Mrs.Happiness napisał/a:Mam wrażenie, że dyskusja na TEMAT już dawno zeszła na dalszy tor, a na pierwszy plan ponownie wysunęły się przepychanki między użytkownikami, ale niech stracę.
Autor, wiedziony potrzebą pokazania, że on może nawet lepiej niż poprzednicy, przesadził.
SAM to sobie uświadomił i to on przyszedł tutaj po radę.
Napisał, że POCZUŁ SIĘ jakby ją zgwałcił, ponieważ tym razem już po zachowała się inaczej niż zwykle.
Przestraszył się i postanowił zapytać obcych ludzi, co teraz zrobić, żeby naprawić sytuację.
Bo widocznie nie miał takich intencji, by tę dziewczynę rzeczywiście skrzywdzić.
To nie tak, że ona płakała i błagała, żeby przestał, a on dalej robił swoje. Według mnie robienie z niego zwyrodnialca jest mocno na wyrost.
Nie opisał nam tu przecież relacji z osobą nieletnią, ubezwłasnowolnioną, niedorozwiniętą. Dziewczyna jest dorosła. Może o sobie decydować.
Już wcześniej ich zabawy były ostre, a ona godziła się na to wszystko. Nieważne z jakich pobudek.
PEŁNOLETNIA kobieta wyrażała zgodę na ostry seks ze starszym facetem.
Oczywiście, istnieje szansa, że z biegiem lat wypaczy to jej spojrzenie na seksualność. Zwykłe stosunki staną się zbyt nudne, niesatysfakcjonujące.
Tylko... co z tego?
Jakby całe życie umawiała się wyłącznie z bogaczami, to mniej zamożni faceci zdawaliby się jej biedakami.
Tak to już jest, że człowiek przyzwyczaja się do pewnych standardów, czasem również tych niewłaściwych.
A ile młodych kobiet szuka sobie po prostu opiekuna? Takiego tatusia, który będzie je prowadził przez życie?
Osobiście miałam koleżanki, nawet jeszcze w liceum, które same się chwaliły, że mają dużo starszych partnerów.
Dla nich było super, że gość ma samochód, zarabia, kupuje im prezenty, zabiera na wyjazdy.
Śmiały się czasem, że "skoro i tak komuś mają nadstawić", to czemu nie mieć z tego tytułu jakichś korzyści?
Z drugiej strony mam znajomą, która od wielu lat jest w związku z dużą różnicą wieku. Jakiś czas temu wzięli ślub, mają razem dziecko.
Może u autora finał będzie taki sam, a może pobawią się trochę ze sobą i każde pójdzie w swoją stronę.
Nie da się tego przewidzieć. Ważne, żeby oboje z tej sytuacji wyciągnęli wnioski na przyszłość.
Zawsze jak śledziłem wątki na forach, gdzie ktoś uzewnętrznił kawałek swojego życia, będąc w sytuacji w której potrzebuje się poradzić obcych ludzi interesowało mnie jak potoczyła się historia, czy ktoś znalazł rozwiązanie problemu, udało mu się szczęsliwie żyć dalej.
Tutaj mam wrażenie, że w pewnym momencie celem było dopieprzenie mi i udowodnienie jakichś wyimaginowanych racji.
Jeszcze jakby o mnie chodziło to przyjmuje pewne sprawy na klatę, ale jak przykro czytać pomyje wylewane na moją dziewczynę. Nie znając jej, mając szczątkowe informacje, ktoś robi z niej albo ubezwłasnowolnioną sex zabawkę, albo wyrachowaną cwaniarę. Już nie będę się mądrował, że anonimowe forum daje co poniektórym przykrywkę do wylewania frustracji i że w realnym życiu tym pseudo-inteligentkom zabrakło by odwagi, żeby cokolwiek powiedzieć, poza objechaniem za plecami. Ale cóż, taka specyfika widocznie tego działu. Wielka szkoda, bo naprawdę część wypowiedzi jak już wcześniej padło jest bardzo empatycznych, albo dających mi do myślenia, tylko giną w zalewie pomyj.
Posty piszę na komórce więc oczywistym jest, że starałem się robić skróty myślowe, żeby tylke się nie męczyć w klikanie. Może część rzeczy wybrzmiała nie tak jak zamierzałem by zostało odebrane.
Przede wszystkim pisałem o SWOICH odczuciach. Użyłem swormułowania "prawie gwałt" bo JA tak się POCZUŁEM.
I dlatego jak niektórzy zauważyli napisałem na forum. Może gdybym był w terapii skonsultowałbym się z psychologiem, przegadał i byłoby załatwione. Nie korzystam, a sami rozumiecie, że rozmowa z komś bliskim na taki temat, też mogłaby zostać źle odebrana, zwłaszcza jakpada słowo "gwałt".
Nie znając powodów dla których tak się zachowałem, zostałem w wątku zrównany ze zboczeńcami krzywdzącymi ludźmi. Moja partnerka tak tego nie odebrała. Po długich rozmowach, analizie sytuacji, wyszło, że chciałaby ze mną stworzyć długotrwały związek. Zauroczyła się, byc może już zakochała. W poprzednich związkach (przypominam całe 7 sztuk, straszna z niej lafirynda, szok) nie udało jej się stworzyć fajnej ciepłej relacji. Ze mną tego chce, ja chcę jej to dać. Ustaliliśmy, że ostrzejszy sex nie za często i raczej wcześniej omówiony (nie eliminujemy namiętnego rzucenia się na siebie w różnych sytuacjach, tylko takie właśnie formy dominacyjno-uległe). A jej reakcja była głównie na to zaskoczenie tamtą chwilą. Zwłaszcza, że mamy taki krótki staż i na pełne zaufanie trzeba jeszcze popracować.
