Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 716 do 780 z 26,307 ]

716

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wojciech Imielski napisał/a:

Hmmm,
zwierzę się Paniom, że czasami bardzo się biedzę nad odpowiedziami - z jednej strony muszą być krótkie, z drugiej - treściwe i wyczerpujące. Nie jest łatwo udzielić odpowiedzi w krótkim poście... smile

smile
No cóż... Gdyby z nami było łatwo to pewnie nie byłoby problemów w naszych związkach...  http://www.cosgan.de/images/midi/froehlich/d060.gif

Serdecznie dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam!

Zobacz podobne tematy :

717

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wojciech Imielski napisał/a:

Hmmm,
zwierzę się Paniom, że czasami bardzo się biedzę nad odpowiedziami - z jednej strony muszą być krótkie, z drugiej - treściwe i wyczerpujące. Nie jest łatwo udzielić odpowiedzi w krótkim poście... smile

No tak, bo tu same "zaplątane" ale i wymagające kobitki się spotkały wink  Ma Pan taki mały poligon doświadczalny wink

Ja po wczorajszej rozmowie z M. jestem rozbita na tysiące kawałków - ogarnął mnie straszny SMUTEK.
Prowadziliśmy rozmowę nt separacji - taką "techniczną". Rozmawialiśmy spokojnie, kiedy zaczynały wkradać się emocje - przerywaliśmy. Jesteśmy zgodni co do tego, że chcemy rozstać się pokojowo, ale niestety z racji posiadania małoletniego dziecka MUSIMY przeprowadzić sprawę w sądzie. Więc sporo formalności przed nami - opieka nad córką, alimenty na córkę, rozdzielność majątkowa, podział majątku. Wczoraj to przegadaliśmy, ponieważ nadal będziemy mieszkać razem - wiele z tych spraw nie jest problemem, pozostałe - "alimenty", rozdzielność majątkowa - właściwie już funkcjonują od kilku miesięcy.
Siedziało na przeciw siebie dwoje smutnych ludzi. Nie było kłótni - była rezygnacja.
Nadal nie było mowy o przyznaniu się przez M. do tego, że ma problem, który należy leczyć.
Te/Ci z Was, którzy znają moja historię wiedzą, jak kiedyś było ciężko. Kiedy teraz zapytałam go, jak sobie wyobraża nasze wspólne "zamieszkiwanie" za kilka lat - przecież teoretycznie każde z nas może poznać kogoś, kto stanie się dla niego całym światem - usłyszałam: "Mnie naprawdę nie przeszkadza, że mieszkamy razem, jestem Tobie wdzięczny".
No i znowu beczę... Napiszę więcej później, teraz nie dam rady....

718 Ostatnio edytowany przez Wojciech Imielski (2010-12-08 17:06:19)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:

Panie Wojciechu, czy psycholog taki wyedukowany i sila rzeczy w trakcie edukacji rozmyslajacy nad swoim zyciem, zawsze ma poczucie, ze jest normalny, zdrowy i wspaniale funkcjonuje w zwiazkach?

Wręcz przeciwnie,
proszę mi wierzyć smile smile smile

Niestety - zawód psychologa niesie ze sobą również to, dość uciążliwe zjawisko - często ma się poczucie, że robi się wiele rzeczy nie tak, jak trzeba. Bo jeśli zawód polega na poszukiwaniu patologii... szybko wszędzie się ją znajduje. Ale myślę, że to wymaga po prostu wprawy, doświadczenia i pewnej dojrzałości zawodowej.

Jest jeszcze inna, ciekawa rzecz. Jeśli pracuje się np. w oddziale psychiatrycznym czasem można mimo woli nabrać przekonania, że to, co nas w pracy otacza, to zupełna norma. I wtedy kanony własnych zachowań trochę się przesuwają w stosunku do powszechnie przyjętych kanonów społecznych...
To między innymi dlatego w społeczeństwie panuje przekonanie, że każdy psycholog (i psychiatra) jest nieco rąbnięty smile Czasem wynika to ze swobody mówienia o pewnych rzeczach, dla przykładu - nie jest mi dziwne, że ktoś ma określone, trochę niecodzienne preferencje seksualne albo kompleks małego członka - jako psycholog potrafię o wszystkim swobodnie rozmawiać. Nie ma dla mnie przypadków nie mieszczących się w ramach moich zainteresowań zawodowych. Czasem więc gorszy kogoś, że całkiem swobodnie wspominam o takich rzeczach, jak koprofilia czy sadomasochizm - dla mnie to naprawdę nic wielkiego.

Psychiatra ma nieco gorzej, bo tak czy inaczej zawsze zajmuje się chorobami psychicznymi. Psychologia natomiast jest bardzo szeroką nauką i psychologowie robią różne rzeczy. Ja też nie zawsze zajmuję się psychologią kliniczną - mam wiele innych zajęć.

719

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wojciech Imielski napisał/a:

Czasem wynika to ze swobody mówienia o pewnych rzeczach, dla przykładu - nie jest mi dziwne, że ktoś ma określone, trochę niecodzienne preferencje seksualne albo kompleks małego członka - jako psycholog potrafię o wszystkim swobodnie rozmawiać. Nie ma dla mnie przypadków nie mieszczących się w ramach moich zainteresowń zawodowych. Czasem więc gorszy kogoś, że całkiem swobodnie wspominam o takich rzeczach, jak koprofilia czy sadomasochizm - dla mnie to naprawdę nic wielkiego.

Hehh... Wiem doskonale, o czym Pan mówi. Nieraz zastanawiamy się z koleżankami w pracy, co pomyśleli by sobie o nas "zwykli" ludzie, gdyby usłyszeli, na jakie tematy sobie żartujemy przy śniadanku wink
No i to specyficzne, "zawodowe" poczucie humoru wink

720

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dobra, troszkę się już otrząsnęłam wink
No cóż, fakty wyglądają następująco: pogadaliśmy z M. na spokojnie, omawiając podstawowe rzeczy, które dotyczą separacji. Przy okazji postanowiłam po raz ostatni spróbować dotrzeć do niego. Niestety, nie udało się. Dowiedziałam się po raz kolejny, że on nie jest chory i jest pewien, że to, co "widział" jest prawdą. I że on już nie chce rozmawiać na ten temat. Nie zastanawia się, czy jego zachowanie było/jest racjonalne, bo już go to "nie obchodzi". Tak więc moje podejrzenia okazały się trafne: Tak bardzo nie chce dopuścić do siebie myśli, że jest chory, że zaakceptował "swoją" wersję wydarzeń.
Nie ma zamiaru się szarpać przy separacji (dzięki Bogu), nie przeszkadza mu wspólne mieszkanie w jednym domu. Jak napisałam we wcześniejszym poście - stwierdził, że wręcz cieszy się, że razem nadal mieszkamy (???). On (tak twierdzi) nie ma zamiaru już wchodzić w żaden poważny związek.
Dla swojego spokoju sumienia po raz ostatni powiedziałam, że nie jest prawdą to, o co mnie oskarża, że jeśli dojdzie do wniosku, że powinien skorzystać z terapii - może liczyć na moją pomoc.  Do końca roku mamy przygotować się do rozmowy z adwokatem, a po Nowym Roku złożyć papiery.
No cóż, jak pisałam strasznie mnie to "rozwaliło", ale cóż - nic więcej nie mogłam zrobić. Mam nadzieję, że rzeczywiście wszystko przebiegnie tak zgodnie, jak sobie zaplanowaliśmy.

