Myślę, że doskonale wiesz co chciałam przekazać
Nie wiedziałem.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Symptomy przemocy ekonomicznej?
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 9 10 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Myślę, że doskonale wiesz co chciałam przekazać
Nie wiedziałem.
Gia chyba nawet nie zauważyłaś,vi napisałaś, wybrałaś partnera z powodu wyglądu i powodzenia materialnego, hah..
Kobieto,zlituj się.
Serio nie potrafisz sobie wyobrazić, że On może zbankrutować i rozchorować się i zbrzydnąć po prostu, dla Ciebie oczywiście?
Jak On wybrał Ciebie z podobnych powodów, to po 50 wymieni Cię na lepszy model, a Ty nie mając juz do zaoferowania tego, co Ty uważasz za cenne, gdzie wylądujesz?
Halina3.1 napisał/a:Tanie Otwarcie Parasola, mam nadzieje, ze twoj czasoumilacz kiedys przeczyta co piszesz o niej na forum i kopnie cie w dupe tak mocno, ze dolecisz na ksiezyc. Tak antypatycznej osoby w zyciu nie spotkalam i mam nadzieje, ze nie spotkam. Dlatego nie masz przyjaciol, nie potrafisz utrzymac zadnego kolezenstwa z pracy a nawet po rozwodzie wszyscy staneli po stronie ex, bo jestes najzwyczajniej w swiecie okropnie antypatyczna osoba i nikt normalny nie bedzie sie z kims takim zadawal. Do tego czujesz sie z jakiegos tajemniczego powodu wyzej od innych.
Twoja partnerka moglaby sobie znalezc kogos kto naprawde ja pokocha i bedzie dla niego najpiekniejsza i z najwyzszej polki osoba, czyli tak jak powinno byc w prawdziwym zwiazku. Do tego moze mialaby szanse na faceta ktory bedzie jej ufal i nie bedzie jej robisz shit testow, zeby czasem nie okazalo sie, ze tylko leci na jego srednia krajowa xd A nie bedzie tylko kalkulowal ile serkow w promocji kupil i dawal jej ochlapy swojego czasu, bo woli drzemke niz randke. Ale nie, uczepiles sie kobiety i zasmiecasz jej zycie, bo tak ci wygodnie. Brzydka ale daje ci troche ciepla i nie ma wymagan. Co za zjebanie.
Jesli jest jak mowisz, chociaz watpie, ze jestes w miare przystojny, wysoki itd, to ona z kompleksem brzyduli pewnie myslala, ze raz na 100 trafil jej sie z wyzszej ligi wygladowej facet jak slepiej kurze ziarno i drugi raz sie nie trafi. Starszy i z bagazem ale za to z jakims tam mieszkaniem i robota i tez glupia przymknela oko na twoj odstreczajacy charakter. Albo nie zdawala sobie sprawy az bylo za pozno i sie wkrecila. Albo nie szanuje sie do tego stopnia, ze uwaza zwiazek z toba za normalnosc.Też ciężko mi się ten szczery "zachwyt" nad jego partnerką czytało
Niemniej nie byłabym już tak jednostronnie surowa względem tego, że ona taka poszkodowana.
Zakładam, że ta kobieta nie ma 25 lat i doskonale orientuje się co do swoich możliwości w kwestii miejsca czy "półki", którą zajmuje na tzw. rynku matrymonialnym.
Nie trzeba wielkiej inteligencji żeby zorientować się, że z tego jak on całość ich relacji i ją samą opisał, to miejsce nie jest - mówiąc delikatnie - wysokie. Wskazuje na to jego kalkulacyjne i dość zdroworozsądkowe podejście, ale też chłodny osąd pozbawiony zupełnie jakiejś naturalnej słabości i "klapek na oczach" kiedy opisuje się obiekt zakochania.
Uważam, że jego partnerka doskonale wyczuwa na jakiej pozycji się plasuje i stąd jej ciche przyzwolenie na ta bijąca po oczach "letniość" w ich relacji.
Dlatego nie uważam, że tylko on jest odpowiedzialny za to jak to wygląda. Ona na to przyzwala godząc się na pewien kształt i poziom emocjonalny ich relacji.A on, z dokładnie tego samego powodu co Ela, osładza sobie zaklinając rzeczywistość, gorycz, że na naprawdę atrakcyjną dla siebie partnerkę go pod różnymi względami nie stać, więc "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu".
Ela go poklepuje po plecach, bo zna temat i też lubi sobie pewne rzeczy dla lepszego mniemania o sobie racjonalizować
Bardzo mozliwe, ze ona tez sobie kalkuluje pod siebie i obojgu im wygodnie kisic sie w tym letnim sosie. Wg taniego otwarcia to ona niby miala duze powodzenie ale latala za nim za bardzo, co nie ma sensu, bo tanie musialby wypasc lepiej od innych a to byloby trudne. Chyba, ze podkoloryzowala zeby tani czul sie jak wygryw a tak naprawde kolejki do niej nie bylo. Albo wsyscy inni byli jeszcze bardziej zjebani od taniego, co w sumie mogloby sie zdarzyc, bo ewidentnie dziewczyna ma jakas zaburzona ocene ludzi i rzeczywistosci.
Tez jest opcja, ze tani specjalnie o tym pisze zeby podbic sobie ego. I wcale by mnie to nie zdziwilo, bo jest tak odpychajacym typem, ze opisujac swoja partnerke w podly sposob probuje siebie przedstawic w lepszym swietle zeby przynajmniej w necie poczuc sie wyzej, z wielu jego postow az zionie chec bycia wyzej od innych, chocby przez chwile. A ze wlasna partnerke do tego wykorzysta, to co tam. Nie bardzo sobie wyobrazam, zeby zakochana osoba pisala, ze partner/ka jest brzydsza, ze za bardzo za nim latala, ze nie ma takiej chemii co z ex, ze ex jak narkotyk itp. Tani to wyjatkowo sliski typ z oblesnymi zagrywkami.
Gia chyba nawet nie zauważyłaś,vi napisałaś, wybrałaś partnera z powodu wyglądu i powodzenia materialnego, hah..
Kobieto,zlituj się.
Serio nie potrafisz sobie wyobrazić, że On może zbankrutować i rozchorować się i zbrzydnąć po prostu, dla Ciebie oczywiście?
Jak On wybrał Ciebie z podobnych powodów, to po 50 wymieni Cię na lepszy model, a Ty nie mając juz do zaoferowania tego, co Ty uważasz za cenne, gdzie wylądujesz?
Moje pierwsze wrażenie o tobie było słuszne: jesteś strasznie zawistną osobą.
Nie wiem jak można tak płytko i tendencyjnie spojrzeć na to o czym pisałam. To tylko kobieta, która wie i czuje, że nigdy nie mogła nawet pomarzyć o mężczyznach, o których piszę mogłaby spłycić to w ten sposób.
Kobieta atrakcyjna i pewna siebie życzy innej kobiecie jak najlepiej, w tym: mężczyzny, który byłby najlepszą z dostępnych jej możliwości. Twoje Elu najwyraźniej zawsze były bliżej tych bardzo przeciętnych, stąd bardzo wyczuwalny u ciebie gul na tym punkcie. Rozumiem i nie gniewam się
Wg taniego otwarcia to ona niby miala duze powodzenie ale latala za nim za bardzo, co nie ma sensu
Zgadza się. Nic tu się nie klei
Po kiego rzekomo atrakcyjna ponad przeciętnie kobieta latałaby za facetem, który nie ma nic poza wzrostem do zaoferowania?
Bo ani nie jest przyjemny w obyciu (stąd brak znajomych - oczywiście najłatwiej wytłumaczyć, że to on nie chce, a nie że nie potrafi tych znajomości utrzymać, bo jest egoistą i narcyzem), co zresztą widać po wpisach tu, ani wysportowany (a więc i zdrowy), ani młody stosunkowo, ani zaradny finansowo, do tego z bagażem.. A kobiety i to te bardzo atrakcyjne się o niego nagle zabijają? Nagle, bo ktoś wspomniał, że niedawno utyskiwał na swój brak powodzenia u nich. Sporo tu się wątków rozjeżdża, ale to tak jest u takich panów.
Mąż miał jednego kolegę, taki około 50-ki, którego poznał kiedyś na siłowni, bo jest bardzo taki "do ludzi", co także w nim bardzo cenię
Okazało się, że facet tez do niczego w życiu nie doszedł, a przychodził na siłownię, bo marzyła mu się sporo młodsza partnerka, a co i rusz słyszał, że się zapuścił. Myślał, że trzymając się blisko mojego męża pozna też grono wolnych kobiet w moim wieku (czyli idealnie w tym wieku o jaki mu chodzi), ale jak się połapaliśmy z mężem to znajomość się zakończyła.
Inna sprawa, że moim koleżankom, o ile wolnych na palcach 1 ręki nie miałby nic do zaoferowania, począwszy od wyglądu i zasobów. Tyle, że on w odróżnieniu od NO chyba do dziś wierzy, że im starszy tym młodsze i atrakcyjniejsze kobiety na niego czekają A NO niby zszedł z oczekiwaniami na ziemię, tyle, że nie potrafi być z tym szczęśliwy, nie licząc nieudolne proby wmawiania sobie, że letnie jest gorące.
Nie bardzo sobie wyobrazam, zeby zakochana osoba pisala, ze partner/ka jest brzydsza, ze za bardzo za nim latala, ze nie ma takiej chemii co z ex, ze ex jak narkotyk itp. Tani to wyjatkowo sliski typ z oblesnymi zagrywkami.
Oczywiście, że to jest nie do pomyślenia na etapie zauroczenia kims, co dopiero zakochania. Tu tego nigdy nie było i nie ma. Jest za to świadomość upływającego czasu i paniczny strach przed samotnościa.
Mylisz się. Nie wiem Ci to zawiść, a od losu dostałam naprawdę wiele.
Nie chciałam Cię też zranić czy zachwiać w przekonaniu o słabych podstawavb związku.
Po prostu można kochać kogoś za nic i o tym ta offtopowa dyskusja tutaj jest.
A wiele osób tutaj się biczuje jakimiś skałami wątpliwościami czy są wystarczająco dobre i to jest smutne.
Bo wyobrażam sobie jak mało akceptacji dostawały od swoich rodziców, pewnie były kary za słabe oceny w szkole.
Miałam to szczęście mieć fajne dzieciństwo, może niektórzy mieli nad sobą tylko bat..I wymagania..
Więc może mi łatwo iść tam gdzie chcę I ten brak pokory kogoś może drażnić, u mnie czy Jacka.
Chyba wyczerpaliśmy dyskusję.
Mylisz się. Nie wiem Ci to zawiść, a od losu dostałam naprawdę wiele.
Nie chciałam Cię też zranić czy zachwiać w przekonaniu o słabych podstawavb związku.
Po prostu można kochać kogoś za nic i o tym ta offtopowa dyskusja tutaj jest.
A wiele osób tutaj się biczuje jakimiś skałami wątpliwościami czy są wystarczająco dobre i to jest smutne.
Bo wyobrażam sobie jak mało akceptacji dostawały od swoich rodziców, pewnie były kary za słabe oceny w szkole.
Miałam to szczęście mieć fajne dzieciństwo, może niektórzy mieli nad sobą tylko bat..I wymagania..
Więc może mi łatwo iść tam gdzie chcę I ten brak pokory kogoś może drażnić, u mnie czy Jacka.
Chyba wyczerpaliśmy dyskusję.
Elu, dorosła dojrzała kobieta, a nadal wierzysz w bajki?
W relacjach damsko- męskich nie istnieje taka utopia jak "kochanie za nic". Gdyby tak było, to moglibyśmy zakochiwać się i kochać jak leci, co 2-gą mijaną osobę. A jednak spośród x osób wybieramy tę o danych cechach.
Chyba, ze ktoś jest na tyle mało świadomy, że nie ogarnia, że pod fizycznością kryje się określony bardzo zestaw zachowań i cech, za które kochamy. A więc już samo to wyklucza kochanie "za nic".
Za nic to kochamy dzieci. Moja córka jak zrobi kupę obok nocnika to nadal kocham, ale gdyby robił to mąż.. Nie wiem Elu jak Ty, ale to byłoby coś co by moją miłość do niego obniżało
Tak, kończymy tę dyskusję, bo dochodzimy do absurdu, gdzie widać myślenie bajkowe.
moja mama robiła niedawno kupę do nocnika. Łysa, bardzo chora i nadal piękna dla swojego męza po 55 latach małżeństwa
opiekował się nią jak dzieckiem, z miłością , On za którym do tej pory lata stado bab.
Mamie lepiej, włosy odrosły, korzysta z toalety sama.
Ryczałam jak bóbr, gdy usłyszałam ich rozmowę w cieżkiej chwili.
To się nazywa MIŁOŚĆ
Ludzie w pewnym wieku, z przeszłością zupełnie inaczej podchodzą do nowego związku niż ich kilkanascie (kilkadziesiąt) jak młodsi koledzy/koleżanki, którzy nigdy nie byli w związkach i nie mają bagażu doświadczeń ...
Ci ludzie mają w większości już pewien majątek, wiec nie musza się dorabiać i harować na mieszkanie/dom. Nie muszą starać się też o dzieci, bo w większości juz je mają. Mają też często ulubioną pracę.
Mają też coś czego nie mają ich sporo młodsi koledzy - doświadczenie i wiedzę ...
W większości Ci ludzie patrzą bardziej chłodno na nowy związek. Wiedzą że mogą ale nie muszą być w nowym związku.
Muszą być pewni że warto wejść w nowy związek. Młody człowiek widzi piękną młodą laskę jak ladnie kręci tyłeczkiem i juz czuje ze się zakochał. A tak naprawdę co najwyżej się zauroczył.
Wielu młodych ludzi nie rozróżnia zauroczenia od zakochania i od razu mają różowe okulary które całkowcie zakłamują rzeczywostość. Nie widzi się wad, nie widzi sie negatywnych cech.
Później jest szybko ślub a po pewnym czasie jak okulary zaczynają spadać okazuje się że mamy dwie zupełnie nie pasujące do siebie osoby ...
Potem mamy aby martwy związek albo rozwód (albo zdradę i rozwód).
Po przejściach ludzie starają się aby do zauroczenia doszło jak najpóźniej. Najpierw wolą poznać drugą osobę czy pasują do siebie.
Powinno ich jak najwięcej łączyć a jak najmniej dzielić. Patrzą z perspektywy stabilności ewentualnego związku.
W pewnym wieku często ludzie są w związkach LAT.
