Brat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Brat

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 124 z 124 ]

66

Odp: Brat

Domyślam się, że jedyne co w głowie miał, to się uwolnić.

I tak, pomaga mi pisanie tu, nawet gdyby nikt nie czytał. Po prostu mogę bez obciążania moich najbliższych na bieżąco zrzucać to, co mi się kotłuje w głowie.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Marthe (2025-01-02 17:20:13)

Odp: Brat

To dobrze jak forum spełania swoją rolę, powinno byc dla kobiet wsparciem a niektóre wątki są koszmarne. Szkoda, że nie ma jakies moderacji na forum. Chyba kiedyś tu była.

68

Odp: Brat
wieka napisał/a:

Dodam, że niektórzy bagatelizują stratę brata czy siostry, uważają, że mama, tata, mąż to co innego, bo pewnie nie wiedzą, że można kochać bardziej rodzeństwo.

To prawda, sama tego doświadczyłam, jakby czyjeś cierpienie w ogóle można było zmierzyć jakąś miarą. Nie wiem czy to ludzka bezduszność, brak empatii, czy nieudolne próby pocieszania, że to przecież nie dziecko, nie mąż, ale jeśli ktoś tego nie rozumie, to czasem naprawdę lepiej byłoby po prostu zamilknąć.

Bardzo Ci, Motocyklistko, współczuję tego bólu i straty, ale też chyba bardzo Cię rozumiem. Co prawda mój brat, który od dzieciństwa aż do wspólnej dorosłości był mi bliskim przyjacielem, a dzieliła nas bardzo niewielka różnica wieku, nie popełnił samobójstwa, ale zmarł w wyniku choroby nowotworowej, to jednak długo dręczyły mnie wyrzuty, że może coś przeoczyłam, że być może można było coś więcej, inaczej. Zrobiłam bardzo dużo, niektórzy twierdzą, że na pewnym etapie dokonałam niemożliwego, a jednak to nie jest tak, że ta świadomość przyniosła ze sobą ukojenie. Na mnie ciążyła dodatkowo presja ze strony najbliższych, którzy niejako na mnie przenieśli ciężar podejmowania decyzji, kontaktowania się z lekarzami,
Mój brat był przerażony tym, co się działo, w pewnym momencie poddał się, wtedy już nawet nie pytał, co się dzieje, dokładnie tak, jakby nie chciał wiedzieć. Potem miał problemy z pamięcią krótkotrwałą, w efekcie czego budził się i nie wiedział, dlaczego znalazł się w szpitalu. To było bardzo okrutne, bo co chwilę od nowa dowiadywał się o swojej chorobie. Niemniej ten czas, który był tuż przed, był dla mnie ogromnie ważny, bo mieliśmy możliwość być ze sobą blisko, rozmawiać szczerze do bólu, wyjaśniliśmy sobie mnóstwo spraw, które mogłyby mnie nadal dręczyć.

W grudniu minęło 9 lat od jego śmierci. Czy jest łatwiej? Wydaje mi się, że już przyzwyczaiłam się do świadomości, że go nie ma i nigdy nie będzie, że nigdy już nie zadzwonię, by o coś zapytać albo czymś się podzielić, ale po dziś dzień nie ma dnia, żebym o nim nie pomyślała i po dziś dzień za nim tęsknię. Nawet teraz, gdy o tym piszę, oczy zaszły mi łzami. 

To czego natomiast już nie ma, to tego obwiniania się. Dziś wiem, że nie mogłam zrobić nic więcej, niczego nie przeoczyłam i na nic więcej nie miałam wpływu. W tym miejscu bardzo Ci życzę, żebyś też doszła do tego punktu, bo to obciążenie, które się z tym wiąże, jest nie tylko przytłaczające, ale też niesprawiedliwe. Sama strata bliskiej osoby już jest wystarczająco trudna, nie trzeba sobie tego ciężaru dodatkowo dokładać.
Twój brat był wolnym człowiekiem, podjął tę decyzję w zgodzie z sobą, nikogo nie pytając o zdanie ani nie troszcząc się o Wasze uczucia. Jeśli popchnęła go do tego depresja, która bywa bardzo podstępna, to nie Ty jesteś temu winna, ale choroba.

Na koniec dodam, że kiedyś czytałam, że potencjalny samobójca szarpie się z życiem do chwili, gdy znajdzie rozwiązanie swoich problemów i/lub swojego cierpienia, ale wraz z podjęciem decyzji pojawia się u niego spokój. To właśnie dlatego otoczenie jakże często nie odbiera żadnych sygnałów, że coś jest nie tak, bo tych sygnałów po prostu nie ma.

Przytulam Cię mocno...

69

Odp: Brat

Olinka, dziękuję że podzieliłaś się swoją historią. Współczuję  Ci bardzo. Sama chorowałam na raka i zawsze powtarzałam, że najtrudniej mają osoby, które wspierają, bo chorzy zazwyczaj pogodzeni z tym, co się dzieje.
Na razie staram się Go nie wspominać, nie przywoływać w pamięci Jego twarzy, bo skręca serce z bólu.
Za każdym razem, jak jestem u Niego na grobie zupełnie nie pasuje mi to imię i nazwisko tam. Wszystko we mnie się sprzeciwia i woła, że to jakaś pomyłka. Że to nie On tam jest, że to ktoś inny.
Nawet teraz, jak o tym piszę, to wypieram Jego twarz z pamięci.
Strasznie mi się emocje mieszają.. od ogromnej złości, po totalną rozpacz.

70

Odp: Brat
Marthe napisał/a:

Mna wstrząsneła ta historia dziewczyny młodej z Holadndi ktora poddała się eutanazji z powodu depresji lekopornej, zresztą co chwilę stamtąd takie historie docierają. Ciężko mi się z tym pogodzić i nie mogę tego zrozumieć. Dwóch moich przystojnych i młodych kolegów popelniło samobójstwa bo dziewczyna ich rzuciła... sad. Jeden nawet szukał tuz przed samobójstwem pomocy psychiatrycznej ale go odesłano z kwitkiem... potem go więc wyłowiono... drugi powiesil się w parku do którego chodzę - zawsze dziwnie się czuję gdy tam jestem.

Parę lat temu koleżanka mojej młodszej siostry popełniła samobójstwo w trakcie kłótni z partnerem. Pożarli się dość mocno, on w którymś momencie nie wytrzymał i wyszedł na trochę z domu. Jak ochłonął, to zaraz wrócił, niestety ona już wtedy wisiała. Wezwał pogotowie, zabrali ją do szpitala, ale niedługo potem stwierdzili śmierć pnia mózgu i ją odłączyli. Młodziutka dziewczyna, ledwo weszła w dorosłość. Siostra mówiła, że zawsze wydawała się bardzo wrażliwą osobą, miała problemy z emocjami, ale kilka dni wcześniej ze sobą rozmawiały, zachowywała się normalnie, nawet umówiły się na piwo. Chłopakowi pozostaje tylko współczuć, bo był niewiele starszy od niej, a pewnie psychikę będzie miał zjechaną już do końca życia. Nawet sobie nie chcę wyobrażać skali jego poczucia winy.

71 Ostatnio edytowany przez Marthe (2025-01-03 02:49:15)

Odp: Brat
Mrs.Happiness napisał/a:
Marthe napisał/a:

Mna wstrząsneła ta historia dziewczyny młodej z Holadndi ktora poddała się eutanazji z powodu depresji lekopornej, zresztą co chwilę stamtąd takie historie docierają. Ciężko mi się z tym pogodzić i nie mogę tego zrozumieć. Dwóch moich przystojnych i młodych kolegów popelniło samobójstwa bo dziewczyna ich rzuciła... sad. Jeden nawet szukał tuz przed samobójstwem pomocy psychiatrycznej ale go odesłano z kwitkiem... potem go więc wyłowiono... drugi powiesil się w parku do którego chodzę - zawsze dziwnie się czuję gdy tam jestem.

Parę lat temu koleżanka mojej młodszej siostry popełniła samobójstwo w trakcie kłótni z partnerem. Pożarli się dość mocno, on w którymś momencie nie wytrzymał i wyszedł na trochę z domu. Jak ochłonął, to zaraz wrócił, niestety ona już wtedy wisiała. Wezwał pogotowie, zabrali ją do szpitala, ale niedługo potem stwierdzili śmierć pnia mózgu i ją odłączyli. Młodziutka dziewczyna, ledwo weszła w dorosłość. Siostra mówiła, że zawsze wydawała się bardzo wrażliwą osobą, miała problemy z emocjami, ale kilka dni wcześniej ze sobą rozmawiały, zachowywała się normalnie, nawet umówiły się na piwo. Chłopakowi pozostaje tylko współczuć, bo był niewiele starszy od niej, a pewnie psychikę będzie miał zjechaną już do końca życia. Nawet sobie nie chcę wyobrażać skali jego poczucia winy.

On i tak nie miał na to wpływu. Często mężczyżni też nie są tacy wrażliwi. Bywa, że doprowadzają swoje partnerki do ciężkiej depresji i mało to ich obchodzi. Czy słynny komik Jim Carrey bardzo się przejął śmiercią samobójczą swojej dziewczyny? Nie wydaje mi się. Najbardziej się przejmuje najbliższa rodzina. Bardziej kobiety niż mężczyźni.