721 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-12-08 20:57:55)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Gdy mamy kogoś, kto ceni to, co robimy, kto uznaje naszą wartość i komu nasze istnienie jest potrzebne jak powietrze, nasze życie ma sens i cel. Człowiek jest najszczęsliwszy wtedy, gdy ktoś się o niego troszczy, gdy komuś na nas zalezy, gdy ma kogoś, kto daje mu poczucie własnej wyjatkowości i ważności. I naturalne jest, ze mając całą tą miłość, staje się coraz bardziej zależny od partnera. Bywa tak że w swoim związku nie zawsze otrzymujemy to co pragniemy, ale wkładamy w to dużo wysiłku w utrzymanie tego związku i to znowu wzmaga naszą zależność. W miarę intensyfikowania się tej zależności następuje w nas zmiana. Z czasem przestajemy odczuwać podstawową ludzką potrzebę kochania i bycia kochanym a zaczynamy czuć potrzebę obdarzania miłością tylko swojego partnera i bycia kochanym własnie przez niego. Przestajemy odczuwać potrzebę miłości w ogóle. Zamiast tego jest potrzeba milości naszego partnera nikogo innego i to jest już PRZYWIĄZANIE. Kiedy tracimy naszego partnera, pojawia się w nas przekonanie, ze nigdy więcej nikogo nie pokochamy. Tracimy nadzieję, co powiększa jeszcze ból po stracie. Bo dla człowieka czym innym jest wiedzieć ze nie bedzie jadł np przez jeden dzień a czym innym że został pozbawiony pokarmu do końca swoich dni. Aby ten stan rzeczy uzdrowić, musimy wyzbyć się przywiązania. Musimy też otworzyć się na dawanie miłości innym ludziom (np rodzinie, przyjaciołom) i na branie miłości od nich. Gdy doprowadzimy serce do dawnego stanu, bedziemy mogły ponownie odczuć podstawową ludzką potrzebę miłości w ogóle. Wtedy nie będziemy już zalezne od uczucia byłego partnera, lecz staniemy się otwarte na inne źródła miłości i wsparcia.

Oczywiście wyzbycie się przywiązania do partnera jest tym trudniejsze, im bardziej jesteśmy od niego zależne, ale zależność może się zmniejszyć, gdy pewne nasze potrzeby spełni nasza rodzina, przyjaciele, znajomi. Gdy wypełnimy stopniowo serce miłoscią pozbawioną zaleznosci od partnera, uwolnimy się od bólu całkiem i do końca.

Stresciłam tu pokrótce to co wyczytałam w jednej z książek, myslę że jest to bardzo ważne i może Wam sie to przyda aby zrozumieć jak to jest, ja bardzo dużo zrozumiałam i jestem otwarta na miłość od innych i branie jej dla siebie, powoli wypełzam z tego bagna w które się wciągnełam na własne życzenie.

722

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, czemu nie chcecie się rozwieść? Przepraszam, może jest to wyjaśnione, a nie zauważyłam...
Albo co gorsza, to zbyt delikatne pytanie. Jeśli tak, nie odpowiadaj i wybacz proszę nietakt.

723

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zielony_Domek napisał/a:

Niekochana, czemu nie chcecie się rozwieść? Przepraszam, może jest to wyjaśnione, a nie zauważyłam...
Albo co gorsza, to zbyt delikatne pytanie. Jeśli tak, nie odpowiadaj i wybacz proszę nietakt.

Domku, ja nie znam słowa "nietakt" podczas naszych rozmów;)
Już wyjaśniam: nie rozwodzimy się ze względu na córkę - uzgodniliśmy, że na te 3 lata do jej pełnoletności pozostaniemy w separacji, a potem się rozwiedziemy. Będzie nam łatwiej bez małoletniego dziecka.
Separację z reguły można szybciej przeprowadzić, a ja potrzebuję (dla mego prywatnego psychicznego komfortu) "szybkiego kroku na przód". Usankcjonowanego formalnie.
Tylko i aż tyle.

724

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Rozumiem.
Przykro mi, że czeka Cię dość trudny okres, ale dużym światłem jest to, że decyzja podjęta, że odbyłaś te trudne rozmowy, jestem z Ciebie dumna.

Aż tyle, uważam.

Pozdrawiam ciepło!!!

725 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-12-09 00:14:56)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zielony_Domek napisał/a:

Rozumiem.
Przykro mi, że czeka Cię dość trudny okres, ale dużym światłem jest to, że decyzja podjęta, że odbyłaś te trudne rozmowy, jestem z Ciebie dumna.

Aż tyle, uważam.

Pozdrawiam ciepło!!!

Jeszcze kilka dni temu miałam resztki nadziei, że coś może się zmienić w nastawieniu M. do ewentualnej terapii, ale teraz widzę, że nie ma na to szans sad Zracjonalizował sobie całą sytuację na swój sposób - ja zdradzałam, nie chcę się przyznać, więc się rozstajemy. Rozstajemy się w sposób cywilizowany - przynajmniej tyle. O ile nic się nie zmieni.


Właśnie przyszła przesyłka z książkami od Mikołaja!!!
Będę chłonąć wszystkimi porami wink Aż mi sie mózg pomarszczy jeszcze bardziej (o ile to możliwe) big_smile

726

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Właśnie przyszła przesyłka z książkami od Mikołaja!!!
Będę chłonąć wszystkimi porami wink

Uwaga metoda czytania nieskuteczna... kiedys wiele lat temu zasnelam obok zeszytu do chemii... i z nastawieniem o chlonieciu wszystkimi porami...
i sie nie wchlonelo neutral

727

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zazdrosc napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

Właśnie przyszła przesyłka z książkami od Mikołaja!!!
Będę chłonąć wszystkimi porami wink

Uwaga metoda czytania nieskuteczna... kiedys wiele lat temu zasnelam obok zeszytu do chemii... i z nastawieniem o chlonieciu wszystkimi porami...
i sie nie wchlonelo neutral

A ja je wezmę do mojego ogromnego i pustego łóżka wink Obłożę się nimi i będę je wąchać i przytulać big_smile

728

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

czesc dziewczyny

jestem tu nowa, ale w temacie weteranka --- niestety.
Od wczoraj z zapartm tchem czytam watek.
Problem milosci za bardzo wlasciwie uswiadomilam sobie juz 2 lata temu ( jestesmy ze soba od 14, z tego 10 lat mazenstwa) byly rozstania, awantyry, klotnie a nawet rekoczyny.
Od tygodnia coraz bardziej jestem swiadoma ze tak dalej byc juz nie moze !!! choc mam niewesola sytuacje bo do tej pory nigdy nie pracowalam a mam juz prawie 37 lat. Cale zycie poswiecilam na "tworzenie" rodziny z moich marzen :-((( staranie sie o to by byc ta wyjatkowa, idealna kobieta, by zaslugiwac na slowo "Kocham", ktorego nigdy w domu rodzinnym nie slyszalam....... i na bezskuteczna walke o dziecko. Dzis mam poczucie zmarnowanych wielu, wielu lat, pustki. Nie bede dalej starala sie juz o dziecko, przynajmniej nie z tym facetem. Chyba bym miala wyrzuty sumienia, gdyby swiadomie skazala je na dorastanie w takim domu. Niestety tu dochodzi dylemat moralny bo po IVF mamy jeszcze 3 zamrozone zarodki.
W kazdym razie dziekuje za to ze jestescie. Dawno nie czulam w sobie tyle sily i ... radosci?

buziaki
Kaszmir

729

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kaszmir witam Ciebie, ja zaczełam terapię na tym forum od wątku "dlaczego zdradzani są głupi" który i Tobie polecam, nie jest tylko dla zdradzanych ale jest tam własnie bardzo ważna kwestia poruszana - dlaczego trzymamy się tych naszych "panów dupków", co z tego mamy dla siebie? co mamy z tego naszego poswięcania się dla nich w imię naszej "chorej" miłości, naszego za dużego kochania, wsparcia i pomocy, trochę czasu mi zajęło aby stwierdzić jak bardzo krzywdziłam i raniłam siebie na własne zyczenie, całuski.

730

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane pamietacie mnie:)???????????
u mnie wszytsko na nowo a mianowicie zaczynam wszystko na nowo od niedzieli wylatuje na stałe do Londynu...koniec?tak!wlasnie dzis wywiozlam wszystkie swoje pakunki do kolezanki i czekam czekam z lękiem nie wiem czekam na niedzile....zwolniłam sie z pracy nie wiem czy to dobre posuniecie boje sie!!!!!!!!!!!!!!!!
kocham go nadal:(((ale zdrady sie nie wybacza!!!!!!!!!!!!!!choc ja czekalam ,czekalam az powie nie uciekaj zostan a on nic!!!!!!!!!!!!!!!!!
boze jakie to ciezkie dla mnie boje sie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!poprostu boje sie tyle tygodni sie mecze z nim w jednym domu a w niedziele przyjdzie mi sie juz na stałe wyprowadzic:((((((((((((((((jak mam sobie poradzic z tym..........................................................
jestem tak bardzo ale to bardzo nieszczesliwa!!!!!!!!!!!!!kiedy?kiedy bedzie juz koniec tej meki?????????????????????????