Ich związki się różnią od związków często młodych ludzi którzy chcą założyć rodzinę i się wspólnie bogacić ...
Ja NO rozumiem. Podchodzi do związku bez emocji, choć ciężko te emocje opanować.
Myślę że najważniejsze aby dany związek odpowiadał obu stronom. Jak odpowiada to najważniejsze.
Raczej wątpie aby ktoś był w związku "z przymusu". Jakby tej kobiecie nie pasowało to to zapewne dała by sobie spokój, tym bardziej nie mają żadnych zobowiązań (kredyt,dzieci).
Sam jestem rok w związku. Tyle że u mnie moja kobieta wie że marzy mi się wspólne zamieszkanie i tego chcę. Ale też lubię mieć własną przestrzeń i czas tylko dla siebie.
Mam nadzieję że kiedys zamieszkamy. Na razie to nie możliwe
Męża wybrałam głównie z uwagi na to, że poza bardzo atrakcyjnym zewnętrzem zawsze był mężczyzną zaradnym, który potrafił i lubił świetnie zarabiać, kręciło go zapewnienie swojej rodzinie poczucia stabilizacji finansowej, a nawet dużo więcej i przede wszystkim przy nim od pierwszych chwil czułam się wyjątkowo.
Giaa2
Wprost, napisałaś że wybrałaś faceta głownie dla jego kasy i wyglądu, oraz tego że lubi sponsorować swoja kobietę...
Ela nic od siebie nie dodała, oparła opis twojej osoby na twoich własnych słowach.
Ciekawe Czy maz wybrał cie ze względu na "ładna buzie", bo jak słusznie ela napisała, ładna buzia przeminie.
I obudzisz sie z x lat z walizkami za drwami.
Partnera wybiera sie nie do patrzenia, ale do życia.
Ciekawe Czy maz wybrał cie ze względu na "ładna buzie", bo jak słusznie ela napisała, ładna buzia przeminie.
I obudzisz sie z x lat z walizkami za drwami.
Partnera wybiera sie nie do patrzenia, ale do życia.
Wybrał dokładnie na tej zasadzie co ty swoją żonę, hipokryto. Skończcie umoralnianie na tym poziomie, bo zaniżacie poziom dyskusji.
Jak ktoś wyżej mądrze, choć może nieco boleśnie to ujął: piękne wnętrze pozostanie sobie piękne i nikt go nawet nie pozna, bo nikomu nie będzie się chciało poświęcić czasu na poznanie pięknego wnętrza gdy zewnętrze najpierw nie przyciągnie. Na pewno znasz "pięknych wewnętrznie" ludzi obojga płci, którzy są wiecznie sami.
Chyba, że ma się 50-60 lat wtedy zapewne się te proporcje zmieniają. Ja mowie o ludziach względnie młodych, gdzie nie trzeba "spuszczać z tonu".
Albo nawet w młodym wieku nie ma się odpowiednich walorów żeby moc wybierać, wtedy 1 sza napotkana ładna osoba staje się celem życia jak u NO, którego żona miała wg jego słów paskudny charakter, mimo to z nią był i wspomina z rozmarzeniem właśnie przez jej urodę. Wie, że nie ma szans tego powtórzyć, bo własnie nie ma nic do zaoferowania takim kobietom. Dlatego jest ze swoja o "pięknym wnętrzu" i wybiera drzemkę niż spotkanie z nią na etapie, gdzie zauroczenie jeszcze powinno powodować tzw. klapki na oczach i cheć przebywania ze sobą niemal cały czas.
Szeptuch napisał/a:Ciekawe Czy maz wybrał cie ze względu na "ładna buzie", bo jak słusznie ela napisała, ładna buzia przeminie.
I obudzisz sie z x lat z walizkami za drwami.
Partnera wybiera sie nie do patrzenia, ale do życia.Wybrał dokładnie na tej zasadzie co ty swoją żonę, hipokryto. Skończcie umoralnianie na tym poziomie, bo zaniżacie poziom dyskusji.
Jak ktoś wyżej mądrze, choć może nieco boleśnie to ujął: piękne wnętrze pozostanie sobie piękne i nikt go nawet nie pozna, bo nikomu nie będzie się chciało poświęcić czasu na poznanie pięknego wnętrza gdy zewnętrze najpierw nie przyciągnie. Na pewno znasz "pięknych wewnętrznie" ludzi obojga płci, którzy są wiecznie sami.
Chyba, że ma się 50-60 lat wtedy zapewne się te proporcje zmieniają. Ja mowie o ludziach względnie młodych, gdzie nie trzeba "spuszczać z tonu".
Albo nawet w młodym wieku nie ma się odpowiednich walorów żeby moc wybierać, wtedy 1 sza napotkana ładna osoba staje się celem życia jak u NO, którego żona miała wg jego słów paskudny charakter, mimo to z nią był i wspomina z rozmarzeniem właśnie przez jej urodę. Wie, że nie ma szans tego powtórzyć, bo własnie nie ma nic do zaoferowania takim kobietom. Dlatego jest ze swoja o "pięknym wnętrzu" i wybiera drzemkę niż spotkanie z nią na etapie, gdzie zauroczenie jeszcze powinno powodować tzw. klapki na oczach i cheć przebywania ze sobą niemal cały czas.
Nie używaj absolutywów "nikt i "nikomu" w kontekście wyboru partnera, i nie projektuj swoich cech i swojej płytkości na innych ludzi. ok?
Tak, jest cos takiego jak "efekt aureoli", ładnym ludziom lepiej w zyciu, bo inny postrzegają ich za lepszych i chcą ich poznać.
ale to nie oznacza w przypadku większośc (nie twoim) ze tych mniej urodziwych omijamy szerokim łukiem, i nie chcemy ich zapoznać.
Moja zona jest dla mnie ta najatrakcyjniejsza kobieta jaka spotkałem w życiu, mimo że nie jest kobieta za która sie oglądają faceci na ulicy.
Bo chyba nie rozumiesz ze na atrakcyjność wpływa wiele czynników, uroda jest tylko jedna z składowych, i to tych które na pewno, na 100% przeminą.
A inne cechy osobowości sprawiają że ktos z wiekiem staje sie jeszcze bardziej atrakcyjny.
Jak myślisz, ta sytuacja z rodzicami która opisywała Ela, że tata pomagał mamie przy codziennej toalecie, jego atrakcyjność wzrosła w jej oczach czy nie?
mimo ze przecież obydwoje sa starszymi ludźmi naznaczonymi przez czas.
Życie jest przewrotne i okrutne, po twoich postach rozpoznaje raczej młoda kobietę do 30, pełnej imperatywów i pychy.
Której wydaje sie że świat do niej należy.
Jeżeli twój mąż ma takie samo podejście do świata jak ty, to raczej zakładał bym to że wymieni ci na młodszy model.
Szeptuch napisał/a:Ciekawe Czy maz wybrał cie ze względu na "ładna buzie", bo jak słusznie ela napisała, ładna buzia przeminie.
I obudzisz sie z x lat z walizkami za drwami.
Partnera wybiera sie nie do patrzenia, ale do życia.Wybrał dokładnie na tej zasadzie co ty swoją żonę, hipokryto. Skończcie umoralnianie na tym poziomie, bo zaniżacie poziom dyskusji.
Jak ktoś wyżej mądrze, choć może nieco boleśnie to ujął: piękne wnętrze pozostanie sobie piękne i nikt go nawet nie pozna, bo nikomu nie będzie się chciało poświęcić czasu na poznanie pięknego wnętrza gdy zewnętrze najpierw nie przyciągnie. Na pewno znasz "pięknych wewnętrznie" ludzi obojga płci, którzy są wiecznie sami.
Chyba, że ma się 50-60 lat wtedy zapewne się te proporcje zmieniają. Ja mowie o ludziach względnie młodych, gdzie nie trzeba "spuszczać z tonu".
Albo nawet w młodym wieku nie ma się odpowiednich walorów żeby moc wybierać, wtedy 1 sza napotkana ładna osoba staje się celem życia jak u NO, którego żona miała wg jego słów paskudny charakter, mimo to z nią był i wspomina z rozmarzeniem właśnie przez jej urodę. Wie, że nie ma szans tego powtórzyć, bo własnie nie ma nic do zaoferowania takim kobietom. Dlatego jest ze swoja o "pięknym wnętrzu" i wybiera drzemkę niż spotkanie z nią na etapie, gdzie zauroczenie jeszcze powinno powodować tzw. klapki na oczach i cheć przebywania ze sobą niemal cały czas.
Ponieważ mnie pustaku (nie pierwszy raz) wywołujesz do tablicy, to kilka rzeczy doprecyzuję: nie, nie tylko wzrost, także rysy twarzy. Prawdopodobnie faktycznie gdybym miał przeciętną twarz, to (zwłaszcza na portalu) nic bym nie zwojował (a w każdym razie miałbym mniejsze zainteresowanie niż miałem), a przecież na zdjęciu profilowym to twarz głównie się demonstruje. Być może w obecnym świecie nie mam dziś istotnie szansy na (mownie określając) 9-10/10 ze względu na status ekonomiczny, ale to też i nie znaczy że jedynie paszczur mógłby się mną zainteresować.
Natomiast na studiach to nie było żadne "trafiło się jak ślepej kurze ziarno", bo wtedy to zwyczajnie była moja liga. Wcześniejszy brk podobnych wynikał z ponadprzeciętnego u mnie braku wiary we własne możliwości (bo zwyczajnie brakowało odwagi by zaprosić dziewczynę, która spokojnie dałaby się zaprosić czy by tę dziewczynę - która dała się bez żadnych ceregieli zaprosić na wieczór - chwycić za rękę i przekonać się (nowszy objaw tego samego zjawiska u mnie to choćby egzamin z tego istotnego kursu branżowego, przed którym byłem zesrany ze strachu, a w rezultacie stanąłem na podium z oceną celującą). Niestety, mam naturę panikarza w pewnych sytuacjach i mimo świadomości tego faktu niewiele da się z tym zrobić.
Natomiast na studiach i zaraz po nich moje perspektywy zawodowe wcale nie wyglądały na przejebane, tym bardziej że wtedy jeszcze miałem bardziej idealistyczne podejście do pracy i zapał do niej i do dokształcania (bardziej wierzyłem w efekty tego i w docenienie wysiłków przez pracodawcę), to po dwóch pierwszych latach mój entuzjazm został nieco złamany (na pewno nigdy później już nie był taki sam). Potoczyło się jak się potoczyło: na samym wstępie w nowym miejscu pracy zostałem wychujany w stosunku do tego co zostało ustalone na rozmowie wstępnej i to też jakoś rzutowało na moje nastawienie do tej pracy. W obecnej przez kilka pierwszych lat było ok, potem się może zemściło to że (w odróżnieniu od poprzedników) nie odszedłem po kilku latach (wolę stabilizację, nie lubię szczerze mówiąc zmieniać miejsca pracy i to zostało po chamsku tu wykorzystane). Natomiast jeszcze raz wracając do studiów i zaraz po: nie było wtedy ŻADNYCH przesłanek śiadczących o tym że ta konkretna dziewczyna mi się trafiła jak ślepej kurze ziarno.
Natomiast poczekajmy 10-15 lat czy TY nie będziesz musiała "spuścić z tonu" (jak to ujęłaś)?
PS. Ciekawe kiedy kilka tutejszych nienawistnych osóbek płci obojga wreszcie zauważy że namiętne używanie słowa "przegryw" to znak rozpoznawczy różnych spierdolinek, które odrobiną kasy (czy czymś równie powierzchownym) przykryły jedynie z wierzchu swoje wcześniejsze kompleksy i próbują przekonać świat że należą do tej "lepszej" warstwy?
Ludzie w pewnym wieku, z przeszłością zupełnie inaczej podchodzą do nowego związku niż ich kilkanascie (kilkadziesiąt) jak młodsi koledzy/koleżanki, którzy nigdy nie byli w związkach i nie mają bagażu doświadczeń ...
Ci ludzie mają w większości już pewien majątek, wiec nie musza się dorabiać i harować na mieszkanie/dom. Nie muszą starać się też o dzieci, bo w większości juz je mają. Mają też często ulubioną pracę.
Mają też coś czego nie mają ich sporo młodsi koledzy - doświadczenie i wiedzę ...W większości Ci ludzie patrzą bardziej chłodno na nowy związek. Wiedzą że mogą ale nie muszą być w nowym związku.
Muszą być pewni że warto wejść w nowy związek. Młody człowiek widzi piękną młodą laskę jak ladnie kręci tyłeczkiem i juz czuje ze się zakochał. A tak naprawdę co najwyżej się zauroczył.
Wielu młodych ludzi nie rozróżnia zauroczenia od zakochania i od razu mają różowe okulary które całkowcie zakłamują rzeczywostość. Nie widzi się wad, nie widzi sie negatywnych cech.
Później jest szybko ślub a po pewnym czasie jak okulary zaczynają spadać okazuje się że mamy dwie zupełnie nie pasujące do siebie osoby ...
Potem mamy aby martwy związek albo rozwód (albo zdradę i rozwód).Po przejściach ludzie starają się aby do zauroczenia doszło jak najpóźniej. Najpierw wolą poznać drugą osobę czy pasują do siebie.
Powinno ich jak najwięcej łączyć a jak najmniej dzielić. Patrzą z perspektywy stabilności ewentualnego związku.W pewnym wieku często ludzie są w związkach LAT.
Ich związki się różnią od związków często młodych ludzi którzy chcą założyć rodzinę i się wspólnie bogacić ...Ja NO rozumiem. Podchodzi do związku bez emocji, choć ciężko te emocje opanować.
Myślę że najważniejsze aby dany związek odpowiadał obu stronom. Jak odpowiada to najważniejsze.
Raczej wątpie aby ktoś był w związku "z przymusu". Jakby tej kobiecie nie pasowało to to zapewne dała by sobie spokój, tym bardziej nie mają żadnych zobowiązań (kredyt,dzieci).Sam jestem rok w związku. Tyle że u mnie moja kobieta wie że marzy mi się wspólne zamieszkanie i tego chcę. Ale też lubię mieć własną przestrzeń i czas tylko dla siebie.
