Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony 1 2 3 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 825 ]

Temat: Wirus, rozstanie z partnerem

Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Po co z nim jesteś? Oczywiście  rozumiem że kochasz,  ale co jeszcze innego trzyma  Cię przy nim skoro  nic z tego związku nie masz. Nie masz wsparcia,  szacunku,  miłości... 

Do to zrzuania winy na Ciebie,  klasyczne.  Facet wypiera  swoje wyrzuty,  winę m zapewne  wie,  że to on przyniósł

3

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Istotka6 napisał/a:

Po co z nim jesteś? Oczywiście  rozumiem że kochasz,  ale co jeszcze innego trzyma  Cię przy nim skoro  nic z tego związku nie masz. Nie masz wsparcia,  szacunku,  miłości... 

Do to zrzuania winy na Ciebie,  klasyczne.  Facet wypiera  swoje wyrzuty,  winę m zapewne  wie,  że to on przyniósł

Dziękuję za odpowiedź, już nie jesteśmy razem. Wczoraj spakowałam swoje rzeczy. Wczoraj usilnie kontaktował się ze mną, wypytywał mnie o szczegóły. Miał pretensje dlaczego pozwoliłam ponownie zbliżyć się jemu do mnie skoro było takie podejrzenie. Ja na to, że i tak był już zarażony, na co on no tak przyznałaś się, że mnie zaraziłaś. Totalna dziecinada. Jego słowa strasznie mnie bolą, nie potrafię tego sobie ułożyć 'z poprzednia partnerka wszystko było ok, dopiero kiedy ty się pojawiłaś zaczęło się coś dziać, dlatego cię nie całowałem' czuje się przez to jak podkategoria człowieka, jak prostytutka. Nie potrafię sobie z tym poradzić, z nikąd nie mam wsparcia.

4 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-18 11:48:17)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Po co z nim jesteś? Oczywiście  rozumiem że kochasz,  ale co jeszcze innego trzyma  Cię przy nim skoro  nic z tego związku nie masz. Nie masz wsparcia,  szacunku,  miłości... 

Do to zrzuania winy na Ciebie,  klasyczne.  Facet wypiera  swoje wyrzuty,  winę m zapewne  wie,  że to on przyniósł

Dziękuję za odpowiedź, już nie jesteśmy razem. Wczoraj spakowałam swoje rzeczy. Wczoraj usilnie kontaktował się ze mną, wypytywał mnie o szczegóły. Miał pretensje dlaczego pozwoliłam ponownie zbliżyć się jemu do mnie skoro było takie podejrzenie. Ja na to, że i tak był już zarażony, na co on no tak przyznałaś się, że mnie zaraziłaś. Totalna dziecinada. Jego słowa strasznie mnie bolą, nie potrafię tego sobie ułożyć 'z poprzednia partnerka wszystko było ok, dopiero kiedy ty się pojawiłaś zaczęło się coś dziać, dlatego cię nie całowałem' czuje się przez to jak podkategoria człowieka, jak prostytutka. Nie potrafię sobie z tym poradzić, z nikąd nie mam wsparcia.

Pomyśl o profesjonalnym wsparciu dla siebie,jeżeli stan w którym teraz jesteś będzie nie ustępował a się nasilał.
Na moje oko byłaś w związku z osobą uzależnioną z zaburzeniem,oraz nie radzącą sobie z emocjami  ,a teraz masz coś podobnego do syndromu stresu pourazowego.Jeszcze to samobójstwo jego syna, bardzo ciężka sprawa do przeżycia ,też facet nie poradził sobie z tym ,bo to nawet dla zdrowej osoby jest bardzo trudne.Wykorzystał jednak ten stan przeciwko Tobie pomimo Twojego wsparcia.
Byłaś poddawana manipulacjom i przemocy psychicznej to ewidentne i dawałaś na to swoją jednocześnie zgodę i niezgodę.
Dodatkowo i najprawdopodobniej facet skakał na boki i zaraził Ciebie wirusem,to gdybyś jakoś nakłoniła go do badań by wyszło kto kogo pierwszy zaraził ,dlatego facet Ciebie atakuje i oskarża .Znacznie mniej jest prawdopodobne żebyś zaraziła się przypadkowo np w publicznej toalecie
W tym nie ma Twojej winy ,a to co facet Ci mówi to przerzucanie odpowiedzialności i wbijanie Ciebie w poczucie winy ,stała sztuczka
osób które zdradzały i są zaburzone to nic że facet ma 54 lata jest gnojem i gówniarzem delikatnie mówiąc.
Zajmij się swoim zdrowiem i psychiką taki związek często pozostawia uraz psychiczny a nie leczony może eskalować w naprawdę niewiadomym kierunku,ale nie jest też tak że koniecznie tak będzie ,jesteś świeżo po rozstaniu ,rozgoryczona ,załamana w rozpaczy,
to normalnie mija ,niestety fazy żałoby są do przeżycia i nieuchronne ,masz już obraz faceta nieco bardziej rzeczywisty,idealizowanie go będzie niedojrzałym myśleniem ,nie masz za kim tęsknić moim zdaniem.Tym bardziej że facet daje sygnały że nie chce z Tobą być.
Trzymaj się

5 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-07-18 11:08:44)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Masakra. Sam pewnie Cię zaraził, pewnie cię zdradzał. Nie wierzę w żadne przypadkowe zarażenie u Ciebie.
Okropnie Cię traktuje, czas zamknąć ten rozdział.

Z tym wsparciem terapeutycznym to dobry pomysł.

6

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie.

Nie rozumiem tego zdania. Co zapisać? Jakie zachowanie kobiety?

Poza tym... jesteś masochistką? On wprost mówi że Cię nie chce, nie masz przyjeżdżać a Ty jeździsz i płaczesz.

7 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-18 13:53:03)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedź. On już od dawna mówił mi tak, że coś jest nie tak, że dolega mu to lub coś innego. Oczywiście wszystko było moją winą. W fazach ostrego ataku potrafiłam się bronić, powiedziałam mu co o tym myślę w dość dosadny lecz kulturalny sposób i milczałam. On w ten czas schodził nieco z tonu. Przestawał na jakiś czas obwiniać mnie o wszystko. Przyznał się wczoraj do umawiania na kawę z innymi kobietami w czasie trwania naszej relacji. Twierdził, że to były wyłącznie kawy, na co ja mnie między Wami nie było, nie mogę mieć pewności coście razem robili na co on wręcz z agresją czy ja sugeruję mu, że się puszczał? W odpowiedzi usłyszał, że to są Twoje, nie moje słowa. Tak czy inaczej to co w tej chwili czuje to totalne rozbicie psychiczne, to co mam w głowie to jeden wielki chaos. Jestem niepoprawna tęsknię za nim, rozpaczam, że więcej nie będę się z nim śmiać i żartować, że nie będę obok i nie będę czuła tego co czułam przy nim i z nim. Z drugiej strony wiem, rozum mówi, że to było bez żadnej przyszłości, wiem, że najprędzej bym się wykończyła psychicznie. Straty niewspółmierne do potencjalnych korzyści.

madoja napisał/a:

Nie rozumiem tego zdania. Co zapisać? Jakie zachowanie kobiety?
Poza tym... jesteś masochistką? On wprost mówi że Cię nie chce, nie masz przyjeżdżać a Ty jeździsz i płaczesz.

Ludzie często związek z dużą różnica wieku między partnerami oceniają stereotypowo. Sąsiadka postąpiła zgodnie ze społecznym schematem. Niby w ramach żartu stwierdziła, że powinien mi coś 'podarować' w ramach naszej relacji. Zapisać majątek. Dlatego mnie zdenerwowała.

Teraz tak sobie siedzę i myślę, on na pewno wykazuje cechy stresu pourazowego. W jego przypadku żałoba po samobójstwie syna nie przebiega prawidłowo. Być może nie powinnam go zostawiać mimo jego zachowania i próśb o zostawienie go w spokoju? Czuje się winna. Mam wyrzuty sumienia.
-----------------------------------------------------------
Poza tym nie wiem dlaczego tak mam, ale ja zawsze uzależniałam swoje szczęście od relacji z nim. Kiedy było wszystko dobrze mogłam góry przenosić. Kiedy było źle zaliczałam stany depresyjne. W tej chwili jestem apatyczna, nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce. Jestem strasznie drażliwa. Z kolei kiedy byłam z nim przeżywałam stres kiedy jechałam do niego np. Po dłuższej nieobecności lub po kłótni. Stres był do tego stopnia, że pojawiały się objawy somatyczne typu biegunka bądź zemdlenie. Nie chce mi się jeść, nie mam na nic ochoty. Przymuszam się do wszystkiego. Wcześniej lubiłam gdzieś wyjść z dzieckiem. Czasami razem z nim, ostatnio najczęściej nie bo nie chciał. Jestem z tym zupełnie sama, nie mam nikogo, nikogo  z kim mogłabym gdzieś wyjść, porozmawiać jak z dorosłym, rozsądnym człowiekiem. Z dzieckiem 10 letnim wszędzie nie pójdę i z dzieckiem rozmowa wygląda inaczej. Nie mam żadnej przyjaciółki, koleżanki każda to mężatka z dziećmi. Jestem zupełnie sama. Nic i nikt mnie nie cieszy. Nawet własne dziecko, ciężko mi to przyznać, ale tak jest. Zmuszam się do uśmiechu, nie mam żadnej energii w sobie.
--------------------------
Nie pisz proszę kolejnych postów pod swoimi poprzednimi wpisami. Jest to niezgodne z regulaminem forum.
Zarejestrowałaś się u nas dzisiaj, niecałe 1,5 godziny temu, jesteś więc świeżo po lekturze naszych zasad.

