Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,171 do 1,235 z 26,307 ]

1,171

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

niekochana...spoko...
nie mysl o moim problemie...
nie ważne...

Zobacz podobne tematy :

1,172

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

Niekochana
jeżeli płaczę ciągle tylko z jego powodu- to czy to depresja?

Doris nie potrafię Ci odpowiedzieć, bo po prostu się nie znam. Ale myślę, że psycholog lub psychiatra rozpozna. Dlatego polecałabym wizytę.

już byłam...tabletki które ogłupiają nic więcej...

No to w takim razie może po prostu "kozetka" u psychologa albo grupa wsparcia SLAA?

1,173

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dobrej nocki..
spokojnych snów...

1,174

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Doris mam ten sam problem co ty,konflikt z mężem doprowadza mnie na skraj wykończenia,ciągle płaczę i nie umiem się opanować,wyjechłam z dziećmi na tydzień,ten tydzień był dla mnie najgorszym jakie pamiętam,non stop myślałam o mężu,na niczym nie potrafiłam się skupić,ciągle tęskniłam,jak dzieci szły spać ja wyłam do księżyca,żyłam nadzieją że jak tydzień nie będzie nas widział to że zatęskni,że jak wrócę to porozmawiamy,ale niestety,dowiedziałam się że jak nas nie było to mój mąż nieźle imprezował,był w kinie w pubie na piwie na dyskotece.
Ja w sierpniu 2010 zrobiłam prawo jazdy,mąż mi obiecał że jak zdam za pierwszym razem to kupi mi samochód i słowa dotrzymał,w listopadzie stałam się szczęśliwą posiadaczką Toyoty Corolla Verso,na ten urlop nas zawiózł,zostawił nam samochód i wrócił pociągiem do domu,plan był taki że w niedzielę przyjedzie po nas,w piątek już powiedział żebym do Krakowa przyjechała że stamtąd nas odbiierze i wrócimy razem,niestety w sobotę mój mąż się zabawił i zaspał rano na pociąg,poprosił żebym wróciła sama,że on będzie na nas czekał z obiadem,z drżeniem serca wracałam z dzieećm z Zakopanego do Warszawy,obiad był,ale po obiedzie mój mąż ze swoim komputerem zamknął sie w sypialni i nie zamieniliśmy nawet słowa,poszłam do niego chciałam podzielić sie wrażeniami,ale po 5 minutach gadania mój mąz non stop wlepiał sie w komuter i wcale mnie nie słuchał,wyszłam.
W poniedziałek pojechał do pracy a wieczorem jak już byłam wykąpana oświadczył mi że jedzie sobie do kina,z tej wściekłości wypiłam butelkę wina i zamknęłam mu drzwi,niechciałam wpuścić go do domu,w końcu nasz syn się obudził i go wpuścił.Dzisiaj jest jeszcze gorzej,zdjął obrączkę.
Dziewczyny co ja mam zrobić żeby przestać go kochać,kolejny dzień ryczę,dzisiaj napisałam pozew o rozwód,myślałam że się przestraszy,że zrozumie,ale po nim spłynęło to jak po kaczce.
Jeju jak wytrzymać do poniedziałku?
W poniedziałek zaczynam 2 tygodniową terapie w ośrodku leczenia zaburzeń nerwicowych,pomóżcie mi bo zwariuję

1,175

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Moniś napisał/a:

Doris mam ten sam problem co ty,konflikt z mężem doprowadza mnie na skraj wykończenia,ciągle płaczę i nie umiem się opanować,wyjechłam z dziećmi na tydzień,ten tydzień był dla mnie najgorszym jakie pamiętam,non stop myślałam o mężu,na niczym nie potrafiłam się skupić,ciągle tęskniłam,jak dzieci szły spać ja wyłam do księżyca,żyłam nadzieją że jak tydzień nie będzie nas widział to że zatęskni,że jak wrócę to porozmawiamy,ale niestety,dowiedziałam się że jak nas nie było to mój mąż nieźle imprezował,był w kinie w pubie na piwie na dyskotece.
Ja w sierpniu 2010 zrobiłam prawo jazdy,mąż mi obiecał że jak zdam za pierwszym razem to kupi mi samochód i słowa dotrzymał,w listopadzie stałam się szczęśliwą posiadaczką Toyoty Corolla Verso,na ten urlop nas zawiózł,zostawił nam samochód i wrócił pociągiem do domu,plan był taki że w niedzielę przyjedzie po nas,w piątek już powiedział żebym do Krakowa przyjechała że stamtąd nas odbiierze i wrócimy razem,niestety w sobotę mój mąż się zabawił i zaspał rano na pociąg,poprosił żebym wróciła sama,że on będzie na nas czekał z obiadem,z drżeniem serca wracałam z dzieećm z Zakopanego do Warszawy,obiad był,ale po obiedzie mój mąż ze swoim komputerem zamknął sie w sypialni i nie zamieniliśmy nawet słowa,poszłam do niego chciałam podzielić sie wrażeniami,ale po 5 minutach gadania mój mąz non stop wlepiał sie w komuter i wcale mnie nie słuchał,wyszłam.
W poniedziałek pojechał do pracy a wieczorem jak już byłam wykąpana oświadczył mi że jedzie sobie do kina,z tej wściekłości wypiłam butelkę wina i zamknęłam mu drzwi,niechciałam wpuścić go do domu,w końcu nasz syn się obudził i go wpuścił.Dzisiaj jest jeszcze gorzej,zdjął obrączkę.
Dziewczyny co ja mam zrobić żeby przestać go kochać,kolejny dzień ryczę,dzisiaj napisałam pozew o rozwód,myślałam że się przestraszy,że zrozumie,ale po nim spłynęło to jak po kaczce.
Jeju jak wytrzymać do poniedziałku?
W poniedziałek zaczynam 2 tygodniową terapie w ośrodku leczenia zaburzeń nerwicowych,pomóżcie mi bo zwariuję

Witaj
nie moge wysłać do ciebie maila...
chyba jesteśmy w podobnej sytuacji a do tego mieszkamy chyba blisko siebie...
też chcę iść na terapie odezwij się...
napisz

1,176 Ostatnio edytowany przez Moniś (2011-02-22 23:50:21)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ja sie zdecydowała na leczenie  ośrodku bo na prywatne wizyty szkoda mi kasy,100zł za każdą wizytę to nie dla mnie,tam ne leczeniu terapia jest grupowa,wiec dla mnie chyba łatwiej będzie odnaleźć sie w grupie gdzie każdy ma jakis problllem,kiedyś chodziłam do psychologa sama,ale nic mi to nie dało,pół roku stracone i pieniądze wydane.
O matko jak przestać go kochać,dla mnie on jest całym światem a ja sie pogubiłam w tym świecie
Aha dodam że jak wróciłam w niedzielę towieczorem nie wytrzymałam i zaczęłam sie do niego dobierać,przejął inicjatywę i uprawialiśmy namiętny sex,zasnęliśmy w swoich ramionach,a w poniedziałek wszystko  wróciło,znowu obojętność

1,177

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

Niekochana
jeżeli płaczę ciągle tylko z jego powodu- to czy to depresja?

Doris nie potrafię Ci odpowiedzieć, bo po prostu się nie znam. Ale myślę, że psycholog lub psychiatra rozpozna. Dlatego polecałabym wizytę.

już byłam...tabletki które ogłupiają nic więcej...

Doris- jeżeli płaczesz z jednego powodu może (nie musi) być to depresja. Depresja często zakłamuje proces postrzegania, problemów również, i np pewne rzeczy, myśli, sprawy, z którymi normalnie poradziłabyś sobie  w momencie kiedy nie chorujesz, mogą urastać do rangi niewiadamo jekigo problemu w okresie choroby, śnić się po nocach, męczyć za dnia i powodować rozchwianie emocjonalne.
Depresja to złożona choroba całego organizmu. Czasem objawia się niechęcią do życia, lękami, smutkiem, a czasem tylko bólem głowy czy innymi bólami przy dobrym samopoczuciu psychicznym, zależy jak przebiega.

Co do leków- nie, one nie ogłupiają wink Znaczy, heh, często ogłupiają, ale nie to jest ich istota wink Nie są po to żeby otłumanić chorego tak żeby mu już wszystko zwisało do reszty wink
Mają naprawić te procesy , które w przebiegu depresji ulegają zakłóceniom. Lekarz do którego idziesz tabletkami nie leczy Cię ze smutku czy płaczu, on leczy Cię z zaburzonej gospodarki na poziomie neuroprzekaźników. Na podstawie objawów (nastroju, myślenia, zaburzeń snu, apetytu itd) dopasowuje lek, który działa tak czy inaczej. Niestety- jest to trochę gra w ciuciubabkę, więc po pierwsze nigdy nie wiadomo czy na konkretny organizm lek zadziała tak jak się przewiduje (więc może nie być skutków pozytywnych, po czym można stwierdzić że "leki nie działają"), po drugie- to nie są farmaceutyki obojętne i wśród działań ubocznych może wystąpić między innymi ospałość, otępienie, spóźniony refleks, zaburzenia metabolizmu. Coś kosztem czegoś niestety, ale dzisiejsze leki są już znacznie znacznie mniej szkodliwe niż leki sprzed lat.  Depresja jest jednak dla całego organizmu- całego, nie tylko dla mózgu, gdzie się najczęściej zaczyna- chyba bardziej szkodliwa niż uboczne działanie leków. Przede wszystkim każdorazowo zmniejsza odporność na kolejne jej nawroty, ale nie tylko. Zwiększa ryzyko innych chorób- chorób serca, cukrzycy itd. Nic miłego.

Nie jestem zwolenniczką wypychania kogoś do lekarza na siłę albo przekonywania, że należy to zrobić. Każdy wie co chce zrobić i tak zrobi- namawiam do dokładnego rozważenia korzyści i strat wynikających ze wspomagania się farmaceutyką. Psycholog natomiast to świetny sposób na rozwiązania w sobie problemu, który powoduje wystąpienie depresji o ile rozpoczęła się na tle psychicznym (bo wcale nie musiała). Pozdrawiam.

1,178

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Fajka
dziękuję ci za twój post...
szukam wszędzie rady- jak sobie pomóc, jaki krok zrobic pierwszy by facet obok mnie- nie był wazniejszy ode mnie, od mojego szczęścia i zadowolenia...
i faktycznie poczułam się nie komfortowo- /wybacz niekochana/ czytając tylko jedną radę- psycholog..czy też psychiatra...

1,179

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:

Fajka
dziękuję ci za twój post...
szukam wszędzie rady- jak sobie pomóc, jaki krok zrobic pierwszy by facet obok mnie- nie był wazniejszy ode mnie, od mojego szczęścia i zadowolenia...
i faktycznie poczułam się nie komfortowo- /wybacz niekochana/ czytając tylko jedną radę- psycholog..czy też psychiatra...

Doris - gdybym sama głośno się nie przyznawała, że chodzę do psychiatry - nigdy bym Ci tego nie proponowała.
To żaden wstyd - lekarz jak każdy. Najważniejsze, żeby szukać pomocy.
Pomyśl o sobie jako swoim dziecku - gdyby miało problemy - nie poszłabyś z nim do psychiatry, bo "poczułabyŚ się niekomfortowo"? Nie sądzę - zrobiłabyś zapewne wszystko, by je ratować.
I tak samo pomyśl o sobie.
Poza tym to była moja reakcja na Twoje "Żyć mi się już nie chce..."

1,180

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

Fajka
dziękuję ci za twój post...
szukam wszędzie rady- jak sobie pomóc, jaki krok zrobic pierwszy by facet obok mnie- nie był wazniejszy ode mnie, od mojego szczęścia i zadowolenia...
i faktycznie poczułam się nie komfortowo- /wybacz niekochana/ czytając tylko jedną radę- psycholog..czy też psychiatra...

Doris - gdybym sama głośno się nie przyznawała, że chodzę do psychiatry - nigdy bym Ci tego nie proponowała.
To żaden wstyd - lekarz jak każdy. Najważniejsze, żeby szukać pomocy.
Pomyśl o sobie jako swoim dziecku - gdyby miało problemy - nie poszłabyś z nim do psychiatry, bo "poczułabyŚ się niekomfortowo"? Nie sądzę - zrobiłabyś zapewne wszystko, by je ratować.
I tak samo pomyśl o sobie.
Poza tym to była moja reakcja na Twoje "Żyć mi się już nie chce..."

niekochana ja nie wstydze sie psychiatry...
byłam już tam..szukałam pomocy...

1,181

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:

niekochana ja nie wstydze sie psychiatry...
byłam już tam..szukałam pomocy...

Doris - Ty musisz podjąć jakąs decyzję. Bez tego nic się nie zmieni.
Albo godzisz się z rzeczywistością, albo nie. Jeśli nie - to co dalej? Jeśli tak - co dalej?
Wybacz, ale kiedy osoba, która podejrzewa że może mieć depresję pisze "nie chce mi się żyć" to mnie się alarm w głowie włącza.

Doris - czego Ty chcesz dla siebie?

1,182 Ostatnio edytowany przez DORIS2727 (2011-02-23 20:58:56)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

niekochana ja nie wstydze sie psychiatry...
byłam już tam..szukałam pomocy...

Doris - Ty musisz podjąć jakąs decyzję. Bez tego nic się nie zmieni.
Albo godzisz się z rzeczywistością, albo nie. Jeśli nie - to co dalej? Jeśli tak - co dalej?
Wybacz, ale kiedy osoba, która podejrzewa że może mieć depresję pisze "nie chce mi się żyć" to mnie się alarm w głowie włącza.

Doris - czego Ty chcesz dla siebie?

Chcę być zauważana i szanowana, chcę również coś brać z tego związku...
na razie tylko daję..
i czekamaż samo coś się wydarzy..bez mojego udziału i decyzji..
wiem- głupie...

1,183

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:

Chcę być zauważana i szanowana, chcę również coś brać z tego związku...
na razie tylko daję..

Czy Twój mąż wie o tych potrzebach?

1,184

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

Chcę być zauważana i szanowana, chcę również coś brać z tego związku...
na razie tylko daję..

Czy Twój mąż wie o tych potrzebach?

tak
dzisiaj mam zamiar ostatni raz z nim porozmawiać..

1,185

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

Chcę być zauważana i szanowana, chcę również coś brać z tego związku...
na razie tylko daję..

Czy Twój mąż wie o tych potrzebach?

tak
dzisiaj mam zamiar ostatni raz z nim porozmawiać..

Doris - nie wiem, w jaki sposób z nim rozmawiasz. Ale zastanów się, czy nie popełniasz np takiego błędu, że ciągle go czymś straszyłaś (np odejściem) i on już się po prostu przyzwyczaił do Twojej niekonsekwencji.
Trudno mi tak gdybać... Może (jeśli chcesz) napisz. jak wyglądają wasze rozmowy.

1,186

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Czy Twój mąż wie o tych potrzebach?

tak
dzisiaj mam zamiar ostatni raz z nim porozmawiać..

Doris - nie wiem, w jaki sposób z nim rozmawiasz. Ale zastanów się, czy nie popełniasz np takiego błędu, że ciągle go czymś straszyłaś (np odejściem) i on już się po prostu przyzwyczaił do Twojej niekonsekwencji.
Trudno mi tak gdybać... Może (jeśli chcesz) napisz. jak wyglądają wasze rozmowy.

No i tutaj masz racje...brak konsekwencji...ale na niego nie działa nic...
zupełnie nic...
olewa to...tak przynajmniej myślę..

1,187

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:

tak
dzisiaj mam zamiar ostatni raz z nim porozmawiać..

Doris - nie wiem, w jaki sposób z nim rozmawiasz. Ale zastanów się, czy nie popełniasz np takiego błędu, że ciągle go czymś straszyłaś (np odejściem) i on już się po prostu przyzwyczaił do Twojej niekonsekwencji.
Trudno mi tak gdybać... Może (jeśli chcesz) napisz. jak wyglądają wasze rozmowy.

No i tutaj masz racje...brak konsekwencji...ale na niego nie działa nic...
zupełnie nic...
olewa to...tak przynajmniej myślę..

Doris, czy zniesiesz mój brak dyplomacji i szczerość? Czy mam się zaamknąć?

1,188 Ostatnio edytowany przez DORIS2727 (2011-02-23 21:20:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Doris - nie wiem, w jaki sposób z nim rozmawiasz. Ale zastanów się, czy nie popełniasz np takiego błędu, że ciągle go czymś straszyłaś (np odejściem) i on już się po prostu przyzwyczaił do Twojej niekonsekwencji.
Trudno mi tak gdybać... Może (jeśli chcesz) napisz. jak wyglądają wasze rozmowy.

No i tutaj masz racje...brak konsekwencji...ale na niego nie działa nic...
zupełnie nic...
olewa to...tak przynajmniej myślę..

Doris, czy zniesiesz mój brak dyplomacji i szczerość? Czy mam się zaamknąć?

zniose...potrzebuje pomocy

1,189

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No to tak to wygląda (w moim domniemaniu z Twoich słów wynikającym) z jego perspektywy:
żyjecie teraz tak, żeby jego potrzeby były zaspokojone - po co więc to zmieniać
Ty masz pretensje - ale zawsze jest tak, że pojęczysz, popłaczesz,pokrzyczysz, pewnie ciche dni są - i wszystko wraca do punktu wyjścia - więc po co to zmieniać, jeśli jemu jest dobrze

Tak więc Doris jeśli czujesz, że dłużej tak nie chcesz - postaw sprawę jasno.
Ale zanim to zrobisz, zastanów się najpierw - co dalej? Musisz być do tej rozmowy przygotowana, stanowcza i jednocześnie musisz przygotować się na każdą ewentualność
1. Co zrobisz, jeśli on obiecaa poprawę, a znów po jakims czaasie będzie jak dalej?
2. czy dasz mu jakiś konkretny czas?
3. co jeśli on powie - OK - rozstajemy się.
Potrafisz sobie odpowiedzieć na te pytania? Bo jeśli nie, to szkoda zaczynać dyskusję z mężem.
Co Ty na to?

1,190

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Doris, czy wchodzi w gre terapia wyjazdowa i kilkudniowa?

1,191

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj Zadrość
miło, że jesteś

1,192 Ostatnio edytowany przez DORIS2727 (2011-02-24 16:22:44)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Doris, czy wchodzi w gre terapia wyjazdowa i kilkudniowa?

tak...
cieszę się że wróciłaś na forum

1,193

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

No to tak to wygląda (w moim domniemaniu z Twoich słów wynikającym) z jego perspektywy:
żyjecie teraz tak, żeby jego potrzeby były zaspokojone - po co więc to zmieniać
Ty masz pretensje - ale zawsze jest tak, że pojęczysz, popłaczesz,pokrzyczysz, pewnie ciche dni są - i wszystko wraca do punktu wyjścia - więc po co to zmieniać, jeśli jemu jest dobrze

Tak więc Doris jeśli czujesz, że dłużej tak nie chcesz - postaw sprawę jasno.
Ale zanim to zrobisz, zastanów się najpierw - co dalej? Musisz być do tej rozmowy przygotowana, stanowcza i jednocześnie musisz przygotować się na każdą ewentualność
1. Co zrobisz, jeśli on obiecaa poprawę, a znów po jakims czaasie będzie jak dalej?
2. czy dasz mu jakiś konkretny czas?
3. co jeśli on powie - OK - rozstajemy się.
Potrafisz sobie odpowiedzieć na te pytania? Bo jeśli nie, to szkoda zaczynać dyskusję z mężem.
Co Ty na to?

Niekochana masz rację...ale jednak rozmawiałam...
problem tkwi we mnie...
w moim poczuciu włąsnej wartości...

1,194

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No i jak przebiegła rozmowa, Doris. Dogadaliście się?

1,195

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

No i jak przebiegła rozmowa, Doris. Dogadaliście się?

mój M. był zdziwiony- o co mi właściwie chodzi?
zapytał czy dał mi powód do braku zaufania, czy mnie kłamał lub czy robi cos w pracy przeciwko mnie?

finał jest taki- dajemy sobie miesięc-
ja- zero do niego smsów, zero obsesji, zero osaczania
on- ma wyciągnać wnioski z rozmowy

1,196

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

No i jak przebiegła rozmowa, Doris. Dogadaliście się?

mój M. był zdziwiony- o co mi właściwie chodzi?
zapytał czy dał mi powód do braku zaufania, czy mnie kłamał lub czy robi cos w pracy przeciwko mnie?

finał jest taki- dajemy sobie miesięc-
ja- zero do niego smsów, zero obsesji, zero osaczania
on- ma wyciągnać wnioski z rozmowy

Doris - musisz jakiś plan sobie na ten miesiąc opracować. Nie możesz ot, tak pójść na żywioł.
Podstawową sprawa jest - czy Ty przesadzasz czy "jest coś na rzeczy"

Powiedz - jakigo typu wniosków od niego oczekujesz?

1,197

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

no właśnie...
obawiam się że za miesiąc musze podjąć decyzję..
o co mi chodzi?

Mój M. pracuje w klubie GO GO
TA PRACA NISZCZY mnie

pomimo wolnych dni- nigdzie razem nie wychodzimy
wolny czas w większosci spędza przy komputerze
mało czułości itd...

a  moze ja warjuje  bo...sama wiesz..pisałam ci na maila...

1,198

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dorotko - ja wiem, jaka jest sytuacja. AAz taka stara nie jestem, żeby aż tak zapomnieć wink tongue
Ja pytam Ciebie - co On powinien zrobić, żebyś była usatysfakcjonowana.
Konkretnie.

1,199

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Dorotko - ja wiem, jaka jest sytuacja. AAz taka stara nie jestem, żeby aż tak zapomnieć wink tongue
Ja pytam Ciebie - co On powinien zrobić, żebyś była usatysfakcjonowana.
Konkretnie.

Chciałabym- by miał w planach zmiane kiedys pracy
byśmy więcej czasu spędzali razem/ w tym wyjścia, czułość/
wiecej ciepła
by zrozumiał słowa które do niego mówię..

1,200

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Doris - czy jemu wczoraj to wyraźnie powiedziałaś? Ale wiesz, że "kiedyś" - to tak właściwie nie wiadomo kiedy....

1,201

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
DORIS2727 napisał/a:

by zrozumiał słowa które do niego mówię..

Sedno sprawy, możemy mówić a to jakoś nie dociera. Może ktoś mi powie, dlaczego jak się mówi do faceta to on tego nie rozumie ( a może nie chce zrozumieć)

1,202

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Myślę, że co chce - zrozumie.
Czego nie chce - udaje, że nie rozumie.

1,203 Ostatnio edytowany przez orszulik (2011-02-24 21:37:16)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:
Wojciech Imielski napisał/a:

Bardzo dobrze,
że pojawił się ten temat. Jestem wielkim zwolennikiem ćwiczeń oddechowych (relaksacyjnych). Jednak ich prawidłowe i umiejętne stosowanie wymaga treningu - a więc determinacji i konsekwencji. To właśnie to, o czym już wielokrotnie wspominałem - cóż z tego, że terapeuta formułuje konstruktywne zalecenia, skoro pacjentowi nie chce się do nich w sposób zdyscyplinowany stosować...
Jeśli ma Pani takie doświadczenia, proponuję opisać na Forum, jakie ćwiczenia Pani stosuje (Schulz, Jacobson, inne?) - nie chodzi o szczegóły, tylko co mogłaby Pani wszystkim szczególnie polecić? I jakie zmiany w związku z tym treningiem Pani zauważyła?

W miescie, w ktorym mieszkam jest moda na joge... az wstyd nie chodzic.
Wszedzie sa latwo dostepne zajecia... nawet 3 kroki od mojego domu. Ja wybaralam zajecia Yoga Integral (jakby lagodna Hatha Yoga zawierajaca zwiczenia oddechowe i medytacje) wybralam takie zajecia poniewaz byly zorganizowane jakos wyjatkowo dla matek i corek(nastolatek)...

Dlaczego pacjentowi sie nie chce?- bo nie wierzy, ze to moze pomoc.... niestety Wlacza sie wtedy myslenie "To ja mam drania pod dachem co mnie zdradza i porobil dlugi, jest seksoholikiem albo alkoholikiem albo jedno i drugie.. a ktos mi mowi, ze jak sobie pooddycham to mi to pomoze" big_smile

Zapisalam sie na zajecia bo to byla forma zdrowego spedzenia czasu z corka... teraz zapisalam sie na tai chi (i ku mojej radosci dowiedzialam sie, ze nie musze  kupowac sobie chinskiej pidzamy bo dresik z Pragi tez jest dopuszczalny wink )

Jakie zmiany zauwazylam? Pierwsza i zasadnicza rzecz: Zaczelam zauwazac, ze moje cialo mowi... to byl szok! Nie wiem jak w moim dlugim zyciu tego nie zauwazylam.
Do tej pory w "trudnych" sytuacjach z partnerem:
-przestawalam oddychac (moze ja po to mowilam, zeby nie umrzec z braku tlenu?!! big_smile)
-napinalm miesnie (szczegolnie dloni i karku)
-czulam jakis wewnetrzny niepokoj i napiecie
Mysle, ze moj stan mozna porownac do odczuc osoby ukrywajacej sie w szafie przed seryjnym morderca big_smile... jakiez to nieadekwatne bylo do sytuacji!

Po cwiczeniach oddechowych, ktore zaczelam stosowac (w domu rowniez) moge stwierdzic, ze ten caly metlik w glowie, caly niepokoj, napiecie miesni.. czyli wszystko co interpretowalam kiedys jako "rozpaczam z milosci" nagle mija. Daje ukojenie moim miesniom, wiec juz nie lykam od miesiecy niczego na fibromialgie ani na stany zapalne typu ketonal... Czuje sie wyciszona i zdystansowana.... bo umiem sie wyciszyc.
Nadal jest dla mnie niepojete jak to mozliwe!!!!!!, ze panuje nad moimi myslami poprzez panowanie nad cialem... zmuszam cialo do zrobienia czegos a ono w podziece daje mi "spokoj myslenia".

Sport... nauczyciele WF narobili duzo zlego, zniechecajac cale pokolenia do uprawiania sportu...
Dzis odkrylam trzy pasje sportowe (no nie tak doslownie dzis)... i zamierzam od nastepnej zimy oddac sie niezrealizowanemu szalenstwu... teraz tylko ostrze sobie pazurki big_smile
Ciezko tak w grupie kochajacych za bardzo wyskoczyc UPRAWIAJMY SPORT! ODDYCHAJMY!
Chyba najpierw trzeba sie odciac emocjonalnie od przeszlosci.

zapomnialam napisac o muzykoterapii + aromaterpia...
mam plyty "relaksacyjne" z trenerem i bez trenera..  metoda Shultza, Jacobsona i Lazarusa...
mam wanne z hydro-masazem i kolekcje olejkow i swiec zapachowych,
mam pokazna biblioteczke z tym calym "uzdrawianiem".. czy nie popadam w obled?
+ kriokomora (-120 C)... wiec co tam klub Morsow... ha ha ha
+ jaskinia Galos z plyta relaksacyjna metoda Szhultza smile


Nie pisz, proszę, posta pod postem, a jeżeli chcesz coś dopisać to użyj opcji "edytuj", o czym mówi pkt 11 naszego Regulaminu. (Moderatorka Olina)

Musiałam zacytować ten post, bo zamierzam się nie poddać, czytam i ucze się od Was dziewczyny.
Dziękuje

Mam jakieś nagrania relaksacyjne polecane przez psychologa, do tego coś do czytania więc najwyzszy czas to wszystko odnalezć i przejść do działania.
Swoją drogą to wszystko to zajmuje mi bardzo dużo czasu.

1,204

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przepraszam jeśli czasem pisze coś nie na temat.
To takie moje nieudolne błądzenie.
Dziewczyny czy Wy też przechodziłyście przez pisanie listów?
I czy Was też to tak bardzo bolało?

1,205

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
orszulik napisał/a:

Przepraszam jeśli czasem pisze coś nie na temat.
To takie moje nieudolne błądzenie.
Dziewczyny czy Wy też przechodziłyście przez pisanie listów?
I czy Was też to tak bardzo bolało?

Boli jak cholera. I jak Ci się wydaje, ze już bardziej nie może - okazuje się, że może.

1,206 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-04 17:42:34)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Drogie, kochane, bliskie mi istoty, a w szczególności Ty Zazdrości i Ty Niekochana!
Przeczytałam od deski do deski wszystkie posty. Zajęło mi to ładnych parę dni. Czytałam po kawałku, bo tak naprawdę to boli. Boli to co przechodzę ja i boli to, co przechodzą inne z nas.
Ja doszłam do ściany i dopiero tu znalazłam jakieś konkretne wsparcie.
Tak ? jestem DDA i jestem kobietą kochającą za bardzo. To wszystko wiem już od dawna. Zachowania z tym związane umożliwiły mi zrujnowanie sobie życia i kilku związków. Ponad cztery lata temu pojawił się w moim 45-letnim życiu mężczyzna, z którym chciałam się związać się już do końca i on tego chciał. Oboje mieliśmy popaprane życiorysy, ale nasza miłość nas uskrzydliła i w naszym związku udało nam się pokonać sporo problemów wniesionych z naszych poprzednich żyć. Dwa miesiące temu, ku mojemu przerażeniu odkryłam, że jestem zdradzana. Szczegóły zarówno odkrycia jak i zdrady pominę ? zbyt bolesne. Było dla mnie jasne, że to koniec. Primo ? że on chce z tą kobietą odejść, secundo ? że ja nie potrafię ani zapomnieć ani wybaczyć. Stało się jednak tak, że on (mimo intensywności tamtej relacji) dokonał zwrotu w moim kierunku, bo nasze uczucie, jak powiedział, były dla niego ważniejsze, a ja postanowiłam, że w imię naszej miłości mu wybaczę. Zgodnie stwierdziliśmy, że w naszym związku nastąpiło coś, co spowodowało narastanie deficytów i frustracji, co ostatecznie jego doprowadziło do ?stanu otwartości na inne kobiety?. Kiepskie tłumaczenie ale cóż ? czasem tak bywa, że związki po takiej traumie podnoszą się i stają się mocniejsze.
I tu powinien nastąpić happy end ale niestety tak się nie stało. Od dwóch miesięcy nasze życie to pasmo wzajemnej udręki. Ja - umęczona natłokiem negatywnych emocji (żal, upokorzenie, zdeptane poczucie własnej wartości, lęki), pełna dalszych podejrzeń, konieczności ciągłego ?przerabiania? tamtej sprawy oraz naszych relacji, on ? umordowany moimi huśtawkowymi stanami, podejrzliwością, bojący się wrócić do domu, bo znów włączy się mój samograj.
Najgorsze jest to, że ja dokładnie wiem, jakie błędy popełniam ? i nadal je popełniam. A popełniłam wszystkie przewiny ? gadanie, pisanie, płacz, podejmowanie co drugi dzień decyzji o konieczności czasowej separacji, to znów miłość, wyciąganie z niego zaklęć i zapewnień.
Wiecie jak jest ? pod żadnym pozorem nie mogę doprowadzić do stanu, kiedy to on podejmie decyzję o odejściu, bo wtedy mnie to pogrąży a z drugiej strony nie to jest moją motywacją naczelną - chcę walczyć o ten związek, bo to naprawdę miało sens.
Jest też trzecia strona ? wiem już po tych czterech latach, że on potencjalnie jest partnerem kaleczącym dla kogoś takiego jak ja. Nie ma potrzeby życia w symbiotycznym związku, częstego okazywania uczuć, regularnego pamiętania o miłych i romantycznych drobiazgach, nie daje poczucia bezwarunkowego bezpieczeństwa, czyli tego wszystkiego co mnie jest potrzebne jak powietrze. Z drugiej jednak strony ma dużo walorów, za które go zwyczajnie kocham i mi imponuje. Mam też już świadomość, że i ja popełniam straszne błędy w komunikacji z nim a teraz oboje zatłuczemy tę resztkę uczucia ? ja swoim wałkowaniem WAŻKICH tematów a on narastającym zniecierpliwieniem i niezrozumieniem mojego stanu.
Pisząc do Was tak trochę psychicznie szykuję się do dramatu rozstania, bo obawiam się, że ktoś z nas (pewnie on pierwszy) pęknie, rozstaniemy się a ja zlegnę w gruzach.
Wspieram się różnymi formami pomocy, żeby oderwać się od tematu ? przestać jego i siebie dręczyć.
Od kilku tygodni chodzę na terapię, pomaga ale mój stan i stan naszego związku pogarsza się szybciej niż pomaga terapia ?.
Przewertowałam już cały Internet w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie ?Zdrada i co dalej?, jak odciąć w sobie kobietę kochające za bardzo, jak pokochać siebie ... i inne, które Wy też zapewne odwiedzałyście.
W poście każdej z Was odnalazłam kawałek własnego życia, w postach wielu - podpowiedzi. Histerycznie uczepiłam się tej myśli - wyjdę z tego, z nim czy bez niego ale stanę się sobą. Oczywiście na początku będę TO robić pod niego (wiecie, jak to wygląda) ale może każdy mały kroczek oddali mnie od tego wewnętrznego imperatywu i skieruje do mnie samej. Zupełnie nie wiem, czego się uchwycić - jakiej aktywności, jakiego trybu myślenia, jakiej pasji ale wiem już, że samo poszukiwanie jest już początkiem jakiegoś ozdrowieńczego procesu.
Na tym forum znalazłam wiele pozycji książkowych, które z pewnością dostarczą mi kilku filarów mentalnych do budowy siebie, jako jednostki niezintegrowanej, nieprzyspawanej do partnera. Mam też do Was prośbę o przesłanie kilku pozycji w pdf-ie, które wg Was są najcenniejsze w ?naszym uzależnieniu?.
Chciałam Wam też powiedzieć, że tutejsza zbiorowa mądrość i życzliwość jest dla mnie światłem w tunelu.

1,207 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-03-04 16:51:37)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochana, ściskam Cię mocno.
Właśnie wychodze, więc napiszę więcej wieczorem. I obiecuję wysłąć Ci całą naszą bibliotekę - jest tego sporo.
Buziaki

Napisz na mojego maila.

1,208

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Kochana, ściskam Cię mocno.
Właśnie wychodze, więc napiszę więcej wieczorem. I obiecuję wysłąć Ci całą naszą bibliotekę - jest tego sporo.
Buziaki

Napisz na mojego maila.

Niekochana a czy ja również mogłabym się podłączyć?

1,209

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
orszulik napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Kochana, ściskam Cię mocno.
Właśnie wychodze, więc napiszę więcej wieczorem. I obiecuję wysłąć Ci całą naszą bibliotekę - jest tego sporo.
Buziaki

Napisz na mojego maila.

Niekochana a czy ja również mogłabym się podłączyć?

Nie ma sprawy - napisz na mojego maila, to wyślę Wam dziś w nocy obu.

1,210

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,
Dziękuję. Literatura napływa szerokim strumieniem. Niesamowite. Podczas zapisywania otwieram każdą z tych pozycji, żeby tylko rzucić okiem i już nie mogę się oderwać.
Najgorsze jest to, że przeczytanie całej tej masy mądrości to dopiero 10% sukcesu. Cała reszta to umiejętność zastosowania tego w praktyce. Trzeba też uważać, żeby nie przeteoretyzować i nie przekombinować w tym wszystkim siebie samej :-)
Te książki to fantastyczna zbiorowa, ukierunkowana wiedza odsiana przez osoby, których problem bezpośrednio dotyczy.

1,211 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-05 03:53:27)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, dziekuje za maila big_smile
Mysle, ze z tym kochaniem za bardzo jest tak jak z innymi uzaleznieniami....
Tak jak narkoman ma przed soba narkotyk i musi sobie powiedziec NIE.. tak i my sad
Malymi kroczkami.
Za kazdym razem gdy lapalam sie na mysleniu o tym "co on pomysli" "czy on zauwazy, ze ja...", "czy on..." etc to zaraz mowilam sobie: Teraz Polska! Teraz ja! i wymuszalam wrecz na sobie myslenie o mnie i zrobieniu czegos dla swojego dobra. Ukladalam plany robienia czegos dla swojej przyjemnosci i dla swojego dobra.
Przestalam tez bac sie mowic, ze cos mi sie nie podoba, ale w postaci krotkiego komunikatu a nie dlugiej nasiadowki mordujaco-gadanej. Dalam sobie pozwolenie na jednozdaniowy komunikat i tak ukladalam mysl by zawrzec  w tym zdaniu informacje o tym co mi sie nie podoba bez analizy co on sobie mysli i jak on tak moze, albo wymuszania tlumaczen. Przestalam wysylac smsy i maile. Na otrzymane odpowiadalam krotko. Jedno zdanie. Okazywalam entuzjazm na widoczne starania. Odchodzilam gdy zrobil cos przeciwko, nazwijmy to "mojej radosci zycia" mowiac, ze sie zawiodlam bo oczekiwalam czegos innego.
Jeden z moich komunikatow: "Skarbie czuje, ze Ci na mnie nie zalezy, wiec jak szkoda Ci wysilku by to zmienic to nie zawracaj mi wiecej dupki."... no pewnie, ze strach sie bac! tak powiedziec... bo jeszcze naprawde mu nie zalezy i odejdzie... ha ha.. a przeciez jak sie bardziej przyloze to moze zmieni zdanie...
... i wlasnie cala filozofia w tym, zeby odszedl skoro mu nie zalezy... osoby kochajace za bardzo nie chca puscic... trzymaja za nogawke, robia awantury, wspominaja, wybaczaja i znow sobie przypominaja by ponownie wybaczyc... ale za zadne skarby nie stworza sytuacji, w ktorej on moze zdecydowac.... zbyt duze ryzyko, ze odejdzie.

Poznalam pare... ona 87 lat on chyba 85...
Zakochali sie w w sobie na urlopie w osrodku wypoczynkowym... zamieszkali razem. Nie widzialam piekniejszego "dotyku" milosci w zyciu... nie widzialam rowniez piekniejszego patrzenia z miloscia.
Nie wiemy co jest nam pisane w zyciu. Jedno jest pewne, warto poszukac w sobie szczescia, dbac o siebie i kochac zycie.
Jesli on za Toba podazy to Ok! Jesli nie... to oznacza, ze nigdy by nie podazyl bez wzgledu na to jakbys sie starala. Jesli nie pociaga go kobieta szczesliwa, spelniona, zadbana i kochajaca zycie... to tanczenie na golasa, przy swiecach z obiadem z trzech dan nic nie da.... zawsze bedziesz musiala mu jakos placic by przy Tobie zostal.
Ty masz prawo podjac decyzje o wybaczeniu... on musi podjac decyzje czy mu na Tobie zalezy smile
Jedyny warunek-badz kobieta szczesliwa, spelniona i kochajaca zycie... a nie kobieta kochajaca "bycie kochana" big_smile

... i spoko... nieprzespane noce, placz, emocjonalne wyze i nize.. rozmazywanie sluzu po twarzy, podpuchniete oczy i takie tam gratisy
.. ale warto...
mozesz rowniez z pasja udzielac sie na forum... to angazuje uwage ale i bardzo rozwija. Forum zmusi Cie do przeanalizowania spraw, o ktorych nigdy nie myslalas... jesli lubisz bawic sie w myslenie... big_smile

Ladnie piszesz Tarantella smile mozesz byc cennym nabytkiem w kaciku terapeutycznym "Grupa wsparcia..." Duzo zyskasz ale mozesz tez duzo dac big_smile

1,212 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-05 20:12:32)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To będzie długi post ? dla wytrwałych, dla cierpliwych, dla chętnych. Dla mnie ? dla zajęcia umysłu, drżących rąk i czasu.

Od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam były kłamstwa. Usprawiedliwiałam w sobie wszystko, nawet to, czego on nie był w stanie logicznie wytłumaczyć ? ja mu podpowiadałam. Przesuwałam granice aż doszłam do dziś. Nie wiem, jak mogłam sobie wmówić, że ktoś, kto zdradzał pierwszą, potem drugą żonę, oszczędzi mnie. Najgorsze jest to, że on pewnie za każdym razem sam wierzył, że tym razem będzie inaczej, że przy boku tej kolejnej odnajdzie jakieś mityczne COŚ, co go przed tym powstrzyma. I mamy gotowe współuzależnienie.

Żałosne. Całe życie wiedziałam, że jako DDA mam wystrzegać się alkoholików i narkomanów. Ale, wiecie co? Nikt mnie nie uprzedził, że są też inne formy uzależnień, które są takim samym zagrożeniem, jeśli nie większym, bo utajonym. Wybierałam dokładnie ich. Cała reszta mnie nudziła. Mój pierwszy mąż był uzależniony ? od swoich rodziców. Patologicznie i nierozerwalnie. Dugi alkoholikiem stał się ? z czasem. A teraz to, co mam dziś ? człowiek uzależniony od kłamstwa i zdrady (nie mówiąc o kobietach i grach komputerowych). Jednym słowem na koniec zafundowałam sobie najbardziej wypasione ciasteczko. Ba! Tu nawet ciasta nie ma ? same bakalie sklejone do kupy sztucznym miodem.

Już nie pytam: dlaczego ja? Wiem dlaczego. Chcę już tylko z tego wyjść.
Przeszłam w życiu dwie duże depresje. Ledwo się z tego wygrzebałam i teraz boję się wpaść znów w tę czarną du*ę. W dwóch przeciwległych kierunkach ciągną dwie liny. Z jednej strony świadomość i absolutna pewność, że M. mnie prędzej czy później zniszczy, z drugiej, że zniszczy mnie życie bez niego.

Dla mnie to był naprawdę związek ostatniej szansy. Przed nim dość długo wzbraniałam się przed koleją miłością. On jednak tak umiejętnie zrobił wrażenie człowieka po przejściach ale z już spionizowanym kręgosłupem moralnym i wiedzą, czego chce od życia, że nie mogłam nie ulec. No i do tego ta chemia! Jakaż to była chemia! A ja właśnie wtedy powinnam była sobie powiedzieć ? im więcej chemii tym większe zagrożenie. Jak się ma chorą chemię, to ona cię ciągnie do drugiej chorej chemii. Wylecz się, dziewczyno, odtruj swoją chemię a dopiero potem wyjdź na polowanie. Jednak stało się.
Po wszystkim, co przeżyłam po zdradzie, po wszystkim, co przeczytałam i przemyślałam, wiem ? bez odcięcia się od niego ani rusz. Teraz wyjechał na kilkudniową integrację a ja czuję, jak odżywam. Nie czekam na niego, nie zastanawiam się, co mu powiem i co on powie i co ja mu na to odpowiem. Dziś ? jeden krótki sms i tylko po jego sms-ie. Ale, cholera, tęsknię za nim i czekam na jego powrót. A co będzie juro po jego powrocie? Mam jakieś założenia, ale czy jestem w stanie się ich trzymać? A założenia bazują na mojej słabości. Wiem, że nie mam w sobie na razie dość siły i determinacji, żeby się z nim rozstać. Nie mam, mimo, że zdrada, którą mnie potraktował była straszliwie okrutna ? i fizyczna, i mentalna, i z młodszą o całe pokolenie dziewczyną z pracy (która nadal tam funkcjonuje i nie planuje zniknąć), i z ogromną ilością wyrafinowanej przebiegłości, i z kwiecistymi romantycznymi mailami, które pisał do niej, a z których już dawno ograbił mnie. I mimo to nie mam w sobie dość siły. I on to wie.

Zaraz po odkryciu zdrady kazałam mu się wynieść, ale już po trzech dniach był z powrotem, z obietnicami, z zaklęciami. Nie wytrzymałam ? bałam się, że odepchnięty przeze mnie pójdzie do niej i to mnie dopiero zabije. Były długie rozmowy ? moje drążenie szczegółów i wyciąganie zapewnień, jego ekshibicjonizm mający mi udowodnić, że teraz powie mi wszystko i to nas oczyści a dalej będzie pięknie i nawet piękniej. Więc wrócił, a we mnie zaczął się teatr cieni. Budziłam się po trzech godzinach snu z obrazami w głowie - oni kotłujący się w najbardziej wymyślnych pozycjach w pięciogwiazdkowych hotelach na ?delegacjach?, oni spotykający się na potajemnych schadzkach z moim psem na spacerze, oni w naszym łóżku, oni w romantycznym pensjonacie na Słowacji (oczywiście na ?delegacji?). Ten horror nie miał końca. W mojej głowie decyzja zapadła ? nie jestem w stanie z tym żyć, musimy się odseparować, wypad z baru. Na takie dictum on wpadł w rozpacz. Że tylko we dwoje nawzajem wspierając się mamy szansę przez to przejść, że tu jest jego dom i jego miłość ? Uległam. Przez ostatni miesiąc jednak mój umysł zupełnie nie radził sobie z kolejnymi huśtawkami, podejrzeniami, międleniem ich dwoje i nas dwoje. Mogę znieść i zniosłam w życiu naprawdę wiele stresu, ale to mnie wyżera od środka. Od kiedy zaczęłam się domyślać całej prawdy, przez jej wykrycie a potem przez tę gehennę niby-naprawczą schudłam 20 kilo, jadę na płynach i nikotynie, jem przez umysł. Jak mam w takim stanie wypracować w sobie MUR? Są lepsze chwile ale najgorsze są wieczory i poranki. Udaje mi się już jednak jakoś normalnie spać ? bo on jest przy mnie ? ciepły i na łyżeczkę. M. był cierpliwy, pokorny i współpracujący. Wydawało mi się, że zaczęłam dochodzić do jakiejś równowagi ale to byłoby zbyt proste. Tydzień temu dowiedziałam się, że znów był z nią w hotelu na ?delegacji?. Kiedy to odkryłam (a mam już tysiąc sposobów sprawdzania tych rzeczy), wpadłam w szał. Cofnęłam się w swojej wątpliwej stabilizacji o rok świetlny. Wtedy przez chwilę miałam pełną jasność ? Jezu, wreszcie koniec tej szarpaniny, dziękuję Ci za znak! Ale M. nie dał się wyrzucić. Błagał. Boże, jak on błagał. Że musiał się z nią spotkać (uwaga, będzie śmiesznie), żeby upewnić się, że jest w stanie stawić tamtej lasce opór, że nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach jest w stanie powiedzieć NIE powracającej fali uczucia do niej, że ja byłam taka skoncentrowana swoim bólu a jego ból i rozterki mnie nie obchodziły i pozwolił sobie na to OSTATNIE kłamstwo w imię naszej miłości, żeby OSTATECZNIE zamknąć tamtą sprawę. Od tamtego dnia wiem ? tych ostatnich razów będzie więcej, dopóki on nie zniknie z mojego życia albo nie zacznie się na poważnie leczyć. A na drodze do leczenia ciągle ma jakieś przeszkody ? brak czasu, bo szefostwo z zagranicy przyjeżdża, bo plan sprzedaży trzeba zatwierdzić, bo wyjeżdża w delegację (a może w ?delegację?) ale już NA PEWNO po 15 marca się za to weźmie.

A wiecie, co jest najgorsze? Że ja mu w to wszystko wierzę. Ale najgorsze bagno jest wtedy, kiedy sobie myślę - kurczę, byłam taką falaną partnerką z DDA, ograniczałam go, zabrałam mu tlen, ZMUSIŁAM go swoimi symbiotycznymi zachowaniami do "przewietrzenia" się, więc chyba powinnam mu być wdzięczna, że do mnie wrócił i chce coś ze mną naprawiać. Jak można wyjść z tak chorego umysłu?

I oto ja - kobieta z wszechstronnym wykształceniem, jakoś-takoś uplasowana zawodowo, bystra, wesoła, ceniona - oto ja, wrak człowieka.
Jak mam wychować swojego 15-letniego syna, żeby nie wpoić mu tych samych chorobliwych zachowań, skoro wychowuję go w tym samym patowym układzie, w którym wychowałam się ja - córka alkoholika i matki, która nie mogła się go pozbyć aż on jej nie kopnął dla innej.

1,213 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-05 20:17:40)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ty chcesz mu wierzyc. Nie masz wyjscia. To jedyne rozsadne wyjscie by otrzymac wrazenie "bycia kochana" chocby sporadycznie i "na lyzeczke" sad
Trudno sobie powiedziec nikt na tym p*** swiecie mnie nie kocha... jesli jest sie osoba znajdujaca szescie w byciu kochana.

1,214

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Ty chcesz mu wierzyc. Nie masz wyjscia. To jedyne rozsadne wyjscie by otrzymac wrazenie "bycia kochana" chocby sporadycznie i "na lyzeczke" sad
Trudno sobie powiedziec nikt na tym p*** swiecie mnie nie kocha... jesli jest sie osoba znajdujaca szescie w byciu kochana.

Mądre słowa- ja też tak boję się nie wierzyć..bo nagle zostanę sama..ale czy już teraz nie jestem sama?
Zazdrość pisałas kiedyś o terapii czy to aktualne?

1,215

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja, w ramach odspawania i odzwyczajenia od przyzwyczajenia, wybrałabym się chętnie na jakąś wyjazdową terapię. A może takie monotematyczne skupisko takich "kupek nieszczęścia" jak ja sama jeszcze bardziej by mnie zdołowało?
P.S. To był przykład pozytwnego myślenia :-)

1,216

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

Ja, w ramach odspawania i odzwyczajenia od przyzwyczajenia, wybrałabym się chętnie na jakąś wyjazdową terapię. A może takie monotematyczne skupisko takich "kupek nieszczęścia" jak ja sama jeszcze bardziej by mnie zdołowało?
P.S. To był przykład pozytwnego myślenia :-)

a ja myślę iż taka terapia by ,,nam ' pomogła...
tak myśle...
coś ze swoim życiem muszę zrobić, a sama niestety nie radzę sobie...

1,217

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

NO właśnie. Dziewczyny. Z tego, co zrozumiałam z postów niektórych z Was, Wy nadal pozostajecie w takiej bądź innej, nie zerwanej jednak więzi, bliskości ze swoimi M.
Na co czekacie? Na co liczycie? Na to samo co ja? Nie voicie się, że jednak on to skończy pogrążając Was w większej rozpaczy niż gdybyście to Wy zamknęły za nimi drzwi?
Ja się boję każdego dnia. Boję się, że on przyjdzie i tym swoim spokojnym niskim głosem powie: "Kochanie, próbowałem ale tak się dłużej nie da. Moje uczucie wypaliło się. Muszę odejść."
Doris, Nie wiem z jakiego jesteś miasta (chociaż jeśli chodzi o wyjazdowe sesje to nie powinno mieć znaczenia). Może coś znajdziemy na kobiecych sercach?

1,218

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

NO właśnie. Dziewczyny. Z tego, co zrozumiałam z postów niektórych z Was, Wy nadal pozostajecie w takiej bądź innej, nie zerwanej jednak więzi, bliskości ze swoimi M.
Na co czekacie? Na co liczycie? Na to samo co ja? Nie voicie się, że jednak on to skończy pogrążając Was w większej rozpaczy niż gdybyście to Wy zamknęły za nimi drzwi?
Ja się boję każdego dnia. Boję się, że on przyjdzie i tym swoim spokojnym niskim głosem powie: "Kochanie, próbowałem ale tak się dłużej nie da. Moje uczucie wypaliło się. Muszę odejść."
Doris, Nie wiem z jakiego jesteś miasta (chociaż jeśli chodzi o wyjazdowe sesje to nie powinno mieć znaczenia). Może coś znajdziemy na kobiecych sercach?

Tarantella
napisałam ci maila

1,219

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tarantella, przeczytałam Twój post. Jeju jak ja Cię rozumiem. Ja po odkryciu miłosnego smsa, skierowanego rzecz jasna nie do mnie w telefonie mojego teraz już eks, wyrzuciłam Go z domu i starałam się wyrzucic i z serca. Nie dałam rady, uwierzyłam, a raczej starałam się uwierzyć, że to nic nie znaczące żarty. Dałam Mu szansę, bo nie wyobrażałam sobie życia bez Niego. Potem nastapiło siedem miesięcy pełnych moich watpliwości, wypominania i chwil zwatpienia. Ale on tak pięknie zapewniał mnie o swoim uczuciu, dawał takie dowody swojej miłości i oddania, że powoli wracałam do normalności. I co dzisiaj z tego mam? Ano wiedzę, że przez ten cały czas doskonale się krył, że zdradzał mnie i nawet nie stać Go bylo na słowo "wybacz" gdy prawda ujrzała światło dzienne. Dlatego już nie wierzę w cudowną przemianę, nie wierzę w cudowne, szczęśliwe zakończenia. Wybacz, przemawia przeze mnie gorycz i żal, ale poczułam potrzebę napisania tego co mnie boli i dusi od środka.

1,220

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Monia139 napisał/a:

Tarantella, przeczytałam Twój post. Jeju jak ja Cię rozumiem. Ja po odkryciu miłosnego smsa, skierowanego rzecz jasna nie do mnie w telefonie mojego teraz już eks, wyrzuciłam Go z domu i starałam się wyrzucic i z serca. Nie dałam rady, uwierzyłam, a raczej starałam się uwierzyć, że to nic nie znaczące żarty. Dałam Mu szansę, bo nie wyobrażałam sobie życia bez Niego. Potem nastapiło siedem miesięcy pełnych moich watpliwości, wypominania i chwil zwatpienia. Ale on tak pięknie zapewniał mnie o swoim uczuciu, dawał takie dowody swojej miłości i oddania, że powoli wracałam do normalności. I co dzisiaj z tego mam? Ano wiedzę, że przez ten cały czas doskonale się krył, że zdradzał mnie i nawet nie stać Go bylo na słowo "wybacz" gdy prawda ujrzała światło dzienne. Dlatego już nie wierzę w cudowną przemianę, nie wierzę w cudowne, szczęśliwe zakończenia. Wybacz, przemawia przeze mnie gorycz i żal, ale poczułam potrzebę napisania tego co mnie boli i dusi od środka.

To okrutne..bardzo...
żyć obok człowieka którego sie kocha, któremu na nowo chce się zaufać...i ufa się..a nagle prawda staje się oczywista!!!
współczuje Ci

1,221 Ostatnio edytowany przez Monia139 (2011-03-05 22:04:50)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzięki Doris. Jedno już wiem na pewno.  Kto raz naduzył zaufania, nie jest wart aby znowu mu zaufać.
Gdzieś, kiedyś usłyszałam takie słowa. "Każdy facet zasługuje na drugą szansę, ale u innej kobiety". Teraz całkowicie się z tym zgadzam.

1,222 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-05 22:21:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Tarantella napisał/a:

NO właśnie. Dziewczyny. Z tego, co zrozumiałam z postów niektórych z Was, Wy nadal pozostajecie w takiej bądź innej, nie zerwanej jednak więzi, bliskości ze swoimi M.
Na co czekacie? Na co liczycie? Na to samo co ja? Nie voicie się, że jednak on to skończy pogrążając Was w większej rozpaczy niż gdybyście to Wy zamknęły za nimi drzwi?
Ja się boję każdego dnia. Boję się, że on przyjdzie i tym swoim spokojnym niskim głosem powie: "Kochanie, próbowałem ale tak się dłużej nie da. Moje uczucie wypaliło się. Muszę odejść."
Doris, Nie wiem z jakiego jesteś miasta (chociaż jeśli chodzi o wyjazdowe sesje to nie powinno mieć znaczenia). Może coś znajdziemy na kobiecych sercach?

Ja nie pozostaje w wiezi z moim "M"
i nie ma takiej mozliwosci.
Dzis uslyszalam w telewizji, ze prawdziwa wiez zaczyna sie wtedy gdy jest seks.... no i od razu pomyslalam o Niekochanej, ze cos przeoczylysmy big_smile

Poznalam pana S i jestem wieksza dziewica niz dawniej... mozna powiedziec ortodoksyjna dziewica... ha ha ha
Pan S ma gleboko ukryta chorobe i ciezko mi go zdiagnozowac... Musi mu przeciez cos dolegac, a ja nie wiem jeszcze co..
Na razie jest mi dobrze. Nie planuje zadnych zwiazkow.

Bardzo dobry osrodek na  terapie: http://www.oat.com.pl/
W zakladce "terminarz" znajdziecie cennik i rozne terapie.
Jesli kogos zniecheca fakt, ze jest to osrodek prowadzony przez duszpasterzy to od razu pisze, ze jest to taki rodzaj ksiezy, ktorzy nie zalamuja w nas wiary. Moja znajoma(ktora ostatni raz u spowiedzi byla przy pierwszej komunii) pojechala na takie spotkanie i czula sie tam wspaniale.
Na podanej wyzej stronie jest "Skrzynka Pomocy OAT" gdzie mozna poprosic o pomoc w swojej prywatnej sprawie.
W sprawie zapisow dla DDA http://www.dniskupieniadda.pl/
Spotkania DDA prowadzone sa w taki sposob i panuje tam taka atmosfera, ze ma sie ochote tam wciaz wracac. Mozna poznac wspanialych ludzi. Mozna odnalezc swoja polowke (to zart, ale nie do konca bo to przytrafilo sie mojej kolezance).

1,223 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-05 23:00:09)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Monia139 napisał/a:

Tarantella, przeczytałam Twój post. Jeju jak ja Cię rozumiem. Ja po odkryciu miłosnego smsa, skierowanego rzecz jasna nie do mnie w telefonie mojego teraz już eks, wyrzuciłam Go z domu i starałam się wyrzucic i z serca. Nie dałam rady, uwierzyłam, a raczej starałam się uwierzyć, że to nic nie znaczące żarty. Dałam Mu szansę, bo nie wyobrażałam sobie życia bez Niego. Potem nastapiło siedem miesięcy pełnych moich watpliwości, wypominania i chwil zwatpienia. Ale on tak pięknie zapewniał mnie o swoim uczuciu, dawał takie dowody swojej miłości i oddania, że powoli wracałam do normalności. I co dzisiaj z tego mam? Ano wiedzę, że przez ten cały czas doskonale się krył, że zdradzał mnie i nawet nie stać Go bylo na słowo "wybacz" gdy prawda ujrzała światło dzienne. Dlatego już nie wierzę w cudowną przemianę, nie wierzę w cudowne, szczęśliwe zakończenia. Wybacz, przemawia przeze mnie gorycz i żal, ale poczułam potrzebę napisania tego co mnie boli i dusi od środka.

No i właśnie tego wariantu obawiam się najbardziej, chyba bardziej niż jego decyzji o odejściu.
Mój problem polega autentycznie na tym, że przez dłuższy czas faszerowałam się literaturą fachową nt. wychodzenia związków z kryzysu pod tytułem "zdrada". To g**no pt. "zdrada" jawi się tam jako element oczyszczający związek ze złogów i toksyn a potem wszyscy żyli jeszcze dłużej i jeszcze szczęśliwiej niż przed zdradą a nawet jej trakcie :-)
Ja serio w to wszystko uwierzyłam ... aż do tej kolejnej "delegacji" wyzwalającej go ze szponów miotającego nim uczucia do mojej dublerki.
Teraz jest jedno zdanie, które się we mnie kołacze (nie pamiętam dokładnie oryginału): Jeśłi się kogoś bardzo kocha to trzeba dać mu wolność. Jeśli wróci - będzie twój na zawsze, jeśli nie - nigdy twój nie był.
Przy czym hasło "wróci" dla mnie oznacza - po świadomym zdiagnozowaniu i leczeniu jego problemu, który stał się moim problemem. Samo "wróci" już mi nie wystarcza.

1,224

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane, myślę, że bardzo ważne jest, żeby stać się uczciwą wobec samej siebie. Nie szukać wytłumaczeń, szarości, półcieni. Jasno musimy zdiagnozować problem i zastanowić się - czy chcę, żeby tak wyglądało moje życie? Czy takiego życia chcę dla moich dzieci? Bo tu nie ma żadnych wątpliwości - uczą się na naszym przykładzie. To MY poniesiemy odpowiedzialność za ich porąbaną przyszłość. I nie ma tu co rozczulać się nad sobą: że DDA, DDD i nikt nas nie kochał. Tak, to wszystko prawda - zostaliśmy skrzywdzeni, część w sposób okrutny. Ale gdy już wiemy - musimy zadziałać. Nie ma usprawiedliwienia innego zachowania. Jeśli same sobie nie radzimy - szukajmy pomocy.
Ja osiągnęłam swoje dno. Miotałam się jak zwierzę. BEZRADNOŚĆ - to było dla mnie najgorsze. Nienawidzę tego uczucia, bo towarzyszyło mi przez większość mojego życia. Gdy opuszczałam dom ojca-alkoholika obiecałam sobie, ze nigdy więcej tak się nie poczuję. NIGDY.
I teraz, z perspektywy czasu widzę, że powolutku, małymi kroczkami pozwalałam, żeby "granica tolerancji" była przesuwana. Wydawało mi się, że jak "nie jest tal źle, jak było z ojcem", to jest dobrze. Gówno prawda. Z jednego bagna wczłapałam w drugie. Dawałam się wmanipulować, przymykałam oczy i zasłaniałam uszy. Buzi nie zamykałam - ale akurat z tego nie było dużego pożytku; TAKIEGO PRAWDZIWEGO POŻYTKU. Bo poprawa krótkofalowa oczywiście była - na tyle, żebym zamknęła japę i przestała marudzić. A potem szybki powrót do "normy".

Tarantella: ja mieszkam z M. w jednym domu, pracujemy we wspólnej firmie no i mamy wspólne dziecko. I uwierz - jest mi zupełnie obcy i obojętny. Bo to musi się "stać" w naszej głowie i w sercu. W moim przypadku podstawą związku jest ZAUFANIE. Bez niego nie jestem w stanie funkcjonować. A tu dostałam podane jak na tacy - nie ma go i co ważniejsze - NIGDY nie będzie. I od tej chwili - obrączka, która była zdjęta przez 15 lat tylko raz - do porodu - zniknęła na zawsze z palca i ANI RAZ nie pojawił się dotyk, który byłby objawem czułości lub minimalnej bliskości.
Długo jeszcze bolało to co mówił i robił, długo walczyłam sama z sobą żeby nie robić żadnych rzeczy, które mnie krzywdziły, długo uczyłam się szacunku dla samej siebie.
Teraz, gdy czytam swoje pierwsze posty na forum - widzę, jak daleko jestem od "startu" i wiem, że jeszcze daleka droga przede mną. Raz jest lepiej, raz gorzej.
Ale ja osobiście jestem osobą bardzo konkretną i logicznie myślącą. I ta logika właśnie uratowała mi życie. Bo nijak nie potrafiłam sobie wytłumaczyć logicznie pewnych wydarzeń i zachowań. I ta sama logika, gdy weszłam na to forum i przeczytałam posty z tego wątku "dała mi po pysku" i powiedziała - TO O TOBIE. Tak, to Ty pozwalasz się w taki sposób traktować i pora coś z tym zrobić. Bo nie chcesz być głupią kobietą, prawda? Ano nie chciałam i tak samo nie chciałam, żeby moja córka wychowywała się w takim "przykładzie".
Niby wiedziałam już dawno o DDA, ale wydawało mi się, że ja jestem "inna" (he, he, he), że daję radę. No to się przejechałam - na własne życzenie. Na szczęście ocknęłam się zanim było za późno. Na własne i córki szczęście.
Bardzo oprócz forum pomogło mi przeczytanie (już dwukrotnie) książki "Koniec współuzależnienia". Ale i tak chyba najważniejsze było to, że otworzyłam się na wszelką pomoc i krytykę. Nie broniłam się przed prawdą - choć nieraz bolało jak cholera. Ale wiedziałam, że innej drogi nie ma - potrzebowałam ratunku i byłam gotowa na wszystko. Dosłownie.

I na koniec: dziewczyny z czasem naprawdę jest łatwiej. Pewne rzeczy przychodzi łatwiej i szybciej, z innymi musimy nieustannie walczyć. Ale warto, zapewniam.
Pomimo trudnej sytuacji, w której teraz jestem - NIE ŻAŁUJĘ. Nigdy nie żałowałam, ani przez chwilę.

1,225

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

jak to wszystko boli.. sad  swiadomosc ze bylo się nikim kogo się bardzo kochalo.. coz... wiem trzeba przetrwac.. leże sama w lozeczku i mnie skreca.. tak bardzo chcialabym sie przytulic do niego..  nic   zycie toczy siędalej .. nie bedzie na nas czekalo   nie wierzę w milosc, nie istnieje..

1,226

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ona32 dasz radę, bardzo w to wierzę, nie jesteś sama.

z każdym dniem będzie lepiej.

1,227

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja leżę w łóżeczku i pisze długieeeeeeeeeeego maila do kochanych przyjaciółek. A obok posapuje przez sen moje kochanie. 16 letnia kobietka, która nie przestaje mnie zachwycać swoją dojrzałością i mądrością.  Dla niej warto było i będzie. Jakkolwiek jeszcze ciężko będzie.

1,228 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2011-03-06 01:14:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ona32. Niebawem do Ciebie dołączę ... no nie dosłownie :-)
Z każdą stroną kolejnej książki, którą mi przysłała Niekochana wzmacnia się we mnie postanowienie - nie mogę tak dalej. Więc i moja samotność łózkowa jest za rogiem.

Boję się tego, jak moja biedna, kochana chora na raka mama każdej kolejnej chemii, ale nie ma innego wyjścia jeśli chce się pozbyć raka.
Najgorsze jest to, że dokładnie wiem, jakie będą skutki uboczne mojej chemii - tęsknota, która mam nadzieję nie pochnie mnie do upodlenia, idealizację mojego oprawcy, ból ciała wyjącego do niego, dalsze osłabienie mocy przetwórczych w pracy, zapaść emocjonalną, samoobwinianie się ... same dopiszcie resztę.

Trzymaj się.

1,229

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

nie mogę spać.. zaczyna mnie drażnić to ze tęsknię:) zaczynam być na siebie wsciekla! zobaczymy co przyniesie jutro.. chciałabym zapytac go o tyle rzeczy..  dobrze ze można się chociaż "wypisac"

1,230

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
ona32 napisał/a:

nie mogę spać.. zaczyna mnie drażnić to ze tęsknię:) zaczynam być na siebie wsciekla! zobaczymy co przyniesie jutro.. chciałabym zapytac go o tyle rzeczy..  dobrze ze można się chociaż "wypisac"

Kochana  - zapytac możesz, ale czy dostaniesz odpowiedź. A jeśli ją dostaniesz czy będziesz wiedziała więcej niż wiesz teraz  -myślę że nie,   a to co się dowiesz będzie bolało jeszcze bardziej. 
Zajmij głowę jakimiś innymi  sprawami , zajmij się sobą  a zobaczysz, że sen przyjdzie a ból trochę złagodnieje.
A co bedzie dalej i tak w częsci nie zalezy od nas. Trzymaj się  - juto też jest dzień.....

1,231

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Epoka napisał/a:
ona32 napisał/a:

nie mogę spać.. zaczyna mnie drażnić to ze tęsknię:) zaczynam być na siebie wsciekla! zobaczymy co przyniesie jutro.. chciałabym zapytac go o tyle rzeczy..  dobrze ze można się chociaż "wypisac"

Kochana  - zapytac możesz, ale czy dostaniesz odpowiedź. A jeśli ją dostaniesz czy będziesz wiedziała więcej niż wiesz teraz  -myślę że nie,   a to co się dowiesz będzie bolało jeszcze bardziej. 
Zajmij głowę jakimiś innymi  sprawami , zajmij się sobą  a zobaczysz, że sen przyjdzie a ból trochę złagodnieje.
A co bedzie dalej i tak w częsci nie zalezy od nas. Trzymaj się  - juto też jest dzień.....

Epoczko - jak zwykle celnie.
Tak, tak, tak - dlaczego liczymy, że ktos kto nas zawiódł, kto nas zranił - nagle będzie wobec nas uczciwy?
No sorki kochane, ale to szczyt naiwności, prawda? Będzie ściemniał, kręcił, lawirował, a w najlepszym przypadku - po raz kolejny zrani.

O sobie teraz myślcie. Jak nie macie ochoty na wyjście do ludzi - to ja polecam ciężką fizyczną pracę lub czytanie mądrych książek. Jedno zmęczy i łatwiej zasnąć (o wartości dodanej pt porządek nie wspomnę) a drugie poszerza horyzonty.
Buziaki kochane - będzie lepiej.

1,232

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A mnie się nic nie chce. W chacie bałagan, obiad nie zrobiony. Pies znudzony lezy na parapecie i tęsknym wzrokiem wyglada za okno, nie mam nawet siły by sie ubrać i pospacerować z nim. Zawsze lubiłam niedzielne poranki, wspólną kawę, wspólny spacer. Zostało mi to odebrane i nie wiem jak sobie z tym poradzić.

1,233

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Monia to się zmuś, weź psa i idź sie poszwendać, wiem że jest Ci cięzko ale moja kochana jak czegoś nie zrobisz będzie Ci jeszcze ciężej, daję Ci wirtualnego kopniaka w cztery litery, do dzieła!!!!!!!!!!!!!!!!

1,234

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jak to się dzieje, że mamy równolegle dokładnie te same stany? Miałam na weekend spisaną całą listę zadań. Wykonałam może dwa. Ale psa wyprowadziłam rano. Jest tak pięknie a ja cały ten długi spacer przepłakałam. Monia. Moja chałupa jest cała w kurzu, porozwalane ubrania. Weźmiemy się w garść (tak na trzy cztery) i zróbmy ten porządek. To nam pomoże. Wiem, że każda skutecznie wykonana czynność przywraca mi wiarę w to, że mogę, potrafię normalnie funkcjonować. Kroczek po kroczku.

1,235

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Oj kochana Maxi, wirtualny kopniak to za mało aby zmusić mnie do działania, mnie potrzebny jest prawdziwy kopniak. Muszę przejść wszystkie etapy po rozpadzie związku, na razie gniew opadł, a zaczynam odczuwać wielki smutek i żal. Czas, czas, czas, a ja jestem taka niecierpliwa. Co u Ciebie, jak sie trzymasz?

Posty [ 1,171 do 1,235 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024