Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 825 ]

196 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-18 07:23:35)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Ostatnio napisałam do niego 24.07.

Wiadomość wysłałam ponad 24 godziny temu.

Kobieto, opanuj sie.

Po co Ty to robisz? Pokazujesz mu tylko, ze spotykal sie z wariatka i ze bardzo dobrze, ze juz tego nie robi.
Tak jak pisalam wczesniej - raz nie zglosil, drugi raz nie zglosil, a w koncu przegniesz i zglosi.

I jak najbardziej to, co robisz to szantaz emocjonalny. Zwalasz swoje emocje na niego i jeszcze mowisz mu, jak powinien zyc i co powinien czuc. To, ze Ty po samobojstwie dziecka zachowywalabys sie w inny sposob, to Twoja sprawa. On zachowuje sie inaczej. To nie oznacza, ze zachowuje sie zle. Radzi sobie tak, jak sam potrafi i robi to, co jemu pomaga. Daj mu zyc. Nie dosc, ze to go spotkalo, to ma jeszcze nienormalna ex, ktora sie wtraca i go przesladuje. Tak, to co robisz jest przesladowaniem.

Ja na jego miejscu po pierwsze wyslalabym Cie do psychiatryka, a potem zalozylabym Ci sprawe o stalking.

Skoro nie chcesz do niego wracac, to daj mu wreszcie swiety spokoj.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Totalnie chorym byłoby zachowanie jego innej eks, która wchodziła pod jego nieobecność do jego domu, plądrowała, zostawiała rzeczy i pryskała dom perfumami. Ja nawet nie śmialam wejść na posesję, kiedy oddawałam mu jego parasol o którym zapomniałam, a ktorego wielokrotnie wolał ode mnie. Chorym byłoby wypisywanie z inwektywami do tamtej kobiety, mam kontakt gdybym chciała. Ja tylko czekam na kolejną wiadomość od niej o wiadomej treści. Też mogłabym kobietę podać o stalking bo to dzieje się nieprzerwanie od 2018 roku, ale wstyd na policji mówić o czymś takim. W okarzeniu o stalking podaje się treść wiadomości. On by poszedł? Ten policjant z jego kręgu zamieszkania za głowę by się złapał. On pochodzi z małej miejscowości. A spraw na policji miał tyle, że oni już go dobrze znają. Tak jak mieszkańcy jego wsi, z której pochodzi.

A co do radzenia sobie po samobójstwie. Wyjście na kabaret to jest radzenie? To jawny brak szacunku po 3 miesiącach od śmierci z obu stron. Poza tym jak oni wyglądają na tym zdjęciu. Ona wzrok spuszczony, a ten głowa odwrócona. Przekaz niewerbalny - ja nie jestem z nią, tylko siedzę obok. Serio bym się obraziła za takie zachowanie, za te wymowną minę. Poza tym wiem od jego innej sąsiadki, która mnie zna, że nie przyznał się do tego, że mnie rzucił. Unika, nie mówi nic, nie chce z nią rozmawiać mimo, że dobrze się znają. Powiedziała, że zrobił się dziwny, zdziczał i już nie chce jej pomagać, a nawet jeśli w czymś jej pomoże to zaraz ucieka i nie chce gadać. Przy mnie taki nie był. Pomagał jej bez ograniczeń. I gadał normalnie. Teraz? Unika aby nie kłamać. Omija prawdę. Wstyd go.

198

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zamiast pisać do niego sms, czy jakieś zaczepki na komunikatorach, może pisz listy. Będą dłuższe, bardziej przemyślane, będziesz mogła rozwinąć myśl, dać upust swoim emocjom opisać jak się czujesz, redagować je, etc... Chowaj je do biurka i NIGDY nie wysyłaj do adresata. To jest twoje główne zadanie, masze je bronić przed pokusą wysłania, możesz je nawet i całą noc przepisywać, czytać, redagować, myśleć o nich że są niedoskonałe i cały czas dopieszczać - ale niech ci prędzej ręka uschnie niż miał by je ktoś (nie koniecznie On) zobaczyć.
Za pół roku, może rok wywalisz je z biurka/kompa, tak jak wspomnianego Pana ze swojej głowy...

