Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 32 33 34 35 36 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,146 do 2,210 z 26,307 ]

2,146

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie
Wiecie dziś jest właśnie rok od momentu jak dowiedziałam się,że mój pan mąż ma kochankę.(ma ją nadal)
Postanowiłam dziś nie wracać za szybko do domu,pójdę sobie połazić po sklepach.
Nie chcę go widzieć.

Zobacz podobne tematy :

2,147 Ostatnio edytowany przez karen (2011-05-18 14:47:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
moniquette napisał/a:

Kochana Karen ....składam Ci kondolencje ,z powodu głębokiego, ogromnego przeżywania swoich emocji, z powodu runięcia w pył Twoich wyobrażeń, z powodu czasu , który kazał Ci widzieć rzeczy w zupełnie innej strony, z powodu sprawdzenia siebie w ...tak bardzo nieprzewidywanych sytuacjach,  i muszę Ci gratulować ....tak wielkiego skoku w Twoim rozwoju osobistym, gratulować spotkanych w czasie żałoby ludzi, przeczytanych książek, odkrycia wielu piosenek, tych czerwonych twarzowych bluzeczek, uśmiechu zazdroszczonego przez koleżanki. Pozdrawiam cieplutko 
ps. i tak nie wierzę do końca w tę twoją kobietę kochającą ...? jak prawdziwie ? namiętnie ? ...?

dziękuję Moniquette smile

tak, tak trzeba kochać - prawdziwie i namiętnie, i to nie jest źle gdy tak się kocha, ale trzeba pamiętać o jednym - by nie kochać kogoś bardziej niż siebie, trzeba pamiętać by wierzyc sobie, swojej intuicji, swojemu rozumowi, swojej logice bardziej niż obrazowi kreowanemu przez inna osobę, zwłaszcza gdy ten obraz zaczyna mieć martwe punkty, niespójności, zarysowania, wtedy trzeba się temu obrazowi dokładniej przyjrzeć, a nie zaczynać przymykac oczy i dorysowaywać sobie swoją imaginację, trzeba czasami odwrócić się na pięcie i sprawdzić, czy pobiegnie za mną, a nie wiecznie spełniać jego zachcianki zanim nawet o nich pomysli, trzeba po prostu siebie szanować... kochanie za bardzo to jest nieszanowanie siebie   
i to jest własnie różnica między miłością prawdziwą, gdzie jest szacunek do siebie i siebie nawzajem a kochaniem za bardzo, gdzie tego szacunku nie ma...
tak, byłam kobietą kochającą za bardzo, ale leczę się z tego  i jestem na dobrej drodze smile

czerwone bluzki i udawany usmiech to moje sposoby na udowadnianie samej sobie, że potrafię się jeszcze śmiać i ładnie wygladać... jest takie powiedzenie UDAWAJ, A UDA CI SIĘ, no i popatrz, coraz częsciej już nie muszę udawać że się smieję, zaczynam śmiać się serdecznie i naprawdę smile to działa smile

pozdrawiam smile

PS.
mam taki dobry humor po tym OSTATNIM POŻEGNANIU, że aż się boję.... kolejnego dołka... JA JUŻ NIE CHCĘ ŻADNYCH DOŁKÓW!!!!!!!

2,148

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bitreelka- skoro tyle poświęcilas i takie zbierasz plony  to.. z szacunku dla siebie nie poświęcaj już nawet sekundy na podniesienie słuchawki. Jesteś za miękka, za delikatna, za dobra co on doskonale wyczuwa. Szkoda młodej dziewczyny na takie patarajstwo.

2,149

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Briteelka napisz jak po spotkaniu? jak sie trzymasz?mi podczas rozmow ze smieciem pomogala taka niewidzialna tarcza w glowie, jak mi opowiadal ze jestem wspaniala, madra, dobra to prztlumaczalam sobie ze znowu chce mnie owinac w okol palca i nie ma to nic wspolnego z tym co on tak naprawde mysli poprostu mowil mi to co chcialam uslyszec w danym momencie bo doskonale wiedzial gdzie uderzyc aby mna zmanipulowac.
Masz 22 lata w Twoim wieku tez przechodzilam przez podobne gowno.
Bylam w zwiazku z bardzo bogatym i wplywowym chlopakiem ktory w lozku byl niesamowity hojny, troskliwy wspanialy. Zaszlam z nim w ciaze, naciskal na to abym ja sunela i to zrobilam do dzis sie z tym nie moge pogodzic. Nie chcial miec dzidziusia bo "cale zycie przed nami" zrobie Ci pozniej tyle dzieci ile bedziesz chciala. I co i dowiedzialam sie ze o ile dla mnie nie bylo istotne ze ma kase bo sama zawsze mialam inne laski gnaly do niego jak do miodu i na jego najnowszy model porshe. On natomiast korzystal z nich pelnymi garsciami. Zaczelam pic martini bianco:P roztylam sie od tego trunku a on kwitl pomyslam ze jak przespie sie z innymi to zrobie mu na zlosc ze ja tez tak  potrafie, spalam, oj duzo spalam. Teraz juz o tym nie pamietam nie rozdrapuje tego bo wychodzilam z tego bajora latami, nie pije nie sypiam z nikim z kim nie mam zwiazku a to dlatego ze jedyna szmata z tego wszystkiego stalam sie ja dla samej siebie. Wstyd i upokorzenie izolacja od znajomych zmiana srodowiska. Cale zycie poprzestawiam do gory nogami. Wiec nie rob tego bo pozniej bedziesz sie zle czuc i dluuugo wychodzic z bagna, ktore sama sobie zgotujesz. Teraz tez przechodze rozstanie ale nie uciekam w alkohol nie sypiam z facetami staram sie wyciszyc i uspokoic. Ale mam nadzieje, ze skoro przeszlam juz przez tyle gowna w przeszlosci i teraz to chyba do cholery kiedys musi mi sie trafic ktos kto mnie nie oklamie!
Dzis wracam do Warszawy wylatuje z Nowego Yorku i tu mam zamiar zostawic ten syf za plecami, jak na ironie znowu zmieniam srodowisko. Wtedy mi to pomoglo wiec mam nadzieje ze teraz tez mi pomoze.

2,150

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam Was,
bede pisac bez polskich literek, mam nadzieje, ze to nie bedzie Wam przeszkadzac w czytaniu mojego posta.

Ciesze sie, ze znalazlam to forum...calkiem przypadkiem. Czytanie Waszych wypowiedzi daje mi duzo sily i nadzieji
Tak, tak.... jestem nastepna kandydatka do grona kochajacych za bardzo.

Minelo juz kilka miesiecy od rozstania, ktore bardzo przezylam i nadal przezywam...Bylismy nie dlugo ze soba, bo nie cale 3 lata, w tym dwa na odleglosc...widujac sie czesto i majac o dzien kontakt, mielismy plany, moja przepowadzka do niego, rodzina, budowa domu etc

czlowiek, ktorego bardzo kochalam, i ktory do konca twierdzil, ze jestem jego wielka miloscia, zrezygnowal z nas z dnia na dzien, nie mowiac mi prawdy...moja intuicja mowi, ze kogos poznal...zwiazek na odleglosc...
Nie szukalam kontaktu, bo nie bylam w stanie fizycznym i psychicznym...on rowniez sie nie odezwal, poza jednym dlugim listem, w ktorym przypisuje mi wine. Ech, ciezko mi to opisywac...

Troche juz przezylam latek (38) na tym swiecie...niezalezna finansowo...mam opinie silnej osoby, dajacej sobie rade w zyciu, przeszlam w zyciu wieksze tragedie jak odejscie faceta ...a wydaje mi sie, ze teraz nie dam rady wziac sie w garsc i isc dalej...ze juz tak nigdy nie bede kochac, jak jego...ze nigdy juz nie uloze sobie zycia...obwiniam siebie...czuje sie pogubiona w tym wszystkim...jak niedojrzala dziewczynka...pytam sie sama siebie, gdzie jest moja sila, i rozsadne myslenie...

Chce sobie pomoc...Chcialabym  prosic o przeslanie mi Waszej biblioteczki...

2,151

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Chablis, witaj w klubie smile
dobrze trafiłaś

będzie dobrze, znajdzie się Twoja siła i rozsądne myslenie, będzie potrzebny czas i Twoja determinacja w pomaganiu sobie,
jesteś w dobrej sytuacji, bo nie masz z nim kontaktu, to naprawdę ułatwi Ci proces dochodzenia do siebie

odezwij się na mojego maila to wyślę Ci biblioteczkę

2,152

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczęta. Na spotkanie jeszcze czekam. Ponad 300 km się nie przeleci, przynajmniej nie w Polsce:) ma być ok 21. Jak będzie- nie wiem. Jednak jedna decyzja dziś zapadła. Połowa lipca- wylot do Anglii na rok. Myślę że to jedyny sposób na przerwanie tego kręgu nienawiści. Tam wszystko przemyślę, a i przerwa w studiach się przyda. Zobaczymy...zobaczymy.....


anitka77- wiem że to dziwnie zabrzmi, ale z jednej strony może i dobrze że nie ma tego dziecka. Miałoby popapranego ojca... Sama jak pomyślę że mogłabym zajść w ciążę z moim psychofagiem to aż mi ciarki przechodzą. Takie związanie z nim do końca zycia....brrr..... chciałabym wychowywać dziecko z partnerem - dobrym- kochającym ojcem dla dziecka a nie tym gamoniem... Pamiętam jak mieliśmy po 20 lat i rozmawialiśmy że nie byłoby tragedii żebym zaszła a teraz... od kilku miesięcy twierdzi że najlepiej będzie jak zajdę z nim w ciążę bo wtedy będę musiała już być z nim na zawsze... brzmi jak z horroru. Czasem myślę że naprawdę jest psychopatą..

ella1973- nie wiem jak mam myśleć TYLKO O SOBIE?! Nawet próbowałam przez jakiś czas. Nie potrafię. Radość daje mi tylko radość innych. Robię wszystko by wszystkich dookoła zadowolić i w sumie nie cierpię z tego powodu. Nie wiem czy to kwestia charakteru czy czegoś innego. Pracuję z dziećmi, kończę pedagogikę i nic nie daje mi takie radości jak myślenie o dzieciach, ich dobru. A najlepsze w tym wszystkim jest to że dzieci potrafią ci oddać miłość. 6 tygodni uczenia w szkole to najpiekniejszy okres w moim życiu chociaż nie dosypiałam, przygotowując zajęcia, myślałam o problemach dzieciaków, nie raz zostawałam po pracy. Myśleć o SOBIE kiedy dookoła jest tyle do zrobienia? Nie rozumiem czerpania przyjemności z czegoś innego niż widzieć jak inni uśmiechają się dzięki mnie:)

chablis- zastanowiłam się jakie to dziwne. Że gdybysmy Cię spotkały w rzeczywistości na polu biznesowym byśmy ię uznały za kobietę sukcesu a tutaj jesteś tak samo bezbronna jak my. Też jestem postrzegana jako silna osoba ale kiedyś przyjaciółka powiedziała że może w tym tkwi nasz problem. Facet nas poznaje i myśli- ale świetna, silna babka, takiej szukam- konkretnej, zdecydowanej, twardej. A później się okazuje że jesteśmy takie małe ciepłe pluszaczki które chcą się tylko tulic i najchętniej rzuciłyby kariere żeby podawać kapcie dla wybranka:) To może być trochę mylące.

2,153

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

bitreelka: a dlaczego uważasz, że nie możesz po prostu zamknąć mu drzwi przed nosem? Zapewniam, że możesz. Czy miałabyś obiekcje przed zamknęciem drzwi komuś, kto Cię krzywdzi? To zrób to. Jeśli obawiasz się, że nie wytrzymasz - spędź wieczór/noc u koleżanki, kogoś z rodziny. Trzeba tylko CHCIEĆ.
Pierwszy krok za Tobą - szczerze opisałaś jak jesteś traktowana. Teraz czas na wyciągnięcie wniosków i ratowanie siebie.
Zapewniam Cię, że będzie Ci łatwiej, gdy (jak pisze Tarantella) odetniesz się od chorych bodźców. Łatwiej pracować nad SOBĄ, gdy możesz na tym się skupić bez rozpraszania.
Hmm... jesteś bardzo młodą osobą, a piszesz, że to już kolejny taki nieudany związek. Moim zdaniem powinnaś (najlepiej w trakcie terapii) odkryć, co w TWOIM życiu spowodowało, że dokonujesz takich właśnie wyborów.

2,154

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Chcieć to móc.
Bitreelka, odetnij się od tego co było. Spotkania będą cię nakręcać, nie będziesz miała możliwości spokojnej analizy samej siebie. Powalcz o własne ja. Chociaż mi się wydaje, że Ty sama nie wiesz, którą drogę na rozdrożu wybrać.

2,155

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bitreelka,
Relacjonuj spotkanie ... bo to że go przyjęłaś nie mam wątpliwości, ale nie mam też wątpliwości, że musisz się na bieżąco uczyć interpretacji jego manipulacji mających na celu trzymanie Cię na emocjonalnej smyczy.

