Czy możemy Rumuńskiego poprosić o nieudzielanie się w wątku? gadasz chłopie brednie, a o temacie nie masz najmniejszego pojęcia. Zresztą pytanie kierowałam do kobiet, a Ty zdaje się nią nie jesteś.
Dziecko wychowujące się w niepełnej rodzinie nigdy nie będzie miało w sobie odpowiednich wzorców.
Nie możesz z tym walczyć.
Dalej piszcie sobie, że faceci tylko srają pod siebie i zasypiają zarzygani będąc na bezrobociu.
Takich wzorców jakie ty chciałbyś przekazać? Dzięki ci panie, że nie miała podobnych Moja córka jest śliczną wykształconą, samodzielną i pozbawioną kompleksow młodą kobietą i nie zasila leżanek u psychoterapeutów, bo tatuś jej życie wykrzywił. Z niczym nie walczę, bo nie lubię tracić energii na bzdety.
Dobrze powiedziane, Salomonko.
Ja osobiście już długo (9 lat) jestem sama (z dzieckiem) i bardzo to sobie chwalę. Na 99% uważam, że już tak będzie - że pozostanę singielką, zresztą nie jestem już młoda. Ale kompletnie nie wyobrażam sobie życia z kimś na co dzień, a nawet na randki / związek nie mam w sumie czasu. Ogarniam samodzielnie swoją rzeczywistość i pokochałam ją. Lubię być sama (zresztą zawsze lubiłam, jestem typem introwertyczki) i samodzielnie o wszystkim decydować, dysponować czasem jak chcę. Czytam tutaj i słyszę od koleżanek czy rodziny historie kobiet, związków i rzadko są one szczęśliwe (niestety). Najczęściej wyłaniającym się obrazkiem w tych opowieściach jest polski standard: zarobiona na 2-3 etaty (praca + dom) kobieta i facet, który owszem - pracuje, ale poza tym jest zbyt zmęczony, by zrobić cokolwiek w domu, prócz legnięcia z piwskiem przed tv, ewentualnie siedzenia do nocy przed kompem. Zwykle nawet własnymi dziećmi nie potrafi / nie chce się zająć a jak już musi to jest lament i "wykończenie". Czeka na obsługę w wykonaniu partnerki / żony. Strasznie to smutne. Naprawdę nie wydaje mi się, że cokolwiek tracę.....
Napiszcie, jak Wy się macie jako singielki i czy tęsknicie za związkiem?
Myślę że troche mitologizujesz bycie samemu. W dobrym związku łatwiej jest dysponować czasem i energią. Miło jest wracać do domu jak wiesz że facet ogarnął zakupy i zrobił coś fajnego do jedzonka. Albo jak coś odchaczysz z checklisty i razem to świętujecie. Albo jak jest piątek wieczór i jedyne co musisz ogarnąc to makup i kiecke a on już wam coś fajnego zorganizował. Przy fajnym facecie można się odprezyć, zrelaksować. Dobrze jest wiedzieć że cokolwiek się wydarzy możesz polegać na partnerze. Jest więcej obowiązków bo musisz też pomagać swojemu facetowi i czasem masz ochote na czas samemu a trzeba jechać z jego mamą do szpitala, albo wyprasowac mu koszule, ale jak to w zyciu, coś za coś.
Masz też troche racji. Żle zbalansowany związek wysysa z człowieka energie i czujesz się jakbyś "obsługiwała" faceta a nie budowała z nim coś wspólnie. Piszesz że jesteś szczęśliwa a jednak: nie cieszysz się teraz samotnościa. Szukasz towarzystwa i możliwości wygdania się na forum. Rozumiem że nie robisz tego 100% wolnego czasu ale jednak. Samotne rozważania jak to fajnie jest być singielka okazały się być mniej pociągające niż pogadanie o tym na forum. Z twojego posta bije vibe osoby która nie jest sama z wyboru tylko dlatego że się dużo rozczarowała facetami, a nie takiej która doświadczyła z ich strony czegoś fajnego i świadomie z tego zrezygnowała. No i zostawiłaś sobie furtke 1%, że jednak się uda kogos znalezc.
Z twojego posta bije vibe osoby która nie jest sama z wyboru tylko dlatego że się dużo rozczarowała facetami, a nie takiej która doświadczyła z ich strony czegoś fajnego i świadomie z tego zrezygnowała. No i zostawiłaś sobie furtke 1%, że jednak się uda kogos znalezc.
A co fajnego jest ze strony faceta?
Oprócz naturalnie tego co sami sobie przypisują.
Otwieram listę i niech panie wpisują, co takiego naprawdę budującego, wspaniałego doświadczyły od mężczyzn. Co zrobili panowie, że panie uważają swoje życie za niespełnione bez nich. Oprócz zapłodnienia ich oczywiście, ale to chyba dla wszystkich zrozumiałe.
1.
2.
3.
4.
5.
Itd.....
71 2023-10-30 23:21:36 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-30 23:25:24)
Smutna Dziewczyno nie przesadzajmy, nie pisałam że chcę być odludkiem bez jakichkolwiek kontaktów. Nikt nie żyje w próżni a pogadać z kimś na interesujący mnie / ciebie temat, choćby tylko online, zawsze jest miło. Jednocześnie nie opowiedziałaś w kontekście tematu o sobie - jesteś sama / w związku? jest Ci dobrze z tym, co masz?
Wątek nie jest o świadomym rezygnowaniu z dobrego związku na rzecz samotności, tylko o decyzji bycia samą, bo ma się juz dość po różnych przejściach i kolejnym rozstaniu / porzuceniu (mimo że mogłoby się być w "jakiejś" kolejnej relacji, jakby się bardzo chciało - ale się nie chce).
Wątek nie jest o świadomym rezygnowaniu z dobrego związku na rzecz samotności, tylko o decyzji bycia samą, bo ma się juz dość po różnych przejściach i kolejnym rozstaniu / porzuceniu (mimo że mogłoby się być w "jakiejś" kolejnej relacji, jakby się bardzo chciało - ale się nie chce).
Szeptem,
Niemiecki pisarz Hans Krailsheimer powiedział kiedyś: "Musieć być samemu jest najtrudniejszą rzeczą, móc być samemu — najpiękniejszą". Tym krótkim zdaniem podsumowuje różnicę między samotnością a byciem samemu. Samotność jest stresująca, gdy brakuje interakcji społecznych lub poczucia przynależności. Ale samotnymi czują się też czasami ci, którzy przebywają wśród ludzi, ale są ignorowani, niezauważani, ranieni. Ty wciąz jesteś właśnie taką.
Ja kiedyś byłam taka jak ty, teraz jestem najszczęsliwsza na świecie, bo sama. Przemyśl wszystko co napisałam
73 2023-10-30 23:43:57 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-30 23:45:34)
Ciekawe, co piszesz Salomonko - a co sie u Ciebie wydarzyło, że jak twierdzisz "kiedyś byłaś taka jak ja, teraz jesteś najszczęśliwsza na świecie, bo sama" ?
Wg mnie ja nie muszę być sama - bo mogłabym od biedy być np. z tym ostatnim gościem z jakim się spotykałam - ale nie chciałam. To ja to zakończyłam. I dalej już mi się nie chce szukać bo mi szkoda czasu, jak już pisałam
Czyli chcę i mogę być już sama. To mój wybór. Myślę, że zawsze jest jakiś wybór i nigdy nie ma się wszystkiego (jednak). Bo i będąc w dobrym związku coś się traci, choćby wolność, czas. Ale ma sie za to coś innego... coś za coś. Tak samo będąc samą. Prawda?
74 2023-10-30 23:55:21 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-10-30 23:56:49)
Ciekawe, co piszesz Salomonko - a co sie u Ciebie wydarzyło, że jak twierdzisz "kiedyś byłaś taka jak ja, teraz jesteś najszczęśliwsza na świecie, bo sama" ?
Wg mnie ja nie muszę być sama - bo mogłabym od biedy być np. z tym ostatnim gościem z jakim się spotykałam - ale nie chciałam. To ja to zakończyłam. I dalej już mi się nie chce szukać bo mi szkoda czasu, jak już pisałam
Czyli chcę być już sama. To mój wybór. Myślę, że zawsze jest jakiś wybór i nigdy nie ma się wszystkiego (jednak). Bo i będąc w dobrym związku coś się traci, choćby wolność, czas. Ale ma sie za to coś innego... coś za coś. Tak samo będąc samą. Prawda?
Dokładnie tak. Pisałam o tym wcześniej, jakieś kilka wpisów wcześniej.
Jednak wybór bycia samej nie oznacza że masz się zaszyć w jaskini i nie mieć kontaktów z ludzmi.
To wielka sztuka którą musisz opanować. Dbanie o siebie jest ważne dla zdrowia psychicznego. Higiena psychiczna odnosi się do środków, które podejmujemy, aby utrzymać lub odzyskać zdrowie psychiczne. W ten sposób uczymy się chronić siebie lub rozwiązywać istniejące już problemy. Pierwszym krokiem jest rozpoznanie, co nam przeszkadza lub jak chcemy przygotować się na przyszłe zagrożenia. Możemy to uzyskać w cichych chwilach, w których skupiamy się całkowicie na sobie. Bo ograniczając rozproszenie uwagi, tworzymy przestrzeń dla naszych potrzeb. Pewność, że możemy polegać na sobie i nie jesteśmy zależni od innych, pozytywnie wpływa na pewność siebie. Nie bądź dostępna dla innych ludzi, dbaj o siebie.
Szeptem, po prostu pomyśl o sobie przede wszystkim. Jeśli zakomunikujemy innym, że w pewnym momencie nie jesteśmy dostępni, bo poświęcamy czas sobie — zyskamy u nich szacunek. Nawet jeśli początkowo może się to spotkać z niezrozumieniem czy zazdrością.
