Czytam sobie różne tematy na forum, mam też swoje obserwacje i przemyślenia, dzisiaj trafiłem na artykuł dot. tragicznego stanu demografii w Korei (link poniżej):
https://forsal.pl/gospodarka/demografia … lnego.html
Wcześniej czytałem raport, z którego wynika, że w USA 45% kobiet w wieku produkcyjnym (25-44 lata) będzie samotnych (prognoza Morgan Stanley - socjologom może bym nie wierzył, ale jak bankierzy tak mówią to zakładam, że tak będzie
https://www.morganstanley.com/ideas/wom … he-economy
W Polsce, czy ogólnie w Europie demografia również jest tragiczna (pomijam migrację), chodzi mi o rozmnażanie się "rdzennych" mieszkańców. Ogólnie, jak kraj wchodzi na jakiś poziom rozwoju a obywatele osiągają pewien poziom zamożności na na pysk leci ilość zawieranych małżeństw, STABILNYCH związków nieformalnych i tym samym posiadanego potomstwa.
Jak myślicie z czego to wynika? Trend wydaje się być ogólnoświatowy i pogłębiający się.
Moja teoria jest taka:
W ostatnich ok. 20 latach, ludzie wyszli ze swoich norek i zobaczyli jak żyją inni (mam na myśli śledzenie życia pięknych i bogatych). I większość sobie zamarzyła, że też tak może. Posługując się wykopową terminologią, typowy Mirek z brzuchem i łysiną ubzdurał sobie, że może być z modelką, przeciętna Julka, że światowej sławy piłkarz, albo wzięty biznesmen przystojniak jest na pstryknięcie palcami. A życie niestety to brutalnie zweryfikowało, w przypadku Mirków chyba jeszcze brutalniej niż Julek.
Oceniając po znajomych, jak kolega jest 5/10 (przeciętna uroda, przeciętna praca i zarobki, nie najgorszy ale do najlepszych też daleko, taki średniak) to oczywiście marzy mu się dziewczyna 7-8/10 ale szybko schodzi na ziemię i zaje sobie sprawę, że co najwyżej może brać się za swojego żeńskiego odpowiednika czyli również 5/10.
Niestety tutaj pojawia się problem, bo jego żeński odpowiednik (zwykła, niczym nie wyróżniająca się z tłumu dziewczyna) ma o sobie wysoki mniemanie i wydaje jej się, że jest co najmniej mocne 7/10 i w takich też facetów celuje (i nawet ich znajduje, tylko zazwyczaj facet 7/10 bierze kobietę 5/10 żeby się z nią co najwyżej kilka razy przespać więc taki "związek" kończy się po kilku tygodniach w najlepszym razie miesiącach).
Mirek 5/10 ma więc szanse u kobiet 3/10 ale o ile nie jest zdesperowany to sobie odpuszcza i woli nie być wcale w związku.
Julka 5/10 też jest w szoku, że nie może stworzyć stabilnego związku z facetem 7-8/10 a do poziomu tych 5/10 czy niżej się oczywiście nie zniży, więc koniec końców zostaje sama.
I to chyba pokrywałoby się z wyżej prezentowanymi badaniami. Przeciętni ludzi nie mają szans u ponadprzeciętnych, z gorszymi z oczywistych względów wiązać się nie chcą więc zostają sami.
Gdzieś czytałem, że 20% najlepszych mężczyzn ma dostęp do 80% kobiet, pozostałe 50% przeciętnych mężczyzn ma dostęp do 20% najsłabszych kobiet, a ostatnie 30% najsłabszych mężczyzn nie ma dostępu do żadnych kobiet.
I myślę, że coś w tym może być
A jakie jest Wasze zdanie w temacie plagi samotności i tym samym ujemnego przyrostu? Czeka nas samozagłada?