Nie widzę wspólnej przyszłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 343 ]

196

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:

Gdzie wyczytałaś, że ona ogląda seriale cały dzień. Ona pracuje, na dodatek z miejsca pracy ma 20 minut piechotą do żłobka. Czyli jak konczy prace o 16 to dziecko odbiera o 16.20 potem jeszcze dojazd do domu. Przypuscmy ze jest w domu o 17. To ile sie da zrobic z dzieckiem 1.5 rocznym od 17 ? Autor napisał ze zona gotuje. Czyli co, ugotuje i juz jest wieczór. Moze i rozrzuca skarpetki, w szafie z ciuchami ma bałagan i przy 1.5 rocznym dziecku zostawila kubek z niedopitą kawą  - bo takie wlasnie drobnostki autor wymienił, ale czy to są powody zeby nie widzieć wspólnej przyszłosci?

Jak odwiedzalam kolezanki na macierzynskim to miały burdel na kółkach w domu. I nie pracowały wtedy. Zadna nie zostala opuszczona przez meza za to ze w domu byl nieporządek. A ta kobieta pracuje wiec serio te skarpetki, albo kubek na blacie to az taki wielki problem? Dlaczego to maz ma wracac do czystego domu skoro oboje pracują? Ona gotuje to on niech sprząta. A o skarpetkach i kubkach mozna porozmawiać a nie rozwazac odejscie z tak błahego powodu.

Tyle, że ja nie wyczytałam nigdzie i nie odniosłam wrażenia , że tu o kubek z niedopita kawą czy skarpetki na podłodze chodzi, a jej ogólne rozmemłanie, syfiarstwo i brak zainteresowań innych niż oglądanie seriali.
Może taka kobieta jest fajna, jak założeniem jest młode ciało, ale wygląda na to, że autor sam jest dość atrakcyjnym facetem, więc zaczął się zastanawiać czy to mu do poczucia szczęścia wystarczy.
Ja myślę, że określenie "syf w domu" jest dość jednoznaczne i tak samo nie wierzę żeby z dnia na dzień jego żonie to nie przeszkadzało, skoro dobrze jej się w syfie funkcjonuje.
Ja np. mam 2-latkę i jakoś potrafię ogarnąć dom gdy mała drzemie (np. teraz po dworze), nie mówiąc już o tym, że skarpety czy brudne naczynia nie walają się , a ja w tym czasie nie gapię się w jakiś serial.
ale widać każdy sądzi po sobie.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

Tyle, że ja nie wyczytałam nigdzie i nie odniosłam wrażenia , że tu o kubek z niedopita kawą czy skarpetki na podłodze chodzi, a jej ogólne rozmemłanie, syfiarstwo i brak zainteresowań innych niż oglądanie seriali.

Bo tradycyjnie odnosisz się do swojej fantazji, a nie rzeczywistej treści.

Fakty są takie:

Dziewczyna miała 18 lat jak autor mając lat 26 rozpoczął z nią związek. Obecnie ma 24 lata. Przed ciążą pracowała i teraz też pracuje. W międzyczasie zrobiła studia. Natomiast jej mąż nie kupi roomby czy nie zatrudni pomocy sprzątającej nie ze względu na finanse (bo zarabia ~30k miesięcznie), ale z samej zasady 'bo nie'. Przyszedł tu, aby usłyszeć peany na swoją część i znaleźć metody na jej tresurę. Żalił się, że 'ogląda seriale' i nie sprząta podając absurdalne przykłady, że został kubek po kawie, albo że nie sprząta w lodówce. Jego punktem odniesienia jest to, że sam jest pedantem odkurzającym 3 razy w tygodniu - z podkreśleniem - jak jego dziewczyn nie ma w dom.. Żalił się też że nie robi żadnych kursów i szkoleń, ale z drugiej strony napisał, ze sam nie gotuje i to jej brocha. Przy czym cała reszta ich związku, włączając w to seks jest ok. A jednak koleś założył wątek o tytule "Nie widzę wspólnej przyszłości".



Gdzie ty masz rozmemłanie? 24 letnia pracująca mama, która w międzyczasie zrobiła studia, zajmuje się dzieckiem i gotuje?


Może się trzeba trochę doedukować jak wygląda skrzyżowanie pedantyzmu ze strategią FIRE ?

198

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

z kurdupla maczo nie będzie i należy zachowywać się adekwatnie do poziomu swojej atrakcyjności względem kobiet smile))))
Kurtyna! big_smile

Brawo smile
Ja uciekam, milego weekendu zycze smile

199 Ostatnio edytowany przez Giaa (2023-11-10 15:01:56)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Bo tradycyjnie odnosisz się do swojej fantazji, a nie rzeczywistej treści.

Fakty są takie:

Dziewczyna miała 18 lat jak autor mając lat 26 rozpoczął z nią związek. Obecnie ma 24 lata. Przed ciążą pracowała i teraz też pracuje. W międzyczasie zrobiła studia. Natomiast jej mąż nie kupi roomby czy nie zatrudni pomocy sprzątającej nie ze względu na finanse (bo zarabia ~30k miesięcznie), ale z samej zasady 'bo nie'. Przyszedł tu, aby usłyszeć peany na swoją część i znaleźć metody na jej tresurę. Żalił się, że 'ogląda seriale' i nie sprząta podając absurdalne przykłady, że został kubek po kawie, albo że nie sprząta w lodówce. Jego punktem odniesienia jest to, że sam jest pedantem odkurzającym 3 razy w tygodniu - z podkreśleniem - jak jego dziewczyn nie ma w dom.. Żalił się też że nie robi żadnych kursów i szkoleń, ale z drugiej strony napisał, ze sam nie gotuje i to jej brocha. Przy czym cała reszta ich związku, włączając w to seks jest ok. A jednak koleś założył wątek o tytule "Nie widzę wspólnej przyszłości".



Gdzie ty masz rozmemłanie? 24 letnia pracująca mama, która w międzyczasie zrobiła studia, zajmuje się dzieckiem i gotuje?


Może się trzeba trochę doedukować jak wygląda skrzyżowanie pedantyzmu ze strategią FIRE ?

Fantazja to może ponosi znów ciebie. Ja odniosłam się do ogólnego wydźwięku jaki  miał post autora.
Nie widzę tu chama, ani kogoś z kompleksem pana i władcy, tylko rozczarowanego, nieco pogubionego faceta, który kocha swoją  żonę, ale jednocześnie pewne rzeczy mu przeszkadzają.
Odniosłam się do absurdalnych argumentów, jakoby posiadanie dziecka (w podobnym wieku co moje zresztą) uniemożliwiało prowadzenie domu w podstawowym zakresie, a zalicza się do niego sprzątanie.
My akurat mieszkamy w domu, tez stać męża na panią, ale nie korzystamy, bo nie czuję takiej potrzeby. Pracuję na pół etatu, a pozostały czas jestem w stanie poświęcić tez na sprzątanie, gotowanie i tworzenie atmosfery w domu mówiąc najogólniej.
Nie uważam, że jestem superwoman z tego powodu. Robię to, co większość kobiet, bo lubię i chcę.

Sprowadzanie wszystkiego do tego czy stać kogoś na nie wykonywanie pewnych obowiązków uważam za śmieszne.
Co innego gdy faktycznie ktoś się nie wyrabia, ale nie po to żeby było więcej czasu na seriale i gapienie się w telefon.

200

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Nie widzę tu chama, ani kogoś z kompleksem pana i władcy

No nie, wcale. A wiesz czym jest w ogóle FIRE? Przecież typ nie chce zatrudnić pomocy sprzątającej 'bo nie'. Nie ma tu żadnego innego argumentu.

Odniosłam się do absurdalnych argumentów, jakoby posiadanie dziecka (w podobnym wieku co moje zresztą) uniemożliwiało prowadzenie domu w podstawowym zakresie, a zalicza się do niego sprzątanie.

I świetnie, ale w związku są dwie osoby. Skoro ona gotuje, to on może posprzątać. Korona mu spadnie z głowy czy coś?

201

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Nie widzę tu chama, ani kogoś z kompleksem pana i władcy

No nie, wcale. A wiesz czym jest w ogóle FIRE? Przecież typ nie chce zatrudnić pomocy sprzątającej 'bo nie'. Nie ma tu żadnego innego argumentu.

Odniosłam się do absurdalnych argumentów, jakoby posiadanie dziecka (w podobnym wieku co moje zresztą) uniemożliwiało prowadzenie domu w podstawowym zakresie, a zalicza się do niego sprzątanie.

I świetnie, ale w związku są dwie osoby. Skoro ona gotuje, to on może posprzątać. Korona mu spadnie z głowy czy coś?

Dokladnie obowiazkami domowymi powinni sie dzielic po polowie, tym bardziej, ze zona autora tez pracuje plus zajmuje sie dzieckiem

202

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Bo tradycyjnie odnosisz się do swojej fantazji, a nie rzeczywistej treści.

Fakty są takie:

Dziewczyna miała 18 lat jak autor mając lat 26 rozpoczął z nią związek. Obecnie ma 24 lata. Przed ciążą pracowała i teraz też pracuje. W międzyczasie zrobiła studia. Natomiast jej mąż nie kupi roomby czy nie zatrudni pomocy sprzątającej nie ze względu na finanse (bo zarabia ~30k miesięcznie), ale z samej zasady 'bo nie'. Przyszedł tu, aby usłyszeć peany na swoją część i znaleźć metody na jej tresurę. Żalił się, że 'ogląda seriale' i nie sprząta podając absurdalne przykłady, że został kubek po kawie, albo że nie sprząta w lodówce. Jego punktem odniesienia jest to, że sam jest pedantem odkurzającym 3 razy w tygodniu - z podkreśleniem - jak jego dziewczyn nie ma w dom.. Żalił się też że nie robi żadnych kursów i szkoleń, ale z drugiej strony napisał, ze sam nie gotuje i to jej brocha. Przy czym cała reszta ich związku, włączając w to seks jest ok. A jednak koleś założył wątek o tytule "Nie widzę wspólnej przyszłości".



