Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 86 z 86 ]

66

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Akurat podwójne standardy mnie nie dziwią, tak samo jak roszczeniowa postawa..Staje się to powoli normą..

Najbardziej mnie w tym wszystkim chyba dziwi to przekonanie, żę partner( w tym wypadku "prawie partner") ma być dla kogoś tym wieszakiem emocjonalnym, przy jednoczesnym zlekceważeniu tych samych (lub innych)potrzeb drugiej storny. Samo to zjawisko jest dowodem na to, żę ktoś nie potrafi patrzeć z dystansem na wiele spraw.
Oczywiście dochodzi do tego ten absurdalnie krótki okres czasu, po którym jedna strona już uważa drugą za partnera, który musi się wywiązywać z jakiś zobowiązań i zadań..

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
bagienni_k napisał/a:

Najbardziej mnie w tym wszystkim chyba dziwi to przekonanie, żę partner( w tym wypadku "prawie partner") ma być dla kogoś tym wieszakiem emocjonalnym, przy jednoczesnym zlekceważeniu tych samych (lub innych)potrzeb drugiej storny. Samo to zjawisko jest dowodem na to, żę ktoś nie potrafi patrzeć z dystansem na wiele spraw.

Dlatego właśnie napisałam, że tutaj to wszystko wygląda dosyć jednostronnie, a żeby związek mógł właściwie funkcjonować, powinna istnieć jakaś symetria. I żeby nie było - oczywiście, że każdy ma prawo mieć gorszy czas, licząc wówczas na wsparcie i zdrową (czyli w adekwatnych do okoliczności granicach) wyrozumiałość ze strony partnera, niemniej tutaj to wystąpiło już na starcie i właściwie nie było NICZEGO w zamian.

68

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Myślę, że gdyby autorka trafiła na mniej doświadczonego faceta, to kto wie czy on nie dałby się wciągnąć w taki układ.
Ten natomiast opisany przez autorkę już wcześniej miał do czynienia z problematycznymi i wiedział, czym to się je i jak się kończy. Dlatego gdy tylko wyczuł nosem on razu wiedział, co się święci.
Miał absolutne prawo wycofać się z czegoś takiego.

69

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Nawet i bez tego miał prawo się wycofać. To świeża znajomość a z dzieckiem i długami jej nie zostawił.

70

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Prawda. Zdrowy egoizm pozwala nam na wyznaczanie własnych granic i na to, by zadbać również o własne potrzeby, a jednym z warunków zdrowej miłości jest przecież umiejętność wyjścia ze związku, który w jakikolwiek sposób nas krzywdzi, w tym nie daje możliwości zaspokojenia własnych potrzeb.

Na szczęście nikt do nikogo nie jest przyspawany i tylko od nas zależy czy w porę podejmiemy dobrą decyzję, czy będziemy gotować się jak ta żaba, która zamiast w porę wyskoczyć z garnka z gotującą się wodą stopniowo będzie adaptować się do panujących warunków, a kiedy w końcu zorientuje się co jest grane, będzie już na tyle bezbronna i słaba, że utraci moc sprawczą. To jest oczywiście nieco luźna myśl, ale już opisany mechanizm wskazuje, że decyzja podjęta przez partnera Autorki jest zwyczajnie dla niego zdrowa.

71

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Nikt nie wspomniał o komunikacji. O tym, ze ów mężczyzna powinien zakomunikowac swoją decyzję wprost, uzasadniając ja. Ergo, nikt nie uwaza, iż zakończenie relacji powinno odbywać się według zasad savoir vivre. Smutne. Autorko, mam nadzieję, że już wiesz, iż mężczyzna bez klasy nie jest odpowiednim mezczyzna dla Ciebie.

72

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Z pewnością, ale dla Autorki i tak liczy się efekt ostateczny. Zresztą o jakim związku tu mówimy? O rodzącej się dopiero znajomości a nie o trwałej relacji...

73

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
Matrix napisał/a:

Nikt nie wspomniał o komunikacji.

O jakiej komunikacji? Autorka sama przyznaje, że dużo do niej nie docierało. smile

74

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
Matrix napisał/a:

mężczyzna powinien zakomunikowac swoją decyzję wprost, uzasadniając ja. .

Nawet jak na wyśrubowane w dół standardy tego wątku to wyjątkowy bezsens.
Zerwanie to nie jest praca domowa z polskiego, żeby ją argumentować logicznie.