No, chyba że okazałaś się dzielną dziewczynką - wyszłaś z domu na całą noc, zostawiając w drzwiach kartkę "Kochanie. Zaraz wracam" big_smile

2,156

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

chablis- zastanowiłam się jakie to dziwne. Że gdybysmy Cię spotkały w rzeczywistości na polu biznesowym byśmy ię uznały za kobietę sukcesu a tutaj jesteś tak samo bezbronna jak my. Też jestem postrzegana jako silna osoba ale kiedyś przyjaciółka powiedziała że może w tym tkwi nasz problem. Facet nas poznaje i myśli- ale świetna, silna babka, takiej szukam- konkretnej, zdecydowanej, twardej. A później się okazuje że jesteśmy takie małe ciepłe pluszaczki które chcą się tylko tulic i najchętniej rzuciłyby kariere żeby podawać kapcie dla wybranka:) To może być trochę mylące.

Bardzo dobrze to ujelas.... podczas mojego zwiazku we mnie nastapila zmiana o 180 stopni, chcialam rzucic moja prace i niezaleznosc, nie wazne co i jak i wyjechac do faceta, znalezc byle jaka prace..albo i nie....byle z nim byc na codzien...on tego nie chcial...powiedzial mi, ze myslal, ze jestem bardziej ambitna... to mnie bardzo zranilo, bo myslalam, ze on zrozumie, ze zrobie to dla nas, zebysmy byli razem.Pamietam jak na poczatku naszego zwiazku on wspomnial, ze nie sadzil, ze ma jakiekolwiek szanse mnie poznac, bo wydawalam sie taka niedostepna. Probuje znalezc odpowiedz, dlaczego ze mnie wyszla taka histeryczna dziewczynka, gdzie zniknely niezaleznosc, dlaczego taka zmiana priorytetow w zyciu, dlaczego teraz w dojrzalym wieku...czy tak naprawde wole podawac kapcie niz byc silna babką???
Dostalam Wasza biblioteczke:-)..bede probowac znalezc odpowiedz na moje pytania..

PS.Bitreelka...bądz dzielna

2,157 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-05-18 23:43:16)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Chablis napisał/a:

Probuje znalezc odpowiedz, dlaczego ze mnie wyszla taka histeryczna dziewczynka, gdzie zniknely niezaleznosc, dlaczego taka zmiana priorytetow w zyciu, dlaczego teraz w dojrzalym wieku...czy tak naprawde wole podawac kapcie niz byc silna babką???

Bo prawda Chabilis jest taka, że my JESTEŚMY tymi małymi dziewczynkami a te silne babki to tylko ubranko ochronne. Jak tylko poczujemy się bezpieczniej - zdejmujemy ubranko i wszyscy się dziwią. Taka była z ciebie przebojowa, silna, zaradna sztuka a tu się nagle okazuje, że jesteśmy kruche, że te wszystkie nasze zaradności, zapobiegliwości, uporządkowanie, perfekcjonizmy, skrupulatności, zorganizowanie to tylko histeryczna próba zapanowania nad materią, która nas przeraża. My się poprostu boimy świata, życia i niebezpieczeństw z tym związanych. Staramy się więc objąć kontrolę nad wszystkim, żeby życie nie robiło nam niespodzianek, broń Boże nie zaskakiwało, żeby szło zgodnie z planem i terminarzem. Wtedy jest BEZPIECZNIEJ. Wszyscy jednak (i nawet my same) mylą te objawy z byciem SILNĄ BABKĄ.

Dla jasności powinnyśmy napisać sobie tabliczkę i powiesić na klacie - "Robię wrażenie twardej sztuki ale tak naprawdę jestem zalęknionym stworzeniem. Zaopiekuj się mną." Wtedy może nie lgnęłyby do nas jednostki same potrzebujące opieki tylko silni, skrystalizowani mężczyźni. Niestety przyciągamy takie same jednonożne kaleki jak my.

2,158

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
wiesz,ze Ci "kibicuje".
Wiem,ze to,co piszesz jest sama,"naga " prawda.
Niczego nie udajesz i nikogo nie zmuszasz do przyjecia Twojego punktu widzenia,jako jedynie slusznego.
    Ale nie o tym chcialam....

Walcze o spokoj i robie to dlugo.Nie jest latwo......
Poczynilam znaczne postepy.....
A potem czytam to, co napisalas:

" Bo prawda jest taka, że my JESTEŚMY tymi małymi dziewczynkami a te silne babki to tylko ubranko ochronne. Jak tylko poczujemy się bezpieczniej - zdejmujemy ubranko i wszyscy się dziwią. Taka była z ciebie przebojowa, silna, zaradna sztuka a tu się nagle okazuje, że jesteśmy kruche, że te wszystkie nasze zaradności, zapobiegliwości, uporządkowanie, perfekcjonizmy, skrupulatności, zorganizowanie to tylko histeryczna próba zapanowania nad materią, która nas przeraża. My się poprostu boimy świata, życia i niebezpieczeństw z tym związanych. Staramy się więc objąć kontrolę nad wszystkim, żeby życie nie robiło nam niespodzianek, broń Boże nie zaskakiwało, żeby szło zgodnie z planem i terminarzem. Wtedy jest BEZPIECZNIEJ. "

... i po spokoju koniec.

Czytalam Twojego posta pare razy i ponownie....
I musze to wydrukowac i miec " nauocznione" i musze czytac jeszcze kilka razy.

2,159 Ostatnio edytowany przez bitreelka (2011-05-19 06:33:32)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wstałam. A właściwie jestem na nogach od 4rano. Myśli nie pozwalają spać i biegną jak na jakąś wyprzedaż posezonową. Spotkanie wyglądało mianowicie:

- Przyjechał z całkiem wypełnioną torbą swoimi ubraniami- bez kwiatów, bez prezentu itp. Nie jestem jakąś snobką ale jakby kupił od babci tulipaniki za 2 zł to by mu korona z głowy nie spadła

- Na dzień dobry usłyszałam "Tęskniłaś, co?". Po mojej przeczącej odpowiedzi zrobił smutne oczy i spuścił głowę aż pomyślałam że jestem chyba złym człowiekiem żeby karcić takie urocze stworzenie....:/

- Wszedł do mnie do domu, rzucił torbę i poszedł włączyć telewizor. Spytałam czy nie sądzi że powiniśmy porozmawiać. To jego zwyczajem "zasapał się", "popiszczał" na koniec wywrócił oczami jakby chciał zobaczyć środek swojej głowy a potem wypowiedział bardzo złożone zdanie "Muuuuusimy?". Uznał że nie ma o czym. Że wszystko jest ok. Oczywiście rocznicę mi wynagrodzi <hehe> (naaaapeeeno) i teraz już będzie idelany- jescze lepszy niż jest, bo przeciez i tak już jest wspaniały.  Więc nie ma rozmowy. Będzie sie starał. A jak się nie uda to przynajmniej próbował więc i tak nie ma rozmowy...Po za tym właśnie rozpoczął się mecz o puchar UEFA i że to bardzo ważne. Że może pomoże mi zrobić kolację w przerwie? Spytałam dlaczego w przerwie. Dowiedziałam się że w przerwie chce się ze mną kochać i potem będzie głodny.....

Zeszłam więc do kuchni. Nalałam sobie resztkę wina, poszłam pieto wyżej, wzięłam kąpiel i poszlam spać do innego pokoju... A teraz siedzę piszę tego posta a mój  psychofag lezy 2 metry ode mnie, w moim łóżku i wygląda niewinnie jak dziecko w tej mojej pościeli w kucyki pony, przytulony do poduszki jak do misia. I nie mogłabym go teraz wyrzucić. Czas się tylko zastanowić czy te myśli świadczą o tym że chcę mieć faceta czy o tym że chcę mieć dziecko...?

Cóż będzie dalej nie wiem. Jak tak czytam co napisałam to wygląda to jak jakiś chory film, w które nigdy nie wierzyłam. Niestety wiem już że powtarzam zachowania mojej matki. Ale  przeanalizuję to kiedy indziej. Jutro. "Pomyślę o tym jutro".


Ach i dziewczęta, chciałam bardzo podziękować za wsparcie. Gdyby nie wasze posty pewnie bym teraz leżała w tym samym łóżku co on, będąc szczęśliwą nałożnicą dziękującą Bogu za to że mój psychofag istnieje. Znowu zrobiłabym mu sniadanie i całowała ziemię po której stąpa. A nie jest to takie trudne gdyż jak wiadomo taki ideał pozostawia po sobie anielskie błyszczące ślady. Mam tylko nadzieję że kiedyś doprawie mu takie rogi że przez drzwi będzie musiał wchodzić bokiem.... W każdym bądź razie dziękuję, JESTEŚCIE NIESAMOWITE.

Tylko pamietajcie że to mój trudny poczatek, dlatego dalej postępuję nieostrożnie. Plus jest taki że nie bawię się już z nim w prokreację, bo  gdyby jego dziecko miało taki wygląd jak ego charakter to chyba urodziłabym beznogiego leniwca z baaardzo długimi lepkimi rękami i penisem zamiast głowy... A tego nie chcemy:)

2,160 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-05-19 07:06:14)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bitreelka napisał/a:

ALARM 1- to jak łatwo przyszła mu decyzja o rozstaniu ALARM 2- całą procedurę przeniesienia zrobił za moimi plecami za namową mamusi...

-  ALARM 1- okazuje się wiecznie zmęczony, nigdzie nie wychodzimy- siedzimy w domu, ALARM 2- kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa.

-  ALARM 1- gdy mówię że nie chcę z nim być on mówi "ok"- a ja zamiast uciec- mówię mu że głupi, że niech walczy hmm
Więc co zrobiłam? Zmieniłam uczelnię dla niego i się przeprowadzam by być razem.... Super.. ALARM 2- mówię mu że dostałam przeniesienie- patrzy się na mnie tylko i nie wyraża jakiegoś dzikiego szczęścia.

Bardzo spodobal mi sie Twoj sposob opisania problemu. Rzeczywiscie jest tak, ze te ALARMY sa, ale my je ignorujemy lub zagluszamy. Przestajemy wierzyc intuicji. Wtedy zaczyna sie naginanie rzeczywistosci i jakas taka bezsilnosc wobec faktow.

-On okazuje czynami, ze mu nie zalezy (no ale w maju 2010 tak mnie romantycznie objal i powiedzial, ze jestem kobieta jego zycia) Wiec wybieram bycie "kobieta jego zycia". Tak mi latwiej..
-On nie okazuje radosci, ze zrobilam wszystko by z nim byc (zrezygnowalam z kariery, szkoly, miasta, przyjaciol i cokolwiek jeszcze)... No ale napisal mi na rocznice slubu piekny wiersz. Wiersz o milosci. Oglosil publicznie, ze jestem najcudowniejsza kobieta jaka spotkal. Wiec wybieram bycie "cudowna kobieta". Nawet nie chce myslec o tym, ze wciaz jest oschly. Myslenie o tym boli. Wybieram ten jeden radosny mmoment by zakleic codziennie zadawane rany.
-On klamie... no ale do tego klamstwa ja moglam sie przyczynic.  Moze jestem nadmiernie zazdrosna, moze zle uslyszalam, moze nie zrozumialam, moze nie bylam zbyt konsekwentna w ustalaniu spraw. Wybieram swoja nadmierna niedoskonalosc, nieprecyzyjnosc, niekonsekwencje. Tak mi latwiej niz powiedziec sobie uczciwie ON CIE KOBIETO BEZ SKRUPULOW OKLAMUJE!
O co to to nie!  ja mu te skrupuly sama dopisze i go tymi skrupulami uczlowiecze w moich myslach...

az nadchodzi taki dzien gdy niektorym z nas udaje sie powiedziec sobie prawde : Jemu na nas nie zalezy. Ten zwiazek istnieje bo ja o to zabiegam "za bardzo". Wszystko co robie jest "za bardzo". .. i musialo byc takie zeby zniwelowac jego "nie za bardzo". On klamie, zdradza, zaniedbuje. Coraz wieksze brudy wylaza z ukrycia.

Potem zaczyna sie hustawka.
I tak jak u Ciebie:

bitreelka napisał/a:

Przyjeżdżam. Zostawia włączony komputer. Znajduję "tajne" gg z kontaktami nazwanymi "cipka_wiek_ miasto"- dokładnie taki schemat. Przeglądam archiwum, to co do nich pisze i to że wysyła swoje "fotki" z naszych wspólnych wesel itp. Idę się wyrzygać.

- Zabieram rzeczy i się wyprowadzam- on mówi "ok"- ja go przekonuję że jeśli nie zdradził to może kiedyś wybaczę. Twierdzi że jest uzależniony od tych emocji. Ale że żadnej nie bzyknął. Pozwalam sprowadzić się z powrotem. Ciężkie dni. Boli jak cholera ale przecież kocham i on "kocha"

kolejne 6 miesięcy - kłótnie, nie dogadujemy się. widocznie mu przeszkadzam w jego wielkich planach podboju wsyztskich 15latek(!!!!!!) w Polsce...