Gdzie ty masz rozmemłanie? 24 letnia pracująca mama, która w międzyczasie zrobiła studia, zajmuje się dzieckiem i gotuje?


Może się trzeba trochę doedukować jak wygląda skrzyżowanie pedantyzmu ze strategią FIRE ?

Fantazja to może ponosi znów ciebie. Ja odniosłam się do ogólnego wydźwięku jaki  miał post autora.
Nie widzę tu chama, ani kogoś z kompleksem pana i władcy, tylko rozczarowanego, nieco pogubionego faceta, który kocha swoją  żonę, ale jednocześnie pewne rzeczy mu przeszkadzają.
Odniosłam się do absurdalnych argumentów, jakoby posiadanie dziecka (w podobnym wieku co moje zresztą) uniemożliwiało prowadzenie domu w podstawowym zakresie, a zalicza się do niego sprzątanie.
My akurat mieszkamy w domu, tez stać męża na panią, ale nie korzystamy, bo nie czuję takiej potrzeby. Pracuję na pół etatu, a pozostały czas jestem w stanie poświęcić tez na sprzątanie, gotowanie i tworzenie atmosfery w domu mówiąc najogólniej.
Nie uważam, że jestem superwoman z tego powodu. Robię to, co większość kobiet, bo lubię i chcę.

Sprowadzanie wszystkiego do tego czy stać kogoś na nie wykonywanie pewnych obowiązków uważam za śmieszne.
Co innego gdy faktycznie ktoś się nie wyrabia, ale nie po to żeby było więcej czasu na seriale i gapienie się w telefon.

Pracujesz na pół etatu. Masz jednak odrobinkę więcej czasu niż zona Autora, ktora pracuje na cały etat, dojeżdza do pracy, a po drodze odprowadza i odbiera dziecko ze żłobka. 
W te 4h, ktore masz więcej niż ona, da się ogarnąc caly dom.

203

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

I świetnie, ale w związku są dwie osoby. Skoro ona gotuje, to on może posprzątać. Korona mu spadnie z głowy czy coś?

Ja nie wyczytałam nigdzie, żeby autor twierdził, ze za nic w świecie nie pomaga i nie będzie tego robił.
Domyśliłam się, że skoro zarabia tyle, to jego praca na pewno jest dużo bardziej odpowiedzialna i wyczerpująca psychicznie od jej, a co za tym idzie, pewnie godziny pracy ma nienormowane, albo coś innego powoduje , że te obowiązki "spadły" na żonę.

Dla mnie np. oczywistym jest, że skoro mąż wraca czasem dopiero koło 19:00, choć czasem bywa i już po 14:00 w domu, to ja cały dzień nie leżę wywalona i nie oglądam seriali, tylko zajmuje się małą, ale myślę tez o tym co będziemy jeść jak mąż wróci, czy chcę żeby było ładnie i czysto w NASZYM domu.
A jest NASZ, bo oboje go tak traktujemy, a nie chodzimy po nim rozmemłani, nie rzucamy brudnych gaci wszędzie i córeczkę tez uczymy , w miarę możliwości wink, że o dom i porządek trzeba dbać.

Nie twierdzę, że wszyscy ludzie tak żyja, ale da się.

204

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

Pracuję na pół etatu, a pozostały czas jestem w stanie poświęcić tez na sprzątanie, gotowanie i tworzenie atmosfery w domu mówiąc najogólniej.
Nie uważam, że jestem superwoman z tego powodu. Robię to, co większość kobiet, bo lubię i chcę.

A dlaczego nie pracujesz na pełen etat tylko na pół? Moze gdyby ta kobieta pracowała na pół etatu i miala dodatkowe 4 h do dyspozycji to funcjonowałaby tak samo jak Ty, bo miala by po prostu wiecej czasu. Gdybys wracala do domu kolo 17 to tez bys pewnie nie dala rady wszystkiego ogarnąć.

Pomysl. Twoj maz pracuje zdalnie ty wracasz z dzieckiem do domu o 17 a on sie przyczepia o to ze masz niepoukladane w szafie. Bo takie tu byly argunenty typu nieodlozony kubek i resztki w lodówce. A i to ze ona woli serial zamiast czytania ksiązek. Pytanie ile ona faktycznie czasu na serial poswieca bo jesli to jest 1 odcinek to co to za problem? To nie moze tez byc tak ze kobieta wraca z pracy do domu i przez 4 h wykonuje obowiazki domowe. (4 bo ty tak tez napisalas ze tyle na to przeznaczasz) czyli co, ona w domu jest o 17 i do 21 ogarnia dom. Pewnie do tego wstaje w nocy do dziecka i rano znowu do roboty. To ten serial albo chwila na telefonie to jest zbrodnia?

Ja mam wrazenie ze on oczekuje od zony ze bedzie idealna. Sam dal siebie na wzor ze on wstaje o 5.30 i czyta ksiazki i brzmial jakby mial do niej zal że ona woli przy kawie posiedziec na telefonie z rana zamiast sie rozwijac przez czytanie ksiazek. Albo ze on odkurza 3 razy w tygodniu. To on postawil poprzeczke wysoko bo kto przed praca czyta ksiazki albo odkurza 3 razy w tygodniu? Jesli on ma takie założenia to ja sie nie dziwie ze go denerwuje skarpetka na podlodze albo nieodlozony kubek.

205

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:

Pracujesz na pół etatu. Masz jednak odrobinkę więcej czasu niż zona Autora, ktora pracuje na cały etat, dojeżdza do pracy, a po drodze odprowadza i odbiera dziecko ze żłobka. 
W te 4h, ktore masz więcej niż ona, da się ogarnąc caly dom.

Będąc w ciąży jeszcze pracowałam na cały, choć nie musiałam. I też dom ogarniałam. To w dużej mierze kwestia organizacji i podejścia.
Dziecko zmieniło tylko to, że to co normalnie robiłam jednym ciurkiem, teraz robię z przerwami , albo 5 rzeczy równocześnie jak teraz tongue

206

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

Gdzie wyczytałaś, że ona ogląda seriale cały dzień. Ona pracuje, na dodatek z miejsca pracy ma 20 minut piechotą do żłobka. Czyli jak konczy prace o 16 to dziecko odbiera o 16.20 potem jeszcze dojazd do domu. Przypuscmy ze jest w domu o 17. To ile sie da zrobic z dzieckiem 1.5 rocznym od 17 ? Autor napisał ze zona gotuje. Czyli co, ugotuje i juz jest wieczór. Moze i rozrzuca skarpetki, w szafie z ciuchami ma bałagan i przy 1.5 rocznym dziecku zostawila kubek z niedopitą kawą  - bo takie wlasnie drobnostki autor wymienił, ale czy to są powody zeby nie widzieć wspólnej przyszłosci?

Jak odwiedzalam kolezanki na macierzynskim to miały burdel na kółkach w domu. I nie pracowały wtedy. Zadna nie zostala opuszczona przez meza za to ze w domu byl nieporządek. A ta kobieta pracuje wiec serio te skarpetki, albo kubek na blacie to az taki wielki problem? Dlaczego to maz ma wracac do czystego domu skoro oboje pracują? Ona gotuje to on niech sprząta. A o skarpetkach i kubkach mozna porozmawiać a nie rozwazac odejscie z tak błahego powodu.

Tyle, że ja nie wyczytałam nigdzie i nie odniosłam wrażenia , że tu o kubek z niedopita kawą czy skarpetki na podłodze chodzi, a jej ogólne rozmemłanie, syfiarstwo i brak zainteresowań innych niż oglądanie seriali.
Może taka kobieta jest fajna, jak założeniem jest młode ciało, ale wygląda na to, że autor sam jest dość atrakcyjnym facetem, więc zaczął się zastanawiać czy to mu do poczucia szczęścia wystarczy.
Ja myślę, że określenie "syf w domu" jest dość jednoznaczne i tak samo nie wierzę żeby z dnia na dzień jego żonie to nie przeszkadzało, skoro dobrze jej się w syfie funkcjonuje.
Ja np. mam 2-latkę i jakoś potrafię ogarnąć dom gdy mała drzemie (np. teraz po dworze), nie mówiąc już o tym, że skarpety czy brudne naczynia nie walają się , a ja w tym czasie nie gapię się w jakiś serial.
ale widać każdy sądzi po sobie.


To już teraz wiem dlaczego dwie z Was skoczyły na ta dziewczynę. No bo jest młoda, chyba zazdrość się odezwała? Dwie starsze Panie cisną po młodej, no bo przecież ciało to nie wszystko.
Ja myślę że zostało dużo napisane zwłaszcza bardzo fajnie o tym, że autor zwyczajnie nie kocha swojej żony a naprawdę powienien mieć więcej wyrozumiałości i że to kiepski powód żeby nie wiedzieć wspólnej przyszłości.

Autorze, skoro kilka osób obiektywnie zareagowało tak a nie indziej to myślę, że możesz się nad tym zastanowić co zostalo napisane. Wiem, że oczekiwałeś że ścieki nie poleca na Ciebie a na żonę, a jeszcze skoro tacy faceci tutejsi którzy nie są zbyt serdeczni na forum dla kobiet i potrafili wypunktować to, że jednak przesadzasz to... Zapytales o radę i spojrzenie na sprawę to ja dostałeś.

207

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:

Twoj maz pracuje zdalnie .

To coś mi umknęło. Nie wiedziałam, ze on pracuje zdalnie yikes To trochę zmienia.
Oczywiście wtedy wymagałabym co najmniej żeby też np. nastawił zmywarkę, odkurzył czy w inny sposób pomagał na bieżąco.

208

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Karmaniewraca napisał/a:

To już teraz wiem dlaczego dwie z Was skoczyły na ta dziewczynę. No bo jest młoda, chyba zazdrość się odezwała? Dwie starsze Panie cisną po młodej, no bo przecież ciało to nie wszystko.
.

