tylko o to chodzi ze ludzie są tak bardzo rózni ze dla jednego oczywiste dogadanie to co innego znaczy niz dla drugiego.. nie da się wszystkiego przewidziec, zapisac, dogadac bo życie jest dynamiczne i dla jednego otwarta puszka sledzia to bedzie otwarta nawet w folii, bedzie smierdziec i jak otworzysz to zjedz bo smierdzi nawet jesli na Twojej pólce, porządek to tez jest różnie rozumiany... ideałów nie ma...
zycie byloby naprawde bardzo proste gdyby wszyscy tak samo mysleli, tak samo rozumieli oczywiste oczywistosci (dla nas dla innych tak nie jest)..
miałam spinkę ze swoją idealną tesciową bo w zimie przegrzewała mi dziecko a ja wolałam by było raczej hartowane ale ona inaczej to hartowanie rozumiała i nie przekonasz... oznaka potówek u niemowlaka to już dla mnie przegrzewanie.. nie dało się dogadać..
Ja swego czasu lodówkę swoją miałam w pokoju. Sprawa była załatwiona, ja nie grzebałam w rzeczach właścicielki, a ona w moich. Zauważcie, że to są zawsze takie rozgrywki między terytorialne, między babkami , mężczyźni zazwyczaj pokojowo się wycofywali i dopasowywali. Za to facetów uwielbiam, większość tych, których znam ma dystans do pierdół i to pozwalało zachować spokój
. Fakt, że czasami mają za duży dystans, ale i tak tych co znam bardzo za ten spokój podziwiam.
Zawsze wspólne sprawy doprowadzają do konfrontacji, która polega na kompromisie, ktoś musi ustąpić, kogoś zdanie będzie ważniejsze.
68 2022-03-16 11:57:23 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-03-16 11:58:33)
Dystans do pierdół - bardzo dobrze powiedziane! Bo właśnie nikt nie musi mieć osobnej lodówki, żebym ja w niej nie grzebał. Najwidoczniej kiedy człowiek wchodzi w związek, to pierdoły urastają do rangi spraw ważnych, ale czasami sa takie kwestie, co do których jakiekolwiek negocjacje wydają się po prostu śmieszne czy absurdalne. Idąc takim tropem odnosnie tej puszki śledzi, to nawet jakby była zamknieta i nie otwierana wczesniej, to ktoś możę mi zarzucić, że mu smierdzi albo "wydaje mu się, że śmierdzi", "jest mu/jej nieprzyjemnie" bo wystarczy, że ta puszka tam leży, itp.
Równie dobrze można się zacząć spierać o kolor ściereczek do kuchni, który miałby pasować lub nie do koloru ścian/kafelek..Wtedy już bym pomyślał, czy przypadkiem nie gram właśnie w cyrku Monthy Pythona..
Dystans do pierdół - bardzo dobrze powiedziane! Bo właśnie nikt nie musi mieć osobnej lodówki, żebym ja w niej nie grzebał. Najwidoczniej kiedy człowiek wchodzi w związek, to pierdoły urastają do rangi spraw ważnych, ale czasami sa takie kwestie, co do których jakiekolwiek negocjacje wydają się po prostu śmieszne czy absurdalne. Idąc takim tropem odnosnie tej puszki śledzi, to nawet jakby była zamknieta i nie otwierana wczesniej, to ktoś możę mi zarzucić, że mu smierdzi albo "wydaje mu się, że śmierdzi", "jest mu/jej nieprzyjemnie" bo wystarczy, że ta puszka tam leży, itp.
Równie dobrze można się zacząć spierać o kolor ściereczek do kuchni, który miałby pasować lub nie do koloru ścian/kafelek..Wtedy już bym pomyślał, czy przypadkiem nie gram właśnie w cyrku Monthy Pythona..
Ty nie musisz. A ktoś inny musi.
Ja pamiętam jak dostałam opierdziel od teściowej, że makaron w złym miejscu położyłam.
Pytanie brzmi czy ktoś tką potrzebę potrafi logicnzie i normalnie uzasadnić czy tylko zasłania się swoimi "lękami", obawami czy podejrzeniami..
Makaron w złym miejscu?
W imię ojca i syna...
Gdyby leżał w pokoju na fotelu albo w szafce w łazience to się zgodzę..
Pytanie brzmi czy ktoś tką potrzebę potrafi logicnzie i normalnie uzasadnić czy tylko zasłania się swoimi "lękami", obawami czy podejrzeniami..
Makaron w złym miejscu?
W imię ojca i syna...
