wydziedziczona napisał/a:Hej, podpowiedzcie proszę bo się zastanawiam. Mój ukochany zaoferował mi zamążpójście. Zastrzegł jednak, że będę musiała podpisać rozdzielność (jego biznes to jego biznes, nic mi do tego, ani do dochodów, ani do decyzji), jak również zastrzegł, że mnie wydziedziczy (chce by wszystko trafiło do jego dzieci z pierwszego małżeństwa). Tak się zastanawiam nad tym i chyba nie jest to normalne. Nie chodzi mi o jego pieniądze, ale o podejście do mnie. Nie jestem złodziejem. A za np. 40 lat, jak będzie chorował to ja, a nie jego dzieci będę się nim opiekować, zmieniać pampersy itp. No i ja, po jego śmierci w wieku ok 80 lat bym trafiła na bruk. Teraz relację z jego dziećmi mam super, ale kto wie co będzie za 40 lat? Powiedziałam mu też, że ja będę miała pewnie najniższą emeryturę. A on, że to mój problem, a nie jego. On robi biznes to będzie miał dużą, bo sobie na to zapracuje. Niby ma rację, ale czy to jest wspólne życie? Wspólna przyszłość? Troska? Czy on mnie w ogóle kocha?
Z prawnego punktu widzenia:
1. Rozdzielność majątkowa, chroni tak naprawdę nie "jednego" z małżonków, tego lepiej zarabiającego, ale oboje. Jeśli firma by mu się posypała, tytuły egzekucyjne, długi, komornik itp. to w takiej sytuacji gość odpowiada własnym majątkiem, nie zaś majątkiem wspólnym. Możecie dalej mieć wspólny, jeśli np. zakupicie mieszkanie/dom po połowie w równych udziałach, przy jednocześnie zachowanej rozdzielności majątkowej. W takiej sytuacji taki dom by wam nie przepadł. Ja bym nie demonizował tak tej intercyzy, bo wbrew pozorom to nie jest środek zastraszenia żony/męża, tylko ochronny dla majątku.
2. Druga podniesiona kwestia jest nieco bardziej złożona. Dziedziczenie z ustawy (brak testamentu) polega na tym, że małżonek otrzymuje połowę majątku wypracowanego w trakcie trwania małżeństwa, reszta idzie ułamkami w częściach równych po dzieciach. Natomiast pamiętaj, że majątek wspólny powstaje dopiero PO zawarciu małżeństwa. Firma, dom, mieszkanie, oszczędności czy samochody nabyte PRZED zawarciem związku małżeńskiego, należą jako składniki majątku do tego małżonka, który je nabył.
3. Z emeryturą tak do końca też nie jest jednoznacznie na minus, bowiem małżonkowie również mogą dziedziczyć po sobie składki. Nie siedzę w prawie ubezpieczeń społecznych, to nie doradzę nic więcej, ale nie jest tak Autorko, że zostałabyś na lodzie.
Z ludzkiego punktu widzenia:
1. Gość ma podejście mocno zastanawiające do Ciebie, bowiem - przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia - że jak już się z kimś chce decydować o wspólnym życiu, to powinno się partnera/małżonka traktować na równi. Po to jest instytucja małżeństwa! Co się zmieni w Twoim życiu, jeśli wyjdziesz za mąż za niego, kiedy nie da Ci ono żadnej stabilizacji, a tylko wzmocni obawy o Twoją przyszłość?
2. Zastanów się już teraz, czy ta relacja nie skończyłaby się rozwodem. Ile lat wytrzymasz jako kura domowa? Rozwód - możesz dochodzić jego winy, istotny spadek stopy życiowej, możesz wnosić o zasądzenie na swoją rzecz alimentów, ale tylko przy jego winie. Z doświadczenia własnego powiem, że co sąd to obyczaj, ale wielu sędziów nie orzeka alimentów na małżonka.
Jeśli zamążpójście nic nie zmienia w Twojej sytuacji, tylko "zaklepuje" Cię dla niego, to ja bym się nie pakował w to. Bądźcie razem, ale na zasadzie związku partnerskiego. Bo przy jego postawie NIC się nie zmieni w Twoim życiu na lepsze. A wiesz mi, rozwodzę ludzi i widzę, jakie wojny potem prowadzą, które latami wyniszczają ich psychicznie.