8

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Teraz tak sobie siedzę i myślę, on na pewno wykazuje cechy stresu pourazowego. W jego przypadku żałoba po samobójstwie syna nie przebiega prawidłowo. Być może nie powinnam go zostawiać mimo jego zachowania i próśb o zostawienie go w spokoju? Czuje się winna. Mam wyrzuty sumienia.

Nie szukaj sobie pretekstów do tego, żeby trzymać się na siłę faceta, który Cię nie chce i traktuje Cię jak zero.
Kazał Ci pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił Twój numer telefonu na czarną listę - a Ty nadal kombinujesz jakby do tego wszystkiego wrócić.
Nie wiem jak sobie to wyobrażasz w praktyce?
Wyłamiesz jego drzwi siekierą, żeby się tam do niego dostać do środka, czy jak konkretnie miałabyś nie zostawiać kogoś, kto Cię ze swojego życia i domu wyrzuca?

9 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-18 14:18:52)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Teraz tak sobie siedzę i myślę, on na pewno wykazuje cechy stresu pourazowego. W jego przypadku żałoba po samobójstwie syna nie przebiega prawidłowo. Być może nie powinnam go zostawiać mimo jego zachowania i próśb o zostawienie go w spokoju? Czuje się winna. Mam wyrzuty sumienia.

To o tym syndromie podobnym do stresu pourazowego, to nie było o nim ,a o Tobie  Autorko
,nawet teraz szukasz sposobu żeby wrócić i go ratować to jak współuzależnienie.
Myśl o sobie i zajmij się sobą a nie o nim .On ciebie nie chce przeszkadzasz mu ,już Ciebie wykorzystał,zużył i nie jesteś mu potrzebna,Zagrażasz jego "wolności" ,a że prawił piękne słowa na początku,co miał mówić ? (sorry ) żeby zamoczyć i się zabawić ,być może przez chwilę sam chciał wierzyć w te słowa, żeby być bardziej przekonywującym i wiarygodnym w Twoich oczach,a Ty zdesperowana i głodna uczuć odleciałaś i dałaś się wkręcić mocno w jego grę ,on jest 10 razy sprytniejszy i cwany, doświadczony ,nie byłaś pierwszym jego celem raczej.
tak bolesna prawda i nie jesteś winna ,dałaś się z jakich przyczyn i powodów uwikłać w chory toksyczny związek .
Prawdopodobnie związek z tak zwanym wysoko funkcjonującym alkoholikiem ,nie bądź na własne życzenie jego kolejną ofiarą bi wyjście z tej roli była  trudne ponieważ czasami ma się z niej różne dziwne i pokrętne korzyści.

10

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Teraz tak sobie siedzę i myślę, on na pewno wykazuje cechy stresu pourazowego. W jego przypadku żałoba po samobójstwie syna nie przebiega prawidłowo. Być może nie powinnam go zostawiać mimo jego zachowania i próśb o zostawienie go w spokoju? Czuje się winna. Mam wyrzuty sumienia.

Nie szukaj sobie pretekstów do tego, żeby trzymać się na siłę faceta, który Cię nie chce i traktuje Cię jak zero.
Kazał Ci pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił Twój numer telefonu na czarną listę - a Ty nadal kombinujesz jakby do tego wszystkiego wrócić.
Nie wiem jak sobie to wyobrażasz w praktyce?
Wyłamiesz jego drzwi siekierą, żeby się tam do niego dostać do środka, czy jak konkretnie miałabyś nie zostawiać kogoś, kto Cię ze swojego życia i domu wyrzuca?


Zdaje sobie sprawę ze swojego nie do końca zdrowego myślenia. Wiem, że u mnie też jest coś nie tak w tej kwestii... Nie wiem co, nie umiem tego nazwać? Brak pewności siebie? Przekonanie o braku zasługiwania na dobroć i miłość? Dlaczego nie potrafię być szczęśliwa sama z sobą? Dlaczego czas spędzany z dzieckiem czasem samemu mnie nie cieszy? Co mi daje świadomość z tyłu głowy, że on jest?

Kolejne pytania, które mi się nasuwają dlaczego on mnie odrzuca? Jest w tak ciężkiej sytuacji, jego syn odszedł z własnej woli, dlaczego więc nie powie zostań, jesteś moją radością, oparciem. Wiecie co mi zarzucał? To że rano stoi kubek z wodą na stole i, że wyprał moje spodnie, powiedział, że ja potrzebuje niańki, a on nie ma na to ochoty. Pracuje, utrzymuje się sama. Na nic nie brałam od niego nigdy w kwestii finansów. Sama nie rozumiem siebie, powinna ogarnąc mnie taka złość po, której moje uczucia do niego byłyby wspomnieniem. Kolejna myśl, która świta mi w głowie (wiem to totalnie zaburzone myślenie), a może on tak sobie tylko mówił? Może wcale by nie zmienił zamków? Może by przywrócił mój numer do kontaktów? Wiele razy było między nami podobnie i nigdy nie zabierałam rzeczy. Może gdzieś w środku miał przekonanie, że ja jednak tego nie zrobię i teraz jest mu żal, ale jest zbyt dumny na przyznanie się do błędu?

11

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie wikłaj się w to dalej. Robisz sobie sama tym krzywdę.

"Kolejne pytania, które mi się nasuwają dlaczego on mnie odrzuca? "
Potrzebujesz się zająć sobą a nie nim, zacząć dbać o siebie. To nie jest dobry związek. Ty jego nie uleczysz a on nie uleczy Ciebie.

12

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
aniuu1 napisał/a:

Nie wikłaj się w to dalej. Robisz sobie sama tym krzywdę.

"Kolejne pytania, które mi się nasuwają dlaczego on mnie odrzuca? "
Potrzebujesz się zająć sobą a nie nim, zacząć dbać o siebie. To nie jest dobry związek. Ty jego nie uleczysz a on nie uleczy Ciebie.

Bez niego jestem zupełnie sama, nie mam z kim gdzies wyjść, nawet do zwykłego kina czy na spacer. Nie wiem dlaczego nie potrafię być szczęśliwa sama z sobą? Dlaczego nie odnalazłam szczęścia w sobie i czemu nie potrafię znaleźć podstawy do poczucia szczęścia? Nie wiem co ze mną jest nie tak. Kiedyś w ten sposób nie myślałam o sobie. W tej chwili czuje się jakbym była zerem. Nic nie znaczę, nic nie jestem warta. Czuję pustkę, rozczarowanie, niedowierzam. Kiedy pojadę do miejscowosci w której mieszka on, a jeżdżę tam czasem to wiem co będzie się działo, serce będzie mi chciało uciec z piersi, żołądek w gardle, ciśnienie 100 na 200, przerażone spojrzenie. Ja mam totalnie zachwiane poczucie własnej wartości.

13

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

. Kiedyś w ten sposób nie myślałam o sobie. W tej chwili czuje się jakbym była zerem. Nic nie znaczę, nic nie jestem warta. Czuję pustkę, rozczarowanie, niedowierzam. Kiedy pojadę do miejscowosci w której mieszka on, a jeżdżę tam czasem to wiem co będzie się działo, serce będzie mi chciało uciec z piersi, żołądek w gardle, ciśnienie 100 na 200, przerażone spojrzenie. Ja mam totalnie zachwiane poczucie własnej wartości.

Autorko, ja też tak czulam, na przystanku tramwajowym gdzie maz z kochanką sie spotykali omdlewalam i nie mogłam oddychać.  Poczucie wartości mnie opuscilo calkiem.
Terapia i leki mi pomogły, nie od razu, bo potrzebny byl też czas, ale pomogly. Nie jest idealnie, ale funkcjonuje. Zmieniłam pracę, skończyłam dodatkowe studia, zrobilam remont, wszystko, zeby sie oderwać.

Ta choroba, wlasnie to mnie wyjatkowo dotyka w zdradach, ze mozna zarazić niewinna osobe,, ktora ufa, kocha i jest wierna.
Postaraj sie o nim zapomnieć, dla swojego dobra.

14

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Ania2019 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

. Kiedyś w ten sposób nie myślałam o sobie. W tej chwili czuje się jakbym była zerem. Nic nie znaczę, nic nie jestem warta. Czuję pustkę, rozczarowanie, niedowierzam. Kiedy pojadę do miejscowosci w której mieszka on, a jeżdżę tam czasem to wiem co będzie się działo, serce będzie mi chciało uciec z piersi, żołądek w gardle, ciśnienie 100 na 200, przerażone spojrzenie. Ja mam totalnie zachwiane poczucie własnej wartości.

Autorko, ja też tak czulam, na przystanku tramwajowym gdzie maz z kochanką sie spotykali omdlewalam i nie mogłam oddychać.  Poczucie wartości mnie opuscilo calkiem.
Terapia i leki mi pomogły, nie od razu, bo potrzebny byl też czas, ale pomogly. Nie jest idealnie, ale funkcjonuje. Zmieniłam pracę, skończyłam dodatkowe studia, zrobilam remont, wszystko, zeby sie oderwać.

Ja na szczęście z nim nie mieszkałam, nie byłam związana formalnie. Dziecko mam z poprzedniego związku. Jestem osobą, która szybko się przywiązuje. Te 3 lata, które z nim spędziłam spowodowały, że bardzo się przywiązałam. Tęsknię. Ja tak lubię się przytulać, ale on zawsze mi tego odmawiał. Żeby jeszcze było mało to mam cudowne 'pamiatki' chlamydie, która mam nadzieję wyleczyłam i hpv, którego nie wyleczę  dramat

15

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Według  mnie  udaj się na terapię.  Zrób to dla siebie i dla dziecka,  ewidentnie  tego potrzebujesz i to Ci pomoże.  Odnoszę wrażenie,  że bardzo boisz  się samotności,  może wychodzą  problemy z dzieciństwa?
Działasz  bardzo destrukcyjnie,  jesteś z kimś  kto Cię niszczy.  Chcesz tak całe życie? Zasługujesz  na to by być szczęśliwa, tego z nim nie osiągniesz...