731

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Maxi bardzo dziekuje za mile slowa.Co prawda nie zostalam zdradzona. Przynajmniej taka mam wiedze na dzien dzisiejszy, ale i tak bardzo chetnie poczytam podany przez Ciebie watek. Raz jeszcze dziekuje :-)

ilus my sie nie znamy, ale przyznam ze sledzilam dzis i wczoraj Twoja historie i bardzo mocno zaciskam kciuki za Ciebie. MUSI SIE POPROSTU UDAC !!!! byc moze po nowym roku czekac mnie beda podobne wyzwania, wiec tym bardziej wierze ze Ci sie uda :-)

732 Ostatnio edytowany przez Olina (2010-12-10 02:50:42)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny kochane, jeśli chcecie sobie sprawić prezent życia, kupcie: "Koniec współuzależnienia"
Chciałabym Wam coś zacytować, ale nie dam rady. Musiałabym przepisać całą książkę. Każde zdanie wali mnie jak obuchem w głowę. Ja kupiłam w Empiku (29 zł), ale mam też link do wydawnictwa:
http://shop.mediarodzina.com.pl/catalog … aleznienia

Niniejszym publicznie chciałam oświadczyć, że moja sygnatura stała się ciałem big_smile

Uznałam, że wszystko skończone. I narodziłam się na nowo - to mój POCZĄTEK.

733

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana72, po raz kolejny proszę Cię, abyś nie pisała posta pod postem, a jeżeli chcesz coś dopisać to użyj opcji "edytuj", o czym mówi pkt 11 naszego Regulaminu. (Moderatorka Olina)

734 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-12-10 14:51:40)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Olina napisał/a:

Niekochana72, po raz kolejny proszę Cię, abyś nie pisała posta pod postem, a jeżeli chcesz coś dopisać to użyj opcji "edytuj", o czym mówi pkt 11 naszego Regulaminu. (Moderatorka Olina)

Przepraszam, tak się spieszyłam, że nie zauważyłam.

Proszę zwrócić uwagę, że teraz "edytowałam" wink

Zazdrość: czy pełny tytuł Twojej ulubionej książki to: "Radość Życia, Czyli jak Zwyciężyć Depresję
Terapia Zaburzeń Nastroju" ?

735

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana - tak mnie nakręciłaś tą książką "Koniec współuzależnienia", że już sobie zarezerwowałam w bibliotece na poniedziałek... Niestety nie będzie taka świeża i pachnąca - prosto z piekarni, jak lubisz wink, ale mam nadzieję, że poprzedni użytkownicy nie wyczytali wszystkich literek!

736

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mama.Niki napisał/a:

Niekochana - tak mnie nakręciłaś tą książką "Koniec współuzależnienia", że już sobie zarezerwowałam w bibliotece na poniedziałek... Niestety nie będzie taka świeża i pachnąca - prosto z piekarni, jak lubisz wink, ale mam nadzieję, że poprzedni użytkownicy nie wyczytali wszystkich literek!

Mam nadzieję, że Tobie też "podejdzie". Czytam i kiwam głową z niedowierzaniem jak ten Kiwaczek ze starej, radzieckiej bajki - przecież to wszystko takie oczywiste. A czemu ja tego nie wiedziałam?
Coś na próbę:
"Współuzależnieni są opiekunami i wybawcami. Najpierw wybawiają innych, potem ich prześladują, a na koniec staja się ich ofiarami" "Stale dajemy więcej, niż bierzemy, a potem czujemy się z tego powodu wykorzystywani i lekceważeni"
No, śmiało czy ktoś powie, że to nie jest szczera prawda?

737

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

a ja chyba nie potrafie kochać,niepotrafie okazywać uczuc tak jakbym chciała,zrywam by ktoś okazal mi uczuc jeszcze wiecej..
i naprawde za zazdroszcze wam tego ze tak potraficie dawac z siebie.....

738 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-12-10 16:47:11)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochana Niekochana , to znaczy,ze jak byłam współuzalezniona to byłam jego presladowcą?Moze byłam zbyt apodyktyczna. Syn uważa, że głupoty gadam, nie wiem.
Co to znaczy woman in red, bo teraz mam taki status pod nickiem?


Co ja mam powiedizec adwokatce? Syn ma pogadac z kolega i ma mu poradzic adwokata, bo ten syna kolega to prawnikiem jest. Ale mnie głowa pęka. Napisałam chyba z 1000 sms do niego na gg, telefonie i nk. Nie ozywa sie , nawet do wyjanienia kwestii formalnych. Juz mnie wykreslił z grona swoich znajomych.Pewno mnie yteraz wyzywa, może obgaduje, nie wiem.
Poprzestawiałam meble. Pod okno i balkon  na czas zimy wstawiłam wersalke. Zima i tak nie otwieram balkonu.Mam teraz więcej pzrestrzeni. na śeodek pokoju pod sciane wtawiłam ławe.
Juz nie wiem co mam zrobić.
Jak byłam dzisiaj 2 razy w banku, to wydawalo mnie sie, cos głupiego....że widzialam w banku te jego Ewe z malutka dziewczynką. ...na prawde taka podobna była...Ta kobieta patrzyła na mnie przerazonym wzrokiem. mozę to moja paranoja.  Obsesja? A moze nie?
czy powinnam sie zglosić do szpitala dla obłakanych. Pewnie troche tak...

739 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-12-10 16:48:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Kochana Niekochana , to znaczy,ze jak blam współuzalezniona to byłam jego presladowcą?

Oczywiście. Kochana jesteś współuzależniona.
Ja też prześladowałam go do niedawna. Bo cóż innym jak nie prześladowaniem jest: odczuwanie niechęci i złości do tego, któremu tak mocno "pomagaliśmy". On nie słucha naszych rad, nie docenia naszego poświęcenia, nie okazuje nam wdzięczności. Wybuchamy gniewem i wtedy ta "nasza ofiara" staje się naszym katem. Bo któż lubi, żeby wytykać mu jego nieudolność? Nienawidzą nas i niszczą.
To tak zwany Trójkąt dramatyczny Karpmana: wybawca-prześladowca-ofiara. To nasze role, w które kolejno wchodzimy.I tak w kółko.

740

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej Gazia,

"Kobieta w czerwieni" zdaje się , że był taki film:)

741

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Monia139 napisał/a:

Hej Gazia,

"Kobieta w czerwieni" zdaje się , że był taki film:)

Gaziu, w zależności od ilości postów zmieni się nam status.

742 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-12-10 17:13:14)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Aha....nie wiedziłam. Chociaz gdy sie denerwowałam na niego, jak kpił czy przygadywał, czasami okropnie, to byłam upierdliwa, marudna, czasami nawet agresywna, bo wybuchałam jak salwa armatnia gniewem,  tak .Masz rację.A on w swej agresji kim był w tym trójkacie ? Ofiarą?

Często po takiej wymianie zdań , nagrywał, jak wpadlam w gniew. potem puszczał rodzinie. Nie wiem czy całość. On robił to czesto. Wpierw czesto prowokował, potem czesto nagrywal. Nagrywał jednak tylko to, co mówiłam ja.Robił to z rozmysłem, jak mnie wpędził w furie swoim gadaniem, postepowaniem.Wtedy sie usmiechał, podgwizdywał i był zadowolonyjak cos nagrał. Ja byłam wtedy rozżalona i zła. Właściwie wściekle bezradna.
Nie wiem, boje sie czy podołam, on odszedł, ja zostałam. On silny, ma prace i przyjaciól, kobiete, rodzine po swej stronie. Jest 10:o dla niego.
Los mu sprzyja.A ja  mam zła karmę. czy los przychyli sie troche w moją strone? Teraz nie wolno mi sie o niego martwic i troszczyc . Nie wolno mi nawet myslec o nim. Tylko za 5 minut znowu bede mówiła po staremu...
Kiedy wpadał w szał , tez go chciłam nagrac, ale zawsze było za późno, bo on ekspresowo i szybko zrzucił wyzwiska , lub sie ciskał, potem zapadał w grobowe milczenie i miał przy tym okropna mine. Kiedy mówiłam, ze szkoda ze tego czy tmtego nie nagrałam , on drwil i sie śmial
Ni ewiem jak mu będzie z nowa kobietą , nie wazne. On do mnie nie wróci, bo oboje mamy za soba tyle złych wspomień.
Niech sobie uklada z ta baba zycie. Ciekawe czy ja bedzie szanował. moze zmieni sie pod jej wpływem.
Po nowym roku zapakuje jego odzież i wysle na adres jego matki kilka paczek. Bo zostawił jeszcze kurtki, koszule i troche drobiazgów.

