Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,431 do 1,495 z 26,307 ]

1,431

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Rany Boskie! Zazdrość! To już nie ma ludzi wśród ludzi?
Sami popaprańcy, porysowani, z bałaganem w oczach (żeby tylko w oczach!)? Zawsze mówiłam, że ludzie, na ogół są ok, nieliczni, bardzo nieliczni są trudni. Czy my tutaj (z Forum) wyłapałyśmy cały bajzel świata? Wszystkich Piotrusiów Panów, nałogowców, zazdrośników, maminsynków i inne pierdoły?

Zobacz podobne tematy :

1,432

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zawsze spotykałam sie z takimi typami, potem oczywiście był płacz, żal i pretensje, bo przecież ja go tak kochałam. Kiedyś zwalałam to na swój wiek, że młoda głupia jestem, ale teraz mam 27 lat i czuję to samo. Nawet jak idę ulicą, obserwując mężczyzn szukam właśnie takich.

Wiem, że mam cholerny problem. Jeszcze do tego wszytskiego dochodzi to, że w życiu kieruje się emocjami. Nawet jak rozum mówi co innego to idę za tym, co czuje. Chciałabym to zmienić. Faktycznie wizyta u specjalisty, literatura może mi pomóc. Tylko największy problem jest w tym, że ja to wszytsko wiem. Zdaję sobie sprawę że z lekkoduchem nie ułoże sobie życia, ale inni mnie nie pociągąja, nie mają tego czegoś.

A może to wynika z tego, że ja również nie dojrzałam, tylko robię dobrą minę do złej gry.Albo po cześci z tego, że nie lubie monotnii, szybko się nudzę. Przy takich typach, nie ma mowy o nudzie, bo na zmienę płacze i śmieje się.  Chociaż nie wydaje mi się.Wiem, czego chcę od życia, wiem, że na dziecko nie jestem gotowa jeszcze, ale z drugiej strony lubię się bawić. Uwielbiam wyjazdy, podróże, wyjścia ze znajomymi. Nie mówie to o upijaniu się do nieprzytomności i imprezy 7 dni w tygodniu, tylko wyjście ze znajomymi w soboty.

Czytając ten wątek, znalazłam pare kilka postów pod którymi się podpisuje w 100%, ale poprawcie mnie jeżeli się mylę. kobieta która kocha za bardzo, to kobieta, która w dzieciństwie przeżyła coś drastycznego, co miało wpływ na jej dalszy rozwój. U mnie takiego czegoś nie było. Pochodze z normalnej rodziny, nie zauważyłam żadnych odbiegających od normy zachowań.

1,433 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-26 00:05:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kamyk, a może Ty PO PROSTU masz pecha?
Kobiety kochające za bardzo to przeważnie pochodna DDA/DDD (dorosłe dzieci alkoholików / rodzin dysfunkcyjnych).
Pod dysfunkcję można podpiąć wszystko ale na to już musisz sobie sama odpowiedzieć a najlepiej w towarzystwie dobrego-odsianego (jak słusznie zauważyła Zazdrość) terapeuty.
Podepnę się pod temat "psycholog do dupy": kiedyś, jak miałam 10 lat temu duży epizod depresyjny (jazda po całości włącznie z myślami samobójczymi) poszłam do takiej jednej. Ona starała się kreować na Freuda, ja starałam się w tym dramatycznym stanie mniej lub bardziej składnie coś wydukać o moim dzieciństwie. Szło mi kiepsko, bo łzy, bo drżączka, a ona na to: Droga pani albo się pani skoncentruje i zacznie mówić do rzeczy albo się pożegnamy, bo za drzwiami czeka kolejnych kilka osób na wizytę a ja czasu nie mam z gumy.
Hicior nie?

1,434

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
marynarka napisał/a:

wyłapałyśmy cały bajzel świata? Wszystkich Piotrusiów Panów, nałogowców, zazdrośników, maminsynków i inne pierdoły?

Tak, dziś mam dzień Tarantelli Tendencyjnej. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie zaklasyfikować nawet moje własne dziecko - maminsynek (wymagana pełna obsługa i ciągle muszę przypominać o słowach: poproszę i dziękuję). Kolejny mężczyzna mojego życia, któremu się wydaje, że wszystko mu się ode mnie należy i coś tak widzę, że im dalej tym gorzej.

1,435

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Może i pech, tylko co kurcze z tym bałaganem w oczach? Nie wiem, może to moje kompleksy? Za dziecka, starsznie czułam się porównywalna do starszej siostry. Jesteśmy jak północ- południe. Ona konserwatywne podejście do życia, najlepsze stopnie w szkole, wzorowe zachowanie, a ja łobuz, wszędzie mnie było pełno. Potem doszły do tego kompleksy. W pewnym momencie czułam się źle, ze swoją wagą. Nie jestem otyła, ale super laska to ja też nie jestem. Problemu alkoholowego wiekszego w  domu nie było. Mama starala się nas wychować na zaradne kobiety, ale nie były to obowiązki, które zabierałyby mi dzieciństwo. Jestem osobą otwartą, nie mam problemu z nawiązywaniem znajomości. Ale mam momenty w życiu, że czuję, że jestem inna, że nikt mnie na tym świecie nie rozumie, Zdażały się nawet sytuację, że wyłam całymi nocami, albo na podłodzę w kuchni. Jak już się wypłakałam to samo przechodziło. Tak naprawdę nie było większego powodu ale czułam się źle.

1,436

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, zacznij wymagać. Czegokolwiek. Bo wyrośnie następny - oto ja, jestem, a wy świat się cieszcie! I tyle. Jestem i to wystarczy. U mnie też problem z kolejnym maminsynkiem (synkiem). Ale powoli zaczynamy funkcjonować jak rodzina, więc Pan Syn otrzymuje obowiązki (oprócz samoobsługi, którą szczęśliwie opanował). Śmieci, odkurzanie, ciężkie zakupy. Jakoś się uczy, nie protestuje, wykonuje bez specjalnego molestowania. Małymi kroczkami, może uda się ocalić jednego chociaż kandydata na psychofaga. Byłoby miło, gdyby ewentualna synowa myślała o mnie bez tej "czułości" jaką obdarzam moją teściową. Nawet z siostrami zaczął ostatnio rozmawiać jak z ludźmi. Może jeszcze będzie z niego facet.

1,437

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mojego syna nie musze nawet prosic o wyrzucenie smieci, skoszenie trawnika, czy czegokolwiek. Sam wie. big_smile
Nawet wstaje bez potrzeby skoro swit ( bo sam wychodzi 2godz poznej) zeby zrobic mi kawe przed wyjsciem do pracy big_smile
A jak jest paskudna pogoda to wysyla sms z zapytaniem czy  dojechalam bezpiecznie.
... i slowo honoru... nie znam drugiego takiego
co by nie mowic.. cholernie udaly mi sie dzieci. To dobrzy ludzie.

1,438

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kamyk, dobrze Cię rozumiem, ja też mam taką siostrę, porządną, ułożoną a ja popaprana i znajdująca tylko popaprańców, niedojrzałych emocjonalnie, raniących mnie, nawet zauwazyłam u siebie pewien masochizm, sama prowokuję sytuacje, które mnie ranią, przez które potem płaczę, mimo że mam tego swiadomość, jestem tak jak ćma lecąca do światła, tylko ja wiem że się za chwilę sparzę. Chodzę do specjalisty już pół roku, mam pełną swiadomość swoich popełnianych błędów i nadal je popełniam, niestety w tym wszystkim jest moje smutne dzieciństwo, brak miłości rodziców, alkoholizm ojca, to się ciągnie jak guma w gaciach, to we mnie jest, na siłę szukam wszędzie akceptacji i miłości.

1,439 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2011-03-26 15:09:36)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
marynarka napisał/a:

Niech obdarza swoim "światłem" inne miejsca. Takie, które do tej pory były względnie szczęśliwe i myślą, że będzie lepiej. Otóż, prawdopodobnie nie będzie. Z moim "unieszczęśliwiaczem" tak było. Nowa ofiara wymknęła się szybciutko. A miało być tak pięknie!

Dacie wiarę, że mi się dzisiaj płot przewrócił i leży sobie zamiast stać? To znaczy kawałek płotu, ale wyraźnie jest jakby nie na miejscu. Zrobię jak Scarlett, pomyślę o tym jutro...

Dałaś mi kobietko do myślenia smile Wprawdzie mój "uszczęśliwiacz" suma sumarum wylądował u mamusi, ale efekt taki sam. Miało być pięknie, bo to ja ta niedobra i go nie rozumiem a na dokładkę jeszcze się czepiam. No i po pół roku wspólnego zamieszkiwania z ukochanym synkiem mamunia się żali, że go nigdy nie ma w domu, nie można na niego liczyć i ciągle kłamie i kręci. I jeszcze wpędził ją w długi! smile Hmmm - to która sobie wychowała takiego ancymona? Ja czy ona?
Parę miesięcy temu rzekł mi - no ja to tu CHYBA raczej nie wrócę. W panice odrzekłam, że ja raczej tego nie chcę! Fakt, żyje mi się ciężko - ale przecież od dawna już mogłam liczyć tylko na siebie. smile Prawda może i boli ale i oczyszcza smile

Też będę myśleć jutro... a może pojutrze? Miłego weekendu druhny big_smile

1,440

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witam dziewczyny. Pewnie nie chcecie faceta tutaj prawda ?

1,441

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witam Sławek. jako autorka tego wątku mówię Ci WITAMY każdy ma skłonności do kochania za bardzo smile mimo że wątek jest zatytułowany inaczej to witam

1,442

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witam i dziekuje pieknie . Kochalem 2 dziewczyny i dwa razy byl bol choc ten drugi byl inny . Bardziej bol ze nie napisala co sie stalo . Tzn napisala ale nie wierze w  to

1,443

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jestem kobietą kochającą za bardzo .


Dołuję się tym, że facet mnie olał ( po kilku dobrze przeżytych razem latach ), powinnam go znienawidzić , dlaczego nie potrafię?

