Jestem dorosła i pewnie nie powinnam przejmować się takimi sprawami, ale się przejmuję. Chodzi o moich rodziców. Są naprawdę bardzo dobrymi ludźmi i wiele mi pomogli. Sama wychowuję syna (jego ojciec nie interesuje się nim) i bardzo mi pomagają w opiece nad nim. Wiem, że w każdej sytuacji mogę na nich liczyć. Problem leży w religii. Wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła w każdą niedzielę, właściwie jestem tam przy okazji świąt lub uroczystości takich jak ślub czy chrzciny. Odkąd pamiętam w moim domu rodzinnym wszystko kręciło się wokół kościoła. Rodzice zmuszali mnie do chodzenia na mszę, zmuszali do czynnego uczestniczenia w uroczystościach kościelnych (np. sypanie kwiatków podczas procesji Bożego Ciała), w całym domu porozwieszane były święte obrazy. Przepytywanie z modlitw, treści kazania i czytania podczas Mszy. Nie obchodziło ich, że ja nie chcę chodzić do kościoła, każda próba rozmowy kończyła się awanturą i słynnym "nie tak Cię wychowaliśmy". I tak jest do dziś. Codziennie chodzą do kościoła i stale zamawiają jakieś msze żeby tylko zmusić mnie do pójścia do kościoła. W każdej rozmowie z nimi zawsze pojawia się temat kościoła. Wszystko co złe mi się w życiu przytrafiło jest winą tego, że nie chodzę do kościoła. Jak się rozwiodłam to usłyszałam, że mają nadzieję, że już zawsze będę sama, bo tak nakazuje Bóg. Mój syn ma 15 lat i jak sam mówi nie wie czy wierzy w Boga czy nie, ale nie chce chodzić do kościoła. Ja nie widzę w tym nic złego, chcę żeby znalazł własną drogę. Moi rodzice tego nie rozumieją. Ciągle wyrzucają mu, że nie chodzi do kościoła, kiedy zostają z nim sami to zmuszają go żeby szedł z nimi na Mszę, bo musi chociażby z szacunku do nich. Nie ma dnia żebym nie słuchała od nich o kościele i Bogu. Próbowałam wiele razy z nimi rozmawiać, ale za każdym razem kończy się ich krzykami. Nie chcą słuchać moich argumentów, za każdym razem mówią, że głupia jestem i gadam bzdury, a ich obowiązkiem jest za wszelką cenę nas nawrócić. Usłyszałam nawet, że jestem opętana. Próbowałam przedstawić im paragrafy konstytucji, gdzie jest mowa o tym, że nie mogą nikogo zmuszać do praktykowania religii, ale nawet nie chcieli słuchać. Jak ostatnio w piątek zrobiłam sobie kanapkę z pasztetem to pół dnia była afera. Ich znajomi to w większości księża i zakonnice. Czy z ich strony to już fanatyzm? Czy ja wydziwiam? Co robić?
Daj rodzicom żyć po swojemu.
Daj rodzicom żyć po swojemu.
Ja nie mam pretensji o to, że tak żyją. Chodzi mi o to, że zmuszają mnie i moje dziecko do tego. Moje próby rozmowy z nimi nie miały na celu zmiany ich stylu życia. Staram się im tłumaczyć żeby nie wymuszali na mnie i moim synu takiego stylu życia. Aby uszanowali, że my mamy inne poglądy i żeby przestali w każdej rozmowie mówić stale o Bogu i kościele. Czy w tym jest coś złego? Ja nie wmuszam w nich moich poglądów i nie obrażam ich kiedy wszystko sprowadzają do religii
Lady Loka napisał/a:Daj rodzicom żyć po swojemu.
Ja nie mam pretensji o to, że tak żyją. Chodzi mi o to, że zmuszają mnie i moje dziecko do tego. Moje próby rozmowy z nimi nie miały na celu zmiany ich stylu życia. Staram się im tłumaczyć żeby nie wymuszali na mnie i moim synu takiego stylu życia. Aby uszanowali, że my mamy inne poglądy i żeby przestali w każdej rozmowie mówić stale o Bogu i kościele. Czy w tym jest coś złego? Ja nie wmuszam w nich moich poglądów i nie obrażam ich kiedy wszystko sprowadzają do religii
No a Tobie i synowi korona z głowy spadnie jak w niedzielę pójdziecie z nimi do kościoła?
Dla nich to jest ważne.
Jak nie mieszkacie razem, to ogranicz czas u nich. Jak mieszkacie z nimi, to się wyprowadźcie i usamodzielnijcie, to będziecie czas spędzać po swojemu.
Obecnie mieszkasz ze swoimi rodzicami?
Obecnie mieszkasz ze swoimi rodzicami?
Nie mieszkam z nimi, ale tak jak napisałam często zajmują się moim synem (jest niepełnosprawny). Są bardzo dobrymi ludźmi. Problemem jest jedynie to ich wymuszanie wiary i ciągle mówienie o kościele. W świata chodzę do kościoła z szacunku do nich, ale słuchanie przy każdej okazji o kościele i o Bogu jest męczące. Oni naprawdę w każdy temat potrafią to wkręcić.
JohnyBravo777 napisał/a:Obecnie mieszkasz ze swoimi rodzicami?
Nie mieszkam z nimi, ale tak jak napisałam często zajmują się moim synem (jest niepełnosprawny). Są bardzo dobrymi ludźmi. Problemem jest jedynie to ich wymuszanie wiary i ciągle mówienie o kościele. W świata chodzę do kościoła z szacunku do nich, ale słuchanie przy każdej okazji o kościele i o Bogu jest męczące. Oni naprawdę w każdy temat potrafią to wkręcić.
No to jak Ci się to nie podoba, to pora znaleźć inną opieke nad synem.
To_ja123 napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:Obecnie mieszkasz ze swoimi rodzicami?
Nie mieszkam z nimi, ale tak jak napisałam często zajmują się moim synem (jest niepełnosprawny). Są bardzo dobrymi ludźmi. Problemem jest jedynie to ich wymuszanie wiary i ciągle mówienie o kościele. W świata chodzę do kościoła z szacunku do nich, ale słuchanie przy każdej okazji o kościele i o Bogu jest męczące. Oni naprawdę w każdy temat potrafią to wkręcić.
No to jak Ci się to nie podoba, to pora znaleźć inną opieke nad synem.
Próbowałam, ale nikt nie chce wziąć na siebie takiej odpowiedzialności, a na prywatna opiekę mnie nie stać
Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.
Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.
Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.
Majeczka_1234 napisał/a:Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.
Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Lady Loka napisał/a:Majeczka_1234 napisał/a:Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Absolutnie nic nie prowokuje. Kiedy zaczynają mówić o kościele staram się tego nie komentować. Odzywam się jeśli zaczynają mnie obrażać, atakować i krytykować. Tego właściwie nie można nazwać kłótniami, bo to oni krzyczą, a ja staram się rozmawiać.
Lady Loka napisał/a:Majeczka_1234 napisał/a:Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Jak ktoś jest tak mocno okopany w swoich poglądach, to paradoksalnie najlepiej wysłuchać, przytaknąć, wypuścić drugim uchem i olać jak się wróci do domu
14 2022-12-26 18:24:02 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-12-26 18:25:44)
Lady Loka napisał/a:Majeczka_1234 napisał/a:Mam wrażenie, że atakujecie autorkę zamiast trochę wesprzeć. To jest problem. Rodzice ewidentnie są fanatykami dla których co powie kościół jest święte. Dlaczego ma na siłę praktykować religię, której nie chce? Gdyby ona przeszła na np. Buddyzm to nie sądzę żeby jej rodzice z szacunku do niej praktykowali religie razem z nią. Co to ma być, że muszą ich nawrócić za wszelką cenę? To pokazuje, że swoją wiarę uznają za jedyną słuszną, a każdy kto jej nie wyznaje jest zły. Myślę, że problemem nie jest jej podejście a fanatyzm rodziców. Jak napisała jej syn jest niepełnosprawny i nie łatwo jest znaleźć opiekę dla takiego dziecka, a prywatna jest cholernie droga. Zresztą podejrzewam, że gdyby nawet udało jej się znaleźć inną opiekę to rodzice obraziliby się na amen i to jedynie zaostrzyłoby sytuację, a z tego co pisze to wnioskuję, że raczej nie chce zrywać z nimi kontaktu a szuka sposobu żeby im wytłumaczyć.
Niestety autorko to nie będzie łatwe. Piszesz, że próbowałaś już na różne sposoby i nic nie skutkuje. Taki jest problem z fanatykami. Mają klapki na oczach i nie szanują poglądów innych, a z wiekiem stają się jeszcze gorsi. Jedynym wyjściem jest chyba się na to uodpornić.Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Jak ktoś jest tak mocno okopany w swoich poglądach, to paradoksalnie najlepiej wysłuchać, przytaknąć, wypuścić drugim uchem i olać jak się wróci do domu, przecież rodzice nie ingerują w to, jak sama żyje w swoim domu. Olać, nie wkurzać się, bo nie ma czym, ograniczyć wizyty, żeby nie były męczące.
W przypadku drobnych kłótni podejść asertywnie "mamo, tato, to moje życie i będę żyć po swojemu, np. jeść mięso w piątek".
A opiekę dla syna i tak warto znaleźć inną, bo rodzice już pewnie koło enerytury, to wiecznie się nim zajmować nie będą.
