Z tą pobożnością, to ktoś trafił. W każdym razie co niedziela do koscioła z całą rodziną. Niestety ją i jej rodzinę poznałam, a co najgorsze moje dzieci też ich znają. Co do jej opisu to faktycznie mąż wyrażał się o niej pozytywnie, taka też wydawała się być. Trochę takie duze dziecko, mające na Facebooku polubowny profil programu " szkola" czy coś podobnego. Wydawała się nieszkodliwa, przynajmniej na początku. Oczywiście, że pytałam męża ( zaraz po tym jak ja zatrudnił ) jak ja ocenia pod względem wizualnym i nie zdziwiłam się że nie wyraził jakiegoś wielkiego entuzjazmu ( jest od niego wyższa, bardzo chuda nawet włosy ma ciemne A on zawsze preferował blondynki) nie jest tez tak, że w domu miał zaniedbana kobietę, kaszalota:) jestem zadbana, mam kobiecą figura w rozmiarze 38 , uważam że wyglądam nieźle mam zachowane proporcje. W każdym razie nie widać ze mam 40 lat i nie jest to tylko moja opinia. Uważam że nie mój wygląd był tu problemem, czy nawet zachowanie. Kłótnie zaczęły się dopiero wtedy gdy odkryłam ich bazgranine. Ona wiedziała, że zlapalam ich i wiedziała też( jak się okazało) że odmówił mi jej zwolnienia. No coz musiala poczuc sie pewniej . Ktoś mógłby pomyśleć... to czemu kobieto nic nie zrobiłaś?, tego nie da się łatwo wytłumaczyć. Faktem pozostaje jednak to że uważałam że możemy załatwić to między sobą, on przepraszał. Prezentował standardowe zachowania osoby która została złapana, ( płacz też byl). A ja, wstydzilam się że mnie to spotkało. Teraz ogarnia mnie pusty śmiech jak myślę sobie o tym. Mi było wstyd, że mąż wprowadził do naszego małżeństwa osoba " trzecią". Mam świadomość, że okazalam się dosłownie kretynka, slepo zapatrzona w swojego męża. Bo nawet jak odkrywalam kolejne jego " mijania się z prawda" i powtarzalisny schemat: bywało że kłótnia, (gdzie zamykal okna w mieszkaniu, bo tak sie darlam, ze mnie chyba caly blok slyszal.) To w większości była tez rozmowa, wyjaśnienie tego co mnie boli , teoretycznie zrozumienie po drugiej stronie ..... rano standardowo kanapeczki do pracy ( robiłam dzieciom do szkoły, sobie i mezusiowi oczywiście też) ..... A jak wychodził z domu to znowu swoje robił. Czasu nie cofne. Popełnionych błędów nie naprawie. Ale jak już wspomniałam ja sobie to wybaczylam. Uznałam, że muszę to zrobić , bo inaczej bym się sama zadreczyla. Rok czasu to z jednej strony mało, bo emocji wciąż jest we mnie dużo, ale nie płacze po nocach nie zadreczam się. Zyję i staram się żyć zachowując pełen optymizm. I cieszę się, że dotarłam do tego miejsca w rok, jestem ciekawa, tak po ludzku, gdzie będę po kolejnych 12 miesiącach. Ktoś na tym forum, zastanawiał się jakim cudem miałam pieniądze na detektywa, terapię , czy prawnika, skoro rodzice musieli mnie utrzymywać. Detektywow w dalszym ciągu splacam, Każdy z nas ma też w domu rzeczy które może sprzedać, ja tak zrobiłam. Psycholog to kolezanka mojej przyjaciółki jako lekarz nie odmówiła mi pomocy, widząc w jakim jestem stanie. Przez dłuższy czas prowadziła moja terapię za symboliczną opłatą. Poza tym jestem dosc zaradna jak widzialam że mi się budżet nie spina to dorabialam najpierw jako kelnerka, teraz już w swoim zawodzie, ale pracując na półtora etatu. A ta dziewoja to dla mnie zwykła kurwa, nie umiem o niej inaczej myśleć. Świadomie weszła w nasze małżeństwo. I teraz świadomie działa na rzecz ograniczenia kontaktu ojca z dziećmi-takie mam wrażenie. I bym się nie zdziwiła, że tak może faktycznie być bo jak ktoś " kradnie"