Każde działanie jest decyzją.
Oglądasz netfixa bo taką podjąłeś decyzję. Koniecznie chcesz zostać psiapsią jż i z tej pozycji oczekiwać?
No to jest bardzo niemęska i krzywdząca Ciebie pozycja. Ale jak tam chcesz
Każde działanie jest decyzją.
Oglądasz netfixa bo taką podjąłeś decyzję. Koniecznie chcesz zostać psiapsią jż i z tej pozycji oczekiwać?
No to jest bardzo niemęska i krzywdząca Ciebie pozycja. Ale jak tam chcesz
A niech Windy postępuje, jak uważa. Wiele chyba sytuacji pogorszyć nie może.
Mimo wszystko u niego to są ciągle świeże sprawy. Każdy w takim przypadku przechodzi pewien proces, zaczynając od fazy zaprzeczenia. Wszystko z czasem wpadnie na swoje miejsce.
Najważniejsze chyba, to nie dać żonie żadnej potencjalnej amunicji, którą mogłaby wykorzystać w sądzie.
A to, czy oglądają Netflixa, cóż... przynajmniej Autor może oderwać myśli na chwilę od problemu. Jednak z doświadczenia wiem, że życie u boku zdrajcy, gdy ciągle jest uczucie, jest bardzo, bardzo wyczerpujące. Może Windy potrzebuje po prostu trochę więcej czasu, by samemu dojść do takich wniosków.
maku2 ma oczywiście rację, że żona ma inicjatywę i że przez to Windy nie ruszy do przodu. Jest to słuszna uwaga, ale łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Czas i tak zrobi tutaj swoje.
458 2021-11-26 10:55:30 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-26 11:28:20)
faja napisał/a:Masz rozdzielność i podział majątku - to najważniejsze.
Jeśli nie możesz podjąć decyzji, to jej nie podejmuj. Czekaj, kiedyś do tego dojrzejesz. Nie warto niczego robić na siłę.Tak, ale maku ma dużo racji w tym co pisze - sam to widzę, choć trudno to przyznać. Tkwię w tym bardzo głęboko, jż nie - wyplątanie się z tego może pomogłoby mi odetchnąć... Na poniedziałek jż ma umówić psychologa i ogarnąć opiekę dla dzieci, jeśli nie mogłyby jeszcze pójść do przedszkola. Jak im powiemy, to przestanę bywać w mieszkaniu jż, może to na początek pomoże, bo teraz po uśpieniu dzieci oglądamy netflixa...
Wszystko jest słuszne i idzie torem jakim idzie ,wygląda Twój stan i sytuacja na dość "zwyczajną " oczywiscie dla Ciebie nie i tak ma teraz po prostu być ,wyżej d..... y sie niestety nie podskoczy .
Ale ,ale ,chciałeś ze dwa razy kopa tak ?
Mówisz i masz ale letko .
Zapierdzielaj na masaż ,kup sobie melatoninę bo mało śpisz ,melatonina to nie jest środek nasenny ale uzupełnia naturalny jej poziom w organizmie niweluje zmęczenie, nie jest szkodliwa ,nie zmienia nastroju jak jakieś leki nasenne ,pomaga wypróbowałem na sobie , nie przestawaj spacerować,oddychaj równo podczas marszu ,pilnuj tego w tempie i rytmie.Próbuj wyjść poza ale podczas nich te wszystkie różne rozkminy wtedy i jakby z zewnątrz obserwuj te myślowy : obmyślania taktyk,strategi wspominanie i peby zmiany w przeszłości - nadaremne,nie wyciągaj na razie kategorycznych jedynie słusznych wniosków, to może pomóc w tym żebyś trochę łapał podczas dnia albo wieczorem odpoczynku,katowanie się pracą i w pracy bywa momentami tłumieniem nie ma to tamto tego tak łatwiutko się nie zmieni i na siłę tłumienie jest tylko odraczaniem ,potrzebujesz się oderwać i odpierdzielić od siebie przynajmniej na 15-20 minut na początek stopniowa jak załapiesz to się samo zacznie wydłużać a intensywność tych różnych analiz zalejże ,wyprostuj się i staraj się chodzić prosto,nie kurcz się w sobie zbyt często ,nie garb się bo się odruchowo spinasz i naprężasz nie potrzebnie ,nie dyskutuj ze mną ,bo się kiedyś doigrasz a po co Ci to nie pytaj mnie dlaczego ,odpowiedź jest prosta, nie chce mi się dziś pisać, limit elaboratów wyczerpałem na ten tydzień w mordę jeża
. Oglądaj rzeczy które Ci sprawiają przyjemność ,na jż nie patrz zbyt długo nie wpatruj się jak ją widzisz a jak już patrz jej prosto w oczy a jak chcesz jej dokuczyć to patrz na jej któreś ucho uporczywie świetna sprawa mówię Ci mała rzecz a cieszy.
Jak tego nie będziesz pilnował i dbał o takie duperele wolniej zyskasz na spokoju,,jedz na to co masz chęć jak nie masz ochoty jedz przez rozum.Jedz nieco tłusto i słodko ale nie nażeraj się,jak będzie Ci mdliło to nie jedz tłusto i słodko,w każdym bądź razie nie łaź na głodno zbyt długo, witamina B complex ,magnez,nieco pij więcej wody niż zwykle,jak tylko możesz staraj się być wśród przyjaznych ludzi ,jak masz ochotę mówić to słuchaj,jak masz ochotę milczeć poużalaj się trochę >nie pędź jak speedy Gonzales .Nie martw się zdążysz nabić sobie guza i nie przejmuj się tym za bardzo.
Każde działanie jest decyzją.
Oglądasz netfixa bo taką podjąłeś decyzję. Koniecznie chcesz zostać psiapsią jż i z tej pozycji oczekiwać?
No to jest bardzo niemęska i krzywdząca Ciebie pozycja. Ale jak tam chcesz
Z początku pomyślałem, że taka propozycja ze strony jż miałaby służyć załagodzeniu sytuacji między nami. A po paru dniach widzę, że masz rację, bo żadne działania za tym nie poszły i jej się po prostu nudzi samej, a ja, jak pisał merle, czuję się wykończony.
Czyli wszystko w normie, zamiast siedzenia lepiej skoczyć ze znajomymi na piwo.
460 2021-11-26 13:11:24 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-26 13:31:17)
zamiast siedzenia lepiej skoczyć ze znajomymi na piwo.
Jak będziesz siedział i rozmyślał kompulsywnie to niewiele będziesz robił,w tej chwili po prostu trochę musisz poczekać,cierpliwie przeczekać i przetrwać najlepiej jak potrafisz
Jak uparcie dalej będziesz siedział ,stękał,czepiał się siebie, wynajdywał różne takie tam,kombinował jak koń pod górę i jak zarobić plusa u jż czyli dostać z główki od niej , to możesz od Faji usłyszeć o chomiku
to już niekoniecznie Ci się spodoba
WindyBoy napisał/a:zamiast siedzenia lepiej skoczyć ze znajomymi na piwo.
Jak będziesz siedział i rozmyślał kompulsywnie to niewiele będziesz robił,w tej chwili po prostu trochę musisz poczekać,cierpliwie przeczekać i przetrwać najlepiej jak potrafisz
a jak uparcie dalej będziesz stękał,czepiał się siebie, wynajdywał różne takie tam , to możesz od Faji usłyszeć o chomiku,
to już Ci się niekoniecznie spodoba
Pasławku
Chomik też człowiek hi hi
W sumie schemat działa pięknie. Po prostu WindyBoy potrzebujesz czasu. Kompulsywne myślenie trudno wyłączyć, tym bardziej, że dotyczy spraw tak ważnych jak: rodzina, dzieci, miłość. Myślę, że sport zdziała cuda. I czas w gronie przyjaznych ludzi (oby nie dotyczył rozkminek kocha/nie kocha).
I tak nieźle to ogarniasz, załatwiłeś najważniejsze, rozwód zawsze zdążysz wziąć. Chyba, że jż weźmie się za biznes to należałoby to przyspieszyć, bo rozdzielność nie załatwia wszystkich zagrożeń. Będzie dobrze, tym bardziej, że dla męźczyzn czas (starzenie się) działa na ich korzyść. Ale najpierw daj sobie czas na zastoaowienie się, czego w tej nowej sytuacji chcesz od życia, ustaw priorytety. Potem przyjdzie czas na nowe rozdanie.
Chomik też człowiek hi hi
Nic co chomikowe nie jest nam obce
463 2021-11-26 18:29:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-26 18:30:14)
Chomiki są mądre..
Czasem przeginają z tą bieżnIą ale to jak są młode.
Poza tym są zorganizowane, sprawne inteligentne jak diabli,
Nie ufają byle komu.
Higieniczne bardzo. Jak trociny są brudne to potrafią je samodzielnie wywalić z domku i zamieść w kupkę na zewnątrz.
Jedynie co to może je zgubić lakomstwo.
A jak mu zrobisz jakaś smerfna niespodziankę to Cię zaatakuje do krwi.i dobrze
Chomik to komplement!
Chomiki są mądre..
Czasem przeginają z tą bieżnIą ale to jak są młode.
Poza tym są zorganizowane, sprawne inteligentne jak diabli,
Nie ufają byle komu.
Higieniczne bardzo. Jak trociny są brudne to potrafią je samodzielnie wywalić z domku i zamieść w kupkę na zewnątrz.Jedynie co to może je zgubić lakomstwo.
A jak mu zrobisz jakaś smerfna niespodziankę to Cię zaatakuje do krwi.i dobrze
Chomik to komplement!
"starsze" chomiki - młodszym chomikom
Windy to małolat przecież jest ale i tak daje radę
zrobił co potrafił ogarnął jak umiał to co na razie sobie założył a reszta w rękach ...........
Ela210 napisał/a:Chomiki są mądre..
Czasem przeginają z tą bieżnIą ale to jak są młode.
Poza tym są zorganizowane, sprawne inteligentne jak diabli,
Nie ufają byle komu.