Zwróć uwagę,  czy w Twojej miejscowości lub w okolicy organizowane  są może jakieś spotkania,  grupowe  zajęcia związane z hobby lub nawet mających podobny problem do Ciebie.  Taka wspólnota  pozwala  sobie poradzić z uczuciem samotności,  być może poznasz  tam  przyjaźń życia.



No cholera,  jeszcze zaraził pewnie Cię syfem i zwala wine na Ciebie.  A to że wkurza się przy sugestii,  to naprawdę   o czymś może świadczyć.

16 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-07-18 23:05:21)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Ja na szczęście z nim nie mieszkałam, nie byłam związana formalnie. Dziecko mam z poprzedniego związku. Jestem osobą, która szybko się przywiązuje. Te 3 lata, które z nim spędziłam spowodowały, że bardzo się przywiązałam. Tęsknię. Ja tak lubię się przytulać, ale on zawsze mi tego odmawiał. Żeby jeszcze było mało to mam cudowne 'pamiatki' chlamydie, która mam nadzieję wyleczyłam i hpv, którego nie wyleczę  dramat

Takie przywiązanie nie jest dla Ciebie dobre, ale... mija na szczęście z czasem.
I tak nie był to związek w którym znajdowałaś to czego pragniesz, sama o tym piszesz.

Nie wiem dokładnie jak z tym hpv, ale moją koleżankę zaraził partner, który ją zdradzał, a mówiła, że po jakimś czasie, po leczeniu (chyba w przeciągu roku) jak robiła badanie to już nie wykazało hpv.. W sumie przypomniało mi się, że matka kiedyś też mówiła, że badanie jej wykazało hpv, zestresowana była, a potem w innym badaniu po jakimś czasie już tego nie było (nie rozmawiałyśmy jednak o leczeniu, byłam młoda, nie znam szczegułów).
Na prawdę nie ma co za nim tęsknić. Tęsknisz chyba nie za nim ale za miłością, przytulaniem, związkiem.

17

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
aniuu1 napisał/a:

Nie wikłaj się w to dalej. Robisz sobie sama tym krzywdę.

"Kolejne pytania, które mi się nasuwają dlaczego on mnie odrzuca? "
Potrzebujesz się zająć sobą a nie nim, zacząć dbać o siebie. To nie jest dobry związek. Ty jego nie uleczysz a on nie uleczy Ciebie.

Bez niego jestem zupełnie sama, nie mam z kim gdzies wyjść, nawet do zwykłego kina czy na spacer. Nie wiem dlaczego nie potrafię być szczęśliwa sama z sobą? Dlaczego nie odnalazłam szczęścia w sobie i czemu nie potrafię znaleźć podstawy do poczucia szczęścia? Nie wiem co ze mną jest nie tak. Kiedyś w ten sposób nie myślałam o sobie. W tej chwili czuje się jakbym była zerem. Nic nie znaczę, nic nie jestem warta. Czuję pustkę, rozczarowanie, niedowierzam. Kiedy pojadę do miejscowosci w której mieszka on, a jeżdżę tam czasem to wiem co będzie się działo, serce będzie mi chciało uciec z piersi, żołądek w gardle, ciśnienie 100 na 200, przerażone spojrzenie. Ja mam totalnie zachwiane poczucie własnej wartości.

A nie masz żadnych koleżanek? Znajomych mam zeby umówić sie z dzieciakami? Jesli nie to otwórz sie troszke na ludzi. Nie czekaj az ktos Cie zaprosi, sama wyjdz z inicjatywa. Ktos zaproponował jakies spotkania wspólnot, hobby. Związek z toksykiem to nie jest sposób na samotnosc. On Cie niszczył, bylas z nim zeby byc z KIMKOLWIEK. Gosc ewidentnie zaburzony. Nie chce byc nietaktowna ale tez dosc wymowne, ze jego syn popełnił samobójstwo. Twój byly to NIE jest dobry fajny facet. To najprawdopodobniej narcyz. Wykorzystał Cie, traktował jak śmiecia i na bank zdradzal. Ty sie ciesz ze go nie ma. Zablokuj go wszedzie. Kup sobie "Jak byc szczęśliwym singlem" Pawlikowskiej i przeczytaj. Najpierw zrob prace nad soba zanim wejdziesz w kolejny zwiazek bo mazz zerowe poczucie wartości. Zawsze bedziesz latwym celem dla takich zaburzonych typów jak Twoj ex. Do tego przekazujesz złe wzorce dziecku. Skup sie na nim. Tam jest milion razy wieksza miłość niz ten Twoj facet. Widzisz to?

18

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Chodzenie samemu na spacer czy do kina to nie jest żadna tragedia (a Ty możesz iść z dzieckiem). Ja mnóstwo rzeczy robie sama. Rano chodzę na spacery sama, nieraz jeżdżę sama na wycieczki. Nie musisz zdawać się na towarzystwo. A towarzystwo można znaleźć. Ktoś tu już napisał. Np są jakieś lokalne centra aktywności, sąsiedzkie. Moze tam? Różne grupy zainteresowań. Babeczki, ktore umawiaja sie na nordic walking. Wycieczki gdzie mozna sie zapisac.. Rodzice w szkole z ktorymi mozna sie zgadac na wyjazd. Wymysl cos.

19 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-07-19 08:29:22)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co do grup wsparcia, mieszkam w małej miejscowości, u nas nie ma żadnych wspólnot poza kościołem. Każda sąsiadka plus minus w moim przedziale wiekowym to mężatka z dziećmi. Nie będę zawracała głowy, ja, rozwiedziona, po przejściach. Wstyd opowiadać komukolwiek to co przeszłam przez całe swoje małżeństwo oraz teraz przez ten związek 3 letni. W obu przypadkach byłam poniewierana. Dojście do siebie po rozwodzie zajęło mi około 5 lat. Dopiero stanęłam na nogi kiedy podjęłam naukę. Właśnie kończę studia. Mam dobrą pracę. Planuję uczyć się dalej, nic nie tracę, tylko zyskuje dzięki temu i póki los mi na to pozwoli będę się uczyła. Mam koleżanki ze studiów, ale to jest znajomość na zasadzie co, gdzie, kiedy i jak. Każda ma swoje życie. Nie chcę się wpychać na siłę nikomu. Mam jedną przyjaciółkę, od dziecka, znamy się jak łyse konie. Ona wie co było u mnie, ja wiem jak bylo u niej. Kontaktowałam się z nią. Mamy się umówić. Ale ja też nie mogę i nie chce zawracać jej głowy, ona ma męża, ma dzieci, prace, jest szczęśliwą kobietą. Spotykamy się rzadko. Raz do roku. Dlatego mówię, że jestem u czuje się samotna. Trochę to prawda, byłam z nim bo czułam, że bez niego będzie mi jeszcze gorzej. Z drugiej strony od jakiegoś czasu nigdzie nie wychodziliśmy, a jeśli już to on zazwyczaj był już po kilku głębszych. Niefajnie to wyglądało, ja też nie czułam się w tym, irytowało mnie to, że prawie zawsze kiedy gdzieś wychodzilismy on pił. Przez całe trzy lata byłam tłem. Najpierw walka z jego eks, która mnie obrzucała przeróżnymi epitetami jakobym ja spowodowała ich rozstanie. Nic na ten temat nie wiedziałam. On twierdził, że jest sam. Te wiadomości od jego eks są do dziś. On nie reagował. Zawsze gdzieś była. Przychodziła do niego na kawę kiedy ja byłam na zjeździe w szkole w weekend, on ją odwozil na pociąg powrotny. Kontakotwali się długi czas, ona dzwoniła do niego. Kiedyś pod jego nieobecność wtargnęła do jego domu, po podkładała swoje rzeczy osobiste (nawet majtki) żebym ja myślała, że on był z kimś. Nie poklocilismy się w tamten czas. Wiedziałam, że to co ona robi jest chore. Później były portale randkowe, pisał o mnie, że nic jego ze mną nie łączy, że on mnie nie kocha, nic do mnie nie czuje i, że lada moment to wszystko się rozpadnie bo wisi to na włosku. Z byłą jeździł na wakacje. Ze mną nigdy nigdzie nie był. W ogóle cokolwiek psuło się w jego domu wina zawsze leżała po mojej stronie. Ja psułam zmywarkę, brodzik zapychałam. Jeszcze twierdził, że on ma ze mną niedobrze. Oczekiwał, że ja będę mu sprzątała, prała i gotowała. Robiłam to jakiś czas kiedy było dobrze, ostatnio wcale. To między innymi wymienił jako powod rozstania. Że mu nie pomagam. Tylko  potrzebuje niańki. Kiedyś rozstalismy się na miesiąc, on czekał, po miesiącu zaczął się odzywać do wspomnianej wyżej byłej. Wrocilismy do siebie za moim pośrednictwem. Nie mogłam znieść tego co czułam. Byłam zazdrosna. Zła. Dlaczego on wybiera ją nie mnie? Młodsza? Nie wiem skąd się wzięły u mnie te uczucia. Wiem, że teraz będzie podobnie. Podejrzewam, że to kwestia czasu kiedy on odezwie się do niej bo jak sam twierdzi, za niej nic się u niego nie działo. Był zdrowy. Wszystko było dobrze. Tylko mnie tak traktował. Dlaczego?

Od soboty źle sypiam. Cały czas mi się śni. Że on wraca do swojej byłej, a ja go szukam...

