Dorzucę tylko kilka faktów, bo znów sporo osób - z piratem na czele oczywiście - dopowiedziało sobie coś, co nigdy nie miało miejsca lub przeinaczało fakty. Niewiele się społecznośc tutaj różni od motłochu, który na fesjach i reddicie szkalował ludzi czy doprowadził do szturmu na senat w USA. Wystarczy wam rzucić kogoś na pożarcie, a zrobicie miazgę. Na szczęście świadczy to o was, a nie o mnie.
Do rzeczy:
1. Żona jest już po studiach, nie pisałem nigdzie, że jest w trakcie. Zresztą, ja jej opłacałem studia - za wspomnienie tego też mnie wyliczycie, ale co tam, na pohybel. W końcu jestem sknera
2. Żłobek i jej praca jest dosłownie obok siebie, piechotą tam jest ~20 minut, ale jest też darmowy autobus niemal spod naszego domu w obie strony i z tego korzystają
3. Ja pracując zdalnie wstaję codziennie ~5:20 rano aby jeszcze przed własną robotą pomóc z małą, wyskoczyć na zakupy, zrobić coś lekkiego dla siebie (choćby chwilę poczytać, bo lubię się rozwijać)
4. Pisałem, że pracuję długo - taka specyfika klienta, danej pracy itd. Start ~8, koniec 17 i później. Jeśli ktoś myśli, że praca zdalna jest leciutka i dla każdego, to warto spróbować. Bez dyscypliny nie da się tam za wiele zrobić i szybko zweryfikują się wyobrażenia
5. Pisałem wyraźnie, że żona nie musi gotować dla mnie. Mamy inne upodobania co do jedzenia, ja się sam sobą zajmuję i nigdy nie mówiłem, że czegoś "chcę". Sam staram się jej czasami zrobić śniadanie czy kolację bo moim zdaniem wisząc z rana przed wyjściem na telefonie zaniedbuje siebie. To jak analogia do awarii w samolocie: "najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku, inaczej oboje zginiecie". Moze brutalne, ale wychodzę z złożenia, że jak dorosły nie zadba o to, aby zdrowo jeść, w miarę możliwości się wyspać to nie będzie w stanie pomóc innej osobie - i jakoś się sprawdza
6. Nie każę nikomu ganiać z miotłą czy mopem, ale dbać o porządek w miarę na bieżąco. Często gęsto jest tak, że mała w pokoju w stoliczku dla dzieci je kolację i żona potem z resztkami nic nie zrobi. Ja widzę następnego dnia, że fotelik, podłoga, wszystko to uwalone cała noc było. Serio dla was to normalne? Ja jak wiem, to sprzątam np. gdy żona kąpie małą. Żona tak to zostawia, potrafi leżeć długo.
7. Nie jest może tak, że się o coś przewracam - zabawki są wszędzie, to wiadome i co do tego nie mam żadnych żali, pretensji, sam je zbieram jak kładziemy małą. Inna sprawa to rzeczy żony. Tu skarpetka, tam jeden, tam drugi kubek z niedopitą kawą, wszelkie blaty jakimiś pierdołami pozajmowane.
8. Ogólnie nie podoba mi się podejście "od pierwszego do pierwszego", zamiast myślenia choć odrobinę do przodu. Była okazja przed ciążą / w jej trakcie aby zrobić prawko, chciałem jej auto kupić - spróbowała 1-2 razy i odpuściła, bo wolała w domu oglądać seriale. Teraz kupując dom w innym miejscu będzie miałą na głowie samodzielnie rozwiązać kwestię dojazdu, bo ja za nią tego nie zrobię. Jeśli widzę w czymś sens, to chcę nam upraszczać życie. I nie wyliczam z tego, po prostu chcę, abym to nie tylko ja trzymał na barkach całość. Teraz mam wrażenie, że jak mnie zabraknie, to ona sobie rady nie da, na czym najbardziej mała straci
No to teraz drogie hieny, proszę szlakować dalej 