- Po tych 6 miesiącach zrywa ze mną. Mówi że nie pasujemy do siebie. Ja oczywiście jako chora osoba nagabuję go, dzwonię, płaczę. Wtedy mówi mi prawdę. Zdradza mnie od roku, umawia się z nastolatkami za seks, płaci za wynajęty pokój, płaci im za loda, potem je bzykać i tak od roku. Pomiędzy spotkaniami ze mną. Nie zabezpiecza się i mówi jak to zajebiście jest to robić i że chce teraz być wolny i bzykać co chce i kiedy chce. Idę się wyrzygać. 2 tygodnie spędzam na drugim końcu Polski płacząc w wannie przyjaciółki, czując obrzydzenie do siebie że dalej go kocham

- Po kilku miesiącach rozmawiam z nim. Chce do mnie przyjechać- pozwalam i cieszę się- wracamy do siebie.
-2 miesiące później znowu go rzucam bo nie umiem zapomnieć, a on znowu mówi "ok".
-Spotykamy się przed sylwestrem(jakieś 2 miesiące p rozstaniu)- mówi że che być ze mną. Spotykamy się po sylwestrze. Okazuje się że spędził go z 15 latką w swoim pokoju bzykając ją... oczywiście musiałam sama to odkryć bo do końca mnie oszukiwał. Ale powiedział że kocha- przyjęłam go z radością...

odchodze, wracam, odchodze, wracam...
obiecuje zmiane, nie zmienia sie, obiecuje zmiane, nie zmienia sie...
mowi, ze juz tego nie zrobi, robi, znow mowi, ze nie zrobi, robi

to jak ten sam film ogladany od nowa i od nowa....

co mozna zrobic...
sa dwa wyjscia
1. nacisnac OFF na  pilocie i wylaczyc film
2. ogladac od poczatku

Pierwsza opcja trudna jak diabli. Musimy stanac na wlasnych nogach i radzic sobie z efektami "odstawienia"
Druga opcja latwiejsza. Nie wymaga wysilku emocjonalnego. Mozna nadal przeplatac udreke z euforia. Z jakiegos niezrozumialego powodu to nam pasuje. Ktos nawet powie "A ja slyszalem, ze ktos ogladal latami ten sam film i nagle po trzydziestu latach on sie skonczyl inaczej" i tej mysli bedziemy sie kurczowo trzymac. Wierzymy w swoja cudotworcza moc odmieniania czlowieka.
a co jesli wybierzeny opcje pierwsza?
Nasze zycie zaczyna nas bolec. Nasze dziecinstwo, nasze wybory... ech szkoda gadac ilez z nas jest recydywistkami... Jak zbierzemy to do kupy to jak nic depresja gotowa.

..i do tego zaczynaja sie schody, bo taki psychofag gdy tylko poczuje, ze tym razem to rozstanie moze byc na serio.. zaczyna swoje zabiegi. Wtedy codziennie jestem cudowna kobieta, jedyna kobieta, najwspanialsza kobieta. Wtedy wyrabiamy 500% normy w sprawie kwiatow i kosztownych drobiazgow. On wie co powiedziec zeby mnie zatrzymac. Nie tknie opcji ze swego repertuaru w stylu "OK" albo "uwielbiam sie bzykac z 15tkami".
Gdy nie dajemy za wygrana, desperacko proponuja terapie, zapisuja sie na terapie, zapisuja sie na dwie terapie jednoczesnie, zaczynaja chodzic do kosciola, zostaja ministrantami, koscielnymi, prosza o dowolna forme ponizenia ich, obdarcia z finansow, godnosci, honoru... bylebysmy tylko wrocily. Czym dluzej sie opieramy tym bardziej oni chca oddac WSZYSTKO bo to wszystko, jak wtedy mowia, jest nic nie warte bez nas.
i jest nic nie warte ale do czasu.... do czasu gdy zdecydujemy sie wrocic "dac kolejna szanse"
Wtedy to WSZYSTKO znow nabiera wartosci... to sie dzieje bez ich swiadomego udzialu... zadnej premedytacji, zadnej zlej woli.. ot zycie charakteropaty.

Musi klamac bo my nie akceptujemy prawdy (szczegolnie tej prawdy wyrazonej czynami). No i tu akurat maja racje. big_smile


Fajka poruszyla kiedys ciekawy problem dola emocjonalnego po spotkaniu z czynnymi kkzb...
Jest to cos z czym sobie nie radzilam.
Mysle, ze jako DDD mam w sobie jakas taka potrzebe "niesienia pomocy"
Juz nawet nie bede wyliczac moich akcji dobroczynnych i przyjacielskich przyslug (nawet pal szesc czy ma to zwiazek z jakims zaslugiwaniem na cos). Wyrywam sie sama z siebie i w ponadprzecietny sposob widze szybciej i reaguje szybciej tam gdzie ta pomoc jest potrzebna.
Psychika ludzka to jednak delikatna materia i wiem juz, ze nie mozna nikomu powiedziec, ze ma problem. To jest cos do czego czlowiek musi sam dojrzec.
Gadasz z czlowiekiem i mowi " Pochodze z normalnego zdrowego domu" a pare dni pozniej opowiada historie z dziecinstwa, przy ktorej krzepnie Ci krew na skroniach. Czy mozna powiedziec takiemu czlowiekowi, ze to nie byl normalny dom? Otoz nie mozna.
Kriss opisala kiedys historie jak bez zazenowania opowiedziala swojej nauczycielce, ze jej tata sie upil. Ilez jest dzieci, ktore ukryja ta smutna prawde i opowiedza jakas historyjke o wyimaginowanym domu?

Jak moze zareagowac kobieta, ktorej ktos powie, ze ma problem ze soba skoro tyle mowi o problemie partnera i o swoim poswieceniu i udrece?
-moze zawolac- OMG! ja mam na prawde problem. POMOCY!
-moze powiedziec ja nie mam problemu, to on ma problem, a TY mnie obrazasz.
-moze powiedziec, ze nam sie wydaje bo jej nie znamy i od tego momentu bedzie bardziej czujna i skryta.
-moze przerzucic cala zlosc na nas i nas "przesladowac", nienawidziec i dopatrywac sie w nas samych zlych intencji. Stajemy sie jej tematem zastepczym.
-moze zapragnac udowodnic, ze z nia wszystko jest OK i udawac szczesliwe zycie i radosne rozwiazanie problemow, klamac, fantazjowac, zaprzeczac, udawac radosc, przybierac maski.

Pierwsza reakcja najczesciej dotyczy kobiet, ktore dojrzaly do smutnej prawdy.
Nie mozna oczekiwac, ze kazdy dojrzal do zmiany.
Alkoholik zmuszony do odwyku tez nie przestanie pic. To musi byc akt jego nieprzymuszonej i niezmanipulowanej woli.
Zastraszenie, zawstydzenie, szantaz, osmieszenie, prosba, blaganie, nacisk, odstawienie na terapie, zmanipulowanie do terapii... nic nie zadziala skutecznie bez tego czynnika woli, checi i wewnetrznej potrzeby zmiany.

Tak jest i z kkzb. To musi byc akt naszej woli.
Ciekawi mnie co wplynelo na Wasza wole, na Wasza gotowosc do zmian?
Czy uwazacie, ze sluchanie lub czytanie podobnych historii bylo pomocne?
Okazuje sie chyba, ze ten "film" nie dosc, ze milionowy raz odtwarzany jest u nas w domu to jeszcze ogladaja go w kolko inni... kocha, nie kocha, kocha, nie kocha....

2,161

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
malina551212 napisał/a:

... i po spokoju koniec.

Czytalam Twojego posta pare razy i ponownie....
I musze to wydrukowac i miec " nauocznione" i musze czytac jeszcze kilka razy.

Przykro mi, że zburzyłam Twój spokój smile

Moje wnioski z mojego życia to niestety smutne wnioski. Przyciągałam tym swoim ochronnym ubrankiem same motylki. Nie tytanów, nie obrońców, nie facetów z granitu, tylko motylki, które trzeba było hołubić, ochraniać od wiatru, drapieżników, osuszać skrzydełka po deszczu.
I wiesz co, stało sie nagle w mojej głowie tak, że ... pozazdrościłam wszystkim moim partnerom tego mojego dawania, dbania, chuchania. Pomyślałam - JA TEŻ CHCĘ, DLACZEGO MI TEGO NIE DAJECIE.
I oni z zaświatów chórem odpowiedzieli mi - "my nie potrafimy, ale wybralismy ciebie, bo to ty miałaś napisane na czole - zrobię dla ciebie absolutnie wszystko tylko ze mną bądź, więc MY BYLIŚMY a TY ROBIŁAŚ". Fakt

Więc ja robiłam dla nich absolutnie wszystko, a dla siebie absolutnie nic. Wydawało mi się, że jak im udowodnię, że potrafię o nich zadbać, to oni udowodnią mi, że potrafią zadbać o to moje kruche COŚ w środku. Robiłam i czekałam, czekałam, czekałam - kiedy wreszcie będę mogła zdjąć to ubranko, żeby oni mogli zadbać o tą ukryta pod nim kruchą istotkę. Oni jednak ... szli rozbierać inne kruche istotki z ich ubranek smile

Dziś mówię dość.

2,162

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam Kobietki
Siedzę w pracy i tak czytam te wczorajsze i dzisiejsze posty i tak sobie myślę ,że kkzb nie zawsze potrafią stwierdzić na początku czego tak naprawdę chcą wolności dla siebie czy tego ,żeby znów być ze swoimi panem. Nieraz nasze myślenie jest tak pokrętne,że same siebie krzywdzimy.Znajdujemy tysiące powodów na to ,żeby usprawiedliwić naszego pana i władcę a sobie dowalamy z każdej strony jakie to my jesteśmy niedobre itp.
Ja miałam tak prawie przez rok winy szukałam tylko w sobie,ciągle obwiniałam siebie za to co się stało,że przeze mnie przez mój ciężki charakter znalazł sobie kochankę i jest z nią do tej pory.W ciągu tego roku usłyszałam mnóstwo złych i niemiłych słów na swój temat i brałam je wszystkie do siebie nie brałam ani przez chwile takiej możliwości, ze to może być nieprawda.Nawet nie wiem co tak naprawdę się stało, że zaczełam sobie uświadamiać jak to winna a ty gdzie byłeś czy ja żyłam sama czy z tobą czy po prostu jet ci tak wygodnie zwalić wszystko na mnie od a do z,żeby wybielić siebie.Powoli zaczeło do mnie docierać ,że w tym co się dzieje miedzy nami nie ma tylko mojej winy ,że tkwimy w tym razem i to nie ja znalazłam sobie wyjście awaryjne w postaci kochanki tylko  ON. Różnie jest w życiu raz lepiej raz gorzej ale zawsze stałam przy moim niby mężu a on stwierdził,że ma dość i nie ma zamiaru marnować więcej dla mnie życia,prze zemnie. Paradoks całej sytuacji  polega chyba na tym ,że to tak naprawdę ja odnoszę korzyści z tej całej sytuacji ,zaczynam odkrywać i poznawać siebie bo tak naprawdę do tej pory to nie byłam ja tylko ktoś kim przez całe życie kierowano i pokazywano co ma robić.Tak jak powiedziała pani psycholog plastelina która zaczeła odklejać sie od swego PANA. smile

2,163

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bitreelka, moje odczucie po tym co opisałaś- facet przywykł do swojej bezkarności a Twojej niekonsekwencji do tego stopnia, że nawet Twoich słów 'koniec' nie traktuje poważnie. Przyjeżdża jakby nigdy nic i ogląda mecz. I ma rację- dostał i łóżko i telewizor. Napisałaś, że jakieś stworki każą Ci odbierać telefony od niego. Możesz to przybliżyć ? Co czujesz, jakie myśli powodują, że z nim rozmawiasz, widzisz się z nim ? Może to jest klucz do wyzwolenia się ? Jeśli tu jesteś to znaczy że wiesz, że to trzeba przerwać, nie ma sensu tego Ci wmawiać wink myślę że problemem jest to coś co Ci nie pozwala. Czy może boisz się  tego etapu przyzwyczajania się do jego nieobecności ?

Tarantelka, ja jestem w fazie szycia sobie ubranka. Nie potrafie szyć więc ciągle siedzę nad kupą materiału, załamuje ręce i nie wiem co dalej robić. Zazdroszczę innym, że mają swoje ubranka nawet jeśli trochę się w nich duszą ...