20

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Wszystko było dobrze. Tylko mnie tak traktował. Dlaczego?

Nic nie było dobrze, to co robisz, to jakieś zaklinanie rzeczywistości.
Przecież to jakaś patologia jest/ była - to co opisujesz, a nie żaden związek.
A dlaczego Cię źle traktował? Bo CHCIAŁ i MÓGŁ. A mógł dlatego, że na to pozwalałaś i zgadzałaś się.

21 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-07-19 14:49:01)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Wszystko było dobrze. Tylko mnie tak traktował. Dlaczego?

Nic nie było dobrze, to co robisz, to jakieś zaklinanie rzeczywistości.
Przecież to jakaś patologia jest/ była - to co opisujesz, a nie żaden związek.
A dlaczego Cię źle traktował? Bo CHCIAŁ i MÓGŁ. A mógł dlatego, że na to pozwalałaś i zgadzałaś się.

Nie zawsze bywało tak źle, czasem naprawdę dobrze się razem bawiliśmy. Potrafiliśmy żartować, śmiać się razem z czegoś, oglądać filmy, chodzić do kina etc. Takie normalne rzeczy. Ja cały czas czuje otępienie, pustkę. Słucham muzyki, mój obecny stan najlepiej opisuje piosenka Evanesscence(pewnie coś źle napisałam) my immortal. Dziś mi się śniło, że szukałam go w domu mojego brata... Miał moje wsparcie w czasie po śmierci syna, ściągałam go z miasta po jego pijackich wybrykach, prowadziłam do domu na swoim damskim ramieniu uprzednio pakując na tylnie siedzenie auta. Nie sprzątałam mu w domu, to fakt nie pomagałam w tych rzeczach ostatnio wcale. O to mogę mieć do siebie pretensje. Ja nie wiem czy dam sobie z tym radę. Działam jak automat. To co czuje w środku to tak jakby mi się dusza 'odklejała', może to pierwszy symptom szaleństwa, ale tak to odczuwam. Ręce mi się trzęsą, nigdy mi się ręce nie trzęsły, są momenty kiedy drżę i łzy same napływają do oczu. On o mnie nawet raz nie pomyśli, a ja z głowy nie mogę go wyprowadzić. Ja nawet głos mam inny, jakiś taki słaby, nie podparty żadnym przekonaniem w tym co mówię. Jak robot.

22 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-19 15:25:21)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Wszystko było dobrze. Tylko mnie tak traktował. Dlaczego?

Nic nie było dobrze, to co robisz, to jakieś zaklinanie rzeczywistości.
Przecież to jakaś patologia jest/ była - to co opisujesz, a nie żaden związek.
A dlaczego Cię źle traktował? Bo CHCIAŁ i MÓGŁ. A mógł dlatego, że na to pozwalałaś i zgadzałaś się.

Nie zawsze bywało tak źle, czasem naprawdę dobrze się razem bawiliśmy. Potrafiliśmy żartować, śmiać się razem z czegoś, oglądać filmy, chodzić do kina etc. Takie normalne rzeczy. Ja cały czas czuje otępienie, pustkę. Słucham muzyki, mój obecny stan najlepiej opisuje piosenka Evanesscence(pewnie coś źle napisałam) my immortal. Dziś mi się śniło, że szukałam go w domu mojego brata... Miał moje wsparcie w czasie po śmierci syna, ściągałam go z miasta po jego pijackich wybrykach, prowadziłam do domu na swoim damskim ramieniu uprzednio pakując na tylnie siedzenie auta. Nie sprzątałam mu w domu, to fakt nie pomagałam w tych rzeczach ostatnio wcale. O to mogę mieć do siebie pretensje. Ja nie wiem czy dam sobie z tym radę. Działam jak automat. To co czuje w środku to tak jakby mi się dusza 'odklejała', może to pierwszy symptom szaleństwa, ale tak to odczuwam. Ręce mi się trzęsą, nigdy mi się ręce nie trzęsły, są momenty kiedy drżę i łzy same napływają do oczu. On o mnie nawet raz nie pomyśli, a ja z głowy nie mogę go wyprowadzić. Ja nawet głos mam inny, jakiś taki słaby, nie podparty żadnym przekonaniem w tym co mówię. Jak robot.

To masz zwykły "zespół odstawienia " dziewczyno.
A tak w ogóle to nie kwalifikowałaś się na kobietę alkoholika (z resztą jakiego alkoholika ,on pewnie nim nie jest wcale, to pomówienie)
Nie sprzątałaś - zbrodnia, jak mogłaś ? .Chociaż bulion na drugi dzień zrobiłaś mu ?
Druga rzecz ,która ciebie dyskwalifikuje ,to powinnaś rzucić studia i wziąć drugi etat żeby zająć się biednym misiem utrzymując go jeszcze.Nie zrobiłaś tego wypad nie zdałaś egzaminu,co mu po tych przytulankach .ile tych filmów można się naoglądać ?
Najwyżej nadawałaś się na "czarną skrzynkę" i szofera ,czasem do zabawy .ale przez tę Twoją zazdrość afery i niesprzątanie zawaliłaś na całego.
Przepraszam za te sarkazmy,bo pewnie Ci nie do śmiechu.
Idealizujesz go ,przeginasz w tym mocno.
Jednocześnie deprecjonujesz siebie wywołując chore poczucie winy ,za coś na co nie miałaś wpływu.
Chodzi mi o to samobójstwo jego syna i picie .
Byłaś i jeszcze jesteś na najlepszej drodze żeby mu mimowolnie i nieświadomie pomagać w piciu,usprawiedliwiając go i łagodząc skutki jego picia .
W takiej sytuacji osoba mająca problem w życiu nie przestanie pić i niczego nie zmieni.
On potrafił sobie Ciebie podporządkować i wykorzystywać do usług,no poza tym nieszczęsnym nieposprzątaniem.
To zawsze możesz poprawić ,a prawdopodobnie jeszcze dodatkowe atrakcje ,jak się facet zfajda lub zeszczy w łóżku czy zarzyga ,chociaż w jego wieku zaprawiony jest być może w bojach.
Dopiero dwa dni jak się rozstałaś Twój stan nie jest wyjątkowy i niezwykły naprawdę możesz mieć fenomen współuzależnienia.
To co opisujesz to książkowe tego skutki i objawy,czas może zająć się przyczynami i zacząć je leczyć.

23

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Nic nie było dobrze, to co robisz, to jakieś zaklinanie rzeczywistości.
Przecież to jakaś patologia jest/ była - to co opisujesz, a nie żaden związek.
A dlaczego Cię źle traktował? Bo CHCIAŁ i MÓGŁ. A mógł dlatego, że na to pozwalałaś i zgadzałaś się.

Nie zawsze bywało tak źle, czasem naprawdę dobrze się razem bawiliśmy. Potrafiliśmy żartować, śmiać się razem z czegoś, oglądać filmy, chodzić do kina etc. Takie normalne rzeczy. Ja cały czas czuje otępienie, pustkę. Słucham muzyki, mój obecny stan najlepiej opisuje piosenka Evanesscence(pewnie coś źle napisałam) my immortal. Dziś mi się śniło, że szukałam go w domu mojego brata... Miał moje wsparcie w czasie po śmierci syna, ściągałam go z miasta po jego pijackich wybrykach, prowadziłam do domu na swoim damskim ramieniu uprzednio pakując na tylnie siedzenie auta. Nie sprzątałam mu w domu, to fakt nie pomagałam w tych rzeczach ostatnio wcale. O to mogę mieć do siebie pretensje. Ja nie wiem czy dam sobie z tym radę. Działam jak automat. To co czuje w środku to tak jakby mi się dusza 'odklejała', może to pierwszy symptom szaleństwa, ale tak to odczuwam. Ręce mi się trzęsą, nigdy mi się ręce nie trzęsły, są momenty kiedy drżę i łzy same napływają do oczu. On o mnie nawet raz nie pomyśli, a ja z głowy nie mogę go wyprowadzić. Ja nawet głos mam inny, jakiś taki słaby, nie podparty żadnym przekonaniem w tym co mówię. Jak robot.

To masz zwykły "zespół odstawienia " dziewczyno.
A tak w ogóle to nie kwalifikowałaś się na kobietę alkoholika (z resztą jakiego alkoholika ,on pewnie nim nie jest wcale, to pomówienie)
Nie sprzątałaś - zbrodnia, jak mogłaś ? .Chociaż bulion na drugi dzień zrobiłaś mu ?
Druga rzecz ,która ciebie dyskwalifikuje ,to powinnaś rzucić studia i wziąć drugi etat żeby zająć się biednym misiem utrzymując go jeszcze.Nie zrobiłaś tego wypad nie zdałaś egzaminu,co mu po tych przytulankach .ile tych filmów można się naoglądać ?
Najwyżej nadawałaś się na "czarną skrzynkę" i szofera ,czasem do zabawy .ale przez tę Twoją zazdrość afery i niesprzątanie zawaliłaś na całego.
Przepraszam za te sarkazmy,bo pewnie Ci nie do śmiechu.
Idealizujesz go ,przeginasz w tym mocno.
Jednocześnie deprecjonujesz siebie wywołując chore poczucie winy ,za coś na co nie miałaś wpływu.
Chodzi mi o to samobójstwo jego syna i picie .
Byłaś i jeszcze jesteś na najlepszej drodze żeby mu mimowolnie i nieświadomie pomagać w piciu,usprawiedliwiając go i łagodząc skutki jego picia .
W takiej sytuacji osoba mająca problem w życiu nie przestanie pić i niczego nie zmieni.
On potrafił sobie Ciebie podporządkować i wykorzystywać do usług,no poza tym nieszczęsnym nieposprzątaniem.
To zawsze możesz poprawić ,a prawdopodobnie jeszcze dodatkowe atrakcje ,jak się facet zfajda lub zeszczy w łóżku czy zarzyga ,chociaż w jego wieku zaprawiony jest być może w bojach.
Dopiero dwa dni jak się rozstałaś Twój stan nie jest wyjątkowy i niezwykły naprawdę możesz mieć fenomen współuzależnienia.
To co opisujesz to książkowe tego skutki i objawy,czas może zająć się przyczynami i zacząć je leczyć.