75

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
noben napisał/a:
Matrix napisał/a:

mężczyzna powinien zakomunikowac swoją decyzję wprost, uzasadniając ja. .

Nawet jak na wyśrubowane w dół standardy tego wątku to wyjątkowy bezsens.
Zerwanie to nie jest praca domowa z polskiego, żeby ją argumentować logicznie.

To po pierwsze. Jak nie czujemy tego czegoś to nie czujemy. Ktoś może być nawet idealny, dobry, mądry piękny, pogodny itp a i tak dochodzimy do wnioski ze to nie on.
Po drugie ten człowiek zakomunikował przecież wprost że odchodzi. Nie wiem skąd przekonanie Matrix ze sie ulotnił po angielsku z tej znajomości. Autorka napisała wyraźnie ze powiedział że odchodzi ale ona zapewniła go ze tematy o które mu chodziło można spokojnie przepracować ( czyli musiał mimo wszystko to nieszczęsne odejście zaargumentowac zgodnie z wola Matrix). Po przemyśleniu stwierdził jednak ze ratowanie znajomości nie ma sensu. Ja tu widzę jak najbardziej konkret.
Sama na siebie jestem w sumie zła ze wciąż komentuję ten wątek bo Autorka dawno przestała się udzielać i raczej ma gdzieś nasze wywody, chyba ze podczytuje z partyzanta.

76

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Ależ oczywiście, że zakomunikował, była też na ten temat konkretna rozmowa, potem okazało się, że po przemyśleniu pewnych kwestii dotarło do niego, że dalsze kontynuowanie relacji nie ma sensu. Sam fakt, że Autorka pewnych argumentów nie przyjęła do wiadomości, usiłując z nimi polemizować, naprawdę nie znaczy, że ich nie było.

77

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

No te zarzuty o pazury itd to słabe było i niewiadomo jak to odbierać w ogóle, olać kolesia, bo ma kiełbie we łbie czy powiedział to tak, by specjalnie autorkę oburzyć i ją w ten sposób skutecznie spławić. Tak czy siak, jakakolwiek by prawda była nie warto sobie nim zawracać głowy.
Mnie osobiście smuci dzisiejsze podejście wielu ludzi, i te wszystkie wątki, gdzie ludzie piszą coś w stylu „piszę tu bo nie mam komu się wygadać/wyżalić” itd Smutne społeczeństwo. Z drugiej strony ludzie mają tak głębokie zaburzenia, że nawet specjalista nie jest w stanie pomóc, a co dopiero zwykły człowiek miałby brać czyjś ból na swoje barki… jakby swojego nie miał dość. Tym bardziej jeśli ktoś szuka oparcia na zasadzie równowagi a tego w relacji autorki nie było. Nie była też do końca szczera, tak? Bo z jednej strony niby można by było się domyślić, że coś ją gryzie ale pisała, że nie dawała po sobie poznać tego. To ja nie wiem… komunikacja tu nie była chyba najlepsza.

78

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
DeepAndBlue napisał/a:

No te zarzuty o pazury itd to słabe było i niewiadomo jak to odbierać w ogóle, olać kolesia, bo ma kiełbie we łbie czy powiedział to tak, by specjalnie autorkę oburzyć i ją w ten sposób skutecznie spławić. Tak czy siak, jakakolwiek by prawda była nie warto sobie nim zawracać głowy.

Tak, to akurat było słabe, mógł sobie darować, ale był w tym również przekaz, że nie miał możliwości poruszyć jakichkolwiek swoich tematów, bo na nie nie było już miejsca.

Nie sposób również nie zgodzić się z drugą częścią Twojego posta. Mój mąż zwykle w takich sytuacjach mówi, że kiedyś od zwierzeń byli przyjaciele i dobrzy kumple, a teraz ludzie chodzą do terapeutów. Ja się z tym do końca nie zgadzam, bo terapeuta mimo wszystko pełni inną rolę, ale są przecież ludzie, którzy gotowi są zapłacić, byle mieć się komu wygadać.

