Twój mąż ma sporo racji, Olinko . Wiadomo, że to nie jest takie czarno-białe, bo jednak tryb życia jaki prowadzimy a zarazem wymagania jakie stawiamy sobie i innym powodują coraz większe zaburzenia. Koledzy też, jak każdy człowiek mają jakiś limit wytrzymałości psychicznej, który można łatwo wyczerpać. Nie wspominając o poczuciu bezsilności jakie się ma, jeśli się chciało być dla kogoś takim oparciem psychicznym… i cały trud jak krew w piach szła.
Przypomniał mi się artykuł, który czytałam 20 lat temu. Naukowcy twierdzili, że dojdzie do momentu, gdzie połowa społeczeństwa będzie chora psychicznie i nie pamiętam czy te predykcje były na lata 50 tego wieku, ale coś koło tego… Naukowcy często się mylili ale jakoś mój mózg wyciągnął to z czeluści pamięci, bo chyba w złym kierunku zmierzamy jako społeczeństwo. Tak uważam.
I z jednej strony nie mamy na kim się oprzeć a z drugiej strony nie mamy prawda wymagać od innych, że będą naszym oparciem. To rodzi ogromne poczucie osamotnienia. Osamotnienie do zaburzeń. Zaburzenia pogłębiają osamotnienie. I tak się to wzajemnie nakręca.
Stąd ludzie chwytają się innej deski ratunku i np zasadzają przysłowiowego kopa w dvpę, żeby druga osoba się ogarnęła. Taka surowa miłość. Jak już nic innego nie pomaga… Ale i to często na marne jak człowiek jest zaślepiony własną niedolą.
Zresztą często jest tak, że jak się jest dla kogoś takim oparciem psychicznym to ta druga osoba się zapomina i nadwyręża zasoby emocjonalne osoby wspierającej, tak jakby nie widzi człowieka w niej, pochłonięta samą sobą, nie dostrzega jak drenuje tą przyjazną duszę, jak ją zasysa jak jakiś wampir… Stąd jak ktoś ma poważne problemy nigdy nie powinien się uwieszać jednej osoby bo ją szybko swoimi problemami wykończy. Lepiej rozłożyć to na kilka osób, w tym terapeutę jak najbardziej i mieć na uwadze fakt, że nie jest się jedyną osobą, która ma problemy. Że te przyjazne dusze mają również swoje własne.
Być może chłopak autorki tak właśnie się poczuł, że go autorka wysysa i się ulotnił zanim zostanie z niego suchy wiórek
Wtedy takie głupie teksty o pazurach nawet niespecjalnie dziwią. Ja też wiele razy jak chciałam kogos spławić to robiłam to tak, żeby ta osoba myślała, że jestem jebnięta i nie warta uwagi 