Autorze.
Paslawek bardzo dobrze ci tu pisze, nie ma tutaj bardziej kompetentnej osoby od niego, w tych sprawach.
Od siebie dodam że nie znam człowieka który nie miał by blizn z przeszłości.
Włącznie ze mną.
Możesz tą sytuacje potraktować jako cos co cie zniszczy, albo jako coś co ukształtuje twoja wole, i sprawi że potem w życiu będziesz samoświadomy, czyli silniejszy.
Porozmawiaj ze swoimi rodzicami, widać u niebie nerwowości, niestabilność z strachu przed tym co będzie dalej.
Ale rodzice Cie kochają, nie wywalą cie z domu,nie będą wyzywać od ćpunów.
Tylko ci pomogą.
Ale oni za ciebie nie przejdą tej drogi.
Porozmawiaj z nimi, i zapisz sie do psychiatry.
Najlepiej poproś rodziców aby opłacili ci prywatną wizytę,aby odbyło się to jak najszybciej.
paslawek napisał/a:Naru_to04 napisał/a:Tylko? Tylko nazewnictwo? W ch** stygmatyzujące. Dobrze każdy wie, co ludzie widzą oczami wyobraźni, jak im się rzuci słowem ćpun czy narkoman.
Mylisz się nie wszyscy ludzie po takich "etykietkach" od razu przekreślają innych i deprecjonują, prześladują
całą masę razy spotkałem się z przychylnym, życzliwym, traktowaniem mnie i z autentycznym szacunkiem o wiele częściej niż ze stygmatyzacją czy prostactwem
Na czole nie mam napisane ćpun, narkoman, alkoholik i nic nie muszę,
również nie muszę tłumaczyć się ze swojego życia
a już zupełnie obcych ludzi nie mam zamiaru za siebie przepraszać i za to co było w przeszłości.
Wyolbrzymiasz kolego tą sprawę i nie jest istotne tak bardzo co ludzie myślą , maja prawo się nie znać i nie rozumieć tego zjawiska .Może nie stygmatyzują wszyscy, ale jednak dużo. I na forach czytam, że każdemu się odradza związki z uzależnionymi maści wszelakiej, bo nikogo nie kręci życie na tykajacej bombie.
Dobrej slawy to uzależnieni nie mają.
Z uzależnionym, który czynnie bierze to, od czego jest uzależniony. To odradza każdy, kto ma chociaż cień zdrowego rozsądku.
Z uzależnionym, który świadomie od lat nie ćpa jest inaczej.
Naru_to04 napisał/a:Może nie stygmatyzują wszyscy, ale jednak dużo. I na forach czytam, że każdemu się odradza związki z uzależnionymi maści wszelakiej, bo nikogo nie kręci życie na tykajacej bombie.
Dobrej slawy to uzależnieni nie mają.No i co z tego ? Moja zona żyje ze mną dwadzieścia kilka lat i dała radę z tym
Tak na forach dominuje obraz doskonałego świata z idealnymi ludźmi,inne opcje odpadają
ludzie mają prawo mieć swoje przekonania i doświadczenia nawet uprzedzenia,urazy takie życie nikły wpływ ma się na to
Uzależnieni wszelkiej maści odpadają mając złą sławę,
Złą sławę mają również osoby z chad ,osoby z nerwicą,zaburzeniem borderline,osoby ze schizofrenią,osoby z depresją
DDA,DDD,DDRR, też niepewni ,byłe żony alkoholików też do skasowania bo desperatki,tak jak samotne matki,wdowy,rozwodnicy - brrr koszmar i maskra
dziewice i prawiczki też odpadają bo jacyś dziwni, że nikt ich nie chciał,dziewczyna co miała trzech partnerów też, bo na pewno nimfomanka rozpustna i kłamliwa miała dziewięciu,normalni przeciętni też odpadają bo przeciętni![]()
Do związków zostają tylko sami czyści,święci,zdrowi i zamożni w miarę młodzi i ładni.A kodeina i xanax sprawią że unikniesz czegoś niemiłego i przykrego i się prześlizgniesz w życiu slalomem, wykiwasz wszystkich .
Paslawek, po co ten sarkastyczny wtręt z kodeiną i xanaxem?
69 2022-11-28 17:29:24 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-28 17:34:07)
paslawek napisał/a:Naru_to04 napisał/a:Może nie stygmatyzują wszyscy, ale jednak dużo. I na forach czytam, że każdemu się odradza związki z uzależnionymi maści wszelakiej, bo nikogo nie kręci życie na tykajacej bombie.
Dobrej slawy to uzależnieni nie mają.No i co z tego ? Moja zona żyje ze mną dwadzieścia kilka lat i dała radę z tym
Tak na forach dominuje obraz doskonałego świata z idealnymi ludźmi,inne opcje odpadają
ludzie mają prawo mieć swoje przekonania i doświadczenia nawet uprzedzenia,urazy takie życie nikły wpływ ma się na to
Uzależnieni wszelkiej maści odpadają mając złą sławę,
Złą sławę mają również osoby z chad ,osoby z nerwicą,zaburzeniem borderline,osoby ze schizofrenią,osoby z depresją
DDA,DDD,DDRR, też niepewni ,byłe żony alkoholików też do skasowania bo desperatki,tak jak samotne matki,wdowy,rozwodnicy - brrr koszmar i maskra
dziewice i prawiczki też odpadają bo jacyś dziwni, że nikt ich nie chciał,dziewczyna co miała trzech partnerów też, bo na pewno nimfomanka rozpustna i kłamliwa miała dziewięciu,normalni przeciętni też odpadają bo przeciętni![]()
Do związków zostają tylko sami czyści,święci,zdrowi i zamożni w miarę młodzi i ładni.A kodeina i xanax sprawią że unikniesz czegoś niemiłego i przykrego i się prześlizgniesz w życiu slalomem, wykiwasz wszystkich .
Paslawek, po co ten sarkastyczny wtręt z kodeiną i xanaxem?
to prowokacja - sam pomyśl .
podpowiem tylko że na pewno nie dla płochej rozrywki.
70 2022-11-28 17:39:06 Ostatnio edytowany przez Naru_to04 (2022-11-28 17:40:10)
Że bez terapii nie dam rady sam, a xanaxem i kodeina tylko sam siebie robię w uja i wielkie g *** z tego wyjdzie?
Przepraszam Cię, ale łeb mi rozsadza z bolu, i nie jestem dzisiaj szczególnie lotny intelektualnie.
Że bez terapii nie dam rady sam, a xanaxem i kodeina tylko sam siebie robię w uja i wielkie g *** z tego wyjdzie?
Przepraszam Cię, ale łeb mi rozsadza z bolu, i nie jestem dzisiaj szczególnie lotny intelektualnie.
No bo taka jest prawda.
Że xanaxem i kodeiną zrobisz sobie jeszcze większy syf. Idź na terapię. Po to terapie są, żebyś sobie nie musiał radzić sam. Poza tym jeżeli narkotykami przed czymś uciekasz, to tym bardziej trzeba to w końcu przepracować na terapii po to, żeby nie trzeba było przed tym uciekać, tylko zamknąć rozdział.
Że bez terapii nie dam rady sam, a xanaxem i kodeina tylko sam siebie robię w uja i wielkie g *** z tego wyjdzie?
Przepraszam Cię, ale łeb mi rozsadza z bolu, i nie jestem dzisiaj szczególnie lotny intelektualnie.
Spoko ja się nie obrażam
Naru_to04 napisał/a:Że bez terapii nie dam rady sam, a xanaxem i kodeina tylko sam siebie robię w uja i wielkie g *** z tego wyjdzie?
Przepraszam Cię, ale łeb mi rozsadza z bolu, i nie jestem dzisiaj szczególnie lotny intelektualnie.No bo taka jest prawda.
Że xanaxem i kodeiną zrobisz sobie jeszcze większy syf. Idź na terapię. Po to terapie są, żebyś sobie nie musiał radzić sam. Poza tym jeżeli narkotykami przed czymś uciekasz, to tym bardziej trzeba to w końcu przepracować na terapii po to, żeby nie trzeba było przed tym uciekać, tylko zamknąć rozdział.
Świetna ucieczka.. Z jednego gówna w drugie.
Lady Loka napisał/a:Naru_to04 napisał/a:Że bez terapii nie dam rady sam, a xanaxem i kodeina tylko sam siebie robię w uja i wielkie g *** z tego wyjdzie?
Przepraszam Cię, ale łeb mi rozsadza z bolu, i nie jestem dzisiaj szczególnie lotny intelektualnie.No bo taka jest prawda.
