Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 825 ]

326

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Wcale nie jest zdrowy, nie ma żadnych testów. Tego dnia, kiedy mi o tym pisał na pewno pił. W środę dzwonił do mnie z wyjaśnieniami dlaczego się ze mną rozstał. Na moją odpowiedź, że może sobie pójść do sądu, że mam badania, które mnie chronią i, że to ja mogę pójść z oskarżeniem wobec niego zareagował prośbą o to, abym tego nie robiła. Co znaczy, że żadnych testów nie ma i tylko blefował. A te jego wyjaśnienia świadczą jednoznacznie o wypaczonym światopoglądzie. Powody były z wiadomej części ciała.

I co to zmienia? Był/ nie był, jest/ nie jest zdrowy/ chory?? Nic nie zmienia. Jakbyś była mądra i trzeźwo myśląca to ucielabys ta znajomość tu teraz, zaraz. Bo jeśli jest chory to szkoda czasu i zdrowia dla kłamcy, manipulanta i człowieka który może nie tylko tym Cie zarazić. Jeśli jest zdrowy to tymbardziej nie będzie zainteresowany kontaktami z osobą chorą. Powinnaś się skupić na sobie, swoim zdrowiu, swojej córce, swojej pracy i swoim życiu. Jeśli masz mądrych znajomych i przyjaciół to pewnie mówią Ci to samo.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Myśli, że ja chciałabym wrócić do niego. W żadnym wypadku.

Tak, tak. I dlatego ciągle do niego wydzwaniasz, wypisujesz i ciągniesz kontakt za wszelką cenę, wymyślając sobie do tego coraz bardziej bzdurne powody.
I robisz to wszystko tylko dlatego, że właśnie nie chcesz do niego wracać.

328

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ja do niego nie dzwoniłam, to on do mnie dzwonił w momencie w którym pojął, że mógłby mieć problemy. Zresztą nawet się nie dodzwonił bo zablokowałam go z pozycji telefonu. Dodzwonił się przez komunikator. Nie, nie chcę do niego wracać. Wierz lub nie Izabello. Kiedy z nim rozmawiałam jedyne co odczułam to nic nie czułam. Żadnych emocji. Nic mnie nie tknęło poza obojetnoscia.

329

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Uwierzyłabym, gdybyś tak nie roztrząsała najmniejszych szczegółów. Tego co on powiedział, a jak powiedział, a ile powiedział, a czego nie powiedział, a co miał na myśli, a czy to możliwe, a czy to niemożliwe, a do sądu go pozwiesz, a badania ma pokazać, a czemu ich nie pokazuje, a na pewno był pijany ... i tak dalej i dalej.

Kiedy spróbowałam wyobrazić sobie odwrotną sytuację, że na przykład ja rozstaję się z kimś, a ten ktoś jeszcze 2 miesiące później ciągle stawia mnie do raportu, wypytuje, żąda jakichś informacji, to naprawdę słabo mi się robi. I tak zwyczajnie, po ludzku - wydaje mi się to zupełnie niepotrzebne i nieuzasadnione.

330

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Gdybyś została w tak perfidny sposób oszukana jak ja to zapewne też miałabyś poczucie pokrzywdzenia. Zresztą tak jak mówię, wszystko zbiegło się naraz. Praca to rozstanie, czynników stresogennych mam aż za nadto. Od lipca ciągnę wieczne zmiany. Nie kreuje się na ofiarę, ale to taki czas w którym nie mogę ukoić umysłu. Nawet w domu przeżywam wszystko razu 100. Taką mam naturę. I to nie trwa ciągle, są momenty kiedy o tym myślę. Tak to prawda, że trudno mi się z tym pogodzić. On mimo wszystko stanowił część mego życia przez tyle czasu. Nie umiem przestać tęsknić choć wczoraj gdy z nim rozmawiałam nie odczuwałam żadnej tęsknoty. I nie, nie wydzwaniam do niego. Najważniejsze, że ja wiem jak jest. Pisać, pisałam. On też. Ale nie dzwoniłam.

331 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-09-02 20:22:04)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Wcale nie jest zdrowy, nie ma żadnych testów. Tego dnia, kiedy mi o tym pisał na pewno pił. W środę dzwonił do mnie z wyjaśnieniami dlaczego się ze mną rozstał. Na moją odpowiedź, że może sobie pójść do sądu, że mam badania, które mnie chronią i, że to ja mogę pójść z oskarżeniem wobec niego zareagował prośbą o to, abym tego nie robiła. Co znaczy, że żadnych testów nie ma i tylko blefował. A te jego wyjaśnienia świadczą jednoznacznie o wypaczonym światopoglądzie. Powody były z wiadomej części ciała.

W czasie rozmowy powiedziałam mu, że wiem, że mnie zdradzał na co on a co? Na kawę z kimś innym nie można pójść? Czy my byliśmy hajtnieci? Powiedziałam mu, że nie, ale w każdym związku są jasne reguły, które się ustala, a nie grajdołek w którym każdy robi co chce, że powinnien mi powiedzieć, że chce się z kimś wybrać gdzies i tyle. Nic więcej. To, że to ukrywał znaczy, że było to nieuczciwe wobec mnie. Ja mam teraz taką kumulację stresów, że kiedy wracam do domu z pracy to ja się trzęsę cała, nie mogę spać w nocy i nie robię z siebie ofiary tylko widzę co się ze mną dzieje. Z niego jest idealny manipulant. On kłamie jak z nut. Myśli, że ja chciałabym wrócić do niego. W żadnym wypadku.

Po co Ty z nim dalej dyskutujesz?
Skoro nie chcesz do niego wracać, to się w końcu od niego odetnij.
Ja pierniczę.

Zostałaś oszukana. Zdarza się. Masz młyn w pracy. Zdarza się.
Ale żadna z tych rzeczy nie usprawiedliwia tego, co robisz, przede wszystkim sobie.

On zadzwonił? Spoko. Rozumiem, że byłaś przywiązana do kaloryfera i miałaś pistolet do głowy podstawiony, który by wystrzelił, gdybyś tego telefonu nie odebrała?

Naprawdę nie potrafisz się od niego odciąć? Po co Ci kontakt z nim? Nie macie wspólnych dzieci, kredytów, zobowiązań.

332

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zostałam oszukana jeszcze bardziej i potraktowana jeszcze okrutniej.
I robiłam dokładnie to samo co Ty.
Bardzo, bardzo dobrze rozumiem i znam i te mechanizmy, i to wyszukiwanie sobie pretekstów i ten przymus dzwonienia/ pisania.

Sama zobacz, pisać pisałaś, ale upierasz się, że przecież się z nim nie kontaktujesz.
Tymczasem to jest takie wypuszczanie macek, czułków, i sprawdzanie, czy już chwyci przynętę i czy odpowie po tym smsie, czy jeszcze nie.

333

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:

Zostałam oszukana jeszcze bardziej i potraktowana jeszcze okrutniej.
I robiłam dokładnie to samo co Ty.
Bardzo, bardzo dobrze rozumiem i znam i te mechanizmy, i to wyszukiwanie sobie pretekstów i ten przymus dzwonienia/ pisania.

Sama zobacz, pisać pisałaś, ale upierasz się, że przecież się z nim nie kontaktujesz.
Tymczasem to jest takie wypuszczanie macek, czułków, i sprawdzanie, czy już chwyci przynętę i czy odpowie po tym smsie, czy jeszcze nie.

Izabello czy to mi minie? Czy to co teraz czuję skończy się? Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale ja jestem po raz pierwszy w takim kołowrotku. Czasem ogarnia mnie taka niepohamowana wściekłośc, nie wiem skąd to mi się bierze. W ten czas muszę napisać, aby mi ulżyło. Nie, nie jest to nagminne. Jestem dla niego taka, jaka nigdy nie jestem dla innych na codzień (czyli najgorsza, najbardziej mroczna wersja mnie, wredna, podła używająca brzydkich określeń) potem jestem zła na siebie, mam okropne wyrzuty sumienia i pragnę go przeprosic. Coś mnie powstrzymuje. Nie robię tego. Chyba chciałabym do czegoś go przymusić, nie wiem. Lub chciałabym aby czuł się tak jak ja. Aby było mu mnie żal? Aby tęsknił też? Nie wiem, nie zagłębiałam się w swe uczucia ostatnio bo jestem w strasznym rozedrganiu emocjonalnym ze względu na pracę. Moim wielkim wsparciem jest koleżanka po fachu bo już myślałam że odejdę od zmysłów, moja córka i mama.

334

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Zostałam oszukana jeszcze bardziej i potraktowana jeszcze okrutniej.
I robiłam dokładnie to samo co Ty.
Bardzo, bardzo dobrze rozumiem i znam i te mechanizmy, i to wyszukiwanie sobie pretekstów i ten przymus dzwonienia/ pisania.

Sama zobacz, pisać pisałaś, ale upierasz się, że przecież się z nim nie kontaktujesz.
Tymczasem to jest takie wypuszczanie macek, czułków, i sprawdzanie, czy już chwyci przynętę i czy odpowie po tym smsie, czy jeszcze nie.

Izabello czy to mi minie? Czy to co teraz czuję skończy się? Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale ja jestem po raz pierwszy w takim kołowrotku. Czasem ogarnia mnie taka niepohamowana wściekłośc, nie wiem skąd to mi się bierze. W ten czas muszę napisać, aby mi ulżyło. Nie, nie jest to nagminne. Jestem dla niego taka, jaka nigdy nie jestem dla innych na codzień (czyli najgorsza, najbardziej mroczna wersja mnie, wredna, podła używająca brzydkich określeń) potem jestem zła na siebie, mam okropne wyrzuty sumienia i pragnę go przeprosic. Coś mnie powstrzymuje. Nie robię tego. Chyba chciałabym do czegoś go przymusić, nie wiem. Lub chciałabym aby czuł się tak jak ja. Aby było mu mnie żal? Aby tęsknił też? Nie wiem, nie zagłębiałam się w swe uczucia ostatnio bo jestem w strasznym rozedrganiu emocjonalnym ze względu na pracę. Moim wielkim wsparciem jest koleżanka po fachu bo już myślałam że odejdę od zmysłów, moja córka i mama.