Tak stara ciotko wróżko big_smile
33-letnia starsza pani pozdrawia Xd i dalej nie komentuję, bo nie ma czego i komu.

209 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-10 15:42:37)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

Domyśliłam się, że skoro zarabia tyle, to jego praca na pewno jest dużo bardziej odpowiedzialna i wyczerpująca psychicznie od jej, a co za tym idzie, pewnie godziny pracy ma nienormowane, albo coś innego powoduje , że te obowiązki "spadły" na żonę.

On jest programistą. Pracuje w domu 8 h jak kazdy. On zarabia tyle bo oszczedza na podatkach. Gdyby nie byl na dzialalnosci tylko na umowie o prace to zarabiał by o wiele mniej za tą samą prace. To jest mit ze praca programisty jest bardziej wymagająca niz inna.

Na pewno nie zgodze sie z tym, ze lepiej płatna praca jest  bardziej męcząca od mniej płatnej. Pani na kasie w biedrze nie ma prawa byc zmeczona? Tez nie wiemy jaki zawod ma ta kobieta. Rownie dobrze ona moze miec bardziej meczący zawod a mniej płatny

210

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Giaa napisał/a:

Domyśliłam się, że skoro zarabia tyle, to jego praca na pewno jest dużo bardziej odpowiedzialna i wyczerpująca psychicznie od jej, a co za tym idzie, pewnie godziny pracy ma nienormowane, albo coś innego powoduje , że te obowiązki "spadły" na żonę.

On jest programistą. Pracuje w domu 8 h jak kazdy. On zarabia tyle bo oszczedza na podatkach. Gdyby nie byl na dzialalnosci tylko na umowie o prace to zarabiał by o wiele mniej za tą samą prace. To jest mit ze praca programisty jest bardziej wymagająca niz inna.

Na pewno nie zgodze sie z tym, ze lepiej płatna praca jest byc bardziej męcząca od mniej płatnej. Pani na kasie w biedrze nie ma prawa byc zmeczona? Tez nie wiemy jaki zawod ma ta kobieta. Rownie dobrze ona moze miec bardziej meczący zawod a mniej płatny

W sumie to jestem sama ciekawa jaka ma pracę żona autora.

211

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Pracujesz na pół etatu. Masz jednak odrobinkę więcej czasu niż zona Autora, ktora pracuje na cały etat, dojeżdza do pracy, a po drodze odprowadza i odbiera dziecko ze żłobka. 
W te 4h, ktore masz więcej niż ona, da się ogarnąc caly dom.

Będąc w ciąży jeszcze pracowałam na cały, choć nie musiałam. I też dom ogarniałam. To w dużej mierze kwestia organizacji i podejścia.
Dziecko zmieniło tylko to, że to co normalnie robiłam jednym ciurkiem, teraz robię z przerwami , albo 5 rzeczy równocześnie jak teraz tongue

Tylko jak żona autora jeszcze w międzyczasie studiowała niestacjonarnie. Odnosisz ich sytuację - pracującą na etacie młodą mamę, która w międzyczasie robiła studia, do siebie - pracującej jedynie na pół etatu bez żadnych innych obowiązków.

Giaa napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

Twoj maz pracuje zdalnie .

To coś mi umknęło. Nie wiedziałam, ze on pracuje zdalnie yikes To trochę zmienia.
Oczywiście wtedy wymagałabym co najmniej żeby też np. nastawił zmywarkę, odkurzył czy w inny sposób pomagał na bieżąco.

W prawie każdym wypadku jak zabierasz głos, to tak to wygląda, że 'coś ci umyka'.

212

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Tylko jak żona autora jeszcze w międzyczasie studiowała niestacjonarnie. Odnosisz ich sytuację - pracującą na etacie młodą mamę, która w międzyczasie robiła studia, do siebie - pracującej jedynie na pół etatu bez żadnych innych obowiązków.



W prawie każdym wypadku jak zabierasz głos, to tak to wygląda, że 'coś ci umyka'.

Tak tak.
Bo ty , stary ćwoku, wiesz jakie mam wykształcenie, na czym polega moja praca i będąc matką nie mam żadnych innych obowiązkow.
Nie zesraj się już z tej napinki i nie drzyj tego zajadłego ryja bez powodu znowu XD big_smile

213 Ostatnio edytowany przez Giaa (2023-11-10 16:46:59)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:

On jest programistą. Pracuje w domu 8 h jak kazdy. On zarabia tyle bo oszczedza na podatkach. Gdyby nie byl na dzialalnosci tylko na umowie o prace to zarabiał by o wiele mniej za tą samą prace. To jest mit ze praca programisty jest bardziej wymagająca niz inna.

Na pewno nie zgodze sie z tym, ze lepiej płatna praca jest  bardziej męcząca od mniej płatnej. Pani na kasie w biedrze nie ma prawa byc zmeczona? Tez nie wiemy jaki zawod ma ta kobieta. Rownie dobrze ona moze miec bardziej meczący zawod a mniej płatny

Ale ja nie twierdzę, że praca programisty to jest jakieś wow dla mnie. Bo w ogóle nie. znam mnóstwo informatyków , czy ludzi z IT, którzy zajmują się tym i zarabiają zupełnie przeciętne pieniądze. Także wiem, że to mity, że tam pracują geniusze. Myślałam, że może jest dyrektorem jakiegoś dużego oddziału, jak mój mąż i wtedy owszem, taka praca generuje ogromne napięcie.
Wiadomo, ze ktoś kto przerzuca gnój jak Sparrow np., ma ciężka pracę i potem fajnie jest gdzieś to odreagować , co widać wink ale jednak to zawsze praca intelektualna eksploatuje bardziej..kto wie ten wie. Z wielu powodów.

Ty masz takie zdanie, ja takie. Nie wymusisz na mnie na siłę zmiany opinii. Tylko argumentami.
Już jeden taki tu jest. Stary pajac, o wzroście siedzącego psa, który do każdego kto ma inne zdanie się rzuca z ryjem. Tyle, że poza spojrzeniem politowania i kopem w garba na otrzeźwienie , nic nie osiąga.

214

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Pracujesz na pół etatu. Masz jednak odrobinkę więcej czasu niż zona Autora, ktora pracuje na cały etat, dojeżdza do pracy, a po drodze odprowadza i odbiera dziecko ze żłobka. 
W te 4h, ktore masz więcej niż ona, da się ogarnąc caly dom.

Będąc w ciąży jeszcze pracowałam na cały, choć nie musiałam. I też dom ogarniałam. To w dużej mierze kwestia organizacji i podejścia.
Dziecko zmieniło tylko to, że to co normalnie robiłam jednym ciurkiem, teraz robię z przerwami , albo 5 rzeczy równocześnie jak teraz tongue

No dobra, ale co ma do tematu to, że ogarniałaś wszystko będąc w ciąży, skoro tu pytanie jest o ogarnianie przy dziecku?

Tak jak pisalam, masz 4h więcej niz żona Autora.

215 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-10 17:50:58)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

ale jednak to zawsze praca intelektualna eksploatuje bardziej..kto wie ten wie. Z wielu powodów.

Tyle, że żona autora tego wątku zapewne też pracuje intelektualnie, a nie fizycznie, skoro jest po studiach. Tak zakładam, że mała szansa aby pracowała fizycznie. Takze nie uważam, zeby jego zona była mniej zmęczona po pracy niż autor.

Ps. Jeszcze jest pytanie czy dziecko im przesypia całą noc i kto do tego dziecka wstaje. Niewyspanie potęguje zmęczenie

216

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Giaa napisał/a:

ale jednak to zawsze praca intelektualna eksploatuje bardziej..kto wie ten wie. Z wielu powodów.

Tyle, że żona autora tego wątku zapewne też pracuje intelektualnie, a nie fizycznie, skoro jest po studiach. Tak zakładam, że mała szansa aby pracowała fizycznie. Takze nie uważam, zeby jego zona była mniej zmęczona po pracy niż autor.

Ps. Jeszcze jest pytanie czy dziecko im przesypia całą noc i kto do tego dziecka wstaje. Niewyspanie potęguje zmęczenie


I dodajmy do tego, że przy pracach faktycznie wymagających i eksploatujących człowieka do granic, to nie da się zastosować formuły FIRE. Co jest skrzętnie pomijane przez wszystkie groupie Sunokahyam'a.

217 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2023-11-10 18:26:54)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Giaa napisał/a:

Domyśliłam się, że skoro zarabia tyle, to jego praca na pewno jest dużo bardziej odpowiedzialna i wyczerpująca psychicznie od jej, a co za tym idzie, pewnie godziny pracy ma nienormowane, albo coś innego powoduje , że te obowiązki "spadły" na żonę.

On jest programistą. Pracuje w domu 8 h jak kazdy. On zarabia tyle bo oszczedza na podatkach. Gdyby nie byl na dzialalnosci tylko na umowie o prace to zarabiał by o wiele mniej za tą samą prace. To jest mit ze praca programisty jest bardziej wymagająca niz inna.

Na pewno nie zgodze sie z tym, ze lepiej płatna praca jest  bardziej męcząca od mniej płatnej. Pani na kasie w biedrze nie ma prawa byc zmeczona? Tez nie wiemy jaki zawod ma ta kobieta. Rownie dobrze ona moze miec bardziej meczący zawod a mniej płatny

Z własnego doświadczenia powiem, że im większe zarobki, im bardziej prestiżowe "odpowiedzialne" stanowisko tym tej  odpowiedzialność mniej, ze juz o "ciężkości" pracy nie wspomnę.
Sam pracowałem przez wiele lat jako programista, teraz mam stanowisko pokrewne, i im bardziej spinałem sie po szczeblach kariery, tym pracy było mniej.

Co do obowiązków, to skoro obydwoje pracują, to obowiązki powinny byc dzielone w miarę po równo, i nie ma znaczenia czy mąż jest sędzią sadu najwyższego, a zona kasjerką w żabce.
Praca to praca.

Ja tez mam prace zdalna Giaa, i ugotowanie obiadu dla wracającej żony z pracy, nie jest żadnym problemem, włącznie z posprzątaniem kuchni.