Higieniczne bardzo. Jak trociny są brudne to potrafią je samodzielnie wywalić z domku i zamieść w kupkę na zewnątrz.Jedynie co to może je zgubić lakomstwo.
A jak mu zrobisz jakaś smerfna niespodziankę to Cię zaatakuje do krwi.i dobrze
Chomik to komplement!"starsze"
chomiki - młodszym chomikom
![]()
Windy to małolat przecież jest ale i tak daje radę
zrobił co potrafił ogarnął jak umiał to co na razie sobie założył a reszta w rękach ...........
Małolat nic już nie zakłada i szuka dystansu. Faktycznie z czasem spojrzenie się zmienia, chociaż uczucia nie blakną, a zmiany następują... powoli.
Na razie dostrzegłem, że robienie jakichkolwiek (a zwłaszcza zyczeniowych) założeń to błąd.
Dzisiaj prawie zacząłem włamywać się na telefon jż (był pod ręką) i teraz się zastanawiam - po jaką cholerę?
466 2021-11-26 21:37:31 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-26 21:55:46)
Dzisiaj prawie zacząłem włamywać się na telefon jż (był pod ręką) i teraz się zastanawiam - po jaką cholerę?
Bo był pod ręką - proste .
Telefon "był pod ręką", pewnie ciekawe czy przypadkowo, czy przez roztargnienie ,a jak nie przypadek, to czy to była prowokacja i po co jż ona? Sprawdza czy Ty ją sprawdzasz - może tak, a może nie ,tak to można ruski rok .
jeżeli takie masz myśli to odruch jak ten ze sprawdzaniem,reakcja na brak zaufania i wykryte kłamstwa jż wcześniej, trochę chora ciekawość
Nie warto iść śladem takich rozkmin ,dobrze że nie udało Ci się włamać dobrze że nie zobaczyłeś czegoś,
ze śledzeniem jest jak z kłamaniem ,wchodzi w krew to wzajemne kontrolowanie - łatwo się tam wchodzi trochę trudniej stamtąd wyjść.
Zazdrośnik z Ciebie a fe .Nie upilnujesz choćbyś nie wiem co ,ponoć nawet na pasy cnoty były sposoby ,jakieś wytrychy - cuda nie widy.
Trudno wymazać z głowy parudziesięciu lat, wbić w łepetynę że to obca osoba. Odruch kontroli zadziałał odruchowo i takie sytuacje będą się powtarzały. Nawet po rozwodach zdarza się że jedno drugiego usiłuje kontrolować, śledzić robiąc sobie z mózgu papkę emocjonalną co działa destrukcyjnie. Tak jak Pasławek napisał zostawiony telefon mógł być przypadkiem (podświadomie wie że już nie musi się kryć) lub specjalnie byś zobaczył że nic na nim obciążającego ją nie ma bo skonczyła romans lub ma drugi telefon schowany. Tak długi okres okłamywany i oszukiwany byłeś skutecznie że trudno byłoby w cokolwiek takiej osobie choć trochę wierzyć ( nic nie wierz zdradzaczowi a tylko w połowę co robi). Zresztą jak sam zauważyłeś czy ma sens ją kontrolować skoro zrobiła to co zrobiła ? Jest takie powiedzenie że jak ktoś chce zdradzić to zrobi to a ty się i tak nie dowiesz. Dzisiaj śnieg spadł więc może i do ciebie Mikołaj jakiś dojedzie bo ma po czym (nie myślę o twojej żonie bo to raczej diabełek i rózgę dałby raczej).
Odruch nie wygra. To, że jż szybko przyzwyczaiła się do kłamstw nie oznacza, że ja mam zachowywać się analogicznie. Cały czas mógłbym znowu wdrożyć inwigilację na wszystko praktycznie od ręki - tylko nie ma po co, co chciałem sprawdzić już sprawdziłem wcześniej.
W poniedziałek psycholog dziecięcy i rozmowa z dzieciakami, a potem przejmuję je na cały tydzień.
Dystans i czas, a potem zobaczę - do końca roku żadnych decyzji nie podejmę, o ile warunki zewnętrzne się nie zmienią. Taki jest przynajmniej plan.
Coś takiego znalazłem na portalu dla mężczyzn po 40 pod tytułem ,,Ona postanawia odejść do innego" :rolleyes :
To, z czego musisz sobie zdać sprawę i co musisz zaakceptować . Po pierwsze: nie zmienisz uczuć innych osób. Możesz tego chcieć, błagać, prosić kogoś, by zmienił swoje postępowanie, ale ostatecznie – uczucia tej osoby należą do niej (nie do ciebie). Nie możesz kontrolować uczuć i działań innych osób. Najlepszym, co możesz zrobić, jest oszczędzanie energii i zachowanie godności podczas przechodzenia przez proces, który masz przed sobą. Po drugie: spróbuj nie traktować tego romansu osobiście. Podczas własnego rozwodu właśnie z tym zmagałem się najdłużej. Moje małżeństwo zakończyło się, kiedy żona mnie zdradziła. Brałem wszystko ogromnie do siebie i wciąż na nowo łamało mi to serce. Potem zrozumiałem (zauważając, że podobne rzeczy przydarzyły się wielu innym facetom), że takie rzeczy po prostu się zdarzają. Często także wspaniałym ludziom. Dotarło do mnie, że im szybciej zrezygnuję z brania tego do siebie, tym szybciej stanę na nogi – psychicznie i emocjonalnie.
Tak, widzę to. Shit happens. Tylko, jak sam piszesz, ciężko się z tym pogodzić. Mam bardzo duże wsparcie od przyjaciół (niewielu - mało osób wie o sprawie) - to m.in. dzięki ich wsparciu jestem silniejszy (bo znają nas oboje i pewne obserwacje są bardziej wiarygodne niż te z np. forum, nawet jeśli brzmią tak samo:)). Rozumiem też już rady, wg których trzeba ciąć więzy, przeć do rozwodu - paradoksalnie to chyba najlepsze, co mogę zrobić nawet w przypadku próby ratowania związku (a w przypadku rozstania tym bardziej, bo faktycznie bez jakiejś diametralnej i szczerej zmiany postawy jż nie będzie ani o czym rozmawiać, ani nad czym pracować - za dwoje nie pociągniesz).
Dla mnie takim pstryczkiem w głowie strącającym jż z piedestału były kłamstwa i tak skrajny egoizm, że chciała (świadomie i nie) mieć we mnie osobę ogarniającą życie codzienne, kolegę do netflixa i pocieszyciela za kochasiem (literalnie wypłakiwała mi się w ramię, bo "wszystko zniszczyła" - ja myślałem o nas, a ona o tym, że ją boczniak olał - słowo w słowo tłumaczyła to potem przyjaciółkom), a o emocjach dzieci w tym wszystkim nawet nie pomyślała. Gdyby miała do mnie choć elementarny szacunek (taki, który dla mnie należy się każdemu zwykłemu człowiekowi), to tych zachowań by nie było.
Windy i jak wizyta u psychologa? cos postanowione, ktoś wreszcie przemówił jz do rozsądku, czy nadal tkwi uparcie przy swoim?
Windy i jak wizyta u psychologa? cos postanowione, ktoś wreszcie przemówił jz do rozsądku, czy nadal tkwi uparcie przy swoim?
Szkoda gadać.
Podjeżdżam dzisiaj po jż o 8:30 (psycho na 9:00). Pytam o adres. Jż wyjmuje telefon i "o, nie przeczytałam.... psycho wczoraj odwołała wizytę".
Kurtyna (nr 1).
Mówię jż, że jutro dzieciom powiemy, więc niech znajdzie psycho na jutro od rana. Nie, bo "ona ma PRACĘ do zrobienia". Jasne, rozumiem, kto by się przejmował, że córka już kilka razy pytała, czemu tata na noc wychodzi. Jż nie widzi w dzieciach nic niepokojącego, nie ma zatem w ogóle problemu. Ważniejsze są próby namówienia mnie, żebym jej opony zimowe założył w samochodzie, bo mi go pożycza dopóki nie mam swojego.
Kurtyna (nr 2).
Do wieczora cisza, cały dzień z dzieciakami, dentysta, zajęcia, zabawy, ogólnie jest ok. Wracam z dzieciakami z zajęć o 19:30 już wiedząc, że jż będzie w domu i "musimy pogadać, bo jest problem z psycho na jutro". Zaproszenie na kolację, zamówienie czegoś itd. odpuszczam w przedbiegach.
Dzieci padły wyraźnie po 21.
21:30 - jż wychodzi z sypialni po ich uśpieniu.
"Psycholog jutro był tylko po południu, to nie umawiałam"
"ale na którą - 13:00, 15:00? Dzieci mogą zostać do 17 w przedszkolu"
"Nie wiem, ale później, nie dało się, dopiero na środę od rana można"
"Jak wolisz, to jutro im powiemy, jak przywiozę je z przedszkola. Dam Ci znać, żebyś też zdążyła z pracy przyjść."
"Ale jak to, ty właśnie nic nie rozumiesz, dlatego to wszystko się stało. Przyjmujesz tylko to, co chcesz przyjąć, nie słuchasz (zaczyna się rozkręcać)"
"To, że nie czujesz się na siłach im powiedzieć to jest TWÓJ problem. Wiesz o tym od miesięcy, wyprowadziłem się ponad tydzień temu (a to i tak później niż miałem z niezależnych przyczyn), w opinii psychologów i zdrowego rozsądku musimy dzieciom powiedzieć, bo tak będzie dla nich lepiej. Zrobiłaś co zrobiłaś, twoja decyzja i takie są tego konsekwencje."
"Wcale nie myślisz teraz o dzieciach, prześpij się z tym"
"Myślę o tym od miesiąca, to ty nie znalazłaś na to czasu"
"To nie tak, znowu nie rozumiesz"
(seria różnych wrzutów wokół jż nt. bycia złym ojcem, z mojej strony seria wrzutów o tym, że akurat w tym nie ma wiele do rozumienia, bo zrobiła co zrobiła i to ma swoje konsekwencje)
Jż "nie będziemy tak rozmawiać"
"Racja, nie będziemy. Dam Ci znać jak będę jechał po dzieci, żebyś zdążyła przyjść. Powiem im z Tobą lub bez Ciebie. Psycholog twierdzi, że dla dzieci zdecydowanie lepiej razem, sama zdecyduj. Powiedział również, że rozmawianie z dziećmi po wyprowadzce jednego z rodziców to i tak już duży problem, ale lepiej późno i samemu niż później."
