Ten facet też nie lepszy jeżeli miał świrniętą ex, teraz ma świrniętą ex, nie wiadomo, co będzie potem.
Albo ma taki typ, albo potrzebuje emocji w życiu.
W miarę pojawiania się nowych postów autorki czytam jej wątek z coraz większym zainteresowaniem, podziwiając albo jej fantazję, albo decyzję o uporczywym graniu roli "ofiary".
W miarę pojawiania się nowych postów autorki czytam jej wątek z coraz większym zainteresowaniem, podziwiając albo jej fantazję, albo decyzję o uporczywym graniu roli "ofiary".
Wielokropku to dopiero miesiąc minął ,pożyjemy zobaczymy różnie bywa .
Paslawku ... a ja myślę, że minął już miesiąc, a tu ani kroku dalej, ani grama lepiej. Smutne to.
Tak było za drugim razem kiedy rozstalismy się. Za pierwszym to ja to zrobiłam, a on prosił. Później na wiosnę to też ja go zostawiłam, ale ja prosiłam o powrót. Serio to nie jest tak jasne?
Macie powód do drwin, serio. Ofiara, świrnięta. Jakie to wspierające. A może walnięta.? Nie oszczędzajmy sobie. Anonimowo można dowalić żeby poczuć się lepiej, pokpic też.
Pamiętaj, każdy sądzi wg siebie...
Lady Loka napisał/a:Osoba123 napisał/a:I taką decyzje podjęłam. Zostawiłam go. To on chciał zebysmy wrócili do siebie.
No to teraz zrób sobie samej przysługę i się od niego odetnij mentalnie.
Zablokowałaś? Jeżeli nie, to dlaczego?
Bo wtedy nie mogłaby go już prześladować i udowadniać mu jakim jest c...jem.
A przecież on ma cierpieć !!
No przynajmniej do czasu do póki nie trafi się kolejna ofiara, która, w jej socjopatycznym mniemaniu, wyrządzi jej krzywdę i na której skupią się wszystkie negatywne emocje..I tak na marginesie Osobo, jeśli twoi znajomi mówią ci ze dobrze robisz, to tylko dlatego aby twoja wrogość nie skupiła się na nich i to jedyny powód ..
To już totalny absurd. Że niby w jaki sposób mogłoby się to stać? Naprawdę, aż się zaśmiałam z tego.
Początkowy post autorka zakończyła pytaniem:
(...) Jak wyjść z matni samokatowania się?
Teraz nie tylko zrezygnowała z tego pomysłu, ale poszła w przeciwnym kierunku: coraz dalej i z coraz to większym przekonaniem hoduje toksyny.
269 2021-08-19 13:26:50 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-19 13:43:06)
Wrogość na moich znajomych, jakie to teorie spiskowe powstają... A może jakieś morderstwo co by negatywne emocje wyrzucić.
Nie pomyślisz, że być może mam wypracowane sposoby na pozbycie się negatywnej energii i wiem kiedy należy to zrobić?
No nie, nie znalazłam sposobu. Wy mnie nie rozumiecie. Nic, a nic nie rozumiecie uczuć, które w chwili obecnej przerabiam. Nie każdy potrafi na pstryk odciąć człowieka, który był znaczący w życiu. Dojście do siebie po moim ostatnim związku zajęło mi około 5 lat.
Paslawku ... a ja myślę, że minął już miesiąc, a tu ani kroku dalej, ani grama lepiej. Smutne to.
To też prawda .
Nie pomyślisz, że być może mam wypracowane sposoby na pozbycie się negatywnej energii i wiem kiedy należy to zrobić?
Jeśli tak jest, to zupełnie nie dajesz tego po sobie poznać. Brniesz tylko coraz dalej i dalej w rolę ofiary.
No nie, nie znalazłam sposobu. Wy mnie nie rozumiecie. Nic, a nic nie rozumiecie uczuć, które w chwili obecnej przerabiam. Nie każdy potrafi na pstryk odciąć człowieka, który był znaczący w życiu.
Nie znalazłaś sposobu, bo nie chcesz go znaleźć. Z pięciu stron rad jakie padły, nie wzięłaś dla siebie nic.
Nikt nie mówi o tym, żeby odciąć kogoś na pstryk, i nie jesteś jedyna na świecie, która doświadczyła porzucenia.
Jednak Ty nie zrobiłaś niczego, aby pozwolić sobie samej na zakończenie tego, tylko ciągle trzymasz się wyrzutów, ocen, pretensji i biadolenia.
Dojście do siebie po moim ostatnim związku zajęło mi około 5 lat.
Dla przykładu - mnie dojście do siebie, po podobnie toksycznym i złym związku, który trwał 5 lat, zajęło pół roku.
Sięgnęłam po pomoc psychologa, terapeuty, farmaceutyków, grup dyskusyjnych/ wsparcia, literatury i po wiele innych rzeczy.
Która z nas kochała mniej? Która z nas kochała bardziej? Która z nas straciła bezpowrotnie więcej jakże cennego czasu, życia?
Ty robisz w kółko to samo i jesteś zaskoczona tym, że masz ciągle takie same efekty, podczas kiedy dla wielu ludzi jest to logiczne i przewidywalne.
Pięć razy włożyłaś rękę do wrzątku i pięć razy się oparzyłaś. Teraz wkładasz szósty raz i liczysz na to, że tym razem się nie oparzysz, a jednocześnie użalasz się nad sobą, że przecież już pięciokrotnie byłaś ofiarą gorącej wody.
A nie pomyslalas nigdy, ze jakbys faktycznie posluchala rad, które tu dostajesz i uparcie ignorujesz odbierając je jako atak, to dochodziłabyś do siebie tym razem szybciej i bez poczucia bezsensu życia?
Tak było za drugim razem kiedy rozstalismy się. Za pierwszym to ja to zrobiłam, a on prosił. Później na wiosnę to też ja go zostawiłam, ale ja prosiłam o powrót. Serio to nie jest tak jasne?
Macie powód do drwin, serio. Ofiara, świrnięta. Jakie to wspierające. A może walnięta.? Nie oszczędzajmy sobie. Anonimowo można dowalić żeby poczuć się lepiej, pokpic też.
Większość osób piszących w Twoim wątku ma w przeszłości podobne przeżycia ,więc wie mniej więcej co możesz czuć i jakie błędy popełnia się w takiej sytuacji ,oraz przeszła drogę rozwiązania i wychodzenia na prostą .
Twój upór w trzymaniu się złudzeń jest jednak duży .
Rady radami, przeczytałam literaturę nie żałuję już tak bardzo jak na poczatku (przynajmniej nie płaczę), ale nazywanie mnie chorą, zaburzoną to jest wsparcie?