Chyba każdy tutaj pracujący zdalnie, może powiedzieć, że nie ma bata, na przepracowanie longiem tych 8h
a przecież jeszcze odpadają dojazdy.
Czasem to 7 czasem 6 a czasem 5
Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby na żonę autora i jego dziecko, nie czekał ciepły obiad gdy wracają do domu, aby mogli go wspólnie przy jednym stole zjeść.

218

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Szeptuch napisał/a:

Chyba każdy tutaj pracujący zdalnie, może powiedzieć, że nie ma bata, na przepracowanie longiem tych 8h
Czasem to 7 czasem 6 a czasem 5

A czasem i mniej. smile Ale oddając - zdarzają się i takie dni, że się pracuje i po 12-16h. Choć to wyjątki.

219

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Chyba każdy tutaj pracujący zdalnie, może powiedzieć, że nie ma bata, na przepracowanie longiem tych 8h
Czasem to 7 czasem 6 a czasem 5

A czasem i mniej. smile Ale oddając - zdarzają się i takie dni, że się pracuje i po 12-16h. Choć to wyjątki.

Ja nie pracuje od 10 lat i szczerze nie wyobrazam sobie kazdego dnia wstawac np o 5, zaprowadzac biegiem corke do szkoly, pozniej szybko, zeby zdarzyc do pracy, po pracy biegiem do szkoly, biegiem robic obiad, z jezorem na wierchu sprzatac mieszkanie, miedzy czasie znalezc czas dla corki i koniec dnia trzeba isc spac o 10 wieczor  bo trzeba wstac wczesnie rano, wiec nie ma mowy o wolnym wieczorze, bo sie po prostu pada ze zmeczenia i tak kolejne 20-30 lat... masakra wspolczuje, a jednoczesnie podziwiam takie kobiety ja szczerze napisze, ze jestem za wygodna na takie cos

220

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Przy małym dziecku ma Armageddon w domu moja pedantyczna siostra nawet
smile tylko że jej pedantyczny mąż ją kocha i oboje odpuscili  i śmieją się teraz z pedantycznych par smile tych bez dzieci.
Można by autorowi wrzucic parę praktycznych rad od ludzi z forum,  ale po co gościowi, który od razu oponuje na pomoc domową, coś podpowiadać .
Tymczasem taka pomoc domowa zwykle pomaga i domownikom wprowadzić dobre nawyki w domu, bo bądź co bądź większą sztuką jest nierobienie bałaganu, niż sprzątanie go.

221

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Szeptuch napisał/a:

Z własnego doświadczenia powiem, że im większe zarobki, im bardziej prestiżowe "odpowiedzialne" stanowisko tym tej  odpowiedzialność mniej, ze juz o "ciężkości" pracy nie wspomnę.
Sam pracowałem przez wiele lat jako programista, teraz mam stanowisko pokrewne, i im bardziej spinałem sie po szczeblach kariery, tym pracy było mniej.

Ciekawe spostrzezenie z ta odpowiedzialnoscia w miare wspinania sie po drabinie. Nie zastanawialam sie nad tym nigdy, ale patrzac na moja dziedzine, to masz racje. Im wyzej, tym wiecej mozna delegowac i bardziej samemu planowac swoja prace i jakos tak ogolnie jest bardziej na luzie.

Wybaczcie wtracenie, sledze watek od poczatku bo wydal mi sie mega interesujacy. Zaraz po przeczytaniu bylam troche bardziej po stronie autora, ale jak zaczelam sie faktycznie zastanawiac nad ich sytuacja, to zgadzam sie, ze zwyczajnie przecietnie zyjaca dziewczyna ma faceta ktory sie czepia o pierdoly. Autorze, ja serio rozumiem ze sie frustrujesz tymi malymi rzeczami, ale daj jakis przyklad ktory faktycznie pokaze ze ona jest jakas ponadprzecietna fleja i leniem, bo z podanych szczegolow taki obraz nie wynika... zeby ja az rzucac.

Sama jestem jedna z tych z osob ktore pewnie tez by byly wkurzone gdyby partner non stop siedzial na telefonie czy ogladal seriale, ale z szerszej perspektywy faktycznie widac ze ona ma obowiazki i dosc zawalony dzien. I jeszcze wraca i musi gotowac. Skoro dziecko zjadlo i jest talerz zostawiony po jedzeniu, to dlaczego on czeka na zone zeby sprzatnela? Ona przeciez gotuje to on moze sprzatac po tym.

222 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2023-11-10 20:36:27)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Ela210 napisał/a:

Przy małym dziecku ma Armageddon w domu moja pedantyczna siostra nawet
smile tylko że jej pedantyczny mąż ją kocha i oboje odpuscili  i śmieją się teraz z pedantycznych par smile tych bez dzieci.
Można by autorowi wrzucic parę praktycznych rad od ludzi z forum,  ale po co gościowi, który od razu oponuje na pomoc domową, coś podpowiadać .
Tymczasem taka pomoc domowa zwykle pomaga i domownikom wprowadzić dobre nawyki w domu, bo bądź co bądź większą sztuką jest nierobienie bałaganu, niż sprzątanie go.

Styl minimalistyczny to jedno z rozwiazan na czysty dom-zero klamotow, pomieszczenia wygladaja nowoczesnie i elegancko.  Bede miec tak mieszkanie urzadzone bardzo podoba mnie sie minimalizm -mniej sprzatania to napewno. Moja kumpela ma tak w salonie-sofa, fotel, stolik, tv na scianie, obok duzy kwiat w ozdobnej donicy, pod stolikiem dywan, na oknie jeden kwiatek doniczkowy, w rogu sciany regal i to wszystko salon wyglada kazdego dnia czysto. Najgorsze jak sie zaczyna wnosic badziewie,  pierdylion obrazow na sciane jak w muzeum, a dzieciaki robia sobie zlobek.... ja bede miec wszystkie pomieszczenia w stylu minimalistycznym teraz corka ma 10 lat nie bawi sie juz zabawki,wiec bedzie mi duzo latwiej utrzymac porzadek

223

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Przy małym dziecku ma Armageddon w domu moja pedantyczna siostra nawet
smile tylko że jej pedantyczny mąż ją kocha i oboje odpuscili  i śmieją się teraz z pedantycznych par smile tych bez dzieci.
Można by autorowi wrzucic parę praktycznych rad od ludzi z forum,  ale po co gościowi, który od razu oponuje na pomoc domową, coś podpowiadać .
Tymczasem taka pomoc domowa zwykle pomaga i domownikom wprowadzić dobre nawyki w domu, bo bądź co bądź większą sztuką jest nierobienie bałaganu, niż sprzątanie go.

Styl minimalistyczny to jedno z rozwiazan na czysty dom-zero klamotow, pomieszczenia wygladaja nowoczesnie i elegancko.  Bede miec tak mieszkanie urzadzone bardzo podoba mnie sie minimalizm -mniej sprzatania to napewno. Moja kumpela ma tak w salonie-sofa, fotel, stolik, tv na scianie, obok duzy kwiat w ozdobnej donicy, pod stolikiem dywan, na oknie jeden kwiatek doniczkowy, w rogu sciany regal i to wszystko salon wyglada kazdego dnia czysto. Najgorsze jak sie zaczyna wnosic badziewie,  pierdylion obrazow na sciane jak w muzeum, a dzieciaki robia sobie zlobek.... ja bede miec wszystkie pomieszczenia w stylu minimalistycznym teraz corka ma 10 lat nie bawi sie juz zabawki,wiec bedzie mi duzo latwiej utrzymac porzadek

A za co sobie cokolwiek urzadzisz skoro nie pracujesz i zyjesz z zasiłków ? smile

224

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Przy małym dziecku ma Armageddon w domu moja pedantyczna siostra nawet
smile tylko że jej pedantyczny mąż ją kocha i oboje odpuscili  i śmieją się teraz z pedantycznych par smile tych bez dzieci.
Można by autorowi wrzucic parę praktycznych rad od ludzi z forum,  ale po co gościowi, który od razu oponuje na pomoc domową, coś podpowiadać .
Tymczasem taka pomoc domowa zwykle pomaga i domownikom wprowadzić dobre nawyki w domu, bo bądź co bądź większą sztuką jest nierobienie bałaganu, niż sprzątanie go.

Styl minimalistyczny to jedno z rozwiazan na czysty dom-zero klamotow, pomieszczenia wygladaja nowoczesnie i elegancko.  Bede miec tak mieszkanie urzadzone bardzo podoba mnie sie minimalizm -mniej sprzatania to napewno. Moja kumpela ma tak w salonie-sofa, fotel, stolik, tv na scianie, obok duzy kwiat w ozdobnej donicy, pod stolikiem dywan, na oknie jeden kwiatek doniczkowy, w rogu sciany regal i to wszystko salon wyglada kazdego dnia czysto. Najgorsze jak sie zaczyna wnosic badziewie,  pierdylion obrazow na sciane jak w muzeum, a dzieciaki robia sobie zlobek.... ja bede miec wszystkie pomieszczenia w stylu minimalistycznym teraz corka ma 10 lat nie bawi sie juz zabawki,wiec bedzie mi duzo latwiej utrzymac porzadek

A za co sobie cokolwiek urzadzisz skoro nie pracujesz i zyjesz z zasiłków ? smile

O to sie nie martw  w Anglii dbaja o takich jak JA

225

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

226

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:

O to sie nie martw  w Anglii dbaja o takich jak JA

Takich, czyli jakich? W tym kontekście to pytanie wydaje się zasadne.

227

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Priscilla napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

O to sie nie martw  w Anglii dbaja o takich jak JA

Takich, czyli jakich? W tym kontekście to pytanie wydaje się zasadne.

Takich,ktorzy sa na zasilkach

228

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

229

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Zgadzam się z Jack Sparrow w 100%.