Boże , jak on mnie będzie nienawidizł. jak źle wspominał. Jak mnie obrobi tyłek. Trudno. Z czasem to minie. amoze po prostu wyniose do piwnicy. Jaka ja jestem zła.

743 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-12-10 17:24:05)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Aha....nie wiedziłam. Chociaz gdy sie denerwowałam na niego, jak kpił czy przygadywał, czasami okropnie, to byłam upierdliwa, marudna, czasami nawet agresywna, bo wybuchałam jak salw aarmatnia gniewem,  tak .Masz rację.A on w swej agresji kim był w tym trójkacie ? Ofiarą?

często po takiej wymiaie zdan , nagrywał, jak wpadlam w gniew. potem puszczał rodzinie. Nie wiem czy całość. On robił to czesto.

Gaziu, to chodzi o to, że nie możemy nikogo zmusić do tego, żeby żył tak, jak MY chcemy. Zgodzisz się?
Wytłumaczę to na moim przykładzie:
Ja chciałam by mój mąż był czułym, kochający i szanującym mnie człowiekiem. A on taki nie był.
Ja-wybawca: to ja ci pokażę, co masz robić, żeby być takim. Będę dla Ciebie dobra - pewnie domyślisz się, że Ty też powinieneś być dla mnie taki. Pokażę Ci, jak bardzo Cię kocham - będę sprzątać, gotować, prać, udawać głupszą niż jestem - a Ty mnie tylko kochaj, tak jak ja Ciebie. Będę myśleć za Ciebie o wszystkim, rozwiążę wszystkie Twoje problemy. Kolejka rano do łazienki - ja wstanę pół godziny wcześniej, bo Ty musisz się wyspać.
Ja - prześladowca: tyle dla Ciebie zrobiłam, a Ty co? Nawet nie potrafisz się domyślić, czego ja oczekuję? Ja sobie tu żyły wypruwam, nie mam w ogóle czasu dla siebie, zaniedbałam wszystkie swoje potrzeby - a Ty? Wstawałam wcześniej, żebys Ty się mógł wyspać, a ja? Eskalacja agresji słownej z mojej strony. Złamałam wszystkie swoje zasady, dla Ciebie. Czyz można nazwać to inaczej niż prześladowaniem? Czy on mnie o to prosił? Czy mówił: wstań wcześniej, bo ja chcę pospać? NIE.
I teraz on z prześladowanego stał się prześladowcą: złości go lu nawet nienawidzi mnie za to, że swoim zachowaniem dawałam znak - jesteś nieudolny, nic sam nie umiesz zrobić dobrze. I kieruje swój gniew na mnie. Mój nie bił, ale ranił słowami. "Co z Ciebie za kobieta,postaraj się bardziej, to będzie między nami dobrze"
Ja-ofiara: Boże, znów mnie zraniono, dlaczego? Zostałam zraniona i upokorzona po raz kolejny. Zawsze tak się kończy. Czy mogłam zrobić coś więcej, to moja wina, na pewno. Za mało się starałam.

Gaziu, Ty aktualnie utknęłąś na poziomie "ofiary". Ja przeszłam cały trójkąt. I bardzo ciężko się staram, żeby już nigdy nie wejśćw żadną z tych ról.
Wiesz, jak o nim piszą: Trójkąt nienawiści. Zacytuję: "Podsyca on i podtrzymuje naszą nienawiść do samych siebie i przeszkadza w nawiązaniu zdrowycj związków uczuciowych z innymi"

Gaziu, Ty utknęłaś, ale możesz się uwolnić. Tylko musisz chcieć.

744 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-12-10 17:28:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Może tak. Nie wiem co będe mówila i co będe myslala za godzine lub jutro. Boje sie takiej zwyczajnej tęknoty za nim nie jako mężem, ale jako osoby, zktóra byłam 30 lat prawie. On często SAM mnie pytał co ma zrobic z tym czy tamtym, lizył na moja rade ja mu radziłam jak umialam. na moje pytania poradx mi odpowiadał - rób co chcesz. Zawsze. Ale boje się, ze będe sie o niego martwiła jak o utracone dziecko, czy krewnego, serio... .Wczoraj go widzialam oczami wyobraźni jak trzesie sie z zimna i niemocy....a on wesolutko komentował jej fotki : śliczny psiak, piekna czarnulka obronna itp......
Jak to zobaczyłam upuściłam kubek z herbatą.
Wiem musze to przejść.Nie chce alimentów. Chce znaleźc prace. Gdyby jemu sie cos stało, to będe miala wyrzuty sumienia,  a po drugie znowu będe z niczym. Dzisiaj w banku, żle zrozumiałam wklepywanie ukrytego, zamaskowanego hasła do konta. To sie inaczej wprowadza. A własciwie nie dałam sobie wytłumaczyc,a potem źle wprowadzilam dane. Poszłam 2 raz i ta kobieta mi powiedizała, ze kazdy to rozumie, no i poczułam sie głupia jak but... Zrzucam to na karb mego samopoczucia. Moze nie jestem az taka głupia i znajde te pracę.
Boże pomóz mi.
Pozostaje kwestia psa. On musi rano o 8.00, potem o 11.00 wyjśc, sie załatwic z "grubsza"... tak sie nauczył. Czy zdolam go odzwyczaic?

745

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochana Niekochana , dzieki ze tak mi to tłumaczysz zupełnie bezinteresownie.

746

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Może tak. Nie wiem co będe mówila i co będe myslala za godzine lub jutro. Boje sie takiej zwyczajnej tęknoty za nim nie jako mężem, ale jako osoby, zktóra byłam 30 lat prawie. On często SAM mnie pytał co ma zrobic z tym czy tamtym, lizył na moja rade ja mu radziłam jak umialam. na moje pytania poradx mi odpowiadał - rób co chcesz. Zawsze. Ale boje się, ze będe sie o niego martwiła jak o utracone dziecko, czy krewnego, serio... .Wczoraj go widzialam oczami wyobraźni jak trzesie sie z zimna i niemocy....a on wesolutko komentował jej fotki : śliczny psiak, piekna czarnulka obronna itp......
Jak to zobaczyłam upuściłam kubek z herbatą.
Wiem musze to przejść.Nie chce alimentów. Chce znaleźc prace. Gdyby jemu sie cos stało, to będe miala wyrzuty sumienia,  a po drugie znowu będe z niczym. Dzisiaj w banku, żle zrozumiałam wklepywanie ukrytego, zamaskowanego hasła do konta. To sie inaczej wprowadza. A własciwie nie dałam sobie wytłumaczyc,a potem źle wprowadzilam dane. Poszłam 2 raz i ta kobieta mi powiedizała, ze kazdy to rozumie, no i poczułam sie głupia jak but... Zrzucam to na karb mego samopoczucia. Moze nie jestem az taka głupia i znajde te pracę.
Boże pomóz mi.
Pozostaje kwestia psa. On musi rano o 8.00, potem o 11.00 wyjśc, sie załatwic z "grubsza"... tak sie nauczył. Czy zdolam go odzwyczaic?

Gazia - pies nie jest kretynem. Nauczy się, w międzyczasie pewnie będziesz po nim musiała sprzątać. I tyle.

747 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-12-10 17:50:13)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Racja.Najwyżej jak nabrudzi  to sie posprząta. To wspaniały wierny piesek.
Jest też przytłoczony , bo widzi zmiany w domu i stale leży smutny. Ale psinka na pewno to wytrzyma.Wyobrax sobie, ze on tuz przed wyprowadzka jeszcze zjadl obiad i wyszedł z psem! Był blady i mocno zdenerwowany. Puszczał na caly glos muzyke. Syn mi powiedizał, ze on tez widocznie to przechodizl. Syn jest na niego zły. Postaram sie by go jednak nie znienawidził.
Mysle, że były juz teraz mój mąz kocha syna jednak, tylko, że teraz jest jak pod działaniem narkotyku ..Wizja świąt z nia i sylwestra napędziła go widocznie do odlotu. Trudno. Cały czas drecze sie tymi zyczeniami, co by bylo gdybym mu je jednak złozyla. Czy by odszedl? Mysle, ze tak, tylko jutro albo potem.

