Nie widzę wspólnej przyszłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 343 ]

66

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Jak się pralka zepsuje, to żoną pewnie usłyszy, że  można przecież prac ręcznie.

Jak się lodówka teraz zepsuje, to pewnie usłyszy, że do wiosny przecież można trzymać jedzenie na balkonie.

Jak oderwie się podeszwa w bucie: to proszę tu jest woda oraz mąka, można sobie skleić

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-11-08 08:53:27)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Fire ?

Tak naprawdę opiera się na pomyśle maksymalizacji zysków i minimalizacji wydatków i mówimy tu wręcz o chorobliwym sknerstwie.
To są wręcz kandydaci do programu "Mega sknery".
Ja im współczuję a najbardziej żonie. On w wieku 50lat przestanie pracować i będzie miał wielki majątek (mieszkanie, potem może dom i spore oszczędności) a ona będzie zapierdalała do końca do ponad 60lat aby mieć choć najniższą emeryturę , bo raczej szansy na jakąś karierę nie ma ...

Facet kocha pieniądze. Żona to zwykły mebel w JEGO domu.

Gadanie o tym że ma JDG i że robi to dla bezpieczeństwa jest zwykłym oszustwem.
On pracuje zdalnie w IT. Zapewne jakiś programista. Czym ryzykuje ? Chyba tym że powiedzą mu mają nowego programistę z Indii za pół ceny i wolą tego a jemu podziekują.
Tak odpwiedzialność.

Mam chrześniaka 30lat ktry też pracuje zdalnie w IT i też jest na JDG i nie ma żadej odpowiedzialności finansowej.
Co innego jakby miał lokal, zatrudniał ludzi, brał kredyty na firmę i itd.

Ale w jego przypadku ? To jedynie sposób na ochronę jego kasy.

Mi szkoda kobiety. Urabiał ją jak miała 18lat. Była głupia i młoda. Zaufała starszemu który ją perfidnie wykorzytal i wykorzystuje.

Normalna kobieta jakby usłyszała przed ślubem że chce intercyzę to by mu powiedziała że ma spierd....

Bo związek to zaufanie. To wspólnota. To wspólne pieniądze. To wspólne zwiększanie majątku i itd.
A ona jest co najwyżej lokatorem.

Tak naprawdę to nawet kochanka ma większe prawa i lepsze warunki niż ona.

Bo często to facet wynajmuje mieszkanie i płaci kochance na życie i na różne luksusy.

A tutaj ona zarabia i haruje i na nic nie może liczyć poza opierdolem ..

68

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Giaa napisał/a:

Ale wskoczyliście na faceta...

A tymczasem z tego co opisał to wydaje się całkiem rozsądnie i empatycznie podchodzić do sytuacji.

Empatycznie?

Typ ma wielkie żale, że jego 24letnia żona, pracująca i studiująca matka 1,5rocznego dziecka nie zapierdala na wysokości lamperii z mopem w jednej i szmatką w drugiej ręce.

On o zadnym zapierdalaniu nie pisze, tylko o zwyklych obowiazkach, ktos wyzej napisal, ze przeciez chociaz cieply posilek chce zjesc, czy nie potykac sie o wszystko. Dobrze, ze w syfie nie chce mieszkac, ona nie sprzata w ogole i nie dba o nic, ale ty sie lubisz czepiac big_smile

69 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-11-08 10:04:32)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Giaa napisał/a:

Ale wskoczyliście na faceta...

A tymczasem z tego co opisał to wydaje się całkiem rozsądnie i empatycznie podchodzić do sytuacji.

Empatycznie?

Typ ma wielkie żale, że jego 24letnia żona, pracująca i studiująca matka 1,5rocznego dziecka nie zapierdala na wysokości lamperii z mopem w jednej i szmatką w drugiej ręce.

On o zadnym zapierdalaniu nie pisze, tylko o zwyklych obowiazkach, ktos wyzej napisal, ze przeciez chociaz cieply posilek chce zjesc, czy nie potykac sie o wszystko. Dobrze, ze w syfie nie chce mieszkac, ona nie sprzata w ogole i nie dba o nic, ale ty sie lubisz czepiac big_smile

Do przygotowania ciepłego posiłku służą ręce, a nie żona.

Szeptuch tez pracuje z domu i nie czeka, aż żona wróci z pracy i przygotuje mu ciepły posiłek. Najlepiej z dzieckiem w nosidełku czy innej chuście, ścierka w jednej ręce i zmiotka w drugiej, coby się żadne okruchy na blacie i na podłodze nie ostały.

70 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-11-08 10:01:49)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

On o zadnym zapierdalaniu nie pisze, tylko o zwyklych obowiazkach, ktos wyzej napisal, ze przeciez chociaz cieply posilek chce zjesc, czy nie potykac sie o wszystko. Dobrze, ze w syfie nie chce mieszkac, ona nie sprzata w ogole i nie dba o nic, ale ty sie lubisz czepiac big_smile

W normalnych okolicznościach przyznałbym ci rację, ale nie tutaj. Typ zarabia 30 tyś, pracuje z domu, pomocy sprzątającej nie weźmie z samej tylko zasady, żeby pokazać żonie gdzie jej miejsce i ma do niej żale, że nie sprząta kurzy 3 razy w tygodniu, choć ma dopiero 24 lata, pracę, studia i 1,5 rocznego gałgana. A jak sam przyznał - sam ma dwie lewe ręce do gotowania.

Nie. Po prostu nie. Przy takiej ilości rzeczy do ogarniania (praca, studia, dziecko) to mógłby zamknąć ryj i posprzątać.

71

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Giaa napisał/a:

Ale wskoczyliście na faceta...

A tymczasem z tego co opisał to wydaje się całkiem rozsądnie i empatycznie podchodzić do sytuacji.
Tak, dziecko to też trochę jak "druga praca", ale nie przesadzajmy, że przy dziecku w tym wieku nie da się nie mieć chlewu w domu, bo znam rodziny wielodzietne gdzie różnica między poszczególnymi dziećmi to średnio 2-3 lata i w domu błysk. Choć aż tak oczywiście być nie musi.
Ale obrzucanie autora błotem za to, że chciałby po powrocie do domu zjeść ciepły posiłek i nie przewracać się o syf na podłodze, woła o pomstę. Albo inaczej: mówi więcej o ludziach, którzy taki styl życia jaki preferuje partnerka autora pochwalają i szukają usprawiedliwienia, niż o nim samym.

Jezeli kobieta ma w domu czysto przy gromadce malych dzieci to tylko dlatego, ze sprzata 20 razy na dzien. Nie ma takiej opcji przy malych dzieciach ze posprzata raz rano i do wieczora mieszkanie lsni

tu nie chodzi o sprzatanie na blysk, o dbanie o mieszkanie.

72 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-08 10:30:30)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Apogeum napisał/a:
Noble napisał/a:

Wy dalej analizujecie każdą literę wpisu, a autor wyraźnie napisał, że już się nie pojawi.

Nie pojawi się, bo przyszedł tu tylko po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu, ze on jest cacy, a ona be.

Pisanie (ja) „kupiłem mieszkanie”, zamiast kupiliśmy mieszkanie i inne liczne przykłady tego typu pokazuja, ze oni nie funkcjonują jak malzenstwo. W dobrym małżeństwie nawet jak żona nie pracuje i nawet jak jest rozdzielność majątkowa, mąż powie: kupiliśmy, a nie kupiłem. To jest bardzo wymowny przykład obrazujący z kim mamy (nie)przyjemność.

Tu nie ma ani słowa o miłości. Nie ma nawet ani jednego zdania o żonie, które miałoby pozytywny wydźwięk.

To niepojęte i smutne, ze jest ślub, jest dziecko (którym w większym stopniu opiekuje się żona), jest wsparcie, jest dobry seks, jest kobieta, która łączy/łączyła prace z nauka, a mąż pisze, ze nie widzi wspólnej przyszłości. Tylko dlatego, ze rzeczona kobieta nie przykłada wagi do porządku. Lubie czystość, ale każdy ma jakieś wady (osobna kwestia, ze ona jest bardzo młoda, a pewne rzeczy przychodzą z wiekiem). Ale nie każdy potrafi odróżniać rzeczy ważne od mniej ważnych. Autor z pewnością nie potrafi. Ta kobieta ma pecha, bo lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć. Lepiej mieć męża, który kocha żonę, a nie pieniądze.

Zazdrosnice sie czepiaja, przeczytalam tylko poczatek, kiedys byly takie czasy, ze mezczyzna zarabial i to "byly" tez zony pieniadze, teraz juz tak nie jest, przeciez kobiety sa samowystarczalne, daja rade bez faceta! Jednak nie? Kobiety nie trzymaja sie swoich "zasad" jak widac tu na forum. Tylko sa takie biedne, bo rady sobie nie daja z jednym malym dzieckiem, masakra!

73

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
wieka napisał/a:

Tu nie chodzi o siły na sprzątanie, tylko o to, że generalnie jest bałaganiarą, on pedantem.

On bogaty, ona biedna, on jest skąpcem, ona nie...

Nawet bym nie przesadzał z tą 'bałaganiarą', bo jak ktoś jest pedantem sprzątającym kurz 3 razy w tygodniu i lubi rozliczać z innych, to jak odstawisz mydło na lewą stronę umywalki, a nie na prawą, to taki ktoś ci powie, ze jest chlew i upierdolona cała łazienka.

Bardziej tu chodzi o pozostawianie po sobie syfu, a nie codziennym mopowaniu i mogę zrozumieć, że dla pedanta może to być nie do przeskoczenia.
Ale myślę, że problem ma drugie dno, bo też oprócz tego i skąpstwa, na horyzoncie mogła pojawić się kobieta, która wydaje się idealna na żonę, tak jak obecna na początku....I to jeszcze bardziej spolaryzowało sytuację.

