A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.
A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.
Czasem jest tak że się orientujesz że coś jest najcenniejsze w momencie gdy stajesz przed realną groźbą utraty tego czegoś lub kogoś...
A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.
Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).
wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha (co się kłóci ze słowami, że mnie znać nie chce,no ale...), ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).
wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Czasem jest tak że się orientujesz że coś jest najcenniejsze w momencie gdy stajesz przed realną groźbą utraty tego czegoś lub kogoś...
O tym, że ktoś jest najcenniejszy powinno sie wiedziec zawsze a nie w momencie utraty
wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).
W kwestii sexu to chyba największym problemem jest zbyt dużo pracy. Jeżeli spędzasz całe dnie w gabinecie, calymi dniami z problemami pacjentów, kwestiami zamówień/organizacji/szkoleń/staży/konferencji to jestem w stanie zrozumieć brak ochoty. Człowiek jest tak naładowany tymi emocjami, że jedyne o czym marzy po pracy to święty spokój. Aczkolwiek nie powinno tak być, trzeba umieć to rozdzielać, nie popadać w pracoholizm.
Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym ) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
O tym, że ktoś jest najcenniejszy powinno sie wiedziec zawsze a nie w momencie utraty
Bardzo łatwo sypać takimi truizmami, zwłaszcza gdy życie nie jest takie łatwe. Codzienny stres zawodowy i konieczność zapewnienia utrzymania rodzinie spycha z konieczności inne rzeczy na bok. I w zapierdolu codziennego dnia mamy naprawdę mało czasu i skupienia by poświęcić jej pielęgnacji uczucia.
wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).
Gdybyś ją kochał dbałbys o nią, troszczyłbyś się, by była szczęśliwa, spełniona, by miała też czas dla siebie. Masz możliwości finansowe, więc zorganizowanie całej tej "otoczki" wymagało tylko czego? Uczucia? Emocji? Empatii?
Jak można mówić, że się kogoś "kocha" i równocześnie nie dbać o tą osobę najlepiej jak się potrafi?
ABSURD!!!
a propos - ochoty na seks nie miałeś, ale skoro kochasz tak bardzo to rozumiemy, że żonę zaspokajałes inaczej? Ustami, dłonią? Czy też nie miałeś ochoty i to też poszedłeś zbadać?
a propos - ochoty na seks nie miałeś, ale skoro kochasz tak bardzo to rozumiemy, że żonę zaspokajałes inaczej? Ustami, dłonią? Czy też nie miałeś ochoty i to też poszedłeś zbadać?
Ręce opadają; kolejna, której można jedynie zalecić baranka o ścianę, bo każda bardziej merytoryczna sugestia trafi w próżnię...
KoloroweSny napisał/a:O tym, że ktoś jest najcenniejszy powinno sie wiedziec zawsze a nie w momencie utraty
Bardzo łatwo sypać takimi truizmami, zwłaszcza gdy życie nie jest takie łatwe. Codzienny stres zawodowy i konieczność zapewnienia utrzymania rodzinie spycha z konieczności inne rzeczy na bok. I w zapierdolu codziennego dnia mamy naprawdę mało czasu i skupienia by poświęcić jej pielęgnacji uczucia.
To nie jest truizm a oczywistość. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Rozumiem stres, rozumiem kariere, ale skoro wziął na siebie takie obowiazki ... nikt za niego nie decydował. Trzeba umieć to pogodzić, autor nie umiał.
Diarmuid napisał/a:Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
Tu akurat racja, czasem praca w takich warunkach powoduje że odechciewa się wszystkiego. Jednak no, można to wszystko pogodzić, wszystko się da zrobić. Po prostu autor za późno sie zorientował, albo nie poruszali tych tematów. Nie wiem. Ale tak też to nie powinno wyglądać.
Diarmuid napisał/a:Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
Wiesz ile zarabia stomatolog??? Mam kuzynkę stomatolożkę, nie przepracowuje się straszliwie, kasy ma wystarczająco na fajne życie.
Jak ktoś chapie od rana do nocy w tak intratnym zawodzie to już chyba tylko można powiedzieć, że mamona przysłoniła cały świat - żonę, dziecko, codzienność domową. Gdzieś jest granica, nieprawdaz? Naprawdę rozumiem ludzi, którzy zapierdzielają ciężko, bo muszą od pierwszego do pierwszego spiąć podstawowe życie, ale w tej sytuacji to pogoń za kasą była ważna.
Jak widać - pieniądze w życiu nie są najważniejsze...
wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Czasem jest tak że się orientujesz że coś jest najcenniejsze w momencie gdy stajesz przed realną groźbą utraty tego czegoś lub kogoś...
To jest prawda, że doceniamy, jak tracimy...
Nowe_otwarcie napisał/a:Diarmuid napisał/a:Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
Wiesz ile zarabia stomatolog??? Mam kuzynkę stomatolożkę, nie przepracowuje się straszliwie, kasy ma wystarczająco na fajne życie.
Jak ktoś chapie od rana do nocy w tak intratnym zawodzie to już chyba tylko można powiedzieć, że mamona przysłoniła cały świat - żonę, dziecko, codzienność domową. Gdzieś jest granica, nieprawdaz? Naprawdę rozumiem ludzi, którzy zapierdzielają ciężko, bo muszą od pierwszego do pierwszego spiąć podstawowe życie, ale w tej sytuacji to pogoń za kasą była ważna.
Jak widać - pieniądze w życiu nie są najważniejsze...
W punkt. Sky is the limit ?
Tomeek-92 napisał/a:wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha (co się kłóci ze słowami, że mnie znać nie chce,no ale...), ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).
Ale ona tego nie czuła, wręcz odwrotnie... samo słowo nie wystarczy. Lekceważyłeś ją, nic nawet nie zrobiłeś, żeby czuła, że ma męża i to miała być miłość...
Teraz dopiero doceniasz... jak zwykle..
212 2022-08-30 23:17:05 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-08-30 23:19:55)
W punkt. Sky is the limit ?
Niekoniecznie w punkt. Często kobieta chce jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. Dlatego najpierw (tak dla pewności) sprawdziłbym jeszcze jakie oczekiwania finansowe miała żona autora i to najlepiej wersję pierwotną, a nie po sprawie
Poza tym (odnośnie posta Ewe131) rzadko kiedy realnie zarabiamy tyle ile zarabiamy w wyobrażeniach zawistnych sąsiadów
KoloroweSny napisał/a:W punkt. Sky is the limit ?
Niekoniecznie w punkt. Często kobieta chce jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. Dlatego najpierw (tak dla pewności) sprawdziłbym jeszcze jakie oczekiwania finansowe miała żona autora i to najlepiej wersję pierwotną, a nie po sprawie
Poza tym (odnośnie posta Ewe131) rzadko kiedy realnie zarabiamy tyle ile zarabiamy w wyobrażeniach zawistnych sąsiadów
To akurat moja rodzina, więc nie ma we mnie zawiści a w niej nieszczerości, zresztą pewne rzeczy widać gołym okiem- gdzie wakacje, w czym się nosi i co w domu
Diarmuid napisał/a:Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
No pewnie, bo wszystkie kobiety są takie jak twoja ex żona. Siedzą na rzyci i bronią się przed pracą, bo dzieciak? A kto jej dzieciaka zrobił, sąsiad czy listonosz? Trzeba było się bardziej zabezpieczać, a nie po namiętnej nocy mieć pretensje do wszystkich kobiet. Taką żeś wybrał, nikt ci jej z przydziału nie wydał. Te mityczne "zapewni całej rodzinie dostatnie życie" to sobie w buty wsadź. Zdecydowana większość kobiet oraz matek zapierdziela na dwa etaty, niektóre jeszcze robią robótki ręczne w postaci pieczenia tortów, malowania bombek, szydełkują, robią makramy by podreperować budżet kosztem własnego snu. Teraz są takie czasy, że jak dwóch nie pracuje to ledwo starcza do dziesiątego. I mowa tutaj o przeciętnych ludziach z przeciętnymi zarobkami.