Że xanaxem i kodeiną zrobisz sobie jeszcze większy syf. Idź na terapię. Po to terapie są, żebyś sobie nie musiał radzić sam. Poza tym jeżeli narkotykami przed czymś uciekasz, to tym bardziej trzeba to w końcu przepracować na terapii po to, żeby nie trzeba było przed tym uciekać, tylko zamknąć rozdział.Świetna ucieczka.. Z jednego gówna w drugie.
No tak. Więc pora przestać uciekać i iść na terapię.
Naru_to04 napisał/a:Lady Loka napisał/a:No bo taka jest prawda.
Że xanaxem i kodeiną zrobisz sobie jeszcze większy syf. Idź na terapię. Po to terapie są, żebyś sobie nie musiał radzić sam. Poza tym jeżeli narkotykami przed czymś uciekasz, to tym bardziej trzeba to w końcu przepracować na terapii po to, żeby nie trzeba było przed tym uciekać, tylko zamknąć rozdział.Świetna ucieczka.. Z jednego gówna w drugie.
No tak. Więc pora przestać uciekać i iść na terapię.
Dlatego porozmawiam z rodzicami, chociaż nie jest łatwo powiedzieć o sobie, że się jest...
Lady Loka napisał/a:Naru_to04 napisał/a:Świetna ucieczka.. Z jednego gówna w drugie.
No tak. Więc pora przestać uciekać i iść na terapię.
Dlatego porozmawiam z rodzicami, chociaż nie jest łatwo powiedzieć o sobie, że się jest...
Tak jak pisałam, oswojenie się z konkretną nazwą i nazwanie problemu to pierwszy krok to zdrowienia.
Annie, nawet ja nie jestem na tyle zbaraniały, żeby napisać o tym, co mnie dotknęło, na forum. Nie chodzi o chamskie komentarze. Ale co innego napisać, że się boje wojny, a co innego opowiedzieć o grubszych rzeczach.
Napisałem, że spróbuję porozmawiać, pierwszym rzutem z matką, bo matki więcej przyjmą. Sprobuje, jak nie dam rady, to wtedy pomyślę, co.
Matka i tak się w końcu zorientuje co się dzieje, tylko w tedy będziesz w znacznie gorszym stanie, trudniej będzie Ci pomóc i będziesz musiał wykonać większy wysiłek bardziej zniszczonym organizmem i psychiką.
Pomoc rodziców jest ważna, bo będziesz miał sprzymierzeńców w domu.
Wszelkie uzależnienia są efektem problemów z psychika i jakąś próbą radzenia sobie z życiem. Jedni chcą uciec od problemów inni uprzyjemnić sobie życie, no każdy coś chce w ten sposób sobie coś ułatwić. Jesteś jeszcze bardzo młody. Prawem młodości jest robienie błędów w poznawaniu życia. Dobrze, że jesteś na tyle rozsądny, iż chcesz z tego wyjść. To jest bardzo pozytywna postawa, w przeciwieństwie do uciekaniu od życia i zaprzeczania nałogom. Myślę, ze rodzice wpoili Ci dużo mądrych przekonań, i pomimo błędów wyjdziesz na prostą. Im więcej będziesz miał pomocników w tej walce tym szybciej będziesz mógł sobie z tym poradzić, co nie znaczy, że pokonywanie trudności będzie łatwiejsze.
Ona jest ślepa. Ojciec też. Jest, jak napisałem: żyją praca i mają hotelo-dom. Tak to praca, mamona najważniejsze. Nie mają kiedy widzieć. No bo kiedy?
Nie byli nigdy złymi rodzicami, którzy mnie zaniedbywali, bo dbali, żebym wszystko miał, pomagali jak coś się działo, ale tak poza tym ślepota.
Naruto nie odwracaj kota ogonem.
To, że bolała Cię głowa, to dobry znak, bo nie wziąłeś. Mam nadzieję, że przez cały dzień. Jeśli tak jest, to jestem z Ciebie dumny.
A teraz Skup się.
Pamiętasz jakie miałeś zadanie?
Mam niemijające mydriasis, nie chce to w ogóle zejść ze mnie, po raz pierwszy tak mi się porobiło, zawsze w końcu wracało do normy, a ja sam dostaje najpospolitszej kur**wicy.
Musze trafić na dogodny moment, żeby samemu pogadać z matką. Jak juz tu więcej nie napisze, to znaczy, że ojciec mnie zabił.
Mam niemijające mydriasis, nie chce to w ogóle zejść ze mnie, po raz pierwszy tak mi się porobiło, zawsze w końcu wracało do normy, a ja sam dostaje najpospolitszej kur**wicy.
Musze trafić na dogodny moment, żeby samemu pogadać z matką. Jak juz tu więcej nie napisze, to znaczy, że ojciec mnie zabił.
Nie masz mydriasis - wkręcasz sobie. A ku*wicy dostajesz, bo jesteś na zejściu. Organizm domaga się kolejnej dawki i karze Cię za to, że nie wziąłeś. Musisz oszukać swój umysł i po prostu nie wziąć. Kilka pierwszych dni najgorszych. Ojciec Cię nie zabije. Trzymam kciuki Naruto
Narutoo powtórzę witamina B complex,magnez i elektrolity sobie kup w aptece
co najmniej 2 litry wody niegazowanej dziennie pij to złagodzi objawy zejścia
83 2022-11-30 02:23:32 Ostatnio edytowany przez Naru_to04 (2022-11-30 02:26:48)
Nie powiem nic rodzicom, samej matce też nie. Nie czuję się gotowy, nie umiem zacząć gadki i no cóż, banie się mi nie minęło. Mialem chwilę przebłysku i impulsu, gdzie chciałem wygarnąć, jaki jestem, ale odpadłem. Sam sobie pomogę/ pomóc spróbuję. Taka prawda, że oni nie są bez winy, że jesten teraz w tym miejscu w którym jestem. Nie byli źli, ale są ślepi jak krety i ta ślepota im się czkawka kiedyś odbije. Dowiedzą się inaczej, może nie dowiedzą nigdy, już nie patrzę na to. Co ma być, to będzie. Ułożyłem sobie w głowie plan i postaram się go realizować. Uda się, nie uda? Nie znam odpowiedzi, czas mi pokaże.
Nie powiem nic rodzicom, samej matce też nie. Nie czuję się gotowy, nie umiem zacząć gadki i no cóż, banie się mi nie minęło. Mialem chwilę przebłysku i impulsu, gdzie chciałem wygarnąć, jaki jestem, ale odpadłem. Sam sobie pomogę/ pomóc spróbuję. Taka prawda, że oni nie są bez winy, że jesten teraz w tym miejscu w którym jestem. Nie byli źli, ale są ślepi jak krety i ta ślepota im się czkawka kiedyś odbije. Dowiedzą się inaczej, może nie dowiedzą nigdy, już nie patrzę na to. Co ma być, to będzie. Ułożyłem sobie w głowie plan i postaram się go realizować. Uda się, nie uda? Nie znam odpowiedzi, czas mi pokaże.
Tak tak, a świstak siedzi i zawija
Widzisz, moje życie. Moja sprawa. W sensie chciałem powiedzieć. Inaczej ten wątek by nie powstał. Ale nie mam na tyle odwagi.
Widzisz, moje życie. Moja sprawa. W sensie chciałem powiedzieć. Inaczej ten wątek by nie powstał. Ale nie mam na tyle odwagi.
Ale ja nie o mowieniu, tylko o Twoich idiotycznych zapewnieniach, że poradzisz sobie bez pomocy.
Po pierwsze masz nieprzepracowaną przyczynę problemu, po drugie Ty nawet nie umiesz siebie określić jako narkomana, tylko kluczysz ile się da, żeby to słowo omijać, po trzecie, Twój jakże wspaniały plan zamienienia obecnych używek na xanax i kodeinę.
Wrócisz tu jeszcze. Może za pół roku, może za rok i okaże się, że nie pykło i jesteś w gorszym bagnie niż teraz.
Zrób sobie samemu przysługę i skorzystaj z pomocy tych, którzy już wielu osobom pomogli. Zapisz się na konkretną terapię w ośrodku leczenia uzależnień. Tam możesz otrzymać profesjonalną pomoc, a nie podmienianie narkotyków na xanax.
Nie masz autorytetu w rodzicach.
Nie wierzysz w to, że szczerość przed nimi może coś zmienić w Twoim życiu, nie wierzysz, że Ci pomogą, bo uważasz że sami nie sterują swoim życiem w sposób, jaki Ty uważasz za prawidłowy. Może i tak jest.