Sama dla sibie jesteś najlepszym przyjacielem, nie masz innego.
Ależ wiem, o co Ci chodzi - i robię to, co uznaję za dobre przede wszystkim dla siebie samej i syna. Odcięłam się też rok temu od b. toksycznej matki i rodziny w ogóle (szczątkowe relacje zachowałam). Jest kilka pozytywnych osób - kobiet, w moim życiu i tego się trzymam. Jest OK. Jak pisałam, jestem introwertyczką i niewiele interakcji międzyludzkich jest mi potrzebnych na co dzień, męczą mnie
Dzięki za porady koleżanko.
76 2023-10-31 00:17:40 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-10-31 00:22:15)
To dokładnie jak mnie
Tylko ja miałam ułatwione zadanie bo rodzina sama mnie spisała na straty i wylądowałam w domu dziecka a później w rodzinie zastępczej a później znowu w domu dziecka
Do teraz mnie rozśmiesza do łez gdy ktoś mi pisze, że mam jakieś kompleksy życiowe Matoł, bo jak go nazwać? Ja ze swoimi kompleksami jakoś funkcjonuję a on, żeby się na mnie nie mógł wyżyć to pewnie by go rozsadziło i to taki "spelniony" , z pełnej rodziny.
Smutno mi czasem, bo było tu kilku fajnych gości do dyskusji, rozgarniętych i na poziomie a teraz niestety nie ma z kim pogadać.
77 2023-10-31 08:22:18 Ostatnio edytowany przez Noble (2023-10-31 08:22:58)
To dokładnie jak mnie
![]()
Smutno mi czasem, bo było tu kilku fajnych gości do dyskusji, rozgarniętych i na poziomie a teraz niestety nie ma z kim pogadać.
Oj, nie ma z kim rozmawiać tutaj, a brak moderacji sprawia, że tematy zbaczają często na niespodziewane tory.
znalezione w sieci plusy singlowania https://7wiatrow.blogspot.com/2023/07/z … ne-po.html
Miałam napisać dłuższą wypowiedż, ale skrócę ją do zdania:
Gdy kobieta jest samodzielna, radzi sobie po rozstaniu finansowo sama dobrze, lepiej jej samej: więcej wolność i i możliwości dla siebie.
Ale jeśli przy tym nie wygasły potrzeby seksualne i mężczyżni są wabikiem pod względem erotyki, męskiej energii itd, a na dodatek ona ich czymś przyciąga, jest ciężko pozostać w tym singielstwie, bez poczucia, że brakuje jakiegoś elementu ważnego jednak.
I tylko nie piszcie drogie koleżanki, że można mieć seks bez zobowiązań łatwo, bo chociaż nietrudno o chętnego, to im dalej w las, tym bardziej sprawy się komplikują, bo i kobiety i mężczyżnk mają emocje, a kobietom społeczeństwo mniej wybacza, niewiele się tu zmieniło, wbrew pozorom.
Więc bycie w związku ma plusy i minusy.
Każdy sam ostatecznie definiuje gdzie jest jego szczęśliwa równowaga i w którym miejscu jest skłonny podjąć ryzyko.
79 2023-10-31 14:02:59 Ostatnio edytowany przez rossanka (2023-10-31 14:04:12)
rossanka napisał/a:... których wychowały kobiety, które przez setki lat nie miały prawa, aby kształcić się na wyższych uczelniach, mogły tylko skończyć pensję, umiec kaligrafię, ładnie śpiewac, szyć, prowadzić dom, gotować i wychowywać dzieci.
To jakim cudem miałyby dokonac jakiś odkryć?Teraz to co innego. Czytasz książki napisane przez kobiety, słuchasz muzyki wykonywanej przez kobiety, idziesz do kobiety dentystki albo do okulistki, w aptece obsługuje Cię kobieta farmaceutka, jak masz sprawy spadkowe idziesz do pani notariusz, angielskiego uczy Cię anglistka. Także Rumuński, nie masz na co narzekać.
Jedynie księdzem kobieta nie jest, tylko zakonnicą.
Zobacz od ilu lat kobiety mają otwarte uniwersytety i teraz pytanie do Ciebie - co takiego kobiety wynalazły dla naszego świata?
Mam na myśli rzeczy/technologie typu internet albo promy kosmiczne.Bo kosmetyczka i pani pisarka jakoś mnie nie przekonują.
.
A powinny. Bo dzięki kosmetyczce Twoja kobieta będzie miała ładne paznokcie, rzęsy czy cerę.
A, że nie zasłużyła się dla nauk kosmicznych-jakie to na dla Ciebie znaczenie w codziennym życiu?
A poza tym z tego co tu się pisze, mężczyźni wcale nie są zainteresowani osiągnięciami i wykształceniem kobiet. Wręcz szybciej się związą z pracownicą żabki czy przedszkolanką niż z dyrektorką korpo lub profesorką na uczelni czy panią inżynier projektującą mosty. Także akurat dokonania zawodowe kobiet dla mezczyzn nie mają żadnego znaczenia. Z resztą możesz sam poszukać wpisów panów którzy wprost tak głosili.
Poza tym wynalazcy czy ludzie nauki, którzy wynaleźli internet, promy kosmiczne to jest jakiś 1 procent mężczyzn. Pozostali to zwykli zjadacze chleba. Jedzą, śpią, chodzą do pracy, mają swoje hobby, imprezują i oglądają tv, a w soboty robią zakupy na cały tydzień. Prom kosmiczny te 99 procent facetów widzi tylko z telewizji, a internetu używa w dziwnych celach.
Rumunski_Zolnierz napisał/a:rossanka napisał/a:... których wychowały kobiety, które przez setki lat nie miały prawa, aby kształcić się na wyższych uczelniach, mogły tylko skończyć pensję, umiec kaligrafię, ładnie śpiewac, szyć, prowadzić dom, gotować i wychowywać dzieci.
To jakim cudem miałyby dokonac jakiś odkryć?Teraz to co innego. Czytasz książki napisane przez kobiety, słuchasz muzyki wykonywanej przez kobiety, idziesz do kobiety dentystki albo do okulistki, w aptece obsługuje Cię kobieta farmaceutka, jak masz sprawy spadkowe idziesz do pani notariusz, angielskiego uczy Cię anglistka. Także Rumuński, nie masz na co narzekać.
Jedynie księdzem kobieta nie jest, tylko zakonnicą.
Zobacz od ilu lat kobiety mają otwarte uniwersytety i teraz pytanie do Ciebie - co takiego kobiety wynalazły dla naszego świata?
Mam na myśli rzeczy/technologie typu internet albo promy kosmiczne.Bo kosmetyczka i pani pisarka jakoś mnie nie przekonują.
.
A powinny. Bo dzięki kosmetyczce Twoja kobieta będzie miała ładne paznokcie, rzęsy czy cerę.
A, że nie zasłużyła się dla nauk kosmicznych-jakie to na dla Ciebie znaczenie w codziennym życiu?
A poza tym z tego co tu się pisze, mężczyźni wcale nie są zainteresowani osiągnięciami i wykształceniem kobiet. Wręcz szybciej się związą z pracownicą żabki czy przedszkolanką niż z dyrektorką korpo lub profesorką na uczelni czy panią inżynier projektującą mosty.
Także akurat dokonania zawodowe kobiet dla mezczyzn nie mają żadnego znaczenia. Z resztą możesz sam poszukać wpisów panów którzy wprost tak głosili.
Poza tym wynalazcy czy ludzie nauki, którzy wynaleźli internet, promy kosmiczne to jest jakiś 1 procent mężczyzn. Pozostali to zwykli zjadacze chleba. Jedzą, śpią, chodzą do pracy, mają swoje hobby, imprezują i oglądają tv, a w soboty robią zakupy na cały tydzień. Prom kosmiczny te 99 procent facetów widzi tylko z telewizji, a internetu używa w dziwnych celach.
Rossanka, chyba tylko " z tego co tu się pisze " Można stwierdzić, że faceci nie zwracają uwagi na wykonywany zawód. Otóż zwracają i to bardzo, mam wrażenie że to główny wyznacznik dalszych spotkań czy relacji w ogóle. Nie wspomnę o pytaniu na drugiej / trzeciej randce ile zarabiam.
Także jest to jeden z kilku powodów który wpłynął na całkowita rezygnację z portali randkowych itp.
Idąc na randkę z gościem z portalu to będzie przyspieszona rozmowa kwalifikacyjna. Włącznie z klasycznym pytaniem gdzie się widzę za 5 lat zawodowo xD
To jest zwykła ściema i kłamstwo z tym, że facetom wszystko jedno gdzie kobieta pracuje czy tam ile zarabia.
rossanka napisał/a:Rumunski_Zolnierz napisał/a:Zobacz od ilu lat kobiety mają otwarte uniwersytety i teraz pytanie do Ciebie - co takiego kobiety wynalazły dla naszego świata?
Mam na myśli rzeczy/technologie typu internet albo promy kosmiczne.Bo kosmetyczka i pani pisarka jakoś mnie nie przekonują.
.
A powinny. Bo dzięki kosmetyczce Twoja kobieta będzie miała ładne paznokcie, rzęsy czy cerę.
A, że nie zasłużyła się dla nauk kosmicznych-jakie to na dla Ciebie znaczenie w codziennym życiu?
A poza tym z tego co tu się pisze, mężczyźni wcale nie są zainteresowani osiągnięciami i wykształceniem kobiet. Wręcz szybciej się związą z pracownicą żabki czy przedszkolanką niż z dyrektorką korpo lub profesorką na uczelni czy panią inżynier projektującą mosty.
Także akurat dokonania zawodowe kobiet dla mezczyzn nie mają żadnego znaczenia. Z resztą możesz sam poszukać wpisów panów którzy wprost tak głosili.
