Wielokropku psycholog nie obowiązuje mnie przy badaniach okresowych w pracy. Sama czuje się na siłach, aby pracować. To moja wielka odskocznia od? Chyba od siebie samej bo w pracy jestem zupełnie inna. Skupiam się na tym co mam do zrobienia, a nie na sobie. Sama specyfika pracy i kontakty międzyludzkie dodają mi sił. Później zaczyna się życie prywatne. Czas dla dziecka, później zostaje sama z sobą. Nie oszukam siebie w tym co czuje. Psychiatra jak mu opowiem wszystko łącznie z tymi smsami o tym, że najchętniej bym się siebie pozbyła wypisze mi skierowanie na wiadomy oddział. Druga kwestia to kiedy? O wolne u mnie w pracy trudno, nie ma mnie kto zastąpić. Łaska dyrekcji na pstrym koniu jeździ. Psychologowie w ramach NFZ przyjmują zapewne do południa, psychiatrzy też. Trafić na mądrego psychologa na NFZ nie na takiego, który przyklei łatkę, albo jednym uchem wpuści, drugim wypuści też trudno. Empatia to towar deficytowy w tych czasach. Trudno się temu dziwić z jednej strony. Dokąd nie domyśliłam się, że jest z nią na urlopie nie interesowało mnie kto, gdzie, kiedy i jak. Pewnie sobie jakoś to zracjonalizowalam. Serio byłam przez dłuższy czas pewna, że jestem na właściwej ścieżce. Nie rozmyślałam tak, niczego nie sprawdzałam, nie jeździłam obok domu (codziennie), raz na jakiś czas i to zupełnie bez emocji lub z emocją pod tytułem nie zależy mi na tym. Jakoś tak w ten weekend coś mnie tknęło, jakieś przeczucie (tak jak kiedyś z tym psem) śnił mi się codziennie, jakieś sytuacje, rozmowy. W poniedziałek w drodze do pracy mówię, a przejadę się. Kiedy zobaczyłam Passata na podwórku już wiedziałam. W pracy nie ma jej do poniedziałku. Chciałam mu zepsuć urlop, żeby tak się nie cieszył moim kosztem, wiem, że to skrajna podłość. Było mi tak strasznie przykro, że mnie odmawiał, że nie powstrzymałam swej złości i napisałam. To takie szczeniackie zachowanie, zabrali mi lizaczka a ja tupię i wymuszam bo chciałabym lizaczka. Łapie się każdego chwytu, prawie każdego. I nigdy nie zrozumiem dlaczego dla mnie nie warto było się starać. Czym ja byłam gorsza od niej? Jedyny racjonalny w miarę powód rozstania jaki podał to moja zazdrość i zaborczość. Czasami rzeczywiście przesadzałam,a czasem on dawał mi do tego powody. W miarę odkrywania jego słabości do kobiet przestałam mu ufać, wszystko kojarzyło mi się z jednym. Do czasu śmierci jego syna. Myślałam, że to go odmieni na lepsze, że zrozumie jak kruche jest życie i doceni mnie w końcu. Sama jak to powiedział chciałam to mam. Wszystko od początku do końca łącznie z wirusem. Przez siebie samą taki cytat z niego.