Kilka razy tutaj podkreślałeś, że jesteś już dorosły - dlaczego więc nie postąpisz teraz jak dorosły i nie poprosisz o pomoc w miejscu, gdzie ją uzyskasz?
Jaki to plan, który sobie ułożyłeś? Plan z chemią zastępczą? Czujesz się bezpiecznie ze swoim planem?
88 2022-11-30 12:58:26 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-30 13:10:46)
Tak tak, a świstak siedzi i zawija
Naruto to taka młodsza wersja Brothera in Arms czyli klasycznie przewidywalnie
racjonalizowanie na całego pełną parą.
To widocznie jeszcze nie ten moment za słaby kryzys,po mału zaczyna czuć się lepiej więc kozakuje
jeżeli przypuszczenia się spełnią tylko uderzenie o następne dno może coś spowodować inaczej wszelkie gadki szmatki to tylko bicie piany
strata czasu i energii na utwierdzanie się i pławienie w słabościach,niemożnościach możeniem przeszkód .
Użalanie się to jeden z dragów.
"Ten, kto się boi musi być uzależniony; słaba rzecz potrzebuje wsparcia."
Carl Gustav Jung
Lady Loka napisał/a:Tak tak, a świstak siedzi i zawija
Naruto to taka młodsza wersja Brothera in Arms czyli klasycznie przewidywalnie
racjonalizowanie na całego pełną parą.
To widocznie jeszcze nie ten moment za słaby kryzys,po mału zaczyna czuć się lepiej więc kozakuje
jeżeli przypuszczenia się spełnią tylko uderzenie o następne dno może coś spowodować inaczej wszelkie gadki szmatki to tylko bicie piany
strata czasu i energii na utwierdzanie się i pławienie w słabościach,niemożnościach możeniem przeszkód .
Użalanie się to jeden z dragów."Ten, kto się boi musi być uzależniony; słaba rzecz potrzebuje wsparcia."
Carl Gustav Jung
Też mi się z nim skojarzyło.
90 2022-11-30 14:25:24 Ostatnio edytowany przez Naru_to04 (2022-11-30 14:32:38)
Lady Loka napisał/a:Tak tak, a świstak siedzi i zawija
Naruto to taka młodsza wersja Brothera in Arms czyli klasycznie przewidywalnie
racjonalizowanie na całego pełną parą.
To widocznie jeszcze nie ten moment za słaby kryzys,po mału zaczyna czuć się lepiej więc kozakuje
jeżeli przypuszczenia się spełnią tylko uderzenie o następne dno może coś spowodować inaczej wszelkie gadki szmatki to tylko bicie piany
strata czasu i energii na utwierdzanie się i pławienie w słabościach,niemożnościach możeniem przeszkód .
Użalanie się to jeden z dragów."Ten, kto się boi musi być uzależniony; słaba rzecz potrzebuje wsparcia."
Carl Gustav Jung
Wcale nie czuje się lepiej. Jestem na maksa sfrustrowany, a zarazem czuje się wyczerpany psychicznie i fizycznie.
A jak mnie z domu wyrzucą?
paslawek napisał/a:Lady Loka napisał/a:Tak tak, a świstak siedzi i zawija
Naruto to taka młodsza wersja Brothera in Arms czyli klasycznie przewidywalnie
racjonalizowanie na całego pełną parą.
To widocznie jeszcze nie ten moment za słaby kryzys,po mału zaczyna czuć się lepiej więc kozakuje
jeżeli przypuszczenia się spełnią tylko uderzenie o następne dno może coś spowodować inaczej wszelkie gadki szmatki to tylko bicie piany
strata czasu i energii na utwierdzanie się i pławienie w słabościach,niemożnościach możeniem przeszkód .
Użalanie się to jeden z dragów."Ten, kto się boi musi być uzależniony; słaba rzecz potrzebuje wsparcia."
Carl Gustav JungWcale nie czuje się lepiej. Jestem na maksa sfrustrowany, a zarazem czuje się wyczerpany psychicznie i fizycznie.
A jak mnie z domu wyrzucą?
Nie wykonałeś zadania Naruto.
W Monarze mam teraz chłopaka, który jest bardzo fajny i dobrze wychowany. Ćpał od 15 do 20 roku życia. Rodziców ma dzianych.
Nigdy nie wróci do normalności, bo po jednym mocniejszym ćpaniu przepaliły mu się styki w mózgu. Wiesz ile jego rodzice daliby za to, żeby poznać prawdę szybciej?
Nie marnuj czasu i swojego zycia.
Ja nie chciałbym trafic do żadnego ośrodka uzależnień. Poza tym mój plan to nie ładowanie w siebie xanaxu i kodeiny, chociaż istotnie na początku tak planowałem, ale takimi metodami z tego zaklętego kręgu nie wyjde. Muszę wziąć najgorsze ciśnienie na przetrzymanie, miło nie będzie, ale później powinno pójść łatwiej.
Pobytu na terapii w ośrodku nie chce.
93 2022-11-30 21:24:46 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-30 21:31:31)
Ja nie chciałbym trafic do żadnego ośrodka uzależnień. Poza tym mój plan to nie ładowanie w siebie xanaxu i kodeiny, chociaż istotnie na początku tak planowałem, ale takimi metodami z tego zaklętego kręgu nie wyjde. Muszę wziąć najgorsze ciśnienie na przetrzymanie, miło nie będzie, ale później powinno pójść łatwiej.
Pobytu na terapii w ośrodku nie chce.
Przymusu nie ma ,a formy terapii są różne,nie ma tylko samych ośrodków zamkniętych.
nigdzie nie jest powiedziane jak zostaniesz konkretnie zdiagnozowany.
Sięganie jednak po dragi w stylu,który opisujesz sprawia że śmiało można wysnuć wniosek taki że masz emocjonalne problemy ze sobą
jak cała masa ludzi .Najważniejszą przyczyną uzależnień są właśnie problemy emocjonalne i włączenie substancji do regulowania nastrojami,samopoczuciem świadomością .Odbieranie sobie szansy czy okazji na poznanie sposobów radzenia sobie z emocjami to słabe jest.Samemu niemożliwym jest w krótkim czasie siebie poznać i zmienić to co powoduje problemy.
Nikt Ciebie nie zmusi do niczego,do zmiany potrzeba śladu chociaż dobrowolności ,a brak działania to też działanie tłumienie emocji jest pozorne i bardzo szkodliwe dla psychiki.
Przy tak nikłym braku motywacji jaki zdajesz się mieć to nikt tutaj Ciebie nie jest w stanie przekonać,namówić do czegokolwiek.
Po co zatem było zakładanie tego wątku ? Co dalej młodzieńcze?
Ja nie chciałbym trafic do żadnego ośrodka uzależnień. Poza tym mój plan to nie ładowanie w siebie xanaxu i kodeiny, chociaż istotnie na początku tak planowałem, ale takimi metodami z tego zaklętego kręgu nie wyjde. Muszę wziąć najgorsze ciśnienie na przetrzymanie, miło nie będzie, ale później powinno pójść łatwiej.
Pobytu na terapii w ośrodku nie chce.
A może najpierw doczytaj, jak wygląda taka terapia w ośrodku?
Podpowiem, że wcale nie musisz tam być na oddziale. Możesz normalnie mieć spotkania raz na kilka dni. Chodzi o to, żeby terapeuta specjalizował się w pomocy uzależnionym.
Taka terapia trwa lata. To nie tak wygląda, że teraz przetrzymasz głód i już potem będzie super. To wraca w najmniej spodziewanych momentach.
A powtórzę się, że Ty masz nieprzepracowany problem, który jest przyczyną ćpania, więc mur beton, że to u Ciebie będzie wracać dopóki nie zostanie przepracowane
Daj sobie pomóc ludziom, którzy się na tym znają lepiej i wiedzą, jakie są po drodze pułapki.
Po co ten wątek byl zakładany? Szukałem pomocy, chciałem sobie, chce pomóc nadal, nie wiedziałem, jak przekazać info rodzicom. Wydawalo mi się, że z ich wsparciem byłoby mi łatwiej przejść to. Ale potem się pojawiło we łbie: a jakby mi wcale nie pomogli? Wypieprzyli na zbity pysk z domu? Mam gwarancję, że nie?