Natomiast zdecydowana większość mężczyzn oczekuje od kobiet, że po pracy nic już nie muszą robić, nawet dzieciakami się zajmować. W końcu od tego są baby, no nie? Zrobić jeść, uprać gacie, ogarnąć dzieciaki i być zawsze gotowa na figle. Odmawiacie nam prawo do zmęczenia i liczy się tylko wasza wygoda. Ja tylko jestem ciekawa na ile ten nadmiar pracy naszego stomatologa jest potrzebny, a na ile to zwykła chciwość. Większość stomatologów gra na własnych zasadach, bo tych na NFZ to już ze świecą szukać. Ale nie będę się wypowiadać, bo nie mamy rozeznania jak to u niego wygląda. A ten nawał pracy pewnie pojawił się wtedy, kiedy pojawiło się dziecko.
A co do ostatniego: żona jakoś nie przejmuje się tym, że źródełko gotówki jej ucieknie. Może dlatego, że pracuje lub wie, że jest w stanie poświęcić własny komfort życia nad bezpieczeństwem swoim i dziecka? Nie każdy czuje potrzebę życia w luksusie skoro można za to oberwać twarz lub odgrywać służebnicę niegodną dotknięcia przez pana.
Diarmuid - twoje posty sa w punkt i plynie z nich spora madrosc. Tak trzymaj i dzieki, ze jestes!
Nowe_otwarcie napisał/a:Diarmuid napisał/a:Autor w tyłku miał swoją zmęczoną żonę oraz w tyłku miał chore dziecko i wybrał się na relaksik z kolegami, bo przecież jemu się należy.
Sam przyznaje, że on dzieciaka tylko widuje i wszystkie obowiązki odwala tylko żona. Pewnie dlatego, że nie ma wyjścia.
Wraca późno z pracy, więc pewnie czasu wolnego z najważniejszą kobietą nie ma, bo jest zmęczony.
Z żoną nie ma żadnej bliskości, nawet są pretensje o większe zapotrzebowanie na seks. Jak długo można ciągnąć biały związek?Gdzie ty tutaj widzisz priorytet w życiu autora? One są dla niego najważniejsze dopiero, gdy dostał kopa w zad od żony. Wtedy mu klapki z oczu spadły, bo traci bezpieczny grunt pod nogami.
A szanująca się kobieta nie wróci do damskiego boksera i guzik ją będzie obchodziło, że to było tylko raz i nigdy więcej. Takiemu człowiekowi się już nie ufa, a ten policzek działa mega otrzeźwiająco. Możliwe, że jeszcze jakieś uczucia się w niej tlą, ale dla dobra siebie i dziecka nie będzie chciała zagrać w vabank i wybiera bezpieczniejszą opcję w postaci separacji.
Tutaj chyba muszę wziąć gościa w obronę przed kolejną piewczynią teorii że tylko matki mają prawo być zmęczone, a faceci to się tylko opie...ają.
Gdyby bumelował, to jeszcze by się to trzymało kupy, ale Ty po nim jedziesz także za to że tak zapier...ala że nie ma siły i ochoty na seks? Rozpędź się i walnij baranka w ścianę, może pomoże. Akurat tak się składa że pamiętam dentystkę, do której prywatnego gabinetu często chodziłem w wieku lat nastu i na studiach, kilka razy sie zdarzyło że byliśmy z ojcem (piękne czasy gdy on sponsorował mi opiekę dentystyczną; na usprawiedliwienie dodam że moje zarobki nigdy się nie umywały do jego, poza tym wtedy byłem na etapie przedzawodowym) ostatnimi pacjentami i wychodziliśmy koło 22-23... bywało też że przed zajęciami wpadałem jako pierwszy na 9-10... Do dziś też pamiętam że moja ex-wife siedziała w ciąży w domu (nie zdążyła podjąć pracy przed zajściem w ciążę po studiach) i cała radosna i wypoczęta przywalała się że nie miałem siły remontować mieszkania, bo od rana zapieprzałem w stoczni tak że ciuchy na mnie wisiały (taki byłem chudy), a ok. 19 zasypiałem na kanapie przed telewizorem. Nie bronię całkiem Autora, bo ma za uszami, ale nie spieszmy się z całkowitym wybielaniem jednej i maksymalnym potępianiem drugiej strony, zwłaszcza w kontekście bardzo powszechnego oczekiwania kobiet że facet zapewni całej rodzinie dostatnie życie. Może to jest właśnie pewna cena, bo jeśli pan będzie musiał mocniej zaangażować się w piekę nad dzieciem, to coś za coś: pani będzie musiała ruszyć d... i też zarobić nieco pieniędzy do wspólnego garnuszka.
No pewnie, bo wszystkie kobiety są takie jak twoja ex żona. Siedzą na rzyci i bronią się przed pracą, bo dzieciak? A kto jej dzieciaka zrobił, sąsiad czy listonosz? Trzeba było się bardziej zabezpieczać, a nie po namiętnej nocy mieć pretensje do wszystkich kobiet. Taką żeś wybrał, nikt ci jej z przydziału nie wydał. Te mityczne "zapewni całej rodzinie dostatnie życie" to sobie w buty wsadź. Zdecydowana większość kobiet oraz matek zapierdziela na dwa etaty, niektóre jeszcze robią robótki ręczne w postaci pieczenia tortów, malowania bombek, szydełkują, robią makramy by podreperować budżet kosztem własnego snu. Teraz są takie czasy, że jak dwóch nie pracuje to ledwo starcza do dziesiątego. I mowa tutaj o przeciętnych ludziach z przeciętnymi zarobkami.
Natomiast zdecydowana większość mężczyzn oczekuje od kobiet, że po pracy nic już nie muszą robić, nawet dzieciakami się zajmować. W końcu od tego są baby, no nie? Zrobić jeść, uprać gacie, ogarnąć dzieciaki i być zawsze gotowa na figle. Odmawiacie nam prawo do zmęczenia i liczy się tylko wasza wygoda. Ja tylko jestem ciekawa na ile ten nadmiar pracy naszego stomatologa jest potrzebny, a na ile to zwykła chciwość. Większość stomatologów gra na własnych zasadach, bo tych na NFZ to już ze świecą szukać. Ale nie będę się wypowiadać, bo nie mamy rozeznania jak to u niego wygląda. A ten nawał pracy pewnie pojawił się wtedy, kiedy pojawiło się dziecko.
A co do ostatniego: żona jakoś nie przejmuje się tym, że źródełko gotówki jej ucieknie. Może dlatego, że pracuje lub wie, że jest w stanie poświęcić własny komfort życia nad bezpieczeństwem swoim i dziecka? Nie każdy czuje potrzebę życia w luksusie skoro można za to oberwać twarz lub odgrywać służebnicę niegodną dotknięcia przez pana.
Zejdziesz ze mnie, kobieto?
Ale nie będę się wypowiadać, bo nie mamy rozeznania jak to u niego wygląda. A ten nawał pracy pewnie pojawił się wtedy, kiedy pojawiło się dziecko.
A co do ostatniego: żona jakoś nie przejmuje się tym, że źródełko gotówki jej ucieknie. Może dlatego, że pracuje lub wie, że jest w stanie poświęcić własny komfort życia nad bezpieczeństwem swoim i dziecka? Nie każdy czuje potrzebę życia w luksusie skoro można za to oberwać twarz lub odgrywać służebnicę niegodną dotknięcia przez pana.