748 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-12-10 17:49:34)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Kochana Niekochana , dzieki ze tak mi to tłumaczysz zupełnie bezinteresownie.

Gaziu, bo mnie na Tobie zależy. Bo jesteśmy tak naprawdę takie same. Może ja jestem parę kroków dalej, ale tylko dlatego, że zrozumiałam, że chcę zmienić swoje życie. I tu znalazłam dobre dusz, które mi pomogły i mnie wspierają w chwilach zwątpienia.
Gaziu, a psa przytulaj. Oboje tego potrzebujecie. I gadaj do niego. Wysłucha, nic złego nie powie. I też poczuje, że jest kochany.

749 Ostatnio edytowany przez gazia (2010-12-10 17:56:43)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Tak , masz rację co do psa i do wszystkiego co mówisz.

A i jeszcze w poniedziałek na spokojnie pójdę do adwokata , chyba najlepiej kobiety, tak mówila ciotka moja. zapisze sobie wszystko co powinnam jej powieidzeć, bym czegos nie zapomniała.On ze mna juz nie zmierza rozmawiac, ale z adwokatem będzie chyba musiał. Zobaczymy co mi powie.

750

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
gazia napisał/a:

Tak , masz rację co do psa i do wszystkiego co mówisz.

A i jeszcze w poniedziałek na spokojnie pójdę do adwokata , chyba najlepiej kobiety, tak mówila ciotka moja. zapisze sobie wszystko co powinnam jej powieidzeć, bym czegos nie zapomniała.On ze mna juz nie zmierza rozmawiac, ale z adwokatem będzie chyba musiał. Zobaczymy co mi powie.

Dokładnie, na spokojnie zapisz sobie wszystko, o co chcesz zapytać. Mów szczerze, nie ma się czego wstydzić.
Zajmij się czymś, żebys o nim nie myślała. I koniecznie rozglądnij się za jakąś pracą - niezależność daje porządnego kopa.

751 Ostatnio edytowany przez kachna66 (2010-12-11 10:20:15)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie. Jakiś czas temu usunęłam się z tego forum z pewnych powodów, ale namiętnie czytam.

Niekochana mam nadzieję że to ja zainspirowałam Cię do sięgnięcia po lekturę B. Melody smile Może teraz zrozumiesz o co były moje przepychanki z Zazdrością. Muszą się uderzyć w pierś i przyznać, że Ona miała sporo racji, ale nie do końca. Jak przeczytasz "Koniec Współuzależnienia" drugi i kolejny raz (a może Tobie starczy raz:)) to wiele z tego co ja pisałam będzie bardziej czytelne choć czasem mogło się wydawać nielogiczne. Hm co ja piszę, było nielogiczne:). Miałam szczęście szybciej sięgnąć po tę lekturę i dziś jestem tu a nie tam gdzie byłam 2 -3 tygodnie temu. Wprawdzie mój mąż zaczął chodzić wcześniej na terapię ale leczyć zaczął się dopiero jak ja przestałam mu w tym pomagać, albo raczej przeszkadzać. Widzisz ja o współuzależnieniu wiedziałam sporo, choć nie jestem terapeutą:). Ale co innego jest wiedzieć a co innego być.
Mam wielu znajomych psychologów i terapeutów i uwierz mają takie same problemy życiowe jak my. W życiu zawodowym mają duże osiągnięcia i są w stanie wyciągać z największych dołków. A w życiu osobistym klapa. Wyobrażasz sobie kelnerkę która podaje obiad rodzinie i kasuje od każdego 20zł, od 11 letniego syna 12 zł bo ma połówkę? Psycholog czy terapeuta też nie wynosi do domu pracy. 
Jak to dotyczy nas to poza wiedzą dochodzą do głosu uczucia i emocje, i cała wiedza tu niewiele  pomoże przynajmniej na początku. Dlatego wściekłam się na Zazdrość bo każdy z nas jest inny, każdy ma innego partnera i nie dla każdego odejście jest dobrem. Dlatego musiałam przeczytać wiele książek drugi raz, a "Koniec Współuzależnienia" trzeci i pewnie nie ostatni. Musiałam je przeczytać jako współuzależniona i odnieść to do swojego małżeństwa. Sucha wiedza na nic się nie zdała.
Widzę że oświeciło Cię tak jak mnie podczas czytania. Dziś wiem że trzeba się oderwać, te słowo bardzo drażniło mojego męża, nie rozumiejąc znaczenia myślał że chcę odejść. W swej ignorancji użył wszystkich rodzai szantażu emocjonalnego, potem przeczytał co ono oznacza i nie muszę Ci opisywać jaką miał minę ?:)
Dziś mu nie pomagam, nie pokazuję gdzie ma iść i wiesz przeszedł większy dystans w dwa tygodnie sam niż przez 5 miesięcy prowadzony za rączkę. Bo On naprawdę nie rozumiał czemu ma nie iść w lewo? Bo ja mówię że tam nie ma przejścia? Ale jemu może się uda?No dobra jak ja chcę to nie pójdzie. Jak to dziś też nie powinienem skręcać w lewo? Ale dziś wtorek nie piątek może dziś tam będzie przejście?
Jak nie oponowałam, gdy skręcił w lewo i sam się przekonał , że nie tędy droga, drugi raz nie próbował.
Ja też na tym skorzystałam, dziś wiem że potrafiłabym żyć bez Niego, wiem że decyzja należy tylko do mnie. Nie mogę prowadzić za rączkę czy na smyczy dorosłej osoby i nie mam wpływu na to co On zrobi. Mogę się cieszyć że chce być ze mną i mnie kocha, co nie znaczy że muszę się czuć zobowiązana do jakichkolwiek zachowań.
Bo wiecie co dziewczyny JA NIC NIE MUSZĘ. Chcę  żyć tak jak chcę, nie znaczy to że z nikim się nie będę liczyć, a i owszem będę, ale tylko wtedy gdy będę chciała.

Uwierzcie Słońce się nie zgubiło tylko zachodzi chmurami, czasem długo to trwa, a czasem trzeba zmienić szerokość geograficzną żeby je zobaczyć i żeby dla nas zaświeciło. Wtedy też czasem zajdzie ale mam nadzieję że będą to coraz krótsze chwile.
Ktoś powie że to tylko kilka tygodni, ale można użyć słowa "aż" i o to chodzi . Mamy wybór. Nie jest też tak że zapomniałam ile złego mi zrobił najbliższy mi człowiek albo że sobie w kilka chwil z tym poradziłam, ale wiem że cokolwiek On zrobi nie mam na to wpływu. Natomiast mam wpływ na to co ja z tym zrobię. A mam wybór, odejdę lub zostanę.
Pozdrawiam Kachna

752

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przeprasza, dziewczyny ja tak na szybko:)

Byłam wczoraj na Wigilii zawodowej, okazało się, że jestem bardzo lubiana, potrafię się świetnie bawić i super ubrać, umalować, zrobić włosy.
Nie to, żebym tego wcześniej nie wiedziała smile
Ale poczułam się lepiej niż zawsze.
Wyluzowałam się, nie zerkałam na telefon (nie to żeby mnie okoliczności zawsze zmuszały, ale potrzeba pisania i relacjonowania każdej obserwacji - partner tego nie wymaga- nie zdominowała tego wieczoru).

Było naprawdę koncertowo!!!

Pozdrawiam sobotnio, teraz muszę się ogarnąć i ogarnąć smile

753

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No i proszę - coś zwykle tak nielubianego, jak Wigilia zawodowa, a ile radości!