Poza tym wynalazcy czy ludzie nauki, którzy wynaleźli internet, promy kosmiczne to jest jakiś 1 procent mężczyzn. Pozostali to zwykli zjadacze chleba. Jedzą, śpią, chodzą do pracy, mają swoje hobby, imprezują i oglądają tv, a w soboty robią zakupy na cały tydzień. Prom kosmiczny te 99 procent facetów widzi tylko z telewizji, a internetu używa w dziwnych celach.
Rossanka, chyba tylko " z tego co tu się pisze " Można stwierdzić, że faceci nie zwracają uwagi na wykonywany zawód. Otóż zwracają i to bardzo, mam wrażenie że to główny wyznacznik dalszych spotkań czy relacji w ogóle. Nie wspomnę o pytaniu na drugiej / trzeciej randce ile zarabiam.
Także jest to jeden z kilku powodów który wpłynął na całkowita rezygnację z portali randkowych itp.
Idąc na randkę z gościem z portalu to będzie przyspieszona rozmowa kwalifikacyjna. Włącznie z klasycznym pytaniem gdzie się widzę za 5 lat zawodowo xDTo jest zwykła ściema i kłamstwo z tym, że facetom wszystko jedno gdzie kobieta pracuje czy tam ile zarabia.
Kiedyś była tu cała dyskusja o tym, jak znajdę cytaty, to Ci wkleje.
Meskie podsumowanie bylo takie, że to kobiety zwrazają uwagę na wykształcenie i chcą się rozwijać, jest to dla nich ważne. Mężczyźni nie zwracają uwagi na ich szkoły, jakie pokończyły, czy mają magistra, doktorat, oraz jaki zawód wykonują. ale żeby zarabiały na siebie (nie siedziały w mskich portfelach), więc przysłowiowa kasa w Żabce by wystarczyła, bo nie to liczy sie u kobiet.
Jak to znajde, to wkleje, tylko musze sobie wątek przypomnieć.
82 2023-10-31 16:11:52 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 16:22:21)
Karma mówi dobrze, i ja będąc 40+ spotkałam się niejednokrotnie z "rozmową kwalifikacyjną" i to na pierwszej randce - włącznie z wypytywaniem, ile m2 ma moje lokum i gdzie dokładnie się znajduje.
Sądzę jednakże, że to tyczy się kobiet starszych, dojrzałych - że faceci patrzą na ich dorobek, zarobki, mieszkania, zawody itd. Nie ma to miejsca w wypadku kobiet młodych, czyli po prostu płodnych. Tu liczy się uroda, seksapil, wygląd. Biologia po prostu...
Pisałam już też o kolesiu z jakim się spotykałam kilka tygodni (trzy lata temu), i kiedy w końcu wyszło przy pewnej okazji jaka jest moja sytuacja materialna - tego samego dnia odciął się ode mnie. Mimo iż kilka dni wcześniej wyznawał miłość. Po prostu zniknął. Tak, panowie, tak było.
Pewnie niechcący sprawiam wrażenie majętnej
Karma mówi dobrze, i ja będąc 40+ spotkałam się niejednokrotnie z "rozmową kwalifikacyjną" i to na pierwszej randce - włącznie z wypytywaniem, ile m2 ma moje lokum i gdzie dokładnie się znajduje.
Sądzę jednakże, że to tyczy się kobiet starszych, dojrzałych - że faceci patrzą na ich dorobek, zarobki, mieszkania, zawody itd. Nie ma to miejsca w wypadku kobiet młodych, czyli po prostu płodnych. Tu liczy się uroda, seksapil, wygląd. Biologia po prostu...
To by nie miało sensu. Młoda, płodna ale bez wykształcenia ani pracy, albo pracy, w której ledwo wiąze koniec z końcem - czyli po zwiazaniu sie z taką kobietą, mężczyzna musi zapewnić stabilizacje fonansową sobie, tej kobiecie czyli swojej partnerce, oraz ich dziecku i dzieciom. A to mi się kłóci z wpisami, że nie sa bankomatami i niebedą płacili na randce za kobietę, oraz, ze nie związaliby sie z kobietą, którą musieliby utrzymywac.
Z resztą na forum wiele takich kwiatków.
Co do wyglądu - tu zgoda, kobieta ma być atrakcyjna i sie podobać. Młodziutka,płodna, ale niezbyt urodziwa brzydula - ta również nie wzbudzi zainteresowania.
Pisałam już też o kolesiu z jakim się spotykałam kilka tygodni (trzy lata temu), i kiedy w końcu wyszło przy pewnej okazji jaka jest moja sytuacja materialna - tego samego dnia odciął się ode mnie. Mimo iż kilka dni wcześniej wyznawał miłość. Po prostu zniknął. Tak, panowie, tak było.
Pewnie niechcący sprawiam wrażenie majętnej
Niekoniecznie chodziło o Ciebie. Mogło chodzic o niego, może ma nieciekawą sytuację finansową, słabo płatną pracę, albo długi, alimenty czy zobowiązania finansowe, którym mnie jest w stanie sam podołać i szuka sobie sponsora. A ze z mężczyzną w relację nie wejdzie, no bo jak by to wygladało "ej stary kumplujemy sie, pospłacaj mi długi, bo jesteśmy przyjaciółmi" - widzisz, to nie przejdzie, to szuka kobiety. Równosześnie może korespondować z kilkudziesiecioma i wybierze wtedy najmajętniejszą, z która znajomośc da mu nadzieję na poprawę swojej sytuacji finansowej, jak już na początku pisałam.
Wiele czytałam opinii i wyników badań wskazujących jasno, iż nam kobietom sprzyja bycie bezdzietnymi singielkami. Jesteśmy wtedy ponoć dużo szczęśliwsze i bardziej zrelaksowane. Mamy czas na rozwój, hobby i randkowanie. No ale nie można mieć wszystkiego samotnie. Dlatego zakochujemy się, wchodzimy w związki. Często okazuje się to wielką pomyłką i dopiero po rozstaniu / rozwodzie odżywamy, nabieramy wiatru w skrzydła, piękniejemy, jesteśmy spokojniejsze - nawet kiedy zostałyśmy z dziećmi.
(Panom ponoć z kolei służy zgoła odwrotna sytuacja - czyli związek, rodzina, dom.)Powiedzcie proszę, dziewczyny, jak jest u Was?
Ja osobiście już długo (9 lat) jestem sama (z dzieckiem) i bardzo to sobie chwalę. Na 99% uważam, że już tak będzie - że pozostanę singielką, zresztą nie jestem już młoda. Ale kompletnie nie wyobrażam sobie życia z kimś na co dzień, a nawet na randki / związek nie mam w sumie czasu. Ogarniam samodzielnie swoją rzeczywistość i pokochałam ją. Lubię być sama (zresztą zawsze lubiłam, jestem typem introwertyczki) i samodzielnie o wszystkim decydować, dysponować czasem jak chcę. Czytam tutaj i słyszę od koleżanek czy rodziny historie kobiet, związków i rzadko są one szczęśliwe (niestety). Najczęściej wyłaniającym się obrazkiem w tych opowieściach jest polski standard: zarobiona na 2-3 etaty (praca + dom) kobieta i facet, który owszem - pracuje, ale poza tym jest zbyt zmęczony, by zrobić cokolwiek w domu, prócz legnięcia z piwskiem przed tv, ewentualnie siedzenia do nocy przed kompem. Zwykle nawet własnymi dziećmi nie potrafi / nie chce się zająć a jak już musi to jest lament i "wykończenie". Czeka na obsługę w wykonaniu partnerki / żony. Strasznie to smutne. Naprawdę nie wydaje mi się, że cokolwiek tracę.....
Napiszcie, jak Wy się macie jako singielki i czy tęsknicie za związkiem?
Wszystko zalezy od czlowieka, od jego potrzeb, celu w zyciu, charakteru... przelecialam kilka komentarzy pod twoim postem, z tego co sie dowiedzialam, to chcesz i nie chcesz miec faceta.
Moze boisz sie, ze znow nie wypali.
Ja bylam sama od jakis 7 lat. Szukalam, nie szukalam, tez nie wierzylam ze kogos znajde, na badoo wchodzilam sporadycznie, wiekszosc odrzucalo mnie, bo mam mala corke, wiekszosc ja odrzucalam, bo jestem wybredna co do wygladu, niestety.
No i pewnego dnia poznalam pana, z ktorym zamieszkalam. Ja mam 4 dzieci, on trojke, ma czas po pracy na mnie i na moja corke, i jeszcze pomoze mi przy wszystkim. Nie oczekiwalam az tak wiele, ale mi sie udalo, moze i tobie sie uda, powodzenia
Wątek nie jest o świadomym rezygnowaniu z dobrego związku na rzecz samotności, tylko o decyzji bycia samą, bo ma się juz dość po różnych przejściach i kolejnym rozstaniu / porzuceniu (mimo że mogłoby się być w "jakiejś" kolejnej relacji, jakby się bardzo chciało - ale się nie chce).
To właśnie nie jest świadome rezygnowanie, tylko po prostu nikt Ci sie nie trafił. A reszta do dorabianie ideologii.
Co to za rezygnacja ze związku, jabys rezygnowała ze związku z damskim bokserem albokims, z kimś nawet nie masz o czym porozmawiac bo jesteście z dwóch róznych bajek, a jedyne jego pozytywne dla Ciebie cechy to to, ze jest wolny i mieszka niedaleko.
87 2023-10-31 17:33:14 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2023-10-31 17:52:26)
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Z twojego posta bije vibe osoby która nie jest sama z wyboru tylko dlatego że się dużo rozczarowała facetami, a nie takiej która doświadczyła z ich strony czegoś fajnego i świadomie z tego zrezygnowała. No i zostawiłaś sobie furtke 1%, że jednak się uda kogos znalezc.