Mam nadzieję że kiedys zamieszkamy. Na razie to nie możliwe
Widzisz Kaszpir, to tak jak w handlu: dla sprzedawcy ideał klienta to niedoświadczony, z dużą kasą, który łyknie wszystko jak pelikan, bo takiego najłatwiej ojebać. Klient z doświadczeniem (który przed wizytą w punkcie handlowym dokładnie posprawdza czego szuka i co chce kupić) już nie będzie tak mile widziany (zwłaszcza jak w salonie nie mają akurat tego co on potrzebuje tylko zamiast tego chcą mu sprzedać to co mają). A jak jeszcze klient ma mniej kasy i poświęci dodatkowy czas na sprawdzenie możliwości pozyskania tańszych zamienników? Oooo, to już wtedy dziad, janusz i kombinator, którego trzeba z salonu na kopach wyprowadzić
Nie używaj absolutywów "nikt i "nikomu" w kontekście wyboru partnera, i nie projektuj swoich cech i swojej płytkości na innych ludzi. ok?
Tak, jest cos takiego jak "efekt aureoli", ładnym ludziom lepiej w zyciu, bo inny postrzegają ich za lepszych i chcą ich poznać.
ale to nie oznacza w przypadku większośc (nie twoim) ze tych mniej urodziwych omijamy szerokim łukiem, i nie chcemy ich zapoznać.
Moja zona jest dla mnie ta najatrakcyjniejsza kobieta jaka spotkałem w życiu, mimo że nie jest kobieta za która sie oglądają faceci na ulicy.
Bo chyba nie rozumiesz ze na atrakcyjność wpływa wiele czynników, uroda jest tylko jedna z składowych, i to tych które na pewno, na 100% przeminą.
A inne cechy osobowości sprawiają że ktos z wiekiem staje sie jeszcze bardziej atrakcyjny.Jak myślisz, ta sytuacja z rodzicami która opisywała Ela, że tata pomagał mamie przy codziennej toalecie, jego atrakcyjność wzrosła w jej oczach czy nie?
mimo ze przecież obydwoje sa starszymi ludźmi naznaczonymi przez czas.Życie jest przewrotne i okrutne, po twoich postach rozpoznaje raczej młoda kobietę do 30, pełnej imperatywów i pychy.
Której wydaje sie że świat do niej należy.
Jeżeli twój mąż ma takie samo podejście do świata jak ty, to raczej zakładał bym to że wymieni ci na młodszy model.
Jakie to typowe, że projekcję zarzuca osoba, która swoją interakcję ze mną od niej zaczęła i w tym tonie kontynuuje
W takim razie wykorzystam cię jako pretekst (bo na partnera do rozmowy ze swoimi projekcjami i hipokryzją się nie nadajesz) do wyjaśnienia swojego stanowiska innym
Od początku dyskusja w tym wątku, a w zasadzie dygresja na temat związku NO, dotyczy początków poznawania się, a dokładniej: kryteriów i co na nie wpływa, a potem jakie skutki zaniżanie ich powoduje na satysfakcje i staranie się w związku.
Do tego się odniosłam.
Oczywiście, że czym innym jest opiekować się partnerem, którego się kocha,a który po latach ciężko zachorował - sądziłam, że na pewnym poziomie inteligencji to oczywiste, ale czytając posta szeptucha zrozumiałam, ze niekoniecznie a czym innym zmuszanie do częstych spotkań, zamieszkania czy opiekowania osobą, która od samego początku nie jest tą wymarzoną, a jest , bo lepsza się nie trafi i ma się tego świadomość.
Jeśli facet twierdzi, że zainteresował się kobieta , bo "ma piękne wnętrze", to w 9/10 przypadków jest to osoba, która z jakichś powodów nie może celować w atrakcyjniejsze jednostki. Zwłaszcza jeśli taka osoba sama wielokrotnie przyznała, że na chemie w jego przypadku w dużej mierze składa się wygląd. Nieważne jak sobie racjonalizuje wybór partnerki "o pięknym wnętrzu", kiedy wcześniej piało się nad urodą poprzedniej i podkreślało jak ten fakt wpływał na ego oraz ile się jej wybaczało ze względu na tak płytkie kryterium.
I to chyba nie ja należę do osób pustych i płytkich zauważając to? Zresztą przede mną zauważyło to kilka osób już.
Męża kochałabym i gdyby zachorował tak samo, ale nikt o zdrowych zmysłach nie ma chyba wątpliwości, że miłość (gdy od początku oparta jest na szczerych przesłankach, nie z braku laku) rośnie pod wpływem wspólnych lat i przeżyć. Ja pisałam ironizując z robieniem kupy do nocnika nie odnosząc się do choroby (nie wiem jak Ela to w ogóle powiązała XD) a jako przykład jakichś odrzucających zachowań, które wybacza się łatwo dziecku, ale już nie partnerowi czy partnerce.
Tutaj widze trzeba jak krowie na rowie niektorych, a mają się za inteligentnych
Ponieważ mnie pustaku
To nie ja trwałam w związku z osobą o paskudnym wnętrzu tylko dlatego, że podnosiła mi ego. I kto tu jest pustakiem, panie chodząca projekcja?
Wy tutaj nie odróżniacie wyboru partnera od wyboru odkurzacza w MediaMarkcie. A to jednak nie to samo.
Faceta (czy tam kobietę) 'wybiera się' wieloetapowo. I wbrew temu co tu mówią przerośnięte nastolatki pokroju Eli oraz asystujący im białorycerze na kształt Szeptucha, pierwsze sito tego wyboru jest bardzo prozaiczne i przyziemne.
Na początku, a właściwie jeszcze zanim będzie jakikolwiek początek znajomości, następuje pierwsza, bardzo brutalna selekcja osób, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego. Wszelkiej maści paszczury, tłuściochy, gołodupce i menele odpadają w przedbiegach. Z nimi w ogóle nie chcemy mieć nic wspólnego, nie zawrzemy znajomości i nigdy już nie przekonamy się czy mają owo mityczne bogate wnętrze. Po prostu żaden facet nie poprosi do tańca najbrzydszej kobiety na sali, a żadna kobieta nie zgodzi się zatańczyć z bezdomnym. To tylko w romantycznych komediach żebrak nie śmierdzi i oczarowuje przypadkowe kobiety doktoratem z filozofii.
Takie są fakty, więc - bez urazy - nie pierdolcie, że wygląd, aparycja i inne pozory nie ma dla Was znaczenia, bo ma.
I dopiero jak ktoś - zupełnie jeszcze obcy - łapie się powyżej pewnych progów estetycznych, majątkowych itp, to dochodzi do zawarcia znajomości i pojawiają się kolejne sita. I one również nie są oparte wyłącznie na metafizyce. Oczywiście, nieuchwytne elementy uczuciowe też mają duże znaczenie, ale KAŻDY na bieżąco dokonuje bardzo przyziemnych kalkulacji. Im związek poważniejszy, tym tych kalkulacji jest więcej. Nie spotkałam kobiety, która przed ślubem nie zastanowiła się mocno nad zarobkowymi możliwościami narzeczonego. I, co ciekawe - sporo tutaj na forum takich wątków i w nich osoby z klubu egzaltowanych wypowiadają się w zupełnie innym tonie niż tutaj. Nie ma, że niech się dzieje co chce, bo miłość wszystko zwycięży.
Nowe_otwarcie napisał/a:Ponieważ mnie pustaku
To nie ja trwałam w związku z osobą o paskudnym wnętrzu tylko dlatego, że podnosiła mi ego. I kto tu jest pustakiem, panie chodząca projekcja?
Patrząc na to co tu prezentujesz, to chyba akurat ten zarzut i do twojego męża (o ile rzeczywiście go masz, bo wyglądasz raczej na kolejne multikonto znanego już tu trolla płci nieokreślonej) pasuje (może i smykałkę do robienia kasy ma większą niż ja, ale mamy i dowód na potrzebę podbijania sobie ego wyglądającym pustakiem).
Wy tutaj nie odróżniacie wyboru partnera od wyboru odkurzacza w MediaMarkcie. A to jednak nie to samo.
Faceta (czy tam kobietę) 'wybiera się' wieloetapowo. I wbrew temu co tu mówią przerośnięte nastolatki pokroju Eli oraz asystujący im białorycerze na kształt Szeptucha, pierwsze sito tego wyboru jest bardzo prozaiczne i przyziemne.Na początku, a właściwie jeszcze zanim będzie jakikolwiek początek znajomości, następuje pierwsza, bardzo brutalna selekcja osób, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego. Wszelkiej maści paszczury, tłuściochy, gołodupce i menele odpadają w przedbiegach. Z nimi w ogóle nie chcemy mieć nic wspólnego, nie zawrzemy znajomości i nigdy już nie przekonamy się czy mają owo mityczne bogate wnętrze. Po prostu żaden facet nie poprosi do tańca najbrzydszej kobiety na sali, a żadna kobieta nie zgodzi się zatańczyć z bezdomnym. To tylko w romantycznych komediach żebrak nie śmierdzi i oczarowuje przypadkowe kobiety doktoratem z filozofii.
Takie są fakty, więc - bez urazy - nie pierdolcie, że wygląd, aparycja i inne pozory nie ma dla Was znaczenia, bo ma.
I dopiero jak ktoś - zupełnie jeszcze obcy - łapie się powyżej pewnych progów estetycznych, majątkowych itp, to dochodzi do zawarcia znajomości i pojawiają się kolejne sita. I one również nie są oparte wyłącznie na metafizyce. Oczywiście, nieuchwytne elementy uczuciowe też mają duże znaczenie, ale KAŻDY na bieżąco dokonuje bardzo przyziemnych kalkulacji. Im związek poważniejszy, tym tych kalkulacji jest więcej. Nie spotkałam kobiety, która przed ślubem nie zastanowiła się mocno nad zarobkowymi możliwościami narzeczonego. I, co ciekawe - sporo tutaj na forum takich wątków i w nich osoby z klubu egzaltowanych wypowiadają się w zupełnie innym tonie niż tutaj. Nie ma, że niech się dzieje co chce, bo miłość wszystko zwycięży.
Niestety: tyleż brutalne co prawdziwe.
Widzisz Kaszpir, to tak jak w handlu: dla sprzedawcy ideał klienta to niedoświadczony, z dużą kasą, który łyknie wszystko jak pelikan, bo takiego najłatwiej ojebać.
Jako ex-sprzedawaca - to najgorszy typ klienta. Bo nie wie czego chce, zawraca dupe 20 razy, a potem i tak wraca z pretensjami.
Idealny klient to ten z doświadczeniem, świadomy swoich potrzeb. Przyjdzie, zada kilka konkretnych pytań kupi co mu pasuje, a potem przyprowadzi kolegów.
Wy tutaj nie odróżniacie wyboru partnera od wyboru odkurzacza w MediaMarkcie. A to jednak nie to samo.
Faceta (czy tam kobietę) 'wybiera się' wieloetapowo. I wbrew temu co tu mówią przerośnięte nastolatki pokroju Eli oraz asystujący im białorycerze na kształt Szeptucha, pierwsze sito tego wyboru jest bardzo prozaiczne i przyziemne.
Ale to właśnie wy wybieracie odkurzacz. Nie kumasz, że czym innym jest związek na chwilę, typowy plasterek i zapchajdziura, gdzie nie liczy się w zasadzie nic poza wyglądem, a wyborem partnera życiowego, kiedy wygląd jest tak naprawdę jedną z mniej istotnych cech.
Takie są fakty, więc - bez urazy - nie pierdolcie, że wygląd, aparycja i inne pozory nie ma dla Was znaczenia, bo ma
Oczywiście, że ma. ALE DLA NAS. W NASZYCH oczach. Gdyby to była prawda co piszesz, że liczą się jedynie te powierzchowne pozory to tysiące, jak nie miliony aktoreczek porno miałyby wianuszek propozycji małżeńskich jeszcze w trakcie robienia kariery w branży. A tak nie jest.
I dopiero jak ktoś - zupełnie jeszcze obcy - łapie się powyżej pewnych progów estetycznych, majątkowych itp, to dochodzi do zawarcia znajomości i pojawiają się kolejne sita.
Tak robią wyrachowani cynicy, którzy kalkulują opłacalność każdej znajomości. Normalni ludzie tak nie dobierają przyjaciół czy nawet kolegów.
Nie spotkałam kobiety, która przed ślubem nie zastanowiła się mocno nad zarobkowymi możliwościami narzeczonego.
Ale jako to? To nie tylko wygląd? Ale jeszcze jakieś inne cechy się liczą ?
W jednej wypowiedzi postawiłaś tezę, aby jej pod koniec kompletnie zaprzeczyć. Bo bronisz stanowiska, ze wygląd się liczy najbardziej - i to uwaga, nie z perspektywy patrzącego, ale w opinii społeczeństwa i tego jak dana osoba wpisuje się w aktualny kanon piękna, aby podsumować to stwierdzeniem, że nie znasz żadnej kobiety, która nie rozpatruje CECH CHARAKTERU przez zamążpójściem, bo wygląd to jednak za mało.
Nie rozerwałaś sobie niczego tym szpagatem?
Na początku, a właściwie jeszcze zanim będzie jakikolwiek początek znajomości, następuje pierwsza, bardzo brutalna selekcja osób, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego. Wszelkiej maści paszczury, tłuściochy, gołodupce i menele odpadają w przedbiegach. Z nimi w ogóle nie chcemy mieć nic wspólnego, nie zawrzemy znajomości i nigdy już nie przekonamy się czy mają owo mityczne bogate wnętrze.
Zbyt grube uogólnienie. Wśród kluczy kobiecych wyborów są też emocje, a ty to pomijasz. Dział o trudnej miłości na tym forum jest dość opasły, o zdradach też.
Patrząc na to co tu prezentujesz, to chyba akurat ten zarzut i do twojego męża (o ile rzeczywiście go masz, bo wyglądasz raczej na kolejne multikonto znanego już tu trolla płci nieokreślonej) pasuje (może i smykałkę do robienia kasy ma większą niż ja, ale mamy i dowód na potrzebę podbijania sobie ego wyglądającym pustakiem).
Haha, cieszę się, że zrozumiałeś przesłanie, stąd nerwy
Tak, mentalnie jesteś pustakiem i nie projektuj tego na innych. Jedyny problem polega na tym, że chciałbyś mieć możliwości, których nie masz. Stąd nijaki letni związek i ciągłe mokre wspomnienia o urodzie ex małżonki.
noben
Oczywiście, że tak to właśnie wygląda, tyle, że nikt tego tak nie kalkuluje świadomie. To się po prostu dzieje, "selekcja naturalna" w zależności od genotypu i innych aspektów, w tym statusu finansowego. Kto tego nie rozumie lub nie chce widzieć ten jest po prostu infantylny i odklejony od realiów, jak słusznie zauważyłeś.
Nawet największy hipokryta NO przyznał ci racje, po czym znów wylał na mnie swoje projekcje. Strasznie niestabilny emocjonalnie gość XD
Tak robią wyrachowani cynicy, którzy kalkulują opłacalność każdej znajomości. Normalni ludzie tak nie dobierają przyjaciół czy nawet kolegów.
