronozy czasowo?
Hm... nie dotarlam juz wczoraj. ale od dzisiaj zazynam wakacje - 6 tyogdni. ale dziwnie sie czuje. z 1 strony sie ciesze, no bo wolne, no bo bez pracy. ale z drugiej..... ale na co sie ciesze...? ze bede na sile sobie musiec zapelniac czas? boej sie tego troche... teraz zyje w schemacie, ja krobot, od poneidxialku do pt - wstaje, jade do pracy. wracam pozno, po pracy prywatne lekcje, troche skypa, forum, jakies zakupy i spac. weekedny - zazwyczaj u brata. A teraz wstane jutro rano i co? a, wiem co... ide do banku brac na siebie kredyt. heh.... ale pojutrze i po pojutrze... ? a nawiasem mowiac to moj jm juz cos wynajal. znikaja powoli rzeczy z mieszkania, wraca juz tylko kilka razy na noc w tyg. zabral 1 kubek, 1 maly garnek, 1 recznik.... no i ciuchow troche. prania juz tez nie robil w domu teraz.no to dzieje sie, tak? tergo chcialam przeciez.... ale dziwnie, trudno, nieswojo...
Kiedyśbyłam!!! Oj Ty!
6 tygodni wakacji?????? Marzenie ściętej głowy!
Ależ bym się wyspała
Wysprzątała zakamarki!
Poopalała!
Poszła do kina.
Wyspacerowała ścieżki do klasztoru niedaleko i pobawiła się aparatem - a tam, nawet bym raz wstała może o 5.00 i pororbiła zdjęcia o wschodzie słońca.
Nasłuchałabym się muzyki i zrobiła w końcu ostateczny porządek ze starymi kasetami.
O! I w końcu z folderami ze zdjęciami - zgrałabym, bo żal, żeby gdzieś zniknęły!
Pożarła mnóstwo sałatek zrobionych własnoręcznie!
Poczytała Travelera ostatnio przeczytałam, opublikowano kilkanaście nagrodzonych pomysłów na wakacje do 1500 zł
Świetne!
Potem bym się zaczęła nudzić
I szukać czegoś nowego, co by mnie zainteresowało
Kiedyśbyłam!!! Oj Ty!
6 tygodni wakacji?????? Marzenie ściętej głowy!
Ależ bym się wyspała
Wysprzątała zakamarki!
Poopalała!
Poszła do kina.
Wyspacerowała ścieżki do klasztoru niedaleko i pobawiła się aparatem - a tam, nawet bym raz wstała może o 5.00 i pororbiła zdjęcia o wschodzie słońca.
Nasłuchałabym się muzyki i zrobiła w końcu ostateczny porządek ze starymi kasetami.
O! I w końcu z folderami ze zdjęciami - zgrałabym, bo żal, żeby gdzieś zniknęły!
Pożarła mnóstwo sałatek zrobionych własnoręcznie!
PoczytałaTravelera ostatnio przeczytałam, opublikowano kilkanaście nagrodzonych pomysłów na wakacje do 1500 zł
Świetne!
Potem bym się zaczęła nudzić
I szukać czegoś nowego, co by mnie zainteresowało
tak, 6 tygodni prawie.
tak tez zrobie!
do tego polece do polski na pewno za niedlugo.
spedze czas z mama.
spotkam sie z kilkoma starymi kolezankami w polsce.
a przed i po powrocie zaczne porzadki generalne w mieszkaniu.
ale takie naprawde generalne.
posprzatam wszystko ,wszedzie, zebym po powrocie z polski, jak on juz sie wyprowadzi, miala piekne, czyste, zroganizowane, nowe, swoje mieszkanie.
jak bedziesz miala wiecej takich fajnych pomyslow to czekam
Oczywiście zapomniałam o tzw. kwestiach ponadstandardowych Codziennie kąpiel w nawilżającej piance (a niech tam - rano i wieczorem!), kuracje maseczkowo - balsamowe każdego dnia, hektolitry soczków, wód mineralnych i herbatek (jak kobieta to z płatkami róży - a co!
).
Pranie i prasowanie raz na tydzień, bo w urlop nie wolno się przemęczać
A w jakim regionie w Polsce "mieszkasz"? Bo może z kimś "stąd" będziesz miała blisko i po drodze?
A! I za koleżanką z pracy polecam taką przemiłą akcję miesięczną . Trzeba sobie wymyśleć 15 przyjemności i 16 wyzwań (a nawet i upiec tort, a co - albo godzinkę przejechać na jakimś rowerku treningowym w pobliskim fitness klubie - zależy co dla kogo jest wyzwaniem a co przyjemnością
), spisać to na karteczka, powycinać paseczki, wrzucić do ciemnego pojemniczka i rano codziennie losować zadanie na dany dzień
o upiec tor albo ciasto - to byloby wyzwanie... tylko jak znalezc motywacje do tego wszystkiego...? tak dla samej siebie to wszystko? eh.... nie chce marudzic!! ale marudze!
A dla kogo Ty niby chcesz to robić???? Przecież dla najważniejszej osoby na świecie - DLA SIEBIE!!!!