A co fajnego jest ze strony faceta?
![]()
![]()
Oprócz naturalnie tego co sami sobie przypisują.
Otwieram listę i niech panie wpisują, co takiego naprawdę budującego, wspaniałego doświadczyły od mężczyzn. Co zrobili panowie, że panie uważają swoje życie za niespełnione bez nich. Oprócz zapłodnienia ich oczywiście, ale to chyba dla wszystkich zrozumiałe.
Ja bym aż tak deleko nie szła w tezy że kobieta ma niespełnione życie bez faceta. Mozna być super matką, córką, ciocią, pracownikiem, przyjaciółką, sportsmanką, alpinistką, malarką, własciwie prawie każdym bez faceta. Do wielu rzeczy facet nie jest potrzebny. Dobry, udany związek daje power. można podladować akumulatory przy fajnym facecie. Jako kobieta, tak po prostu. Nie mówię że nie można tego zrobić inaczej. Można odpoczywać psychicznie przy hobby, rodzinie, przyjaciółce.
Smutna Dziewczyno nie przesadzajmy, nie pisałam że chcę być odludkiem bez jakichkolwiek kontaktów. Nikt nie żyje w próżni a pogadać z kimś na interesujący mnie / ciebie temat, choćby tylko online, zawsze jest miło. Jednocześnie nie opowiedziałaś w kontekście tematu o sobie - jesteś sama / w związku? jest Ci dobrze z tym, co masz?
Wątek nie jest o świadomym rezygnowaniu z dobrego związku na rzecz samotności, tylko o decyzji bycia samą, bo ma się juz dość po różnych przejściach i kolejnym rozstaniu / porzuceniu (mimo że mogłoby się być w "jakiejś" kolejnej relacji, jakby się bardzo chciało - ale się nie chce).
Celowo nie odpowiedziałam, bo wyczuwam w tobie dużo smutku. Co by ci dała teraz opowieść dziewczyny naście lat młodszej która jest zadowolona z tego jak jej się układa z meżem?
IMO to ty nie podjelas jeszcze decyzji że rezygnujesz, tylko jesteś bardzo, ale to bardzo zmęczona niepowodzeniami. To faceci wypytując cię o kase, znikając bez uprzedzenia i oglądając sie za młodszymi powoli podjeli decyzje za ciebie wysysając z ciebie optymizm i pogode ducha. Miałam ochote napisać, że taż tak kiedyś miałam, ale wszystko się zmieniło o 180 stopni kiedy trafiłam na właściwą osobę. Wiem jednak, że to brzmi głupio jak szczaw przed 30 udaje że wie i rozumie zycie kogoś kto ma większy bagaz doswiadczeń.
Gosiawie, super, fajnie czytać takie szczęśliwe historie
Masz rację Rossanka ogólnie ma to sens co piszesz. Myślę, że jak się jest kobieta która jednak cisnie żeby było lepiej to też wybiera się podświadomie (albo świadomie) podobnych mężczyzn a oni zwracają uwagę na jakim etapie tego "ciśnięcia" się jest.
Wracając do wątku, gdybym spotkała mężczyznę który spełnia moje wymagania i nieb chrapie to oczywistym raczej jest, że wolałabym być w związku niż sama. Nie lukruje rzeczywistości singielskiej ale wyspać się lubię, a jak mam być z kimś kto mi odpowiada w 50 procentach i jeszcze chrapie to ciężko.
W ogóle, czemu mężczyźni chrapią? Co jest z nimi nie tak? ; )
89 2023-10-31 17:46:27 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-10-31 17:47:43)
.
Salomonka napisał/a:SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Z twojego posta bije vibe osoby która nie jest sama z wyboru tylko dlatego że się dużo rozczarowała facetami, a nie takiej która doświadczyła z ich strony czegoś fajnego i świadomie z tego zrezygnowała. No i zostawiłaś sobie furtke 1%, że jednak się uda kogos znalezc.
A co fajnego jest ze strony faceta?
![]()
![]()
Oprócz naturalnie tego co sami sobie przypisują.
Otwieram listę i niech panie wpisują, co takiego naprawdę budującego, wspaniałego doświadczyły od mężczyzn. Co zrobili panowie, że panie uważają swoje życie za niespełnione bez nich. Oprócz zapłodnienia ich oczywiście, ale to chyba dla wszystkich zrozumiałe.
Ja bym aż tak deleko nie szła w tezy że kobieta ma niespełnione życie bez faceta. Mozna być super matką, córką, ciocią, pracownikiem, przyjaciółką, sportsmanką, alpinistką, malarką, własciwie prawie każdym bez faceta. Do wielu rzeczy facet nie jest potrzebny. Dobry, udany związek daje power. można podladować akumulatory przy fajnym facecie. Jako kobieta, tak po prostu. Nie mówię że nie można tego zrobić inaczej. Można odpoczywać psychicznie przy hobby, rodzinie, przyjaciółce.
Nie no rzeczywiscie, po co facet, jak kobieta potrafi zrobic wszystko sama? To myslicie, ze facet jest od tego, zeby np. naprawic zlew, wyniesc smieci, posprzatac w garazu, zrobic ogrodek itd. ale nie, wy potraficie zrobic to same to facet nie jest wam potrzebny..
Facet i kobieta tworza sie w pary, bo wzajemnie siebie potrzebuja, ale nie do codziennych obowiazkow. Najwazniejsze w zwiazku jest partnerstwo i te same cele w zyciu i oczekiwania. Jesli facet jest leniem to odpusc, ale nie kazdy len jest facetem.
Kobiety sa idealne? Kazda z was (ktore nie potrzebuja faceta) szuka w sobie cech meskich czy umiejetnosci, z ktorymi sobie daje rade, to facet juz nie jest wam do niczego potrzebny? Ja wam odpowiem - jest potrzebny do milosci
91 2023-10-31 17:52:20 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-10-31 17:54:49)
Nie no rzeczywiscie, po co facet, jak kobieta potrafi zrobic wszystko sama? To myslicie, ze facet jest od tego, zeby np. naprawic zlew, wyniesc smieci, posprzatac w garazu, zrobic ogrodek itd. ale nie, wy potraficie zrobic to same to facet nie jest wam potrzebny..
Facet i kobieta tworza sie w pary, bo wzajemnie siebie potrzebuja, ale nie do codziennych obowiazkow. Najwazniejsze w zwiazku jest partnerstwo i te same cele w zyciu i oczekiwania. Jesli facet jest leniem to odpusc, ale nie kazdy len jest facetem.
Kobiety sa idealne? Kazda z was (ktore nie potrzebuja faceta) szuka w sobie cech meskich czy umiejetnosci, z ktorymi sobie daje rade, to facet juz nie jest wam do niczego potrzebny? Ja wam odpowiem - jest potrzebny do milosci
Faceci niektórym kobietom są potrzebni do narzekania i marudzenia na nich
primo - że nie są do niczego potrzebni
secundo - że są do niczego niepotrzebni
tercjo - że ich nie ma jak są potrzebni
itepe itede
podobną postawę mają sfrustrowani faceci czasem tu się pojawiający
misjonarze i partyzanci z wykopów i innych miejsc w sieci
też twierdzą czasem że kobiety i związki z nimi nie są potrzebne albo tylko do jednego za kasę
a miałem się nie wypowiadać bo jestem niepotrzebny
Celowo nie odpowiedziałam, bo wyczuwam w tobie dużo smutku. Co by ci dała teraz opowieść dziewczyny naście lat młodszej która jest zadowolona z tego jak jej się układa z meżem?
IMO to ty nie podjelas jeszcze decyzji że rezygnujesz, tylko jesteś bardzo, ale to bardzo zmęczona niepowodzeniami. To faceci wypytując cię o kase, znikając bez uprzedzenia i oglądając sie za młodszymi powoli podjeli decyzje za ciebie wysysając z ciebie optymizm i pogode ducha. Miałam ochote napisać, że taż tak kiedyś miałam, ale wszystko się zmieniło o 180 stopni kiedy trafiłam na właściwą osobę. Wiem jednak, że to brzmi głupio jak szczaw przed 30 udaje że wie i rozumie zycie kogoś kto ma większy bagaz doswiadczeń.
Nie, mylisz się, decyzja o byciu samej już zapadła. W pewnym momencie (i wieku) już się to po prostu wie. Zresztą nie oszukujmy się - ok 50 i dalej jest naprawdę trudno spotkać kogoś sensownego. Kogoś z kim będzie (wzajemnie) lepiej, a nie gorzej niż solo. I tak, żałuję że nie wyszło mi życie osobiste, ale cóż, trzeba cieszyć się tym, co się ma.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Celowo nie odpowiedziałam, bo wyczuwam w tobie dużo smutku. Co by ci dała teraz opowieść dziewczyny naście lat młodszej która jest zadowolona z tego jak jej się układa z meżem?
IMO to ty nie podjelas jeszcze decyzji że rezygnujesz, tylko jesteś bardzo, ale to bardzo zmęczona niepowodzeniami. To faceci wypytując cię o kase, znikając bez uprzedzenia i oglądając sie za młodszymi powoli podjeli decyzje za ciebie wysysając z ciebie optymizm i pogode ducha. Miałam ochote napisać, że taż tak kiedyś miałam, ale wszystko się zmieniło o 180 stopni kiedy trafiłam na właściwą osobę. Wiem jednak, że to brzmi głupio jak szczaw przed 30 udaje że wie i rozumie zycie kogoś kto ma większy bagaz doswiadczeń.Nie, mylisz się, decyzja o byciu samej już zapadła. W pewnym momencie (i wieku) już się to po prostu wie. Zresztą nie oszukujmy się - ok 50 i dalej jest naprawdę trudno spotkać kogoś sensownego. Kogoś z kim będzie (wzajemnie) lepiej, a nie gorzej niż solo. I tak, żałuję że nie wyszło mi życie osobiste, ale cóż, trzeba cieszyć się tym, co się ma.