Jak się od niego odetniesz, to minie.
Jak się nie odetniesz, to nie minie.

Nie "musisz" napisać. "Chcesz" napisać. Więc piszesz. Nie ma takiej siły, która przymusiłaby Cię do napisania, gdybyś nie chciała tego robić. Ty piszesz, bo taki jest właśnie Twój wybór. Nikt Cię do tego nie przmusza.

335

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Izabello czy to mi minie? Czy to co teraz czuję skończy się? Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale ja jestem po raz pierwszy w takim kołowrotku.

Minie i skończy się, ale nie samo. Będziesz musiała pozwolić, aby się skończyło i minęło.

Osoba123 napisał/a:

Czasem ogarnia mnie taka niepohamowana wściekłośc, nie wiem skąd to mi się bierze.

To są emocje. Naturalna reakcja na takie sytuacje. Złość wynika z wielu problemów, odczuwasz ją nie tylko z powodu porzucenia.

Osoba123 napisał/a:

W ten czas muszę napisać, aby mi ulżyło. Nie, nie jest to nagminne. Jestem dla niego taka, jaka nigdy nie jestem dla innych na codzień (czyli najgorsza, najbardziej mroczna wersja mnie, wredna, podła używająca brzydkich określeń) potem jestem zła na siebie, mam okropne wyrzuty sumienia i pragnę go przeprosic.

Nie, nie musisz. Wybierasz żeby napisać. Tak decydujesz.
Ja pisałam do szuflady. X zeszytów zapisałam! Potrafiłam siedzieć i pisać godzinami, odhaczając w głowie kolejne punkty o które tak strasznie chciałam go przeczołgać.
U mnie była jeszcze taka sytuacja, że jak postanowiłam wreszcie o rozstaniu, to z kolei on zaczął zabiegać, prześladować mnie i stalkować. I pomimo tego, miałam dodatkowo w środku to samo co i Ty - złość, żal, poczucie straty, tęsknotę.
Nie mogłam się z nim jednak kontaktować, bo zrobiłam to kilka razy i widziałam jaka to jest ogromna i wartka woda na jego młyn. Nawet jeśli napisałam z inwektywami, z pretensjami, podle - to on i tak traktował to jako nawiązanie kontaktu i dopiero po czasie dotarło do mnie, że tym to było w rzeczywistości - rzeczywiście nawiązaniem kontaktu.
Tymczasem teraz, kiedy zdarza mi się pomyśleć o nim, to odczuwam wyłącznie politowanie na myśl o tej żałosnej kreaturze.

Osoba123 napisał/a:

Coś mnie powstrzymuje. Nie robię tego. Chyba chciałabym do czegoś go przymusić, nie wiem. Lub chciałabym aby czuł się tak jak ja. Aby było mu mnie żal? Aby tęsknił też?

Tak, tak i jeszcze raz tak. Ty chciałabyś, żeby on do Ciebie wrócił. Chciałabyś, żeby o Ciebie zabiegał, żeby tęsknił za Tobą, żeby rozpaczał, że Cię stracił.
Nie masz tego - więc udajesz, że to masz. Ja też to robiłam.
Kiedy raz na jakiś czas napisał do mnie smsa, opowiadając o tym komuś wzdychałam i przewracałam oczami, że jejku, on się ode mnie chyba nigdy nie odczepi.
Byłam gotowa wybaczyć mu wszystko. Nawet się nie zastanawiałam nad tymi wszystkimi świństwami. Później, z perspektywy czasu myślałam sama o sobie, że musiałam chyba rozum stracić. Że są rzeczy nieodwracalne, i nawet jeśli się je wybaczy - to nic już nie jest takie samo.

Osoba123 napisał/a:

Nie wiem, nie zagłębiałam się w swe uczucia ostatnio bo jestem w strasznym rozedrganiu emocjonalnym ze względu na pracę. Moim wielkim wsparciem jest koleżanka po fachu bo już myślałam że odejdę od zmysłów, moja córka i mama.

Korzystaj z tego wsparcia, aby robić małe kroki w stronę OD niego, a nie DO niego. Później, kiedy osoby wspierające widzą, że nie ma żadnych postępów, a ich wsparcie i zaangażowanie jest jak krew w piach, często prowadzi to do rozgoryczenia i do rozczarowań. One zaczynają się zamykać, odwracać, unikać tego tematu.

336

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Kolejną rzeczą, której de facto nie moge przeżyć jest fakt, że to on zostawił mnie, a nie ja jego. Że starszy facet nie chciał mnie. A ja jego bardzo. To zawsze tak działało, im bardziej uciekał tymbardziej ja goniłam. Mordęga nas obojga. Staram się to racjonalizować tłumacząc, że są osoby, które są tak bardzo samotne, że mimo różnic między sobą są z sobą z jakiś powodów, aż w końcu coś pęka i te różnice stają się nieznośne. Powody jakie podał to moje bałaganiarstwo czyli kubek na stole, raz na jakiś czas. Pranie pod pralką, jedyne jakie wyprał i środki higieniczne, które zostawały w koszu, nie wiem co miałam z nimi robić? Zabierać do domu? Wyznał ze moja obecność w jego domu bardzo mu doskwierała, dziwne, że prosił abym przyjeżdżała w czasie tych niedogodności. I zarzucił brak odpowiedzialności to najbardziej mnie zdziwiło, mam pracę jestem normalna. Mówił zupełnie innymi kategoriami niż pisał poprzedniego dnia. I stąd wiem, że kłamał bo i ani razu nie wspomniał o badaniach o teście. I jak tak pisał to on był w świecie projekcji. Już nie skupiając się na nim. Numer już usunęłam, wciągając uprzednio na czarną listę. Messendzer zablokowałam, inny komunikator też. On zrobił dokładnie to samo, oprócz numeru telefonu. Nie dodał mnie do czarnej listy. A może i też... Kto wie. Nieważne. W każdym razie ze względu na pracę czas to definitywnie zakończyć. Mam bardzo intensywny czas. Mama, córka i koleżanka z pracy są wsparciem w sensie nie tej relacji, już o tym w domu nie mówię z mamą, a koleżanka nie zna historii. Są wsparciem zawodowym, dzięki nim zyskuje wiarę ze wszystko będzie dobrze. Bo stresuje się bardzo przeżywam wszystko. I dziękuję za Wasze wpisy. Za to, że mnie nie zjechałyscie choć pewnie można by było bo jestem nie wiem jaka ale głupia na pewno. Czy powinnam przepraszać? Nie wiem... To kolejny kontakt... Nie chcę już. I tak wyszłam na wariatkę na własne życzenie. Tak bardzo chciałam go ukarać. I pewnie nadal będę miała takie zapędy, lecz tu zastosuje metodę zeszytu. Tam to napisze.

337

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

"Mój" był starszy ode mnie o 18 lat smile a latałam za nim jakbym miała dwie pary skrzydeł big_smile
To czego użył jako powodu/ wymówki, to jest tak oklepany schemat, że człowieka aż mdli od tego.
Ich nie stać na to, żeby powiedzieć prawdę. Żeby powiedzieć - poznałem kogoś innego. No, albo - poznałem 20 innych kobiet wink
Dlatego łapią się czegokolwiek, zupełnie jakby nie widzieli, jak bardzo jest to absurdalne i żałosne.
Kubek z wodą na stole? Wyprane spodnie? Tampon w koszu? No błagam ...
U mnie powodem było to, że ja jestem za młoda, za ładna, za dobra dla niego, i że na mnie nie zasługiwał.
Z moich zalet i charakteru zrobił tak naprawdę moje największe wady, argumentował w taki sposób, żeby wyszło na to, że to ja jestem największą przeszkodą w kontynuowaniu tej relacji. A przecież sama ze sobą taką jaką byłam co mogłam niby zrobić?

338

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mnie powiedział na początku dokładnie to samo. Jesteś dla mnie za młoda, jesteś atrakcyjna możesz mieć normalną rodzinę, znaleźć faceta, który będzie o Ciebie dbał bo zobacz co ty masz ze mną? Czy ty masz ze mną dobrze? Nigdzie razem nie wychodzimy, nie jeździmy, co ty ze mną masz? Nic ci nie kupuje, nie dzwonie, nie piszę etc. Nie chciał mnie przytulać, całować, nie okazywał żadnych uczuć. Wszystko mu przeszkadzało i teraz łączę fakty. Pewnej niedzieli szczebiotał jak ptaszek, a w sobotę był u niej na grillu. Był rozmarzony, wręcz w euforii. Używał innego słownictwa, to było takie nie jego. I tu już zapaliła mi się lampka, która zaraz sama zgasiłam myśląc, syn mu umarł, niedowiary, aby teraz o tym myślał, żeby zmienić partnerkę. A jednak. Zaskoczył mnie. Twierdził, że postawił wszystko na jedną kartę po śmierci syna. To nic, że ja go wspierałam, to nic, że ja przeżyłam śmierć jego syna. To nic, że płakałam razem z nim. To się nie liczy. Mało istotny szczegół.

339

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To się naprawdę dla niego nie liczyło, wiesz?
Liczył się grill u kobiety, którą pragnął zdobyć, a nie Twoje razem z nim płakanie sad
W momencie kiedy zauroczymy się inną osobą, to dotychczasowy partner może na głowie stawać i NICZEGO nie zdziała. Niczemu nie zapobiegnie. Nic nie uratuje.