W sumie to tego akurat dalej nie zaplanowałem, jak im powiedzieć, gdybym i wiedział i się nie bał - byłoby po rozmowie. Brzmie jak dzieciak, prawda? Pełnoletni człowiek boi się rozmowy z rodzicami... Wstyd mi jest jak to pisze, ale pisze, jak jest i co czuje. Poza tym, co w jednym poście podkreśliłem: oni bez winy też nie są.
Co dalej? Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
Wam dziękuję, bo potrzebowałem jakichkolwiek słów, które pomogłyby mi w mojej sytuacji choć trochę.
96 2022-12-01 14:50:42 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-12-01 15:07:58)
Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
To tylko heroiniści to tacy najprawdziwsi ćpunowie ? Niestety nie jest to prawdą.Nie ma specyficznych jednostek to konsekwencje po prostu pewnych zjawisk ,z każdej warstwy społecznej religii etc są tak zwani menele żule i ćpuni z dworca nie tylko z marginesu zdziwiłbyś się mocno kim byli wcześniej ci prawdziwi ćpunowie jak ich określiłeś to różnicowanie na lepszych i gorszych to też jeden ze sposobów na pozostawanie w pozornej strefie niby komfortu, że do dna ma się dalej bo jest się wyjątkiem.Heroiniści za ćpunów i debili uważają z kolei osoby biorące speedy taka zagwozdka
Każda obsesja niezależnie od substancji ma taki skutek że etapami i stopniowo przestaje się i traci zdolność do kierowania swoim życiem
nigdy nie wiadomo dokąd się dojdzie mózg płata figle broniąc się przed chemią ,nie da się skontrolować przyszłości nie jest się bogiem
pojawia się tez niezgoda na bezsilność oraz celebrowanie niby słabości w totalnym użalaniu się i obwinianiu otoczenia zaprzeczenie samooszukiwanie się sprzeczności i dysonanse półśrodki żeby wytrzymać ze sobą - marne to mechanizmy obronne w konsekwencji tylko pogłębiają problemy i eskalują obsesje .
Co dalej? Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
Oczywiście że siebie oszukujesz. Boisz się powiedzieć rodzicom, boisz się przyznać, iść do ośrodka, bo to by przypieczętowało fakt, że masz problem z ćpaniem.
W rzeczywistości to niczego nie zmienia, bo fakty już takie są, że masz problem z ćpaniem i tak, jesteś ćpunem. Ty to podskórnie już sam wiesz.
I jesteś dziś w naprawdę komfortowej pozycji żeby dać się z tego wyciągnąć za uszy, bo jak teraz to olejesz, to za pół roku czy rok będzie o wiele gorzej. Ten nałóg to prawdziwa równia pochyła.
Po co ten wątek byl zakładany? Szukałem pomocy, chciałem sobie, chce pomóc nadal, nie wiedziałem, jak przekazać info rodzicom. Wydawalo mi się, że z ich wsparciem byłoby mi łatwiej przejść to. Ale potem się pojawiło we łbie: a jakby mi wcale nie pomogli? Wypieprzyli na zbity pysk z domu? Mam gwarancję, że nie?
W sumie to tego akurat dalej nie zaplanowałem, jak im powiedzieć, gdybym i wiedział i się nie bał - byłoby po rozmowie. Brzmie jak dzieciak, prawda? Pełnoletni człowiek boi się rozmowy z rodzicami... Wstyd mi jest jak to pisze, ale pisze, jak jest i co czuje. Poza tym, co w jednym poście podkreśliłem: oni bez winy też nie są.
Co dalej? Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
Wam dziękuję, bo potrzebowałem jakichkolwiek słów, które pomogłyby mi w mojej sytuacji choć trochę.
Naru, to super, że szukasz pomocy. Tutaj zacząłeś na forum i bardzo dobrze. Są tu ludzie z doświadczeniem i to jest dla Ciebie cenne. Posłuchaj ich. Skorzystaj, bo po to tu przyszedłeś.
Na pewno strach przed rozmową z rodzicami jest ogromny. Tym bardziej, że jak piszesz rodzice nie spędzali z Tobą czasu, więc i nie masz doświadczenia w opowiadaniu im o sobie. Pewnie nie pytali a Ty nie opowiadałeś im o swoich problemach. Zobacz do jakich kłopotów doprowadził brak rozmowy z bliskim. Tak się nie da żyć. Koniecznie Wasza rodzina musi to zmienić. Małymi kroczkami da się.
Z pewnością jak mówisz rodzice zawalili kilka spraw. Nie sądzę, aby świadomie lekceważyli Twoje potrzeby emocjonalne. Po prostu inaczej nie potrafili, może sami nie otrzymali dobrej opieki od swoich rodziców i tak to się ciągnie przez pokolenia, a skutkiem jest, że nie potrafili z Tobą nawiązać bliskiej relacji.
Wiesz, można to jeszcze naprawić i teraz jest na to najlepszy moment. Czasami tak jest, że dopiero jak coś pierdyknie w rodzinie, to ludzie się budzą i dopiero zaczynają dostrzegać problemy i je naprawiać.
Nie wiemy jak zareagują rodzice, ale przecież nie to jest najgorsze co może Cię spotkać. Ty możesz stracić swoje życie jak się nie uwolnisz od narkotyków. Wiedz jedno, że oni Cię kochają - tylko widzisz tak nieporadnie trochę, bo wielu ludzi kocha tylko tak jak umie, jak ich nauczono. Jednak wiedz, że choć może z początku będą się wściekali, czy mama będzie płakać, to na pewno Ci pomogą. Na pewno bardzo im na Tobie zależy, najbardziej na świecie.
Myślę, że idziesz dobrym tropem, aby najpierw zagadać z mamą. Ja bym zaczęła tak:
- mamo, wiesz zapisałem się do ośrodka uzależnień na terapię
- mama: co się stało, co Ty mówisz
- wiesz mamo miałem problemy, bałem się, nie wiedziałem jak się od nich uwolnić i zacząłem brać narkotyki,
- O Boże!
- mamo potrzebuję pomocy...
U Ciebie widać, że przejmujesz się bardzo wieloma rzeczami na zapas:
- a jak będzie w ośrodku uzależnień
- a co jak się wyda i mnie nazwą narkomanem
- dziewczyny mnie wtedy nie zechcą itd.
Tylko widzisz te nasze lęki nas niszczą, paraliżują, w końcu zabijają.
Musisz nauczyć się jak sobie z nimi radzić (pomoc psychologa)
Naprawdę w większości niepotrzebnie się człowiek przejmuje na zapas - bo patrząc z perspektywy czasu okazuje się, że nic takiego nie wydarzyło się czego się baliśmy. Mówi się "strach ma wielkie oczy".
Naprawdę zachowując spokój można racjonalnie poukładać sobie te wszystkie sprawy, których się obawiamy np.
- wyleczyć się teraz z nałogu, jesteś taki młody całe życie przed Tobą, za np. 2 lata, nikt nie będzie pamiętał że brałeś narko, a za kilka lat to już w ogóle nikogo to nie będzie interesować, pamiętaj "co było a nie jest nie pisze się w rejestr",
- ludzie popełniają głupoty w młodości, to normalne, rozejrzyj się wśród swoich znajomych, zobacz ilu młodych robi jakieś odpały, a ilu cierpi na depresję, ilu leczy się psychiatrycznie. Naprawdę młodzież nie ma lekko, bo i czasy ciężkie i wiek dojrzewania trudny. Życie w ogóle nie jest lekkie.
Ale to wszystko mija. Potem ludzie dorośli nie zwracają już na te błędy młodości takiej uwagi. Dziewczyny też nie będą, bo same też mają wiele problemów ze sobą.
Moim zdaniem musisz koniecznie porozmawiać z psychologiem o tym co złego cię w przeszłości spotkało. Nie dasz rady sam tego udźwignąć. Skoro z rodzicami ciężko o rozmowę, bo nie potrafią, to spróbuj na terapii, a najlepiej w grupie terapeutycznej, inni też będą opowiadać. Zobaczysz, że nie jesteś sam z problemami. Może się z kimś zakumplujesz. Nie bój się na zapas tej terapii. W obecnych czasach to już normalne, prawie każdy korzysta z takiej pomocy wcześniej czy później. Nawet dzieci ciepią i chorują. Naprawdę nie obawiaj się na zapas - idź zobacz, a jak ci się nie spodoba to najwyżej zrezygnujesz.
99 2022-12-01 20:49:44 Ostatnio edytowany przez Naru_to04 (2022-12-01 20:50:58)
Naru_to04 napisał/a:Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?To tylko heroiniści to tacy najprawdziwsi ćpunowie ? Heroiniści za ćpunów i debili uważają z kolei osoby biorące speedy taka zagwozdka
Paslawku, czy da się upaść niżej? No chyba nie. Ale to nie o to chodzi. Definicje patologii i kto jest bardziej ''najprawdziwszym" nałogowcem, każdy tworzy na swój użytek.