Jak Ty wiecznie będziesz myśleć kategoriami, że dla kogoś innego, to d... blada z tego będzie
I to jest właśnie problem - a nie wyprowadzający się jeszcze niedoszły były - przecież wiesz. Samemu dla siebie! Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie miał możliwość z tego, co robisz dla siebie - skorzystać i się uśmiechnąć - tak, to będzie miłe. Ale tylko miłe i przyjemne. Nikt Ci w momencie narodzin nie przyczepił tabliczki - zbawczyni ludzkości. Czy uważasz, że przylepił?
A dla kogo Ty niby chcesz to robić???? Przecież dla najważniejszej osoby na świecie - DLA SIEBIE!!!!
Jak Ty wiecznie będziesz myśleć kategoriami, że dla kogoś innego, to d... blada z tego będzie
I to jest właśnie problem - a nie wyprowadzający się jeszcze niedoszły były - przecież wiesz. Samemu dla siebie! Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie miał możliwość z tego, co robisz dla siebie - skorzystać i się uśmiechnąć - tak, to będzie miłe. Ale tylko miłe i przyjemne. Nikt Ci w momencie narodzin nie przyczepił tabliczki - zbawczyni ludzkości. Czy uważasz, że przylepił?
nie, nikt nie przyczepil, ale czasem sie tak czuje. jakbym ta zbawczynia miala byc. zawsze zadowolona, zawsze 'madra', odpowiedzialna - no i taka generalnie zawsze bylam. Zawsze rodzice mogli byc dumni - zawsze swiadectwo z paskiem - jak chlopak to jeden przez 7 lat.Potem studia - nigdy zadnych poprawek, wszystko w 1 terminie. Nie to, ze czulam presje- sama mialam takie ambicje i mi na tym wszystkim zalezalo. Ale przez to stwrozyl sie taki obrazek mnie. Potem wyjazd do Londynu - studia magisterskie, nowy chlopak, ktory potem stal sie narzeczonym i mezem. Wreszcie dobra praca no i generalnei wszystko zajebisc.... az tu tagle pif paf i rodzice beda mieli corke rozwodke..... o fuuu jak to brzmi niefajnie.... wiem, ze sama sobie wkrecam troche - no bo wlasnie - jestem ;ambitna', nie chcialam zeby rodzice mieli corke rozwodke. Nikt mi nic nie dal odczuc, mama zaraz po rozstaniu mowila ze jest ze mnnie dumna, ze bardzo kocha itd. I tak jest, wiem o tym. Samej mi z tym wszystkim po prostu do kitu.
Dla siebie - bede probowac robic to wszystko dla siebie, albo dla mamy ewentualnie, zeby jej dawac sile, energie...
Ale tak ogolnie to ja tak nie lubie sama dla siebie... lubie ludzi, lubie towarzystwo. wiadomo - ile moge - to sie z ludzmi spotykam, no ale wiadomo ze non stop z kims nie przebywasz.
Even baaardzo się cieszę z pozytywnych zmian u Ciebie Naprawdę fajnie to czytać
Zabko tak sobie czytam te wszystkie rzeczy, które wymieniłaś, co byś robiła gdybyś miała tyyle wolnego. I uświadomiłam sobie, że ja tak zawsze mówiłam, co bym robiła gdybym miała czas. Tylko, że ja przecież właśnie mam teraz czas! Mogę sobie dowolnie układać czas pracy, a jednak nie robie tych wszystkich rzeczy. Chyba naprawde jestem niedobra dla siebie
Ale dziękuję za to odkrycie
A dla wszystkich mam moje wczorajsze znalezisko, tekst o tym, co znaczy kochać siebie. Szukałam takiej instrukcji, teraz czytam po kilka razy i przyswajam.
http://www.deon.pl/spolecznosc/artykuly-uzytkownikow/styl-zycia/art,138,kochac-siebie.html
"istnieje jedna potrzeba, tak podstawowa i zasadnicza, iż jeśli ona zostanie zaspokojona, to reszta niemal na pewno zharmonizuje się w ogólne poczucie szczęścia. Właściwie zaspokojenie tej potrzeby wpływa na zdrowie i pomyślny rozwój całego organizmu człowieka. Tą potrzebą jest głęboka i prawdziwa miłość do samego siebie, rzeczywista i radosna samoakceptacja, autentyczny szacunek dla siebie, sprawiający wewnętrzną radość z bycia sobą: Jak dobrze być mną? Jakie to szczęście, że jestem sobą!"
Budujące Bo ja uważałam, że poczucie bezpieczeństwa mogą dac mi jedynie inni, i wszelkie prawdy o sobie odkrywam praktycznie sama, choć przy przemile popychających kopniaczkach terapeutki, koleżanek forumowych i w ogóle własnego wewnętrznego terapeuty
He - i ja tak nie zawsze uważałam, tak szczerze, tylko "zawsze" dałam się skusić czyimś słowom uważając, że skoro ja wiem co mówię, to inni także Ale to także standard - czego się wymaga od siebie (świadomości, odpowiedzialności, konsekwencji - tego się wymaga od innych i jako takich ich traktuje).
