Nie widzę wspólnej przyszłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 343 ]

131 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2023-11-08 13:24:16)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile

co Ty znowu z tą zazdrością. Niczego ci tu nikt nie zazdrości, bo nie ma czego.
1. dziecko w wieku 7 miesięcy sika na nocnik, w wieku 18 lat zachodzi w ciąże, i w wieku 19 lat zostaje samotną matką, a
2. dziecko, które sika na nocnik w wieku 3 lat, w wieku 18 lat konczy liceum, idzie na studia, zdobywa zawód, zakłada rodzinę, nie narzeka na brak hajsu, itd.

no jak myślisz, która opcja lepsza? Serio mamy ci czego zazdrościć? No chyba raczej nie

Nie rozumiem to mamy zazdroscic, ze dziecko na nocnik sika czy co?

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

a siedzi juz chociaz
ej ty masz czas na siedzenie tutaj? dziecko takie dzis grzeczne?

Chodzi już samo.

No mam czas, przeciez sie ogarnia samo. Duzy, zdolny, będzie miał 4 lata to go zapiszę już na studia.


a tak naprawde czym sie mozesz pochwalic? znajdziesz cos?

Ale czemu ja sie mam Tobie czyms chwalić? big_smile to jakis wyścig? Prowadzisz ranking umiejętności dzieci?

Dla mnie to, co Ty piszesz o tym jak wychowywałas dzieci nie jest powodem do chwalenia się.

133

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Chodzi już samo.

No mam czas, przeciez sie ogarnia samo. Duzy, zdolny, będzie miał 4 lata to go zapiszę już na studia.


a tak naprawde czym sie mozesz pochwalic? znajdziesz cos?

Ale czemu ja sie mam Tobie czyms chwalić? big_smile to jakis wyścig? Prowadzisz ranking umiejętności dzieci?

Dla mnie to, co Ty piszesz o tym jak wychowywałas dzieci nie jest powodem do chwalenia się.

Kazde dziecko rozwija sie inaczej, rzadko ktore ksiazkowo. Moja corka np nigdy nie korzystala z nocnika. Od razu z pampersow przeszla na toalete, bo jej kupilam nakladke na toalete i takie dwa schodki miala. Jak sie nauczyla chodzic to korzystala z toalety.  Nocnika wogole nie kupowalam

134 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-08 13:41:07)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile

co Ty znowu z tą zazdrością. Niczego ci tu nikt nie zazdrości, bo nie ma czego.
1. dziecko w wieku 7 miesięcy sika na nocnik, w wieku 18 lat zachodzi w ciąże, i w wieku 19 lat zostaje samotną matką, a
2. dziecko, które sika na nocnik w wieku 3 lat, w wieku 18 lat konczy liceum, idzie na studia, zdobywa zawód, zakłada rodzinę, nie narzeka na brak hajsu, itd.

no jak myślisz, która opcja lepsza? Serio mamy ci czego zazdrościć? No chyba raczej nie

albo
1. w wieku 24 konczy studia (druga corka) angielski, amerykanski i sztuke, mieszka w Kanadzie, ma narzeczonego z indonezji (uwaga, zaraz poleca hejty, ze obcokrajowiec, pociesze was, ze nie jest muzulmaninem), ktory jest dobrze usytuowany, pracuje jako cyber security.
2. Syn 25 jeszcze studiuje (moze wieczny student, ja sie do wszystkiego przyznaje, nie jestem na forum by klamac i tak jestem tu "anonimowo") jeszcze brakuje mu 2 semestry. tez studiuje cyber security. Moze wroci do pl, bo nie przestal jej kochac, i moze zarobi tyle co autor tego tematu smile

co jeszcze chcecie o mnie wiedziec?


Jutro jak dam rade wszystko przeczytac, to wam odpowiem kochani, teraz juz sie pozegnam, bo musze dokonczyc pare zlecen, poinstruowac innych pracownikow, dac im prace.. fajnie bylo popisac (oby mnie nie wylali) big_smile

Milego dnia kochani, buziaki *)

135

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No ksiazkowo to dopiero siadac zaczyna?
Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile , co nie znaczy, ze nie dawalam im pieluchy jeszcze przez jakis czas. Na noc mialy dlugo pieluchy.


Ciesze sie, ze znalazlam to forum, bo przynajmniej mi sie w pracy nie nudzi big_smile

Jak 7 miesieczne dziecko  moglo na nocnik juz siadac?


Normalnie, umialo samo siedziec to siedzialo, oczywiscie pilnowalam i bylam obok, zainteresowalam je czyms i siedzialo, oczywiscie ciezko bylo, bo na poczatku probowalo wstawac wygilalo sie do tylu itp.

Lubilam zajmowac sie dziecmi, co mialam innego do roboty, male mieszkanie przeleciec, obiad szybki przygotowac? Moze bylo mi latwiej (niekiedy) bo dzieci tez sie soba potem zajmowaly 2, 3 i 4 latka..

Moja kolezanka ma 2 dzieci-4 i 2 latka i nie zostawia ich samych jak sie ze soba bawia, tylko musi ich pilnowac,bo wiadomo, ze 4 letnie dziecko nie upilnuje brata, zeby sobie cos zlego nie zrobil albo jak jej corka miala 3 -latka a jej brat rok to gdzie dzieciakow samych zostawic jak ten roczny wszystko do buzi wkladal, a jego siostra by mu landrynki dala do jedzenia. Strach male dzieci zostawiac samych sobie i niech sie soba zajmuja. Takze to jest akurat mit,ze jak sie ma wiecej dzieci niz jedno to one sie soba same zajmuja.  Nawet tego 4 latka trzeba czesto pilnowac,a co dopiero mlodsze dzieci

136

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

No tak, znowu zebrał się sabat czarownic tongue

137

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Zona autora tez nie byla taka "stara" ale jej wolno miec dziecko w wieku, kurde juz nie wiem 19? i jest lepsza od mojej, bo sobie nie radzi, no wezcie i wezcie mnie ukrzyzujcie albo powiescie, cos mi sie wydaje, ze niektorzy z was tez sa nieudacznikami.

Dlatego są zarzuty, że sobie wziął niedoświadczoną młódkę, którą usiłuje tresować.


Popelnila blad, ale kochamy ten "blad". Ktos z was nigdy bledu nie popelnil?

Nie takiego kalibru. Ani tym bardziej nikt się takimi błędami nie chwali i nie stawia ich za wzór do naśladowania. Dobrze, że sobie poradziłaś w życiu i dobrze, że poradziły sobie twoje dzieci. Ale to tak, jakby chwalić się samodzielnością z paraplegią, bo się prowadziło po pijaku. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej to wciąż przykład życiowej głupoty.



Lady Loka napisał/a:

Dla mnie to, co Ty piszesz o tym jak wychowywałas dzieci nie jest powodem do chwalenia się.


No dokładnie. Zbyt wczesna stymulacja niedostosowana do etapów rozwojowych nie jest niczym dobrym, a wręcz prowadzi do wielu problemów w wieku dorosłym.

Tym czasem:

https://mamadu.pl/127573,zbyt-szybka-na … dow-unikac

https://mamotoja.pl/aktualnosci/pediatr … -22602-r1/



A wracając do tematu - tu nie chodzi o to, na jakim etapie życia ma się te dzieci, ale o okoliczności. Bo czym innym jest wpadka i samotne macierzyństwo, a czym innym wczesne zamążpójście i założenie rodziny wraz z partnerem.

I możesz się zżymać jak chcesz, ale młoda kobieta, która studiuje, pracuje i zajmuje się dzieckiem nie ma obowiązku zapierdalać wokół księciunia, który pracując zdalnie ma czelność wywyższania się, bo wyrzuci śmieci czy odkurzy jak akurat nikogo w domu nie ma.

138

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Zona autora tez nie byla taka "stara" ale jej wolno miec dziecko w wieku, kurde juz nie wiem 19? i jest lepsza od mojej, bo sobie nie radzi, no wezcie i wezcie mnie ukrzyzujcie albo powiescie, cos mi sie wydaje, ze niektorzy z was tez sa nieudacznikami.

Dlatego są zarzuty, że sobie wziął niedoświadczoną młódkę, którą usiłuje tresować.


Popelnila blad, ale kochamy ten "blad". Ktos z was nigdy bledu nie popelnil?

Nie takiego kalibru. Ani tym bardziej nikt się takimi błędami nie chwali i nie stawia ich za wzór do naśladowania. Dobrze, że sobie poradziłaś w życiu i dobrze, że poradziły sobie twoje dzieci. Ale to tak, jakby chwalić się samodzielnością z paraplegią, bo się prowadziło po pijaku. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej to wciąż przykład życiowej głupoty.



Lady Loka napisał/a:

Dla mnie to, co Ty piszesz o tym jak wychowywałas dzieci nie jest powodem do chwalenia się.