2,164

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Tak jest i z kkzb. To musi byc akt naszej woli.
Ciekawi mnie co wplynelo na Wasza wole, na Wasza gotowosc do zmian?
Czy uwazacie, ze sluchanie lub czytanie podobnych historii bylo pomocne?

ja też jestem recydywistką, ale nie recydywy uświadomiły mi mój problem,

zaraz po ostatniej masakrze, jaką było odkrycie zdrady i traumatyczne rozstanie, szukałam pomocy u psychologa w telefonie zaufania, chciałam, żeby powiedział mi jak sobie poradzić z tą niesamowitą rozpaczą jaka mnie ogarnęła, szukałam recepty na ból, nie na mój problem, bo nie wiedziałam, że to ja mam problem, oczywiście na ból nie ma natychmiastowego lekarstwa, są jedynie sposoby, które pozwalają go przetrwać i do końca nie zwariować, czas musi upłynąć.... ale nie o tym....

ten psycholog polecił mi przeczytać "Kobiety, które kochają za bardzo" i "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy".... czytałam i oczy zaczęły mi się z lekka otwierac, ale nie na tyle aby zaprzestać chorych zachowań, tęskniłam, dzwoniłam i łudziłam się, a chora imaginacja podsuwała obrazy przyszłej sielanki, kiedy to "prawdziwa miłość" wszystko zwyciezy, bo dla "prawdziwej miłości" nie ma zbyt trudnych spraw.... HA HA... 'PRAWDZIWA MIŁOŚĆ'  - czyli moja miłość i jego miłość, która się odrodzi, gdy mu się otworzą oczy i zorientuje się co i kogo stracił... - jak wiadomo ten złudny scenariusz nie wypalił i znowu jakiś miesiąc temu zderzyłam się z rzeczywistością.... znów zaczęłam szukać i trafiłam na to forum, po lekturze którego i po testach na kobiecych sercach nie mam już watpliwości, że to ja mam problem, że gdyby nie ten problem, moje związki wyglądały by inaczej.... z pewnymi męzczyznami wcale bym się nie związała, z innymi może tak, ale albo na krótko, albo wszystko być może poszłoby w innym kierunku

zazdroszczę młodszym kobietom, które tu trafiły, że mają to szczęscie i już się dowiedziały o swoim problemie.... ja nie cofnę jakichś kilkudziesieciu lat zycia, kiedy to starałam się swoją miłość doprowadzić do doskonałości i prawie mi się udało, tylko okazało się, że nie tędy droga... nie mówię, że w moim zyciu nie było nic dobrego, mam za sobą wspaniale chwile, wiele uniesień, niesamowity seks, okresy gdy czułam się naprawdę szczęsliwa, ale ani razu nie udało mi się zbudować harmonijnego, partnerskiego związku, o którym marzyłam i dla ktorego właśnie tak bardzo starałam się umieć kochać....

jestem sobą zawiedziona, ze niby taka inteligentna, a przez tyle czasu żyłam z klapakami na oczach i smutno mi gdy pomyślę, ze już chyba nie uda mi się zbudować tego związku, no ale jakoś trzeba dalej zyć i choć jest to trudne, próbuję codziennie uczyć się żyć dla siebie, być szczęsliwa sama ze sobą.... może mi się uda...

czytam inne historie i widzę jak uwikłane sa inne kobiety, jak to się rzuca w oczy!!! KOBIETO, UCIEKAJ, ON CIĘ NIE KOCHA, TO ŁOBUZ, DRAŃ, UCIEKAJ, RATUJ SIEBIE!!! i potem refleksja - przecież u mnie było to samo, dlaczego ja nie uciekałam??? gdy się jest "w środku", gdy się nie jest świadomym problemu, to jest się ślepym..... dopiero coś naprawdę okropnego zmusza nas do myślenia i to nie zawsze..... ale jest tak jak pisze Zazdrość, nikt za nikogo nie uświadomi sobie problemu gdy go będziemy wypierać, gdy będziemy myśleć w chory sposób

myslę, że nasze uzależnienie jest dużo gorsze od alkoholizmu... alkoholu można nie tknąć do konca życia, a jak nie narazić się na "kochanie za bardzo" gdy samo "kochanie" jest naturalną potrzebą człowieka...

2,165

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
karen napisał/a:

jestem sobą zawiedziona, ze niby taka inteligentna, a przez tyle czasu żyłam z klapakami na oczach

taaa... wszystkie tu jestesmy tym faktem zawiedzione.
Myslalam o tym ubranku, o ktorym pisala Tarantella.
Mysle, ze takie ubrankoo, ktore mozna podciagnac pod manipulowanie lub autoreklame jest chore.
Ja niestety lubie to moje ubranko zaradnosci zyciowej, odpowiedzialnosci, troski o innych, samodzielnosci.
Lubie to w sobie neutral
Mysle, ze jestem silna kobieta, ktos kto tyle przezyl co ja musi byc silne. Zycie, przeciwnosci losu ksztaltuja charaktrer.
Nie udaje silnej. Jestem silna. W zasadzie musze byc silna chocby dla zapewnienia bezpieczenstwa tej kruchej istotce we mnie.
Chce uporac sie z kkzb ale nie chce utracic tej sily.

Na towarzyskim spotkaniu ktos (ekonomista z wysokiej polki) powiedzial: Boze! moze byc straszny kryzys swiatowy. Nie bedzie co jesc. Nie bedzie paliwa. Jakas dziewczyna powiedziala: Ludzie beda popelniac masowe samobojstwa.
Ktos inny: albo trzeba bedzie krasc
Ktos inny: to lepiej sie zabic.

a jaka byla pierwsza mysl, takiej osobki z DDD jak ja: Ciekawe czy ziemia w moim zakwieconym ogrodku nadaje sie pod uprawe czegokolwiek.

... no bo czy ja moge byc rolnikiem. Oczywiscie, ze moge! Phi! Nie chce kryzysu, biedy, ale sie nie zabije z tego powodu. Nie bede marnotrawia czasu na glupoty tylko zaangazuje sie w myslenie o rozwiazaniu problemu.
Ja bylam tylko taka nieporadna i mialam te mysli samobojcze w sprawie zaspokojenia potrzeby kochania mnie.
Tu zawsze bylam rozkladana na lopatki.
Co tam kryzys!

2,166

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Ja bylam tylko taka nieporadna i mialam te mysli samobojcze w sprawie zaspokojenia potrzeby kochania mnie.
Tu zawsze bylam rozkladana na lopatki.
Co tam kryzys!

O, o , o. O tym mowa. Wszystkim po prostu wydaje się, że skoro taka babka umie ogarnąć: robotę, dom, dzieci, rozwój zawodowy swój i partnera, działać społecznie w komitecie ds walki z nielegalnymi wysypiskami śmieci, robi wiertarką, zna się na gotowaniu i tynkowaniu ... nooo taka to i w miłości musi być twarda sztuka. Nie trzeba się z nią certolić - jak się ją okłamie / zdradzi, to łyknie, strawi, pierdnie i będzie maszerować dalej. A tu się okazuje kupa. Nie radzi sobie? miota się? cierpi? A to cholerna kłamczucha i manipulatorka. Miała być twardzielką a tylko udawała.

Nie wydaje mi się , Zazdrość, żeby to była autoreklama.
Osobiście ja za każdym razem mam nadzieję, że właśnie ten facet, ten konkretny zobaczył we mnie to miękkie jądro i cieszył się, że dostał od losu taką zgrabną hybrydę - coś twardego i coś miękkiego.
Zaradność ale i subtelność, skrupulatność ale i kruchość, zorganizowanie ale i wrażliwość, konsekwencja ale i ufność.
Nie. Im - tym konkretnym egzemplarzom chodziło tylko o tę część HARD.

Teraz widzę, że cała w tym sztuka, żeby nie robić z siebie na siłę zwiewnej nimfy wydzierając się na cały świat - UWAGA, JESTEM ŁATWOTŁUKĄCA! JESTEM TAKA MALA!!!  ale też wyzbyć się tej nadmiernie, sztucznie ostentacyjnej pewności siebie wprowadzającej w błąd.

Jak to zrobić? Będziemy ukrywać nasze osiągnięcia zawodowe, nie przyznamy się do rozległych umiejętności, na imprezach będziemy się ciszej śmiać i mniej pewnie wygłaszać własne zdanie?

Jak dać znać, że nie wolno nas ranić?

2,167 Ostatnio edytowany przez Fajka (2011-05-19 17:29:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Czy ja wiem. Psychofagi moim zdaniem wyczuwają pod powłoczką silnej, zaradnej kobiety właśnie tą słabą dziewczynkę, która za słowo kocham da się kantować na wszystkie strony. Po co emocjonalnej szui osoba silna  pod tym względem ?

2,168

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Jak dać znać, że nie wolno nas ranić?

Jedna z odpowiedzi podala nam juz Karen

Karen napisał/a:

tak, tak trzeba kochać - prawdziwie i namiętnie, i to nie jest źle gdy tak się kocha, ale trzeba pamiętać o jednym - by nie kochać kogoś bardziej niż siebie, trzeba pamiętać by wierzyc sobie, swojej intuicji, swojemu rozumowi, swojej logice bardziej niż obrazowi kreowanemu przez inna osobę, zwłaszcza gdy ten obraz zaczyna mieć martwe punkty, niespójności, zarysowania, wtedy trzeba się temu obrazowi dokładniej przyjrzeć, a nie zaczynać przymykac oczy i dorysowaywać sobie swoją imaginację, trzeba czasami odwrócić się na pięcie i sprawdzić, czy pobiegnie za mną, a nie wiecznie spełniać jego zachcianki zanim nawet o nich pomysli, trzeba po prostu siebie szanować... kochanie za bardzo to jest nieszanowanie siebie   
i to jest własnie różnica między miłością prawdziwą, gdzie jest szacunek do siebie i siebie nawzajem a kochaniem za bardzo, gdzie tego szacunku nie ma...

...odwrócić się na pięcie i sprawdzić, czy pobiegnie za mną...ja tego kroku niestety nie umialam zrobic, to moj "Pan" odwracal sie na piecie, a ja zakochana wariatka za nim lecialam. A trzeba bylo zostawic go niech idzie. Faceci sa czasami jak male niesforne dzieci, ktore chcac zrobic na zlosc rodzicom uciekaja chowaja sie za rogiem, patrza czy matka sie denerwuje i zaczyna ich szukac...jak zobacza ze ona nie wariuje ze strachu i nie szuka ich, a nawet powoli odchodzi...wtedy same z placzem przylatuja do mamy.

2,169

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie Tarantella,nie przepraszaj,bo to,ze "oswietlilas" akutart ten aspekt,moze przyniesc mi wiecej pozytku niz szkody.

     Nie wiem,jak mam sie odniesc do Twojego ctyatu:

<  "my nie potrafimy, ale wybralismy ciebie, bo to ty miałaś napisane na czole - zrobię dla ciebie absolutnie wszystko tylko ze mną bądź, więc MY BYLIŚMY a TY ROBIŁAŚ". Fakt.

Widzisz,ja nigdy nie robilam niczego,zeby on ze mna byl.Z reka na sercu.

I znow Twoje slowa:
< Więc ja robiłam dla nich absolutnie wszystko, a dla siebie absolutnie nic.>
Czy ja robilam dla niego absolutnie wszystko......
Wszystko,zalezy od pojecia " WSZYSTKO ".

Tak,pracowalam w pelnym wymiarze godzin ( piec dni w tygodniu)
Tak,robilam zakupy,gotowalam,sprzatalam,pralam i wszystko inne....Czy to bylo wszystko?

Szczerze - sprzatalam,bo mam chaos w sobie.Moja przestrzen musiala byc " uporzadkowana",zeby mnie bylo dobrze.
Pisze w czasie przeszlym,bo nawet na tej uporzadkowanej przestrzeni juz  mi nie zalezy i "PRZESTRZEN" jest ogarniana przez niego( od dlugiego czasu)
Gotowalam,bo lubie i jestem w tym (nieskromnie),naprawde dobra + sprawia mi frajde nakarmienie ludzi czyms,czym sie zajadaja i prosza o wiecej.
Pralam,bo dla mnie,bylo rzecza zupelnie normalna,ze jak kosz na pranie jest pelen,to jego zawartosc,zwyczajnie,wklada sie do bebna.

Wiesz, po tylu miesiacach,juz wiem,ze ja nie mam sobie niczego do zarzucenia.
Trafilam na "wybrakowany"egzemplarz.

I teraz pytanie: " co z tym fantem zrobic".

I tej odpowiedzi tak usilnie poszukuje.

I dobrze,ze jestes na forum,bo jestes autentyczna za do bolu..
Inteligenta,oczytana i tak bardzo prawdziwa.
I tak zdesperowana,jak my wszystkie,zeby znalezc " ta droge " i nia podazac.

TARANTELLA,
mam nadzieje,ze Ty juz wiesz,ktora droga sie udac.
To wszystko wymaga czasu......
I nie mowie o miesiacu,czy dwoch.

Daj sobie czas.....
Pozwol sobie na ten luksus.
I nie sugeruj sie opiniami na forum......

Bo tak wypada,bo tak sugeruja inni.....

Blad w mysleniu.

MUSISZ TEN BOL I ROZCZAROWANIE " PRZPRACOWAC" sama.

Dasz rade- jestes naprawde silna.

Podejrzewam,ze za pare miesiecy,bedziesz pierwsza,ktora kompletnie zapomni o istnieniu forum i zwyczajnie bedzie zyla.
I tego,z calego serca Ci zycze.

2,170 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-05-20 07:35:43)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kobietę, która ?kocha za bardzo?, jako dziecko nie nauczono sztuki miłości, ani do mężczyzny, ani do "bliźnich" w ogóle, ani miłości własnej. Będąc dorosłą musi się tego nauczyć sama. Przejść proces dojrzewania, który powinien mieć miejsce w dzieciństwie, ale z takich czy innych względów się nie odbył. Począwszy od wyzbycia się, typowego dla każdego kilkulatka, dziecięcego egoizmu, poprzez charakterystyczne dla nastolatków wykształcenie w sobie indywidualizmu i zerwanie uzależniających relacji z rodzicami, aż do pełnego rozwoju osobowości.     
Eugenia Herzyk, Fundacja Kobiece Serca

a tu wywiad z SP psychologiem Piotrem Barczakiem. Mysle, ze ciekawy i wart przeczytania.
http://pornografia.ovh.org/artykuly/jesli_erotomania_nie_jest_uzaleznieniem_to_nie_ma_uzaleznien.htm

Dziewczyny, jesli chcecie wziac udzial w przygotowaniu broszury-ksiazki (zobaczymy co z tego wyjdzie), prosze zglaszajcie swoj akces na moj email. Udostepnie wtedy "wspoldzielone dokumenty" i ewentualnie pomoge przebrnac przez obsluge google docs.
Niech ten pomysl nie splonie jak sloma....
Prosze o wyrozumialosc, moja opozniona reakcja na email jest zazwyczaj spowodowana inna strefa czasowa.