Nie wiem czy zauważyłaś, ale jakoś tak dziwnie oczekiwania finansowe kobiet rosną właśnie jak się pojawi dziecko. I kolejny smaczek: w lwiej części oczekują że to facet skombinuje na to srodki ("No jak to, przecież prawdziwy facet musi umieć utrzymać rodzinę, zwłaszcza gdy kobieta nie pracuje po urodzeniu dziecka!"). A spróbuj zaproponować zaciśnięcie pasa w tym czasie albo wspólne zebranie zapasów przed ciążą.... oooo, to od razu facet zostaje zakwalifikowany jako namiastka faceta
A żona nie przejmuje się odejściem może dlatego że pracuje a może (co bardziej prawdopodobne) że dokładnie zna dochody męża i zakłada że łądnie go oskubie na alimentach (na dziecko - bo przecież sąd na pewno uzna że dziecko nie może żyć na niższym poziomie niż przed rozwodem! - a może i na siebie).
218 2022-08-30 23:45:09 Ostatnio edytowany przez Nambi (2022-08-30 23:45:35)
@Nambi, R_Ita2: sorry, ale pjertolicie w pewnej części! Wasze złote myśli przypominają piertolenie inkwizytora sprzed kilku wieków (skierowane do kobiety oskarżonej o czary) w stylu: przyznaj się, co prawda cię zabijemy, ale umrzesz z czystym sumieniem. Kara nie ma sensu jeśli w jej wyniku traci się to co najważniejsze, bo wtedy już jakakolwiek poprawa traci swój sens. Kara nie może przewyższać nagrody za poprawę.
"Będziesz lepszy dla innej kobiety"... Boshhh, a jeśli TO jest kobieta jego życia i do końca życia to ONA będzie mu się tłukła pod czaszką? To za przeproszeniem chooy mu z poprawy jak przepadnie najważniejszy cel podjęcia tej drogi poprawy? Wszystko musi mieć cel, odpowiednią nagrodę, a nie pustą satysfakcję. Satysfakcję czego? Że niby stałem się lepszym człowiekiem gdy jednocześnie straciłem kobietę życia? Wtedy w doopę mogę sobie tę satysfakcję włożyć, bo tyle ona będzie wtedy warta.I wreszcie ostatni smaczek: on będzie miał odpowiednią motywację tylko wtedy jeśli żona i dziecko są najważniejsze w jego życiu czyli ich odzyskanie jest sensem tej poprawy! A jeśli nie są najważniejsze, to i tak się dostatecznie nie zmieni, bo zabraknie właśnie odpowiedniej motywacji.
I kolejne g... prawda: nie jest regułą że ZAWSZE po pierwszym ciosie przyjdą kolejne. Przyjdą jeśli kobieta uzna że tak ma być, jeśli przejdzie nad tym do porządku dziennego. Ale NIE PRZYJDĄ jeśli kobieta stanowczo powie że to ostatni raz i jeśli jeszcze raz ją uderzy to koniec; zwłaszcza przy takiej reakcji szokowej u faceta. Dlatego stanowczo twierdzę że jeśli on pójdzie na terapię i agresji i skończy z piciem z koleżkami, to to małżeństwo JAK NAJBARDZIEJ jest do uratowania, co więcej: ona po tej jego terapii i przy spełnieniu pozostałych warunków POWINNA mu dać szansę.
@Tomeek-92: walcz o nią, nie przestawaj. Ona nie uwierzy teraz w same słówka, prawdopodobnie też uważa że jak Ci za łatwo wybaczy, to nie zrozumiesz. Dlatego łatwo nie będzie, ale po terapii i czasie powinno być lepiej!
Z tej i Twoich kolejnych wypowiedzi w tym wątku wyziera przede wszystkim brak kultury osobistej.
Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, nie masz bladego pojęcia o przemocy i mechanizmach nią rządzących, ani o psychoteriapii. Inaczej nie naskorobałbyś takich bzdur. W jaki sposób, Twoim zdaniem, autor ma w zaistniałej sytuacji walczyć o żonę? Szabelką? Żona autora niczego nie powinna i niczego nie musi, jeśli chodzi o decyzję, co do dalszego trwania ich małżeństwa. I to niezależnie od tego, czy autor psychoterapię przejdzie czy nie.W dodatku sam sobie zaprzeczasz - najpierw piszesz, że terapia to kara, która nie ma sensu (serio uważasz terapię za karę???), a potem, że jeśli autor przejdzie terapię agresji, to uratuje tym swoje małżeństwo.
Rozwód też nie jest karą. To konsekwencja tego, co się wydarzyło. Autor uderzył i popchnął żonę (przyczyna). Żona podjęła decyzję o rozwodzie (skutek). Pomiędzy tymi wydarzeniami jest związek przyczynowo-skutkowy. Nasze działania mają konsekwencje. Zrozumienie tej zależności to podstawa zmiany własnych zachowań.
219 2022-08-31 00:02:26 Ostatnio edytowany przez Tomeek-92 (2022-08-31 00:05:43)
Tomeek-92 napisał/a:wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).Gdybyś ją kochał dbałbys o nią, troszczyłbyś się, by była szczęśliwa, spełniona, by miała też czas dla siebie. Masz możliwości finansowe, więc zorganizowanie całej tej "otoczki" wymagało tylko czego? Uczucia? Emocji? Empatii?
Jak można mówić, że się kogoś "kocha" i równocześnie nie dbać o tą osobę najlepiej jak się potrafi?
ABSURD!!!a propos - ochoty na seks nie miałeś, ale skoro kochasz tak bardzo to rozumiemy, że żonę zaspokajałes inaczej? Ustami, dłonią? Czy też nie miałeś ochoty i to też poszedłeś zbadać?
Owszem, na brak pieniędzy nie narzekam, ale nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy z dalszą częscią tego, o czym napisalas. Nieważne.
Nie, w inny sposób też jej nie zaspokajałem (możesz sobie pojeździć, jaki ze mnie ujowy mąż, że żony bzykać nie chciałem). Nieistotne, że nie miałem siły i ochoty na to, i tak powinienem.
Kocham, ale Ty i tak będziesz ,,wiedziała lepiej'', co czuje, no nie?
Nowe_otwarcie napisał/a:@Nambi, R_Ita2: sorry, ale pjertolicie w pewnej części! Wasze złote myśli przypominają piertolenie inkwizytora sprzed kilku wieków (skierowane do kobiety oskarżonej o czary) w stylu: przyznaj się, co prawda cię zabijemy, ale umrzesz z czystym sumieniem. Kara nie ma sensu jeśli w jej wyniku traci się to co najważniejsze, bo wtedy już jakakolwiek poprawa traci swój sens. Kara nie może przewyższać nagrody za poprawę.
"Będziesz lepszy dla innej kobiety"... Boshhh, a jeśli TO jest kobieta jego życia i do końca życia to ONA będzie mu się tłukła pod czaszką? To za przeproszeniem chooy mu z poprawy jak przepadnie najważniejszy cel podjęcia tej drogi poprawy? Wszystko musi mieć cel, odpowiednią nagrodę, a nie pustą satysfakcję. Satysfakcję czego? Że niby stałem się lepszym człowiekiem gdy jednocześnie straciłem kobietę życia? Wtedy w doopę mogę sobie tę satysfakcję włożyć, bo tyle ona będzie wtedy warta.I wreszcie ostatni smaczek: on będzie miał odpowiednią motywację tylko wtedy jeśli żona i dziecko są najważniejsze w jego życiu czyli ich odzyskanie jest sensem tej poprawy! A jeśli nie są najważniejsze, to i tak się dostatecznie nie zmieni, bo zabraknie właśnie odpowiedniej motywacji.
I kolejne g... prawda: nie jest regułą że ZAWSZE po pierwszym ciosie przyjdą kolejne. Przyjdą jeśli kobieta uzna że tak ma być, jeśli przejdzie nad tym do porządku dziennego. Ale NIE PRZYJDĄ jeśli kobieta stanowczo powie że to ostatni raz i jeśli jeszcze raz ją uderzy to koniec; zwłaszcza przy takiej reakcji szokowej u faceta. Dlatego stanowczo twierdzę że jeśli on pójdzie na terapię i agresji i skończy z piciem z koleżkami, to to małżeństwo JAK NAJBARDZIEJ jest do uratowania, co więcej: ona po tej jego terapii i przy spełnieniu pozostałych warunków POWINNA mu dać szansę.