Co do mojej analizy sytuacji. Znów jest drugie dno, wktóre forumowe pseudo-psycholożki zupełnie nie trafiły.
Po pierwsze erotyczny haj. Rzeczywiście taki u mnie występuje w stosunku do jej osoby. I nakręcenie tym plus chęć bycia najlepszym, ostrym itp. doprowadziły do zbyt mocnego sexu. Ale tak jak chyba Johny pisał. Uwierzcie, był on ostry właśnie dla mnie, taki było MOJE odczucie. Obiektywnie czytając o np. BDSM to było po prostu trochę ostrzejsze. Po całym zajściu nie było nawet jakichś zadrapań czy zaczerwienień, poza pośladkami. Tak więc ten "gwałt" to był w mojej głowie. Moja partnerka tak tego nie odebrała. Potrzebowała tamtego wieczoru czułości, a ja dałem jej "ruchanie". Jak ktoś chce mnie wsadzić za to do więzienie, to ona tego nie zgłasza 
Analizując, jeszcze przemyślałem, dlaczego chciałem być taki naj. Moja ex-żona odchodząc do kochanka powiedziała, że potrzebowała, żeby ktoś ją "porządnie zerżnął". Wydaje mi się, że w innych związkach też byłem zbyt "waniliowy". W ostatnim czasie, wykrzesałem z siebie pokłady bardziej mocnej namiętności. A w tej sytuacji skumulowało się to jeszcze z innymi czynnikami. Ale tak jak pisałem było to MOJE subiektywne odczucie. Przestraszyłem się, że skrzywdziłem partnerkę (nie piszę miłość, bo przecież nie można się zakochać, trzeba być albo z kimś z wyrachowania, albo z korzyści, albo być w zgorzkniałej relacji i logować się na forum żeby ludziom dopier...).
Po 35tym roku życia, kiedy mocno ustabilizowałem swoją sytuację, naprawdę nie mogłem narzekać na brak powodzenia. Nie korzystałem, bo byłem w małżeństwie. Rozwód mnie zdruzgotał, pozbierałem się, wychowuję 3 dzieci i zarzadzam naprawdę wieloma rzeczami. Spotykałem się z różnymi kobietami, nigdy takimi młodymi bo po prostu nie były w zakresie mojego zainteresowania. Nawet jak przez chwilę miałem Tindera to zakres wieku ustawiony był od 33. Wiec znów analza zgrzędiwych upada.
Moja dziewczyna jest naprawdę obiektywnie atrakcyjna. Do tego mocno zajęta zawodowo. Czy ma jakieś braki, czy kompleks ojca. Możliwe. Ale to nie ona tutaj prosiła o analizę. Widocznie potrzebowała w swoim życiu kogoś takiego jak ja. Tak trudno to zrozumieć co poniektórym, że może się spotkać dwoje różnych ludzi i chcieć po prostu być razem.
Mijaliśmy się przez rok czasu, przelotne rozmowy, ukradkowe spojrzenia. Jakieś niesmiałe, nieudolne próby zbliżenia sie do siebie na gruncie koleżeńskim. To zbudowało jakis tam grunt pod to, że jak wybuchło, to po całości i tak intensywnie. Zaufalismy sobie. Czy związek przetrwa. Nikt tego nie może wiedziec. Obiektywnie myśląc będzie bardzo trudno. To jednak baaaardzo duża różnica wieku. Jakiś czas temu dla mnie wręcz niemożliwa do zaakceptowania. A jednak stało. Zaryzykowaliśmy i jesteśmy razem. I co najlepsze szczęśliwi.
Jej przyjaciele mnie zaakceptowali, moje dzieci powiedziały, że jest spoko i widzą moją radość i to im wystarcza. Starsza moja cioteczka jak nas przypadkowo spotkała mówi ale extra. Nooo to poszalałeś, ale kobitka ci się trafiła, a do niej, ale o niego dbaj bo to porządny chłopak. Uwierzcie, serce rośnie od takich sytuacji. Największy problem zauważyłem mają ludzie w okolicach 35-50. Nie wiem czy to taki okres, że jest się w stabilnych związkach, które nie dają już satysfakcji. I po prostu zwykła zazdrość o czerpanie radości z życia. Widzę to zakłamanie na FB, gdzie podróże, miłość, rocznice ślubu. A jak dawnej dziewczyny, która tak się tym szczęściem chwali, maż wyjechał na miesięczne szkolenie, to pisała czy bym nie przyjechał na "kawę".
Ja się swoim życiem nie chwalę. Tutaj pisałem anonimowo, tak naprawdę nie chciałem nawet dokonywać aż takich analiz. Nie będę już dalej wchodził w polemiki w których mhszę czytaj jakim to nie jestem zboczeńcem i starym wstręciuchem. Jakby tak było to bym wykorzystał dziewczynę, a gdyby coś nie pasowało, poszukałbym innej. Tutaj tego zapewniam Was nie ma. Na razie przeszliśmy do etapu budowania uczuciowości i relacji. Dwóm stronom zależy, więc już jest bardzo dobrze. Na razie to tyle. Jak pojawią się jakieś sensowne głosy to pewnie się jeszcze udzielę. Szkoda, że nie da się zbanować na wątku kogoś. W sumie jedna frustratka i można by dalej porozmawiać. Pozdrawiam