72

Odp: Brat

Matthe:

Twój komentarz jest po prostu żałosny. Żeby wypierdalać wojnę damsko - męską w taki temat, to naprawdę trzeba być pogubionym w życiu.

Bardzo współczuję autorko straty.
I nie powinnaś obwiniać ani siebie, ani brata za to co się stało.
On miał prawo zdecydować, kiedy wyloguje się z tego świata.
A ty nie siedziałaś w jego duszy, aby go tak naprawdę zrozumieć, czy co za tym idzie, zareagować.
A nawet jeżeli byś wiedziała, że on planuje samobójstwo, czy faktycznie cokolwiek by to zmieniło?
Ewentualnie tylko na gorzej dla ciebie, bo wyrzuty sumienia były by jeszcze mocniejsze, choć dalej nieusprawiedliwione.

Jeżeli ktoś chce się zabić to to robi.
Tylko atencyjne kurwy trąbią o tym na lewo i prawo, domagając się uwagi i zainteresowania.
A działa to też tylko przez chwilę,.bo całe otoczenie do ich gróźb bardzo szybko się przyzwyczaja.
I nie, nie jest to wołanie o pomoc, tylko o uwagę.

Nie wiem z czym się zmagał twój brat, jakie miał problemy, bo nikt nie zabiją się z powodu samej depresji.
Być może ty sama o tych powodach nigdy się nie dowiesz.
Wybrał opcje która według niego była najlepsza, aby te problemy rozwiązać.
Czy miał żyć i cierpieć, aby całe jego otoczenie było spokojne?
Kto w takim razie jest tu egoistą?
Czy może trzeba zaakceptować fakt że egoistą jest każdy z nas ?

Miałem przyjaciela który się powiesił.
Powodem była jego patologiczna rodzinka.
Wyrwał się z tego piekła na studia.
Zbieżność doświadczeń życiowych bardzo nas do siebie zbliżyła.
Wszystko układało się dla niego zajebiście:
Przyjaciele, kobieta, świetne oceny, stypendia, wygrane konkursy, bardzo dobra praca w zawodzie.
Aż któregoś dnia zapukała do niego pracownica mopsu. Z żądaniem przeprowadzenia wywiadu środowiskowego, okazania zarobków itp.
Okazało się że jego patologiczna rodzinka pozwala go o alimenty, oraz część z nich została umieszczona w dpsie. Skrócona historia jest taka że sąd nakazał na jego mamusie i tatusia nałożył na niego alimenty, a na babcie  nakaz zapłaty za jej pobyt w dpsie.  Na życie miało mu zostać dużo mniej niż wynosi płaca minimalna.

Powiesił się w dzień uprawomocnienia się ostatniego wyroku.
To ja go znalazłem, bo powiesił się w " naszym miejscu " gdzie w szerszym gronie przyjaciół się spotykaliśmy w lesie.

Czy byłem na niego wkurwiony?
Byłem i dalej jestem, mimo że minęła już grubo ponad dekada.

Ale mam być egoistą?
Uważać się powinien żyć dla mnie?
Mimo że życie jakie go czekało to bieda i nędza?

Dla mnie było i jest to niezrozumiane.
Bo ja był wyjechał, walczył ,choćby i na drugi koniec świata.
Ale on widocznie nie chciał, nie chciał uciekać i żyć z myślą, czy za x lat w tym nowym kraju wszystkiego mu nie zabiorą za długi.

73 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2025-01-03 12:00:20)

Odp: Brat

Dziękuję Ci Szeptuch za ten wpis. Nie patrzyłam na siebie w ten sposób..
Ale tak, egoistycznie chciałam, aby nadal żył. Za dziecka chroniłam Go swoim ciałem przed ciosami i mam żal do siebie, że w dorosłym życiu mi się nie udało, ale to już moja działka do przepracowania.
Mniej więcej wiem, jakie miał demony, bo rozmawialiśmy o nich. Oczywiste jest, że wszystkiego nie wiem i nawet nie próbuję się dowiedzieć. Mam w domu Jego telefon, mam laptop. Pewnie zdobyłabym jakieś informacje, ale z szacunku do Jego prywatności i intymności nie zrobię tego. Skoro nie powiedzial o tym, to znaczy że nie chciał, żebym wiedziała.

Jednym z Jego większych strachów ze względu na skurwiałe dzieciństwo była bieda. Było to na poziomie wręcz histerycznym. Czasem waląc pięścią w stół mówił, że nigdy więcej nie pójdzie spać głodny.
Wiem, że zaczęły się u Niego poważne problemy finansowe. Wiedziałam, że kasa Mu się trochę mniej zgadza niż kiedyś, ale jak bardzo zobaczyłam porządkując Jego papiery.
Przestałam też  w tym grzebać, bo za każdą jedną otwieraną kopertą czułam, jakbym deptała Jego prywatność.

Jestem na Niego bardzo wkurwiona, że poszedł na skróty, ale sama wiem, że czasem innego wyjścia nie widać.
To, że mi się udało zapanować nad depresją, nie oznacza że powinno i Mu, prawda?

To jest bardzo trudne - wypuścić Go z rąk i przyznać na głos, że Go nie ma. Ciężko jest pozwolić Mu odejść, ale wiem, że muszę to zrobić.

74 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-03 13:56:09)

Odp: Brat
Marthe napisał/a:

On i tak nie miał na to wpływu. Często mężczyżni też nie są tacy wrażliwi. Bywa, że doprowadzają swoje partnerki do ciężkiej depresji i mało to ich obchodzi. Czy słynny komik Jim Carrey bardzo się przejął śmiercią samobójczą swojej dziewczyny? Nie wydaje mi się. Najbardziej się przejmuje najbliższa rodzina. Bardziej kobiety niż mężczyźni.

Chyba za mocno dajesz teraz upust swoim uprzedzeniom, nie sądzisz? Nie jestem zaznajomiona z historią dziewczyny tego aktora, ale pisanie takich rzeczy o mężczyznach w wątku, gdzie autorka zmaga się z żałobą po samobójstwie brata, jest bardzo krzywdzące i nie na miejscu. Tym bardziej, że to właśnie mężczyźni statystycznie częściej odbierają sobie życie. Nierzadko poprzedzają to długie lata duszenia w sobie negatywnych emocji, bo nikt nie nauczył jak o nich rozmawiać, a wręcz czasem odbierano im możliwość, by przyznać się do słabości, wyśmiewano ich łzy, więc nic dziwnego, że zbudowali wokół siebie zbroję. Moim zdaniem pod względem swobody okazywania uczuć mają naprawdę przerąbane. My nie musimy się tak hamować. Nie śpiewa się o nas piosenek, że dziewczynki nie płaczą. Dlatego widujesz więcej przeżywających, szlochających, robiących wokół siebie zamieszanie kobiet. Nie dlatego, że mężczyźni nie cierpią równie mocno.

Motocyklistko, jeszcze raz bardzo współczuję straty.

75

Odp: Brat

OK jak kogoś uraziłam to przepraszam.
Tu jest historia Jima i jego dziewczyny.
https://kobieta.onet.pl/celebryci/jim-c … je/jms3r0e
Mną też ona wstrząsnęła po prostu.

76

Odp: Brat
Marthe napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:
Marthe napisał/a:

Mna wstrząsneła ta historia dziewczyny młodej z Holadndi ktora poddała się eutanazji z powodu depresji lekopornej, zresztą co chwilę stamtąd takie historie docierają. Ciężko mi się z tym pogodzić i nie mogę tego zrozumieć. Dwóch moich przystojnych i młodych kolegów popelniło samobójstwa bo dziewczyna ich rzuciła... sad. Jeden nawet szukał tuz przed samobójstwem pomocy psychiatrycznej ale go odesłano z kwitkiem... potem go więc wyłowiono... drugi powiesil się w parku do którego chodzę - zawsze dziwnie się czuję gdy tam jestem.

Parę lat temu koleżanka mojej młodszej siostry popełniła samobójstwo w trakcie kłótni z partnerem. Pożarli się dość mocno, on w którymś momencie nie wytrzymał i wyszedł na trochę z domu. Jak ochłonął, to zaraz wrócił, niestety ona już wtedy wisiała. Wezwał pogotowie, zabrali ją do szpitala, ale niedługo potem stwierdzili śmierć pnia mózgu i ją odłączyli. Młodziutka dziewczyna, ledwo weszła w dorosłość. Siostra mówiła, że zawsze wydawała się bardzo wrażliwą osobą, miała problemy z emocjami, ale kilka dni wcześniej ze sobą rozmawiały, zachowywała się normalnie, nawet umówiły się na piwo. Chłopakowi pozostaje tylko współczuć, bo był niewiele starszy od niej, a pewnie psychikę będzie miał zjechaną już do końca życia. Nawet sobie nie chcę wyobrażać skali jego poczucia winy.

On i tak nie miał na to wpływu. Często mężczyżni też nie są tacy wrażliwi. Bywa, że doprowadzają swoje partnerki do ciężkiej depresji i mało to ich obchodzi. Czy słynny komik Jim Carrey bardzo się przejął śmiercią samobójczą swojej dziewczyny? Nie wydaje mi się. Najbardziej się przejmuje najbliższa rodzina. Bardziej kobiety niż mężczyźni.