Majeczka_1234 napisał/a:Lady Loka napisał/a:Do fanatyków to im jeszcze baaaaaaardzo daleko.
Natomiast można uszanować ich poglądy i czasami zagryźć zęby w rozmowie zamiast się wykłócać specjalnie.Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Jak ktoś jest tak mocno okopany w swoich poglądach, to paradoksalnie najlepiej wysłuchać, przytaknąć, wypuścić drugim uchem i olać jak się wróci do domu, przecież rodzice nie ingerują w to, jak sama żyje w swoim domu. Olać, nie wkurzać się, bo nie ma czym, ograniczyć wizyty, żeby nie były męczące.
W przypadku drobnych kłótni podejść asertywnie "mamo, tato, to moje życie i będę żyć po swojemu, np. jeść mięso w piątek".
A opiekę dla syna i tak warto znaleźć inną, bo rodzice już pewnie koło enerytury, to wiecznie się nim zajmować nie będą.
No właśnie problem w tym, że ingerują. Przykładowo potrafią w piątek wpaść na kawę (bez wcześniejszego uprzedzenia, poprostu nagle dzwonek do drzwi) i patrzą co mam na obiad. Jeśli mam jakieś mięso to już się zaczyna, że ich nie szanuję, że nie mam żadnych wartości, wyzywanie od opętanej i grzesznicy. Próbowałam powiedzieć, że szanuję ich poglądy, ale żeby uszanowali też moje i pozwolili mi żyć po mojemu. Nie dociera, wiedzą lepiej.
Lady Loka napisał/a:Majeczka_1234 napisał/a:Czyli co? Ma siedzieć cicho i nie wyrażać własnych opinii i poglądów? A co z uszanowaniem jej poglądów? Napisała przecież, że z szacunku do nich chodzi do kościoła w święta, ale dla nich to ciągle mało. A jeśli chodzi o wykłócanie, to może autorka powie jak to wygląda, bo jeśli prowokuje te kłótnie to faktycznie słabo i wtedy sama jest sobie winna
Jak ktoś jest tak mocno okopany w swoich poglądach, to paradoksalnie najlepiej wysłuchać, przytaknąć, wypuścić drugim uchem i olać jak się wróci do domu, przecież rodzice nie ingerują w to, jak sama żyje w swoim domu. Olać, nie wkurzać się, bo nie ma czym, ograniczyć wizyty, żeby nie były męczące.
W przypadku drobnych kłótni podejść asertywnie "mamo, tato, to moje życie i będę żyć po swojemu, np. jeść mięso w piątek".
A opiekę dla syna i tak warto znaleźć inną, bo rodzice już pewnie koło enerytury, to wiecznie się nim zajmować nie będą.
No właśnie problem w tym, że ingerują. Przykładowo potrafią w piątek wpaść na kawę (bez wcześniejszego uprzedzenia, poprostu nagle dzwonek do drzwi) i patrzą co mam na obiad. Jeśli mam jakieś mięso to już się zaczyna, że ich nie szanuję, że nie mam żadnych wartości, wyzywanie od opętanej i grzesznicy. Próbowałam powiedzieć, że szanuję ich poglądy, ale żeby uszanowali też moje i pozwolili mi żyć po mojemu. Nie dociera, wiedzą lepiej.
No to wtedy asertywnie im mówisz, że to Twoje życie i Twoja kuchnia. A poza tym, że następnym razem jak się nie zapowiedzą, to może Cię nie być. Tylko znowu, jesteś od nich uzależniona w kwestii opieki. Więc w pierwszej kolejności trzeba zmienić opiekunów do dziecka, a potem prostować sytuację z rodzicami.
17 2022-12-26 18:56:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-12-26 21:18:53)
Jeśli ceną za ich zaangażowanie w opiekę nad własnym wnukiem ma być to, że zmuszają kogoś do praktyk religijnych, to po pierwsze sorry, jeśli komuś się to nie spodoba, ale możesz ich pozwać, a z pieniędzy z odszkodowania zatrudnić opiekunkę.
Tak dla nauczki dla nich i im podobnym przydaloby się.
Nie mieści mi się w głowie zmuszanie kogoś do swoich praktyk pod haslem: Korona Ci Z głowy nie spadnie..
A jak by byli swingersami to poszlabyś z nimi na taką imprezę, bo coś Ci ubędzie?
Uważam że wszelkie totalitaryzmy od religijnych poprzez obyczajowe, aż do politycznych powinny być surowo potępiane, tym bardziej w rodzinach.
Tobie autorko doradzam metodę zdartej plyty: Czyli postawić granicę tam gdzie chcesz ją postawić.
I nauczyć tego syna.
Osoby niepełnosprawne mają prawo do szacunku też. To możesz przekazać synowi, przyda mu się w życiu.
Chyba że on jest kompletnym warzywami i wszystko mu jedno co się z nim dzieje
Czy Twoi rodzice mają jeszcze inne dzieci poza Tobą?
19 2022-12-27 00:37:28 Ostatnio edytowany przez Socjallibertarianin (2022-12-27 00:40:06)
Znam to z autopsji.Niech zgadnę na kogo głosują na obecny rząd.... Co do starszej osoby to moi rodzie chcieli znaleźć opiekunkę do opieki nad babcią od strony mojej matki. Wszystko spaliło na panewce a chodziło o wizyty 3 razy dziennie a nie cało dobowe. Te to zbyt duży wydatek. Ja mogłem przyjść co jakiś czas ale tez mam pracę i swoje życie.
20 2022-12-27 04:28:39 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-12-27 04:42:43)
nie wiem, czy ci korona z glowy spadnie jak raz w tygodniu poswiecisz godzinke na kosciol. oni pewnie o wiele wiecej czasu poswiecili na pomoc tobie.
nie chcesz zyc po ichnemu to zajmij sie sama swoim zyciem. juz dawno jestes dorosla, a swoje obowiazki zrzucilas na rodzicow. uswiadom sobie, ze oni NIE MUSZA tobie w niczym pomagac. swoje dziecko odchowali, wnukiem nie musza sie zajmowac. to jest prawny obowiazek rodzica. robia to pewnie dlatego, ze sa wierzacy. kazdy inny wolalby odpoczac albo zajac sie swoimi sprawami. i jeszcze zero wdziecznosci. nie kazdy ma luksus takich wspierajach rodziccow, co pilnuja ci dzieciaka i to ciagle.
Jestem dorosła
Nie jesteś.
Pozostajesz zależna życiowo od rodziców zarówno w sprawach egzystencjalnych jak też psychicznie.
I to jest sedno, a nie ich religijność.
U Ciebie nigdy nie nastąpił moment, że już jesteś samodzielna i teraz sobie żyjesz sama. Rodzice ciągle się Tobą opiekują. A w świecie ich (nie Twoich!) pojęć, kwestia dopilnowania abyś nie poszła do piekła jest równorzędna z tym, abyś miała co jeść.
Dlatego daruj sobie dyskusję i po prostu się usamodzielnij. Wówczas każdy niechciany wtręt religijny będziesz mogła skwitować oschłym 'do widzenia'. Po kilku takich akcjach proces ewangelizacyjny się zakończy.
Proste.
Niepojęte dla mnie jest straszenie, obrażanie i podobne procedury w celu zmuszenia kogoś do zmiany swoich przekonań. Wiara w Boga jest tak delikatną i osobistą sprawą, że takie „zachęcanie” jest po prostu okropne.
Przepytywanie dziecka z modlitw (wyuczonych?), pytanie o treść kazania to dla mnie jakiś terror.
Mi by korona z głowy spadła gdybym musiała robić coś co jest poza moim systemem wartości wiec rozumiem autorkę, ze ona tego nie chce robić, sprzeciwia się i czuje się z tym źle.
Swoją drogą jakikolwiek kościół jest dla ludzi wierzących, świadomych, którzy idą tam z własnej woli. Jakim wiernym będzie autorka która być może kiedyś się złamie i będzie wypełniać wolę rodziców?
Jakie świadectwo daje wierny, który chodzi do kościoła dla kogoś, przymuszony, żeby spełnić swój obowiązek wobec kogoś?
Jaki jest ten kościół i jego wyznawcy, skoro wymuszają przynależność do niego, nie mają duchowych argumentów, że warto wierzyć w Boga - bo przecież rodzicom Autorki wcale nie o wiarę chodzi a o fizyczne zajęcie miejsca w budynku. Wyznawcy, dla których jedynymi argumentami jest krzyk, obrażanie i nieszanowanie woli autorki (zabierają jej syna do kościoła, chociaż ona tego nie chce)
Nie chciałabym należeć do takiego kościoła.
Autorko.
Wiara powinna ubogacać życie człowieka, nadawać mu sens a to co opisujesz bardzo odpycha i nie dziwię Ci się, że masz dość. Sytuacji nie poprawia niepełnosprawne dziecko, którym Twoi rodzice się opiekują, które pewnie jest do nich przyzwyczajone i ważne są tez względy finansowe. Jesteś od nich od nich zależna.
Widocznie rodzice uznali, że cena jaka musisz zapłacić za pomoc przy synu, jest Twoja fizyczna obecność w kościele.
Nie wiem na ile jesteś już tym zmęczona, na ile wystarczy to Twoje ucinanie tematów?
Rodzice na pewno uważają, że robią dobrze, że wypełniają wole Boga, stąd ich zawziętość.
Może właśnie ten brak stawiania granic jest tutaj problemem?