Dziękuję za odpowiedź. Zastanawiam się poważnie nad wizyta u psychologa, łagodnej famakoterapii. Małymi krokami staram się zmieniać swoje myślenie. Przekuwam 'jesteś zerem' w 'dasz sobie radę, będziesz kiedyś szczesliwa'. Powoli. Nawet szczerze uśmiechnęłam się do swojej myśli. Mówisz leczyć w sensie psychologa? Jeśli masz, znasz jakaś fachową literaturę i mógłbyś mi polecić ja chętnie skorzystam. Chcę odzyskać dawną siebie, przegonić te demony, które we mnie tkwią. Nie chcę żyć nim, nie chce żeby wciąż wywierał wpyw na moje życie. Życie bez niego...

24 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-19 16:34:47)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tak u psychologa o takie leczenie mi chodzi o psychoterapię
A książki jedna chwila ,chyba że Wielokropek mnie uprzedzi - sięgam po ściągawkę 

Robin Norwood- ''Kobiety które kochają za bardzo''
Pia Mellody – “Toksyczna Miłość” i  "Toksyczne związki"
Melody Beattie "Koniec współuzależnienia"

Cziedryn Pema., "Kiedy życie nas przerasta","Miejsca, które budzą lęk",
"Zacznij tu, gdzie jesteś",  "Mądrość nieuciekania","Nigdy nie jest za późno"
"Twoje wspaniałe życie. Jak przyjąć to, czego nie chcemy otrzymać"

Wojciech Eichelberger – “Kobieta bez winy i wstydu”
Thich Nhat Hanh "Gniew"
Tepperwein Kurt- „Twórcza moc myślenia”
Eckhart Tolle – „Potęga teraźniejszości”
Ruiz Don Miguel – „Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków ”
Erich Fromm „Wojna w człowieku” i "O sztuce miłości"

Na razie wystarczy to i tak sporo do czytania
Weź pod większą uwagę trzy (właściwie cztery) pierwsze pozycje najbardziej Ciebie dotyczą moim zdaniem, tak na teraz "interwencyjnie".
Polecam również książki i publikacje Ewy Woydyłło i jej męża nieżyjącego już Wiktora Osiatyńskiego o uzależnieniach i współuzależnieniu.

25

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Paslawek dziękuję za cenne wskazówki. Skorzystam z pozycji, które mi wskazałeś. Chcę się jakoś podnieść. Czuję, że z dnia na dzień jest odrobinę lepiej. Nadal kiepsko sypiam. Dziś byłam u lekarza. Wynik się potwierdził. Pani doktor po mojej relacji co do badań, wyników stwierdziła jednoznacznie, zakażenie musiało nastąpić przy obecnym partnerze. Wstyd mi za to. Czuję się z tym fatalnie. Całkiem rozum straciłam. Wiedziałam czym ryzykuje idąc do łóżka z facetem starszym o niemal 20 lat ode mnie. Mogę mieć żal do siebie za swoją lekkomyślność. Nadal zauważam, że jestem apatyczna, drażliwa. Chciałabym móc umieć jakoś wyciszyć ten stan. Czuję się z sobą dziwnie, nieswojo. I przyznam, męczą mnie wyrzuty sumienia. On jest dwa miesiące po śmierci samobójczej syna, on go znalazł. A ja go zostawiłam... To mnie męczy. Nie wiem jak on funkcjonuje teraz. Mną się pewnie nie przejmuje bo miły ostatnio to dla mnie nie był. Ale może to efekt tej straty? Może to jakieś zaburzenie na tym tle? Może powinnam zostać? Łapie się na tym, że wątpię w słuszność swoich działań

26 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-20 23:40:35)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

I przyznam, męczą mnie wyrzuty sumienia. On jest dwa miesiące po śmierci samobójczej syna, on go znalazł. A ja go zostawiłam... To mnie męczy. Nie wiem jak on funkcjonuje teraz. Mną się pewnie nie przejmuje bo miły ostatnio to dla mnie nie był. Ale może to efekt tej straty? Może to jakieś zaburzenie na tym tle? Może powinnam zostać? Łapie się na tym, że wątpię w słuszność swoich działań

Jeżeli ten facet ma problem z alkoholem i jest uzależniony to radzi sobie i reguluje emocje przy pomocy alkoholu a inne osoby traktuje jak instrumenty i środki znieczulające poprawiające zmieniające nastrój oraz rzeczy które mają ułatwić lub sprowokować osiągnięcie ulgi i przyjemności zaspokojenie obsesji i głodu ,robi tak od wielu lat nałogowo .
Ty też tego jestem niemal pewny traktowana byłaś jak środek,narkotyk nikt więcej albo bardzo często tak bywało nie ma co przeginać w drugą stronę,ale taka jest prawdopodobnie prawda ,zbyt wiele skutków i objawów opisałaś,które są w miarę oczywiste.
Powiedziałaś mu o hpv on  zaprzeczył i Ciebie odtrącił,jak niepotrzebną rzecz niewygodną i jak zbędny wyrzut sumienia ,znalazł też szybko inne powody mniej lub bardziej durne do zerwania ,przestałaś działać na niego jak narkotyk i zaczęłaś mu jeszcze bardziej wadzić ,przeszkadzać.To on Ciebie wywalił ,a nie Ty go zostawiłaś ,nie ma sensu wypieranie faktów i rzeczywistości ,stwarzasz sobie kolejne złudzenie/ucieczkę, na przykład być może takie, że on tak naprawdę, tak nie chciał i tak nie myślał i że to Twoja wina bo czegoś tam nie zrobiłaś.
Możesz wypierać to i zaprzeczać,że on taki nie jest , ja do końca przecież nie wiem, nie znam faceta domyślam się tylko ,wiem jednak jak myśli nałogowiec, który jest w jakiejś relacji do czego ona jest mu potrzebna,z resztą niemal każdy taki ancymon Ci to potwierdzi jak potrafi być szczery ze sobą ,a znam takich wielu.
Kobiecy ogląd nałogowców niewiele się od tego różni zwłaszcza przez takie kobiety ,które były w związkach z nałogowcami ,traktowały ich również na jakimś etapie ich życie i uzależnienie jak narkotyk,jednocześnie ból i ulgę na przemiennie.
Jeżeli chcesz być przedmiotem służącym do czegoś to wracaj do niego Autorko ,jeżeli chcesz być szczęśliwą istotą ludzką to nie wracaj.
Trzymaj się z czasem będzie lepiej z Tobą tylko się sobą zaopiekuj najlepiej jak potrafisz.Dobrze że masz sny wywalisz z podświadomości i z głowy  za jakiś czas figurę tego faceta .

27

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

I przyznam, męczą mnie wyrzuty sumienia. On jest dwa miesiące po śmierci samobójczej syna, on go znalazł. A ja go zostawiłam... To mnie męczy. Nie wiem jak on funkcjonuje teraz. Mną się pewnie nie przejmuje bo miły ostatnio to dla mnie nie był. Ale może to efekt tej straty? Może to jakieś zaburzenie na tym tle? Może powinnam zostać? Łapie się na tym, że wątpię w słuszność swoich działań

W jaki sposób konkretnie wyobrażasz sobie to "zostanie"?
Poważnie pytam.
On Cię wyrzucił ze swojego mieszkania, kazał zabrać rzeczy i oddać klucze, a Ty zastanawiasz się w takiej sytuacji nad pozostaniem?!
Co więc byłoby dla Ciebie sygnałem na to, że on naprawdę każe Ci się wynosić? Wezwanie policji i wyprowadzenie Ciebie siłą? Czy to, że Ciebie wyrzucił, nie jest dla Ciebie wystarczająco wymowne? Uważasz, że chciał się oświadczyć, tylko coś mu się pomyliło po śmierci syna i dlatego kazał Ci zabrać rzeczy, a dodatkowo zablokował Cię i postraszył jeszcze wymianą zamków - tak, abyś na pewno nie mogła tym razem wrócić?

Nie, nie wątpisz w słuszność swoich działań, bo przecież widać że potrafisz postępować racjonalnie, a po prostu szukasz sobie pretekstów do tego, żeby się z nim skontaktować i po raz kolejny prosić i błagać o powrót.

28

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie zostawiłaś go, on nie chciał być już razem, dałaś mu bardzo dużo dostając w zamian dużo zła i chorobę.
Skup się teraz na sobie, na swoim zdrowiu, dziecku.
Jestem z Tobą i tak jak Ty, poczytam pozycje od Pasławka.