Bierzmy przykład, zachęcam!

smile smile smile

754

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A dziękuję bardzo Panie Wojtku, ośmielę się tak do Pana zwracać, mam nadzieję, że to nie będzie rażące spoufalanie się smile

755

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kachna66 napisał/a:

Natomiast mam wpływ na to co ja z tym zrobię. A mam wybór, odejdę lub zostanę.
Pozdrawiam Kachna

Kachna, bardzo miło Cię znów widzieć big_smile Było mi naprawdę przykro z powodu sytuacji, która się wydarzyła. Dla mnie to był szok. Ale nic to - najważniejsze, że jesteś.
Nie wierzę w zabobony, ale ta książka dosłownie dała mi w łeb wink Nie przesadzam, w Empiku spadła mi na głowę podczas wyciągania innej książki big_smile Chyba zacznę wierzyć w znaki wink
W "dlaczego zdradzani są głupi" napisałam, jak wpłynęła na moje życie. Brzmi to patetycznie, ale tak właśnie jest.
I wiecie co - widzę, że M. od naszej rozmowy o separacji jest spokojniejszy - mam wrażenie, że ja mu "przeszkadzałam" we wmawianiu sobie, że wszystko z nim jest "OK". A teraz jest szczęśliwy - nikt mu nie zakłóca jego pojmowania świata i rzeczywistości. Tylko na jak długo?
Boję się podświadomie, że to jego zapewnienie (wypowiedziane samoistnie) - "Ja już z nikim się nie zwiążę" może oznaczać - "mam nadzieję, że Ty też". ?????????
Dziś świat jest kolorowy - ściskam Was mocno.

756

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Boję się podświadomie, że to jego zapewnienie (wypowiedziane samoistnie) - "Ja już z nikim się nie zwiążę" może oznaczać - "mam nadzieję, że Ty też". ?????????
Dziś świat jest kolorowy - ściskam Was mocno.

Niekochana, ale on może myśleć co chce. A poza tym ani Ty, a ani on nie wiecie co Was jeszcze czeka.
Prawda?

757

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Domku, cieszę się , że się dobrze bawiłaś. A jakie plany na Sylwestra?

Kachna: mnie "Koniec współuzależnienia" pokazał jak na dłoni, jaka ze mnie cierpniętnica była wink I chodzi mi teraz raczej o kontakty z innymi niż M. ludźmi.
Oglądałyscie taki film:"kiedy mężczyzna kocha kobietę"? Piękna opowieść o uzależnionej od alkoholu Meg Ryan i współuzależnionym A. Garcia (tzn teraz wiem, że współuzależniony). Oglądałam dziesiątki razy i powiem szczerze jak na spowiedzi: DOTYCHCZAS uważałam (podobnie jak przez większość filmu A. Garcia), że ona jest taka niewdzięczna! To On cały czas jak piła tak o nią dbał, dbał też o dom i co ona mu zrobiła? Ano poszła na terapię (po tym, jak po pijaku uderzyła syna) i postanowiła w efekcie odmienić swoje życie. No jak to wołało moje serce - jak ona mogła mu to zrobić? Dlaczego teraz wymaga od niego, aby też się zmienił, żeby zaczął ją traktować tak, jak ona chce? NIEWDZIĘCZNICA!
A teraz już wiem: nikt mu nie kazał głaskać jej po główce, jak chlała; nikt nie kazał mówić, że kocha ją nad życie; nikt nie kazał mu zostawiać malutkich dzieciaczków pod jej opieką. To on podjął taką decyzję. I kiedy ona podjęła terapię i zaczęła się zmieniać (więcej wymagała od siebie, ale też pokazała, że jego niektóre zachowania są dla niej już nie do zaakceptowania) - on się pogubił. Nie potrafił zaakceptować jej nagłej niezależności i braku uzależnienie od niego. Na szczęście to Hollywood, więc finał był happy end'em. Mąż w końcu zrozumiał i pięknie się pogodzili.
Tam właśnie padły z ust Meg znamienne dla mnie słowa - zapytała swojego męża, czy uważa, że zrobił coś, co miałoby ją skłonić do zaprzestania picia? No i dotarło do niego, że to, że ją "ochraniał" powodowało, że stwarzał jej idealne warunki do picia. Dopiero gdy sięgnęła swojego dna - zrozumiała, że MUSI przestać pić.
Tak więc ja dałam jasny sygnał, że dla mnie panujące sytuacja jest nieakceptowalna - on uznał, że nie ma problemu. Więc wniosek jest prosty - nie możemy być razem. I wcale nie musi to oznaczać "niekochania".
Oznacza to szacunek dla wyboru drugiego człowieka. Już nie ma wzajemnego obarczania się winą. Nie ma zwycięzcy i przegranego. Oboje przegraliśmy, ale jednocześnie wygraliśmy. Teraz od każdego z nas zależy, jak dalej pokieruje swoim życiem.Bo nie będzie już na kogo zwalić winy na niepowodzenie.

758 Ostatnio edytowany przez Olina (2010-12-15 17:03:03)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj Kachna, ciesze sie, ze sie nie poddalas smile
Na pohybel z kolezankami meza!
Teraz zajmujemy sie soba smile

Niedawno pisalam o tym, ze posegregowalam swoje wady na te OK i na te ktore robia mi krzywde i musze nad tym popracowac.
Ciekawa jestem jak to u Was wyglada? ... i Pana Wojtka tez big_smile

Jakie swoje wady zaakceptowaliscie? (Czyli macie do nich cieply stosunek i pozwalacie by skladaly sie na Wasz caloksztalt)


niekochana72 napisał/a:

Domku, cieszę się , że się dobrze bawiłaś. A jakie plany na Sylwestra?

Kachna: mnie "Koniec współuzależnienia" pokazał jak na dłoni, jaka ze mnie cierpniętnica była wink I chodzi mi teraz raczej o kontakty z innymi niż M. ludźmi.
Oglądałyscie taki film:"kiedy mężczyzna kocha kobietę"? Piękna opowieść o uzależnionej od alkoholu Meg Ryan i współuzależnionym A. Garcia (tzn teraz wiem, że współuzależniony). Oglądałam dziesiątki razy i powiem szczerze jak na spowiedzi: DOTYCHCZAS uważałam (podobnie jak przez większość filmu A. Garcia), że ona jest taka niewdzięczna! To On cały czas jak piła tak o nią dbał, dbał też o dom i co ona mu zrobiła? Ano poszła na terapię (po tym, jak po pijaku uderzyła syna) i postanowiła w efekcie odmienić swoje życie. No jak to wołało moje serce - jak ona mogła mu to zrobić? Dlaczego teraz wymaga od niego, aby też się zmienił, żeby zaczął ją traktować tak, jak ona chce? NIEWDZIĘCZNICA!
A teraz już wiem: nikt mu nie kazał głaskać jej po główce, jak chlała; nikt nie kazał mówić, że kocha ją nad życie; nikt nie kazał mu zostawiać malutkich dzieciaczków pod jej opieką. To on podjął taką decyzję. I kiedy ona podjęła terapię i zaczęła się zmieniać (więcej wymagała od siebie, ale też pokazała, że jego niektóre zachowania są dla niej już nie do zaakceptowania) - on się pogubił. Nie potrafił zaakceptować jej nagłej niezależności i braku uzależnienie od niego. Na szczęście to Hollywood, więc finał był happy end'em. Mąż w końcu zrozumiał i pięknie się pogodzili.
Tam właśnie padły z ust Meg znamienne dla mnie słowa - zapytała swojego męża, czy uważa, że zrobił coś, co miałoby ją skłonić do zaprzestania picia? No i dotarło do niego, że to, że ją "ochraniał" powodowało, że stwarzał jej idealne warunki do picia. Dopiero gdy sięgnęła swojego dna - zrozumiała, że MUSI przestać pić.
Tak więc ja dałam jasny sygnał, że dla mnie panujące sytuacja jest nieakceptowalna - on uznał, że nie ma problemu. Więc wniosek jest prosty - nie możemy być razem. I wcale nie musi to oznaczać "niekochania".
Oznacza to szacunek dla wyboru drugiego człowieka. Już nie ma wzajemnego obarczania się winą. Nie ma zwycięzcy i przegranego. Oboje przegraliśmy, ale jednocześnie wygraliśmy. Teraz od każdego z nas zależy, jak dalej pokieruje swoim życiem.Bo nie będzie już na kogo zwalić winy na niepowodzenie.