Uśmiałam się.
Tak, na pewno faceci pierwsze kroki do kobiety, z którą chcą się na początku przede wszystkim przespać (i zobaczyć co dalej) kierują ze względu na głębokie jak ocean przesłanki, pozawyglądowe
Zauważyłam u ciebie skłonności do kaznodziejstwa Jack. Ale nie, wcale nie sprawia to, że jesteś wyżej niż inni, hipokryzję wyczuwa się na kilometr.
To jest zawsze case możliwości vs najlepsza możliwa opcja, a nie wasza czy twoja wspaniałomyślność i brak cynizmu. I wie o tym każda kobieta, która choćby jak ja w pewnym okresie miała duże grono damskich znajomych. Z uwagi na wzrost i wymiary dorabiałam krótko jako modelka na długo zanim poznałam męża. Miałam okazję obserwować tę "wspaniałomyślność" i "głębokie" podejście mężczyzn za każdym razem jak gdzieś wychodziłyśmy razem. Jakoś dziwnym trafem mężczyźni nie wiedząc nic o naszym wnętrzu startowali najpierw do nas, pomijając po drodze wiele innych kobiet o nieco innych parametrach fizycznych.
"Przypominali" sobie o ich istnieniu dopiero jak zaliczyli kosza od każdej z nas albo tych najbardziej upatrzonych.
Mąż tez mógłby wiele na ten temat poopowiadać jako jeden z przystojniejszych zawsze facetów, jak to wygląda od strony męskiej i jak panie do aspektu "wnętrza" podchodzą XD
Także internet i papier przyjmą wszystko moi drodzy panowie, a kto zna trochę realiów i bywał tu i tam ten doskonale wie.
. Gdyby to była prawda co piszesz, że liczą się jedynie te powierzchowne pozory to tysiące, jak nie miliony aktoreczek porno miałyby wianuszek propozycji małżeńskich jeszcze w trakcie robienia kariery w branży. A tak nie jest.
Jesteś tak samo odklejony jak Ela
Oczywiście, ze tak właśnie jest, tyle, że żeby mieć takie preferencje trzeba reprezentować pewien "poziom" mentalny. Od groma jest facetów, którzy są partnerami takich kobiet, wielu z nich się zapewne oświadcza.
Jedyne co ich hamuje to pewne społeczne tabu i ostracyzm, choć przy pewnym poziomie napalenia i desperacji i to przestaje mieć znaczenie.
Faceci, którzy poza wyglądem kobiety i aspektem seksualnym kierują się chociaż w 20% czymś innym jest na palcach jednej ręki.
Ja poznałam wielu facetów (nie mylić z sypianiem z nimi) i dopiero mąż na tle innych związków okazał się mężczyzną, która naprawdę ma jakieś wartości, a nie tylko je głosi.
Zaprzeczając przy okazji wyświechtanym schematom, że piękna twarz i ciało równa się pustak. Ale to typowa zawiść u mniej atrakcyjnych facetów, więc oboje to rozumiemy.
Także tak różowo, panie kaznodzieja, nie jest, nigdy nie było i nie będzie
Uśmiałam się.
Tak, na pewno faceci pierwsze kroki do kobiety, z którą chcą się na początku przede wszystkim przespać (i zobaczyć co dalej) kierują ze względu na głębokie jak ocean przesłanki, pozawyglądowe lol
To tak nie działa.
Jak widzisz laskę i kwalifikujesz ją 'do przespania się' to nie rozpatrujesz takiej w kategorii 'zobaczymy co dalej'. Bo to już jest przesądzone - seks póki się nie znudzi i to tyle. To nie jest tak, ze widzisz jakąś randomową dupę na ulicy i myślisz 'o - to jest materiał na żonę'. Jak szukasz kobiety na partnerkę życiową to poszukujesz określonych cech charakteru. Owszem - ona ma się podobać (bo to oczywiste) - ale tobie. W twoich oczach. A nie twoim kolegom, ani tym bardziej nie ze względu na to, 'co ludzie powiedzą'.
Jak pisałem - czym innym facet się kieruje jak szuka dziury do wyruchania, a czym innym jak szuka partnerki na resztę życia. To nie jest to samo. I jak w pierwszym wypadku faktycznie wygląd i seksapil są najważniejsze i decydujące, o tyle w drugim - zdecydowanie mniej (co nie znaczy, ze są pomijalne co usilnie starasz się wmówić), bo liczy się przede wszystkim charakter i osobowość. No i ważny jest też cel samego małżeństwa. Czy to ma być element budowanego wizerunku (np popularne u nas 'bo jak się jest tyle lat to wypada się oświadczyć' czy te wszystkie małżeństwa ze względu na wpadkę), czy też rzeczywiste partnerstwo i wspólnota.
Nie bez przyczyny w branży modowej, aktorskiej, erotycznej, gdzie obiektywnie masz ludzi najatrakcyjniejszych wizualnie, jest tak mało trwałych związków. A że są podrywani i mają różne opcje? No mają. Tego nikt przecież nie neguje. Ale nie ma to jak widać ŻADNEGO przełożenia na trwałość takich związków czy ich szeroko rozumiane szczęście. A o to się rozchodzi - o stabilność i trwałość, o fundamenty.
Oczywiście, ze tak właśnie jest
Tia, większość eks aktorek porno (w tym z OF) o największym braniu płacze obecnie na internetach, że nie mogą nawet za bardzo pracy normalnej znaleźć, ani stałego, stabilnego partnera. Albo negują swoje wcześniejsze postawy życiowe i deklarują nawrócenie do Boga i powrót do wartości tradycyjnych, chrześcijańskich.
Faceci, którzy poza wyglądem kobiety i aspektem seksualnym kierują się chociaż w 20% czymś innym jest na palcach jednej ręki.
Ja poznałam wielu facetów (nie mylić z sypianiem z nimi) i dopiero mąż na tle innych związków okazał się mężczyzną, która naprawdę ma jakieś wartości, a nie tylko je głosi.
Ale jak to? To sam wygląd nie zapewnił ci brania u facetów wyższych jakości? Że na sam wygląd leciały tylko namiastki facetów/niedojdy? No nie może być....szok normalnie. Kto by pomyślał.
I dlaczego wybrałaś akurat tego kolesia? Nie ze względu na sam wygląd, ale ze względu na inne posiadane przez niego cechy? No nie....no znowu szok i niedowierzanie....
To tak nie działa.
Jak widzisz laskę i kwalifikujesz ją 'do przespania się' to nie rozpatrujesz takiej w kategorii 'zobaczymy co dalej'. Bo to już jest przesądzone - seks póki się nie znudzi i to tyle. To nie jest tak, ze widzisz jakąś randomową dupę na ulicy i myślisz 'o - to jest materiał na żonę'. Jak szukasz kobiety na partnerkę życiową to poszukujesz określonych cech charakteru. Owszem - ona ma się podobać (bo to oczywiste) - ale tobie. W twoich oczach. A nie twoim kolegom, ani tym bardziej nie ze względu na to, 'co ludzie powiedzą'.
Jak pisałem - czym innym facet się kieruje jak szuka dziury do wyruchania, a czym innym jak szuka partnerki na resztę życia. To nie jest to samo. I jak w pierwszym wypadku faktycznie wygląd i seksapil są najważniejsze i decydujące, o tyle w drugim - zdecydowanie mniej (co nie znaczy, ze są pomijalne co usilnie starasz się wmówić), bo liczy się przede wszystkim charakter i osobowość. No i ważny jest też cel samego małżeństwa. Czy to ma być element budowanego wizerunku (np popularne u nas 'bo jak się jest tyle lat to wypada się oświadczyć' czy te wszystkie małżeństwa ze względu na wpadkę), czy też rzeczywiste partnerstwo i wspólnota.
Nie bez przyczyny w branży modowej, aktorskiej, erotycznej, gdzie obiektywnie masz ludzi najatrakcyjniejszych wizualnie, jest tak mało trwałych związków. A że są podrywani i mają różne opcje? No mają. Tego nikt przecież nie neguje. Ale nie ma to jak widać ŻADNEGO przełożenia na trwałość takich związków czy ich szeroko rozumiane szczęście. A o to się rozchodzi - o stabilność i trwałość, o fundamenty.
Znów te kaznodziejskie wstawki.
Tak, bo faceci szukając kobiety do związku czy potencjalnej żony nie zaczynają wcale jak KAŻDĄ inna znajomość od poznawania się w różnych aspektach, w tym seksualnym, tylko czekają - zapewne ty czekałeś - pół roku, aż się pozna charakter \
Skończ już człowieku się kompromitować.
Wiadomo, że jak jest chemia i nic na wstępie nie powoduje zapalenia się czerwonych lampek to para ląduje w łóżku. I dopiero po kilku tygodniach, czasem miesiącach decydują na ile to jest poważne. Zaraz napiszesz, ze ty wiedziałeś 1 dnia. OK, tak się zdarza, mój mąż też twierdzi, że odrazu wiedział. Ja tego powiedzieć nie mogę, potrzebowałam trochę więcej czasu, ale tez nie tak dużo.
Niemniej nikt kto nie jest nastolatkiem nie wierzy w bajki, że ludźmi w pierwszych godzinach czy dniach poznania kieruje intencja spędzenia kilkudziesięciu lat razem. Na początku jest chęć zbliżenia, na wszystkich płaszczyznach najlepiej, ale na to potrzeba czasu!
Więc pisanie, że kobieta, która trafia do kategorii super seksowna i ładna nie może tej kategorii z upływem czasu zmienić na dziewczyna czy żona to są poglądy z epoki średniowiecza. Co drugi przypadek moich znajomych z dawnej branży zaczynało od luźnego spotykania się, a kończyli jako długoletnie związki.
I nie interesuje mnie jak ty to widzisz, ja wiem jak jest z moich doświadczeń i obserwacji jak to działa na świecie. Jednostkowe przypadki o niczym nie mówią.
Absolutnie ŻADEN atrakcyjny bardzo facet nie będzie się fiksował na pierwszej atrakcyjnej względnie kobiecie, zanim jej lepiej nie pozna. Będzie ja poznawał podczas randek, w TYM w łóżku. To wszystko dzieje się równolegle i nie ma żadnych reguł, poza jedną: poszukiwania są na zbliżonym poziomie atrakcyjności, bo nikt kto może sięgać "wyżej" nie będzie celowo sięgał niżej i sprawdzał czy tam znajdzie żonę, gdy ma do wyboru wśród najatrakcyjniejszych.
Tylko pełni jadu panowie, którzy takich możliwości nie mają, a chcieliby, mają z takimi ludźmi problem. Boli ich to, że atrakcyjni ludzie się odnaleźli, a oni musieli zadowolic się kims przeciętniejszym, a w swoim mniemaniu zasługują na miss.
Nie, no idźmy w kierunku naznaczonym przez JS===> skoro z takim namaszczeniem rozróżnia 'zwykłe związki' i ZAKŁADANIE RODZINY, to niech będzie.
Czy facet chcący założyć rodzinę, będzie patrzył tylko na metafizykę kobiet? Nie zwróci uwagę na takie drobiazgi jak np. wiek czyli biologiczna zdolność do macierzyństwa????
Przecież to jest tak głupie i wewnętrznie sprzeczne jak twierdzenia, że tylko żona mnie podnieca przy równoległych natrętnych odwołaniah do aktorek porno, świadczących o wielkim i żywym zainteresowaniu nimi.
Przecież to jest tak głupie i wewnętrznie sprzeczne jak twierdzenia, że tylko żona mnie podnieca przy równoległych natrętnych odwołaniah do aktorek porno, świadczących o wielkim i żywym zainteresowaniu nimi.
Haha, tez to zauważyłam!
Ale nie chciałam odbijać od wątku i rozpętywać burzy
Lubię bystrych ludzi, brawo za spostrzegawczość.
Giaa2 nie pierdol, bo sama pisałaś, że wybrałaś swojego faceta, bo oprócz wyglądu miał inne pożądane przez ciebie cechy charakteru. I to właśnie ONE, a nie sam wygląd, przesądziły o kierunku waszej relacji.
Absolutnie ŻADEN atrakcyjny bardzo facet nie będzie się fiksował na pierwszej atrakcyjnej względnie kobiecie, zanim jej lepiej nie pozna.
I to właśnie piszę. Że sam wygląd to mało. Kluczowa jest kompilacja pozostałych cech.
Niemniej nikt kto nie jest nastolatkiem nie wierzy w bajki, że ludźmi w pierwszych godzinach czy dniach poznania kieruje intencja spędzenia kilkudziesięciu lat razem.
Nic takiego nie napisałem. Nigdzie. Pisałem o motywacji i celu ogólnych poszukiwań, a nie oczekiwań co do pierwszej lepszej, randomowej osoby.
Generalnie to widzę, że piszemy o względnie tym samym.
Natomiast według noben tak to działa. I tak właśnie zrobił N_o. Najpierw zafiksował się na ładnej studentce, uważanej przez jego kolegów za najatrakcyjniejszą na roku, (i którą mokro wspomina cały czas i to w dość obleśny sposób opisując ją pod tym kątem 'jak narkotyk'), jak i z obecną, która z tego co się dało wyczuć z jego postów, była jedyną (od czasu rozwodu), która go zaakceptowała, a którą opisuje (jak i cały związek) z perspektywy dmuchania ego, wygody i własnych kompleksów.
Przyznam, że względem ostatnich postów mam zupełnie inne odczucia niż - chyba - większość.
Padło gdzieś (przepraszam, nie pamiętam autora), że ci, którzy są w stanie uszeregować partnerów/partnerki wg wyglądu, musieli w dzieciństwie zasłużyć na miłość. Moim zdaniem - jeżeli w ogóle to jest powiązane - jest odwrotnie.
Jeżeli bycie mniej ładnym (czy mniej jakimkolwiek innym) niż ktoś tam jest taką katastrofą, to właśnie dla osoby, która musiała sobie zasłużyć na miłość. Dla tych, którzy nie musieli, nie będzie to nic strasznego, bo i dlaczego, skoro rodzice kochali niezależnie od osiągnięć?
I druga rzecz: przewijało się, może nie wprost, ale jednak wyraźnie, że ci, którzy są w stanie ocenić, są płytcy, a ich związki mają słabe podstawy. Znowu - jest odwrotnie. Jeżeli ktoś na samą myśl, że jego wygląd mógłby zostać oceniony gorzej, reaguje tak alergicznie, to raczej jego związek (albo samoocena) ma słabe podstawy; dla pozostałych to nie jest "być albo nie być", ich poczucie wartości nie jest uzależnione od bycia najładniejszym, co innego stanowi też fundamenty związku, więc nie ma powodów do paniki.
