MagdaLena1111 napisał/a:Szeptuch napisał/a:Jeżeli kobieta przy jednym dziecku nie ogarnia tak podstawowej czynność jak ugotowanie obiadu, to współczuje partnerowi.
Ja bym sie rozwiódł.Czyli do rozłożonych nóg na życzenie męża, dorzucamy ugotowany obiad przez żonę dla męża <b>w wolnej chwili, gdy akurat nie zmienia pieluch, nie pielęgnuje bobasa, nie karmi go, nie usypia lub nie utula trosk i bóli brzuszka, nie bawi go, żeby się rozwijał, nie zbiera się na spacer lub spaceruje, żeby dziecko miało dostęp do świeżego powietrza, nie sprząta, nie pierze, nie prasuje, nie robi zakupów choćby na ten nieszczęsny obiad, nie czyści butelek, laktatorów itd. itp.</b>
Szeptuchowe warunki funkcjonowania małżeństwa, niczym pańszczyzna :-D
No wiadomo, bo co innego mogłaby w tej wolnej chwili robić, poza oczywiście patrzeniem na dziecko XD Minuta ciszy dla żony szeptucha, choć pewnie już się przyzwyczaiła do kastowego systemu w ich domu i zna swoje miejsce w szeregu. Szeptuch nazywa to podziałem ról w rodzinie, dla mnie to niewolnictwo za miskę ryżu. Co innego móc ugotować obiad, jak się ma czas i chęci, a co innego musieć to robić, bo inaczej dostanie się bęcki. Baby, pracujcie na siebie i zawsze miejcie alternatywę, żeby z takim dziaduchem nie wylądować i nie rozwinąć w sobie z przymusu syndromu sztokholmskiego.
Dokładnie. Współczuję kobietom, które są skazane na łaskę i niełaskę dziada, który im rozwodem grozi, bo a to obiad nie ugotowany, a to nogi nie rozłożone jak pan sobie życzy. Każda kobieta powinna umieć zadbać o siebie, aby być samodzielną i niezależną, żeby kopnąć w zadek takiego szowinistycznego dziada, jak przyjdzie mu do głowy wykorzystywać sytuację.
To forum jest wciąż dla mnie skarbnicą wiedzy, jakimi dziadami potrafią być niektórzy faceci i faktycznie tylko współczuć ich partnerkom.
PS. W sumie w takich momentach jeszcze bardziej doceniam mojego męża. Chyba zrobię mu dzisiaj coś, co lubi na obiad. Z miłości :-))