@Tomeek-92: walcz o nią, nie przestawaj. Ona nie uwierzy teraz w same słówka, prawdopodobnie też uważa że jak Ci za łatwo wybaczy, to nie zrozumiesz. Dlatego łatwo nie będzie, ale po terapii i czasie powinno być lepiej!
Z tej i Twoich kolejnych wypowiedzi w tym wątku wyziera przede wszystkim brak kultury osobistej.
Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, nie masz bladego pojęcia o przemocy i mechanizmach nią rządzących, ani o psychoteriapii. Inaczej nie naskorobałbyś takich bzdur. W jaki sposób, Twoim zdaniem, autor ma w zaistniałej sytuacji walczyć o żonę? Szabelką? Żona autora niczego nie powinna i niczego nie musi, jeśli chodzi o decyzję, co do dalszego trwania ich małżeństwa. I to niezależnie od tego, czy autor psychoterapię przejdzie czy nie.W dodatku sam sobie zaprzeczasz - najpierw piszesz, że terapia to kara, która nie ma sensu (serio uważasz terapię za karę???), a potem, że jeśli autor przejdzie terapię agresji, to uratuje tym swoje małżeństwo.
Rozwód też nie jest karą. To konsekwencja tego, co się wydarzyło. Autor uderzył i popchnął żonę (przyczyna). Żona podjęła decyzję o rozwodzie (skutek). Pomiędzy tymi wydarzeniami jest związek przyczynowo-skutkowy. Nasze działania mają konsekwencje. Zrozumienie tej zależności to podstawa zmiany własnych zachowań.
Też sama sobie przeczysz, bo często konsekwencja jest synonimem kary; zwłaszcza w tym wypadku jeśli w wyniku rozwodu utraci kobietę, która w ogólnym rozrachunku okaże się być kobietą jego życia; a jeśli straty z powodu kary przewyższą zyski z odkupienia, to kara nie ma żadnego skutku wychowawczego, jedynie wykańczający sprawcę; o skutecznej funkcji resocjalizacyjnej można zapomnieć (żeby takowa zaistniała, w ukaranym musi się wytworzyć przekonanie że resocjalizacja popłaca).
Tomeek-92 napisał/a:wieka napisał/a:A kto powiedział, że to była Tomka kobieta życia... Skoro nawet ochoty na seks nie miał.
A to co się stało tylko przypieczętowało rozpad związku.
Dlatego nie ma już o co walczyć.
Prawdą jest, że w następnym związku nie podniesie ręki na kobietę, bo to tak przeważnie działa.Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).W kwestii sexu to chyba największym problemem jest zbyt dużo pracy. Jeżeli spędzasz całe dnie w gabinecie, calymi dniami z problemami pacjentów, kwestiami zamówień/organizacji/szkoleń/staży/konferencji to jestem w stanie zrozumieć brak ochoty. Człowiek jest tak naładowany tymi emocjami, że jedyne o czym marzy po pracy to święty spokój. Aczkolwiek nie powinno tak być, trzeba umieć to rozdzielać, nie popadać w pracoholizm.
W ogóle fizycznie się czuję taki wypalony jakby, wypluty.
222 2022-08-31 00:27:56 Ostatnio edytowany przez Nambi (2022-08-31 02:09:57)
Nambi napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:@Nambi, R_Ita2: sorry, ale pjertolicie w pewnej części! Wasze złote myśli przypominają piertolenie inkwizytora sprzed kilku wieków (skierowane do kobiety oskarżonej o czary) w stylu: przyznaj się, co prawda cię zabijemy, ale umrzesz z czystym sumieniem. Kara nie ma sensu jeśli w jej wyniku traci się to co najważniejsze, bo wtedy już jakakolwiek poprawa traci swój sens. Kara nie może przewyższać nagrody za poprawę.
"Będziesz lepszy dla innej kobiety"... Boshhh, a jeśli TO jest kobieta jego życia i do końca życia to ONA będzie mu się tłukła pod czaszką? To za przeproszeniem chooy mu z poprawy jak przepadnie najważniejszy cel podjęcia tej drogi poprawy? Wszystko musi mieć cel, odpowiednią nagrodę, a nie pustą satysfakcję. Satysfakcję czego? Że niby stałem się lepszym człowiekiem gdy jednocześnie straciłem kobietę życia? Wtedy w doopę mogę sobie tę satysfakcję włożyć, bo tyle ona będzie wtedy warta.I wreszcie ostatni smaczek: on będzie miał odpowiednią motywację tylko wtedy jeśli żona i dziecko są najważniejsze w jego życiu czyli ich odzyskanie jest sensem tej poprawy! A jeśli nie są najważniejsze, to i tak się dostatecznie nie zmieni, bo zabraknie właśnie odpowiedniej motywacji.
I kolejne g... prawda: nie jest regułą że ZAWSZE po pierwszym ciosie przyjdą kolejne. Przyjdą jeśli kobieta uzna że tak ma być, jeśli przejdzie nad tym do porządku dziennego. Ale NIE PRZYJDĄ jeśli kobieta stanowczo powie że to ostatni raz i jeśli jeszcze raz ją uderzy to koniec; zwłaszcza przy takiej reakcji szokowej u faceta. Dlatego stanowczo twierdzę że jeśli on pójdzie na terapię i agresji i skończy z piciem z koleżkami, to to małżeństwo JAK NAJBARDZIEJ jest do uratowania, co więcej: ona po tej jego terapii i przy spełnieniu pozostałych warunków POWINNA mu dać szansę.
@Tomeek-92: walcz o nią, nie przestawaj. Ona nie uwierzy teraz w same słówka, prawdopodobnie też uważa że jak Ci za łatwo wybaczy, to nie zrozumiesz. Dlatego łatwo nie będzie, ale po terapii i czasie powinno być lepiej!
Z tej i Twoich kolejnych wypowiedzi w tym wątku wyziera przede wszystkim brak kultury osobistej.
Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, nie masz bladego pojęcia o przemocy i mechanizmach nią rządzących, ani o psychoteriapii. Inaczej nie naskorobałbyś takich bzdur. W jaki sposób, Twoim zdaniem, autor ma w zaistniałej sytuacji walczyć o żonę? Szabelką? Żona autora niczego nie powinna i niczego nie musi, jeśli chodzi o decyzję, co do dalszego trwania ich małżeństwa. I to niezależnie od tego, czy autor psychoterapię przejdzie czy nie.W dodatku sam sobie zaprzeczasz - najpierw piszesz, że terapia to kara, która nie ma sensu (serio uważasz terapię za karę???), a potem, że jeśli autor przejdzie terapię agresji, to uratuje tym swoje małżeństwo.
Rozwód też nie jest karą. To konsekwencja tego, co się wydarzyło. Autor uderzył i popchnął żonę (przyczyna). Żona podjęła decyzję o rozwodzie (skutek). Pomiędzy tymi wydarzeniami jest związek przyczynowo-skutkowy. Nasze działania mają konsekwencje. Zrozumienie tej zależności to podstawa zmiany własnych zachowań.
Też sama sobie przeczysz, bo często konsekwencja jest synonimem kary; zwłaszcza w tym wypadku jeśli w wyniku rozwodu utraci kobietę, która w ogólnym rozrachunku okaże się być kobietą jego życia; a jeśli straty z powodu kary przewyższą zyski z odkupienia, to kara nie ma żadnego skutku wychowawczego, jedynie wykańczający sprawcę; o skutecznej funkcji resocjalizacyjnej można zapomnieć (żeby takowa zaistniała, w ukaranym musi się wytworzyć przekonanie że resocjalizacja popłaca).