No dokładnie. Zbyt wczesna stymulacja niedostosowana do etapów rozwojowych nie jest niczym dobrym, a wręcz prowadzi do wielu problemów w wieku dorosłym.

Tym czasem:

https://mamadu.pl/127573,zbyt-szybka-na … dow-unikac

https://mamotoja.pl/aktualnosci/pediatr … -22602-r1/



A wracając do tematu - tu nie chodzi o to, na jakim etapie życia ma się te dzieci, ale o okoliczności. Bo czym innym jest wpadka i samotne macierzyństwo, a czym innym wczesne zamążpójście i założenie rodziny wraz z partnerem.

I możesz się zżymać jak chcesz, ale młoda kobieta, która studiuje, pracuje i zajmuje się dzieckiem nie ma obowiązku zapierdalać wokół księciunia, który pracując zdalnie ma czelność wywyższania się, bo wyrzuci śmieci czy odkurzy jak akurat nikogo w domu nie ma.


TY moj ideale i wszechwiedzacy jack wink
Nie wchodze na zadne linki, sorry.

po pierwsze, skad mozesz wiedziec, ze wpadka (wszechwiedzacy wink) Jak wielu ludzi zyje bez papierka i nigdy nie maja zamiaru sie zenic. Nawet juz w PL..

po drugie, co ty pierd.. z paraplegia? Kazde dziecko rozwija sie inaczej, od corki syn zaczal chodzic kiedy mial  okolo 14 mcy, a moje dziewczyny pierwsze kroki stawiay, kiedy mialay 10 mcy, a syn 9, mialam ich sadzac na tylkach i zakazac chodzenia?

po trzecie, mam sie czym chwalic, ty i twoje kolezanki, tez byscie sie takimi osiagnieciami chwalili, chyba, ze balibyscie sie, oj, cos sobie zrobi i przywiazali do lozka albo chodzili do lekarza, bo przeciez za wczesnie big_smile
wiec przestancie siebie oklamywac. Nie cieszyliscie sie nigdy z jakichkolwiek osiagniec dzieci? Ja zawsze slyszalam od kolezanek, znajomych, kiedy dzieci zaczely chodzic, mowic itp. ludzie sie chwala piatkami dzieci w szkole, ale o dwojkach czy jedynkach przeciez nie mowia(nie wszyscy)
Niestety Polacy (a najbardziej widac to za granica) sa falszywi, maja wszystko najlesze, zarabiaja najwiecej, ich dzieci najlepiej sie ucza... itd itp. Rozejrzyjcie sie wokolo.

Po czwarte, dowiem sie gdzie pracujesz?

139

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Jak 7 miesieczne dziecko  moglo na nocnik juz siadac?


Normalnie, umialo samo siedziec to siedzialo, oczywiscie pilnowalam i bylam obok, zainteresowalam je czyms i siedzialo, oczywiscie ciezko bylo, bo na poczatku probowalo wstawac wygilalo sie do tylu itp.

Lubilam zajmowac sie dziecmi, co mialam innego do roboty, male mieszkanie przeleciec, obiad szybki przygotowac? Moze bylo mi latwiej (niekiedy) bo dzieci tez sie soba potem zajmowaly 2, 3 i 4 latka..

Moja kolezanka ma 2 dzieci-4 i 2 latka i nie zostawia ich samych jak sie ze soba bawia, tylko musi ich pilnowac,bo wiadomo, ze 4 letnie dziecko nie upilnuje brata, zeby sobie cos zlego nie zrobil albo jak jej corka miala 3 -latka a jej brat rok to gdzie dzieciakow samych zostawic jak ten roczny wszystko do buzi wkladal, a jego siostra by mu landrynki dala do jedzenia. Strach male dzieci zostawiac samych sobie i niech sie soba zajmuja. Takze to jest akurat mit,ze jak sie ma wiecej dzieci niz jedno to one sie soba same zajmuja.  Nawet tego 4 latka trzeba czesto pilnowac,a co dopiero mlodsze dzieci

a ty julka myslisz, ze zostawialam je sam i wychodzilam do sasiadki na pogaduchy czy do sklepu? big_smile
Siedzialam z nimi czy bylam w kuchni, ogarnialam i mialam ich na oku. Bawily sie grzecznie, tu tez sie pochwale, ze na szczescie byly grzecznymi dziecmi (malymi)

140 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-11-09 10:39:48)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Ojej, jaki off top.

Mam inne zdanie niż Gosia, ale dopieprzanie jej z powodu córki jest mocno nie w porządku.

Swoja drogą - dlaczego autor już nie pisze?
Ehhh... Jak ja nie lubię, gdy założyciel tematu obraża się gdy opinie są nie po jego myśli i znika.

141

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
madoja napisał/a:

Ojej, jaki off top.

Mam inne zdanie niż Gosia, ale dopieprzanie jej z powodu córki jest mocno nie w porządku.

Swoja drogą - dlaczego autor już nie pisze?
Ehhh... Jak ja nie lubię, gdy założyciel tematu obraża się gdy opinie są nie po jego myśli i znika.

Pewnie ktos chcial gownoburze wywolac

142

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Normalnie, umialo samo siedziec to siedzialo, oczywiscie pilnowalam i bylam obok, zainteresowalam je czyms i siedzialo, oczywiscie ciezko bylo, bo na poczatku probowalo wstawac wygilalo sie do tylu itp.

Lubilam zajmowac sie dziecmi, co mialam innego do roboty, male mieszkanie przeleciec, obiad szybki przygotowac? Moze bylo mi latwiej (niekiedy) bo dzieci tez sie soba potem zajmowaly 2, 3 i 4 latka..

Moja kolezanka ma 2 dzieci-4 i 2 latka i nie zostawia ich samych jak sie ze soba bawia, tylko musi ich pilnowac,bo wiadomo, ze 4 letnie dziecko nie upilnuje brata, zeby sobie cos zlego nie zrobil albo jak jej corka miala 3 -latka a jej brat rok to gdzie dzieciakow samych zostawic jak ten roczny wszystko do buzi wkladal, a jego siostra by mu landrynki dala do jedzenia. Strach male dzieci zostawiac samych sobie i niech sie soba zajmuja. Takze to jest akurat mit,ze jak sie ma wiecej dzieci niz jedno to one sie soba same zajmuja.  Nawet tego 4 latka trzeba czesto pilnowac,a co dopiero mlodsze dzieci

a ty julka myslisz, ze zostawialam je sam i wychodzilam do sasiadki na pogaduchy czy do sklepu? big_smile
Siedzialam z nimi czy bylam w kuchni, ogarnialam i mialam ich na oku. Bawily sie grzecznie, tu tez sie pochwale, ze na szczescie byly grzecznymi dziecmi (malymi)

No wlasnie, a wiec nie mozna zostawic dzieci samych sobie, a czesto od matek 2 plus dzieci slysze cos takiego "przynajmniej mam spokoj, bo dzieci sie same soba zajmuja ". No jak same soba jak trzeba przy nich byc i pilnowac. To powinny mowic "ze dzieci sie same ze soba bawia,a nie, ze soba sie same zajmuja ".

143

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

dzieki Madoja,
autor juz wczesniej napisal, ze rezygnuje, bo wszyscy widza go jako zlego, a jego zone - niewinna.

Ja tez stad spadam, bo nic mi nie da "klocenie sie" o moje dzieci, przekonywanie do moich racji, zreszta jakich racji? przeciez tak bylo, dzieci zyja, trzymaja sie dobrze, sa wyksztalcone, maja plecy zdrowe, nie narzekaja smile

Moje zycie to inny temat, ktorego lepiej nie bede poruszac tutaj.

144

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

dzieki Madoja,
autor juz wczesniej napisal, ze rezygnuje, bo wszyscy widza go jako zlego, a jego zone - niewinna.

Ja tez stad spadam, bo nic mi nie da "klocenie sie" o moje dzieci, przekonywanie do moich racji, zreszta jakich racji? przeciez tak bylo, dzieci zyja, trzymaja sie dobrze, sa wyksztalcone, maja plecy zdrowe, nie narzekaja smile

Moje zycie to inny temat, ktorego lepiej nie bede poruszac tutaj.

A dlaczego jego zona MUSI
1. Zajmowac sie dzieckiem
2. Pracowac
3. Studiowac
4. Sprzatac
5. Gotowac
A jej maz musi wg jego mniemania TYLKO
1. Pracowac
Gdzie tu jest rowny podzial obowiazkow? Nie ma

145 Ostatnio edytowany przez Sunokahyam (2023-11-09 11:42:04)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Dorzucę tylko kilka faktów, bo znów sporo osób -  z piratem na czele oczywiście - dopowiedziało sobie coś, co nigdy nie miało miejsca lub przeinaczało fakty. Niewiele się społecznośc tutaj różni od motłochu, który na fesjach i reddicie szkalował ludzi czy doprowadził do szturmu na senat w USA. Wystarczy wam rzucić kogoś na pożarcie, a zrobicie miazgę. Na szczęście świadczy to o was, a nie o mnie.