No to tak po poczytaniu dziewczyny - co Wy o tych własnych problemach z "pozbieraniem się" myślicie? Dla mnie to jeszcze pewnie długa droga, bo ja chciałabym tę swoją pogodę ducha i wiarę w siebie ugruntować, żeby przestać się dawać zwieść słowom, ufać bezgranicznie innym zamiast sobie samej Ideałem nigdy nie byłam to na szczęście też i nie będę
Dla siebie - bede probowac robic to wszystko dla siebie, albo dla mamy ewentualnie, zeby jej dawac sile, energie...
Ale tak ogolnie to ja tak nie lubie sama dla siebie... lubie ludzi, lubie towarzystwo. wiadomo - ile moge - to sie z ludzmi spotykam, no ale wiadomo ze non stop z kims nie przebywasz.
Jeśli będziesz robić wszystko dla siebie, staniesz się naturalnie (a nie sztucznie) silna i emanująca pozytywną energią - na tym Twoja mama skorzysta! Nie na robieniu czegoś tylko dla niej!
Ja bym wolała zjeść tort, który ktoś robił "dla siebie", bo chciał, a ja mogłam z efektu "skorzystać" w sposób naturalny. A nie dlatego, że wykonał "czynność" na moją rzecz - samemu nie mając z tego prywatnej radości.
Uwielbiam życie towarzyskie, uwielbiam ludzi, uwielbiam pokawowy i poodwiedzinowy bałagan, tudzień nie wykonane domowe obowiązki w związku z wybyciem do kogoś. I ja jestem z ludźmi Choć napewno nie biegam z miejsca na miejsce, bo moje dzieciaki są wazniejsze od moich znajomych
A moje zdrowie i moje chęci i siły najwazniejsze, bo bez nich to dzieci będą miały spoconą nicniechciejącą mamę, a znajomi nudną zamkniętą w sobie koleżankę (bo ja tak się zachowuję, jak przestaję myśleć o sobie). I nie przebywam non-stop, ani też nie przebywam głównie sama. Nie wymagam od siebie więcej; niż mi to potrzebne i jest jednocześnie możliwe; nie nakręcam się;' nie załamuje, kiedy muszę zmienić plan "bo coś tam"; nie mam poczucia że coś mi przeszło koło nosa. Nie wymagam od siebie niczego na siłę
No - może szacunku do siebie jaka naprawdę jestem i co lubię i czego potrzebuję
I pamięci o sobie samej wymagam
Nie muszę być w niczym najlepsza
Bardzo się cieszę, że jestem taka jaka jestem - zwykła niezwykła, bo taka jaką lubię
A uwierz mi, było mega gorzej parę miesięcy temu jeszcze
Even baaardzo się cieszę z pozytywnych zmian u Ciebie
Naprawdę fajnie to czytać
Zabko tak sobie czytam te wszystkie rzeczy, które wymieniłaś, co byś robiła gdybyś miała tyyle wolnego. I uświadomiłam sobie, że ja tak zawsze mówiłam, co bym robiła gdybym miała czas. Tylko, że ja przecież właśnie mam teraz czas! Mogę sobie dowolnie układać czas pracy, a jednak nie robie tych wszystkich rzeczy. Chyba naprawde jestem niedobra dla siebie
Ale dziękuję za to odkrycieA dla wszystkich mam moje wczorajsze znalezisko, tekst o tym, co znaczy kochać siebie. Szukałam takiej instrukcji, teraz czytam po kilka razy i przyswajam.
http://www.deon.pl/spolecznosc/artykuly-uzytkownikow/styl-zycia/art,138,kochac-siebie.html
No to masz właśnie okazję coś zrobić, co sobie mówiłaś I sprawić sobie mnóstwo przyjemności uświadamiając sobie, że aktualnie masz ochotę albo wewnętrzną potrzebę na zrobienie czegoś innego i że masz prawo zarówno zrobić to co sobie planowałaś, jak i zmienić plany, jeśli to dla Ciebie bardziej ważne
Wiesz, ja sobie co ciekawsze rzeczy drukuję i składam w domciu - i czasem wieczorkiem jak mam chwilkę, to sobie podczytuję znowu Bo to niestety mi się czasem zapomina i warto sobie przypomnieć małe-co-nieco
Bardzo pozytywny ten tekst
Liv4 napisał/a:zabka-k napisał/a:Ty mi się tak nie roztkliwiaj, co?
W końcu prawie równieśniczki, nie?
Hm też się "zdziwiła" i Happy także...
Wiesz, ja myślę, że mogliby sobie z własnej racjonalności oszczędzić Sądu Pracy ...![]()
Trzymam kciuki, za szybsze rozwiązanie, ale z tego co słyszę od ludzi, to i w Sądzie Pracy szybko się to odbywa.
A jak chcą mieć wyższe koszty.... Tylko ja będę trzymała mocno kciuki za szybszym rozwiązaniem - dla CiebieZa kilka tygodni czwórka będzie z przodu, więc chyba jednak rówieśniczki rocznik 73.
Zanim zaciśniesz kciuki zabko, to może chuchnę i na razie dziękować nie będęAle wiesz Liv, mnie to "nie roztkliwiaj się" to chodziło, o to co my piszemy - nie?