Jak ja mam o nim zapomnieć kiedy non stop siedzę w domu? Mnie teraz potrzebne jest to aby gdzieś wyjść (zaraz zacznie się nic dziwnego, że nie masz koleżanek skoro taka jesteś), ale nie mam z kim gdzieś wyjść. Wczoraj w rozmowie z jego sąsiadka powiedziałam to samo, że bez niego czuje się okropnie samotna, nawet nie mam z kim wyjść. Opowiadałam, że z czasem każde koleżeństwo się wykruszw, kogo mam ciągnąć mężatki? Z dziećmi? Albo ludzi na ulicy zaczepiac? Nie mam nikogo. On był taką moją odskocznią od codzienności, czasem gdzieś wychodziliśmy, ja też nie jestem specjalnie rozrywkowa ale lubię gdzieś wyjechać. A samemu czy nawet z dzieckiem? Wiadomo, porozmawiać można, ale nie tak jak z dorosłym. Gdyby on tylko trochę się postarał mogłoby być tak fajnie (tak tonę w idealizowaniu) i tego nie potrafię zrozumieć dlaczego nie chciał.? Dlaczego skoro od początku wiedział, że jestem młodsza o 19 lat. Po co mi w głowie mieszał? Ja nie jestem przedmiotem. On tak każdą zostawiał bez słowa wyjaśnienia, tę sąsiadke do której obecnie wrócił też i ona też płakała. Następną też. I w rozmowie stwierdziła, że to odgrzewany kotlet, że i tak się to wszystko rozpier..... W drobny mak bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. I szczerze? Może to wredne życzę mu dokładnie tego samego. Niech mu się sypnie ten domek z kart. Budowany na mojej krzywdzie i łzach
Gry w "tak, ale..." ciąg dalszy.
Nie życz nikomu źle, to chory czlowiek, skrzywdził Cie, ale odetnij sie juz od tego.
Zadbaj o swoje zdrowie, bo zamiast sie leczyc ciagle to rozdrapujesz. Pojdz do tego lekarza w koncu, leki pomoga.na poczatku, potem dołożysz terapie.
Kilka tygodni temu pisałaś o tym, że nawiązałaś kontakt z grupą Al-Anon, miałaś iść na spotkanie.
To już jedna okazja do wyjścia.
Kilka tygodni temu pisałaś, że ogarniasz dla siebie dobrego psychologa w okolicy.
To już druga okazja do wyjścia.
Oprócz tego jest internet, gdzie w ciągu kilku minut można znaleźć mnóstwo grup ludzi, którzy spotykają się, żeby wspólnie robić coś tam.
To już trzecia okazja do wyjścia i do spotkania z ludźmi, która ma szansę przerodzić się w dziesięć innych okazji, bo grup znajdziesz wiele. Są miłośnicy spacerów, nordic walking, tai chi, szydełkowania, robienia na drutach, grupy dyskusyjne książkowe, majsterkowanie, samochodowe, samotnych rodziców i można by tak wymieniać do wieczora.
Wykazując minimum zaangażowania i woli, miałabyś się z kim spotykać i rozmawiać już dawno.
Zamiast tego Ty wolisz nie zrobić nic i jęczeć i beczeć, użalać się nad sobą i robić z siebie ofiarę. Jeśli jesteś ofiarą, to tylko własnego zaniechania i lenistwa.
Gdyby on tylko trochę się postarał mogłoby być tak fajnie (tak tonę w idealizowaniu) i tego nie potrafię zrozumieć dlaczego nie chciał.?
Jprdl, ręce opadają aż do wód gruntowych
Po prostu nie chciał. Nie chciało mu się dla Ciebie starać.
A powodów może być tysiąc. Albo milion. I nawet jak je poznasz, to niczego to nie zmieni w Twojej obecnej sytuacji. Niczego.
A Ty chcesz każdego faceta, który wykazuje Tobą jakiekolwiek zainteresowanie?
Jak zaczepi Cię pijaczyna i skomplementuje w wyrafinowany sposób Twoje piękne oczy, lub nogi, to oznacza automatycznie, że jesteś mu winna wzajemność?!
Nie, to znaczy NIE. Jakie to ma znaczenie dlaczego, skoro już się rozstaliście.
Naprawdę musisz się dowiedzieć, że byłaś za brzydka, za marudna, zbyt mało atrakcyjna, kiepsko robiłaś loda, źle gotowałaś, za słaba w łóżku, miałaś za mały/ za duży biust, byłaś zbyt milcząca, czy zbyt gadatliwa, albo co tam jeszcze? Do czego Ci potrzebna ta wiedza? Czy sam fakt, że dla Ciebie mu się nie chciało nie jest wystarczający?
Dlaczego skoro od początku wiedział, że jestem młodsza o 19 lat. Po co mi w głowie mieszał?
Nikt Ci nie mieszał w głowie. O tym jaki on jest naprawdę przekonałaś się raptem po 3 miesiącach Waszego związku, a i tak przecież odgrażałaś się tu wielokrotnie, że to co o nim napisałaś, to tylko mała część historii, co pozwala sądzić, że gdybyś opisała całość, to byłby taki hardkor, że ludziom by się włosy na plecach zjeżyły.
Zachowujesz się tak, jakbyś miała przez 3 lata sielankę, idyllę, romantycznego i czułego rycerza, codzienne zapewnienia o wielkiej miłości i całowanie po stopach, aż tu nagle PIERDUT, w ciągu jednego dnia zawaliło się to wszystko z hukiem.
Gdyby tak było, to owszem, można by to nazwać mieszaniem w Twojej głowie.
Jednak tak nie było, co wielokrotnie potwierdzają Twoje własne słowa i wpisy.
Ja nie jestem przedmiotem. On tak każdą zostawiał bez słowa wyjaśnienia, tę sąsiadke do której obecnie wrócił też i ona też płakała. Następną też. I w rozmowie stwierdziła, że to odgrzewany kotlet, że i tak się to wszystko rozpier..... W drobny mak bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Poważnie rozmawiasz z jego byłymi i obecnymi partnerkami i kochankami i wypytujesz o takie rzeczy?
To są dla Ciebie koleżanki do zwierzeń i pogaduszek?
Jak ktokolwiek ma Ciebie szanować, skoro Ty sama tego nie robisz?
Nie jesteś przedmiotem, to nie pozwalaj się tak traktować, koniec kropka. A Ty po prostu - niechby pił, niechby bił, ale żeby tylko był, to Twoje jedyne wymagania.
I szczerze? Może to wredne życzę mu dokładnie tego samego. Niech mu się sypnie ten domek z kart. Budowany na mojej krzywdzie i łzach
No i niech mu się sypnie, co Cię to obchodzi? Będziesz teraz miesiącami spazmować o tym, a on Twoje życzenia ma głęboko w dupiu.
Nie będę spamować miesiącami.