Gdyby leżał w pokoju na fotelu albo w szafce w łazience to się zgodzę..
Czy każdą potrzebę trzeba logicznie uzasadniać?
Ja ją rozumiem, że chce mieć przestrzeń zorganizowaną po swojemu. Ja też mam. Nie jest to powód do awantur jak ktoś przyjdzie i przestawi, ale człowiek lubi rutynę po prostu. Ja ustawiam sobie rzeczy tak, żeby mi było wygodnie.
Ja już Ci mówiłam kilka razy, że czasami trzeba przyjąć to, że inni mają inaczej zwłaszcza kobiety
Ty masz pewnie swoje dziwactwa i przyzwyczajenia, inni ludzie mają swoje.
72 2022-03-16 12:33:25 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-03-16 12:34:57)
Owszem, staram się uzasadniać Tak jest jakoś, hmm, normalnie
Wygoda, dobre samopoczucie, przyzwyczajenie - fakt, lecz to bardzo szerokie pojęcie. Ok, np z tym makaronem, to wiadomo, żeby w kuchni był
Raczej nie trzyma się go w lodówce, ale w szafce. Ale w której to już tak bardzo istotne?
Chociaż nie, w tym wszystkim chodzi mi prędzej o to, żeby nie robić właśnie nikomu pertensji czy awantur, bo ktoś coś przypadkiem przełożył w inne miejsce. Wiadomo, żę raczej złośliwości w tym nie ma, tylko niewiedza.
Natomiast, jeśli ktoś by stwierdził, że kupiłem np ściereczki nie teg koloru, chociaż ich przeznaczenie byłoby takie samo, to już odpadam..
Przyzwyczajenia? Może i mam, ale w takich, o skali mniej więcej, jak ten makaron czy ściereczki, to raczej jestem gotów na ustępstwa...Nie upierałbym się
Bagienni_k, ale jak uzasadnić takie drobne potrzeby? Inaczej niż "tak wolę/chcę/mi wygodnie/bardziej mi się podoba"?
Przecież nie istnieje żadne, hm, bezwzględne czy obiektywne wytłumaczenie tego, że np. łóżko z materacem mam wysokie, tzn. jak stanę przy nim, do materac sięga mi do pośladków. No nie jestem starą babcią, nie zaslonię się tym, że mam problemy ze wstawaniem, ja tak mam, bo po prostu tak chcę. I mimo że nie uzasadnię tego w inny sposób, nie bardzo widzę powód, dla którego miałabym komuś (poza partnerem) w tej kwestii ustąpić.
Owszem, staram się uzasadniać
Tak jest jakoś, hmm, normalnie
![]()
Wygoda, dobre samopoczucie, przyzwyczajenie - fakt, lecz to bardzo szerokie pojęcie. Ok, np z tym makaronem, to wiadomo, żeby w kuchni był
![]()
Raczej nie trzyma się go w lodówce, ale w szafce. Ale w której to już tak bardzo istotne?Chociaż nie, w tym wszystkim chodzi mi prędzej o to, żeby nie robić właśnie nikomu pertensji czy awantur, bo ktoś coś przypadkiem przełożył w inne miejsce. Wiadomo, żę raczej złośliwości w tym nie ma, tylko niewiedza.
Natomiast, jeśli ktoś by stwierdził, że kupiłem np ściereczki nie teg koloru, chociaż ich przeznaczenie byłoby takie samo, to już odpadam..Przyzwyczajenia? Może i mam, ale w takich, o skali mniej więcej, jak ten makaron czy ściereczki, to raczej jestem gotów na ustępstwa...Nie upierałbym się
Bagienniku a daj jakieś przykłady, przy, których byś się upierał.
75 2022-03-16 16:41:35 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-03-16 16:42:51)
Jeśli mam być całkowicie szczery, to uzasadnienie pt: "tak wolę/chcę/tak mi się podoba" jest tłumaczeniem godnym nastolatka albo dziecka, ale wiadomo, że świat się rządzi takimi a nie innymi prawami, więc czasami trzeba ustąpić jedynie pod takimi "argumentami". Patrząc z zewnątrz, ten przykład z materacem byłby zrozumiały, gdyby ktoś stwierdził, żę mu wygodnie, bo łatwiej mu wstawać/klaść się czy cokolwiek innego. Natomaist tłumaczenie " bo tak chcę" jest zwyczajnie śmieszne. Nie oznacza to, żę nie ustąpię czy nie zgodzę się na to, ale zrozumieć nie zrozumię, bo takie teksty słyszałem, jak miałęm 10 lat: " bo tak i już!"