Nie rozumiesz słowa "przeczenie". Niewłaściwie go używasz. Daruję więc sobie wywód na temat kary, konsekwencji oraz tego, dlaczego Twoje dywagacje odnośnie motywacji zawierają błąd logiczny, bo obawiam się, że tylko stracę czas. Jeśli przechodzileś terapię w zk, to ni edziwię się, że kojarzy Ci się wyłącznie z karą.
Ewe131 napisał/a:Tomeek-92 napisał/a:Kocham ją, bo chyba nie myslałas, że byłem z kims, kogo nie kocham?
Ona też twierdzi, że kocha, ale jakie jest jej stanowisko, napisałem wyżej
Pod kątem braku ochoty na seks się badam, bo to nie jest tak, że nie miałem ochoty na seks z nią, tylko ogólnie na seks (a w systemie ręcznym też nie jadę).Gdybyś ją kochał dbałbys o nią, troszczyłbyś się, by była szczęśliwa, spełniona, by miała też czas dla siebie. Masz możliwości finansowe, więc zorganizowanie całej tej "otoczki" wymagało tylko czego? Uczucia? Emocji? Empatii?
Jak można mówić, że się kogoś "kocha" i równocześnie nie dbać o tą osobę najlepiej jak się potrafi?
ABSURD!!!a propos - ochoty na seks nie miałeś, ale skoro kochasz tak bardzo to rozumiemy, że żonę zaspokajałes inaczej? Ustami, dłonią? Czy też nie miałeś ochoty i to też poszedłeś zbadać?
Owszem, na brak pieniędzy nie narzekam, ale nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy z dalszą częscią tego, o czym napisalas. Nieważne.
Nie, w inny sposób też jej nie zaspokajałem (możesz sobie pojeździć, jaki ze mnie ujowy mąż, że żony bzykać nie chciałem). Nieistotne, że nie miałem siły i ochoty na to, i tak powinienem.
Kocham, ale Ty i tak będziesz ,,wiedziała lepiej'', co czuje, no nie?
Trochę inaczej poprzednio to opisałeś. Twierdzisz, że nie masz ochoty ani sił na seks, ale go uprawialeś - pozwalałeś, żeby żona pieściła Cię oralnie. Nie mogła jednak liczyć na to, że Ty też zadbasz o jej przyjemność. I to jest to, czego ja nie rozumiem. Nie masz ochoty na seks, to go nie uprawiasz i rozmawiacie o tym. Po prostu mówisz jak jest: "nie mam ochoty, nie mam siły na seks, mimo tego, że Cie kocham, nie wiem co jest przyczyną", zamiast brać, niczego nie dając w zamian.
224 2022-08-31 00:50:19 Ostatnio edytowany przez Tomeek-92 (2022-08-31 00:55:11)
Tomeek-92 napisał/a:Ewe131 napisał/a:Gdybyś ją kochał dbałbys o nią, troszczyłbyś się, by była szczęśliwa, spełniona, by miała też czas dla siebie. Masz możliwości finansowe, więc zorganizowanie całej tej "otoczki" wymagało tylko czego? Uczucia? Emocji? Empatii?
Jak można mówić, że się kogoś "kocha" i równocześnie nie dbać o tą osobę najlepiej jak się potrafi?
ABSURD!!!a propos - ochoty na seks nie miałeś, ale skoro kochasz tak bardzo to rozumiemy, że żonę zaspokajałes inaczej? Ustami, dłonią? Czy też nie miałeś ochoty i to też poszedłeś zbadać?
Owszem, na brak pieniędzy nie narzekam, ale nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy z dalszą częscią tego, o czym napisalas. Nieważne.
Nie, w inny sposób też jej nie zaspokajałem (możesz sobie pojeździć, jaki ze mnie ujowy mąż, że żony bzykać nie chciałem). Nieistotne, że nie miałem siły i ochoty na to, i tak powinienem.
Kocham, ale Ty i tak będziesz ,,wiedziała lepiej'', co czuje, no nie?
Trochę inaczej poprzednio to opisałeś. Twierdzisz, że nie masz ochoty ani sił na seks, ale go uprawialeś - pozwalałeś, żeby żona pieściła Cię oralnie. Nie mogła jednak liczyć na to, że Ty też zadbasz o jej przyjemność. I to jest to, czego ja nie rozumiem. Nie masz ochoty na seks, to go nie uprawiasz i rozmawiacie o tym. Po prostu mówisz jak jest: "nie mam ochoty, nie mam siły na seks, mimo tego, że Cie kocham, nie wiem co jest przyczyną", zamiast brać, niczego nie dając w zamian.
Od początku pisałem, jak bylo. Żona do tego przymuszana nie była, to była JEJ inicjatywa. To nie ja chciałem tego loda, ona się za to sama z siebie brała. Przy czym brany siła też nie byłem.
Ty napisałaś mi parę dni wczesnej, że tego nie rozumiesz, ja Ci chyba innymi słowy nie umiem tego oddać.
Nambi napisał/a:Tomeek-92 napisał/a:Owszem, na brak pieniędzy nie narzekam, ale nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy z dalszą częscią tego, o czym napisalas. Nieważne.
Nie, w inny sposób też jej nie zaspokajałem (możesz sobie pojeździć, jaki ze mnie ujowy mąż, że żony bzykać nie chciałem). Nieistotne, że nie miałem siły i ochoty na to, i tak powinienem.
Kocham, ale Ty i tak będziesz ,,wiedziała lepiej'', co czuje, no nie?
Trochę inaczej poprzednio to opisałeś. Twierdzisz, że nie masz ochoty ani sił na seks, ale go uprawialeś - pozwalałeś, żeby żona pieściła Cię oralnie. Nie mogła jednak liczyć na to, że Ty też zadbasz o jej przyjemność. I to jest to, czego ja nie rozumiem. Nie masz ochoty na seks, to go nie uprawiasz i rozmawiacie o tym. Po prostu mówisz jak jest: "nie mam ochoty, nie mam siły na seks, mimo tego, że Cie kocham, nie wiem co jest przyczyną", zamiast brać, niczego nie dając w zamian.
Od początku pisałem, jak bylo. Żona do tego przymuszana nie była, to była JEJ inicjatywa. To nie ja chciałem tego loda, ona się za to sama z siebie brała. Przy czym brany siła też nie byłem.
Ty napisałaś mi parę dni wczesnej, że tego nie rozumiesz, ja Ci chyba innymi słowy nie umiem tego oddać.
Niewątpliwie mamy tu problem komunikacyjny Odpuszczam.
226 2022-08-31 00:59:56 Ostatnio edytowany przez Tomeek-92 (2022-08-31 01:02:16)
Tomeek-92 napisał/a:Nambi napisał/a:Trochę inaczej poprzednio to opisałeś. Twierdzisz, że nie masz ochoty ani sił na seks, ale go uprawialeś - pozwalałeś, żeby żona pieściła Cię oralnie. Nie mogła jednak liczyć na to, że Ty też zadbasz o jej przyjemność. I to jest to, czego ja nie rozumiem. Nie masz ochoty na seks, to go nie uprawiasz i rozmawiacie o tym. Po prostu mówisz jak jest: "nie mam ochoty, nie mam siły na seks, mimo tego, że Cie kocham, nie wiem co jest przyczyną", zamiast brać, niczego nie dając w zamian.
Od początku pisałem, jak bylo. Żona do tego przymuszana nie była, to była JEJ inicjatywa. To nie ja chciałem tego loda, ona się za to sama z siebie brała. Przy czym brany siła też nie byłem.
Ty napisałaś mi parę dni wczesnej, że tego nie rozumiesz, ja Ci chyba innymi słowy nie umiem tego oddać.Niewątpliwie mamy tu problem komunikacyjny
Odpuszczam.
Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Eeee....?Ale wiesz, ja uprawiam seks. Mniej więcej wiem na czym to polega
Niepotrzenie zakładasz, że od razu chcę Ci dowalić. Pisałam, że mierzę własną miarą, bo jestem kobietą.