Od siebie dodam jeszcze, że autor wątku nieźle się ustawił. Intercyza (czyli mieszkanie i zarobki są tylko jego), żona, która zdaniem autora powinna się w 50% do wszystkiego dokładać, gotująca dla całej 3, wychowująca ich (także jego!) dziecko, i z pewnością w jakimś stopniu dbającą o jego mieszkanie (bo choć może to nie jest wysiłek o jakim autor marzy, lecz jestem przekonana że w pewnym stopniu o czystość dba, że nie jest tak, że nie robi nic, a argument z kubkiem kawy albo niepoukładanymi równiutko w kosteczkę ubraniami w szafie mnie śmieszy).

Wychodząc z takiego małżeństwa za X lat autor ma całą zarobioną kasę tylko dla siebie, wychowane dziecko, zadbany dom, jest dobrze odżywiony bo żona gotowała, a i zbytnio się nie wykosztował, skoro składali się po połowie na wszystko. Czy byłby w takim miejscu bez wkładu żony?

Żona wychodząc z takiego małżeństwa co ma w zamian za jej wieloletnią pracę na rzecz rodziny? Nie ma to jak być kucharką na czyimś przyjęciu...

230

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

231

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No widzisz,a w Anglii wielu osobom nie oplaca sie pracowac. Wyjatki stanowia ci,ktorzy zarabiaja duzo ponad srednia krajowa. Zwykly pracownik zarabiajacy np £400 tygodniowo musi z tego odliczyc np £200 tygodniowo za mieszkanie,£100 miesiecznie za gaz i elektryke, plus na paliwo/dojazdy do pracy plus jezeli ma dzieci to musi oplacac obiady w szkole plus placic na nianke/zlobek-zostaje na suchy chleb i worek kartofli... podczas, gdy niepracujacy utrzymuje od panstwa
-pelne pokrycie kosztow mieszkania
-znizki na gaz i elektryke
-darmowe leczenie i lekarstwa
-darmowe posilki w szkole
-rozne bony
-rozne zasilki
Dlatego w Anglii do pracy oplaca sie isc tylko tym ludziom,ktorzy naprawde zarabiaja sporo pieniedzy, reszta ledwo wiaze koniec z koncem

232

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Aha czyli chcesz napisac, ze w Polsce mimo tego, iż istnieją zasiłki i pomoc, to jednak nie ma aż takiej tolerancji dla patologii i pasożytów. Zupełnie przeciwnie niż w Anglii, gdzie każdy obibok bez ambicji przeżyje znacznie lepiej, żyjąc na koszt uczciwych ludzi. Teraz rozumiem !

233 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2023-11-11 14:38:58)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Taka wygadana zawsze, tyle teorii,  a tym razem tak krótko smile chyba jednak dość niewygodne pytanie smile

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Aha czyli chcesz napisac, ze w Polsce mimo tego, iż istnieją zasiłki i pomoc, to jednak nie ma aż takiej tolerancji dla patologii i pasożytów. Zupełnie przeciwnie niż w Anglii, gdzie każdy obibok bez ambicji przeżyje znacznie lepiej, żyjąc na koszt uczciwych ludzi. Teraz rozumiem !

Tak jest. Jedynie ci,ktorzy zarabiaja sporo ponad srednia krajowa zyja na poziomie duzo lepszym niz osoby na zasilkach, jednak tacy ludzie stanowia mniejszosc. Wiekszosc szarych obywateli pracujac za minimalna i dostajac zero pomocy od panstwa ledwo zyje z miesiaca na miesiac-dlatego wielu ludzi rzuca robote i idzie na zasilek. Jedna moja znajoma, ktora ma 2 dzieci w szkolnym wieku i sama wychowuje corki ciagle narzekala "ze chetnie by poszla do pracy na pol etatu" . Znalazla prace w kawiarni na pol etatu myslala,ze skoro praca na pol etatu to urzad bedzie jej pokrywal 70% kosztow mieszkania.  Okazalo sie,ze przekroczyla 10p progu dochodowego musi pracujac na pol.etatu, a wiec logiczne,ze zarabiajac mniej niz na caly etat oplacac cale mieszkanie. Caly czas mowi "ze zaluje, ze poszla do pracy,bo nie ma nawet za co dzieciom swiat zrobic" 99% jej zarobkow to sa oplaty, pracuje,a nic nie oszczedzila. Dlatego ja milion razy wole po nowym roku zaczac wlasna dzialalnosc, bo wiem,ze na bizuterie jest duzy popyt, ja mam duzy talent do tego,musze tylko uzyskac zgode od councilu na sprzedaz i licencje na sprzedaz. Tak sobie mysle moze z tych pieniedzy co dostane dofinansowanie to czesc odloze na oplacenie miejsca na bazarze w centrum miasta  i bede miec swoje stoisko z bizuteria od godziny 10-1 30 po poludniu czyli w czasie,gdy corka jest w szkole, a gdy corka bedzie miec wolne to ja tez nie bede wtedy sprzedawac-tak.nawet szybciej sprzedam niz gdybym miala sprzedawac przez internet i co dzien latac na poczte wysylac paczki.. tylko narazie czekam na mieszkanie jestem.juz na 8 miejscu

234

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No widzisz,a w Anglii wielu osobom nie oplaca sie pracowac. Wyjatki stanowia ci,ktorzy zarabiaja duzo ponad srednia krajowa. Zwykly pracownik zarabiajacy np £400 tygodniowo musi z tego odliczyc np £200 tygodniowo za mieszkanie,£100 miesiecznie za gaz i elektryke, plus na paliwo/dojazdy do pracy plus jezeli ma dzieci to musi oplacac obiady w szkole plus placic na nianke/zlobek-zostaje na suchy chleb i worek kartofli... podczas, gdy niepracujacy utrzymuje od panstwa
-pelne pokrycie kosztow mieszkania
-znizki na gaz i elektryke
-darmowe leczenie i lekarstwa
-darmowe posilki w szkole
-rozne bony
-rozne zasilki
Dlatego w Anglii do pracy oplaca sie isc tylko tym ludziom,ktorzy naprawde zarabiaja sporo pieniedzy, reszta ledwo wiaze koniec z koncem

Własnie opisałaś angielską patologię, własnie dlatego tak do Anglii ciągną imigranci.

235

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

236

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Priscilla napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

237

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:
Priscilla napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Weźcie też poprawkę na to, że Julka się pięknie urządziła w tym, co ma. A wiele nie ma. Pamiętam jej posty z kafe jak pisala, jak robi zakupy. Tu pisze, że ma ataki hipoglikemii. Czemu? Bo je syf.
Dziewczyna od miesięcy mieszka kątem u koleżanki i urządza w myślach mityczne mieszkanie, które ma dostać od państwa. Jej jedyne rozrywki to te dostępne za darmo, bo nawet na jakiś wyjazd z córką nie ma kasy.

238

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

No pewnie, że nie widzisz wspólnej przyszłości.

Żona ma 24 lata - jest już za stara. Czas ją wymienić na nowy młodszy model.

Takie typy jak ty szukają sobie młodych dziewcząt, które można urobić pod własną modłę.

Kobieta ma dziecko, studia, pracę, chłopa i ten ma do niej pretensje, że nie jest kurą domową latającą na szmacie by podbić ego jaśnie pana.
Z drugiej strony - dlaczego ma się poświęcać? Mieszkanie/dom nie należy do niej, jego pensja nie jest też jej, każdy musi sobie ciułać. Skoro mieszkanie należy do ciebie to sam zadbaj o czystość, a nie robisz jej akt łaski że nie pobierasz od niej najmu. Mnie by się nie chciało marnować życia na szorowanie mieszkania, które nie należy do mnie. smile Na starość bym dostała kopa w zad od rodziny autora, także nie warto poświęcać całej siebie na faceta.

Ja jej się nie dziwię, że ma wszystko w dupie i legnie na wyrze by obejrzeć serial. Ona nic z tego małżeństwa z tobą nie ma, w razie rozwodu wraca z córką do rodziców. No chyba, że w akcie łaski zostawisz jej mieszkanie by córka nie musiała się tułać po domach, gdyby jej matka wchodziła w kolejne relacje.

239

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:
Priscilla napisał/a:

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Weźcie też poprawkę na to, że Julka się pięknie urządziła w tym, co ma. A wiele nie ma. Pamiętam jej posty z kafe jak pisala, jak robi zakupy. Tu pisze, że ma ataki hipoglikemii. Czemu? Bo je syf.
Dziewczyna od miesięcy mieszka kątem u koleżanki i urządza w myślach mityczne mieszkanie, które ma dostać od państwa. Jej jedyne rozrywki to te dostępne za darmo, bo nawet na jakiś wyjazd z córką nie ma kasy.

Akurat ja jem zdrowo, owszem zdarza sie zezrem cos niezdrowego, ale ogolnie przestrzegam diety... no niedlugo dostane mieszkanie,bo jestem juz na 8 miejscu w tym tygodniu... a wiesz,ze w Anglii jest sporo festynow, wejsciowek, zajec,spotkan,wycieczek itp organizowanych za darmo lub za polowe ceny? Takze w roznych miejscach jestem dosc czesto

240

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:
Priscilla napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Aha czyli jezeli ja
A. Poszlabym do pracy na etat=mam ambicje
B. Zaloze wlasna dzialalnosc=nie mam ambicji
Tylko na tym forum praca na etacie jest bardziej ambitna, niz wlasna dzialalnosc/firma

241

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
maku2 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Jeszcze tego brakuje, zeby socjal u nas pozwalał na godne życie big_smile
Socjal powinien zapewniać minimum do przeżycia, żeby człowiek ruszyl tyłek do pracy.