![]()
NieeeeeJa jestem 72, więc starszam ździebełeczko
Choć przez moment będziemy rówieśniczkami, bo mnie się skala podwyższa dopiero na koniec września
Chuuuuuchaj!!! I oczywiście nie dziękuj
Słuchaj Kochana, jak Ty stoisz teraz z pracą? I w ogóle to napisz wprost, jak jest?
I żebyś nie myślała! Obok bolącego kręgosłupa pohulałam z kawką itp i jęczę o żołądek a do tego się odwitaminizowałam w dziwny sposób (jak to możliwe, pożerając tyle surowizny? To przez tą pierońską kawę zapewne!) i po byle dotknięciu robią mi się mega siniaki. A jak już ostatnio w takiej ogromnej torbie na ramieniu targałam zakupy do domu (a bo mi tak najwygodniej), to wyglądam, jak bym się z kimś nieźle poszarpała.... Marynarkę muszę zakładać, bo kazdy oczy robi
A strasznie wolno schodzą, musze zacząć podjadać wit C, acz przy żołądku nadmiar tabletek nie jest wskazany
Jak dzieci?
O, naczynka krwionośne
hm... napisał/a:Jakoś nie potrafiłam nic innego zrobić. Nie miałam siły chyba. Głupie to.
Dół banknotowy mam. To przez fo te ryki były też. Niczego nie mogę obiecać. Dziękuję.Ja też mam permanentny jak na chwile obecną, acz uważam, że w życiu nie ma nic stałego i wszystko płynie
Znaczy się - zmienia - żeby sobie co ktoś nie pomyślał zdrożnego
Więc mam nadzieję, że mi cosik przypłynie.
zabka-k napisał/a:kiedysbylam napisał/a:heh - same optymistyczne rzeczy to moze zbyt duzo powiedziane. za chwile biore kredyt na siebie, wyprwoadzka jm, perspektywa rozwodu i samotnego zycia, ale przede wszystkim mama - to powazna sprawa- ona przeszla nowotwor niedawno, w piatek przestalo pracowac jej 1 pluco i narazie niewiadomo co bedzie dalej. generalnie tak sie wsytarszylam w ten piatek ze az do jm napisalam o tym. teraz sytuacja jest opanowana, ale niewiadomo co dalej.
Najważniejsza jest mama i Twój także spokój
Także przytulam, bo w takich chwilach bardzo potrzeba świadomości, że jest ktoś, kto ma ciepłe myśli o nas i że gdyby mógł, to choć by właśnie przytulił i pogłaskałWiecie, że jak mi czasem było źle i musiałam się wygadać, czy wypłakać i tak słuchała mnie moja przyjaciółka i starała pocieszać, to aż jej kiedyś musiałam warknąć, żeby przestała tyle gadać, tylko mnie po prostu przytuliła???
I chyba to słowo "przytulam" to nie tylko słowo, bo odkąd zrobiło mi się spokojniej, to widzę, ile to przytulenie, pogłaskanie kogoś naprawdę po dłoni kiedy mu ciężko - ile to naprawdę daje...
Mnóstwa mamie siły i zdrówka życzę!
Dzieki Zabko. Tak, brakuje coraz bardziej po prostu jakiejs takiej bliskosci drugiego czlowieka
nie chodzi juz nawet ani o uczucia, a ni o seks. tylko o cos po srodku. o obecnosc, jakakolwiek fizycznosc. u mnie jakos srednio. Nie to ze jest zle. Bo nie, ale czuje ze zaczynam za duzo myslec znowu? wracac do tego wszystkiego?? Znowu mam takie cos co wczesniej mialam, ze jakos srednio mi sie chce cokolwiek, no bo?. Po co?. no bo? w sumie to nei ma sensu?.ostatnio mialam taki orkes ze mi sie po prostu CHCIALO. na zakupy jechac, spotkac sie z kims, wyjsc do klubu.... no nic, zycie pokaze....
Bo tu o radośćvdla siebie chodzi, radość z działania.
Bo nie, że dla kogoś mamy robić przecie.
hm... napisał/a:kiedysbylam napisał/a:OMG jestem jeszcze w pracy, pol godziny niecale i juz sie zgubilam w watku
nie nadazam za Wami. jak wroce do domu to poczytam i popisze sobie chetnie z Wami
Ok. Jesteśmy umówione?
Jakie pronozy czasowo?Hm... nie dotarlam juz wczoraj. ale od dzisiaj zazynam wakacje - 6 tyogdni. ale dziwnie sie czuje. z 1 strony sie ciesze, no bo wolne, no bo bez pracy. ale z drugiej..... ale na co sie ciesze...? ze bede na sile sobie musiec zapelniac czas? boej sie tego troche... teraz zyje w schemacie, ja krobot, od poneidxialku do pt - wstaje, jade do pracy. wracam pozno, po pracy prywatne lekcje, troche skypa, forum, jakies zakupy i spac. weekedny - zazwyczaj u brata. A teraz wstane jutro rano i co? a, wiem co... ide do banku brac na siebie kredyt. heh.... ale pojutrze i po pojutrze... ? a nawiasem mowiac to moj jm juz cos wynajal. znikaja powoli rzeczy z mieszkania, wraca juz tylko kilka razy na noc w tyg. zabral 1 kubek, 1 maly garnek, 1 recznik.... no i ciuchow troche. prania juz tez nie robil w domu teraz.no to dzieje sie, tak? tergo chcialam przeciez.... ale dziwnie, trudno, nieswojo...
