Witam,
Pomyślicie, ze jestem pewnie niezrownowazona wariatka, ale naprawdę mam cały czas mętlik w głowie i muszę się wygadać. Chodzi onto, ze jestem w związku od 7 lat, była w nim zdrada(nie z mojej strony). On jest moim 1 chłopakiem, od początku”z mojej strony nie bylo chemii. Lubiłam go jako kolegę, niby jest przystojny, ale zawsze mi przeszkadzało to, że lubi flirtować z kobietami, co się potem potwierdziło w tym, ze spotykał się z kimś innym na boku. Ja ogólnie nie chciałam dawać mu kolejnej szansy po tej zdradzie, ale wszyscy nalegali, w szczególności moja matka, nie odzywała się do mnie i cały czas mówiła, ze jak mogę go po czymś takim od razu skreślić. Wiec dałam mu szanse, niby to było 4 lata temu, ale cały czas we mnie to siedzi. Z reszta on nic nie stara się poprawić swojej sytuacji fianansowej(pochodzi z biednej rodziny), boi się podejmować decyzji, jest bardzo przywiązany do swojej mamy. Jakiś czas temu zebrałam się w końcu na odwagę i powiedziałam, ze ja nie widzę sensu w tej relacji, widujemy się tylko na weekend, on mnie nawet nie pociąga, nie chce się do niego przytulać, całować itp. Natomiast do niego ta wiadomość nie dotarła, cały czas mysli, ze to jest jakieś mojewidzimisie, pisze do mojej matki, moja matka znowu mi zarzuca, ze jak ja mogę z nim zerwać, ze on miał ciężko w zyciu(bieda, matka alkoholiczka, smierć ojca w dzieciństwie), ze jej jest go szkoda. Natomiast ja się z kim czuje jakby on był moim dzieckiem w tej relacji. Marze, zeby kogoś poznać, w kim się pierwszy raz zakocham, kto będzie mi imponował, będzie odpowiedzialny i z kim będę mogła myśleć o założeniu rodziny, ślubie. Teraz o tym nie mige myśleć. Ale z drugiej strony myśle, ze mize to ja faktycznie wymyślam, może powinnam iść do terapeuty. Może ja po prostu jestem oschła i oziębła i moje podejście się nigdy nie zmieni. Miałam naprawdę podjęta decyzje o zakończeniu tej relacji, natomiast moja matka cały czas ja podważa i zarzuca mi, ze popełniam ogromny błąd i powinnam z nim być, poniewaz miał ciężko w życiu. Tylko, czy ja takim byciem z nim go nie oszukuje? Nie widujemy się jakos od miesiąca i dla mnie nie ma żadnej różnicy, tak jakby się nic nie zmieniło, nawet poczułam ulgę, ze nie muszę z nim na sile się widywać. Natomiast moja matka cały czas wzbudza we mnie poczucie winy, bardzo mnie to meczy, najgorsze jest to, ze boje się, ze znowu się złamie i zrezygnuje z tego zerwania. Już kilka razy tak zrobiłam. Nie jestem w ogóle asertywna, jeśli chodzi o takie rzeczy. Czy ktoś może był w podobnej sytuacji? Czy powinnam z nim być i może poczekać aż się coś u mnie zmieni, chociaż już czekam kilka lat i nic?
Po co ci co drugi dzień wątek o tym samym? Nie potrafisz pisać w jednym temacie, czy o co chodzi?
https://www.netkobiety.pl/search.php?ac … _id=480165
Po co ci co drugi dzień wątek o tym samym? Nie potrafisz pisać w jednym temacie, czy o co chodzi?
https://www.netkobiety.pl/search.php?ac … _id=480165
Dla mnie tak jest bardziej czytelne żalozenie nowego tematu. Jeżeli Cię to tak bardzo razi, to nie musisz w niego wchodzi i odpisywać
Z Tobą autorko jest coś nie halo...7 lat bycia z kimś kogo się nie chce?
Z Tobą autorko jest coś nie halo...7 lat bycia z kimś kogo się nie chce?
No tak wiem. Zdaje sobie z tego sprawę. Natomiast nasza ralacja nie jest tez tak bardzo poważna, mało się widujemy w tygodniu, mimo ze mieszkamy blisko siebie i ogólnie żadnego postępu w związku nie było. Wydaje mi się, ze mam problem z zakończeniem tej relacji, poniewaz chce tylko sprawić, żeby moja matka była spokojna i zadowolona, ze z nim jestem, chociaż ja z nim przyszłości nie widzę, poniewaz ma dziecinne podejście do takich spraw jak założenie rodziny itp.
Dlaczego nie porozmawiasz z psychologiem, pomoże Ci podjąć decyzję.
Forum, jak widać, nie daje rady...