Wychodzę.
Kurtyna (nr 3).
Wniosek z rozmowy jest taki, że i tak nie chciałaby im powiedzieć i odwlec temat jeszcze dłużej (za tydzień wylatuję na tydzień, żeby się od tego jakoś zdystansować, więc wystarczyłoby przeciągnąć 2-3 dni, żeby trzeba było czekać do mojego powrotu).
Już nie wyciąga absurdalnych tez o tym, żeby im nie mówić wcale (a moje przypomnienie jej pomysłów zbywa jak najszybciej, jakby nigdy się nie wydarzyły).
Ganiać za bocznym miała siłę, balować do rana z innymi potencjalnymi również. Żeby pomyśleć, umówić się ze swoim psychiatrą, przepracować sprawę, może wziąć coś uspokajającego i nie wymawiać się od tematu dzieci - sił i ochoty już brakło.
Coś na zasadzie - chcesz, to znajdziesz sposób, nie chcesz to znajdziesz wymówkę.
Przez moją wyprowadzkę i fakt, że dzieci są bardzo zżyte z mamą (siedziała z nimi non stop przez ostatnie 6 lat + jest wobec nich niekonsekwentna pozwalając im na to, czego chwilę wcześniej im zabraniała, trudno żeby było inaczej), to przez pierwsze lata będą mnie o to obwiniać. Będzie cholernie ciężko.
Idziemy chyba w kierunku wojny - tym samym wszystko, co robiłem, by jej uniknąć było raczej bezsensowne. Nie wyrzuciłem jej z mieszkania, ja się wyprowadziłem, nie wyciągnąłem brudów na forum rodzin, nie zostawiłem jej bez niczego, podszedłem do wszystkiego maksymalnie fair licząc na to samo z drugiej strony (no jakoś się drugiej stronie nie udało) - czy to były zatem błędy? Odnoszę wrażenie, że pierwsza rzecz tak - była błędem. Jak się dowiedziałem, trzeba było nie patrzeć na nic i wystawić ją za drzwi. Może szybsze starcie z naturalnymi konsekwencjami odejścia wymusiłyby pewne racjonalne zachowania wobec dzieci. A może nie.
Uczucia w głębi duszy swoje, na razie bez wielkich zmian, dać jej szansę jakby na poważnie chciała. Tylko warunków do spełnienia coraz więcej, a szanse na sukces coraz mniejsze i mniejsze.
Nie będę dzisiaj spał, chyba powieszę sobie jutro worek bokserski w mieszkaniu, bo mam ochotę w coś przypier..... Tylko to nowe budownictwo, wychuchane mieszkanko, sam gips i ikea, nie ma nawet gdzie drążka do ćwiczeń powiesić bo futryny ustępują:)
Z workiem bokserskim to dobry pomysł tylko skórzany i duży. Jeżeli chodzi o jej zachowanie to klasyka. Pamiętasz ? pisaliśmy : chcesz pokoju szykój się na wojnę oraz przy rozwodach nie bierze się jenców. Jeszcze zarzuci ci porzócenie rodziny gdy ona chciała ratować związek itp..... byleby ciebie oczernić w stosunku do swoich czynów. Załatw informacje dla dzieciaków przed wyjazdem to ważne bo w jej knowaniach jeżeli do tego nie dojdzie będzie małym zwycięstwem i zachowaniem status quo.
Jeszcze zarzuci ci porzócenie rodziny gdy ona chciała ratować związek itp..... .
Na 100% tak będzie, racjonalizuje sobie wszystko różnymi naciąganymi argumentami, zdradę wypiera że świadomości całkowicie. Dla niej jestem winien wszystkiemu.
475 2021-11-30 08:50:19 Ostatnio edytowany przez euao (2021-11-30 08:50:38)
Przeczuwałam, ze tak sie to skończy. Przykro mi , ale ona dostała to co chciała (czytaj kasę w podziału i mieszkanie), a to co jest dalej jej już nie interesuje.(niestety łącznie z dziećmi).Przerabiałam ten temat, ja umówiłam i zapłaciłam psychologa, poszedł z wielką łaską, ale juz w trakcie jazdy do niego, słyszałam, ze jestem chora psychicznie. Jak sie okazało, ze tematem rozmów maja być dzieci, to juz sie więcej tam nie pojawił.
Chyba poszedł tam tylko dlatego, żeby przed sadem nie było, ze nie chciał rotować małżeństwa.
Wysłuchał, co miał wysłuchać, ale niestety nie przyniosło to efektów. U Ciebie może być niestety podobnie.
Tylko dzieci bardzo, bardzo szkoda...Moja sa starsze i chyba wiedzą ze teraz jest lepiej... My po zakończeniu wszystkiego wzięłyśmy sobie zwierzaczka, widzę jak dużo miłości na niego przelewają i jak sie o niego troszczą to az sie łezka w oku kreci. Teraz dopiero maja spokojny dom pełen miłości. Może dla Ciebie to tez byłoby rozwiązanie. Twoje dzieci u Ciebie jeszcze nie były, ale miło by było, żebyś im zorganizował jakiś pokój/ kącik, żeby wiedziały, ze maja tam swój drugi dom.
Moje bardzo to przezywają, jak maja iść do bm i śpią katem, gdzie sie da i nie maja swojego miejsca/kąta w jego mieszkaniu. Przykro o tym słuchać nawet.
Windy, przykro mi, że jz tak sie zachowuje, ale ona nie ponosiła żadnych konsekwencji i pewnie dlatego umacnia się tylko w tym swoim myśleniu.
Ratowales jąnawet przed zła opinia bliskich, oby tylko ona to w koncu doceniła.
To co pisała euao, o zwierzaczku, to super pomysł. Jeżeli tylko masz możliwości, pomysl o tym, dzieci by u Ciebie miały milusinskiego a i Tobie by było raźniej. My w tym trudnym czasie spełniliśmy marzenie o psie, pomógł nam wszystkim, dziecku na emocje, ja wychodzę i się dotlenieniam i poznaje ludzi a mężowi na empatię, no i ta szczera psia miłość i ciepło bardzo pomaga.
Trzymaj się Windy. Postepujesz słusznie i zgodnie ze swoimi zasadami, oby prawda wygrala.
Temat podziału majątku nigdy nie był w naszym przypadku większym problemem poza początkowymi pomysłami jż w tym zakresie - zachowywałaby się teraz tak samo - podział zapewnia obu stronom jedno z pól potencjalnego konfliktu. Dla mnie chyba najgorsze jest to, że potrafi to sobie wszystko tak wytłumaczyć, że w to wierzy....
Zwierzak na razie odpada - muszę przez najbliższe miesiące się ogarnąć i potem rozejrzeć za jakimś domem, z podwórkiem i wtedy pewnie dopiero z pupilem.
Na chwilę obecną wypłynięcie prawdy na wierzch mnie nie interesuje, bardzo obawiam się jak dzieci to zniosą, czy jż nie zacznie przelewać na nie swoich frustracji...
A temat u bliskich przy takim zachowaniu jż wypłynie prędzej niż później - nie wierzę, że jż nie zacznie zakrzywiać rzeczywistości na swoją jej wizję. Teściowie zresztą co jakiś czas poruszają temat.
Przesłałem jej dzisiaj listę dostępnych psychologów dziecięcych (online). Jak się zdecyduje, to zrobimy w ciągu paru godzin sesję. Nic więcej zrobić nie mogę i to też mnie dobija. Mogę ją niszczyć, ale ani dzieciom ani mi to w żaden sposób nie pomoże. Więc koniec końców wyciągam rękę do porozumienia w ramach moich granic, a i tak ch.. z tego wyjdzie.
Zwierzęta to nie rzecz - nie rozwiązujcie nimi ludzkich sporów.
Zwierzęta to nie rzecz - nie rozwiązujcie nimi ludzkich sporów.
Be, nigdzie nie napisałam, że to rzecz !!!! i powiem więcej, dopóki trwał konflikt i nie było warunków dla zwierzaka, to go nie było.
Pojawił sie kiedy pojawiło sie miejsce w domu i w sercu
Wiec bez takich mi tutaj
Temat podziału majątku nigdy nie był w naszym przypadku większym problemem poza początkowymi pomysłami jż w tym zakresie
A tak z ciekawości jak przebiegł ten podział majątku?
Mieszkanie dla niej i kasa na pół?
Więc koniec końców wyciągam rękę do porozumienia w ramach moich granic, a i tak ch.. z tego wyjdzie.
Bo pomimo całej swojej wiedzy i doświadczeniu Ty nadal ją racjonalizujesz i oczekujesz - wciąż - że ona się ogarnie.
Zrozum ona zrobiła to co zrobiła bo musiała a Ty i tak tego nie zrozumiesz z przewagą na Twoją winę.
Pomagasz jej spaść na 4 łapy.
WindyBoy napisał/a:Temat podziału majątku nigdy nie był w naszym przypadku większym problemem poza początkowymi pomysłami jż w tym zakresie
A tak z ciekawości jak przebiegł ten podział majątku?
Mieszkanie dla niej i kasa na pół?
Nieruchomości, samochody, kasa, akcje, obligacje, udziały w inwestycji, której nie jesteśmy w stanie podzielić teraz - stos papierów i godzina samego czytania finalnego aktu. Wg wartości łącznej - po równo na pół łącznie z zyskami z inwestycji w toku aż do czasu ich zakończenia. Dla mnie ok, bardziej chodziło mi o spokój i możliwość spokojnego działania - firmę muszę podnieść, bo moja ostatnia nieobecność może się bardzo mocno odbić na przyszłych zleceniach.
WindyBoy napisał/a:Więc koniec końców wyciągam rękę do porozumienia w ramach moich granic, a i tak ch.. z tego wyjdzie.