No widzisz,a w Anglii wielu osobom nie oplaca sie pracowac. Wyjatki stanowia ci,ktorzy zarabiaja duzo ponad srednia krajowa. Zwykly pracownik zarabiajacy np £400 tygodniowo musi z tego odliczyc np £200 tygodniowo za mieszkanie,£100 miesiecznie za gaz i elektryke, plus na paliwo/dojazdy do pracy plus jezeli ma dzieci to musi oplacac obiady w szkole plus placic na nianke/zlobek-zostaje na suchy chleb i worek kartofli... podczas, gdy niepracujacy utrzymuje od panstwa
-pelne pokrycie kosztow mieszkania
-znizki na gaz i elektryke
-darmowe leczenie i lekarstwa
-darmowe posilki w szkole
-rozne bony
-rozne zasilki
Dlatego w Anglii do pracy oplaca sie isc tylko tym ludziom,ktorzy naprawde zarabiaja sporo pieniedzy, reszta ledwo wiaze koniec z koncem

Własnie opisałaś angielską patologię, własnie dlatego tak do Anglii ciągną imigranci.

Bardzo duza czesc ludzi na zasilkach nie jest patologia. Nie kazdy niepracujacy czlowiek =patologia. Patologia to ktos kto pije,cpa,jest przemoc i zaniedbanie oraz problemy z prawem,  a nie ktos kto nie chodzi do pracy i jest na zasilkach. Jeszcze kilkadziesiat lat temu w rodzinach byl model,ze tylko jedna osoba pracuje(przewaznie maz) rozumiem, ze tamtejsze kobiety nazwiesz patologia, bo nie chodzily do pracy?

242

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
maku2 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

No widzisz,a w Anglii wielu osobom nie oplaca sie pracowac. Wyjatki stanowia ci,ktorzy zarabiaja duzo ponad srednia krajowa. Zwykly pracownik zarabiajacy np £400 tygodniowo musi z tego odliczyc np £200 tygodniowo za mieszkanie,£100 miesiecznie za gaz i elektryke, plus na paliwo/dojazdy do pracy plus jezeli ma dzieci to musi oplacac obiady w szkole plus placic na nianke/zlobek-zostaje na suchy chleb i worek kartofli... podczas, gdy niepracujacy utrzymuje od panstwa
-pelne pokrycie kosztow mieszkania
-znizki na gaz i elektryke
-darmowe leczenie i lekarstwa
-darmowe posilki w szkole
-rozne bony
-rozne zasilki
Dlatego w Anglii do pracy oplaca sie isc tylko tym ludziom,ktorzy naprawde zarabiaja sporo pieniedzy, reszta ledwo wiaze koniec z koncem

Własnie opisałaś angielską patologię, własnie dlatego tak do Anglii ciągną imigranci.

Bardzo duza czesc ludzi na zasilkach nie jest patologia. Nie kazdy niepracujacy czlowiek =patologia. Patologia to ktos kto pije,cpa,jest przemoc i zaniedbanie oraz problemy z prawem,  a nie ktos kto nie chodzi do pracy i jest na zasilkach. Jeszcze kilkadziesiat lat temu w rodzinach byl model,ze tylko jedna osoba pracuje(przewaznie maz) rozumiem, ze tamtejsze kobiety nazwiesz patologia, bo nie chodzily do pracy?

Jest różnica między tradycyjnym modelem rodziny, a siedzeniem na zasiłku. Kobiety w tradycyjnym modelu nie pracowały, całą rodzinę utrzymywali mężowie, ale to nie znaczy, że nie wnosiły żadnego wkładu - wykonywały swoją część pracy, nie płatnej, ale pracy na rzecz komórki rodzinnej, więc nie były utrzymywane przez kogoś za nic, dostawały utrzymanie za pracę w domu. Dzięki temu że nie pracowały mąż miał podany obiad, czysty dom, przypilnowane dzieci, zrobione zakupy, etc.

Ludzi na zasiłkach nie utrzymują ich bliscy, tylko zrzuca się na nich pracująca część społeczeństwa, która nie ma NIC pozytywnego z tego, że utrzymuje te osoby. Życie na zasiłku jest pasożytowaniem na grupie, która Cię utrzymuje, bo nie przynosisz żadnej wartości dodanej. I taka forma życia w społeczeństwie jest patologiczna, bo kieruje wypracowane przez jedną grupę zasoby do osób, które nie powiększają puli wypracowanych zasobów, tylko je przejadają. Więc tak, życie na zasiłku jest patologia.

243

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Shoggies napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Własnie opisałaś angielską patologię, własnie dlatego tak do Anglii ciągną imigranci.

Bardzo duza czesc ludzi na zasilkach nie jest patologia. Nie kazdy niepracujacy czlowiek =patologia. Patologia to ktos kto pije,cpa,jest przemoc i zaniedbanie oraz problemy z prawem,  a nie ktos kto nie chodzi do pracy i jest na zasilkach. Jeszcze kilkadziesiat lat temu w rodzinach byl model,ze tylko jedna osoba pracuje(przewaznie maz) rozumiem, ze tamtejsze kobiety nazwiesz patologia, bo nie chodzily do pracy?

Jest różnica między tradycyjnym modelem rodziny, a siedzeniem na zasiłku. Kobiety w tradycyjnym modelu nie pracowały, całą rodzinę utrzymywali mężowie, ale to nie znaczy, że nie wnosiły żadnego wkładu - wykonywały swoją część pracy, nie płatnej, ale pracy na rzecz komórki rodzinnej, więc nie były utrzymywane przez kogoś za nic, dostawały utrzymanie za pracę w domu. Dzięki temu że nie pracowały mąż miał podany obiad, czysty dom, przypilnowane dzieci, zrobione zakupy, etc.

Ludzi na zasiłkach nie utrzymują ich bliscy, tylko zrzuca się na nich pracująca część społeczeństwa, która nie ma NIC pozytywnego z tego, że utrzymuje te osoby. Życie na zasiłku jest pasożytowaniem na grupie, która Cię utrzymuje, bo nie przynosisz żadnej wartości dodanej. I taka forma życia w społeczeństwie jest patologiczna, bo kieruje wypracowane przez jedną grupę zasoby do osób, które nie powiększają puli wypracowanych zasobów, tylko je przejadają. Więc tak, życie na zasiłku jest patologia.

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

244

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Tak wogole wole milion razy byc na zasilkach niz na utrzymaniu faceta. W zyciu bym nie zniosla faktu, ze jestem na utrzymaniu faceta i to od jego dobrej woli zalezy ile mi da pieniedzy i czy wogole mi da. Dlatego uwazam,ze kobiety niepracujace bedace na utrzymaniu meza maja przechlapane,bo czesto wlasnie za wyplate meza musza zapierniczac cala dobe w mieszkaniu,a jeszcze jak maz daje tyle kasy ,ze starcza na rozne ubrania, wyjscia itp to.pol biedy,  gorzej jak rzuca ochlapem, by starczylo jedynie na zakupy spozywcze i rachunki, a zona musi zapierniczac 24 na dobe, by wogole cokolwiek dostac z tych pieniedzy,a na swoje przyjemnosci ma gowno wydatkow.... dlatego ja w zyciu nie bede na utrzymaniu faceta. U mnie drogi sa dwie albo zasilki  albo wlasna dzialalnosc, bo do roboty tez nie pojde -nie mam zamiaru byc niewolnikiem przez 8 godzin dziennie

245

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Shoggies napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Bardzo duza czesc ludzi na zasilkach nie jest patologia. Nie kazdy niepracujacy czlowiek =patologia. Patologia to ktos kto pije,cpa,jest przemoc i zaniedbanie oraz problemy z prawem,  a nie ktos kto nie chodzi do pracy i jest na zasilkach. Jeszcze kilkadziesiat lat temu w rodzinach byl model,ze tylko jedna osoba pracuje(przewaznie maz) rozumiem, ze tamtejsze kobiety nazwiesz patologia, bo nie chodzily do pracy?

Jest różnica między tradycyjnym modelem rodziny, a siedzeniem na zasiłku. Kobiety w tradycyjnym modelu nie pracowały, całą rodzinę utrzymywali mężowie, ale to nie znaczy, że nie wnosiły żadnego wkładu - wykonywały swoją część pracy, nie płatnej, ale pracy na rzecz komórki rodzinnej, więc nie były utrzymywane przez kogoś za nic, dostawały utrzymanie za pracę w domu. Dzięki temu że nie pracowały mąż miał podany obiad, czysty dom, przypilnowane dzieci, zrobione zakupy, etc.

Ludzi na zasiłkach nie utrzymują ich bliscy, tylko zrzuca się na nich pracująca część społeczeństwa, która nie ma NIC pozytywnego z tego, że utrzymuje te osoby. Życie na zasiłku jest pasożytowaniem na grupie, która Cię utrzymuje, bo nie przynosisz żadnej wartości dodanej. I taka forma życia w społeczeństwie jest patologiczna, bo kieruje wypracowane przez jedną grupę zasoby do osób, które nie powiększają puli wypracowanych zasobów, tylko je przejadają. Więc tak, życie na zasiłku jest patologia.

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

Oczywiście, że jest różnica, bo nawet jeśli utrzymywana przez męża kobieta nic absolutnie nie robi, to jest to świadomy układ, w który obie strony weszły. Gdybyś zapytała utrzymujących Cię podatników, czy chcą Cię utrzymywać, wątpliwe, żeby odpowiedzieli, że tak. Mąż pracujący na żonę ma wybór, bo może się zawsze z nią rozstać (temat alimentów, to osobna sprawa), ale podatnik nie może się wypisać z utrzymywania Ciebie.

Nie rób prostytutki z logiki smile

246

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Shoggies napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Bardzo duza czesc ludzi na zasilkach nie jest patologia. Nie kazdy niepracujacy czlowiek =patologia. Patologia to ktos kto pije,cpa,jest przemoc i zaniedbanie oraz problemy z prawem,  a nie ktos kto nie chodzi do pracy i jest na zasilkach. Jeszcze kilkadziesiat lat temu w rodzinach byl model,ze tylko jedna osoba pracuje(przewaznie maz) rozumiem, ze tamtejsze kobiety nazwiesz patologia, bo nie chodzily do pracy?