Do rzeczy:

1. Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia - za wspomnienie tego też mnie wyliczycie, ale co tam, na pohybel. W końcu jestem sknera

2. Żłobek i jej praca jest dosłownie obok siebie, piechotą tam jest ~20 minut, ale jest też darmowy autobus niemal spod naszego domu w obie strony i z tego korzystają

3. Ja pracując zdalnie wstaję codziennie ~5:20 rano aby jeszcze przed własną robotą pomóc z małą, wyskoczyć na zakupy, zrobić coś lekkiego dla siebie (choćby chwilę poczytać, bo lubię się rozwijać)

4. Pisałem, że pracuję długo - taka specyfika klienta, danej pracy itd. Start ~8, koniec 17 i później. Jeśli ktoś myśli, że praca zdalna jest leciutka i dla każdego, to warto spróbować. Bez dyscypliny nie da się tam za wiele zrobić i szybko zweryfikują się wyobrażenia

5. Pisałem wyraźnie, że żona nie musi gotować dla mnie. Mamy inne upodobania co do jedzenia, ja się sam sobą zajmuję i nigdy nie mówiłem, że czegoś "chcę". Sam staram się jej czasami zrobić śniadanie czy kolację bo moim zdaniem wisząc z rana przed wyjściem na telefonie zaniedbuje siebie. To jak analogia do awarii w samolocie: "najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku, inaczej oboje zginiecie". Moze brutalne, ale wychodzę z złożenia, że jak dorosły nie zadba o to, aby zdrowo jeść, w miarę możliwości się wyspać to nie będzie w stanie pomóc innej osobie - i jakoś się sprawdza

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.

7. Nie jest może tak, że się o coś przewracam - zabawki są wszędzie, to wiadome i co do tego nie mam żadnych żali, pretensji, sam je zbieram jak kładziemy małą. Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.

8. Ogólnie nie podoba mi się podejście "od pierwszego do pierwszego", zamiast myślenia choć odrobinę do przodu. Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci


No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

146

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

Nie ma sensu. Sam się zaorałeś.

147

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

Dorzucę tylko kilka faktów, bo znów sporo osób -  z piratem na czele oczywiście - dopowiedziało sobie coś, co nigdy nie miało miejsca lub przeinaczało fakty. Niewiele się społecznośc tutaj różni od motłochu, który na fesjach i reddicie szkalował ludzi czy doprowadził do szturmu na senat w USA. Wystarczy wam rzucić kogoś na pożarcie, a zrobicie miazgę. Na szczęście świadczy to o was, a nie o mnie.

Do rzeczy:

1. Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia - za wspomnienie tego też mnie wyliczycie, ale co tam, na pohybel. W końcu jestem sknera

2. Żłobek i jej praca jest dosłownie obok siebie, piechotą tam jest ~20 minut, ale jest też darmowy autobus niemal spod naszego domu w obie strony i z tego korzystają

3. Ja pracując zdalnie wstaję codziennie ~5:20 rano aby jeszcze przed własną robotą pomóc z małą, wyskoczyć na zakupy, zrobić coś lekkiego dla siebie (choćby chwilę poczytać, bo lubię się rozwijać)

4. Pisałem, że pracuję długo - taka specyfika klienta, danej pracy itd. Start ~8, koniec 17 i później. Jeśli ktoś myśli, że praca zdalna jest leciutka i dla każdego, to warto spróbować. Bez dyscypliny nie da się tam za wiele zrobić i szybko zweryfikują się wyobrażenia

5. Pisałem wyraźnie, że żona nie musi gotować dla mnie. Mamy inne upodobania co do jedzenia, ja się sam sobą zajmuję i nigdy nie mówiłem, że czegoś "chcę". Sam staram się jej czasami zrobić śniadanie czy kolację bo moim zdaniem wisząc z rana przed wyjściem na telefonie zaniedbuje siebie. To jak analogia do awarii w samolocie: "najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku, inaczej oboje zginiecie". Moze brutalne, ale wychodzę z złożenia, że jak dorosły nie zadba o to, aby zdrowo jeść, w miarę możliwości się wyspać to nie będzie w stanie pomóc innej osobie - i jakoś się sprawdza

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.

7. Nie jest może tak, że się o coś przewracam - zabawki są wszędzie, to wiadome i co do tego nie mam żadnych żali, pretensji, sam je zbieram jak kładziemy małą. Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.

8. Ogólnie nie podoba mi się podejście "od pierwszego do pierwszego", zamiast myślenia choć odrobinę do przodu. Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci


No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

Autorze, trzeba było tak na początku napisać. Na pewno sobie żona da radę, ma tylko inny ogląd i inny sposób na życie.

148

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Tamiraa napisał/a:

Autorze, trzeba było tak na początku napisać. Na pewno sobie żona da radę, ma tylko inny ogląd i inny sposób na życie.

To jeszcze zerknij do posta otwierającego wątek. Bo nie chodzi o to, czy żona da sobie radę, tylko chodzi o to, że ma zapierdalać wokół księciunia.

149

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

rece opadaja..

150 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-09 12:33:39)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci

W dalszym ciągu okazujesz swoją wyższość nad żoną. Widać, że wy nie decydujecie razem. Decyzję podejmujesz Ty, a ona ma się dostosować. Ty chcesz kupić dom poza miastem, więc żona musi zrobić prawo jazdy i to będzie jej problem jak dojedzie od pracy. Gdzie tu partnerstwo? Gdzie wspólna decyzja? Narzekasz, że nie ogarnia domu, to jak będzie miała jeszcze dalej do pracy to wtedy dom będzie zapewne lśnił czystością.

Poza tym, co to za wniosek, że jak Ciebie zabraknie to ona sobie nie poradzi? Nie poradzi sobie, bo co bo nie ma prawa jazdy? Co teraz nagle żona jest nieudacznicą? Teraz się obudziłeś, że żona nie jest taka aktywna i ambitna jak Ty? Co, przed ślubem nie przesiadywała na telefonie tylko zrywała się z rana i biegała maratony wokół bloku? Dbała o linię, gotowała zdrowe obiady i dom zawsze lśnił czystością? I  co dopiero po ślubie się popsuła? Widziały gały co brały. Poza tym jak jesteś taki elokwentny to załatw sprawy z żoną, a nie żalisz się obcym ludziom na forum. Co my mamy zrobić, zadzwonić do niej i powiedzieć, że ma sprzątać? Czy mamy dać ci rozgrzeszenie na odejście od niej?

Jak żona karmi dziecko, a potem idzie je kąpać to możesz posprzątać po nim, co za problem. Ty wstajesz po 5 bo tak lubisz, a żona może nie ma ochoty zrywać się z łóżka, bo np. w nocy wstawała do dziecka i chce odespać. Ja podejrzewam, że żona zrobiła się obojętna i zdystansowała się, nie ma energii do aktywnego życia z Tobą, bo odczuwa, że jest tylko elementem w Twojej układance, a nie równym sobie partnerem.

151

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

rece opadaja..

No własnie. Czytając wątek autor uzupełnił swoją historię o wytknięte elementy. Używając nawet tych samych sformułowań. 123qwerty123 dobrze podsumowała.

152

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Najbardziej mi się podoba ten motyw:


Ok, przez jakiś czas nie miała praca i był tylko zasiłek macierzyński + 500 plus więc nie za wiele, ale w sumie skoro nie ma się nic na głowie, to czy aż tyle potrzeba? Teraz pracuje, mała jest obok niej w żłobku (który opłacam ja) więc w jedną i drugą stronę mają blisko i szybko, ale mimo to jest słabo.

Problemu nie ma jedynie z masowym przewalniem czasu na serialu na telefonie. Rozwój? Jakaś nowa wiedza przydatna? Nie bardzo.

Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia


Czy ktoś jeszcze widzi tu pewną niespójność w zeznaniach? smile

153

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

rece opadaja..

No własnie. Czytając wątek autor uzupełnił swoją historię o wytknięte elementy. Używając nawet tych samych sformułowań. 123qwerty123 dobrze podsumowała.

Nie chodz za mna, ja cie nie lubie, nie zaprzyjaznimy sie,  nic z tego nie bedzie big_smile

jestes slepy albo nie umiesz czytac wyraznie, nie masz wyobrani, zawiesiles sie, trzymasz sie swoich zasad na forum, a w zyciu jestes pewnie grubym, obrzydliwym, lysym i smierdzacym kierowca tira. No kregoslup siada, nie? big_smile

przepraszam jesli cie urazilam big_smile

154 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-11-09 18:02:25)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne?