Tarantelko, strasznie mi pasuje ten rysunek do naszej ostatniej rozmowy.... a propos syganalow jakie wysylamy.... my inteligentne silaczki... i niestety wg mnie to tak jak na tym rysuku.. odbior sygnalu jest uzaleniony od jakosci odbiornika.

http://digart.img.digart.pl/data/img/vol1/22/63/miniaturki400/4731368.jpg

2,171

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane,
Wyjeżdżam dziś na dwa dni na szkolenie. Odcięcie od netu = głód narkotykowy (tj. głód netkobietowy). Mam nadzieję się trochę oderwać od tych ścian i od tych problemów.
Mój pracodawca był tak miły i robi szkolenie z typów osobowości i radzenia sobie z konkretnym typem w sobie samym i z komunikacją z innymi typami.
Ciekawe, czy jak wrócę, to już będę umiała sobie poradzić ze sobą ... noi moim TYPEM (ciekawe, czy jest taki typ - psychofag).
To moje szkolenie to coś zapewne na kształt eneagramu, który gdzieś tu u nas już przemknął.

Na weekend możecie się pobawić, jeśli któraś jeszcze tego nie zna:
http://enneagram-test.hanzo.eu/

Zazdrość - coś mi wolno idzie ten nasz projekt, bo jak tylko siadam do czytania "naszych" postów, to zaczynam błądzić po wszystkich wątkach. Doszły też do mnie ostatnio zamawiane książki (w tym "Wstrętni mężćzyźni" i "Toksyczne słowa") i ciągle się rozpraszam.

Buziaki. Jak wróce będę nadrabiać.

2,172 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-05-20 09:03:48)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kobitki - nowość polecana przez p. Herzyk.
NOWOŚĆ
Howard M. Halpern
"Uzależnienie od partnera -
jak skutecznie wyzwolić się z sideł toksycznej miłości?"
Wydawnictwo SENSUS, 2009

Nie potrafisz zakończyć związku, mimo że przysparza Ci on więcej cierpienia niż radości? Nieobce Ci są przepłakane noce i napady panicznego lęku przed utratą partnera? Masz już serdecznie dość karczemnych awantur, ale nie wyobrażasz sobie funkcjonowania bez tego człowieka? Czujesz, że Wasze oczekiwania wobec życia całkowicie się różnią, lecz wciąż tkwisz
w relacji bez perspektyw?
Jesteś mężem cholerycznej żony? Albo kochanką modlącą się o to, by Twój wybranek wreszcie odszedł od rodziny? A może pełnisz rolę "wiecznej dziewczyny, nigdy narzeczonej"? W każdym z tych przypadków jesteś bez wątpienia więźniem swojej miłości.
Toksycznego związku nie ma jeszcze w wykazie chorób, opracowanym przez Ministerstwo Zdrowia. Nie zmienia to jednak faktu, że ma on na Ciebie druzgocący wpływ. Tak jak alkoholizm czy narkomania niszczy Twoje poczucie własnej godności, depcze wiarę w siebie i sączy truciznę do całego organizmu. Zabija Cię zupełnie na serio. I tak jak w przypadku innych uzależnień, w Twojej sytuacji także niezbędna jest terapia wychodzenia z nałogu oraz zrzucania kajdan tej chorej relacji. Przerwij zaklęty krąg cierpienia!

Zdiagnozuj u siebie niezdrowe uzależnienie od partnera.
Nie pozwól się więcej ranić? nawet sobie samemu.
Skończ z relacjami przypominającymi emocjonalną pustynię.
Zidentyfikuj i ulecz własne zachowania kompulsywne.
Przetrwaj trudny okres po zerwaniu.
Wejdź w związek pełen miłości, czułości, erotyzmu, intelektualnej stymulacji, szczerości, szacunku i wsparcia.
W tej książce znajdziesz rady przydatne w uzdrawianiu wszelkich relacji osobistych.

Betinka przesłała mi nowe dwie pozycje do naszej biblioteczki: "W co grają ludzie" i "Jeżeli chcesz się rozwieść - poradnik prawny dla kobiet"(Centrum Praw Kobiet). Sama znalazłam e-boki (2) dot. naszej kobiecej seksualności. Mogę to wszystko przesłać - poproszę tylko o maila do mnie.

2,173

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Kochane,
Wyjeżdżam dziś na dwa dni na szkolenie.

Mój pracodawca był tak miły i robi szkolenie z typów osobowości i radzenia sobie z konkretnym typem w sobie samym i z komunikacją z innymi typami.

Tarantella jedź, baw się dobrze, ucz się, zapomnij o psychofagu, o nas też smile
a jak wrócisz to zrobisz nam szkolenie smile

2,174

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam publikacje, które mogę przesłać: "Szkoła sukcesu. Sekrety osiągania sukcesów i spełniania marzeń" - Aleksander Łamek, "Sens życia" - Aleksander Łamek, "Podążaj za marzeniami" - Arkadiusz Śmigielski oraz "Jak rozstawać się z papierosami" - Bożena Szymborska. W razie zainteresowania proszę do mnie napisać, chętnie prześlę.

2,175

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Zazdrość - coś mi wolno idzie ten nasz projekt, bo jak tylko siadam do czytania "naszych" postów, to zaczynam błądzić po wszystkich wątkach.

No to chyba Cie strasznie zmartwie, jak powiem, ze jestes najaktywniejsza sad

2,176

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:
Tarantella napisał/a:

Zazdrość - coś mi wolno idzie ten nasz projekt, bo jak tylko siadam do czytania "naszych" postów, to zaczynam błądzić po wszystkich wątkach.

No to chyba Cie strasznie zmartwie, jak powiem, ze jestes najaktywniejsza sad

Ty niedobra siostro. Ja już zainwestowałam 150 złociszy w nasz projekt. Tyle kosztowała wymiana klawiatury na nową w moim laptopiku. Stara nie chciała pisać "a", a dużo tych literek przede mną. Ja obiecałam i z pewnością napiszę. To będzie moje "zamknięcie" procesu zdrowienia.

2,177

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

mam chyba nowy problem - tak bardzo chcę wyjść z tego uzaleznienia kkzb, że zaniedbuję pracę, bo bez przerwy albo czytam wątki na forum, albo czytam literaturę z naszej biblioteczki i wynotowuję sobie ważne rzeczy, albo rozmyślam nad tym wszystkim i nie mogę skoncentrować się na pracy....
pracuję "u siebie" więc nikt mnie nie opieprzy, no chyba że klient za niedotrzymanie terminu...
a że pracuję przy kompie więc stale mnie ciągnie żeby zaglądać czy sa nowe posty

pewien znajomy zwykł mawiać, że suma nałogów równa się constans i to chyba jest prawda, najpierw obsesyjnie myslałam o moim "ukochanym", potem o jego zdradzie i mojej traumie, a teraz o moim wychodzeniu z uzaleznienia... czy ja cały czas muszę miec jakies obsesyjne mysli!!??????

2,178 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-05-20 22:46:14)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

przepraszam, zle to ujelam. Tarantella jest najaktywniejsza na naszych wspoldzielonych dokumentach.
Ty jestes najaktywiejsza w caloksztalcie big_smile
..wiesz te negocjacje w sprawie.... ciiiiiiiiii

Karen nie musisz sprawdzac, wystarczy, ze masz notryfication na komorce. Jak juz byc uzaleznionym to ze zdobyczami techniki.
Odpisalam na maila big_smile

Czytam teraz dobra ksiazke.... i cos dzis jeszcze napisze o tym

2,179

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
karen napisał/a:

mam chyba nowy problem - tak bardzo chcę wyjść z tego uzaleznienia kkzb, że zaniedbuję pracę, bo bez przerwy albo czytam wątki na forum, albo czytam literaturę z naszej biblioteczki i wynotowuję sobie ważne rzeczy, albo rozmyślam nad tym wszystkim i nie mogę skoncentrować się na pracy....
pracuję "u siebie" więc nikt mnie nie opieprzy, no chyba że klient za niedotrzymanie terminu...
a że pracuję przy kompie więc stale mnie ciągnie żeby zaglądać czy sa nowe posty

pewien znajomy zwykł mawiać, że suma nałogów równa się constans i to chyba jest prawda, najpierw obsesyjnie myslałam o moim "ukochanym", potem o jego zdradzie i mojej traumie, a teraz o moim wychodzeniu z uzaleznienia... czy ja cały czas muszę miec jakies obsesyjne mysli!!??????

Karen - miałam tak samo. Miałam wrażenie, że mózg mi eksploduje od tego myslenia. Myślałam i czytałam dosłownie wszędzie i w każdej chwili. Mnie to bardzo pomogło - dogrzebałam się do samego dna moich lęków i przyczyn niepowodzenia. Ja sobie tłumaczę, że to takie "dobre" uzależnienie, bo pozwala mi zmienić samą siebie. A poza tym jakie doborowe towarzystwo big_smile

2,180

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

. Tarantella jest najaktywniejsza na naszych wspoldzielonych dokumentach.

Muszę to w końcu rozgryźć. Na razie stosuję zespół wyparcia. hmm

2,181

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

podeslij mi siostrzyczko ksiazeczki w wolnym czasie, bo tego nie mam.
Mam za to inna, o ktorej napisze pozniej. Dostalam od dziewczyny, Polki z mojej grupy terapeutycznej.
Doszlysmy do wniosku, ze z kochania za bardzo wychodzi sie latami i musimy sie trzymac razem i sie wspierac. Wymienilysmy sie telefonami na wypadek W. a wlasciwie na wypadek kolejnego M... big_smile

2,182

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Karen - miałam tak samo. Miałam wrażenie, że mózg mi eksploduje od tego myslenia. Myślałam i czytałam dosłownie wszędzie i w każdej chwili. Mnie to bardzo pomogło - dogrzebałam się do samego dna moich lęków i przyczyn niepowodzenia. Ja sobie tłumaczę, że to takie "dobre" uzależnienie, bo pozwala mi zmienić samą siebie. A poza tym jakie doborowe towarzystwo big_smile

czyli to normalne, dzięki, kochana Niekochana za pocieszenie smile mam nadzieję, że mnie tez pomoże, a własciwie już widzę, że duzo pomogło, muszę jednak trochę się ogarnąć, bo pójdę z torbami, gdy zamiast pracować będę całymi dniami tylko zmieniać siebie

a że towarzystwo doborowe nie mam najmniejszej watpliwości big_smile
bardzo się cieszę, że poznaję takie fantastyczne i mądre kobiety big_smile i błogosławię internet, że mi to i wiele innych rzeczy umozliwia

2,183

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

smile

2,184

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Karen,
też tak mam, że właściwie obecnie moje myślenie nastawione jest na zdrowienie, na poznawaniu i siebie i sposobów wyjścia z uzależnienia. Trudno skupić się na czymś innym.
Gdzie jest stała styczność z kompem to bardzo trudne, bo forum jest niesamowite i bardzo wciąga. Zaczęłam określać sobie planowo, kiedy wolno mi tu zaglądać i staram się tego trzymać. Chociaż nie zawsze wychodzi. Teraz też żelazko włączone, a ja, no cóż...piszę.
Miłego dzionka.