Napisałaś, że gdy oni krzyczą, Ty starasz się z nimi rozmawiać - jak ktoś krzyczy to nie da się rozmawiać. Do takiego krzyczącego, w jego złości i tak nic nie dochodzi. Możesz powiedziec, ze rozmowę dokończycie na spokojnie, bez krzyków, a teraz oni krzyczą wiec z nimi nie rozmawiasz - i mówisz to spokojnie, możesz kilka razy powtórzyć, ważne żebyś sama tego nie wykrzyczała. I NAPRAWDĘ nie rozmawiasz. Nie tłumaczysz się, nie reagujesz na to co mówią. Sprawdzone, działa
Skoro już próbowałaś tłumaczeń, rozmów i to nie działa, to nie robiłabym tego kolejny raz. Rodziców nie zmienisz.
Masz wpływ na siebie i na to jak odbierasz to co oni do Ciebie mówią. Oni wiedzą, że Ciebie to rozstraja, że masz z tym problem. Podejrzewam, że jakby czuli, że ich wywody spływają po Tobie jak po kaczce, daliby sobie spokój.
Tak, to fanatyzm i zawsze przerażali mnie tacy rodzice. Mojego kolegę tłukli deską do krojenia, gdy nie poszedł na mszę.
Z drugiej strony, w ich ograniczonych (wybacz) umysłach, oni robią dobrze. Chcą Cię uchronić przez piekłem, potępieniem i czym tam jeszcze.
Myślę że nic z tym nie zrobisz. Są za starzy żeby ich zmieniać. Ja na takich ludzi mówię betony. Nic do nich nie dociera, mają zamknięte umysły, nie chcą poznać innych poglądów. Współczuję Ci.
nie wiem, czy ci korona z glowy spadnie jak raz w tygodniu poswiecisz godzinke na kosciol. oni pewnie o wiele wiecej czasu poswiecili na pomoc tobie.
nie chcesz zyc po ichnemu to zajmij sie sama swoim zyciem. juz dawno jestes dorosla, a swoje obowiazki zrzucilas na rodzicow. uswiadom sobie, ze oni NIE MUSZA tobie w niczym pomagac. swoje dziecko odchowali, wnukiem nie musza sie zajmowac. to jest prawny obowiazek rodzica. robia to pewnie dlatego, ze sa wierzacy. kazdy inny wolalby odpoczac albo zajac sie swoimi sprawami. i jeszcze zero wdziecznosci. nie kazdy ma luksus takich wspierajach rodziccow, co pilnuja ci dzieciaka i to ciagle.
Czytam i nie wierzę. Autorka ma się zmuszać do praktykowania religii, bo rodzice jej poświęcili więcej czasu niż godzina w tygodniu?
Nigdzie nie było nawet słowa o tym, że wymaga ona od nich opieki nad dzieckiem. Z wypowiedzi autorki wnioskuję, że jest im wdzięczna za pomoc, ale nawet wdzięczność ma swoje granice.
Jacy z nich katolicy skoro nie obchodzą ich poglądy córki, a jedynie to żeby koleżanki z kółka różańcowego widziały ją w kościele? Oni nie wymagają od niej samej wiary, nie obchodzi ich to w co ona wierzy. Obchodzi ich jedynie to co widzą ludzie. Jak dla mnie to czysta hipokryzja. Podobno katolicy chcą naśladować Jezusa. Czy on również chodził i mówił "Ja Ci pomogę, ale pod warunkiem, że..."? Nie, on pomagał bezwarunkowo. Dlatego jak dla mnie "pomoc", która ma być argumentem do szantażu jest daleka od postawy chrześcijańskiej.
Przypominam, że żyjemy w państwie świeckim, a nie wyznaniowym i gwarantuje nam to Konstytucja RP.
Art. 48.
1.Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Art. 53
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Wynika z tego, że zmuszanie do praktykowania religii jest łamaniem prawa, a to z kolei jest grzechem. Jak więc zachowanie rodziców ma się do zasad chrześcijaństwa? Nikjak. Nie są katolikami, a zwykłymi fanatykami.
Mi fanatyzm mimo wszystko kojarzy się z wysadzajacymi się zamachowcami i akcjami o zbliżonym kalibrze. Więc określenie chyba na wyrost.
26 2022-12-27 12:02:03 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2022-12-27 12:04:01)
I tak wygląda los kobiety, która zdecyduje się urodzić niepełnosprawne dziecko. Od wszystkich zależna, bo dziecko jest jej i ma mu poświęcić całe swoje życie, a jak otrzyma jakąkolwiek pomoc to potem ma tańczyć na pasku "dobroczyńców"
Za to jak rodzice będą wymagali opieki w późniejszym czasie to też jej wypomną tą opiekę nad jej dzieckiem, bo przecież się "poświęcali" dla niej.
Weź to dziecko i wyjedź z tego kraju. Poszukaj osoby do opieki, będziesz pracować w domu i przy okazji zajmiesz się dzieckiem. W cywilizowanych krajach takie dzieci otrzymują też pomoc państwa - jakieś zajęcia na które są zabierane z domu i wtedy będziesz miała chociaż chwilę dla siebie, żeby gdzieś wyjść i coś załatwić.
Masz prawo się wypiąć na pomoc takich "cudownych rodziców".
P.S. A przynajmniej ich nastrasz, że wyjeżdżasz, i nie będziesz potrzebować już ich łaski
27 2022-12-27 14:38:28 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-12-27 14:55:39)
Polacy wcale nie są religijni.
W większości są swietoszkowaci.
Gdyby jeden z drugim chociaż od czasu do czasu czytał sam biblię, zamiast tylko kazań miejscowego proboszcza, wiedziałby, jak oceniane jest wszelkie zgorszenie w tym temacie
Temu całemu zadęciu przewodzą celebryci powiązani z kościołem, co opłacają swoje kościelne rozwody z pierwszymi małżonkami, z którymi żyli wiele lat i mają dzieci.
Dla mnie to się w głowie nie mieści.
A potem jeden z drugim święty człowiek, bo taki miły, w pierwszym rzędzie w kościele siedzi, na schronisko dla pieskow daje..
A jak piekło istnieje, to co będzie?
O ile Twoi rodzice wyraźnie przesadzają, to jak opierasz się na ich pomocy, to niestety, musisz respektować ich opinie- takie życie. Nie chcesz być mobbingowana religijnie, to znajdź alternatywna pomoc dla dziecka.
Znalezienie pomocy przy braku funduszy nie jest proste. Paradoksalnie czym większe są kłopoty z opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem tym mniej tej pomocy matka dostaje.
Nikt z nas nie wie kiedy będzie potrzebował pomocy rodziny. Każdemu może urodzić się niepełnosprawne dziecko, dziecko prawidłowo się rozwijające nagle może zachorować, ulegamy wypadkom i nagle jesteśmy niesamodzielni. Dziadkowie też nagle mogą zostać sami z niepełnosprawnym wnukiem albo jedno z nich będzie leżące i wymagające stałej opieki.
Kto jest pewny, że nigdy nie zachoruje na Alzheimera? Kto wie, że za tydzień wstanie z łóżka o własnych siłach?
Matka naszej Autorki a miesiąc może zostać z leżącym mężem we własnym domu - czy wtedy przestanie być dorosła bo zacznie wyglądać cudzej pomocy?
A czy Autorka przychodząc jej pomagać będzie mogła wtedy żądać aby pozdejmowała ze ścian święte obrazki, bo ich nie lubi i źle jej się kojarzą?
30 2022-12-27 17:01:09 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-12-27 17:20:31)
blueangel napisał/a:nie wiem, czy ci korona z glowy spadnie jak raz w tygodniu poswiecisz godzinke na kosciol. oni pewnie o wiele wiecej czasu poswiecili na pomoc tobie.
nie chcesz zyc po ichnemu to zajmij sie sama swoim zyciem. juz dawno jestes dorosla, a swoje obowiazki zrzucilas na rodzicow. uswiadom sobie, ze oni NIE MUSZA tobie w niczym pomagac. swoje dziecko odchowali, wnukiem nie musza sie zajmowac. to jest prawny obowiazek rodzica. robia to pewnie dlatego, ze sa wierzacy. kazdy inny wolalby odpoczac albo zajac sie swoimi sprawami. i jeszcze zero wdziecznosci. nie kazdy ma luksus takich wspierajach rodziccow, co pilnuja ci dzieciaka i to ciagle.
Czytam i nie wierzę. Autorka ma się zmuszać do praktykowania religii, bo rodzice jej poświęcili więcej czasu niż godzina w tygodniu?
Nigdzie nie było nawet słowa o tym, że wymaga ona od nich opieki nad dzieckiem. Z wypowiedzi autorki wnioskuję, że jest im wdzięczna za pomoc, ale nawet wdzięczność ma swoje granice.
Jacy z nich katolicy skoro nie obchodzą ich poglądy córki, a jedynie to żeby koleżanki z kółka różańcowego widziały ją w kościele? Oni nie wymagają od niej samej wiary, nie obchodzi ich to w co ona wierzy. Obchodzi ich jedynie to co widzą ludzie. Jak dla mnie to czysta hipokryzja. Podobno katolicy chcą naśladować Jezusa. Czy on również chodził i mówił "Ja Ci pomogę, ale pod warunkiem, że..."? Nie, on pomagał bezwarunkowo. Dlatego jak dla mnie "pomoc", która ma być argumentem do szantażu jest daleka od postawy chrześcijańskiej.