Zresztą kto jest bardziej zafiksowany na punkcie wyglądu? Ten, który musi mieć poczucie, że jest najładniejszy? Że jego druga połówka też jest najpiękniejsza? Czy może ci, którym wystarcza, że oni się podobają i że to drugie też się podoba?
Ja nie wiem, mnie interesuje bardziej podejście/chęci niż ocena. Nie muszę być najpiękniejsza, życzę sobie tylko, żeby to na mnie mój partner chciał patrzeć i to mnie pożądał. A że jakaś aktorka czy minięta na ulicy dziewczyna ładniejsza? A na zdrowie. Żaden problem. Moje poczucie własnej wartości nie opiera się /tylko/ na tym, jak wyglądam, a na całokształcie, więc to właśnie podejście do tego całokształtu u mojego partnera mnie interesuje. Nie musi uważać, że każdy jeden element jest "naj". Bo nie jest. Ale nie ma w tym nic złego, nie upokarza mnie ani ten fakt, ani to, że partner jest zapewne tego faktu świadomy. Te elementy w oderwaniu od całości po prostu nie mają żadnego znaczenia.
Ale jak to? To sam wygląd nie zapewnił ci brania u facetów wyższych jakości? Że na sam wygląd leciały tylko namiastki facetów/niedojdy? No nie może być....szok normalnie. Kto by pomyślał.
I dlaczego wybrałaś akurat tego kolesia? Nie ze względu na sam wygląd, ale ze względu na inne posiadane przez niego cechy? No nie....no znowu szok i niedowierzanie....
Pasywno-agresywny ton wypowiedzi zdradza kompleksy na tle braku możliwości wyboru spośród pewnej puli Nie dziękuj, to darmowa diagnoza. Pewne kwestie są oczywiste.
Udajesz głupszego niż jesteś czy naprawdę "nie wiesz", że z zasady facetów (jak i kobiet) kierujących się pewnymi wartościami i poszukujących coś więcej niż sam wygląd jest statystycznie mniej?
Pewnie dla tego na nich w większości nie trafiałam? Jak KAŻDA kobieta niezależnie od poziomu urody. Po prostu statystycznie głupków i facetów kierujących się aspektem wyglądowym u kobiet jest więcej. Udajmy zatem, że nie miałeś o tym pojęcia stąd pasywna agresja podszyta zawiścią
Tego drugiego zdania nie skomentuję bo jest poniżej poziomu.
Jack, licz do 10 jak cię chwytają emocje, bo tracisz kompletnie umiejętność logicznego myślenia
Przecież to jest tak głupie i wewnętrznie sprzeczne jak twierdzenia, że tylko żona mnie podnieca przy równoległych natrętnych odwołaniah do aktorek porno, świadczących o wielkim i żywym zainteresowaniu nimi.
Ta jasne. A jak mówię o węglu, to dlatego że jestem górnikiem. Logika rodem z przedszkola.
Po prostu ta branża to idealny przykład atrakcyjności wizualnej, przy której się tak upierasz, że jest KLUCZOWA do znalezienia stałego partnera, a jednak internet jest zasypywany wynurzeniami eks aktorek i modelek, że to skreśliło ich życie prawie całkowicie. Bo właśnie jechały na wyglądzie, który zapewniał im atencję i myślały, że tak będzie działać dla nich świat, że tylko to wystarczy, aby znaleźć potem super pracę, duże (jeszcze większe) pieniądze i FACETA WYSOKIEJ JAKOŚCI a się okazało to....po prostu mrzonką.
Zresztą kto jest bardziej zafiksowany na punkcie wyglądu? Ten, który musi mieć poczucie, że jest najładniejszy? Że jego druga połówka też jest najpiękniejsza? Czy może ci, którym wystarcza, że oni się podobają i że to drugie też się podoba?
Najbardziej zafiksowani na tle wyglądu - głownie osób, które mają bardzo atrakcyjnych partnerów i same są atrakcyjne (i śmią nie przepraszać za to) maja ludzie, którym jest to solą w oku. Domyśl się dlaczego.
Czy mnie obchodzi kto jaką ma partnerkę albo partnera? Mam to w nosie, o ile nie powoduje to jakichś negatywnych konsekwencji - jak przykładowo w tym wątku, gdzie komentowane szeroko było letnie podejście do partnerki, zdroworozsądkowy związek wyzuty z emocji i zauroczenia druga osobą.
W każdym innym przypadku nie ma żadnego znaczenia jak ocenia się czyjąś partnerkę czy partnera, bo to nie my z nimi jesteśmy.
Niestety częściej ujawnia się inna tendencja, ale do tego można przywyknąć mając pewne doświadczenia: gdzie od pewnego poziomu atrakcyjności ludzie przestają cię lubić, ot po prostu i zaczyna się dosrywanie, na zasadzie "już i tak tyle od życia dostałeś, to przynajmniej siedź cicho i nie prowokuj swoimi doświadczeniami", które wiadomo, że będą inne z racji na obracanie się w innym gronie.
Nie muszę być najpiękniejsza, życzę sobie tylko, żeby to na mnie mój partner chciał patrzeć i to mnie pożądał. A że jakaś aktorka czy minięta na ulicy dziewczyna ładniejsza? A na zdrowie. Żaden problem. Moje poczucie własnej wartości nie opiera się /tylko/ na tym, jak wyglądam, a na całokształcie, więc to właśnie podejście do tego całokształtu u mojego partnera mnie interesuje. .
Właśnie nie do końca..
Bo to, ze zawsze będzie ktoś ładniejszy, jakaś kobieta piękniejsza to oczywiste. Ale "jakaś" w domyśle przypadkowa kobieta na ulicy, aktorka czy gwiazda to jednak co innego niż ciągłe porównywanie w myślach do eks, rozpływanie się w zachwycie jak bardzo podnosiła nam ego.. To zdradza pewien rodzaj tęsknoty za tym jak się czuliśmy przy tej osobie, a tego już nie ma i nigdy nie będzie, teraz musimy "obejśc się smakiem".
Tak samo jak nikt nie żąda chyba żeby partner nas okłamywał i twierdził, ze jesteśmy najpiękniejszą kobieta na świecie, ale wystarczy jak dla niego jesteśmy, w jego oczach
W przypadku NO on twierdzi, że nie przeszłyby mu takie "kłamstwa" przez gardło.
Także wnioski są proste: jest z tą kobietą, bo lepsza się nie trafiła lub nie trafi. A te, którymi był zainteresowane go olały.
Udajesz głupszego niż jesteś czy naprawdę "nie wiesz", że z zasady facetów (jak i kobiet) kierujących się pewnymi wartościami i poszukujących coś więcej niż sam wygląd jest statystycznie mniej?
Pewnie dla tego na nich w większości nie trafiałam?
Wiesz co, takich badań, ankiet i opracowań były miliony. Wygląd w charakterystyce materiału na żonę to chyba nawet nie jest w pierwszej 20tce cech. Facet od potencjalnej żony wymaga wierności, lojalności, akceptacji, wsparcia, udanego seksu, troski o domowe ognisko, zamknięcia przez nią przeszłości itp. Wygląd się pojawia, ale najczęściej w kontekście umiejętności dbania o siebie, a nie w kontekście atrakcyjności dla innych i wysokiej oceny społecznej. To oczywiste, że partnerka ma się podobać, ale to jest subiektywna ocena.
Tak samo jak w milionach ankiet i opracować wszelakich dotyczących zachowań i sposobów na stworzenie udanego związku długoterminowego nie ma nic o 'musisz być ładny, bo jak nie jesteś, to jesteś skazany na porażkę z partnerem niskiej jakości'. Za każdym jednym razem, jak jeden mąż są wymienia cechy i zachowania budujące więź, bliskość, zaufanie i zażyłość. Budowanie swojej atrakcyjności (z perspektywy - ma się podobać innym) to jest akurat zachowanie patologiczne, wymieniane jako jeden z czynników rozpadu związku. Dbanie o wygląd dla siebie i partnera - to już będzie zachowanie pożądane. Przez obie strony.
A do twoich doświadczeń - cóż można rzec - gówno przyciąga muchy. Ja jakoś nie miałem problemu z takimi ludźmi w moim otoczeniu i opisywanych przez ciebie pustaków (obojga płci) była na dobrą sprawę garstka. Owszem - zdarzali się. W liczbie mnogiej. Ale w odniesieniu do całości stanowili oni zdecydowaną mniejszość.
Tak samo jak nikt nie żąda chyba żeby partner nas okłamywał i twierdził, ze jesteśmy najpiękniejszą kobieta na świecie, ale wystarczy jak dla niego jesteśmy, w jego oczach smile
I to twierdzę od początku tej jałowej dyskusji więc nie wiem o co się tak naprawdę przypierdalasz.
Wygląd w charakterystyce materiału na żonę to chyba nawet nie jest w pierwszej 20tce cech. Facet od potencjalnej żony wymaga wierności, lojalności, akceptacji, wsparcia, udanego seksu, troski o domowe ognisko, zamknięcia przez nią przeszłości itp. Wygląd się pojawia, ale najczęściej w kontekście umiejętności dbania o siebie, a nie w kontekście atrakcyjności dla innych i wysokiej oceny społecznej. To oczywiste, że partnerka ma się podobać, ale to jest subiektywna ocena.
Tak samo jak w milionach ankiet i opracować wszelakich dotyczących zachowań i sposobów na stworzenie udanego związku długoterminowego nie ma nic o 'musisz być ładny, bo jak nie jesteś, to jesteś skazany na porażkę z partnerem niskiej jakości'. Za każdym jednym razem, jak jeden mąż są wymienia cechy i zachowania budujące więź, bliskość, zaufanie i zażyłość. Budowanie swojej atrakcyjności (w perspektywy - ma się podobać innym) to jest akurat zachowanie patologiczne, wymieniane jako jeden z czynników rozpadu związku. Dbanie o wygląd dla siebie i partnera - to już będzie zachowanie pożądane. Przez obie strony.
I znów truizmy i oczywistości wypisywane zapewne z miną odrywania Ameryki XD
Zdaje się, że nadal do twojego zakutego łba nie dochodzi sedno: tak, partner ma podobać się NAM. Jedyna różnica w tym podobaniu się polega na tym, że im atrakcyjniejsi ludzie, tym siłą rzeczy "wyżej zawieszona poprzeczka", bo opatrzyli się ładnych a nawet pięknych twarzy i ciał, co wcale nie idzie w kontrze z charakterem (zawistny myślący stereotypami pustaku ) , więc co dla ciebie jest sufitem, dla nich jest podłogą, mówiąc metaforycznie.
I nie , nie wykluczam, ze bardzo atrakcyjny facet może doceniać walory wewnętrzne przeciętnej urody kobiety, ale ona zostanie co najwyżej jego koleżanką. Pewnych kwestii nie przeskoczysz choćbyś nie wiem jak się gimnastykował.
Tak samo jak ja nie zakochałabym się nawet w najpiękniejszym krasnalu (twojego wzrostu zdaje się - tyle , że ty masz w pakiecie paskudne usposobienie, więc tu nie byłoby nawet szansy na bycie kolegą), bo oczywistym jest że skoro miałam pulę wyboru z x wysokich przystojnych facetów to nie będę "schylać się" po jakiegoś roszczeniowego niskiego gościa, jeśli tamci mają w dodatku cechy, które ci niscy mają tak samo.
I podobnie bardzo atrakcyjny mężczyzna nie będzie szukał wśród "szarych myszek" o dobrym serduszku, jeśli te dobre serduszka + w bonusie ponadprzeciętną urodę ma do wyboru z x kobiet ze swojej "ligi".
Jedynie będzie to brał pod uwagę gdy z jakichś powodów ta liga tak naprawdę nie jest jego Tylko potem kończy się to związkami z rozsądku i zmuszaniem się do podejmowania działań względem partnerki, którę gdyby się podobała naprawdę działyby się praktycznie same.
A ty chcesz to się dalej oszukuj
A do twoich doświadczeń - cóż można rzec - gówno przyciąga muchy. Ja jakoś nie miałem problemu z takimi ludźmi w moim otoczeniu i opisywanych przez ciebie pustaków (obojga płci) była na dobrą sprawę garstka. Owszem - zdarzali się. W liczbie mnogiej. Ale w odniesieniu do całości stanowili oni zdecydowaną mniejszość.
Ach kompleksy małego kazia XD
Nie ma to jak kobietę, która przypomina nam o wszystkich kompleksach nazwie się "pustakiem". Wtedy odrazu można się zdystansować i jakos lżej na chwile na serduszku, że pewna półka kobiet od zawsze była poza zasięgiem, prawda "niepustaku"?
SaraS napisał/a:Nie muszę być najpiękniejsza, życzę sobie tylko, żeby to na mnie mój partner chciał patrzeć i to mnie pożądał. A że jakaś aktorka czy minięta na ulicy dziewczyna ładniejsza? A na zdrowie. Żaden problem. Moje poczucie własnej wartości nie opiera się /tylko/ na tym, jak wyglądam, a na całokształcie, więc to właśnie podejście do tego całokształtu u mojego partnera mnie interesuje. .
Właśnie nie do końca..
Bo to, ze zawsze będzie ktoś ładniejszy, jakaś kobieta piękniejsza to oczywiste. Ale "jakaś" w domyśle przypadkowa kobieta na ulicy, aktorka czy gwiazda to jednak co innego niż ciągłe porównywanie w myślach do eks, rozpływanie się w zachwycie jak bardzo podnosiła nam ego.. To zdradza pewien rodzaj tęsknoty za tym jak się czuliśmy przy tej osobie, a tego już nie ma i nigdy nie będzie, teraz musimy "obejśc się smakiem".
Tak samo jak nikt nie żąda chyba żeby partner nas okłamywał i twierdził, ze jesteśmy najpiękniejszą kobieta na świecie, ale wystarczy jak dla niego jesteśmy, w jego oczach
W przypadku NO on twierdzi, że nie przeszłyby mu takie "kłamstwa" przez gardło.Także wnioski są proste: jest z tą kobietą, bo lepsza się nie trafiła lub nie trafi. A te, którymi był zainteresowane go olały.
Nie pisałam teraz o NO, bo jednak w tej dyskusji pojawiło się wiele wątków, innych przykładów itd.
