Nie widzę u Autorki przywiązania unikającego tylko coś zupełnie innego. Moim zdaniem jest kobietą, która dla zdobycia przychylności drugiej osoby zaczyna stawiać jej potrzeby ponad swoje. Takie zachowania są społecznie akceptowane, mówi się o takich osobach, że są dobre, kochające i potrafią się poświęcić dla innych. Przez pokolenia te cechy starano się rozwijać w kobietach, czego wyrazem jest symbol Matki-Polki i żony czekającej na powrót męża żołnierza z wojny. Nasza religia katolicka też te postawy u kobiet gloryfikuje, aż w końcu doszło do takiego paradoksu, że kobiety unikają związków jeśli chcą zachować własną niezależność i zadbać o swoje potrzeby. Uciekamy z jednej skrajności w drugą.
Wiele kobiet ma zakodowane, że dla wyższych celów należy się poświęcić. To bardzo złe przekonanie. Nikt nie jest w stanie przejść swojego życia w postawie męczennicy. Taka postawa wcześniej czy później doprowadzi do zmęczenia materiału i cała konstrukcja się sypie.
Obserwuję przykład takiej postawy u dobrze mi znanej osoby. Każdy związek zaczyna jako nadzwyczajna opiekunka, dbająca o partnera na wysokim poziomie i całą energię ładuje w to, by we wszystkim być perfekcyjną. Każda potrzeba jest zgadywana w lot i zaspokajana, zanim on jeszcze o niej pomyśli. Anioł nie kobieta. Po pewnym czasie jest zmęczona i zaczyna się poczucie krzywdy. No bo jak to tak - ona się poświęca a on się nie rewanżuje. Za taki wysiłek powinien ją nosić na rękach, nogi myć i bród pić. Całe jej poświęcenie na nic bo on niczego nie docenia. A facet po prostu nie ma ochoty na noszenie kogoś na rękach, i nie chce tego poświęcenia, bo ono wcale nie jest mu do szczęścia potrzebne. Wolałby zwykły układ, gdzie każdy dba o siebie i swoje potrzeby, a to co daje drugiej osobie wypływa z serca i nie trzeba tego oddawać z procentem.
Dlatego zawsze mówię, że poświęcenie można sobie w buty wsadzić. Nigdy nie myśl, że cokolwiek musisz, bo już samo takie nastawienie budzi w ludziach poczucie krzywdy. Zawsze masz wybór i rób tyle ile uważasz, bo tak naprawdę Ty decydujesz ile dajesz.
U Autorki na szczęście nie doszło jeszcze do takiego zaawansowania, niemniej już zaczyna jej doskwierać własna uległość. To dobry znak, bo czas jest na tyle odpowiedni, ze można sprawę uregulować.