Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 24 25 26 27 28 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,626 do 1,690 z 26,307 ]

1,626

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Morfeusz,
Po poscie Niekochanej poczułam się ... właśnie jak ta baba nieszczęśliwa, która chce się na kim odegrać. No tak, dziś zaliczam weekendowy dół z płaczami, których już nie było parę dni, z opłakiwaniem wszystkiego, co mogło być a nie będzie, z uciekaniem z TEGO domu. Wpadłeś mi, co tu dużo gadać, pod koła. Ale wiesz, jestem w okresie ochronnym. Po detoksykacji i (co najważniejsze!) całkowitym zakończeniu spraw z J. będę całkiem miłą dziewczyną. Dziś na aquaaerobiku udało mi się nawet powiedzieć dwa zdania do sąsiadki, sukces. Ludzie w realu mnie drażnią. Jedyna forma komunikacji, którą akceptuje teraz mój mózg jest walenie w klawiaturę do tego TU szanownego ogrona. Przez sam fakt, że jesteś jego składową, jesteś moją sforą.

Chciałabym jeszcze zasmakować w realnym świecie, ale w odróżnieniu od WAS WSZYSTKICH, wydaje mi się taki negatywnie skomplikowany, nieoczywisty, pogięty, nierozumiejący podstawowych kwestii, że mi się nie śpieszy.

Zobacz podobne tematy :

1,627

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella...
Cóż, powiem tylko, że również nie toleruję cynamonu. A Ty jesteś wielka! I, kurczę, mądra! I fajnie piszesz.

Zazdrość, miałaś (krótko mówiąc) interesujący dzień.
Primo - jazda po pijaku (prochach, w stresie, złym samopoczuciu - kiedy wiesz, że nie możesz ufać sobie jak zwykle) to morderstwo z premedytacją. Może się "nie udać", ale jak się uda...
Secundo - teatr uliczny - to samo - wszystko, co mam... Cóż to oznacza? W sytuacji mojej, Twojej i wielu innych - to nic nie znaczy.
Po pierwsze - nie masz. Dziękuję, po drugie nie jest potrzebne. Ale zajmę się tym, bo to kwestia zasadnicza, jak zwykle uczuć "odbiorcy" takiej deklaracji. Jakim prawem on uważa, że mnie ma? Prawem przyzwyczajenia? Nie, żeby kiedyś miał, ale lata całe tak myślał. I nigdy nie przestanie. Przekona sam siebie i może jeszcze kogoś, że nauczyłam się udawać, że go nie chcę. Udaję tak, bom durna i nie wiem, co dla mnie dobre. Przecież bycie "posiadaną" nadawało sens mojemu życiu i kreowało mnie jako osobę. Kim jestem, nie będąc jego (rzeczą? własnością? przedmiotem?)? Odpowiedź moja - JESTEM. Odpowiedź jego - nie wiem i jestem przerażony, bo może KIMŚ?
Nie chcę być wszystkim, cokolwiek to znaczy. Chcę być ważną, istotną częścią życia. Nie całym życiem, bo to chore. Mogę być nawet najważniejsza, ale nie chcę być wszystkim. Nie zastąpię pracy, hobby, książki, przyjaciela, chwili wyciszenia - pobycia tylko ze sobą.
Mogę być równolegle z innymi sprawami, chwilami będąc " na wyłączność", a chwilami - obok, przed, za - innymi aspektami istnienia. Nic w życiu nie jest - wszystkim (no może samo życie), ale na wszystko musi być miejsce i czas. Jeśli coś się rozpycha i zajmuje " za dużo miejsca", coś innego znika, nie mieści się. Gubimy harmonię, równowagę. Każdy ma swoją równowagę, proporcje różnych spraw ważnych w życiu. Ale na pewno są to RÓŻNE sprawy. Nie jedna - wyłącznie jedna.
Aktualnie moje "rozpychające się" wyleciało - inne rzeczy przestały się dusić i rozgaszczają się wygodnie na swoich (nareszcie) miejscach. Proporcje się wyrównują.

1,628

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny kochane - wyedytowałam zanim Wy napisałyście. Przeczytajcie końcówkę mojego wcześniejszego posta.

1,629 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-09 18:43:43)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jak tu jestem, to czasem wracam do swojej myśli sprzed lat - stworzyć wyspę.
Świat jest pełen brudu, pokrętności, zakłamania, ludzi chorych na niegodziwość. Z drugiej strony jest też pełen ludzi, którzy weszli na jakąś wyższą półkę, sięgnęli po wyższą formę bytu. Miałam kiedyś w głowie taki pomysł, żeby (oczywiście jak będę baaardzo bogata) kupić jakąś wyspę, albo otoczone kolczastym drutem pod prądem miasteczko i zaprosić tam bardzo odsiane towarzystwo, które żyłoby według jakichś oczywistych zasad i nie musiałoby się obawiać sąsiadów, ludzi w pubie, współpasażerów w autobusie. Kobiety w tym świecie spokojnie zapraszałyby na przyjęcie urodzinowe koleżankę syngielkę bez obaw, że ta wyśle niewłaściwy "sygnał" do jej męża - zaprzaństwo by nie istniało, zostawialiby nieprzypięte rowery pod sklepem, otwarte drzwi w swoich domach - złodziejstwo by nie istniało, każdy chodziłby do swojego kościoła - niezrozumienie dla inności by nie istniało, nie istniałoby też pojęcie "policja", "detoks", "obdukcja". Nie byłoby też konstytucji, bo wszyscy sami z siebie wiedzieliby JAK ŻYĆ I POSTĘPOWAĆ, żeby zasługiwać na miano członka tej społeczności.

Wiem, to się nazywa UTOPIA ... ale pomysł nie był zły.
Zawsze w swoich utopijnych myślach zatrzymywałam się na etapie ... egzaminu klasyfikującego smile

Jaki test byłby odpowiedni, żeby wpuścić na wyspę tylko tych prawych, prawdziwych, autentycznych, skrystalizowanych?
Jaki sprawdzian byłby odpowiedni, żeby na wyspę wnie wpuścić ani jednego zatrutego ziarna, od którego zacząłby się powolny proces gnilny?
Kto powinien zasiadać w komisji?
Jakim prawem chcę odsiewać tę elitę, skoro na kilka lat zaprosiłam do swojego życia i życia mojego dziecka najgorszego zwyrodnialca?

Jednak, jak już będę baaardzo bogata i ta wyspa będzie w zasięgu ręki, to wszystkie WAS, Siostry, zapraszam nie tylko na wyspę ale głównie do komisji.


Niekochana
Dziś w ramach uciekania od dołu sprzątam w pocie czoła jeszcze_moje_mieszkanie ALE już się nie mogę doczekać aż położę się na wyczyszczonej kanapie ze "Sposobem ..." i będę ugruntowywać swoje przekonanie ... bo dziś mi go oczywiście znów trochę brak. Znów zakradły się dywersyjne myśli o biednym misiu zamiast o zboczonym psychofagu. W weekend jest najciężej ale daję radę póki się ruszam smile

1,630

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przyjmuję zaproszenie na wyspę. To byłby dla mnie RAJ. big_smile

1,631

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana - doczytaj , doedytowałam

1,632

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Niekochana
Dziś w ramach uciekania od dołu sprzątam w pocie czoła jeszcze_moje_mieszkanie ALE już się nie mogę doczekać aż położę się na wyczyszczonej kanapie ze "Sposobem ..." i będę ugruntowywać swoje przekonanie ... bo dziś mi go oczywiście znów trochę brak. Znów zakradły się dywersyjne myśli o biednym misiu zamiast o zboczonym psychofagu. W weekend jest najciężej ale daję radę póki się ruszam smile

Wiesz, poleciłam ta książkę, bo ona poruszył we mnie ogromne pokłady NIEPAMIĘCI. Miałam takie małe, prywatne trzęsienie mózgu i sumienia.
Co przykład - odnajduję cząstkę wypartej przeszłości. A już SOCJOPATA  (właśnie do niego dotarłam) - nieźle walnął mnie między oczy.
Wg mnie to dobra pozycja do "rozliczeń" - pokazuje jak przez szkło powiększające chore zachowania. Nie ma zmiłuj!
mnie właśnie tego potrzeba jako ostatecznego rozliczenia MOICH win.
Jak mówi klasyk: PRAWDA NAS WYZWOLI.