1,444

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

sa 2 powody tego Violu.  pierwszy bo sa ludzie ktorzy po prostu nie potrafia nienawidziec drugiej osoby a drugi powod jest taki - uwazam ze nienawidzac kogos tak naprawde robimy krzywde  sobie . I dodam cos jeszcze ,  zycie jest tak kruche ze po co  samemu je zatruwac?

1,445 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-03-27 19:11:52)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
slavek35 napisał/a:

witam dziewczyny. Pewnie nie chcecie faceta tutaj prawda ?

Płeć nie ma dla nas znaczenia. W sensie - uczestnictwa w tym wątku tongue Liczy się człowiek i jego chęć zmienienia swojego życia na lepsze. Serdecznie witam.
Napisz coś więcej o swojej sytuacji.

Kochane dziewczyny, wczoraj miałam DOBRY dzień. Moja córka miała bierzmowanie i juz jakiś czas temu wymyśliła sobie, że z tej okazji spotkamy się w bardzo bliskim, rodzinnym gronie przy torcie. Na początku tygodnia z lekka uległa swojej babci, a mojej teściowej i zgodziła się, żeby podała jeszcze wędlinę, ale nic więcej. No i cóż wczoraj widzimy - moja teściowa bez konsultacji z nami postanowiła wyprawić... małe wesele. Jak moja córka zobaczyła tą górę żarcia - prawie padła. Zeszłam n dół i zapytałam, "czy mama wyprawia dziś komuś wesele?" na co usłyszałam, że to nic takiego.
Żal mi było patrzeć na rozczarowanie dziecka. Postanowiłam olać wszelkie przygotowania, w końcu sama zadecydowała o takim przebiegu. Postanowiłam - NIGDY WIĘCEJ. Nawet poszłam dalej - TERAZ JUŻ NIC WIĘCEJ. Nie kiwnęłam nawet palcem przy przygotowaniach, tort był upieczony przez moją mamę.
Wyjeżdżaliśmy prawie godzinę wcześniej (bo próba) i teściowa oczywiście foch, że nikt jej nie powiedział. Grzecznie zauważyłam, że ma przecież własny samochód, którym może dojechać, taksówki tez w naszym mieście są dostępne 24 godz./dobę.  Powiedziała, żebyśmy jej nie szukali w kościele (???), bo wróci do domu z wujkiem. Powiedziałam, że OK. Wzrok bazyliszka zaliczony - jakoś przeżyłam.
Wracając do domu córka powiedziała, że chce abyśmy zaczęli od tortu - taką ma prośbę. Powiedziałam, że nie ma sprawy, to w końcu jej święto. No i cóż? Teściowa oczywiście od razu protest "Jak można zaczynać od tortu?". Poczułam Waszą MOC koło siebie i głośno i dobitnie powiedziałam, że to jest święto córki i takie jest jej życzenie. Wyobrażacie sobie, że ona dalej ze mną dyskutowała??!! Tak więc wzięłam do ręki mój wielki, ostry nóż i............. zaczęłam kroić tort smile
Mina teściowej jak u obrażonej 5-latki. tongue A mina córki - NAGRODA wink Ale to nie koniec. Wszyscy zaczęli chwalić mamę z tort (naprawdę przepyszny), a moja teściowa siedzi i nie je. W końcu stwierdza: "Na pewno jest pyszny, ale ja nie mogę jeść, bo później nic już nie zjem". Słowem - jej pieprzona wędlinka, jajka i całe pozostałe GÓWNO ważniejsze niż zadowolenie wnuczki.
No przynajmniej pokazała, jaka jest naprawdę. Grzecznie powiedziałam, zeby w takim razie zjadła tort później. Chyba się zorientowała, co walnęła, bo jednak zjadła kawałek.
I wiecie co - czułam się ŚWIETNIE. Nie uległam cholernej szantażystce i jednocześnie pozostałam spokojna (przynajmniej na zewnątrz).
Dotychczas wydawało mi się, że to mój teść miał największy wpływ na kiepskie wychowanie mojego jeszczemęża, ale teraz coraz bardziej "wyłazi", że teściowa nie jest lepsza.

1,446

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witaj Niekochana . Jestem bardzo niesmialy wobec kobiet gdy mam sie odezwac to zapominam  jezyka wiadomo gdzie hi hi . Dlatego dlugo nie mialem dziewczyny . Gdy zobaczylem  moja przyszla narzeczona podczas kolacji w  sanatorium to od razu poczulem to cos .  potem utrzymywalismy znajomosc telefoniczna ja z pewnego wzgledu nie chcialem sie ujawnic co  czuje ale okazalo ze Ona tez . Szybko ustalilismy ze chcemy sie pobrac byl nawet przyblizony termin . Ale zaczelo sie psuc mowila nie jest jeszcze gotowa itd itp  a potem podobno na  wyjezdzie ze zwiazku kogos poznala i to byl koniec .  po 2 latach poznalem na chat inna . Miala byc najwyzej przyjazn ale szybko zakochalismy sie z sobie . Ona byla u mnie ja mialem pojechac do Niej ale kilka dni wczesniej napisala jedzie do pracy do anglii . Jeszcze wieczor przed wyjazdem byly piekne smsy a na drugi dzien obce  zimne .  pytalem co sie dzieje pisala jest ok az  po kilku miesiacach wylaczyla telefon . Teraz juz nie wierze ze ktos mnie pokocha a co gorsze obawiam ze juz nie zaufam . Tym  bardziej ze na co  mozna liczyc bedac na rencie ? sad

1,447

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Sławku, jak poczytasz posty w tym wątku, to zobaczysz, że kochanie z bardzo jest bardzo demokratyczne - nieważny wiek, zdrowie, posiadanie. Bo to MY mamy feler, który nam przeszkadza w zbudowaniu udanego związku. Musimy nad sobą ciężko pracować - inaczej nie będzie lepiej.

1,448 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2011-03-27 19:44:39)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Kochane dziewczyny, wczoraj miałam DOBRY dzień. Moja córka miała bierzmowanie i juz jakiś czas temu wymyśliła sobie, że z tej okazji spotkamy się w bardzo bliskim, rodzinnym gronie przy torcie. Na początku tygodnia z lekka uległa swojej babci, a mojej teściowej i zgodziła się, żeby podała jeszcze wędlinę, ale nic więcej. No i cóż wczoraj widzimy - moja teściowa bez konsultacji z nami postanowiła wyprawić ... małe wesele(...)
Żal mi było patrzeć na rozczarowanie dziecka. 

Wracając do domu córka powiedziała, że chce abyśmy zaczęli od tortu - taką ma prośbę. Powiedziałam, że nie ma sprawy, to w końcu jej święto. No i cóż? Teściowa oczywiście od razu protest "Jak można zaczynać od tortu?". Poczułam Waszą MOC koło siebie i głośno i dobitnie powiedziałam, że to jest święto córki i takie jest jej życzenie. Wyobrażacie sobie, że ona dalej ze mną dyskutowała??!! Tak więc wzięłam do ręki mój wielki, ostry nóż i............. zaczęłam kroić tort smile
Mina teściowej jak u obrażonej 5-latki. tongue A mina córki - NAGRODA wink

I wiecie co - czułam się ŚWIETNIE. Nie uległam cholernej szantażystce i jednocześnie pozostałam spokojna (przynajmniej na zewnątrz).
Dotychczas wydawało mi się, że to mój teść miał największy wpływ na kiepskie wychowanie mojego jeszczemęża, ale teraz coraz bardziej "wyłazi", że teściowa nie jest lepsza.

Powinszowania dla latorośli big_smile
I wyrazy podziwu dla Ciebie kochana, że nie dałaś się zwariować... ciarki mnie przeszły gdy oczami wyobraźni ujrzałam Cię z tym rzeźnickim nożem w dłoni!!!
Gratuluję konsekwencji - pewnie tej Ciebie nowej nie mogą poznać big_smile

1,449 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-27 20:28:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie, Słavku i Violu. Rozgoście się, poczytajcie, piszcie, poznajmy się :-) U nas ogień w kominku, herbata w imbryku i dużo życzliwych oczu do słuchania.

Niekochana, i to są chyba właśnie te osławione małe kroczki. Brawo! Boże, co ja bym dała, żeby mojej teściowej zrobić taką scenę ... ale już nie zrobię, bo jej nigdy więcej nie zobaczę. Ona funkcjonuje tylko w pakiecie z synkiem, a skoro go pogoniłąm, to i ona już nawet nie dzwoni. I dzięki Bogu. Nie muszę wysłuchiwać jej hipochondrycznych godzinnych opowieści o somatycznych objawach psychicznych schorzeń. Teraz będzie już miała młodszą więc wytrzymalszą ofiarę.

I ja dziś miałam swój mały kroczek. Wczoraj zaliczyłam megasentymentalny dół a dziś obudziłam się z jakąś taką jakby lekkością. Małymi kroczkami się rozkręciłam i ... opędziłąm całą chałupę. Po raz pierwszy od podziękowania J. i wystawienia jego walizek (a to zaledwie dwa tygodnie) odważyłam się zmienić pościel "po nim". Przewietrzyłam wszystko na ogródku (boć słoneczko i pogoda piękna), schowałam jego kołdrę do pojemnika a swój świeżutki komplet triumfalnie położyłam po środku łóżka - moje, na wyłączność. Skunks pod poduszką zostawił mi swoją piżamę, bo wiedział, że zwasze pod jego nieobecność lubiłam spać z jakimś jego ciuchem. No miałam taką sentymentalną przypadłość - głaskanie jego swetrów w szafie, spanie z jego piżamką, no nie żebym była fetyszystką - zwyczajnie lubiłam poczuć się bliżej niego ... podczas gdy on w tym czasie lubił się poczuć bliżej z kim innym. Piżamkę wyrzuciłam do śmieci. Po powrocie zrobiłam sobie piling, maseczkę i kremik.