A wyjazd jakiś może?
Wiecie, pomyślałam sobie, że jakby była opcja to można by stworzyć taką wsparciową bazę wypadową. Takie tam pomysła.
Kiedyśbyłam!!! Oj Ty!
6 tygodni wakacji?????? Marzenie ściętej głowy!
Ależ bym się wyspała
Wysprzątała zakamarki!
Poopalała!
Poszła do kina.
Wyspacerowała ścieżki do klasztoru niedaleko i pobawiła się aparatem - a tam, nawet bym raz wstała może o 5.00 i pororbiła zdjęcia o wschodzie słońca.
Nasłuchałabym się muzyki i zrobiła w końcu ostateczny porządek ze starymi kasetami.
O! I w końcu z folderami ze zdjęciami - zgrałabym, bo żal, żeby gdzieś zniknęły!
Pożarła mnóstwo sałatek zrobionych własnoręcznie!
PoczytałaTravelera ostatnio przeczytałam, opublikowano kilkanaście nagrodzonych pomysłów na wakacje do 1500 zł
Świetne!
Potem bym się zaczęła nudzić
I szukać czegoś nowego, co by mnie zainteresowało
A ja bym...czytałabym, a potem czytała, a potem chodziła i szukała czegoś do czytania.
I w wodzie bym się taplała
zabka-k napisał/a:Kiedyśbyłam!!! Oj Ty!
6 tygodni wakacji?????? Marzenie ściętej głowy!
Ależ bym się wyspała
Wysprzątała zakamarki!
Poopalała!
Poszła do kina.
Wyspacerowała ścieżki do klasztoru niedaleko i pobawiła się aparatem - a tam, nawet bym raz wstała może o 5.00 i pororbiła zdjęcia o wschodzie słońca.
Nasłuchałabym się muzyki i zrobiła w końcu ostateczny porządek ze starymi kasetami.
O! I w końcu z folderami ze zdjęciami - zgrałabym, bo żal, żeby gdzieś zniknęły!
Pożarła mnóstwo sałatek zrobionych własnoręcznie!
PoczytałaTravelera ostatnio przeczytałam, opublikowano kilkanaście nagrodzonych pomysłów na wakacje do 1500 zł
Świetne!
Potem bym się zaczęła nudzić
I szukać czegoś nowego, co by mnie zainteresowałotak, 6 tygodni prawie.
tak tez zrobie!
do tego polece do polski na pewno za niedlugo.
spedze czas z mama.
spotkam sie z kilkoma starymi kolezankami w polsce.
a przed i po powrocie zaczne porzadki generalne w mieszkaniu.
ale takie naprawde generalne.
posprzatam wszystko ,wszedzie, zebym po powrocie z polski, jak on juz sie wyprowadzi, miala piekne, czyste, zroganizowane, nowe, swoje mieszkanie.
jak bedziesz miala wiecej takich fajnych pomyslow to czekam
I zamki sobie zmień, żeby nie było
A wyjazd jakiś może?
Wiecie, pomyślałam sobie, że jakby była opcja to można by stworzyć taką wsparciową bazę wypadową. Takie tam pomysła.
Jakby ktoś o coś pytał, to jeśli wiem, to polecę cośkolwiek z terenów już przeze mnie "zdobytych", co już poniekąd miejsce miewało . Jak będę dawała w danym momencie radę i miała wolny czas - mogę pouczestniczyć oczywiście
Zresztą "wycieczkomaniak" to moja ksywka w "poprzednim życiu", zresztą Ty mnie znasz
Ale skonkretyzuj może, bo może Ty mówisz, że pospołu się wybierać?
o upiec tor albo ciasto - to byloby wyzwanie... tylko jak znalezc motywacje do tego wszystkiego...? tak dla samej siebie to wszystko? eh.... nie chce marudzic!! ale marudze!
No a dla kogo? No chyba nie dla kogoś?
Sobą się zaopiekuj. Poprowadz za rączkę, jak rodzic.
zabka-k napisał/a:A dla kogo Ty niby chcesz to robić???? Przecież dla najważniejszej osoby na świecie - DLA SIEBIE!!!!
Jak Ty wiecznie będziesz myśleć kategoriami, że dla kogoś innego, to d... blada z tego będzie
I to jest właśnie problem - a nie wyprowadzający się jeszcze niedoszły były - przecież wiesz. Samemu dla siebie! Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie miał możliwość z tego, co robisz dla siebie - skorzystać i się uśmiechnąć - tak, to będzie miłe. Ale tylko miłe i przyjemne. Nikt Ci w momencie narodzin nie przyczepił tabliczki - zbawczyni ludzkości. Czy uważasz, że przylepił?nie, nikt nie przyczepil, ale czasem sie tak czuje. jakbym ta zbawczynia miala byc. zawsze zadowolona, zawsze 'madra', odpowiedzialna - no i taka generalnie zawsze bylam. Zawsze rodzice mogli byc dumni - zawsze swiadectwo z paskiem - jak chlopak to jeden przez 7 lat.Potem studia - nigdy zadnych poprawek, wszystko w 1 terminie. Nie to, ze czulam presje- sama mialam takie ambicje i mi na tym wszystkim zalezalo. Ale przez to stwrozyl sie taki obrazek mnie. Potem wyjazd do Londynu - studia magisterskie, nowy chlopak, ktory potem stal sie narzeczonym i mezem. Wreszcie dobra praca no i generalnei wszystko zajebisc....