Co do tego czy byłam za brzydka? Nie sądzę, nie wyglądam na swoje lata. I w swojej ocenie nie jestem ideałem i miss polonia, ale jestem atrakcyjna. Przeciętna. Potrafię o siebie zadbać, wiem w czym mi dobrze. Nigdy nie robiłam żadnemu facetowi loda, jemu tymbardziej nie, choć mnie namawiał. Nigdy nie zgodziłam się na żadne z jego (dla mnie) dziwnych wymagań seksualnych, choć naciskał mówiąc, że mnie zostawi. Kazałam mu zostawiać i nie zmieniałam zdania. Jedyne co mi powiedział, że ma dosc mego zachowania. Nie wiem jakiego, zachowywałam się najnormalniej w świecie. A wcześniej, że szkoda mnie dla niego, że on jest dla mnie niedobry, że nic z nim nie mam, że powinnam go zostawić bo mogłabym stworzyć normalną rodzinę. No i oczywiście, że on już życia się najadł i że chce być sam i potrzebuje spokoju i wyciszenia. Jakbym ja siała w jego domu i życiu spustoszenie.
Co do jego 'wspaniałości' w moich wspomnieniach to racja. Nie ma co i kogo wspominać. Jego sąsiadka z którą się znam (sam nas sobie przedstawił) nie jestem jego byłą. Oni tylko się przyjaźnią.
Szukałam grup, serio mała okolica nic nie ma. Nikt nikogo nie szuka. Na spotkanie grupy pojadę pod koniec sierpnia czyli zakładam, że w kolejny czwartek. Nawet nie wiem co ja tam mam powiedzieć? O czym im opowiedzieć?
Co do wyjścia podczas wczorajszej rozmowy padła propozycja od jego sąsiadki że mogę wyjść z nimi, ale nie sadze aby to było poważnie.
Szukałam grup, serio mała okolica nic nie ma. Nikt nikogo nie szuka. Na spotkanie grupy pojadę pod koniec sierpnia czyli zakładam, że w kolejny czwartek. Nawet nie wiem co ja tam mam powiedzieć? O czym im opowiedzieć?
wklejanie linków na forum jest niedozwolone i nie wiem gdzie mieszkasz ,dlatego wysłałem Ci wiadomość z linkami na priv.
Grupę znalazłam, jest to grupa dla osób będących, przebywających w związkach z osobami uzależnionymi. Chyba dobrze trafiłam, chodzi o współuzależnienie.
Skorzystam z linków, dziękuję
Ale sie daliscie wkrecic w ten chory swiat TOKSYCZKI roku 2021 na tym forum .
Autorko, masz nierowno pod sufitem, jazda, drama, roszczeniowosc, agresja. Zrob cos dobrego dla ludzi, moze wtedy cos ci sie w glowie odblokuje.
Lub jak wolisz, gnij w tym swoim bajorze, bo inaczej tego okreslic nie mozna.
Nie jeden raz zrobiłam coś dobrego dla ludzi. Mam wymienić?
Toksyczki? Nawet jeśli to tylko dla niego. I wciąż uważam, że dobrze mu tak za to wszystko.
Rozczeniowosc powiadasz? Nie biorę niczego z pieniędzy podatników, utrzymuje się sama, od lat. Nikt mi w niczym finansowo nie pomaga. Od nikogo, niczego nie żądam, ani nie zadałam. Zawsze byłam skromna i pokorna. Zawsze mówiłam to co myślę, nie kłamiąc. Tak jak myślałam o sobie taką miarę przykładałam do innych. Nie doszukiwałam się w jego działaniu zła. Nie chciałam go pochopnie oceniać, wielokrotnie jakoś go usprawiedliwiałam, bo to raz, bo rzadko, bo nie jest problemowy kiedy wypije idzie spać. Najogólniej mówiąc myślałam, że to będzie dobry człowiek. Nie szukałam w nim zła. I co w tym złego? Że nie skreślam ludzi na starcie?
Agresję? Werbalna czy niewerbalną? Bierną czy czynną? Nikt nigdy w taki sposób nie wyraził się w moim kontekście.
Dramat? Tak bo to dla mnie był dramat. Teraz jest już lepiej, ale wcześniej było to dramatem.
283 2021-08-19 19:01:32 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-19 19:02:39)
Kiedyś usłyszałam takie slowa:
Kazdy dobry uczynek spotka sie z zasłużoną karą
Im starsza jestem, tym bardziej widzę, ze cos w tym jest.
Autorko, jestes emocjonalna osoba, oddalas kawalek siebie temu draniowi, ale zakończ ten etap, bo sie wykończysz. Sa wizyty online, przez telefon, przez kamere, np. w Luxmed, dostaniesz leki, wyciszysz sie, będziesz spać spokojnie, dojdziesz do siebie. Nie krzywdź samej siebie.
Mnie leki pomogly, moze i Tobie pomoga
Toteż to samo mu mówiłam za dobro zawsze płaci się złem. Ten kto ma dobre serce musi mieć jednocześnie twardy tyłek bo za to odpłacą z nawiązką. I to prawda, coś w tym jest.
Ja nie jestem złym człowiekiem. Wierzcie bądź nie, ja go nie okłamałam. Ani razu. Byłam uczciwa, od początku i co dostałam w zamian? Szambo i metr g.... za przeproszeniem. Nie na własne życzenie. On potrafił mną zakręcić. Swego czasu byłam u pewnej Pani psycholog, która stwierdziła, że jestem bardzo łatwym obiektem do manipulacji (okrężna drogą powiedziała mi że jestem głupia). Tak jak pisałam wcześniej. On wiedział za które sznureczki w danym momencie pociągnąć. Cała moja rodzina go znała, jego mnie też. I co? Nagła rotacja? Wymiana na stanowisku?
Ja juz nie myślę tyle co kiedyś, nie płacze. Jem normalnie, śpię jak kamień, nawet nic mi się nie śni. Czasem łapie mnie na tyle, że analizuje..n
Nie jestem ślepa, kiedy zastosowałam się do waszych rad czyli odcięłam się, wyjechałam na urlop było całkiem nieźle. Wróciłam na swój poprzedni stan emocjonalny kiedy skontaktowała się ze mną jego sąsiadka z zapytaniem czy coś się wyjaśniło i w tym momencie przypomniałam sobie wpis jednego z Was, który mówił abym tego unikała bo znajdę się w tym samym miejscu z którego wyszłam, potwierdzam, znalazłam się w totalnym dołku.
Teraz gdybym nie widziała ich wspólnego zdjęcia niewiele by mnie to obeszło. Zabolało mnie nie tyle ich wspólny widok i ona sama. Co jego zachowanie względem syna. Mnie też to dotyczyło. Ja też to przeżyłam. I wiem, że za chwilę znowu będzie lepiej. A później już tylko lepiej. Pójdę do psychologa, zapisze się na pewno. Bo chce się naprawić. Chcę umieć się sobą cieszyć.
Dajcie spokój, ona bierze każdy jeden wpis i przerabia na swoją modłę. Idealnie to widać po ostatnim wpisie Isabelli i po tym, do czego się odniosła.
Powinniśmy zrobić własny dekalog. Jedenaste - nie karmić.
Nie pomożemy jej tutaj, bo ona nie chce pomocy, chce za to być w centrum uwagi i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć. Przyjdzie tutaj, będzie wypisywać do niegi smsy z groźbami samobójstwa, pójdzie napierniczeć do niego do jego koleżanki, sąsiadki i kogo tam jeszcze ma.
