Agnes76 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:Na takiej logice w związku daleko się nie zabrnie.
A dlaczego?
Bo związek polega na dawaniu i braniu, ale nie na warunkowaniu. Związek to ma być wzajemna współpraca, wsparcie, motywacja, zrozumienie. A nie liczydło "dam ci coś, jak ty mi dasz coś". Zachowanie jakie opisałaś, to toksyczna dziecinada. Bycie w małżeństwie nie polega na robieniu sobie nawzajem na złość. To droga donikąd. W związku, kiedy faktycznie jest uczucie i zależy nam na drugiej osobie, to najpierw wyciąga się rękę.
Facet powiedział, że chce do lekarza, tak? No to niech idą. Komplet badań, diagnostyka i wtedy wyciągajmy wnioski. Jeśli okaże się, że nic mu nie dolega, a jego zachowanie się nie zmieni, no to wtedy czas na poważną rozmowę o przyszłości małżeństwa, bo tak żyć się nie da.
Załóżmy, że fizycznie jest ok. I załóżmy, że nie zdradza.
Jak autorka sama wspomniała - wcześniej prawie w ogóle nie miała ochoty na seks, a przez leki ciężko jej o orgazm i nie pamięta nawet kiedy miała go z mężem. Wiesz jak normalnemu facetowi rujnuje psychikę fakt, że nie doprowadza swojej partnerki do orgazmu i że praktycznie nie ma na niego ochoty (tak wiem, teraz ma, ale chodzi o kolejność zdarzeń) ? Człowiek od tego głupieje. I ze strachu pojawiają się głupie zachowania jako próby wyparcia problemu. Pojawiają się myśli typu "skoro nie potrafię jej dać orgazmu i ona o to zawsze dba, to po co mam się starać?". "Po co się angażować w seks, skoro i tak nic z tego nie będzie?". "Pewnie to tylko przejściowe i za chwile znowu straci ochotę". Wewnętrznie to człowieka kastruje i zabija, bo seks i seksualność są jednym z fundamentów związku.
Na miejscu autorki wykazałbym po prostu inicjatywę. Nie wymuszał. Nie tworzył presji. Ale właśnie wyciągnął rękę. Nie kazałbym się budzić, tylko sam wstałbym wcześniej. I na pewno zaproponowałbym wspólną naukę doprowadzania do orgazmu. Ale nie poprzez porno, ale rzetelną wiedzę czy to korzystając z kanałów tego typu: https://www.youtube.com/@CaitlinV czy poprzez pójście do seksuologa. Seks ma się kojarzyć z radością i zabawą, a nie z presją i obowiązkiem.