Moj sp dziadek wzial drugi slub jak mial 50 kilka lat, sa nawet specjalne serwisy randkowe dla osob po 40,50 a nawet starszych, takze to sa glupoty, ze zwiazek jest zarezerwowany tylko dla osob mlodych. Ja jestem zdania,ze dopoki czlowiek zyje zawsze ma szanse na zwiazek nie wazne,czy ma lat 20, 30,50 czy 80
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Celowo nie odpowiedziałam, bo wyczuwam w tobie dużo smutku. Co by ci dała teraz opowieść dziewczyny naście lat młodszej która jest zadowolona z tego jak jej się układa z meżem?
IMO to ty nie podjelas jeszcze decyzji że rezygnujesz, tylko jesteś bardzo, ale to bardzo zmęczona niepowodzeniami. To faceci wypytując cię o kase, znikając bez uprzedzenia i oglądając sie za młodszymi powoli podjeli decyzje za ciebie wysysając z ciebie optymizm i pogode ducha. Miałam ochote napisać, że taż tak kiedyś miałam, ale wszystko się zmieniło o 180 stopni kiedy trafiłam na właściwą osobę. Wiem jednak, że to brzmi głupio jak szczaw przed 30 udaje że wie i rozumie zycie kogoś kto ma większy bagaz doswiadczeń.Nie, mylisz się, decyzja o byciu samej już zapadła. W pewnym momencie (i wieku) już się to po prostu wie. Zresztą nie oszukujmy się - ok 50 i dalej jest naprawdę trudno spotkać kogoś sensownego. Kogoś z kim będzie (wzajemnie) lepiej, a nie gorzej niż solo. I tak, żałuję że nie wyszło mi życie osobiste, ale cóż, trzeba cieszyć się tym, co się ma.
Nigdy nie mów nigdy i nie myśl negatywnie. Wszystko jest możliwe.
szeptem napisał/a:SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Celowo nie odpowiedziałam, bo wyczuwam w tobie dużo smutku. Co by ci dała teraz opowieść dziewczyny naście lat młodszej która jest zadowolona z tego jak jej się układa z meżem?
IMO to ty nie podjelas jeszcze decyzji że rezygnujesz, tylko jesteś bardzo, ale to bardzo zmęczona niepowodzeniami. To faceci wypytując cię o kase, znikając bez uprzedzenia i oglądając sie za młodszymi powoli podjeli decyzje za ciebie wysysając z ciebie optymizm i pogode ducha. Miałam ochote napisać, że taż tak kiedyś miałam, ale wszystko się zmieniło o 180 stopni kiedy trafiłam na właściwą osobę. Wiem jednak, że to brzmi głupio jak szczaw przed 30 udaje że wie i rozumie zycie kogoś kto ma większy bagaz doswiadczeń.Nie, mylisz się, decyzja o byciu samej już zapadła. W pewnym momencie (i wieku) już się to po prostu wie. Zresztą nie oszukujmy się - ok 50 i dalej jest naprawdę trudno spotkać kogoś sensownego. Kogoś z kim będzie (wzajemnie) lepiej, a nie gorzej niż solo. I tak, żałuję że nie wyszło mi życie osobiste, ale cóż, trzeba cieszyć się tym, co się ma.
Moj sp dziadek wzial drugi slub jak mial 50 kilka lat, sa nawet specjalne serwisy randkowe dla osob po 40,50 a nawet starszych, takze to sa glupoty, ze zwiazek jest zarezerwowany tylko dla osob mlodych. Ja jestem zdania,ze dopoki czlowiek zyje zawsze ma szanse na zwiazek nie wazne,czy ma lat 20, 30,50 czy 80
Mas rację
96 2023-10-31 19:41:43 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 19:45:42)
Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Ja mam jedno ważne kryterium, które deklasuje na wstępie większość mężczyzn - facet powinien, tak jak ja, pić alkohol max kilka razy do roku po symbolicznej lampce, lub wcale nie pić (ale nie być niepijącym alkoholikiem). Inne używki, hazard itd. oczywiście też nie wchodzą w rachubę. Jak dotąd nie spotkałam nikogo takiego.
97 2023-10-31 20:11:49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-10-31 20:14:18)
Szeptem, pisałam o tym w innym Twoim wątku: twoje wymaganie by mieć abstynentów albo kogoś pijącego max 5 razy w ciągu roku przyniesie Ci faceta z problemami z Alko.
Tak samo jak poznawanie się z kimś od strony słodkiego gaworzenia o bzdurach przez X randek, zamiast szczerych rozmów o dotychczasowym życiu, a u Ciebie chyba niestety nie było takich, skoro tak istotna informacja jak sytuacja życiową poszła po wyzwaniach miłości.
Jeśli to Ty byłaś na Twoim awatarze kiedyś, teraz na tel nie mam wglądu na awatary, ale kiedyś widziałam, to jesteś piękną kobietą, tylko przyciągasz niewłaściwych dla siebie mężczyzn
Szeptem a gdzie poznawalaś tych mężczyzn? Przez aplikacje?
Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Ja mam jedno ważne kryterium, które deklasuje na wstępie większość mężczyzn - facet powinien, tak jak ja, pić alkohol max kilka razy do roku po symbolicznej lampce, lub wcale nie pić (ale nie być niepijącym alkoholikiem). Inne używki, hazard itd. oczywiście też nie wchodzą w rachubę. Jak dotąd nie spotkałam nikogo takiego.
W Polsce w pokoleniu 50+ to rzeczywiście może być wyzwanie z umiarkowanym piciem. Nawet babki 50+ na urodzinach winko i likiery piją hurtowo.
Dlaczego jest to dla ciebie ważne?
szeptem napisał/a:Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Ja mam jedno ważne kryterium, które deklasuje na wstępie większość mężczyzn - facet powinien, tak jak ja, pić alkohol max kilka razy do roku po symbolicznej lampce, lub wcale nie pić (ale nie być niepijącym alkoholikiem). Inne używki, hazard itd. oczywiście też nie wchodzą w rachubę. Jak dotąd nie spotkałam nikogo takiego.W Polsce w pokoleniu 50+ to rzeczywiście może być wyzwanie z umiarkowanym piciem. Nawet babki 50+ na urodzinach winko i likiery piją hurtowo.
Dlaczego jest to dla ciebie ważne?
To prawda. Ja od lat nie pije na imprezach, na wyjazdach i w ogóle nie lubię, bo mam problemy ze snem a alkohol pogarsza jakość snu, pomijam już że wielokrotnie byłam obiektem kpin najlepszych koleżanek, których warunkiem było że mogę z nimi iść jak będę pić. O mężczyznach nie wspomnę którzy zaczynali pić w piątek kończąc swoją porządną pracę i nawet w niedzielę do śniadania musieli mieć szampana czy coś, nie wiem czy nie pijacy ludzie istnieja i ja sobie ten obszar darowana, jak będzie pił to trudno ja nie.
Szczerze, to nie wiedziałem, ze jest az taki problem, aby znaleźć osobę nie pijącą do relacji romantycznej, czy tez przyjacielskiej.
Widzisz Szeptem, ja miałem dokładnie takie samo wymaganie jak ty, względem swojej przyszłej partnerki: 0 alkoholu.
I mi sie udało.
Sam nigdy nie napiłem się alkoholu, z powodu rodziców alkoholików, widok ich zapijaczonych mord w dni kiedy mieli wolne od pracy, tak zapadł mi w pamięci, że powiedziałem sobie: Ja tak nie skończę.
I udało mi sie, najpierw znaleźć 3 przyjaciół, którzy stosunek do alko mieli taki sam jak ja (pomimo braku rodziców alkoholików)
I potem żonę, która również nie pije wcale.
Pochwale sie troszeczkę, ale dzięki mnie, również przestał pic mój teść (choć nie był alkoholikiem), po prostu najpierw mu zakomunikowałem, ze w naszym domu alkoholu sie nie pije, a jak przychodziliśmy do teściów, to głupio mu było pic samemu, i sie odzwyczaił.
Wiec w zasadzie ani ja, ani moja zona, najbliższa rodzina, przyjaciele, nikt nie pije alkoholu, w żadnych, nawet symbolicznych okazjach.
102 2023-10-31 20:59:44 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 21:50:28)
Szeptem, pisałam o tym w innym Twoim wątku: twoje wymaganie by mieć abstynentów albo kogoś pijącego max 5 razy w ciągu roku przyniesie Ci faceta z problemami z Alko.
Tak samo jak poznawanie się z kimś od strony słodkiego gaworzenia o bzdurach przez X randek, zamiast szczerych rozmów o dotychczasowym życiu, a u Ciebie chyba niestety nie było takich, skoro tak istotna informacja jak sytuacja życiową poszła po wyzwaniach miłości.
Jeśli to Ty byłaś na Twoim awatarze kiedyś, teraz na tel nie mam wglądu na awatary, ale kiedyś widziałam, to jesteś piękną kobietą, tylko przyciągasz niewłaściwych dla siebie mężczyzn
Odpowiem Wam zbiorczo -
Elu, dziękuję za komplement, tak to byłam ja
Nie rozumem jednak dlaczego "chcenie" niepijącego miałoby przynieść mi wynik odwrotny? przecież nie zwiążę się z kimś takim, choćby i skały srały (za przeproszeniem). Opisywałam moją ostatnią historię na ten temat, gdzie fajny facet mnie okłamywał z premedytacją w żywe oczy, że nie cierpi alkoholu a okazał się ciężko uzależnionym, czynnym alkoholikiem. Liczył, że już "łyknęłam" przynętę i to zaakceptuję i wtedy mi to wyznał - przeliczył się srogo, bo urwałam od razu kontakt. Na szczęście cała znajomość trwała niecałe 1,5 m-ca. I od razu na początku próbowałam drążyć interesujące mnie tematy (z nim i poprzednikiem), ale sądzisz że oni byli szczerzy? nie, nie byli. Zresztą z drugiej strony wywalanie kawy na ławę i wypytywanie o zarobki czy stosunek do picia na samych początku znajomości nie jest mile widziane przez nikogo. Pewne rzeczy po prostu wychodzą z czasem, i tyle. Dlatego już mam dość. Serio.