340 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-09-03 09:45:28)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:

W momencie kiedy zauroczymy się inną osobą, to dotychczasowy partner może na głowie stawać i NICZEGO nie zdziała. Niczemu nie zapobiegnie. Nic nie uratuje.

Dokladnie. To tylko jego decyzja. U mnie było tak samo. Amok męża i tyle, byłam bezradna, teraz to wiem.

Tez mowil, ze na.mnie nie zasluguje bla bla bla... smile
Ale to akurat prawda smile

Co do pisania, to pisalam tez, brzydkie smsy,
moja terapeutka tez radzila pisac i chować. Pisalam notatki w telefonie ale nie wysylalam (no tylko czasem...), a z czasem ta potrzeba sie wyciszyla.

341

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A wiesz co w tobie lubię osobo? Że przyznajesz się do wszystkich emocji i zrobionych głupot. Ze ich bronisz a potem już nie A potem znowu. nie udajesz lepszej, cierpisz tak "brzydko" jak chyba większość ludzi, ale większość większości się do tej brzydkiej części nie przyzna. I bardzo lubię czytać twoje posty bo są do bólu szczerze i prawdziwe.

Nie żebym uważała że super robisz. Ale myślę że robisz tak jak umiesz i tak, jak na te chwilę potrzebujesz.

Polecam Ci film https://youtu.be/IoppxgDTzUU

Piona

342 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-09-04 20:57:28)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

❤️
Uważam, że nie można uciekać przed uczuciami i oszukiwać samego siebie, że coś nie istnieje kiedy tak naprawdę w środku, aż krzyczy. Prędzej czy później i tak nas to dopadnie, być może ze zdwojoną siłą. Nie jestem idealna, nigdy takiej nie udawałam. Zawsze starałam się go zrozumieć, ale też nie owijałam prawdy w świecące papierki, mówiłam wprost co myślę w ładnej formie przekazu kiedy byliśmy razem, kiedy zrobił to ci zrobił przestałam ubierać to w ładne słowa. Mówiłam brzydkimi określenia, epitety na porządku dziennym, nigdy przy nim nie przeklinałam, w ogóle rzadko przeklinam, a wtedy.... I z jednej strony jest mi wstyd bo poznał tę część mnie, która na codzień nie funkcjonuje na zewnątrz (rzadko denerwuje się do tego stopnia), jestem zła na siebie, że nie zachowałam wobec niego swego niewinnego wizerunku altruistki. Że zna mnie w całości. Wie już jaka jestem. Gdzieś tam w środku pewnie wciąż przejmuje się co on TERAZ myśli na mój temat. Żal mi, że on zapewne żałuję, że mnie poznał. Że pewnie analizuje, że gdyby nie ja to jego życie wyglądałoby inaczej. Ale moje też, ja też mogę żałować. I przede wszystkim żal mi tego, że spaliliśmy mosty. Ale chyba inaczej się nie dało. Że na ulicy miniemy się jak obcy ludzie. Że on mnie nie wspomni dobrze. Że nawet nie wiem czy wszystko u niego dobrze. I że i się tym nie interesuje co u mnie. Opowiadałam mu o pracy, że we wrześniu czeka mnie awans zawodowy. Że nie będzie wiedział, że właśnie kończę studia i bronię tytułui, że trochę jestem z siebie dumna z tego powodu. Mówił też, że był ze mną właśnie ze względu na moją szkołę bo mu płakałam, że szkoły nie skończę kiedy będę miała jakieś zawirowania w życiu prywatnym. Oczywiście wszystko mam na własne życzenie, psycholog przez siebie, leczenie przez siebie bo to ja sama chcialam z nim być za wszelką cenę to jego słowa. Podsumowując wyszłam na jakąś opętaną. Ale ja w innych dziedzinach życia funkcjonuje normalnie. A przepraszac go raczej  nie powinnam bo on też tego nie uczynił.

Jeszcze jedno co zapadło mi w pamięć to, że tym zachowaniem w knajpie pokazałam jakbyśmy mieli wspólne dziecko. Jakby moja córka była jego córką, dla mnie jest to dziwne stwierdzenie. Wypaczone spojrzenie na sytuację. Mało tego, mówił, że ludzie śmiali się ze mnie i z niego. Nawet jeśli? Mnie jest to obojętne, nie znałam tych ludzi, ani oni mnie.

Ostatnią rzeczą, która jest wspólną (nie, nie chce szukać pretekstu do kontaktu) jest konto na netflix. Zawsze oddawałam pół kwoty należnej za to. Teraz on opłaca sam. Hasło zapisane u niego w zeszycie. Z pozycji odbiornika nie można nic z tym zrobić... Nie chcę żeby coś za mnie opłacał, a ja żebym sobie korzystała. To nie w moim stylu. Nie lubię tak. I nie wiem co z tym zrobić. Już tak 2 miesięcy, odkad się rozstalismy...

343

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Ostatnią rzeczą, która jest wspólną (nie, nie chce szukać pretekstu do kontaktu) jest konto na netflix. Zawsze oddawałam pół kwoty należnej za to. Teraz on opłaca sam. Hasło zapisane u niego w zeszycie. Z pozycji odbiornika nie można nic z tym zrobić... Nie chcę żeby coś za mnie opłacał, a ja żebym sobie korzystała. To nie w moim stylu. Nie lubię tak. I nie wiem co z tym zrobić. Już tak 2 miesięcy, odkad się rozstalismy...

No ale oczywiście, że możesz coś zrobić smile jeżeli to jego konto, to zakładasz sobie własne, na odbiorniku wylogowujesz się z jego konta, logujesz na swoim i sama sobie netflixa opłacasz.
Jeżeli to Twoje konto, to zmieniasz hasło, wylogowujesz ze wszystkich urządzeń i korzystasz sama i sama też sobie opłacasz.

344

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Z pozycji odbiornika nie można się wylogować. Próbowałam. Hasło mam zapisane u niego w zeszycie. Zrobiliśmy tak, adres mailowy mój, numer telefonu jego bo ja nie mam abonamentu. Nie wchodziłam na to konto odkąd je założyłam. Nowego założyć nie będę mogła ze względu na właśnie telefon na kartę.

345

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Z pozycji odbiornika nie można się wylogować. Próbowałam. Hasło mam zapisane u niego w zeszycie. Zrobiliśmy tak, adres mailowy mój, numer telefonu jego bo ja nie mam abonamentu. Nie wchodziłam na to konto odkąd je założyłam. Nowego założyć nie będę mogła ze względu na właśnie telefon na kartę.

Można się wylogować z pozycji odbiornika, bez najmniejszego kłopotu. Z menu po lewej stronie wybierasz opcję "uzyskaj pomoc", lub "ustawienia". Potem "wyloguj się", zaznaczasz "tak" i wylogowane.
Do rejestracji nowego konta nie jest też potrzebny numer telefonu, ani telefon na abonament, wystarczy e-mail i hasło które ustawiasz sama. Jeśli zaś chcesz zmienić swoje obecne hasło, to też możesz zrobić to za pomocą maila, a nie smsa, po prostu na stronie loginhelp w Netflixie, zaznaczasz opcję resetowania hasła poprzez e-mail i gotowe.
Obie te czynności to jakieś 4 minuty. I nie trzeba dzwonić do byłego pod pretekstem hasła zapisanego ... w zeszycie.

346

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Z pozycji odbiornika nie można się wylogować. Próbowałam. Hasło mam zapisane u niego w zeszycie. Zrobiliśmy tak, adres mailowy mój, numer telefonu jego bo ja nie mam abonamentu. Nie wchodziłam na to konto odkąd je założyłam. Nowego założyć nie będę mogła ze względu na właśnie telefon na kartę.

Ty naprawdę mówisz o netflixie?

Możesz się wylogować z poziomu każdego urządzenia, na którym jesteś zalogowana.
Nie musisz mieć telefonu na abonament, żeby mieć konto. Masz maila, podpinasz kartę płatniczą i korzystasz normalnie.

347 Ostatnio edytowany przez polis (2021-09-04 21:25:00)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Najważniejsze to jest czyja karta płatnicza jest podpięta. Jeśli jego to wylogowujesz się, nie płacisz mu więcej i zakładasz swoje konto.

Jeśli twoja, to zmienisz hasło. Jeśli zmienisz hasło, to w tamtych miejscach powinna pojawić się prośba o wpisanie nowego hasła. Jak nie będzie znał, to nie będzie w stanie korzystać.

348

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Aha, okej. Jutro spróbuję wylogować się z pozycji odbiornika. Raz próbowałam to mi nie wyszło. Nie mam zamiaru kontaktować się z nim w tej sprawie. Po co? Przecież i tak on to ciągle opłaca. A ja mu nie wracam kasy od 2 miesięcy, odkad się rozstalismy. Jego numeru konta też nie mam aby zrobić przelew.

349 Ostatnio edytowany przez Asia2006? (2021-09-27 22:56:54)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Xyz

350

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiem, temat już zamknięty, ale muszę gdzieś wyrzucić to z siebie, to co mnie ostatnio męczy i co de facto mam na własne życzenie...