Bo pomimo całej swojej wiedzy i doświadczeniu Ty nadal ją racjonalizujesz i oczekujesz - wciąż - że ona się ogarnie.
Zrozum ona zrobiła to co zrobiła bo musiała a Ty i tak tego nie zrozumiesz z przewagą na Twoją winę.
Pomagasz jej spaść na 4 łapy.
A niech spadnie na 4 łapy z moją pomocą. Pracuje teraz jako mój zewnętrzny podwykonawca, to też pomoże jej się pozbierać zanim nie znajdzie innych klientów lub ja jednak działalności nie zakończę, bo cały czas chodzi mi to po głowie. Finalnie to matka moich dzieci, mimo wszystkiego co zrobiła wspólnej przeszłości do kosza nie wyrzucę, oby sobie wszystko poukładała z korzyścią dla wszystkich.
W końcu pogodzę się z tym, że jej zachowanie (słowa są inne) wskazuje, że ma mnie gdzieś. W drugą stronę jest inaczej.
Różnica teraz jest taka, że zacząłem stawiać własne granice, żeby nic nie odbywało się już moim kosztem. A moja jż zawsze parła do rozwiązań (tzn. nawet przed naszym związkiem), w których wszystko jest albo po jej myśli, albo wcale. To dla niej duża zmiana.
Jak się rozejrzeć wokół, to część takich osób (bo takie sytuacje są niezależne od płci) układa sobie życie i są szczęśliwi (w nowych związkach, w naprawianych związkach, sami, w luźnych relacjach itd.), a część obwinia ex lub wszystkich wokół do końca życia. Fajnie jakby jż wylądowała w pierwszej grupie - dla siebie, dla dzieci, nawet dla mnie ze względu na relacje między nami jako rodzicami. To jednak zależy tylko od niej, ja jej kłód pod nogi rzucał nie będę, ale jej problemów też nie rozwiążę.
Dotarłem w końcu do końca tego tematu. Mamy podobne sytuacje, z tym, że mi na samym początku radca prawny i adwokat doradzili, aby wbrew pozorom nie schodzić z drogi żonie i za wszelką cenę nie wychodzić z mieszkania.
W moim odczuciu ona cały czas ma plan i go konsekwentnie realizuje, chce mieć ciastko i zjeść ciastko i cały czas gra na Twoich emocjach. Prawdopodobnie wie, że jakby obecnie zmieniła kurs to w miesiąc czasu jest w stanie Cię odzyskać. Ona to wie, Ty też to wiesz – i ja to wiem, bo… mam bardzo zbliżoną sytuację.
Pamiętaj, że ona ma jakiś doradców wokół siebie. W idealnym świecie osoba ustępująca powinna opuścić lokum i zrobić rodzinie jak najmniejszą rewolucję, a w życiu okazuje się, że idą jak krwiożercze bestie – po trupach do celu, nie patrząc na nic. Dobry człowiek, z dobrymi chęciami kończy gorzej… praktycznie zawsze.
Moim zdaniem powinieneś teraz zadbać o siebie jeżeli już opuściłeś mieszkanie, ale chodzi mi dokładniej o stałe lokum – dom, czy mieszkanie i występuj o naprzemienną opiekę. Dzieci kiedyś poznają prawdę, ale nie schodź jej już z drogi. Możesz być w kontakcie naprzemiennym codziennie, może być co tydzień wymiana, ale musisz wręcz odseparować się od niej. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że ona cały czas jest na wygranej pozycji. Moim zdaniem – zbyt szybko też jej oddałeś majątek, było to zrobić, ale pod pewnymi warunkami. Miałeś dowody, majątek po swojej stronie, zależy Ci na dzieciach – szkoda, że za rękę adwokat Cię nie przeprowadził. Spróbuj racjonalizować wszystko – emocje są najgorszym doradcą – mi tak od początku mówi.
I wiem, co mówię, bo też tkwie w bagnie i kryzysie – też jestem uczuciowy, przeżywam i wylewam tutaj swoje żale, też twierdzę że żona się pogubiła, też nie wykluczam niczego, też żyje nadzieją, też żona miała depresję, też pogrywała sobie na prawo i lewo. Tylko, że akurat ja się mocno z dziećmi związałem i… dużo z nimi przebywałem, a ona rządziła – od imprez, po operacje biustu, wyjazdy, ciuchy itd. Dlatego też od początku nie idę na ugodę, bo nie chcę jej oddać dzieci na opiekę. Do tego moja sytuacja jest trochę inna, bo ja jeszcze z małżonką… żyję. Dowodów na boczniaka nie mam, poza zdobytymi informacjami od jej koleżanek, które niestety scaliły wersję mojego kryzysu małżeńskiego w całość. Jednakże wg mojego adwokata orzeczenie o winie… nic mi zasadniczo nie da, Tobie też bym nie radził, nie łudził się i nie rozmyślał na ten temat dalej. Tylko, że u mnie jest jednak w jednej kwestii inna sytuacja – to ona chce odejść, wyjść za wszelką cenę. Cały czas słyszę bajkę, że się odkochała biedna, z pretensjami jednocześnie np. że nie wyciągałem zdjęć i filmów z ślubu, to może by do tego nie doszło – ale jeżeli chodzi nią czemu tego nie robiła, to odpowiedź prosta: bo nie miała takiej potrzeby. I rozmawiaj z ścianą, zero konsekwencji ani jakiejkolwiek odpowiedzialności za ten stan rzeczy po drugiej stronie.
Dużo jest tutaj zbieżności, naprawdę dużo. Wiem, że dużo dla Ciebie ta osoba znaczy, dzieci jeszcze więcej, ale musisz chyba skończyć jej pomagać w życiu. Jesteś u niej? Dzieci zasnęły? Ubierz się i wyjdź, nie rozmawiaj, nie narzucaj się. Załóż klapki na oczy i patrz na dzieci, chodź wiem że boli to jak cholera – bo naprzeciwko będziesz miał obiekt swoich westnień, którego dotknąć nie możesz, w głowie są wspomnienia, zdjęcia, własny ślub kościelny… który np. dla mnie wiele znaczył, pożądanie, namiętność ale… nie zmusisz jej do niczego. Przykre, cholernie bolące, ale… albo dostanie od życia po dupie i zaboli ją, co straciła, albo będzie dalej Ciebie wykorzystywać. Robi to cały czas póki co… Dostała od życia więcej, niż na to zasługiwała i zrobiła się mieszanka wybuchowa – a w tych czasach internet i telefon jest najłatwiejszym i najprostszym narzędziem zbrodni. Mówiąc po krótce: inaczej wydajesz 100 zł jak je zarobisz, a inaczej jak dostaniesz. Wg mnie bardzo adekwatne… gdyż stopień bezpieczeństwa Twoja obecna żona ma bardzo, bardzo wysoko zawieszony. Nie czuje kompletnie zagrożenia, a wiem to z… własnego życia.
Zwierzak w takim stanie jakim jest Windy teraz to najgorsze wyjście jakie jest (kto i jak się nim będzie opiekować)?
Jak po swoich akcjach z bż w mieszkaniu (które było moje i w nim zostałem) praktycznie tylko spałem - a raczej próbowałem to robić.
Dzieci rozumiem, że zostają przy żonie, Windy idzie tymczasowo na wynajem i dopiero później (pewnie perspektywa roku) może coś sobie ogarnie na stałe. Na 99% będzie unikał od samotności i siedzenia w domu uciekając do znajomych, siłowni, pracy i innych zajęć. Siedzenie samemu w 4 ścianach = myślenie. Dla mnie właśnie ten czas wolny, w którym nie mam co robić był najgorszy.... Po zrobieniu wszystkiego i możliwej chwili relaksu (nic nie robienia) wchodził ból myślenia i zaczynał ryć psychikę... Rozmyślałem co zrobiłem źle, dlaczego tak się stało, w głowie budowałem scenariusze że bż się ocknie, etc...
A niech spadnie na 4 łapy z moją pomocą.
Robisz błąd, jeśli ona nie odczuje na sobie odpowiedzialności za to co zrobiła, zrobi to ona nigdy się nie ogarnie. Nie oczekuj że coś się u niej zmieni skoro jej pomagasz. Już teraz szykuje sobie grunt pod obciążenie Ciebie odpowiedzialnością za własne decyzje.
"Nie zrozumiesz" - czytaj - jesteś głupi, ograniczony, zacofany(bez urazy) ma mieć za zadanie wpędzenie Ciebie w poczucie winy.
Pracuje teraz jako mój zewnętrzny podwykonawca, to też pomoże jej się pozbierać zanim nie znajdzie innych klientów lub ja jednak działalności nie zakończę, bo cały czas chodzi mi to po głowie.
Bez urazy ale siada Ci na głowę? partnera też jej pomożesz znaleźć żeby nie była sama? To jak jej będzie się wiodło nie jest już Twoją brochą.
Finalnie to matka moich dzieci, mimo wszystkiego co zrobiła wspólnej przeszłości do kosza nie wyrzucę, oby sobie wszystko poukładała z korzyścią dla wszystkich.
Nie kieruj się hasłem - bo dzieci. Jeśli będzie musiała iść na kasę do np. Biedronki to niech idzie nie Twoja sprawa - w ten sposób będzie ponosiła konsekwencje swoich decyzji a Ty robisz wszystko żeby tak się nie stało. Przestań tak robić.
Nie przeszłości nie wyrzucisz ale Ty nadal pchasz się w jej przyszłość.
... ale jej problemów też nie rozwiążę.
Ale to się gryzie z
A niech spadnie na 4 łapy z moją pomocą.
Pracuje teraz jako mój zewnętrzny podwykonawca, to też pomoże jej się pozbierać zanim nie znajdzie innych klientów...
WindyBoy napisał/a:A niech spadnie na 4 łapy z moją pomocą.
Robisz błąd, jeśli ona nie odczuje na sobie odpowiedzialności za to co zrobiła, zrobi to ona nigdy się nie ogarnie. Nie oczekuj że coś się u niej zmieni skoro jej pomagasz. Już teraz szykuje sobie grunt pod obciążenie Ciebie odpowiedzialnością za własne decyzje.