Smutnadziewczyno, Karmo - mam awersję do alkoholików, bo pochodzę z domu gdzie go nie brakowało. Niestety. Jestem DDa, po terapii i terapeutka absolutnie popiera moje wybory (że chciałabym być z kimś niepijącym albo wcale). W ogóle w mojej bliższej i dalszej rodzinie było, jest mnóstwo alkoholików, powiedziałabym że prawie każdy facet nim był. To samo sąsiedzi, otoczenie... ech wiele by gadać. Niedawno znajomy 52-latek zmarł z powodu picia. Dlatego cenię ludzi, którzy nie trują swoich organizmów i głów używkami, sama taka jestem. Założyłam kiedyś wątek o niepijących z wyboru facetach, możecie poczytać. Ponoć są gdzieś tacy, kilku się odezwało, co jest budujące - ale oczywiście zwykle są zajęci - co mnie nie dziwi.
Właśnie o to mi chodzi: unikanie czegoś jak diabeł święconej wody, świadczy o ukrytych sklonnosciach do czegoś.
104 2023-10-31 21:04:47 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 21:09:18)
Szczerze, to nie wiedziałem, ze jest az taki problem, aby znaleźć osobę nie pijącą do relacji romantycznej, czy tez przyjacielskiej.
Widzisz Szeptem, ja miałem dokładnie takie samo wymaganie jak ty, względem swojej przyszłej partnerki: 0 alkoholu.
I mi sie udało.
Sam nigdy nie napiłem się alkoholu, z powodu rodziców alkoholików, widok ich zapijaczonych mord w dni kiedy mieli wolne od pracy, tak zapadł mi w pamięci, że powiedziałem sobie: Ja tak nie skończę.
I udało mi sie, najpierw znaleźć 3 przyjaciół, którzy stosunek do alko mieli taki sam jak ja (pomimo braku rodziców alkoholików)
I potem żonę, która również nie pije wcale.
Pochwale sie troszeczkę, ale dzięki mnie, również przestał pic mój teść (choć nie był alkoholikiem), po prostu najpierw mu zakomunikowałem, ze w naszym domu alkoholu sie nie pije, a jak przychodziliśmy do teściów, to głupio mu było pic samemu, i sie odzwyczaił.Wiec w zasadzie ani ja, ani moja zona, najbliższa rodzina, przyjaciele, nikt nie pije alkoholu, w żadnych, nawet symbolicznych okazjach.
Cieszę się Szeptuchu że nie pijesz (mamy podobne domy rodzinne widzę), i Ci się udało mieć niepijącą rodzinę. Ale sam przyznasz, że o ile kobietę niepijącą jest znaleźć stosunkowo łatwo (wg mnie), to odwrotnie jest bardzo ale to bardzo trudno. Facetów niepijących z wyboru, lub minimalnie, po prostu prawie nie uświadczysz. Bywają jak te rodzynki w cieście, rzadko. I tyle. taka prawda.
105 2023-10-31 21:12:34 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 21:13:08)
Właśnie o to mi chodzi: unikanie czegoś jak diabeł święconej wody, świadczy o ukrytych sklonnosciach do czegoś.
Tj że mam skłonności do picia, czy tylko do pijących mężczyzn?
A na serio nie widzę niczego złego w unikaniu czegoś, czego się nie chce. Innych opcji nie widzę.
Dodam, że jak kiedyś otwarcie wspomniałam na profilu randkowym, kogo szukam - zgadnijcie? - nikt nie napisał. Za to odezwało się kilku oburzonych alkoholików, że co ja sobie wyobrażam?
106 2023-10-31 21:19:30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-10-31 21:24:41)
Tego nie napisalam. Ale na pewno nie jest to dla Ciebie temat neutralny.
Ja jednak patrzę na wszelkie idee fixe w taki właśnie sposób, że jest tam jakiś problem.
Jak nie chcesz faceta alkoholika, nie szukaj abstyneta, nie chcesz kobieciarza, nie szukaj takiego, ktory przy Tobie nie spojrzy na żadną kobietę.itp itd.
107 2023-10-31 21:24:52 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 21:26:04)
No jak może być to dla mnie neutralny temat, skoro jestem DDA? nigdy nie będzie... Niektórzy z rodziny, znajomych radzą mi zmienić podejście i zacząć pić po prostu - bo inaczej już zawsze zostanę sama. No, trudno. Zostanę i tyle.
Jak nie chcesz faceta alkoholika, nie szukaj abstyneta - a jakiego mam szukać Elu?
108 2023-10-31 21:28:14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-10-31 21:34:13)
Normalnego, takiego co napije się ma imprezie, albo i nie ale nie musi się przejmować co jego kobieta na to powie, o ile nie przegina.
Ty nie musisz pić, tak jak ktoś np nie pije soku pomidorowego, bo nie lubi.
Chodzi o to, by nasze doświadczenia nas aż tak nie ukierunkowywaly.
Ja bym na Twoim miejscu po prostu zaczynała od zabrania takiego Pana na imprezę i obserwowania jak się zachowuje
109 2023-10-31 21:36:03 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-31 21:37:47)
Tyle że ja takiego "normalnego" nie spotkałam. Z mojego doświadczenia jak już jest okazja, impreza to wszyscy faceci piją równo (czyli sporo). Prócz tych, co prowadzą, a i to nie zawsze. Przecież widzę. Dlatego już nie szukam. Nie chce mi się.
Ja bym na Twoim miejscu po prostu zaczynała od zabrania takiego Pana na imprezę i obserwowania jak się zachowuje - toć i tak zrobiłam z tym ostatnim, oszustem. Na imprezie nie tknął ani kropli alko, twierdząc że nie lubi.
Rozumiem Cię Szeptem, bo jakbym mogla wybrac to wolałabym kogoś kto nie pije. Nie jestem taka kategoryczna jak Ty, ale rozumiem że tak masz i w sumie warto trzymać się swoich zasad.
Bardzo, bardzo trudno być w towarzystwie osoba nie pijącą, traktuje się takich ludzi jak ból tyłka. A nawet na imprezach nieraz ja która nie piłam bawiłam się najdłużej tańcząc, więc to nie tak że ludzie którzy nie piją zamulaja.
Ogólnie to mega ciężki temat, dlatego teraz unikam wyjść, żeby się nie spinać o to picie. Poza tym nikt nawet nie zaprasza, bo wiadomo ze tu moje imię z nami się nie napije )
Tyle że ja takiego "normalnego" nie spotkałam. Z mojego doświadczenia jak już jest okazja, impreza to wszyscy faceci piją równo (czyli sporo). Prócz tych, co prowadzą, a i to nie zawsze. Przecież widzę. Dlatego już nie szukam. Nie chce mi się.
Ja bym na Twoim miejscu po prostu zaczynała od zabrania takiego Pana na imprezę i obserwowania jak się zachowuje - toć i tak zrobiłam z tym ostatnim, oszustem. Na imprezie nie tknął ani kropli alko, twierdząc że nie lubi.
No ale przecież wcześniej spalilaś akcję, bo był ostrzezony jak ma się zachowywać by się przypodobać, czyli ujawniłaś swoje podejście do picia?
Wtedy jeszcze nie wiedział zbyt wiele, myślę że chciał po prostu zrobić dobre wrażenie.
Bardzo, bardzo trudno być w towarzystwie osoba nie pijącą, traktuje się takich ludzi jak ból tyłka. A nawet na imprezach nieraz ja która nie piłam bawiłam się najdłużej tańcząc, więc to nie tak że ludzie którzy nie piją zamulaja.
Ogólnie to mega ciężki temat, dlatego teraz unikam wyjść, żeby się nie spinać o to picie. Poza tym nikt nawet nie zaprasza, bo wiadomo ze tu moje imię z nami się nie napije)
Mówisz, że masz problemy zdrowotne i bierzesz leki.
Nikt więcej nie będzie dopytywać i dziwnie patrzeć.
Wiec w zasadzie ani ja, ani moja zona, najbliższa rodzina, przyjaciele, nikt nie pije alkoholu, w żadnych, nawet symbolicznych okazjach.
Nie. Po prostu nie robią tego przy tobie i nie poruszają tego tematu w twojej obecności. Też mam takiego jednego znajomego rodzynka, który wierzy w takie bajki.
Bardzo, bardzo trudno być w towarzystwie osoba nie pijącą, traktuje się takich ludzi jak ból tyłka. A nawet na imprezach nieraz ja która nie piłam bawiłam się najdłużej tańcząc, więc to nie tak że ludzie którzy nie piją zamulaja.
No nie wiem. Normalnie piję, ale nigdy tyle, aby być wciętym, bo o ile lubię smak piwa i drinków, to akurat nie jestem fanem stanu upojenia. A ze względu na epizody leczenia, alkoholu czasem pić nie mogłem i nigdy mi nikt złego słowa nie powiedział, ani nie traktował mnie inaczej niż innych.
Z moich obserwacji - problem mają jedynie ci, którzy do wszystkiego dorabiają filozofię. Czy do picia nadmiernego, czy do niepicia wcale.
116 2023-11-01 10:24:37 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-11-01 10:33:19)
Masz rację.