Przypominam, że żyjemy w państwie świeckim, a nie wyznaniowym i gwarantuje nam to Konstytucja RP.Art. 48.
1.Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Art. 53
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.Wynika z tego, że zmuszanie do praktykowania religii jest łamaniem prawa, a to z kolei jest grzechem. Jak więc zachowanie rodziców ma się do zasad chrześcijaństwa? Nikjak. Nie są katolikami, a zwykłymi fanatykami.
No, a teraz przytocz kodeks rodzinny i opiekunczy. Jakie obowiazki maja RODZICE. RODZICE, A NIE DZIADKOWIE! bez swoich rodzicow bylaby w czarnej doopie. Wychowywalam swoje dziecko sama od kiedy skonczylo 2 tygodnie i tez nie jest pelnosprawne. nie mialam luksusu takich dziadkow, ktorzy by mi dzieciaka pilnowali. calowalabym ich po rekach, a ona jeszcze narzeka. na ich miejscu powiedzialabym, zeby zyla jak chce, ale niech i swoimi sprawami sama sie zajmuje. przychodzila tylko ja odwiedzac, a nie przejmowac jej obowiazki, skoro w zamian te 45 minut tygodniowo to dla niej taka meka. wtedy bylby i wilk syty i owca cala. swoje odchowali, jej dzieciaka NIE MUSZA. zamiast opiekowac sie jej dzieciakmiem moga zrobic cos, co lubia nawet na pielgrzymke pojechac.
najorszy jest u nich problem z komunikacja i brak zrozumienia dla drugiej strony. ona nie probuje nawet zrozumiec rodzicow, a oni ja. z ta roznica, ze to ona jest na ich lasce, a nie odwrotnie. do tego rodzcie nie wiedza, ze ewangelizacja nie zaczyna sie od chodzenia na msze .w ten sposob zawsze polegnie. tak jak w tym przypadku, bo corka nawet nie rozumie, co na takiej mszy sie dzieje (ofiara, meka i zmartwychwstanie, bo w kosciele kazdy szczegol ma znaczenie i jakis symbol, nawet to w jaki sposob jest skladana chusta na kielichu). dlatego nie widze perspektyw na satysfakcjonujace rozwiazanie dla obu stron.
Majeczka_1234 napisał/a:blueangel napisał/a:nie wiem, czy ci korona z glowy spadnie jak raz w tygodniu poswiecisz godzinke na kosciol. oni pewnie o wiele wiecej czasu poswiecili na pomoc tobie.
nie chcesz zyc po ichnemu to zajmij sie sama swoim zyciem. juz dawno jestes dorosla, a swoje obowiazki zrzucilas na rodzicow. uswiadom sobie, ze oni NIE MUSZA tobie w niczym pomagac. swoje dziecko odchowali, wnukiem nie musza sie zajmowac. to jest prawny obowiazek rodzica. robia to pewnie dlatego, ze sa wierzacy. kazdy inny wolalby odpoczac albo zajac sie swoimi sprawami. i jeszcze zero wdziecznosci. nie kazdy ma luksus takich wspierajach rodziccow, co pilnuja ci dzieciaka i to ciagle.
Czytam i nie wierzę. Autorka ma się zmuszać do praktykowania religii, bo rodzice jej poświęcili więcej czasu niż godzina w tygodniu?
Nigdzie nie było nawet słowa o tym, że wymaga ona od nich opieki nad dzieckiem. Z wypowiedzi autorki wnioskuję, że jest im wdzięczna za pomoc, ale nawet wdzięczność ma swoje granice.
Jacy z nich katolicy skoro nie obchodzą ich poglądy córki, a jedynie to żeby koleżanki z kółka różańcowego widziały ją w kościele? Oni nie wymagają od niej samej wiary, nie obchodzi ich to w co ona wierzy. Obchodzi ich jedynie to co widzą ludzie. Jak dla mnie to czysta hipokryzja. Podobno katolicy chcą naśladować Jezusa. Czy on również chodził i mówił "Ja Ci pomogę, ale pod warunkiem, że..."? Nie, on pomagał bezwarunkowo. Dlatego jak dla mnie "pomoc", która ma być argumentem do szantażu jest daleka od postawy chrześcijańskiej.
Przypominam, że żyjemy w państwie świeckim, a nie wyznaniowym i gwarantuje nam to Konstytucja RP.Art. 48.
1.Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Art. 53
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.Wynika z tego, że zmuszanie do praktykowania religii jest łamaniem prawa, a to z kolei jest grzechem. Jak więc zachowanie rodziców ma się do zasad chrześcijaństwa? Nikjak. Nie są katolikami, a zwykłymi fanatykami.
No, a teraz przytocz kodeks rodzinny i opiekunczy. Jakie obowiazki maja RODZICE. RODZICE, A NIE DZIADKOWIE! bez swoich rodzicow bylaby w czarnej doopie. Wychowywalam swoje dziecko sama od kiedy skonczylo 2 tygodnie i tez nie jest pelnosprawne. nie mialam luksusu takich dziadkow, ktorzy by mi dzieciaka pilnowali. calowalabym ich po rekach, a ona jeszcze narzeka. na ich miejscu powiedzialabym, zeby zyla jak chce, ale niech i swoimi sprawami sama sie zajmuje. przychodzila tylko ja odwiedzac, a nie przejmowac jej obowiazki, skoro w zamian te 45 minut tygodniowo to dla niej taka meka. wtedy bylby i wilk syty i owca cala. swoje odchowali, jej dzieciaka NIE MUSZA. zamiast opiekowac sie jej dzieciakmiem moga zrobic cos, co lubia nawet na pielgrzymke pojechac.
Wydaje mi się, że zamiast czytać to jesteś tu żeby wylewać swoje żale. Wskaż chociaż jeden fragment gdzie Autorka powiedziała, że dziadkowie muszą opiekować się jej dzieckiem. Głupio mówisz. Przykro mi, że Tobie nikt nie okazał pomocy. Sprawa tutaj nie rozchodzi się o pomoc przy dziecku, tylko o zmuszanie do praktykowania religii i obrażanie. Autorka napisała wyraźnie, że takie zachowania miały miejsce już kiedy była dzieckiem. NIKT NIE MOŻE JEJ ZMUSZAĆ DO PRAKTYKOWANIA RELIGII, NIKT NIE MA PRAWA ŻĄDAĆ OD NIEJ ZMIANY POGLADÓW, NIKT NIE MA PRAWA JEJ OBRAŻAĆ TYLKO DLATEGO, ŻE NIE CHODZI DO KOŚCIOŁA I WRESZCIE NIKT NIE MA PRAWA ZMUSZAĆ DO TEGO JEJ DZIECKA. Jeśli Ty jesteś wstanie zmienić swoje poglądy, a nawet religie tylko dlatego, że ktoś Ci pomógł to zastanów się jakie wartości przekazujesz własnemu dziecku.
To wydaje sie byc bardzo powszechna sytuacja o ktorej malo kto mowi otwarcie i nie znam nikogo kto by mial rozwiazanie, ktorego szukasz.
Corinne Maier w swojej ksiazce "No kids" pisze w 23 rozdziale "The family: a horror" o tym jak posiadajac dziecko jest sie uwiezionym w rodzinie, ktora zawsze wie lepiej jak wychowywac dzieci od Ciebie i zawsze bedzie Cie krytykowala.
... Psycho-gadanie to powazna sprawa w rodzinach ...
... Rodzice i teściowie będą tam, aby wyjaśnić ci sztukę wychowywania dzieci i zatopi was w niedorzecznych i niechcianych radach.
A to będzie nic w porównaniu z zamaskowanymi wyrzutami - niewypowiedzianymi potępieniami twojego postepowania i niekończącymi się krótkimi lekcjami, których przesłanie jest dość proste: jesteś nieodpowiednim rodzicem; nie wiesz, jak to robić; twoje dziecko nie jest spełnione ...
Jesli chodzi o rozwiazania to Corinne pozbawia zludzen:
Bedziesz uwieziona. Biorac pod uwage, ze twoja rodzina lub partner beda czesto chojnym zrodlem darmowej opieki nad dzieckiem, zaakceptujesz ich zachowanie z zamknietymi ustami (tak, uwierz mi), ich dyktatury, bredzenie, lekcje i podstepne psychologiczne argumenty. Bedziesz czula sie mniej winna zostawiajac dziecko z rodzina niz opiekunka: ten wstretny najemnik oczywiscie moze byc czasami pomocny, ale ona nie kocha twoich dzieci - jest jedynie oplacana pomoca.
Ostatecznie Corinne radzi aby jednak mocno przemyslec temat opiekunki bo jej zdaniem mimo, ze opiekunka jest drozsza finansowo - nie zawsze platnosc w pieniadzach jest tym co kosztuje najwiecej.
33 2022-12-27 17:42:09 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-12-27 17:44:43)
blueangel napisał/a:Majeczka_1234 napisał/a:Czytam i nie wierzę. Autorka ma się zmuszać do praktykowania religii, bo rodzice jej poświęcili więcej czasu niż godzina w tygodniu?
Nigdzie nie było nawet słowa o tym, że wymaga ona od nich opieki nad dzieckiem. Z wypowiedzi autorki wnioskuję, że jest im wdzięczna za pomoc, ale nawet wdzięczność ma swoje granice.