az tu tagle pif paf i rodzice beda mieli corke rozwodke..... o fuuu jak to brzmi niefajnie.... wiem, ze sama sobie wkrecam troche - no bo wlasnie - jestem ;ambitna', nie chcialam zeby rodzice mieli corke rozwodke. Nikt mi nic nie dal odczuc, mama zaraz po rozstaniu mowila ze jest ze mnnie dumna, ze bardzo kocha itd. I tak jest, wiem o tym. Samej mi z tym wszystkim po prostu do kitu.
Dla siebie - bede probowac robic to wszystko dla siebie, albo dla mamy ewentualnie, zeby jej dawac sile, energie...
Ale tak ogolnie to ja tak nie lubie sama dla siebie... lubie ludzi, lubie towarzystwo. wiadomo - ile moge - to sie z ludzmi spotykam, no ale wiadomo ze non stop z kims nie przebywasz.
A że jak rozwódka to gorsza?
A czy Ty kiedykolwiek w tej swojej doskonałości byłaś szczęśliwa? Taka szczęśliwa dla siebie i ze sobą. Czy zawsze dzięki komuś lub czemuś?
Nie dla ma,y, tylko dla siebie. Nawet jak mamie dasz energię to zrobisz to dla siebie. Bo to Twoja mama i Tobie zależy, żeby...
Najpierw dla siebie, a potem to już zobaczysz.
"istnieje jedna potrzeba, tak podstawowa i zasadnicza, iż jeśli ona zostanie zaspokojona, to reszta niemal na pewno zharmonizuje się w ogólne poczucie szczęścia. Właściwie zaspokojenie tej potrzeby wpływa na zdrowie i pomyślny rozwój całego organizmu człowieka. Tą potrzebą jest głęboka i prawdziwa miłość do samego siebie, rzeczywista i radosna samoakceptacja, autentyczny szacunek dla siebie, sprawiający wewnętrzną radość z bycia sobą: Jak dobrze być mną? Jakie to szczęście, że jestem sobą!"
Budujące
Bo ja uważałam, że poczucie bezpieczeństwa mogą dac mi jedynie inni, i wszelkie prawdy o sobie odkrywam praktycznie sama, choć przy przemile popychających kopniaczkach terapeutki, koleżanek forumowych i w ogóle własnego wewnętrznego terapeuty
![]()
He - i ja tak nie zawsze uważałam, tak szczerze, tylko "zawsze" dałam się skusić czyimś słowom uważając, że skoro ja wiem co mówię, to inni także
Ale to także standard - czego się wymaga od siebie (świadomości, odpowiedzialności, konsekwencji - tego się wymaga od innych i jako takich ich traktuje).
No to tak po poczytaniu dziewczyny - co Wy o tych własnych problemach z "pozbieraniem się" myślicie? Dla mnie to jeszcze pewnie długa droga, bo ja chciałabym tę swoją pogodę ducha i wiarę w siebie ugruntować, żeby przestać się dawać zwieść słowom, ufać bezgranicznie innym zamiast sobie samej
Ideałem nigdy nie byłam to na szczęście też i nie będę
Kochana, ja to nie wiem czy to możliwe jest żeby raz na jakiś czas nie dać się zwieść czyimś słowom i zapewnieniom. Myślę, że to przyrost doświadczeń i wyciąganie wniosków sprzyjają tendencji spadkowej zwodzenia.
kiedysbylam napisał/a:Dla siebie - bede probowac robic to wszystko dla siebie, albo dla mamy ewentualnie, zeby jej dawac sile, energie...
Ale tak ogolnie to ja tak nie lubie sama dla siebie... lubie ludzi, lubie towarzystwo. wiadomo - ile moge - to sie z ludzmi spotykam, no ale wiadomo ze non stop z kims nie przebywasz.Jeśli będziesz robić wszystko dla siebie, staniesz się naturalnie (a nie sztucznie) silna i emanująca pozytywną energią - na tym Twoja mama skorzysta! Nie na robieniu czegoś tylko dla niej!
Ja bym wolała zjeść tort, który ktoś robił "dla siebie", bo chciał, a ja mogłam z efektu "skorzystać" w sposób naturalny. A nie dlatego, że wykonał "czynność" na moją rzecz - samemu nie mając z tego prywatnej radości.
