Czyli narzeczony to d... wołowa w kontaktach z rodzicami. To, że słownie coś tam stanie po Twojej stronie, ochrzani rodziców itd., nie ma znaczenia - bo do niczego to nie prowadzi. Rodzice strzelą focha, ale zaraz syneczka znów będą kochać, a jeszcze winą obarczą Ciebie. On o tym wie i imho to jego strategia, żeby zadowolić wszystkich: Ciebie, bo przecież "stanął po Twojej stronie" (i działa, bo sama o tym piszesz), oraz rodziców (bo zwróci uwagę, ale nie idą za tym żadne faktyczne działania, które miałyby coś zmienić).
Ty zresztą też dałaś sobie wejść na głowę, ale to już wiesz.
aleks178 napisał/a:no dobra, to co byście teraz zrobili na moim miejscu? tak prosto z mostu
Dwie rzeczy bym zmieniła w Waszym postępowaniu.
1. Nie próbujcie udowadniać rodzicom swoich racji, dyskutować ani przekonywać, że to Wy macie prawo decydować czy robić cokolwiek innego. Po co np. to wielkie "stawianie się ojcu w kwestii ślubu", że ma się nie wtrącać, nie jego sprawa i tak dalej? Liczyłaś, że grzecznie przyzna, że faktycznie się zagalopował i już więcej tak nie zrobi?
Czy to raczej było tupnięcie nóżką wynikające z frustracji, jakaś próba zaznaczenia swojej pozycji?
Tak czy siak bez sensu. Nie angażuj(cie) się w takie dyskusje, tylko rób(cie) swoje. Nie musicie ich przekonać do niczego, nie potrzebujecie ich aprobaty. Nie wtajemniczajcie ich też we wszystko, co robicie - po co? Sami im tak podsuwacie materiał do komentowania. A jesli już coś do nich dotrze i zacznie się festiwal, że "oni by to zrobili inaczej" to z szerokim uśmiechem możesz odpowiadać np. "aha", "rozumiem" i tyle.
Na inne teksty podobnie - czyli nie z próbą przekonania czy obrony własnych wyborów, a po prostu jakbyś przyjmowała do wiadomości, że mają inne zdanie, ale nie widziała w tym powodu do roztrząsania tego tematu. Czyli: matka lamentuje, że nie byłaś chora? A co Cię to obchodzi? Niech lamentuje, Ty zrobiłaś przecież to, co chciałaś.
2. Rodzice muszą zacząć ponosić konsekwencje swoich zachowań. To, że narzeczony im zwróci uwagę, nie wystarczy, a wręcz - szkodzi, bo rodzice się nauczyli, że nawet jak zrobią coś, co się ich synowi nie spodoba, to on nie zrobi nic poza gadaniem.
Jak? Reagując na to, co robią. Wtrącają się w organizację ślubu? Odcinacie ich od informacji na ten temat. Ignorują Twoje zdanie co do mieszkania? Remont robicie sami/zatrudniacie fachowca. Rzucają nieprzyjemne komentarze podczas wizyt? Mówicie o tym, np. "takie uwagi są dla nas nieprzyjemne/przykre/jakiekolwiek, więc jeżeli nie przestaniecie ich wygłaszać, będziemy zmuszeni was wyprosić/wrócić do domu". I, oczywiście, jeżeli nie przestaną, to robicie to, co zapowiedzieli się. Matka wypisuje do syna podczas wakacji? Niech wypisuje, jej sprawa, on może napisać np. "chcę spędzić czas z żoną, zadzwonię w [za 3 dni]/odezwę się po powrocie". Nie odpowiadacie za jej zachowanie, ale za swoje tak.
ale wiecie, ja mam być jeszcze miła dla ludzi, którzy mnie pomijają, zarzucają kłamstwo, piszą do mojego przyszłego męża że mu go przeze mnie szkoda?
Miła niekoniecznie, ale spokojna i uprzejma. To można nawet na chłodno. Ważne, żebyś sobie sama uświadomiła, że nie potrzebujesz ich aprobaty do życia.
nie wiem jak z uśmiechem mogę reagować do ludzi, którzy mi piszą, że oni na moim ślubie nie będą szczęśliwi skoro nie będzie kościoła, że nasze pomysły są chore, że sala brzydka, nie potrafią z siebie dać nic miłego.