A teraz w ślad za Marynarką dziękczynienie:
- dziękuję za kochanego choć niesfornego syna
- dziękuję za Kasię z innego forum, z innego miasta ale z tej samej planety
- dziękuję za tę dzisiejszą odrobinę tak długo wyczekiwanego optymizmu
- dziękuję za to, że dziś moja twarz w lustrze wreszcie przypomina twarz a nie zgniłego ziemniaka
- dziękuję, że wreszcie udało mi się obejrzeć jakiś film bez obrzydzenia i robienia analogii mimo wyraźnych analogii ("To skomplikowane")
- specjalne dziękczynienie dla Marynarki za jej ponad 500 postów, które dają żyć i mieć nadzieję.

Zamiast głaskać te pier**ne swetry teraz czytam rzutami posty wybranych z mojej sfory - Zazdrości, Niekochanej, Marynarki i innych.
Dziewczyny, to jest materiał na książkę ale nie jestem oryginalna w tym temacie.

1,450

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witaj i dziekuje Tarantella. Wlasnie w  tym problem ze nie wiem co robie zle , co we  mnie jest zle ze  kobiety mnie nie chca . Pewnie jestem zwyczajnie do niczego i tyle

1,451

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Skąd taki wniosek?

smile
Tutaj nie ma podziału na płeć.

1,452

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

skoro nie wychodzi mi z kobietami to musi byc cos nie tak

1,453

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie!! W sobotni poranek wszystko zapowiadało się do bani - pogoda, ogarnięcie domowego rozgardiaszu i najgorsze wieczór przed tv z jego ulubionym filmem i "czteropakiem". zeby jakoś zagłuszyć natło myśli zabrałam się do pracy [zawsze praca fizyczna pozwala mi odegnać złe myśli - działam wtedy jak bezmyślny odkurzać aż do fizycznego wyczerpania] wtedy nie mam już siły nawet na myślenie. I tu pierwsze zaskoczenie mój ślubny widząc moją jazdę na mopie spytał czy nie zrobić mi kawy - z jego ztrony to naprawdę rzadkość a potem kolejny szok pytanie co planuję na jutro [czyli niedzielę] zaskoczenie tym większe że przeważnie on odpoczywa po całym tygodniu bo zmęczony a ja "niezmęczona" gotuję, podaję itd.... Już miałam mu odpowiedzieć [zgodnie z prawdą] że nie wiem ale w porę ugryzłam się w język i stwierdziłam że mam ochotę jechać do centrum połazić, wypić kawę. Szczerze mówiąc nie wiem co bym robiła chyba krążyła wokół "Adasia" myśląc co mam z sobą zrobić ale on o tym nie musiał wiedzieć. W niedzielę M spytał czy mogę go zabrać ze sobą na tą kawę?????
I mówiąc prawdę przez 4 godziny włóczyliśmy się Plantami, nad Wisłą wstąpiliśmy na kawę a przede wszystkim dużo rozmawialiśmy. Miły dzień ale ja jak zwykle już mam czarne myśli że to tylko tak na pokaz żeby znowu uśpić moją czujność - no cóż zobaczymy.
Mimo tego była to jedna z niewielu tak spokojnych i relaksujących niedziel od dawna.

1,454

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Rany, Dziewczyny, jaka delirka!!!
Już wczoraj było już tak dobrze, a dzis od rana - drżączka, natrętne myśli o tym, żeby się do niego odezwać. Trzymam się twardo ale ręce same chodzą. Przecież to jest moja zasada nr 1 - nie podkładać się samej pod koła pociągu. A tu takie myśli. Wiem, naprawdę wiem, co czują ludzie na detoksie.
Może mnie ktoś związać i ubezwłasnowolnić?

1,455

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella - ani się waż dzwonić bo dostaniesz po łapach - a tak serio to jeśli już udało ci się zrobić ten ogromny krok w stronę "słońca wolności" to tak trzymaj bo niektórym trudno dotrzeć tam gdzie ty już jesteś teraz tylko musisz się zadomowić i poczuć bezpiecznie. Zajmijczymś ręce i myśli i przetrwaj będzie dobrze.

1,456

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, dzięki za dobre słowo.
Nawet nie wiedziałam, że tyle tego (postów) już wypociłam. To jest moja psychoterapia i "oczyszczenie". Pomaga, mi bardzo pomaga. Jeśli Ty i ktokolwiek ma z tego pożytek, tym lepiej. Psychoterapia w grupie, zawsze wychodzi lepiej. Nie łudź się, że szybciutko porzucą Cię "doły". Będą Ci towarzyszyć, ale, sama widzisz, że dobrze sobie z nimi radzisz. A "doktor" czas zrobi swoje. Ciesz się z dobrych dni, przetrwaj gorsze i do przodu kobieto! Ja jeszcze teraz, mimo pełnego przekonania do swoich wyborów i ogromnego obrzydzenia do sprawcy tych trudności łapię się czasem na "myślowej niekonsekwencji". Ale coraz rzadziej i nie wprowadzam w życie absurdalnych pomysłów typu: spróbuj się z nim zaprzyjaźnić. Nie spróbuję, bo on na przyjaciela nadaje się jak jeżowa skórka na prześcieradło. Wiem, że ja bym umiała przyjaźnić się z byłym, ale pod warunkiem, że nadawałby się do tego. A ten były się nie nadaje. I już.
W ramach bilansu, który wykazuje duże naciągnięcie budżetu zakupiłam sobie zarąbisty skórzany żakiecik (marynarkę) i jest to bardzo głupie, ale piękne. Zamówiłam też "naprawcę" do wszystkiego, co zdążyło się rozlecieć albo zacząć przeciekać (oj dużo tego). W tym kontekście, chyba lekko przegłodzę moje dzieci w kwietniu, ale, ostatecznie to Wielki Post, niech mają.
Jakoś to przecież będzie, prawda?

1,457

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Może mnie ktoś związać i ubezwłasnowolnić?

Kochniutka - mogę Cie związać, smagać, biczować. Czego tylko sobie życzysz.
Trzymaj się - to tak nasza jazda bez trzymanki. Każda z nas to zna wink


Marynareczko - jak nie , jak tak wink Tyle już przeszłyśmy - coraz bliżej celu jesteśmy tongue

1,458

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzięki, Dziewczyny. Nie wiem czemu ale wieczory są zawsze trochę lepsze. Najgorzej jest od 12:00 do 17:00.
O! Takie obserwacje poczyniłam. W książkach kazali się sobie przyglądać "na chłodno".
Boszsz, jak ja bym chciała te wszystkie techniki książkowe umieć zastosować ... dobra, na początek spamiętać i żeby się nie pomieszały krzyżowo smile

1,459

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

a mnie chłopak zostawił wmawiając mi ze to moja wina ze ja mam o niego walczyć teraz  znalazł sobie inna dziewczynę i miał pretensje ze się tym załamałam  ogolnie faceci są do niczego. nie są niczego warci maja fałszywe uczucia każde ich słowo jest jednym wielkim fałszem u nich nie ma szczerości prawdziwości tylko zakłamanie udawanie SZOK!!  ............ a my mamy same kłopoty załamania łzy hekto litry łez i nawet jak nam sie wydaje że ten będzie inny nie !! nie będzie bo KAŻDY Z NICH JEST TAKI SAM !!!!!

1,460

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

anniiaa, nie jestem dobrym doradcą w moim aktualnym położeniu, ale coś mi się tak wydaje, że jeszcze kilku fajnych chodzi i masz szansę na któregoś z nich jeszcze trafić.
Kopnij w d**pę tego, co sobie znalazł inną, odpocznij. Gratuluję, dobudowałaś właśnie kolejną cegiełkę w swoim kręgosłupie emocjonalnym. Uwierz, to minie i cię wzmocni.

1,461

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny - trzymajcie jutro za mnie kciuki. Nic więcej nie napiszę, bo ..... obawiam się, że jak napiszę i przeczytam, to strach mnie obleci i nie zrobię tego. To po części związane z rozwodem, ale właściwie zmierzenie się z moją "DDA-owską" przeszłością.
Tak więc kochane - niech Wasza MOC będzie jutro ze mną smile

1,462 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-29 03:03:49)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
slavek35 napisał/a:

Teraz juz nie wierze ze ktos mnie pokocha a co gorsze obawiam ze juz nie zaufam . Tym  bardziej ze na co  mozna liczyc bedac na rencie ? sad

Slavku,
W ramach codziennych cwiczen pozwolilam sobie wymienic znieksztalcenia poznawcze, ktore dostrzeglam w tym jednm zdaniu.
a) myslenie wszystko albo nic (inna nazwa to myslenie czarno biale ale celowo unikam tego okreslenia bo wiem, ze bywaja osoby, ktore za nic w swiecie nie moga zrozumiec, ze myslenie czarno biale nie odnosi sie do czynu. Czyli ze zdrada, morderstwo, kradziez, kazirodztwo, gwalt etc to cos zlego-czyli CZARNE i nie da sie dostrzec w tych czynach zadnych odcieni szarosci.
Byc moze osoby, ktore mja problem z "ocenianiem" albo z mysleniem czarno-biale maja potrzebe uszarzania zlego czynu gdyz postrzegaja sie tylko przez pryzmat tego zlego czynu i jest to dla nich nie do zniesienia... czyli jak zrobilem bardzo zle to jestem bardzo zly)
a zatem tu.. wszystko albo nic...myslisz, ze albo ona Cie pokocha albo nikt

b) nadmierne uogolnienie- jak przydarzylo Ci sie, ze dziewczyny z Toba zerwaly to juz to bedzie zdarzac sie bez konca

c) rorumowanie emocjonalne- jesli tak czujesz to masz przekonanie, ze tak musi byc

d) nieuzasadnione wnioski.. co do licha ma znaczyc "juz nigdy nie zaufam" "nie wierze, ze mnie ktos pokocha" albo ze nikt Cie nie pokocha bo jestes na rencie? Skad te wnioski?

Kolego czy myslales kiedys, ze masz depresje?
To tak jakbym ja napisala: Jestem stara wiec ide wykopac sobie grob i sie w nim zakopie zeby nie narazac grabarza na zetkniecie sie z moim widokiem.

Tarantella napisał/a:

Teraz będzie już miała młodszą więc wytrzymalszą ofiarę.