Wrazliwosc zalezy od czlowieka a nie od plci. Ja kiedys bylam szantazowana przez jednego chlopaka w Polsce, ze jak z nim zerwe to on sie zabije.  Raz sobie zyly podcial, wiec do niego wrocilam. Natomiast on nie traktowal mnie dobrze, wiec sobie pomyslalam wtedy tak "albo ja bede z nim i bede nieszczeliwa albo on sie zabije tyle,ze to i tak nie bedzie moja wina,poniewaz ja go niczym nie skrzywdzilam" tak duzo z kolezankami o tym gadalam.  W koncu zerwalam z nim.  A on uwaga napisal do mnie "ze lezy przeze mnie nieprzytomny w szpitalu" to ja pierwsze to wpadlam w panike ,a nagle sobie mysle "no jak on moze byc nieprzytomny skoro do mnie pisze ". Tak sie wkurwilam, ze mu wyslalam sms "zeby sobie w koncu ten glupi leb rozwalil, bo mnie to obiecuje od wielu miesiecy" . Na drugi dzien sobie bezczelnie przy mnie w szkole z inna dziewczyna juz byl. Dlatego ja uwazam, ze nie kazdy jest winny samobojstwa.  Nie kazda kobieta jest winna smierci ex chlopaka, czy facet smierci ex dziewczyny . Gdyby wtedy ten chlopak sie serio zabil to ja bym wogole nie miala przez to wyrzutow sumienia. Ja mam tylko wyrzuty sumienia, kiedy wiem,ze cos naprawde jest moja wina lub kiedy kogos skrzywdze.  Nikt nie bedzie mi wmawiac poczucia winy, a juz tym bardziej kiedy ta osoba to mnie krzywdzi

77

Odp: Brat

Motocyklistko bardzo współczuję i mocno przytulam.
Trudno znaleźć słowa w obliczu tak wielkiej straty.
Nie mogłaś nic zrobić. Gdybyś mogła z pewnością byś zrobiła.
To nie Twoja wina.

Daj sama sobie wsparcie w tym trudnym czasie, brat z pewnością by tego chciał.

Nasze możliwości  pomocy innym osobom są ograniczone. Nie zawsze możemy odgadnąć co się dzieje z drugą osobą. Nie zawsze są to wielkie nagłe tragedie, czasem bardziej druzgocząca i wyczerpująca bywa  apatia, brak nadziei i perspektyw.

Jeśli coś tutaj zawiodło, to raczej brak szczęścia, jakiś niefart, zły splot okoliczności. Wielka szkoda.

78

Odp: Brat
madoja napisał/a:

A to prawda że faceci częściej popełniają samobójstwa z miłości. Sama znam 3 takie przypadki. Młodzi, przystojni faceci, którzy mieli całe życie przed sobą.
Pytanie - czy mężczyźni bardziej kochają, czy są słabsi psychicznie niż kobiety? smile

To problem międzynarodowy i związany z wychowaniem chłopców. Generalnie, co do zasady, większość nie jest uczona radzenia sobie z emocjami i prawidłowego ich przeżywania. Jesteśmy uczeni wypełniania obowiązków, a emocjonalność - żal, smutek, rozgoryczenie, zawód - to są emocje, których "prawdziwy mężczyzna" nie ma prawa odczuwać, to są "słabości", które przysługują jedynie kobietom. Facet ma się wziąć w garść i rozwiązać problem.

Druga sprawa to też różnice wynikające z różnic płci. Wbrew utartym stereotypom faceci związują się mocniej i rzadziej rezygnują z ludzi. Kobiety odwrotnie. Dlatego 70-80% rozwodów inicjują kobiety i to jest w miarę uniwersalne dla świata zachodniego.

Trzecia - męskie problemy są systemowo wręcz bagatelizowane. I to dotyczy zarówno zwykłych ludzi z otoczenia, jak i specjalistów. Dopiero od niedawna się to zmienia, ale bardzo powoli. Ten motyw wielokrotnie tu na forum też wychodził w rozmowach pod tytułem "kim jest prawdziwy facet" czy "facet idealny". Oczywiście ile kobiet tyle gustów, ale jedna rzecz była uniwersalna - facet nie może się przyznać do wymienionych wyżej wcześniej słabości, bo to rujnuje jego wizerunek w oczach kobiety i to kończy związek lub przekreśla jakiekolwiek szanse na jego zbudowanie.

Ostatnim czynnikiem jest brak męskich wzorców w rodzinie - albo poprzez nieobecność ojca, albo przez jego całkowite zdeprecjonowanie i wyalienowanie z życia rodzinnego przez apodyktyczną matkę.



W moim otoczeniu dużo osób już zdążyło umrzeć. Samobójstwa też się zdarzały. Albo realne próby z odratowaniem kompletnym przypadkiem. I u osób, które przegrały absolutnie wszystko i u osób, które wygrały absolutnie wszystko. Widziałem co się działo z mężczyznami w różnym wieku, którzy w akcie desperacji i chwytając się ostatniej deski ratunku przyznawali się swojej rodzinie i przyjaciołom do problemów emocjonalnych z jakimi sobie nie radzili. Spokojnie 90% z nich zostawała sama na lodzie. Byli alienowani społecznie przez swoje otoczenie, traktowani niczym trędowaci, z pogardą wręcz. Byli akceptowani i chciani, póki byli przydatni w taki lub inny sposób. To powszechne zjawisko.



Motocyklistka twój brat żył jak chciał i odszedł jak chciał - na własnych warunkach. Wspominaj ciepłe chwile bez próby ich analizowania i nie bój się ronić łez. Możliwości prawidłowego pogodzenia się ze śmiercią bliskich jest wiele, a wyparcie to droga do zatracenia. Daj sobie czas na prawidłową żałobę i nie bój się szukać pomocy.

79

Odp: Brat

Motocyklistka, bardzo mi przykro. Kiedyś w ten sposób straciłam dobrego kolegę. Dziwne to uczucie i nieco porażające.
Przewrotnie napiszę, ze samobójcy to szczęściarze, gdyż ziemski padół ich nie uwiera.

80

Odp: Brat
Szeptuch napisał/a:

Matthe:


Jeżeli ktoś chce się zabić to to robi.
Tylko atencyjne kurwy trąbią o tym na lewo i prawo, domagając się uwagi i zainteresowania.
A działa to też tylko przez chwilę,.bo całe otoczenie do ich gróźb bardzo szybko się przyzwyczaja.
I nie, nie jest to wołanie o pomoc, tylko o uwagę.

kompletnie nieprawda, niestety. polecam się najpierw doszkolić a potem wypowiadać smile

81

Odp: Brat

Autorko - polecam kontakt ze specjalistą, który pomoże Ci przejść przez proces żałoby. Np fundacja 'Nagle Sami' - mają telefon wsparcia dla osób przeżywających żal po stracie, jest darmowy. Nie wiem kto tam teraz ma dyżury, ale jeszcze niedawno całkiem sensowni ludzie tam pracowali. Solidnie przygotowani.

82

Odp: Brat
taniv napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Matthe:


Jeżeli ktoś chce się zabić to to robi.
Tylko atencyjne kurwy trąbią o tym na lewo i prawo, domagając się uwagi i zainteresowania.
A działa to też tylko przez chwilę,.bo całe otoczenie do ich gróźb bardzo szybko się przyzwyczaja.
I nie, nie jest to wołanie o pomoc, tylko o uwagę.

kompletnie nieprawda, niestety. polecam się najpierw doszkolić a potem wypowiadać smile

Zgadzam się, nieprawda. To bardzo krzywdzący mit, bo bagatelizujemy gdy ktoś mówi często o samobójstwie (wychodzi się z założenia że jak ktoś chce, to to zrobi bez gadania o tym). Ponoć ok. 90% samobójców mówiło o tym wcześniej i jest to właśnie wołanie o pomoc, a nie o uwagę - choć oczywiście zdarzają się takie przypadki. Tak samo oczywiście jak są przypadki brata autorki czy mamy mojego przyjaciela, że nic nie mówili. Ale np. moja babcia mówiła o tym często i dużo. Tak samo jak przyjaciel mojego męża. Aż w końcu to zrobili.

Jack Sparrow napisał/a:

Druga sprawa to też różnice wynikające z różnic płci. Wbrew utartym stereotypom faceci związują się mocniej i rzadziej rezygnują z ludzi. Kobiety odwrotnie. Dlatego 70-80% rozwodów inicjują kobiety i to jest w miarę uniwersalne dla świata zachodniego.

To prawda. Niby kobiety mają opinię uczuciowych, egzaltowanych, uduchowionych. Ale uważam, że jednak mężczyźni kochają bardziej i trwalej. Kobiety kochają często, ich obiekty zainteresowania się zmieniają, a faceci jak już ulokują w kimś uczucia to na bardzo długo. Są też w stanie zrobić o wiele więcej dla kobiety, niż kobieta dla faceta. To jedna z przyczyn częstych u mężczyzn samobójstw z powodu utraconej miłości.

83

Odp: Brat
madoja napisał/a:

To prawda. Niby kobiety mają opinię uczuciowych, egzaltowanych, uduchowionych. Ale uważam, że jednak mężczyźni kochają bardziej i trwalej. Kobiety kochają często, ich obiekty zainteresowania się zmieniają, a faceci jak już ulokują w kimś uczucia to na bardzo długo. Są też w stanie zrobić o wiele więcej dla kobiety, niż kobieta dla faceta. To jedna z przyczyn częstych u mężczyzn samobójstw z powodu utraconej miłości.