2,185

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Betinka napisał/a:

Gdzie jest stała styczność z kompem to bardzo trudne, bo forum jest niesamowite i bardzo wciąga. Zaczęłam określać sobie planowo, kiedy wolno mi tu zaglądać i staram się tego trzymać. Chociaż nie zawsze wychodzi. Teraz też żelazko włączone, a ja, no cóż...piszę.
Miłego dzionka.

a ja własnie maluję paznokcie (idę dziś na wesele), oczywiście robię to przy kompie smile
muszę i ja zrobić sobie rygor i po prostu odłączać się od internetu na czas pracy, juz to kiedyś stosowałam, ale jakoś.... no wiesz, nie udało się w tym wytrwać, nałóg jest nałogiem i dopóki nie zacznę z nim ostro walczyć to mnie zawsze pokona...

grejs,
miło Cię widzieć uśmiechniętą smile
co tam u Ciebie? wylazłaś z dołeczka ??

dobrego dnia i weekendu dziewczyny big_smile

2,186

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam
Nie lubię wolnych dni ,wtedy jestem w domu i jest On .Staram się go nie zauważać,ignorować ale sama świadomość ,że jest tu doprowadza mnie do szału.
Moja wyobraźnia szaleje ,ile razy już z nią pisał sms ile razy mówił kocham Cię ,ile razy w tym tygodniu się spotkali itp.
Tak bardzo bym chciała  schować do mysiej dziurki ,przestać myśleć i się zadręczać.
Tak bardzo boje się zrobić ten pierwszy krok by odejść bo gdzie ,nie mam domu nie mam rodziny ,jestem zastraszona tym ,że może odebrać mi dziecko
bo według niego źle wychowałam starszego więc tego nie da zmarnować.Strach mnie paraliżuje ,niby mogę wszystko a tak naprawdę nie modę nic.
Nienawidzę tej kobiety ukradła mi męża ,jest zwykłą dziwką (wiem nie powinnam tak pisać)zburzyła mój świat nie wiem czy był dobry czy był idealny ale był mój
a teraz jestem sam,wielki do dwoje ludzi którzy teraz są sobie obcy,On jest zadowolony z tego stanu rzeczy nadal ma gosposie a tam miłość swojego życia .Tylko że ja już nie daje rady.Siedzy i pisze i płaczę i nie widze wyjścia z tej sytuacji,nie widzę dla siebie ratunku,nawet moja nadzieja umarła,a ja zostałam tu sama taka bezsilna .:(

2,187

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
aisa napisał/a:

Witam
Nie lubię wolnych dni ,wtedy jestem w domu i jest On .Staram się go nie zauważać,ignorować ale sama świadomość ,że jest tu doprowadza mnie do szału.
Moja wyobraźnia szaleje ,ile razy już z nią pisał sms ile razy mówił kocham Cię ,ile razy w tym tygodniu się spotkali itp.
Tak bardzo bym chciała  schować do mysiej dziurki ,przestać myśleć i się zadręczać.
Tak bardzo boje się zrobić ten pierwszy krok by odejść bo gdzie ,nie mam domu nie mam rodziny ,jestem zastraszona tym ,że może odebrać mi dziecko
bo według niego źle wychowałam starszego więc tego nie da zmarnować.Strach mnie paraliżuje ,niby mogę wszystko a tak naprawdę nie modę nic.
Nienawidzę tej kobiety ukradła mi męża ,jest zwykłą dziwką (wiem nie powinnam tak pisać)zburzyła mój świat nie wiem czy był dobry czy był idealny ale był mój
a teraz jestem sam,wielki do dwoje ludzi którzy teraz są sobie obcy,On jest zadowolony z tego stanu rzeczy nadal ma gosposie a tam miłość swojego życia .Tylko że ja już nie daje rady.Siedzy i pisze i płaczę i nie widze wyjścia z tej sytuacji,nie widzę dla siebie ratunku,nawet moja nadzieja umarła,a ja zostałam tu sama taka bezsilna .:(

Też nie lubię tych wolnych dni, gdy J. jest w domu. Wypracowałam sobie jednak nie zauważanie go, bywam nawet grzeczna.
Aisa, a dlaczego Ty, w tym stanie rzeczy nadal robisz za gosposię. Nie zaczniesz dawać sobie rady, jak nie zaczniesz myśleć o sobie, tylko i wyłącznie o sobie, no i o dzieciach.
Co prawda mam rodzinę, ale nie mogę liczyć na jej pomoc, byłam zastraszana, ale się zbuntowałam, złożyłam pozew o rozwód i dam radę, bo muszę dla siebie dla dzieci.
Możesz wszystko a nawet jeszcze więcej, ale musisz chcieć, naprawdę tego chcieć a nie tylko marzyć i użalać się nad sobą. Przepraszam, jeśli uważasz, że ostro Cię potraktowałam, ale sama tkwiąc przez lata w chorym związku, zdaję sobie sprawę, że niekiedy trzeba dostać porządnego kopa, aby iść do przodu z wysoko podniesioną głową, z godnością i poszanowaniem siebie. Po takim kopie albo uda się wyjść z dołka uzależnienia albo spada się coraz niżej, a wówczas żadne użalanie się w niczym nie pomoże. Jaką opcję wybierzesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Pewnie w tej chwili sama nie zdajesz sobie sprawy ile w Tobie siły i odwagi. Kochana, chwyć byka za rogi i dawaj do przodu...
Powodzenia i wiary w siebie

2,188

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej dziewczyny. U mnie burza już przeszła (znaczy mój psychofag), ale burza emocji i myśli została. Stoję na rozstaju dróg. oboje stoimy. Co niestety jest o tyle niewygodne że gdziekolwiek pójdę wiem że on dalej może za mną podążać....:/

Mam takie pytanie do , jak sądzę lwiej części z was.

aisa- czytam twoje posty i zdradzie o małżeństwie i wiem że wiele z was też jest w takich sytuacjach- wieloletnie małżeństwa i coś jest nie tak. Ale chodzi mi o to- czy było kiedyś idealnie? Tzn jak to działa? Jest wspaniale przez 5 lat, a potem nie ma się wpływu na to co się dzieje? Czy to jest tak że od początku coś nie grało? Czy to przez to że za bardzo kochamy? Wiem że to delikatne pytania ale jak już kilka osób wcześniej stwierdziło- jestem młoda, ale jednocześnie nie będę ukrywać że czuję się na tyle dojrzała że chciałabym założyć rodzinę. Nurtuje mnie pytanie- czy każde małżeństwo tak się skończy? W sensie. Czy da się to do cholery przewidzieć?!

2,189

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

bitreelko nie jesteś w stanie przewidzieć jak sie potoczy Twoje życie ,U mnie pierwsze lata były cudowne kochający mąż i ojciec,ale póxniej gdzieś to się rozmyło (mam bardzo trudny charakter,doświadczenia z dzieciństwa)i każdy zaczoł ,zyć po swojemu i po 19 latach odnalazł swoja starą miłość no i i czuje się usprawiedliwiony tym co zrobił i co robi.Może łatwiej by mi było gdyby najpierw odszedł a póxniej ją znalazł,nie wiem .wiem za to że jestem uzależniona od niego od jego miłości (zresztą jedynej )od tego że tak bardzo chce by mnie znów kochał(wiem ,ze to nie realne)
Musze zacząć zyc nieraz wydaje się że już sobie z tym poradziłam ,a tu małe zdarzenie  wszystko mam od nowa.Chce żyć ale tak strasznie się tego boje.

2,190 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2011-05-21 15:54:01)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
aisa napisał/a:

Nie lubię wolnych dni ,wtedy jestem w domu i jest On .Staram się go nie zauważać,ignorować ale sama świadomość ,że jest tu doprowadza mnie do szału.
(...) mój świat nie wiem czy był dobry czy był idealny ale był mój
a teraz jestem sam,wielki do dwoje ludzi którzy teraz są sobie obcy,On jest zadowolony z tego stanu rzeczy nadal ma gosposie a tam miłość swojego życia .Tylko że ja już nie daje rady.Siedzy i pisze i płaczę i nie widze wyjścia z tej sytuacji,nie widzę dla siebie ratunku,nawet moja nadzieja umarła,a ja zostałam tu sama taka bezsilna .:(

Kochana a dlaczego TY musisz w weekend siedzieć z nim w domu?
Czy nie możesz zająć się swoim życiem tak jak on swoim? Pogoda sprzyja, bierz młodego i organizujcie sobie czas poza domem, wracając tylko na noc do spania. Nie będziesz musiała Onego oglądać.
Co do twojej trudnej sytuacji majątkowej to może zwrócenie się o poradę prawną do jakiegoś radcy prawnego lub adwokata rozjaśniło by Ci ogląd sytuacji? smile
Wiem, że teraz Ci nie wesoło, ale możesz to powolutku małymi kroczkami zmieniać gdy zaczniesz zajmować się sobą (i tak organizować czas, by nie tkwić w domu) Pozdrawiam i życzę sił smile

2,191 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-05-21 16:49:07)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bitreelko, nie kazdy zwiazek musi skonczyc sie tak samo.
Jesli masz podstawy do tego by uwazac, ze Twoje zwiazki moga byc toksyczne (chocby ze wzgledu na dziecinstwo) to moze powinnas porozmawiac z jakims psychologiem.

Mysle, ze duza wskazowke, jak uniknac toksycznych zwiazkow i toksycznych partnerow znajdziesz w literaturze proponowanej przez dziewczyny w watku: http://www.netkobiety.pl/t18280.html

nie zaszkodzi jesli zrobisz sobie testy http://www.kobieceserca.pl/psychotesty.html
To czy tkwimy w toksycznym zwiazku zalezy od nas, nie od partnera.

Aisa, kobieto!
z wlasnego doswiadczenia wiem, ze na poczatku "odklejanie" od partnera trzeba zrobic wbrew sobie i na sile.
Trzeba zrobic sobie plan dzialan "ku sobie" i realizowac go mimo ogarniajacego nas "lenistwa" w zajmowaniu sie soba.
Nie mysl, ze mozesz zasluzyc na jego uczucia, milosc bo to tylko kwestia Twoich staran.... pusc ten lancuch.
Czy sa rzeczy, ktore kiedys lubilas robic bo sprawialy Ci przyjemnosc?
Jak wyglada sprawa uprawiania sportu u Ciebie.
Dobry sport to taki, ktory sprawia nam przyjemnosc. Nie mozna sugerowac sie opiniami innych czy aktualna moda. Co Ty lubisz?
Nawet minimalna aktywnosc sportowa poprawi Twoje samopoczucie.
Dolacz do tego jakas muzykoterapie, joge.. czy cokolwiek.
Wszystko "na sile" pod "przymusem" bo to normalne, ze Twoja wola jest teraz lekko bezwolna big_smile
Przymus sie zabko smile a bedzie dobrze.
Pomysl o jakiejs aktywnosci na zewnatrz.

2,192

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzięki kobietki Kocham wasz wszystkie smile

2,193

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Muszę się czymś z Wami podzielić.
Jeszczemąż na początku tygodnia zapytał naszą córkę, czy może mu wyprasować koszule. Sam bidoczek nie dźwiga tak trudnej czynności, a wcześniej oczywiście JA się tym zajmowałam. Wywiesił tych koszul z 7 sztuk. Córka wyprasowała mu 2 z nich. W piątek rano jeszczemąż miał umówione spotkanie i okazało się, że nie ma żadnej wyprasowanej koszuli. Oczywiście w swym ograniczonym mózgu nie wpadł na pomysł, że powinien dzień wcześniej (jak już sam nie może) poprosić córkę o wyprasowanie konkretnej koszuli.
No i zaczęło się: "Czemu nie wyprasowałaś, trzeba było powiedzieć, że nie masz czasu; ja też będę tak Cię słuchał" itp.
Na to moje dziecko: "Wyprasowałam Ci 2 koszule wtedy, gdy mnie poprosiłeś" i uwaga, teraz najlepsze: "Czy Ty myślisz, że ja do końca życia będę prasowała Twoje koszule?"
Słuchajcie, myślałam, że umrę ze śmiechu jak zobaczyłam jego minę. Normalnie jakby dostał w pysk. Oczywiście rozpętał awanturę p.t. "Ja też nic dla Ciebie nie zrobię" (hmm.. korciło mnie zapytać, co miał na myśli).
Oczywiście koszulę wyprasowała teściowa wink

2,194 Ostatnio edytowany przez Kriss (2011-05-21 18:00:25)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Obśmiałam się gorzko - jakbym męża mojej matki słyszała.

Kochana - przypomniała mi się scena z ekranizacji jednej z powieści Grocholi - chyba "Ja Wam pokażę" jak niewierny Pazura zachwycał się w sklepie z ciuchami takim urządzonkiem na gorącą parę co właśnie koszule prasuje. Samo. Normalnie książki o tym piszą i filmy robią.
Kurna jakie to powszechne. Jeden miot.

2,195

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

He, he Niekochana wyobrazam sobie minę Twojego jeszczemęża. Przypomniało mi się zdarzenie z któres tam randki z R. która odbywala się po raz pierwszy u Niego w domu. Wezwali Go do pracy do pilnego przypadku ponieważ miał dyzur i abym się nie nudziła podczas Jego nieobecności zaproponował mi wyprasowanie sterty ubrań. Myślałam, że żartuje bo zadzwonił parę minut po tym jak wyszedł z domu, ale nie po to by powiedzieć, że to był taki żarcik, tylko po to by mi wskazac gdzie trzyma wodę destylowaną do żelazka.