29

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję Wam za wsparcie. Nie wrócę do niego, nie po tym w jakim tonie rozmawiał ze mną w sobotę przez telefon. Czułam pogardę w jego głosie. On cedził słowa przez telefon, gdybym była obok to chyba by mnie zbił czułam taką agresję płynąca z jego strony. Agresję i obrzydzenie w moim kierunku. On mnie znienawidził. Nie wiem dlaczego? Tak de facto ja nie wyrządziłam mu krzywdy. Najprawdopodobniej wirusa miał od dawna, dzięki mnie dowiedział się o tym. Wiem, że to brzmi ambiwaletnie. To ja zebrałam największe 'razy' po relacji z nim. W sensie bezpośrednim i pośrednim. Jeśli podejść do tego tak stricte pragmatycznie to kto z nas dwojga ponosił nakłady finansowe w związku z naszą relacja? Ja, kto angażował się na serio psychicznie? Ja, to wszystko było jednostronne. Czytam książkę z polecenia. Czytam i łzy mi stają w oczach. Nie odezwę się do niego za żadne skarby świata. Choćbym miała wyć do poduszki, choćby wrócił do eks, a mnie by zżerało poczucie zazdrości. Nie, basta. Tym razem wszystko zaszło za daleko. Powiedziałam mu zresztą dużo prawdy. On łapał mnie za każde słówko, które posłużyło w obrócenie winy w moją stronę. Nigdy nie zapomnę tego tonu głosu przesyconego jadem, nienawiścią do mnie, obrzydzeniem. Nie wiem co on by mi zrobił gdyby nie groziła za to jakaś kara. Nie rozumiem jednocześnie za co tak bardzo mnie znienawidził w tak krótkim odstępie czasowym. Jeszcze tydzień temu normalnie się śmiał, rozmawiał. Na koniec apropo wirusa kiedy ja jednoznacznie określiłam, że zakażenie przyszło od niego stwierdził, że kiedyś być może dojdę do tylu partnerów seksualnych co on, wiem, że to miało mnie obrazić. Nazwał mnie gdzieś pokątnie k.... Powiedziałam mu na to, że ja nie będę ciebie obrażała, to nie jest sposób aby zniżyć się do twojego poziomu i używać takiego słownictwa i takiego tonu wypowiedzi jak on. Zamilkł. Napisałam mu wówczas dużo słów prawdy. On? Jak zwykle bezbłędne przekonanie o własnej wspaniałości, nieomylności i prawości. On ma taką niezachwianą pewność siebie, pytałam go wielokrotnie skąd to bierze? Czy to idzie z wewnątrz? Jeśli chodzi o alkohol ostatnio pije rzadko, ale kiedy złapie 'licki' to trudno mu przestać. W ten czas alkohol uwalnia jego myślenie, otwiera się, zaczyna więcej mówić, opowiadać swoich przemyśleń. Na trzeźwo natomiast jest zamknięty w sobie, trudno z niego cokolwiek wyciągnąć. Ogólnie to ogarnięty facet jeśli chodzi o codzienność. Pracuje, ma dużo źródeł dochodu. To może stąd? Przed odejściem mówiłam aby poszedł na psychoterapię, że to inwestycja w siebie która będzie rokowała. Prosiłam aby pomógł sobie, farmakologia to mało. Jak go znam wiem, że nic z tym nie zrobi. A ja dbać o to nie będę, już teraz.

30

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dziękuję Wam za wsparcie. Nie wrócę do niego, nie po tym w jakim tonie rozmawiał ze mną w sobotę przez telefon.

Skoro nie chcesz do niego wracać, to po co w co drugim zdaniu zastanawiasz się nad tym?

Osoba123 napisał/a:

Czułam pogardę w jego głosie. On cedził słowa przez telefon, gdybym była obok to chyba by mnie zbił czułam taką agresję płynąca z jego strony. Agresję i obrzydzenie w moim kierunku. On mnie znienawidził. Nie wiem dlaczego?

A jakie to ma znaczenie?
Na sobie się skoncentruj. Nad sobą się zastanawiaj, analizuj i dociekaj. Nie na nim.
To nie ma żadnego znaczenia jakie on ma problemy, czym się kieruje, a co nim powodowało, a może za dużo pracuje, a może poszli do lasu.

31

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co do hpv - to nie jest tak, że to bardzo pospolity wirus i wielu ludzi dorosłych aktywnych seksualnie jest nosicielami? Uaktywnia się w momencie pogorszenia odporności itp i wtedy następują zmiany chorobotwórcze? Tak mi się wydaje, lekarzem nie jestem.

32 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-07-21 17:50:39)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
zrzutekranu napisał/a:

Co do hpv - to nie jest tak, że to bardzo pospolity wirus i wielu ludzi dorosłych aktywnych seksualnie jest nosicielami? Uaktywnia się w momencie pogorszenia odporności itp i wtedy następują zmiany chorobotwórcze? Tak mi się wydaje, lekarzem nie jestem.

Tak, z tym wirusem właśnie tak jest. Dla niego to dramat bo przecież z poprzednia partnerka nic się nie działo, tylko ode mnie się zaraził. Ja to do domu przyniosłam. Jak on to ujął gdy to usłyszał 'to już pozamiatane', 'byłem z Tobą o 3 lata za duzo'.... Ja w zasadzie żadnych zmian nie mam, wczoraj Pani doktor stwierdziła, że mam jeden ze szczepów wysokoonkogennych.

33 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-21 18:34:25)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Hellooo ten gosc to rasowy narcyz i manipulant. Ty przestan sie zastanawiac dlaczego on tak Cie nienawidzi. Takich ludzi odcinamy jak wrzód i uciekamy jak najdalej sie da. Nie analizuje jego chorej psyche. Również polecam filmy Tatiany Mitkowej na Youtube.  Plus zajmij się swoja wlasna samoocena bo leżyyyy. Nie mozesz juz nigdy nikomu pozwolic Cie tak traktować! Ty mu powinnas pokazac faka dawno temu. Co z tego ze bedziesz sama? Usuwasz śmieci z zycia i robisz miejsce na inne, lepsze rzeczy. Tak na to spojrz.
Prosze Cie jeszcze o przesłuchanie tego:
https://youtu.be/9VJvyw45haU

A mnie bardziej przeraża ze Ty bardziej sie skupiasz na jakims nienormalnym gosciu niz na dziecku...

34

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję za link, skorzystam, przesłucham. Wiecie co tak czasem sobie wyobrażam, może to jest wredne, ale powoduje to u mnie mimowolny uśmiech na twarzy, nie jestem złośliwą kobietą, nie będę się na nim mścić bo on w tej kwestii jest nieobliczalny, bałabym się, wracając do meritum to wyobrażam sobie jak siedzi w jednej z knajp przy (no jakże mogłoby być inaczej) kuflu któregoś z kolei piwa, jego mina wskazuje myląco na stoicki spokój, wtedy znienacka podchodzę ja, wylewam mu to piwsko na jego (przepraszam za wyrażenie) łeb, on wstaje wrzburzony, ja dokładam mu raz z płaskiej i wychodzę. Pewnie to strasznie głupie. Nigdy nie mialabym odwagi aby zrobić coś takiego, serce by mi z piersi uciekło, a potem bym źle o sobie myślała. Wolę spokojnie żyć, nie czepiać się tego człowieka. W te sobotę pokazał mi kawałek swojego prawdziwego ja, podejrzewam, że to i tak malutki odsetek jego możliwości. Teraz i tak nie wyjdzie na miasto, będzie się bał, że mu narobię wstydu. I na bank uda, że mnie nigdy nie znał. Będzie mi przykro, ale jakoś sobie z tym poradzę. Z drugiej strony czy ja chcę znać takiego człowieka?

35

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

On, on, on, o nim, jemu, jego, dla niego ...

36

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:

On, on, on, o nim, jemu, jego, dla niego ...


Wiem, że nadużywam czasu na myślenie o nim. Muszę się z tym wszystkim wygadać. Za niedługo będę okrutnie tego żałowała. Wiem, że to mój obecny stan to totalna głupota. Nie wiem jak mam to jeszcze nazwać. Czuję, sie zaburzona przez to co się stało.

37

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A przesluchalas Ajahna czy mielisz jakiegos zaburzonego goscia nadal?

38

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:

A przesluchalas Ajahna czy mielisz jakiegos zaburzonego goscia nadal?

Dziś wieczorem postaram się przesłuchać. Za dwa tygodnie wracam do pracy. Zajmę głowę. W domu też mam co robić. To nie jest tak, że ja siedzę i non stop kontempluje. Są momenty kiedy łapie się na tym. Moja uwaga nie jest w 100 procentach skupiona na nim. To jest jeszcze świeże. Te słowa, ten ton głosu wciąż brzmią mi w uszach.

39

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dzwonił... Nie odebrałam. Napisał z zapytaniem, że chyba powiem mu jak moje zdrowie, nie odpowiedziałam. Już nic nie muszę.

40

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dzwonił... Nie odebrałam. Napisał z zapytaniem, że chyba powiem mu jak moje zdrowie, nie odpowiedziałam. Już nic nie muszę.

Nie odbieraj.
Może to brutalnie brzmi i nie to chcesz usłyszeć, ale poczekaj na kogoś innego Z resztą młoda jesteś, 20 lat różnicy to dużo. W stosunku do Twojego wieku to jest stary facet.
Poza tym to co odwala - zobacz jak się z nim czujesz, płaczesz, nie jesteś szczęśliwa. To nie tak ma wyglądać. Z opisu nie wygląda na sympatycznego.