Żeby nie było, w żadnej mierze nie twierdzę, że mężczyźni nie kochają z zaangażowaniem, ale akurat obserwacje mojego otoczenia dosyć wyraźnie wskazują, że kobiety są bardziej oddane i to jednak nie one porzucają, ale są porzucane. Zwykle zresztą dla nowego obiektu zainteresowania.

84

Odp: Brat
Priscilla napisał/a:
madoja napisał/a:

To prawda. Niby kobiety mają opinię uczuciowych, egzaltowanych, uduchowionych. Ale uważam, że jednak mężczyźni kochają bardziej i trwalej. Kobiety kochają często, ich obiekty zainteresowania się zmieniają, a faceci jak już ulokują w kimś uczucia to na bardzo długo. Są też w stanie zrobić o wiele więcej dla kobiety, niż kobieta dla faceta. To jedna z przyczyn częstych u mężczyzn samobójstw z powodu utraconej miłości.

Żeby nie było, w żadnej mierze nie twierdzę, że mężczyźni nie kochają z zaangażowaniem, ale akurat obserwacje mojego otoczenia dosyć wyraźnie wskazują, że kobiety są bardziej oddane i to jednak nie one porzucają, ale są porzucane. Zwykle zresztą dla nowego obiektu zainteresowania.

Ja też tak uważam, chociaż pewnie jak wszystko jest 50 na 50.

85 Ostatnio edytowany przez Marthe (2025-01-06 16:00:40)

Odp: Brat
Priscilla napisał/a:
madoja napisał/a:

To prawda. Niby kobiety mają opinię uczuciowych, egzaltowanych, uduchowionych. Ale uważam, że jednak mężczyźni kochają bardziej i trwalej. Kobiety kochają często, ich obiekty zainteresowania się zmieniają, a faceci jak już ulokują w kimś uczucia to na bardzo długo. Są też w stanie zrobić o wiele więcej dla kobiety, niż kobieta dla faceta. To jedna z przyczyn częstych u mężczyzn samobójstw z powodu utraconej miłości.

Żeby nie było, w żadnej mierze nie twierdzę, że mężczyźni nie kochają z zaangażowaniem, ale akurat obserwacje mojego otoczenia dosyć wyraźnie wskazują, że kobiety są bardziej oddane i to jednak nie one porzucają, ale są porzucane. Zwykle zresztą dla nowego obiektu zainteresowania.

Ja podobnie uważam. Ale ja mam pecha do narcyzów...

Od kilku dni oglądam serial "nine perfect strangers". To jest m.in. o cierpieniu rodziny po samobójstwie syna/brata. sad

86 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-01-06 17:39:26)

Odp: Brat
Priscilla napisał/a:

Żeby nie było, w żadnej mierze nie twierdzę, że mężczyźni nie kochają z zaangażowaniem, ale akurat obserwacje mojego otoczenia dosyć wyraźnie wskazują, że kobiety są bardziej oddane i to jednak nie one porzucają, ale są porzucane. Zwykle zresztą dla nowego obiektu zainteresowania.

Na pewno widać to po kobietach które są z mężczyznami uzależnionymi ... jak wiele lat trwają przy mężach/partnerach, jak są oddane i jak wiele szans i wiele pomocy dają tym mężczyznom ... Według mnie mezczyzni szybciej odchodzą/szybciej się poddają w walce o relacje, ale jak to naprawdę wyglada (biorąc pod uwagę wszystkie związki) to trudno powiedzieć.

Tak czy inaczej mężczyźni częściej popełniają samobójstwo i zreszta nawet patrząc na osoby bezdomne to nie przesadzę mówiąc ze 95 % bezdomnych to mężczyźni ... to właśnie ich dotyka kryzys bezdomności. A bezdomność to nie tylko alkoholizm czy inne uzależnienie ale właśnie pokłosie depresji.

87

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

Mój Brat całkiem niedawno postanowił odpiąć swój wagon i popełnił samobójstwo.
Myślałam, że to dźwignę, że dam radę, ale chyba klęknęłam dość potężnie.
Zapisałam się do psychologa, bo wsparcie ewidentnie jest mi teraz potrzebne.

Czemu zakładam ten wątek? Chyba potrzebuję wygadać się "w próżnię" lub do kogoś, kogo nie znam.
Chyba balast, który mój Brat położył mi na barki zaczyna mnie przygniatać i potrzebuję w jakiś sposób to zrzucić.
Okres świąteczno sylwestrowy od tego roku będzie zupełnie inny, bo naznaczony śmiercią mojego Brata.

Depresja, jak widać to choroba, która zabija. Mój Brat skrzętnie ją skrył pod najszerszym i najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałam.

Strasznie wspolczuje. Trzymaj się ciepło:(

88

Odp: Brat
taniv napisał/a:

Autorko - polecam kontakt ze specjalistą, który pomoże Ci przejść przez proces żałoby. Np fundacja 'Nagle Sami' - mają telefon wsparcia dla osób przeżywających żal po stracie, jest darmowy. Nie wiem kto tam teraz ma dyżury, ale jeszcze niedawno całkiem sensowni ludzie tam pracowali. Solidnie przygotowani.

Dziękuję.
Jestem pod opieką psychologa.


W naszym rodzinnym domu okazywanie emocji było okazywaniem słabości. W konsekwencji dostawało się za to po dupie.
Pamiętam sytuacje, gdy jako dziecko płakałam. Moja podpita matka stała nade mną i się ze mnie śmiała przedrzeźniając mnie i wyzywając od beksy. W późniejszym czasie nauczyłam się płakać w poduszkę, tak żeby nikt nie widział. O pierwszych zawiedzionych miłostkach też nie mogłam z nią porozmawiać, miała niezły ubaw.
Z racji patologicznego domu o "normalnych przyjaciół", z którymi można było porozmawiać pokazując emocje też było ciężko.
Perfekcyjnie nauczyliśmy się wszystko ukrywać. Jak kumulowało się we mnie za dużo złego ładunku zaczynałam walić się piąstkami w uda, żeby dać ujście. Ewentualnie waliłam piąstkami w drzewa.

89

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

W naszym rodzinnym domu okazywanie emocji było okazywaniem słabości. W konsekwencji dostawało się za to po dupie.
Pamiętam sytuacje, gdy jako dziecko płakałam. Moja podpita matka stała nade mną i się ze mnie śmiała przedrzeźniając mnie i wyzywając od beksy. W późniejszym czasie nauczyłam się płakać w poduszkę, tak żeby nikt nie widział. O pierwszych zawiedzionych miłostkach też nie mogłam z nią porozmawiać, miała niezły ubaw.
Z racji patologicznego domu o "normalnych przyjaciół", z którymi można było porozmawiać pokazując emocje też było ciężko.
Perfekcyjnie nauczyliśmy się wszystko ukrywać. Jak kumulowało się we mnie za dużo złego ładunku zaczynałam walić się piąstkami w uda, żeby dać ujście. Ewentualnie waliłam piąstkami w drzewa.

Bardzo przykro się to czyta. Wiesz, że dzielimy dość podobną historię, więc potrafię zrozumieć, co wtedy czułaś.
Mam nadzieję, że znajdujesz teraz oparcie w mężu oraz innych bliskich osobach, jeśli je posiadasz.
A jak już wpadłam, to pozwolę sobie zapytać. Jak się dzisiaj czujesz?

90 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2025-01-07 23:24:18)

Odp: Brat
Mrs.Happiness napisał/a:

Bardzo przykro się to czyta. Wiesz, że dzielimy dość podobną historię, więc potrafię zrozumieć, co wtedy czułaś.
Mam nadzieję, że znajdujesz teraz oparcie w mężu oraz innych bliskich osobach, jeśli je posiadasz.
A jak już wpadłam, to pozwolę sobie zapytać. Jak się dzisiaj czujesz?

Tak, historie mamy podobne, dlatego wiem, że pisząc niektóre rzeczy z dzieciństwa jestem choćby przez Ciebie zrozumiana. Przez część forum pewnie też.

W mężu mam ogromne wsparcie od samego początku. Wiele rozumie i daje mi przestrzeń na żałobę, ale też już powoli stara się wyciągać mnie z tego smutku tak, żebym do końca się nie zapadła. Mimo, że funcjonuję w zasadzie "normalnie": praca, gotowanie, sprzatanie, spacery, to On mnie dobrze zna i wie, co mi się czasem w głowie kotłuje. Czasem wtedy po prostu przytula.
Mam sporo osób dookoła, jednak tak naprawdę bliskich ledwo garstka. Nauczona doświadczeniem dość mocno selekcjonuję ludzi, którym mogę ufać. I tu też się nie pomyliłam, bo i oni nie zawiedli.
Dziękuję, że pytasz. Dzisiaj jest trochę lepiej, ale to jak na razie jest sinusoida. Dużo myślę o tym wszystkim, gadam do Brata. Plusem jest to, że coraz lepiej udaje mi się walczyć z wyrzutami sumienia i coraz bliżej mi do akceptacji Jego decyzji.