74

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Szeptuch napisał/a:

Jak się pralka zepsuje, to żoną pewnie usłyszy, że  można przecież prac ręcznie.

Jak się lodówka teraz zepsuje, to pewnie usłyszy, że do wiosny przecież można trzymać jedzenie na balkonie.

Jak oderwie się podeszwa w bucie: to proszę tu jest woda oraz mąka, można sobie skleić


Szeptuch i Szeptem, wy mi sie mylicie...
Szeptuch to ten niepijacy "pantofel"?, sorry za przezwisko, bo z tego komentarza tak wynika.

Czy moze ty jestes ta pania, ktora nie szuka juy pana, bo sobie sama swietnie daje rade?


No komentarz swietny, chyba nie czytacie uwaznie tekstu.  Chlopak nie chce miec syfu w domu i tyle, nie jest zadnym tyranem. Ty chcialbys/chialabys sie potykac o rzeczy i kupowac co chwile cos nowego, bo twoj partner ma w dupie czy sie popsuje czy nie?

75

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

On o zadnym zapierdalaniu nie pisze, tylko o zwyklych obowiazkach, ktos wyzej napisal, ze przeciez chociaz cieply posilek chce zjesc, czy nie potykac sie o wszystko. Dobrze, ze w syfie nie chce mieszkac, ona nie sprzata w ogole i nie dba o nic, ale ty sie lubisz czepiac big_smile

W normalnych okolicznościach przyznałbym ci rację, ale nie tutaj. Typ zarabia 30 tyś, pracuje z domu, pomocy sprzątającej nie weźmie z samej tylko zasady, żeby pokazać żonie gdzie jej miejsce i ma do niej żale, że nie sprząta kurzy 3 razy w tygodniu, choć ma dopiero 24 lata, pracę, studia i 1,5 rocznego gałgana. A jak sam przyznał - sam ma dwie lewe ręce do gotowania.

Nie. Po prostu nie. Przy takiej ilości rzeczy do ogarniania (praca, studia, dziecko) to mógłby zamknąć ryj i posprzątać.


Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

76

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Dla mnie to jest naprawdę nie normalne.
Gościu pracuje zdalnie z domu, jego zona musi zawieś dziecko do żłobka, pojechać do pracy, zajechać do żłobka po pracy, i potem wraca dopiero do domu.
Nie wiem do której tam sa żłobki otwarte, u nas do 17.

I gościu ma problem, aby cos dla swojej zony ugotować.
Już nawet nie posądzajmy go o jakieś intencje wyższe typu "moja żona wraca z pracy, fajnie aby zjadła coś ciepłego" albo " żona wracając z dzieckiem, music je rozebrać i ogarnąć, akurat ja kończę gtowac obiad, zjemy wszyscy przy wspólnym stole"
Ale zwykły pragmatyzm.
Gdybym ja czekał na to, az zona po powrocie z pracy zrobi obiad, to jadłbym go na 19.
Gdzie jest czas dla rodziny? Gdzie jest  czas dla małżeństwa

Ja nie wiem po co ten człowiek pracuje.
Pomoc domowa nie, robot sprzątający nie.
Kurwa, przecież catering kosztuje  2tys na osobę.

77

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Jak jest kasa, to w czym problem?

78 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 10:58:08)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

On o zadnym zapierdalaniu nie pisze, tylko o zwyklych obowiazkach, ktos wyzej napisal, ze przeciez chociaz cieply posilek chce zjesc, czy nie potykac sie o wszystko. Dobrze, ze w syfie nie chce mieszkac, ona nie sprzata w ogole i nie dba o nic, ale ty sie lubisz czepiac big_smile

W normalnych okolicznościach przyznałbym ci rację, ale nie tutaj. Typ zarabia 30 tyś, pracuje z domu, pomocy sprzątającej nie weźmie z samej tylko zasady, żeby pokazać żonie gdzie jej miejsce i ma do niej żale, że nie sprząta kurzy 3 razy w tygodniu, choć ma dopiero 24 lata, pracę, studia i 1,5 rocznego gałgana. A jak sam przyznał - sam ma dwie lewe ręce do gotowania.

Nie. Po prostu nie. Przy takiej ilości rzeczy do ogarniania (praca, studia, dziecko) to mógłby zamknąć ryj i posprzątać.


Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Gosiawie, a Ty doczytałaś o co autor wątku ma pretensje? To jego cytat " sprawdzam czy coś się nie psuje (żonie trudno wpaść na pomysł aby raz na jakiś czas przejrzeć co jest w lodówce), jak dziewczyn nie ma to ze 3x w tygodniu ścieram kurze i odkurzam, do tego oczywiście w wolnej chwili lecę na zakupy. Żona tymczasem, choć młodsza, często zmęczona, mówi że coś zrobi a tego nie robi, zostawia po sobie bałagan i nie zauważa takich rzeczy jak np. resztki jedzenia gdzieś. O szafie nie wspomnę - ja jestem miniamalista, do tego facet, więc wiadomo, nie ma tego za wiele. Z jej strony to się z kolei "wylewa".

On uważa, że jego żona jest bałaganiarą, bo po jej stronie szafy ma niepoukładane ciuchy. I, że nie sprawdza czy są jakieś resztki w lodówce do wyrzucenia. On jak sam napisał, sprzątałby najchętniej 3 razy w tygodniu. Kto odkurza 3 razy w tygodniu? Tu nie było mowy o zlewie ze stertą naczyń tylko o takie pierdoły jak ciuchy w szafie i resztki jedzenia w lodówce. Czy taka żona jest bałaganiarą? No ja nie sądze. Ona pracuje, studiuje i opiekuje się 1,5 rocznym dzieckiem a wymaga się od niej nie cotygodniewego odkurzania podłogi tylko ma to robić 3 razy w tygodniu na dodatek ma mieć idealnie poukladane ciuchy w szafie. Gosia a Ty odkurzasz 3 razy w tygodniu i masz idealnie poukladane ciuchy w szafie? bo jesli nie to wg autora tego wątku jestes balaganiarą.

79

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Jak się pralka zepsuje, to żoną pewnie usłyszy, że  można przecież prac ręcznie.

Jak się lodówka teraz zepsuje, to pewnie usłyszy, że do wiosny przecież można trzymać jedzenie na balkonie.

Jak oderwie się podeszwa w bucie: to proszę tu jest woda oraz mąka, można sobie skleić


Szeptuch i Szeptem, wy mi sie mylicie...
Szeptuch to ten niepijacy "pantofel"?, sorry za przezwisko, bo z tego komentarza tak wynika.

Czy moze ty jestes ta pania, ktora nie szuka juy pana, bo sobie sama swietnie daje rade?


No komentarz swietny, chyba nie czytacie uwaznie tekstu.  Chlopak nie chce miec syfu w domu i tyle, nie jest zadnym tyranem. Ty chcialbys/chialabys sie potykac o rzeczy i kupowac co chwile cos nowego, bo twoj partner ma w dupie czy sie popsuje czy nie?

Pa jestem tym pantoflem niepijącym.

Partner, nie jest od wychowywania swojego współmałżonka.
W tym przypadku idealnie sprawdza sie powiedzenie "widziały gały co brały"

Co ja widzę, otóż wziął sobie juz dorosły facet, jakąś niedoświadczoną i zaniedbaną przez życie młódkę, i myślał że ja ładnie wytresuje i ułoży pod siebie.
Nie za bardzo widzę powodu, dla którego ona miała by dbać o JEGO  majątek

Jak ktos tutaj ładnie napisał, on silnie artykułuje, że to jest JEGO.
ON SOBIE TO SPRZED JAK BEDZIE CHCIAŁ, I WYMIENI NA MNIEJSZE mieszkanie,  bo on sobie ta chce.

wiec skoro to wszystko jest JEGO, to niech sobie o tam sam dba.
Zatrudni panią do sprzątania, od gotowania, od prania.

80

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Ale wskoczyliście na faceta...

A tymczasem z tego co opisał to wydaje się całkiem rozsądnie i empatycznie podchodzić do sytuacji.

Dziewczyny, proszę nie róbcie tego sobie i innym kobietom. Nie podtrzymujcie stereotypu, że żona musi ugotować obiad, gdy tez pracuje.
Bo z jakiej racji? Ona tez wraca zjebana z pracy, więc dlaczego to ona ma robić obiad?
A wręcz to on już bardziej powinien, bo przecież ma pracę zdalną.

Przy dochodach 35 tys / msc (bo jego zarobki, żony zarobki i jakieś dodatki typu 500+), to po co w ogóle gotować? Można wykupić chociażby dietę pudełkową, dobrą i zdrową. Dla nich dwoje wyszłoby max 4 tys/ msc.

Zarabiamy po to, żeby ułatwiać sobie życie, a nie żeby dla zasady dalej siedzieć godzinami w garach i zapierdalać z mopem zamiast odpoczywać.
Stać ich na dietę pudełkową a nawet na kogoś kto będzie im gotował codziennie, stać ich na wypasioną roombę, stać ich na panią która posprząta. A i tak zostałoby duuuuużo kasy.

Więc albo autor okłamał z tymi zarobkami, albo jest mega sknerą.

Jeśli on chce się z żoną rozwieść, niech to zrobi jak najszybciej. Młoda jest i kogoś znajdzie. Fakt że wyjdzie z tego małżeństwa z niczym, ale lepiej być z niczym w wieku 24 lat, niż w wieku 50 lat.