Powinnam dawno spać, tachykardia spoczynkowa plus natłok myśli równa się brak snu. Leżę w tym pustym łóżku, ogarnia mnie chęć wycia w poduszkę. Niby na codzień wszystko ok, wolę nawet tę samotność, spokój, przewidywalność, czas dla siebie. Z drugiej strony bardzo tęsknię. Tęsknię żeby mnie ktoś przytulił, pocalował, złapał za dłoń mówiąc damy radę, dasz radę, ktoś kto odpędził by moje wieczne wątpliwości i obawy. Myślę, że jestem? w tym trudnym procesie pt 'kochaj siebie'. Tak jak wszędzie poblokowalismy siebie wzajemnie i on i ja tak teraz ja odblokowałam jego, a on mnie. Przynajmniej na jednym komunikatorze. Tak, wiem, szczeniackie, dziecinne, infantylne na maxa. Nie, nie o to chodzi. Tak, sprawdzam, jestem idiotką, sama sobie to funduje. Sama wprowadzam siebie w punkt wyjścia, ale to jest jak bumerang. W weekend walczyłam z chęcią napisania mu obrzydliwego, wrednego, podłego smsa. Wygrałam, nie napisałam. Pracuje w jego miejscowości, przejeżdżam obok jego domu, celowo, tak to chore. Wiem to. Ciekawosc co u niego jest silniejsza od rozsądku. To co dziś zobaczyłam utwierdza mnie, że głos mej intuicji ma rację. Jest z nią. Najprawdopodobniej na wakacjach ponieważ auto, które używa na co dzień stoi na posesji, natomiast 'odświętne' auto jest w użytku. Zawsze mówił, że morze najpiękniejsze jest we wrześniu. Najtańsze też. Nie wiem po co ja tam jeżdżę? Po co to wszystko robię... Jestem głupia, nic mnie niczego nie nauczyło. Minęły dwa miesiące, a ja nadal myślę co z nim, czy jest zdrów, kiedy czytam o wypadkach w województwie jadę obok jego domu zobaczyć czy auto jest całe... Czasem zbiera we mnie taka frustracja. Czuję się jak kobieta, która jest silnie zgorzkniała, sfrustrowana życiem, swym położeniem i sytuacją. Emerytura po 30 to trafne określenie. Nie potrafię zezłościć się na niego na tyle aby przestać czuć to co czuje bo to co myślę to inna sprawa. On o mnie dawno zapomniał, ja wiem. Wręcz żałuje jak domniemam. Czuję się tak... nie wiem jak. Pusto? chce mi się płakać. Chciałabym się przytulić. Obok mam poduszkę. Tęsknię. Choć świadomość mówi, nie ma za kim, ani za czym. Wciąż mi się śni. On, jego dom, jakieś sytuacje. Gdybym tak potrafiła, bez uczuciowo na zimno jak on to o tej porze nawet bym nie pomyślała o nim.

351

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A poszłaś po pomoc psychologiczną, jak ci tu wszyscy radzili? Pewnie nie. Jak ma być lepiej skoro ciągle kręcisz się w kółko?

352

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ostatnio mam taki młyn w pracy, że nie nie poszłam. Poza tym średnio wierzę w psychologów. Niczego im nie ujmując. Druga kwestia to wstyd. Dość nawstydziłam się u swojej ginekolog. Aż wstyd mi spojrzeć jej w oczy, dobrze, że są maseczki. Co powie mi psycholog? Że byłam naiwna głupia jak but? Tylko okrężną drogą w dyplomatyczny sposób. Gdyby u mnie ktoś w pracy wiedział o tym wszystkim to by się lewą ręką przeżegnali. Poza tym i tak gdzieś z tyłu głowy mam myśl czy aby na pewno nikt mnie nie rozpoznaje w pracy ze znajomości z nim... Wstyd mi. Tyle mi pozostało. Użalanie się nad sobą i wstyd. I żal, pytania. Wiem, że pojechał z nią na urlop. Inaczej auto stałoby tam gdzie zawsze. Nie ma go w domu. Nie, nie sprawdzałam tego empirycznie. Wiem to, ja mam jakąś intuicję co do niego. Kiedyś zdechł mu pies, i zrobił sobie krzywdę przez alkohol. Nie byliśmy wtedy razem, ale ja to wyczułam, że coś jest nie tak. Jeszcze powiedziałam swojej mamie, że coś się wydarzyło bo czuje to. Kiedy za pół miesiąca pojechałam do niego miał startą buzię, łokieć i kolano tak solidnie, a na piesku rosła róża.

353 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-28 14:21:32)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Przychodzą ci myśli o nim, to ok, ale staraj się nie przywiązywać do nich wagi, nie skupiaj się na nich.

"Co powie mi psycholog? Że byłam naiwna głupia jak but?"
Nie słyszałam, żeby psycholodzy mówili takie rzeczy. To usługa, powinien tak Cię wesprzeć, aby ci pomóc. Psycholog powinien mieć empatię.

354 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-09-28 14:23:19)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
aniuu1 napisał/a:

(...) Nie słyszałam, żeby psycholodzy mówili takie rzeczy. (...)

Są osoby szukające sposobów poradzenia sobie ze swym problemem, są też takie, które szukają powodów uzasadniających "stanie" w tym samym miejscu. Są też trolle. smile

355 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-09-28 14:45:16)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:
aniuu1 napisał/a:

(...) Nie słyszałam, żeby psycholodzy mówili takie rzeczy. (...)

Są osoby szukające sposobów poradzenia sobie ze swym problemem, są też takie, które szukają powodów uzasadniających "stanie" w tym samym miejscu. Są też trolle. smile

Nie jestem żadnym trollem. To jest moje jedyne miejsce w którym mogę podzielić się WSZYSTKIM co czuje

Poza tym nie jestem bogaczką, nie stać mnie na dojazdy i wizytę u psychologa w tym miesiącu muszę wydać 500 zł na ginekologa... Niestety. Mam też inne wydatki, swoje stałe opłaty. Nie da się tego uciągnąć w takiej jak moja sytuacji.

Żal mi, że mnie nigdy nigdzie nie zabierał, a ją jak najbardziej.

356

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ale przecież w Twym przypadku nie o brak wystarczających funduszy chodzi. smile Gdybyś napisała o tym, że masz inne wydatki, a na terapię już pieniędzy nie wystarcza, to nie napisałabym tego, co zacytowałaś.
Są osoby, powtórzę, szukające sposobów poradzenia sobie z problemem (a terapia nie jest jedynym), są osoby, które mimo upływu czasu dalej grają rolę ofiary, rozpamiętując przeszłe i obecne zachowanie "byłego". O ile ten wątek byłby krótszy (ja nie napisałabym ani słowa), gdybyś od razu poinformowała, że chcesz tylko poużalać się, ponarzekać, ciskać gromy na byłego partnera.

357 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-28 15:04:19)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

"Żal mi, że mnie nigdy nigdzie nie zabierał, a ją jak najbardziej."
Tego nawet nie wiesz na pewno, ale sobie dopowiadasz. A dopowiadasz sobie dlatego, że rozmyślasz, a to dlatego, że w porę nie mówisz sobie "stop, to jest bez znaczenia już, nie będę już mu poświęcać uwagi". Poświęć tą uwagę sobie. Zrób coś co będzie dobre dla Ciebie.

358

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ja cały czas robię coś dla siebie, czytam, dbam o siebie, pracuje, żyje swoim życiem. Czas kiedy o nim myślę to momenty.
Wiem, że pojechali na wakacje. Wiem to na pewno. On na codzień nie uzywa drugiego auta do dojazdów do pracy. Za dużo pali. Jeździ nim okazjonalnie. Poza tym wiem gdzie ona pracuje, wiem, że w pracy jej nie ma. I będzie dopiero w poniedziałek czyli ma urlop. On nigdy nie zostawia auta na podwórku no chyba, że coś naprawiał, ale nie sadze. Wiem, że to chory wywód. Zaraz mi to każdy napisze.
Do kogo ja mam się wygadac kiedy mało kto o tym wie?

359

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Ale przecież w Twym przypadku nie o brak wystarczających funduszy chodzi. smile Gdybyś napisała o tym, że masz inne wydatki, a na terapię już pieniędzy nie wystarcza, to nie napisałabym tego, co zacytowałaś.
Są osoby, powtórzę, szukające sposobów poradzenia sobie z problemem (a terapia nie jest jedynym), są osoby, które mimo upływu czasu dalej grają rolę ofiary, rozpamiętując przeszłe i obecne zachowanie "byłego". O ile ten wątek byłby krótszy (ja nie napisałabym ani słowa), gdybyś od razu poinformowała, że chcesz tylko poużalać się, ponarzekać, ciskać gromy na byłego partnera.

A jaki jest jeszcze sposób oprócz terapii?

360 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-09-28 17:24:17)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Przestań, natychmiast:
- robić z siebie ofiarę
- dywagować, jakim on był czy jest wobec Ciebie, wobec innych, w tym innych kobiet
- przestań roztrząsać, co byłoby gdyby... .


Uświadom sobie, że masz wpływ na to co myślisz. Jeśli dopadną Cię myśli na jego temat, nie zatrzymuj ich, nie rozwijaj, pozwól im odpłynąć.


Zajmij się sobą, przyczynami swoich zachowań.
Zastanów się, dlaczego pozwalałaś się tak traktować? Dlaczego jego dobro przedkładałaś nad własne? Dlaczego katujesz się roztrząsaniem jego aktualnego życia? Przy czym odpowiedzi typu "bo go kochałam" i/lub "bo był chory/w żałobie" nie jest są właściwymi.