Dla mnie to nie jest normalne, ale… fakt, ze z powodu takiej błahostki nie widzisz z nią przyszłości, jest o wiele bardziej nieeeeeeeeeeeenormalny.

Bo w kontekscie tego, co napisałeś o żonie w poscie otwierającym watek, to nie jest nic na co nie można by przymknąć oka. wink A napisałeś o wsparciu, dobrym seksie, opiece nad dzieckiem, pracy na etacie. Jak już wspomniałam w poprzednim poscie, nikt nie jest idealny. Twoja żona nie jest wyjątkiem.

Masz za żonę młodą, pracująca oddaną matkę waszego dziecka, która wspiera cię w życiu i dogadza ci w łóżku. A watek zatytułowałes tak, a nie inaczej. Nie widzisz przyszłości z kobieta, która ma zaletę A, zaletę B, zaletę C, Zaletę X, zaletę Y, bo nie ma zalety Z, przy czym brak zalety Z jest o wiele mniejszego kalibru wada niż A, B,C,X i Y zaleta.

Irytują cię porozrzucane skarpetki i okruszki na stoliku. Innymi słowy, irytuje cie żona. Podobno, jak wchodzi irytacja, to już jest pozamiatane i nie ma czego zbierać. Tak mówi moja koleżanka psychoterapeutka i nie jest w tej opinii odosobniona.

Widzisz, mój mąż tez czasem zostawia niedopita herbatę i ekspreski po herbacie, zdarzy mi się nawet czasem znaleźć pod łóżkiem jakąś jego skarpetkę. Czasem sprzątam, a czasem zostawiam i mówię, kochanie, zabierz x, y, z, jak będziesz schodził na dół do kuchni. Ale gdyby zaczęło mnie to irytować, to zaczęłabym się martwić o wspólna przyszłość.

Zgaduje, ze to bałaganiarstwo to temat zastępczy, bo z twoich postów wynika niezbicie, ze ty żony nie cenisz jako człowieka. Nie jest w twoich oczach atrakcyjna jako człowiek i pod względem niezwiązanym z fizycznością również jako kobieta.

Nie kochasz jej, prawda? Bo teoretycznie masz powody, żeby być w pierwszej setce szczęśliwych mężów. A tymczasem ty nie widzisz z nią przyszłości i obsmarowujesz ja na kobiecym anonimowym forum.

155

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

Dorzucę tylko kilka faktów, bo znów sporo osób -  z piratem na czele oczywiście - dopowiedziało sobie coś, co nigdy nie miało miejsca lub przeinaczało fakty. Niewiele się społecznośc tutaj różni od motłochu, który na fesjach i reddicie szkalował ludzi czy doprowadził do szturmu na senat w USA. Wystarczy wam rzucić kogoś na pożarcie, a zrobicie miazgę. Na szczęście świadczy to o was, a nie o mnie.

Do rzeczy:

1. Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia - za wspomnienie tego też mnie wyliczycie, ale co tam, na pohybel. W końcu jestem sknera

2. Żłobek i jej praca jest dosłownie obok siebie, piechotą tam jest ~20 minut, ale jest też darmowy autobus niemal spod naszego domu w obie strony i z tego korzystają

3. Ja pracując zdalnie wstaję codziennie ~5:20 rano aby jeszcze przed własną robotą pomóc z małą, wyskoczyć na zakupy, zrobić coś lekkiego dla siebie (choćby chwilę poczytać, bo lubię się rozwijać)

4. Pisałem, że pracuję długo - taka specyfika klienta, danej pracy itd. Start ~8, koniec 17 i później. Jeśli ktoś myśli, że praca zdalna jest leciutka i dla każdego, to warto spróbować. Bez dyscypliny nie da się tam za wiele zrobić i szybko zweryfikują się wyobrażenia

5. Pisałem wyraźnie, że żona nie musi gotować dla mnie. Mamy inne upodobania co do jedzenia, ja się sam sobą zajmuję i nigdy nie mówiłem, że czegoś "chcę". Sam staram się jej czasami zrobić śniadanie czy kolację bo moim zdaniem wisząc z rana przed wyjściem na telefonie zaniedbuje siebie. To jak analogia do awarii w samolocie: "najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku, inaczej oboje zginiecie". Moze brutalne, ale wychodzę z złożenia, że jak dorosły nie zadba o to, aby zdrowo jeść, w miarę możliwości się wyspać to nie będzie w stanie pomóc innej osobie - i jakoś się sprawdza

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.

7. Nie jest może tak, że się o coś przewracam - zabawki są wszędzie, to wiadome i co do tego nie mam żadnych żali, pretensji, sam je zbieram jak kładziemy małą. Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.

8. Ogólnie nie podoba mi się podejście "od pierwszego do pierwszego", zamiast myślenia choć odrobinę do przodu. Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci


No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

Musze, Ci powiedzieć, że im dorównujesz tongue

Musisz zrozumieć, że w życiu nie jest wszystko jak chcemy, tym bardziej w związku.
Dlatego wyluzuj, poczekaj z przeprowadzką aż żona dojrzeje do tego, a może wcale nie chce się przeprowadzać, więc bierz pod uwagę jej zdanie.
Jeśli to jest problem to ustalcie kto co i po kim sprząta i jak będzie "działka"żony nie posprzątana, zostaw to jej. Myślę, że Ty z żadną kobietą się nie dogadasz, jak zawsze Twoje musi być na wierzchu.

Może terapia małżeńska by wam pomogła zrozumieć siebie, bo my generalnie nie doceniamy tego kogo mamy, widzimy głównie to co nas irytuje.

156

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

157

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.
7. (...) Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.

Nie, to już nie jest normalne, bo daleko wykracza poza standardy przyzwoitej czystości. Nie jestem pedantką, a jednak nie chciałabym z takim brudasem i bałaganiarzem mieszkać pod jednym dachem, ale... po pierwsze nie uwierzę, że nie wiedziałeś tego przed ślubem, po drugie może jednak warto wziąć pod uwagę, że pewne zależności przyczynowo-skutkowe, czyli że co najmniej częściowo zony postawa może wynikać z Twojego stosunku do niej i wielu innych kwestii.

Swoją drogą ta Twoja żona to ma jakieś zalety?? Dlaczego się z nią związałeś?

Sunokahyam napisał/a:

Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie.

Taaaak, a kiedy mowa była o pani do sprzątania, a nawet robocie sprzątającym, to dziwnie nie byłeś tym zainteresowany, pomimo że:
a) stać Was na to,
b) miałbyś w domu czysto, a na pewno czyściej,
c) Twoje i żony życie byłoby łatwiejsze cool.

Sunokahyam napisał/a:

No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

Zapytałam o zalety żony, a teraz zapytam: TY masz jakieś wady? big_smile

158

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

I vice versa...

159

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Sunokahyam napisał/a:

Dorzucę tylko kilka faktów, bo znów sporo osób -  z piratem na czele oczywiście - dopowiedziało sobie coś, co nigdy nie miało miejsca lub przeinaczało fakty. Niewiele się społecznośc tutaj różni od motłochu, który na fesjach i reddicie szkalował ludzi czy doprowadził do szturmu na senat w USA. Wystarczy wam rzucić kogoś na pożarcie, a zrobicie miazgę. Na szczęście świadczy to o was, a nie o mnie.

Do rzeczy:

1. Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia - za wspomnienie tego też mnie wyliczycie, ale co tam, na pohybel. W końcu jestem sknera

2. Żłobek i jej praca jest dosłownie obok siebie, piechotą tam jest ~20 minut, ale jest też darmowy autobus niemal spod naszego domu w obie strony i z tego korzystają

3. Ja pracując zdalnie wstaję codziennie ~5:20 rano aby jeszcze przed własną robotą pomóc z małą, wyskoczyć na zakupy, zrobić coś lekkiego dla siebie (choćby chwilę poczytać, bo lubię się rozwijać)

4. Pisałem, że pracuję długo - taka specyfika klienta, danej pracy itd. Start ~8, koniec 17 i później. Jeśli ktoś myśli, że praca zdalna jest leciutka i dla każdego, to warto spróbować. Bez dyscypliny nie da się tam za wiele zrobić i szybko zweryfikują się wyobrażenia

5. Pisałem wyraźnie, że żona nie musi gotować dla mnie. Mamy inne upodobania co do jedzenia, ja się sam sobą zajmuję i nigdy nie mówiłem, że czegoś "chcę". Sam staram się jej czasami zrobić śniadanie czy kolację bo moim zdaniem wisząc z rana przed wyjściem na telefonie zaniedbuje siebie. To jak analogia do awarii w samolocie: "najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku, inaczej oboje zginiecie". Moze brutalne, ale wychodzę z złożenia, że jak dorosły nie zadba o to, aby zdrowo jeść, w miarę możliwości się wyspać to nie będzie w stanie pomóc innej osobie - i jakoś się sprawdza

6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.