Jacy z nich katolicy skoro nie obchodzą ich poglądy córki, a jedynie to żeby koleżanki z kółka różańcowego widziały ją w kościele? Oni nie wymagają od niej samej wiary, nie obchodzi ich to w co ona wierzy. Obchodzi ich jedynie to co widzą ludzie. Jak dla mnie to czysta hipokryzja. Podobno katolicy chcą naśladować Jezusa. Czy on również chodził i mówił "Ja Ci pomogę, ale pod warunkiem, że..."? Nie, on pomagał bezwarunkowo. Dlatego jak dla mnie "pomoc", która ma być argumentem do szantażu jest daleka od postawy chrześcijańskiej.
Przypominam, że żyjemy w państwie świeckim, a nie wyznaniowym i gwarantuje nam to Konstytucja RP.Art. 48.
1.Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Art. 53
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.Wynika z tego, że zmuszanie do praktykowania religii jest łamaniem prawa, a to z kolei jest grzechem. Jak więc zachowanie rodziców ma się do zasad chrześcijaństwa? Nikjak. Nie są katolikami, a zwykłymi fanatykami.
No, a teraz przytocz kodeks rodzinny i opiekunczy. Jakie obowiazki maja RODZICE. RODZICE, A NIE DZIADKOWIE! bez swoich rodzicow bylaby w czarnej doopie. Wychowywalam swoje dziecko sama od kiedy skonczylo 2 tygodnie i tez nie jest pelnosprawne. nie mialam luksusu takich dziadkow, ktorzy by mi dzieciaka pilnowali. calowalabym ich po rekach, a ona jeszcze narzeka. na ich miejscu powiedzialabym, zeby zyla jak chce, ale niech i swoimi sprawami sama sie zajmuje. przychodzila tylko ja odwiedzac, a nie przejmowac jej obowiazki, skoro w zamian te 45 minut tygodniowo to dla niej taka meka. wtedy bylby i wilk syty i owca cala. swoje odchowali, jej dzieciaka NIE MUSZA. zamiast opiekowac sie jej dzieciakmiem moga zrobic cos, co lubia nawet na pielgrzymke pojechac.
Wydaje mi się, że zamiast czytać to jesteś tu żeby wylewać swoje żale. Wskaż chociaż jeden fragment gdzie Autorka powiedziała, że dziadkowie muszą opiekować się jej dzieckiem. Głupio mówisz. Przykro mi, że Tobie nikt nie okazał pomocy. Sprawa tutaj nie rozchodzi się o pomoc przy dziecku, tylko o zmuszanie do praktykowania religii i obrażanie. Autorka napisała wyraźnie, że takie zachowania miały miejsce już kiedy była dzieckiem. NIKT NIE MOŻE JEJ ZMUSZAĆ DO PRAKTYKOWANIA RELIGII, NIKT NIE MA PRAWA ŻĄDAĆ OD NIEJ ZMIANY POGLADÓW, NIKT NIE MA PRAWA JEJ OBRAŻAĆ TYLKO DLATEGO, ŻE NIE CHODZI DO KOŚCIOŁA I WRESZCIE NIKT NIE MA PRAWA ZMUSZAĆ DO TEGO JEJ DZIECKA. Jeśli Ty jesteś wstanie zmienić swoje poglądy, a nawet religie tylko dlatego, że ktoś Ci pomógł to zastanów się jakie wartości przekazujesz własnemu dziecku.
1. Dziadkowie muszą opiekować się jej dzieckiem, bo Autorka innej opcji nie ma:
Próbowałam, ale nikt nie chce wziąć na siebie takiej odpowiedzialności, a na prywatna opiekę mnie nie stać
Żaden opiekun nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności zajmowania się niepełnosprawnym 15latkiem, więc muszą to robić dziadkowie.
2. Rodzic ma prawo do wychowania dziecka w wierze, którą sam praktykuje. Na tym poleca zabieranie dziecka do kościoła czy na sypanie kwiatków.
A patrząc na to, że dziadkowie nie zostawią pewnie niepełnosprawnego 15latka samego w domu, to jak idą do kościoła, dziecko siłą rzeczy idzie z nimi. Tak samo jak poszedłby do sklepu czy na ploty do sąsiadów.
Skoro dziecko jest na tyle niepełnosprawne, że nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności jaką jest opieka, to widocznie samo w domu nie zostanie.
Pisanie jej "idź na msze, korona ci z głowy nie spadnie" jest hipokryzją, bo jestem pewna że nie doradzałybyście tego samego, gdyby jej rodzice byli np. Świadkami Jehowy (a ona miałaby chodzić na zebrania czy chodzić głosić).
Pisanie jej "idź na msze, korona ci z głowy nie spadnie" jest hipokryzją
Prawda.
36 2022-12-27 22:10:40 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-12-27 22:14:12)
Moim zdaniem, gdyby rodzice nie byli tacy religijni nie opiekowaliby się niepełnosprawnym wnukiem. I to też trzeba doceniać. W środowisku zbliżonym do zakonnego niestety są ścisłe zasady, których każdy przestrzega. Chcesz być bliżej z rodzicami zachowuj się tak jak oni. Masz dość ich indoktrynacji, zabieraj dziecko i wyjedź. Czy gdzieś w przestrzeni publicznej istnieje ojciec dziecka?
Religia im nakazuje zająć się dzieckiem, czuć się odpowiedzialnym za ciebie i za spokój twojej duszy, który w tn sposób rozumieją i z tym się czują dobrze. Ty się dobrze czujesz, nie poszcząc i nie chodząc do kościoła, więc odejdź, bo nie pasujesz do nich. Przeczytałam, że z nimi nie mieszkasz, tym bardziej nie wiem, co to taki problem pójść z nimi raz do kościoła? Jeśli nie chcesz, w zamian zrób coś dla nich, żeby poczuli się docenieni.
Tyle matek zajmuje się niepełnosprawnymi dziećmi bez pomocy swoich rodziców, dlaczego ty ich zmuszasz do tej opieki? Albo żyjesz w tej społeczności albo odchodzisz.
W umyśle rodziców, ty masz zostać ciągle sama,masz nosić krzyż i być z tego dumna. Przypuszczam, że dość cierpią z powodu twojego rozwodu, więc choć będą napominać, taką rolę sobie wyznaczyli. Jeśli przyjadą w następny piątek przygotuj dla nich coś postnego, zrób im tę przyjemność. Nie możesz ciągle korzystać z ich pomocy, sama nic nie dając w zamian.
Moim zdaniem, gdyby rodzice nie byli tacy religijni nie opiekowaliby się niepełnosprawnym wnukiem.
Oj, bardzo to naciągane.
I to też trzeba doceniać.
Tak, jak najbardziej,
Chcesz być bliżej z rodzicami zachowuj się tak jak oni. Masz dość ich indoktrynacji, zabieraj dziecko i wyjedź.
Nie trzeba się zachowywać jak rodzice, trzeba jednak okazywać szacunek.
Religia im nakazuje zająć się dzieckiem, czuć się odpowiedzialnym za ciebie i za spokój twojej duszy, który w tn sposób rozumieją i z tym się czują dobrze.
Oddzielmy religię, od dobrego postępowania. To, że Ty i jej rodzice to łączą, to nie znaczy, że to jest tożsame.
Jeśli nie chcesz, w zamian zrób coś dla nich, żeby poczuli się docenieni.
Jak najbardziej.
Tyle matek zajmuje się niepełnosprawnymi dziećmi bez pomocy swoich rodziców, dlaczego ty ich zmuszasz do tej opieki? Albo żyjesz w tej społeczności albo odchodzisz.
W umyśle rodziców, ty masz zostać ciągle sama,masz nosić krzyż i być z tego dumna. Przypuszczam, że dość cierpią z powodu twojego rozwodu, więc choć będą napominać, taką rolę sobie wyznaczyli. Jeśli przyjadą w następny piątek przygotuj dla nich coś postnego, zrób im tę przyjemność. Nie możesz ciągle korzystać z ich pomocy, sama nic nie dając w zamian.
Nie wmawiaj teraz autorce, że jej rodzice to tak strasznie się poświęcają. Wiele babć i dziadków tak postępuje. Nie trzeba być wierzącym.
Niemniej jednak, jak napisałem powyżej należy im się szacunek i wdzięczność.
Tamiraa napisał/a:Moim zdaniem, gdyby rodzice nie byli tacy religijni nie opiekowaliby się niepełnosprawnym wnukiem.
Oj, bardzo to naciągane.
Nie, naprawdę tak bywa, że ludzie poczytują to za obowiązek religijny, jeśli są tak fanatycznie wierzący.
Uważasz, że tak jest w tym przypadku?
Uważasz, że tak jest w tym przypadku?
Miałam do czynienia z takim środowiskiem, dlatego się wypowiadam. Dalej uważam, że opieka nad niepełnosprawnym piętnastolatkiem może być dla nich ponad siły i robią to dzięki swojej wierze.Nie wiem tego na 100 procent, bo nie mam zbyt wielu informacji. Wyobrażam sobie, że opieka nad piętnastolatkiem na wózku to dla starszych ludzi wysiłek.
Dlatego też rację przyznaję Loce. Nie atakuję autorki, nie namawiam do zachowania reguł wiary wbrew niej samej, ale też warto okazać trochę empatii tym krzyczącym, dopominającym się przestrzegania surowych reguł rodzicom. Autorka pisała, że oni krzyczą, a ona rozmawia. Do opieki nad niepełnosprawnym musiałaby wynająć opiekunkę lub postarać się o nią, a o to jest ciężko. Za to rodzicom nie może być być ciężko, bo przecież to ich krzyż. Jeśli autorka nie jest wierząca, to czemu uznaje ich prawdy wiary?