Natomiast o ile zgodzę się, że ten związek wygląda średnio, to z mojej perspektywy wcale nie tylko (a nawet nie głównie) przez to, że przyznaje, że jego eks była atrakcyjniejsza. To dla mnie byłby, prawdę mówiąc, najmniejszy problem; uważam, że dużo więcej widać w jego postach dot. wspólnych planów, ostrożności rozwodników i, paradoksalnie, zalet jego obecnej partnerki.
Po prostu ta branża to idealny przykład atrakcyjności wizualnej, przy której się tak upierasz, że jest KLUCZOWA do znalezienia stałego partnera,.
Nie dość, że hipokryta, to jeszcze analfabeta.
Nigdzie nie napisałam czegoś takiego. Twierdzę i upieram się przy tym, że:
-wygląd ma duże znaczenie w doborze partnera (niekoniecznie stałego- każdego!)
-Twoja żona nie jest najpiękniejsza na świecie - zarówno obiektywnie i dla Ciebie osobiście, prywatnie też.
-Twoje rozeznanie w branży porno zdecydowanie przeczy wszystkiemu co piszesz:)
P.S. - ile już filmików obejrzałeś dziś?
Zdaje się, że nadal do twojego zakutego łba nie dochodzi sedno: tak, partner ma podobać się NAM.
No właśnie. To po co się z tym kłócisz?
Jedyna różnica w tym podobaniu się polega na tym, że im atrakcyjniejsi ludzie, tym siłą rzeczy "wyżej zawieszona poprzeczka"
Ale to nie ma żadnego znaczenia. Nawet najmniejszego. To jest tylko i włącznie twój gust. Każdy jakiś ma. A ty starasz się tutaj udowadniać, że masz lepszy, bo modeling, bo ładni ludzie mają wyższe wymagania itp.
I podobnie bardzo atrakcyjny mężczyzna nie będzie szukał wśród "szarych myszek" o dobrym serduszku, jeśli te dobre serduszka + w bonusie ponadprzeciętną urodę ma do wyboru z x kobiet ze swojej "ligi".
To jest JEGO sprawa co JEMU się podoba. Znam od niemało naprawdę przystojnych facetów za którymi baby latały, a wzięli sobie właśnie te przysłowiowe szare myszki, bo.....taki mieli gust. Bo właśnie taki typ urody i zachowania ich kręcił. Zawsze. Jeszcze od czasów szkolnych (przynajmniej u tych, co znam jeszcze z tych czasów).
Ach kompleksy małego kazia XD
Klepiesz pierdoły pokroju Raki i reszty naszych inceli, że to wina 'innych'. To inni są źli, to inni są puści, to inni mają chujowe systemy wartości, to inni lecą tylko na wygląd itp. To nie świat jest chujowy a ludzie beznadziejni, tylko swoim zachowaniem i sposobem bycia przyciągasz takich, a nie innych ludzi. Owszem - pewne zjawiska występują i to dość powszechnie, ale to nie znaczy, że to większość ludzi. Bo jeśli chodzi o ludzi to ZAWSZE chodzi o to, kim TY się otaczasz. To TWOJA bańka.
Nigdzie nie napisałam czegoś takiego.
Siur. Pewnie. Nic a nic.
OK, żyj sobie dalej jako koło ratunkowe jakiegoś nieudacznika pocieszając się, że 'wszyscy tak mają' że ślinią się do randomowych lasek szukając prostej, fizycznej podniety traktując ciebie jak worek na sperme, bo nigdy nie będziesz tak ładna jak X, Y czy Z.
I to twierdzę od początku tej jałowej dyskusji więc nie wiem o co się tak naprawdę przypierdalasz.
Nie ja zaczęłam, krasnalu od wyzwisk od "pustaków". Dopiero jak dostałeś kopa w zakuty łeb - a wysoko nogi podnosić nie musiałam umówmy się XD to zacząłeś w swoim pasywno agresywnym stylu jeszcze bardziej się buldoczyć i ujadać.
Ale takie popisy to w domu przed małżonka, tu twoje napinanie się powoduje jedynie odwinięcie i salwy śmiechu
I jeszcze jedno..
Masz bardzo typowy schemat zachowania charakterystyczny dla facetów, którzy po latach "upokorzeń" ze strony kobiet na które mieli chrapkę, ale nie były zainteresowane m.in. ze względu na fizis, teraz mając w końcu partnerkę "odbijają" sobie byciem chamskim i pasywno agresywnym pod byle pretekstem, bo za każdym razem choćby rozmawiając z kobieta z poza swojej ligi , otwiera się dawna niezaleczona rana.
Więc zaszedł mechanizm: tylko moja partnerka mnie docenia, dlatego pozostałe kobiety będę traktował jak g... Stąd non stop w co drugim wątku próbujesz obrazić jakąś kobietę.
Już na ślepo atakujesz, żeby czasem nie zdążyła się z tobą nawet w czymś nie zgodzić, bo zaraz się uruchamiasz ze swoimi kompleksami, hahahah XD
Jedno jest pewne, robisz fatalny pijar niskim facetom. Potem nie dziwota, że nie dość że z brakami w atrakcyjności i męskości kojarzą się z potwornymi kompleksami i pasywną agresją. Jesteś tego podręcznikowym przykładem.
OK, żyj sobie dalej jako koło ratunkowe jakiegoś nieudacznika pocieszając się, że 'wszyscy tak mają' że ślinią się do randomowych lasek szukając prostej, fizycznej podniety traktując ciebie jak worek na sperme, bo nigdy nie będziesz tak ładna jak X, Y czy Z.
Hahahaha, a nie mówiłam.
Emocjonalność i poziom panowania nad sobą jak kobieta z wiecznym PMS XD to koło faceta nie stało )
No właśnie. To po co się z tym kłócisz?
Nie rżnij głupa, krasnal.
To nie ja dostałam na łeb, bo przeczytałeś, ze mąż jest bardzo atrakcyjny I POTRAFI ZARABIAĆ. To cię striggerowało na maxa
Ale to nie ma żadnego znaczenia. Nawet najmniejszego. To jest tylko i włącznie twój gust. Każdy jakiś ma. A ty starasz się tutaj udowadniać, że masz lepszy, bo modeling, bo ładni ludzie mają wyższe wymagania itp.
Tak tak, z pewnością.
I dlatego widuje się miliony facetów twojego wzrostu i fizis z bardzo atrakcyjnymi kobietami, a nie przystojnych wysokich i dobrze zbudowanych. I z tego samego powodu te kobiety wg ciebie sa "pustakami", bo przecież gdybyś chciał , gdyby ci się podobały to byś je miał, heheheh.
A tak pozostało pieklenie sie w sieci. Wszystko dlatego, że "możesz", tylko ci się nie podobają. Kompleksy i zawiść nie mają z tym nic a nic wspólnego
To jest JEGO sprawa co JEMU się podoba. Znam od niemało naprawdę przystojnych facetów za którymi baby latały, a wzięli sobie właśnie te przysłowiowe szare myszki, bo.....taki mieli gust. Bo właśnie taki typ urody i zachowania ich kręcił. Zawsze. Jeszcze od czasów szkolnych (przynajmniej u tych, co znam jeszcze z tych czasów).
Naprawdę? Ilu znasz takich facetów? 1-2%? A wiesz z jakich powodów są z tymi "szarymi myszami"?
Bo ja tez znam takie pary i każdy z tych facetów w szczerej rozmowie ci powie, ze dość miał "uganiania się i stania na baczność" żeby albo odgonić potencjalnych adoratorow tych bardzo atrakcyjnych partnerek, chciał mieć święty spokój z rywalizacją albo został nie jeden raz przez takie kobiety zraniony lub zdradzony.
Przypadków, żeby bardzo atrakcyjny facet NIE PO PRZEJŚCIACH z tymi naprawdę atrakcyjnymi, ot tak bez powodu nagle zaczął szaleć na punkcie przeciętniar jest zero. Chyba, ze masz takich kolegów jak ty sam, którzy mają tak zakompleksione poczucie wartości, że będą się zaklinali, że ich żona czy partnerka to był ich wybór od samego początku i nic lepszego ich wcześniej nie spotkało. Ty wiadomo, ze tak gadasz, bo co masz ze swoim wzrostem powiedzieć? Że rezygnowałeś z modelek, bo ci się nie podobały? Krasnal, proszę cię. Trochę powagi
Klepiesz pierdoły pokroju Raki i reszty naszych inceli, że to wina 'innych'. To inni są źli, to inni są puści, to inni mają chujowe systemy wartości, to inni lecą tylko na wygląd itp. To nie świat jest chujowy a ludzie beznadziejni, tylko swoim zachowaniem i sposobem bycia przyciągasz takich, a nie innych ludzi. Owszem - pewne zjawiska występują i to dość powszechnie, ale to nie znaczy, że to większość ludzi. Bo jeśli chodzi o ludzi to ZAWSZE chodzi o to, kim TY się otaczasz. To TWOJA bańka.
I znów piszesz o sobie
To nie ja mam problem z tym, że mam przystojnego męża, który dobrze zarabia tylko ty, hahahahaha.
Ludzie wiążą się ze sobą biorąc pod uwagę swoje możliwości i ograniczenia. Do jednych będzie kolejka chętnych, drudzy, żeby kogoś sensownego poznać, będą musieli się nieźle nagimnastykować. Ostatecznie dobór partnera to wypadkowa odpowiadającego nam wyglądu i charakteru. Większość z nas musi iść na kompromisy. Mężczyzna, jeśli jest wyjątkowo atrakcyjny, osobowość i charakter się też zgadza, w zasadzie nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem partnerki dokładnie takiej, jakiej by chciał - kwestia przebywania w odpowiednich miejscach. U kobiet działa to podobnie, z tym, że dla mężczyzn u nas kwestia wyglądu jest z reguły nawet ważniejsza niż kwestia charakteru.
Naprawdę?
Ilu znasz takich facetów? 1-2%? A wiesz z jakich powodów są z tymi "szarymi myszami"?
Bo ja tez znam takie pary i każdy z tych facetów w szczerej rozmowie ci powie, ze dość miał "uganiania się i stania na baczność" żeby albo odgonić potencjalnych adoratorow tych bardzo atrakcyjnych partnerek, chciał mieć święty spokój z rywalizacją albo został nie jeden raz przez takie kobiety zraniony lub zdradzony.
Przypadków, żeby bardzo atrakcyjny facet NIE PO PRZEJŚCIACH z tymi naprawdę atrakcyjnymi, ot tak bez powodu nagle zaczął szaleć na punkcie przeciętniar jest zero.
Dlaczego wyjątkowo atrakcyjny mężczyzna wiąże się z przeciętną kobietą? Bo jest przeciętny lub mniej niż przeciętny z charakteru. Np. nie jest zaradny, jest zbyt zamknięty w sobie (lub wręcz aspołeczny), jest leniwy itp. Wyjątkowo atrakcyjna kobieta szybko by go przejrzała i, zorientowawszy się z kim ma do czynienia, zostawiłaby go - bo ma tę łatwość i spory wianuszek adoratorów.
Owszem, może się zdarzyć, że ktoś atrakcyjny ma odmienny gust i osoby uważane obiektywnie za urodziwe mu się nie podobają, ale to raczej wyjątki.
U kobiet działa to podobnie, z tym, że dla mężczyzn u nas kwestia wyglądu jest z reguły nawet ważniejsza niż kwestia charakteru.
Dokładnie.
A jeśli nie jest to tylko dlatego, że ich własny poziom atrakcyjności vs charakter wymusza pójście na pewne kompromisy z kobieca urodą. To jest oczywiste.
Nie ma w tym też nic złego, o ile ten fakt nie powoduje wścieklizny u niektórych, którzy doskonale wiedzą, że ta sytuacja jest o nich a nie są z tym pogodzeni
Dlaczego wyjątkowo atrakcyjny mężczyzna wiąże się z przeciętną kobietą? Bo jest przeciętny lub mniej niż przeciętny z charakteru. Np. nie jest zaradny, jest zbyt zamknięty w sobie (lub wręcz aspołeczny), jest leniwy itp. Wyjątkowo atrakcyjna kobieta szybko by go przejrzała i, zorientowawszy się z kim ma do czynienia, zostawiłaby go - bo ma tę łatwość i spory wianuszek adoratorów.
Owszem, może się zdarzyć, że ktoś atrakcyjny ma odmienny gust i osoby uważane obiektywnie za urodziwe mu się nie podobają, ale to raczej wyjątki.
Brawo.
Dokładnie to miałam na myśli.
Tutaj ponad przeciętna atrakcyjność I zaradność jest jak płachta na byka dla niektórych panów.
Trzeba brać poprawkę na to.
Pewny siebie atrakcyjny facet i analogicznie taka sama kobieta życzą każdemu by wybrał jak najlepszą z możliwych opcję i nie skacze im gul gdy tak się dzieje.
Zawistne zakompleksione jednostki próbują sobie złagodzić ból tyłka wyzywając atrakcyjne pary od pustaków XD
Najlepsza jest reakcja mojego męża jak mu powiedziałam w czym jest "problem" w tym wątku to się zaśmiał , bo on jest dumny z faktu, że ma kobietę, która ma wymagania także poza wyglądowe, bo wie, że je po prostu spełnia
I to jest najseksowniejsza reakcja, bo wiem, że jest na tyle pewny siebie, że nie czuje się zagrożony. A nie jakis płacz i zgrzytanie zębami plus wyzwiska jak u Jacka Krasnala XD
Dlaczego wyjątkowo atrakcyjny mężczyzna wiąże się z przeciętną kobietą?
Bo są różne gusta. A kogoś atrakcyjnego, kto ma powodzenie, nie bolą gusta innych ludzi, bo go to nie obchodzi i nie ogranicza w jego wyborach.