"Nie zrozumiesz" - czytaj - jesteś głupi, ograniczony, zacofany(bez urazy) ma mieć za zadanie wpędzenie Ciebie w poczucie winy.WindyBoy napisał/a:Pracuje teraz jako mój zewnętrzny podwykonawca, to też pomoże jej się pozbierać zanim nie znajdzie innych klientów lub ja jednak działalności nie zakończę, bo cały czas chodzi mi to po głowie.
Bez urazy ale siada Ci na głowę? partnera też jej pomożesz znaleźć żeby nie była sama? To jak jej będzie się wiodło nie jest już Twoją brochą.
Zgodziłem się na to w ramach wzajemnych ustaleń. Pewnie był to błąd, ale ja ustaleń nie łamię z zasady. Pracy u mnie w jej zakresie kompetencji jest raz mniej, raz więcej - siłą rzeczy musi wyjść w stronę innych klientów.
WindyBoy napisał/a:Finalnie to matka moich dzieci, mimo wszystkiego co zrobiła wspólnej przeszłości do kosza nie wyrzucę, oby sobie wszystko poukładała z korzyścią dla wszystkich.
Nie kieruj się hasłem - bo dzieci. Jeśli będzie musiała iść na kasę do np. Biedronki to niech idzie nie Twoja sprawa - w ten sposób będzie ponosiła konsekwencje swoich decyzji a Ty robisz wszystko żeby tak się nie stało. Przestań tak robić.
Nie przeszłości nie wyrzucisz ale Ty nadal pchasz się w jej przyszłość.
Poza zlecaniem jej prac - nie, już się nie pcham. Ten temat rozwiąże się z czasem.
WindyBoy napisał/a:... ale jej problemów też nie rozwiążę.
Ale to się gryzie z
WindyBoy napisał/a:A niech spadnie na 4 łapy z moją pomocą.
WindyBoy napisał/a:Pracuje teraz jako mój zewnętrzny podwykonawca, to też pomoże jej się pozbierać zanim nie znajdzie innych klientów...
Jak wyżej, ten temat się z czasem rozwiąże. Skorzysta na tym, zgodziłem się dlatego, że sukces tej firmy (przed dziećmi) to także jej zasługa.
i dobrze zrobiłeś. ppoza tym z upadku ojca czy matki Twoich dzieci nic dobrego nie wynika.
na Twoim miejscu załatwiłabym jesczze sprawę powiadomienia dzieci i się odizolowała, zajęła pracą.
moze sam umów innego psychologa i sie z nim spotkajcie chociażby jutro
Jż słysząc, że im dzisiaj powiem z nią lub bez niej po raz pierwszy zgodziła się na to, żeby powiedzieć im w czwartek rano, a jutro psycholog. Dzieciaków w czwartek i piątek nie puszczę do przedszkola, pokażę im mieszkanie, pojedziemy po zakupy jakichś zabawek, może dodatkowych mebelków żeby poczuły, że to też ich miejsce i trochę się oswoiły.
Zawsze to jakiś postęp, chociaż oczywiście nie obyło się bez wyrzutów, że za wcześnie się wyprowadziłem, to moja wina, nie składam faktów w logiczną całość itd.. Temat zdrady, ganiania bocznego i wykorzystywania mnie do prób spotkań z nim, kłamstw, spuszczeniu szacunku, szczerości i zaufania w kiblu w ogóle nie istnieje. A dla mnie dopóki te tematy nie istnieją, to nie mamy o czym rozmawiać.
488 2021-11-30 20:23:57 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-30 20:26:46)
,,,dubel
489 2021-11-30 20:24:07 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-30 20:25:58)
A logiczna całosć to jest jaka?
Biznesowo tez radziłabym Ci się od niej odcinać powoli i zabezpieczać tyły, bo tego typu ludzie potrafią Ci dokuczyć, jak im żle.
Mi na pewnym etapieEX pozmieniał hasła w systemie, bo zażądał haraczu z mojej pracy- w miejscu które stworzyłam i pracowałam tylko ja, boooo mógł. I zawiódł się na jakiejś babce, więc odbijał na mnie.
Po czasie błogosławię los że mam go z głowy, bo siedziało w nim wiele podłości, której nie zobaczysz w dobrych czasach.
Co by było gdyby była wojna?
wydałby mnie gestapo ?
tak więc uważaj.
Gdzieś w moim temacie dziewczyna która już nie pisze na forum gdzieś w trakcie perypetii małżeńskich moich gdy opisywałam jak ex się zmienił na lepsze:) napisała: uważaj, bo jeszcze ugryzie! to na postawie własnych doświadzeń, gdy widzisz jakiś typ człowieka to juz wiesz do czego jest zdolny.
Więc nie żałuj. Zachowaj wspomnienia ale żałować nie masz kogo: będziesz to widział coraz wyrażniej Windyboyu.
dobry pomysł z urzadzeniem kąta dla dzieci u siebie.
Czasem mozecie z byłą wybrać się gdzieś z dziećmi razem- ale w neutralne miejsce i rozmowy o dzieciach w międzyczasie. temat WY zamknij.
......w czwartek rano, a jutro psycholog. Dzieciaków w czwartek i piątek nie puszczę do przedszkola, pokażę im mieszkanie, pojedziemy po zakupy jakichś zabawek, może dodatkowych mebelków żeby poczuły, że to też ich miejsce i trochę się oswoiły.
Super Windy, spokojnie, stanowczo, logicznie z myślą o dobru swoich dzieci przede wszystkim. Jesteś wspaniałym ojcem.
Trzymam kciuki.
Pewnie liczysz na to, że takie ugodowe podejście sprawi, że żona ocknie się i zobaczy w Tobie wspaniałego mężczyznę... bzdura! Jesteś dla niej frajerem, dzięki któremu wyląduje na miękkiej poduszce, A o to przecież jej chodzi. Cały czas myślisz MY zasłaniając się raz dziećmi, raz swoim białorycerstwem, a was już nie ma i nie będzie.
niektórzy sie podniecaja czarnorycerzowaniem czy obrona gatunku męskiego ucisnionego, a inni mają dzieci io patrzą na ich dobro też, a nie na to, ile kto ugrał.
Po prostu szkoda energii na handryczenie się z byłą.
Masz jakieś doświadczenia w zakresie żona zdradzająca, dzieci,? Beka to pisz- nie masz to daruj sobie to teoretyzowanie
Temat zdrady, ganiania bocznego i wykorzystywania mnie do prób spotkań z nim, kłamstw, spuszczeniu szacunku, szczerości i zaufania w kiblu w ogóle nie istnieje. A dla mnie dopóki te tematy nie istnieją, to nie mamy o czym rozmawiać.
Nie gadaj z nią, chcesz jej wygarnąć to napisz po kolei co źle zrobiła, krok po kroku i jej to wyślij. Ale...i tak do niej teraz to nie dotrze -może nigdy - po prostu Ty jesteś temu winien i już.
nie składam faktów w logiczną całość
Pytałeś o jakich faktach mówi? I jak ona to składa?
niektórzy sie podniecaja czarnorycerzowaniem czy obrona gatunku męskiego ucisnionego, a inni mają dzieci io patrzą na ich dobro też, a nie na to, ile kto ugrał.
Po prostu szkoda energii na handryczenie się z byłą.
Masz jakieś doświadczenia w zakresie żona zdradzająca, dzieci,? Beka to pisz- nie masz to daruj sobie to teoretyzowanie
Żona go zdradza, a Ty wyskakujesz z "podniecaniem się czarnorycerzowaniem"? Co mają dzieci do spraw majątkowych? Nie radzę mu, żeby oskubał żonę, tylko żeby odciął się w każdy możliwy sposób (także jeżeli chodzi o finanse).
Beka - trochę racji masz, że odcięcie się pomaga. Tylko finansowo to ja jestem już po notarialnym podziale majątku i rozdzielności majątkowej. Wiele osób uważa, że postąpiłem zbyt ugodowo (lub nawet jak frajer), ale taką podjąłem decyzję i czuję się z nią dobrze (na tyle, na ile mogę się czuć obecnie "dobrze").
Jak mam wątpliwości, co w danym momencie zrobić, to zastanawiam się, co jest korzystniejsze dla dzieci i decyzja robi się prostsza. Dlatego na przykład dzisiaj nie powiedziałem dzieciom o rozstaniu i zgodziłem się przesunąć to na czwartek. Z jednej strony pozwalam jż na kolejne opóźnianie tematu, ale uznałem to za lepsze rozwiązanie dla dzieci i głęboko mam to, co ktokolwiek o tym sobie pomyśli.
Czy jż się ocknie czy nie to kompletnie odrębna sprawa. Możliwie najlepiej mają przejść to wszystko dzieci i ja.
Maku - jż moje stanowisko zna, tylko nie przyjmuje go do wiadomości. Pisanie listu jest dla mnie bezcelowe - sam zresztą trafnie przewidujesz jego odbiór. Każde pytanie o konkrety zawsze jest od razu zbijane "nie będę się powtarzać", "i tak nie zrozumiesz", "nadinterpretujesz moje wypowiedzi" itd.. Jak mamy rozmawiać o tym co nas dzieli, jak dla niej żadnej zdrady nie było?
Jeśli kiedykolwiek jż zmieni nastawienie, to zaczniemy rozmawiać. Jeśli nie, to po prostu będziemy rodzicami i nadal lepiej się jakoś dogadywać. Ja po odkryciu zdrady zrobiłem co mogłem, żeby móc to poskładać prędzej czy później, nawet jeśli część rzeczy zrobiłem na swoją "niekorzyść" (z czego z kolei część była zrobiona świadomie, a część kierowana ciężkimi emocjami). Ani tego nie cofnę, ani nie żałuję. W lustro mogę spojrzeć bez obaw. Nadal cholernie mi żal tego wszystkiego, poczucie winy za moje zaniedbania w związku też będzie ze mną pewnie zawsze (nie ma się co idealizować - oboje wiele rzeczy mogliśmy zrobić inaczej, ważenie win to droga donikąd, jej decyzja o zdradzie wywróciła jednak sytuację całkowicie), ale piłka nie jest po mojej stronie - mogę tylko rozwijać się jako tata i człowiek, dbać o dzieci i żyć dalej.