Wiem, ja też.
Naru_to04 napisał/a:Po co ten wątek byl zakładany? Szukałem pomocy, chciałem sobie, chce pomóc nadal, nie wiedziałem, jak przekazać info rodzicom. Wydawalo mi się, że z ich wsparciem byłoby mi łatwiej przejść to. Ale potem się pojawiło we łbie: a jakby mi wcale nie pomogli? Wypieprzyli na zbity pysk z domu? Mam gwarancję, że nie?
W sumie to tego akurat dalej nie zaplanowałem, jak im powiedzieć, gdybym i wiedział i się nie bał - byłoby po rozmowie. Brzmie jak dzieciak, prawda? Pełnoletni człowiek boi się rozmowy z rodzicami... Wstyd mi jest jak to pisze, ale pisze, jak jest i co czuje. Poza tym, co w jednym poście podkreśliłem: oni bez winy też nie są.
Co dalej? Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
Wam dziękuję, bo potrzebowałem jakichkolwiek słów, które pomogłyby mi w mojej sytuacji choć trochę.Naru, to super, że szukasz pomocy. Tutaj zacząłeś na forum i bardzo dobrze. Są tu ludzie z doświadczeniem i to jest dla Ciebie cenne. Posłuchaj ich. Skorzystaj, bo po to tu przyszedłeś.
Na pewno strach przed rozmową z rodzicami jest ogromny. Tym bardziej, że jak piszesz rodzice nie spędzali z Tobą czasu, więc i nie masz doświadczenia w opowiadaniu im o sobie. Pewnie nie pytali a Ty nie opowiadałeś im o swoich problemach. Zobacz do jakich kłopotów doprowadził brak rozmowy z bliskim. Tak się nie da żyć. Koniecznie Wasza rodzina musi to zmienić. Małymi kroczkami da się.
Z pewnością jak mówisz rodzice zawalili kilka spraw. Nie sądzę, aby świadomie lekceważyli Twoje potrzeby emocjonalne. Po prostu inaczej nie potrafili, może sami nie otrzymali dobrej opieki od swoich rodziców i tak to się ciągnie przez pokolenia, a skutkiem jest, że nie potrafili z Tobą nawiązać bliskiej relacji.
Wiesz, można to jeszcze naprawić i teraz jest na to najlepszy moment. Czasami tak jest, że dopiero jak coś pierdyknie w rodzinie, to ludzie się budzą i dopiero zaczynają dostrzegać problemy i je naprawiać.
Nie wiemy jak zareagują rodzice, ale przecież nie to jest najgorsze co może Cię spotkać. Ty możesz stracić swoje życie jak się nie uwolnisz od narkotyków. Wiedz jedno, że oni Cię kochają - tylko widzisz tak nieporadnie trochę, bo wielu ludzi kocha tylko tak jak umie, jak ich nauczono. Jednak wiedz, że choć może z początku będą się wściekali, czy mama będzie płakać, to na pewno Ci pomogą. Na pewno bardzo im na Tobie zależy, najbardziej na świecie.
Myślę, że idziesz dobrym tropem, aby najpierw zagadać z mamą. Ja bym zaczęła tak:
- mamo, wiesz zapisałem się do ośrodka uzależnień na terapię
- mama: co się stało, co Ty mówisz
- wiesz mamo miałem problemy, bałem się, nie wiedziałem jak się od nich uwolnić i zacząłem brać narkotyki,
- O Boże!
- mamo potrzebuję pomocy...U Ciebie widać, że przejmujesz się bardzo wieloma rzeczami na zapas:
- a jak będzie w ośrodku uzależnień
- a co jak się wyda i mnie nazwą narkomanem
- dziewczyny mnie wtedy nie zechcą itd.Tylko widzisz te nasze lęki nas niszczą, paraliżują, w końcu zabijają.
Musisz nauczyć się jak sobie z nimi radzić (pomoc psychologa)
Naprawdę w większości niepotrzebnie się człowiek przejmuje na zapas - bo patrząc z perspektywy czasu okazuje się, że nic takiego nie wydarzyło się czego się baliśmy. Mówi się "strach ma wielkie oczy".Naprawdę zachowując spokój można racjonalnie poukładać sobie te wszystkie sprawy, których się obawiamy np.
- wyleczyć się teraz z nałogu, jesteś taki młody całe życie przed Tobą, za np. 2 lata, nikt nie będzie pamiętał że brałeś narko, a za kilka lat to już w ogóle nikogo to nie będzie interesować, pamiętaj "co było a nie jest nie pisze się w rejestr",
- ludzie popełniają głupoty w młodości, to normalne, rozejrzyj się wśród swoich znajomych, zobacz ilu młodych robi jakieś odpały, a ilu cierpi na depresję, ilu leczy się psychiatrycznie. Naprawdę młodzież nie ma lekko, bo i czasy ciężkie i wiek dojrzewania trudny. Życie w ogóle nie jest lekkie.Ale to wszystko mija. Potem ludzie dorośli nie zwracają już na te błędy młodości takiej uwagi. Dziewczyny też nie będą, bo same też mają wiele problemów ze sobą.
Moim zdaniem musisz koniecznie porozmawiać z psychologiem o tym co złego cię w przeszłości spotkało. Nie dasz rady sam tego udźwignąć. Skoro z rodzicami ciężko o rozmowę, bo nie potrafią, to spróbuj na terapii, a najlepiej w grupie terapeutycznej, inni też będą opowiadać. Zobaczysz, że nie jesteś sam z problemami. Może się z kimś zakumplujesz. Nie bój się na zapas tej terapii. W obecnych czasach to już normalne, prawie każdy korzysta z takiej pomocy wcześniej czy później. Nawet dzieci ciepią i chorują. Naprawdę nie obawiaj się na zapas - idź zobacz, a jak ci się nie spodoba to najwyżej zrezygnujesz.
Ja taki jestem. Totalnie rozdarty, dostaje do głowy, sam nie wiem, czego chce. Raz tak, raz srak. Juz miałem ją przecież zagadać (matkę), zaraz odechciało mi się. Boje się reakcji, że dostanę kopa w de i do widzenia. Raczej nie, ale mózg mi podpowiada różne scenariusze.
Plus czuje się wyebany pod każdym kątem.
Ludzie zapomną? Ludzie nie zapominają.. Ludzie kochają, jak komu jest źle, noga się powinie; zapomną, że ktoś kogo znają ćpal, tylko dlatego, że przestał? Nie zapomną.
Narkoman to jak alkoholik: dno dna.
Uważasz, że ktoś miałby o czymś TAKIM zapomnieć?
101 2022-12-01 22:27:27 Ostatnio edytowany przez KarminowaRóża (2022-12-01 22:41:48)
Czy ludzie zapomną? To pytanie można rozważając pod różnym kątem.
np. Ludzie żyją w takim pędzie, że liczy się dla nich chwila obecna- news dnia, a jutro kolejny i kolejny news - i nikt już nie pamięta co było wczoraj - ludzie żyją w swojej bańce, najczęściej wirtualnej. Ludzie w gruncie rzeczy najbardziej zajmują się sobą.
A jeśli ktoś się cieszy z cudzego nieszczęścia - no cóż zdarza się, ale pamiętaj, zawsze ale to zawsze ten człowiek dostaje wtedy od życia nauczkę - i ma to samo i dopiero wtedy ma okazję przekonać się jak to jest.
Po drugie - przecież Ty nie będziesz chodził i rozpowiadał o swoich problemach, możesz dyskretnie załatwić swoje sprawy w gabinecie u terapeuty. Dopóki nic publicznie nie odwalisz - jest szansa że nikt się o braniu narko nie dowie. Rodzice też nie muszą nikomu mówić, bo i po co. Lepiej z Tobą niech o tym rozmawiają.
Jeśli chodzi o Twoich znajomych, to oni teraz wiedzą o Twoich przebojach z narko, ale przecież Wasze drogi się wkrótce rozejdą, skończysz szkołę, pójdziesz do pracy, będziesz miał innych kolegów. Ale nawet kumplom teraz możesz powiedzieć (jak będą pytać)- stary ja z tym skończyłem, spróbowałem, zabawiłem się i mi wystarczy. I tyle - więcej nic nikomu nie musisz tłumaczyć.