Uwielbiam życie towarzyskie, uwielbiam ludzi, uwielbiam pokawowy i poodwiedzinowy bałagan, tudzień nie wykonane domowe obowiązki w związku z wybyciem do kogoś. I ja jestem z ludźmi
Choć napewno nie biegam z miejsca na miejsce, bo moje dzieciaki są wazniejsze od moich znajomych
A moje zdrowie i moje chęci i siły najwazniejsze, bo bez nich to dzieci będą miały spoconą nicniechciejącą mamę, a znajomi nudną zamkniętą w sobie koleżankę (bo ja tak się zachowuję, jak przestaję myśleć o sobie). I nie przebywam non-stop, ani też nie przebywam głównie sama. Nie wymagam od siebie więcej; niż mi to potrzebne i jest jednocześnie możliwe; nie nakręcam się;' nie załamuje, kiedy muszę zmienić plan "bo coś tam"; nie mam poczucia że coś mi przeszło koło nosa. Nie wymagam od siebie niczego na siłę
No - może szacunku do siebie jaka naprawdę jestem i co lubię i czego potrzebuję
I pamięci o sobie samej wymagam
Nie muszę być w niczym najlepsza
Bardzo się cieszę, że jestem taka jaka jestem - zwykła niezwykła, bo taka jaką lubię
A uwierz mi, było mega gorzej parę miesięcy temu jeszcze
I ujrzałam oczyma wyobraźni jak pewnien delikwent ze złą miną miesza gort urodzinowy, bo ma być
hm... napisał/a:A wyjazd jakiś może?
Wiecie, pomyślałam sobie, że jakby była opcja to można by stworzyć taką wsparciową bazę wypadową. Takie tam pomysła.
Jakby ktoś o coś pytał, to jeśli wiem, to polecę cośkolwiek z terenów już przeze mnie "zdobytych", co już poniekąd miejsce miewało. Jak będę dawała w danym momencie radę i miała wolny czas - mogę pouczestniczyć oczywiście
Zresztą "wycieczkomaniak" to moja ksywka w "poprzednim życiu", zresztą Ty mnie znasz
Ale skonkretyzuj może, bo może Ty mówisz, że pospołu się wybierać?
Z tym wyjazdem w pierwszym zdaniu to myślałam, że może jakby Kiedyśbyłam wybyła na wakacje jakieś.
A z tym miejscem, z tą bazą wypadową to ja sobie taki dom wyobraziłam, taks dosłownie bazę do której sir przyjeżdza. Trochr na imorezę, trochę po wsparcie.
Ale jakiś wyjazd to ja chętnie, bo uwielbiam, ale kurna nie mam jak!!! Bo ograniczenia cholera są. Jedno w zasadzie.
"Warto wyruszyć w drogę kochania siebie, by nie miotać się między "duchami przeszłości", próbami rozpaczliwego zaspokajania nie do końca uświadomionych potrzeb czy też zatracaniem się w toksycznych relacjach. "
Even napisał/a:No to ja nocną porą - uśmiech, do tych które nie spią i tych które śpią.
Jest lepiej. Zmian ciąg dalszy. Po pierwsze dałam sobie prawo do malowania i czuję się jak dziecko, które dostało niewyobrażalnie fajną zabawkę [ a poza tym, czuję, że po prostu PODOBAJĄ MI SIĘ efekty tego malowania:))] Po drugie zaczęłam móc rozmawiać ze swoim partnerem [nie denerwować się, nie mieć pretensji, nie wymagać] śmiać się z tego co mówi i samej też żartować, uśmiechać się i w ogóle odganiać depresyjne widmo. Mój partner od razu to zauważył i stwierdził, że to dobrze znowu widzieć i czuć mnie taką jaśniejszą. Oczywiście, to bardzo miłe, że tym chętniej ze mną przebywa, ale najważniejsze jest dla mnie to, że MNIE milej się ZE SOBĄ przebywa. Ten pierwszy etap naprawy dał mi tyle dobrych emocji, że jemu też się udzieliło i pozwoliło mu trochę bardziej sięotworzyć, ale podkreślam - jest to nie mój cel, tylko fajny skutek uboczny.Super
A jakie są efekty tego malowania?
Jej, jak to brzmi, dać sobie prawo.
Czyżbyś ujrzała wszystko z innej perspektywy?
To ostatnie zdanie jest bardzo ważne.
Cieszę się, wiesz
Ja też się cieszę I staram się myśleć na nowo i na nowo patrzeć - mój wzrok zaczyna obejmować szersze tereny i szerszą paletą barw [nawiązując jeszcze do tego malowania]. To niesamowite, bo mam wrażenie, że wszystko co dotychczas widzialałam, robiłam, odczuwałam było jakby przydymione, nieostre, niepełne. A teraz zaczynają się wyłaniać z tego dymu różne weselsze "wytwory".
Malowanie farbami akrylowymi, efektem będzie urocza zawieszka [namalowałam jakby medalion na papierze, zobaczył to P. stwierdził, że jest piękne i że trzeba to utrwalić i dziś wieczorem zatopi moje rękodzieło w żywicy i pomoże mi dorobić kólko, aby móc przewiesić na rzemyku/łancuszku ]
[Aha i jeszcze sprostowanie -ja wiedziałam, że to co zrobiłam jest bardzo ładne - a nie, że poczułam to dopiero kiedy pochwalił to on]
hm... napisał/a:Even napisał/a:No to ja nocną porą - uśmiech, do tych które nie spią i tych które śpią.