41 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-22 12:28:41)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wczoraj opowiedziałam całą historię mojej jednej jedynej przyjaciółce. Dziwiła się, że tyle czasu wytrzymałam. Że miałam tyle cierpliwości. Powiedziała, że ona dawno by go rzuciła. Miała rację. Nie ukrywam że ta próba kontaktu od razu mną zachwiała. Nie w sensie żeby wrócić, ale mój spokój, narazie chwiejny bo chwiejny, ale prawie spokój został zburzony, od razu ściśnięty żołądek i pracujące jelita, przepraszam za ten naturalizm, ale tak jest. Od razu nie mogłam jeść. Wciąż źle sypiam. Znowu mi się śnił. On zawsze mi się śni w kontekście domu, od lat. Wielki dom, dużo drzwi, a ja go szukam. Zawsze go szukam w tym domu we śnie. Nie wiem dlaczego. Przed śmiercią syna jako człowiek bywało z nim bardzo różnie. Bywał naprawdę sympatyczny, ale, potrafiliśmy razem fajnie się bawić, podobne poczucie humoru, gust muzyczny i filmowy, ale bywało tez wręcz przeciwnie, tłumaczyłam to tym, że nie ma ideałów na świecie, że każdy ma jakieś wady. Taka sinusoida. A ja próbowałam gdzieś tam nas wpleść w jego życie. Natomiast po śmierci to dramat. Czasami wyprowadzał mnie z równowagi tak, że płakałam w głos z bezsilności. Oczywiście, że nie tego chce w związku. Z drugiej strony ja już nikogo nie chce. Ze mną coś też jest nie tak, że przyciągam takie typy osobowości. Muszę nauczyć się życia z sobą, polubić siebie. Wątpię w powodzenie. Mój wewnętrzny krytyk ma się dobrze.

Z opisu nie wygląda na sympatycznego

Na zewnątrz, do innych ludzi, z którymi nie pozostaje w ścisłych relacjach to dusza towarzystwa. To człowiek, który potrafi nawiązać kontakt z każdym, to człowiek, który błyszczy pośród ludzi, zawsze i wszędzie i z każdym nawiąże nic porozumienia, znajdzie temat do rozmowy

42

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Byłaś z nim w związku ale nie wyglądasz na szczęśliwą. Coś tu nie pasuje. Jakiś dziwny z opisu, na mnie sympatycznego wrażenia nue zrobił. Nue przepadam za tzw duszami towarzystwa. Może i to są świetne duszę towarzystwa ale fatalni kompani we dwoje na dłuższy czas.

43

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Wczoraj opowiedziałam całą historię mojej jednej jedynej przyjaciółce. Dziwiła się, że tyle czasu wytrzymałam. Że miałam tyle cierpliwości. Powiedziała, że ona dawno by go rzuciła. Miała rację. Nie ukrywam że ta próba kontaktu od razu mną zachwiała. Nie w sensie żeby wrócić, ale mój spokój, narazie chwiejny bo chwiejny, ale prawie spokój został zburzony, od razu ściśnięty żołądek i pracujące jelita, przepraszam za ten naturalizm, ale tak jest. Od razu nie mogłam jeść. Wciąż źle sypiam. Znowu mi się śnił. On zawsze mi się śni w kontekście domu, od lat. Wielki dom, dużo drzwi, a ja go szukam. Zawsze go szukam w tym domu we śnie. Nie wiem dlaczego. Przed śmiercią syna jako człowiek bywało z nim bardzo różnie. Bywał naprawdę sympatyczny, ale, potrafiliśmy razem fajnie się bawić, podobne poczucie humoru, gust muzyczny i filmowy, ale bywało tez wręcz przeciwnie, tłumaczyłam to tym, że nie ma ideałów na świecie, że każdy ma jakieś wady. Taka sinusoida. A ja próbowałam gdzieś tam nas wpleść w jego życie. Natomiast po śmierci to dramat. Czasami wyprowadzał mnie z równowagi tak, że płakałam w głos z bezsilności. Oczywiście, że nie tego chce w związku. Z drugiej strony ja już nikogo nie chce. Ze mną coś też jest nie tak, że przyciągam takie typy osobowości. Muszę nauczyć się życia z sobą, polubić siebie. Wątpię w powodzenie. Mój wewnętrzny krytyk ma się dobrze.

Z opisu nie wygląda na sympatycznego

Na zewnątrz, do innych ludzi, z którymi nie pozostaje w ścisłych relacjach to dusza towarzystwa. To człowiek, który potrafi nawiązać kontakt z każdym, to człowiek, który błyszczy pośród ludzi, zawsze i wszędzie i z każdym nawiąże nic porozumienia, znajdzie temat do rozmowy

Przeciez to narcyz dziewczyno i jesli choc troche posiadasz wiedzy psychologicznej, to bedziesz wiedziec, ze tego typu osobowosci niszcza, nie sa w stanie zbudowac normalnego zwiazku. NIGDY! Sa zaburzeni, ich polaczenia neuronalne nie pracuja normalnie. Na zewnatrz wygladaja jak kazdy z nas, a w srodku to nie czlowiek. Od takich ludzi sie ucieka, nasz gatunek nie jest doskonaly.

44

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie mam zamiaru wracać do niego, ale poinformowałam go i swoich wynikach. Jednocześnie poprosiłam aby dał mi znać kiedy on zrobi testy. I to tyle. Wiem, że on ma zaburzony światopogląd. Ze mną też nie do końca jest ok. Jakoś muszę przyciągać takich ludzi do siebie. Jest mi lżej. Już nie czuje ciężaru w środku. Jakoś mi ulżyło. Nie lubię rozstań we wzajemnej nienawiści, wolę milczeć, ale mieć świadomość, że jest jakoś w miarę normalnie bez wzajemnego jadu wylewanego na siebie.

45

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Jednocześnie poprosiłam aby dał mi znać kiedy on zrobi testy. I to tyle.

Po co Ci ta informacja? Na co Ci potrzebna wiedza o jego wynikach na hpv?

46

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Jednocześnie poprosiłam aby dał mi znać kiedy on zrobi testy. I to tyle.

Po co Ci ta informacja? Na co Ci potrzebna wiedza o jego wynikach na hpv?

Sama też będę robiła test. Zwykła ciekawość czy to ten sam szczep wirusa, który potencjalnie jest u mnie. W zasadzie z nas dwojga to chyba ja bardziej to odczułam niż on. I pewnie będę wciąż bardziej to odczuwać. Podejrzewam, że wczoraj miał wolne, a w związku z wolnym wiadomo co robił, dlatego się odezwał. Na trzeźwo by tego nie zrobił.

47

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jak dla mnie, to Ty szukasz sobie usilnie pretekstów do pozostania w kontakcie z nim.
Sąsiadki idź sobie zapytaj jak się czuje.
Jeśli w jego wynikach wyjdzie, że ma ten sam szczep co i Ty, to zostaniesz po raz kolejny zmieszana z szambem, bo on nie omieszka Ci zarzucić, że to Ty go tym zaraziłaś - dla niego będzie to jasnym dowodem na Twoją rozwiązłość, i znowu zwymiotuje tym wszystkim na Ciebie.

48 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-23 17:06:56)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wczoraj nawet słowem nie wspomniał o mojej winie. Co dokładnie myślał to mało mnie obchodzi. Przynajmniej zachowałam się jak dojrzały człowiek, poprosił mnie abym mu wytłumaczyła co to jest i co w związku z tym mi jest więc wytłumaczyłam, bez zbędnych emocji i bez wzajemnych zarzutów. Mam swoje podejrzenia co do jego wnikliwości. Zapewne powodowało nim pierwsze albo jego zdrowie bo się boi, albo był z kimś ostatnio i ma mega wyrzut, że nie świadomie 'podał dalej', albo pragnie iść dalej, w sensie poznać kogoś nowego  i narazie stopuje się przez to.... Raczej to nie było zainteresowanie moim zdrowiem, jak twierdził...

Jeśli rzeczywiście byłby to ten sam szczep to tylko tyle, że mam to od niego. Takie kompletne potwierdzenie.

49

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zresztą macie rację, o nic nie będę pytała. I tak całe pomyje zostaną wylane na mnie. On na pewno skontaktuje się ze swoją eks (która też nagminnie zdradzał) ta w nim ciężko zakonchana (swoją drogą kolejna zaburzona baba, ale to już konkretnie, do tego stopnia, że ona go śledzi) wróci do niego na skrzydełkach, opowie mu całą prawdę i tylko prawdę na temat swoich badań. Oczywiście wszystko będzie dobrze, to nic, że sama przed bohaterem tematu miała z 3? partnerów i sama jest przed emeryturą, na pewno miała dobre wyniki i nic się nie działo. To wszystko to będzie ode mnie gdyż na bank mimo, że jestem młoda miałam na pęczki facetów, reprezentowałam swoją postawą ryzykowne zachowania seksualne i to na pewno jest moją winą, bo ona nie miała nic. Czasem zastanawiam się czy napisać jej krótko, idź zrób sobie cytologie. Lepiej odciąć się od tego. Jemu opowiedziałam wszystko, a on ma to gdzieś. Wywiedział się i tyle. Napisałam mu, że jak mógł mnie zostawić z taką diagnozą samą - ściana milczenia. Jak zwykle popisałam się głupotą odpowiadając na jego pytania, a on bezlitośnie to wykorzystał. To jest człowiek bez najmniejszych skrupołow, bez żadnego serca i uczuć.

50

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A jak w tym dziecko sie czuje?

51 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-24 23:03:37)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:

A jak w tym dziecko sie czuje?

Moje dziecko ostatnio nie widywało się często z nim. Właściwie widzieli się może miesiąc temu, bardzo krótko. Zawsze mieli dobry kontakt. On potrafił znaleźć wspólny język, lubili się nawzajem. Nawet mieli wspólny sojusz, zawsze mnie tym rozśmieszali. Nie potrafię udawać, że jestem przeszczesliwa, nie wykazuje jakiś stanów depresyjnych, ale też nie jestem sztucznie wesoła. To co mnie rozśmiesza to i zaśmieje się, ale czuję się wciąż jak w letargu. Nie widzę, aby dziecko szczególnie coś odczuło. Nie mieszkaliśmy razem, na szczęście. Nikt właściwie nie zniknął z życia mojego dziecka, znaczący. Tylko ja inaczej funkcjonuje.