Tarantello,
bardzo spodobal mi sie Twoj wniosek... ha ha
To prawda, ze na niektore tesciowe trzeba miec konskie sily i zdrowie.

Niekochana,
Klania sie asertywnosc big_smile
Ja tez kiedys ulegalam tesciom po to by skumulowac w sobie mase negatywnych emocji.
Nie potrafilam zareagowac, odmowic, zarzadac... a w glowie klebily sie pytania "Jak ona mogla?", "Czy ona nie widzi, ze.." "Dalczego ona zrobila mi taka przykrosc?" buuuu

a mogla, nie widziala i zrobila.. bo ja sie na to godzilam.
Widocznie nauczylas swoja tesciowa, ze moze lamac zawarte z Toba umowy, moze nie liczyc sie z Twoim zdaniem, moze przeforsowywac swoje plany i podejmowac decyzje za Ciebie.
Podejrzewam, ze ona nie zroumie dlaczego tym razem nie udalo sie big_smile
Pewnie mysli, ze zla kobieta jestes...  Linda o Tobie nawet mowil big_smile
Niestety tak jest, ze jak pozwalasz komus malymi kroczkami wchodzic na swoje "pole" to potem akt wykopania z pola jest bolesny dla wsystkich.

marynarka napisał/a:

W ramach bilansu, który wykazuje duże naciągnięcie budżetu zakupiłam sobie zarąbisty skórzany żakiecik (marynarkę) i jest to bardzo głupie, ale piękne. Zamówiłam też "naprawcę" do wszystkiego, co zdążyło się rozlecieć albo zacząć przeciekać (oj dużo tego). W tym kontekście, chyba lekko przegłodzę moje dzieci w kwietniu, ale, ostatecznie to Wielki Post, niech mają.

Marynarko,
czyz forum nie jest skarbnica wiedzy?!
Zastanawialam sie wlasnie czy nowe radyjko z odtwarzaczem mp3 i super glosnikami do mojej sypialni nabyc w ramach zwrotu podatku, karty kredytowej czy line of credit.... i dopiero po przeczytaniu Twojego postu mnie olsnilo! Oczywicie, ze kupie w ramach postu kwietniowego big_smile
Zastanawiam sie tylko czy moze kupic teraz na karte a potem w kwietniu splacic karte postem?

1,463

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny ja zrobiłam kilka kroków do tyłu, a już wydawało mi się że panuję nad tym wszystkim. Czuję się koszmarnie.

1,464 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-29 08:13:02)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

.
a) myslenie wszystko albo nic (inna nazwa to myslenie czarno biale ale celowo unikam tego okreslenia bo wiem, ze bywaja osoby, ktore za nic w swiecie nie moga zrozumiec, ze myslenie czarno biale nie odnosi sie do czynu. Czyli ze zdrada, morderstwo, kradziez, kazirodztwo, gwalt etc to cos zlego-czyli CZARNE i nie da sie dostrzec w tych czynach zadnych odcieni szarosci.
Byc moze osoby, ktore mja problem z "ocenianiem" albo z mysleniem czarno-biale maja potrzebe uszarzania zlego czynu gdyz postrzegaja sie tylko przez pryzmat tego zlego czynu i jest to dla nich nie do zniesienia... czyli jak zrobilem bardzo zle to jestem bardzo zly)
a zatem tu.. wszystko albo nic...myslisz, ze albo ona Cie pokocha albo nikt

b) nadmierne uogolnienie- jak przydarzylo Ci sie, ze dziewczyny z Toba zerwaly to juz to bedzie zdarzac sie bez konca

c) rorumowanie emocjonalne- jesli tak czujesz to masz przekonanie, ze tak musi byc

d) nieuzasadnione wnioski.. co do licha ma znaczyc "juz nigdy nie zaufam" "nie wierze, ze mnie ktos pokocha" albo ze nikt Cie nie pokocha bo jestes na rencie? Skad te wnioski?

Właśnie jestem świeżo po tym rozdziale smile
dr. B. nie we wszystkim jest dla mnie przekonujący, ale pomaga parę rzeczy uporządkować.


NIEKOCHANA, cokolwiek to jest - trzymam kciuki. Daj znać, jak już będę je mogła puścić, bo trochę trudno się pracuje na klawiaturze piąstkami.


IWAKAA, jest to niestety wpisane w nasz proces ozdrowieńczy. Huśtawka emocji, różnych większych i mniejszych głupot a w międzyczasie jednak dochodzenia do jakiejś mądrości. Wiesz ile kobiet w naszej sytuacji robi te same kroki w tył a ciągle wydaje sim się, że idą do przodu? Ty przynajmniej wiesz, że to była regresja i może następnym razem poradzisz sobie lepiej.
Ja widzę się z nim w czwartek i już drżę na myśl o wstecznych krokach, które mogę potencjalnie popełnić - poddanie się manipulacjom, niezapanaowanie nad emocjami, uzewnętrznienie potrzeby czułości i chorej tęsknoty albo chęci pobycia z nim jeszcze troszkę, wydanie z siebie jakiegoś prosiebnego głosiku, pozowanie na twardą albo pozowanie na zdruzgotaną a potem obwinianie siebie, że niepotrzebnie pozowałam właśnie tak a nie inaczej. Jest tyle niebezpieczeństw, a my i tak jesteśmy w gruncie rzeczy twarde. Więc uszy do góry. Pamiętaj - i tak jesteś mocarna, bo świadoma tego co się dzieje.

1,465

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Dziewczyny - trzymajcie jutro za mnie kciuki.

Trzymam z wszystkich sił - i musi się udać big_smile Tylko napisz kiedy można już puścić...

1,466

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,
odezwij się, bo trzymanie kciuków tak długo szkodzi moim obowiązkom. Mopa nie da się wykręcić pięściami, sprawdziłam.
Albo zaraz przyznasz się co nabroiłaś, albo przyjdziesz mi myć podłogi i prasować (też zaraz).
Iwkaa, zobacz jak Tarantella się "huśta" i vice versa. Żadna z nas nie jest oryginalna, jesteśmy tylko na różnych etapach.
Rozrzewniła mnie Aniiaa, ona jest na początku drogi. Przeczytajcie uważnie jej post. Która ma etap gniewu, wściekłości za sobą? Większość. Więc jesteśmy już dalej niż Aniiaa, ale do "całkowitego wyleczenia" jeszcze trochę potrzebujemy - czasu, pomocy forum, wsparcia przyjaciół, a nade wszystko konsekwencji, nieugiętości i wytrwałości. Nie bójcie się siebie, przecież nie jesteście bezwolne. Oczy kota ze "Shreka" już nie zrobią na Was oczekiwanego wrażenia (prawda Tarantella? Iwkaa?) Nie bój się, dasz radę. To Twoja mantra.
Dla dodania optymizmu naszym dywagacjom melduję, że dzisiaj Kapituła Orderu Uśmiechu przyznała to zacne i najsympatyczniejsze z wyróżnień osobie, którą znam i mam zaszczyt i przyjemność pracować z nią w fundacji.
Cieszę się, że (niezależnie od szanownego gremium na forum) mam w swojej bliskości takich LUDZI. I, że tacy LUDZIE nawet mnie odrobinę lubią i szanują.
Brak poszanowania ze strony przypadkowego charakteropaty w takiej chwili jest mniej znaczący.
Życzę Wam Wszystkim, żeby otaczali Was dobrzy ludzie. Nie muszą z nami mieszkać, nie muszą z nami sypiać, nie muszą wymieniać nam opon w samochodzie, ale MUSZĄ być.

1,467

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Iwakaa, jakiś czas temu popełniłam taką miniaturkę o naszym stanie. Poczytaj. Może odnajdziesz tam siebie, może ulży Ci, że wszystkie nas boli tak samo a jednak żyjemy dalej.


*********************************************


ŻAŁOBA MODLISZKOWA

Jestem w żałobie.
Kiedyś, jakieś dwa lata temu, obudziłam się przy nim w nocy po ciężkim śnie, w którym on umarł. Wyszłam z sypialni i płakałam w toalecie, żeby nikt nie słyszał tak bezpodstawnego szlochu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam - co ja sobie najlepszego zrobiłam. Tyle wiadomo o rozpaczy ludzi po odejściu najbliższego człowieka, że i ja w obronie swojej psychiki powinnam asekurować się ciągnięciem samotności a nie szukaniem sobie kogoś, po stracie kogo kiedyś będę musiała umrzeć z żalu. Widziałam, jak ludzie w żałobie zmuszają się do odumarcia przyzwyczajeń, wspomnień, odruchu zawołania tej drugiej osoby, bo w TV właśnie mówią coś ciekawego, o czym jeszcze wczoraj przecież rozmawiali przy kolacji? Musieli się zmierzyć z nagłą ciszą. A teraz ja, przywiązując się do drugiego człowieka i kochając go połową siebie wydałam na siebie wyrok, że przecież kiedyś, kiedy on umrze, może jako pierwszy z nas dwojga ja będę też musiała w sobie zatrofizować tę połowę mózgu odpowiedzialną za gromadzenie jego gestów, powiedzeń, nawyków. Wtedy, tamtej nocy, nie przypuszczałam jednak, że to nastąpi tak szybko. I nastąpiło.

Wszystkie teorie psychologiczne się sprawdzają ? poszczególne etapy muszę przejść i nie ma żadnego wykupu, żadnego pasa szybkiego ruchu.
1. Szok i niedowierzanie.
2. Gniew.
3. Przekupywanie.
4. Depresja.
5. Akceptacja
I nie ma, że przejdzie się pkt. 1 a potem kolejno 2, 3 itd. Wszystkie pięć falują, wzajemnie na siebie napierają, potęgując swoje działanie na moją udręczoną i psyche i somę. A skoro kolejność i chronologia są zaburzone to skąd mam wiedzieć, kiedy ten koszmar się skończy i czy skończy się w ogóle. I kiedy nastąpi wreszcie ta akceptacja?