91

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

W mężu mam ogromne wsparcie od samego początku. Wiele rozumie i daje mi przestrzeń na żałobę, ale też już powoli stara się wyciągać mnie z tego smutku tak, żebym do końca się nie zapadła. Mimo, że funcjonuję w zasadzie "normalnie": praca, gotowanie, sprzatanie, spacery, to On mnie dobrze zna i wie, co mi się czasem w głowie kotłuje. Czasem wtedy po prostu przytula.
Mam sporo osób dookoła, jednak tak naprawdę bliskich ledwo garstka. Nauczona doświadczeniem dość mocno selekcjonuję ludzi, którym mogę ufać. I tu też się nie pomyliłam, bo i oni nie zawiedli.

Co do znajomych, to doskonale rozumiem. Nie jest łatwo poznać kogoś godnego zaufania.
Fajnie, że mimo wszystko udało się takie osoby znaleźć.
No i przede wszystkim super, że los postawił Tobie na drodze takiego męża. 

Motocyklistka napisał/a:

Dziękuję, że pytasz. Dzisiaj jest trochę lepiej, ale to jak na razie jest sinusoida. Dużo myślę o tym wszystkim, gadam do Brata. Plusem jest to, że coraz lepiej udaje mi się walczyć z wyrzutami sumienia i coraz bliżej mi do akceptacji Jego decyzji.

Czyli powoli zmierza ku lepszemu. Cieszy mnie to. Z każdym tygodniem powinno być lepiej, jeśli pozwolisz żałobie przebiegać jej naturalnym torem. Najgorzej jak człowiek się chwyta kurczowo swojego bólu, albo zupełnie go wypiera ze świadomości. Ty jesteś silna, to dasz radę go przetrwać.

92

Odp: Brat
Priscilla napisał/a:
madoja napisał/a:

To prawda. Niby kobiety mają opinię uczuciowych, egzaltowanych, uduchowionych. Ale uważam, że jednak mężczyźni kochają bardziej i trwalej. Kobiety kochają często, ich obiekty zainteresowania się zmieniają, a faceci jak już ulokują w kimś uczucia to na bardzo długo. Są też w stanie zrobić o wiele więcej dla kobiety, niż kobieta dla faceta. To jedna z przyczyn częstych u mężczyzn samobójstw z powodu utraconej miłości.

Żeby nie było, w żadnej mierze nie twierdzę, że mężczyźni nie kochają z zaangażowaniem, ale akurat obserwacje mojego otoczenia dosyć wyraźnie wskazują, że kobiety są bardziej oddane i to jednak nie one porzucają, ale są porzucane. Zwykle zresztą dla nowego obiektu zainteresowania.


I ok, ale to nie zmienia ogólnej statystyki. A te są nieubłagane, a ich uzasadnienie jest takie samo na całym świecie.

93

Odp: Brat
Mrs.Happiness napisał/a:
Motocyklistka napisał/a:

W naszym rodzinnym domu okazywanie emocji było okazywaniem słabości. W konsekwencji dostawało się za to po dupie.
Pamiętam sytuacje, gdy jako dziecko płakałam. Moja podpita matka stała nade mną i się ze mnie śmiała przedrzeźniając mnie i wyzywając od beksy. W późniejszym czasie nauczyłam się płakać w poduszkę, tak żeby nikt nie widział. O pierwszych zawiedzionych miłostkach też nie mogłam z nią porozmawiać, miała niezły ubaw.
Z racji patologicznego domu o "normalnych przyjaciół", z którymi można było porozmawiać pokazując emocje też było ciężko.
Perfekcyjnie nauczyliśmy się wszystko ukrywać. Jak kumulowało się we mnie za dużo złego ładunku zaczynałam walić się piąstkami w uda, żeby dać ujście. Ewentualnie waliłam piąstkami w drzewa.

Bardzo przykro się to czyta.


Brzmi  jak większość opowieści z czasów dziecięcych większości facetów. A jestem z pokolenia Motocyklistki, to pamiętam jeszcze jak niektórzy moi koledzy z podstawówki za nadmierne emocje i łzy byli napierdalani kablem od prodiża. I nie były to odosobnione przypadki szeroko rozumianej patologii.

94

Odp: Brat

Kabel do prodiża - przyrząd do przywracania ustawień fabrycznych ..
Tak, w naszych czasach picie i bicie było nagminne.

Wiedziała szkoła, wiedzieli sąsiedzi.. Cięzko było nie zauważyć podbitych oczu u dziecka.
No, ale kto by się wtedy tym przejmował.

Ostatnie dwa dni mam jakieś wyjęte kompletnie. Tęsknota mnie skręca od środka.
Zasypiam z nadzieją, że może mi się przyśni. Nie mam mocy pojechać na cmentarz.
Jedyne o czym myślę w ciągu dnia, to żeby pójść spać i zwyczajnie nie myśleć.

95

Odp: Brat

To nie były te czasy, ani wcześniej ni później ,są do dzisiaj ale w patologicznych rodzinach.
Mnie to się w głowie nie mieści, nie spotkałam się moim otoczeniu z takim traktowaniem dzieci.

96

Odp: Brat

Motocyklistko.

U mnie remedium gdy przyjaciel się powiesił, ale też chyba w każdych innych trudnych dla mnie momentach jest praca.
Po 16 albo i 20 godzin.
Zawsze pomagało mi to wrócić do równowagi.
Co to przemocy to chyba naprawdę mało kto wychowany w trudnych momentach przemian ustrojowych jej nie doświadczył

97

Odp: Brat
Szeptuch napisał/a:

Motocyklistko.

U mnie remedium gdy przyjaciel się powiesił, ale też chyba w każdych innych trudnych dla mnie momentach jest praca.
Po 16 albo i 20 godzin.
Zawsze pomagało mi to wrócić do równowagi.
Co to przemocy to chyba naprawdę mało kto wychowany w trudnych momentach przemian ustrojowych jej nie doświadczył

Praca jest dobrym znieczulaczem.

98

Odp: Brat
wieka napisał/a:

To nie były te czasy, ani wcześniej ni później ,są do dzisiaj ale w patologicznych rodzinach.
Mnie to się w głowie nie mieści, nie spotkałam się moim otoczeniu z takim traktowaniem dzieci.


Żeby takich rzeczy nie dostrzegać, to trzeba specjalnie głowę odwracać wink



Szeptuch napisał/a:

Co to przemocy to chyba naprawdę mało kto wychowany w trudnych momentach przemian ustrojowych jej nie doświadczył


Maksymalna bieda lat 80 upadającego ZSRR i innych krajów byłego UW ze stanem wojennym w tle i późniejszy chaos przemian ustrojowych w latach 90tych. Piękne kombo. W wielu przypadkach określenie "dzieci butaprenu" nie było powiedzeniem na wyrost.....


Dla mniej zorientowanych - to nie było zjawisko jedynie z patologicznych domów. To dotyczyło bardzo dużej ilości dzieci. Na tyle, że jeszcze na początku XXI wieku robiono akcje edukacyjne pod tym kątem. I zobaczcie jaki target - podstawówki i gimnazja. smile A to już wtedy było zjawisko stosunkowo marginalne w porównaniu do tego co się działo dekadę wcześniej, kiedy na bruk leciały tysiące ludzi z upadających/restrukturyzowanych państwowych firm wszelkiej maści i służb mundurowych (policja, wojsko, służby specjalne, pogranicznicy i cała reszta).

https://pomorska.pl/odlot-z-butaprenem/ar/6619783

99 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-10 18:35:01)

Odp: Brat
Jack Sparrow napisał/a:

Brzmi  jak większość opowieści z czasów dziecięcych większości facetów. A jestem z pokolenia Motocyklistki, to pamiętam jeszcze jak niektórzy moi koledzy z podstawówki za nadmierne emocje i łzy byli napierdalani kablem od prodiża. I nie były to odosobnione przypadki szeroko rozumianej patologii.

W moim pokoleniu też mnóstwo dzieci miało rodziców, którzy stosowali podobne metody wychowawcze.
Mniej osób posiadało na stanie prodiż, ale inne kable i skórzane paski "robiły robotę".
Nie chcę tu zagarnąć za wiele przestrzeni, więc takie głębsze przemyślenia na ten temat opisałam u siebie.
Tak czy inaczej, powszechność wcale nie sprawia, że łatwiej się czyta o takich rzeczach.
Zwłaszcza, jak się doświadczyło czegoś podobnego na własnej skórze.

100

Odp: Brat
Jack Sparrow napisał/a:
wieka napisał/a:

To nie były te czasy, ani wcześniej ni później ,są do dzisiaj ale w patologicznych rodzinach.
Mnie to się w głowie nie mieści, nie spotkałam się moim otoczeniu z takim traktowaniem dzieci.


Żeby takich rzeczy nie dostrzegać, to trzeba specjalnie głowę odwracać wink



Szeptuch napisał/a:

Co to przemocy to chyba naprawdę mało kto wychowany w trudnych momentach przemian ustrojowych jej nie doświadczył


Maksymalna bieda lat 80 upadającego ZSRR i innych krajów byłego UW ze stanem wojennym w tle i późniejszy chaos przemian ustrojowych w latach 90tych. Piękne kombo.

Ja bym nie wiązała tego ze zmianami ustrojowymi. I być może nie obracałam się w takim środowisku, ale w tych latach o których mówisz to dzieci generalnie miały dobre dzieciństwo.