Autorka nie uznaje ich prawd wiary.
A mnie dziwią wypowiedzi, ze skoro rodzice pomagaja, to juz trzeba robic wszystko pod ich dyktando. No nie. Juz zwłaszcza w sferze wiary czy religijnosci.
Jesli tak ma wyglądac pomoc, to ja bym podziękowała.
43 2022-12-28 10:31:36 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-12-28 10:33:15)
Autorka nie uznaje ich prawd wiary.
Godzi się na opiekę, a to, że się opiekują jej synem, wynika z wiary.
Alika, tu nie chodzi o uleganie tylko o ich osamotnienie
Ale zgadzam się, że autorka powinna podziękować za opiekę.
Ale chyba nikt nie napisał, że Autorka ma całe życie dopasować do tego, co twierdzą jej rodzice. Sama pisałam, że na część rzeczy może odpowiedzieć asertywnie, drugą część olać i po prostu wysłuchać, co rodzice mówią. Natomiast dalej uważam, że korona jej z głowy nie spadnie, jak raz na czas, kiedy akurat u nich jest i oni idą, to do tego kościoła pójdzie z nimi. Przecież nikt nigdzie nie napisał, że ma tam chodzić codziennie. Porównywanie tego do imprez swingerskich jest tak durne, że chyba bardziej się już nie da.
Też uważam, że nie powinna obciążać rodziców opieką nad dzieckiem.
Loka, mnie wlasnie nie przekonuje takie 'korona z glowy' nie spadnie. Gdzie tu szacunek do corki i tego, jak chce zyc?
Poza tym, chodzenie do kosciola pod przymusem to dla mnie szczyt zaklamania.
Mnie mama tez zmuszala do chodzenia do kosciola, i bardzo źle to wspominam. Wiec rozumiem tu autorkę.
Loka, mnie wlasnie nie przekonuje takie 'korona z glowy' nie spadnie. Gdzie tu szacunek do corki i tego, jak chce zyc?
Poza tym, chodzenie do kosciola pod przymusem to dla mnie szczyt zaklamania.
Mnie mama tez zmuszala do chodzenia do kosciola, i bardzo źle to wspominam. Wiec rozumiem tu autorkę.
No a ja jestem nauczona, że jak idę do babci, która pewnie wiekiem bliższa rodzicom Autorki niż moim, to słucham, jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam i nie nakręcam sję tym, że mają inne poglądy niż ja. Bo i po co? Ona ma swoje, ja ich nie zmienię. Dziadkowie męża po jednej stronie są super prokościelni, a z drugiej strony są antykościelni oszalałabym bez umiejętności wysłuchania bez brania tego do siebie.
Dla mnie wyskoczenie na godzinę na mszę nie jest wielką ujmą. Albo niech Autorka tak planuje wizyty, żeby nie zazębiać się z tym czasem i wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Tak jak pisałam, że ma prawo powiedzieć rodzicom, że nie chce wizyt bez uprzedzenia.
Tak samo jak pisałam wcześniej, że w momencie, kiedy wnuk jest u nich, a oni idą, to dla mnie jest normalne, że wnuk idzie z nimi. Czy to do sklepu, czy do sąsiadki, czy do kościoła. Wnuk nie chce? Autorka nie chce? To niech go nie podrzuca dziadkom do opieki. Dla mnie to szczyt bezczelności, zwłaszcza po tym, jak napisała, że nikt inny nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności, jaką jest zajmowanie się jej niepełnosprawnym synem. Czyli jednak jest to wysiłek.
Czy taki wysiłek powinien być zrzucony na rodziców? Moim zdaniem nie. A jednocześnie dopóki jest na nich zrzucony, to wytrąca Autorca z ręki argumenty za większym usamodzielnieniem się od rodziców.
Czy taki wysiłek powinien być zrzucony na rodziców? Moim zdaniem nie. A jednocześnie dopóki jest na nich zrzucony, to wytrąca Autorca z ręki argumenty za większym usamodzielnieniem się od rodziców.
A ja się pytam, gdzie jest ojciec dziecka i gdzie są jego rodzice?
48 2022-12-28 12:00:10 Ostatnio edytowany przez AnnieF (2022-12-28 12:37:55)
Ale autorka nigdzie nie napisała, że jej rodzice postawili warunek, że albo będzie robić to co oni albo koniec z opieką nad jej dzieckiem. Przecież jej rodzice są również dziadkami, na pewno kochają swojego wnuka, bez względu na to jaki jest. Oni też wzajemnie tworzą ze sobą jakąś relację.
Nie wiemy jaka jest ta niepełnosprawność, czego tak naprawdę ona dotyczy. W jaki stopniu chłopak jest niepełnosprawny. Może wcale nie jest tak źle, że oni muszą się napracować bardzo fizycznie przy nim.
Podejrzewam, że dziadkowie chcą opiekować się wnukiem, to nie są zwyczajni opiekunowie, którym się płaci itd. Ich łączy miłość, bez względu na to w co wierzy autorka. Z resztą sama pisze, że to dobrzy ludzie. Dobrzy ludzie kochają swoje wnuki.
Więc nie rozumiem tego argumentu usamodzielnij się, oddaj dziecko opiekunce itd. Poza tym to są drogie usługi, nie każdą samotną mamę na to stać. I jeszcze kwestia dziecka, które może też jest zżyte z dziadkami i nowa płatna opiekunka mogłaby być małą rewolucją w jego życiu.
To że rodzice są okropni (wg mnie) dla córki nie znaczy, że tacy sami są dla swojego wnuka.
Ale autorka nigdzie nie napisała, że jej rodzice postawili warunek, że albo będzie robić to co oni albo koniec z opieką nad jej dzieckiem. Przecież jej rodzice są również dziadkami, na pewno kochają swojego wnuka, bez względu na to jaki jest. Oni też wzajemnie tworzą ze sobą jakąś relację.
Nie wiemy jaka jest ta niepełnosprawność, czego tak naprawdę ona dotyczy. W jaki stopniu chłopak jest niepełnosprawny. Może wcale nie jest tak źle, że oni muszą się napracować bardzo fizycznie przy nim.
Podejrzewam, że dziadkowie chcą opiekować się wnukiem, to nie są zwyczajni opiekunowie, którym się płaci itd. Ich łączy miłość, bez względu na to w co wierzy autorka. Z resztą sama pisze, że to dobrzy ludzie. Dobrzy ludzie kochają swoje wnuki.
Więc nie rozumiem tego argumentu usamodzielnij się, oddaj dziecko opiekunce itd. Poza tym to są drogie usługi, nie każdą samotną mamę na to stać. I jeszcze kwestia dziecka, które może też jest zżyte z dziadkami i nowa płatna opiekunka mogłaby być małą rewolucją w jego życiu.
To że rodzice są okropni (wg mnie) dla córki nie znaczy, że tacy sami są dla swojego wnuka.
Dobrzy ludzie mogą mieć swoje własne choroby i może im nie starczać sił. Czy skazałabyś swoich rodziców na ciągłą opiekę na niepełnosprawnym wnukiem?
50 2022-12-28 16:59:19 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2022-12-28 17:01:43)
Czy skazałabyś swoich rodziców na ciągłą opiekę na niepełnosprawnym wnukiem?
A to dopiero ciekawe podejście. Biedni dziadkowie skazani na opiekowanie się niepełnosprawnym wnukiem.
Zapewne to "skazanie" usprawiedliwia ich, że robią z życia córki piekło.
Zaprawdę godne to i sprawiedliwe.
I bardzo proszę nie porównywać jakichś okazjonalnych aktów ulegania presji do stałej tyranii - kontrolowaniu talerza kiedy im się chce, wyznaczania zadań w każą niedzielę i święto, KAŻDĄ! i do prawa do decydowania z kim ma żyć. Pewnie się boją, że jak znajdzie partnera to z jego pomocą uwolni się od ich dyktatorskich aktów łaski. I to by dopiero było nieszczęście.
AnnieF napisał/a:Ale autorka nigdzie nie napisała, że jej rodzice postawili warunek, że albo będzie robić to co oni albo koniec z opieką nad jej dzieckiem. Przecież jej rodzice są również dziadkami, na pewno kochają swojego wnuka, bez względu na to jaki jest. Oni też wzajemnie tworzą ze sobą jakąś relację.
Nie wiemy jaka jest ta niepełnosprawność, czego tak naprawdę ona dotyczy. W jaki stopniu chłopak jest niepełnosprawny. Może wcale nie jest tak źle, że oni muszą się napracować bardzo fizycznie przy nim.
Podejrzewam, że dziadkowie chcą opiekować się wnukiem, to nie są zwyczajni opiekunowie, którym się płaci itd. Ich łączy miłość, bez względu na to w co wierzy autorka. Z resztą sama pisze, że to dobrzy ludzie. Dobrzy ludzie kochają swoje wnuki.
Więc nie rozumiem tego argumentu usamodzielnij się, oddaj dziecko opiekunce itd. Poza tym to są drogie usługi, nie każdą samotną mamę na to stać. I jeszcze kwestia dziecka, które może też jest zżyte z dziadkami i nowa płatna opiekunka mogłaby być małą rewolucją w jego życiu.