A może to dlatego, że on nie umarł tak naprawdę? Może gdyby umarł a nie tylko mnie zdradził to wówczas porządek rzeczy byłby zachowany? Może to właśnie dlatego, że to ja sama muszę go w sobie zabić, pogrzebać i opłakać? A może to dlatego, że to on zamordował nas oboje tym, co zrobił naszej miłości i dlatego nie ma prawa być przyzwoitym zmarłym z przyzwoitą żałobą? W dowolnym wypadku TEN, przy którym obudziłam się we łzach dwa lata temu już nie żyje a ja muszę dźwignąć tę makabryczną ? przeładowaną nim pustkę.

Jestem w żałobie. Przeczytałam już wszystkie poradniki o tym, co należy robić, żeby przeżyć żałobę i samej nie umrzeć. Skrupulatnie wykonuję wszystkie zalecenia, ale tam nic nie napisali, co należy robić, kiedy na widok śladów po kołach jego samochodu w garażu proces rozpaczy włącza się samoczynnie. Nic nie ma o utylizacji jego zapachu na naszej pościeli ani o tym, co zrobić z psem wyczekującym na odgłos jego kroków pod drzwiami. Tyle mądrych porad i wskazówek a odpowiedzi na te pytania nie ma.

[wyciąg z poradników]
- zrób listę jego najgorszych cech i przywar a potem czytaj je, gdy znów nadejdzie gorsza chwila,
- rozpieszczaj siebie ? nowy szałowy ciuch, ekskluzywny kosmetyk,
- umów się z przyjaciółmi i zamęcz ich swoim cierpieniem, zniosą to i będą bandażować twoje rany, bo od tego są przyjaciółmi,
- idź na siłownię lub jedź do SPA ? zmęczenie, endorfiny, głaskanie są ci teraz bardzo potrzebne,
- pochowaj/wynieś wszystko, co ci go przypomina ? po co ci kolejne ukłucia w sercu na widok jego szczoteczki do zębów,
- czytaj, pisz, oglądaj pogodne filmy ? koniecznie pod ciepłym pledem z zapasem jednorazowych chusteczek,
- zatop się w rozpaczy, ale na krótko, tylko do poczucia ulgi i ani chwili dłużej,
- rzuć się w wir pracy ? teraz wbrew pozorom twój umysł jest bardziej kreatywny niż kiedykolwiek wcześniej ? ból też potrafi być potężnym motorem,
- nie pij.

Tyle mądrości, a ja tu siedzę i piszę swój ? bezradnik.

Więc demontuję ile mogę, tyle tylko, że nie wszystko jest meblem z IKEI. Ja nie jestem meblem z IKEI. Ja położyłabym się do ciągle pachnącego nim łóżka i obudziła za dwa miesiące jak z koszmarnego snu ? przestraszona, ale z uszczęśliwiającym poczuciem ulgi, że to wszystko to był TYLKO sen. A tak? Tak muszę przeżywać ten koszmar na jawie ze stuprocentową pewnością, że przebudzenie nastąpi nieprędko i bez oczyszczającej ulgi. Nie. Przebudzenia nie będzie. Będzie przepoczwarzenie.

I to jest właśnie moje światło w tunelu ? ciekawość. Czy jak się już się podźwignę i wykluję, to będę motylem, czy może ważką? Może Bóg da, że nie modliszką. To śmieszne ? jestem kokonem w żałobie ? po sobie samej.

1,468

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, respect.
Jesteś mądrą kobietą.

1,469

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny, wszystko u mnie OK. Zrobiłam ogromny (dla mnie ) krok w przód ws starych ran z dzieciństwa. Poczułam się, jakby garb mi odjęło wink
Napiszę jutro więcej, bo właśnie wróciłam do domu z mega migreną sad Mam taką aurę, że prawie nie widzę literek.
Wasze trzymanie kciuków bardzo skuteczne smile

1,470

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, brawo smile)) czekamy na Twój wpis.

1,471

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dołączam się do Was moi drodzy...

Kocham za bardzo.. może dlatego, że w dzieciństwie nie wiele miłości doświadczyłam...

Ale czy tak naprawdę można kochać za bardzo?

Według mnie my jedynie oczekujemy by nas kochano równie mocno.. Przynajmniej ja, jestem skłonna oddać się zupełnie tej miłości i robić wszystko aby nie dać najmniejszego powodu do bólu- bo po co? Miłość to najpiękniejsze uczucie jakie człowiek jest w stanie doświadczyć.
I jedynie oczekuję takiego samego oddania, nic więcej, więc czy to jest kochanie za bardzo?

Po prostu, jest takie mądre spostrzeżenie w psychologii człowieka... Nagrody i kary... Jeśli dajemy od siebie zbyt dużą nagrodę a od drugiej strony będzie ona również, ale nawet w niewielkim stopniu mniejsza, to czujemy się tak, jakby to była kara.. I tak jest z naszym okazywaniem miłości...

Więc może my nie kochamy za bardzo? Tylko może inni nas za mało?

1,472

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Po pierwsze - Tarantella pięknie napisałaś smile
Muszę Ci powiedzieć, że pomimo mojej sytuacji pt "Nikt nie wie, co się może zdażyć za chwilę" jestem pełna nadziei i z optymizmem patrzę w przyszłość. Ja się już nie zastanawiam, czy będzie lepiej - JA WIEM. Nie mam co do tego wątpliwości. Może będzie trudniej, ale -BĘDZIE LEPIEJ. I wciąż wierzę, że na świecie jest wielu dobrych mężczyzn - może jeszcze uda mi się odnaleźć takiego dla mnie? Będę wytrwale szukać, ale nie uzależniam już SWOJEGO szczęścia od obecności mężczyzny u mojego boku.

Wracając do wydarzeń dnia wczorajszego. Te, które znają mnie już dłużej wiedzą, że jestem DDA i borykałam się bardzo trudnymi relacjami z moimi rodzicami. Byłam tym NIEWAŻNYM ogniwem w chorej relacji uzależniony ojciec i współuzależniona matka. Musiałam od dziecka być dorosłą, odpowiedzialną i nie sprawiającą kłopotów. Tylko ja potrafiłam uspokoić szalejącego ojca - i tego ode mnie wymagano. Jak wiecie zawsze miałam jasny osąd tej sytuacji - tak nie powinno być. A ponieważ oprócz mnie wszyscy udawali, że nie ma problemu - oddaliłam się od nich.  Nie potrafiłam im wybaczyć, że nie mają na tyle odwagi, żeby zmierzyć się z odpowiedzialnością za swoje zachowania. Nie chodziło mi nawet o przeprosiny, tylko o zwykłe przyznanie się - robiliśmy źle.
Wyobrażacie sobie, jakie to trudne dla mnie było. Każdy z nas potrzebuje przecież wsparcia najbliższych.
I teraz, kiedy wydarzyło się to, co się wydarzyło (w moim małżeństwie) - bardzo dużo myślałam na temat wpływu mojej przeszłości na moje życie; o tym, co przede mną. To właśnie tu n forum po raz pierwszy głośno i uczciwie nazwałam wszystkie swoje złe emocje związane z byciem DDA - dałam sobie do tego prawo; bez wygładzania, oszukiwania samej siebie i zastanawiania się nad tym, jakie będą konsekwencje dla innych ( w sensie "nie powiem, bo to się odbije źle na...").
Ponieważ posłuchałam rady Zazdrości i weszło mi już w nawyk szukanie dobrych stron w każdej złej rzeczy, która mi się przydarza - zastanowiłam się, czy cała ta sytuacja może mieć dla mnie jakiś pozytywny wydźwięk?
I postanowiłam zrobić coś, co jeszcze kilka miesięcy temu byłoby niemożliwe, zapewniam.
Postanowiłam dać szansę na odbudowanie moich relacji z rodzicami. Ponieważ wiedziałam, nie jestem w stanie zapomnieć tego, co się działo przez przeszło 20 lat mojego zycia - zapytałam samą siebie - "Czego oczekuję od swoich rodziców teraz, w tej konkretnej sytuacji. Jak powinni się zachować wobec mnie, abym była w stanie uwierzyć im na nowo, że jednak jestem dla nich WAŻNA - tak, jak powinno być ważne dziecko dla rodziców. Odpowiedziałam sobie szczerze, bez owijania w bawełnę. I wiedziałam, że abym mogła na nowo UWIERZYĆ  - ta oczekiwana reakcja musi wypłynąć z nich SAMA, bez mojego sugerowania, naprowadzania itp. Powiedziałam sobie "Kochana - albo będzie lepiej, albo nic się nie zmieni".
Nie była to łatwa decyzja, bo oznaczała, że muszę "opuścić gardę", którą ZAWSZE trzymam podniesioną w obronie. Wystawić się na ewentualny cios. I tak zrobiłam.
Stanęła przed nimi prawie 40 letnia kobieta, która po raz pierwszy w życiu stała się dzieckiem. Dzieckiem w sensie emocji, których oczekiwałam od drugiej strony. Opowiedziałam całą historię szczerze, bez oczerniania lub "prostowania", opisałam, co czułam, co teraz czuję i co mam zamiar zrobić dalej.
Wiecie, ze moja historia tak na pierwszy rzut oka wydaje się być z pogranicza fantastyki, więc przygotowałam się na ewentualność różnych reakcji.  Postanowiłam im niczego nie ułatwiać -  waliłam szczera prawdę. A potem czekałam. Czekałam na ich reakcję - niczego im nie sugerując, nie mówiąc, czego od nich oczekuję.
I wiecie co? Stał się cud. Mój prywatny cud. Dostałam to, czego oczekiwałam. Właściwie nadal trudno mi w to uwierzyć, ale właśnie tak się stało.
Dostałam wsparcie, została uszanowana moja trudna i nie czarujmy się dla niektórych kontrowersyjna decyzja.  Przyjęto do wiadomości, że nie chcę użalania się nade mną, że jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią po prostu poproszę.