Ja dodam tylko jedno - nawet gdyby po 3 super latach z dnia na dzień PIERDUT pan się wynosi, to dalej nie jest wykorzystywanie drugiego człowieka. Nikt nie ma obowiązku trwać w związku, w którym byc nie chce. Czy podejmuje taką decyzję po miesiącu, czy po 20 latach.
286 2021-08-19 19:20:43 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-08-19 19:22:53)
(...) Jedenaste - nie karmić. (...)
"I to by było na tyle."
(Autor tych słów przez lata pluł sobie w brodę.)
287 2021-08-19 19:27:53 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-19 19:29:02)
Autorko, czekajac na terapię - zacznij od psychiatry, jak bedzie potrzeba, to włączy Tobie leki, a trzeba ok 3 tygodni, zeby zaczęły dzialac, lekarz juz bedzie wiedzial i pokieruje Cie dalej. Wizyty sa dostępne.
To tak jest, ze wszystko wraca, tez mam podobnie, ale musimy sie ratowac jakos.
Wiadomo, to nie jest latwe, ale dasz rade. Rozmyslanie Tobie szkodzi, wzbudza zal, zle emocje,
zostaw tego goscia i zyj.
Nieważne, niech te kilka kobiet, które nazywały mnie chorą, wariatką etc myśli co chce. Najważniejsze jest to, że bliscy, którzy mnie znają stoją za mną, nawet jeśli niektóre rzeczy były chore to i tak (nie ze strachu) są ze mną. I to się liczy.
289 2021-08-19 19:33:37 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-19 19:37:17)
Nie jesteś wariatką, tylko doprowadzasz sie do choroby przez myslenie o nim. Nie mozesz przestać myslec, to musisz sobie pomóc.
Masz bliskich, więc dla siebie, dla nich wyjdz na prosta, wyjdziesz z tego, jestem z Toba.
Edit
Mialam cos podobnego, takie splątanie, tak to sie chyba nazywa, ale to można pokonać.
Jesteś silną babeczką, dasz radę
Dziękuję Aniu, wyjdę z tego, wiem, że wyjdę. Poradzę sobie. Jeszcze będę się śmiać, żałować iść z pewnością siebie bez uczucia skręcania w brzuchu i oszołomienia w głowie. Już tak zupełnie bez ołtarzy i ofiar. Musiałam w życiu narobić tyle złego, że takie rzeczy mnie spotykają. To jak jakas kara.
Szukałam grup, serio mała okolica nic nie ma. Nikt nikogo nie szuka. Na spotkanie grupy pojadę pod koniec sierpnia czyli zakładam, że w kolejny czwartek. Nawet nie wiem co ja tam mam powiedzieć? O czym im opowiedzieć?
Musi być cudowna ta pustynia na której mieszkasz.
Niczego tam nie ma, wspaniała pustelnia, podobno takie totalne odosobnienia wspaniale koją nerwy i leczą dusze.
Co do wyjścia podczas wczorajszej rozmowy padła propozycja od jego sąsiadki że mogę wyjść z nimi, ale nie sadze aby to było poważnie.
Kwikłam. Autentycznie, zazwyczaj się śmieję, lub chichoczę, ale teraz kwikłam jak prosię.
Musiałam w życiu narobić tyle złego, że takie rzeczy mnie spotykają. To jak jakas kara.
Strasznie prostackie i płytkie wywyższanie się. Niesmaczne.
Powinniśmy zrobić własny dekalog. Jedenaste - nie karmić.
W punkt! Ktoś, kto przez 5 stron nie chce jeść, nie jest tak naprawdę głodny.
292 2021-08-19 21:29:25 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-19 21:32:58)
Dziękuję Aniu, wyjdę z tego, wiem, że wyjdę. Poradzę sobie. Jeszcze będę się śmiać, żałować iść z pewnością siebie bez uczucia skręcania w brzuchu i oszołomienia w głowie. Już tak zupełnie bez ołtarzy i ofiar. Musiałam w życiu narobić tyle złego, że takie rzeczy mnie spotykają. To jak jakas kara.
Pewnie, ze bedziesz szczesliwa!
To nie kara, czasem niektórych więcej dotyka, ale to chyba dlatego, ze więcej moga unieść.
mialam podobne objawy, ale rozkręciło sie w bóle fizyczne, bezdechy, ataki paniki,. płaczu i histerii, depresje (jeszcze z niej wychodzę), jak pewnie część z nas tutaj, których dotknal problem,
to mozna pokonać, tylko trzeba uważać, zeby sie nie nakrecilo.
Czasem jakies wydarzenie, rzecz, obraz wywołuje nawrót, ale wyczujesz siebie i czasem będziesz umiala z tym walczyc.
Tylko musisz sama sobie pomoc i pozwolic sobie pomoc.
Nie wierzylam, ze moze mnie pokonac takie wydarzenie, bo wiele w życiu przeszłam, ale mój doktor mowi, ze czasem to jest juz za duzo i tak sie dzieje. Mozliwe, ze jest tak z Toba.
Nie idz moja droga, bo to wykancza organizm.
Dochodze powoli psychicznie do formy, ale organizm fizycznie odreagowuje teraz ten stres.
To nie jest tego warte, a na pewno nie jest tego warty facet, który zdradza i klamie,
Trzeba o siebie dbac i byc dla siebie dobrym.
Pisalam juz o lekarzu, sporcie, nawet zwierzaczku (mnie pomoglo, maluszek daje tyle ciepla i dajac mu opieke i odbierając jego cieplo i milosc sama sie leczylam), na pewno znajdziesz swoja droge.
Wspieram i trzymam kciuki.
Trzymaj sie!
Kwikaj nie jeden raz, kto tu jest pełen jadu to bym była skłonna polemizować. Nie będę już tłumaczyła kontekstu tej wypowiedzi i propozycji nie warto to jak walka słowna gluchego z niesłyszącym. W każdym moim słowie coś. Wyzłosliwianie na każdym kroku. Empatia? A co to jest?
Kwikaj nie jeden raz, kto tu jest pełen jadu to bym była skłonna polemizować. Nie będę już tłumaczyła kontekstu tej wypowiedzi i propozycji nie warto to jak walka słowna gluchego z niesłyszącym. W każdym moim słowie coś. Wyzłosliwianie na każdym kroku. Empatia? A co to jest?
Dziewczyno, mieszkasz na takim odludziu, że nie ma tam dookoła zupełnie nic. Nie ma innych ludzi, nie ma psychologów, nie ma terapeutów, nie ma żadnych aktywności do których mogłabyś się przyłączyć, nie ma żadnych grup, nie ma do kogo ust otworzyć, nie ma się z kim spotkać.
No, chyba że z sąsiadką byłego, to tak, to owszem można.
I na koniec pałasz świętym oburzeniem, że ktoś może tego nie traktować poważnie.