Zawistne zakompleksione jednostki próbują sobie złagodzić ból tyłka wyzywając atrakcyjne pary od pustaków XD
Nope Giaa. Po prostu ciebie mam za pustaka. Bo otaczasz się pustymi ludźmi uważając, że takie coś jest szeroko pojętą normą. A nie jest. Nawiasem akurat pracuje w branży beauty/kosmetyka/(para)medycyna i zauważyłem pewną prawidłowość - im atrakcyjniejsza jednostka, tym większe ma kompleksy (czy wręcz BDD) i roszczeniowe podejście do życia (nadmierne wykorzystanie efektu aureoli czy body privilege). I tym usilniej buduje swoją pozycję przez pryzmat oceny i akceptacji innych ludzi. Dlatego nie omieszkałaś kolejny raz z resztą odnieść się do swojego doświadczenia modowego, czy do tego że twój partner jest wysoki, a ja niski, albo że zarabia (choć nie wiem jak miałoby mnie to triggerować skoro zarabiam w chuj dobrze i uważam, że zaradność na tym polu jest niezbędna w życiu, co z kolei działa na N_o jak płachta na byka). Tylko jakie to ma znaczenie? Dlaczego ma mnie obchodzić twój partner i jaki on jest? To jest twój związek. I to tobie ma być dobrze. Mnie nic do tego czy jesteś z kimś ze względu na dużego kutanga, jeszcze większą wypłatę czy cokolwiek. Mnie naprawdę nie obchodzi czy twój facet jest pediatrą zaangażowanym w działania charytatywne, czy przemocowcem w koszulce wpierdolce. To twój facet. I to ty masz być z niego zadowolona. Nie ja. Natomiast chwalenie się swoim rzekomym statusem przez pryzmat cech partnera jest....dziwne. Bo to jest to samo co robi N_o. Tak jakbyście nie mieli w sobie żadnej wartości i musieli być z kimś kto może cieszyć się jakimś uznaniem, pożądaniem innych. Bo to buduje wasze kruche ego. I wiesz co? To sprawa pomiędzy tobą, a twoim facetem. Tak samo jak jest to sprawa między N_o i jego partnerką. Jeśli oboje jesteście świadomi swoich wyborów i systemu wartości, to nikomu nie dzieje się krzywda. Krzyżyk na drogę. Ale nie mów, że twoja wizja świata jest jedyną prawidłową i najlepszą, a każdy kto ma inaczej to dlatego, że...jest brzydki i nie stać go na więcej. Bo to zwyczajnie nie jest prawdą.
Wszystko co piszesz można podsumować w zasadzie jednym zdaniem: ludzie piękni/bogaci mają wyższe standardy i lepsze gusta. I to bije po oczach w każdej dyskusji w jakiej zabierasz udział. Wydaje ci się, że ludzie ci zazdroszczą, że są zawistni. A tym czasem to ty jesteś zakompleksiona i zwyczajnie toksyczna. I zwrócenie ci uwagi na ten fakt kończy się tak samo: wycieczkami personalnymi i zajadłością, bo ktoś jest niższy/brzydszy/biedniejszy > a więc.....gorszy od ciebie.
Najśmieszniejsze jest to, że piszesz na tym forum o 'zakompleksionych i zawistnych' bo uważasz się za atrakcyjną, choć.....nikt tu nie wie jak wyglądasz. Kumasz to w ogóle? Nikt cię tu na oczy nie widział, a uważasz, że ci ktoś zazdrości urody. To w sumie nawet nie jest śmieszne. To jest żenujące.
Nope Giaa. Po prostu ciebie mam za pustaka. Bo otaczasz się pustymi ludźmi uważając, że takie coś jest szeroko pojętą normą. A nie jest. Nawiasem akurat pracuje w branży beauty/kosmetyka/(para)medycyna i zauważyłem pewną prawidłowość - im atrakcyjniejsza jednostka, tym większe ma kompleksy (czy wręcz BDD) i roszczeniowe podejście do życia (nadmierne wykorzystanie efektu aureoli czy body privilege). I tym usilniej buduje swoją pozycję przez pryzmat oceny i akceptacji innych ludzi. Dlatego nie omieszkałaś kolejny raz z resztą odnieść się do swojego doświadczenia modowego, czy do tego że twój partner jest wysoki, a ja niski, albo że zarabia (choć nie wiem jak miałoby mnie to triggerować skoro zarabiam w chuj dobrze i uważam, że zaradność na tym polu jest niezbędna w życiu, co z kolei działa na N_o jak płachta na byka). Tylko jakie to ma znaczenie? Dlaczego ma mnie obchodzić twój partner i jaki on jest? To jest twój związek. I to tobie ma być dobrze. Mnie nic do tego czy jesteś z kimś ze względu na dużego kutanga, jeszcze większą wypłatę czy cokolwiek. Mnie naprawdę nie obchodzi czy twój facet jest pediatrą zaangażowanym w działania charytatywne, czy przemocowcem w koszulce wpierdolce. To twój facet. I to ty masz być z niego zadowolona. Nie ja. Natomiast chwalenie się swoim rzekomym statusem przez pryzmat cech partnera jest....dziwne. Bo to jest to samo co robi N_o. Tak jakbyście nie mieli w sobie żadnej wartości i musieli być z kimś kto może cieszyć się jakimś uznaniem, pożądaniem innych. Bo to buduje wasze kruche ego. I wiesz co? To sprawa pomiędzy tobą, a twoim facetem. Tak samo jak jest to sprawa między N_o i jego partnerką. Jeśli oboje jesteście świadomi swoich wyborów i systemu wartości, to nikomu nie dzieje się krzywda. Krzyżyk na drogę. Ale nie mów, że twoja wizja świata jest jedyną prawidłową i najlepszą, a każdy kto ma inaczej to dlatego, że...jest brzydki i nie stać go na więcej. Bo to zwyczajnie nie jest prawdą.
Wszystko co piszesz można podsumować w zasadzie jednym zdaniem: ludzie piękni/bogaci mają wyższe standardy i lepsze gusta. I to bije po oczach w każdej dyskusji w jakiej zabierasz udział. Wydaje ci się, że ludzie ci zazdroszczą, że są zawistni. A tym czasem to ty jesteś zakompleksiona i zwyczajnie toksyczna. I zwrócenie ci uwagi na ten fakt kończy się tak samo: wycieczkami personalnymi i zajadłością, bo ktoś jest niższy/brzydszy/biedniejszy > a więc.....gorszy od ciebie.
Najśmieszniejsze jest to, że piszesz na tym forum o 'zakompleksionych i zawistnych' bo uważasz się za atrakcyjną, choć.....nikt tu nie wie jak wyglądasz. Kumasz to w ogóle? Nikt cię tu na oczy nie widział, a uważasz, że ci ktoś zazdrości urody. To w sumie nawet nie jest śmieszne. To jest żenujące.
Ale zdajesz sobie sprawę jakim idiota jesteś wysrywując z siebie te wszystkie obelgi właśnie nawet mnie nie znając, NIC o mnie , ani moim mężu nie więdząc, a określiwszy nas już na samym początku po 1 zdaniu, które cię striggerowało jako "pustaki"?
I to do bólu przewidywalne odwracanie kota ogonem, jak najpierw SAM zaczynasz, potem dostajesz w pysk z łokcia (bo to mniej więcej twoja wysokość ) i próbujesz robić z siebie ofiarę?
Wszystko co napisałam podtrzymuję: jesteś pełnym zawiści, zakompleksionym krasnalem, bez dostępu do kobiet, które określasz z powodu permementnego bólu tyłka jako "pustaki", bo coś tam ci sie wydaje. Ale pruj się dalej, mamy niezłą bekę z mężem.
Ponownie: nie mam nic do atrakcyjnych ludzi. Każdy jakiś jest i każdy ma jakiś gust. Po prostu ciebie uważam za pustaka, bo umiesz budować swoją pozycję jedynie mężem i poniżaniem innych.
I to tyle. Szkoda mi czasu na ciebie....
katarine93 napisał/a:Dlaczego wyjątkowo atrakcyjny mężczyzna wiąże się z przeciętną kobietą?
Bo są różne gusta. A kogoś atrakcyjnego, kto ma powodzenie, nie bolą gusta innych ludzi, bo go to nie obchodzi i nie ogranicza w jego wyborach
Owszem, gusta są różne - o tym wspomniałam. Ale istnieją osoby obiektywnie ładne i pożądane przez większość, ale nie przez tę większość do zdobycia. Ktoś, kto celowo wiąże się z kimś poniżej swoich możliwości, ma ku temu zazwyczaj konkretne powody.
Zresztą, co tu dużo mówić. Znam kilka przypadków facetów obserwujących na insta różne atrakcyjne modelki, prezenterki itp. Związani są zaś ze zwykłą kobietą, mocno odbiegającą od nich wyglądem. Jak to logicznie powiązać? Został zmuszony do lajkowania tych profili?
Jeszcze inny przypadek - chłopak mówiący swojej dziewczynie, że jego koleżanka jest taka brzydka (a koleżanka modelka, typ urody Barbie). Po rozstaniu z dziewczyną, chłopak pod każdym zdjęciem tej koleżanki-modelki zostawia serduszka. Po co?
Ponownie: nie mam nic do atrakcyjnych ludzi. Każdy jakiś jest i każdy ma jakiś gust. Po prostu ciebie uważam za pustaka, bo umiesz budować swoją pozycję jedynie mężem i poniżaniem innych.
I to tyle. Szkoda mi czasu na ciebie....
Czasu ci nie szkoda, bo siedzisz tu i wykłócasz o najmniejsze go... z każdym non stop, jak na ratlerka przystało XD
Ale zauważyłeś, że do mnie nie pofikasz, bo za każdym razem zostajesz postawiony przed "lusterkiem" i twój własny jad pluje ci w twarz. Okazuje się, ze twoje "zarzuty" i "diagnozy" są tylko i wyłącznie o TOBIE.
Zresztą, ile osób ma cię tu za skończonego hipokrytę Nikt cie tu nie bierze na poważnie po tych wyskokach, to jest wiadome.
I "nie tylko ja jestem dla ciebie pustakiem", tylko określiłeś tak już połowę populacji atrakcyjnych kobiet, bo...sa atrakcyjne i coś tam ci się w swoim zakompleksionym łbie na ich temat wydaje, a więc na pewno tak jest XD
Jakbyś był taki szlachetny i faktycznie w tyłku miał kim jest moj partner to nie wyjechałbyś z tekstem o pustakach. Ale w twoich ustach to komplement, bo mówi jedynie ze piana cieknie z pyska na słowo: "ex modelka" , coś kompletnie poza zasięgiem faceta o twoich parametrach i aparycji XD Pozostaje twierdzić, że modelki są nie w twoim guście i oczywiście każda to pustak ))))
W imieniu modelek bardzo ubolewamy nad faktem, że stary krasnal uważa nas za niegodne, hahahah
Owszem, gusta są różne - o tym wspomniałam. Ale istnieją osoby obiektywnie ładne i pożądane przez większość, ale nie przez tę większość do zdobycia. Ktoś, kto celowo wiąże się z kimś poniżej swoich możliwości, ma ku temu zazwyczaj konkretne powody.
POWODY? No co Ty! Wg krasnala on po prostu nie gustuje w obiektywnie atrakcyjnych kobietach
ON nie gustuje, nie że nigdy nie był i nie jest brany pod uwagę w tym targecie XD
Ta żona, najpiękniejsza na świecie DLA NIEGO, to jest mega wygodny koncept. Kolega Jack Sparrow z pewnością ma też najlepszy na świecie DLA NIEGO samochód (skodę, rocznik 2002), najlepszy na świecie DLA NIEGO apartament (34 metry w wielkiej płycie) itd.
Ta żona, najpiękniejsza na świecie DLA NIEGO, to jest mega wygodny koncept. Kolega Jack Sparrow z pewnością ma też najlepszy na świecie DLA NIEGO samochód (skodę, rocznik 2002), najlepszy na świecie DLA NIEGO apartament (34 metry w wielkiej płycie) itd.
Ale nie ma w tym nic złego. Jest to nawet zdrowe podejście, bo po co utyskiwać nad tym, co nieosiągalne. Istotne jest, by uświadomić sobie jakimi kartami się gra i mierzyć siły na zamiary. Problem powstaje wtedy, gdy jak w przypadku Nowego_otwarcia najpierw ma się do czynienia z kimś naprawdę atrakcyjnym, a potem, wskutek jakichś okoliczności, trzeba obniżyć standardy. I staje się "alpha widow/er" wspominającym przeszłość z rozrzewnieniem.
Ale nie ma w tym nic złego. Istotne jest, by uświadomić sobie jakimi kartami się gra i mierzyć siły na zamiary. Problem powstaje wtedy, gdy jak w przypadku Nowego_otwarcia najpierw ma się do czynienia z kimś naprawdę atrakcyjnym, a potem, wskutek jakichś okoliczności, trzeba obniżyć standardy. I staje się "alpha widow/er" wspominającym przeszłość z rozrzewnieniem.
Problemem jest też jak ktoś jest psycholem, którego uruchamia fakt, ze ktoś napisał, że ma męża , który nie tylko wygląda, ale i jest zaradny życiowo i finansowo. I taki toksyk dostaje spazmów, bo nie jest w stanie zapanować nad zawiścią. I jeszcze twierdzi, że "wcale a wcale go to nie obchodzi"
No nic, jeden wielki śmiech i zażenowanie.
Ale też podręcznikowy przykład tzw. samozaorania, kiedy ktoś atakuje, a tym atakiem ostatecznie obnaża wszystkie swoje słabości i kompleksy
Ale istnieją osoby obiektywnie ładne i pożądane przez większość, ale nie przez tę większość do zdobycia. Ktoś, kto celowo wiąże się z kimś poniżej swoich możliwości, ma ku temu zazwyczaj konkretne powody.
Obiektywne ładnie? Czyli jakie? Konkret. Bo właśnie kanon piękna się zmienia. W latach 90tych to była babka bardziej na sportowo - z mniejsza pupką, a większym biustem, najlepiej biała blondi. Potem moda się zmieniła na większe tyłki i bardziej śniadą (opaloną) cerę.
Popatrz np jak wyglądała Goldie Hawn - swego czasu jedna z najpiękniejszych aktorek i zobacz jaki rodzaj piękna jest lansowany obecnie. Popatrz jak wyglądała Pamela Anderson, a jak wyglądają choćby kardiaszanki. Tu prawie nie ma elementów wspólnych poza ogólnikami "zgrabna', 'wysportowana', 'gładka'.
Popatrz na Marilyn Monroe - swego czasu ikona. Dziś by zniknęła w tłumie. I teraz uwaga - to teza niektórych pań tego forum, ale zgadzam się z tym.
Popatrz na Liv Tyler - z czasów Armagedonu i Władcy Pierścieni to była uważana za najpiękniejszą kobietę świata. A dziś? Meh- taka sobie.
Sarah Jessica Parker? Lachon za młodu. I dalej jest atrakcyjna i ma mój wielki szacunek za brak operacji plastycznych. A jak jest oceniania? Negatywnie. I w swoich wywiadach wielokrotnie to podkreślała jak środowisko ją ocenia - jako paszczura, bo jest stara i nie chce sobie niczego poprawić, choć powinna.
Christian Bale? No bożyszcze. A nie....czekaj....to zależy w jakim filmie, bo jego fizyczne transformacje są absurdalne. Ale podobnie i my się zmieniamy w zależności od tego czy o siebie dbamy odpowiednio, czy jednak nie.