Witam,
Pomyślicie, ze jestem pewnie niezrownowazona wariatka, ale naprawdę mam cały czas mętlik w głowie i muszę się wygadać. Chodzi onto, ze jestem w związku od 7 lat, była w nim zdrada(nie z mojej strony). On jest moim 1 chłopakiem, od początku”z mojej strony nie bylo chemii. Lubiłam go jako kolegę, niby jest przystojny, ale zawsze mi przeszkadzało to, że lubi flirtować z kobietami, co się potem potwierdziło w tym, ze spotykał się z kimś innym na boku. Ja ogólnie nie chciałam dawać mu kolejnej szansy po tej zdradzie, ale wszyscy nalegali, w szczególności moja matka, nie odzywała się do mnie i cały czas mówiła, ze jak mogę go po czymś takim od razu skreślić. Wiec dałam mu szanse, niby to było 4 lata temu, ale cały czas we mnie to siedzi. Z reszta on nic nie stara się poprawić swojej sytuacji fianansowej(pochodzi z biednej rodziny), boi się podejmować decyzji, jest bardzo przywiązany do swojej mamy. Jakiś czas temu zebrałam się w końcu na odwagę i powiedziałam, ze ja nie widzę sensu w tej relacji, widujemy się tylko na weekend, on mnie nawet nie pociąga, nie chce się do niego przytulać, całować itp. Natomiast do niego ta wiadomość nie dotarła, cały czas mysli, ze to jest jakieś mojewidzimisie, pisze do mojej matki, moja matka znowu mi zarzuca, ze jak ja mogę z nim zerwać, ze on miał ciężko w zyciu(bieda, matka alkoholiczka, smierć ojca w dzieciństwie), ze jej jest go szkoda. Natomiast ja się z kim czuje jakby on był moim dzieckiem w tej relacji. Marze, zeby kogoś poznać, w kim się pierwszy raz zakocham, kto będzie mi imponował, będzie odpowiedzialny i z kim będę mogła myśleć o założeniu rodziny, ślubie. Teraz o tym nie mige myśleć. Ale z drugiej strony myśle, ze mize to ja faktycznie wymyślam, może powinnam iść do terapeuty. Może ja po prostu jestem oschła i oziębła i moje podejście się nigdy nie zmieni. Miałam naprawdę podjęta decyzje o zakończeniu tej relacji, natomiast moja matka cały czas ja podważa i zarzuca mi, ze popełniam ogromny błąd i powinnam z nim być, poniewaz miał ciężko w życiu. Tylko, czy ja takim byciem z nim go nie oszukuje? Nie widujemy się jakos od miesiąca i dla mnie nie ma żadnej różnicy, tak jakby się nic nie zmieniło, nawet poczułam ulgę, ze nie muszę z nim na sile się widywać. Natomiast moja matka cały czas wzbudza we mnie poczucie winy, bardzo mnie to meczy, najgorsze jest to, ze boje się, ze znowu się złamie i zrezygnuje z tego zerwania. Już kilka razy tak zrobiłam. Nie jestem w ogóle asertywna, jeśli chodzi o takie rzeczy. Czy ktoś może był w podobnej sytuacji? Czy powinnam z nim być i może poczekać aż się coś u mnie zmieni, chociaż już czekam kilka lat i nic?
Musisz z nim zostać, czekaj dalej az sie coś zmieni i koniecznie słuchaj mamy i innych pozwól sobie kierować swoim życiem, bo mama wie lepiej.
Żartuje.
Rób co chcesz, jeśli chcesz być z tym człowiekiem to bądz, jesli nie chcesz to odejdz. Tak samo z mamą, jeśli chcesz, to jej słuchaj, jesli nie, to nie słuchaj. Nie rozumiem za bardzo problemu, o co Ci chodzi.
Rób co chcesz.
Powiedz mamusi żeby sobie go wzięła jak jej go tak szkoda.
Od niemal roku jesteś na forum, w tym czasie założyłaś siedem wątków na temat swego związku. W każdym z nich zadałaś te same pytania i dostałaś odpowiedzi kończące się tą samą konkluzją.
Albo:
1. nudzisz się w realnym świecie, więc zdecydowałaś, że zabawisz się na forum
2. nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
Niezależnie od tego, które z powyższych jest prawdziwe, szkoda czasu na pisanie postów w Twych wątkach.
Od razu ciśnie się na usta cytat Franka Zappy: "Jeśli posłuchaliście matki, ojca, księdza, faceta z telewizji czy jakichkolwiek innych ludzi, którzy mówili wam, jak postępować i przez to pędzicie teraz nudny, marny żywot, to w pełni na to zasługujecie. Jeśli chcecie być głupimi f*utami, to nimi bądźcie, ale nie oczekujcie wtedy od innych szacunku – głupi f*ut to głupi f*ut." Niech mi moderacja wybaczy wulgarność wypowiedzi.