Nie należy dorabiać filozofii do niepicia również. Ktoś może.nie lubić po prostu alko, tak jak ja homara i tyle
Ale jednak z jakiegoś powodu Szeptem trafia na Panów z takimi problemami, mimo odpowiedniego anonsu, jak rozumiem. mi się na przykład nie zdarza. Więc to nieprawda, że większość mężczyzn ma taki problem.
Chyba że za problem uznaje się sam fakt sięgnięcia przez kogoś po drinka.
Tak z moich prywatnych obserwacji, żeby nie wchodzić w relację z dużym prawdopodobieństwem problemów alko, trzeba omijać z daleka mężczyzn niepewnych siebie, rozchwianych emocjonalnie, na dużą dawkę romantyzmu na początku znajomości zanim wejdzie on w fazę intymną też bym uważała.
Ale jak piszę, to moje obserwacje, nie prawda objawiona.
Karmaniewraca napisał/a:Bardzo, bardzo trudno być w towarzystwie osoba nie pijącą, traktuje się takich ludzi jak ból tyłka. A nawet na imprezach nieraz ja która nie piłam bawiłam się najdłużej tańcząc, więc to nie tak że ludzie którzy nie piją zamulaja.
No nie wiem. Normalnie piję, ale nigdy tyle, aby być wciętym, bo o ile lubię smak piwa i drinków, to akurat nie jestem fanem stanu upojenia. A ze względu na epizody leczenia, alkoholu czasem pić nie mogłem i nigdy mi nikt złego słowa nie powiedział, ani nie traktował mnie inaczej niż innych.
Z moich obserwacji - problem mają jedynie ci, którzy do wszystkiego dorabiają filozofię. Czy do picia nadmiernego, czy do niepicia wcale.
Może to zależy od towarzystwa? Ja mówię o tych z którymi kiedyś byłam najbliżej, jakby jedynym warunkiem wyjścia było to czy będę pić.
Z taką mocna kultura picia w naszym kraju to raczej wyjątek jak ktoś przechodzi obok tego obojętnie. Bo np w pracy już ludzie mają to gdzieś czy ja pije, ale towarzystwo mieszane więc to dlatego. No i nie są mi bliscy więc nikomu nie muszę się tłumaczyć na milion sposób.
Ale już nawet tu, Szeptem mówi że nie chce gościa który pije, a ja mówię że nie lubię i już się zrobiło gęsto bo czemu Szeptem ma nie chcieć pijącego, jak on może pić nie dużo ale może, a ja pewnie jestem abstynencka fanatyczka. Nie, to nie, takie są zasady, warunki i JUŻ.
I wywiązała się wielka wojna damsko- męska. Są babki ktore cenią sobie samotność, są również tacy faceci. Pytanie dla kogo jest to świadomy wybór a dla kogo ucieczka i lek przed porażka, odrzuceniem itd. Bo się w jakimś związku nie udało albo pochodzi sie z gow...nej rodziny przemocowej czy alkoholowej i tak postrzega zwiazki. Bez szans na wspolne szczęście.
Potem babka napisze: bo faceci to tylko z piwem przed telewizorem, bo nie pomagają w domu, bo to i tamto
A facet napisze: bo to krowa dla której jestem rozpolodowcem potrzebnym dla stworzenia bombelka a potem marudzą jęczą i nie dają d..py, bo to i tamto
Jeśli ktoś woli być sam to jest ok. Ale bez nieuczciwych racjonalizacji bo powyższe argumenty babek i facetow w moim odczuciu nie są wystarczające żeby się poddać. Wiadomo że trudną sztuką jest stworzenie udanego związku, że to ciezka tyra z obu stron, że wymaga wysiłku, kompromisu, dawania i brania. Niewielu się udaje. Wydaje mi się że do szczęśliwego związku potrzeba 2 rzeczy: odpowiedniego partnera/partnerki i ciężkiej pracy w połączeniu z akceptacja wiecznych kompromisów. Jeśli dla kogoś to za dużo to niech będą sami bo to się nie uda. I rzeczywiście sami beda szczęśliwsi. Nie ma nic za darmo
119 2023-11-01 11:29:15 Ostatnio edytowany przez rossanka (2023-11-01 11:34:20)
Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Nie zgadzam się. W wieku 20paru lat poznanie się i wejście w związek również bywa trudne. Zależy od przypadku i osoby. Bywa, że w związek wchodzi się po 30, a lata 20ste żyje samemu.
Szeptem, rozumiem, że nie chcesz isoby uzależnionej od alkoholu. A czy pocie okazjonalne np drinka jak ktoś się bawi w pubie, picie w sylwestra, na weselu czy piwo do grilla też odpada?
Gdy picie alko ogranicza się do takich, towarzyskich sytuacji, a nezczyzna nie jest agresywny jak się napije, czy to też nie przejdzie?
121 2023-11-01 11:47:27 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-11-01 11:49:14)
No jeśli miałby to być 1 drink/piwo przy każdej nadarzającej się okazji towarzyskiej to chyba za wiele, zwłaszcza gdyby było to np w każdy weekend. Sęk w tym, że nie poznałam nigdy tak pijącego mężczyzny, nawet w syt. pozaromantycznych. Serio. Dlatego jak już pisałam, poddałam się i więcej nie szukam.
No jeśli miałby to być 1 drink/piwo przy każdej nadarzającej się okazji towarzyskiej to chyba za wiele, zwłaszcza gdyby było to np w każdy weekend. Sęk w tym, że nie poznałam nigdy tak pijącego mężczyzny, nawet w syt. pozaromantycznych. Serio. Dlatego jak już pisałam, poddałam się i więcej nie szukam.
Dobrze. Wypije jedno piwo na grilu. W sobotę. Nie będzie pijany, mize zaszumi nu tylko w głowie i to będzie naprawdę tylko picie przy takich okazjach (grill, imieniny, pub, sylwester itd), dlaczego takie sytuacje to problem dla Ciebie?
Rozumiem, że picie codzienne do lustra, albo chodzenie z piersiówką w ciągu dnia i w zasadzie cały czas bycie pod wpływem, czy upijanie się ciągle do nieprzytomności odpada. Zrozumiale.
Ale picie okazjonalne tez? Zwłaszcza, że grill czu imieniny nie są co tydzień?
szeptem napisał/a:Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Nie zgadzam się. W wieku 20paru lat poznanie się i wejście w związek również bywa trudne. Zależy od przypadku i osoby. Bywa, że w związek wchodzi się po 30, a lata 20ste żyje samemu.
Przecież związek w mlodym wieku jest o wiele prostszy, choćby z racji braku obciążeń czy zobowiązań. A weź np ludzi 50 +, jedno mieszka tu drugie tam, pracy nie rzuci, oboje mają duże domy które kochają, żadne się nie chce przeprowadzić, jedno z nich opiekuje się obłożnie chorym rodzicem....
124 2023-11-01 11:56:40 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-11-01 12:05:09)
Ela210 napisał/a:Szeptem, pisałam o tym w innym Twoim wątku: twoje wymaganie by mieć abstynentów albo kogoś pijącego max 5 razy w ciągu roku przyniesie Ci faceta z problemami z Alko.
Tak samo jak poznawanie się z kimś od strony słodkiego gaworzenia o bzdurach przez X randek, zamiast szczerych rozmów o dotychczasowym życiu, a u Ciebie chyba niestety nie było takich, skoro tak istotna informacja jak sytuacja życiową poszła po wyzwaniach miłości.
Jeśli to Ty byłaś na Twoim awatarze kiedyś, teraz na tel nie mam wglądu na awatary, ale kiedyś widziałam, to jesteś piękną kobietą, tylko przyciągasz niewłaściwych dla siebie mężczyznOdpowiem Wam zbiorczo -
Elu, dziękuję za komplement, tak to byłam ja
Nie rozumem jednak dlaczego "chcenie" niepijącego miałoby przynieść mi wynik odwrotny? przecież nie zwiążę się z kimś takim, choćby i skały srały (za przeproszeniem). Opisywałam moją ostatnią historię na ten temat, gdzie fajny facet mnie okłamywał z premedytacją w żywe oczy, że nie cierpi alkoholu a okazał się ciężko uzależnionym, czynnym alkoholikiem. Liczył, że już "łyknęłam" przynętę i to zaakceptuję i wtedy mi to wyznał - przeliczył się srogo, bo urwałam od razu kontakt. Na szczęście cała znajomość trwała niecałe 1,5 m-ca. I od razu na początku próbowałam drążyć interesujące mnie tematy (z nim i poprzednikiem), ale sądzisz że oni byli szczerzy? nie, nie byli. Zresztą z drugiej strony wywalanie kawy na ławę i wypytywanie o zarobki czy stosunek do picia na samych początku znajomości nie jest mile widziane przez nikogo. Pewne rzeczy po prostu wychodzą z czasem, i tyle. Dlatego już mam dość. Serio.Smutnadziewczyno, Karmo - mam awersję do alkoholików, bo pochodzę z domu gdzie go nie brakowało. Niestety. Jestem DDa, po terapii i terapeutka absolutnie popiera moje wybory (że chciałabym być z kimś niepijącym albo wcale). W ogóle w mojej bliższej i dalszej rodzinie było, jest mnóstwo alkoholików, powiedziałabym że prawie każdy facet nim był. To samo sąsiedzi, otoczenie... ech wiele by gadać. Niedawno znajomy 52-latek zmarł z powodu picia. Dlatego cenię ludzi, którzy nie trują swoich organizmów i głów używkami, sama taka jestem. Założyłam kiedyś wątek o niepijących z wyboru facetach, możecie poczytać. Ponoć są gdzieś tacy, kilku się odezwało, co jest budujące - ale oczywiście zwykle są zajęci - co mnie nie dziwi.
Ja zdawalam duzo pytan panom od razu na poczatku, jak nie mial prawo jazdy od razu odpadal, nie mial pracy, od razu odpadal, z piciem alkoholu nie pytalam, bo nie mialam takich problemow z ex mezem, oczywiscie pilismy w towarzystwie na iprezach, ale nie bylo to dla mnie problemem, bo nie upijal sie do nieprzytomnosci i nie mial kaca, w poniedzialek normalnie do pracy.