81

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

No komentarz swietny, chyba nie czytacie uwaznie tekstu.  Chlopak nie chce miec syfu w domu i tyle, nie jest zadnym tyranem. Ty chcialbys/chialabys sie potykac o rzeczy i kupowac co chwile cos nowego, bo twoj partner ma w dupie czy sie popsuje czy nie?

Czytamy uważnie.

Zauważ, że nie chce mieć syfu, ale....

nowoczesnego odkurzacza nie kupi, bo nie.

Pomocy sprzątającej nie zatrudni....bo nie.

Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Ale to jest po prostu kłamstwo.

Jego żona ma dopiero 24 lata. Mają małe dziecko. A jednak ona pracuje, studiuje, zajmuje się dzieckiem i gotowaniem. Sorry, ale doba ma tylko 24 godziny, a człowiek ma 2 ręce.


W tym momencie chyba wszyscy oprócz ciebie widzą to samo: skąpy typ robi tresurę swojej partnerce, o której pisze tutaj jedynie z pogardą.

82

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

W normalnych okolicznościach przyznałbym ci rację, ale nie tutaj. Typ zarabia 30 tyś, pracuje z domu, pomocy sprzątającej nie weźmie z samej tylko zasady, żeby pokazać żonie gdzie jej miejsce i ma do niej żale, że nie sprząta kurzy 3 razy w tygodniu, choć ma dopiero 24 lata, pracę, studia i 1,5 rocznego gałgana. A jak sam przyznał - sam ma dwie lewe ręce do gotowania.

Nie. Po prostu nie. Przy takiej ilości rzeczy do ogarniania (praca, studia, dziecko) to mógłby zamknąć ryj i posprzątać.


Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Gosiawie, a Ty doczytałaś o co autor wątku ma pretensje? To jego cytat " sprawdzam czy coś się nie psuje (żonie trudno wpaść na pomysł aby raz na jakiś czas przejrzeć co jest w lodówce), jak dziewczyn nie ma to ze 3x w tygodniu ścieram kurze i odkurzam, do tego oczywiście w wolnej chwili lecę na zakupy. Żona tymczasem, choć młodsza, często zmęczona, mówi że coś zrobi a tego nie robi, zostawia po sobie bałagan i nie zauważa takich rzeczy jak np. resztki jedzenia gdzieś. O szafie nie wspomnę - ja jestem miniamalista, do tego facet, więc wiadomo, nie ma tego za wiele. Z jej strony to się z kolei "wylewa".

On uważa, że jego żona jest bałaganiarą, bo po jej stronie szafy ma niepoukładane ciuchy. I, że nie sprawdza czy są jakieś resztki w lodówce do wyrzucenia. On sam jak sam napisał, sprzątałby najchętniej 3 razy w tygodniu. Kto odkurza 3 razy w tygodniu? Tu nie było mowy o zlewie ze stertą naczyń tylko o takie pierdoły jak ciuchy w szafie i resztki jedzenia w lodówce. Czy taka żona jest bałaganiarą? No ja nie sądze. Ona pracuje, studiuje i opiekuje się 1,5 rocznym dzieckiem a wymaga się od niej nie cotygodniewego odkurzania podłogi tylko ma to robić 3 razy w tygodniu na dodatek ma mieć idealnie poukladane ciuchy w szafie. Gosia a Ty odkurzasz 3 razy w tygodniu i masz idealnie poukladane ciuchy w szafie? bo jesli nie to wg wutora tego wątku jestes balaganiarą.


Nie nie odkurzam 3 razy w tygodniu, nie scieram kurzy 3 razy w tyg. ale nikt nie potyka sie o rzeczy czy nie moze znalezc miejsca na stole, fotelu czy sofie.

to co ty zacytowales nie znaczy, ze autor wymaga bog wie czego, on sprzata 3 razy w tyg, bo jest balagan, moze musi, on wymaga, zeby choc troche po sobie posprzatac. Okruchy, stare rzeczy w lodowce.. tez bym sie wkurzala, ze moj partner nie posprzata po sobie, tobie to nie przeszkadza? Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie? big_smile

chyba tez przestane sie tu udzielac, jak autor, bo szkoda sobie paznokcie zdzierac

83

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie?

Miałbym z tym problem, gdyby żona była niepracująca. Ale skoro pracuje, zajmuje się dzieckiem, gotowaniem i studiowaniem w międzyczasie, to pracując zdalnie sam bym ogarniał cały dom bez gadania żadnego. A nie płakał, że siedząc w domu muszę śmieci wynosić, albo że dla samej zasady nie kupię robota odkurzającego.

84

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Tu na forum już jedna taka pani była, która mieszkała z pedantem. Rozwiódł się z nią, bo wg niego była bałaganiarą. Też mieli małe dziecko i wszystko musiało być czyściutkie w domu. Ona mogła gotować tylko jak jego nie było w domu, bo on nie mógł znieść bałaganu w kuchni podczas gotowania. On ją zostawił bo wg niego to w żonie był problem. Ta kobieta potem tu napisała, że po jakimś czasie nowa partnerka jej już byłego męża się z nią skontaktowała, bo chciała dopytać jak to było u nich. Był ten sam problem.

Autor tego wątku się rozwiedzie, i historia się powtórzy. Kolejna pani też zapewne nie będzie latać z mopem 3 razy w tygodniu. A jeszcze jak znajdzie kobietę, która sama umie robić biznes i zarabia dobrze pieniądze to no niestety, ale nie będzie mógł jej wydawać poleceń.

Ja tego nie zrozumiem, dlaczego mąż nie chce ułatwić życia żonie. Jak on ma takie potrzeby, żeby sprzątać 3 razy w tygodniu to taki robot jest idealny do tego bo sama go mam i u nas chodzi codziennie o tej samej godzinie. No chyba, że tu już jest taki skrajny pedantyzm, że żaden robot ani pani sprzątająca nie będzie potrafiła zrobić tego tak idealnie jak on. W ogóle nie rozumiem jak można zakładać wątek na forum i czekać aż ktoś mu przyklaszcze, tak oczywiście twoja żona jest bałaganiarą bo nie odkurza 3 razy tygodniu i nie wyrzuca resztek z lodówki. Problemy 1 świata. To aż taki wielki problem ze typ rozważa odejść od żony! Ona musi być idealna bo inaczej rozwód.

85

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
madoja napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Ale wskoczyliście na faceta...

A tymczasem z tego co opisał to wydaje się całkiem rozsądnie i empatycznie podchodzić do sytuacji.

Dziewczyny, proszę nie róbcie tego sobie i innym kobietom. Nie podtrzymujcie stereotypu, że żona musi ugotować obiad, gdy tez pracuje.
Bo z jakiej racji? Ona tez wraca zjebana z pracy, więc dlaczego to ona ma robić obiad?
A wręcz to on już bardziej powinien, bo przecież ma pracę zdalną.

Przy dochodach 35 tys / msc (bo jego zarobki, żony zarobki i jakieś dodatki typu 500+), to po co w ogóle gotować? Można wykupić chociażby dietę pudełkową, dobrą i zdrową. Dla nich dwoje wyszłoby max 4 tys/ msc.

Zarabiamy po to, żeby ułatwiać sobie życie, a nie żeby dla zasady dalej siedzieć godzinami w garach i zapierdalać z mopem zamiast odpoczywać.
Stać ich na dietę pudełkową a nawet na kogoś kto będzie im gotował codziennie, stać ich na wypasioną roombę, stać ich na panią która posprząta. A i tak zostałoby duuuuużo kasy.

Więc albo autor okłamał z tymi zarobkami, albo jest mega sknerą.

Jeśli on chce się z żoną rozwieść, niech to zrobi jak najszybciej. Młoda jest i kogoś znajdzie. Fakt że wyjdzie z tego małżeństwa z niczym, ale lepiej być z niczym w wieku 24 lat, niż w wieku 50 lat.


Ja tego nie napisalam co zacytowalas.
Naturalnie, ze w zwiazku jest partnerstwo, ja tez nie wszystko robie sama, ale kazde z nas posprzata zdarzy sie, ze sie wyreczymy, bo cos tam.. ale nie mamy syfu w domu, bo ktos jest leniwy!

86

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie?

Miałbym z tym problem, gdyby żona była niepracująca. Ale skoro pracuje, zajmuje się dzieckiem, gotowaniem i studiowaniem w międzyczasie, to pracując zdalnie sam bym ogarniał cały dom bez gadania żadnego. A nie płakał, że siedząc w domu muszę śmieci wynosić, albo że dla samej zasady nie kupię robota odkurzającego.

Otoz to autor zyje sobie wygodnie, bo wiem po rozmowach z innymi, ze praca zdalna jest wygodna w porownaniu do takiej pracy, gdzie trzeba rano wstac szybko, jechac do pracy,a pozniej wracac szybko,by szybko ogarnac.  Autor zapewne siedzi sobie na wygodnym krzesle przy komputerze czy tam laptopie, obok kawka, sniadanie,pozniej obiadek,muzyka sobie leci-wogole zycie jest piekne a jeszcze ma pretensje, ze musi posprzatac

87

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie?

Miałbym z tym problem, gdyby żona była niepracująca. Ale skoro pracuje, zajmuje się dzieckiem, gotowaniem i studiowaniem w międzyczasie, to pracując zdalnie sam bym ogarniał cały dom bez gadania żadnego. A nie płakał, że siedząc w domu muszę śmieci wynosić, albo że dla samej zasady nie kupię robota odkurzającego.

O właśnie, w punkt!
Gdyby nie pracowała!

Autorze, jeśli to czytasz to na serio przemyśl chociażby roombe. Nawet nie trzeba wstawać żeby ją włączać. Klikasz tylko w telefonie pokój który ma sprzątnąć, albo wydajesz polecenia głosowe.
Co trudnego żeby powiedzieć do robota "posprzątaj kuchnię"?
Dlaczego nie chcesz ułatwić sobie i żonie życia?