2,196 Ostatnio edytowany przez Betinka (2011-05-21 18:41:33)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Muszę się czymś z Wami podzielić.
Jeszczemąż na początku tygodnia zapytał naszą córkę, czy może mu wyprasować koszule. Sam bidoczek nie dźwiga tak trudnej czynności, a wcześniej oczywiście JA się tym zajmowałam. Wywiesił tych koszul z 7 sztuk. Córka wyprasowała mu 2 z nich. W piątek rano jeszczemąż miał umówione spotkanie i okazało się, że nie ma żadnej wyprasowanej koszuli. Oczywiście w swym ograniczonym mózgu nie wpadł na pomysł, że powinien dzień wcześniej (jak już sam nie może) poprosić córkę o wyprasowanie konkretnej koszuli.
No i zaczęło się: "Czemu nie wyprasowałaś, trzeba było powiedzieć, że nie masz czasu; ja też będę tak Cię słuchał" itp.
Na to moje dziecko: "Wyprasowałam Ci 2 koszule wtedy, gdy mnie poprosiłeś" i uwaga, teraz najlepsze: "Czy Ty myślisz, że ja do końca życia będę prasowała Twoje koszule?"
Słuchajcie, myślałam, że umrę ze śmiechu jak zobaczyłam jego minę. Normalnie jakby dostał w pysk. Oczywiście rozpętał awanturę p.t. "Ja też nic dla Ciebie nie zrobię" (hmm.. korciło mnie zapytać, co miał na myśli).
Oczywiście koszulę wyprasowała teściowa wink

Moja córka wyprasowała ojcu tylko raz, a ponieważ było źle, więc: "Skoro jest źle, to teraz rączki masz zdrowe i prasujesz sam." Nastąpiła awantura p. t. jak u Niekochanej, gdzie do tej pory, również nie wiem, co miał na myśli

Monia139 napisał/a:

He, he Niekochana wyobrazam sobie minę Twojego jeszczemęża. Przypomniało mi się zdarzenie z któres tam randki z R. która odbywala się po raz pierwszy u Niego w domu. Wezwali Go do pracy do pilnego przypadku ponieważ miał dyzur i abym się nie nudziła podczas Jego nieobecności zaproponował mi wyprasowanie sterty ubrań. Myślałam, że żartuje bo zadzwonił parę minut po tym jak wyszedł z domu, ale nie po to by powiedzieć, że to był taki żarcik, tylko po to by mi wskazac gdzie trzyma wodę destylowaną do żelazka.

Tylko jedno pytanko: Co zrobiłaś? Mnie by już nie zobaczył

2,197

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Betinko, nie wyprasowałam rzecz jasna, ale przyznaję, ze nie był to koniec naszej znajomości. sad

2,198 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-05-21 23:37:49)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Halo, dzień dobry wieczór. Jestem na powrót. Stęskniona za Wami.
Szkolenie - rewelacja. To jednak coś innego niż eneagram ale równie trafiające i pożyteczne w komunikacji z resztą świata. System nazywa się Insihgts Discovery i zakłada podział profili osobowości wg czterech energii - niebieska/zielona/czerwona/żółta. Typologia odbywa się na współrzędnych: introwertyzm/ekstrawertyzm oraz myślenie/uczucia. Gdyby którach miała życzenie zapoznać się z tym systemem mogę zeskanować materiały

We wnioskach końcowych (po testach) napisali o mnie:
- charyzmatyczna, współczująca, empatyczna, spełnianie pragnień innych to źródło jej satysfakcji (ale odkryli, nie?)
- posiada dar przekonywania, jest inspirująca, spotkania towarzyskie przez nią organizowane są wydarzeniem
- w każdej sytuacji szuka dobrych stron
- wysoki poziom intuicji
- wrodzone zdolności komunikacyjne
- nie powierzać monotonnej pracy papierkowej
- wybitne wskazania do pracy zespołowej

Moje wnioski po szkoleniowe:
1. I warto było, cholera, pojechać żeby takich miłych rzeczy o sobie się dowiedzieć, nawet jeśli jest to marketingowy bulszit big_smile
2. Dużo jadłam, nic nie piłam, dobrze się bawiłam.
3. Na szkolenie nawet zabrałam swoją psinę (nie miał opieki), która stała się tam grupową maskotką, więc wszyscy wynosili jej z lunchów kiełbaski.
4. Dziecko cieszyło się wolną chatą.
5. Oderwałam się od myśli o psychofagu.

A teraz UWAGA, UWAGA. Ogłoszenie parafialne z prośbą o wsparcie moralno-mentalne.

Po powrocie - w drzwiach psychofag (format - zmaltretowany miś). Usta psychofaga rzeczą:

(w nawiasie moje myśli)

1. Ja już tak dłużej nie mogę (w sensie - rozłąka, samotność, niepewne geriatryczne jutro?).
2. Te miesiące udowodniły mi, że jesteś jedyną kobietą, która może mi dać szczęście i z którą chciałbym żyć. (im bardziej Tarantella zrywa się z łańcucha i mówi JA zamiast MY, tym efekt przyciągania silniejszy? czy może kochanka się juz znudziła?)
3. Poddaję się wszelkim restrykcjom, warunkom, wymogom. (chyba już to słyszałam?)
4. Zapraszam do notariusza - przepiszę na ciebie w całości mieszkanie a na siebie kredyty. To będzie dla ciebie gwarancją, że jeśli jeszcze kiedykolwiek cię zdradzę albo okłamię - ty z młodym zostajesz tu, ja - ląduję pod mostem. To ma być forma zabezpieczenia teojego poczucia bezpieczeństwa wobec mojego nałogu.
5. Przyznaję, że jestem romansoholikiem i z tego wywodzą się wszystkie podłe kłamstwa. (tego jeszcze nie słyszałam, skończyły się żarty?)
6. Prześlij mi mailem wszystkie zastrzeżenia co do moejgo postępowania (zdrada, kłamstwo, agresła słowna, zaniechania względem nas i rodziny) - zobowiązuję się tego nie robić i podpiszę się pod tym krwią. (czyżby miał taką moc, żeby zmienić się z siebie w nie-siebie?)
7. Zdałem sobie sprawę, że jednak bez terapii nie poradzę sobie ani z nałogiem ani z kłamstwem, ale bez ciebie tego też nie pociągnę. (ile w tym manipulacji a ile własnego przekonania?)

....

Jednym słowem - sprawa wygląda poważnie ... tym bardziej, że z tego szkolenia po raz pierwszy od dawna wracałam z uczuciem lekkości ... wyzwolenia. A teraz znów mam o czym myśleć, ale nie wiem, czy mi się chce. I nie wiem, czy mi się już chce tego mieszkania, które jeszcze kilka mieisęcy temu tak kochałam i dałabym wiele, żeby w nim zostać ... ale nie w tym towarzystwie. Ale jeśli zostać to czy za taką cenę? I czy przyjęcie takich warunków, to próba ratowania związku, próba ratowania psychofaga, czy tylko zwykłe sku**wienie się dla metrażu i wygodnictwo? A skoro człowiek chory, to transakcja z gruntu jest nieuczciwa, bo skoro wiem, że człowiek jest alkoholikiem i oddaje mi mieszkanie jako gwarancję tego, że nigdy się już nawet piwa nie napije to z góry wiemy, że skończy pod mostem.
No a skoro to socjopata, to może wywala najcięższe działa, żeby mnie do reszty złamać psychicznie podczas takiego procesu?

Jakieś wskazówki, inne punkty widzenia?

2,199

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Możesz mu wierzyć, albo nie. Czego chcesz?
Mieć pewność, że już nigdy nie zrobi z Ciebie ofiary, czy siedzieć na beczce z prochem?
Twój wybór Tarantella. Co chcesz ratować?
Siebie? Chyba już najgorsze za Tobą.
Jego? Myślisz, że może się udać?
Was? A jesteście jeszcze Wy, czy tylko Ty i On?

Nikt nie ma prawa powiedzieć: Tarantella - zostaw go, ratuj siebie, albo: Tarantella - ratuj związek, warto.
Na pewno wiesz, co masz zrobić. Po prostu zaufaj SOBIE.

2,200 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-05-22 00:01:03)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
marynarka napisał/a:

Na pewno wiesz, co masz zrobić. Po prostu zaufaj SOBIE.

Już niejaką przytomność umysłu mam. Ale w tym właśnie pytanie, czy mogę zaufać sobie? Stą dodwołanie do mądrości zbiorowej.
Wiesz, MArynarka, jak jest. Myślisz - niech idzie gnój, gdzie jego miejsce ... ale jakby miał się zdarzyć cud (1%), to fajnie byłoby być jego współautorką ... ale jak się ten cud nie zdarzy (99%) to niefajnie byłoby być jego współautorką i to na własne życzenie. Trochę na mnie robi wrażenie ten argument z całkowitym ogołoceniem się przez niego ze wszelkich dóbr materialnych. Jest to gotowa wizja umożliwienia mu sięgnięcia dna - w przypadku wpadki facet zostaje z samymi długami a ja z gratisem za męki moralne. Wiem , jak to brzmi. Pewnie tego horroru, który bym przeżyła po raz wtóry nie wynagrodziłby mi nawet akt własności do Pałacu Kultury, ale ...

2,201

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To, jest podejście facetów do życia. My staramy się , bo po prostu kochamy , a ONI jak czują się zagrożeni dopiero podejmują jakieś kroki ratowania związków. U mnie wydaje mi się , że też zaczyna tak się dziać. Zaczynam łapać dystans do swojego małżeństwa , zaczynam szukać rozwiązań , oczy moje zaczynają normalnie funkcjonować i mój M. jakiś zrobił się smutniejszy. Jeszcze nic nie zrobił w moim kierunku tylko widzę , że zaczyna mnie obserwować. Chyba jest zdziwiony , że zaczynam powolutku wracać do życia i chyba nie jest z tego powodu zadowolony. Myślę , że wolałby widzieć mnie dalej zapłakaną , rozmazaną , nieszczęśliwą . Koniec z tym . Już mi się podoba jego zatroskanie.
Tarantella tylko pozazdrościć! Teraz TY decydujesz ! Super ! Też chciałabym tak....zastanawiałabym się , zastanawiałabym się i kazała czekać ... ON czeka ... czeka co zadecydujesz. Bajka!
Jestem ostro uzależniona od tego forum . Dzięki WAM żyję! smile smile smile

2,202

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

TARANTELLA,

slowa MARYNARKI,niech beda Twoim manifestem......
Krotko i tresciwie.
I wszystko na temat.

Z wlasnego doswiadczenia wiem,ze im bardziej dzielisz wlos na czworo,tym bardziej oddalasz sie od tego,co prawdziwe.

Co jest prawdziwe,( w Twoim przypadku) tylko Ty mozesz ocenic.....

2,203 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-05-22 02:54:57)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
co ja mysle....
Twoj psychopartner zafuntowal Ci kolejne obietnice... i albo zlapiesz sie na ten wirtualny swiat albo przywiazesz sie pasami do ziemi.
Jego obietnice sa wysoce szlachetne... ale to sa SLOWA.
Czy nie mowilysmy tyle razy, i Ty sama, ze licza sie czyny.
To chyba nie jest kwestia podjecia decyzji. Czesto ludzie maja jakis przymus podejmowania decyzji.
Fakty:
on wymagajacy terapii, seksoholik czy romansoholik, notoryczny klamca
Ty: kobieta w depresji, wymagajaca terapii, kochajaca za bardzo i uczaca sie siebie i swoich reakcji.

Czy uwazasz, ze mozesz podjac DECYZJE o jakimkolwiek zwiazku?
Przeciez nie musisz niczego przekreslac, ani decydowac sie na zycie, jak to nazwala Marynarka, beczce z prochem.

Moim zdaniem to w tym stanie emocjonalnym nawet nie nadajesz sie na podejmowanie decyzji.
Jego obietnice sa bardzo szlachetne. (Tak na marginesie ja tez dostalam wielkie obietnice. On nawet poszedl na terapie DLA MNIE... zalosne... bo podziemne zycie wiodl dalej)
i mozesz je przyjac... ale tylko obietnice... nie jego... jeszcze nie...
Czekaj na czyny...
czy rzeczywiscie przepisze mieszkanie, wezmie kredyty i pojdzie na ta terapie? ...nawet wtedy gdy powiesz mu, ze nie jestes gotowa na podjecie decyzji bo wymagasz terapii a na dzien dzisiejszy przyjmujesz jego obietnice jako akt jego dobrej woli?
No i najwazniejsze.. czy terapia wynika z potrzeby serca, czy z potrzeby chwili? Czy robi to dla siebie bo zrozumial cos deczko, czy robi to zeby Tobie cos pokazac... sorki, jeszcze nie robi... obiecuje...
Juz to obiecywal i jakie kroki przedsiewzial od tamtej pory? Chodzi na terapie? czy nadal tylko obiecuje?

Nikt ci nie powie czy uda Ci sie stworzyc z nim zwiazek, ale moim zdaniem zadne z Was nie jest na to gotowe.
Ten chlop musi zrozumiec, ze zaczynacie od zera.
To on sprowdzil wszystko do poziomu zera...

Jesli notoryczny klamca mowi, ze sie zmieni to sie zmieni?
Tak jak napisala Malina, dzielimy wlos na czworo nie widzac calej perspektywy...
a sprawa jest prosta, nie ma co sie zastanawiac nad tym czy sie zmieni, czy uwierzyc, czy mowi prawde.... bo to rozdrabnianie sie nad sprawami, na ktore nie mamy wplywu... zyciowy totolotek.
Czyny Tarantelko, CZYNY i wstrzymnie sie z podejmowaniem zyciowych decyzji.
Uczciwie z szacunkiem i zyczliwoscia.