79

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Jak się ma szczęście, to można trafić na przyjaciela(przyjaciół), którzy akurat w odpowiedni sposób komuś doradzą i obejdzie się człowiek bez płacenia obcym smile Tylk otakich oddanych przyjaciół trzeba mieć smile

80

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Twój mąż ma sporo racji, Olinko . Wiadomo, że to nie jest takie czarno-białe, bo jednak tryb życia jaki prowadzimy a zarazem wymagania jakie stawiamy sobie i innym powodują coraz większe zaburzenia. Koledzy też, jak każdy człowiek mają jakiś limit wytrzymałości psychicznej, który można łatwo wyczerpać. Nie wspominając o poczuciu bezsilności jakie się ma, jeśli się chciało być dla kogoś takim oparciem psychicznym… i cały trud jak krew w piach szła.

Przypomniał mi się artykuł, który czytałam 20 lat temu. Naukowcy twierdzili, że dojdzie do momentu, gdzie połowa społeczeństwa będzie chora psychicznie i nie pamiętam czy te predykcje były na lata 50 tego wieku, ale coś koło tego… Naukowcy często się mylili ale jakoś mój mózg wyciągnął to z czeluści pamięci, bo chyba w złym kierunku zmierzamy jako społeczeństwo. Tak uważam.

I z jednej strony nie mamy na kim się oprzeć a z drugiej strony nie mamy prawda wymagać od innych, że będą naszym oparciem. To rodzi ogromne poczucie osamotnienia. Osamotnienie do zaburzeń. Zaburzenia pogłębiają osamotnienie. I tak się to wzajemnie nakręca.

Stąd ludzie chwytają się innej deski ratunku i np zasadzają przysłowiowego kopa w dvpę, żeby druga osoba się ogarnęła. Taka surowa miłość. Jak już nic innego nie pomaga… Ale i to często na marne jak człowiek jest zaślepiony własną niedolą.

Zresztą często jest tak, że jak się jest dla kogoś takim oparciem psychicznym to ta druga osoba się zapomina i nadwyręża zasoby emocjonalne osoby wspierającej, tak jakby nie widzi człowieka w niej, pochłonięta samą sobą, nie dostrzega jak drenuje tą przyjazną duszę, jak ją zasysa jak jakiś wampir… Stąd jak ktoś ma poważne problemy nigdy nie powinien się uwieszać jednej osoby bo ją szybko swoimi problemami wykończy. Lepiej rozłożyć to na kilka osób, w tym terapeutę jak najbardziej i mieć na uwadze fakt, że nie jest się jedyną osobą, która ma problemy. Że te przyjazne dusze mają również swoje własne.

Być może chłopak autorki tak właśnie się poczuł, że go autorka wysysa i się ulotnił zanim zostanie z niego suchy wiórek smile Wtedy takie głupie teksty o pazurach nawet niespecjalnie dziwią. Ja też wiele razy jak chciałam kogos spławić to robiłam to tak, żeby ta osoba myślała, że jestem jebnięta i nie warta uwagi wink

81 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-04-17 14:29:10)

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Osobiście nie widzę nic złego w tym, aby od czasu do czasu kogoś wysłuchać czy wesprzeć dobrym słowem. Ale naprawdę iwzja, że mam być regularnym i niemal codziennym wieszakiem, na którym można w dowolnej chwili się powiesić..
Raz tak jeden znajomy mnie zasypywał swoimi rozterkami i wiadomościami ze świata, to w pewnym moemencie nie wytrzymałem i musiałem powiedzięc pare słów...Dlatego któś taki na codzień u boku, to jakaś abstrakcja, przy której bym zwariował po paru miesiącach..Nie można z każdą sprawą do kogoś latać i się zwierzać, bo to zwyczajnie dziecinne. Raz, że ta druga strona czuje się przytłoczona(ale oczywiście ta zwierzająca się ma to głęboko gdzieś), dwa taki wampir wysysający energię staje się inwalidą, który nie jest w stanie sam zdecydować o niczym.

82

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
DeepAndBlue napisał/a:

Zresztą często jest tak, że jak się jest dla kogoś takim oparciem psychicznym to ta druga osoba się zapomina i nadwyręża zasoby emocjonalne osoby wspierającej, tak jakby nie widzi człowieka w niej, pochłonięta samą sobą, nie dostrzega jak drenuje tą przyjazną duszę, jak ją zasysa jak jakiś wampir…

Myślę, że to jest właśnie istota problemu, czyli ten brak wyczucia i refleksji, że każdy z nas ma jakieś bolączki i niesie na sobie jakiś ciężar, a przede wszystkim, że ma jakiś limit, który jest w stanie udźwignąć. Niektórzy po prostu mają problem ze znalezieniem w tym jakiejś równowagi, bo przecież każdy z nas przynajmniej od czasu do czasu potrzebuje wsparcia czy dobrej rady.