88 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 11:17:32)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Gosiawie, a Ty doczytałaś o co autor wątku ma pretensje? To jego cytat " sprawdzam czy coś się nie psuje (żonie trudno wpaść na pomysł aby raz na jakiś czas przejrzeć co jest w lodówce), jak dziewczyn nie ma to ze 3x w tygodniu ścieram kurze i odkurzam, do tego oczywiście w wolnej chwili lecę na zakupy. Żona tymczasem, choć młodsza, często zmęczona, mówi że coś zrobi a tego nie robi, zostawia po sobie bałagan i nie zauważa takich rzeczy jak np. resztki jedzenia gdzieś. O szafie nie wspomnę - ja jestem miniamalista, do tego facet, więc wiadomo, nie ma tego za wiele. Z jej strony to się z kolei "wylewa".

On uważa, że jego żona jest bałaganiarą, bo po jej stronie szafy ma niepoukładane ciuchy. I, że nie sprawdza czy są jakieś resztki w lodówce do wyrzucenia. On sam jak sam napisał, sprzątałby najchętniej 3 razy w tygodniu. Kto odkurza 3 razy w tygodniu? Tu nie było mowy o zlewie ze stertą naczyń tylko o takie pierdoły jak ciuchy w szafie i resztki jedzenia w lodówce. Czy taka żona jest bałaganiarą? No ja nie sądze. Ona pracuje, studiuje i opiekuje się 1,5 rocznym dzieckiem a wymaga się od niej nie cotygodniewego odkurzania podłogi tylko ma to robić 3 razy w tygodniu na dodatek ma mieć idealnie poukladane ciuchy w szafie. Gosia a Ty odkurzasz 3 razy w tygodniu i masz idealnie poukladane ciuchy w szafie? bo jesli nie to wg wutora tego wątku jestes balaganiarą.


Nie nie odkurzam 3 razy w tygodniu, nie scieram kurzy 3 razy w tyg. ale nikt nie potyka sie o rzeczy czy nie moze znalezc miejsca na stole, fotelu czy sofie.

to co ty zacytowales nie znaczy, ze autor wymaga bog wie czego, on sprzata 3 razy w tyg, bo jest balagan, moze musi, on wymaga, zeby choc troche po sobie posprzatac. Okruchy, stare rzeczy w lodowce.. tez bym sie wkurzala, ze moj partner nie posprzata po sobie, tobie to nie przeszkadza? Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie? big_smile

chyba tez przestane sie tu udzielac, jak autor, bo szkoda sobie paznokcie zdzierac

ale ty sobie dopowiadasz, że jest bałagan na blacie i nie można tam nawet postawić tam talerza. Autor wspomniał tylko o okruchach w lodówce i o niepoukładanych ciuchach w szafie. Tak samo jak nie napisał, że ktoś się potyka o jakiekolwiek rzeczy na podłodze. To my mamy taki obraz bałaganiarstwa. On o tym nie wspomniał! Gdyby tam walały się jakieś rzeczy na podłodze, albo w kuchni byłby syf, że nie można postawić talerza to by on tym napisał, a on wspomniał lodówce i niepoukładanych ciuchach w szafie. Ja się nie dziwie, że ona pracując, i zajmując się 1.5 rocznym dzieckiem nie wpada na pomysł, żeby sprzątać lodówkę. A on włąsnie o to ma pretensje, a nie o sterty rzeczy na podłodze i sterte naczyćń w zlewie. Nie wspominał o tym bo tego tam nie ma!

89

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No komentarz swietny, chyba nie czytacie uwaznie tekstu.  Chlopak nie chce miec syfu w domu i tyle, nie jest zadnym tyranem. Ty chcialbys/chialabys sie potykac o rzeczy i kupowac co chwile cos nowego, bo twoj partner ma w dupie czy sie popsuje czy nie?

Czytamy uważnie.

Zauważ, że nie chce mieć syfu, ale....

nowoczesnego odkurzacza nie kupi, bo nie.

Pomocy sprzątającej nie zatrudni....bo nie.

Moze moglby i wziac, nie chce, to jego sprawa, on przedstawia tu sytuacje (ogolnie), ze zona to totalny len i nie dba o nic. Chcialbys taka zone?

Ale to jest po prostu kłamstwo.

Jego żona ma dopiero 24 lata. Mają małe dziecko. A jednak ona pracuje, studiuje, zajmuje się dzieckiem i gotowaniem. Sorry, ale doba ma tylko 24 godziny, a człowiek ma 2 ręce.


W tym momencie chyba wszyscy oprócz ciebie widzą to samo: skąpy typ robi tresurę swojej partnerce, o której pisze tutaj jedynie z pogardą.

Nie tylko oprocz mnie.
Jakie klamstwo?  Nie odpowiedziales czy chcialbys taka zone. zawsze unikasz odpowiedzi na proste pytania. No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

Zauwazyles, ze te dwie rece, to ma wlasnie autor? dzieckiem tez sie zajmuje!

wy po prostu zazdroscicie, ze ma duzo kasy haha

Ja bogata nie jestem i nawet gdybym miala "za duzo" kasy, to na pewno nie kupilabym sobie Maszyny do kawy za 600 czy 1000 euro, bo inni tak maja..

Moze sprzataczke bym miala, nie wiem. Odkurzacza co sam jezdzi tez nie, bo to jest dla mnie zabawka big_smile po katach juz nie posprzata.

90

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

Gosiawie, a Ty doczytałaś o co autor wątku ma pretensje? To jego cytat " sprawdzam czy coś się nie psuje (żonie trudno wpaść na pomysł aby raz na jakiś czas przejrzeć co jest w lodówce), jak dziewczyn nie ma to ze 3x w tygodniu ścieram kurze i odkurzam, do tego oczywiście w wolnej chwili lecę na zakupy. Żona tymczasem, choć młodsza, często zmęczona, mówi że coś zrobi a tego nie robi, zostawia po sobie bałagan i nie zauważa takich rzeczy jak np. resztki jedzenia gdzieś. O szafie nie wspomnę - ja jestem miniamalista, do tego facet, więc wiadomo, nie ma tego za wiele. Z jej strony to się z kolei "wylewa".

On uważa, że jego żona jest bałaganiarą, bo po jej stronie szafy ma niepoukładane ciuchy. I, że nie sprawdza czy są jakieś resztki w lodówce do wyrzucenia. On sam jak sam napisał, sprzątałby najchętniej 3 razy w tygodniu. Kto odkurza 3 razy w tygodniu? Tu nie było mowy o zlewie ze stertą naczyń tylko o takie pierdoły jak ciuchy w szafie i resztki jedzenia w lodówce. Czy taka żona jest bałaganiarą? No ja nie sądze. Ona pracuje, studiuje i opiekuje się 1,5 rocznym dzieckiem a wymaga się od niej nie cotygodniewego odkurzania podłogi tylko ma to robić 3 razy w tygodniu na dodatek ma mieć idealnie poukladane ciuchy w szafie. Gosia a Ty odkurzasz 3 razy w tygodniu i masz idealnie poukladane ciuchy w szafie? bo jesli nie to wg wutora tego wątku jestes balaganiarą.


Nie nie odkurzam 3 razy w tygodniu, nie scieram kurzy 3 razy w tyg. ale nikt nie potyka sie o rzeczy czy nie moze znalezc miejsca na stole, fotelu czy sofie.

to co ty zacytowales nie znaczy, ze autor wymaga bog wie czego, on sprzata 3 razy w tyg, bo jest balagan, moze musi, on wymaga, zeby choc troche po sobie posprzatac. Okruchy, stare rzeczy w lodowce.. tez bym sie wkurzala, ze moj partner nie posprzata po sobie, tobie to nie przeszkadza? Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie? big_smile

chyba tez przestane sie tu udzielac, jak autor, bo szkoda sobie paznokcie zdzierac

ale ty sobie dopowiadasz, że jest bałagan na blacie i nie można tam nawet postawić tam talerza. Autor wspomniał tylko o okruchach w lodówce i o niepoukładanych ciuchach w szafie. Tak samo jak nie napisał, że ktoś się potyka o jakiekolwiek rzeczy na podłodze. To my mamy taki obraz bałaganiarstwa. On o tym nie wspomniał! Gdyby tam walały się jakieś rzeczy na podłodze, albo w kuchni byłby syf, że nie można postawić talerza to by on tym napisał, a on wspomniał lodówce i niepoukładanych ciuchach w szafie. Ja się nie dziwie, że ona pracując, i zajmując się 1.5 rocznym dzieckiem nie wpada na pomysł, żeby sprzątać lodówkę. A on włąsnie o to ma pretensje, a nie o sterty rzeczy na podłodze i sterte naczyćń w zlewie. Nie wspominał o tym bo tego tam nie ma!

Nie napisal, to sie domysl. O tym ze okruchy na stole czy blacie pisal.
Nie przeszkadzaloby ci, jakby byl syf w szafie, ze nie szloby znalezc ubrania? moze jego rzeczy sa ok, ale ona ma narozwalane.

Czepiacie sie zazdrosnicy haha

91

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

współczuję takiego męża

92

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

współczuję takiego męża

Ja tez wspolczuje takiego meza

93 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 11:31:43)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

"Nie napisal, to sie domysl. O tym ze okruchy na stole czy blacie pisal.
Nie przeszkadzaloby ci, jakby byl syf w szafie, ze nie szloby znalezc ubrania? moze jego rzeczy sa ok, ale ona ma narozwalane.

