Jack Sparrow napisał/a:Ale tak to zabrzmiało.
Nie odebrałam tego w ten sposób. Raczej jako przyznanie, że jest to jej słabą stroną.
A jak głęboko sięga ten problem? Ciężko ocenić po jednej sytuacji.
Po prostu nadal doskonale pamiętam, jak z perspektywy młodziutkiej dziewczyny może być niezręcznie, gdy partner przyjdzie nakręcony, chętny na igraszki, a samemu nie ma się na to w ogóle ochoty. Bywało, że czułam autentyczne poczucie winy, choć niby wiedziałam, że przecież nic strasznego się nie stało, że miałam prawo odmówić. Partner był wyrozumiały, nie naciskał, ale to i tak siedziało mi w głowie.
Ona dodatkowo może być onieśmielona przez różnicę wieku między nimi.
Może chce wyjść na bardziej dojrzałą i doświadczoną, niż w rzeczywistości jest?
Jack Sparrow napisał/a:Chęć zaspokojenia drugiej osoby nie jest równoznaczna z nieumiejętnością odmówienia. Takie zachowanie nie buduje frustracji, bo zaspokajanie potrzeb drugiej osoby daje spełnienie osobie...z braku lepszego określenia - altruistycznej. Silna potrzeba by kogoś zadowolić, a pasywne przyzwolenie na realizacje cudzych potrzeb naszym własnym kosztem to IMHO nie jest to samo.
To nie to samo, ale mogą się ze sobą łączyć, jeśli ktoś ma pewnego rodzaju deficyty.
Chyba każdemu zdarzyło się zrobić kiedyś coś, czego się nie chciało, ale bliska osoba nas o to poprosiła. Nawet nie wiem, zaparzyć komuś herbatę. To oczywiście leży w granicach zdrowego podejścia do relacji. Decydujesz się na takie drobne poświęcenie, żeby komuś było miło. Jednak gdy jest się osobą z niskim poczuciem własnej wartości, zakompleksioną, u której sama myśl, że w spojrzeniu partnera dostrzeże rozczarowanie, wywołuje strach, to jej reakcje mogą stać się patologiczne. Co nie znaczy, że czuje się z tym dobrze, może być wręcz przeciwnie. Podświadomie wie, że robi źle, że powinna była powiedzieć STOP, ale lęk przed odrzuceniem jest zbyt wielki.
Jack Sparrow napisał/a:Jest to możliwe. Ale też z mojego doświadczenia takie osoby albo mają bardzo malutką ilość partnerów, typu 1-2, bo są już z tymi pierwszymi do końca, bez względu na wszystko, właśnie ze strachu przed odrzuceniem. Albo mają bardzo dużą ilość partnerów, bo ze strachu przez intymnością i zaangażowaniem oraz właśnie byciem odrzuconą same wykonują ten pierwszy krok. Ale takie osoby kończą związki bardzo szybko, po kilku tygodniach. Nie są zainteresowane rozwijaniem relacji czy budowaniem emocjonalnej intymności miesiącami jak to u autora. Bo teraz popatrz na to z drugiej strony - naprawdę uważasz, że osoba nieumiejąca odmawiać i bojąca się odrzucenia sama dostałaby kosza 7 razy z rzędu pomimo otwartości realizowania nawet dość ekstremalnych praktyk seksualnych? To nie są zabawy do jakich podchodzi się jak do....no nie wiem....seksu oralnego na zasadzie "no nie lubię, ale mogę mu trochę pociumkać frędzelka". Ciężko mi to wytłumaczyć osobie, która nie doświadczyła takiego strzału adrenaliny i która nie doświadczyła jak działają podstawowe instynkty w sytuacjach zagrożenia.
Jeśli nie próbowałaś, to idź na basen i spróbuj przepłynąć pod wodą dwie długości basenu. Ale tak faktycznie na maxa i płynąc przy dnie. Aż do utraty tchu. Tak, żeby poczuć ten paniczny strach, że faktycznie się utopisz. Skocz na bungee czy coś. Masz niewyobrażalny strzał endorfin i adrenaliny.
W BDSM taką władzę nad sobą dajesz drugiemu człowiekowi. To nie są praktyki, na które ludzie się godzą ze strachu przed odmawianiem, bo to triggeruje podstawowe instynkty. To są praktyki, które realizowane umiejętne potrafią dać nawet halucynacje czy po prostu haj jak po dobrych narkotykach, który trwa godzinami.
Gdyby tu chodziło o jakieś prozaiczne rzeczy typu właśnie ten oral czy anal, to spoko. Taka teza ma ręce i nogi jak najbardziej i mógłbym się pod nią podpisać, że jest bardzo prawdopodobna. Biorąc pod uwagę jednak o czym rozmawiamy, to raczej przyjmuje to za możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne.
Przyznam szczerze, że nigdy nie kręciły mnie takie bardzo ostre zabawy w łóżku, więc nie potrafię postawić się na miejscu kogoś, kto je lubi, a jako osoba z dysfunkcyjnej rodziny cenię sobie bardziej spokój i ciepło, niż regularne zastrzyki adrenaliny, bo tych miałam w życiu wystarczająco. Dla jednego sytuacją zagrożenia będzie skok na bungee, dla innego odcinanie sznura matki, która podjęła się próby samobójczej. Pod tym względem rzeczywiście może nam być ciężko się nawzajem zrozumieć.
A dlaczego poprzednie związki tej dziewczyny nie wypaliły?
Nie wiem. Może nie potrafiła się zaangażować, może chodziło jej zawsze tylko o seks, a może ma na tyle specyficzny charakter, że ciężko jej było odnaleźć się w relacji z osobą w podobnym wieku. Nie brzmi mi po prostu na kobietę, która jest kompletnie bezwolna, bo jak tu sam słusznie zauważyłeś, trzymałaby się dłużej poprzednich partnerów. Albo oni jej, żeby móc spełniać przy niej każdą swoją fantazję. Nie znam tej dziewczyny, więc mogę tylko zgadywać. Na pewno nie zaszkodzi, by Jerry wziął pod uwagę, że problem może być znacznie bardziej złożony i bacznie się jej przyglądał.
Jack Sparrow napisał/a:Mógł. Ale tutaj wskazówek jest kilka:
- fakt, że sama sprawiała wrażenie jakby odleciała, o czym Jerry pisał w pierwszym poście, a co zostało przez Muqin pominięte
- potrzeba rozmowy o samym zdarzeniu i dokonanie jakiejś formy analizy oraz wyciągnięcie wniosków
Odleciała może również oznaczać, że się wyłączyła z jakiegoś powodu.
Bo na przykład mocno bolało, albo było jej wstyd, że się godzi na coś, czego nie chce.
A z tego, co zrozumiałam, to inicjatorem rozmowy był wyłącznie Jerry.
Myślę, że gdyby nie on, to mogłaby całkowicie przemilczeć sprawę.