Ajko Upierać się będę w każdej kwestii, im bardziej efekt będzie miał moim zdaniem charakter bardziej pragmatyczno-utylitarny niż sentymentalny.
Ale przecież większość tego typu decyzji podejmuje się na zasadzie "bo chcę", "bo tak mi się podoba", "bo tak mam ochotę" i to nie znaczy, że one są mniej ważne albo że - żeby utrzymać je w mocy - powinno się doszukiwać na siłę powodów lepiej brzmiących. Jeżeli np. teściowa ma u siebie firanki "bo tak jej się podoba", to ja nie uważam, żebym miała prawo - po wprowadzeniu się - przekonywać ją argumentami rozsądnymi czy pragmatycznymi do zmiany na rolety. I w drugą stronę: nawet jeśli moim jedynym argumentem za stojącym na wierzchu pudełeczkiem na herbaty będzie: "bo tak mi się nie podoba", nadal nie muszę brać pod uwagę czyjejś "rozsądnej" opinii, że tak jest źle, bo zbiera kurz.
Takie sprawy po prostu nie podlegają demokratycznym wyborom czy dyskusji, w której każdy ma coś do powiedzenia - decyduje ten, kogo dana sprawa dotyczy, kto jest właścicielem itd.
Ludzie są różni, teściowe są różne, ktoś się dziwi ze kogoś interesuje co kto ma na polce w lodowce… moja teściowa jak wraca z zakupów komentuje co kto miał w koszyku. Kiedyś nawet stwierdziła, ze jakaś tam kobieta robiła biedniejsze zakupy, widać ze już jej nie stac bo tydzień temu miała więcej
moja osobna lodówka na nic się zdała, bo i tak interesowała się co tam mam jak ja otwierała żeby napchać mi swojego jedzenia. Także ten…
Czasem małe rzeczy, z boku dla kogoś nieistotne mogą być dla synowej czymś okropnym. Ja Nie potrafiłam sie nie przejmować, lubie mieć po swojemu tak, nie lubie ustępować tylko dlatego, ze sie komus nie podoba kolor moich zasłon. No sorry… mogłabym ustąpić gdyby coś komus przeszkadzało w funkcjonowaniu jak np te śmierdzące śledzie. Nie mieszkałam u siebie i szanowałam to, starałam sie być obojętna i odseparowana, a przez myśl by mi nie przeszło patrzeć i komentować jak teściowa sobie tam żyje. W druga stronę już niestety było inaczej i to jest przykre. Tyle nerwów i łez bez zrozumienia w otoczeniu nigdy nie miałam. No bo jak można w ogóle być złym o to, ze ktoś Ci tak bardzo na sile „pomaga”…
zacznijmy od tego ze ludzie godza sie na wspolne zycie z tesciami czy rodzicami z wlasnej wygody, komfortu, lub sytuacji bez wyjscia no dziecko lub kolejne dziecko w drodze bo wiedza antykoncepcyjna nie weszla.
Sam bylem w sytuacji gdzie 1wyplata szla na czynsz wynajmu a druga dziewczyny na oplaty skromne zycie i czesto nie stykalo ...choc moglismy zyc u moich rodzicow =duzy dom , lub u jej rodzicow = duze mieszkanie. Nasz wybor by zyc samodzielnie z trudami finansowymi ale wolnoscia ze zadne z rodzin nie beda sie wpinac.....i to bylo super rozwiazanie dla ducha i mysli. Szybko doszlismy do wspolnego wniosku ze normalnie pracujac ciezko normalnie zyc stad pomysl o emigracji nascie lat temu. To byl strzal w 10tke i jestem wdzieczny ze dalismy rade . Lata trudne dzis procentuja za rowno na nasze dzieci jak i najblizsza rodzine ktora moze na nas liczyc.
Polska jest dla nas krajem z tania medycyna estetyczna, i tania sila robocza gdzie zamawiamy/materializujemy nasze projekty.
Nie ma czegos takiego jak wspolne zycie z rodzicami i tesciami....zawsze kleska.
Co do tesciowej byla mi 2ga matka i przyjaciolka ..pech chcial ze 2ga porcja szczepionki wyrwala ja nagle z matrixa i bardzo nam jej brak, ciezko sie pogodzic .
Z rodzina chyba juz tak jest ze im dalej tym blizej....przynajmniej u nas.
wspolczuje wszystkim tym ktorzy musza sie uzerac z ludzmi ktorzy proboja wplynac na ich badz partnera zycie.