361

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję

Jedyny sposób w jaki to sobie tłumaczę to, że on jest prostakiem. Że oni są parą prostaków bo ludzie z pewną dozą empatii nie postępują w ten sposób, nie rozbijają wieloletniego związku dla kogoś innego. Nie wiem czy właściwie myślę. Pewnie nie. W ogóle czuje się z sobą źle. Chodzę wściekła, nie eskaluje złości, ale w środku to po prostu gotuje się we mnie. Tłumie te emocje, to niezdrowe, ale jak mam się pozbyć poczucia żalu? Pokrzywdzenia? Straty? Robię złe rzeczy, to powoduje, że czuję się z sobą jeszcze gorzej. Uważam siebie za wykolejoną. I taką mogę być w jego odbiorze, wcale mnie to nie dziwi. Oczywiście złe rzeczy są to rzeczy nieinwazyjne. Bywam chaotyczna. Nie mogę sobie zawodowo na to pozwolić. Moje myśli to jeden wielki znak zapytania dlaczego? Czym ja różniłam się od niej? Dlaczego ją tak, a mnie nie? Tyle razy prosiłam go o wakacje przez 3 lata. A tu? 3 miesiące i wspólny urlop. Zapewniałam, że nic za mnie płacił nie będzie. Odmawiał. W ogóle to taki sknerus, że szok. Musiał się znowu zakochać na zabój, że wyjechał, to strata pieniędzy. Życie, nocleg, atrakcje, kanjpy. Pieniądze to dla niego wartość nadrzędna.  Po co ja mu byłam? Tylko dla seksu? Mówiłam mu, że ja nie chce być w taki sposób traktowana. Wiem że się powtarzam, wiem, że to źle, że mój świat znowu kręci się wokół jego tematu, ciężko odciągnąć myśli na inny tor kładąc się do pustego łóżka z tęsknotą. Mój obecny stan to w ogóle absurd. Jedno myślę, co innego czuje. Nie mam żadnego mężczyzny na którego mogłabym liczyć. Wspominam te miłe chwile. Kwiaty, które kilka razy od niego dostałam. Wspólne wyjścia, tańce (on jest bardzo dobrym tancerzem) przy żadnym nie czułam się tak jak z nim. Ile razy żartowaliśmy sobie wspólnie. Tych chwil było bez końca. Była też krytyka. Prośby, jego picie, ale gdzie jest idealnie? Wiem, to żadne usprawiedliwienie. Ja już nie wiem co powinnam o tym myśleć, motam się z prawo na lewo. Popadam w skrajności. A już było tak bardzo dobrze.

362

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

[/quote=Wielokropek]Przestań, natychmiast:
- robić z siebie ofiarę
- dywagować, jakim on był czy jest wobec Ciebie, wobec innych, w tym innych kobiet
- przestań roztrząsać, co byłoby gdyby... .


Uświadom sobie, że masz wpływ na to co myślisz. Jeśli dopadną Cię myśli na jego temat, nie zatrzymuj ich, nie rozwijaj, pozwól im odpłynąć.


Zajmij się sobą, przyczynami swoich zachowań.
Zastanów się, dlaczego pozwalałaś się tak traktować? Dlaczego jego dobro przedkładałaś nad własne? Dlaczego katujesz się roztrząsaniem jego aktualnego życia? Przy czym odpowiedzi typu "bo go kochałam" i/lub "bo był chory/w żałobie" nie jest są właściwymi.[/quote
Bo chciałam żeby między nami było dobrze, chciałam z nim być. Bałam się być sama. Z jednej strony pragnęłam czegoś stabilnego, wiedziałam, że on mi tego nie da. Co innego czułam. Chciałam z nim być i jednocześnie nie chciałam. Kiedy razem wychodziliśmy gdzieś w nasze okolice to w duchu modliłam się aby nikt ze znajomych nas nie zobaczył (to było podłe z mojej strony) on wielokrotnie mi to wypominał, a ja zaprzeczałam. Podejrzewam, że on czuł dokładnie to samo. Też się wstydził.

Nie zawsze przedkładałam jego dobro nad własne, kiedy coś dla niego robiłam skrzętnie to wykorzystywałam w ramach zasady wzajemności. Oczywiście nieoficjalnie. oczekiwałam należnej wdzięczności. Nie powinnam. Ale sądziłam, że im więcej będzie takich sytuacji tym dłużej zatrzymam go przy sobie. Bo będzie działała teoria wzajemności. Tak wiem, że to chore. Na koniec o nic już mnie nie prosił, to też dawało mi do myślenia. Na codzień bywało tego sporo, prosił o proste rzeczy typu kup mi chleb bo ja nie zdarze lub czy będziesz w rossmanie bo potrzebuje to czy tamto. Za chlebek nie wołałam zwrotów ale za zakupy w R mógłby mi oddawać. Zapominał. W tym przypadku nie umiałam inaczej, na ogół jestem bezinteresowna, nie oczekuje wdzięczności za każdy gest. Słowna ok, ale nie materialna. Czuję się głupio kiedy ktoś coś mi wręcza w ramach np mojej pracy zawodowej bo prywatnie rzadko się to zdarza. Czuję że ja nie zasługuje na żadne gratyfikacje.

Dlaczego katuje się jego obecnym życiem? Bo pewnie w swym chorym mniemaniu chciałabym być jego częścią. Bez niego moje życie stało się takie nudne, że żyje jak babcia. A po co mi te emocje? Które on mi dostarczał.? Pewnie jestem niedojrzałą emocjonalnie gowniarą. Albo jestem za głupia żeby docenić konstans. Spokój. Przewidywalność. Jakieś zaburzenie osobowości? Skoro potrzebuje emocji? Te emocje bywały niekiedy tak silne że oddziaływały na kwestie czysto fizjologiczne mojego organizmu. Po co mi one? Czasem lubię gdzieś wyjść, pośmiać się, ale nie samemu bądź z dzieckiem cały czas. Z partnerem czuje się to zupelnie inaczej. To jest inna rozmowa. Wiadomo o co chodzi.
To co jeszcze mogę z całą pewnością przyznać, że ja mam jakąś patologiczną potrzebę bycia zaopiekowaną. Potrzebuję kogoś silnieszego niż ja. Fizycznie i emocjonalnie. Może ja jestem wampirem? Kogoś kiedy bym potrzebowała bo np w aucie coś mi świdruje w kole i ja to słyszę to mogłabym zadzwonić z pytaniem czy podpowie mi co to może być?
Co do żałoby, jego żałoba to wspomnienie. Przez telefon robił z siebie ofiarę, że jest w takim dołku, że nie może z tego wyjść, że powinnam uszanować to, że jest na silnych psychotropach i dać mu spokój, zniknąć z jego życia bo wszystko łącznie z hpv mam na własne życzenie bo to ja chciałam z nim być. On on dwóch lat źle się czuł w swoim własnym domu przeze mnie. Do dziś te słowa brzmią w moich uszach. Bywał opryskliwy, ale nigdy nie powiedział, że źle się przy mnie czuł. Zabolało.

363

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jeszcze jedno dlaczego ja tak kurczowo chciałam z nim zostać to moje dziecko. Nie chcę być matką we wspomnieniu swej córki, która jest z kimś, nagle bęc nie jest z kimś. Chciałam też stabilizacji dla niej. Myślałam, że kiedy on nas pozna zechce dla nas jak najlepiej. Wiem, że to naiwność skrajna. Nie wiem jeszcze jak to opisać. Łączyłam z tym od początku duże nadzieję. Nie chcę być matką poznającą dziecko co kilka lat z nowymi partnerami. Sama też źle się czuję z czymś takim. Ile razy można próbować? On był trzecim łącznie z mężem. Nie chcialam spojrzeć w lustro i pomyśleć, ale z ciebie (przepraszam za wyrażenie) głupia zwykła zdzira. Moje małżeństwo trwało tyle co związek z nim. Ten po środku to epizod, jednoroczny. Ja to skończyłam. Pił. Nie widziałam przyszłości z tym człowiekiem. Tutaj od początku było inaczej. On bardzo się zapalił. A ja? Cieszyłam się (o zgrozo). Nie będę tego opisywała od początku, ale wiązałam z tym ogromne nadzieje. Liczyłam na wspólną przyszłość. Na to, że on będzie chciał, że dla nas. Jak w brazyliskiej telenoweli. Przez te dwa miesiące z całą pewnością mogę stwierdzić, że się zmieniłam. Na dużo gorsze. Chodzę podirytowana praktycznie dzień przy dniu. Albo osowiała, apatyczna. Rzadko kiedy mam dobry humor. Jestem taka sztywna, czarne, albo białe. Zero lub jeden. Szybko wpadam w gniew i gdybym nad sobą nie panowała to bym coś zepsuła w sensie potłukła coś co aktualnie mam obok lub w rekach, po prostu wybuchła a potem wyła i siedziała. Sama siebie przerażam. Czuję i widzę kiedy czytam na głos, że jestem nerwowa. Czytam niewyraźnie. Ciepła we mnie nie ma wcale wobec innych oprócz córki. Stałam się taka mało empatyczna, mało co mnie obchodzi. Na wszytko najchętniej łącznie z pracą (ale nie. Mogę) wzruszyłabym ramionami. I mój mózg inaczej funkcjonuje. Pozapominałam mnóstwo słów. Czasem zdanie ciężko mi ułożyć szukam słowa, które kiedyś pamiętałam. Taka jestem w środku, tak czuję ale na codzień nikt tego nie widzi, zachowuje pozory normalnosci. Sypiam średnio. Jeden nocy niedospana zasypiam szybko, innej natłok myśli i walące serce nie wiem dlaczego? Wyciszam się przed snem. Kładę się, nie mam żadnego wysiłku a serce mi wariuje. Czuję się taka dziwna sama z sobą.

364 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-09-28 18:48:12)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Trzy długie posty, w większości na jego temat. Znam tę metodę, uniemożliwia zajęcie się jedyną osobą, na którą masz wpływ, zajęcie się sobą. W tym szaleństwie jest metoda. Znów możesz nim się zasłaniać.

Kolejna uwaga: nie potrzebujesz mieć wrogów, sama dla siebie jesteś największym wrogiem. Ilość inwektyw napisana pod swoim adresem robi wrażenia. Nasuwa się pytanie o cel takiego zabiegu. Po co on jest stosowany? Przed czym chroni? Czego dzięki niemu nie dopuszczasz?