1,633 Ostatnio edytowany przez Iwkaaa (2011-04-09 19:05:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana a kto jest autorem tej książki, bo się nie doczytałam.

Myślę, że ja też powinnam do niej sięgnąć, żyłam z notorycznym kłamcą .

1,634

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Iwkaaa napisał/a:

Niekochana a kto jest autorem tej książki, bo się nie doczytałam.

Myślę, że ja też powinnam do niej sięgnąć, żyłam z notorycznym kłamcą .

Susan Forward, Donna Frazier "Sposób na kłamcę".
W Empiku 35 zł. Wydawnictwo: www.gwp.pl

1,635 Ostatnio edytowany przez Iwkaaa (2011-04-09 19:15:38)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziękuję, bardzo chętnie ją przeczytam, może się czegoś dowiem i o sobie.

Dziękuję, bardzo chętnie ją przeczytam, może się czegoś dowiem i o sobie.

Fragment, który przytoczyła Tarantella dał mi wiele do myślenia. Ja długo wybierałam to pierwsze, pozorny święty spokój, ale do czasu. Zdecydowanie wolę twardą rzeczywistość niż autodestrukcyjną fantazję, zbyt wiele mnie kosztowała. Autodestrukcyjna, nic dodać nic ująć. Wybieramy pozorny święty spokój, który nas niszczy od środka.

1,636

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Iwkaaa napisał/a:

Dziękuję, bardzo chętnie ją przeczytam, może się czegoś dowiem i o sobie.

Zapewniam, że tak. Ja parę razy się zdziwiłam - że taka głupio naiwna byłam.

1,637 Ostatnio edytowany przez Iwkaaa (2011-04-09 19:18:28)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

NIekochana ja to samo. Nieraz usłyszałam, ze to ja jestem chora psychicznie i nadaję się do leczenia.
Dziś wiem, że najlepsza decyzja w moim zyciu to bylo stop kłamstwom. Jest różnie , raz lepiej raz gorzej, ale przynajmniej nikt mi nie wmawia choroby psychicznej, i zaczynam powoli odzyskiwać wiarę w siebie.

1,638

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ja juz nie zyje w Matrixie big_smile
Wzielam czerwona pigulke big_smile

Sa jednak tacy co wola zyc w Matrixie. Rzeczywistosc jest dla nich nie do przelkniecia.
Nauczylam sie ,ze nie mozna nikomu wcisnac tej pigulki do gardla.
Trzeba chciec wyciagnac po nia reke smile
Najbardziej jednak zaskakuja mnie osoby, ktore potrafia zyc w tych dwoch swiatach rownolegle...
i ich dwutorowa logika.
dzieki temu rozkrokraczeniu na dwie rzeczywistosci (prawdziwa i wirtualna) tworzymy logike rozkraczenia...
Zdania rozkroczone:
Jest z tamata glupia baba, wyprowadzil sie, ciagle mowi, ze mnie nienawidzi..ale ja i tak wiem ze on mnie kocha.
Bije mnie mnie bo zla kobieta jestem.
Zdradzal, bil, a ja nadal Go kocham.
On tylko mnie kocha prawdziwie, tamte byly tylko narzedziem do zaspokajania jego potrzeb.
Dam mu szanse bo stwarzal pozory dobrego meza przez wiele lat (perelka) big_smile
Jestem chyba chorobliwie zazdrosna bo zrobilam scene gdy go przylapalam na zdradzie (moje wlasne)

zatem lyknelam ta czerwona pigulke zeby moja logika nie byla juz rozkraczona big_smile
Czego wszystkim zycze smile

Tarantela jestes jednym z moich ulubionych autorow.
Umiesc wszystkie swoje rozprawki na forum... przeczytam... zeby nie wiem jak byly dlugie.. big_smile
... albo na tej wyspie bede czytac jak przejde przesiew big_smile

1,639 Ostatnio edytowany przez Iwkaaa (2011-04-09 19:33:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochał mnie a zaraz znowu okłamywał. To było chore i gdybym nadal w tym tkwiła, nie wiem czy nie wylądowałabym u psychiatry.
Wyrwałam się z tego MAtrixa. Dziś kłamie nadal, ale to mnie już nie boli, bo jestem poza tym wszystkim, na nowo buduję swoje życie bez niego.

1,640

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

ja juz nie zyje w Matrixie big_smile
Wzielam czerwona pigulke big_smile

Sa jednak tacy co wola zyc w Matrixie. Rzeczywistosc jest dla nich nie do przelkniecia.
Nauczylam sie ,ze nie mozna nikomu wcisnac tej pigulki do gardla.
Trzeba chciec wyciagnac po nia reke smile

zatem lyknelam ta czerwona pigulke zeby moja logika nie byla juz rozkraczona big_smile
Czego wszystkim zycze smile

Ja już też się nauczyłam. Dla nich jestem czarno-biała, buldog, lesba - do wyboru. wink

Szkoda mojego uroku dl kogoś, kto nie chce zmian wink Ale dla tych, co mierzą się z trudną rzeczywistością - jestem zawsze. Kocham Was. Jak pięknie nazwała to Tarantella - jesteście moją sforą.

1,641 Ostatnio edytowany przez Betinka (2011-04-09 19:33:40)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
taka wyspa byłaby super. Często mam ochotę poszukać takiego miejsca. Chociaż obecnie wystarczyłby mi samotny pobyt w jakiejś głuszy, bez ludzi, mediów tylko przyroda, książka i może szydełko i włóczka.

Czasami droga do odkrycia czarne? czy białe? bywa długa. Swoją wybrałam, w przeciwnym wypadku pewnie wylądowałabym w psychiatryku. Na razie droga jest biała , z jasno określonymi celami, trochę jeszcze wyboista, bo to jej początek, ale za to z jasnym światełkiem na końcu.

1,642

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Betinka napisał/a:

Tarantella,
taka wyspa byłaby super. Często mam ochotę poszukać takiego miejsca. Chociaż obecnie wystarczyłby mi samotny pobyt w jakiejś głuszy, bez ludzi, mediów tylko przyroda, książka i może szydełko i włóczka.

Kurcze, chyba każda z nas miała taki etap.
U mnie: ja, głusza i książki. wink

1,643 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-09 19:49:27)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A założycie się, jakie pierwsze komentarze pojawiłyby się na temat naszej wyspy w prasie i w naszym otoczeniu?  SEKTA!!!

Ale wiecie co? Niestety - tak naprawdę już ktoś przede mną/nami wpadł na ten uroczy pomysł.
Test - to 10 przykazań a wyspa to Raj, do którego trafiają tylko prawowierni i godziwi/godni. smile
Nie wiem, kto wymyślił Raj jako miejsce zbiórki wszystkich "właściwych" duszyczek, bo, o ile wiem, w Nowym Testamencie nie było mowy o takim docelowym miejscu dla grzecznych. Nowy Testament traktował tylko o Edenie, z którego zostali pogonieni precz Adam z Ewą za zabawę w doktora.

Rany, chyba za daleko się posuwam w rozmyślaniach na temat zaledwie tylko wyspy dla osób zmęczonych pokrętnością tego świata smile

1,644

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niech to będzie nasz Raj. Rozmarzyłam się....
My wszystkie w jednym miejscu wink Raj mógłby tego nie wytrzymać wink

1,645 Ostatnio edytowany przez marynarka (2011-04-09 19:57:11)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, mam podobnie. Ujęłabym to tak: ja, głupia i książki.
Z tą wyspą to dobry pomysł (opcja z drutem kolczastym budzi mój zachwyt odrobinę mniej). Co do weryfikacji - trudna sprawa.
Chociaż zastanawiam się, czy dużo byłoby ochotników i nie trzeba by robić "łapanki" na wyspiarzy? Bo zasady - trudne. Nie dla wszystkich wykonalne. Z satysfakcją stwierdzam, że w realu tak próbuję żyć i jakoś idzie. Znam kilka osób, które też "zdałyby" test na Robinsonów. To dobrze. Eliminując durniów budujemy właśnie takie swoje małe wysepki na oceanie byle czego. I brońmy ich, nie dajmy zasiedlić "odsiewem".