Dla mnie teraz liczy się tylko rozmowa z dzieciakami - zapamiętają ją na całe życie (i niestety wiem od dorosłych ludzi, którzy to przeszli, że tak właśnie będzie). Jak byłem przekonany, że będę musiał przeprowadzić ją dzisiaj sam, to nie spałem zeszłej nocy wcale, a przez pół dnia nie byłem w stanie utrzymać w ręku długopisu.
WindyBoy, podczytuję Twój wątek i szczerze Ci współczuje życząc powodzenia, by w przyszłości wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce (jakie by ono nie było!).
ostatnio mam wrażenie, że dałeś się żonie wciągnąć w jakaś grę pt. „Jak tu zrobić, żeby nie powiedzieć dzieciom?”. Wizyty odwołane, innych dogodnych nie ma, a tu czasu jakoś zabrakło, a tu to, albo tamto. Rozumiem, że dzieciom trzeba ta informacje przekazać w sposób mądry, właściwy, słusznie, że chcesz się w tej materii poradzić psychologa dziecięcego, ale przeciąganie w czasie tej rozmowy nie przynosi dobrych skutków. Mam 5-latka w domu, obserwator, bystrzak, wszystko widzi, wszystko wie, a jak już on czegoś nie zauważy, to na pewno zauważy jego 3,5-letnia siostra. We dwójkę widzą i słyszą wszystko, inwiligacja poziom „ekspert” (nie raz się o tym przekonaliśmy z mężem, chociaż byliśmy pewni, że nic nie widzieli/nie słyszeli). Mąż wraca z pracy do domu w środy i piątki, syn wie, jaki jest dzień tygodnia, kiedy wróci Tata, za ile dni, na jak długo zostaje. Wasze dzieci tez dużo widzą i słyszą, więcej niż Wam się wydaje, widzą różnice między tym „jak jest” a „jak było”, tylko nie wiedzą „dlaczego?”. Dlatego uważam, że przeciąganie tej sytuacji jest ze szkodą dla dzieci.
Ty to wiesz, ja to wiem, 7 miliardów ludzi to wie - poza jedną. Przecież nie śpię w domu od ponad 2 tygodni. Jż waży różne sprawy inaczej niż ja, czy psycholog dziecięcy (tzn. "nie mówmy, bo ja nie jestem gotowa", "nie mówmy, bo mają kwarantannę i nie będą mogły od razu zobaczyć Twojego mieszkania", na początku było jeszcze "nie mówmy, bo jak stwierdzimy, że popełniLIŚMY(!) największy błąd naszego życia to po co im mówić"). Ja rozmawiałem z dwoma różnymi psychologami, bo raczej jestem osobą, która wali prosto z mostu, a tutaj trzeba zrobić to zupełnie inaczej. Wczoraj też próbowała temat jeszcze trochę przeciągnąć, ale poddała się widząc, że najwyżej porozmawiam z nimi sam.
Od jakiegoś czasu czułem, że rozmowa z dziećmi to będzie najgorsze doświadczenie w całej tej sytuacji - gorsze niż dowiedzieć się o tym, że ukochana osoba skreśliła wszystko i to w możliwie najgorszy sposób - a wtedy myślałem, że nic gorszego nie spotka mnie już nigdy, bo nawet wg badań tylko śmierć partnerki życiowej powoduje większy ból niż jej odejście ze zdradą w tle.
Ja wiem, co usłyszymy od psychologa - chodzi o to, żeby usłyszała to też jż.
Ok, WindyBoy, ale TY o tym wiesz. Żona wielu rzeczy nie chce zrozumieć, przystając na jej „decyzje” zgadzasz się z nimi.
499 2021-12-01 15:30:23 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-01 15:44:15)
Windy przed jutrzejszą rozmową zadbaj o siebie bardziej ,zadzwoń do kogoś ,napisz ,pogadaj z kimś jeszcze dziś wieczorem spróbuj zasnąć ,zjedz coś
a co ma być to będzie i się stanie .
Pewnie to naiwne i dziecinne, ale podobno parę razy zadziałało ,pomyśl i spróbuj zwizualizować sobie że osoby piszące Ci tutaj
najróżniejsze rzeczy są gdzieś w pobliżu i trzymają kciuki ,życzą wam najlepiej bo to tylko mogą ,i nie osądzają Ciebie ,co by się nie stało i jak ta rozmowa wyjdzie.
Jak zadbasz tylko trochę o siebie przyjdzie nieco spokoju i zadziała to co w Tobie dobre i co naturalne a jesteś tatą prawdziwym a nie udawanym ,zaufaj sobie ,podejrzewam że nawet jak się nie wyśpisz to się zmobilizujesz ,bo jesteś zdrowy i normalny choć masz kryzysową sytuację ,nie pierwszą i nie ostatnią w życiu,doświadczenia wcale nie idą w las,nawet te z pozoru nie związane z konkretnym przypadkiem nawet odległe niepodobne doświadczenia potrafią pomóc i wesprzeć w danym momencie.
Wiem że się pozbieram i na czas rozmowy będę się trzymał. Wiem też, że jak dzieci pójdą spać to będę mógł się rozsypać i tama pęknie. Smutne, ale nic więcej dla dzieci w tym momencie nie zrobię. Jż jak już pogodziła się z tym, żeby im teraz powiedzieć, to pytała się o szczegóły tak... sucho, bez emocji... Na bank jej ciężko, ale potrafi to maskować znacznie lepiej niż ja.
Jeszcze w tym momencie mogłaby pęknąć i się ogarnąć, nie mówmy dzieciom, spróbujmy, może się uda...
Zrobiłeś wszystko co mogłeś, najważniejsze, że masz czyste sumienie, chociaż cały czas twierdzę, że byłeś dla niej za dobry i ona do końca tego nie docenia, nawet w tej chwili.
Ale ja bym postąpiła pewnie tak jak Ty Windy.
Trzymaj się!
Przypominają mi się kolejne zachowania jż z czasu, kiedy próbowała rozwinąć znajomość z bocznym parę tygodni zanim zaczęła mnie okłamywać, zanim wyznała mu co do niego czuje. Boli jak uświadamiam sobie, że rozwinięcie tego w stronę relacji wymagało od niej dużo inicjatywy. Nie stało się ani nagle, ani samo.
Czytałem jak było u Ciebie - o ile dobrze zrozumiałem Twój mąż chciał się starać i robił to, wykazał jakąkolwiek inicjatywę po ujawnieniu romansu.
I jż też musiałaby tego faktycznie chcieć. A nie chce i, brutalnie dla mnie mówiąc, ma do tego prawo. Lepiej tak, niż miałaby chcieć nagle powrotu z innych, fałszywych powodów, bo tego nie byłbym w stanie wybaczyć chyba nigdy.
Gdy dzisiaj usypiałem dzieci opowiadając im codzienną bajkę na dobranoc i leżąc między nimi ściągnęły jż do sypialni, położyły się po bokach (a zwykle uwielbiały spać między nami) i córka wypaliła "nareszcie w czwórkę - tak jest najlepiej". Strasznie mnie to przybiło - jak wychodziłem z mieszkania widziałem, że jż się rozkleiła, ale rozmawiać i tak nie chciała.
Ciężki dzień - trzeba jakoś jeszcze przeżyć jutro i pozbierać się naprawdę szybko - emocjonalny wrak człowieka to nienajlepszy materiał na sensownego tatę.
Czy byłem za dobry - nie wiem, byłem sobą. Trudno, żebym będąc w związku nie wspierał żony lub tego potem żałował. Faceci lubią i potrzebują być doceniani (inaczej traktują swoje starania za bezcelowe i odpuszczają - to bardzo powszechny schemat, który dopadł i mnie), ale nie powinno być to celem ich działań, przynajmniej moim nigdy nie było.
Gdy dzisiaj usypiałem dzieci opowiadając im codzienną bajkę na dobranoc i leżąc między nimi ściągnęły jż do sypialni, położyły się po bokach (a zwykle uwielbiały spać między nami) i córka wypaliła "nareszcie w czwórkę - tak jest najlepiej". Strasznie mnie to przybiło - jak wychodziłem z mieszkania widziałem, że jż się rozkleiła, ale rozmawiać i tak nie chciała.
Ciężki dzień - trzeba jakoś jeszcze przeżyć jutro i pozbierać się naprawdę szybko - emocjonalny wrak człowieka to nienajlepszy materiał na sensownego tatę.Czy byłem za dobry - nie wiem, byłem sobą. Trudno, żebym będąc w związku nie wspierał żony lub tego potem żałował. Faceci lubią i potrzebują być doceniani (inaczej traktują swoje starania za bezcelowe i odpuszczają - to bardzo powszechny schemat, który dopadł i mnie), ale nie powinno być to celem ich działań, przynajmniej moim nigdy nie było.
Przede wszystkim mężczyźni są o wiele bardziej zadaniowi. Pewnie Twoje zadanie głównie to było zapewnić życie na odpowiednim standardzie dla Twojej rodziny. Gdzieś po drodze z żoną przestaliście dbać o Wasz związek... zapewne Ty myśłałeś, że wszystko co robisz, wystarcza, podczas gdy ona chciała czegoś więcej. Niestety wdając się w romans, skreśliła możliwość, by zawalczyć o Was.
Najczęściej szwankuje w związkach komunikacja. Tylko, że za to są odpowiedzialne obie strony i takie wymaganie, by jedna wzięła i wszystko naprawiła, takie oczekiwanie, że to tylko druga strona musi coś zmienić, jest mocno z pupy.
Dzieci jeszcze niejednokrotnie powiedzą coś, co Cię zaboli. Moje dzieciaki konsekwentnie od czasu do czasu robią takie wrzuty.