W dzisiejszym swiecie akt zawarcia malzenstwa nic nie znaczy... dlaczego znaczenie ma miec rozwod?... to tez tylko papierek.
mamy slub-jest zdrada, klamstwo
mamy rozwod-moze byc milosc i uczciwosc sic! malzenska

mieszkamy razem-jest zdrada
mieszkamy oddzielnie-moze byc wiernosc.

a no i jeszcze dodam typowe (z mojej grupy) zachowania psychomezow czynione dla ratowania zwiazku:
-eskalacja obietnic (obiecanie oddania calego majatku nie jest jakims nietypowym zjawiskiem)
-grozenie samobojstwem (ale tez nieudane proby samobojcze.. zawsze nieudane)
-grozenie, ze znajdzie sobie inna kobiete skoro zona go nie chce

Grupa terapeutyczna potrzebna jest by trzymac sie mocno ziemi i nie wpasc w kolejna wirowke obietnic.. zlamanych obietnic.
Trzymaj sie kobieto

2,204

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zazdrość pięknie to ujęłaś. Zgadzam się w 100?, liczą się czyny . Szczególnie u tych , którzy kłamią obietnice nic nie znaczą. Kwestia czasu jak wpadają w swoje słowne pułapki. Znam to i całe życie się nabierałam i nabieram.  Kochamy za bardzo i wierzymy , że tym razem będzie inaczej i obietnica zadziała. Wiemy i co z tego?

2,205 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-05-22 09:04:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Pominęłam, Miłe Moje, drobny fakt - moją odpowiedź, która oakzała się być rówież Waszą big_smile
Niestety nabrałam brzydkiego zwyczaju rozmawiania z nim metodą pytań, co potwornie go wkurza?

Drogi J. Czy wydaje Ci się,:

- że chciałabym resztę życia spędzić na pilnowaniu chorobliwie kłamliwego dzieciaka, który traktuje życie jak sklep z cukierkami i istnieje OGROMNE ryzyko, że jedną ręką podpisuje się pod cyrografrm a równocześnie drugą ręką już napycha sobie kieszenie kolejnymi landrynkami?
- że podejmę jakąkolwiek decyzję, zanim nie ukończysz swojej terapii?
- że zaprzepaszczę całe miesiące walki o swoje "ja" angażując się w ciebie na tych samych chorych zasadach co kiedyś, a które zdawały ci się odpowiadać i może to właśnie za nimi tęsknisz i za mną CHORĄ a nie za mną ULECZONĄ i ŚWIADOMĄ swoich praw przeorientowanych z ciebie na mnie?
- że pozwolę mojemu dziecku uwierzyć, że jego matka wystawi NAS na niebezpieczeństwo ZANIM również przed nim nie wykarzesz się maksymalnymi realnymi staraniami również o jego przychylność i wybaczenie oraz swoistą pokutę w postaci zaprezentowania twardych dowodów na chęć zmian i odbycia pokuty?
- że ja podejmę ryzyko za siebie i moje dziecko, dopóki ty takiego ryzyka nie podejmiesz NATYCHMIAST wdrażając swoje obietnice w życie bez czekania na moje TAK lub NIE, co może potrwać baaardzo długo?
- że udzielę CI jakiejkolwiek konkretnej odpowiedzi albo wpuszczę do swojego życia / mieszkania / łóżka bez spokojnego (!) przyglądania się postępowi / bądź braku postępu procesu zmian?
- że podejmę jakąkolwiek wiążącą decyzję bez konsultacji z: moją prawniczką, moją terapeutką, moją rodziną?


Nie ważne, jakie będą jego odpowiedzi. Najważniejsze jest, że mam Was, moją Dorotkę, moje dwie strasze mądre panie oraz, co mi się najbardziej podoba, w dużej mierze - siebie. Autentycznie to widzę - dostrzegam symptomy (choć proces trwa) wychodzenia z tego naszego choróbska. Po raz pierwszy w całym życiu potrafię sobie zadać pytanie - czego JA tak naprawdę chcę? co dla mnie będzie korzystne? jakie jest moje ryzyko? czego napewno nie zrobię, żeby nie narać siebie na dyskomfort psychiczny i przepoczwarzenie się w kogoś, kim z pewnością nie chciałabym być - jego współuzależnioną matkę, moją współuzależnioną matkę ... i siebie sprzed roku, dwóch, trzech ...

2,206 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-05-22 08:59:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Sorry za post pod postem smile

Czytam właśnie z zapartym tchem "Toksyczne słowa" P.Evans. Pozycja, którą powinna przeczytać absolutnie każda z nas. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele scen z naszego życia to przykłady na agresjęze strony naszych partnerów i próbę spacyfikowania nas i naszej woli przez nich - próbę podporządkowania sobie nas przez zakompleksionych, przerażonych życiem słownych bokserów, którzy szczycą się "Nigdy w życiu nie uderzyłbym kobiety" po czym robią to permanentnie słowem i (uwaga) nie tylko słowem ale również w określonych sytuacjach wymownym milczenienim / zaniechaniem / wycofaniem.

Polecam każdej z osobna i grupie.

Cytat z tej książki:

Są dwa rodzaje władzy. Jedna zabija ducha , druga go ożywia.
Pierwsza to władza nad innymi. Druga to siła wewnętrzna.

AMEN

2,207

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj Tarantello.
Myślę, że w Tobie jest tyle mądrości, że wiesz, co dla Ciebie najważniejsze i najistotniejsze, a post z odpowiedziami, które dałaś, jest tego najlepszym dowodem.

Liczą się czyny nie słowa - zgadzam się absolutnie, ale czy nie kusi wizja stabilności mieszkaniowej i w miarę finansowej...? Nie zawsze te kwestie są najważniejsze...

2,208

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zbiorowa mądrość (ten hymn w wykonaniu przedszkolaków, o którym pisała Zazdrość). Z Waszych postów wyławiam fragmenty, które składają się na całość hymnu:

- beczka prochu
- dzielenie włosa na czworo
- przywiązać się pasami do ziemi
- zaufać sobie
- razem-jest zdrada / oddzielnie-wierność
- czyny = podejmowanie decyzji

Piękne, nie?

Grejs, nie mogę się nie odnieść personalnie do Twojego posta:

"Zaczynam łapać dystans do swojego małżeństwa , zaczynam szukać rozwiązań"

Szukasz ich dla siebie, czy dla Was. Ja swojemu psychofagowi powiedziałam - teraz to ty jesteś ojcem projektu pt. ratowanie, nic już nie zrobisz moimi rękoma, ja zrobiłam najważniejsze - byłam tu w naszym związku, kiedy ciebie tu już dawno nie było, chcesz coś zmienić? - wymyśl, wdrażaj, ja patrzę, co się pod wpływem tego we zmnienia. Zdrowy egoizm, Grejs.

Betinka,
powiedziałam mojej przyjaciółce - niegdy nie stałam przed takim dylematem moralno-materialnym. Nie wiem, jak się z takich dylematów wychodzi. Szukam odpowiedzi - czy więcej we mnie "wyrachowanej boleśnie przetresowanej zimnej suczy", która tym razem próbuje wyznaczyć twardą cenę za moje zaufanie i MOJE PRÓBOWANIE a ile we mnie tej, co to odwraca się na pięcie porzucając (niestety po raz kolejny w moim życiu) wszelkie dobra doczesne i budując (niestety po raz kolejny w moim życiu) od zera.

Mój dylemat moralno-materialny jest inny - czy ja chcę, żeby człowiek starał się żyć ze mną godnie i (jak napisała Zazdrość) "Uczciwie z szacunkiem i zyczliwoscia" nie żyjąc na smyczy zobowiązań finansowych. Czy JA chcę, żeby facet sam sobie zakładał namordnik (choć nie o tej części ciała tu mówimy), który będzie go bardziej dopingował niż autentyczne uczucie i szacynek do mnie?

2,209

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Betinka,
powiedziałam mojej przyjaciółce - niegdy nie stałam przed takim dylematem moralno-materialnym. Nie wiem, jak się z takich dylematów wychodzi. Szukam odpowiedzi - czy więcej we mnie "wyrachowanej boleśnie przetresowanej zimnej suczy", która tym razem próbuje wyznaczyć twardą cenę za moje zaufanie i MOJE PRÓBOWANIE a ile we mnie tej, co to odwraca się na pięcie porzucając (niestety po raz kolejny w moim życiu) wszelkie dobra doczesne i budując (niestety po raz kolejny w moim życiu) od zera.

Mój dylemat moralno-materialny jest inny - czy ja chcę, żeby człowiek starał się żyć ze mną godnie i (jak napisała Zazdrość) "Uczciwie z szacunkiem i zyczliwoscia" nie żyjąc na smyczy zobowiązań finansowych. Czy JA chcę, żeby facet sam sobie zakładał namordnik (choć nie o tej części ciała tu mówimy), który będzie go bardziej dopingował niż autentyczne uczucie i szacynek do mnie?

Trudno rozwiązać taki dylemat. Tarantellko, Ty wierz, czego chcesz i znajdziesz a właściwie już znalazłaś właściwe rozwiązanie. Obserwuj, oceniaj czyny, wyciągaj wnioski, wyznaczaj twardą i wysoką cenę za swoje zaufanie...i nie pozwól zniszczyć tego, co sobie wypracowałaś, co osiągnęłaś.
Jesteś WIELKA KOBIETO, chciałabym mieć choć trochę Twojej siły, odwagi i trzeźwego spojrzenia.

2,210

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantello - gratuluję samodzielnej decyzji big_smile

Ze swojego podwórka podam (wysoce subiektywne) wnioski:
1. On musi chcieć się zmienić dla siebie - bo to jego życie. Więc nie mam prawa wymagać od niego tego, żeby żył tak, jak ja chcę. Idąc dalej - ja żyję tak jak chcę.
2. Kimże jest (niech sam sobie odpowie), skoro wszystkie szlachetne gesty uzależnia od tego, czy do niego wrócę? Ja mogę mu odpowiedzieć, jak nazywa się kobieta, której się płaci za towarzystwo - PROSTYTUTKA. A ja nie jestem ani finansową ani emocjonalną prostytutką.
3. Słowa "bez Ciebie nie dam rady" - oznaczają, że słaby, nie rozumiejący istoty swojego problemu człowiek przede mną stoi (klęczy?).
4. No i najważniejsze dla mnie. Tym, które nadal kochają (to już nie ja) lub tym, które mają nadzieję na możliwość w miarę zgodnego tolerowania siebie w imię choćby wspólnego potomstwa (to ja) - czekamy na CZYNY. Tak jak już nie raz zauważyła Zazdrość - jeśli on naprawdę POSTANOWIŁ się zmienić i ZROBI TO - to jest "wartość dodana"; to będzie najważniejszy dowód na to, że my, dzieci - jesteśmy ważne.  Że robi to dlatego, że ZROZUMIAŁ I CHCE NAPRAWIĆ. Bez względu na to, CO BĘDZIE Z TEGO MIAŁ.
Sorki, ale takie gadanie ("zmienię się, jeśli Ty...") to jedna wielka manipulacja naszymi uczuciami, po raz kolejny chcą nas obarczyć odpowiedzialnością za coś, co zupełnie od nas nie zależy.
Ja ( i Wy kochane w większości też) już nie jesteśmy współtwórcami dramatu, ani aktorkami w tychże. Zasiadłyśmy na widowni i patrzymy, oceniamy. Możemy klaskać lub wygwizdać. Możemy też, gdy widzimy, że spektakl zupełnie nam nie odpowiada - wstać i wyjść.
Moim skromnym zdaniem to właśnie jest dla NICH najgorsze - że przestają mieć wpływ na nasze decyzje. Te obietnice mają jedno zadanie - znów to oni decydują.
Każda z nas powinna świadomie wybrać najlepsze dla siebie. Ja wyszłam, bo spektakl był żenująco kiepski, a aktor popadł w samouwielbienie, które nie pozwala mu realnie ocenić samego siebie.

A przecież wystarczyło by żebym usłyszała: "Zrozumiałem, jak bardzo złym człowiekiem jestem, ile osób skrzywdziłem swoim zachowaniem. Chcę się zmienić, nie chcę już być tym CZYMŚ. Rozumiem, że masz prawo mi nie wierzyć, bo tyle razy kłamałem, obiecywałem poprawę i znów kłamałem. Nie będzie już więc więcej słów - teraz tylko czyny będą świadczyć o mnie. Rozumiem, że nie mogę wymagać od Ciebie/Was, że będziesz czekała - pozostawiam ta decyzję Tobie/Wam. Ja mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko zaprzepaściłem. Jeśli jest już za późno na to, żebyśmy nadal byli razem, to moja przemiana może choć spowodować, że zasłużę na to, żebyś mnie nie nienawidziła, żebyś mogła patrzeć na mnie bez tego strachu i obrzydzenia w oczach, żebym mógł odbudować choć minimum zaufania. Zrozumiałem, że bez względu na Twoją/Waszą decyzję moim obowiązkiem jest dbać o finansowe i emocjonalne bezpieczeństwo naszego dziecka; że takim samym obowiązkiem jest uczciwe rozliczenie się z naszych spraw finansowych. Jakakolwiek forma manipulacji z mojej strony jest niedopuszczalna. Wszystko, co od teraz wydarzy się w moim życiu zależy ode mnie i jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje. Przepraszam."

Ja nigdy czegoś takiego nie usłyszałam i podejrzewam - nie usłyszę. Czytając ten teks po napisaniu zobaczyłam, jak wiele razy użyłam słowa "rozumiem" - mam wrażenie, że to właśnie "clou" wszystkich przemian.

P.S. Popłakałam sobie pisząc tego posta. Ale niewiele - tak w sam raz.

Posty [ 2,146 do 2,210 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 32 33 34 35 36 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024