Widzisz SaraS możę już tak mam, ale właśnie takie "tłumaczenia" jak zostały wymienione są zwyczajnie o kant d** potłuc. Oczywiście, nawet w bardziej neutralnych sytuacjach, mogę ustąpić, tylko w dalszym ciągu ograniczenie się do tego rodzaju wyjaśnienia pozostaje dla mnie dziecinne, brakuje jeszcze, żeby ktoś nogą tupnął. Jeśli mam się odnieść do przykładu, to akurat z tym pudełkiem na herbatę, zdecydowanie przemawia do mnie drugi argument.
Zatem nie będę się z kimś kłócił ani przekonywał, ale zdanie swoje wyrazić mogę, gdzie zdecydowanie wolę coś wiecej dodać, niż te wspomniane frazesy..
Natomiast w pewnych kwestiach zwyczajnie śmieszy mnie to, żę ktoś przywiazuje do tego taką wagę. Z drugiej strony, właściciel domu czy mieszkania ma prawo oczywiście decydować za siebie i swój gust co jest dla niego najlepsze a takie rządzenie się na cudzym uważam zwyczajnie za żałosne.
yessa Upychała Wam to jedzenie, żebyście Wy to zjedli czy nie miała już miejsca na swojej półce?
No okej. Tylko skoro ma być tak całkiem logicznie/obiektywnie/jakkolwiek to ująć , to jeszcze podaj taki właśnie "bezwzględny" powód, dla którego "nie kurzy się" jest ważniejsze niż "podoba mi się".
Tak wiesz, bezsprzecznie, jak to, że 5 > 2.
Tylko wiesz, Bagiennik, dla mnie makaron w miejscu X jest najlepiej użyteczny, a dla teściowej w miejscu Y i w mojej kuchni mam tak jak chcę i tak jak z mężem sobie zrobiliśmy. Ale jak w tej samej kuchni jest jeszcze teściowa i chce mieć po swojemu tak, jak jej jest wygodnie m, to zaczyna się robić konflikt i to jest naturalne.
Sam pomyśl, babka miała przez 20-30 lat swoją kuchnię, swoje przyzwyczajenia, schematy. Po takim czasie to w kuchni możesz się poruszać na ślepo. I nagle do tej kuchni przychodzi druga kobieta, która ma swoje przyzwyczajenia i woli mieć cukier w innym miejscu. Któraś się musi dostosować.
Mężczyźni tego chyba nigdy do końca nie rozumieją mnie się mąż pyta o położenie różnych rzeczy, chociaż w kuchni robi więcej niż ja
No okej. Tylko skoro ma być tak całkiem logicznie/obiektywnie/jakkolwiek to ująć
, to jeszcze podaj taki właśnie "bezwzględny" powód, dla którego "nie kurzy się" jest ważniejsze niż "podoba mi się".
Tak wiesz, bezsprzecznie, jak to, że 5 > 2.
Myślę, że w tym stwierdzeniu jest zawarta odpowiedź
Albo lepiej: "NIE podoba mi się, bo się kurzy" Taka ta moja natura
A tak zupełnie na poważnie, to wspólkne życie pod jednym dachem na pewno nie jest usłane różami. Zgadzam się jak najbardziej z tym, że należy iść na ustępstwa, ale jednak decydujące zdanie powinna mieć ta osoba, która jest u siebie. Narzucanie innym swojego zdania, kiedy jest się w gościnie to zwyczajne chamstwo i brak taktu
zacznijmy od tego ze ludzie godza sie na wspolne zycie z tesciami czy rodzicami z wlasnej wygody, komfortu, lub sytuacji bezmieszkanie.
No jest jeszcze opcja taka jak u nas, ze zdecydowaliśmy się na czas budowy żeby nie brać wielkiego kredytu. Gdybyśmy na czas budowy wynajmowali pewnie od razu wzięlibyśmy kredyt, bo lepiej byłoby płacić raty niż obcej osobie za wynajem obcego lokum. Teściowa się upierała, zachęcała to skorzystaliśmy. Gdybym mogła przewidzieć jak będzie i gdyby miała inny charakter nie byłoby tak zle, ale te 4 lata mnie zmiażdżyły psychicznie. Odkąd jestem na swoim to czuje ze żyje, ale niesmak pozostał.
yessa Upychała Wam to jedzenie, żebyście Wy to zjedli czy nie miała już miejsca na swojej półce?
Zebysmy zjedli ale było tego tak dużo, ze 6 osobowej rodzinie byłoby ciężko. Sto razy mówiłam ze za dużo, ze się wyrzuca, ze nie trzeba, bo mam swoje jedzenie. Nie docierało.