Wtedy u mnie za każdym razem odzywa się mocny wk..w. Myślę, że już się w pełni pogodziłem, że nas nie ma i nie będzie, ale nie potrafię zaakceptować rozwalenia rodziny i że można było coś takiego dzieciakom zrobić. Nie wiem... może w przyszłości wszyscy będziemy szczęśliwi i jakoś wyjdziemy na tym lepiej, ale na ten moment tak tego nie widzę. Żona też nie powiedziałbym, żeby sobie jakoś standard życia poprawiła. Wszystko to przez nieumiejętność docenienia tego, co się ma.
Ciężko jednak docenić, bo z każdym dniem się starzejemy. Jak człowiek zbliża się do tej czterdziestki, zaczyna kwestionować swoje dotychczasowe życie. Zachodnia kultura tutaj nie pomaga. Lepsze jest wrogiem dobrego, a w nieustannym poszukiwaniu tego "lepszego", nie umiemy się cieszyć z tego, co mamy. Ilość rozwodów jest tak oszałamiająca, że instytucja małżeństwa przestaje mieć sens.
No, ale właśnie te dzieci... Bogu ducha winne.
Nic to Windy... Trzeba pchać ten wózek do przodu, a czas mimo wszystko jest naszym sojusznikiem.
Żona też nie powiedziałbym, żeby sobie jakoś standard życia poprawiła. Wszystko to przez nieumiejętność docenienia tego, co się ma.
Czasami lepiej stracić na standardzie życia, ale żyć po swojemu. Biedniej, nie zawsze oznacza gorzej.
Osobiście uważam, że rodzic który z własnej, nieprzymuszonej woli idzie w ramiona innej osoby nie powinien nigdy zostać rodzicem.
Krzywda, jaką robi dzieciom (jak i drugiej połówce) jest wręcz kolosalna, a trzeba być naprawdę ślepym, głupim i zapartym aby tego nie dostrzegać. Porażka.
Moja żona też nie przejawia żadnej skruchy, pokory, nic idzie tylko w zaparte - a jedyne emocje jakie ukazuje to... agresja, nerwy, stawianie na swoim, do tego knuje cały czas za moimi plecami i nagle zabiega o dzieci z każdej strony, nagle aż ponad stan - porażka i podejście 15-letniej dziewczyny.
Nic do niej nie trafia i nic już nawet nie próbuję wskórać. Podobno na zgliszczach odbudowuje się mocniejszy i piękniejszy związek, ale do tego są potrzebne obie strony.
Daj znać Windy jak dzieci przyjęły tą wiadomość... bo sporo ciężkich chwil przede mną jeszcze... niestety.
Przede wszystkim mężczyźni są o wiele bardziej zadaniowi. Pewnie Twoje zadanie głównie to było zapewnić życie na odpowiednim standardzie dla Twojej rodziny. Gdzieś po drodze z żoną przestaliście dbać o Wasz związek... zapewne Ty myśłałeś, że wszystko co robisz, wystarcza, podczas gdy ona chciała czegoś więcej. Niestety wdając się w romans, skreśliła możliwość, by zawalczyć o Was.
Najczęściej szwankuje w związkach komunikacja. Tylko, że za to są odpowiedzialne obie strony i takie wymaganie, by jedna wzięła i wszystko naprawiła, takie oczekiwanie, że to tylko druga strona musi coś zmienić, jest mocno z pupy.
Nic to Windy... Trzeba pchać ten wózek do przodu, a czas mimo wszystko jest naszym sojusznikiem.
Tutaj zgoda, ale są coraz dziwniejsze czasy, w których to mężczyzna przykłada się do rodziny jeszcze bardziej, niż tylko zapewnienie im bytu, a również angażuje się ponad stan w rodzinę a kobieta... idzie w długą.
Mógł faktycznie robić wszystko, co powinien, ale jak druga osoba chce zrobić takie dziadostwo... to zrobi. Czasy takie, że kobiety mają drugie życia na boku, chełbią się tym i kryją się nawzajem. Jedno jest życie, naczytają się w internecie i.... żyją kosztem drugiej osoby. Mnie to obrzydza, ale niestety... coraz więcej takich osób.
Z wierności robi się jakieś trofeum, przy czym to powinna być zwykła ludzka przyzwoitość względem drugiej osoby.
Rodzina i małżeństwo, a jeszcze praktykujące wiarę chrześcijańską do spotkania w dzisiejszych czasach to naprawdę rzadkość.
506 2021-12-02 10:25:48 Ostatnio edytowany przez euao (2021-12-02 10:35:54)
.....
Przede wszystkim mężczyźni są o wiele bardziej zadaniowi. Pewnie Twoje zadanie głównie to było zapewnić życie na odpowiednim standardzie dla Twojej rodziny. Gdzieś po drodze z żoną przestaliście dbać o Wasz związek... zapewne Ty myśłałeś, że wszystko co robisz, wystarcza, podczas gdy ona chciała czegoś więcej. Niestety wdając się w romans, skreśliła możliwość, by zawalczyć o Was.Najczęściej szwankuje w związkach komunikacja. Tylko, że za to są odpowiedzialne obie strony i takie wymaganie, by jedna wzięła i wszystko naprawiła, takie oczekiwanie, że to tylko druga strona musi coś zmienić, jest mocno z pupy.
........ Myślę, że już się w pełni pogodziłem, że nas nie ma i nie będzie, ale nie potrafię zaakceptować rozwalenia rodziny i że można było coś takiego dzieciakom zrobić..........o, ale właśnie te dzieci... Bogu ducha winne.
Nic to Windy... Trzeba pchać ten wózek do przodu......
Im więcej Was czytam Merle i Windy tym bardziej myślę, ze byłam facetem w tym związku...
Ja wyszłam z założenia, ze rodzina to drużyna i trzymamy sie razem, co by nie było, szkoda tylko ze ja tak myślałam
Czasami lepiej stracić na standardzie życia, ale żyć po swojemu. Biedniej, nie zawsze oznacza gorzej.
Tak ogólnie to zgoda. Jednak każda sytuacja jest inna i nie ma co uogólniać. Ja patrzę przez pryzmat swojej, gdzie przez lata decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Ślub wzięliśmy dopiero po 4 latach, a byliśmy razem prawie 8 lat, gdzie po drodze wydarzyło się wiele zmian, nierzadko trudnych, i decydowaliśmy o nich wspólnie.
Jeśli po takim czasie słyszysz "nasza miłość była złudzeniem", "od początku wiedziałam, że to walnie" to jak to potraktować inaczej niż kompletną niedojrzałość?
Nikt nikogo nie zmusza do płodzenia potomstwa, brania ślubu i wielu innych rzeczy. To są wspólne decyzje. I jeśli było tak źle, trzeba było w to nie wchodzić z każdym rokiem głębiej i głębiej. Albo jasno mówić, że coś jest nie tak i jeśli się wkrótce nie zmieni, to druga strona poszuka sobie kogoś nowego.
Plus, gdy są dzieci, nie masz już luksusu patrzeć tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co dla Ciebie jest najważniejsze. Wtedy trzeba balansować pomiędzy swoim dobrem, a dobrem swoich dzieci (jeśli już założyć, że można olać dobro swojego partnera). Czy hipotetyczna sytuacja w której zdradzony ma się gorzej, dzieci mają się gorzej, a zdradzający zrobił sobie lepiej jest czymś co powinniśmy akceptować, bo jakaś osoba teraz żyje po swojemu i czuje się lepiej?
Nic na siłę, ale rodzic, przynajmniej dopóki dzieci nie osiągną sensownego wieku, nie ma komfortu bycia egoistą.
Bo mnie najbardziej boli wpływ naszych spraw na dzieci, a nie sam fakt naszego rozstania.
Tak jak napisałem, może z czasem okaże się, że wszyscy na tym skorzystaliśmy. A może okaże się, że zrobiliśmy sobie, jako rodzinie, znacznie gorzej. Czas pokaże, ale na ten moment nie widzę żadnych plusów tej sytuacji, mimo tego, że osobiście najprawdopodobniej spadę na cztery łapy.
508 2021-12-02 10:56:06 Ostatnio edytowany przez cześka8 (2021-12-02 11:31:34)
..nie ma dobrych rozwiązan chyba... tez mam zadaniowego partnera, tylko moj jest trudny w komunikacji - co to znaczy jasno komunikować jesli dla niego moje spokojne informacje to "marudzenie, przesadzanie" itp itd.... dzieci są najwazniejsze - wszystko się zgadza, ale tez mam do siebie wyrzuty po słowach mlodszego dziecka, na widok samochodu taty który wczesniej wrocil z delegacji - "ojej, a było tak spokojnie"...
z tego co pamietam u Autora tez jz "marudziła", potem nie chciała w ogole rozmawiac... trudna sztuka komunikacji... i tak to się konczy..
..nie ma dobrych rozwiązan chyba... tez mam zadaniowego partnera, tylko moj jest trudny w komunikacji - co to znaczy jasno komunikować jesli dla niego moje spokojne informacje to "marudzenie, przesadzanie" itp itd.... dzieci są najwazniejsze - wszystko się zgadza, ale tez mam do siebie wyrzuty po słowach mlodszego dziecka, na widok samochodu taty który wczesniej wrocil z delegacji - "ojej, a było tak spokojnie"...
Możesz zaakceptować, że nie jesteście całkowicie kompatybilni, albo postaw jakieś ultimatum.
Jeśli Twój partner uważa Twoje słowa za marudzenie i przesadzanie, raczej na bank nie uzmysławia sobie potencjalnych konsekwencji zaniedbywania Twoich potrzeb.
Musisz mu jasno uświadomić, że nie czujesz się z tym dobrze i że tak dłużej być nie może. To jest bodaj to stawianie granic, o którym tyle się słyszy.
Natomiast trzeba być też realistą. Pamiętam w jakimś wątku tu ktoś napisał coś w stylu "gdyby mój partner tak chrapał, nie byłby moim partnerem". Na co inna osoba odpisała "i powiesz dzieciom, że rozstajesz się z ich tatą, bo chrapie?".
