Akceptacji inności?
Masz trzecie oko na czole czy coś?
Nie, wystarczy spotkać sie z daną osobą parę razy i rozmawiać na różne tematy, zeby poznać jego poglady. Jeśli mówi, ze np. brzydzi się gejów (jeden facet tak powiedział) lub że nigdy nie traktowałby adoptowanego wnuka jak własnego, nawet jesli ten wnuk o tym nie wie, ale odczułby to. Inny powiedział, że niby toleruje, nie przeszkadza im, jesli z tym sie nie odnosza, ale nie potrafiłby zaakceptować syna/córki po wyoutowaniu się (tak tez usłyszałam naprawdę). Rozumiem, każdy ma swoje poglądy, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby podobna osoba była ojcem moich dzieci. Nie chcę, by moje dziekco czułoby się w ktorymkolwiek momencie, ze jest nieakceptowane przez własnego rodzica. Mam w bliskim otoczeniu kogoś, kto jest w związku z osoba tej samej płci, dlatego ten temat jest dla mnie ważny.
Wiesz, karierę i rodzinę ciężko pogodzić.
Karierę i rodzinę da się pogodzić, ale nie każdemu to by pasowałoby. Taki temat naprawde rzadko jest poruszany na spotkaniach, wiec trudno mi podać konkrety, pamietam tylko trzy takie rozmowy.
Jeden facet, z którym utrzymywałam kontakt kiedyś, uważał, ze to kobieta jest od zajmowania się dziećmi i zdziwił sie, że ja nie chcę siedzieć 3 lata w domu z dzieckiem. Chodzi o to, że ja chciałabym wrócić do pracy w miarę szybko, najpóźniej rok po urodzeniu, przynajmniej na jakąś część etatu, żeby nie miec za duzych zaleglosci w pracy (taka specyfika w pracy). Wiadomo, że różnie wychodzi w praktyce, może bez sensu o tym myślę już teraz, ale to jest dla mnie lampka ostrzegawcza, ze jeśli na samym poczatku mamy zupełnie inne oczekiwania, to później moze być trudniej.
Inny zapytał, co bym zrobiła, jakbym musiała pojechać na jakąś delegację w pracy, obecnie jeżdzę na kilka dni max raz na kwartał. Chyba zapomniał, że przeciez dzieci mają też ojca, zresztą wspomniał, ze nie umiałby zająć się dzieckiem. No, a ja np. wolałabym na zmiane z ojcem brać zwolnienie lekarskie lub w zależności od okresu/potrzeb niż zeby defaultowo tylko ja jako matka brała wolne.
Samotny kolega z pracy narzekał na swój pracoholizm i mówił, że nie moze znalezc zadnej kobiety, ze kazda nakrzeła na to, ze nie ma dla nich czasu albo ze pracuje nawet w weekendy i ze nie rozumią jego pracy. Zapytałam, ze moze by pasował mu ktos podobny do niego, np. mająca własną firmę, bo taka osoba łatwiej zrozumie? I wtedy skrzywił się, mowiac, że, nie, nie, on wolałby, żeby zawsze ktos w domu był i czekał na niego z obiadem.
P.S. Nie pracuję w weekendy, nie biorę nadgodzin, wiec zadna powazna ze mnie karierowiczka czy pracoholiczka.