Anonimowo można powiedzieć wszystko, prostaczka, agresywna lala, królowa teatru i dramy, rozczeniowa gowniara. Tylko, że to są moje demony z którymi próbuje się zmierzyć, a ktoś sobie jaja robi. No kurna zabawne. Szczęściarz z tego co nie czuje tego co ja. I tak w swojej ocenie trzymam się całkiem. Z jego sąsiadka gadałam przez telefon. Nie widziałyśmy się. Nie będę jeździć po cudzych domach. A wszystko włączyło się spowrotem bo miałam z nim kontakt. Poprosiłam go aby oddał mi moje książki (dostałam je od koleżanki z pracy na urodziny) zostawiłam kiedy się pakowałam bo były na dole. Oddał mi je, musiałam pojechać tam gdzie on mieszka, wejść. I wpadłam tam gdzie mówiliście. Mieliście rację. Ja też musiałam oddać jego parasol, który miałam w aucie. Wołał na mnie kiedyś. Oddałam.
O psychologu pisałam, przez wakacje nie mam na to teraz kasy, ale będę miała. Pod koniec sierpnia mam pensje. Pójdę bo nie sądzę, aby jakikolwiek psycholog na NFZ zaangażował się w problemy pacjentów.
Tak, to jest odludzie. Każdy siedzi w swoim domu, jeśli ktoś gdzieś wychodzi to we własnym towarzystwie. Może mam dołączyć? Lub ciągnąć mężatki z małymi dziećmi? w okolicy są dwa miasteczka, kilkutysięczne jeśli chodzi o ludność więc to też wioski tyle, że z prawami miejskimi. Mało tego, w naszym powiecie jest największy odsetek samobójstw na województwo. Brak perspektyw. Branże w jakich można pracować mogłabym wymienić na kilku palcach jednej ręki. Jest ciężko. Szczególnie po pandemii.
Najbliższy ludzki psycholog to miasto około 30 km ode mnie, to nic. Ja dojadę. To tylko kwestia czasu.
Osobo 123. Co u Ciebie? Ta cisza mnie niepokoi. Siła Twoich emocji była tak duża, że obawiam się o Ciebie. Mam nadzieję, że nie spotykasz się ze swoim eks. Odezwij się, proszę.
297 2021-08-29 17:52:18 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-29 20:15:58)
Osobo 123. Co u Ciebie? Ta cisza mnie niepokoi. Siła Twoich emocji była tak duża, że obawiam się o Ciebie. Mam nadzieję, że nie spotykasz się ze swoim eks. Odezwij się, proszę.
Dziękuję za troskę, rozpłakałam kiedy to przeczytałam. Nie, nie spotykam się z nim. Nie mamy żadnego kontaktu. Nie widziałam go od dawna choć wciąż jestem taka głupia jak pisały dziewczyny wcześniej. Sama sobie robię krzywdę przejeżdżając obok jego domu, widok, że go nie ma, aż mnie skręca. Tak, robię to specjalnie. Łapie się na analizowaniu. Nie robię tego cały czas, ale myślę. Już nie w kategoriach idealizowania. Raczej w pretensji i żalu do siebie jak ja mogłam być taką głupią idiotką? Zawsze potrafiłam zachować rozsądek w relacjach damsko męskich. To przy nim tak odleciałam i zatraciłam swoje żelazne zasady. Wiem, jestem niezrównoważoną toksyczną wariatką. Ostatnio byłam z córką w kinie, później umówiłyśmy się z koleżanką na jakiś piknik w pobliżu więc też pojechałyśmy. Praca trzyma mnie w ryzach, w ciągu tygodnia jest całkiem ok. Mam fajne koleżanki w pracy, tyle się na śmiejemy, że aż czasem łzy w oczach stają. Lubimy się. Najgorsze są weekendy. Źle sypiam i jestem apatyczna. Już nie czuję się pusta w środku. Na szczęście bo to było przerażające. Szukam psychologa, w tym tygodniu będę dzwonić żeby się zarejestrować. Ostatnio wpadłam na pomysł aby trochę oszukać swój mózg. Wiadomo, że to kwestia neuroprzekaźników. Więc może za pomocą ćwiczeń obniżyć poziom dopaminy aby przestać czuć bezsens istnienia. Myślę, że korzyść byłaby podwójna. A jemu wciąż życzę jak najgorzej. Za to zarażenie tym świństwem mogłabym go pociągnąć do odpowiedzialności prawnej bo mam badania przed tym zanim zaczęłam się z nim spotykać. Nie będę pisała co o nim myślę, nie mieści się to w głowie. To potwór w moich oczach. Uporam się z uczuciami jakie mi wciąż towarzyszą i w końcu stanę na nogi, będę jak kiedyś. Za bardzo się w nim zatraciłam. Tyle czasu straciłam. Nikt i nic mi tego nie wróci.
Może to głupie, ale planuje zapisać się na zajęcia taneczne razem z córką. Na jesieni. Pole dance, zawsze mnie to fascynowało. A moja córka uwielbia akrobatyke więc połączymy przyjemne z pożytecznym.
Wiesz, świetnie Cię rozumiem. Był czas, że byłam w takim rozedrganiu emocjonalnym jak Ty, a może jeszcze silniejszym. Zafiksowana byłam na toksyku i krzywdzie, która mi wyrządził. W końcu doprowadziło mnie to do choroby. Bóle kręgosłupa uniemożliwiły normalne funkcjonowanie. Nic nie pomagało. Nie chciałam takiego życia w ciągłym bólu i nie chciałam tak źle się czuć. W końcu trafiłam do mądrej pani doktor psychiatry. Dobrała mi leki, skierowała na terapię. Oprócz tego czytałam literaturę z zakresu rozwoju osobistego. Wybaczyłam. Nauczyłam się afirmować. inaczej modlić. Mam swoje anioły, które się mną opiekują. Moje życie zmieniło się na lepsze, bo ja się zmieniłam.
Dlatego tak ważne jest, żebyś Ty zajęła się sobą i leczeniem swoich emocji. Od kilku lat jestem w dobrym związku, a mojego partnera poznałam w internecie. Tobie też się ułoży. Pod warunkiem, że "ułożysz się" sama ze sobą.
Mam nadzieję, że będzie lepiej. Czasem gdy nie mogę spać i tak leżę to po prostu chce mi się krzyczeć, pojechać gdzieś w jakieś miejsce gdzie nie ma ludzi i wykrzyczeć całą swoją złość. Na codzień chowam te emocje do kieszeni. Nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego dla niej jest dobry, a dla mnie nie? Przy niej nie pije bo wiem, że gdzieś wyjeżdżają, a przy mnie? To ja zazwyczaj prowadziłam. I rzadko gdzieś wyjeżdżaliśmy. Wiem, że obsesyjne myślenie może zaporwadzic mnie na manowce i w moim przypadku mogłoby się to skończyć źle. Dlatego sama staram się hamować w tej kwestii. Ja niestety oprócz mamy nie mam wokół siebie nikogo. Jestem sama. Nie opowiem koleżankom o tym bo mi jest tak wstyd. Zresztą oficjalnie byłam sama, w pracy nikt nie wiedział. A ja też nie przypuszczałam, że tak można ludzi traktować jak on. Myślę, że też potrzebuje farmakoterapii. Sama się nie podniosę.