Czepiacie sie zazdrosnicy haha"

A dlaczego mam się domyślać czegoś czego nie ma? Co jeśli faktycznie gościu chce się rozstać z żoną tylko z tych powodów które opisał? Czyli niesprzątanie lodówki i niepoukładane ciuchy w szafie? Ja jej współczuje takiego męża tak samo jak Tobie, bo sama napisałaś, że Twój ci przy 3 dzieci nie pomagał. Tu nie ma co zazdrościć. Co z tego, że gościu ma pieniądze jak to są tylko jego pieniądze, a żona nie ma do nich dostępu.

Ty gościa wychwalasz, bo on w porównaniu z Twoim mężem jest po prostu lepszy. On sprząta 3 razy w tygodniu a Twój ci nie pomagał mimo, że miałaś 3 dzieci do opieki. Więc nie dziwie ci się, że masz zupełnie odmienne zdanie od nas wszystkich tutaj. Chciała byś takiego męża jak autor wątku,ale trafił ci się taki, który w niczym ci nie pomagał, przykro mi, że tak ci się życie ułożyło

94

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Nie nie odkurzam 3 razy w tygodniu, nie scieram kurzy 3 razy w tyg. ale nikt nie potyka sie o rzeczy czy nie moze znalezc miejsca na stole, fotelu czy sofie.

to co ty zacytowales nie znaczy, ze autor wymaga bog wie czego, on sprzata 3 razy w tyg, bo jest balagan, moze musi, on wymaga, zeby choc troche po sobie posprzatac. Okruchy, stare rzeczy w lodowce.. tez bym sie wkurzala, ze moj partner nie posprzata po sobie, tobie to nie przeszkadza? Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie? big_smile

chyba tez przestane sie tu udzielac, jak autor, bo szkoda sobie paznokcie zdzierac

ale ty sobie dopowiadasz, że jest bałagan na blacie i nie można tam nawet postawić tam talerza. Autor wspomniał tylko o okruchach w lodówce i o niepoukładanych ciuchach w szafie. Tak samo jak nie napisał, że ktoś się potyka o jakiekolwiek rzeczy na podłodze. To my mamy taki obraz bałaganiarstwa. On o tym nie wspomniał! Gdyby tam walały się jakieś rzeczy na podłodze, albo w kuchni byłby syf, że nie można postawić talerza to by on tym napisał, a on wspomniał lodówce i niepoukładanych ciuchach w szafie. Ja się nie dziwie, że ona pracując, i zajmując się 1.5 rocznym dzieckiem nie wpada na pomysł, żeby sprzątać lodówkę. A on włąsnie o to ma pretensje, a nie o sterty rzeczy na podłodze i sterte naczyćń w zlewie. Nie wspominał o tym bo tego tam nie ma!

Nie napisal, to sie domysl. O tym ze okruchy na stole czy blacie pisal.
Nie przeszkadzaloby ci, jakby byl syf w szafie, ze nie szloby znalezc ubrania? moze jego rzeczy sa ok, ale ona ma narozwalane.

Czepiacie sie zazdrosnicy haha

A czego mamy zazdroscic?

95

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:

"Nie napisal, to sie domysl. O tym ze okruchy na stole czy blacie pisal.
Nie przeszkadzaloby ci, jakby byl syf w szafie, ze nie szloby znalezc ubrania? moze jego rzeczy sa ok, ale ona ma narozwalane.

Czepiacie sie zazdrosnicy haha"

A dlaczego mam się domyślać czegoś czego nie ma? Co jeśli faktycznie gościu chce się rozstać z żoną tylko z tych powodów które opisał? Czyli niesprzątanie lodówki i niepoukładane ciuchy w szafie? Ja jej współczuje takiego męża tak samo jak Tobie, bo sama napisałaś, że Twój ci przy 3 dzieci nie pomagał. Tu nie ma co zazdrościć. Co z tego, że gościu ma pieniądze jak to są tylko jego pieniądze, a żona nie ma do nich dostępu.

Ty gościa wychwalasz, bo on w porównaniu z Twoim mężem jest po prostu lepszy. On sprząta 3 razy w tygodniu a Twój ci nie pomagał mimo, że miałaś 3 dzieci do opieki. Więc nie dziwie ci się, że masz zupełnie odmienne zdanie od nas wszystkich tutaj. Chciała byś takiego męża jak autor wątku,a el trafił ci się taki, który w niczym ci nie pomagał, przykro mi, że tak ci się życie ułożyło

Gdybym ja miala takiego glupiego meza, ktory chcialby sie ze mna rozwiesc tylko dlatego,ze nie mam poukladanych ubran w szafe to dala bym mu ten rozwod z predkoscia swiatla albo jeszcze szybciej

96 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-11-08 11:35:50)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Nie tylko oprocz mnie.
Jakie klamstwo?  Nie odpowiedziales czy chcialbys taka zone. zawsze unikasz odpowiedzi na proste pytania. No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

Zauwazyles, ze te dwie rece, to ma wlasnie autor? dzieckiem tez sie zajmuje!

wy po prostu zazdroscicie, ze ma duzo kasy haha

Ja bogata nie jestem i nawet gdybym miala "za duzo" kasy, to na pewno nie kupilabym sobie Maszyny do kawy za 600 czy 1000 euro, bo inni tak maja..

Moze sprzataczke bym miala, nie wiem. Odkurzacza co sam jezdzi tez nie, bo to jest dla mnie zabawka big_smile po katach juz nie posprzata.


Ależ ja ci odpowiedziałem na pytanie, tylko wyłamując się z twojej narracji. Bo w tym pytaniu ważny jest kontekst. To, że dziewczyna ma 24 lata to nie chodzi o to czy to mało, czy dużo, ale o to, że to jest ten umykający tobie kontekst. Ma 24 lata. Od 6 lat jest z typem o 8 lat od siebie starszym. Od 4 lat są małżeństwem. Zaczęli być razem jeszcze zanim skończyła ogólniak. Chwilę potem ślub i dziecko. A w międzyczasie praca i studia (w to szczerze wątpię mimo wszystko).

Przy takim tempie życia, to kiedy miała się nauczyć życia? Kiedy miała czas zająć się sobą?

Młoda, raptem 24letnia osoba pracuje, studiuje, zajmuje się dzieckiem, gotuje a jakiś toksyczne skąpiradło czepia się, że babka nie robi na bieżąco przeglądu lodówki? Bo on kurze wyciera 3x w tygodniu i to jest wyznacznik jego minimum czystości?

Wolne żarty.


Nie Gosiawie, tutaj pierwszym problemem jest autor wątku, który miał nadzieję na peany na jego cześć i nowe sposoby na tresurę żony.

97

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

Gosiawie, a Ty doczytałaś o co autor wątku ma pretensje? To jego cytat " sprawdzam czy coś się nie psuje (żonie trudno wpaść na pomysł aby raz na jakiś czas przejrzeć co jest w lodówce), jak dziewczyn nie ma to ze 3x w tygodniu ścieram kurze i odkurzam, do tego oczywiście w wolnej chwili lecę na zakupy. Żona tymczasem, choć młodsza, często zmęczona, mówi że coś zrobi a tego nie robi, zostawia po sobie bałagan i nie zauważa takich rzeczy jak np. resztki jedzenia gdzieś. O szafie nie wspomnę - ja jestem miniamalista, do tego facet, więc wiadomo, nie ma tego za wiele. Z jej strony to się z kolei "wylewa".

On uważa, że jego żona jest bałaganiarą, bo po jej stronie szafy ma niepoukładane ciuchy. I, że nie sprawdza czy są jakieś resztki w lodówce do wyrzucenia. On sam jak sam napisał, sprzątałby najchętniej 3 razy w tygodniu. Kto odkurza 3 razy w tygodniu? Tu nie było mowy o zlewie ze stertą naczyń tylko o takie pierdoły jak ciuchy w szafie i resztki jedzenia w lodówce. Czy taka żona jest bałaganiarą? No ja nie sądze. Ona pracuje, studiuje i opiekuje się 1,5 rocznym dzieckiem a wymaga się od niej nie cotygodniewego odkurzania podłogi tylko ma to robić 3 razy w tygodniu na dodatek ma mieć idealnie poukladane ciuchy w szafie. Gosia a Ty odkurzasz 3 razy w tygodniu i masz idealnie poukladane ciuchy w szafie? bo jesli nie to wg wutora tego wątku jestes balaganiarą.


Nie nie odkurzam 3 razy w tygodniu, nie scieram kurzy 3 razy w tyg. ale nikt nie potyka sie o rzeczy czy nie moze znalezc miejsca na stole, fotelu czy sofie.

to co ty zacytowales nie znaczy, ze autor wymaga bog wie czego, on sprzata 3 razy w tyg, bo jest balagan, moze musi, on wymaga, zeby choc troche po sobie posprzatac. Okruchy, stare rzeczy w lodowce.. tez bym sie wkurzala, ze moj partner nie posprzata po sobie, tobie to nie przeszkadza? Wez se pomysl, ze tak jest codziennie, przychodzisz do kuchni chcesz se zrobic jesc, sam, bo zona "nie ma czasu", a tam porozpierdalane, na blacie, stole, ze nie ma gdzie postawic talerza czy kromki chleba... Wy tego nie widzicie? big_smile

chyba tez przestane sie tu udzielac, jak autor, bo szkoda sobie paznokcie zdzierac

ale ty sobie dopowiadasz, że jest bałagan na blacie i nie można tam nawet postawić tam talerza. Autor wspomniał tylko o okruchach w lodówce i o niepoukładanych ciuchach w szafie. Tak samo jak nie napisał, że ktoś się potyka o jakiekolwiek rzeczy na podłodze. To my mamy taki obraz bałaganiarstwa. On o tym nie wspomniał! Gdyby tam walały się jakieś rzeczy na podłodze, albo w kuchni byłby syf, że nie można postawić talerza to by on tym napisał, a on wspomniał lodówce i niepoukładanych ciuchach w szafie. Ja się nie dziwie, że ona pracując, i zajmując się 1.5 rocznym dzieckiem nie wpada na pomysł, żeby sprzątać lodówkę. A on włąsnie o to ma pretensje, a nie o sterty rzeczy na podłodze i sterte naczyćń w zlewie. Nie wspominał o tym bo tego tam nie ma!