I rozpoczynasz nowe życie bez narko i nawet jak kiedyś temat wypłynie przy okazji w jakiejś rozmowie, to powiesz po prostu: to były szczenięce lata, takie eksperymenty małolata. Dawno już temat nieaktualny.
I jak kiedyś poznasz dziewczynę to przecież nie będziesz się chwalił na pierwszym spotkaniu, bo i po co. Wiadomo, że jak bylibyście super zżytą, poważną parą narzeczonych to można sobie poopowiadać o trudnych czasach z przeszłości, kiedyś w zimowy wieczór przy kominku i lampce wina, ale to już musi być naprawdę ta odpowiednia osoba, która cię kocha i wspiera.
Tylko warunek jest jeden - musisz z tym już teraz skończyć. A do tego potrzebujesz mieć wsparcie. Ludzie potrzebują siebie nawzajem. Dzisiaj Tobie ktoś pomoże, a Ty jutro innej osobie. Tak to działa.
I moim zdaniem niepotrzebnie piętnujesz się tym określeniem narkoman - przecież ty jesteś na etapie, że możesz tego uniknąć, masz jeszcze ostatnią szansę właśnie na to aby nie stać się narkomanem.
Jesteś młody i masz prawo do błędów. Tak się właśnie człowiek uczy życia. I to super, że dostrzegłeś, że masz problem i że trzeba go rozwiązać - to znaczy, że przesuwasz się w kierunku dojrzałości.
Nie ma takich ludzi, którzy nigdy nic głupiego nie zrobili, ale jeżeli od tego odeszli - to nikt im już tego nie wypomina, bo i po co. Ludzie nie są idealni. Każdy ma coś na sumieniu. Ważne żeby się uczyć na błędach, wyciągać wnioski i stopniowo nabywać umiejętności jak rozwiązywać trudne problemy, które w życiu każdego człowieka się pojawiają.
A że czujesz ogromny lęk przed rozmową z mamą, to ja Cię doskonale rozumiem. To wydaje się straszne, ale jest konieczne. To rodzina jest od tego żeby sobie pomagać i wspierać siebie. Spróbuj się przełamać, zacznij i niech się dzieje co chce, wyduś z siebie chociaż: mamo mam problem, tylko się nie wściekaj, bo ktoś musi mi pomóc. Wiadomo, że na początku mama będzie w szoku i jej reakcja będzie gwałtowna, ale za jakiś czas ochłonie i rozsądek jej wróci i wspólnie coś postanowicie.
Wiesz co - moim zdaniem ta trudna sytuacja - to jest właśnie szansa na to aby naprawić relacje w waszej rodzinie - tak abyście nie byli osobno ale bardziej razem. Ja myślę, że jak rodzice ochłoną z szoku, to gdzieś tam do nich dotrze, że trochę zawalili sprawę, tym że za dużo byli w pracy a za mało z Tobą w domu. Super jakby udało się nawiązać między wami bliską relację, tak żeby mieć z kim pogadać jak pojawiają się trudności, czy w ogóle.
Ja gdzieś przeczytałam w fachowej literaturze, że jak człowiek opowie o swoim problemie wiele razy, o swojej krzywdzie, o swoich uczuciach to w końcu to go uleczy. I może o to w terapii chodzi. Właśnie jak nie ma z kim pogadać (ja myślę, że z kolegami trudno jest Tobie, bo nie zrozumieją albo nie zachowają tajemnicy) to psycholog się sprawdzi. Ja zauważyłam, że to działa. Trzeba czasu, ale zadziała.
Nie bój się rozmowy z terapeutą, na początku tylko opowiesz o sobie co chcesz, a dopiero na kolejnych spotkaniach będziesz wnikał w szczegóły, na tyle na ile dasz radę. Poczujesz ulgę i wtedy już pójdzie z górki.
W Twoim przypadku - najlepsza terapia uzależnień - tak jak ci tu pisali znawcy tematu. Prawdopodobnie są tam najbardziej odpowiedni fachowcy.
A jak to wszystko się skończy to powinieneś być z siebie dumny, że dałeś radę, że nie uciekłeś od problemu.
Tak myślę, że takie zwycięstwa sprawiają, że chłopiec staje się mężczyzną.
KarminowaRóża napisał/a:Naru_to04 napisał/a:Po co ten wątek byl zakładany? Szukałem pomocy, chciałem sobie, chce pomóc nadal, nie wiedziałem, jak przekazać info rodzicom. Wydawalo mi się, że z ich wsparciem byłoby mi łatwiej przejść to. Ale potem się pojawiło we łbie: a jakby mi wcale nie pomogli? Wypieprzyli na zbity pysk z domu? Mam gwarancję, że nie?
W sumie to tego akurat dalej nie zaplanowałem, jak im powiedzieć, gdybym i wiedział i się nie bał - byłoby po rozmowie. Brzmie jak dzieciak, prawda? Pełnoletni człowiek boi się rozmowy z rodzicami... Wstyd mi jest jak to pisze, ale pisze, jak jest i co czuje. Poza tym, co w jednym poście podkreśliłem: oni bez winy też nie są.
Co dalej? Takim prawdziwym ćpunem, który daje po kablach nie jestem i - nie oszukujmy się - doprowadzić się do takiego etapu doprowadzają jednostki specyficzne, co mi nie zagraża, choćbym miał w ch*j i trochę problemów nieprzepracowanych.
Muszę się zająć swoją chorą głową. Jest chu....i niestabilnie, ale co innego mogę? Może uda się bez informowania matki i ojca? Sam siebie oszukuje?
Wam dziękuję, bo potrzebowałem jakichkolwiek słów, które pomogłyby mi w mojej sytuacji choć trochę.Naru, to super, że szukasz pomocy. Tutaj zacząłeś na forum i bardzo dobrze. Są tu ludzie z doświadczeniem i to jest dla Ciebie cenne. Posłuchaj ich. Skorzystaj, bo po to tu przyszedłeś.
Na pewno strach przed rozmową z rodzicami jest ogromny. Tym bardziej, że jak piszesz rodzice nie spędzali z Tobą czasu, więc i nie masz doświadczenia w opowiadaniu im o sobie. Pewnie nie pytali a Ty nie opowiadałeś im o swoich problemach. Zobacz do jakich kłopotów doprowadził brak rozmowy z bliskim. Tak się nie da żyć. Koniecznie Wasza rodzina musi to zmienić. Małymi kroczkami da się.
Z pewnością jak mówisz rodzice zawalili kilka spraw. Nie sądzę, aby świadomie lekceważyli Twoje potrzeby emocjonalne. Po prostu inaczej nie potrafili, może sami nie otrzymali dobrej opieki od swoich rodziców i tak to się ciągnie przez pokolenia, a skutkiem jest, że nie potrafili z Tobą nawiązać bliskiej relacji.
Wiesz, można to jeszcze naprawić i teraz jest na to najlepszy moment. Czasami tak jest, że dopiero jak coś pierdyknie w rodzinie, to ludzie się budzą i dopiero zaczynają dostrzegać problemy i je naprawiać.
Nie wiemy jak zareagują rodzice, ale przecież nie to jest najgorsze co może Cię spotkać. Ty możesz stracić swoje życie jak się nie uwolnisz od narkotyków. Wiedz jedno, że oni Cię kochają - tylko widzisz tak nieporadnie trochę, bo wielu ludzi kocha tylko tak jak umie, jak ich nauczono. Jednak wiedz, że choć może z początku będą się wściekali, czy mama będzie płakać, to na pewno Ci pomogą. Na pewno bardzo im na Tobie zależy, najbardziej na świecie.
Myślę, że idziesz dobrym tropem, aby najpierw zagadać z mamą. Ja bym zaczęła tak:
- mamo, wiesz zapisałem się do ośrodka uzależnień na terapię
- mama: co się stało, co Ty mówisz
- wiesz mamo miałem problemy, bałem się, nie wiedziałem jak się od nich uwolnić i zacząłem brać narkotyki,
- O Boże!
- mamo potrzebuję pomocy...U Ciebie widać, że przejmujesz się bardzo wieloma rzeczami na zapas:
- a jak będzie w ośrodku uzależnień
- a co jak się wyda i mnie nazwą narkomanem
- dziewczyny mnie wtedy nie zechcą itd.Tylko widzisz te nasze lęki nas niszczą, paraliżują, w końcu zabijają.