Jest lepiej. Zmian ciąg dalszy. Po pierwsze dałam sobie prawo do malowania i czuję się jak dziecko, które dostało niewyobrażalnie fajną zabawkę [ a poza tym, czuję, że po prostu PODOBAJĄ MI SIĘ efekty tego malowania:))] Po drugie zaczęłam móc rozmawiać ze swoim partnerem [nie denerwować się, nie mieć pretensji, nie wymagać] śmiać się z tego co mówi i samej też żartować, uśmiechać się i w ogóle odganiać depresyjne widmo. Mój partner od razu to zauważył i stwierdził, że to dobrze znowu widzieć i czuć mnie taką jaśniejszą. Oczywiście, to bardzo miłe, że tym chętniej ze mną przebywa, ale najważniejsze jest dla mnie to, że MNIE milej się ZE SOBĄ przebywa. Ten pierwszy etap naprawy dał mi tyle dobrych emocji, że jemu też się udzieliło i pozwoliło mu trochę bardziej sięotworzyć, ale podkreślam - jest to nie mój cel, tylko fajny skutek uboczny.Super
A jakie są efekty tego malowania?
Jej, jak to brzmi, dać sobie prawo.
Czyżbyś ujrzała wszystko z innej perspektywy?
To ostatnie zdanie jest bardzo ważne.
Cieszę się, wiesz
Ja też się cieszę
I staram się myśleć na nowo i na nowo patrzeć - mój wzrok zaczyna obejmować szersze tereny i szerszą paletą barw [nawiązując jeszcze do tego malowania]. To niesamowite, bo mam wrażenie, że wszystko co dotychczas widzialałam, robiłam, odczuwałam było jakby przydymione, nieostre, niepełne. A teraz zaczynają się wyłaniać z tego dymu różne weselsze "wytwory".
Malowanie farbami akrylowymi, efektem będzie urocza zawieszka [namalowałam jakby medalion na papierze, zobaczył to P. stwierdził, że jest piękne i że trzeba to utrwalić i dziś wieczorem zatopi moje rękodzieło w żywicy i pomoże mi dorobić kólko, aby móc przewiesić na rzemyku/łancuszku]
[Aha i jeszcze sprostowanie -ja wiedziałam, że to co zrobiłam jest bardzo ładne - a nie, że poczułam to dopiero kiedy pochwalił to on]
Czyżbyś doznała wyostrzenia zmysłów?
hm... napisał/a:Even napisał/a:No to ja nocną porą - uśmiech, do tych które nie spią i tych które śpią.
Jest lepiej. Zmian ciąg dalszy. Po pierwsze dałam sobie prawo do malowania i czuję się jak dziecko, które dostało niewyobrażalnie fajną zabawkę [ a poza tym, czuję, że po prostu PODOBAJĄ MI SIĘ efekty tego malowania:))] Po drugie zaczęłam móc rozmawiać ze swoim partnerem [nie denerwować się, nie mieć pretensji, nie wymagać] śmiać się z tego co mówi i samej też żartować, uśmiechać się i w ogóle odganiać depresyjne widmo. Mój partner od razu to zauważył i stwierdził, że to dobrze znowu widzieć i czuć mnie taką jaśniejszą. Oczywiście, to bardzo miłe, że tym chętniej ze mną przebywa, ale najważniejsze jest dla mnie to, że MNIE milej się ZE SOBĄ przebywa. Ten pierwszy etap naprawy dał mi tyle dobrych emocji, że jemu też się udzieliło i pozwoliło mu trochę bardziej sięotworzyć, ale podkreślam - jest to nie mój cel, tylko fajny skutek uboczny.Super
A jakie są efekty tego malowania?
Jej, jak to brzmi, dać sobie prawo.
Czyżbyś ujrzała wszystko z innej perspektywy?
To ostatnie zdanie jest bardzo ważne.
Cieszę się, wiesz
Ja też się cieszę
I staram się myśleć na nowo i na nowo patrzeć - mój wzrok zaczyna obejmować szersze tereny i szerszą paletą barw [nawiązując jeszcze do tego malowania]. To niesamowite, bo mam wrażenie, że wszystko co dotychczas widzialałam, robiłam, odczuwałam było jakby przydymione, nieostre, niepełne. A teraz zaczynają się wyłaniać z tego dymu różne weselsze "wytwory".
Malowanie farbami akrylowymi, efektem będzie urocza zawieszka [namalowałam jakby medalion na papierze, zobaczył to P. stwierdził, że jest piękne i że trzeba to utrwalić i dziś wieczorem zatopi moje rękodzieło w żywicy i pomoże mi dorobić kólko, aby móc przewiesić na rzemyku/łancuszku]
[Aha i jeszcze sprostowanie -ja wiedziałam, że to co zrobiłam jest bardzo ładne - a nie, że poczułam to dopiero kiedy pochwalił to on]
Do Aha... Ok
Ale popatrz, zrobicie coś razem
Buziol Evan
Jak miło widzieć uśmiech na Twej twarzy
Pasja
Normalnie zawiało radością.
Evan, chcieć to móc, prawda?
Co ja to porobiłam wyżdj to nie wiem
Strony Poprzednia 1 … 365 366 367 368 369 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024