Dziekuje ze to napisalas.
Ten film byl jednym z najlepszych o wspoluzaleznieniu. a najsmieszniejsze, ze malo kto go rozumie. Trzeba wejsc na wyzszy stopien swiadomosci big_smile
Osoby wspoluzaleznione niby wiedza, ze partner musi siegnac "dna" (wszedzie sie o tym mowi) ale cala ich praca i wysilek zmierza do ochrony przed tym dnem sad
Mozna przyjac rozne stanowiska w sprawie dna partnera. Mozna udawac, ze pozwala mu sie siegnac dna(niech sie martwi o siebie, nie bede mu prac... ale wciaz daje siebie sad ) Zapewne ciezko skopac go na to dno w trybie przyspieszonym, bo odzywa sie w nas lek, ze to nie humanitarne lub co gorsza, ze go strace na zawsze.
Nadal uwazam, ze szybka reakcja jest jedynie skuteczna. Nie mozna czekac az sie znienawidzimy przez narastajaca gore problemow, gdzie przyczyny konfliktow tkwiace w uzaleznieniach rozmydlaja sie na trudami dnia codziennego i do jednego worka wrzucamy nasze wady i nasze uzaleznienia.


Nie pisz, proszę, posta pod postem, a jeżeli chcesz coś dopisać to użyj opcji "edytuj", o czym mówi pkt 11 naszego Regulaminu. (Moderatorka Olina)

759

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zazdrość, kochana siostro big_smile Coś ostatnio byłaś lekko nieobecna - jakieś kłopoty? Czy po prostu "niż"? Polską zawładnął front atmosferyczny, który nazwali "Monika". wink Hm... znamienne wink
Zakupiłam dziś "radość życia". Pachnie obiecująco big_smile
Jeśli chodzi o wady, to może nie mam racji, ale cóż, nie muszę mieć wink ale pozostawiam sobie jako "mało krzywdzącą" moją pamiętliwość. No cóż ja jak słoń - pamiętam do końca życia. Uzasadnienie: otóż pamiętliwość pozwala mi odizolować się od "wampirów energetycznych" i popaprańców. No i pamiętliwość w moim przypadku dotyczy też dobrych uczynków. ZAWSZE dobre uczynki zwracam z nawiązką i ogromną przyjemnością.
No i ten nadmierny perfekcjonizm - tu nawet Pan Wojtek wybacza go DDA big_smile  W mojej pracy wysoce pożądany, a w dodatku połączony z empatią (może nadmierną). Ale tak się składa, że uratował już komuś życie. Nie przesadzam. Przez dwa dni wywierałam bardzo silną presję psychiczną (telefonicznie) na pewnego młodego mężczyznę. Olewana - nie poddałam się i nawet posunęłam się do szantażu emocjonalnego. Koleżanka powiedziała mi, że przekroczyłam granicę. Pewnie tak, ale dzięki temu ten ktoś żyje. A później telefon od jego matki - BEZCENNE. I rozgrzeszający wink
Nad resztą się jeszcze zastanowię.
P.S. W ogóle ostatnio myślę strasznie dużo. Dobrze, że jeszcze nie zaczęłam głośno gadać ze sobą wink

760 Ostatnio edytowany przez Olina (2010-12-15 17:05:06)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam klopoty, ktore skoncza sie dzis... oby

Zaakceptowalam i odpuscilam sobie walke z tym, ze:
-moj stosunek do odchudzania jest jak u Bridget Jones... mam wyze i nize big_smile
-bede miala w szufladzie przy lozku balagan bo mi z tym wygodnie
-mam slomiany zapal
-nie lubie wstawiac zmywarki (mam deal z synem)
-bede sie spozniac przez corke do pracy... ALE nie bede produkowac w zwiazku z tym spoznieniem adrenaliny w ilosci do przedawkowania... tylko luzacko zostawie wszysko opiece boskiej.
-jestem uzalezniona od forum Netkobiet... i codziennie tu  zagladam... (a miala to byc terapia na wspoluzaleznienie) ha ha ha
-jestem nocnym markiem
-potrzebuje 15 min drzemki po pracy
-jem chodzac
-mam w toalecie gazety neutral
-drecze wszystkich porzadkami
-mam mowy psychologiczno -przesladowcze... ale na wesolo
-placze jak mi smutno
-nie mam cierpliwosci do rodzicow
-nie chce sie znac na nastawianiu zegarkow (chyba z 30 mam w domu)
-robie zakupy bez listy
-robie sztuczny tlok w koszu na smieci big_smile
-wymadrzam sie... bo to wynika z myslenia, gdybania, rozwazania a nie z pozerania rozumow.
-czytam ksiazki do upadlego i budze sie potem wypluta w swetrze w srodku nocy z glowa zwisajaca z kanapy.

Nie pisz, proszę, posta pod postem, a jeżeli chcesz coś dopisać to użyj opcji "edytuj", o czym mówi pkt 11 naszego Regulaminu. (Moderatorka Olina)

761

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam!Od kilku tygodni czytam ten wątek. Nie pamiętam jak tu trafiłam, ale nie wierzę w przypadki. Bardzo bliskie są mi Wasze problemy i przemyślenia. Jestem bowiem kobietą kochającą za bardzo.  Od dłuższego czasu miałam poczucie, że moje uczuciowe porażki to nie życiowy pech (jak twierdziła moja mama).Czułam, że problem jest znacznie głębszy. A ponieważ mam analizatorską naturę (co czasami jest błogawieństwem, a czasami wręcz przekleństwem) zaczęłam prowadzić moje prywatne psychologiczne śledztwo...Wszystko oczywiście zaczęło się od sztandarowej pozycji "Kobiety, które kochają za bardzo" R. Norwood. Potem przeczytałam kolejne książki poruszające problem uzależnienia od partnera i toksycznych związków.  W przełomowym momencie mojego życia trafiłam na warszaty organizowane przez Fundację "Kobiece serca". Pamiętam jak pani psycholog i  uczestniczki  warsztatów z niedowierzaniem patrzyły na mnie jak opowiadałam o swoim obecnym wówczas związku. - "jak dałaś wciągnąć się w takie bagno", "ewakuuj się z tego najszybciej jak możesz" - to były najczęstsze komentarze.W końcu udało mi się wydostać z tego związku. Oczywiście nie bezboleśnie. Zdiagnozowano u mnie silną nerwicę żołądka  Zostałam skierowana na kilkumiesięczną terapię grupową.W trakcie terapii zrobiłam coś, co teraz postrzegam w kategoriach wielkiego błędu - weszłam w kolejny związek..oczywiście z baaaardzoo  trudnym mężczyzną. Był to modelowy związek  kobiety kochającej za bardzo i mężczyzny unikającego bliskości (nota bene DDA). Ciągle słyszałam, że dla niego wolność jest najważniejsza. Mieszkaliśmy razem, ale tak naprawdę żyliśmy obok siebie. Przy każdej możliwej okazji uciekał z domu. Miał swój świat, do którego ja nie miałam dostępu. Odrzucił mnie zupełnie jako kobietę..W międzyczasie moja mama zachorowała na raka. Całą swoją energię podzieliłam między ratowaniem mamy i utrzymywaniem tego związku pod kroplówką. Oczywiście nie udało mi się  ani uratować mamy ani reanimować tego związku. Kilka miesięcy temu pożegnałam mamę, a 2 miesiące później rozstaliśmy się z moim partnerem. Śmierć mamy, ogrom cierpienia, którego byłam świadkiem sprawiły, że postanowiłam coś zmienić i postawiłam mojemu K. ultimatum - albo podejmie terapię albo to koniec...no  i podjął decyzję..Dopóki skakałam wokól niego, nie dbając o swoje potrzeby było ok. Ale jak postanowiłam coś "wyszarpać" dla siebie to usłyszałam, że on nie ma problemu i nie będę go do niczego zmuszać. No i  teraz jestem na kolejnym zakręcie życiowym - zmagam się z potworną tęsknotą za mamą:( sad i poczuciem porażki po kolejnym nieudanym związku.Taka podwójna żałoba..Nadchodzące święta to będzie prawdziwe wyzwanie.. Kończąc moje wywody;) chciałam powiedzieć/napisać, że bardzo się cieszę, że takie forum powstało...bo tak naprawdę czuję się tu jak wśród swoich..Pozdrawiam ciepło:)

762

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Len@ witam Cię serdecznie big_smile
Bardzo mi miło, że dołącza do nas kolejna kobieta walcząca big_smile

763

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witamy, w zasadzie do momentu gdy przeczytałam w Twoim poście o wejściu w związek z DDA, mogłabym się podpisać pod Twoimi słowami w 100%.