Anya Taylor-Joy z gambitu królowej? No cudeńko. A ma wieczne problemy psychiczne z powodu swojego wyglądu do tego stopnia, że otwarcie mówiła, że nie mogła spojrzeć w lustro i miała napady paniki.
Popatrz ogólnie na topowe aktorki i aktorów lansowanych w mediach, jak na światło dzienne wychodzą ich zdjęcia bez makijażu, filtrów, photoshopa. Ciężko uwierzyć, że to są te same osoby.
Kojarzysz taki hype jak był w necie przez pewien czas, że znajdowali niemalże klony najpiękniejszych ludzi wśród bezdomniaków? Z jednej strony powód do śmiechu, a z drugiej....dający do myślenia.
Henry Cavill w jednym z wywiadów z czasów jak grał supermana śmiał się, że okulary to przebranie Clarka Kenta i ze to debilizm. Założył i poszedł na miasto. NIKT go nie poznał. Bo taka jest różnica pomiędzy 'pięknem' ekranu, a rzeczywistością. To wszystko kwestia makijażu, ustawienia kamery, światła. Generalnie - okoliczności. Każdy może być piękny w danym momencie. Na pojęcie atrakcyjności składa się natomiast coś więcej niż wygląd. Subiektywne postrzeganie piękna jest kwestią....chwili. Ten sam człowiek może być oceniony na 4/10 jak i na 10/10. Zależnie od perspektywy. Zależnie od mowy ciała, świadomego doboru dodatków i ciuchów, które zrównoważą całość.
Tak można bez końca.
Bo właśnie - są różne gusta. A czas przemija. Niektórzy akurat trafią ze swoimi cechami w kanon danego czasu, a inni dopiero później. Lub wcale, ale pomimo braku cech fizycznych uważanych za atrakcyjne, to na brak zainteresowania płcią przeciwną nie narzekają. Bo potrafią zachwycić czymś innym. A czy to oznacza, że są gorsi? Czy brak wyglądu fizycznego oznacza brak atrakcyjności? No nie. Bo przecież na atrakcyjność składa się nie tylko wygląd, ale i osobowość.
I co znaczy 'celowo wiążący się PONIŻEJ swoich możliwości? Nie znam nikogo, kto podchodziłby do tego tematu w taki sposób. Nie w kwestii wyboru partnera życiowego. Nie przez pryzmat analizy i kalkulacji 'możliwości'. Znam za to parę osób, które dokonywały wyboru przez pryzmat kompleksów i niskiej samooceny. Ale dalej - to nie jest kwestia świadomego wyboru, tylko zaburzonej oceny siebie i rzeczywistości, co nierzadko ma związek z chujowymi doświadczeniami w przeszłości. W odczuciach tych osób tak czy siak wybrali najlepszych partnerów jak to tylko możliwe. No chyba, ze odnosisz się do związków, gdzie jeden zaburzony osobnik bierze sobie drugiego zaburzonego osobnika ze świadomością, ze będzie mógł nim pomiatać, bo to buduje jego (lub jej) ego. No ale nie ma tu mowy o uczuciu, a jest toksyczne wyrachowanie.
Ta żona, najpiękniejsza na świecie DLA NIEGO, to jest mega wygodny koncept. Kolega Jack Sparrow z pewnością ma też najlepszy na świecie DLA NIEGO samochód (skodę, rocznik 2002), najlepszy na świecie DLA NIEGO apartament (34 metry w wielkiej płycie) itd.
A to trzeba mieć apartament 250metrów, aby być szczęśliwym?
To trzeba mieć Ferrari, aby czerpać przyjemność z jazdy?
Bo wiesz - ja nalezę do tych ludzi, co jak im coś nie pasuje, to to zmieniają, a jak chcą coś mieć - to to zdobywają. Nie siedzę i nie czekam na mannę z nieba. Jak rozjebałem kręgosłup służąc ojczyźnie to się przekwalifikowałem. Jak chciałem więcej od życia - to po sięgnąłem. Nigdy nie siedziałem z rękami w kieszeniach racjonalizując sobie niedolę. Podciągałem rękawy i brałem się za robotę. Od jojczenia i kiszenia się we własnym syfie nikomu się nie poprawiło.
A teraz....nie chce mi się tu siedzieć. Więc tego nie będę robił.
Ta żona, najpiękniejsza na świecie DLA NIEGO, to jest mega wygodny koncept. Kolega Jack Sparrow z pewnością ma też najlepszy na świecie DLA NIEGO samochód (skodę, rocznik 2002), najlepszy na świecie DLA NIEGO apartament (34 metry w wielkiej płycie) itd.
Ale ty wiesz, że ludzie są różni i mają różne gusta i potrzeby?
Dla jednego wymarzonym 'domem' będzie apartament 300m2 w budynku Złota 44 w Warszawie, a dla drugiego 120m2 dom na Ibizie. Z kolei dla osoby mającej problemy z chodzeniem, wymarzonym mieszkaniem będzie takie 40m2, żeby wszystko miała łatwo dostępne.
Zresztą, co tu dużo mówić. Znam kilka przypadków facetów obserwujących na insta różne atrakcyjne modelki, prezenterki itp. Związani są zaś ze zwykłą kobietą, mocno odbiegającą od nich wyglądem. Jak to logicznie powiązać? Został zmuszony do lajkowania tych profili?
Jeszcze inny przypadek - chłopak mówiący swojej dziewczynie, że jego koleżanka jest taka brzydka (a koleżanka modelka, typ urody Barbie). Po rozstaniu z dziewczyną, chłopak pod każdym zdjęciem tej koleżanki-modelki zostawia serduszka. Po co?
Oj tak.
Chyba najbardziej typowy przykład tego typu jest jak facet pytany czy mu się dana kobieta podoba (a wiadomo, że ma typ urody, który podoba się z grubsza każdemu), facet odpowiada: "Nie w moim typie." XD
Mąż zawsze jak się ze mną drażni i coś wspólnie oglądamy, a na ekranie jest jedna z aktorek, o których wiem, że mu się podoba (oboje znamy swoje typy ) to wyskakuje z tekstem: "Niezła jest, ale nie w moim typie." I wybuchamy śmiechem
Oboje mamy dystans i doskonale zdajemy sobie sprawę co mamy, co zbudowaliśmy i dlaczego ze sobą jesteśmy, ale żadne z nas nie jest ślepe na urodę innych ludzi. Oczywiście nie polega to na zachwycaniu się co drugim atrakcyjnym facetem czy kobietą na ulicy, to byłoby niesmaczne i dziecinne, nie wspominając już, że nietaktowne. Ale nie zachowujemy sie jak fanatycy czy ludzie z potwornymi kompleksami, ktorzy za wszelką cene muszą się non -stop upewniać, że nie ma piekniejszej osoby niż nasz partner w promieniu 1000 mil.
U Jacka tak jest, bo sam siebie musi do tego usilnie przekonywac, bo wzrok ma rozbiegany, co już noben zauważyła biorąc pod uwagę jak wiele kobiet z branży porno jest mu znajomych, a wyżej wymienił jeszcze aktorki.
OCzywiście zgaduję, że ta z Gambita , 173cm, figura i buzia modelki jeśli ma partnera na podobnym poziomie atrakcyjności to PUSTAK, zgodnie z jego kryteriami oceny
Ale ty wiesz, że ludzie są różni i mają różne gusta i potrzeby?
Dla jednego wymarzonym 'domem' będzie apartament 300m2 w budynku Złota 44 w Warszawie, a dla drugiego 120m2 dom na Ibizie. Z kolei dla osoby mającej problemy z chodzeniem, wymarzonym mieszkaniem będzie takie 40m2, żeby wszystko miała łatwo dostępne.
Tak tak
Może dla milionera , którego STAĆ na kilka mieszkań po 250 czy 200m2, wybierając 40m2 kawalerkę wybiera (od słowa "WYBÓR") ją, bo mu się podoba.
Ale jeśli wierzysz, że ktoś kogo nie stać na więcej cokolwiek "wybiera" to... kolejna odklejona kompletnie osoba, ktorej można każdy kit wcisnąć, o ile z przekonaniem się go wygłosi
Obiektywne ładnie? Czyli jakie? Konkret. Bo właśnie kanon piękna się zmienia.
Obiektywnie ładne na obecne czasy. Przykładowo: Monica Belluci, Angelina Jolie, Jessica Alba, niegdysiejsze aniołki Victoria Secrets, Ariana Grande, Izabella Krzan i wiele innych. Wiadomo, z wiekiem część z nich mogła stracić na urodzie.
Sarah Jessica Parker
Z nią przesadziłeś Nie pamiętam, żeby ona kiedykolwiek była uznawana za piękną. Wręcz odwrotnie. Zdecydowanie znajdziesz większy fanclub dla urody wyżej wymienionych przeze mnie osób.
Edytowałam też wyżej swój post, mogłeś nie zauważyć:
Zresztą, co tu dużo mówić. Znam kilka przypadków facetów obserwujących na insta różne atrakcyjne modelki, prezenterki itp. Związani są zaś ze zwykłą kobietą, mocno odbiegającą od nich wyglądem. Jak to logicznie powiązać? Został zmuszony do lajkowania tych profili?
Jeszcze inny przypadek - chłopak mówiący swojej dziewczynie, że jego koleżanka jest taka brzydka (a koleżanka modelka, typ urody Barbie). Po rozstaniu z dziewczyną, chłopak pod każdym zdjęciem tej koleżanki-modelki zostawia serduszka. Po co?
Jak by można było to wytłumaczyć?
Z nią przesadziłeś
Nie pamiętam, żeby ona kiedykolwiek była uznawana za piękną. Wręcz odwrotnie. Zdecydowanie znajdziesz większy fanclub dla urody wyżej wymienionych przeze mnie osób.
Też się uśmiałam czytając, że Sarah była kiedykolwiek "laską" XD
Ale teraz przynajmniej znamy typ urody Jacka, to wiele wyjaśnia w kwestii konieczności co i rusz uświadamiania wszystkich wokół, że jego żona jest najpiękniejsza
Podobnie Goldie Hawn - typowo żabia uroda, wg niego kiedys piękność. Dla kogo?
Jedynie z wymienionych typow to bezdyskusyjnie Liv Tyler i Henry to osoby o pieknej fizyczności. Teraz jak i kiedyś, a ten pisze "meh". XD
Naprawde pocieszny ten krasnal.
A jak jeszcze doczytałam, ze to były wojskowy..wszystko się składa w całość: do woja idą typowe tumany z przerostem ego
Niestety częściej ujawnia się inna tendencja, ale do tego można przywyknąć mając pewne doświadczenia: gdzie od pewnego poziomu atrakcyjności ludzie przestają cię lubić, ot po prostu i zaczyna się dosrywanie, na zasadzie "już i tak tyle od życia dostałeś, to przynajmniej siedź cicho i nie prowokuj swoimi doświadczeniami", które wiadomo, że będą inne z racji na obracanie się w innym gronie.
Kiedyś w GoodMorningBritain była laska która twierdziła że nikt jej nie lubi bo jest tak piękna że budzi zazdrość każdej kobiety. Wyglądała najgorzej ze wzystkich lasek obecnych w studio, ale była tak zarozumiała że nie kumała że jest całkowicie antypatyczna i raczej dlatego nikt jej nie lubi. Nawet supermodelki jakimś trafem mają przyjaciół
Anewe napisał/a:Ale ty wiesz, że ludzie są różni i mają różne gusta i potrzeby?
Dla jednego wymarzonym 'domem' będzie apartament 300m2 w budynku Złota 44 w Warszawie, a dla drugiego 120m2 dom na Ibizie. Z kolei dla osoby mającej problemy z chodzeniem, wymarzonym mieszkaniem będzie takie 40m2, żeby wszystko miała łatwo dostępne.(...)
Ale jeśli wierzysz, że ktoś kogo nie stać na więcej cokolwiek "wybiera" to... kolejna odklejona kompletnie osoba, ktorej można każdy kit wcisnąć, o ile z przekonaniem się go wygłosi
Nic takiego nie napisałam, umiesz czytać ze zrozumieniem? Napisałam konkret odnosząc się do konkretnego posta, nie czytałam twoich przepychanek ze Sparrowem.
Moim zdaniem nie ma osób, które podobają się każdemu. Np ta dziewczyna ze zdjęcia:
Ma bardzo ładne, harmonijne rysy twarzy, a wielu mężczyzn powiedziałoby, że jest co najwyżej ok, takie 6/10, bo ma pospolity kolor oczu i włosów, a oni wolą szatynki lub rude z niebieskimi albo zielonymi oczami.
Anewe napisał/a:Ale ty wiesz, że ludzie są różni i mają różne gusta i potrzeby?
Dla jednego wymarzonym 'domem' będzie apartament 300m2 w budynku Złota 44 w Warszawie, a dla drugiego 120m2 dom na Ibizie. Z kolei dla osoby mającej problemy z chodzeniem, wymarzonym mieszkaniem będzie takie 40m2, żeby wszystko miała łatwo dostępne.Tak tak
Może dla milionera , którego STAĆ na kilka mieszkań po 250 czy 200m2, wybierając 40m2 kawalerkę wybiera (od słowa "WYBÓR") ją, bo mu się podoba.
Ale jeśli wierzysz, że ktoś kogo nie stać na więcej cokolwiek "wybiera" to... kolejna odklejona kompletnie osoba, ktorej można każdy kit wcisnąć, o ile z przekonaniem się go wygłosi
Wybór to także wybór priorytetow. Większość ludzi przelicza sobie te mieszkania na ile godzin pracy mają na to poświęcić. I wolą zamiast tyrac na 2-3 etaty spędzić weekend na działce zamiast ślinić się do złotej.
Zakładasz że wyboru dokonuje się już po zebraniu kapitału, a nie że czescią wyboru jest to czy chcesz kumulować kapitał oraz ile wysłku chcesz w to włożyć. Można wybrać że nie chce się być milionerem i można wybrać, że zamiast ciągle polowac na coraz lepsze partnerki ożenić się i pielęgnować te jedną jedyna relacje, która na dany moment była dla nas z dostępnych opcji najatrakcyjniejsza. Można tez miec odklejke i ciągle fantazjować, że jutro Angelina Jolie przyjedzia na dni Radomia i wypatrzy w tłumie, a potem zabierze takiego Jacka na swoją prywatną wyspe i twierdzić, że zwykła elizabeth swan(czy z kim Jack się spotykał w filmie) to nie prawdziwy wybor bo prawdziwy jest wtedy kiedy udajemy ze wszystko jest możliwe
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 9 10 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Symptomy przemocy ekonomicznej?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024