I tak sobie myślę, że skoro wokół mnie nie ma nikogo innego poza mamą i jedna przyjaciółką, z którą mam sporadyczny kontakt (ona ma pracę na nocne zmiany, małe dzieci, męża, nie ma czasu) to chyba ja jestem złym człowiekiem... Gdyby było inaczej to miałabym ludzi wokół siebie. I chyba płace cały czas za jakieś zło, to w myśl karmy, że coś do mnie wraca. Ale nie wiem co...
301 2021-08-29 18:32:47 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-08-29 18:35:23)
Może to głupie, ale planuje zapisać się na zajęcia taneczne razem z córką. Na jesieni. Pole dance, zawsze mnie to fascynowało. A moja córka uwielbia akrobatyke więc połączymy przyjemne z pożytecznym.
To akurat jest bardzo dobry pomysł i to że z córką ,ćwiczenia ,taniec ,ruch są w takiej sytuacji znakomite odwracają myślenie przez co poprawia nastrój i coś zmieniasz w zachowaniu działaniem.
Bardzo dobry pomysł.
Witaminy i magnez bierz pij więcej wody.
daj spokój z tą karmą i nie dowalaj sobie .
Siedzę rozstrzesiona, dziś otrzymałam wiadomość od niego, że on jest zdrów, że robił testy i mam szczęście bo próbowałam go tym obdarować, zarazić, idąc z nim do łóżka w swiadomosci zagrożenia z podejrzeniem wirusa na co ja powiedziałam, że o nic go nie prosiłam, sam tego chciał. To możliwe aby on był zdrów kiedy ja mam takie podejrzenie?
Może on kłamie, a może u niego później się to wykluje.
Poprosiłam aby przeslal mi dowód badań, zdjęcie że jest zdrów. Nie chciał. Moje założenie jest takie, że pił. Naobrażał mnie, że kiedyś, kiedy mnie poznał byłam z pewnymi ludźmi, których widziałam pierwszy raz w życiu i to było takie towarzystwo, które lubiło wypić. Ja nie piłam. Oni mnie wyciągnęli tam. Znalam z nich tylko dwie kobiety, z którymi pracowałam. Powiedział że skoro byłam w takim towarzystwie to kto wie co ja robiłam. A ja nic nie robiłam. Ja tych ludzi którzy się tamtej nocy w tym lokalu przysiedli do nas widziałam pierwszy raz. Możliwe, że to wykluje się u niego dopiero. Kazał mi zmienić lekarza bo ten wprowadza mnie w błąd.
305 2021-08-31 18:17:25 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-31 18:19:25)
O swoim zdrowiu teraz myśl i dbaj o siebie, postaraj sie nie stresować, zeby jeszcze cos sie nie przyczepiło, jak będziesz zdenerwowana i osłabiona.
Jak nie pokazał testu, to nie wierz mu na razie w tą historyjkę. Masz prawo spotykać się z kim chcesz, nie słuchaj jego bezpodstawnych oskarżeń, bo tylko Tobie szkodzi.
Trzymaj się
Osobiście to nie wierzę, że zrobił test.
Najważniejsze, żebyś Ty zdrowiała
Ale ja przed nim miałam dobre wyniki, wszystko było dobrze. Nie miałam żadnych bakterii. Ani tymbardziej złej cytologii. Tymczasem nie wierzę, poprosiłam go o pokazanie wyniku to powiedział, że ja jestem dziwna, że pewnie jeszcze bym chciała pin do jego konta. Serio jestem dziwna, że ja chciałam ten test? Przecież to normalne, że ja jemu nie wierzę w ani jedno słowo. I normalnym byłoby gdyby mi pokazał test
Nienormalne jest to, ze jeszcze dyskutujesz z tym czlowiekiem i tracisz na to zdrowie/nerwy/czas. Odpusc.
Ale ja przed nim miałam dobre wyniki, wszystko było dobrze. Nie miałam żadnych bakterii. Ani tymbardziej złej cytologii. Tymczasem nie wierzę, poprosiłam go o pokazanie wyniku to powiedział, że ja jestem dziwna, że pewnie jeszcze bym chciała pin do jego konta. Serio jestem dziwna, że ja chciałam ten test? Przecież to normalne, że ja jemu nie wierzę w ani jedno słowo. I normalnym byłoby gdyby mi pokazał test
Zejdz na ziemie dziewczyno. 3 lata, z wlasnej, nieprzymuszonej woli, bujalas sie z facetem, ktory traktowal cie jak wycieraczke, ale nadal z nim bylas, sypialas. Kiedy cie zostawil, to zamiast usiasc, dojsc do siebie, pozamykac kazdy mozliwy kanal komunikacji i sprobowac zrozumiec dlaczego dawaals sie tak traktowac, co jest ze mna nie tak, skoro bylam w takim toksycznym zwiazku, jedyne co robisz, to szukasz zemsty i winnego na zewnatrz. I jeszcze jakies cytologie i pretensje, ze cie czyms zarazil. No zarazil, do tanga trzeba dwoch w tych kwestuach, wiec przyjmnij to na klate i zrob ze soba porzadek, bo za chwile znow wpadniesz w to samo. Dzieci tez szukaja winnych na zewnatrz - mama, wujek, ciocia sa zli, bo kupili te lody i teraz boli mnie brzuch. Widzisz podobienstwo?
No ok. Winni niewinni. Ale on też próbuje mnie obarczyc winą za wszystko. Ja jestem młodsza od niego, nie miałam tylu partnerów ile miał on. I nigdy nie robiłam rzeczy, które robił on.
310 2021-08-31 19:09:45 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-31 19:10:19)
Skup sie na swoim zdrowiu, nie gadaj z nim. To juz nie ma znaczenia, czy on jest chory, co robil i z kim, czy mówi prawdę, to nic nie zmieni.
Jesteś chora i najważniejsze, żebyś zdrowiała.
No ok. Winni niewinni. Ale on też próbuje mnie obarczyc winą za wszystko. Ja jestem młodsza od niego, nie miałam tylu partnerów ile miał on. I nigdy nie robiłam rzeczy, które robił on.
Dam Ci magiczne rozwiązanie. I ono serio działa
Jesteś gotowa?
Jak się odetniesz od niego, zablokujesz, przestaniesz z nim kontaktować, to nie bedzie miał jak obarczać Cię winą.
A jeśli tak naprawdę jest? Jeśli on jest zdrowy?
A jeśli tak naprawdę jest? Jeśli on jest zdrowy?
A co to realnie zmienia dla Ciebie w Twojej sytuacji?
Czy jego wyniki badań cokolwiek Tobie dadzą poza dalszym papraniem się w bagnie nazwanym "kto jest bardziej winny"?
To, że będę miała wyrzuty sumienia, że to może rzeczywiście ja go zaraziłam? Chociaż jak to możliwe? Ja byłam zdrowa, wszystko było dobrze.
To, że będę miała wyrzuty sumienia, że to może rzeczywiście ja go zaraziłam? Chociaż jak to możliwe? Ja byłam zdrowa, wszystko było dobrze.