Samo to, ze ona nie dba daje do myslenia jak jest i do tego wlasnie te "drobnostki" dla was, ale gdybyscie mieli tak na codzien to bylaby inna gadka

98

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Nie tylko oprocz mnie.
Jakie klamstwo?  Nie odpowiedziales czy chcialbys taka zone. zawsze unikasz odpowiedzi na proste pytania. No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

Zauwazyles, ze te dwie rece, to ma wlasnie autor? dzieckiem tez sie zajmuje!

wy po prostu zazdroscicie, ze ma duzo kasy haha

Ja bogata nie jestem i nawet gdybym miala "za duzo" kasy, to na pewno nie kupilabym sobie Maszyny do kawy za 600 czy 1000 euro, bo inni tak maja..

Moze sprzataczke bym miala, nie wiem. Odkurzacza co sam jezdzi tez nie, bo to jest dla mnie zabawka big_smile po katach juz nie posprzata.


Ależ ja ci odpowiedziałem na pytanie, tylko wyłamując się z twojej narracji. Bo w tym pytaniu ważny jest kontekst. To, że dziewczyna ma 24 lata to nie chodzi o to czy to mało, czy dużo, ale o to, że to jest ten umykający tobie kontekst. Ma 24 lata. Od 6 lat jest z typem o 8 lat od siebie starszym. Od 4 lat są małżeństwem. Zaczęli być razem jeszcze zanim skończyła ogólniak. Chwilę potem ślub i dziecko. A w międzyczasie praca i studia (w to szczerze wątpię mimo wszystko).

Przy takim tempie życia, to kiedy miała się nauczyć życia? Kiedy miała czas zająć się sobą?

Młoda, raptem 24letnia osoba pracuje, studiuje, zajmuje się dzieckiem, gotuje a jakiś toksyczne skąpiradło czepia się, że babka nie robi na bieżąco przeglądu lodówki? Bo on kurze wyciera 3x w tygodniu i to jest wyznacznik jego minimum czystości?

Wolne żarty.


Nie Gosiawie, tutaj pierwszym problemem jest autor wątku, który miał nadzieję na peany na jego cześć i nowe sposoby na tresurę żony.

Tresowac to on sobie moze psa-jeszcze jak mu pies pozwoli

99

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

współczuję takiego męża



Juz dawno sie z nim rozstalam, ale nie przez to.

100

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

"Nie napisal, to sie domysl. O tym ze okruchy na stole czy blacie pisal.
Nie przeszkadzaloby ci, jakby byl syf w szafie, ze nie szloby znalezc ubrania? moze jego rzeczy sa ok, ale ona ma narozwalane.

Czepiacie sie zazdrosnicy haha"

A dlaczego mam się domyślać czegoś czego nie ma? Co jeśli faktycznie gościu chce się rozstać z żoną tylko z tych powodów które opisał? Czyli niesprzątanie lodówki i niepoukładane ciuchy w szafie? Ja jej współczuje takiego męża tak samo jak Tobie, bo sama napisałaś, że Twój ci przy 3 dzieci nie pomagał. Tu nie ma co zazdrościć. Co z tego, że gościu ma pieniądze jak to są tylko jego pieniądze, a żona nie ma do nich dostępu.

Ty gościa wychwalasz, bo on w porównaniu z Twoim mężem jest po prostu lepszy. On sprząta 3 razy w tygodniu a Twój ci nie pomagał mimo, że miałaś 3 dzieci do opieki. Więc nie dziwie ci się, że masz zupełnie odmienne zdanie od nas wszystkich tutaj. Chciała byś takiego męża jak autor wątku,ale trafił ci się taki, który w niczym ci nie pomagał, przykro mi, że tak ci się życie ułożyło

Ja go nie wychwalam tylko bronie, moj obecny partner mi pomaga, a ja mu, bo w zwiazku chodzi o partnerstwo. On ma swoje pieniadze, ja mam swoje, nawet gdybysmy sie pobrali, to zostawilabym tak samo, mamy wspolne wydatki i osobne, ale nie jest tak tez, ze ktos komus czegos nie kupi.

101 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-08 11:56:16)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No i co z tego, ze ma 24 lata? to malo? ja mialam 26 i mialam 3 dzieci i dawalam sobie rade, a maz wtedy prawie nic mi nie pomagal.

współczuję takiego męża



Juz dawno sie z nim rozstalam, ale nie przez to.


No tak, biedna 24latka, nic nie potrafi, jeszcze pewnie z laska chodzi do pracy..
Moja corka ma 23 lata, syna 4 letniego, prace na 7 godzin, ma partnera i mieszkaja osobno. Wszystko ogarnia sama. Porzadek w domu, dziecko najedzone, czyste, zadbane i jeszcze poswieca mu duzo czasu i dostarcza atrakcji, maly w wieku 3 lat znal caly alfabet, nie ze klepal literki, wiedzial jak wyglada kazda, tak samo cyfry. Dzieciak madry, ale tez uwaga ktora ona mu daje duzo robi. Ja juz kiedys pisalam, ze moje dzieci nauczylam sikac do nocnika w wieku 7mcy i tez poswiecalam im wiel czasu, jak sie chce to sie da.

102 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 12:01:18)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Ale co nas obchodzi Twoja córka? To, że jedna kobieta ma ciężko to inna też musi mieć bo inaczej co, nie zasługuje na miano matki i kobiety? Jesteś jedną z tych które twierdzą, że poród to tylko naturalny a cesarskie cięcie to nie poród? i będziesz się teraz wykłaucać że tylko ta co ma w życiu gorzej jest lepsza? Twoja córka ma ciężko jeśli wszystko ma ogarniać sama. I to nie jest wzór do tego ja ma wyglądać rodzina. Jej partner nieźle się ustawił skoro mieszka osobno. Dla miana prawdziwej kobiety jeszcze tylko brakuje aby Twoja córka przywoziła mu gorący obiad do domu i sprzątała mu w mieszkaniu

103 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-08 12:08:11)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:

Ale co nas obchodzi Twoja córka? To, że jedna kobieta ma ciężko to inna też musi mieć bo inaczej co, nie zasługuje na miano matki i kobiety? Jesteś jedną z tych które twierdzą, że poród to tylko naturalny a cesarskie cięcie to nie poród? i będziesz się teraz wykłaucać że tylko ta co ma w życiu gorzej jest lepsza? Twoja córka ma ciężko jeśli wszystko ma ogarniać sama. I to nie jest wzór do tego ja ma wyglądać rodzina. Jej partner nieźle się ustawił skoro mieszka osobno. Dla miana prawdziwej kobiety jeszcze tylko brakuje aby Twoja córka przywoziła mu gorący obiad do domu i sprzątała mu w mieszkaniu


Ja mialam cesarke dwa razy. z pierwszym i ostatnim, ostanie na zyczenie, bo myslalam ze mi pierwsze poprawia big_smile
Kto sie wykloca, ja mam swoje zdanie (logiczne z wywiadu autora) moze i moich przezyc, a wy bronicie "niedojde"

Corka nie mieszka jeszcze z partnerem, nie ze mu tak wygodnie, to nie ojciec jej syna. Takie zycie. Trzeba sobie radzic, a nie spoczywac na laurach, bo maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha

104

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

TAK, NAS, BO SĄ małżeństwem.

Szkoda mi tej kobiety, tak po prostu.
Mam nadzieje, ze sie ogarnie, i odejdzie od tego typa.
Opieka naprzemienna, aby dziecko miało obydwoje rodziców.
Przecież ona jest młodziutka, 24 lata, znajdzie bez problemu jakiegoż normalnego faceta.

inaczej skończy w wieku 40 lat, bez niczego.

105

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

Ale co nas obchodzi Twoja córka? To, że jedna kobieta ma ciężko to inna też musi mieć bo inaczej co, nie zasługuje na miano matki i kobiety? Jesteś jedną z tych które twierdzą, że poród to tylko naturalny a cesarskie cięcie to nie poród? i będziesz się teraz wykłaucać że tylko ta co ma w życiu gorzej jest lepsza? Twoja córka ma ciężko jeśli wszystko ma ogarniać sama. I to nie jest wzór do tego ja ma wyglądać rodzina. Jej partner nieźle się ustawił skoro mieszka osobno. Dla miana prawdziwej kobiety jeszcze tylko brakuje aby Twoja córka przywoziła mu gorący obiad do domu i sprzątała mu w mieszkaniu


Ja mialam cesarke dwa razy. z pierwszym i ostatnim, ostanie na zyczenie, bo myslalam ze mi pierwsze poprawia big_smile
Kto sie wykloca, ja mam swoje zdanie (logiczne z wywiadu autora) moze i moich przezyc, a wy bronicie "niedojde"

Corka nie mieszka jeszcze z partnerem, nie ze mu tak wygodnie, to nie ojciec jej syna. Takie zycie. Trzeba sobie radzic, a nie spoczywac na laurach, bo maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha

No,ale to bez sensu ,zeby maz zarabial 30 tysiecy a na wszystko zalowal,tym bardziej, ze jego zona tez pracuje, wiec razem maja ponad 30 tysiecy a dziaduja w mieszkaniu, gdzie dziecko nie ma swojego pokoju, a ona lata z mopem,bo jemu sie lepszego sprzetu do czyszczenia nie oplaca kupowac. To tak w sumie zyja jakby wogole nie mieli tej kasy. Dla mnie to zwykle skapstwo jest

106 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 12:20:40)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Ja mialam cesarke dwa razy. z pierwszym i ostatnim, ostanie na zyczenie, bo myslalam ze mi pierwsze poprawia big_smile
Kto sie wykloca, ja mam swoje zdanie (logiczne z wywiadu autora) moze i moich przezyc, a wy bronicie "niedojde"

Corka nie mieszka jeszcze z partnerem, nie ze mu tak wygodnie, to nie ojciec jej syna. Takie zycie. Trzeba sobie radzic, a nie spoczywac na laurach, bo maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha

My bronimy niedojde, a Ty wychwalasz swoją córkę, która zamiast zdobyć zawód w wieku 19 lat zaszła w ciążę z typem który się na nią wypiął i jeszcze nam stawiasz ją za wzór do naśladowania, bo ona sobie świetnie radzi.