Ale wiecie, co właściwie było dla mnie największym sukcesem z którym się wczoraj zmierzyłam? Wiedziałam, że konsekwencją mojego "ujawnieni się" może być to, że mój ojciec jako nie radzący sobie z własnymi emocjami - uchleje się w ramach "terapii". Przez wiele, wiele lat świadomość takiej "konsekwencji" hamowała mnie przed wieloma wypowiedziami i czynami - ja sama sobie robiłam to, o co miłaam pretensję do rodziców - udowadniałam, że moje emocje są MNIEJ WAŻNE.
Ale wczoraj, po raz chyba pierwszy w życiu postanowiłam, że nie będę się obarczała odpowiedzialnością za zachowanie taty - zrobi to, co SAM uznana za słuszne. I wiecie co - jest mi lżej. Czuję się, jakby odjęto mi garb, który przygniatał mnie od lat.
Nie wiem, co będzie dalej, ale wiem, że n pewno będzie LEPIEJ.

1,473

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,

pełen szacun, że uzyję młodzieżowego slangu. Zmierzyłaś się z upiorami przeszłości, a ile kosztowało Cię to odwagi, mogę się jedynie domyślać. Bardzo się cieszę, że poczułaś ulgę, teraz już tylko będzie lepiej. Skoro potrafiłaś stawić temu czoła, to wierzę, że pokonasz wszystkie przeciwności losu.

1,474

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,
widzę, że robisz generalne porządki w swoim życiu. Na wiosnę.
Dobrze, że umiesz dotrzeć do przyczyn. To niełatwe. Katharsis - to boli. Ale jak operacja, boli, żeby później było lepiej.
Nie każdy tak potrafi. Chyba nawet niewielu tak potrafi.
Gratuluję!

1,475

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, to jest coś, co we mnie wzbiera przez długie lata. BRAWO!
Ja do tej pory lituję się nad moją mamą, której chcę powiedzieć wszystko, czego się dowiedziałam o sobie i o niej przez moje lata dochodzenia do prawdy.

Mamo, żyłaś z alkoholikiem, który doprowadzał Ciebie do rozpaczy a we mnie takie życie wywoływało lęki od najmłodszych lat. Kiedy wyjeżdżałaś na swoje kurso-konferencje on upijał się a ja, żeby tobie oszczędzić nerwów "zamiatałam" cały ten bałagan w popłochu. Sprzątałam butelki, kłamałam, że wszystko było ok, chociaż daleko było nie ok. Kiedy jako kilkuletnia dziewczynak siedziałam sama w domu czekając na niego, ze strachu przed tym co będzie, kiedy i w jakim stanie wróci chowałam się do szafy i tam czekałam na najgorsze. Jako matka powinnaś była to wszystko widzieć i nie bać bardziej swojej samotności niż ja bałam się swojej. Powinnaś była od niego odejść i ratować mnie - swoje dziecko.

1,476

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
Współczuję. To straszne. Egoizm rodziców uderza w dzieci i zostawia ślady na całe życie.
Cały czas zastanawiam się ile złego zrobiłam dzieciom litując się tak długo nad nie wartym tego pijaczyną.

1,477 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-30 20:08:38)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nawet nie masz pojęcia, ile DOBREGO im zrobiłaś odstawiając go i dając im sygnał, że ONE są najważniejsze a nie Twój strach, niezdecydowanie, przyklepywanie tematu, "bo tak być musi". Ja czekałam na taki ruch mojej mamy całe długie dzieciństwo i okres dorastania. Nie doczekałam się. On zostawił moją mamę dla młodszej i odszedł ale ja już wtedy byłam na studiach i w innym mieście. Ona musiała przeżyć to samo, co my teraz tylko o wiele za późno - straciła całe swoje i moje życie na tego śmiecia a on i tak zrobił swoje.
Marynarka, Twoje dzieci nigdy nic takiego o Tobie nie powiedzą. One będą z Ciebie dumne, bo pamiętają ten horror i wiedzą, że TY ich przed nim uchroniłaś.

1,478 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-03-30 21:00:20)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny kochane. Oj, kosztowało mnie to wczoraj, kosztowało.
Jak wróciłam późną nocką do domu, to dopadła mnie taka migrena, że prawie na oczy nic nie widziałam. 

Tarantella, rozumiem Cię tak dobrze hmm

I oczywiście zapomniałam Wam podziękować za kciuki i gratulacje. Jak napisała kiedyś Tarantella - jesteśmy jak sfora.

1,479 Ostatnio edytowany przez marynarka (2011-03-30 21:19:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Staram się Tarantella, staram się ze wszystkich sił. Brakuje mi niezależności finansowej. Reszta jest poukładana. Przez to, że musimy być skazani poniekąd (na razie mam nadzieję, bo przecież cały czas kombinuję w tym temacie) na łaskę "tatusia" cała sytuacja jest niestabilna. Bo znamy tę łaskę i tylko patrzeć jak się rozmyśli i wykombinuje dlaczego dzieci niegodne są jego finansowego zaangażowania. Żal mi syna, który kończy studia i naprawdę chciałby spokojnie "dowieźć" dobry wynik do magisterki. Jak zacznie dorabiać, położy szkołę. Ma świadomość ile może ogarnąć. Wiem ile pracy wkładał do tej pory w naukę i wiem jak zadowolony jest z efektów. Szkoda to rozwalić na finiszu. Dotrwamy do wakacji, potem może uda mu się wyjechać i zarobić trochę na ten ostatni rok. Niestety jesteśmy "za bogaci" na stypendium socjalne (granica biedy w tym kraju jest bardzo nisko), naukowe ledwie wystarcza na książki i inne materiały. I tak dobrze, że studiuje mieszkając w domu, dojazdy są kosztowne, ale nie tak jak utrzymanie studenta w innym mieście. Trochę dzisiaj mi się rozjechał biznesplan, więc dołuję w tym temacie. Ufam, że to przejściowe i odzyskam równowagę. Może już jutro? Zawsze przecież jest jakieś rozwiązanie, tylko jeszcze go nie znalazłam. Ale szukam, intensywnie. No i trwam. Mam nadzieję godnie. Już więcej nie będę narzekać, przysięgam! Rozumiem czego bała się Twoja mama. Ja też się boję. Ale za nic w świecie nie chcę, żeby było jak dawniej. Wolę poszukać trzeciej pracy i "paść na mordę" ze zmęczenia niż udawać, że toleruję obecność takiego zera w moim życiu.
Myślę, że masz rację, dzieciaki są chyba dumne ze swojej matki - kamikadze. Wszystko na to wskazuje. Bałam się,że będą mnie obwiniać o drastyczne obniżenie poziomu życia. Ale nie, nie obwiniają, wolą nasze skromne spokojne życie niż wypasioną huśtawkę z debilem. Okazują to. Bez tej ich aprobaty nie byłabym taka pewna siebie. Pomagają mi, dobrze robią mojej głowie, w której czasami aż kipi.

1,480 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-03-30 21:30:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niestety, kwestia finansowa mnie tez dotknęła sad  Adwokatka rozłożyła mi co prawda płatność na 3 raty, ale plus koszty pozwu (pond 600 zł) - mam na maksa obciążone karty sad Ale nic to - będzie lepiej.
Tak jak kiedyś pisałaś Marynarko - mówisz -masz. Skończył mi się krem pod oczy i co? Dostałam wczoraj prezent od mamy - właśnie krem pod oczy smile No i jeden zakup mniej wink

1,481

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak to jest Niekochana. Samo przychodzi to, co powinno (ale wspomnij mamusi, że mi ziajka też już prawie wyszła, może co poradzi).
Zamiast kremu dostałam dzisiaj "złota rączkę", który dość skutecznie ogarnął przecieki i inne domowe choroby (dużo tego się nazbierało). W dodatku gratisowo (cały koszt włącznie z nową baterią 50 zeta - jestem w szoku). Niestety płot nie nadaje się do reaktywacji, bo posypał się ze starości i nie da się go poskładać do kupy. Sąsiedzi udawali, że nie widzą, dzisiaj ich poinformowałam o stanie ogrodzenia - zobaczymy co wymyślą.

1,482 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-31 03:17:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Wiedziałam, że konsekwencją mojego "ujawnieni się" może być to, że mój ojciec jako nie radzący sobie z własnymi emocjami - uchleje się w ramach "terapii". Przez wiele, wiele lat świadomość takiej "konsekwencji" hamowała mnie przed wieloma wypowiedziami i czynami - ja sama sobie robiłam to, o co miłaam pretensję do rodziców - udowadniałam, że moje emocje są MNIEJ WAŻNE.
Ale wczoraj, po raz chyba pierwszy w życiu postanowiłam, że nie będę się obarczała odpowiedzialnością za zachowanie taty - zrobi to, co SAM uznana za słuszne. I wiecie co - jest mi lżej. Czuję się, jakby odjęto mi garb, który przygniatał mnie od lat.
Nie wiem, co będzie dalej, ale wiem, że n pewno będzie LEPIEJ.

... I love you sister!
Nie odpowiadasz za niczyje zachowanie big_smile Jestes wolna big_smile


Tarantella napisał/a:

Właśnie jestem świeżo po tym rozdziale smile
dr. B. nie we wszystkim jest dla mnie przekonujący, ale pomaga parę rzeczy uporządkować..

Podeszlam do tego jak do treninngu bez emocji. Najpierw nauczylam sie rozpoznawac owe znieksztalcenia w postach na forum, potem we wlasnych wypowiedziach.
Teraz mam ubaw sama z siebie.Bawie sie w przejaskrawianie moich "obaw" zeby pokazac dzieciom bezsens takiego myslenia.
np. wczoraj popelnilam takie spostrzezenie... do dziecka:
"Musisz skarbie ladnie sie ubrac bo jak zobacza, ze jestes taka nieelegancka to pomysla, ze jestes z patologicznej rodziny i ze wszyscy Polacy to patologiczne rodziny...sama widzisz, ze los Ojczyzny jest w twoich rekach. To nie przelewki, Ojczyzna liczy na ciebie."