1,646

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Marynarko,
Ten drut to dla ochrony tego świata. Mnie się coś zdaje, że wyspa byłaby łakomym kąskiem dla wszelkiego rodzaju popaprańców, którzy chcieliby wypróbować swoje chore talenta na "naszych" ludziach, którzy na skutek życia w NORLAMNYM świecie straciliby czujność i staliby się wobec takich jednostek bezbronni.

To dokładnie tak jak z kochającymi za bardzo i z psychofagami. Mój norrrmanie wyłapał mnie swoim radarem. Jego centrum dowodzenia w mózgu wysłało sygnał - tak, to ta, którą można przerzuć, wyssać, wypluć. I zero zahamowań na tej drodze. Dziś, budując siebie na nowo nie zapominam o tym ważkim elemencie - mam w sobie drut kolczasty i odnoszę niejasne wrażenie, że nie ma to nic wspólnego z obozem koncentracyjnym a z poczuciem bezpieczeństwa.

1,647

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak, wiem Tarantella. Ten drut nie po to, żeby nie uciec. Bo jak już tam będziemy, to po co uciekać?
Może jakieś testy psychologiczne przed wejściem, wykrywacz kłamstw, testy alko i narko, rewizja osobista i scan mózgu?
Może być mało, jeszcze próba. Jakaś wyrafinowana. Żeby nie było łatwo sobie poradzić, żeby pozwoliła zdradzić się dobrze maskującym się psychofagom, charakteropatom, alko, ekso i co tam jeszcze holikom, zboczeńcom, wampirom i całej ciemnej stronie mocy.

1,648

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
marynarka napisał/a:

Tak, wiem Tarantella. Ten drut nie po to, żeby nie uciec. Bo jak już tam będziemy, to po co uciekać?
Może jakieś testy psychologiczne przed wejściem, wykrywacz kłamstw, testy alko i narko, rewizja osobista i scan mózgu?
Może być mało, jeszcze próba. Jakaś wyrafinowana. Żeby nie było łatwo sobie poradzić, żeby pozwoliła zdradzić się dobrze maskującym się psychofagom, charakteropatom, alko, ekso i co tam jeszcze holikom, zboczeńcom, wampirom i całej ciemnej stronie mocy.

OK. Wchodzisz do komisji.

Gorzej, jak testy zrobimy same sobie i ... się nie zakwalifikujemy smile smile

1,649

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja wiem - zatrudnimy autorki/autorów tych naszych "dobrych" książek. Mają skubańcy doświadczenie, prawda? hmm

1,650

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej babeczki - prośba - podeślecie mi książki?
Coś czuję, że mi tej mądrości potrzeba... wink
pozdrawiam

1,651

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kraska napisał/a:

Hej babeczki - prośba - podeślecie mi książki?
Coś czuję, że mi tej mądrości potrzeba... wink
pozdrawiam

Odezwij się na mojego maila.

1,652

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Obawiam się, że mogę nie zdać, ale mam pewność, że "komisja" z poturbowanych, podnoszących się Pań z tego forum będzie wystarczająco wymagająca i czujna, żeby shitu nie wpuścić. Każda swoim doświadczeniem i intuicją "wyczuje" problem. Jak bałagan w oczach komuś nie pozwoli na obiektywizm, to sprawę zracjonalizuje część komisji na bałagan odporna. I tak w różnych dziedzinach. Ja mogę być specjalistką od alku i nadopiekuńczych mamuś (tzn. od efektów ich działania). Takich, dzisiaj poznaję z dwustu metrów, patrząc na plecy w baranim futrze i kapturze na (durnej) głowie. Mam uczulenie.

1,653

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

OK. Ja będę od manipulatorów_długofalowych kłamców_zdrajców_seksoholików. Dziś już bez pudła wyłapuję te drobne niescisłości, rozjazdy logiczne, mikromimikę, mowę ciała demaskującą patologiczne kłamstwo.
Mogę też być od zwykłych pospolitych łajdaków lubiących "tę robotę" na boku.

1,654

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny ja też proszę o jakąś lekturę. wink Musze poczytać te mądrości...

1,655

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mirella napisał/a:

Dziewczyny ja też proszę o jakąś lekturę. wink Musze poczytać te mądrości...

Napisz do mnie szybciutko - będę wysyłać poprzedniczce, będę miała mniej roboty.

1,656

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To kiedy posiedzenie komisji klasyfikacyjnej?

1,657

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jak tylko nabędziemy wyspę. Może ściepa, może kredyt, może ktoś nam podaruje?

1,658

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja póki co muszę wyjść z kredytów poczynionych wspólnie z psychofagiem. Potem długo będę się odbijać od dna.
Póki musimy pracować nad teorią smile
Ci faceci od Utopii też pewnie mieli problemy finansowe, dlatego na teorii poprzestali.

Niekochana,
Doszłam do rozdziału "Socjopata" - załamka. Walnę sobie drinka i idę spać, żeby sobie nie podciąć żył. To niesamowite, jak można być ślepym ...

1,659

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
było, minęło. W życiu dopuszczalne jest popełnianie błędów. Najważniejsze, żeby nie bisować.

1,660

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Ja póki co muszę wyjść z kredytów poczynionych wspólnie z psychofagiem. Potem długo będę się odbijać od dna.
Póki musimy pracować nad teorią smile
Ci faceci od Utopii też pewnie mieli problemy finansowe, dlatego na teorii poprzestali.

Niekochana,
Doszłam do rozdziału "Socjopata" - załamka. Walnę sobie drinka i idę spać, żeby sobie nie podciąć żył. To niesamowite, jak można być ślepym ...

Ja mm dół finansowy z powodu konieczności opłaceni honorarium adwokatki i pozwu sad Ale to chyb jednak najlepsza inwestycja w moim życiu tongue

Odnośnie książki - jak ktoś podaje Ci konkretne przykłady + krótką charakterystykę = nie masz już wątpliwości.
Ta nasza biblioteczka, to powinny być lektury obowiązkowe! Na poziomie gimnazjum.

1,661

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Doszłam do rozdziału "Socjopata" - załamka. Walnę sobie drinka i idę spać, żeby sobie nie podciąć żył. To niesamowite, jak można być ślepym ...

Tarantello,
mozna byc slepym!
Mozna czytac ta ksiazke i nadal byc slepym..
To nie ksiazka otworzyla Ci oczy.. To otwarte oczy pozwalaja Ci zrozumiec sens tego co czytasz.
... i to swieta prawda.... nasza glupota i slepota jest powalajaca, tylko podciac sobie zyly a potem sie uchlac big_smile

i mam dla Ciebie mysl racjonalizatorska...
A co by bylo gdybys to Ty oswiadczyla rodzinie publicznie, ze juz nigdy wiecej nie bedziesz zaprzeczala prawdzie, intuicji, emocjom i nigdy juz do niego nie wrocisz?
Moze Ciebie rodzina tez powinna rozliczac w przyszlosci z Twojego kochania za bardzo?
Wtedy to taki obciach wybaczyc komus drugi raz big_smile
Moze ten wstyd bedzie trzymal Cie w pionie?