Tak, mąż który kocha żonę zarabia pieniążki i wydaje je na rodzinę, a nie wylicza i wymaga od żony sprzątania 3 razy w tygodniu. Tak jak ktoś wyżej napisał pieniądze mają ułatwić życie. Jak nie mają czasu sprzątać to kupują rumbę, jak nie mają czasu gotować to kupują catering

ps. i nie wiem co znaczy Twoje zdanie "maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha"
wszystko się zgadza tylko po co to haha? No właśnie po to się zarabia, kupuje się sprzęty które mają pomagać w codziennym życiu jak się popusuje to kupuje się nowe. z czego tu się śmiać?

107

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Szeptuch napisał/a:

TAK, NAS, BO SĄ małżeństwem.

Szkoda mi tej kobiety, tak po prostu.
Mam nadzieje, ze sie ogarnie, i odejdzie od tego typa.
Opieka naprzemienna, aby dziecko miało obydwoje rodziców.
Przecież ona jest młodziutka, 24 lata, znajdzie bez problemu jakiegoż normalnego faceta.

inaczej skończy w wieku 40 lat, bez niczego.

Dokladnie tez jej wspolczuje.  Zastanawiam sie tylko czy jej maz tak zgredzial po 30 tce czy zawsze byl takim zgredem, co sie wszystkiego czepia.  Jakby nie bylo 30 plus lat to tez mlody wiek, a facet sie zachowuje jak stary 50 letni zgred,ktory wiecznie zrzedzi i narzeka jak jakas stara jedza

108

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Ja mialam cesarke dwa razy. z pierwszym i ostatnim, ostanie na zyczenie, bo myslalam ze mi pierwsze poprawia big_smile
Kto sie wykloca, ja mam swoje zdanie (logiczne z wywiadu autora) moze i moich przezyc, a wy bronicie "niedojde"

Corka nie mieszka jeszcze z partnerem, nie ze mu tak wygodnie, to nie ojciec jej syna. Takie zycie. Trzeba sobie radzic, a nie spoczywac na laurach, bo maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha

My bronimy niedojde, a Ty wychwalasz swoją córkę, która zamiast zdobyć zawód w wieku 19 lat zaszła w ciążę z typem który się na nią wypiął i jeszcze nam stawiasz ją za wzór do naśladowania, bo ona sobie świetnie radzi.

Tak, mąż który kocha żonę zarabia pieniążki i wydaje je na rodzinę, a nie wylicza i wymaga od żony sprzątania 3 razy w tygodniu. Tak jak ktoś wyżej napisał pieniądze mają ułatwić życie. Jak nie mają czasu sprzątać to kupują rumbę, jak nie mają czasu gotować to kupują catering

ps. i nie wiem co znaczy Twoje zdanie "maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha"
wszystko się zgadza tylko po co to haha? No właśnie po to się zarabia, kupuje się sprzęty które mają pomagać w codziennym życiu jak się popusuje to kupuje się nowe. z czego tu się śmiać?

Tez uwazam, ze zycie jest po to ,by je sobie ulatwiac zwlaszcza jak na to stac. Gdybym ja zarabiaja 30 tysiecy na miesiac to miala bym sluzbe jak w palacu krolewskim i najlepszy sprzet wogole dawno bym sobie kupila dom, nawet na kredyt-stac by mnie bylo na splacenie przy takich zarobkach, a wy wogole wierzycie,ze autor zarabia 30 tysiecy jego zona pracuje,a oboje z dzieckiem sie cisna w klitce, gdzie dzieciak nie ma nawet swojego pokoju?

109

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Ja mialam cesarke dwa razy. z pierwszym i ostatnim, ostanie na zyczenie, bo myslalam ze mi pierwsze poprawia big_smile
Kto sie wykloca, ja mam swoje zdanie (logiczne z wywiadu autora) moze i moich przezyc, a wy bronicie "niedojde"

Corka nie mieszka jeszcze z partnerem, nie ze mu tak wygodnie, to nie ojciec jej syna. Takie zycie. Trzeba sobie radzic, a nie spoczywac na laurach, bo maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha

My bronimy niedojde, a Ty wychwalasz swoją córkę, która zamiast zdobyć zawód w wieku 19 lat zaszła w ciążę z typem który się na nią wypiął i jeszcze nam stawiasz ją za wzór do naśladowania, bo ona sobie świetnie radzi.

Tak, mąż który kocha żonę zarabia pieniążki i wydaje je na rodzinę, a nie wylicza i wymaga od żony sprzątania 3 razy w tygodniu. Tak jak ktoś wyżej napisał pieniądze mają ułatwić życie. Jak nie mają czasu sprzątać to kupują rumbę, jak nie mają czasu gotować to kupują catering

ps. i nie wiem co znaczy Twoje zdanie "maz ma pieniazki to niech placi i kupuje, jak sie popsuje to nic, bedzei nowe, stac "nas" haha"
wszystko się zgadza tylko po co to haha? No właśnie po to się zarabia, kupuje się sprzęty które mają pomagać w codziennym życiu jak się popusuje to kupuje się nowe. z czego tu się śmiać?


tak wygladaja klotnie u ciebie w domu? ja pisze w temacie, co niektore dziewczyny potrafia w tym wieku (tu moja corka i druga tez, o ktorej nie wspomnialam, bo dziecka nie ma, ale nie ma syfu w domu), a ty zmieniasz temat i wytykasz mi, ze moja corka szkoly nie skonczyla? Skonczyla, ma wykszlatcenie, widzisz robila je bedac sama z dzieckiem, nie miala czasu na faceta wtedy. Ze zaszla w ciaze majac 19 lat? Sprostuje cie 18, ona ma 23 lata (ciaza trwa 9mcy, gdybys chciala sie uczepic, ze miedzy 18 a 23 jest 5 lat, a dziecko ma 4), to prawie tyle co zona autora.

Jesli humor ci sie poprawil, ze mi "dopieklas", ze moja corka zostala sama z dzieckiem, (nie on sie na nia nie wypial, tylko ona na niego), to sie ciesze i zycze milego dnia smile

110

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Gosoa, a Twoje 7miesięczne sikające na nocnik dziecko umiało jednocześnie recytować Mickiewicza? Bo jak nie, to się nie liczy.

111 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-11-08 12:44:15)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

ja pisze w temacie, co niektore dziewczyny potrafia w tym wieku (tu moja corka i druga tez, o ktorej nie wspomnialam, bo dziecka nie ma, ale nie ma syfu w domu)

Tylko, że twoje przykłady są absurdalne. Zaciążenie przed skończeniem procesu edukacji i samotne rodzicielstwo nie są przykładami zaradności, a wręcz przeciwnie. To są przykłady rodzicielskiej porażki.


Żona autora wątku nie jest osobą z dwiema lewymi rękami. To, że nie zapierdala jakby sobie tego sknerus życzył, o niczym nie świadczy.

112 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 12:47:34)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:

Gosoa, a Twoje 7miesięczne sikające na nocnik dziecko umiało jednocześnie recytować Mickiewicza? Bo jak nie, to się nie liczy.

nauczyła je sikać na nocnik w wieku 7 miesięcy, ale zapomniała powiedzieć, że nie powinno się zachodzić z niedojrzałym nastolatkiem w ciąże w wieku 18 lat by nie zostać samotną matką

i co tej córce po tym, że umiała sikać na nocnik w wieku 7 miesięcy? Skoro w wieku 19 lat skończyła jako samotna matka. Tak jak zostało wyżej napisane. To jest porażka a nie świadectwo zaradności.

113

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
123qwerty123 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Gosoa, a Twoje 7miesięczne sikające na nocnik dziecko umiało jednocześnie recytować Mickiewicza? Bo jak nie, to się nie liczy.

nauczyła je sikać na nocnik w wieku 7 miesięcy, ale zapomniała powiedzieć, że nie powinno się zachodzić z niedojrzałym nastolatkiem w ciąże w wieku 18 lat by nie zostać samotną matką

Bo ona wszystko wczesniej, to dziecko tez big_smile

114

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

115

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

Dlatego Gosia opowiada brednie. 7miesięczne dziecko jeszczw nie czuje, ze musi z nocnika skorzystać.

116

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

ja pisze w temacie, co niektore dziewczyny potrafia w tym wieku (tu moja corka i druga tez, o ktorej nie wspomnialam, bo dziecka nie ma, ale nie ma syfu w domu)

Tylko, że twoje przykłady są absurdalne. Zaciążenie przed skończeniem procesu edukacji i samotne rodzicielstwo nie są przykładami zaradności, a wręcz przeciwnie. To są przykłady rodzicielskiej porażki.