Jest różnica między tradycyjnym modelem rodziny, a siedzeniem na zasiłku. Kobiety w tradycyjnym modelu nie pracowały, całą rodzinę utrzymywali mężowie, ale to nie znaczy, że nie wnosiły żadnego wkładu - wykonywały swoją część pracy, nie płatnej, ale pracy na rzecz komórki rodzinnej, więc nie były utrzymywane przez kogoś za nic, dostawały utrzymanie za pracę w domu. Dzięki temu że nie pracowały mąż miał podany obiad, czysty dom, przypilnowane dzieci, zrobione zakupy, etc.

Ludzi na zasiłkach nie utrzymują ich bliscy, tylko zrzuca się na nich pracująca część społeczeństwa, która nie ma NIC pozytywnego z tego, że utrzymuje te osoby. Życie na zasiłku jest pasożytowaniem na grupie, która Cię utrzymuje, bo nie przynosisz żadnej wartości dodanej. I taka forma życia w społeczeństwie jest patologiczna, bo kieruje wypracowane przez jedną grupę zasoby do osób, które nie powiększają puli wypracowanych zasobów, tylko je przejadają. Więc tak, życie na zasiłku jest patologia.

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

Oczywiście, że jest różnica, bo nawet jeśli utrzymywana przez męża kobieta nic absolutnie nie robi, to jest to świadomy układ, w który obie strony weszły. Gdybyś zapytała utrzymujących Cię podatników, czy chcą Cię utrzymywać, wątpliwe, żeby odpowiedzieli, że tak. Mąż pracujący na żonę ma wybór, bo może się zawsze z nią rozstać (temat alimentów, to osobna sprawa), ale podatnik nie może się wypisać z utrzymywania Ciebie.

Nie rób prostytutki z logiki smile

247 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-11-12 02:00:19)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

I tu się myślisz i to grubo, bo jeśli kobieta jest na utrzymaniu męża, to oboje się na to umawiają, czyli on niejako wyraża na to zgodę. W tym drugim przypadku odbierasz podatnikowi środki, które wypracował, aby solidarnie partycypować w finansowaniu tego wszystkiego, co jest potrzebne, aby państwo mogło funkcjonować, a że żyjemy w cywilizowanych czasach, to także, by pomagać tym, którzy są w potrzebie. Ty zaś w potrzebie nie jesteś, Tobie się po prostu nie chce pracować, a na to dam sobie rękę uciąć, że żaden rozumny podatnik świadomej zgody nie wyraził. 

JuliaUK33 napisał/a:

Tak wogole wole milion razy byc na zasilkach niz na utrzymaniu faceta. W zyciu bym nie zniosla faktu, ze jestem na utrzymaniu faceta i to od jego dobrej woli zalezy ile mi da pieniedzy i czy wogole mi da.

Haha, tak jakbyś Ty nie była na czyjejś dobrej woli. Uważaj, bo zmieni się rząd, zmienią ustawy i zostaniesz z przysłowiową ręką w nocniku.


Edycja:
Pisałam, kiedy pojawił się Twój, Shoggies, post - cóż za zaskakująca zbieżność myśli. Ciekawe czy Julcia to podzieli? cool

248

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:
Priscilla napisał/a:

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Weźcie też poprawkę na to, że Julka się pięknie urządziła w tym, co ma. A wiele nie ma. Pamiętam jej posty z kafe jak pisala, jak robi zakupy. Tu pisze, że ma ataki hipoglikemii. Czemu? Bo je syf.
Dziewczyna od miesięcy mieszka kątem u koleżanki i urządza w myślach mityczne mieszkanie, które ma dostać od państwa. Jej jedyne rozrywki to te dostępne za darmo, bo nawet na jakiś wyjazd z córką nie ma kasy.

Oczywiście, że wiele nie ma. Ale co jej szkodzi pisać, że jest inaczej? smile O wiele fajniej jest roztaczac mit jak to jest cudownie, jaka to zaradna i sprytna. Gdzieś tutaj jeszcze pisała, jak to jest na suchym toście niemal caly dzien, a teraz twierdzi, że się zdrowo odżywia. Tyle dostępnych atrakcji powyżej wypisala, a i tak przesiaduje calymi dniami na forum.

249

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:
Priscilla napisał/a:

No nie? I jeszcze ta nuta rozczarowania i zawodu, że w Polsce zdrowy, dorosły człowiek nie może sobie siedzieć na dupie i żyć na koszt społeczeństwa yikes
I tak mamy tego duuuużo za dużo, bo całe gro pasożytów zrobiło sobie z tego sposób na życie.

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Aha czyli jezeli ja
A. Poszlabym do pracy na etat=mam ambicje
B. Zaloze wlasna dzialalnosc=nie mam ambicji
Tylko na tym forum praca na etacie jest bardziej ambitna, niz wlasna dzialalnosc/firma

Poniżej sama się zgodziłaś z moimi stwierdzeniami wiec po to te wywody teraz wink

JuliaUK33 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Dlaczego nie wygodne? Po prostu wystarczy na nie krotka odpowiedz. Zyje w UK od lat i chodze do ludzi, ktorzy pracuja i do tych,ktorzy nie pracuja i widze, ze ich mieszkania nie roznia sie zbytnio-po za tym,ze ci niepracujacy maja tansze rzeczy,ale wszystko jest na miejscu i w dobrym stanie -lozko,szafa,kuchenka gazowa, zabawki dla dzieci jezeli ktos ma,biurko, telefony i laptopy to widzialam w kazdym mieszkaniu, gdzie bylam, sofa, stol itp. Po prostu trzeba byc w Angli, by wiedziec  ze na zasilkach da sie zyc godnie. Dla osob mieszkajacych w Polsce jest to nie do pomyslenia, bo u was zasilki oznaczaja biede z nedza,ale w Anglii program zasilkow i ogolnej pomocy dla bezrobotnych jest ogromny,gdyby tak nie bylo to nie siedziala bym na zasilku od 10 lat, bo przeciez nie miala bym zamiaru klepac biedy

Aha czyli chcesz napisac, ze w Polsce mimo tego, iż istnieją zasiłki i pomoc, to jednak nie ma aż takiej tolerancji dla patologii i pasożytów. Zupełnie przeciwnie niż w Anglii, gdzie każdy obibok bez ambicji przeżyje znacznie lepiej, żyjąc na koszt uczciwych ludzi. Teraz rozumiem !

Tak jest.

250 Ostatnio edytowany przez onaanna (2023-11-12 02:50:21)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

O matko....straszne glupoty Tobie doradzaja.

Ty jestes fajny facet,ogarniety, porzadny,  dobrze zarabiasz i masz plan na rodzine dom przszlosc

Twoja zona jest len, ze nie potrafi posprzatac po siebie  i w domu. Nie docenia przedmiotow bo...sama na nie nie zarobila. Jakby dostala od matki super Klamotyn, tez by nie doceniala, nie prala ich albo zniszczyla.
Ona jest b. dziecinna, niedojrzala  .wspolczuje ...

Dbaj o dziecko

251

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
onaanna napisał/a:

O matko....straszne glupoty Tobie doradzaja.

Ty jestes fajny facet,ogarniety, porzadny,  dobrze zarabiasz i masz plan na rodzine dom przszlosc

Twoja zona jest len, ze nie potrafi posprzatac po siebie  i w domu. Nie docenia przedmiotow bo...sama na nie nie zarobila. Jakby dostala od matki super klamoty n, tez by nie doceniala, nie prala ich albo zniszczyla.
Ona jest b. dziecinna, niedojrzala  .wspolczuje ...

Dbaj o dziecko

252

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
KoloroweSny napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Jestem pewna, że w innych krajach też nie jest aż tak kolorowo. Tylko tak na prawde, tacy ludzie nie mają ambicji, żeby coś więcej osiągnąć/mieć w życiu. Poza tym, co ona ma napisać? Przyzwyczaiła się do rzeczy, które dla nas są nie do pomyślenia i traktuje je jako coś normalnego.

Weźcie też poprawkę na to, że Julka się pięknie urządziła w tym, co ma. A wiele nie ma. Pamiętam jej posty z kafe jak pisala, jak robi zakupy. Tu pisze, że ma ataki hipoglikemii. Czemu? Bo je syf.
Dziewczyna od miesięcy mieszka kątem u koleżanki i urządza w myślach mityczne mieszkanie, które ma dostać od państwa. Jej jedyne rozrywki to te dostępne za darmo, bo nawet na jakiś wyjazd z córką nie ma kasy.

Oczywiście, że wiele nie ma. Ale co jej szkodzi pisać, że jest inaczej? smile O wiele fajniej jest roztaczac mit jak to jest cudownie, jaka to zaradna i sprytna. Gdzieś tutaj jeszcze pisała, jak to jest na suchym toście niemal caly dzien, a teraz twierdzi, że się zdrowo odżywia. Tyle dostępnych atrakcji powyżej wypisala, a i tak przesiaduje calymi dniami na forum.

Nigdzie nie pisalam tutaj, ze jem suche tosty-a wrecz na odwrot zalozylam chyba nawet post w ktorym pisze "ze rezygnuje z pieczywa,bo jest tuczace " i nie siedze tutaj calymi dniami

253

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Priscilla napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

I tu się myślisz i to grubo, bo jeśli kobieta jest na utrzymaniu męża, to oboje się na to umawiają, czyli on niejako wyraża na to zgodę. W tym drugim przypadku odbierasz podatnikowi środki, które wypracował, aby solidarnie partycypować w finansowaniu tego wszystkiego, co jest potrzebne, aby państwo mogło funkcjonować, a że żyjemy w cywilizowanych czasach, to także, by pomagać tym, którzy są w potrzebie. Ty zaś w potrzebie nie jesteś, Tobie się po prostu nie chce pracować, a na to dam sobie rękę uciąć, że żaden rozumny podatnik świadomej zgody nie wyraził. 

JuliaUK33 napisał/a:

Tak wogole wole milion razy byc na zasilkach niz na utrzymaniu faceta. W zyciu bym nie zniosla faktu, ze jestem na utrzymaniu faceta i to od jego dobrej woli zalezy ile mi da pieniedzy i czy wogole mi da.