Musisz nauczyć się jak sobie z nimi radzić (pomoc psychologa)
Naprawdę w większości niepotrzebnie się człowiek przejmuje na zapas - bo patrząc z perspektywy czasu okazuje się, że nic takiego nie wydarzyło się czego się baliśmy. Mówi się "strach ma wielkie oczy".Naprawdę zachowując spokój można racjonalnie poukładać sobie te wszystkie sprawy, których się obawiamy np.
- wyleczyć się teraz z nałogu, jesteś taki młody całe życie przed Tobą, za np. 2 lata, nikt nie będzie pamiętał że brałeś narko, a za kilka lat to już w ogóle nikogo to nie będzie interesować, pamiętaj "co było a nie jest nie pisze się w rejestr",
- ludzie popełniają głupoty w młodości, to normalne, rozejrzyj się wśród swoich znajomych, zobacz ilu młodych robi jakieś odpały, a ilu cierpi na depresję, ilu leczy się psychiatrycznie. Naprawdę młodzież nie ma lekko, bo i czasy ciężkie i wiek dojrzewania trudny. Życie w ogóle nie jest lekkie.Ale to wszystko mija. Potem ludzie dorośli nie zwracają już na te błędy młodości takiej uwagi. Dziewczyny też nie będą, bo same też mają wiele problemów ze sobą.
Moim zdaniem musisz koniecznie porozmawiać z psychologiem o tym co złego cię w przeszłości spotkało. Nie dasz rady sam tego udźwignąć. Skoro z rodzicami ciężko o rozmowę, bo nie potrafią, to spróbuj na terapii, a najlepiej w grupie terapeutycznej, inni też będą opowiadać. Zobaczysz, że nie jesteś sam z problemami. Może się z kimś zakumplujesz. Nie bój się na zapas tej terapii. W obecnych czasach to już normalne, prawie każdy korzysta z takiej pomocy wcześniej czy później. Nawet dzieci ciepią i chorują. Naprawdę nie obawiaj się na zapas - idź zobacz, a jak ci się nie spodoba to najwyżej zrezygnujesz.
Ja taki jestem. Totalnie rozdarty, dostaje do głowy, sam nie wiem, czego chce. Raz tak, raz srak. Juz miałem ją przecież zagadać (matkę), zaraz odechciało mi się. Boje się reakcji, że dostanę kopa w de i do widzenia. Raczej nie, ale mózg mi podpowiada różne scenariusze.
Plus czuje się wyebany pod każdym kątem.
Ludzie zapomną? Ludzie nie zapominają.. Ludzie kochają, jak komu jest źle, noga się powinie; zapomną, że ktoś kogo znają ćpal, tylko dlatego, że przestał? Nie zapomną.
Narkoman to jak alkoholik: dno dna.
Uważasz, że ktoś miałby o czymś TAKIM zapomnieć?
Och już nie przesadzaj
Paradoksalnie masz lepiej od alkoholika. Nikt Ci nie będzje wciskał dragów na każdej rodzinnej czy studenckiej imprezce, a alkohol jest wszędzie i od razu ludzie by pytali. A do narkotyków większość dostępu nie ma, więc właściwie jest to do ukrycia, jeżeli znajomym mówić nie chcesz.
Najważniejsze jest teraz to, żebyś jednego uzależnienia nie wymienił na jakieś inne.
103 2022-12-02 14:09:57 Ostatnio edytowany przez Naru_to04 (2022-12-02 14:11:24)
Naru_to04 napisał/a:KarminowaRóża napisał/a:Naru, to super, że szukasz pomocy. Tutaj zacząłeś na forum i bardzo dobrze. Są tu ludzie z doświadczeniem i to jest dla Ciebie cenne. Posłuchaj ich. Skorzystaj, bo po to tu przyszedłeś.
Na pewno strach przed rozmową z rodzicami jest ogromny. Tym bardziej, że jak piszesz rodzice nie spędzali z Tobą czasu, więc i nie masz doświadczenia w opowiadaniu im o sobie. Pewnie nie pytali a Ty nie opowiadałeś im o swoich problemach. Zobacz do jakich kłopotów doprowadził brak rozmowy z bliskim. Tak się nie da żyć. Koniecznie Wasza rodzina musi to zmienić. Małymi kroczkami da się.
Z pewnością jak mówisz rodzice zawalili kilka spraw. Nie sądzę, aby świadomie lekceważyli Twoje potrzeby emocjonalne. Po prostu inaczej nie potrafili, może sami nie otrzymali dobrej opieki od swoich rodziców i tak to się ciągnie przez pokolenia, a skutkiem jest, że nie potrafili z Tobą nawiązać bliskiej relacji.
Wiesz, można to jeszcze naprawić i teraz jest na to najlepszy moment. Czasami tak jest, że dopiero jak coś pierdyknie w rodzinie, to ludzie się budzą i dopiero zaczynają dostrzegać problemy i je naprawiać.
Nie wiemy jak zareagują rodzice, ale przecież nie to jest najgorsze co może Cię spotkać. Ty możesz stracić swoje życie jak się nie uwolnisz od narkotyków. Wiedz jedno, że oni Cię kochają - tylko widzisz tak nieporadnie trochę, bo wielu ludzi kocha tylko tak jak umie, jak ich nauczono. Jednak wiedz, że choć może z początku będą się wściekali, czy mama będzie płakać, to na pewno Ci pomogą. Na pewno bardzo im na Tobie zależy, najbardziej na świecie.
Myślę, że idziesz dobrym tropem, aby najpierw zagadać z mamą. Ja bym zaczęła tak:
- mamo, wiesz zapisałem się do ośrodka uzależnień na terapię
- mama: co się stało, co Ty mówisz
- wiesz mamo miałem problemy, bałem się, nie wiedziałem jak się od nich uwolnić i zacząłem brać narkotyki,
- O Boże!
- mamo potrzebuję pomocy...U Ciebie widać, że przejmujesz się bardzo wieloma rzeczami na zapas:
- a jak będzie w ośrodku uzależnień
- a co jak się wyda i mnie nazwą narkomanem
- dziewczyny mnie wtedy nie zechcą itd.Tylko widzisz te nasze lęki nas niszczą, paraliżują, w końcu zabijają.
Musisz nauczyć się jak sobie z nimi radzić (pomoc psychologa)
Naprawdę w większości niepotrzebnie się człowiek przejmuje na zapas - bo patrząc z perspektywy czasu okazuje się, że nic takiego nie wydarzyło się czego się baliśmy. Mówi się "strach ma wielkie oczy".Naprawdę zachowując spokój można racjonalnie poukładać sobie te wszystkie sprawy, których się obawiamy np.
- wyleczyć się teraz z nałogu, jesteś taki młody całe życie przed Tobą, za np. 2 lata, nikt nie będzie pamiętał że brałeś narko, a za kilka lat to już w ogóle nikogo to nie będzie interesować, pamiętaj "co było a nie jest nie pisze się w rejestr",
- ludzie popełniają głupoty w młodości, to normalne, rozejrzyj się wśród swoich znajomych, zobacz ilu młodych robi jakieś odpały, a ilu cierpi na depresję, ilu leczy się psychiatrycznie. Naprawdę młodzież nie ma lekko, bo i czasy ciężkie i wiek dojrzewania trudny. Życie w ogóle nie jest lekkie.Ale to wszystko mija. Potem ludzie dorośli nie zwracają już na te błędy młodości takiej uwagi. Dziewczyny też nie będą, bo same też mają wiele problemów ze sobą.
Moim zdaniem musisz koniecznie porozmawiać z psychologiem o tym co złego cię w przeszłości spotkało. Nie dasz rady sam tego udźwignąć. Skoro z rodzicami ciężko o rozmowę, bo nie potrafią, to spróbuj na terapii, a najlepiej w grupie terapeutycznej, inni też będą opowiadać. Zobaczysz, że nie jesteś sam z problemami. Może się z kimś zakumplujesz. Nie bój się na zapas tej terapii. W obecnych czasach to już normalne, prawie każdy korzysta z takiej pomocy wcześniej czy później. Nawet dzieci ciepią i chorują. Naprawdę nie obawiaj się na zapas - idź zobacz, a jak ci się nie spodoba to najwyżej zrezygnujesz.
Ja taki jestem. Totalnie rozdarty, dostaje do głowy, sam nie wiem, czego chce. Raz tak, raz srak. Juz miałem ją przecież zagadać (matkę), zaraz odechciało mi się. Boje się reakcji, że dostanę kopa w de i do widzenia. Raczej nie, ale mózg mi podpowiada różne scenariusze.
Plus czuje się wyebany pod każdym kątem.