7. Nie jest może tak, że się o coś przewracam - zabawki są wszędzie, to wiadome i co do tego nie mam żadnych żali, pretensji, sam je zbieram jak kładziemy małą. Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.

8. Ogólnie nie podoba mi się podejście "od pierwszego do pierwszego", zamiast myślenia choć odrobinę do przodu. Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci


No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej smile

Tak napewno twoja zona doskonale da sobie rade-po prostu bedzie sobie robila to na co ma ochote bez wysluchiwania zrzedzenia.

160

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

161

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

Zgadzam sie z tym. Ja znam gorszy przypadek, gdzie maz do zony mowi "to wszystko robie dla dziecka,gdyby nie syn to bym ci nie dal/nie pomogl/nie zrobil "... najgorsze jest to,ze on oczekuje od niej wdziecznosci,ale ona mu raz odpowiedziala "skoro robisz to wszystko tylko dla naszego rocznego synka to poczekaj az bedzie starszy to za wszystko tobie podziekuje,skoro to jest tylko dla niego"

162 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-11-09 21:58:46)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Autorze, trzeba było tak na początku napisać. Na pewno sobie żona da radę, ma tylko inny ogląd i inny sposób na życie.

To jeszcze zerknij do posta otwierającego wątek. Bo nie chodzi o to, czy żona da sobie radę, tylko chodzi o to, że ma zapierdalać wokół księciunia.

żona nie spełnia oczekiwań, więc lepiej żeby się rozstali, po co się mają męczyć.  A tutaj jest zmartwienie autora, że taka bałaganiara, jak sobie da radę. Da sobie radę bardzo dobrze,musi tylko trafić na odpowiedniego partnera.

163

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Jak to się mówi " z niewolnika nie ma pracownika" ...

I tutaj tak samo.

Jak go wkurza bałaganiarstwo żony i syf jaki zostawia to już jest irytacja. A jak jest irytacja to już jest koniec ..

A kobieta widać była tak wychowana. Są ludzie którym syf nie przeszkadza. Żyją w brudzie i syfie i tak funcjonują.

Wystarczy zobaczyć "nasz nowy dom" Czasami ludzie żyją w takich warunkach że szok. Mogli by kupić farbę i pomalować aby lepiej wyglądało czy nawet posprzątać, ale po co ?

Ja jedynie sie dziwię facetowi bo to sądzę że jak zamieszkali razem od razu było widać. A jak wcześniej znał i widział dom rodziców ?

Ktoś kiedyś powiedział, zobacz jak wyglada matka przyszłej żony i jak sie zachowuje bo taka w przyszłosci będzie twoja żona ...

Ja mu się dziwię że mimo że wiedział że to taka bałaganiara to postanowił z nią być ...

Ja sam lubię porządek, choć zapewne do pedanta mi daleko. Sprzątam raz w tygodniu. Ale oczywiście staram się od razu sprzątać , wiec jest dość czysto.
W brudzie źle się czuje.
Ja sam nie wyobrażam sobie życia z taką kobieta która nie potrafi po sobie posprzątać bo takie rzeczy to sie uczy małe dziecko i dorosła osoba powinna znać pewne zasady.

Jak dla mnie oni do siebie nie pasują.

Związek pedanta z bałąganiarką i osobą której syf nie przeszkadza nie ma szans na sukces.
Po prostu są nie dopasowani.

164

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Diamanda napisał/a:

Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.


Przecież mają rozdzielność majątkową.

A jak doszłaś do tego, że jest leniwa? Mając 24 lata zrobiła studia, pracowała i ma dziecko. Mało?

165

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Diamanda napisał/a:

Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.


Przecież mają rozdzielność majątkową.

A jak doszłaś do tego, że jest leniwa? Mając 24 lata zrobiła studia, pracowała i ma dziecko. Mało?

No wlasnie jego zona robi wiecej w ciagu dnia niz autor w ciagu tygodnia

166

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

W koncu ktos rozumie autora i jest po jego stronie.

167

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

Ty tylko wylapujesz to co ci odpowiada i przeinaczasz. Nie widzisz strony autora, tego, ze on nie jest niedobry i nie robi nic zlego tej dziewczynie, on probuje sprowadzic ja na ziemie, do zycia w rodzinie. Czytalas, ze ona siedzi ciagle z komorka i nie sprzata nawet skarpetek i innych rzeczy po sobie? Ja czytajac caly watek nie widze autora jako tyrana i zeby jej rozkazywal, tak ja ty zacytowalas teraz zrobisz prawko
Szefem? On ja chce naprowadzic na dobra droge, niech ktos w koncu nauczy ja zycia w domu rodzinnym tego nie miala...

168

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

Zgadzam sie z tym. Ja znam gorszy przypadek, gdzie maz do zony mowi "to wszystko robie dla dziecka,gdyby nie syn to bym ci nie dal/nie pomogl/nie zrobil "... najgorsze jest to,ze on oczekuje od niej wdziecznosci,ale ona mu raz odpowiedziala "skoro robisz to wszystko tylko dla naszego rocznego synka to poczekaj az bedzie starszy to za wszystko tobie podziekuje,skoro to jest tylko dla niego"


Ale wy mu psujecie reputacje, no ale wy juz tak macie, wbic noz w plecy..
Julka, nie porownuj autora do twojego znajomego, nie sadze ze on tak zwraca sie do zony "to wszystko robie dla dziecka,gdyby nie syn to bym ci nie dal/nie pomogl/nie zrobil "

Byc moze to troll, sama juz nie wiem, byc moze ktos z was chce wywolac tu dyskusje i klotnie big_smile

169

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Diamanda napisał/a:

Ja rozumiem autora i jestem po jego stronie. Myślę, że też inaczej by to wyglądało, gdyby zona była wdzięczna i doceniała go za to co dzięki jego pracy maja jako rodzina. Nie musi martwic się o pieniadze, maz jest zaradny, oprócz pracy dba tez o dom. No kurde, mnie by tez szlag trafił, jakby zaniedbywala tak dom. Powinna być wdzięczna za to co ma. A nie ksiezniczkowac . Jest po prostu leniwa, mało ambitna. Szkoda ze niektóre kobiety nie umia docenić tego co maja dzięki drugiej połowie.

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

Ty tylko wylapujesz to co ci odpowiada i przeinaczasz. Nie widzisz strony autora, tego, ze on nie jest niedobry i nie robi nic zlego tej dziewczynie, on probuje sprowadzic ja na ziemie, do zycia w rodzinie. Czytalas, ze ona siedzi ciagle z komorka i nie sprzata nawet skarpetek i innych rzeczy po sobie? Ja czytajac caly watek nie widze autora jako tyrana i zeby jej rozkazywal, tak ja ty zacytowalas teraz zrobisz prawko
Szefem? On ja chce naprowadzic na dobra droge, niech ktos w koncu
nauczy ja zycia w domu rodzinnym tego nie miala...

Małzenstwo nie polega na tym, ze sobie facet bierze nastolatkę i uczy ją życia w rodzinie. To dalej nie jest partnerstwo.

Ja widzę faceta, ktory myslał, ze ustawi sobie młodą dziewczynę i się przeliczył.

170

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:

Małzenstwo nie polega na tym, ze sobie facet bierze nastolatkę i uczy ją życia w rodzinie. To dalej nie jest partnerstwo.

Ja widzę faceta, ktory myslał, ze ustawi sobie młodą dziewczynę i się przeliczył.

Ale głupoty piszecie, aż przykro czytać..
Ja też nie zauważyłam żadnej przemocy w kierunku swojej partnerki u autora, a wy juz mu przypisujecie najgorsze cechy, bo napisał, że żona to "syfiara" i nic nie robi poza oglądaniem seriali i gapieniem sie całe dnie w komórkę.
Nie wstyd wam, że sprowadzacie role kobiety w związku do brudaski, której rola jest urodzić dzieci i wszystko mieć w nosie? Bo tak to wygląda.

Moim zdaniem autor ma zdrowe wymagania i nie jest niczym dziwnym, że nie chciałby wracać do brudnego domu, wiedząc, że jest tak nie dlatego, że partnerka wyjątkowo uczy się do ważnych egzaminów czy dzieci są chore, ale dlatego, ze cały dzień rozmemłana siedzi o ogląda seriale.

171

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Małzenstwo nie polega na tym, ze sobie facet bierze nastolatkę i uczy ją życia w rodzinie. To dalej nie jest partnerstwo.

Ja widzę faceta, ktory myslał, ze ustawi sobie młodą dziewczynę i się przeliczył.