Tomeek-92 napisał/a:Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Eeee....?Ale wiesz, ja uprawiam seks. Mniej więcej wiem na czym to polega
Niepotrzenie zakładasz, że od razu chcę Ci dowalić. Pisałam, że mierzę własną miarą, bo jestem kobietą.
Heh, nie wątpię i nie o to mi chodziło .
Ja nie uprawiam, mam zerowe libido i ktoś kto tego nie zaznal, tego nie zrozumie.
Przy czym jw: ogólnie fizycznie się czuję wyebany.
Nie rozumiesz słowa "przeczenie". Niewłaściwie go używasz. Daruję więc sobie wywód na temat kary, konsekwencji oraz tego, dlaczego Twoje dywagacje odnośnie motywacji zawierają błąd logiczny, bo obawiam się, że tylko stracę czas. Jeśli przechodzileś terapię w zk, to ni edziwię się, że kojarzy Ci się wyłącznie z karą.
To Ty się foszysz że nie uznaje się Twojej wyobrażonej, wąskiej definicji pewnych wyrażeń za jedynie obowiązującą. Nie chcesz dostrzec szerszego znaczenia niektórych wyrażeń i okoliczności (jak z tymi konsekwencjami), bo nie pasują do Twojej teorii, a jak ktoś tego nie uznaje, to starasz się pojechać jeszcze ad personam (przy czym spudłowałaś, bo mój jedyny kontakt z sądem - o kontakcie z zk, z którym największą styczność miałem spacerując w różnych miastach OBOK takich placówek - miałem podczas rozprawy rozwodowej, która była dla mnie bardzo traumatycznym przeżyciem). W takich okolicznościach mogę chyba uznać dyskusję z Tobą za zamkniętą.
Heh, nie wątpię i nie o to mi chodziło
.
Ja nie uprawiam, mam zerowe libido i ktoś kto tego nie zaznal, tego nie zrozumie.
Przy czym jw: ogólnie fizycznie się czuję wyebany.
Jesteś po prostu prawdopodobnie przemęczony; po ile godzin dziennie sypiasz, z jak mocnym stresem się mierzysz? Znam to doskonale: mam teraz taki okres (stres plus intensywność pracy) że też w ogóle nie myślę o seksie, choć w normalnych warunkach (nie mówiąc o przeszłości) coś takiego byłoby dla mnie nie do pomyślenia (seks raz-dwa razy w tygodniu uznałbym wtedy za wymuszony post). A w takiej sytuacji cios psychiczny uderza jeszcze mocniej (możliwe że i dlatego Cię tak sieknęło po alko; ja ostatnio jestem tak zmęczony że wystarczy szklanka wina czy nawet piwo i w ciągu godziny odjeżdżam.
Uważaj, bo w Twoim wieku człowiek myśli że organizm jest niezniszczalny i że będzie miał zawsze siły, wszystko zregeneruje (wielu to sobie mówi jadąc na długu sennym). Ale do czasu. Na pewno musisz porządnie odpocząć żeby należycie to przemyśleć i opracować skuteczny plan działania.
231 2022-08-31 08:58:24 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-08-31 08:59:30)
W pewnym momencie Autor powienien nieco zwolnić, zwyczajnie przystopować dla dobra rodziny. Nie jest to na pewno proste, bo przecież nie da się na pstryknięcie palcem zmienić swojej sytuacji zawodowej tak, aby ona nam w 100 % odpowiadała. Szanuję ogromnie ludzi, którzy ciężko pracują, poświęcają się i jeszcze(przynajmniej do pewnego momentu) czerpią z tego satysfakcję. Lepsze to przecież niż ktoś, kto się całymi dniami obija a do tego jeszcze wpadnie w szpony jakiegoś nałogu. Warto też być świadomym, że rezygnacja z pracy czy pewnych przywilejów z tego wynikających odbija się potem na jakości życia. Tutaj Autor ewidentnie jednak zaniedbał czy wręcz porzucił swoją rolę męża i ojca. Już sam fakt, żę się poświęca tyle czasu i energii na pracę sprawia, że powoli winiszcza nas to fizycznie i psychicznie.
232 2022-08-31 09:11:12 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-08-31 09:13:56)
Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Kobietom tutaj chodzi o ich prawa, czują wtedy taką solidarną siłę. Dlatego np. Nambi kompletnie nie obchodzi co ty teraz czujesz i jak się czujesz. Chodzi jej o prawa kobiece. Skoro żona tobie loda, no to żeby ona (Nambi) się lepiej poczuła wg tego klucza, ty powinieneś też zrobić dobrze żonie.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Nie jesteś. Gdybyś ją katował kilka razy w miesiącu i nie dawał pieniędzy na dziecko oraz chlał ciągiem, to sam bym Tobie #$%%^&.
Jesteś słabym mężem i ojcem, a nad tym można pracować i naprawić.
Jeśli żona nie chce i pomimo twoich prób do tego nie dąży (porozmawiaj na osobności z jej rodzicami, jeśli to już zrobiłeś, to jeszcze raz), to trzeba iść dalej, mimo, że to wewnętrznie rozdziera.
Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
234 2022-08-31 10:26:05 Ostatnio edytowany przez Nambi (2022-08-31 11:31:25)
Tomeek-92 napisał/a:Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Kobietom tutaj chodzi o ich prawa, czują wtedy taką solidarną siłę. Dlatego np. Nambi kompletnie nie obchodzi co ty teraz czujesz i jak się czujesz. Chodzi jej o prawa kobiece. Skoro żona tobie loda, no to żeby ona (Nambi) się lepiej poczuła wg tego klucza, ty powinieneś też zrobić dobrze żonie.
Szkoda, że nie zacytowałeś mojej wypowedzi:
"Twierdzisz, że nie masz ochoty ani sił na seks, ale go uprawialeś - pozwalałeś, żeby żona pieściła Cię oralnie. Nie mogła jednak liczyć na to, że Ty też zadbasz o jej przyjemność. (...) Nie masz ochoty na seks, to go nie uprawiasz i rozmawiacie o tym. Po prostu mówisz jak jest: "nie mam ochoty, nie mam siły na seks, mimo tego, że Cie kocham, nie wiem co jest przyczyną", zamiast brać, niczego nie dając w zamian."
Możesz mi wyjaśnić, gdzie tkwi błąd w moim, no tak, kobiecym, myśleniu? Bo jeśli to co napisałam jest bzdurą, to trzeba by przyjąć, że to jest zupełnie w porządku, że jedna strona w związku (nie, nie tylko mężczyzna) ma seks, a druga jest pomijana. I tak można żyć dalej zamiast, otwarcie, spokojnie zakomunikować partnerowi, że się nie ma ochoty, siły na seks. Ja pytam poważnie, bez ironii, bo życję w przekonaniu, że co do zasady to powinno wyglądać tak: albo obie strony sprawiają sobie przyjemność (incydentalne odstępstwa nie są niczym złym), albo otwarcie mówimy o tym,że nie mamy ochoty na seks i go nie uprawiamy.
Autor jest lekarzem. Źle się czuje, wie, że coś jest nie wporządku, to powinien poszukać przyczyny. To jest oczywiste. Niech sobie autor przeczyta swoją wypowiedź na temat stanu uzębienia narodu polskiego (słuszną zresztą) i przełoży to na swoją sytuację.
A tak na marginesie, gdyby Tomek był kobietą, napisałam bym dokładnie to samo. W wątku obok, innymi słowami, ale dokładnie to samo napisałam w odpowiedzi autorce tego wątku, w odniesieniu do komunikowania się w związku.
Nambi napisał/a:Tomeek-92 napisał/a:Chciałbym Ci to jaśniej rozrysowac, ale tutaj nie ma szans.
Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Eeee....?Ale wiesz, ja uprawiam seks. Mniej więcej wiem na czym to polega
Niepotrzenie zakładasz, że od razu chcę Ci dowalić. Pisałam, że mierzę własną miarą, bo jestem kobietą.