Skoro jest zdrowy, to go nie zaraziłaś.
Osobo, naprawdę najwyższa pora zamknąć za sobą te drzwi. Ktokolwiek kogokolwiek, to już teraz nie jest ważne. Skup się na sobie.
Ale on twierdzi, że ja chciałam go zarazić. Że świadomie poszłam z nim do łóżka chcąc go obdarować hpv jak to określił. A to nieprawda. Na początku nie miałam o tym żadnej informacji. Kiedy odbierałam swoje wyniki ze szpitala przy odbiorze mowili mi, że wynik jest dobry i wystarczy kontrola co pół roku. Nic więcej. To mój lekarz mówi, że wynik wcale nie jest taki dobry. I że należy wykonać szereg diagnostyki włącznie z testem na hpv i cytologią płynna
Ale on twierdzi, że ja chciałam go zarazić. Że świadomie poszłam z nim do łóżka chcąc go obdarować hpv jak to określił. A to nieprawda. Na początku nie miałam o tym żadnej informacji. Kiedy odbierałam swoje wyniki ze szpitala przy odbiorze mowili mi, że wynik jest dobry i wystarczy kontrola co pół roku. Nic więcej. To mój lekarz mówi, że wynik wcale nie jest taki dobry. I że należy wykonać szereg diagnostyki włącznie z testem na hpv i cytologią płynna
Ale po co Ty wchodzisz z nim w dyskusje? Ty wiesz swoje, on wie swoje. Na wzajem próbujecie się sprowokować.
Jak będzie chciał Ci wytoczyć proces, że go zaraziłaś (co jest mega wątpliwe) to obronisz się wynikami badań. Naprawdę po co Ci w tym momencie drążenie tematu z nim?
Czemu Ty ciągle masz z nim kontakt, nie lepiej byłoby to w końcu serio uciąć?
Bo nazwał mnie syfiarą, ja jego też tak nazwałam. Wiem. Dziecinada. Ta cała dyskusja też. Mówił, że sądząc po moim dawnym miejscu pracy można sądzić, że jestem chora i na umyśle i tam. Pracowałam fizycznie, w dość trudnych warunkach. Zazwyczaj w takiej pracy lądowali alkoholicy lub inne osoby z zaburzeniami, każdy mówił, że ja tam nie pasuje i osoba która mnie skerowala tam, do tej pracy przepraszała za to tłumacząc się, że nie wiedziała, że tak to wygląda. Praca była czysto fizyczna, nauczyła mnie życia i tego, że już nigdy nie chciałam w taki sposób pracować,, tak ciężko pracować. To było pół roku. Zbiegło się z moim długotrwałym bezrobociem z uwagi na chorobę córki. Co ma jedno do drugiego? Jak można oceniać ludzi przez pryzmat dawnego zatrudnienia. Oprócz mnie tam była jeszcze jedna, normalna dziewczyna.
Bo nazwał mnie syfiarą, ja jego też tak nazwałam. Wiem. Dziecinada. Ta cała dyskusja też. Mówił, że sądząc po moim dawnym miejscu pracy można sądzić, że jestem chora i na umyśle i tam. Pracowałam fizycznie, w dość trudnych warunkach. Zazwyczaj w takiej pracy lądowali alkoholicy lub inne osoby z zaburzeniami, każdy mówił, że ja tam nie pasuje i osoba która mnie skerowala tam, do tej pracy przepraszała za to tłumacząc się, że nie wiedziała, że tak to wygląda. Praca była czysto fizyczna, nauczyła mnie życia i tego, że już nigdy nie chciałam w taki sposób pracować,, tak ciężko pracować. To było pół roku. Zbiegło się z moim długotrwałym bezrobociem z uwagi na chorobę córki. Co ma jedno do drugiego? Jak można oceniać ludzi przez pryzmat dawnego zatrudnienia. Oprócz mnie tam była jeszcze jedna, normalna dziewczyna.
No dziecinada. Może w takim razie pora dorosnąć? Jaki cel ma Twoje wchodzenie z nim w dyskusję? Przecież go nie przekonasz. On Ciebie też nie. Chcesz popluskać się w popłuczynach z Waszej relacji? Skupić na sobie więcej uwagi? Ja Ci nie będę tu mówić, że jesteś biedna, bo pracowałaś fizycznie. Natomiast robisz sobie sama krzywdę pławiąc się w nieszczęściu i jeszcze do tego pisząc z nim o tym, kto kogo zaraził.
Seks to jest zawsze zachowanie ryzykowne i trzeba sie liczyć z chorobą, ale zazwyczaj ludzie o tym nie myślą.
Zamknij ten etap z tym niszczącym Cię człowiekiem, to już nie ma znaczenia.
Odżywiaj się dobrze, nie stresuj, idz na tańce z córką, będzie dobrze.
Bo nazwał mnie syfiarą, ja jego też tak nazwałam. Wiem. Dziecinada. Ta cała dyskusja też. Mówił, że sądząc po moim dawnym miejscu pracy można sądzić, że jestem chora i na umyśle i tam. Pracowałam fizycznie, w dość trudnych warunkach. Zazwyczaj w takiej pracy lądowali alkoholicy lub inne osoby z zaburzeniami, każdy mówił, że ja tam nie pasuje i osoba która mnie skerowala tam, do tej pracy przepraszała za to tłumacząc się, że nie wiedziała, że tak to wygląda. Praca była czysto fizyczna, nauczyła mnie życia i tego, że już nigdy nie chciałam w taki sposób pracować,, tak ciężko pracować. To było pół roku. Zbiegło się z moim długotrwałym bezrobociem z uwagi na chorobę córki. Co ma jedno do drugiego? Jak można oceniać ludzi przez pryzmat dawnego zatrudnienia. Oprócz mnie tam była jeszcze jedna, normalna dziewczyna.
Masz chorobliwy, patologiczny wręcz przymus przedstawiania siebie jako ofiary.
Ofiary za wszelką cenę.
Jak już nie udaje się jechać na dotychczasowym kandydacie do czynienia z Ciebie ofiary idealnej, to natychmiast znajduje się jakiś inny powód, czy pretekst do tego.
Nieważne, czy prawdziwy, czy wymyślony, najważniejsze że dzięki temu udaje Ci się pozostać w jedynej strefie komfortu, na jakiej Ci zależy.
Wiecznie niezrozumiana i atakowana ofiara, oto kim chcesz być za wszelką cenę.
To jest bardzo wygodne, owszem. Bo - tak jak to czynisz teraz - jest to wspaniała pasza, na której tuczysz swoje ego i dzięki której unikasz stanięcia w prawdzie, w realiach.
Jesteś przecież ofiarą, no! Skrzywdzono Cię, no! Dopatrujesz się ataków na siebie tam, gdzie ich wcale nie ma, tylko po to, żeby w odpowiedzi na wymyślone zarzuty, użalać się nad sobą jeszcze bardziej.