Dużo wcześniej stosowano kary fizyczne, również w szkołach podstawowych, ale nie takie drastyczne o których piszecie.
Dzisiaj rodzic potrafi pobić niemowlę do nieprzytomności, to o czym tu mówimy. Nie da się tego tylko usprawiedliwić czasami.

101 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-10 19:33:23)

Odp: Brat
wieka napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
wieka napisał/a:

To nie były te czasy, ani wcześniej ni później ,są do dzisiaj ale w patologicznych rodzinach.
Mnie to się w głowie nie mieści, nie spotkałam się moim otoczeniu z takim traktowaniem dzieci.


Żeby takich rzeczy nie dostrzegać, to trzeba specjalnie głowę odwracać wink



Szeptuch napisał/a:

Co to przemocy to chyba naprawdę mało kto wychowany w trudnych momentach przemian ustrojowych jej nie doświadczył


Maksymalna bieda lat 80 upadającego ZSRR i innych krajów byłego UW ze stanem wojennym w tle i późniejszy chaos przemian ustrojowych w latach 90tych. Piękne kombo.

Ja bym nie wiązała tego ze zmianami ustrojowymi. I być może nie obracałam się w takim środowisku, ale w tych latach o których mówisz to dzieci generalnie miały dobre dzieciństwo.

Dużo wcześniej stosowano kary fizyczne, również w szkołach podstawowych, ale nie takie drastyczne o których piszecie.
Dzisiaj rodzic potrafi pobić niemowlę do nieprzytomności, to o czym tu mówimy. Nie da się tego tylko usprawiedliwić czasami.

Taka prawda. Kiedys jak dzieciak dostal wpierdziel to wiedzial, ze przynajmniej przezyje np moja babcia to opowiadala "ze nauczyciele bill linijka po rekach w szkole", a teraz to wiele rodzicow i inni dorosli to tluka te dzieci wszedzie gdzie sie da po calym ciele, ze ledwo zywe wychodza z tego. Kiedys to bylo bicie, a teraz to jest tuczenie na smierc doslownie bez opanowania co niektorzy
A tak ogolnie to przemocy nie popieram ani w tych czasach ani w tych co byly i co beda

102

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

Domyślam się, że jedyne co w głowie miał, to się uwolnić.

I tak, pomaga mi pisanie tu, nawet gdyby nikt nie czytał. Po prostu mogę bez obciążania moich najbliższych na bieżąco zrzucać to, co mi się kotłuje w głowie.


Zdecydowanie lepiej nie trzymać tego w sobie. Rozumiem Cię, mój brat odebrał sobie życie 16 lat temu, już mogę normalnie o tym mówić. Tyle że on całe swoje życie był ''niespokojnym duchem''.
Współczuję i serdecznie przytulam.

103

Odp: Brat
Madoja napisał/a:

Mnie również dotknął problem samobójstwa. Moja babcia powiesiła się w pokoju obok, gdy z mamą w kuchni piłyśmy kawę. Mama do babci poszła i usłyszałam tylko straszny krzyk. Mnie sparaliżowało i tylko zadzwoniłam na pogotowie, nie byłam w stanie tam wejść. Mama sama musiała odciąć własną matkę.

motocyklistka napisał/a:

On zawsze był szeroko uśmiechnięty. Człowiek, który te uśmiechy rozdawał każdemu. Był dobrym człowiekiem.
Nie dał nam szansy, żeby mu pomóc.

Mnie zainteresowały te dwie wypowiedzi.

Motocyklistko, wszystkie osoby najbardziej uśmiechnięte jakie znam mają tak naprawdę najmniej powodów do tego uśmiechu. Skrywają prawdziwe uczucia, stany emocjonalne, problemy. Teraz pracuje z taką dziewczyną DDA, której najmocniejszym wspomnieniem z dzieciństwa jest to, jak się modliła do Boga by tata umarł bo był tak okropny jak Pił. Kiedyś opowiedziała mi historie swojego życia, to aż miałam myśl że nawet mój chory psychicznie dom nie był taki zły. Jest bardzo roześmianą osobą w pracy, a po pracy w terapii i codziennie płacze niemal. Gra. Jedna wielka gra. Wszyscy jesteśmy aktorami. Im mi źle tym też więcej się śmieję.

Nie minęło wiele czasu od samobójstwa twojego brata. Zrobił co uznał za słuszne, odszedł na swoich zasadach. Nie ma sensu obwinianie się, bo nie siedzimy w głowie innych osób i wiemy o nich na tyle, na ile nam pozwolą powiedzieć.

Madojo a ja nie wiem czy mam takie doświadczenie, bo do dziś nie wiem czy mój brat o którym praktycznie tu nie pisałam wiele lat temu po prostu się zaćpał czy popełnił samobójstwo w ten sposób. Znalazł go tata i kazał mi i siostrze i matce zostać w pokojach, była karetka, on był w szpitalu. Potem była też sekcja zwłok ale nawet tu ojciec nic nie chcial mówić. Wiedzieliśmy, że bierze narkotyki, nie było listu. Ale dom był wadliwy, matka schizofreniczka, babcia która nas wychowywała umarła sporo czasu wcześniej i byliśmy sami sobie. Był wrażliwy. Czasami żartował, że zawsze jest sposób by to wszystko skończyć. Może to było wołanie o pomoc a my mu się po prostu kazaliśmy ogarnąć. Więc ja nie wiem czy mam doświadczenie samobójstwa w rodzinie bo do dziś nie wiem czy mój brat odszedł przez przypadek czy nie.

Co do żałoby. Daj sobie czas. I pozwól na wszystko co z tym związane. Krzycz, płacz, tupaj nogami, nie zgadzaj się na taką kolej rzeczy. Nie tłum emocji bo od tego się choruje nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Wszystko ma swój czas. Ty masz gorszy i to też jest ok. Pozwalaj sobie na słabość i zagubienie, stawiaj miliony pytań. Korzystaj z terapii, wsparcia grupowego. Nie jesteś sama. Nigdy nie jesteśmy w pełni sami. Ja teraz w związku z moją sytuacją dużo płacze, dużo krzyczę, dużo wydzwaniam i w ogóle się nie obwiniam. Wyrzucam z siebie swoje stany. Ty też się nie krępuj i nazywaj swoje.

104

Odp: Brat

Na chwileczke zmienie temat.
Tak sie zastanawiam, kiedy ja napisalam ,ze stracilam dziecko w polowie ciazy to tu byl najazd na mnie "ze powinnam odejsc z forum na jakis czas i w milczeniu przezywac zalobe" a jedna z was zarzucala mi klamstwo, bo uwaga w innym temacie napisalam komus na luzie... a teraz tak samobojstwo brata popelnione 2 miesiace temu,  a ja wchodze na profil motocyklistki, gdzie w ciagu tych dwoch miesiecy siedziala na forum i pisala zwykle, normalne odpowiedzi na rozne tematy.  Tak sobie mysle  dlaczego NIE UWAZACIE,ze motocyklistka powinna wtedy przezywac zalobe zamiast siedziec na forum i sobie pisac na luzie z innymi?.
I zeby nie bylo ja nie twierdze,ze historia jest nieprawdziwa tylko pokazuje wam wasza hipokryzje. No nic kontynuujcie sobie dalej

105

Odp: Brat

Julka, bo twoja postać na forum jest bardzo kontrowersyjna, zarówno jak moja po mojej historii chorobowej i psychozach w 2021, które przezywalam na forum. Jesteś niewiarygodna jak ja. Część osób Cię lubi, wierzy Ci a część nie. To jak mnie. Teraz mam dramat w życiu, nie widzę córki od początku stycznia a nawet nie chce mi się o tym pisać w moim wątku bo przyjdą hieny i to wyśmieją/umniejszą temu. Ale same jesteśmy sobie winne- ja chora byłam chora na forum I tworzyłam chore treści a ty jesteś kontrowersyjna i napisałaś tyle historii, że Twoja wiarygodność też jest brana pod wątpliwość.

106 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-12 16:13:53)

Odp: Brat
R_ita2 napisał/a:

Julka, bo twoja postać na forum jest bardzo kontrowersyjna, zarówno jak moja po mojej historii chorobowej i psychozach w 2021, które przezywalam na forum. Jesteś niewiarygodna jak ja. Część osób Cię lubi, wierzy Ci a część nie. To jak mnie. Teraz mam dramat w życiu, nie widzę córki od początku stycznia a nawet nie chce mi się o tym pisać w moim wątku bo przyjdą hieny i to wyśmieją/umniejszą temu. Ale same jesteśmy sobie winne- ja chora byłam chora na forum I tworzyłam chore treści a ty jesteś kontrowersyjna i napisałaś tyle historii, że Twoja wiarygodność też jest brana pod wątpliwość.