Heh, nie wątpię i nie o to mi chodziło
.
Ja nie uprawiam, mam zerowe libido i ktoś kto tego nie zaznal, tego nie zrozumie.
Przy czym jw: ogólnie fizycznie się czuję wyebany.
Sił nie masz, jesteś wypompowany, to skąd te siły na wyjście z kumplami i chlansko? Skoro jakieś siły były to trzeba było poczekać na czas, kiedy dziecko wyzdrowieje, dać pod opiekę babci, cioci, niani i wyjść na kolacje z żoną. na wyjścia masz siły jak widać. Tylko towarzystwo wybierasz dla siebie odpowiednie...
Jak człowiek jest niezdrów, w różnych dziedzinach życia, czy to fizycznej czy psychicznej to wiesz co się robi? Badasz się i szukasz diagnozy z odpowiednim specjalista.jestes lekarzem, nieprawdopodobne, że takie słowa muszą tu padać! Zapewne nie raz miałeś w głowie myśli widząc czyjeś zaniedbane uzębienie "ja pierdziele! Gdzie ten człowiek się podziewał tyle czasu! czy nie wie, że do dentysty się chodzi, a nie czyta o nim w książkach??"
Czy byłeś przed tą sytuacją u jakiegokolwiek lekarza, by zacząć proces diagnostyczny Twojego braku libido? Czy byłeś chociażby u internisty, by zlecił podstawowe badania? Czy rozmawiałeś o tym z żoną? Czy szukaliście wspólnie przyczyn tej sytuacji? Czy wdrożyłes jakieś działania, by z tej patowej sytuacji wybrnąć?
Jeśli nie - to sorry, ale żadna miłość z Twojej strony! Miłość nie chroni przed problemami różnej natury, ale jak się kogoś kocha to DZIAŁASZ, by problemy spróbować rozwiązać.
Żona autora jest rozdarta wewnętrznie tu go kocha ale nie chce z nim żyć pod jednym dachem może się boi drugiego razu albo rozwarza wszystko za i przeciw nikt tego z nas nie wie co ona ma w głowie nawet mąż. Słowa które wypowiedziała dały jej do myślenia do tej pory pokornie to znosiła aż przelała się czara goryczy. Teraz targają ją myśli co dalej może nie ma wsparcia w bliskiej osobie rodzina sama nie wie co ma dalej począć twierdzi, że go kocha. Nie jest tak łatwo przekreślić te lata wspólnego życia, jest w tym wszystkim najważniejsza osoba dziecko ono najwięcej traci bo może żyć w rozbitej rodzinie, żona też to bierze pod uwagę, i dobro materialne które dotykczas miała zapewnione przez męża. Targają nią może myśli które budują inny obraz wyobrażenie dalszego życia. Ona się starała być żoną ciepło miru rodzinnego nawet w łóżku mąż nie odwzajemniał jej tego tak jak ona myślała ten wcześniejszy czas prysnął. Autor wypalił się w jakimś stopniu psychicznie i fizycznie ponad normatywną pracą zapewniając byt dla rodziny nie podejmując rozmowy dlaczego nie ma ochoty na sex ale twierdząc, że ją kocha, zażegnali by nie poruzumienie łużkowe. Ciągła praca nieraz z trudnymi pacjentami wykańcza psychicznie i fizycznie, sprawy prowadzenia gabinety aspekt dalszego rozwoju medycznego zapewnienie lepszych warunków materialnych rodzinie (może kredyt na mieszkanie) tego nikt z nas nie wie. Od rana do wieczora pracować to tak długo autor nie pociągną widać było tego efekty zakończony w przypływie emocji, braku opanowania się podniesienia ręki na żonę. Tu nie ma, że autor przychodzi do mieszkania wgodnie się rozsiada z telefonem w ręku, on przychodzi aby trochę odpocząć wśród rodziny, żona może to wie ale ona też chciałby aby z jej braków zdjąć trochę tego ciężaru prac domowych i opieki nad dzieckiem a dać ciepła czułości jej. Autor powinien się zastanowić nad swoim życiem wypaleniem emocjonalnym i zdrowotnym życie mamy tylko jedno autor ma dla kogo żyć ma żonę i córkę, wpaść w dołek psychiczny można łatwo ale z niego wyjść samemu jest ciężko bez pomocy bliskiej osoby.
Ich obydwoje teraz targają nie pesymistyczne myśli wizji rozpadu małżeństwa podejżewam żeby nie dziecko już by tego związku nie było dziecko cementuje zaiązek, że trwają jak w letargu. Autor stara zażegnać tą trudną sytuację wyjaśnia swoje zachowanie cały czas czeka na jakąś przychylną rozmowę z żoną i na powrót do rodziny żony i dziecka. Można spróbować włączyć do roli mediatora typu ojciec, matka wyjaśniając zaistniałą sytuację. Na tym najbardziej cierpi dziecko, tak jak rodzice.
Tomeek-92 napisał/a:Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
Zapisałem się już w zeszłym tygodniu, a na pierwszą wizytę idę jutro. Polecana osoba, z dobrymi opiniami. Jestem obs.rany ze strachu, bo nie wiem, czego się mogę spodziewać i jak to przebiegnie, ale idę i nie kombinuje, żeby zrezygnowac (co już pare razy napisałem, że co by nie było i co się nie działo, to z terapii nie rezygnuje).
238 2022-08-31 16:09:42 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2022-08-31 16:10:03)
Tomeek-92 napisał/a:Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Nie jesteś. Gdybyś ją katował kilka razy w miesiącu i nie dawał pieniędzy na dziecko oraz chlał ciągiem, to sam bym Tobie #$%%^&.
Jesteś słabym mężem i ojcem, a nad tym można pracować i naprawić.
Jeśli żona nie chce i pomimo twoich prób do tego nie dąży (porozmawiaj na osobności z jej rodzicami, jeśli to już zrobiłeś, to jeszcze raz), to trzeba iść dalej, mimo, że to wewnętrznie rozdziera.Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Jak człowiek jest niezdrów, w różnych dziedzinach życia, czy to fizycznej czy psychicznej to wiesz co się robi? Badasz się i szukasz diagnozy z odpowiednim specjalista.
Serio? Pojęcia nie miałem, gdyby nie Twój post umarłbym w niewiedzy.
Przepraszam za ten sarkazm, ale sam w jednym wątku tutaj na forum napisałem, że ten (nasz) naród ma tendencje do unikania lekarzy i badań, a potem zdziwienie, że mają chorobę w zaawansowanym stadium.
Napisałem już też w swoim wątku, że wlasnie szukam przyczyn (badania) tego, co się ze mną porobiło, bo nie tylko o brak libido chodzi, ale o ogólny stan.
Tak, teraz. Nie, wczesniej tego nie robiłem.
Farmer napisał/a:Tomeek-92 napisał/a:Przy czym wiem, o co tutaj chodzi: żeby mi dowalic, że jestem ujem.
Nie jesteś. Gdybyś ją katował kilka razy w miesiącu i nie dawał pieniędzy na dziecko oraz chlał ciągiem, to sam bym Tobie #$%%^&.
Jesteś słabym mężem i ojcem, a nad tym można pracować i naprawić.
Jeśli żona nie chce i pomimo twoich prób do tego nie dąży (porozmawiaj na osobności z jej rodzicami, jeśli to już zrobiłeś, to jeszcze raz), to trzeba iść dalej, mimo, że to wewnętrznie rozdziera.Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Ewe131 napisał/a:Jak człowiek jest niezdrów, w różnych dziedzinach życia, czy to fizycznej czy psychicznej to wiesz co się robi? Badasz się i szukasz diagnozy z odpowiednim specjalista.
Serio? Pojęcia nie miałem, gdyby nie Twój post umarłbym w niewiedzy.
Przepraszam za ten sarkazm, ale sam w jednym wątku tutaj na forum napisałem, że ten (nasz) naród ma tendencje do unikania lekarzy i badań, a potem zdziwienie, że mają chorobę w zaawansowanym stadium.