Ale głupoty piszecie, aż przykro czytać..
Ja też nie zauważyłam żadnej przemocy w kierunku swojej partnerki u autora, a wy juz mu przypisujecie najgorsze cechy, bo napisał, że żona to "syfiara" i nic nie robi poza oglądaniem seriali i gapieniem sie całe dnie w komórkę.
Nie wstyd wam, że sprowadzacie role kobiety w związku do brudaski, której rola jest urodzić dzieci i wszystko mieć w nosie? Bo tak to wygląda.

Moim zdaniem autor ma zdrowe wymagania i nie jest niczym dziwnym, że nie chciałby wracać do brudnego domu, wiedząc, że jest tak nie dlatego, że partnerka wyjątkowo uczy się do ważnych egzaminów czy dzieci są chore, ale dlatego, ze cały dzień rozmemłana siedzi o ogląda seriale.

Jak już odpowiadasz na mój post, to może zacytuj, gdzie ja napisalam choćby jedno słowo o przemocy.

Ja nie sprowadzam nikogo do zadnej roli. Ale zakładam, że Autor wiedzial dokladnie już wczesniej, jakim typem jest jego żona. Mógł znaleźć taką dziewczynę, która nie bylaby syfiarą. Tylko wtedy pewnie nie miałby intercyzy i nie byłby panem w domu, bo żadna normalna kobieta by na to nie poszła.

172 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-11-10 11:19:48)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

.

173 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-11-10 11:19:35)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Czytalas, ze ona siedzi ciagle z komorka

Tylko, że to jest kłamstwo. Bo jednak i pracowała i studiowała jednocześnie, a w międzyczasie urodziła. Obecnie do tej pracy wróciła. Ma dopiero 24 lata. Sorry, ale to jest niemało, a koleś jej wypomina, ze nie sprząta odpowiednio intensywnie i że nie robi kursów i szkoleń. No ja pierdole. A kiedy ma to robić z 1,5rocznym dzieckiem i pracą?


Lady Loka napisał/a:

Ja widzę faceta, ktory myslał, ze ustawi sobie młodą dziewczynę i się przeliczył.

Dokładnie.

I dodajmy do tego, że 'nie widzi przyszłości' dla ich związku, bo gdzieś się parę skarpet wala albo inne pierdy tego pokroju. Przecież to w opór żałosne. Zwłaszcza, że stać ich na porządne i nowoczesne rozwiązania jak zaproponowana tu roomba czy pomoc sprzątająca, którym odmówił dla zasady. "Bo nie". Jakby od tego miał zbiednieć typ zarabiający ~30tyś. No bądźmy poważni.

174 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-10 11:35:37)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Problem polega na tym, że małżeństwo oparte na wdzięcznosci jesnej strony za to, co ta druga jej daje, to taki niespecjalny fundament partnerstwa.

Autor bardziej wchodzi w rolę ojca niż męża. I wtedy fakt, żona pełniąca rolę dziecka może być wdzięczna za to, co dostaje.
Ale małżeństwo w tej wersji jest mocno niezdrowe.

Partnerstwo zakłada, że decyzje podejmuje się razem, a nie pan mąz stwierdza "teraz zrobisz prawko". Albo "buduję dom za miastem i to twój problem, jak będziesz dojeżdzać do pracy".

Autor nie jest w żadnym stopniu partnerem. Robi z siebie kogoś, kto jest szefem. Kto dyryguje życiem rodzinnym i zarządza wszystkim. A to tak nie zadziała.

Ty tylko wylapujesz to co ci odpowiada i przeinaczasz. Nie widzisz strony autora, tego, ze on nie jest niedobry i nie robi nic zlego tej dziewczynie, on probuje sprowadzic ja na ziemie, do zycia w rodzinie. Czytalas, ze ona siedzi ciagle z komorka i nie sprzata nawet skarpetek i innych rzeczy po sobie? Ja czytajac caly watek nie widze autora jako tyrana i zeby jej rozkazywal, tak ja ty zacytowalas teraz zrobisz prawko
Szefem? On ja chce naprowadzic na dobra droge, niech ktos w koncu
nauczy ja zycia w domu rodzinnym tego nie miala...

Małzenstwo nie polega na tym, ze sobie facet bierze nastolatkę i uczy ją życia w rodzinie. To dalej nie jest partnerstwo.

Ja widzę faceta, ktory myslał, ze ustawi sobie młodą dziewczynę i się przeliczył.

No niestety sie przeliczyl, myslal, ze to bedzie dobra partia na zone, a tymczasem sie okazalo, ze dziewczyna jest leniwa i nie potrafi po sobie nawet posprzatac, nie chce prawa jazdy, bo byc moze (ksiezniczka) chce by jej maz dupe wozil... ach wiele takich przykladow mozna by tu podac.

Wy widzicie jego jako zlego, a ja jako biedna zone, ktora nie ma nic. No takie czasy, facet ma kase i moze rozporzadzac jak chce, ja bym sie nie pogniewala gdybym nie byla w spadku. Dobrze, ze jego dzieci beda. Do tanca trzeba dwojga, dwoje musi sie starac i wspierac partnera, on nie lezy oblogiem tylko tez robi cos w domu, zajmuje sie dzieckiem i robi zakupy..

175 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-10 11:35:20)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

No coz moze jeszcze za wczesnie myslec o rozstaniu, moze autor po wielu rozmowach juz zwatpil czy da sie zmienic nastawienie jego zony do zycia codziennego, normalnego w zwiazku, jako zona i matka.
Obowiazki w zwiazku powinien spelniac kazdy a nie tylko jedna strona.

Ktos wyzej napisal, ze ona po prostu zaniedbuje swoje obowiazki, nie robi zadnych waznych przykladowo egzaminow, ze nie ma czasu ogarnac tych skarpetek np.

176 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-11-10 11:45:29)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Tylko, że to jest kłamstwo. Bo jednak i pracowała i studiowała jednocześnie, a w międzyczasie urodziła. Obecnie do tej pracy wróciła. Ma dopiero 24 lata. Sorry, ale to jest niemało, a koleś jej wypomina, ze nie sprząta odpowiednio intensywnie i że nie robi kursów i szkoleń. No ja pierdole. A kiedy ma to robić z 1,5rocznym dzieckiem i pracą?
.

Nie przesadzaj.

Wiele rzeczy robi sie automatycznie. Jak wyleje się zupa to od razu sprzątasz a nie czeksz aż wyparuje i sama zniknie ...

Tu nie chodzi o nadmiar pracy a o wzorce i wychowanie jakie ma z domu.

Jest bałaganiarą i życie w syfie i brudzie jej nie przeszkadza ...

Tego nie da się już zmienić.

177

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Kaszpir007 napisał/a:

Jak to się mówi " z niewolnika nie ma pracownika" ...

I tutaj tak samo.

Jak go wkurza bałaganiarstwo żony i syf jaki zostawia to już jest irytacja. A jak jest irytacja to już jest koniec ..

A kobieta widać była tak wychowana. Są ludzie którym syf nie przeszkadza. Żyją w brudzie i syfie i tak funcjonują.

Wystarczy zobaczyć "nasz nowy dom" Czasami ludzie żyją w takich warunkach że szok. Mogli by kupić farbę i pomalować aby lepiej wyglądało czy nawet posprzątać, ale po co ?

Ja jedynie sie dziwię facetowi bo to sądzę że jak zamieszkali razem od razu było widać. A jak wcześniej znał i widział dom rodziców ?

Ktoś kiedyś powiedział, zobacz jak wyglada matka przyszłej żony i jak sie zachowuje bo taka w przyszłosci będzie twoja żona ...

Ja mu się dziwię że mimo że wiedział że to taka bałaganiara to postanowił z nią być ...

Ja sam lubię porządek, choć zapewne do pedanta mi daleko. Sprzątam raz w tygodniu. Ale oczywiście staram się od razu sprzątać , wiec jest dość czysto.
W brudzie źle się czuje.
Ja sam nie wyobrażam sobie życia z taką kobieta która nie potrafi po sobie posprzątać bo takie rzeczy to sie uczy małe dziecko i dorosła osoba powinna znać pewne zasady.

Jak dla mnie oni do siebie nie pasują.

Związek pedanta z bałąganiarką i osobą której syf nie przeszkadza nie ma szans na sukces.
Po prostu są nie dopasowani.

Zakochal sie, pokochal.. pewnie myslal, ze sie zmieni, moze nawet wczesniej mu to obiecala..

178

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Kaszpir007 napisał/a:

Nie przesadzaj.

Wiele rzeczy robi sie automatycznie. Jak wyleje się zupa to od razu sprzątasz a nie czeksz aż wyparuje i sama zniknie ...

Tu nie chodzi o nadmiar pracy a o wzorce i wychowanie jakie ma z domu.

Jest bałaganiarą i życie w syfie i brudzie jej nie przeszkadza ...

Tego nie da się już zmienić.