Tłumienie emocji nigdy nie przynosi korzyści. Tłumienie tzw. negatywnych, w tym złości, prowadzi do autoagresji i chorób psychosomatycznych. Ale przecież najlepiej udawać, że o nic nie chodzi, udawać silną (bo ukrywanie emocji nie ma nic wspólnego z byciem silnym), udawać osobę bez żadnych problemów.
A może przestałabyś oszukiwać? A może zamiast hodowania złości, irytacji i innych nieprzyjemnych uczuć, pozwoliłabyś sobie na pożegnanie się z nimi? A może w dużo lepszy niż dotychczas sposób wykorzystałabyś energię (a zawierają jej mnóstwo) tkwiącą w nich?

365

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie chce się nim zasłaniać. Staram się zrozumieć siebie, ale nie rozumiem.
Moja złość na niego bierze się z zazdrości o niego. A dlaczego jestem o niego zazdrosna? Nie wiem. Nie mijam się z prawdą łącznie z sobą. Wiem, że to niezdrowe ukrywać emocje. Wiem do czego to prowadzi. Dotąd było normalnie. Średnio mnie to interesowało co z nim i z nią. Zylam trochę nadzieją, że się rozstali. Nie wiem czym jeszcze. Mam chaos w głowie. Jest mi zal, że on mnie nigdzie nie zabierał. A z nią pojechał od ręki na urlop. Ze mną kiedy miał urlop był bardzo zajety.

366

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

No i zręcznie, niemal niezauważalnie, przeszłaś z zajmowania się przyczynami swego zachowania do myślenia o nim. Robi to wrażenie.

Można pozwolić złości pójść sobie, można jej się pozbyć, można ją hodować. Jak widać hodowla jest Ci bardzo potrzebna. Hoduj. To przecież Twoje życie.

367

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Czasem sobie myślę jak dobrze mi samej, robię co chcę, mam spokój, zdanych 'skarpet'. Myślę, ja już nie nadaje się do związku. Nie chce mi się z nikim być i tak rzeczywiście jest. A czasem łapie mnie taka tesknota za czymś. Za bliskością.

368

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

No i zręcznie, niemal niezauważalnie, przeszłaś z zajmowania się przyczynami swego zachowania do myślenia o nim. Robi to wrażenie.

Można pozwolić złości pójść sobie, można jej się pozbyć, można ją hodować. Jak widać hodowla jest Ci bardzo potrzebna. Hoduj. To przecież Twoje życie.

A jak ja mam przestać to robić? Jak pozbyć się złości która we mnie tkwi? Co mam zrobić? Pójść od lasu zacząć krzyczeć tu jego imię ty ch...? I inne? kiedy ten żal który czuje odczuwam niemal fizycznie. Płakać mi się chce. Kiedy wiem, że on ją przytula  śpią razem to szlag mnie trafia.

369 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-09-28 19:15:55)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tęsknisz za bliskością. Rozumiem. Można być z kimś blisko nie będąc w związku, nie żyjąc u boku mężczyzny. I żyjąc z mężczyzną można tęsknić za bliskością.


***

Osoba123 napisał/a:

A jak ja mam przestać to robić? Jak pozbyć się złości która we mnie tkwi? Co mam zrobić? Pójść od lasu zacząć krzyczeć tu jego imię ty ch...? I inne? kiedy ten żal który czuje odczuwam niemal fizycznie. Płakać mi się chce. Kiedy wiem, że on ją przytula  śpią razem to szlag mnie trafia.

Jak? Dać jej ujście. Wrzeszczeć, ale daleko od ludzi. Bić, walić, najlepiej w worek treningowy na siłowni, wykrzykując (tym razem w myślach) różne inwektywy, albo walić pustą plastikową butelką w kanapę (jeśli nakryjesz ją wilgotnym materiałem, wytrzepiesz kurz) i wrzeszczeć (jeśli nie ma w domu nikogo, także u sąsiadów. Pływać na basenie niemal do utraty sił. Rąbać drewno, szorować podłogi. Biegać.
Chce Ci się płakać? Płacz.

370

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Tęsknisz za bliskością. Rozumiem. Można być z kimś blisko nie będąc w związku, nie żyjąc u boku mężczyzny. I żyjąc z mężczyzną można tęsknić za bliskością.

Ja nie mam nikogo takiego, ani z jednej skrajnosci, ani z drugiej. Nie będę obcym ludziom pod swoim imieniem  i nazwiskiem opowiadać o tym wszystkim. Wstyd. Całokształt to moja całkowita porażka.

371 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-09-28 19:19:08)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Edytowałam poprzedni post, przeczytaj.




Wstyd, powiadasz. Hm... .
Może najwyższa pora, by kogoś (i siebie z tym kimś) oswoić, z kimś się zakolegować, a później zaprzyjaźnić. Tak, wiem. To zwykle nie następuje w ciągu jednego dnia.

372 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-28 19:29:42)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

"A jak ja mam przestać to robić? Jak pozbyć się złości która we mnie tkwi? Co mam zrobić? Pójść od lasu zacząć krzyczeć tu jego imię ty ch...?"
Dobry pomysł. Albo w aucie jak moja koleżanka.

Można nawet boksować powietrze. Chodziłam kiedyś na takie zajęcia fitness, gdzie były ćwiczenia inspirowane sztukami walki, polegające na boksowaniu i robieniu wykopów w powietrze. Dobre o tyle, że nic do tego nie potrzeba oprócz kawałka podłogi.

373

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Edytowałam poprzedni post, przeczytaj.




Wstyd, powiadasz. Hm... .
Może najwyższa pora, by kogoś (i siebie z tym kimś) oswoić, z kimś się zakolegować, a później zaprzyjaźnić. Tak, wiem. To zwykle nie następuje w ciągu jednego dnia.

Próbuje polubić sama siebie, ale w takiej wersji w jakiej obecnie jestem jeszcze silniej siebie nieznoszę. Było już naprawdę dobrze, nie myślałam, a jeśli już to bardzo rzadko mówię to uczciwie. Weekendy spędzałam w domu, nawet tam nie jeździłam bo mnie nic nie interesowało. Wstydzę się sama przed sobą, przed córką, rodzicami, którzy wiedzą, że to koniec. Krzyczeć w domu nie mogę, mam córkę, rodziców. Nie będę im urządzała takich scen. Zawsze grałam grzeczną i teraz też tak jest. W pracy też zawsze jestem grzeczna. Ułożona. Widzę co się ze mną dzieje. Płaczę bo nie mogę się powstrzymać. Las to jedyne dobre wyjście.

374

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A ja wiem czemu nie chcesz jść na terapię. Bo sama widzisz, jak głupie jest to, że tak analizujesz gdzie on jest, że na urlopie, że z nią, że jej nie ma, że auta nie ma. Musiałabyś to głośno powiedzieć, a nie powiesz, bo Ci wstyd.

Zrozumiałe. Tylko sprawdzanie tego, co on robi, nic Ci nie da. Myślenie i analizowanie też nie. Wyciągnij wnioski na przyszłość. Jak facet nie chce z Tobą jechać na wakacje, to mu po prostu na Tobie nie zależy.

375

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
aniuu1 napisał/a:

"A jak ja mam przestać to robić? Jak pozbyć się złości która we mnie tkwi? Co mam zrobić? Pójść od lasu zacząć krzyczeć tu jego imię ty ch...?"
Dobry pomysł.

Można nawet boksować powietrze. Chodziłam kiedyś na takie zajęcia fitness, gdzie były ćwiczenia inspirowane sztukami walki, polegające na boksowaniu i robieniu wykopów w powietrze. Dobre o tyle, że nic do tego nie potrzeba oprócz kawałka podłogi.

U nas przez covid wszystko popadało. Mieliśmy w okolicy miejsce do zajęć teraz nie ma nic. Chcąc się zapisać zadzwoniłam, odebrał jakiś pijany gość. U mnie z kolei kiedy jestem tak bardzo bezsilna i zła, taki stan jak dziś to rzadkość, dawna ja nie wpadała w gniew w taki głęboki gniew muszę wtedy pójść narąbać drewna, wyżyć się fizycznie aż do utraty tchu. W zasadzie to czysta biologia, wysiłek fizyczny uruchamia wyrzut serotoniny. Teraz tak szybko robi się ciemno.

376 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-28 19:38:56)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Lepiej się skupić na zrobieniu czegoś fajnego dla siebie niż poświęcać myśli jemu. Ch*j z nim :-)
Inwestuj w siebie.

Ja sobie o tym boksowaniu przypomniałam wczoraj na swoje potrzeby. Kawałek podłogi chwila czasu, nie potrzeba do tego trenera.

377

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Lady Loka napisał/a:

A ja wiem czemu nie chcesz jść na terapię. Bo sama widzisz, jak głupie jest to, że tak analizujesz gdzie on jest, że na urlopie, że z nią, że jej nie ma, że auta nie ma. Musiałabyś to głośno powiedzieć, a nie powiesz, bo Ci wstyd.

Zrozumiałe. Tylko sprawdzanie tego, co on robi, nic Ci nie da. Myślenie i analizowanie też nie. Wyciągnij wnioski na przyszłość. Jak facet nie chce z Tobą jechać na wakacje, to mu po prostu na Tobie nie zależy.

Tak, jest mi wstyd za wszystko bo to analizowanie ja to wiem zakrawa na postradanie zmysłów. Boję się, że Pani stwierdzi, że jestem nienormalna i pewnie będzie miała rację bo sama tak z sobą się czuje. Kiedyś taka nie byłam. Kiedy byłam z nim to myślałam bardziej obojętnie o tym wszystkim, ale niezmiennie myśl o rozstaniu wywoływała we mnie panikę. Długotrwały stres też wywołał zmiany w moim mózgu, pewnie nieodwracalne.