Nie można mieć wszystkiego. Życie to sztuka kompromisu. Pytanie jak bardzo zachowanie Twojego partnera Ci przeszkadza. I czy warto z takich powodów rozwalać rodzinę.
wybierając mniejsze zło musze zaakceptować pewne rzeczy, bo nie chce rozwalać rodziny dla dzieci a dzieci.. jak widać - taki to kompromis, innym wyjsciem jest chyba tylko rozstanie - ktore lepsze nie wiem... narazie zaczełam jakas tam terapie, zobaczymy gdzie mnie zaprowadzi..
... dzieciaczki Windiego są jeszcze małe wiec oczywiste że chcą mamy i taty razem, bo tylko taki świat znają, najważniejsze by robić wszystko w zgodzie z samym sobą...
mówi się że małżeństwa cementuje kredyt ale tak naprawdę to dzieci chyba że jedno z rodziców to ,,patologia" widząca tylko siebie. Nam małżeństwa które są ze sobą tylko dla dzieci i z tego co wiem zdrady tam nie było tylko niezgodność charakterów i postrzegania bycia ze sobą. Rodzi się tylko pytanie w takich sytuacjach ? co jak dzieciaki dorosną i wyfruną z domu ? jaki jest wtenczas sens bycia razem ? a może po latach trwania razem wytworzy się uczucie bazujące nie na motylkach ale miłości do siebie nawzajem (taka wisienka na torcie). U autora zaszło za daleko aby nagle rzucić hasło spróbujmy. Musi najpierw się dokonać (rozwód) a dopiero potem ewentualnie spróbować od nowa zainicjować związek z nowym ja i nową ja po wyjaśnieniu co tak naprawdę się stało i co zaszło w celu oczyszczenia. Może dlatego bardzo nielicznym udaje się ponownie z tą samą osobą stworzyć związek który będzie całkowicie inny niż stary.
Ostatnia reakcja żony świadczy że dociera do niej że nie wszystko tak pięknie i wspaniale wygląda jak sobie wymarzyła i zaplanowała. Emocje pomimo blokady (to nie moja wina , nie zdradziłam) zaczynają odzywać się. Pewnie je stłumi i dalej będzie oszukiwała mózg prąc zaparte bo jak kiedyś na forum napisano kobiety nigdy nie przyznają że zrobiły błąd że kłamały i oszukiwały że pogubiły się zdradzając, że kochają nadal bo jak znowu drugiej osobie robić ponownie kaszkę z mózgu a z siebie .......... więc brną dalej mimo bólu. Zdają sobie również sprawę ile zawiniły i na swoim miejscu nigdy nie przebaczyły takiego zachowania. Trzymaj się WindyBoy , pogódz się z losem nie jesteś wstanie nikogo do niczego zmusić bez użycia przemocy lub siły a dobroć jak Ci napisali przez byłą na razie przez długi czas będzie odczytywana jako twoja słabość a nie siła i miłość.
Myślę że jak Windy poszedł z żoną do psychologa ws dzieci to może sprawy skupiły się na ich związku? I coś jeszcze powalczą?.
Z ciekawości... bo coś cisza od psychologa - czyżby nagła zmiana frontu i odwrócenie sytuacji?
W moim przypadku psycholog z żoną nic nie pomógł, ale to bez dzieci jeszcze było... idzie w zaparte w swoje.
Nie, ogólnie jest gorzej niż było... nie daliśmy rady wczoraj powiedzieć. Dzieciakom włączyliśmy bajki, a my mniej lub bardziej płakaliśmy i rozmawialiśmy o tym, co nas dzieli i jakie skutki to przyniesie dzieciom. Na ten moment dzieli nas zbyt wiele. Jż chciała odejść tak czy inaczej, zbyt wiele pozornie drobnych spraw narosło dla niej przez lata i coś w niej pękło, nie widzi szans, sił ani ochoty w sobie na budowanie tego od nowa. Dla niej temat zakochania się w bocznym był nieplanowany, powiązany z jej stanem psychicznym w tym momencie. Źle jej, że tak się stało, ale fakt takiej krzywdy wobec mnie na końcu nic w ostatecznym rozrachunku dla niej nie zmienia, bo to skutek, a nie przyczyna rozpadu naszego małżeństwa.
Dzisiaj odbieram je wcześniej z przedszkola i spróbujemy przez to przejść.
Nigdy w życiu nie odczuwałem takiego smutku jak teraz.
"Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było."
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę
Jak coś trzeba puścić to raczej dla zdrowia psychicznego należy przestać to kochać. Dlatego najczęściej przeradza się to w nienawiść. Bycie męczennikiem nie przynosi żadnych profitów.
Jż chciała odejść tak czy inaczej, zbyt wiele pozornie drobnych spraw narosło dla niej przez lata i coś w niej pękło, nie widzi szans, sił ani ochoty w sobie na budowanie tego od nowa.
Samo narosło? czy raczej pozwoliła żeby narosło bo pewnie Ty o tym nic nie wiedziałeś?
A wystarczałaby rozmowa/rozmowy, dlaczego Ciebie o tym nie informowała? Robiła cos z tymi problemami, mówiła Ci o tych problemach?
Wybacz ale dla mnie to tłumaczenie z doopy na zasadzie że coś musiała Ci powiedzieć.
Dla niej temat zakochania się w bocznym był nieplanowany, powiązany z jej stanem psychicznym w tym momencie.
Jasne, stan psychiczny kierował jej wyborami łał...czyli to nie jej wybory i decyzje, nie to że szukała z tamtym kontaktu, nie jej kłamstwa i oszustwa doprowadziły ja i Ciebie do dnia dzisiejszego tylko ...stan psychiczny. Nie ma to jak siebie wybielać.
Oczywiście ona oczekuje że to zrozumiesz? i już bez ględzenia będziesz pod ręką?
Źle jej, że tak się stało, ale fakt takiej krzywdy wobec mnie na końcu nic w ostatecznym rozrachunku dla niej nie zmienia, bo to skutek, a nie przyczyna rozpadu naszego małżeństwa.
Bzdura, przyczyną tego co macie są jej decyzje, jej kłamstwa, jej oszustwa - powodem burdla w waszym życiu jest ONA.
Jasne, stan psychiczny kierował jej wyborami łał...czyli to nie jej wybory i decyzje, nie to że szukała z tamtym kontaktu, nie jej kłamstwa i oszustwa doprowadziły ja i Ciebie do dnia dzisiejszego tylko ...stan psychiczny. Nie ma to jak siebie wybielać.
Oczywiście ona oczekuje że to zrozumiesz? i już bez ględzenia będziesz pod ręką?Bzdura, przyczyną tego co macie są jej decyzje, jej kłamstwa, jej oszustwa - powodem burdla w waszym życiu jest ONA.
jeżeli można dziś cytować to :
" Jesteście tylko wy – wasz stosunek do innych ludzi i do świata - poza tym nie ma nic.
Zrozumienie tego albo wywoła w was wielką rozpacz, z której zrodzi się cynizm i rozgoryczenie, albo też spoglądając prosto w twarz rzeczywistości, ujrzycie, że nikt inny, tylko wy jesteście odpowiedzialni za świat, za siebie samych, za to, co myślicie, co czujecie i co robicie. Zniknie wtedy wszelkie litowanie się nad sobą. Zazwyczaj bowiem dobrze się czujemy, mogąc zrzucić winę na innych ludzi, a jest to tylko forma litowania się nad sobą samym."
Jiddu Krishnamurti, Wolność od znanego
taka prawda Windy
Zgadzam się z maku2 w 100 procentach.
Jej decyzja, kłamstwa i oszustwa to jest główny czynnik sprawczy, podczas gdy rzeczy, które narosły przez lata, mogły co najwyżej spowodować, że żonie było łatwiej iść w romans i podjąć decyzję o rozstaniu.
Twoje małżeństwo Windy było dobre. Nie było idealne. Żona chciała więcej i bycie z kimś nie może polegać na tym, że jedna strona ciągle chce czegoś więcej, a druga strona staje na rzęsach, by to więcej dać, bo inaczej związek się rozpadnie.
Gdyby nie pojawił się boczniak, do dziś żyłbyś w przekonaniu, że między Wami wszystko jest w porządku.
W każdym związku jest jakieś zmęczenie materiału. To zmęczenie nie daje przyzwolenia na zdradę.
Żona odeszła emocjonalnie, gdy znalazł się ktoś inny, nie wcześniej.
Nie wiem, czy w ostatecznych rozrachunku to cokolwiek zmienia, ale nie dawaj sobie wmawiać, że to choć w minimalnym stopniu Twoja wina. Wszystko co zrobiła, to jej świadome decyzje, a nie pitu-pitu w stylu "nie wiem jak to się stało... coś we mnie pękło".
Pięknie się tak tłumaczy: zdradziłam, ale nie jestem winna, bo to tylko skutek, a nie przyczyna... żal.pl
Jesteście dorośli, czy zabawa w przedszkole?
Windy uważaj. Twoja zona brzmi DOKLADNIE jak moj maz podczas jednej z naszych nocnych rozmów gdy probowalam dociec dlaczego i jak i po co i ojej...Plakal ze mna. Nieszczęśliwy, w swojej glowie juz dawno był ze mna rozwiedziony (WTF?), narastalo bla bla bla. On nie chciał tego.
A wiesz co robił następnego dnia?
Szedł i bzykał się z nia po kątach.
Oni wchodza w role ofiary bo WIEDZĄ ze to na nas działa.
Nie wierz w ani jedno jej slowo, w skruche, w to jak jej ciężko. Zapewniam Cie ze jakbys ostrzej z nia zagrał to maska by jej spadla. Ja wiem ze to straszne ale ja to przerabialam i dziesiątki innych ludzi tez.
Nie kontynuuj rozmow "o Was". To tylko sieczke Ci w glowie zrobi. Was nie ma. Ucinaj temat jak zaczynaja sie dyskusje o Was. Nie zmusisz nikogo do kochania Cie. Powiem Ci więcej- ona nawet jakby chciala to Cie juz nie pokocha. Nie da sie. Mozesz byc pewien ze kiedys bedzie kolejny boczniak. Jestes zbyt spoko facetem na to. Zasługujesz na spokoj i szczescie i kogos kto Cie bedzie szanował.
Ty z nią rozmawiaj juz TYLKO o dzieciach i warunkach rozwodu.