1,662

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zazdrość,
bardzo dziękuję, mimo, że pisałaś do Tarantelli, pozwoliłam sobie odnieść tę myśl racjonalizatorską do siebie. Tak właśnie muszę zrobić oświadczyć wszem i wobec, że nie chcę kłamstw, obłudy, że chcę być wolna. Zdaję sobie sprawę, że nie zrozumieją, ale trudno, może z czasem pogodzą się z moimi emocjami, uczuciami. Jeśli nie, trudno. Zawsze, odkąd pamiętam, robiłam to, co chcieli inni albo tak żeby wszyscy wokół byli zadowoleni, nie myślałam o sobie.  Obecnie zaczęłam to robić, a przynajmniej staram się. Zebrałam się żeby złożyć pozew - duży krok naprzód, chyba..? Przede mną jeszcze długa droga, ale mam nadzieję, że uda się uzyskać wolność, siebie, swoje ja. W sumie sporo osób może się mnie wyprzeć, ale cóż ich wola. W końcu mając 42 lata, mogę chyba zrobić coś dla siebie i tylko dla siebie, nie myśląc, jak odbiera to otoczenie. Moim największym błędem, z którego zdaję sobie teraz sprawę, było życie dla innych, aby im było dobrze. Mnie w tym nie było. Mój jeszcze nie może tego zrozumieć. Uważa, że przesadzam, nie widzi mnie tylko siebie, nie rozumie, jak mówię, że żyłam jak w klatce. Nie chce dać mi wolności? sama ją sobie dam...

A tak w nawiązaniu, kilka przemyśleń:

Prosiłam o siłę...
Bóg dał mi przeciwności losu, aby zrobić mnie silną.

Prosiłam o mądrość...
Bóg dał mi problemy do rozwiązania.

Prosiłam o dobrobyt...
Bóg dał mi mózg i krzepę.

Prosiłam o odwagę...
Bóg dał mi przeszkody do pokonania.

Prosiłam o miłość...
Bóg dał mi ludzi w kłopocie, aby im pomóc.

Prosiłam o przychylność...
Bóg dał mi okazję do wykazania się.

Dostałam nie to co chciałam...
Ale dostałam wszystko czego było mi trzeba.

Miłego dnia!

1,663

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantieliu.
Ani jedno słowo w tym co napisałaś do mnie nie jest złośliwe.
Napisałaś to tak jak wyglądało u mnie.
Dodał bym jeszcze jeden etap. kiedy zaczynałem się zastanawiać kogo ja zdradzam? Żonę z kochanka, czy kochankę z żoną?
Zazdrość gdy ona wraca do męża, ze on może chcieć sexu.

Pomysł z twoją wyspą mi się nie podoba.
Zamkniecie tego co dobre w enklawie bez dostępu innych?
Dlaczego ci co błądzą nie mogą cie spotkać na swojej drodze żeby zobaczyć ze można inaczej.

Pracuje nad sobą na tym co wiem uczę się w tej chwili nawet z pierdnięcia. Tylko po to żeby być lepszym.
Może kiedyż będę jak ten Morfeusz z Matrix-a, szukający wybrańca.
Jak ten kto stanie przed tobą i da ci pigułki do wyboru.
Tylko bez waszej mądrości nic nie osiągnę.
Otwórzcie się na ludzi którzy potrzebują was w realu.

Betinka
W sobotę wieczorem miałem mały zgrzyt z żoną.
Powieszała że pokazałem znów to jaki byłem kiedyś. Że już mnie nie chce takiego widzieć.
Miała racje, zrobiła mały błąd a ja w kilku słowach zrobiłem z tego tragedię.
Sporo jeszcze przede mną pracy z samym sobą.
Mi też się nie podoba to jaki byłem, nie chce do tego wracać.
Wiem jak jej trudno ze mną, nie wiem czy kiedykolwiek mi zaufa. 
Na szczęście zawsze gdy coś jest nie tak, mówi mi o tym, a ja nie zamiatam tego pod dywan, i nie zakrzykuję awanturą, ze coś wymyśla.
Słucham jej, tylko tak mogę się zmienić tak żeby być lepszym mężem.

1,664 Ostatnio edytowany przez Betinka (2011-04-11 12:56:21)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Morfeuszu,
nie chodzi o to, że nie tylko Ty masz pracować nad sobą. Oczywiście Twój wkład powinien być większy.
Twoja żona potrzebuje wsparcia, nie tylko Twojego. Może właśnie, o czym była mowa wcześniej, terapia...?
Moim zadaniem, skoro otrzymałeś szansę i skorzystałeś z niej, ok, ale czy to oznacza, że teraz już do końca życia masz być tym złym. Potrzebny jest kompromis w dalekim tego słowa znaczeniu.
Właśnie: nie wiesz, czy żona kiedykolwiek Ci zaufa.
Porozmawiaj z nią o tym, bo tak będziecie drzeć z sobą koty cały czas. To, co było, będzie ciągle wracać, aż któreś z Was nie wytrzyma napięcia, niedomówień.  Czy ma powody aby teraz Ci nie ufać? Zapytaj żonę o tę kwestię. Musisz też pamiętać o tym, że żona prawdopodobnie nigdy nie zapomni, nie wybaczy, ale czy będzie w stanie z takimi uczuciami nadal z Tobą być, zależy od niej. Nie próbujcie wracać do tego, co było, przed Twoim wyskokiem i w trakcie niego. Budujcie związek od początku, od zera. Czy Wam się uda...? Trudne pytanie, prawda...? Odpowiedzi poszukajcie wspólnie. Chyba, że to wspólnie jest tylko ułudą lub nawet utopią. Zastanówcie się czy chcecie być razem dla siebie czy też może z obowiązku, ze strachu przed samotnością.


Pewnie zbiorę gromy od kobietek z tego forum, ale tak po prostu myślę. A może sama tak widzę swoją obecną sytuację. Może, może, może...Za dużo tego...

Nie pozwólmy nikomu decydować za nas.

1,665

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Betinka napisał/a:

Morfeuszu,
nie chodzi o to, że nie tylko Ty masz pracować nad sobą. Oczywiście Twój wkład powinien być większy.
Twoja żona potrzebuje wsparcia, nie tylko Twojego. Może właśnie, o czym była mowa wcześniej, terapia...?
Moim zadaniem, skoro otrzymałeś szansę i skorzystałeś z niej, ok, ale czy to oznacza, że teraz już do końca życia masz być tym złym. Potrzebny jest kompromis w dalekim tego słowa znaczeniu.
Właśnie: nie wiesz, czy żona kiedykolwiek Ci zaufa.
Porozmawiaj z nią o tym, bo tak będziecie drzeć z sobą koty cały czas. To, co było, będzie ciągle wracać, aż któreś z Was nie wytrzyma napięcia, niedomówień.  Czy ma powody aby teraz Ci nie ufać? Zapytaj żonę o tę kwestię. Musisz też pamiętać o tym, że żona prawdopodobnie nigdy nie zapomni, nie wybaczy, ale czy będzie w stanie z takimi uczuciami nadal z Tobą być, zależy od niej. Nie próbujcie wracać do tego, co było, przed Twoim wyskokiem i w trakcie niego. Budujcie związek od początku, od zera. Czy Wam się uda...? Trudne pytanie, prawda...? Odpowiedzi poszukajcie wspólnie. Chyba, że to wspólnie jest tylko ułudą lub nawet utopią. Zastanówcie się czy chcecie być razem dla siebie czy też może z obowiązku, ze strachu przed samotnością.


Pewnie zbiorę gromy od kobietek z tego forum, ale tak po prostu myślę. A może sama tak widzę swoją obecną sytuację. Może, może, może...Za dużo tego...

Nie pozwólmy nikomu decydować za nas.