378

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
aniuu1 napisał/a:

Lepiej się skupić na zrobieniu czegoś fajnego dla siebie niż poświęcać myśli jemu. Ch*j z nim :-)
Inwestuj w siebie.

Ja sobie o tym boksowaniu przypomniałam wczoraj na swoje potrzeby. Kawałek podłogi chwila czasu, nie potrzeba do tego trenera.

Codziennie w całym tym zwariowaniu staram się doceniać małe chwilę, traktować coś z humorem, ale to i tak nie ukrywa smutku, który w sobie mam. Kiedy widzę udane małżeństwa, tak bardzo bym chciała. W głowie dewaluuje ich relacje, która de facto może być bardzo udana. I wciąż zadaje sobie samej pytanie czy to jest normalne? Czy ja jeszcze nadaje się do normalnego życia? Czy nie krzywdzę innych poprzez samo przebywanie z nimi?

379 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-28 19:53:03)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

"Tak, jest mi wstyd za wszystko bo to analizowanie ja to wiem zakrawa na postradanie zmysłów"

Zmieniaj to świadomie. Nie poddawaj się temu, bo to tylko pogłębia twoje cierpienie.

Nie wiadomo czy masz jakieś nieodwracalne zmiany. Podobno np medytacja potrafi zmieniać nasz mózg. Możesz spróbować sobie medytacji prowadzonych lub walking meditation (youtube) lub dłuższych spacerów po parku. To uspokaja.

"I wciąż zadaje sobie samej pytanie czy to jest normalne? Czy ja jeszcze nadaje się do normalnego życia? Czy nie krzywdzę innych poprzez samo przebywanie z nimi?"

Nie ma czegoś takiego jak jedna normalność. Bycie samotną matką też jest normalne. Zadbaj o siebie i swoje emocje, bo teraz krzywdzisz siebie a ta energia wplywa też na innych (np na dziecko). Twój stres, brak stabilności, lęk odczuwa dziecko i chłonie te emocje.

380

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Taaaak. Kiepsko myślisz o sobie, jeszcze bardziej kiepsko myślisz o innych. Masz rację. Psycholog, psychiatra także, od razu każdą osobę wsadza do szufladki i przykleja na niej etykietę.

Napisałaś, że grasz. Od dawna i wszędzie. Wobec tego na pierwsze miejsce wysuwa się rada: przestań grać. Uświadom sobie, że mało kto, jeśli ktoś w ogóle, chce kumplować się z osobą, która kłamie.

Krzyk, wysiłek fizyczny jest jedna z lepszych dróg pozbywania się złości. Oczywistym jest, że krzyczenie czy walenie butelką w domu jest często niemożliwe. Ty jednak, ciekawe dlaczego?, czepiłaś się tego jak pijany płotu. Gra w "tak, ale..." też przynosi efekty, ale inne od tych deklarowanych przez Ciebie.
Wniosek?
Wnioski?
No właśnie.




W melodramacie jesteś świetna. big_smile big_smile D

381

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
aniuu1 napisał/a:

"Tak, jest mi wstyd za wszystko bo to analizowanie ja to wiem zakrawa na postradanie zmysłów"

Zmieniaj to świadomie. Nie poddawaj się temu, bo to tylko pogłębia twoje cierpienie.

Nie wiadomo czy masz jakieś nieodwracalne zmiany. Podobno np medytacja potrafi zmieniać nasz mózg. Możesz spróbować sobie medytacji prowadzonych lub walking meditation (youtube) lub dłuższych spacerów po parku. To uspokaja.

Robię tak, czasem po pracy idę na spacer. Powoli, przyglądam się wszystkiemu, podziwiam piękno natury i dziękuję za względne zdrowie. I tak jestem egoistką. Jest tyle osób, którym dzieci umierają, młode matki, jest tyle nieszczęścia na świecie, a ja płaczę nad kimś kto mnie miał głęboko w poważaniu, nad kimś dla kogo byłam zabawką.
Jutro tak zrobię, pójdę na spacer. Pomyślę.
Wiem, że jeśli facet nie chce jechać na wakacje to mu nie zależy, ja to wszystko wiem. Mam dobrą intuicję jeśli chodzi o ludzi. Przy nim na samym początku coś mi mówiło abym uciekała. Nie posłuchałam. Stłamsiłam. Wiem jak powinny wyglądać zdrowe relacje damsko męskie, po nim poznawałam od razu zmiany w zachowaniu. Wiedziałam kiedy mogę się czegoś spodziewać. Jednocześnie zatraciłam się w tym wszystkim. Nie umiałam później z tego wyjść bo tak daleko to zabrnęło. Bo poszliśmy do łóżka, a to wiąże emocjonalnie. Bo zna moją córkę, rodzinę. I uczucia. Nie jestem z kamienia, kiedy ktoś się tak stara jak on nie mogłam się nie zakochać. Można się w ogóle przed czymś takim obronić? Nie mając takiej wiedzy jak dziś...?

382

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Taaaak. Kiepsko myślisz o sobie, jeszcze bardziej kiepsko myślisz o innych. Masz rację. Psycholog, psychiatra także, od razu każdą osobę wsadza do szufladki i przykleja na niej etykietę.

Napisałaś, że grasz. Od dawna i wszędzie. Wobec tego na pierwsze miejsce wysuwa się rada: przestań grać. Uświadom sobie, że mało kto, jeśli ktoś w ogóle, chce kumplować się z osobą, która kłamie.

Krzyk, wysiłek fizyczny jest jedna z lepszych dróg pozbywania się złości. Oczywistym jest, że krzyczenie czy walenie butelką w domu jest często niemożliwe. Ty jednak, ciekawe dlaczego?, czepiłaś się tego jak pijany płotu. Gra w "tak, ale..." też przynosi efekty, ale inne od tych deklarowanych przez Ciebie.
Wniosek?
Wnioski?
No właśnie.




W melodramacie jesteś świetna. big_smile big_smile D

Ja nie kłamie. Każdy w pracy wie, że byłam mężatką. Nie będę nikomu opowiadała tej historii. Wstyd. I to nie melodramat. Tak to odczuwam. Wiem, że to takie infantylne. Wiem, że to co mam w środku, czym dzielę się z Wami mówi o mnie źle. Chyba nie jestem dobrym człowiekiem. Tak się z sobą czuje

383

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mam koleżanki, ale to mężatki. Wychodzimy gdzieś czasem. Jest naprawdę miło. Wiedza, że byłam mężatką. O tym nic nie mówiłam. Nie kłamałam jednocześnie. Omijałam temat. Powiedziałam wszystko jednej koleżance, która znam od dziecka. Nie jestem nielubiana. Z koleżankami z roku mam stały kontakt. Jestem bardzo pomocna. Zawsze ciągnę wszystko do przodu. Lubimy się w trójkę, to czuć. Poszłyśmy razem dalej do szkoły. Niedługo zaczynamy. Ale to nie zmienia faktu, że relacja koleżeńska różni się od partnerskiej.

384

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Chodzę do psychiatry. Chodzę na terapię.
Żadna z tych osób nigdy mnie nie oceniła.
Wyibraź sobie, ile historii i jakiego kalibru słyszały one w swojej pracy. Naprawdę, ti co Ty im opowiesz wcale nie zrobi na nikim wrażenia. Napewno znają takie rzeczy, od których włos się jeży na głowie. Nie jesteś wyjątkowa z tymi wszystkimi " głupotami" jakie robisz. Ja tam opowiadam mojej Joli o wszystkim, podkreślam że czegoś się wstydzę, że działam infantylnie, żenująco i czasem sama siebie sabotuję.
Jeśli masz potrzebę, idź i się wygadaj.
Jestem Twoją siostrą w tych kwestiach. Też wypatruję wieści o nim. Wymusiłam nawet spotkanie argumentując, że powinien wziąc na klatę moją złość i rozpacz bo jest tego winien. Pisałam rozpaczliwe wiadomości. Żałosne. Oskarżające. Że powinien się budzić koło mnie. Że lafirynda, że mózg z wackiem na miejsca się zamienił... itp itd
Racjonalne, emocjonalne, wyznania miłości i chęci odwetu...
I tak samo jak Ty posiadam ogromną potrzebę bycia zaopiekowaną. I dokładnie jak Ty posiadania kogoś silniejszego.
Nie jesteś w tym odosobniona.
U mnie minął już rok, ale jeszcze mam takie zrywy. I jeszcze poranki mnie rozczarowują, że w ogóle przychodzą.
Jesteś w takim paskudnym stanie... to rozpadanie się na kawałki, autoagresja, rozpacz, pretensja..
Nie wszyscy mają silne charaktery i odpowiednią dozę poczucia, żeby zachowywać się " z klasą". Ja nie mam. I trudno, potem będę się tego wstydzić, ale jeszcze nie teraz. Krzywdzisz sama siebie, jeżdżąc pod dom. Trudno Ci to opanować.
Ale to po MALUTKU zacznie się zmieniać.
Zobaczysz. Byłam tam, gdzie Ty.

385 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-09-29 08:39:12)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

"U nas przez covid wszystko popadało. Mieliśmy w okolicy miejsce do zajęć teraz nie ma nic. Chcąc się zapisać zadzwoniłam, odebrał jakiś pijany gość."

