Hej. Chodzą mi po głowie od dawna pewne toksyczne myśli i chciałabym poznać opinie osób postronnych. Pewnie zostanę zjechana i opluta ale może mi się należy.
Otóż chodzi o to, że jestem z facetem od 6 lat, jesteśmy od roku małżeństwem, obecnie nawet jestem w ciąży. Problem polega na tym, że ja systematycznie mam toksyczne myśli, gdzie nie wiem jak to nazwać ale wstydzę się swojego męża?
6 lat temu rozstałam się z eks po 3 letnim związku. Miałam wówczas 26 lat. Eks nie chciał dzieci a ja szukałam faceta, z którym mogłabym założyć rodzinę. Pobyłam chwilę sama i zaczełam rozglądać się za miłością. Założyłam aplikację randkową i musze przyznać, że po miesiącu udało mi się poznać 2-3 całkiem fajnych facetów jednak nie czułam do nich chemii ale mimo to musze stwierdzić, że to nieprawda, że przez internet można poznać tylko zboczeńców, są tam tez normalni faceci. W tym samym czasie poznałam przez przyjaciółkę mojego obecnego już męża. Bylam zachwycona jego charakterem ,zafascynowana wręcz. chciał założyć rodzinę, mieć dzieci, był ambitny, rozwijał się. Bałam się że jak go odrzucę to nikt inny lepszy mi się nie trafi, że znowu stracę przy kimś kilka lat i dowiem się że jednak nie chce mieć dzieci. Z moim przyszłym mężem rozmawiało nam się świetnie. Był konkretny, kochany, czuły. Nie kojarzę, żeby któryś z moich eks aż tak zabiegał o mnie i myślał o mnie. Zaczął się o mnie bardzo starać, starał się o mnie 7 miesięcy. Dlaczego tak długo? Otóż mój mąż jest delikatnie mówiąc nieatrakcyjny. Jest niski, łysieje intensywnie, ma mało męską posturę no i ogólnie zwyczajnie nie jest przystojny. Do tego stopnia, że kilku znajomych odradzało mi wtedy związek z nim bo jak twierdzili " jest dla mnie za brzydki". Ja należę do atrakcyjnych kobiet, zawsze miałam duże powodzenie. Jestem tez pracowita, zarabiam na siebie, zawsze dbałam o swoich facetów, nie byłam i nie jestem roszczeniowa, sprzątam, gotuję, rozwijam się itd. Mąż bardzo zabiegał o mnie, ja długo biłam się z myślami, ale postanowiłam, że uroda nie jest najważniejsza, może to ten jedyny i będę kiedyś żałować że odrzuciłam go "bo jest brzydki". Nie chciałam być płytka. stwierdziłam , że uroda przeminie a ja zostanę na starość z fajnym facetem, który mnie nie zdradzi. I tak jesteśmy razem od 6 lat, dobrze nam się układa, dogadujemy się, razem dorabiamy, budujemy naszą rodzinę ale mnie systematycznie dopadają co jakiś czas myśli, że może stać mnie było na kogoś lepszego, że mogłam mieć męża i w miarę atrakcyjnego i dobrego, że wstydzę się, że każdy z moich eks był przecież w porządku i atrakcyjny a skończyłam ostatecznie z wyjątkowym "brzydalem". Bo zwykle kobiety biorą wychodzą za mąż za najlepszego spośród dotychczasowych a ja tymczasem wyszłam za mąż za najbrzydszego z moich dotychczasowych. Zaczynam myśleć, że może źle zrobiłam dając mu szansę, bo może gdzieś tam czekał na mnie ktoś równie fajny ale jednocześnie też nie tak brzydki jak mój mąż. Że on tez zasługuje na kobietę, która budząc się rano patrzy na niego z zachwytem i myśli jakie miała szczęście, że jej się trafił. Wiem że to dziecinne, głupie problemy ale serio te toksyczne myśli mnie prześladują. Co jakiś czas patrzę na męża i jest mi przykro, że może się pospieszyłam, wiele osób znajduje przecież świetne drugie połówki przez internet a ja próbowałam raptem miesiąc bo poznałam męża i nie chciałam spotykać się z innymi na boku więc aplikację usunęłam po miesiącu i nie dałam sobie szansy. Nie wiem czy to kwestia tego, ze przejmuję się opinią innych czy z czego to może wynikać? W domu wychowywano mnie twardą ręką, byłam wiecznie krytykowana, może to kompleksy i potrzebuje uznania otoczenia. Jak wygląda to z boku? Dzięki za odpowiedzi i miłego dnia wszystkim!