Zdrowiej z nami.

764 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-12-12 20:04:54)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

witaj Len smile
ja tez potraktowalam swieta jak wyzwanie... mam zaplanowanych duzo fajnych rzeczy i nie moge sie az doczekac.
Wiem, ze filmy disneyowskie nauczyly nas ze bez kochajacych osob obok, ciepla z kominka, pachnacej choinki... to swieta sa takie jakby nieudane i smutne.
Mam calkiem inna wizje... moich nowych swiat. Bedzie pachnial "na waniliowo" sernik, bedzie prawdziwa choinka, bedzie msza, oplatek i samotni przyjaciele. Beda prezenty! smile
Kupilam sobie pare ksiazek do poczytania przy kominku.
Jednym slowem bedzie cieplo i pogodnie bo ja taka jestem... nawet bez tego sernika, i kominka, i prezentow big_smile
Zeby bylo nam pogodnie... musimy ta pogode znalezc w sobie.
Gdy zastanawiam sie nad wolnym miejscem dla GOSCIA, zastanawiam sie ile wolnych miejsc powinnam zostawic przy moim stole wigilijnym odkad znam Was Netkobietki smile
Wiem, ze gdybyscie wszystkie do mnie wpadly z dzieciakami lub bez bylyby to najfajniejsze, najcieplejsze i najbardziej zwariowane swieta w moim zyciu.
Szkoda, ze tak daleko mieszkam....

765 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-12-12 20:20:36)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Leno, witam Cię, wiem co czujesz i jak jest Ci cięzko, za jakiś czas będzie lepiej, to nie banał ani slogan tylko prawda, która do Ciebie jeszcze nie dotarła bo jesteś w podwójnej żałobie. Masz rację, ten drugi związek nie był Ci potrzebny, zapewne weszłaś w niego bo bardzo bałaś się samotności sama ze sobą, dla mnie na poczatku to też był koszmar ale wiedziałam i wiem nadal że dopiero jak zrobię porządek ze sobą i swoim myśleniem to mogę być z kimś, ewentualnie jak ktoś się fajny trafi to ok a jak się nie trafi to też nie będę płakać, bądź dla siebie najważniejsza i dopieszczaj siebie, dużo czytaj, jeśli chcesz to coś Ci wyslemy czego może nie czytałaś, pozdrawiam Cię bardzo ciepło.


Co do Wigilii to ustawię na stole najpiękniejszy talerzyk dla Was wszytkich netkobietek.

766

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie ukrywam, że ostatnio przemknęła mi jedna myśl przez głowę: jak by to były gdybyśmy się wszystkie spotkały smile

767

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
maxi napisał/a:

Co do Wigilii to ustawię na stole najpiękniejszy talerzyk dla Was wszytkich netkobietek.

Ja też, i podzielę się z Wami wirtualnie opłatkiem.

Domku: sabat czarownic? Nie -  czarodziejek big_smile

768

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziękuję Wam za tak miłe powitanie:)Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy!Wiem, że czas leczy rany..ale blizny pozostają. Często śni mi się mama i T. Ehh ta moja podświadomość...Na chorobę mamy wpływu nie miałam, ale na to w jakim związku byłam - a i owszem.Wiem, że dopóki nie zrobię porządku ze sobą, nie pokocham siebie - zawsze będę wchodzić w trudne relacje z mężczyznami.Ale jak się postępuje w określony sposób przez x lat to trzeba naprawdę masę samozaparcia i ogromu pracy nad sobą żeby coś zmienić..to prawdziwa orka na ugorze..ale cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo..jednak w grupie fajnych, w dodatku rozumiejących Twój problem kobiet - zawsze raźniej!Chętnie będę się dzielić z Wami moimi przemyśleniami i  chłonąć Wasze wnioski:)Napiszcie proszę co możecie mi przesłać w ramach biblioteczki kobiety kochającej za bardzo..chętnie przyswoję coś nowego.Muszę czymś sensownym zająć swoje szare komórki.Z ostatnio przeczytanych polecam "Chce być kochana tak jak chcę" K. Miller i E. Kornatowskiej oraz "Mężczyźni, którzy nie potrafią kochać" S. Carter`a i J. Sokol (baaardzo dobra pozycja).

769

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej Len@, podaj e-mail to wyslę księzki, które posiadam.

770

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam  to i ja tu dołączę przez wielką miłość nie mam już nawet znajomych musiałam to poświęcić . Żyje w toksycznym związku od lat gdzie oboje się ranimy i nie umiemy ze sobą być. Mąż dał alternatywę ratowania związku rozwód ale po nim dalej będziemy razem  , niestety nie mam wyboru bo go kocham ale nie chce wcale tego. Jak czytam wasze posty to widzę że przez lata straciłam znajomych, skupiłam się na ukochanym do tego stopnia ze nawet nie mam hobby , nie mogę rozwijać swoich zainteresowań a na dodatek jestem osamotniona we wszystkich problemach, i jakoś nie jestem w stanie tego zmienić.

771 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-12-12 22:32:10)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Fenix - masz wybór, zrób tak abyś to Ty była najważniejsza i aby nie raniły Cię jego decyzje, wiem ze to trudne ale zapewniam Cię ze jeszcze parę miesięcy temu myslalam tak jak Ty ale wzięłam się za siebie mocno i krok po kroku jest mi ze sobą coraz lepiej a myslałam, że ze sobą zwariuję tak byłam pusta wewnetrznie i uzalezniona od byłego. To ze piszesz ze nie jesteś w stanie nic zmienić to tylko wymówka z którą obecnie jest Ci wygodnie bo boisz się samotności i odczuwasz duży strach przed odrzuceniem.

I pamietaj że jeżeli się rozwiedziesz nie powinnaś decydować się na to aby z nim dalej być, jemu jest tak wygodnie bo będzie sobie kogoś szukał bedąc z Tobą a Ty dalej bedziesz raniona. Po rozwodzie, czy rozstaniu konieczne jest uswiadomienie sobie ze ten związek już nie istnieje. Były partner nie jest odpowiedzialny za nasz ból. Zostałysmy przez exów zranione, jednak teraz od nas i tylko od nas zalezy, czy sprawy beda się miały lepiej. Tak, to partner był przyczyną naszego zranienia, ale teraz to my same jesteśmy odpowiedzialne za uzdrowienie własnych uczuć i za leczenie naszego złamanego serca. Gdy zdamy sobie sprawę, że nasze szczęście i spełnienie nie zależą od byłego partnera, partner ten nie bedzie mógł nas dalej ranić. To bardzo istotne uswiadomić sobie ze jego już nie ma, zranił nas ale teraz drugi raz juz nas nie zrani bo to my teraz wpływamy na nasz dalszy los.

772

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Monia, nie mogę podać maila bo ponoć jako nowy użytkownik nie mam do tego uprawnień. Możesz podać mi swój e-mail?

773

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No wiesz i tak dojdzie do rozwodu co to za różnica na tylko taka że przy jego warunkach będziemy dalej mieszkać razem dzielić się opieką nad synem i nie będzie prania brudów w sądzie . Kocham mojego męża całe moje życie kręciło się wokół jego osoby  jedyne co mi pozostało to to forum na którym od ponad dwóch lat znajduje pocieszenie.

774

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Lena@  w poście podaj adres:)

775

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Fenix, ale ja nie bardzo rozumiem chyba. Chcecie być "razem" po rozwodzie?

776

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiem że to absurd taki warunek dał mój mąż żeby ratować nasz związek chore prawda

777

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Monia, wiem, że w poście:):)ale cytuje co mi się pojawia jak próbuję umieścić post na forum: "nowy użytkownik nie ma uprawnień do umieszczania linków, obrazów, adresów e-mail..."

778

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

O, sorki, to nie wiedzialam o tym.

779 Ostatnio edytowany przez Epoka (2010-12-12 23:01:38)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Len  -wyslij swoj email  - poprzez kratkę email w odpowiedzi Monii  - powinno sie udac

pozdrawiam

780

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Lena@ podaję: monia139@poczta.onet.pl

Posty [ 716 do 780 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024