No nie wiem z tym wszystkim. M. generalnie jest mocno wrażliwą kobietą, która przejmuje się dosłownie wszystkim, szybko panikuje, a ze względu na wysokie stanowisko musi trzymać emocje na wodzy, co akurat jej słabo wychodzi (ma dość poważne konflikty w pracy).
Poza tym jest po związku, który ją złamał w pół, została zdradzona i też czekała na jego rozwód. Widziałem jej zdjęcie z tego czasu. Normalnie cień człowieka.
W rozmowie ze mną jest zawsze spokojna, jak już mówi to dość obszernie, ale wprost nie potrafi, albo odpowiada ciszą, albo jak już padnie trudne pytanie, to zaczyna żartować, jakby to nie był problem.
Zauważyłem też, że dyskusja na nasz temat zaczyna się z wysokiego C, a potem coraz niżej i niżej, a w pewnym momencie zaczyna się nasz kod rozmowy inicjowany przez nią, przywołuje nasze przygody, fajne i śmieszne momenty. Czuć, że się waha z minuty na minutę coraz bardziej - i tak każda trudna rozmowa z nią wyglądała.
Z tą inicjacją to różnie wyglądało, raczej 50/50. Powiem wam jeszcze, że był ostatnio taki tydzień, gdzie ja nie odzywałem się przez kilka dni, a ona też nie. W końcu jak napisałem, to była wyraźnie zadowolona, że to zrobiłem. Zrobiła się wtedy mocniej aktywna, więcej "obrazków/gifów", używania mojego imienia itd.. Bardzo też lubiła gdy proponowałem "Dzwonimy dziś?". Zawsze wtedy używała "DOBRZE!/TAK!/OCZYWIŚCIE!/Kiedy masz czas?"
Teraz tak sobie myślę, że ona oczekiwała ode mnie konkretnego działania, możliwe, że przyjazdu do niej bez zapowiedzi, potwierdzenia "tak, zależy mi bardzo na tobie".
Żałuje teraz tego mojego "nigdy", ale myślę tak sobie, że jak ostatnio jej powiedziałem "nigdy", to ona skwitowała to, wyraźnie wzburzona, że nie ma czegoś takiego jak nigdy. Może dlatego nie potwierdziła mojego pożegnania. No i ona bywa dość często tu u mnie w mieście, bo je kocha i skłaniam się do tego, że będzie chciała jednak spotkać się twarzą w twarz. Nie ukrywam, chciałbym, mimo wszystko, ale to nie tak, że pstryknie palcami i polecę. Gdyby padła taka propozycja też postawiłbym sprawę jasno, że mi zależy nadal, ale spotkam się z nią tylko w prawdzie i bez rozdrapywania moich ran.
Może właśnie tak to miało być, że teraz ten czas bez kontaktu, który praktycznie mieliśmy codzienny od prawie roku, pozwoli jej poukładać w głowie myśli.
Wiele dla niej znaczyłem i myślę, że nadal znaczę, co zresztą bardzo mocno zaznaczyła w naszej rozmowie. Czy w takim przypadku tak łatwo jest zrezygnować z kogoś tak bardzo wartościowego dla niej? Tylko czas to teraz może zweryfikować.
Zastanawiam się też nad tym, czy aby, pomimo mojego "nigdy", napisać jednak adnotacje do tego co usłyszałem w naszej rozmowie, dotyczącej jej pytania o mój dobry nastrój, nabranie pewności siebie. Chciałbym jej napisać, że to ona za tym stoi, że rozwód, który w końcu zostanie zrealizowany i który dałby nam oddech. Oczywiście napisałbym jeszcze dużo więcej o tym co teraz myślę po tej rozmowie. Myślicie, że to dobry pomysł?