Jednego mialam partnera, co wlasnie oklamal, ze ma prawko i go wozilam (raz zabral do auta piwo i pil, kiedy ja prowadzilam),klamal, ze auto swoje pozyczyl, okazalo sie ze prawko mu zabrali. Okazalo sie tez ze za duzo pil, przy kasie pakowal na tasme piersiowki... Ogolnie byl czlowiekiem bardzo problematycznym. Z tego co sobie przypominam, to na poczatku byl niepijacy... Zerwalam z nim jak bylam w ciazy. Dzis nie mam z nim kontaktu ani corka. Postawilam mu wiele razy ultimatum co do odwiedzin, nie wywiazal sie, przestalam odpowiadac i tak jest do dzis. Corka mojego nowego partnera traktuje jak ojca i wie, ze inny jest jej biologicznym. Co bedzie dalej to nie wiem, pewnie jak bedzie miala nascie lat, bedzie chciala go poznac.
Karmaniewraca napisał/a:Bardzo, bardzo trudno być w towarzystwie osoba nie pijącą, traktuje się takich ludzi jak ból tyłka. A nawet na imprezach nieraz ja która nie piłam bawiłam się najdłużej tańcząc, więc to nie tak że ludzie którzy nie piją zamulaja.
No nie wiem. Normalnie piję, ale nigdy tyle, aby być wciętym, bo o ile lubię smak piwa i drinków, to akurat nie jestem fanem stanu upojenia. A ze względu na epizody leczenia, alkoholu czasem pić nie mogłem i nigdy mi nikt złego słowa nie powiedział, ani nie traktował mnie inaczej niż innych.
Z moich obserwacji - problem mają jedynie ci, którzy do wszystkiego dorabiają filozofię. Czy do picia nadmiernego, czy do niepicia wcale.
No i picie od czasu do czasu w towarzystwie, bez upijania sie do przytomnosci jest ok. Ja nawet sama z moim partnerem napijemy sie drinka w sobote, nie kazda, ale czasem. Nie upijamy sie wiec czemu nie?
Może to zależy od towarzystwa? Ja mówię o tych z którymi kiedyś byłam najbliżej, jakby jedynym warunkiem wyjścia było to czy będę pić.
to akurat glupie, bo jak wczesniej pisalas, przeciez dobrze sie tez bawilas bez alkoholu, ja tez nie zawsze napije sie przy kazdej okazji i tez dobrze sie bawie.
127 2023-11-01 12:10:34 Ostatnio edytowany przez rossanka (2023-11-01 12:12:31)
rossanka napisał/a:szeptem napisał/a:Wiem, że ludzie poznają się i w wieku zaawansowanym 50+, jednakże jest to z różnych względów dużo trudniejsze niż wcześniej. Jak będziecie w tym wieku same się przekonacie
Nie zgadzam się. W wieku 20paru lat poznanie się i wejście w związek również bywa trudne. Zależy od przypadku i osoby. Bywa, że w związek wchodzi się po 30, a lata 20ste żyje samemu.
Przecież związek w mlodym wieku jest o wiele prostszy, choćby z racji braku obciążeń czy zobowiązań. A weź np ludzi 50 +, jedno mieszka tu drugie tam, pracy nie rzuci, oboje mają duże domy które kochają, żadne się nie chce przeprowadzić, jedno z nich opiekuje się obłożnie chorym rodzicem....
I tak i nie. W wieku 20 lat nie masz doświadczenia i pakujesz się często w relacje, w której jest od początku pełno czerwonych flag, ale.. nie widzisz ich właśnie poprzez brak doświadczenia.
Stąd potem wysyp rozwodów ludzi, którzy pobrali się bardzo młodo.
Co do 50 plus i ogólnie ludzi już pracujących i mających jakiestam swoje zycie-moim zdaniem trzeba "szukac" kogoś z własnego miasta, czy okręgu a nie z drugiego końca kraju, bo to nie ma większego sensu, taki związek na odległość, choć i tu różnie bywa, czasami któraś że stron "rzuca" swoje życie i przeprowadza się.
Co do rodzicow-oni tu nie mają nic do rzeczy. Równie dobrze 20 latek może nigdy nie wyjechać z rodzinnego miasta, bo rodzice się kiedyś zestarzeją i trzeba będzie im pomagać, a jak wyjadę, kto się nimi zajmie? Ten argument odpada.
Zamiast obłożnie chorego rodzica, może być obłożnie chore dziecko, siostra, babcia czy wujek, albo sasiadka czy kolezanka-co to ma do rzeczy jeśli chodzi o związek?
Dobrze. Wypije jedno piwo na grilu. W sobotę. Nie będzie pijany, mize zaszumi nu tylko w głowie i to będzie naprawdę tylko picie przy takich okazjach (grill, imieniny, pub, sylwester itd), dlaczego takie sytuacje to problem dla Ciebie?
Rozumiem, że picie codzienne do lustra, albo chodzenie z piersiówką w ciągu dnia i w zasadzie cały czas bycie pod wpływem, czy upijanie się ciągle do nieprzytomności odpada. Zrozumiale.
Ale picie okazjonalne tez? Zwłaszcza, że grill czu imieniny nie są co tydzień?
Rossanko wiem o czym piszesz, ja sama jeśli w ogóle piję to właśnie tak, okazjonalnie, a że nie jestem mocno towarzyska to robi się z tego dosłownie kilka x na rok, i to mi wystarcza. Ostatnio napiłam się na wakacjach, w sierpniu, 1 drinka. Na drugi dzień bylam chora, ból głowy, wymioty. Klasyczny kac. Sadzę że gdyby nie spotkania towarzyskie, nie piłabym wcale. Ty proponujesz mi takiego faceta - owszem mówiłam że ktoś pijący jak ja mógłby być. Ale powtarzam - nigdy nie spotkałam takiego człowieka. Tym bardziej wolnego i w odp. wieku. Szanse, że to się wydarzy teraz sa... wiesz, jakie. Bliskie zeru. Badźmy realne.
szeptem napisał/a:rossanka napisał/a:Nie zgadzam się. W wieku 20paru lat poznanie się i wejście w związek również bywa trudne. Zależy od przypadku i osoby. Bywa, że w związek wchodzi się po 30, a lata 20ste żyje samemu.
Przecież związek w mlodym wieku jest o wiele prostszy, choćby z racji braku obciążeń czy zobowiązań. A weź np ludzi 50 +, jedno mieszka tu drugie tam, pracy nie rzuci, oboje mają duże domy które kochają, żadne się nie chce przeprowadzić, jedno z nich opiekuje się obłożnie chorym rodzicem....
I tak i nie. W wieku 20 lat nie masz doświadczenia i pakujesz się często w relacje, w której jest od początku pełno czerwonych flag, ale.. nie widzisz ich właśnie poprzez brak doświadczenia.
Stąd potem wysyp rozwodów ludzi, którzy pobrali się bardzo młodo.Co do 50 plus i ogólnie ludzi już pracujących i mających hakiestam swoje zycie-moim zdaniem trzeba "szukac" kogoś z własnego miasta, czy okręgu a nie z drugiego końca kraju, bo to nie ma większego sensu, taki związek na odległość, choć i tu różnie bywa, czasami któraś że stron "rzuca" swoje życie i przeprowadza się.
Co do rodzicow-oni tu nie mają nic do rzeczy. Równie dobrze 20 latek może nigdy nie wyjechać z rodzinnego miasta, bo rodzice się kiedyś zestarzeją i trzeba będzie im pomagać, a jak wyjadę, kto się nimi zajmie? Ten argument odpada.
Zamiast obłożnie chorego rodzica, mize być obłożnie chore dziecko, siostra, babcia czy wujek, albo sasiadka czy kolezanka-co to ma do rzeczy jeśli chodzi o związek?
Zgadzam sie, czlowiek mlody popelnia bledy, dojrzaly nauczony na bledach nie szuka juz takiego, z ktorym bylo zle, tak jak szeptem nie chce pijacego, ale tutaj moglabys troche przymknac oko, jesli facet nie przesadza, chyba, ze przeszkadza ci jego zapach z ust po wipiciu, no nie wiem..
I wywiązała się wielka wojna damsko- męska. Są babki ktore cenią sobie samotność, są również tacy faceci. Pytanie dla kogo jest to świadomy wybór a dla kogo ucieczka i lek przed porażka, odrzuceniem itd. Bo się w jakimś związku nie udało albo pochodzi sie z gow...nej rodziny przemocowej czy alkoholowej i tak postrzega zwiazki. Bez szans na wspolne szczęście.
Potem babka napisze: bo faceci to tylko z piwem przed telewizorem, bo nie pomagają w domu, bo to i tamto
A facet napisze: bo to krowa dla której jestem rozpolodowcem potrzebnym dla stworzenia bombelka a potem marudzą jęczą i nie dają d..py, bo to i tamto
Jeśli ktoś woli być sam to jest ok. Ale bez nieuczciwych racjonalizacji bo powyższe argumenty babek i facetow w moim odczuciu nie są wystarczające żeby się poddać. Wiadomo że trudną sztuką jest stworzenie udanego związku, że to ciezka tyra z obu stron, że wymaga wysiłku, kompromisu, dawania i brania. Niewielu się udaje. Wydaje mi się że do szczęśliwego związku potrzeba 2 rzeczy: odpowiedniego partnera/partnerki i ciężkiej pracy w połączeniu z akceptacja wiecznych kompromisów. Jeśli dla kogoś to za dużo to niech będą sami bo to się nie uda. I rzeczywiście sami beda szczęśliwsi. Nie ma nic za darmo
dobrze napisane.