To że rodzice są okropni (wg mnie) dla córki nie znaczy, że tacy sami są dla swojego wnuka.
Dobrzy ludzie mogą mieć swoje własne choroby i może im nie starczać sił. Czy skazałabyś swoich rodziców na ciągłą opiekę na niepełnosprawnym wnukiem?
Nie mam rodziców.
Autorka nie napisała nigdzie, że rodzice opiekują się synem cały czas. Napisała tylko że często. Podejrzewam, że 15letnie dziecko ma zapewnioną jakąś opiekę w specjalnej szkole czy coś. Nadal nie wiemy jaka to niepełnosprawność. W sumie to ona już w ogóle się nie odzywa.
Napiszę, że gdybym ja była mamą i moje dorosłe już dziecko potrzebowałoby pomocy w opiece nad swoim chorym dzieckiem, nie odmówiłabym. Zrobiłabym wszystko żeby je odciążyć. Gdybym tylko miała za co przeżyć.
Nie wiemy czy rodzice autorki są schorowani i zmęczeni opieką nad wnukiem. Nie wiemy też w jaki sposób przebiega ta opieka.
Znam takich ludzi, którzy są rodziną zastępczą dla dwójki autystycznych dzieci. Te dzieci nigdy nie będą w pełni samodzielne. W sumie to już nastolatki. To syzyfowa praca, ciągle codziennie to samo. I tam poza rodzicami zastępczymi bardzo duży wkład w opiekę mają właśnie przyszywani dziadkowie, już nie pierwszej młodości. Są dziadkami dla tak naprawdę obcych dzieci. Skoro mieli w sobie dość miłości żeby obdarzyć nią tą dwójkę, to wierzę w to że można naprawdę wiele poświęcić dla drugiego człowieka
Temat okazał się bardzo kontrowersyjny i widzę, że wywołuje skrajne emocje. Przestałam się udzielać ponieważ zaczęłam dostawać maile z linkami do filmów i artykułów o ważnej roli kościoła w życiu człowieka. Pojawiły się również maile o tym jaka to ze mnie niewdzięczna i wyrodna córka. Sądziłam, że jeśli przestanę się wypowiadać to temat ucichnie, ale nie stało się tak. Pojawiło się kilka pytań. Postaram się na nie odpowiedzieć, ale z góry przepraszam jeśli nie uda mi się odpowiedzieć na wszystkie.
1. Ojciec syna ulotnił się zaraz po porodzie, kiedy byłam jeszcze w szpitalu. Jego rodzice nie żyją, a rodzeństwa nie ma (ja również jestem jedynaczką). Starałam się go odnaleźć, ale na próżno. Jego znajomi również twierdzą, że nie mają z nim żadnego kontaktu.
2. Moi rodzice nigdy nie powiedzieli, że w zamian za opiekę nad wnukiem mamy chodzić do kościoła. Jak wcześniej wspominałam takie ich zmuszanie do praktykowania religii trwa od zawsze, teraz tak samo podchodzą do mojego syna.
3. Ich opieka nad wnukiem nie jest tak jak niektórzy pisali bez przerwy. Zajmują się nim kiedy mam popołudniową zmianę w pracy lub muszę pracować w sobotę. To kilka godzin max 2 razy w tygodniu.
4. Niepełnosprawność syna polega na tym, że ma sparaliżowane nogi, intelektualnie jest w pełni sprawny i nie ma przeciwskazań żeby zostawić go w domu na godzinę kiedy idą do kościoła.
5. Wielokrotnie dziękowałam rodzicom za pomoc. Staram się okazać im wdzięczność jak tylko mogę. Wożę ich do lekarza, na zakupy, załatwiam sprawy urzędowe. Kiedy dzwonią, że coś potrzebują to nigdy nie odmawiam. Nie ważne czy jestem zmęczona, chora czy mam inne plany jeśli potrzebują pomocy to jadę. Inaczej nie jestem wstanie okazać wdzięczności.
Nasuwa mi się pytanie. Dlaczego ja mam uszanowac ich poglądy i podporządkować się? Ja nie zasługuje na szacunek? Nie mówię, że mają to popierać, ale przynajmniej uszanować, pozwolić mi żyć i wychowywać dziecko zgodnie z własnymi przekonananiami i metodami wychowawczymi, które swoją drogą bez przerwy krytykują i robią to w obecności dziecka.
Autorko smutne to co tu czytam. Bo wychodzi na to że nawet rodzice to nie może być bezinteresowna pomoc tylko musi się im dawać coś w zamian. W tym przypadku za opiekę nad wnukiem parę h tygodniowo powinnaś w gescie wdzięczności iść do kościoła. Mam wrażenie że niektóre osoby tutaj nie rozumieją że to nie chodzi o założenienie paskudnego sweterka z reniferkiem dla świętego spokoju zeby babci bylo milo tylko zmuszanie sie do czegoś co sie kłóci z bardzo delikatnymi wartościami religijnymi Autorki. Żeby było zabawniej sama chodzę do kościoła i jestem wierzaca. Ale w życiu nie zmuszalabym do tego kogoś. Uważam że na siłę mozna tylko zrazić. Sama miałam taki okres w życiu że nie chodziłam do kościoła i trochę obraziłam się na Boga. Moja mama podobnie jak Twoi rodzice odsadzala mnie od czci i wiary. Tez slyszalam argumenty o bezbożnicy, grzesznicy, że ja do zawału doprowadzę itp. Szantaze emocjonalne pełna gębą. Nic nie dawało tłumaczenie spokojnie ani wpuszczanie uchem czy wypuszczanie bo to nie były rozmowy przy okazji spotkań tylko regularne przesłuchania. Byłaś w kościele?
Wkoncu odpuściła. Ale wiele lat nerwow to kosztowało a ja wkoncu sama wrocilam do kosciola bo poczułam potrzebe.
U Coebie tak nie musi być. Co do obowiazku nawracania....wierzę że obowiązkiem jest modlić sie o nawrocenie a nie czynic to poprzez terror i obelgi.
Jeśli Twoi rodzice są religijni to zapewne znaja zywot sw Moniki. Niech moze da im do myslenia jej postawa. Ona wymodliła nawrócenie syna i męża. Wymodlila a nie wymusiła. A juz na pewno nie szantazem w tle. Najgorsze ze ten szantaż podpowiadają nawet osoby z forum. Co uważam za paskudne. Mam nadzieję że jako matka bede zawsze chciała pomagać dziecku z miłości a nie za coś.
54 2022-12-28 21:10:12 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-12-28 21:10:36)
Ja nie rozumiem, że że można syna zostawić samego na godzinę, jak rodzice idą do kościoła, a nie można bez opiekunki.
A już jeśli by mi nie pasowało indoktrynowanie przez rodziców poszukałabym innej opieki. Czy ma głębszy sens rozmowa na temat religii z ludźmi, którzy nie wyobrażają sobie nie przestrzegać zasad religii i mieć do czynienia z takimi ludźmi? Rodzice się nie zmienią jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Ja nie rozumiem, że że można syna zostawić samego na godzinę, jak rodzice idą do kościoła, a nie można bez opiekunki.
A już jeśli by mi nie pasowało indoktrynowanie przez rodziców poszukałabym innej opieki. Czy ma głębszy sens rozmowa na temat religii z ludźmi, którzy nie wyobrażają sobie nie przestrzegać zasad religii i mieć do czynienia z takimi ludźmi? Rodzice się nie zmienią jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Ja też. Jeżeli to tylko kwestia wózka to właściwie jakiego rodzaju opieki syn potrzebuje, że nie może zostać przez popołudnie sam w domu, a jednocześnie nikt inny nie chce się podjąć opieki?
Ja nie rozumiem, że że można syna zostawić samego na godzinę, jak rodzice idą do kościoła, a nie można bez opiekunki.
A już jeśli by mi nie pasowało indoktrynowanie przez rodziców poszukałabym innej opieki. Czy ma głębszy sens rozmowa na temat religii z ludźmi, którzy nie wyobrażają sobie nie przestrzegać zasad religii i mieć do czynienia z takimi ludźmi? Rodzice się nie zmienią jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Czym innym jest zostawić dziecko na godzinę, a czym innym na kilka godzin. Przeciez napisała, że rodzice nie stawiają religii jako warunek opieki nad wnukiem. Ich trucie du... jest niezależne od opieki. Ma zerwać z nimi kontakt? Nie wydaje mi się aby o to jej chodziło.
Przykre jest to co Autorka napisała. Napisała na forum mając nadzieję, że znajdzie tu wsparcie, a dostaje obraźliwe maile i linki do katolickich stron. Jak widać niektórzy forumowicze nie rozumieją czym jest wolność wyznania i podobnie jak jej rodzice chcą "nawracać". Problemem katolików jest to, że uważają swoją wiarę za jedyną słuszną. Nie dopuszczają do siebie myśli, że może wcale tak nie jest. Mając klapki na oczach nie dopuszczają do siebie, że ta religia nie jest taka idealna. Nawet jeśli przedstawi im się fakty, które świadczą o zbrodniach jakich dopuszczał (a niekiedy wciąż dopuszcza) się kościół, uważają to za kłamstwo. Jak dla mnie kościół katolicki jest pełen zakłamania i hipokryzji.
Tamiraa napisał/a:Ja nie rozumiem, że że można syna zostawić samego na godzinę, jak rodzice idą do kościoła, a nie można bez opiekunki.