Jeśli zależy ci na jakichś zajęciach to są zajęcia online. Jest ich więcej od czasu covid. Jest wiele opcji, wiem, że niektórzy z instruktorów, których znam takie prowadzą (joga, zumba, treningi ogólne, nawet zajęcia terapeutyczne.. pewnie znalazłabyś co tylko zechcesz online obecnie, prowadzone przez fajnych profesjonalnych instruktorów)

386

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Gdy będzie w okolicy gdzieś jakies zajęcia to jasne, że pójdę. Albo sama sobie coś wymyślę?
Wróciłam z pracy, usiadłam, płacząc wyrzucam z siebie swoją złość. Już nie jestem taka wściekła jak wczoraj, ale jeszcze gdzieś tam płomień się tli.
Czy Wy uważacie, że ja byłam dla niego toksyczną partnerką? Może to ja coś źle robiłam...?
On jako argumenty przemawiające za chęcią zakończenia relacji ze mną podał niesplukiwanie prysznica czyli piana w brodziku przy spływie, to, że wiecznie po mnie ponoć sprzątał, nieszczęsny kubek na stole zostawiany na noc, jeansy, które mi wyprał jeden raz i złe samopoczucie przy mnie i u siebie w domu w czasie mojej obecności.
Napisałam mu 3 okropne wiadomości. Nazwałam jego obecną lafiryndą i kobyłą (bo jest wyższa i większa niż on, babochłop też padło) tak wiem, to jest okropne. Sama jak na siebie w lustrze patrzę to nie widzę w odbiciu człowieka wartego uwagi. Widzę zołzę. Nie chciałam taka być. Zawsze uważałam, że rozstania w 'ciszy' z klasą są lepsze niż darcie kotów o nic. Do tego związku. Nikt dotąd tak nie postąpił ze mną. Nikt nie oszukał mnie tak perfidnie idąc na randkę tydzień przed płacząc zostaw mnie, nie zasługuje na ciebie, za dobra dla mnie jesteś. Wiem, że to jest złe co robię, że piszę i się odgrażam, że powiem wszystko jego siostrze, rozniosę całą historię okraszajac ich wspólnym zdjęciem po kawiarniach w ich miejscowości, że nie tylko ja będę się wstydziła, że powiem jego kapłanowi ze wsi, tam ma drugi dom, to jego rodzinne strony, każdy go zna. Niejednokrotnie byłam tam. Chociaż o tak tego nie zrobię, ale mówię że tak. To okropne bo to co w założeniu miałabym zrobić jest raczej nieadekwatne do sytuacji. Z drugiej strony wiem, że on te wiadomości może użyć przeciwko mnie oskarżając mnie o stalking. Wie, że zawodowo nie mogę być karana. Nie jestem, ale on jest msciwy. Zapewniam go, że kiedy będę miała badania to spotkamy się w innych okolicznościach. Znam ryzyko, a i tak robię coś co mi zagraża... Czasem myślę, że oboje są ludźmi bez wartości, jakoś to sobie usprawiedliwiam w głowie , ale to takie czcze gadanie... Nie myślę tak na serio. Myślę, że on żałuje, że mnie znał, że w tej chwili jest szczęśliwym człowiekiem i cieszy się z tej relacji, w której jest obecnie. W końcu to on jest wygranym, to on mnie zostawił, to ja zostałam na lodzie, a on jest w związku. To ja jestem sama, a on ma ludzi wokół siebie. Ode mnie biją same negatywne emocje, on milczy. Od czasu telefonu kiedy opowiedział mi każdą moją wadę czyli prysznic, kubek etc łącznie z brakiem odpowiedzialności wiec to ja wychodzę na złego człowieka. Nie on. Więc to chyba wszystko co było to moja wina.

387 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-09-29 17:07:01)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem


A na końcu przeklnę samą siebie
za to, że kochałam ciebie.

388

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zalewa Cię ta złość i żal i krzywdzisz samą siebie. To minie, ale i tak trwa już długo.
Nie wiem już co napisać, to co on mówi jako wady Twoje to bzdury są, to normalne życie jest, szklanka, prysznic...
Ale on się odciął a Ty się zadręczasz, to starszy od Ciebie facet, zle Cie traktował, niech idzie z ta sąsiadka, obyś Ty tylko była zdrowa i przestała o nim myśleć, dla Ciebie i dziecka.

389

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Osobo naprawdę powinnaś zadbać o swój stan psychiczny bo nie jest dobrze. Nie piszę tego złośliwie czy oceniajaco tylko naprawdę z troską o los Twój i Twojego dziecka. Przecież to co obecnie robisz to jakiś marsz do samozagłady. Pomijam już fakt czy ten facet mial prawo Cie zostawić po tym wszystkim co dla niego robiłaś i jaka byłaś. Bo to nie jest istotne, argumenty jakie wysuwa jako powody rozstania z Tobą są śmieszne, to oczywiste. Niestety o nie musiał mieć żadnych powodów by chcieć się rozstać. Tak to już brutalnie jest na tym świecie. Czasem zwyczajnie coś się kończy, okazuje się że to nie to albo ktoś inny wpada nam w oko. Albo zwyczajnie jesteśmy niedojrzali do stałego związku I szukamy wciąż nowych doznan emocji z innymi osobami. To przykre wiem, ale niestety jako wolny człowiek który nie jest Ci winny żadnej przysięgi malzenskiej, wspólnego kredytu i dzieci które z Tobą począł ten gość może dziś powiedzieć Ci witaj skarbie a jutro żegnaj. Jakkolwiek nieetyczne, krzywdzące i przykre by to było nie masz prawa z tego powodu mu grozić, osaczac, wyzywać. A to właśnie robisz. Co więcej wiesz, że to Ci może zaszkodzić na płaszczyźnie zawodowej a mi to w to brniesz. Przecież ten facet wcale nie musi być msciwy zeby zgłosić na policji nękanie. Wystarczy że będzie się Ciebie zwyczajnie bał. Ja na jego miejscu bałabym się nieobliczalnej wariatki ktora dziś grozi ze mnie ośmieszy przed proboszczem i cała wsią a jutro może będzie czekała na mnie z nożem. Ty wiesz ze tego nie zrobisz ale czy on też to wie? Co więcej czy Ty sama jestes pewna że nie byłabyś w stanie posunąć się dalej do takiego ekstremum? Bo i obecne Twoje zachowanie kiedyś byloby dla Ciebie samej  nie do pomyślenia a dziś to robisz i to w sposób powtarzalny. Nie zaczynasz się bać sama o siebie Osobo?  O to ze wkoncu przekroczysz granice za którą będzie ostre załamanie psychiczne, problemy z prawem i pracą lub jeszcze gorsze konsekwencje??  I zrobisz to wszystko tylko SOBIE samej i swojemu DZIECKU bo ten facet poza lękiem przed Twoim niezrównoważonym zachowaniem  nie poczuje nic więcej. Żadnej autorefleksji, wyrzutów, tęsknoty. Jedno ewentualnie poczuje, pewność i ulgę ze juz z Tobą nie jest skoro jesteś zdolna do takich zachowan. I pal licho ze może będzie Ci kiedyś tych zachowań wstyd. Niech rzuci kamieniem ten kto nigdy nie zrobił z siebie chociaz raz w życiu  idioty, nie zachował się pod wpływem emocji nieadekwatnie itp. Ale jeśli te zachowania ocierają się już o robienie sobie krzywdy i pogrążanie siebie wraz z bliskimi ( szczególnie dziecmi) to już nie ma tu czasu i miejsca na mówienie sobie " mam prawo się tak zachowywać po tym co przeżyłam" tylko jest najwyzsza pora zrobić wszystko by siebie i bliskich ratować. Bo jesteś warta troski, poczucia bezpieczeństwa, zaopiekowania.  Jesteś ważna, jesteś wartościowa i jesteś kochana przez swoje dziecko chociażby. Nikt nie może odebrać Ci Twojej wartości, żaden facet, żadne rozstanie, zadne słowa i zarzuty pod Twym adresem. Tylko Ty sama możesz sobie ujmować wartości myśląc o sobie tak jak myślisz i uzależniając swą wartość od tego czy ktoś wolał Ciebie czy inną. Pokochaj siebie Osobo, jeśli nie umiesz chwilo sama to z pomocą specjalisty. To żaden wstyd a to co mu powiesz w żaden sposób nie zrobi na nim wrażenia uwierz mi. Nie takie historie słyszy od pacjentów i przyjmuje je bez mrugnięcia okiem.

390

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nigdy nie napisałam mu niczego co sugerowałoby, że stanę pod jego domem z zamiarem pozbawienia go życia. Owszem napiszę, że go ośmieszę, ale nigdy czegoś takiego jak groźba pozbawienia życia nie przeszłaby mi przez w tym przypadku klawiaturę. Wiem, że on utwierdza się w słuszności swego przekonania, że właściwym było zrezygnowanie ze związku ze mną. Wiem, że świat jest tak okrutny. Ja mówiłam mu zawsze, że ostatnią rzeczą jaką chce to rozstać się z nim. Co do reszty całokształtu wypowiedzi wyłączając to o nożu (mimo całego obłędu, mimo złości nie przekroczyłabym takiej granicy, nigdy nikomu nie wyrządziłabym krzywdy nie krążę tam pod domem piechotą, najwyżej przejeżdżam autem i to tyle) to tak, to prawda i masz rację, że on nie miał żadnego obowiązku wobec mnie, mógł to zakończyć od tak, ale wiedział, że ja będę cierpieć. Wiedział, że będę płakać, widział jak reagowałam na nasze kłótnie... Widział nie jeden raz jak to przeżywam, jak płaczę. I mimo to? Mimo wszystko? Jak można rzucić kogoś jak rzecz?
Jeszcze jedno czego się boję to, że Pani psycholog powie mi to czego najbardziej boję się usłyszeć, że w swoim obecnym stanie nie powinnam być aktywna zawodowo.
Co jasne i oczywiste moja córka, praca to dla mnie priorytet. Czasem zbyt łatwo poddaję się emocjom. Działam pod ich wpływem nie dając sobie na 'przeczekanie'. Jestem impulsywna. Muszę nad tym pracować.

Posty [ 326 do 390 z 825 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024