Betinko - zgadzam się z Tobą. Już wcześniej pisałam o tym z Morfeuszem - że nie wiadomo, czy żon będzie w stanie zaufać na nowo, czy nie będzie wiecznego martwienia się, podejrzeń. To bardzo duży ciężar do udźwignięcia. może się okazać, że mimo dobrych chęci - nie uda się. Dlatego mm wrażenie, że fachowa pomoc byłaby cenna.
Nie znamy żony Morfeusza, nie wiemy, jakie ma w tej kwestii przekonania. Ja prawie na pewno nie potrafiłabym kontynuować związku po zdradzie. Ale każdy z nas jest inny. smile

1,666 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-11 16:34:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziś obudziłam się z dojmującym uczuciem SAMOTNOŚCI. Samotności tej najbardziej parszywej, opisywanej w całej "naszej" literaturze fachowej - nikt mnie już nigdy nie zechce, ja już nikogo nie będę w stanie pokochać, do końca świata będę się budzić sama w łóżku, bojąc się do niego wpuścić kogokolwiek. Nie pomaga nic - basen, feyzjer, zakup nowego ciucha, czytanie, oglądanie - NIC. Mój mózg pracuje w jednym trybie - TĘSKNOTA_ZŁOŚĆ_SAMOTNOŚĆ_PAPIEROS. I tak w kółko. To właśnie w takich momentach brakuje mi tego śmiecia. A raczej nie, tego śmiecia mi nie brakuje a tylko (aż) moich fantazji na jego temat. Ubrałam pustego manekina w moje fantazyjne ubranka i teraz tęsknię za wytworem własnej wyobraźni. I to też jest kolejny przyczynek do pogłębienia samotności - ja przez te wszystkie lata przecież też byłam samotna. Ja go w ogóle nie interesowałam, nie ciekawiły go moje rozprawki, moje problemy, moje dziecko ... nic. Ja tylko miałam taką wizję, że "muszę go interesować skoro mnie wybrał i ze mną żyje". A wszystko było ZUPEŁNIE inaczej. Byłam i będę samotna. Dziś to wiem i czuję się jeszcze bardziej okradziona.
To właśnie te momenty stawiają mnie na granicy moralnej przepaści i podpowiadają "Zadzwoń do niego, spotkaj się weź sobie choć namiastkę tej iluzji - jego głos, zapach skóry, to nic, że to wszystko film z twojej głowy i nieprawda, ale zadzwoń."

Nie, nie zadzwonię. Doskonale wiem, że to by tylko wydłużyło moje męki uzupełniając je o moje poniżenie. On już też nie dzwoni - po ostatnich kopach, jakie dostał mimo błagań i obiecanek, już chyba dotarło - NO WAY. Odśpiewał łabędzi śpiew i zarzucił teatrzyk uliczny.

Teraz muszę tylko dotrwać do ostatniej prostej - za dwa-trzy tygodnie będzie decyzja z banku w temacie uwolnienia mnie z więzienia, tj. przerzucenia na niego kredytu za to jeszcze_nasze_mieszkanie, tak abym mogła odsprzedać mu swój udział i wiać stąd. Jednak to czekanie jest najgorsze. A jeśli bank się nie zgodzi i będę tu musiała tkwić wiele wiele długich miesięcy zanim to mieszkanie się nie sprzeda? A jeśli on będzie chciał jeszcze wywinąć jakiś numer i np. odmówi dopłacenia należnych mi pieniędzy, które dostaliśmy od mojej rodziny? A jeśli, a jeśli, a jeśli ... Każde a jeśli wiązałoby się z koniecznością kontaktowania się z nim i wystawiania swojej psychiki na jego tanie manipulacje. Żeby się uodpornić na jego kombinowanie przy moim mózgu, za każdym razem, kiedy się z nim spotykałam po wyrzuceniu go, musiałam dokładnie przewidzieć na trzy kroki każdy jego ruch i wymyśleć odpowiednią ripostę-tarczę. Wychodziły z tego piękne zwycięskie sceny ale ileż tak można się ćwiczyć jak gladiator. Obrona przed manipulacjami socjopaty jest potwornie wyczerpująca bez względu na ilość fakultetów i wchłoniętych lektur naukowych.

Cztery lata sączył we mnie swój jad i wie, jak obejść zasieki w moim mózgu. Niby sygnały odbiera ode mnie jednoznaczne - "moja psychika nie będzie więcej kolaborować z twoim chorym światem, bo moje rodzące się państwo podziemne wyda na mnie wyrok i zastrzeli mnie w ciemnej uliczce". Niby to wie, ale dalej wpędza mnie w poczucie winy za całe zło, które się działo w naszym związku. I tu mnie ma. Ja ciągle myślę o sobie, jako o osobie, która RZECZYWIŚCIE była w stanie być na tyle nieznośną, że trzeba ją było zdradzać i RZECZYWIŚCIE nie jest w stanie facetowi dać nic takiego, co by go przy niej zatrzymało.

Żesz k*wa mać. Tyle się naczytałam mądrych rzeczy, tyle wiem o tym psychofagu, tyle pamiętam zwyrodniałych okrucieństw, które mi wyrządził i nadal czuję się WSPÓŁWINNA. Tu chyba nie pomoże żadna terapia, tu od razu potrzebne są elektrowstrząsy albo lit.


Morfeusz,
Jak widzisz - chętnie się otworzę na real ale dopiero po ucieczce z mojego Alcatraz (czytaj mieszkania i starej wersji mózgu).
Wtedy sobie pogadamy, jak równy z równym smile

Zazdrości,
Mojej rodzinie wystarczy, jak na mnie patrzy - wysychająca z tygodnia na tydzień roślina. Co tydzień kilo mniej, uśmiechu brak, wiary brak, wieczne milczenie. Gdybym im teraz jeszcze zaserwowała swój comming out, to pomyśleliby, że wzięłam za dużo prochów. Jak by to powiedzieć - w moim stanie jestem mało wiarygodna.

1,667

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

ja przez te wszystkie lata przecież też byłam samotna. Ja go w ogóle nie interesowałam, nie ciekawiły go moje rozprawki, moje problemy, moje dziecko ... nic. Ja tylko miałam taką wizję, że "muszę go interesować skoro mnie wybrał i ze mną żyje". A wszystko było ZUPEŁNIE inaczej. Byłam i będę samotna. Dziś to wiem i czuję się jeszcze bardziej okradziona.

Kochana - to o mnie! Tylko we mnie świadomość właśnie TEGO, co opisałaś daje siłę do walki. 
Taki charakter wink

1,668

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Dziś obudziłam się z dojmującym uczuciem SAMOTNOŚCI. Samotności tej najbardziej parszywej, opisywanej w całej "naszej" literaturze fachowej - nikt mnie już nigdy nie zechce, ja już nikogo nie będę w stanie pokochać, do końca świata będę się budzić sama w łóżku, bojąc się do niego wpuścić kogokolwiek. Nie pomaga nic - basen, feyzjer, zakup nowego ciucha, czytanie, oglądanie - NIC. Mój mózg pracuje w jednym trybie - TĘSKNOTA_ZŁOŚĆ_SAMOTNOŚĆ_PAPIEROS. I tak w kółko.

Tarantella,

a to jest o mnie. Jeszcze nigdy w zyciu nie czułam się aż tak samotna. Tak bardzo brakuje mi Jego głosu, dotyku, śmiechu, zapachu. Zasypiam mysląc o Nim, budzę się i nadal o Nim myślę. I mogę wypełniać sobie czas czymkolwiek, a nadal czuję tą straszną pustkę. Przestaję nawet wierzyć, że to kiedykolwiek minie. Nie żałuję swojej decyzji, nie żałuję tych wszystkich bukietów, które wylądowały na śmietniku w dowód skruchy i przeprosin, nie żałuję, że nie dałam się omamić obietnicami. Tylko dlaczego do cholery jest mi tak ciężko.

1,669

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
Tarantella napisał/a:

ja przez te wszystkie lata przecież też byłam samotna. Ja go w ogóle nie interesowałam, nie ciekawiły go moje rozprawki, moje problemy, moje dziecko ... nic. Ja tylko miałam taką wizję, że "muszę go interesować skoro mnie wybrał i ze mną żyje". A wszystko było ZUPEŁNIE inaczej. Byłam i będę samotna. Dziś to wiem i czuję się jeszcze bardziej okradziona.

Kochana - to o mnie! Tylko we mnie świadomość właśnie TEGO, co opisałaś daje siłę do walki. 
Taki charakter wink

Także czerpię z TEGO siłę do walki, do życia. W końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni. Czasami bywają gorsze dni, cóż kto powiedział, że będzie łatwo.......?   Byłaś sama w związku Tarntello, a nie samotna.W chwili obecnej jesteś samotna, ale może jutro, za tydzień, za miesiąc....... już tak nie będzie. Nie dziwię się, że po Twoich przeżyciach masz w tej chwili takie podejście do życia. Zmień je, będzie dobrze, są jeszcze w miarę wartościowi ludzie, a wśród nich zdarzają się też faceci.