A już jeśli by mi nie pasowało indoktrynowanie przez rodziców poszukałabym innej opieki. Czy ma głębszy sens rozmowa na temat religii z ludźmi, którzy nie wyobrażają sobie nie przestrzegać zasad religii i mieć do czynienia z takimi ludźmi? Rodzice się nie zmienią jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Ja też. Jeżeli to tylko kwestia wózka to właściwie jakiego rodzaju opieki syn potrzebuje, że nie może zostać przez popołudnie sam w domu, a jednocześnie nikt inny nie chce się podjąć opieki?
Widocznie jest powód dla którego nie może zostać kilka godzin sam i to nie jest w tym temacie istotne ponieważ wiemy już, że opieka nad dzieckiem nie jest powodem zachowania jej rodziców. Z wypowiedzi Autorki wnioskuję, że indoktrynacja miałaby miejsce nawet gdyby nie było tej opieki, bo trwa to już od jej najmłodszych lat.
3. Ich opieka nad wnukiem nie jest tak jak niektórzy pisali bez przerwy. Zajmują się nim kiedy mam popołudniową zmianę w pracy lub muszę pracować w sobotę. To kilka godzin max 2 razy w tygodniu.
4. Niepełnosprawność syna polega na tym, że ma sparaliżowane nogi, intelektualnie jest w pełni sprawny i nie ma przeciwskazań żeby zostawić go w domu na godzinę kiedy idą do kościoła.
Czyli nie może się samodzielnie poruszać i jest na wózku?
Ja też. Jeżeli to tylko kwestia wózka to właściwie jakiego rodzaju opieki syn potrzebuje, że nie może zostać przez popołudnie sam w domu, a jednocześnie nikt inny nie chce się podjąć opieki?
Też bym chciała wiedzieć.
Nasuwa mi się pytanie. Dlaczego ja mam uszanowac ich poglądy i podporządkować się? Ja nie zasługuje na szacunek? Nie mówię, że mają to popierać, ale przynajmniej uszanować, pozwolić mi żyć i wychowywać dziecko zgodnie z własnymi przekonananiami i metodami wychowawczymi, które swoją drogą bez przerwy krytykują i robią to w obecności dziecka.
A czy rodzice Cię szanowali kiedykolwiek? W jakiejkolwiek sferze życia?
Te sytuacje ze swojego domu rodzinnego z dzieciństwa oraz te obecnie mające miejsce to czysta przemoc psychiczna ze strony rodziców. Jako ofiara przemocy psychicznej nadal jesteś w relacji z rodzicami na pozycji ofiary. Osoby podporządkowanej oraz zależnej nie tylko praktycznie, ale też (a może nawet przede wszystkim) emocjonalnie. Buntujesz się, ale tak, jak buntuje się bezradna ofiara przemocy. Zjem w obecności rodziców kanapkę z pasztetem w piątek...
Też nie rozumiem, czemu piętnastolatek nie może zostać bez opieki przez kilka godzin gdy mama jest w pracy. I nie, nie jest to nieistotne, bo skoro nie może to zakładanie, że rodzice będą wydolni i zawsze dostępni jest życzeniowym myśleniem i zorganizowanie alternatywnej wersji opieki to kwestia zdrowego rozsądku i myślenia o przyszłości. Rodzice nie będą ani młodsi ani zdrowsi przecież.
Lady Loka napisał/a:Tamiraa napisał/a:Ja nie rozumiem, że że można syna zostawić samego na godzinę, jak rodzice idą do kościoła, a nie można bez opiekunki.
A już jeśli by mi nie pasowało indoktrynowanie przez rodziców poszukałabym innej opieki. Czy ma głębszy sens rozmowa na temat religii z ludźmi, którzy nie wyobrażają sobie nie przestrzegać zasad religii i mieć do czynienia z takimi ludźmi? Rodzice się nie zmienią jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Ja też. Jeżeli to tylko kwestia wózka to właściwie jakiego rodzaju opieki syn potrzebuje, że nie może zostać przez popołudnie sam w domu, a jednocześnie nikt inny nie chce się podjąć opieki?
Widocznie jest powód dla którego nie może zostać kilka godzin sam i to nie jest w tym temacie istotne ponieważ wiemy już, że opieka nad dzieckiem nie jest powodem zachowania jej rodziców. Z wypowiedzi Autorki wnioskuję, że indoktrynacja miałaby miejsce nawet gdyby nie było tej opieki, bo trwa to już od jej najmłodszych lat.
No tak, ale jeżeli Autorka uniezależni się od rodziców, to będzie mogła bardziej asertywnie powiedzieć rodzicom, gdzie jest granica.
Po pierwsze opowiadanie o chorobie i ograniczeniach mojego syna jest dla mnie trudne, więc przepraszam, ale nie zaspokoję ciekawości niektórych osób.
Tu nie rozchodzi się o opiekę nad nim. Załóżmy, że jakimś sposobem uda mi się znaleźć fundusze, aby na te kilka godzin opłacić prywatną opiekę. To i tak niczego nie zmieni. Nagle skończą się telefony z pytaniami czy byłam w kościele? Przestaną stale podrzucać mi prasę katolicką? Jak przyjadą to przestaną zaglądać do garnków? Nie chcę zrywać z nimi kontaktu. Nieraz prosiłam żeby uszanowali moje poglądy, ale w odpowiedzi słyszę jedynie, że to nie poglądy tylko głupota, a ich obowiązkiem jest mnie nawrócić. Co dzisiaj zrobili? Przyjechali niby tylko na kawę, ale przyprowadzili ze sobą znajomego księdza żeby mieszkanie mi poświęcił. Jak się na to nie zgodziłam to wybuchła awantura i płacz, bo wstyd im przynoszę i oczywiście słynne "nie tak Cię wychowaliśmy". Ksiądz wyszedł zażenowany, mówiąc jedynie żebyśmy problemy rodzinne załatwili między sobą.
Sorry ale to już jest fanatyzm a na pewno forma terroryzowania. Żeby bez zapowiedzi przychodzic jeszcze z obca osoba która ma coś robić w Twoim domu? Nie ważne czy to ksiądz czy kominiarz czy ktokolwiek inny. Myślę że sam ksiądz był zażenowany nie tyle Twoja postawa co postawa rodziców bo pewnie wpuścili go w kanał informacja ze tego poświęcenia domu chcesz lub je akceptujesz.
Twoi rodzice nie są, jak określiłaś, dobrymi ludźmi. Nie są, bo stosują wobec Ciebie i Twego syna przemoc. To, że Ciebie spłodzili, urodzili i wychowali a teraz pomagają w opiece nad Twym dzieckiem nie upoważnia ich do zaglądania w garnki, obrażania, ignorowania, narzucania swego zdania, it.d.
Jesteś od nich zależna, bo korzystasz (to nie zarzut) z ich pomocy i z niej nie zrezygnujesz. Jednocześnie dyskutujesz z nimi, przedstawiasz swe racje, a skutek jest odwrotny do zamierzonego, bo sprawy systemu wartości (w tym wiary) są nienegocjowalne. Oni swych poglądów ani zachowania (także wobec Ciebie) nie zmienią. Czy Twoi rodzice są fanatykami? Tak. Fanatykami stosującymi przemoc.
Myślę że pomysł Agnes, bys spróbowała znaleźć pracę za granicą i zabrać syna, jest wart rozważenia.
65 2022-12-29 07:00:55 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-12-29 07:04:53)
Polacy wcale nie są religijni.
W większości są swietoszkowaci.
Gdyby jeden z drugim chociaż od czasu do czasu czytał sam biblię, zamiast tylko kazań miejscowego proboszcza, wiedziałby, jak oceniane jest wszelkie zgorszenie w tym temacie
Temu całemu zadęciu przewodzą celebryci powiązani z kościołem, co opłacają swoje kościelne rozwody z pierwszymi małżonkami, z którymi żyli wiele lat i mają dzieci.
Dla mnie to się w głowie nie mieści.
A potem jeden z drugim święty człowiek, bo taki miły, w pierwszym rzędzie w kościele siedzi, na schronisko dla pieskow daje..
A jak piekło istnieje, to co będzie?
Właśnie tu jest takie rozdzielenie, że zwykły człowiek ma restrykcyjnie przestrzegać zasad religii, dotyczy to przede wszystkim kobiet, że nie mogą mieć rozwodu i mają się pojednać z mężem, choćby zdradzał, pił i bił, bo się ślubowało i znosić krzyż opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem, bo Bóg tak chciał. Natomiast nie dotyczy to takich, którzy mogą więcej i zasady religii pojmują inaczej, wygodniej dla siebie.
Nie uważam, że jest sens dyskutować z rodzicami autorki i ona sama wie najlepiej, co zrobić.
Nie mamy w dalszym ciągu dokładnie nakreślonej sytuacji.
Rodzice, nakazują, zakazują, ale chętnie utrzymują kontakt z córką, która im pomaga pomimo wszystko. Oni natomiast zgadzają się na opiekę nad jej synem.
Takich obsesja na punkcie religii niezdrowa jest także dla syna, który ma dopiero 15 lat.
Ale co ja tam wiem?
Tutaj wiele osób radziło, co zrobić, jednak autorka nie godzi się na takie rozwiązania.Z wiekiem obsesja rodziców może się pogłębiać, a jak to wpłynie na syna. trudno powiedzieć, bo jak to, przyjmie za normę obsesję na punkcie religii lub nauczy się hipokryzji.