Polecam taka zabawe z dzieciakami bo ucza sie na wesolo wylapywac takie bezsensowne mysli.
..i tak szczerze mam wiecej rozrywki gdy karykaturalnie znieksztalcam moje widzenie sytuacji.... niz wtedy gdy robilam to na serio sad

Takie znieksztalcenia poznawcze przezywane na serio to dramat...za wszystko bylam odpowiedzialna, wiec i wszystko bylo moja wina sad bo glupia i brzydka jestem, nikt mnie nie pokocha i mam wszy.... a ten tam... gnojek jeden musi mnie kochac i szanowac i ja go tego naucze przez dobry przyklad i poswiecenie.

Smiejcie sie z siebie big_smile

1,483

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Ponieważ posłuchałam rady Zazdrości i weszło mi już w nawyk szukanie dobrych stron w każdej złej rzeczy, która mi się przydarza - zastanowiłam się, czy cała ta sytuacja może mieć dla mnie jakiś pozytywny wydźwięk?
(...)zapytałam samą siebie - "Czego oczekuję od swoich rodziców teraz, w tej konkretnej sytuacji. Jak powinni się zachować wobec mnie, abym była w stanie uwierzyć im na nowo, że jednak jestem dla nich WAŻNA - tak, jak powinno być ważne dziecko dla rodziców. Odpowiedziałam sobie szczerze, bez owijania w bawełnę. I wiedziałam, że abym mogła na nowo UWIERZYĆ  - ta oczekiwana reakcja musi wypłynąć z nich SAMA, bez mojego sugerowania, naprowadzania itp.(...)
Stanęła przed nimi prawie 40 letnia kobieta, która po raz pierwszy w życiu stała się dzieckiem. Dzieckiem w sensie emocji, których oczekiwałam od drugiej strony. Opowiedziałam całą historię szczerze, bez oczerniania lub "prostowania", opisałam, co czułam, co teraz czuję i co mam zamiar zrobić dalej. (...)Postanowiłam im niczego nie ułatwiać -  waliłam szczera prawdę. A potem czekałam. Czekałam na ich reakcję - niczego im nie sugerując, nie mówiąc, czego od nich oczekuję.
I wiecie co? Stał się cud. Mój prywatny cud. Dostałam to, czego oczekiwałam. Właściwie nadal trudno mi w to uwierzyć, ale właśnie tak się stało.
Dostałam wsparcie, została uszanowana moja trudna i nie czarujmy się dla niektórych kontrowersyjna decyzja.  Przyjęto do wiadomości, że nie chcę użalania się nade mną, że jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią po prostu poproszę.

Ale wiecie, co właściwie było dla mnie największym sukcesem z którym się wczoraj zmierzyłam? Wiedziałam, że konsekwencją mojego "ujawnieni się" może być to, że mój ojciec jako nie radzący sobie z własnymi emocjami - uchleje się w ramach "terapii"(...)
Ale wczoraj, po raz chyba pierwszy w życiu postanowiłam, że nie będę się obarczała odpowiedzialnością za zachowanie taty - zrobi to, co SAM uznana za słuszne. I wiecie co - jest mi lżej. Czuję się, jakby odjęto mi garb, który przygniatał mnie od lat.
Nie wiem, co będzie dalej, ale wiem, że n pewno będzie LEPIEJ.

Bardzo dzielną kobietą jesteś Niekochana. I odważną smile Podziwiam. Robisz porządek w swoim życiu kompleksowo - i w teraźniejszości i z przeszłością, więc w przyszłości musi to zaowocować smile na pewno będzie lepiej.

1,484 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-03-31 19:30:26)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zazdrości kochana - uśmiałam się po pachy big_smile Ja też Cię kocham big_smile I też mam wszy wink
Anhedonia - dziękuję. Staram się, bardzo się staram. Różnie mi wychodzi, ale się nie zrażam. Dziś gorszy dzień - straciliśmy dużego klienta sad Tak więc - albo kasa, albo zadowolenie z siebie wink
Może pora na kolejny zwrot zawodowy?  hmm

1,485

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Tak więc - albo kasa, albo zadowolenie z siebie wink
Może pora na kolejny zwrot zawodowy?  hmm

A propos kasy. Po licencjacie ja i moja koleżanka jako jedyne sierotki nie poszłyśmy na magisterkę (ja, bo mnie nie stać). sad czułyśmy się fatalnie. Ona, gdy nasze losy się splotły (6 lat temu) stwierdziła, że LOS albo SIŁA WYŻSZA kieruje jej krokami w życiu. No i od października idziemy na te studia - BO siła wyższa wiedziała LEPIEJ co dla nas lepsze smile Nie w tamtym roku miałyśmy iść a w tym, bo w tym za free big_smile
Zatem, kto wie co owa siła wyższa zaplanowała dla Ciebie? Biorąc pod uwagę twoje rewolucyjne kroki w "odsiewaniu ziaren od plew" przypuszczam, że wiele nowego i LEPSZEGO big_smile Trzymam kciuki za powodzenie big_smile

1,486

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,
życie coś dla Ciebie szykuje, idą zmiany. Na lepsze, prawda?
Dziewczyny, zajrzyjcie do "Mojego rozwodu", muszę pogadać.

1,487

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Waszłam i pogadałam.

1,488 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-04-03 00:14:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny,
Potrzebuję pomocy. Mój J. przyparł atak romantyczno-natarczywy. Ostatnio załatwiamy kilka spraw "rozwodowych". Piszę w cudzysłowiu, bo to przecież tylko konkubinat ale spraw majątkowych i formalnych przy rozejściu tyle samo za wyjątkiem sądu. Wykorzystuje psychofag każdą okazję do dalszego psychofagowania. Boszz ile łez, zaklęć, obietnic, że już zawsze, że już nigdy, ile tanich gestów na dowód cudownej przemiany osobowości (47 lat i nagle transformacja). Nie to jest jednak ważne. Mnie się nie bardzo chce z nim rozmawiać. Przyznaję - dałam się zabrać po formalnościach do jego garsoniery na seks ale ... co tu dużo gadać zachowałam się jak sucz ostatnia. Skonsumowałam i powiedziałam:
"Wiesz, moja terapeutka za wczasu rozgrzeszyła mnie z takiego "numerka", dała mi na niego glejt - jeśli ma pani ochotę na seks, to niech go sobie pani od niego weźmie, o ile nie czuje pani zagrożenia emocjonalnego. I wiesz, drogi J., nie ma już zagrożenia emocjonalnego. Powiem to inaczej - poczułam sie tak jakby ktoś wyłączył moje pole magnetyczne skierowane na ciebie. Było fajnie, ale chcę to robić z kimś kto da mi jeszcze może ten mityczny seks pochwowy, bo tobie się jakoś nie udaje. A póki co muszę lecieć. Trzymaj się. Ładne mieszkanko."

NIGDY nie sądziłam, że ja, właśnie ja zauczestniczę w takiej scenie. To było jak oczyszczenie. Żadnego drżenia głosu, tylko taka ku**wska lekkość bytu, jego łzy, kolana i barykadowanie drzwi. Nie sądziłam, że potrafię coś takiego. Dopiero co przecież cierpiałam jak dobijana klacz.
Od kilku dni jednak czuję, że ... on mi w ogóle do niczego nie był potrzebny. To on ciągle miauczy, że nie wie, jak obciąć paznokcie (no bo ... ja mu to robiłam), nie wie, dokąd ma zapłacić podatki, jak się pierze dżinsy i co kupić mamie na urodziny.
No i właśnie na koniec układam do niego pożegnalny list, który zostawię przybity gwoździem na ścianie, jak się już wreszcie stąd wyprowadzę (miesiąc, może dwa w zależności od postępów spraw w bankach).
Ten list to będzie lista tego z mojego z nim życia, co umożliwiło mi się z niego zdetoksykować. Będzie się nazywał "mój piękny dzień bez ciebie". No bo prawda jest taka, że z każdym dniem czuję, że moje życie zrzuciło wielki balast a nie dociążyło się czymkolwiek na skutek jego braku. Tak naprawdę brakuje mi tylko tego seksu i spania na łyżeczkę ... i na tym koniec. Tylko takie zwierzęce funkcje - skóra dotyka skóry i nic ponadto. No, może czasem lubiłam z nim pogadać ale o tym, że nie lubię PiS i podobał mi się film w kinie, mogę pogadać z każdym. Metafizyki, jedności dusz nie było już dawno a cała reszta jest do kupienia w kiosku ruchu.

Wasza pomoc potrzebna jest mi w następującej kwestii. Mój J. ograbił mnie z ogromu rzeczy należnych mi jako kobiecie, które dzień w dzień przeżywałam na nowo. Ale, wiecie, na skutek detoksu sporą część z nich jakoś tak zapomniałam a mam ochotę na koniec je wykrzyczeć. Może Wy pamiętacie jakieś takie elemnty, z których zostałyście okradzione, a są dla nas wspólne? Pewnie też uskuteczniałyście takie wyliczanki? Pewnie tak. Ja już od dawna do niego piszę i nie wysyłam NIC. Ale na koniec należy mu się taka praca zbiorowa, która pomoże mu wsadzić sobie w d*pę te swoje puste łzy i obietnice, które po latach obłudy i zaniedbań wywołują u mnie tylko odruch wymiotny i ten ześcierwiony uśmieszek.

Zaprezentuję Wam próbkę i mam prośbę o dopisywanie się do książki skarg i zażaleń.

- dziś będzie dzień bez krzyków
- dziś będzie dzień bez proszenia się o zrobienie czegokolwiek dla mnie, dla domu, dla nas
- dziś będzie dzień bez poniżających myśli, że już od lat nie zadzwoniłeś do mnie w środku dnia tylko po to, żeby mnie usłyszeć a nie załatwić jakąś sprawę
- dziś będzie dzień bez kąśliwych komentarzy na temat mojego syna
- dziś będzie dzień bez żebrania o uczucia i zainteresowanie moimi sprawami
- dziś będzie dzień bez tkwiącej we mnie jak zatruta strzała złości o traktowanie mnie jak mebel, użyteczny ale tylko mebel
- dziś będzie dzień bez tej pustki i milczenia przy śniadaniu, jakby celem tego śniadania była jak najszybsza ucieczka ode mnie a nie szansa na spędzenie ze mną jeszcze kilku chwil na rozmowie i uśmiechu
- dziś będzie dzień bez zastanawiania się, czy twoje demony seksu już drążą twój mózg, czy mam jeszcze tydzień spokoju
- dziś będzie dzień bez myślenia, czy mail, którego właśnie piszesz jest skierowany do pracodawcy, czy piszesz kolejnego namiętnego wypoceńca do kolejnej kochanki
DZIŚ BĘDZIE DZIEŃ

1,489

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella,
widzisz jak szybko poszło. Jesteś zdrowa. Tempo iście rekordowe. Wierzyłam w Ciebie i nie zawiodłaś.