SaraS napisał/a:No okej. Tylko skoro ma być tak całkiem logicznie/obiektywnie/jakkolwiek to ująć
, to jeszcze podaj taki właśnie "bezwzględny" powód, dla którego "nie kurzy się" jest ważniejsze niż "podoba mi się".
Tak wiesz, bezsprzecznie, jak to, że 5 > 2.
Myślę, że w tym stwierdzeniu jest zawarta odpowiedź
![]()
Albo lepiej: "NIE podoba mi się, bo się kurzy"
Taka ta moja natura
Oczywiście, że jest zawarta, tylko nie wiem, czy taka, jaką miałeś na myśli. Bo w tym momencie wszystko sprowadza się do tego, że Tobie się nie podoba, a mi podoba.
Czyli - stwierdzenia o równej wadze. I równym sensie. I nawet jeśli uważasz, że Twoje jest ważniejsze/sensowniejsze, to możesz przypuszczać, że druga osoba myśli tak samo.
kwestia wyborow dla jednych jest wazniejsze jak najszybsze bycie "na swoim"/banku kosztem zniszczonej w sumie bliskiej relacj miedzyludzkiej spowodowanej "wspolnym zyciem bo tanio" , dla innych wazniejsze sa relacje zeby ich nie psuc kosztem wieloletniego wynajmu czy tulaczki to tu to tam. Chialbym przeczytac chociaz jedna relacje jak to slodzioutko i milutko zylo sie razem z tesciami/rodzicami i jakie wspaniale relacje na dlugie lata powstaly dzieki dzieleniu wspolnego kibla,lodowki czy innej rzeczy materialnej
czasami tak się życie układa, że nie ma za bardzo innej opcji i sensownym jest chwilowe zamieszkanie z rodzicami - nie zawsze jest to strategia "bo tanio i wygodnie".. czasami męża nie ma bo taka praca a tu trudna ciąża i problemy z niemowlakiem a wlasna matka daleko albo jej nie ma - choc faktycznie oby takie pobyty były jak najkrotsze jesli już się zdarzą...
Czasami tez nie zdajemy sobie sprawy z czym to się wiąże, jak w moim przypadku. Myślałam ze to dobre przejściowe rozwiązanie w dążeniu do bycia na swoim. Znałam dużo rodzin które tak mieszkają i z boku, wydawało się ze nie jest tak źle. To i przez myśl by mi nie przeszło, ze skończy się poszarpanymi nerwami. No ale cóż, miałam tego pecha ze trafiłam na typowa wiejska kobietę która uwielbia komentować życie innych i uważa ze tylko ona ma racje. Myśle ze jak ktoś trafi na bardziej „do życia” teściowa to ma nieco lżej. Ale dziś wiem ze takie życie nawet z najlepsza tesciowa to nie dla mnie, nie lubie jak ktoś mi w gary zaglada. Dyskomfort czułam nawet przez to ze widziała o której wracam do domu itp. Człowiek uczy się na błędach całe życie, No cóż. Nie trwało to długo.
Ostatnio moja ciocia się przyznała, ze 18 lat mieszkania z moja babcia to była gehenna która wytrzymała tylko dla dzieci. 18 lat! Podziwiam te kobietę, bo ja byłabym już na lekach psychiatrycznych. Moja babcia tez była ciężka teściową, a z boku wydawało się, ze całkiem spokojnie sobie żyją w 3 rodziny w jednym domu
kwestia wyborow dla jednych jest wazniejsze jak najszybsze bycie "na swoim"/banku kosztem zniszczonej w sumie bliskiej relacj miedzyludzkiej spowodowanej "wspolnym zyciem bo tanio" , dla innych wazniejsze sa relacje zeby ich nie psuc kosztem wieloletniego wynajmu czy tulaczki to tu to tam. Chialbym przeczytac chociaz jedna relacje jak to slodzioutko i milutko zylo sie razem z tesciami/rodzicami i jakie wspaniale relacje na dlugie lata powstaly dzieki dzieleniu wspolnego kibla,lodowki czy innej rzeczy materialnej
Edku są na szczęście takie wpisy. Była jedna dziewczyna, która mieszkała/ mieszka z teściami i bardzo sobie chwaliła, uwielbiała ich. Druga babeczka Davina, która ma kanał na YT też mieszka z teściami i nigdy nie słyszałam by narzekała, a wręcz przeciwnie. Są takie rodziny, w których się dobrze dzieje