Lepiej żyć samotnie niż samemu w związku, bo to ułuda i wtedy możemy mówić okradaniu

1,670

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Betinka, Kochana

Nie wyobrażam sobie żeby powiedzieć żonie żeby poszła na terapię.
Wiem ze to nic złego pójść i pogadać z kimś kto pomoże ułożyć wszystko. Tylko jak mam jej to powiedzieć. Żeby nie pomyślała że robię z niej wariata?
I tak z niej idiotkę robiłem a teraz mam wyskoczyć z czymś takim?
Jak zrobić to żeby nie wzięła tego znów za moją manipulację?
To bardzo delikatne.
Ale mace racje powinienem z nią znów porozmawiać. O tym jak teraz jest miedzy nami.

 
Tarantella, co mam przeczytać?
i dlaczego uważasz ze nie jesteśmy równi sobie?

1,671 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-04-11 18:45:58)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

Nie wyobrażam sobie żeby powiedzieć żonie żeby poszła na terapię.
Wiem ze to nic złego pójść i pogadać z kimś kto pomoże ułożyć wszystko. Tylko jak mam jej to powiedzieć. Żeby nie pomyślała że robię z niej wariata?
I tak z niej idiotkę robiłem a teraz mam wyskoczyć z czymś takim?
Jak zrobić to żeby nie wzięła tego znów za moją manipulację?
To bardzo delikatne.
Ale mace racje powinienem z nią znów porozmawiać. O tym jak teraz jest miedzy nami.

Zaproponuj terapię małżeńską.
A czy Twoja żona ma kogoś, z kim może o swoich problemach porozmawiać? Czy m jakieś przyjaciółki "wtajemniczone" w sytuację?

Hi, hi, hi - wyszedł dyslektyk z Ciebie wink Tarantella napisała "czytaj" w przenośni (Alcatraz to mieszkanie i stara część mózgu). Już zakumałeś?

1,672

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Morfeuszu,
nie masz powiedzieć żonie: Idź na terapię.
Spróbuj zasugerować: Kochanie, a może poszukalibyśmy (tak, tak my) pomocy gdzieś z zewnątrz.Poszukajmy, terapeuty. Pójdziemy razem. Sytuacja,która jest w tej chwili niszczy nas oboje, nie dajemy rady z emocjami, uczuciami. Taki stan rzeczy nie może trwać, bo w końcu i tak dojdzie do tego, że się rozstaniemy. Wiem, popełniłem błąd, dałaś mi szansę i jestem ci za to bardzo wdzięczny, ale chyba nie radzimy sobie sami z tym, co było. Poszukajmy terapeuty, proszę zróbmy to dla siebie i naszych dzieci.

1,673

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ma przyjaciółkę.
To żona mojego kuzyna. zawsze się lubiły i wspierały.
Ciesze się ze mają wspólny język i się rozumieją.
Wiem ze dzięki niej nadal jesteśmy razem. A i ona ma z kim porozmawiać o mnie.

1,674

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Betinka napisał/a:

Morfeuszu,
nie masz powiedzieć żonie: Idź na terapię.
Spróbuj zasugerować: Kochanie, a może poszukalibyśmy (tak, tak my) pomocy gdzieś z zewnątrz.Poszukajmy, terapeuty. Pójdziemy razem. Sytuacja,która jest w tej chwili niszczy nas oboje, nie dajemy rady z emocjami, uczuciami. Taki stan rzeczy nie może trwać, bo w końcu i tak dojdzie do tego, że się rozstaniemy. Wiem, popełniłem błąd, dałaś mi szansę i jestem ci za to bardzo wdzięczny, ale chyba nie radzimy sobie sami z tym, co było. Poszukajmy terapeuty, proszę zróbmy to dla siebie i naszych dzieci.

Morfeusz - bardzo dobrze Betinka to ujęła w słowa. To ważne, żebyście oboje czuli, że to WASZ problem. Całej rodziny.

1,675

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

Ma przyjaciółkę.
To żona mojego kuzyna. zawsze się lubiły i wspierały.
Ciesze się ze mają wspólny język i się rozumieją.
Wiem ze dzięki niej nadal jesteśmy razem. A i ona ma z kim porozmawiać o mnie.

Dzięki żonie kuzyna,jesteście razem?  Taką decyzję Twoja żona powinna podjąć sama. W innym przypadku, przynajmniej moim zdaniem, będzie uważała, nawet podświadomie, że nie była to do końca jej decyzja.

Jak najszybciej wyjaśnijcie sobie te  sprawy. Wiadomo rozmowa nie będzie łatwa, bo to delikatny temat. Na pewno potrzeba będzie sporo taktu i dyplomacji, ale wszystko jest kwestią otwartą. Oczyścicie siebie i swoje sumienia. Terapia wspólna nadal wskazana.
POWODZENIA!

1,676

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Miałam sie odezwac po powrocie od... spodwiednika - psychologa...
Po 1,5h wyszlam tak mega zmeczona, ale tak fajnie zmeczona... jakby wszystko co zle zostalo u niej. Nadal mam wahania, nadal sie boje... ale postanowilam sprobowac. Popracuje nad soba... Nie będe juz "dobrą zona", postanowilam byc "dobrą sobą". A co z tego wyjdzie... czy pęknie moja bańka - stworzony przeze mnie świat... czas pokaze.... Mam nadzieje ze M zaakceptuje swoja nową "lepsza zone". Bo jak nie... to i tak musze sobie dac rade...
Po dzisiejszym troche inaczej na to patrze...inaczej niz patrzylam jeszcze wczoraj. Gdzie indziej widzialam problem...
Eh... pierwszy krok zrobiony... byle nie cofac sie teraz w tyl...

Ja tez chce na ta wasza wyspe... boje sie tylko ze chwilowo jestem jeszcze za miekka i waszych testow moge nie przejsc... poprosze jakis czas probny... ale pracuje nad tym... Pytanie tylko, czy przewidziany jest tam zlobek, bo ja młodą zabieram ze soba... bede ja chronic od pieluch... smile))

1,677

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dobrze, że Was wszystkich mam. Wolałabym Was mieć na żywo, ale ... i tak jesteście dla mnie bardziej realni niż świat, w którym żyję.

Monia, coż Ci mogę powiedzieć. Ja sama sobie tłumaczę, że przechodzę tylko kolejne fazy choroby. Ciężkiej, wyniszczającej ale choroby. Jedni mają sepsę, inni raka, ktoś przewlekłego rozsianego gronkowca, a może HIV. Zapewniam Cię, że dla nich wszystkich nasz problem to śmiesznostka. Bo my mamy tylko psychofagis vulgaris, który w zdecydowanej większości przypadków nie jest groźny dla życia i daje dobre rokowania.

Czytam te wszystkie mądre książki, z których niezbicie wynika, że powinnam się zająć sobą. Niestety poza peelingiem i czytaniem nic mi nie przychodzi do głowy. Kurczę, no nie chce mi się chodzić ze znajomymi po żadnych knajpach, czy imprezach, nie chce mi się chodzić na kurs szydełkowania. Ciągle się zastanawiam, cóż to takiego to coś mogło by być? I im więcej się zastanawiam, tym bardziej zdołowana jestem. Taka niemożność wymyślenia rzeczy, które przynoszą mi przyjemność może oznaczać tylko tyle, że w pojedynkę jestem TOTALNIE nieciekawa, pusta, niezdolna do jakiejkolwiek aktywności, nieradząca sobie sama ze sobą ...
No bo gdyby jakiś ON zaproponował mi jakąś WSPÓLNĄ aktywność, WSPÓLNE rozwijanie pasji, WSPÓLNE dokształcanie się w jakiejś dziedzinie, oooo to co innego, ale tak sama z siebie i dla siebie - totalna czarna dziura.
Wiem, że muszę zacząć próbować - może jakaś działaność charytatywna na rzecz (wszystko jedno czego), malowanie na szkle, rzucenie się w wir operacji plastycznych, świadkowanie Jehowie ...
A Wy w czym odkryłyście siebie?

Dobranoc. Może jutro dzień będzie lepszy dla nas wszystkich.

1,678

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Madziulek, no dumna jestem z Ciebie jak nie wiem co.
Wydaje mi się, że jak będziesz tam chadzać, wesprzesz się odpowiednią literaturą i dokładnie poczytasz od początku do końca nasz wątek, to motywacja w Tobie wzrośnie.
Gratuluję. Nie wszystko natychmiast i od razu bo przecież nasze psychiki do dziś dnia formatowały się ładnych parę dziesiątków lat, więc i na wyplenienie pewnych złych rytuałów trzeba trochę czasu ale sama świadomość to już jest 50% sukcesu.

1,679

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Madziulek, no dumna jestem z Ciebie jak nie wiem co.
Wydaje mi się, że jak będziesz tam chadzać, wesprzesz się odpowiednią literaturą i dokładnie poczytasz od początku do końca nasz wątek, to motywacja w Tobie wzrośnie.
Gratuluję. Nie wszystko natychmiast i od razu bo przecież nasze psychiki do dziś dnia formatowały się ładnych parę dziesiątków lat, więc i na wyplenienie pewnych złych rytuałów trzeba trochę czasu ale sama świadomość to już jest 50% sukcesu.

Wątek przejrzałam... nie powiem ze przeczytalam od deski do deski... przy takim maluchu (9miesiecy) trudno sie na tyle oderwac... ale poczytuje... i na serio... pomaga... daje sily... Ehhh... Mam w Lodzi mozliwosc uczestniczenia w grupie wsparcia... ale godziny spotkan sa takie, ze mi w zaden sposob nie pasuja... szkoda...
Najwyzej bede wam truc...
A co do samotnosci.. to straszne... bo jaki by nie byl... to tego tez sie boje... (no i powiedzcie mi dlaczego jak o tym mysle to leca mi lzy...?). Boje sie zostac sama... A podejmujac kroki zmiany musze sie z tym liczyc... Tylko - jak sobie wybiegam w przyszlosc i wyobrazam ewentualny koniec to widze MEGA AWANTURE... a psychicznie to ja jestem jak małż... totalny mieczak...
Zdalam sobie sprawe dzisiaj, ze ja urzadzam sobie zycie cos a'la Matka Teresa... o sobie nie mysle wogole... wszystko jest podporzadkowane M. cale moje zycie kreci sie wokol M. no i teraz wokol mojego malego Gargamela...

1,680

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, jeśli ten człowiek z którym byłaś ma zdolność kredytową by ratę spłacać samemu bank nie powinien robić problemu.
Wiem co mówię smile

Pozdrawiam Was dzielne kobietki i tulę każdą z osobna smile

1,681

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Ciągle się zastanawiam, cóż to takiego to coś mogło by być? I im więcej się zastanawiam, tym bardziej zdołowana jestem. Taka niemożność wymyślenia rzeczy, które przynoszą mi przyjemność może oznaczać tylko tyle, że w pojedynkę jestem TOTALNIE nieciekawa, pusta, niezdolna do jakiejkolwiek aktywności, nieradząca sobie sama ze sobą ...
No bo gdyby jakiś ON zaproponował mi jakąś WSPÓLNĄ aktywność, WSPÓLNE rozwijanie pasji, WSPÓLNE dokształcanie się w jakiejś dziedzinie, oooo to co innego, ale tak sama z siebie i dla siebie - totalna czarna dziura.
Wiem, że muszę zacząć próbować - może jakaś działaność charytatywna na rzecz (wszystko jedno czego), malowanie na szkle, rzucenie się w wir operacji plastycznych, świadkowanie Jehowie ...
A Wy w czym odkryłyście siebie?

Tarantello, wydaje mi się każdy człowiek ma coś co lubi robić tylko czasem jeszcze o tym nie wie i przypadkiem daje radę się to odkryć smile
Po prostu spróbuj robić różne rzeczy i w końcu znajdziesz coś co pokochasz, może ktoś ze znajmych robi coś ciekawego czym Cię zarazi, czasem coś nie pociąga na pierwszy rzut oka a im bardziej się to poznaje tym bardziej pochłania. 
Myślę..to jest chyba najgorsze jak chce się coś robić koniecznie do pary, bo to spycha człowieka w zależność od drugiej osoby. Znaczy, wspólna realizacja wspólnych pasji w związku jest super sprawą, ale i tak trzeba te pasje kochać swoją miłością, która pozostanie nawet gdy psychofag odejdzie.
Przerabiałam coś jak Ty, ale w nieco innej modyfikacji. Wprawdzie zawsze było dużo rzeczy, które robić lubiłam, zwłaszcza bezsensownych, ale moim problemem- jako kochającej za bardzo- jest to, że parokrotnie gdy jakaś odmiana psychofaga wyparowała wówczas kompletnie zatracałam poczucie, że ja cokolwiek lubię. Wszystko wydawało mi się płytkie i bez sensu, niewarte robienia bo po co, przecież to psychofag był motorem istnienia, teraz to tylko mogiła. To było najgorsze. Rzeczy, które niegdyś stanowiły ucieczkę w bezpieczną sferę pocieszenia na etapie psychofagodetoksu pokazywały mi, że przed ziejącą z wewnątrz mnie pustką nie ma dokąd uciec.
To co pomagało mi się w takich momentach ocknąć choć trochę to energia innych ludzi wokół. Jeżeli ktoś się czemuś oddawał z zacięciem, oddaniem, doznawałam niebywałego olśnienia z gatunku: Eureka ! Da się tak bez psychofaga ! wink Jasne że nie dawało mi to natychmiastowego kopa do pełnego rozkwitu, ale nieco pomagało złapać poprawną perspektywę.

1,682

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

No bo gdyby jakiś ON zaproponował mi jakąś WSPÓLNĄ aktywność, WSPÓLNE rozwijanie pasji, WSPÓLNE dokształcanie się w jakiejś dziedzinie, oooo to co innego, ale tak sama z siebie i dla siebie - totalna czarna dziura.
Wiem, że muszę zacząć próbować - może jakaś działaność charytatywna na rzecz (wszystko jedno czego), malowanie na szkle, rzucenie się w wir operacji plastycznych, świadkowanie Jehowie ...
A Wy w czym odkryłyście siebie?

Dobranoc. Może jutro dzień będzie lepszy dla nas wszystkich.

Tarantello - ja od zawsze miałam swoje pasje, których jeszczemąż wcale nie podzielał. Moja praca jest moją pasją, jestem w czasie specjalizacji, mam duże grono koleżanek i kilka wiernych przyjaciółek - tego nie dałam sobie nigdy odebrać smile
Żałuję, że doba nie jest dłuższa, bo czasem brakuje mi czasu na relaksik, ale powoli uczę się dopieszczać samą siebie. smile
Pierwszy krok poczyniony - chodzę wcześniej spać wink I częściej zalegam w wannie na aromaterapii big_smile
Teraz, jak zrobi się cieplej - wyciągnę rower i hula!

1,683

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Betinka, Kochana, Kuzynka pomogła jej tylko poukładać wszystko. Gdyby rozmawiała z kimś o innych doświadczeniach mogła by pokierować ja zupełnie inaczej.
Wszyscy patrzą na świat przez szkiełka własnych doświadczeń. I mimo woli sprzedają swoje rozwiązania jako najlepsze.
Bardzo trudno być obiektywnym.

Wczoraj zacząłem delikatnie rozmowę. Jest szczęśliwa, to co było uważa za doświadczenie które nas wzmocniło.
Nie będę w tym momencie mówił o terapii.
Ale gdy zauważę ze coś jest nie tak ze jakieś wydarzenia zaczną ją dołować i zacznie wracać do tego co było, zaproponuję.


madziulek80, powiedz mi co odkryłaś w sobie?

1,684

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

, Kuzynka pomogła jej tylko poukładać wszystko. Gdyby rozmawiała z kimś o innych doświadczeniach mogła by pokierować ja zupełnie inaczej.
Wszyscy patrzą na świat przez szkiełka własnych doświadczeń. I mimo woli sprzedają swoje rozwiązania jako najlepsze.
Bardzo trudno być obiektywnym.