Oczywiście, że się da. Tylko ona ma raptem 24 lata. W związku z autorem (o 8 lat starszym!)  jest od 18tego roku życia. Nigdy nie miała okazji się usamodzielnić, ani nigdy nie miała szansy odczuć jak ten 'syf' faktycznie jest upierdliwy, bo jej facet odkurza 3x w tygodniu i oczekuje podobnego zaangażowanie w sprzątanie z jej strony. Ona wyfrunęła spod skrzydeł rodziców (a raczej została stamtąd wyrwana) pod skrzydła kolejnego opiekuna.

A z drugiej strony - jak moja żona gotuje, to ja sprzątam. Bo tak widzimy obydwoje partnerstwo na tym polu - jako podział obowiązków.

179

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

24 a nie 5 big_smile
UWAGA: moja corka majac 8 lat wie , ze nalezy po sobie sprzatac!

180

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Ta sama co zaliczyła wpadkę i zaciążyła mając 18lat i została samotną mamusią?

Wzór.

181 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-10 12:45:15)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Ta sama co zaliczyła wpadkę i zaciążyła mając 18lat i została samotną mamusią?

Wzór.


Pisalam ci ty NIEKULTURALNY "czlowieku" bys za mna nie lazil, niedosc, ze uwazasz siebie za najmadrzejszego na calym forum (przewracajac strony w internecie) masz czelnosc obrazac mnie i moja corke? Ta corka, ktora nie zaliczyla wpadki w wieku 18 lat (nie 12) jest lepszym czlowiekiem od ciebie, nie szufladkuje ludzi. Takie rzeczy raczej wynosi sie z domu, pewnie rodzice nie dali ci zyc jako dziecku, tylko toba poniewierali?

Siedzisz teraz pewnie przed kompem, badz komorka i cieszysz sie jaki mi dales "wycisk"? Ciesz sie, szczescia nikomu nie odbiore, skoro to cie uszczesliwia... sa rozne zboczenia, byc moze tez penis ci w takich sytuacjach staje?..

ta 8 latka o ktorej wspomnialam, bedzie miec w grudniu 8 lat, ta ktora jest szczesliwa matka, w wieku 8 lat miala (wraz ze starszym rodzenistwem) plan obowiazkow,  kto, co ma dzis do zrobienia. Trzeba dzieci zajac czyms wartosciowym, by w pozniejszym wieku tak jak zona autora nie siedziala calymi dniami dupa na tapczanie i ogladala seriale w TV,  lub grala w gry...

dziekuje za uwage.

182

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Pisalam ci ty NIEKULTURALNY "czlowieku" bys za mna nie lazil, niedosc, ze uwazasz siebie za najmadrzejszego na calym forum (przewracajac strony w internecie) masz czelnosc obrazac mnie i moja corke? Ta corka, ktora nie zaliczyla wpadki w wieku 18 lat (nie 12) jest lepszym czlowiekiem od ciebie, nie szufladkuje ludzi. Takie rzeczy raczej wynosi sie z domu, pewnie rodzice nie dali ci zyc jako dziecku, tylko toba poniewierali?

A zżymaj się zżymaj. Może w końcu dotrze, że wpadka i samotne macierzyństwo nie są ani miarą jej sukcesu życiowego, ani miarą twojego sukcesu rodzicielskiego.


Trzeba dzieci zajac czyms wartosciowym, by w pozniejszym wieku tak jak zona autora nie siedziala calymi dniami dupa na tapczanie i ogladala seriale w TV,  lub grala w gry...

Jak widać udało ci się. Po tym jak wypucowała klamki w domu, to pucowała co innego. Dość skutecznie big_smile



Siedzisz teraz pewnie przed kompem, badz komorka i cieszysz sie jaki mi dales "wycisk"? Ciesz sie, szczescia nikomu nie odbiore, skoro to cie uszczesliwia... sa rozne zboczenia, byc moze tez penis ci w takich sytuacjach staje?..

Nie wiem, jakoś mało polotu w was. Albo coś o wzroście, albo o penisie. Z jednej strony schlebia mi jak wiele tutejszych kobiet rozmyśla o moim zaganiaczu, ale z drugiej to jednak trochę smutne, że aż tyle wam (tobie i innym, którzy na mój temat się rozpisują) w życiu brakuje, aby fantazjować o randomie z neta. smile

dziekuje za uwage.

Ależ proszę. smile

183

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Pisalam ci ty NIEKULTURALNY "czlowieku" bys za mna nie lazil, niedosc, ze uwazasz siebie za najmadrzejszego na calym forum (przewracajac strony w internecie) masz czelnosc obrazac mnie i moja corke? Ta corka, ktora nie zaliczyla wpadki w wieku 18 lat (nie 12) jest lepszym czlowiekiem od ciebie, nie szufladkuje ludzi. Takie rzeczy raczej wynosi sie z domu, pewnie rodzice nie dali ci zyc jako dziecku, tylko toba poniewierali?

A zżymaj się zżymaj. Może w końcu dotrze, że wpadka i samotne macierzyństwo nie są ani miarą jej sukcesu życiowego, ani miarą twojego sukcesu rodzicielskiego.


Trzeba dzieci zajac czyms wartosciowym, by w pozniejszym wieku tak jak zona autora nie siedziala calymi dniami dupa na tapczanie i ogladala seriale w TV,  lub grala w gry...

Jak widać udało ci się. Po tym jak wypucowała klamki w domu, to pucowała co innego. Dość skutecznie big_smile



Siedzisz teraz pewnie przed kompem, badz komorka i cieszysz sie jaki mi dales "wycisk"? Ciesz sie, szczescia nikomu nie odbiore, skoro to cie uszczesliwia... sa rozne zboczenia, byc moze tez penis ci w takich sytuacjach staje?..

Nie wiem, jakoś mało polotu w was. Albo coś o wzroście, albo o penisie. Z jednej strony schlebia mi jak wiele tutejszych kobiet rozmyśla o moim zaganiaczu, ale z drugiej to jednak trochę smutne, że aż tyle wam (tobie i innym, którzy na mój temat się rozpisują) w życiu brakuje, aby fantazjować o randomie z neta. smile

dziekuje za uwage.

Ależ proszę. smile

dobrze wiesz o co mi chodzi z tym penisem, niech se dla ciebie bedzie, ze ci schlebia jesli piszemy o twoim "zaganiaczu" tu znow pomysl, jak w tym momencie ci staje, nie, nie chce sobie tego wyobrazac, bo z tego co pamietam, wylewa sie z niego sluz ble fuj, wspojczuje zonie. Nie wiem czemu mam przed oczami scene kiedy oblesny facet zmusza zone do orala... hmm a ona ma odruch wymiotny...

oj zawsze bedziesz mi sie tak kojarzyl ty ideale na piedestale big_smile

Najprawdopodobniej ten z was, kto jest taki "twardy i madry" po drugiej stronie ekranu, na codzien chodzi z glowa spuszczona w dol, pantofel jak sie patrzy, matka bila, ojciec chlal, trza tu komus dokopac w ukryciu big_smile
Odplacam pieknym za nadobne panie "profesorze".

PS. Niestety bede olewac twoje wpisy, zeby twoje co nieco nie roslo ci w spodniach (jest to przykre, kiedy zona juz nie daje rady, ale co sie dziwic) big_smile

184

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

dobrze wiesz o co mi chodzi z tym penisem

Oczywiście, że wiem. Rozmyślasz o nim, bo już kolejny raz o nim piszesz. Raz można popełnić błąd. Dwa razy - to już celowe działanie smile



I pomyśleć, że zaczęło się o tym, że kasiasty koleś skąpi na pomoc domową, bo jego wcześniej studiująca i pracująca, a obecnie 'tylko' pracująca i zajmująca się dzieckiem żona nie sprząta tak, jakby typ sobie tego życzył. A skończyło się na moim penisie. Czary i magia. big_smile A o rodzicielstwie i wychowaniu poucza mnie babka, która za wzór stawia córkę, co zaliczyła wpadkę w wieku lat nastu i została samotną matką. big_smile

Ten temat to złoto. big_smile

185

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Pisalam ci ty NIEKULTURALNY "czlowieku" bys za mna nie lazil, niedosc, ze uwazasz siebie za najmadrzejszego na calym forum (przewracajac strony w internecie) masz czelnosc obrazac mnie i moja corke? Ta corka, ktora nie zaliczyla wpadki w wieku 18 lat (nie 12) jest lepszym czlowiekiem od ciebie, nie szufladkuje ludzi. Takie rzeczy raczej wynosi sie z domu, pewnie rodzice nie dali ci zyc jako dziecku, tylko toba poniewierali?

.