Mi metoda z listami pomogła. Choć pisałem je na kompie (ponoć pisane odręcznie są bardziej osobiste), wracałem do nich, edytowałem i "dopieszczałem", teraz to jest dla mnie po prostu śmieć, nie śmiał bym go nikomu pokazać, a już na pewno nie osobie która mnie zraniła i zawiodła i do której owe słowa były adresowane. Po prostu nie jest Ona warta ani ułamka czasu który poświęciłem na te przemyślenia. Wywalenie czy spalenie listów będzie również takim symbolem, że jesteś gotowa na zakończenie tego etapu w życiu, pozwoli iść ci dalej bogatszej o bagaż doświadczeń jaki otrzymałaś w tym czasie.

199

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie tylko on ma coś co może użyć przeciwko mnie. Ja też wiem coś co z powodzeniem mogłabym użyć przeciw niemu. I to by mu realnie zaszkodziło. Jest kilka takich rzeczy. Znam każde źródło jego dochodu, posiadam wiedzę przez którą dostałby karę od pewnego urzędu. On nie zasłużył na mój szacunek i na dobre traktowanie. Mogłabym, ale tego nie zrobię. I tak ma oskarżenie od matki swojego wnuka o alimenty. Jeśli to prawda i nie próbowałam wywołać litości to i tak będzie miał przechlapane. Ktoś w lipcu próbował złamać moje hasło na fb? Któż to był jak nie on. Tylko na jego komputerze logowałam się mailem, nigdzie indziej i nigdy nie miałam takiej sytuacji. To nie przypadkiem

200

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

A co do radzenia sobie po samobójstwie. Wyjście na kabaret to jest radzenie? To jawny brak szacunku po 3 miesiącach od śmierci z obu stron. Poza tym jak oni wyglądają na tym zdjęciu. Ona wzrok spuszczony, a ten głowa odwrócona. Przekaz niewerbalny - ja nie jestem z nią, tylko siedzę obok. Serio bym się obraziła za takie zachowanie, za te wymowną minę. Poza tym wiem od jego innej sąsiadki, która mnie zna, że nie przyznał się do tego, że mnie rzucił. Unika, nie mówi nic, nie chce z nią rozmawiać mimo, że dobrze się znają. Powiedziała, że zrobił się dziwny, zdziczał i już nie chce jej pomagać, a nawet jeśli w czymś jej pomoże to zaraz ucieka i nie chce gadać. Przy mnie taki nie był. Pomagał jej bez ograniczeń. I gadał normalnie. Teraz? Unika aby nie kłamać. Omija prawdę. Wstyd go.

On ma prawo radzic sobie w taki sposob, w jaki chce, a Tobie nic do tego. Nie masz prawa oceniac.
Zdjecia oceniasz? Serio? Daj facetowi spokoj.

Zablokuj go na messengerze i zacznij wreszcie zyc normalnie. Bo naprawde zachowujesz sie jak skrzywdzona 15latka.

201

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To nie jest radzenie sobie. To kompletny brak moralności. Pójść na kabaret po 3 miesiącach od śmierci dziecka. Jak oni oboje mogli? Nie mówię, że ma włożyć worek pokutny i zamknąć się w 4 ścianach, ale kabaret? Niech na tańce wyjdzie w tę sobotę. Bez ograniczeń. Mało tego od stóp do głów w bieli. Żal i żałoba widoczna gołym okiem. Zakłamani ludzie. Na mszę za młodego jedzie na wieś od stóp do głów na czarno, a na miasto z nową-starą od stóp do głów na biało.

202

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

A teraz napisałam co myślę o nim i o jego wyjściu na kabaret po 3 miesiącach od śmierci samobójczej jego syna. I doskonale wie, że ja mam rację.

Nikogo to nie obchodzi jak oceniasz czyjeś wyjście na kabaret, do knajpy, na piwo, czy w ogóle z domu.
To jest niegrzeczne i impertynenckie wypisywać takie rzeczy ludziom, jeśli nikt Cię nie pyta o zdanie.
Do ojca swojego dziecka też piszesz wiadomości z oceną jego zachowania? Jeśli robisz tak na codzień, to nie dziwię się, że nie masz wielu koleżanek.
Wychodzisz z założenia, że jeśli masz jakąś opinię o czymś, to masz i wszelkie prawo do jej wygłaszania? Tylko dlatego, że chcesz?

Osoba123 napisał/a:

Nie wypisuje do niego regularnie. