Niekochana napisałam Ci naprawdę długiego maila
1,041 2011-01-22 19:47:20
1,042 2011-01-22 19:49:54 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-01-22 20:32:54)
[
Przeczytałam to jeszcze raz i mam pytanie, w jaki sposób można racjonalnie ocenić swoje emocje?Niekochana piszesz "kierowani emocjami a nie zdrowym rozsądkiem" ....hm, moim zdaniem nie ma sensu "rozszczepianie" jednego od drugiego...tak samo jak zło i dobro, jedno bez drugiego nie istnieje...takie rozdzielanie to "schizofrenia" i ona właśnie przyczynia się do złych wyborów życiowych.
Opiszę na własnym przykładzie:
Otóż gdybym potrafiła wcześniej racjonalnie ocenić swoje emocje, to wiedziałabym, że jak mój ukochany po rozmowie "wyjaśniającej" potrafi się zmienić na klika dni - stając się niemal chodzącym ideałem, a po tym czasie wraca do starych nawyków - to znaczy, że mnie nie kocha. I nie zależy mu na mnie. Ale ja oszołomiona emocjami z tego "idealnego" tygodnia - wybaczałam i wracało "stare".
Kierując się zdrowym rozsądkiem, a nie emocjami wiedziałabym, że jeśli ktoś po raz kolejny zawodzi moje zaufanie - nie kocha mnie, nie zależy mu na mnie.
I podstawowa sprawa: gdyby emocjonalny haj nie założył mi na nos różowych okularów, to nie wpakowałabym się w związkiem z oziębłym, pozbawionym empatii i chorym człowiekiem. Symptomy były już dawno - ale "haj" skutecznie je przysłaniał. Jeśli jestem w związku z człowiekiem, który mnie rani i nie zmienia swego zachowania pomimo moich jasnych komunikatów - powinnam odejść kierując się zdrowych rozsądkiem. Jeśli tego nie robię, to kierują mną CHORE emocje. Io takich właśnie chorych emocjach mówiłam.
Chemia, emocje - nigdy nie pisałam, że są złe. Stają się takimi, gdy przesłaniają nam rzeczywistość. I nie pozwalają na podjęcie odpowiednich decyzji.
"Normalni" ludzie przeważnie nie mają z tym problemu - wiedzą, co jest słuszne.
Ale my (DDA, DDD)jesteśmy "uszkodzeni" - pchamy się w sytuacje, które są dla nas krzywdzące lub krzywdzimy innych.
Dlatego powinniśmy nad sobą pracować - by umieć panować nad CHORYMI emocjami.
Uparcie piszę i sama sobie powtarzam krótkie zdania: Miłość nie rani. I mam taki ulubiony cytat z "Love story":
Kochać, to nie musieć nigdy mówić "przepraszam".
To są moje azymuty. Bo ja chcę stworzyć zdrowy związek z dojrzałym partnerem. A nie szaleć na emocjonalnej huśtawce - ja już wiem, że to niczym dobrym się nie kończy.
P.S. I jeszcze o tym "rozszczepianiu". Czy naprawdę nie rozumiesz, o czym piszę? Dobra, to znów łopata:
Czym kierują się ludzie, którzy:
żyją z katami, którzy ich katują fizycznie i psychicznie
żyją z katami, którzy w imię różnych nałogów niszczą ich i całe rodziny
żyją z osobami, które w imię miłości własnej unieszczęśliwiają ich i całe rodziny (miłość własna może się np ujawnić jako: nie będę się leczył, bo nie jestem chory; nie zmienię swojego zachowania wobec dzieci, bo tak zostałam wychowany; nie będę pracował nad sobą, bo to nie ja mam problem; jesteś idiotką, zazdrośnicą, kur.. i wydaje Ci się, że to ja mam problem - TY się lecz)
??????????????????????????????
No chyba nie chcesz mnie przekonywać, że te osoby kierują się ZDROWYM ROZSĄDKIEM?
Ja nie mam wątpliwości, bo byłam do niedawna jedną z nich.
1,043 2011-01-22 19:51:02
Niekochana napisałam Ci naprawdę długiego maila
Czytam
1,044 2011-01-22 20:54:53
Tak, Niekochana,
ciągle robimy coś niezgodnie z naszymi priorytetami, żeby zadowolić.... Jeśli zrobisz tak, jak chcesz (czujesz, wiesz, rozumiesz), to zrobisz źle. Narazisz się emocjonalnie. Nie możesz być sobą, bo to boli Twojego partnera. Możesz być tylko taką, jaka go zadowala. I to jest błąd. Gubisz się i już nie wiesz kim jesteś. Próbujemy teraz odszukać siebie, wygrzebać się z tego, co latami się na nas waliło i przytłaczało. Rozum wymięka chwilami, zawracamy. Ale wraca (on - ten rozum) i znowu kawałeczek do przodu. Do następnej obsuwy. To musi potrwać i nie jest łatwe, to wracanie do siebie. Ale dobrze, że jeszcze nam się chce.
1,045 2011-01-22 21:12:12
Domku: wysłałam Ci mail'a.
Marynarko: już dawno chciałam Cię zapytać, czy Twój nick to część garderoby czy rodzaj wojska
Tak, tak, tak! Teraz zadowalam siebie - jakkolwiek dziwnie to brzmi
1,046 2011-01-22 21:21:31
Niekochana,
mój nick na tę chwilę to część garderoby. Uniwersalna, klasyczna, zawsze na czasie. Do jeansów na grilla, do małej czarnej i szpilek na przyjątko, do sukienki na imieniny cioci, do wszystkiego do pracy. I nawet na gołe ciało...
Jest też inny powód, ale to zbyt osobiste... Jeszcze nie jestem gotowa.
1,047 2011-01-22 21:22:48
ciągle robimy coś niezgodnie z naszymi priorytetami... Jeśli zrobisz tak, jak chcesz (czujesz, wiesz, rozumiesz), to zrobisz źle...Nie możesz być sobą, bo to boli Twojego partnera. Możesz być tylko taką, jaka go zadowala...
I to jest błąd. Gubisz się i już nie wiesz kim jesteś.
Próbujemy teraz odszukać siebie, wygrzebać się z tego, co latami się na nas waliło i przytłaczało...To musi potrwać i nie jest łatwe, to wracanie do siebie. Ale dobrze, że jeszcze nam się chce.
Oj tak marynarko, tak. Tylko jasny gwint ile to może trwać? Czasu się nie cofnie a człowiek sam siebie nie poznaje - tak się dać przerobić! W imię czego? Jedyna pociecha, że nie ja jedna taki wynalazek i patrząc na Was wraca nadzieja, że można "wrócić" do samej siebie. Pozdrawiam serdecznie
1,048 2011-01-22 21:25:05
Niekochana, nigdy tyle chyba nie napisałam, dotknęłam wszystkiego co BE we mnie i napisałam....poczekam cierpliwie na Twoją odpowiedź.
Kochane Dziewczyny, każdy Wasz wpis to taka dobra cegiełka do budowania nowego życia, bez tego zadowalania innych...
Pozdrawiam
1,049 2011-01-22 21:27:57
Otóż gdybym potrafiła wcześniej racjonalnie ocenić swoje emocje, to wiedziałabym, że jak mój ukochany po rozmowie "wyjaśniającej" potrafi się zmienić na klika dni - stając się niemal chodzącym ideałem, a po tym czasie wraca do starych nawyków - to znaczy, że mnie nie kocha. I nie zależy mu na mnie. Ale ja oszołomiona emocjami z tego "idealnego" tygodnia - wybaczałam i wracało "stare".
Kierując się zdrowym rozsądkiem, a nie emocjami wiedziałabym, że jeśli ktoś po raz kolejny zawodzi moje zaufanie - nie kocha mnie, nie zależy mu na mnie."Normalni" ludzie przeważnie nie mają z tym problemu - wiedzą, co jest słuszne.
Ale my (DDA, DDD)jesteśmy "uszkodzeni" - pchamy się w sytuacje, które są dla nas krzywdzące lub krzywdzimy innych.
Dlatego powinniśmy nad sobą pracować - by umieć panować nad CHORYMI emocjami.
trudno sie w sumie ustosunkowac do twojej sytuacji, bo ty ja znasz najlepiej....skoro tak piszesz to tak było...
ja juz dawno doszłam do wniosku, ze drugiej osoby nie da sie zmienić, jej nawyków, jej myślenia do puki sama ta osoba nie będzie chciała tego zrozumieć, ze popełniła bład...
mysle też(juz odbiegając od wojej sytuacji),że to nie jest tak ze osoba która nie umie sie zmienić to nie kocha swojego partnera....przeciez my sami tez nie chcemy sie zmieniac... albo chcemy a jednak trudno nam to przychodzi....
ostatnia rozmowa z moim partnerem dużo mi dała a mianowicie uświadomiła mi ze jest jaki jest to znaczy, zrozumiał swój bład i ja zrozumialam swój....ale bedziemy jacy jesteśmy i w każdej chwili sytuacja z przeszłosci moze powrocić....uświadomiło mi tez to ze, albo bede go kochac wraz z jego wadami i zaletami i vice versa albo nie będziemy umieli siebie pokochac.
"normalni" ludzie nie mają z tym problemu, bo wiedzą co jest słuszne i ja bym tu dodała co jest słuszne DLA NICH...tu chodzi o wyznawany system wartości, o dobra znajomość własnej osoby i taka osoba jest przekonana że prawie w każdej sytuacji robi dobrze, bo robi co uważa za słuszne...moznaby to nazwać tez "kręgosłupem moralnym" ale z zaznaczeniem, ze moje zasady, wyznawane przeze mnie wcale nie muszą być dobre dla drugiej osoby i vice versa...i oczywiście nie pisze tu o zasadach ogólnie przyjetych przez społeczeństwo, bo to jest inna bajka.
widzisz ja jako DDA nigdy nie uważałam że moje emocje sa "uszkodzone", owszem zdawałam sobie sprawe, że moze mi byc trudniej w nawiązaniu relacji z druga osobą, ale w gruncie rzeczy i z obserwacji doszłam do wniosku, ze wcale tak nie jest, ze tak na prawde każda osoba która przechodzi koło mnie(majaca dobre, czy złe dzieciństwo) ma jakiś problem ze sobą, ze nie jestem jakimś wyjątkiem.
kolejna rzecz to piszesz, ze wchodzimy w sytuacje, gdzie ktoś nas krzywdzi albo my kogos...może masz racje, nie wiem....
ja nigdy nie uważałm ze kogoś krzywdziłam swoimi decyzjami,zachowaniem czy ktos krzywdził mnie...ale wychodziłam z załozenia że jestesmy ludzmi i mamy prawo popełniac błedy.
praca nad sobą, uważam ze każdy powinien zauważać swoje błedy i w miare mozliwosci i siły naprawiac je albo starać ich nie powielać...i to nie tylko tyczy sie DDA czy DDD.
1,050 2011-01-22 21:45:39
Anhedonia,
cofnij się o parę lat i zastanów: w imię czego? Na pewno było coś ważnego, albo ważnym się wydawało. Przecież nie robiłabym z siebie męczennicy, bo niekoniecznie chcę świętą zostać. Coś było... Ale minęło... Już nie pamiętam co to? Wydaje mi się, że największy był strach. Paraliżujący. Pozwoliłam sobie wmówić jak niewiele znaczę (ja, moje uczucia, przekonania, priorytety). Byłam od wykonywania poleceń, często sprzecznych. To była jakby służba, praca, zadania do wykonania. I chyba charakter perfekcjonisty ułatwia przeciwnikowi takie zmanipulowanie. On daje zadanie, a Ty biegniesz i wykonujesz najlepiej jak umiesz. Nie zastanawiasz się czy ma sens, po co? Po prostu robisz swoją robotę. I, nie ukrywam, głupiejesz coraz bardziej, przestajesz rozróżniać. Już nie wiesz: dobrze, czy źle, byle spokój był. Namiastka normalności i rodziny. I przychodzi chwila oprzytomnienia. Coś się wydarza, ktoś mówi coś, co do Ciebie trafia (nareszcie). I zaczynasz szukać siebie, a w tej latami narosłej kołomyi nie jest łatwo... Zanim zapytasz: gdzie jestem?, pytasz: czy jeszcze jestem? Dlatego to trwa długo, nie wiem, może już zawsze będzie się za nami ciągnęło i czasami odzywało? Ale przecież zmierzamy we właściwym nareszcie kierunku, a życie to droga. Ważne, że nareszcie właściwa. Jak potkniesz się na wyboju, zostaniesz na dobrej drodze, tylko zwolnisz na chwilę. Tak to widzę na dzisiaj. Jutro? Zobaczymy...
1,051 2011-01-22 21:50:55
Niekochana piszesz "kierowani emocjami a nie zdrowym rozsądkiem" ....hm, moim zdaniem nie ma sensu "rozszczepianie" jednego od drugiego...tak samo jak zło i dobro, jedno bez drugiego nie istnieje...takie rozdzielanie to "schizofrenia" i ona właśnie przyczynia się do złych wyborów życiowych.
Schizofrenia nie polega na rozszczepieniem emocji od zdrowego rozsadku ani dobrego od zlego.
Nie przyczynia sie rowniez bardziej do zlych wyborow zyciowych w ich subiektywnym rozumieniu, niz ma to miejsce w przypadku zdrowych ludzi.
Nigdzie nie wyczytalam ze Niekochana poleca rezygnacje z emocji i kierowanie sie tylko zdrowym rozsadkiem. Ona napisala nawet, ze DDA to chodzace emocje.
Zgadzam sie, ze nie mozna "rezynowac" z emocji ale rozwiazywanie problemow DDA nie polega na rezygnacji z emocji a na dopuszczeniu do glosu wlasnie tego zdrowego rozsadku.
Masz racje Koliberku, ze potrzebne jest i jedno i drugie.
Co zrobic gdy nie mozesz zmierzyc proporcji rozsadku do emocji?
Jak Ty to mierzysz?
Skad masz pewnosc, ze u Ciebie te proporcje sa wlasciwe?
Czy mozesz byc wzorem do nasladowania w sprawie tych proporcji?
... takie rozszczepienie emocji od zdrowego rozsadku ocalilo zycie np. wielu nauczycielom. Dobrze, ze wsciekly uczen potrafi sobie powiedziec "OK! zostawmy emocje na boku" ... bo po maturach co roku bylaby straszna rzez
1,052 2011-01-23 00:32:30
mysle też(juz odbiegając od wojej sytuacji),że to nie jest tak ze osoba która nie umie sie zmienić to nie kocha swojego partnera....przeciez my sami tez nie chcemy sie zmieniac... albo chcemy a jednak trudno nam to przychodzi....
ostatnia rozmowa z moim partnerem dużo mi dała a mianowicie uświadomiła mi ze jest jaki jest to znaczy, zrozumiał swój bład i ja zrozumialam swój....ale bedziemy jacy jesteśmy i w każdej chwili sytuacja z przeszłosci moze powrocić....uświadomiło mi tez to ze, albo bede go kochac wraz z jego wadami i zaletami i vice versa albo nie będziemy umieli siebie pokochac.
Wiesz, Koliber my jednak jesteśmy w dwóch różnych miejscach samoświadomości. Bez obrazy, ale tak właśnie jest.
Bo wiesz, ja nie pisałam o kłóceniu się o kolor ścian w pokoju, czy o wybór filmu w kinie.
Podałam tak drastyczne przykłady, z którymi nikt rozsądny nie próbowałby nawet dyskutować.
Poddaję się - nie będę już więcej stosować łopatologii, bo Ty najwyraźniej.... No właśnie mam wątpliwości, co napisać: nie dojrzałaś, nie chcesz wiedzieć.... Tak więc mówię pas.
widzisz ja jako DDA nigdy nie uważałam że moje emocje sa "uszkodzone", owszem zdawałam sobie sprawe, że moze mi byc trudniej w nawiązaniu relacji z druga osobą, ale w gruncie rzeczy i z obserwacji doszłam do wniosku, ze wcale tak nie jest, ze tak na prawde każda osoba która przechodzi koło mnie(majaca dobre, czy złe dzieciństwo) ma jakiś problem ze sobą, ze nie jestem jakimś wyjątkiem.
kolejna rzecz to piszesz, ze wchodzimy w sytuacje, gdzie ktoś nas krzywdzi albo my kogos...może masz racje, nie wiem....
ja nigdy nie uważałm ze kogoś krzywdziłam swoimi decyzjami,zachowaniem czy ktos krzywdził mnie...ale wychodziłam z załozenia że jestesmy ludzmi i mamy prawo popełniac błedy.
praca nad sobą, uważam ze każdy powinien zauważać swoje błedy i w miare mozliwosci i siły naprawiac je albo starać ich nie powielać...i to nie tylko tyczy sie DDA czy DDD.
Od początku bardzo rzucało się to w oczy - uwierz. Tak bardzo nie chcesz przyjąć do wiadomości, że możesz mieć problem. Czyżbyś bała się wziąć odpowiedzialność?
Jeśli tak wolisz - możesz udawać, że nie masz problemu. To Twoja sprawa i więcej nie będę się wtrącać.
1,053 2011-01-23 23:19:26
U mnie lepiej.
Dziękuję Niekochana bardzo, bardzo
1,054 2011-01-23 23:33:12 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-01-23 23:38:35)
U mnie lepiej.
Dziękuję Niekochana bardzo, bardzo
Nie ma sprawy. Jutro odpiszę na dzisiejszego maila, bo dziś wpadła w odwiedziny moja nielubiana towarzyszka - MIGRENA.
Twarda z niej sztuka - nie chce odpuścić.
Zazdrości kochana: kocham Cię i będę Cię kochać do końca dni moich. Bardzo Ci dziękuję - wiesz za co!
Były dziś zakupy, pogaduchy i jest pochrapywanie na poduszce obok - KOCHAM JĄ TAK BARDZO! Bardzo się pilnuję, żeby walczyć z naturalnym mi "brakiem ekspresji" w tym zakresie.
I wiesz co - jak wygram w LOTTO, to ja Ci tę Kubę do domu przywiozę!
Buziaki, kochana.
1,055 2011-01-24 16:53:25
Co zrobic gdy nie mozesz zmierzyc proporcji rozsadku do emocji?
Jak Ty to mierzysz?
Skad masz pewnosc, ze u Ciebie te proporcje sa wlasciwe?
Czy mozesz byc wzorem do nasladowania w sprawie tych proporcji?
Ja tego nie mierze, ja po prostu robię to co uważam za słuszne...
ja jako człowiek nie jestem idealna i trudno mi znaleźć tę właściwą miarę, ale tez nie umiem być automatyczna, że jak pojawia sie zbedne emocje to zaraz niweluje je rozsadkiem...
czasami mam ochote działac tylko emocjami i tak mi dobrze albo tylko rozsadkowo i tak tez mi dobrze....
oczywiście ze nie mam pewności ze te proporcje sa właściwe...one zawsze sie chciwiej w jakas stronę...uważam ze sa decyzje które trzeba podejmować za namowa rozumu, ale sa tez decyzje które wymagają impulsu
moze źle sie wyraziłam mówiac, ze one sa złe, chodziło mi bardziej o to ze(podam na swoim przykładzie) jesli raz sie sparzyłam na wyborze partnera bo okazał sie niedojrzały i infantylny a zakochałam sie w nim po uszy i w rezultacie wyszłam tylko poranionaz tego zwiazku to nastepnym razem bede chciała szukac partnera wyłacznie dojrzałego, poważnego itp., ale w rezultacie będąc z tym drugim tez mi czegoś brakuje, bo wszystko jest takie poukładane.
Chodziło mi własnie o takie skrajnosci, które w rezultacie wcale nie dają pełnej satysfakcji jakiej bym chciała, dlatego żadna skrajność nie jest dobra-DLA MNIE.
nie uwazam sie za wzór cnót godnym do naśladowania, bynajmniej nie jest to dla mnie wazne, ważne jest dla mnie to żeby wszystko to co robię było zgodne z moim własnym sumieniem.
1,056 2011-01-24 17:25:11
Wiesz, Koliber my jednak jesteśmy w dwóch różnych miejscach samoświadomości. Bez obrazy, ale tak właśnie jest.
Bo wiesz, ja nie pisałam o kłóceniu się o kolor ścian w pokoju, czy o wybór filmu w kinie.
Podałam tak drastyczne przykłady, z którymi nikt rozsądny nie próbowałby nawet dyskutować.
Poddaję się - nie będę już więcej stosować łopatologii, bo Ty najwyraźniej.... No właśnie mam wątpliwości, co napisać: nie dojrzałaś, nie chcesz wiedzieć.... Tak więc mówię pas.Od początku bardzo rzucało się to w oczy - uwierz. Tak bardzo nie chcesz przyjąć do wiadomości, że możesz mieć problem. Czyżbyś bała się wziąć odpowiedzialność?
Jeśli tak wolisz - możesz udawać, że nie masz problemu. To Twoja sprawa i więcej nie będę się wtrącać.
Niekochana dlatego ja nie odniosłam sie do Twojego przykładu z życia, bo raz napisałaś ogólnie o tym co sie działo w twoim związku a dwa nie czuje sie na tyle kompetentna zeby ci coś uswiadamiac albo doradzać.
Dlatego napisałam ze abstrahuje od twojego przykładu a napisałam na swoim, bo faktem jest ze skoro byłaś w takim związku, który cie wyniszczał bo maż cie bił, pił, wyzywał, straszył to wiadomo ze ty będziesz pisała o czym innym i ze w takim przypadku to nawet miłość nie pomoże bo nie ma szacunku i wolności, a ja mam partnera z którym mam problemy nazwijmy to "natury życiowej" to moje postrzeganie będzie inne.
I to nie chodzi o łopatologie tylko o to ze nasze doświadczenia są INNE.
Ja wiem jaki mam problem jeśli chodzi o moje dzieciństwo, a mianowicie dwie rzeczy, które mi trudno wyeliminować z mojego zachowania i one mi najbardziej w życiu przeszkadzają, choć staram sie jak moge żeby nie reagować negatywnie.
Dałas mi dużo dobrej lektóry, która pewne rzeczy mi uswiadomiła, bo wiedziałam ze coś jest nie tak, ale nie wiedziałam w którym kościele dzwoni i w pewnym sensie ta lektura naprowadziła mnie na dobry trop.=)
1,057 2011-01-24 17:45:53
P.S. I jeszcze o tym "rozszczepianiu". Czy naprawdę nie rozumiesz, o czym piszę? Dobra, to znów łopata:
Czym kierują się ludzie, którzy:
żyją z katami, którzy ich katują fizycznie i psychicznie
żyją z katami, którzy w imię różnych nałogów niszczą ich i całe rodziny
żyją z osobami, które w imię miłości własnej unieszczęśliwiają ich i całe rodziny (miłość własna może się np ujawnić jako: nie będę się leczył, bo nie jestem chory; nie zmienię swojego zachowania wobec dzieci, bo tak zostałam wychowany; nie będę pracował nad sobą, bo to nie ja mam problem; jesteś idiotką, zazdrośnicą, kur.. i wydaje Ci się, że to ja mam problem - TY się lecz)??????????????????????????????
No chyba nie chcesz mnie przekonywać, że te osoby kierują się ZDROWYM ROZSĄDKIEM?
Ja nie mam wątpliwości, bo byłam do niedawna jedną z nich.
Doczytałam teraz....
Powiem tak...nie wiem czym kierują się tacy ludzie...to są naprawdę skrajne przykłady i trzeba mieć duża wiedzę i praktykę żeby się wypowiadać o takich przypadkach..
kiedyś zapytalam sie mojej mamy, dlaczego tak długo zwlekała z rozwodem z moim tata, który był alkoholikiem...to odpowiedziała, ze szkoda jej było, żeby trójka malutkich dzieci żyła bez ojca.
na dzień dzisiejszy wiem tyle, ze nigdy nie weszłam i nie weszłabym w związek z człowiekiem który mnie wyniszcza czy to alkoholem, czy psychicznie, czy fizycznie...
zawsze uważałam, ze ludzie, którzy zyją latami w takich związkach to latami muszą sie odbudowywać, bo miec u swego boku kata rok czasu a 15 lat to jest różnica i niestety takie wydarzenia odciskają piętno na swoich właścicielach.
1,058 2011-01-25 01:04:49
na dzień dzisiejszy wiem tyle, ze nigdy nie weszłam i nie weszłabym w związek z człowiekiem który mnie wyniszcza czy to alkoholem, czy psychicznie, czy fizycznie...
a myslisz, ze mama miala taki plan? Ona tez mowila, ze nigdy nie zwiaze sie z kims takim. Zapytaj
zawsze uważałam, ze ludzie, którzy zyją latami w takich związkach to latami muszą sie odbudowywać, bo miec u swego boku kata rok czasu a 15 lat to jest różnica i niestety takie wydarzenia odciskają piętno na swoich właścicielach.
A zatem ile lat pozostawalas pod wplywem ojca alkoholika?
.uważam ze sa decyzje które trzeba podejmować za namowa rozumu, ale sa tez decyzje które wymagają impulsu
a wybor partnera na cale zycie to kwestia emocji czy rozumu?
1,059 2011-01-25 17:07:51
Zazdrosc...kiedyś to było trochę inaczej, mój tata był drugim i nazwijmy to poważnym partnerem mojej mamy, moja mama pierwsze dziecko urodziła mając lat 22, kiedyś panowały większe stereotypy typu szybki ożenek i kobiety często w tamtych czasach wpadały jak śliwka w kompot...ale to jeszcze nic każdemu zdarza sie "źle wybrać" nie zdając sobie z tego sprawy, gorzej później z tego wyjść a tym bardziej że kiedyś rozwody nie były w modzie, w kościołach tylko dudnili ze jak masz baranka w domu w postaci meza alkoholika to musisz go pielęgnować i trwać mimo wszystko. Myśle, ze była o wiele większa presja społeczna i stereotyp kobiety uległej, gospodyni domowej, stojącej w cieniu męża.
Oczywiście że moja mama tego nie planowała, ale jak napisałam wyżej kiedyś trudniej było o takie posunięcia, bo nie cieszyły sie one dobra opinia i mało sie mówiło o takich problemach ktróre działy sie w domu typu alkoholizm, przemoc fizyczna czy psychiczna...
Teraz czasy sie zmieniły, nie uwalniają nas one od złych wyborów ale nie pozwalają w nich trwać do czasu żeby te nas wyniszczyły psychicznie.
Dlatego ja napisałam, ze na dzień dzisiejszy nie weszłabym w taka relacje a nie ze do końca życia w nia nie wejdę(i wcale mi sie do tego nie spieszy) a to jest różnica, bo tak na prawdę nie wiem co czeka mnie za miesiąc a co dopiero mówić na przestrzeni całego życia
Ja mam teraz 27 lat, mój tata zmarł jak miałam 17 lat...najwięcej pamiętam od 10 roku życia, czyli sadze ze byłam 7 lat pod silnym wpływem ojca alkoholika...być może wcześniej tez ale tego już nie pamiętam...
Mhh nie wypowiem sie o wyboze partnera na całe zycie,bo róznie bywa z tym do końca życia, ale jesli miałabym odpowiedzieć na to pytanie to jeśli chodzi o uczucie to na początku poszłabym za impulsem czyli musi byc to "coś", musi mnie pociągać fizycznie i psychicznie...a dalej to juz samo zycie człowiek zaczyna widzieć nie tylko zalety ale i wady i wtedy albo sie dotrzemy a niektóre cechy zaakceptujemy w partnerze albo nie...temat rzeka
1,060 2011-02-03 20:51:03
Dziewczyny - dlaczego przez jedna czy dwie osoby tracimy kogoś kto jest mądry i ma odwagę bronić swego zdania?
1,061 2011-02-03 21:58:03
witam.. ja tez własnie kocham za bardzo bo zniosłam bardzo duzo jak na swoje siły i znoszę to nadal.. z jednej strony nie chce tak zyc a z drugiej dalej w tym tkwie słysze zmienie sie zobaczysz daj mi tylko szanse..
po karzdym bardzo prezykrym słowie od niego po którym mam łzy w oczach mówie sobie dosc.. lecz tak nie jest ,
kiedy dostanę znów mówie dosc... i co mi z tego i tak jestem z nim...
wiecie moja mama i siostra tez dostawały powiedziałam mu o tym wszystko i do dziś pamiętam jego słowa:
"NIE BOJ SIE TY NAPEWNO BEDZIESZ MIAŁA INNE ZYCIE..." tak mam ale nie inne takie jak one..
1,062 2011-02-03 22:43:26 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-02-03 23:08:33)
Nadusia poczytaj sobie i zrob testy na:
http://www.kobieceserca.pl/psychotesty.html
Pamietajcie dziewczyny, nie musimy towarzyszyc nikomu w drodze na dno.
1,063 2011-02-03 23:19:45
witam.. ja tez własnie kocham za bardzo bo zniosłam bardzo duzo jak na swoje siły i znoszę to nadal.. z jednej strony nie chce tak zyc a z drugiej dalej w tym tkwie słysze zmienie sie zobaczysz daj mi tylko szanse..
po karzdym bardzo prezykrym słowie od niego po którym mam łzy w oczach mówie sobie dosc.. lecz tak nie jest ,
kiedy dostanę znów mówie dosc... i co mi z tego i tak jestem z nim...
wiecie moja mama i siostra tez dostawały powiedziałam mu o tym wszystko i do dziś pamiętam jego słowa:
"NIE BOJ SIE TY NAPEWNO BEDZIESZ MIAŁA INNE ZYCIE..." tak mam ale nie inne takie jak one..
Nadusia - pierwszy krok już za Tobą. Już wiesz, że masz problem. Czy on Cię bije? Macie dzieci? W jakim jesteś wieku?
Jeśli chcesz poczytać "w temacie" - napisz naa mojego maila. Ściskam Cię mocno.
1,064 2011-02-04 14:49:34
tak mamy córkę ma 19 miesięcy (całe moje życie), mój partner ma obecnie skonczone 22 lata ja mam skończone 24 lata razem jesteśmy od 6 lat...
co do bicia to parę razy dostałam raz mocno raz lekko...
najgorzej bolą mnie te chwile kiedy zostawiał mi slady na twarzy na ustach i guzy na głowie, .... dziękuję za wsparcie...
1,065 2011-02-04 16:40:34
Nadusia - dostałam mail'a. Odpiszę wieczorem - teraz jestem w pracy.
1,066 2011-02-04 17:06:39
Nadusia, jestem przykladem osoby wobec ktorej maz uzywal przemocy fizycznej i psychicznej. Rozumiem jak ciezko z tego wyjsc zwlaszcza jesli ma sie dzieci.
Jestes mlodziutka i nie mozesz sobie dac wmowic, ze wszystko skonczone i ze jestes w sytuacji bez wyjscia.
Czy probowalas kiedys szukc fachowej pomocy?
Jesli nie wiesz jak sie do tego zabrac napisz na mojego maila bo jutro jest moj ostatni dzien na forum i mozemy sie "minac".
Pozdrawiam
1,067 2011-02-05 02:22:33
Nadusia - mam problem z wysłaniem mail'a do Ciebie. Przepełniona skrzynka lub błąd w adresie.
Napisz do mnie mail'a i w treści napisz adres. Pa
1,068 2011-02-05 11:54:03 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-02-05 14:30:58)
Dziewczyny, chce sie podzielic nowym odkryciem (moze jestem z tym odkryciem za dinozaurami bo wszyscy juz o tym wiedza) czy wiecie, ze mozna kupic zumbe na Wii?
Jesli kogos nie stac na zajecia z zumby to polecam plyty na CD z trenerem albo wlasnie Wii.
Dlaczego zumba?
no nie wiem na kazdego muzyka dziala inaczej.. ale obiecuje, ze ruch w polaczeniu z tak energetyczna myzyka sprawi, ze psychicznie bedziecie czuly sie lepiej,
Nie ma na to zadne wiekowej granicy. Do klubu obok mnie chodza 60latki i maja taka zabawe, ze nawet fajniej jest niz w grupie 20tolatek (bo one sie jakos napinaja sztywno na twarzy jakby nie czeraly radosci-ale to moze tylko moje odczucie). No i mozna potanczyc samemu w domu.
Ponizej link dla tych co nie wiedza co to jest... juz samo patrzenie sprawia, ze chce sie zyc.
http://www.youtube.com/watch?v=K0pKCm3G … re=related
Jak ktos chce to moge odkopac moja cd z zumba i przeslac
Co mozna powiedziec kobiecie kochajacej za bardzo : Kochaj siebie! waka waka!
a ja dzis lece do sklepu po zumbe na wii ... jakbyscie zastanawialy sie co robie gdy nie pisze na forum... to wlasnie bedzie ZUMBA!
1,069 2011-02-05 14:01:21
Niestety - w Polsce link zablokowany przez partnera Sony
1,070 2011-02-12 12:11:05
Kochane moje - podjęłam publiczne zobowiązanie. W przyszłym tygodniu odhaczam sprawę prawnika. Namiary zebrane - w poniedziałek będę się umawiać na konkretny termin.
Uff...
Co tam u Was słychać?
Mam nadzieję, że cisza oznacza dobre wiadomości.
1,071 2011-02-12 12:32:42
I tak trzymaj moja kochana Niekochana Obrzydlistwa trzeba mieć jak najszybciej za sobą
Cisza oznacza brak nowych kłopotów W poniedziałek idę do sądu składać dokumenty, których połowy nie mogę znaleźć. Podchodzę do tego ze stoickim spokojem, bo mój podział majątku trwa chwalebnie 11 rok i końca nie widać, to co się będę zabijać? A w tej akurat sprawie mam fajnego adwokata "z urzędu". U nas od poniedziałku ferie więc będzie luzik. Trafiła mi się okazja jak "ślepej kurze ziarno" - może się załapię na darmowe studia magisterskie
- więc plusów więcej niż minusów - czego i Tobie serdecznie życzę
1,072 2011-02-12 12:37:37
I tak trzymaj moja kochana Niekochana
Obrzydlistwa trzeba mieć jak najszybciej za sobą
Cisza oznacza brak nowych kłopotówW poniedziałek idę do sądu składać dokumenty, których połowy nie mogę znaleźć. Podchodzę do tego ze stoickim spokojem, bo mój podział majątku trwa chwalebnie 11 rok i końca nie widać, to co się będę zabijać? A w tej akurat sprawie mam fajnego adwokata "z urzędu". U nas od poniedziałku ferie więc będzie luzik. Trafiła mi się okazja jak "ślepej kurze ziarno" - może się załapię na darmowe studia magisterskie
- więc plusów więcej niż minusów - czego i Tobie serdecznie życzę
Anhedonia - Twój nick (jak i mój) trochę się zdezaktualizował
Gratuluję tych studiów - jaki kierunek?
A u nas koniec ferii...
1,073 2011-02-12 13:35:33
Mój nick nie zdezaktualizował się za bardzo, bo jestem smutas (chyba zawsze byłam) i stronię od ludzi Zawsze byłam cicha i wycofana. Tylko teraz jest mi z tym dobrze a przedtem mnie to uwierało
Poznałam swą wartość być może. Teraz stawiam na jakość kontaktów z ludźmi a nie ilość
Studia to pedagogika specjalna ciąg dalszy, tylko specjalność nowa - edukacja integracyjna i włączająca. Będzie ciekawie
1,074 2011-02-12 13:40:51 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-02-12 13:41:42)
Mój nick nie zdezaktualizował się za bardzo, bo jestem smutas (chyba zawsze byłam) i stronię od ludzi
Zawsze byłam cicha i wycofana. Tylko teraz jest mi z tym dobrze a przedtem mnie to uwierało
Poznałam swą wartość być może. Teraz stawiam na jakość kontaktów z ludźmi a nie ilość
Studia to pedagogika specjalna ciąg dalszy, tylko specjalność nowa - edukacja integracyjna i włączająca. Będzie ciekawie
No myślę, że wartość swą znasz A jeśli naszła by Cię chwila zwątpienia - wal jak w dym. Przypomnę Ci na pewno.
Ehh... ja tam Cię odbieram jako pogodną kobietę. Spokojną i wyważoną, ale gdzie tam do anhedonii - lata świetlne
Extra z tymi studiami - poznasz nowych ludzi no i okazja do dalszego rozwinięcia się. Dla siebie.
Heh... uśmiecham się do Ciebie i zacieram ręce - w oczekiwaniu na nowe. Dobre nowe.
Buziaki
1,075 2011-02-12 13:53:09
Heh... uśmiecham się do Ciebie i zacieram ręce - w oczekiwaniu na nowe. Dobre nowe.
Buziaki
Dzięki za dobre słowo miła Pani I tego życzę nam obu - nowego dobrego
Grunt to nie stać w miejscu a zmieniać na lepsze co się da
1,076 2011-02-12 15:16:39
Pytasz niekochana co slychać. U mnie też się nic nie zmieniło. Zaczynam się zastanawiać nad swoją przyszłością. Tak sobie wykalkulowałam, że nim podejmę ostateczną decyzję, chciałabym jeszcze jeden ostatni raz porozmawiać z "mężem" twarzą w twarz. Teraz kiedy wszystko się wylało oficjalnie i wszyscy w koło wszystko wiedzą - pewnie będzie to nie mozliwe. Ale tak sobie pomyślałam - jeżeli się to nie uda, jak syn wróci - trzeba będzie całą małżeńską przygodę przeciąć. Niewiele już zostało czasu.
pozdrawiam
1,077 2011-02-12 17:31:21
Pytasz niekochana co slychać. U mnie też się nic nie zmieniło. Zaczynam się zastanawiać nad swoją przyszłością. Tak sobie wykalkulowałam, że nim podejmę ostateczną decyzję, chciałabym jeszcze jeden ostatni raz porozmawiać z "mężem" twarzą w twarz. Teraz kiedy wszystko się wylało oficjalnie i wszyscy w koło wszystko wiedzą - pewnie będzie to nie mozliwe. Ale tak sobie pomyślałam - jeżeli się to nie uda, jak syn wróci - trzeba będzie całą małżeńską przygodę przeciąć. Niewiele już zostało czasu.
pozdrawiam
Epoczko - nie widziałaś się z mężem od czasu, gdy sprawa wyszła na jaw? Czy on po prostu nie chce konfrontacji czy są jakieś inne przyczyny? Jeśli oczywiście chcesz o tym pisać.
1,078 2011-02-12 18:34:29
Dzisiaj zapytałam mojego meża...czy dla NIEGO ważne jest moje szczeście...a On odpowiedział - przede wszystkim ważne jest dla Mnie moje szczęście...
Jej chciałabym tak egoistycznie też kochać....
Czy powinno mnie to boleć czy faceci tacy po prostu bywają...
hmmm
Niekochana czytam ostatnio wiele twoich postów...
szkoda ze wcześnie nie poprosiłam o pomoc...
Pozdrawiam
1,079 2011-02-12 18:39:31
Dzisiaj zapytałam mojego meża...czy dla NIEGO ważne jest moje szczeście...a On odpowiedział - przede wszystkim ważne jest dla Mnie moje szczęście...
Jej chciałabym tak egoistycznie też kochać....
Czy powinno mnie to boleć czy faceci tacy po prostu bywają...
hmmm
I na tym zakończyłaś? Bałaś się zadać to następne pytanie?
1,080 2011-02-12 18:48:34
DORIS2727 napisał/a:Dzisiaj zapytałam mojego meża...czy dla NIEGO ważne jest moje szczeście...a On odpowiedział - przede wszystkim ważne jest dla Mnie moje szczęście...
Jej chciałabym tak egoistycznie też kochać....
Czy powinno mnie to boleć czy faceci tacy po prostu bywają...
hmmmI na tym zakończyłaś? Bałaś się zadać to następne pytanie?
Czy mnie kocha?
Otóż odpowiedz brzmiała -tak..
ale co z takiego tak...płytkiego...
ja niestety drąże tematy i problemy...ale nie wychodzi mi to na dobre...
a to co sobie uświadamiam...nie koniecznie daje mi radość...
myślę iż już czas na jakąś terapie...bo będzie tylko gorzej...sama niestety pomóc sobie nie umiem..
1,081 2011-02-12 19:08:07
Nie o tym Doris pomyślałam. Kochanie nie jest już dla mnie wyznacznikiem dobrego związku - można kochać i krzywdzić w imię źle pojmowanej miłości. Albo dać się niszczyć.
A tak w ogóle dziękuję za miłe słowa do mnie
Wracając do Ciebie:
Pomyślałam o zapytaniu się - "A gdzie w naszym związku miejsce na moje szczęście? I co w sytuacji, gdy osiągnięcie szczęścia przez niego wiązałoby się z brakiem lub "zranieniem" mojego poczuci szczęścia?"
Oczywiście, że doza egoizmu jest nam potrzebna - choćby po to, żeby nie dać się wykorzystywać. Ale w zdrowych relacjach jest miejsce na kompromis - dziś ja troszkę ustępuję, jutro Ty. Pewnie, że nie we wszystkim - są pewne sprawy, które nie "łapią się" na kompromis.
Doris - myślę, że zrobiłaś ogromny krok naprzód - GRATULUJĘ. Ale teraz ciężki orzech do zgryzienia przed Tobą.
Czy to co dostajesz wystarcza Ci? Czy to daje Ci szczęście, czy wręcz przeciwnie - niszczy? I co z tym zrobisz?
Zadawałaś sobie te pytania?
1,082 2011-02-12 19:13:11
Tak niekochana zadawałam
i niestety bardziej skłaniam się do odpowiedzi iż...to dla Mnie za mało...dużo za mało..
1,083 2011-02-12 19:22:11
Tak niekochana zadawałam
i niestety bardziej skłaniam się do odpowiedzi iż...to dla Mnie za mało...dużo za mało..
Nie chcę się wtrącać, ale ja bym mu właśnie to powiedziała.
Nie w ramach "straszenia", ale po to, żeby zastanowił się nad tym. I określił swoje priorytety.
Tylko wiesz - musisz brać pod uwagę różne odpowiedzi, prawda? Ale chyba prawda jest warta ryzyka?
Co Ty na to? Myślałaś o tym?
1,084 2011-02-12 19:43:38
Epoczko - nie widziałaś się z mężem od czasu, gdy sprawa wyszła na jaw? Czy on po prostu nie chce konfrontacji czy są jakieś inne przyczyny? Jeśli oczywiście chcesz o tym pisać.
Sama nie potrafię sobie wyjasnić, dlaczego tak jest. Jak się w zeszłym roku dowiedziałam o zdradzie - to wyjechał za granicę. Miałam gdzieś tam małą nadzieję, że ma na tyle odwagi żeby przyjechać i porozmawiać. Ale czas biegł a on nie przyjechał. Rozmowy przez telefon z czasem były coraz krótsze, a potem no cóż sama zaczęłam ich unikać bo i po co skoro na kazdym kroku usiłował mi wmówić , że sobie całą historię z panienką wymyśliłam. I tak było do ubiegłego tygodnia - wtedy nie wiem czy się przejęzyczył czy zrobił to celowo - ale się przyznał.
Kiedy to usłyszałam, to poczułam się taka pusta, tak jak by odpłynęlo ze mnie życie. Zrozumiałam, w tym momencie tak wiele - ale chciałabym przed tym ostatnim krokiem jakim jest złożenie dokumentów - mieć możliwość porozmawiania z nim twarzą w twarz. Ten ostatni raz- czy życie da mi taką mozliwość nie wiem.
1,085 2011-02-12 19:58:25
[ Zrozumiałam, w tym momencie tak wiele - ale chciałabym przed tym ostatnim krokiem jakim jest złożenie dokumentów - mieć możliwość porozmawiania z nim twarzą w twarz. Ten ostatni raz- czy życie da mi taką mozliwość nie wiem.
Rozumiem Cię. Myślę, że każda z nas ma taką potrzebę - wyjaśnienia spraw do końca. Uczciwie.
Mam nadzieje, że Twój mąż udźwignie tą sytuację - myślę, że to ułatwiłoby rozstanie w mniejszym gniewie, prawda?
Bo nie moim zdaniem nic gorszego, niż brak odwagi do przyznania się do winy i obarczanie tym innej osoby.
1,086 2011-02-12 20:05:46
Amen, Niekochana.
Gdyby mój drogi prawie były mąż nie wmawiał mi dzisiaj jeszcze, że to ja nie podołałam (jego trudnemu charakterowi, bo przecież powinnam), nie gardziłabym nim aż tak. Może wcale, ale nie jestem pewna... Pozostawiłby może jakiś ślad szacunku dla siebie, czegoś pozytywnego. A tak? Nie ma człowieka, jest wielkie nadęte NIC. Szkoda...
1,087 2011-02-12 20:05:52
Epoka napisał/a:[ Zrozumiałam, w tym momencie tak wiele - ale chciałabym przed tym ostatnim krokiem jakim jest złożenie dokumentów - mieć możliwość porozmawiania z nim twarzą w twarz. Ten ostatni raz- czy życie da mi taką mozliwość nie wiem.
Rozumiem Cię. Myślę, że każda z nas ma taką potrzebę - wyjaśnienia spraw do końca. Uczciwie.
Mam nadzieje, że Twój mąż udźwignie tą sytuację - myślę, że to ułatwiłoby rozstanie w mniejszym gniewie, prawda?
Bo nie moim zdaniem nic gorszego, niż brak odwagi do przyznania się do winy i obarczanie tym innej osoby.
Wiesz , powiem to tylko tutaj, ale kiedy przyznawał się do zdrady - tak impulsywnie, odpowiedziałam, " wiesz - po tylu latach, mogłbyś powiedzieć choć przepraszam, za to co zrobiłeś" A on odpowiedział, jeszcze na przepraszanie przyjdzie czas.
Niekochana - wiem że to małżństwo już nie istnieje, wiem, że to tylko kwestia czasu i bez znaczenia jest dla mnie czy zostanie z kochanką czy też ją zostawi - wiem że nie ma odwagi, jest kłamcą i wiem jak potwornie mnie zranił - a mimo to chciałabym mieć możliwość powiedzieć mu to wszystko prosto w oczy. I tylko tyle - bo wiem że na nic więcej nie zasługuje.
1,088 2011-02-12 20:11:06
Niekochana - wiem że to małżństwo już nie istnieje, wiem, że to tylko kwestia czasu i bez znaczenia jest dla mnie czy zostanie z kochanką czy też ją zostawi - wiem że nie ma odwagi, jest kłamcą i wiem jak potwornie mnie zranił - a mimo to chciałabym mieć możliwość powiedzieć mu to wszystko prosto w oczy. I tylko tyle - bo wiem że na nic więcej nie zasługuje.
I masz do tego pełne prawo.
1,089 2011-02-12 20:15:37
Wszyscy tak mi mówią masz do tego prawo - tylko jak go zrealizowac!
1,090 2011-02-12 20:25:13
Wszyscy tak mi mówią masz do tego prawo - tylko jak go zrealizowac!
No właśnie - w tym największy problem.
Wierz mi - to największa moja bolączka, pomimo, że mój jeszcze mąż jest tuz za ścianą.
Bo wiem, że moje słowa nic nie znaczą i on ich "nie słyszy". Żyje w swojej chorej świadomości. Nic więcej nie dostanę.
I ja już się powoli z tym godzę. Bo wiem, że jeśli się nie pogodzę - to mnie zeżre.
1,091 2011-02-12 20:35:47
Epoka napisał/a:Wszyscy tak mi mówią masz do tego prawo - tylko jak go zrealizowac!
No właśnie - w tym największy problem.
Wierz mi - to największa moja bolączka, pomimo, że mój jeszcze mąż jest tuz za ścianą.
Bo wiem, że moje słowa nic nie znaczą i on ich "nie słyszy". Żyje w swojej chorej świadomości. Nic więcej nie dostanę.
I ja już się powoli z tym godzę. Bo wiem, że jeśli się nie pogodzę - to mnie zeżre.
Zastanawiasz się czasem dlaczego to właśnie Ciebie spotkało. Ja zastanawiam się i nie znajduję na to odpowiedzi. Nie mogę zrozumieć jak człowiek który tak długo starał się o mnie, mógł tak postąpić, Czasem mam wrażenie, że nigdy go nie znałam.
Wczoraj zaczełam czytać "Toksyczne słowa" - i zauważam że rozdział za rozdziałem dotyczy mego związku. Nie widziałam tego wszystkiego. Myślę że dla świetego spokoju odpuszczałam tam, gdzie nie powinnam. No cóż - przeszłosci nie zmienię, a przyszłość ufam ze będzie inna ale może spokojniejsza. Zobaczymy.
.
1,092 2011-02-12 20:46:55 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-02-12 20:51:58)
Zastanawiasz się czasem dlaczego to właśnie Ciebie spotkało. Ja zastanawiam się i nie znajduję na to odpowiedzi. Nie mogę zrozumieć jak człowiek który tak długo starał się o mnie, mógł tak postąpić, Czasem mam wrażenie, że nigdy go nie znałam.
Wczoraj zaczełam czytać "Toksyczne słowa" - i zauważam że rozdział za rozdziałem dotyczy mego związku. Nie widziałam tego wszystkiego. Myślę że dla świetego spokoju odpuszczałam tam, gdzie nie powinnam. No cóż - przeszłosci nie zmienię, a przyszłość ufam ze będzie inna ale może spokojniejsza. Zobaczymy.
.
Ja już przestaję pytać "Dlaczego". Wiem, że winna jest moja przeszłość, którą aktualnie "rozpracowuję". Na wiele pozwoliłam, ale wiele (choroba męża) zupełnie ode mnie nie zależy.
I nie chcę już tracić czasu na szukanie odpowiedzi - nic mi to już nie da.
Mam nadzieję, że ta sytuacja zaprocentuje w przyszłości. Nie jestem ortodoksyjną katoliczką, ale wierzę, że Siła Wyższa (jakkolwiek każdy z nas ją rozumie) nie chce nas krzywdzić ot, tak po prostu.
1,093 2011-02-12 20:58:07
Mam nadzieję, że ta sytuacja zaprocentuje w przyszłości. Nie jestem ortodoksyjną katoliczką, ale wierzę, że Siła Wyższa (jakkolwiek każdy z nas ją rozumie) nie chce nas krzywdzić ot, tak po prostu.
No skoro weszłyśmy na ten temat, to przyznam sie do czegoś. Kiedy poszłam do spowiedzi to ksiądz wysłuchał mnie spokojnie, probował pocieszyć. doradził wiarę w moc Boga ( w którą nigdy nie zwatpiłam) i na koniec, kiedy odpukał moją spowiedź, odwrócił się do mnie i powiedział " Wie Pani, tak po ludzku to nie wiem czy wybaczenie jest możliwe"
A moja mama od kilku dni, nakłania mnie do oglądania filmu "Plebania" -tam jest teraz wątek zdrady. Ostatnio była tam rozmowa księdza z kobietą która została zdradzona. Smutna rozmowa.
A ja ufam, że już nieraz z pomocą Bożą wychodziłam z opresji więc i tym razem utrzymam sie na powierzchni. Wierzę że i teraz na życiowym zakręcie mnie nie opuści.
1,094 2011-02-12 21:03:52
A ja ufam, że już nieraz z pomocą Bożą wychodziłam z opresji więc i tym razem utrzymam sie na powierzchni. Wierzę że i teraz na życiowym zakręcie mnie nie opuści.
Jestem tego pewna - i dal Ciebie i dla siebie. W końcu wiara czyni cuda
1,095 2011-02-12 21:05:52
Dzisiaj zapytałam mojego meża...czy dla NIEGO ważne jest moje szczeście...a On odpowiedział - przede wszystkim ważne jest dla Mnie moje szczęście...
Jej chciałabym tak egoistycznie też kochać....
Czy powinno mnie to boleć czy faceci tacy po prostu bywają...
hmmm
Doris:)
kiedyś zapytał się mnie mój obecny partner kto jest dla mnie najważniejsza osoba, kogo kocham najbardziej a ja mu powiedziałam, ze "siebie"...
a on na to "ale jesteś egoistka"...
a ja mu na to:" jak mogę pokochać Ciebie do póki nie będę kochała siebie"
to samo jest ze SZCZESCIEM...
tylko naprawde szcześliwa osoba z siebie da szczęście drugiej osobie
jestem pewna ze twój mąż cie kocha
ps.a to ze tak powiedział to tylko świadczy o tym ze jest szczery do bólu...
1,096 2011-02-12 21:14:05
tez kochałam za mocno, tak, że zapomniałam o sobie zupełnie. Zapomniałam, że związek, to szczęście dwojga, a nie codzienne upominanie sie o miłość tej drugiej osoby
1,097 2011-02-12 21:31:23
[
tylko naprawde szcześliwa osoba z siebie da szczęście drugiej osobiejestem pewna ze twój mąż cie kocha
ps.a to ze tak powiedział to tylko świadczy o tym ze jest szczery do bólu...
Koliber - zapoznaj się z historią Doris, to będziesz wiedziała o czym piszemy.
Związek - jak sama nazwa wskazuje ma być szczęśliwy dla obu osób. A jeśli zachowanie jednej z osób unieszczęśliwia drugą - nie ma mowy o szczęśliwym związku.
Czym innym jest dbanie o siebie, a czym innym nie oglądanie się na innych.
1,098 2011-02-13 00:22:22
Koliber napisał/a:[
tylko naprawde szcześliwa osoba z siebie da szczęście drugiej osobiejestem pewna ze twój mąż cie kocha
ps.a to ze tak powiedział to tylko świadczy o tym ze jest szczery do bólu...
Koliber - zapoznaj się z historią Doris, to będziesz wiedziała o czym piszemy.
Związek - jak sama nazwa wskazuje ma być szczęśliwy dla obu osób. A jeśli zachowanie jednej z osób unieszczęśliwia drugą - nie ma mowy o szczęśliwym związku.
Czym innym jest dbanie o siebie, a czym innym nie oglądanie się na innych.
Tak..nic dodać nic ująć...
a niestety prawdy boję się ogromnie...prawdy którą przecież znam i która jest wszech obecna...jest tuż ..tuż..
1,099 2011-02-13 12:20:09
tez kochałam za mocno, tak, że zapomniałam o sobie zupełnie. Zapomniałam, że związek, to szczęście dwojga, a nie codzienne upominanie sie o miłość tej drugiej osoby
Witam Cię Aniu
Może chcesz coś poczytać na ten temat? Mamy do dyspozycji bogaty e-księgozbiór A jestem Panią Bibliotekarką
Jeśli chcesz - napisz na mojego mail'a.
1,100 2011-02-13 17:40:24
Aniaa89 napisał/a:tez kochałam za mocno, tak, że zapomniałam o sobie zupełnie. Zapomniałam, że związek, to szczęście dwojga, a nie codzienne upominanie sie o miłość tej drugiej osoby
Witam Cię Aniu
Może chcesz coś poczytać na ten temat? Mamy do dyspozycji bogaty e-księgozbiórA jestem Panią Bibliotekarką
Jeśli chcesz - napisz na mojego mail'a.
A czy nasza bibloteka powiekszyła się o jakieś nowe pozycje
1,101 2011-02-13 17:42:18
niekochana72 napisał/a:Aniaa89 napisał/a:tez kochałam za mocno, tak, że zapomniałam o sobie zupełnie. Zapomniałam, że związek, to szczęście dwojga, a nie codzienne upominanie sie o miłość tej drugiej osoby
Witam Cię Aniu
Może chcesz coś poczytać na ten temat? Mamy do dyspozycji bogaty e-księgozbiórA jestem Panią Bibliotekarką
Jeśli chcesz - napisz na mojego mail'a.A czy nasza bibloteka powiekszyła się o jakieś nowe pozycje
Nie kochana, ale twoje skany wysyłam po prostu godzinami
Myślę, że masz "na rachunku" dobry uczynek wobec wielu osób
1,102 2011-02-13 19:19:47
Koliber napisał/a:[
tylko naprawde szcześliwa osoba z siebie da szczęście drugiej osobiejestem pewna ze twój mąż cie kocha
ps.a to ze tak powiedział to tylko świadczy o tym ze jest szczery do bólu...
Koliber - zapoznaj się z historią Doris, to będziesz wiedziała o czym piszemy.
Związek - jak sama nazwa wskazuje ma być szczęśliwy dla obu osób. A jeśli zachowanie jednej z osób unieszczęśliwia drugą - nie ma mowy o szczęśliwym związku.
Czym innym jest dbanie o siebie, a czym innym nie oglądanie się na innych.
nie musze znać historii Doris żeby jej DOBRZE ŻYCZYĆ!
1,103 2011-02-13 19:26:50
Koliber wybacz, ale jeśli nie znasz jej historii, to na jakiej podstawie napisałaś: "mąż na pewno Cię kocha"?
Doris nie potrzebuje komunałów, tylko szczerej porady.
I jeszcze jedno: szczerość do bólu nie zawsze jest objawem miłości. Na przykład, gdy nagle kilka lat po ślubie męża bierze "ochota" na taką szczerość. A przed ślubem (kiedy jest możliwość podjęcia pewnych decyzji) jakoś nie odczuwał takiej potrzeby....
1,104 2011-02-13 19:36:29
a skąd pewność ze nie kocha!!!?????
a skad ty wiesz co ona potrzebuje!!!??
a tak zapomniałam jasnowidz niekochana72
1,105 2011-02-13 19:40:53
a skąd pewność ze nie kocha!!!?????
a skad ty wiesz co ona potrzebuje!!!??
a tak zapomniałam jasnowidz niekochana72
A czy ja napisałam, że nie kocha?
A czego Doris potrzebuje troszkę wiem, gdyż w odróżnieniu od Ciebie znam jej historię, którą przedstawiła na forum.
Nie jestem jasnowidzem, a Ty znów uniknęłaś odpowiedzi.
Poza tym, tu nie chodzi o mnie czy Ciebie, tylko o Doris. A ona wypowiedziała się, czego potrzebuje. Wystarczy poczytać, a nie liczyć na jasnowidztwo.