Ludzie zapomną? Ludzie nie zapominają.. Ludzie kochają, jak komu jest źle, noga się powinie; zapomną, że ktoś kogo znają ćpal, tylko dlatego, że przestał? Nie zapomną.
Narkoman to jak alkoholik: dno dna.
Uważasz, że ktoś miałby o czymś TAKIM zapomnieć?Och już nie przesadzaj
Paradoksalnie masz lepiej od alkoholika. Nikt Ci nie będzje wciskał dragów na każdej rodzinnej czy studenckiej imprezce, a alkohol jest wszędzie i od razu ludzie by pytali. A do narkotyków większość dostępu nie ma, więc właściwie jest to do ukrycia, jeżeli znajomym mówić nie chcesz.Najważniejsze jest teraz to, żebyś jednego uzależnienia nie wymienił na jakieś inne.
No tak, ten naród pijakow i alkoholików nie pojmuje, że ktoś może nie chcieć wlewać w siebie hektolitrow wódy i innych %. Taa, dla Polaków każda okazja to powód do chlania. Tak, i te nieśmiertelne pytania:a czemu nie pijesz, nie napijesz się, co ty, chory jesteś (u kobiety to jeszcze może o ciąży padnie), że nie pijesz?
Tak się żyje w Polandii..
Czy ludzie zapomną? To pytanie można rozważając pod różnym kątem.
np. Ludzie żyją w takim pędzie, że liczy się dla nich chwila obecna- news dnia, a jutro kolejny i kolejny news - i nikt już nie pamięta co było wczoraj - ludzie żyją w swojej bańce, najczęściej wirtualnej. Ludzie w gruncie rzeczy najbardziej zajmują się sobą.
A jeśli ktoś się cieszy z cudzego nieszczęścia - no cóż zdarza się, ale pamiętaj, zawsze ale to zawsze ten człowiek dostaje wtedy od życia nauczkę - i ma to samo i dopiero wtedy ma okazję przekonać się jak to jest.Po drugie - przecież Ty nie będziesz chodził i rozpowiadał o swoich problemach, możesz dyskretnie załatwić swoje sprawy w gabinecie u terapeuty. Dopóki nic publicznie nie odwalisz - jest szansa że nikt się o braniu narko nie dowie. Rodzice też nie muszą nikomu mówić, bo i po co. Lepiej z Tobą niech o tym rozmawiają.
Jeśli chodzi o Twoich znajomych, to oni teraz wiedzą o Twoich przebojach z narko, ale przecież Wasze drogi się wkrótce rozejdą, skończysz szkołę, pójdziesz do pracy, będziesz miał innych kolegów. Ale nawet kumplom teraz możesz powiedzieć (jak będą pytać)- stary ja z tym skończyłem, spróbowałem, zabawiłem się i mi wystarczy. I tyle - więcej nic nikomu nie musisz tłumaczyć.
I rozpoczynasz nowe życie bez narko i nawet jak kiedyś temat wypłynie przy okazji w jakiejś rozmowie, to powiesz po prostu: to były szczenięce lata, takie eksperymenty małolata. Dawno już temat nieaktualny.
I jak kiedyś poznasz dziewczynę to przecież nie będziesz się chwalił na pierwszym spotkaniu, bo i po co. Wiadomo, że jak bylibyście super zżytą, poważną parą narzeczonych to można sobie poopowiadać o trudnych czasach z przeszłości, kiedyś w zimowy wieczór przy kominku i lampce wina, ale to już musi być naprawdę ta odpowiednia osoba, która cię kocha i wspiera.
Tylko warunek jest jeden - musisz z tym już teraz skończyć. A do tego potrzebujesz mieć wsparcie. Ludzie potrzebują siebie nawzajem. Dzisiaj Tobie ktoś pomoże, a Ty jutro innej osobie. Tak to działa.
I moim zdaniem niepotrzebnie piętnujesz się tym określeniem narkoman - przecież ty jesteś na etapie, że możesz tego uniknąć, masz jeszcze ostatnią szansę właśnie na to aby nie stać się narkomanem.
Jesteś młody i masz prawo do błędów. Tak się właśnie człowiek uczy życia. I to super, że dostrzegłeś, że masz problem i że trzeba go rozwiązać - to znaczy, że przesuwasz się w kierunku dojrzałości.
Nie ma takich ludzi, którzy nigdy nic głupiego nie zrobili, ale jeżeli od tego odeszli - to nikt im już tego nie wypomina, bo i po co. Ludzie nie są idealni. Każdy ma coś na sumieniu. Ważne żeby się uczyć na błędach, wyciągać wnioski i stopniowo nabywać umiejętności jak rozwiązywać trudne problemy, które w życiu każdego człowieka się pojawiają.
A że czujesz ogromny lęk przed rozmową z mamą, to ja Cię doskonale rozumiem. To wydaje się straszne, ale jest konieczne. To rodzina jest od tego żeby sobie pomagać i wspierać siebie. Spróbuj się przełamać, zacznij i niech się dzieje co chce, wyduś z siebie chociaż: mamo mam problem, tylko się nie wściekaj, bo ktoś musi mi pomóc. Wiadomo, że na początku mama będzie w szoku i jej reakcja będzie gwałtowna, ale za jakiś czas ochłonie i rozsądek jej wróci i wspólnie coś postanowicie.
Wiesz co - moim zdaniem ta trudna sytuacja - to jest właśnie szansa na to aby naprawić relacje w waszej rodzinie - tak abyście nie byli osobno ale bardziej razem. Ja myślę, że jak rodzice ochłoną z szoku, to gdzieś tam do nich dotrze, że trochę zawalili sprawę, tym że za dużo byli w pracy a za mało z Tobą w domu. Super jakby udało się nawiązać między wami bliską relację, tak żeby mieć z kim pogadać jak pojawiają się trudności, czy w ogóle.
Ja gdzieś przeczytałam w fachowej literaturze, że jak człowiek opowie o swoim problemie wiele razy, o swojej krzywdzie, o swoich uczuciach to w końcu to go uleczy. I może o to w terapii chodzi. Właśnie jak nie ma z kim pogadać (ja myślę, że z kolegami trudno jest Tobie, bo nie zrozumieją albo nie zachowają tajemnicy) to psycholog się sprawdzi. Ja zauważyłam, że to działa. Trzeba czasu, ale zadziała.
Nie bój się rozmowy z terapeutą, na początku tylko opowiesz o sobie co chcesz, a dopiero na kolejnych spotkaniach będziesz wnikał w szczegóły, na tyle na ile dasz radę. Poczujesz ulgę i wtedy już pójdzie z górki.
W Twoim przypadku - najlepsza terapia uzależnień - tak jak ci tu pisali znawcy tematu. Prawdopodobnie są tam najbardziej odpowiedni fachowcy.A jak to wszystko się skończy to powinieneś być z siebie dumny, że dałeś radę, że nie uciekłeś od problemu.
Tak myślę, że takie zwycięstwa sprawiają, że chłopiec staje się mężczyzną.
KarminowaRoza, dopiszę na zakończenie: plan na siebie mam i będę go wprowadzal powoli w życie.
I tak trzymaj Naru_to
Jak się trzymasz? Dajesz radę niczego nie brać?
Naru_to04 napisał/a:paslawek napisał/a:Naruto to taka młodsza wersja Brothera in Arms czyli klasycznie przewidywalnie
racjonalizowanie na całego pełną parą.
To widocznie jeszcze nie ten moment za słaby kryzys,po mału zaczyna czuć się lepiej więc kozakuje
jeżeli przypuszczenia się spełnią tylko uderzenie o następne dno może coś spowodować inaczej wszelkie gadki szmatki to tylko bicie piany
strata czasu i energii na utwierdzanie się i pławienie w słabościach,niemożnościach możeniem przeszkód .
Użalanie się to jeden z dragów."Ten, kto się boi musi być uzależniony; słaba rzecz potrzebuje wsparcia."
Carl Gustav JungWcale nie czuje się lepiej. Jestem na maksa sfrustrowany, a zarazem czuje się wyczerpany psychicznie i fizycznie.
A jak mnie z domu wyrzucą?Nie wykonałeś zadania Naruto.
W Monarze mam teraz chłopaka, który jest bardzo fajny i dobrze wychowany. Ćpał od 15 do 20 roku życia. Rodziców ma dzianych.
Nigdy nie wróci do normalności, bo po jednym mocniejszym ćpaniu przepaliły mu się styki w mózgu. Wiesz ile jego rodzice daliby za to, żeby poznać prawdę szybciej?Nie marnuj czasu i swojego zycia.
co masz na mysli z "przepalily styki"?