Sama mam w otoczeniu osoby, które chętnie brały, zasypując innych swoimi mniej lub bardziej poważnymi, a czasem wydumanymi rozterkami, ale w drugą stronę to już nie chciało działać. Niestety musiałam nauczyć się asertywności, żeby nie pozwalać wysysać z siebie energii, bo zdarzało się, że im więcej z siebie dawałam, tym więcej chciano na mnie zrzucać, co emocjonalnie bywało naprawdę trudne. Dziś, kiedy tylko wyczuję, że ktoś usiłuje się na mnie uwiesić, odmawiam bez najmniejszych wyrzutów sumienia.

Równocześnie zauważam, że pojęcie przyjaźń mocno się zdewaluowała, dlatego, jak słusznie wspomniałaś, ludzie czują się osamotnieni, nierzadko posiadając spore grono znajomych czy właśnie osoby same siebie nazywające przyjaciółmi. To jest bolączką naszych czasów i obawiam się, że dużo wody w rzece upłynie zanim coś się w tym temacie zmieni. Życie stało się szybkie, intensywne, skupione albo na zapewnieniu sobie i/lub rodzinie bytu, albo na chwilowych przyjemnościach, dlatego wielu z nas traci przy tym z oczu coś naprawdę ważnego.

bagienni_k napisał/a:

(...) dwa taki wampir wysysający energię staje się inwalidą, który nie jest w stanie sam zdecydować o niczym.

Oj tak, są ludzie, którzy bardzo lubią ciężar odpowiedzialności za swoje decyzje przerzucić na innych. Stąd też pewnie usilna potrzeba uwieszenia się na drugim człowieku.

83 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-04-17 19:50:28)

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Olinka i Bagiennik, powtarzacie się już z piąty raz posty bo tym samym, nie wnoszące nic nowego.
A autorki nie ma już od dwóch dni. smile

Olinka: uwiesila się autorka
Bagiennik: autorka się uwiesila
Bagiennik: to straszne jak niektórzy się uwieszają
Olinka: straszne to jak uwieszają się niektórzy ..

84

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Ela, czasami naprawdę powinnaś się powstrzymać od tych złośliwości..To takie kłucie szpilami dla samego kłucia..

Tak ciężko Ci zaakceptować, że ktoś ma podobne zdanie? No i co z tego, że widzimy to samo? Widzimy coś, co jest oczywiste, do tego jak się okazuje widzi to wiecej osób. Poza mną, kilka kobiet to zauważa, ale według Ciebie i tak do czegoś trzeba się przyczepić.
Ok, jeśli Ci to pomoże, to się powtarzać więcej nie będę, ale zdanie swoje podtrzymuję.

Nic nowego się nie wniesie, bo Autorka przeraziła się pewnie, że tak wiele osób widzi sprawę inaczej niż ona..

85

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?
Ela210 napisał/a:

Olinka i Bagiennik, powtarzacie się już z piąty raz posty bo tym samym, nie wnoszące nic nowego.
A autorki nie ma już od dwóch dni. smile

No i? Kogoś to krzywdzi, łamie jakieś zasady czy tak po prostu musisz się przyczepić?
No cóż, człowiek podobno czasem musi, inaczej się udusi wink. Niemniej Tobie od jakiegoś czasu zdarza się to jakby częściej niż innym - może czas trochę odpocząć?

Swoją drogą wyraźnie nie zauważyłaś, że to pewnie właśnie dlatego, że Autorki z nami nie ma, to dyskusja nieco zmieniła formę i zaczęła zahaczać o luźniejsze przemyślenia. To raz, a dwa - wytykać innym, że ich posty nic nie wnoszą do tematu, po czym trzasnąć coś takiego, jak na załączonym obrazku... Trochę to żenujące, nie sądzisz?

86

Odp: Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Żenujące owszem.
Że nie odpowiadasz  sobie na pytanie czy komuś to szkodzi?
No pomyśl..
Bez odbioru.

Posty [ 66 do 86 z 86 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie. Czy to ze mną jest coś nie tak?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024