Dziś wybrałam się do miejscowości w której on mieszka, razem z dzieckiem pojechaliśmy sobie na lody... Siedząc na ławeczce widzę jak idzie... Idzie z nową Panią... Podeszłam i powiedziałam, że gratuluję, szybko się pocieszyłeś. A Pani niech się lepiej przebada. Później odeszłam. Poszłam kawałek dalej i wróciłam do nich pijących swobodnie piwko. Podeszłam i pytam go, po co były te 3 lata? Że bardzo szybko zmienił mnie na nowszy model, ta baba odeszła. To jego była partnerka. Sąsiadka. Po prostu nie mogę się uspokoić

52

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dziś wybrałam się do miejscowości w której on mieszka, razem z dzieckiem pojechaliśmy sobie na lody... Siedząc na ławeczce widzę jak idzie... Idzie z nową Panią... Podeszłam i powiedziałam, że gratuluję, szybko się pocieszyłeś. A Pani niech się lepiej przebada. Później odeszłam. Poszłam kawałek dalej i wróciłam do nich pijących swobodnie piwko. Podeszłam i pytam go, po co były te 3 lata? Że bardzo szybko zmienił mnie na nowszy model, ta baba odeszła. To jego była partnerka. Sąsiadka. Po prostu nie mogę się uspokoić

Po co robisz takie rzeczy? Na dodatek w obecności dziecka?
Przecież to jest żenada, jaki można mieć dialog atakując kogoś w miejscu publicznym?

53

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Z nim nigdy nie było dialogu, niezależnie od miejsca. Dziecko poczekało chwilę za rogiem, nic nie słyszało. A poza tym ja nie krzyczałam na całą knajpę, podeszłam i powiedziałam po cichu. Nawet się uśmiechałam, sarkastycznie, ale jednak. To nie była karczemna awantura z krzykami w tle. Każdy by zareagował podobnie na moim miejscu. Żenadą jest jego postępowanie. Wygnał mnie po to aby być z sąsiadka. Co za gnój.

54

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To było jedyne miejsce żeby zjeść lody ? Zastanów się nad sobą co Ty w ogóle robisz, po co Ci to było ... to chore.

55

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To było jedyne miejsce gdzie oprócz lodów można pójść z dzieckiem w pewne miejsca przeznaczone dla dzieci. Może miałam nic mu nie powiedzieć? On mnie oszukiwał od miesięcy, kłamał, robił wszystko celowo abym tylko go zostawiła bo w głowie miał sąsiadkę. Jak tak można? Druga na moim miejscu to by mu i jej wylała to piwsko w twarz i jemu dołożyła raz z płaskiej. Ta kobieta widziała mnie wyraźnie w jego domu jeszcze w zeszła sobotę. Oboje są siebie warci. I nie sądzę abym zareagowała przesadnie.

56

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie znam żadnej kobiety powyżej 12 roku życia, która w takiej sytuacji śledziłaby go, biegała za nim, a potem oblewała by go piwem i biła.
On się z Tobą rozstał. Nie jesteście już razem. Jak najbardziej ma prawo do tego, żeby iść na piwo w towarzystwie nawet i dziesięciu sąsiadek, a Tobie nic do tego.

Nie wyobrażam sobie wyprawiać takich rzeczy i urządzać takiego cyrku w obecności swojego dziecka, które przecież było świadkiem tego wszystkiego.
Zgadzam się z KoloroweSny, to co robisz jest chore.

57

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To nie było żadne śledzenie, siedziałyśmy sobie na ławce. Przechodził obok nas. Tydzień temu rozstał się ze mną, dla sąsiadki. Oczywiście, że ma prawo do umawiania się z tabunem sąsiadek, ale ja wiem, że w jego przypadku to nie było spotkanie platoniczne. On mnie zostawił, namieszał w głowie mnie i dziecku, a ja mam to tak sobie obojętnie zostawic.?malo tego, to ja płacę najwyższa cenę za relację z tym człowiekiem i miałam ze stoickim spokojem przejść obok? Być może to nie było zbyt rozsądne, ale naturalne. Sądzę, że gdyby dotyczyło to Was bezpośrednio też byście poczuły to co ja. Moje dziecko niczego nie słyszało, poza tym jest już dość duże. Rozumie pewne kwestie. Wstyd powinno być jemu, nie mnie. To było miejsce publiczne, ale ja tam nie krzyczałam. Podeszłam i spokojnym tonem głosu powiedziałam to co chciałam. Zaczęli się śmiać. To takie dorosłe? Dojrzałe? Jak on mógł. To ja byłam w najgorszych momentach jego życia z nim i przy nim.

58

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Odpowiem na Twoje pytania:
- czy masz to tak obojętnie zostawić?

TAK!!!

- czy poczułybyśmy to samo na Twoim miejscu?

Pewnie tak, ale to nie usprawiedliwia Twojego zachowania. Wyszłaś na kretynkę. Totalką idiotkę, zazdrośnicę i mściwą babę. To nie ma znaczenia, że w swojej łaskawości nie wylałaś mu piwa na głowę. Śmiali się z Ciebie, bo zachowałaś się śmiesznie. Ten sam poziom co dziecko rzucające się w markecie, bo mama nie chce kupić lizaka. Śmieszno-żenująco.

59

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Rozmawiałam z przyjaciółką na ten temat i z mamą też. Obie powiedziały, że by zrobiły tak samo jak ja. Za to wszystko. Za to, że on zostawił mnie w kiepskim momencie mojego życia, kiedy ja w jego najgorszym momencie życia byłam przy nim. Jego strach na twarzy w momencie kiedy mnie ujrzał jest rekompensatą za to, że wyszłam na idiotkę, a usmieszki i tak mieli nieco nerwowe, mało szczerze to wyglądało. Mam to w nosie, więcej razy nie podejdę.

60

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

(...) Sądzę, że gdyby dotyczyło to Was bezpośrednio też byście poczuły to co ja. (...)

Miedzy pojawieniem się uczucia/uczuć a zachowaniem jest jeszcze czas na podjęcie decyzji.
Zapewniam Cię, że moja decyzja byłaby inna od Twojej. Tylko tyle i aż tyle.


Zadowolona jesteś z własnego zachowania? Świetnie. W jakim więc celu szukałaś/szukasz potwierdzenia dla swego zachowania? <pytanie retoryczne>

61

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie wierzę, że żadna z Was nie zareagowałaby podobnie emocjonalnie jak ja. Gdyby tylko taka sytuacja była w rzeczywistości. Reakcją nad wymiar byłoby urządzenie karczemnej awantury z przeklenstwami i wyzwiskami w tle, wykrzyczanymi, nie wyszeptanymi po cichu przy stoliku z rzucaniem czegoś w kogoś i biciem. To co ja zrobiłam było w mojej i nie tylko mojej ocenie normalne. Każdy na moim miejscu czułby się oszukany na maksa. Tydzień temu rozstał się ze mną. Wiadome jest to, że był z nią już od dawna.

62

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie wierzę, że żadna z Was nie zareagowałaby podobnie emocjonalnie jak ja. Gdyby tylko taka sytuacja była w rzeczywistości. Reakcją nad wymiar byłoby urządzenie karczemnej awantury z przeklenstwami i wyzwiskami w tle, wykrzyczanymi, nie wyszeptanymi po cichu przy stoliku z rzucaniem czegoś w kogoś i biciem. To co ja zrobiłam było w mojej i nie tylko mojej ocenie normalne. Każdy na moim miejscu czułby się oszukany na maksa. Tydzień temu rozstał się ze mną. Wiadome jest to, że był z nią już od dawna.

63

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Napisałam o sobie, nie o wszystkich kobietach. smile



Chcesz wierzyć? Wierz. Nie chcesz wierzyć? Nie wierz. Ja wiem, jak zachowałabym się w opisanej przez Ciebie sytuacji.
Ale, powtarzam, skoro jesteś z siebie i swego zachowania zadowolona, to skąd potrzeba znalezienia osób, które postąpiłyby tak samo i zaprzeczanie opiniom myślących inaczej od Ciebie?

Nie zauważyłam, by ktokolwiek zaprzeczał Twym uczuciom. smile

64

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To miałam obok przejść obojętnie? Ja mam cierpieć i płakać, przeżywać, a on świetnie bawić się z nową lalką? Serio? Okazało się, że mam taką, a nie inną diagnozę (notabene przez niego) ja mam ponosić tego konsekwencje a on w najlepsze randki tak? Teraz i tak targają mną takie emocje, że nie jestem w stanie spojrzeć na to trzeźwym okiem dlatego pytam Was. Jemu już nie jedna kobieta tak narobiła wstydu, widziałam nie jedną damsko męska scenę i to było coś w porownaniu do mojego zachowania wobec niego. Dla mnie nigdy nie miał czasu, ciągle był zajęty, a dla niej nagle ma. Niech wie, że tak bez echa to nie przejdzie to wszystko. I tak przez całe 3 lata traktował mnie jak śmiecia. Wyganiał z domu i inne. Gdyby mógł to by mnie zbił.

65 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-07-25 11:16:19)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zrobiłaś tak, jak chciałaś. smile
Nie napisałam, że miałaś zachować się inaczej, ale to, że ja zachowałabym się inaczej.

Z mej strony propozycja, nie rozkaz/nakaz/zalecenie. smile
Teraz masz sporo czasu, by zastanowić się nie nad nim a nad sobą. Znajdź przyczynę, dla której przez tak długo pozwalałaś (bo pozwalałaś) na - delikatnie rzecz nazywając - brak szacunku wobec siebie. Hasło "bo go kochałam" i jemu podobne pomiń. Możesz też do końca życia nie zdecydować się na poznanie siebie i motywów swego postępowania.

Posty [ 1 do 65 z 825 ]

Strony 1 2 3 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024