wieka napisał/a:Faceci są słabsi psychicznie, gorzej, nie chcą przyznawać się do swoich słabości. Ponoć to wymóg płci, bo facet powinien być twardy, ale tu nie o to chodzi.
Oczywiście nie można generalizować, bo zdarzają się wyjątki.
Ja mam podejście jak facet.
Że nie wypada mi się rozklejać. Nie wypada mi jojczeć komuś o moich smutkach. Nigdy przy nikim nie płaczę, bo uważam że byłabym żałosna. W samotności od pewnego czasu (jakiś rok po śmierci taty) też rzadko płaczę, bo uznałam że to bez sensu i wcale nie oczyszcza, po płaczu czuję się jeszcze gorzej niż przed.
Myślę że przeszłam trochę złego w życiu (depresja gdy miałam kilkanaście lat, samobójstwo babci, śmierć taty, rak mamy, załamanie nerwowe z atakami paniki, kilka bolesnych rozstań, podejrzenie raka u mnie, związek z przemocowcem), a jednak zawsze ze wszystkiego wychodziłam bo jest we mnie ogromna wiara w to, że każdy jest dla siebie najlepszym psychologiem. Każdy potrafi być silny. Nie można polegać tylko na tabletkach i terapeutach. Trzeba polegać na sobie. Pracować nad sobą, zamiast liczyć na magiczną tableteczkę. Pomagały mi zawsze książki i nagrania na YT. Ćwiczenia, praca nad sobą. Całkowicie wyszłam z naprawdę ciężkiej nerwicy z zaburzeniami lękowymi i napadami paniki, choć wielu ludzi uważa to za niemożliwe i dalej tkwią w swojej nerwicy.
I wiem, że poradzę sobie, gdy znów mnie coś spotka, a spotka na pewno, bo takie jest życie...
Dziś jestem uśmiechniętą osobą, naprawdę kocham życie, cieszę się ze wszystkiego.
Piszę to nie żeby się chwalić, ale żeby dać Wam nadzieję, że same sobie możecie pomóc najbardziej. I że Wasze szczęście wcale nie zależy od osób trzecich jak terapeuta.