Ja Ciebie rozumiem i wierze, ze wiele z tego co piszesz to jest prawda pomimo Twojej choroby.  Natomiast ja jestem kontrowersyjna wedlug niektorych tutaj, poniewaz zyje inaczej niz oni zwyklym szarym zyciem, dlatego dla wielu osob bylo nie do pojecia, ze wczesniej np przeszlam na Islam czy chodzilam w hijabie oraz,ze zaliczylam wpadke.  Dla wielu tutaj takie zjawisko to kosmos nie do pojecia.  Nie mniej jednak tu chcialam pokazac ich hipokryzje. Ja tez  wierze Motocyklistce , ze stracila brata, tyle ,ze jak ja tlumaczylam tu na forum po sto razy "ze nie kazdy milczy i chowa sie w czterech scianach po tragedi tylko znam kobiety,ktore nawet na drugi dzien o tym pisaly" to bylo ,ze to klamstwo,ze trzeba zejsc z  forum i przezywac zalobe.  No to wlasnie Motocyklistka w ciagu tych 2 miesiecy nadal sobie siedziala na forum nawet odpisywala w Twoim temacie Rita ,a po 2 miesiacach zwierza sie ,ze stracila brata.  No ja jej wierze, tylko dziwi mnie,ze hipokrytki jakos tego nie zauwazyly, ze Motocyklistka tu sobie na luzie bedac w zalobie na forum pisala. A jeszcze porusze Salomonke jej pierwszy temat to byl temat o smierci kogos bliskiego jej siostry i uwaga zamiast przezywac zalobe w ciszy i nie byc w stanie o tym pisac ani mowic to juz chyba na ten sam dzien lub na drugi przyleciala na forum o tym pisac, ze ona jest w rozpaczy.

107 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2025-01-13 09:21:22)

Odp: Brat
New Me napisał/a:

Na chwileczke zmienie temat.
Tak sie zastanawiam, kiedy ja napisalam ,ze stracilam dziecko w polowie ciazy to tu byl najazd na mnie "ze powinnam odejsc z forum na jakis czas i w milczeniu przezywac zalobe" a jedna z was zarzucala mi klamstwo, bo uwaga w innym temacie napisalam komus na luzie... a teraz tak samobojstwo brata popelnione 2 miesiace temu,  a ja wchodze na profil motocyklistki, gdzie w ciagu tych dwoch miesiecy siedziala na forum i pisala zwykle, normalne odpowiedzi na rozne tematy.  Tak sobie mysle  dlaczego NIE UWAZACIE,ze motocyklistka powinna wtedy przezywac zalobe zamiast siedziec na forum i sobie pisac na luzie z innymi?.
I zeby nie bylo ja nie twierdze,ze historia jest nieprawdziwa tylko pokazuje wam wasza hipokryzje. No nic kontynuujcie sobie dalej

Julka, bardzo proszę nie porównuj mnie do siebie.
Większość Twoich historii jest bardzo kontrowersyjna, żeby nie powiedzieć, że brzmi jak wyssana z palca.  Raz zachwalasz muzułmanizm innym razem żarliwa katoliczka.
Idąc Twoimi hasłami - nie musisz wchodzić na mój wątek, jeśli razi Cię w oczy to, że mi nikt nie proponuje zniknięcia z forum. Nie zakładam miliona tematów o bzdurach, jak Ty aby tylko zwrócić na siebie uwagę. Nie piszę w każdym temacie itp itd
I tak, siedzę dużo na forum. Przychodząc do pracy odpalam kompa i z automatu loguję się na forum. W wolnej chwili coś skrobnę, a w większości czytam, żeby zająć czymś łeb. Dla mnie zamknięcie się w ciszy oznacza powrót do depresji. Mało tego, w międzyczasie wyszłam też ze znajomymi do knajpy - powinnam? nie powinnam?
Nie mąć, nie staraj się wywoływać tu burzy. Masz mnóstwo innych tematów do tego.
Tu jest wątek, w którym szukam pomocy w forumowiczach w przejściu żałoby.

Uszanuj chociaż to.

108

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:
New Me napisał/a:

Na chwileczke zmienie temat.
Tak sie zastanawiam, kiedy ja napisalam ,ze stracilam dziecko w polowie ciazy to tu byl najazd na mnie "ze powinnam odejsc z forum na jakis czas i w milczeniu przezywac zalobe" a jedna z was zarzucala mi klamstwo, bo uwaga w innym temacie napisalam komus na luzie... a teraz tak samobojstwo brata popelnione 2 miesiace temu,  a ja wchodze na profil motocyklistki, gdzie w ciagu tych dwoch miesiecy siedziala na forum i pisala zwykle, normalne odpowiedzi na rozne tematy.  Tak sobie mysle  dlaczego NIE UWAZACIE,ze motocyklistka powinna wtedy przezywac zalobe zamiast siedziec na forum i sobie pisac na luzie z innymi?.
I zeby nie bylo ja nie twierdze,ze historia jest nieprawdziwa tylko pokazuje wam wasza hipokryzje. No nic kontynuujcie sobie dalej

Julka, bardzo proszę nie porównuj mnie do siebie.
Większość Twoich historii jest bardzo kontrowersyjna, żeby nie powiedzieć, że brzmi jak wyssana z palca.  Raz zachwalasz muzułmanizm innym razem żarliwa katoliczka.
Idąc Twoimi hasłami - nie musisz wchodzić na mój wątek, jeśli razi Cię w oczy to, że mi nikt nie proponuje zniknięcia z forum. Nie zakładam miliona tematów o bzdurach, jak Ty aby tylko zwrócić na siebie uwagę. Nie piszę w każdym temacie itp itd
I tak, siedzę dużo na forum. Przychodząc do pracy odpalam kompa i z automatu loguję się na forum. W wolnej chwili coś skrobnę, a w większości czytam, żeby zająć czymś łeb. Dla mnie zamknięcie się w ciszy oznacza powrót do depresji. Mało tego, w międzyczasie wyszłam też ze znajomymi do knajpy - powinnam? nie powinnam?
Nie mąć, nie staraj się wywoływać tu burzy. Masz mnóstwo innych tematów do tego.
Tu jest wątek, w którym szukam pomocy w forumowiczach w przejściu żałoby.

Uszanuj chociaż to.

Tu nie chodzi o Ciebie, tylko o hipokryzje na forum, ze jednym kaza znikac z forum i oskarzaja o klamstwa, gdy sie pisze z innymi tutaj na luzie,  a w innych wypadkach to nic sobie z tego nie robia.
Aha to jak ja sobie bylam Muzulmanka I dzieki Bogu przeszlam z powrotem na Chrzescijanstwo to ja jestem niewiarygodna.  Aha to wedlug Ciebie juz do konca zycia powinnam pozostac Muzulmanka, bo inaczej jestem niewiarygodna.  A to rozumiem, ze mam do konca zycia siedziec w falszywe religii I pojsc sobie do piekla, bo inni tutaj uznaje mnie trollem, bo uwaga skacze z religii na religie, co tez jest przesadnym stwierdzeniem,bo juz od iles miesiecy trzymam sie wiary katolickiej. 
A to jest wlasnie dziwne aha to ja dlatego,ze zmienilam wiare to ja mam obowiazek przezywac zalobe w ciszy i milczeniu
A Ty poniewaz nie jestes kontrowersyjna to masz pelne prawo od smierci brata przez dwa miesiace tutaj sobie siedziec na forum I pisac sobie na luzie z innymi jak gdyby nigdy nic sie nie stalo, a po 2 miesiacach napisac nam o tragedi jaka Ciebie spotkala .
I zeby nie bylo ja Tobie wierze, tylko wlasnie tu w Twoim temacie zwracalam sie do hipokrytek ,ktore kazaly mi zniknac z forum. No nic koniec tematu juz piszcie sobie dalej

109

Odp: Brat

Julka, bardzo Cię proszę nie szastaj sobie tematem mojego Brata do obnażania/lub nie hipokryzji.
wierz sobie w co chcesz, naprawdę jest mi to totalnie obojętne.

A skąd wiesz, czy piszę jak gdyby nigdy nic? hmm?
Co możesz powiedzieć więcej oprócz tego, że napisałam na forum?

Proszę Julka, daruj naprawdę.

110 Ostatnio edytowany przez Marthe (2025-01-13 10:55:33)

Odp: Brat

Ostatnio obejrzałam ten serial https://www.filmweb.pl/serial/Dziewi%C4 … 8049/descs Nie wiem być może on jakoś by ci pomógł bo dotyczy podobnej sytuacji jaką opisujesz. Jest na Prime Video.

111

Odp: Brat

w linku nie pokazało nic.
Podasz tytuł?

112 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-13 10:58:47)

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

Julka, bardzo Cię proszę nie szastaj sobie tematem mojego Brata do obnażania/lub nie hipokryzji.
wierz sobie w co chcesz, naprawdę jest mi to totalnie obojętne.

A skąd wiesz, czy piszę jak gdyby nigdy nic? hmm?
Co możesz powiedzieć więcej oprócz tego, że napisałam na forum?

Proszę Julka, daruj naprawdę.

A Ty potrafisz czytac ze zrozumieniem?
To napisze inaczej cytujac jedna hipokrytke slowo w slowo  " czlowiek w zalobie po utracie dziecka nie jest w stanie nawet o tym mowic po dlugim czasie,  po prostu ma blokade, a Julka sobie posmieszkiwala z Gosiawe w innym temacie rzekomo po stracie ciazy" . To idac tym tokiem myslenia dlaczego nikt z hipokrytek Tobie nie napisal " czlowiek w zalobie po utracie bliskiej osoby nie jest w stanie nawet o tym mowic po dlugim czasie, po prostu ma blokade, a Motocyklistka sobie pisala na luzie tutaj z nami wszystkim rzekomo po utracie brata".

113

Odp: Brat

Julka, załóż na to sobie osobny temat, ok?
Mnie, mojego Brata i żałobę nie zrównuj do swojej i reakcji forum, ok?