Haha, tak jakbyś Ty nie była na czyjejś dobrej woli. Uważaj, bo zmieni się rząd, zmienią ustawy i zostaniesz z przysłowiową ręką w nocniku.


Edycja:
Pisałam, kiedy pojawił się Twój, Shoggies, post - cóż za zaskakująca zbieżność myśli. Ciekawe czy Julcia to podzieli? cool

Roznica jest ogromna I polega na tym,ze mezowi trzeba gotowac obiadki, a ja podatnikom nie musze, mezowi trzeba sprzatac, ja podatnikom nie musze, maz moze kontrolowac, a podatnicy nie, maz moze wydzielac pieniadze,a podatnicy nie

254

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Priscilla napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

I tu się myślisz i to grubo, bo jeśli kobieta jest na utrzymaniu męża, to oboje się na to umawiają, czyli on niejako wyraża na to zgodę. W tym drugim przypadku odbierasz podatnikowi środki, które wypracował, aby solidarnie partycypować w finansowaniu tego wszystkiego, co jest potrzebne, aby państwo mogło funkcjonować, a że żyjemy w cywilizowanych czasach, to także, by pomagać tym, którzy są w potrzebie. Ty zaś w potrzebie nie jesteś, Tobie się po prostu nie chce pracować, a na to dam sobie rękę uciąć, że żaden rozumny podatnik świadomej zgody nie wyraził. 

JuliaUK33 napisał/a:

Tak wogole wole milion razy byc na zasilkach niz na utrzymaniu faceta. W zyciu bym nie zniosla faktu, ze jestem na utrzymaniu faceta i to od jego dobrej woli zalezy ile mi da pieniedzy i czy wogole mi da.

Haha, tak jakbyś Ty nie była na czyjejś dobrej woli. Uważaj, bo zmieni się rząd, zmienią ustawy i zostaniesz z przysłowiową ręką w nocniku.


Edycja:
Pisałam, kiedy pojawił się Twój, Shoggies, post - cóż za zaskakująca zbieżność myśli. Ciekawe czy Julcia to podzieli? cool

Ty wogole wiesz na czym polegaja podatki? Podatek nie nalezy do pracownika-podatek sie placi na rozne rzeczy w kraju. Tak wogole to drzecie sie zawsze "ze wasze podatki ida na zasilki ". A skad wiesz, czy akurat twoj nie idzie na utrzymanie wiezienia i, ze nie sponsorujesz kryminalistow?... i tak zona na utrzymaniu meza niczym sie nie rozni od kobiety na zasilku-obie nie pracuja. A jakie wartosci dodatnie ma kobieta na utrzymaniu meza dla kraju? Zadnych. Czy kraj korzysta na tym jezeli ona gotuje obiady i sprzata w domu? NIE korzystaja jedynie jej dzieci i maz.

255

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:

Roznica jest ogromna I polega na tym,ze mezowi trzeba gotowac obiadki, a ja podatnikom nie musze, mezowi trzeba sprzatac, ja podatnikom nie musze, maz moze kontrolowac, a podatnicy nie, maz moze wydzielac pieniadze,a podatnicy nie

Różnica między symbiontem, a pasożytem.

256

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Shoggies napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Shoggies napisał/a:

Jest różnica między tradycyjnym modelem rodziny, a siedzeniem na zasiłku. Kobiety w tradycyjnym modelu nie pracowały, całą rodzinę utrzymywali mężowie, ale to nie znaczy, że nie wnosiły żadnego wkładu - wykonywały swoją część pracy, nie płatnej, ale pracy na rzecz komórki rodzinnej, więc nie były utrzymywane przez kogoś za nic, dostawały utrzymanie za pracę w domu. Dzięki temu że nie pracowały mąż miał podany obiad, czysty dom, przypilnowane dzieci, zrobione zakupy, etc.

Ludzi na zasiłkach nie utrzymują ich bliscy, tylko zrzuca się na nich pracująca część społeczeństwa, która nie ma NIC pozytywnego z tego, że utrzymuje te osoby. Życie na zasiłku jest pasożytowaniem na grupie, która Cię utrzymuje, bo nie przynosisz żadnej wartości dodanej. I taka forma życia w społeczeństwie jest patologiczna, bo kieruje wypracowane przez jedną grupę zasoby do osób, które nie powiększają puli wypracowanych zasobów, tylko je przejadają. Więc tak, życie na zasiłku jest patologia.

Nie ma zadnej roznicy,bo w obu przypadkach kobieta nie pracuje. Roznica tylko polega na tym na czyim utrzymaniu siedzi-na meza, czy na podatnika. Na meza wam nie przeszkadza fakt, ze nie jest ambitna, bo NIE wasze podatki-NIE bedziecie takiej wyzywac od pasozytow itp, bo zwyczajnie nie polazl na taka wasz podatek,pomimo, ze ona ma takie same podejscie do pracy co kobieta na zasilku

Oczywiście, że jest różnica, bo nawet jeśli utrzymywana przez męża kobieta nic absolutnie nie robi, to jest to świadomy układ, w który obie strony weszły. Gdybyś zapytała utrzymujących Cię podatników, czy chcą Cię utrzymywać, wątpliwe, żeby odpowiedzieli, że tak. Mąż pracujący na żonę ma wybór, bo może się zawsze z nią rozstać (temat alimentów, to osobna sprawa), ale podatnik nie może się wypisać z utrzymywania Ciebie.

Nie rób prostytutki z logiki smile

Tak ciagle o tych podatkach . A napiszesz ile placisz tego podatku ?

257

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Farmer napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Roznica jest ogromna I polega na tym,ze mezowi trzeba gotowac obiadki, a ja podatnikom nie musze, mezowi trzeba sprzatac, ja podatnikom nie musze, maz moze kontrolowac, a podatnicy nie, maz moze wydzielac pieniadze,a podatnicy nie

Różnica między symbiontem, a pasożytem.

I co z tego nazywaj mnie sobie jak chcesz. Niech tam bedzie,ze jestem pasozytem przynajmniej zyje jak chce, a nie pod czyjes dyktando, nikomu nie usluguje i nie jestem pod niczyja kontrola -przy takim zyciu nazwanie mnie pasozytem nie ma dla mnie  zadnego znaczenia. Lepiej byc nazwana pasozytem i zyc jak sie chce, niz zyc pod dyktando innych tylko po to by byc glaskanym po glowce "ze robi sie dobrze" i zbierac pochwaly... przy koncu zycia na lozu smierci wielu to zrozumialo, ale niestety bylo juz za pozno

258 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-11-12 14:33:33)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:

Ty wogole wiesz na czym polegaja podatki? Podatek nie nalezy do pracownika-podatek sie placi na rozne rzeczy w kraju. Tak wogole to drzecie sie zawsze "ze wasze podatki ida na zasilki ". A skad wiesz, czy akurat twoj nie idzie na utrzymanie wiezienia i, ze nie sponsorujesz kryminalistow?... i tak zona na utrzymaniu meza niczym sie nie rozni od kobiety na zasilku-obie nie pracuja. A jakie wartosci dodatnie ma kobieta na utrzymaniu meza dla kraju? Zadnych. Czy kraj korzysta na tym jezeli ona gotuje obiady i sprzata w domu? NIE korzystaja jedynie jej dzieci i maz.

Haha, Julka chce nas uczyć o podatkach big_smile
Naprawdę pomyśl czasem zanim coś napiszesz, bo usilnie usiłujesz coś sobie racjonalizować, a przy okazji nas przekonać, ale z każdym wpisem tylko się pogrążasz swoją nieznajomością tematu.

A jeśli już mowa o przykładowych więzieniach, to są takie jednostki społeczne, które należy izolować dla dobra społeczeństwa, dlatego też więziennictwo finansowane jest z podatków obywateli, którzy solidarnie się na to składają. I oczywiście, że mnie to wkurza, tak jak i wiele innych rzeczy mnie wkurza, jak choćby rozdawnictwo i patologie w finansach państwa, to Cię jednak w żaden sposób nie zwalnia z odpowiedzialności za moją własną życiową postawę. 

JuliaUK33 napisał/a:

I co z tego nazywaj mnie sobie jak chcesz. Niech tam bedzie,ze jestem pasozytem przynajmniej zyje jak chce, a nie pod czyjes dyktando, nikomu nie usluguje i nie jestem pod niczyja kontrola -przy takim zyciu nazwanie mnie pasozytem nie ma dla mnie  zadnego znaczenia. Lepiej byc nazwana pasozytem i zyc jak sie chce, niz zyc pod dyktando innych tylko po to by byc glaskanym po glowce "ze robi sie dobrze" i zbierac pochwaly... przy koncu zycia na lozu smierci wielu to zrozumialo, ale niestety bylo juz za pozno

Tylko Ci się wydaje, że żyjesz jak chcesz, a tak naprawdę to niemal WSZYSTKO Cię ogranicza. Nie możesz nawet wynająć mieszkania i musisz koleżance siedzieć na głowie. Wielu rzeczy nie możesz, nawet dziecku musisz odmawiać, ale będziesz mydlić oczy jak to Ci jest dobrze.





(edycja z powodu literówki)

259

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

No ja tam wolalabym, żeby z moich podatkow wybudowano kolejne żłobki, przedszkola czy dali dzieciom w szkołach obiady, a nie utrzymywali latami takie Julki.

260

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:

No ja tam wolalabym, żeby z moich podatkow wybudowano kolejne żłobki, przedszkola czy dali dzieciom w szkołach obiady, a nie utrzymywali latami takie Julki.

Moze wlasnie twoje podatki ida na zlobki? Tak naprawde nie wiecie na co ida wasze podatki. Po za tym czy ty odczuwasz po kieszeni, ze placisz podatki? Jakosc twojego zycia sie pogorszyla? Jak kiedys pracowalam rok w restauracji to tez placilam podatki i nie zauwazylam, by to zawazylo na moim zyciu a tym bardziej na stronie finansowej,a tez niewiem na co moje podatki poszly

Posty [ 196 do 260 z 343 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024