Hahahahah big_smile
a podobno to ja jestem sfrustrowaną baba, która odgrywa swoje frustracje. A tu proszę..kolejna osoba ma takie same odczucia odnośnie chamskich tekstów karzełka Sparrowa smile))))
Gosiu, to jest facet z ogromnym kompleksem na tle wzrostu. Który przechwalał się jak dziecko, ile to mężatek nie było zainteresowanych seksem z nim. Gdzie wiadomo, że wygłodniała znudzona mężatka weźmie każdy ochłap uwagi, a on z racji wzrostu musiał brać co się nawinęło big_smile

Już inne kobiety w wątku o niskim wzroście faceta zauważyły, że ci z kompleksem zwykle najzajadlej szczekają, a ci przystojni wysocy - no klasa po prostu, spokój i kultura smile

Także gosiu, tylko go sprowadzać na ziemię. Nie musisz być kulturalna z chamem smile  I patrzeć jak się wtedy piekli, bo przecież nie urośnie, hahahaha smile)))

186

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Pisalam ci ty NIEKULTURALNY "czlowieku" bys za mna nie lazil, niedosc, ze uwazasz siebie za najmadrzejszego na calym forum (przewracajac strony w internecie) masz czelnosc obrazac mnie i moja corke? Ta corka, ktora nie zaliczyla wpadki w wieku 18 lat (nie 12) jest lepszym czlowiekiem od ciebie, nie szufladkuje ludzi. Takie rzeczy raczej wynosi sie z domu, pewnie rodzice nie dali ci zyc jako dziecku, tylko toba poniewierali?

.

Hahahahah big_smile
a podobno to ja jestem sfrustrowaną baba, która odgrywa swoje frustracje. A tu proszę..kolejna osoba ma takie same odczucia odnośnie chamskich tekstów karzełka Sparrowa smile))))
Gosiu, to jest facet z ogromnym kompleksem na tle wzrostu. Który przechwalał się jak dziecko, ile to mężatek nie było zainteresowanych seksem z nim. Gdzie wiadomo, że wygłodniała znudzona mężatka weźmie każdy ochłap uwagi, a on z racji wzrostu musiał brać co się nawinęło big_smile

Już inne kobiety w wątku o niskim wzroście faceta zauważyły, że ci z kompleksem zwykle najzajadlej szczekają, a ci przystojni wysocy - no klasa po prostu, spokój i kultura smile

Także gosiu, tylko go sprowadzać na ziemię. Nie musisz być kulturalna z chamem smile  I patrzeć jak się wtedy piekli, bo przecież nie urośnie, hahahaha smile)))

No takie cos nalezy ingorowac. Pozdrawiam Giaa smile

187

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

Gdzie wiadomo, że wygłodniała znudzona mężatka weźmie każdy ochłap uwagi


Tak odnośnie tego fragmentu o wygłodniałej mężatce. Pytanie za 100 punktów do ciebie i Gosiawie:

czemu takie spełnione kobiety sukcesu mające fantastycznych, wysokich, czułych, troskliwych i bogatych partnerów poświęcają tyle czasu i uwagi dla randomowego kolesia z netu fantazując o jego wzroście/budowie/penisie/wstaw dowolne ?




https://media.tenor.com/yUjpP621gUIAAAAC/gotcha-bitch-bitch.gif

188

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

czemu takie spełnione kobiety sukcesu mające fantastycznych, wysokich, czułych, troskliwych i bogatych partnerów poświęcają tyle czasu i uwagi dla randomowego kolesia z netu fantazując o jego wzroście/budowie/penisie/wstaw dowolne ?



A ta riposta to z Podstaw Kursu dla Super maczo do 170cm wzrostu czy konsultowałeś z kolegami? big_smile
Ośmieszasz się coraz bardziej.
Doskonale wiem, że takie teksty o niskim wzroście to kastracja dla faceta, na równi z komentarzami na temat przyrodzenia.

I zorientowałam się już po twoich pierwszych spontanicznych komentarzach, gdzie nie wiedziałeś jeszcze jak zripostuję, że cię to ubodło. Mocno wink
Teraz przyjąłeś taktykę "że mi to lotto", ale za późno, bo już się wysypałeś i "król" jest nagi big_smile big_smile

Także będziesz punktowany jak przedszkolak, którego pewne parametry spełniasz ..oops wink , dopóki sie nie ogarniesz.
W realu byś nie napisał do mnie połowy tego, bo 175 cm to jest wzrost, o którym możesz pomarzyć, będąc facetem, a mnie , ani zapewne Gosi konusy nie interesują smile))

189

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

A ta riposta to z Podstaw Kursu dla Super maczo do 170cm wzrostu czy konsultowałeś z kolegami?

Mieliśmy szybkie spotkanie. Temat był krótki, to i szybko poszło. Przegłosowaliśmy jednomyślnie, że bawią nas desperatki z neta.

https://media.tenor.com/-1gikLvfuQwAAAAC/muppet-family-christmas-muppets.gif

190 Ostatnio edytowany przez Giaa (2023-11-10 14:08:48)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

....

Bezradność niskiego faceta, którego kastruje się mówiąc o tym publicznie...bezcenne big_smile wink
A wyobrażasz sobie te miny pełne politowania publiki, jak próbowałbyś te swoje żarciki, a wszyscy wiedzieliby jak bardzo cię taki komentarz zabolał? Wyjąłbyś karteczkę ze śmiesznym obrazkiem czy masz na takie okazje przygotowane coś jeszcze? wink

A może szczujesz żona? big_smile
Na pewno nie fantazjuje o tych wszystkich przystojnych wysokich mężczyznach, których mija na ulicy..
Dobra z niej kobieta ogólnie, albo..na wielość alternatyw nigdy nie narzekała. wink

191

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

O widzę pewien progres. Wachlarz się powiększył o moją żonę.


Co będzie kolejne......?


https://media.tenor.com/D8G-UGiTjpAAAAAC/jon-stewart-eat.gif

192

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

O widzę pewien progres. Wachlarz się powiększył o moją żonę.


Co będzie kolejne......?

A może po prostu ..urośniesz, jak facet? a nie sorry... big_smile big_smile
hahahahah XD ten temat juz jest dla ciebie zakończony, co?

Jak to jest gdy kobieta patrzy na ciebie z góry? smile

Jest jeszcze jakis mem żeby pokazać  "jak BARDZO cie to nie rusza"? XD wink

193

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Znalazło by się ich dużo, ale w pewnym momencie człowiek ma przesyt kabaretem grającym na jedną nutę. Staje się sztampowy, przewidywalny, a przez to po prostu nudny.

194 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-10 14:33:25)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Giaa napisał/a:

Moim zdaniem autor ma zdrowe wymagania i nie jest niczym dziwnym, że nie chciałby wracać do brudnego domu, wiedząc, że jest tak nie dlatego, że partnerka wyjątkowo uczy się do ważnych egzaminów czy dzieci są chore, ale dlatego, ze cały dzień rozmemłana siedzi o ogląda seriale.

Gdzie wyczytałaś, że ona ogląda seriale cały dzień. Ona pracuje, na dodatek z miejsca pracy ma 20 minut piechotą do żłobka. Czyli jak konczy prace o 16 to dziecko odbiera o 16.20 potem jeszcze dojazd do domu. Przypuscmy ze jest w domu o 17. To ile sie da zrobic z dzieckiem 1.5 rocznym od 17 ? Autor napisał ze zona gotuje. Czyli co, ugotuje i juz jest wieczór. Moze i rozrzuca skarpetki, w szafie z ciuchami ma bałagan i przy 1.5 rocznym dziecku zostawila kubek z niedopitą kawą  - bo takie wlasnie drobnostki autor wymienił, ale czy to są powody zeby nie widzieć wspólnej przyszłosci?

Jak odwiedzalam kolezanki na macierzynskim to miały burdel na kółkach w domu. I nie pracowały wtedy. Zadna nie zostala opuszczona przez meza za to ze w domu byl nieporządek. A ta kobieta pracuje wiec serio te skarpetki, albo kubek na blacie to az taki wielki problem? Dlaczego to maz ma wracac do czystego domu skoro oboje pracują? Ona gotuje to on niech sprząta. A o skarpetkach i kubkach mozna porozmawiać a nie rozwazac odejscie z tak błahego powodu.

195 Ostatnio edytowany przez Giaa (2023-11-10 14:34:54)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Znalazło by się ich dużo, ale w pewnym momencie człowiek ma przesyt kabaretem grającym na jedną nutę. Staje się sztampowy, przewidywalny, a przez to po prostu nudny.


Prawda?
Zwłaszcza jak się wie, że więcej memów nie daje efektu, o który chodziło big_smile
A "przeciwnik" dominuje, bo uderza celnie w cechy, na które nie masz wpływu i musisz połykać łzy, akceptując ostatecznie, że z kurdupla maczo nie będzie i należy zachowywać się adekwatnie do poziomu swojej atrakcyjności względem kobiet smile))))
Kurtyna! big_smile

Posty [ 131 do 195 z 343 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024