Wczoraj zacząłem delikatnie rozmowę. Jest szczęśliwa, to co było uważa za doświadczenie które nas wzmocniło.
Nie będę w tym momencie mówił o terapii.
Ale gdy zauważę ze coś jest nie tak ze jakieś wydarzenia zaczną ją dołować i zacznie wracać do tego co było, zaproponuję.

Morfeuszu,
w żadnym wypadku nie chciałam Cię urazić, a chyba tak się stało.
Super, że żona ma kogoś, kto pozwolił jej poukładać wszystko.
Skoro uważa, że to doświadczenie wzmocniło Was, to ok. Najważniejsze to nie wracać do tego, co było i układać lepszą przyszłość.

Nie jest to patrzenie przez szkiełka własnych doświadczeń. Nie przeżyłam takiej sytuacji, w żadną stronę.  Przepraszam. Czasami tak mam, że pewnie za dużo mówię, piszę, ale cóż tak już mam.

1,685

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

Jest szczęśliwa, to co było uważa za doświadczenie które nas wzmocniło.
Nie będę w tym momencie mówił o terapii.
Ale gdy zauważę ze coś jest nie tak ze jakieś wydarzenia zaczną ją dołować i zacznie wracać do tego co było, zaproponuję.

Morfeusz, wybacz, ale ja w to nie wierzę. Podejrzewam, że to jej obrona, próba "nadania sensu" temu, co się wydarzyło. sad
Oby nie było tak, że to na dłuższą metę się nie sprawdzi. Mam wrażenie, że on tłamsi w sobie te negatywne emocje, żeby nie powodować konfliktów. A to nie jest dobra droga. 
Ale ja oceniam to przez pryzmat swojego charakteru i swoich emocji.

1,686 Ostatnio edytowany przez madziulek80 (2011-04-12 10:15:47)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

madziulek80, powiedz mi co odkryłaś w sobie?

Co odkryłam... Że nie chce tak zyc jak jego matka... Wczoraj zadałam jej pytanie, jak ona sobie daje rade z takimi dwoma facetami jak jej maz i syn... i uslyszalam odpowiedz: no jakos musze...
Zdałam sobie sprawe, ze jak tak nie chce... JA TAK NIE MUSZE!! Ja nie chce zyc z furiatem, ktory wszystkie plagi egipskie przypisuje mi... To sa blache sprawy, ale wlasnie z tych blachych spraw sklada sie codziennosc...
Zaczelam pokazywac, ze oprocz obowiązkow pełnej "obslugi" mojego M mam rowniez prawa... i od wczoraj powoli postanowilam je wprowadzac... ucierpi najprawdopodobniej na tym kot... bo nagle po 2 latach M zaczela przeszkadzac siersc - zaznaczam, ze on oprocz tego ze ma kota, nie robi przy nim nic... nie karmi, nie sprzata, nie chodzi do weterynarza itd. i nagle stwierdzil, ze kot robi wypad z domu. Pytam sie czy mam jakiess prawa.. slysze cisze... wiec mowie ze ja rowniez mam prawa i KOT ZOSTAJE i on musi sie z tym pogodzic. No i od dzisiaj zaczal ja straszyc... kot od rana siedzi pod lozkiem...
Zaczynam sie zastanawiac czy M jest zdrowy psychicznie i coraz czesciej dochodze do wniosku ze NIE... to przykre, ale chyba prawdziwe. Jest niezrownowazony... wczoraj wieczorem - po polnocy zaczal trzaskac szufladami, bo szukal ładowarki do SWOJEGO telefonu ktora gdzies schowal. No i wpada do pokoju, ja usypial mala, bo sie obudzila na jedzonko a on wpada i zaczyna sie wydzierac... mala w ryk... chyba nie na tym polega zycie, nie tak ma wygladac rodzina...
I coraz mocniej zaczyna to do mnie docierac. Nie moge do konca zycia zyc z furiatem, nie moge mu podporzadkowac calego swojego zycia. Mi sie tez cos nalezy...
Smutno mi...bo nie takiego faceta pokochalam... jestem zrezygnowana... nic mi sie nie chce... chce mi sie za przeproszeniem rzygac na to wszystko. Nikłe są szanse ze on cos zrozumie... bo to jest typ, ze jak jest problem, ktos nie jest taki jak on by chcial (czytaj nie tanczy tak jak ona zagra) to sie od takiej osoby odcina... nie akceptuje sprzeciwu... A chyba kazdy na prawo do swojego zdania...
Ja juz wiem, ze swoje zycie uzaleznilam od niego. Nawet glupi dojazd do pracy... Nie mieszkam na zadupiu, mam tramwaje, autobusy, a wszystko jest podporzadkowane pod niego... musze to przerwac. A co bedzie to bedzie... musze sie liczyc z najgorszym... moze za jakis czas bede sie z tego smiala...
poki co to mi ciezko.

1,687

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Madziule,
Najważniejsze, że zaczynasz dostrzegać i same fakty i jakoś je układać w całość - systematyzować.
Domyślam się, że gdybyś zaczełą powoli, nawet kosztem jakiejś tam drobnej niewygody, odcinać się od uzależniających Cię od niego rytuałów, np. takich jak podwózka do pracy, to wpadłby w panikę - "ONA NIE JEST CAŁKOWICIE W MOJEJ WŁADZY, POTRAFI COS ROBIĆ SAMA".

1,688

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Betinka, nie uraziłaś mnie niczym.
Kochana, możesz mieć rację, w tej chwili jestem wyczulony na sygnały od niej gdy tylko zacznie sie coś dziać zaproponuje terapię, teraz było by to nietaktowne z mojej strony.

Madziulek, współczuję, zachowanie jego po części przypomina mi mnie samego. Sprzed kilku lat.
Ty też masz swoje prawa.
W związku z tym co chcesz zrobić przypomniała mi się filozofia Kajzen.
polegająca na małych zmianach, codziennie i systematycznie coś zmieniaj.
Kroczek po kroczku.
Małe zmiany nie są takie straszne jak nagłe gwałtowne. A ty i tak osiągniesz to co chcesz.

1,689

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zielony_Domek napisał/a:

Tarantella, jeśli ten człowiek z którym byłaś ma zdolność kredytową by ratę spłacać samemu bank nie powinien robić problemu.
Wiem co mówię smile

No właśnie o to się rozchodzi, Zielony Domku. Do tej pory kredyt był udzielony na podstawie naszych obu "zdolności". On niby zarabia dwa razy więcej ode mnie, ale kredyt jest na tak dużą kwotę, że jeden kredytobiorca może ich nie zadowalać. Mogą też w BIKu dopatrzyć sie jakiejś jednej (nawet najdrobniejszej) obsuwy w płatnościach jakichś innych zobowiązań.
No jednym słowem może być różnie a ja tu siedzę jak na szpilkach, niomal spakowana do odlotu i ugotowana psychicznie ze względu na konieczność dalszych kontaktów z nim w tych sprawach.
Ja sie zakończy ten horror, to sie chyba upiję.

1,690

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
morfeusz73 napisał/a:

Madziulek, współczuję, zachowanie jego po części przypomina mi mnie samego. Sprzed kilku lat.
Ty też masz swoje prawa.
W związku z tym co chcesz zrobić przypomniała mi się filozofia Kajzen.
polegająca na małych zmianach, codziennie i systematycznie coś zmieniaj.
Kroczek po kroczku.
Małe zmiany nie są takie straszne jak nagłe gwałtowne. A ty i tak osiągniesz to co chcesz.

Właśnie mam taki zamiar... male kroki, ale caly czas do przodu. Musze sie trzymac swoich postanowien, zeby nie zaczac sie cofac. zwlaszcza teraz, jak juz ten pierwszy krok zrobilam. pierwszy najtrudniejszy...
Jak ty coś zrozumiales to znak, ze z facetami nie jest az tak zle jak mi sie narazie wydaje... chyba chwilowy uraz...

Posty [ 1,626 do 1,690 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 24 25 26 27 28 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024