Żona autora wątku nie jest osobą z dwiema lewymi rękami. To, że nie zapierdala jakby sobie tego sknerus życzył, o niczym nie świadczy.


Ideal sie odezwal big_smile No i co z tego ze urodzila wczesniej dziecko? kocham mojego wnuka i zycie bym za niego oddala, zreszta my wszyscy.

Zona autora tez nie byla taka "stara" ale jej wolno miec dziecko w wieku, kurde juz nie wiem 19? i jest lepsza od mojej, bo sobie nie radzi, no wezcie i wezcie mnie ukrzyzujcie albo powiescie, cos mi sie wydaje, ze niektorzy z was tez sa nieudacznikami.

117

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Gosoa, a Twoje 7miesięczne sikające na nocnik dziecko umiało jednocześnie recytować Mickiewicza? Bo jak nie, to się nie liczy.

nauczyła je sikać na nocnik w wieku 7 miesięcy, ale zapomniała powiedzieć, że nie powinno się zachodzić z niedojrzałym nastolatkiem w ciąże w wieku 18 lat by nie zostać samotną matką

Bo ona wszystko wczesniej, to dziecko tez big_smile


Nie wiadomo co was czeka mamusie, takie jest zycie, zawsze bede sie chwalic tym, corka teraz tez sie chwali, ze jej syn duzo potrafi, urodzila, jest szczesliwa, czy moze miala usunac waszym tokiem myslenia?

Popelnila blad, ale kochamy ten "blad". Ktos z was nigdy bledu nie popelnil?

118

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

a co nie konczy sie problemami z kregoslupem? Pracujesz jako kto?

119

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

a co nie konczy sie problemami z kregoslupem?

No np. dostosowywanie aktywności niemowlęcych do wieku i rozwoju dziecka?

120

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

Dlatego Gosia opowiada brednie. 7miesięczne dziecko jeszczw nie czuje, ze musi z nocnika skorzystać.

No ksiazkowo to dopiero siadac zaczyna?
Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile , co nie znaczy, ze nie dawalam im pieluchy jeszcze przez jakis czas. Na noc mialy dlugo pieluchy.


Ciesze sie, ze znalazlam to forum, bo przynajmniej mi sie w pracy nie nudzi big_smile

121

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

a co nie konczy sie problemami z kregoslupem?

No np. dostosowywanie aktywności niemowlęcych do wieku i rozwoju dziecka?


No moje biedne dzieci, siedzialy dniami i nocami na nocniku..
a twoje kiedy sie nauczylo, w wieku 5 lat i moze jeszcze smoczka ma? przyznaj sie big_smile

122

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

Dlatego Gosia opowiada brednie. 7miesięczne dziecko jeszczw nie czuje, ze musi z nocnika skorzystać.

No ksiazkowo to dopiero siadac zaczyna?
Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile , co nie znaczy, ze nie dawalam im pieluchy jeszcze przez jakis czas. Na noc mialy dlugo pieluchy.


Ciesze sie, ze znalazlam to forum, bo przynajmniej mi sie w pracy nie nudzi big_smile

Jak 7 miesieczne dziecko  moglo na nocnik juz siadac?

123

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

a co nie konczy sie problemami z kregoslupem?

No np. dostosowywanie aktywności niemowlęcych do wieku i rozwoju dziecka?


No moje biedne dzieci, siedzialy dniami i nocami na nocniku..
a twoje kiedy sie nauczylo, w wieku 5 lat i moze jeszcze smoczka ma? przyznaj sie big_smile

Moje ma 6 miesięcy i właśnie samo kroi sobie kotleta na obiad, a w międzyczasie rozwiązuje krzyżówki i czyta Tolkiena.

124

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

No np. dostosowywanie aktywności niemowlęcych do wieku i rozwoju dziecka?


No moje biedne dzieci, siedzialy dniami i nocami na nocniku..
a twoje kiedy sie nauczylo, w wieku 5 lat i moze jeszcze smoczka ma? przyznaj sie big_smile

Moje ma 6 miesięcy i właśnie samo kroi sobie kotleta na obiad, a w międzyczasie rozwiązuje krzyżówki i czyta Tolkiena.

a siedzi juz chociaz
ej ty masz czas na siedzenie tutaj? dziecko takie dzis grzeczne?

125

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Jack Sparrow napisał/a:

Nawiasem mówiąc, korzystanie z nocnika w wieku 7m-cy nie jest ani zdrowe, ani właściwe. Kończy się to problemami z kręgosłupem w wieku dorosłym.

Tak wogole to 7 miesieczne niemowle nawet nie potrafi wolac,ze chce na nocnik, wiec zastanawiam.sie po czym ona wiedziala, kiedy dzieciak ma zamiar zrobic w pampersa i szybko sadzala na nocnik

126

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

No moje biedne dzieci, siedzialy dniami i nocami na nocniku..
a twoje kiedy sie nauczylo, w wieku 5 lat i moze jeszcze smoczka ma? przyznaj sie big_smile

Moje ma 6 miesięcy i właśnie samo kroi sobie kotleta na obiad, a w międzyczasie rozwiązuje krzyżówki i czyta Tolkiena.

a siedzi juz chociaz
ej ty masz czas na siedzenie tutaj? dziecko takie dzis grzeczne?

Chodzi już samo.

No mam czas, przeciez sie ogarnia samo. Duzy, zdolny, będzie miał 4 lata to go zapiszę już na studia.

127

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
JuliaUK33 napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Dlatego Gosia opowiada brednie. 7miesięczne dziecko jeszczw nie czuje, ze musi z nocnika skorzystać.

No ksiazkowo to dopiero siadac zaczyna?
Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile , co nie znaczy, ze nie dawalam im pieluchy jeszcze przez jakis czas. Na noc mialy dlugo pieluchy.


Ciesze sie, ze znalazlam to forum, bo przynajmniej mi sie w pracy nie nudzi big_smile

Jak 7 miesieczne dziecko  moglo na nocnik juz siadac?


Normalnie, umialo samo siedziec to siedzialo, oczywiscie pilnowalam i bylam obok, zainteresowalam je czyms i siedzialo, oczywiscie ciezko bylo, bo na poczatku probowalo wstawac wygilalo sie do tylu itp.

Lubilam zajmowac sie dziecmi, co mialam innego do roboty, male mieszkanie przeleciec, obiad szybki przygotowac? Moze bylo mi latwiej (niekiedy) bo dzieci tez sie soba potem zajmowaly 2, 3 i 4 latka..

128

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości

Jak zwykle off top, nic nowego.

Ale do jeszcze bardzo niedawna, ciąża w wieku 20 alt, to było jak najbardziej cos normalnego i powszechnego.
To teraz, z powodu skandalicznych cen nieruchomości, ludzie muszą czekać do tej 30, aby to dziecko mogło sie pojawić i stworzyć mu jakieś warunki.

Dodatkowo, powiedzmy sobie szczerze, jak ktoś chce mieć dożą rodzinę, powiedzmy tą 3/4 dzieci.
To o wiele lepiej, zarówno dla zdrowia matki, jak i dzieci, urodzić je w przedziale 20-30, a nie 30-40+

Jak dla mnie ( uwaga własna opinia), bardziej odpowiedzialne , nawet z perspektywy tego dziecka, jest je urodzić w wieku 20 lat, niz 40 kilku.
Gdzie de facto, to dziecko wchodzące w dorosłość, juz musi brać na sobie ciężar pomocy starszym rodzicom, a gdy samo będzie miało 40, i będzie chciało założyć rodzinę, to do opieki nad noworodkiem, dojdzie opieka na 80 letnimi rodzicami.
Nie do pozazdroszczenia los.

Moja żona tez zaszła w ciąże jako nastolatka, (19 lat), fakt szybko musiała dorosnąć, skończyć studia i zająć sie sama dzieckiem, ale jak sama twierdzi z perspektywy alt, uważa to za ogromny plus.
Bo ma teraz 12 letnie dziecko,  gdy ona ma lat 32.
a jej równolatki i starsze kolezanki w pracy, dopiero zachodzą w ciąże, i będą przechodzić przez te wszystkie etapy, rodzicielstwa, z ciałem, które nie regeneruje sie jzu tak szybko.

129

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Lady Loka napisał/a:
Gosiawie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Moje ma 6 miesięcy i właśnie samo kroi sobie kotleta na obiad, a w międzyczasie rozwiązuje krzyżówki i czyta Tolkiena.

a siedzi juz chociaz
ej ty masz czas na siedzenie tutaj? dziecko takie dzis grzeczne?

Chodzi już samo.

No mam czas, przeciez sie ogarnia samo. Duzy, zdolny, będzie miał 4 lata to go zapiszę już na studia.


a tak naprawde czym sie mozesz pochwalic? znajdziesz cos?

130 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-11-08 13:20:26)

Odp: Nie widzę wspólnej przyszłości
Gosiawie napisał/a:

Ja ich uczylam w tym wieku i juz sikaly, trzeba bylo poczekac, ale sie wysikaly, ale wy zazdroscicie big_smile

co Ty znowu z tą zazdrością. Niczego ci tu nikt nie zazdrości, bo nie ma czego.
1. dziecko w wieku 7 miesięcy sika na nocnik, w wieku 18 lat zachodzi w ciąże, i w wieku 19 lat zostaje samotną matką, a
2. dziecko, które sika na nocnik w wieku 3 lat, w wieku 18 lat konczy liceum, idzie na studia, zdobywa zawód, zakłada rodzinę, nie narzeka na brak hajsu, itd.

no jak myślisz, która opcja lepsza? Serio mamy ci czego zazdrościć? No chyba raczej nie

Posty [ 66 do 130 z 343 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie widzę wspólnej przyszłości

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024