To nie licytacja ani wyścig.

114

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

Julka, załóż na to sobie osobny temat, ok?
Mnie, mojego Brata i żałobę nie zrównuj do swojej i reakcji forum, ok?

To nie licytacja ani wyścig.

Oczywiscie.  Ciesze sie tylko,ze hipokryzja niektorych tutaj wlasnie wylazla wraz z tym tematem

115 Ostatnio edytowany przez Marthe (2025-01-13 11:14:29)

Odp: Brat

Dziewięcioro nieznajomych
Nine Perfect Strangers
2021

116

Odp: Brat

Dziękuję, zerknę.

117

Odp: Brat

Ostatnio jest kiepsko.
Zajmuję głowę czym się da, jednak śmierć Brata wgryza się okropnie w głowę.
Do tego stopnia, że stałam się bardzo nerwowa.
Zastanawiam się nad konkretniejszą farmokologią.
Mam wrażenie, że ta pierwsza "histeria" opadła i zaczyna się ta bardziej "świadoma" (?) żałoba.

Nie wiem, pierwszy raz musiałam pożegnać kogoś tak bardzo mi bliskiego ..

118

Odp: Brat
Motocyklistka napisał/a:

Ostatnio jest kiepsko.
Zajmuję głowę czym się da, jednak śmierć Brata wgryza się okropnie w głowę.
Do tego stopnia, że stałam się bardzo nerwowa.
Zastanawiam się nad konkretniejszą farmokologią.
Mam wrażenie, że ta pierwsza "histeria" opadła i zaczyna się ta bardziej "świadoma" (?) żałoba.

Nie wiem, pierwszy raz musiałam pożegnać kogoś tak bardzo mi bliskiego ..

Nie wiem czy to ma znaczenie, że pierwszy raz, bardziej to zależy od twojej głowy.

119

Odp: Brat

Mogę rzucić luźne myśli, które pojawiły sie w mojej glowie po przeczytaniu Twoiego postu? 

A co by było jakbyś nie uciekała od tych myśli? Pogrążyłabyś się totalnie w rozpaczy wtedy? A może właśnie odwracanie myśli to błąd? Może danie sobie czasu i jakieś L4 by wyć to lepsza droga? Wyrzucenie z siebie całego bólu wydaje się zdrowsze niż "ucieczka" od tego.

Jesteś w trudnym czasie, nerwowość to w mojej opinii tak zwane "pół biedy". Grunt, że dostrzegasz.

Jakie leki teraz przyjmujesz? Nie odpowiadaj jak nie chcesz.

Podobno kluczem do sukcesu jest przerobienie tematu i pozwolenie sobie na cierpienie, a nie odwracanie od niego głowy.

120

Odp: Brat
R_ita2 napisał/a:

Mogę rzucić luźne myśli, które pojawiły sie w mojej glowie po przeczytaniu Twoiego postu? 

A co by było jakbyś nie uciekała od tych myśli? Pogrążyłabyś się totalnie w rozpaczy wtedy? A może właśnie odwracanie myśli to błąd? Może danie sobie czasu i jakieś L4 by wyć to lepsza droga? Wyrzucenie z siebie całego bólu wydaje się zdrowsze niż "ucieczka" od tego.

Jesteś w trudnym czasie, nerwowość to w mojej opinii tak zwane "pół biedy". Grunt, że dostrzegasz.

Jakie leki teraz przyjmujesz? Nie odpowiadaj jak nie chcesz.

Podobno kluczem do sukcesu jest przerobienie tematu i pozwolenie sobie na cierpienie, a nie odwracanie od niego głowy.

Teraz tylko hydroksyzynę.

Nie chcę iść na L4, bo zabraknie mi motywacji, żeby rano wstać.
Powoli dopuszczam do głowy to, co się stało. Próbuję to wypłakać, wykrzyczeć.
Nie spodziewam się, że w tak krótkim czasie uda mi się "stanąć na nogi", ale skala bólu jest ogromna, chwilami paraliżująca.

121

Odp: Brat
R_ita2 napisał/a:

Mogę rzucić luźne myśli, które pojawiły sie w mojej glowie po przeczytaniu Twoiego postu? 

A co by było jakbyś nie uciekała od tych myśli? Pogrążyłabyś się totalnie w rozpaczy wtedy? A może właśnie odwracanie myśli to błąd? Może danie sobie czasu i jakieś L4 by wyć to lepsza droga? Wyrzucenie z siebie całego bólu wydaje się zdrowsze niż "ucieczka" od tego.

Jesteś w trudnym czasie, nerwowość to w mojej opinii tak zwane "pół biedy". Grunt, że dostrzegasz.

Jakie leki teraz przyjmujesz? Nie odpowiadaj jak nie chcesz.

Podobno kluczem do sukcesu jest przerobienie tematu i pozwolenie sobie na cierpienie, a nie odwracanie od niego głowy.

Teraz tylko hydroksyzynę.

Nie chcę iść na L4, bo zabraknie mi motywacji, żeby rano wstać.
Powoli dopuszczam do głowy to, co się stało. Próbuję to wypłakać, wykrzyczeć.
Nie spodziewam się, że w tak krótkim czasie uda mi się "stanąć na nogi", ale skala bólu jest ogromna, chwilami paraliżująca.

122

Odp: Brat

Pytanie co znaczy "stanąć na nogi" dla Ciebie konkretnie. Radzenie sobie ze stratą i trudnościami życia to nie wyścig. Dla kogoś już wstanie i umycie twarzy to "stanięcie na nogi" a dla kogoś gromki śmiech w towarzystwie. Ale to wiesz, to oczywistość. Umiem tylko połowicznie postawić się w Twojej sytuacji mimo własnej straty brata, bo ja mam inną psychikę, ja obwiniałam jego. Wybacz jeśli już to pisałaś, a ja nie pamietam- ale masz do siebie chyba żal że nic nie zauważyłaś? Jeśli nie, to mnie popraw. A jeśli tak, to chyba też normalne w tym wszystkim, mamy tendencje do szukania winy w sobie a przecież mamy świadomość, że nigdy nie wiemy co dzieje się w głowie drugiej osoby, co ją motywuje, co nią kieruje. Wiemy tyle, ile ona chce nam pokazać. Oczywistości, wiem, ale tylko przypominam na wypadek takiej sytuacji.

I faktem jest, że są ludzie którzy zostając sami z sobą na L4 pogrążą się "w ciemności" I nic dobrego to nie przyniesie. Jeśli nie chcesz i czujesz, że to byłoby DLA CIEBIE złe to ja Ci wierzę.

Hydroksyzynę uważam za bardzo lekki środek uspokajający, na mnie osobiście już nie działa ale jak chcesz się bawić w silniejsze środki to uważnie się obserwuj. Ja mam wrażenie, że nawet afobam już tak na mnie nie działa jak kiedyś. Z lekami nie ma żartów.

Ściskam, bo nie wiem co jeszcze mogłabym napisać. Nie chce iść w banialuki, że czas goi rany, bo wcale nie musi tak być. Pytanie co ty będziesz chciała z tym bólem robić, jak go przepracować.

123

Odp: Brat
R_ita2 napisał/a:

Pytanie co znaczy "stanąć na nogi" dla Ciebie konkretnie.

Powiem Ci, że tu mnie zagięłaś tym pytaniem smile
Rzeczywiście, nie zdefiniowałam co oznacza to dla mnie.
Tak, żal mam do siebie, chociaż mniejszy niż na początku.

Znam swoją depresję. W domu się zapadnę.
Idąc do pracy jestem "zmuszona" wstać, umyć się, ładniej ubrać, umalować itp
Z racji moich problemów z cukrem koleżanki trzymają pieczę nad tym, żebym jadła.

Hydro nie jest zbyt silna, ale wycisza i pozwala spać.
A sen dla mnie jest bardzo ważny..

Rita, dziękuję że w całym swoim bałaganie znajdujesz chęć, aby dać mi trochę wsparcia.

124 Ostatnio edytowany przez R_ita2 (2025-01-29 16:11:29)

Odp: Brat

Myślę, że warto to "staniecie na nogi zdefiniować" bo to może być drogowskaz. To może pokazać gdzie jesteś w procesie, na ile sobie radzisz,  może się okazać, że radzisz lepiej niż spodziewałaś. Albo gorzej, to też opcja. Ważne, że po swojemu.

Cieszę się, że masz wsparcie w koleżankach, ludzie na około to ogromna pomoc i... moc.

Tak, to prawda że sen jest ważny. To nie tylko potrzeba fizjologiczna ale też sposób niejako na uciekanie, ale to bez złego wydźwięku, to taka nasza przestrzeń dla samych siebie, są sny, doba ucieka. Ja okresowo też uciekałam w sen i nie widzę w tym nic złego.

Nie dziękuj : ) jak to napisalaś to złapałam rozkminę "na ile to sympatia do Motocyklistki a na ile uciekanie od siebie"? Więc pomoc jest dwustronna niejako bo jeśli to to drugie to mogę skorygować znowu swój egoizm.  Ja to dziękuję Bogu, że córka chora bo mam na czym skupić myśli. Ale jak pomyślałam chwilę, to chyba jednak sympatia i potrzeba serca by to jakieś... może dobre słowo od siebie dodać.

Posty [ 66 do 124 z 124 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Brat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024