Napisałem już też w swoim wątku, że wlasnie szukam przyczyn (badania) tego, co się ze mną porobiło, bo nie tylko o brak libido chodzi, ale o ogólny stan.Tak, teraz. Nie, wczesniej tego nie robiłem.
wszystko się rozbija o CZAS!
Tomeek-92 napisał/a:Ewe131 napisał/a:Jak człowiek jest niezdrów, w różnych dziedzinach życia, czy to fizycznej czy psychicznej to wiesz co się robi? Badasz się i szukasz diagnozy z odpowiednim specjalista.
Serio? Pojęcia nie miałem, gdyby nie Twój post umarłbym w niewiedzy.
Przepraszam za ten sarkazm, ale sam w jednym wątku tutaj na forum napisałem, że ten (nasz) naród ma tendencje do unikania lekarzy i badań, a potem zdziwienie, że mają chorobę w zaawansowanym stadium.
Napisałem już też w swoim wątku, że wlasnie szukam przyczyn (badania) tego, co się ze mną porobiło, bo nie tylko o brak libido chodzi, ale o ogólny stan.Tak, teraz. Nie, wczesniej tego nie robiłem.
wszystko się rozbija o CZAS!
Pewnych kwestii, choćbym się skichał, to nie zmienię, bo czasu nie cofne.
Autor jest lekarzem. Źle się czuje, wie, że coś jest nie wporządku, to powinien poszukać przyczyny. To jest oczywiste. Niech sobie autor przeczyta swoją wypowiedź na temat stanu uzębienia narodu polskiego (słuszną zresztą) i przełoży to na swoją sytuację.
A tak na marginesie, gdyby Tomek był kobietą, napisałam bym dokładnie to samo. W wątku obok, innymi słowami, ale dokładnie to samo napisałam w odpowiedzi autorce tego wątku, w odniesieniu do komunikowania się w związku.
Właśnie przeżyłem i dlatego to powoli (bo na wszystko, badania też, potrzeba czasu) zmieniam.
KoloroweSny napisał/a:Farmer napisał/a:Nie jesteś. Gdybyś ją katował kilka razy w miesiącu i nie dawał pieniędzy na dziecko oraz chlał ciągiem, to sam bym Tobie #$%%^&.
Jesteś słabym mężem i ojcem, a nad tym można pracować i naprawić.
Jeśli żona nie chce i pomimo twoich prób do tego nie dąży (porozmawiaj na osobności z jej rodzicami, jeśli to już zrobiłeś, to jeszcze raz), to trzeba iść dalej, mimo, że to wewnętrznie rozdziera.Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Oczywiście. Dobrze, że jesteś tego świadomy.
Tomeek-92 napisał/a:KoloroweSny napisał/a:Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Oczywiście. Dobrze, że jesteś tego świadomy.
Jasne, nawet mi sobie ciężko wyobrazić, żeby roztrząsać na forum rodzinnym małżeńskie problemy i w sumie nie wiem, co Farmer miał na mysli i co rodzice żony mieliby zrobić?
Zapisałem się już w zeszłym tygodniu, a na pierwszą wizytę idę jutro. Polecana osoba, z dobrymi opiniami. Jestem obs.rany ze strachu, bo nie wiem, czego się mogę spodziewać i jak to przebiegnie, ale idę i nie kombinuje, żeby zrezygnowac (co już pare razy napisałem, że co by nie było i co się nie działo, to z terapii nie rezygnuje).
Spokojnie, psychoterapeuta nie będzie wyciągał od Ciebie zwierzeń obcęgami na siłę. To nie inkwizytor. Dobry psychoterapeuta odpowiednio Cię poprowadzi.
KoloroweSny napisał/a:Farmer napisał/a:Nie jesteś. Gdybyś ją katował kilka razy w miesiącu i nie dawał pieniędzy na dziecko oraz chlał ciągiem, to sam bym Tobie #$%%^&.
Jesteś słabym mężem i ojcem, a nad tym można pracować i naprawić.
Jeśli żona nie chce i pomimo twoich prób do tego nie dąży (porozmawiaj na osobności z jej rodzicami, jeśli to już zrobiłeś, to jeszcze raz), to trzeba iść dalej, mimo, że to wewnętrznie rozdziera.Zapisałeś się już na terapię? Byłeś już?
Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Hm, a po co ten wątek?
Przecież to, co zaszło między Tobą a żoną, to tak naprawdę sprawa między Wami i nikt tutaj Tobie nie powie jak „podejść” Twoją żonę.
Dlaczego jej nie zapytasz, w jaki sposób możesz choćby spróbować zadośćuczynić i przekonać ją do dania Tobie kolejnej szansy? Przecież my jej nie znamy, nie wiemy, gdzie ma ustawione granice. Co może ją przekonać do zaryzykowania kolejnym pobiciem, itd.?
248 2022-09-01 10:24:23 Ostatnio edytowany przez Tomeek-92 (2022-09-01 10:29:58)
Tomeek-92 napisał/a:KoloroweSny napisał/a:Dlaczego ma rozmawiać z jej rodzicami? Dlaczego ma obce osoby wplątywać w problemy małżenskie?
Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Hm, a po co ten wątek?
Przecież to, co zaszło między Tobą a żoną, to tak naprawdę sprawa między Wami i nikt tutaj Tobie nie powie jak „podejść” Twoją żonę.
Dlaczego jej nie zapytasz, w jaki sposób możesz choćby spróbować zadośćuczynić i przekonać ją do dania Tobie kolejnej szansy? Przecież my jej nie znamy, nie wiemy, gdzie ma ustawione granice. Co może ją przekonać do zaryzykowania kolejnym pobiciem, itd.?
To farmer napisał, żebym porozmawial z rodzicami żony, a nie ja.
Zresztą nawet nie ma o czym rozmawiać, bo to już koniec ostateczny.
MagdaLena1111 napisał/a:Tomeek-92 napisał/a:Dlatego ten fragment wyciąłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że sprawy żony i moje to nasze sprawy, a nie tesciów, ciotek i kuzynów.
Hm, a po co ten wątek?
Przecież to, co zaszło między Tobą a żoną, to tak naprawdę sprawa między Wami i nikt tutaj Tobie nie powie jak „podejść” Twoją żonę.
Dlaczego jej nie zapytasz, w jaki sposób możesz choćby spróbować zadośćuczynić i przekonać ją do dania Tobie kolejnej szansy? Przecież my jej nie znamy, nie wiemy, gdzie ma ustawione granice. Co może ją przekonać do zaryzykowania kolejnym pobiciem, itd.?Potrafisz czytać? Wyraźnie napisałem, że NIE zamierzam rozmawiać z teściami czy innymi kuzynami, bo to NASZE sprawy małżeńskie, a nie całej rodziny.
To farmer napisał, żebym porozmawial z rodzicami żony, a nie ja.
Zresztą nawet nie ma o czym rozmawiać, bo to już koniec.
Oczywiście, że zrozumiałam. Ba! Zgadzam się, że to poroniony pomysł
Dlatego dziwi mnie, że do wtrącania się do Waszego życia osób z rodziny nie chcesz dopuścić, ale jednocześnie nie masz nic przeciwko wskazówkom od obcych ludzi, którzy de facto nic o Was nie wiedzą. Dlaczego zdajesz się na odjechane opinie innych zamiast po prostu odkryć się przed żoną i z nią pogadać szczerze?
Przepraszam cię za to, że tak naskoczyłem, ale chyba ja też źle zrozumiałem w pierwszym momencie Twoja odpowiedź.
Napisałem ten wątek pod wpływem emocji, bardziej chyba chodziło mi o jakieś spojrzenie ludzi na chłodno, zobaczenie, jak inni, obcy to widzą.
Ale jw to bez znaczenia już, bo i tak tutaj się nic nie sklei.