Moje dni są już od dawna wolne od:
- ukrywania i odkrywania alkoholu w różnych, przedziwnych ,miejscach
- zastanawiania się, czy majsterkowanie w garażu jest koniecznością, czy pretekstem do popijania w ukryciu
- odbierania oznak niezadowolenia ze wszystkiego co robię, lub czego nie robię
- oceny sytuacji wyłączne według jakiegoś niezrozumiałego dla mnie psychopatycznego klucza, a nie według racjonalnych przesłanek
- zastanawiania się, czy na pewno idzie się do łóżka z kimś tylko dlatego, że jeszcze formalnie funkcjonuje jako mąż, a nie dlatego, że ma się na to ochotę
- "składania" na nowo dzieciaków po kolejnym pijackim "wystąpieniu" pożal się Boże tatusia
- ratowania beznadziejnej sytuacji po kolejnym telefonie: mam złą wiadomość (po polsku to byłoby: znowu coś schrzaniłem, coś ważnego i schrzaniłem porządnie)
- szczęśliwego dotrwania do wieczora i radości: dzisiaj był dobry dzień, moje kochanie nie napiło się
- wyzwisk, gróźb, chamstwa i całego poalkoholowego bałaganu
- szukania pretekstu do kolejnej awantury, żeby można było z "czystym sumieniem" napić się, bo nie jest tak dobrze, jakbym chciał

Mogłabym pisać i pisać, czego teraz, na szczęście, nie mam. I te braki nie są bolesne, są uszczęśliwiające.
Co mam? Spokój, godność, wiarę, nadzieję, dzieci, przyjaciół, rodzinę i wiele innych cudownych rzeczy, którymi mogę bezczelnie się cieszyć.

1,490

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziś BYŁ dzień bez:
- zastanawiania się, co znów będzie się mu nie podobać - i zostanie to głośno, wszem i wobec zakomunikowane
- udawania, że jestem głupsza, żeby on poczuł się mądrzejszy
- spędzania wolnego czasu tak, jak on uważa za słuszne
- czuwania nad każdym jego jeszcze nie wypowiedzianym, złośliwym komentarzem - żeby szybko obrócić go w żart
- wymyślania usprawiedliwienia dla potrzeby wydania 79 zł na balerinki
- oczekiwania na jakikolwiek objaw pozytywnych uczuć wobec mnie i naszej córki
Ej, to był przecież DZIEŃ BEZ NIEGO! I BYŁ CUDOWNY!

1,491 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-04-03 22:55:10)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To juz tak wiele dni bez myslenia o nim... nawet nie chce mi sie myslec ile zyskalam.
Jest mi dobrze.
Drazni mnie jak ktos mowi " Jeszcze ulozysz sobie zycie. Znajdziesz kogos wspanialego"
Cos w srodku buntuje sie i krzyczy: "Alez ja ulozylam sobie zycie. Ja jestem wspaniala!"
Dlaczego tak duzo ludzi mysli, ze nie moge byc szczesliwa a moje zycie jest nie za bardzo ulozone... tylko dlatego, ze nie mam meza sad
...  prawda jest zupelnie inna... jestem szczesliwa, jest mi dobrze i wreszcie wszystko mi sie poukladalo... a ja tak bardzo, tak nieprzytomnie balam sie kiedys byc sama... wszystko zaciera sie w mojej pamieci..
Nie pamietam juz tego uczucia strachu przed byciem niekochana.. Wiem, ze tak bylo ale nie pamietam... nie czuje tego..
Mam tyle rzeczy zaplanowanych. Zycie jest takie cudowne. Swiat taki ciekawy.
Tylu rzeczy mozna sie nauczyc, poznac, dotknac i zasmakowac.
Dziewczyny ja wciaz sie ucze...zawsze... wszedzie i czegokolwiek...
Zrobilam sobie test na wiek mojego ciala... wyszlo mi 35 lat big_smile .. i tak sie czuje

Mam lek wysokosci... moze nad tym popracuje kiedys, kto wie?
Na ten moment nie chcialoby mi sie marnotrawic czasu na myslenie o tym czy cos zyskalam przez rozstanie.

Tarantello, wywal ten list do kubla.... szkoda zycia...
Nie mysl o nim.. to bedzie najwieksza nagroda dla Ciebie i najwieksza kara dla niego...

1,492

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja życzę Wam miłego dnia.

Odebrałam wczoraj moje kalosze z reklamacji, tj. dali mi nowe, a dziś pada deszcz smile
I to jest mój powód do radości smile bo je uwielbiam smile

1,493

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Drazni mnie jak ktos mowi " Jeszcze ulozysz sobie zycie. Znajdziesz kogos wspanialego"
Cos w srodku buntuje sie i krzyczy: "Alez ja ulozylam sobie zycie. Ja jestem wspaniala!"
Dlaczego tak duzo ludzi mysli, ze nie moge byc szczesliwa a moje zycie jest nie za bardzo ulozone... tylko dlatego, ze nie mam meza

Dziewczyny, ileż tutaj jest prawdy! Czytam codziennie nowe posty i analizuję te wszystkie mądrości które przelewacie na forum. Czuję że jestem dojrzalsza bardziej niż wczoraj ale mniej niż jutro bo znowu przeczytam coś, co da mi do myślenia i odkryję swoje nowe Ja.
Też nie znoszę tych wszystkich wścibskich oczu, tych głupich pytań i sugestii że może już czas na dziecko, na męża a mnie aż mdli. Nigdy nie żyłam pod czyjeś dyktando, szybko się usamodzielniłam a ktoś pomimo tego próbuje mi uświadomić jaka jestem "niespełniona" bez faceta. O zgrozo!!! Wiem, może jestem za bardzo "nowoczesna" i nie rzucam się desperacko na pierwszego lepszego żeby tylko przedłużyć łańcuch genetyczny i dlatego mam gdzieś poglądy innych sięgające czasów króla Świeczka.

Wzięłam 3 dni wolnego a przy tym głęboki oddech. Minęły dwa miesiące, było trochę analiz, trochę łez, użalania się nad sobą ale chcę iść dalej. Urwałam wsteczne lusterko żeby mnie nie korciło patrzenie w nie, a moja skrzynia biegów jest już przystosowana do wrzucenia biegu nr 6. Wiosna daje mi siłę i nadzieję na coś lepszego. Żyję dniem i nie chcę tego spieprzyć wink

Tarantella napisał/a:

Tak naprawdę brakuje mi tylko tego seksu i spania na łyżeczkę ... i na tym koniec.

No właśnie - i na tym koniec. Jego obecność przy mnie nic nie wnosiła od mojego życia, za to ja wyciągnęłam masę wniosków.

1,494

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochana prosiła mnie żebym tutaj zajrzał bo jest to dla niej wątek szczególny.

Poczytałem trochę o waszych kłopotach i nasuwa mi się myśli.

Indianie Azteccy twierdzą ze są cztery podstawowe uczucia
radość
złość
smutek
strach
reszta to pochodne tych czterech uczuć.
Ja zaraz zareagowałem A miłość?
Według ich wierzeń miłość to równowaga miedzy tymi uczuciami.

i mam takie przemyślenia.

Jeśli nie masz równowagi uczuć w sobie, mylisz że uczucie jakie masz w stosunku do kogoś to miłość to zaczynasz "kochać".
Czy to nie pragnienie przeżycia prawdziwej miłości sprawia, że kochasz, że kochasz za bardzo?

A możne patrząc na TV programowano w nas to że uczucia nami sterują?
Zakochałem się i dlatego postąpiłem tak a nie inaczej.
zakochałem sie i zdradziłem żonę.
Zakochałem sie i dlatego zaniedbałem swojego syna.
Zakochałem się dlatego jestem z kimś kto mnie nie szanuje.
Zakochałem się i dla tej miłości wyrzeknę się siebie.
Zakochałem się w tobie wiec możesz mnie bić upokarzać, zdradzać, znęcać się nad moim ciałem i duszą.
Zakochałem się wiec mogę co oddać wszystko.

Spójrz na swojego partnera oczami duszy. Zobacz jakie uczucia są w tobie gdy z nim jesteś, czy to jest harmonijne. Czy jest równowaga. Czy czujesz za dużo radości,  złości, strachu czy smutku? Czy możesz to zrównoważyć?
Jeśli czujesz paniczny strach przed tym, że go utracisz, że cię skrzywdzi i będziesz wszystko robić żeby go zatrzymać, to i tak on cie skrzywdzi i odejdzie.
Jeśli złościsz się na niego, że go nie ma gdy go potrzebujesz, zagłuszasz czas radości, że teraz jest. A on następnym razem wróci jeszcze później żeby nie słuchać twojej złości, twego smutku.
Jeśli wpadasz w sam zachwyt i radujesz się wszystkim co ci on daje. W końcu daje, coraz mniej, coraz rzadziej.

odnajdź harmonie w sobie.
Wydaje mi się ze to dobry sposób na prawdziwą miłość

1,495

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja jestem w czarnej dziurze. Wszystko wali mi sie na głowę. Rozstanie z R., problemy w pracy, tarpaty finansowe. Nie mam zupełnie pojecia jak z tego wybrnąć. Otworzyłam butelkę wina, którego nawet nie lubię i pierwszy raz w zyciu piję w samotności. Doskonale wiem, że to w niczym mi nie pomoże, ale już nie mam sił by walczyć. Nie wierzę, że kiedykolwiek będzie lepiej.

Posty [ 1,431 do 1,495 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 21 22 23 24 25 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024