Dzięki temu nigdy nie dorośniesz. Z jakiegoś powodu nie stać Cię na emocjonalną i moralną dorosłość, dojrzałość. To może być oczywiście wygoda, ale może być też ucieczka przed czymś, co wydaje Ci się być trudne, ciężkie, zbyt trudne i zbyt ciężkie, żebyś miała obecnie siły na to, żeby się z tym mierzyć.
Tak jak jest teraz NIGDY nie przyznasz, że jako dorosła osoba, będąca w pełni władz umysłowych - ponosisz odpowiedzialność za własne wybory. Że - jak każdy - odpowiadasz sama przed sobą za własne decyzje. Że mogą się one okazać w skutkach dobre dla Ciebie, lub złe. Że to jest normalne i dopuszczalne.
Że możesz popełniać błędy, dokonywać złych wyborów i podejmować niewłaściwe decyzje.
I że tak wolno.
Za to za kurczowo będziesz się trzymać wykreowanego przez siebie wizerunku ofiary, który chcesz utrzymać za wszelką cenę.
Niczego nie chce utrzymać za wszelką cenę. Teraz mam taki armagedon w pracy, że po prostu nie wiem jak to będzie.
Osoba123 napisał/a:Bo nazwał mnie syfiarą, ja jego też tak nazwałam. Wiem. Dziecinada. Ta cała dyskusja też. Mówił, że sądząc po moim dawnym miejscu pracy można sądzić, że jestem chora i na umyśle i tam. Pracowałam fizycznie, w dość trudnych warunkach. Zazwyczaj w takiej pracy lądowali alkoholicy lub inne osoby z zaburzeniami, każdy mówił, że ja tam nie pasuje i osoba która mnie skerowala tam, do tej pracy przepraszała za to tłumacząc się, że nie wiedziała, że tak to wygląda. Praca była czysto fizyczna, nauczyła mnie życia i tego, że już nigdy nie chciałam w taki sposób pracować,, tak ciężko pracować. To było pół roku. Zbiegło się z moim długotrwałym bezrobociem z uwagi na chorobę córki. Co ma jedno do drugiego? Jak można oceniać ludzi przez pryzmat dawnego zatrudnienia. Oprócz mnie tam była jeszcze jedna, normalna dziewczyna.
Masz chorobliwy, patologiczny wręcz przymus przedstawiania siebie jako ofiary.
Ofiary za wszelką cenę.
Jak już nie udaje się jechać na dotychczasowym kandydacie do czynienia z Ciebie ofiary idealnej, to natychmiast znajduje się jakiś inny powód, czy pretekst do tego.
Nieważne, czy prawdziwy, czy wymyślony, najważniejsze że dzięki temu udaje Ci się pozostać w jedynej strefie komfortu, na jakiej Ci zależy.
Wiecznie niezrozumiana i atakowana ofiara, oto kim chcesz być za wszelką cenę.
To jest bardzo wygodne, owszem. Bo - tak jak to czynisz teraz - jest to wspaniała pasza, na której tuczysz swoje ego i dzięki której unikasz stanięcia w prawdzie, w realiach.
Jesteś przecież ofiarą, no! Skrzywdzono Cię, no! Dopatrujesz się ataków na siebie tam, gdzie ich wcale nie ma, tylko po to, żeby w odpowiedzi na wymyślone zarzuty, użalać się nad sobą jeszcze bardziej.Dzięki temu nigdy nie dorośniesz. Z jakiegoś powodu nie stać Cię na emocjonalną i moralną dorosłość, dojrzałość. To może być oczywiście wygoda, ale może być też ucieczka przed czymś, co wydaje Ci się być trudne, ciężkie, zbyt trudne i zbyt ciężkie, żebyś miała obecnie siły na to, żeby się z tym mierzyć.
Tak jak jest teraz NIGDY nie przyznasz, że jako dorosła osoba, będąca w pełni władz umysłowych - ponosisz odpowiedzialność za własne wybory. Że - jak każdy - odpowiadasz sama przed sobą za własne decyzje. Że mogą się one okazać w skutkach dobre dla Ciebie, lub złe. Że to jest normalne i dopuszczalne.
Że możesz popełniać błędy, dokonywać złych wyborów i podejmować niewłaściwe decyzje.
I że tak wolno.Za to za kurczowo będziesz się trzymać wykreowanego przez siebie wizerunku ofiary, który chcesz utrzymać za wszelką cenę.
A ja myślę ze nie tyle o wizerunek ofiary chodzi co o utrzymanie sie przy tym facecie. Pretekstem do tego bylo to ze zarazil Osobę HPV i z racji tego „winien jest” Autorce pozostanie w zwiazku z nią. Teraz okazalo sie, że byc może facet jest zdrowy i wraz z tym padl ten argument wiec trzeba wymyslec nowy by kontakt z gosciem utrzymać. Pozostaje wiec granie na poczucie winy i dezorientację. Wazne zeby dialog trwał. Autorka nie chce zrozumieć ze niezaleznie od tego czy ten facet ja zarazil czy nie to nie jest kompletnie materialem na partnera i jedynym zdrowym ruchem bedzie zablokowanie sobie i jemu wszelkich drog kontaktu.
Zgadzam się z Tobą feniks, o tym też pomyślałam - o ustawicznym wyszukiwaniu jakichkolwiek powodów do tego, żeby zmusić tego mężczyznę do pozostania w kontakcie.
Stąd mogą wynikać absurdalne żądania, pomysły i wymysły. Bo do pewnego stopnia trzeba te preteksty usprawiedliwić przed sobą samą, a potem, jak się przekroczy granicę żenady, to już samo idzie.
325 2021-09-02 18:47:42 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-09-02 19:05:06)
Wcale nie jest zdrowy, nie ma żadnych testów. Tego dnia, kiedy mi o tym pisał na pewno pił. W środę dzwonił do mnie z wyjaśnieniami dlaczego się ze mną rozstał. Na moją odpowiedź, że może sobie pójść do sądu, że mam badania, które mnie chronią i, że to ja mogę pójść z oskarżeniem wobec niego zareagował prośbą o to, abym tego nie robiła. Co znaczy, że żadnych testów nie ma i tylko blefował. A te jego wyjaśnienia świadczą jednoznacznie o wypaczonym światopoglądzie. Powody były z wiadomej części ciała.
W czasie rozmowy powiedziałam mu, że wiem, że mnie zdradzał na co on a co? Na kawę z kimś innym nie można pójść? Czy my byliśmy hajtnieci? Powiedziałam mu, że nie, ale w każdym związku są jasne reguły, które się ustala, a nie grajdołek w którym każdy robi co chce, że powinnien mi powiedzieć, że chce się z kimś wybrać gdzies i tyle. Nic więcej. To, że to ukrywał znaczy, że było to nieuczciwe wobec mnie. Ja mam teraz taką kumulację stresów, że kiedy wracam do domu z pracy to ja się trzęsę cała, nie mogę spać w nocy i nie robię z siebie ofiary tylko widzę co się ze mną dzieje. Z niego jest idealny manipulant. On kłamie jak z nut. Myśli, że ja chciałabym wrócić do niego. W żadnym wypadku.