Jak wyżej - odpisałabym raz, że rozumiem, a kolejne wiadomości w tym stylu ignorowała. Gdyby dalej domagali się w jakiś sposób odpowiedzi, to powtarzałabym to samo - że rozumiem, że mają takie zdanie. Bez żadnego ciągu dalszego typu "...ale nam się tak podoba" - oni chcieli wyrazić swoje zdanie, okej, ale dla Ciebie to nie jest wstęp do dyskusji.
okej, a więc kłótnie zaczęły się przy odbiorze mieszkania. powiedziałam mu jak pojechali, że zachowywali się słabo i że powinien z nimi to wyjaśnić. przy najbliższej okazji kiedy był w domu rodzinnym zaczął ten temat i odjechał od nich pokłócony, bo jego matka powiedziała, że nikt jej nie będzie ustawiać i że jak mamy problem, to nie będzie tam w ogóle przyjeżdżać.
Źle. Nie ma nic z nimi wyjaśniać ani tym bardziej się kłócić. Wystarczy, jeśli powie, że nie będziecie tolerować danego zachowania, oczywiście pod warunkiem, że faktycznie nie będziecie. Jeśli rodzice próbowaliby wciągnąć go w dyskusję, to mógłby powiedzieć wprost, że to nie jest kwestia dyskusyjna, takich zachowań nie będziecie... I jak mantrę.
kolejna sytuacja, kiedy napisali że robie sobie jaja, odpisał że chyba sobie żartują i jedynymi osobami prezentującymi chamstwo są oni i żeby sobie nie myśleli, że oni będą kogoś ustawiać i jeszcze chwila a niczego nie będą wiedzieć. przyjechali do nas wtedy w sobotę, chociaż mieli nie przyjeżdżać, wmawiali nam że źle zrozumieliśmy, że oni nic nie odwołali, to ładnie z nimi dyskutował przez 2 godziny i tłumaczył, że po pierwsze kłamią, po drugie to mają mnie szanować bo jestem jego narzeczoną, a po trzecie to nie życzymy sobie żeby nas traktowali jak dzieci.
Gdzie tu materiału na dwie godziny dyskusji? Sami stawiacie się w pozycji dziecka, bo podchodzicie do tego jak piętnastolatek, który krzyczy, że jest już dorosły. Tyle że piętnastolatek potrzebuje zgody rodzica na coś tam, a Wy nie. Nauczcie się, hm, wydawać spokojne komunikaty.
I wyciągajcie konsekwencje zamiast rzucać groźby bez pokrycia.
jeżdżenie pod czyjś dom a potem wypisywanie jaki jest brzydki jest okej?
zarzucanie mi kłamstw, że insynuuję chorobę jest okej? a potem wypisywanie, że szkoda mojego narzeczonego jest okej?
kiedy pierwszy raz się postawiłam i powiedziałam, że nie chcę komentarzy, bo nie proszę ich o zgodę co do własnego ślubu była kłótnia i obraza i wprost zostało mi zakomunikowane, że są bardzo źli, a moje pisanie to biedne pisanie.
W każdym przypadku: no i co z tego? Są, jacy są, pewnie się nie zmienią. Czy ich gadanie zmusza Cię do czegoś? Oni mogą tylko gadać, a Wy - ignorować to i robić swoje.
Dlaczego Ty chcesz udowodnić, że masz rację? No masz, te zachowania nie są w porządku, ale nie wszyscy ludzie zachowują się w porządku. Co z tego? Dlaczego pozwalasz, żeby miało to taki wpływ na Ciebie?
Co do działki - lepiej nie brać. Mieszkać macie gdzie. Nawiasem mówiąc, tekst narzeczonego, że niech gadają, bo dadzą kasę, był poniżej wszelkiej krytyki. Wiadomo, że gadają głównie na Twój temat i to Ciebie lekceważą. Droga chociaż ta działka? Na ile luby wycenił Twoją godność? 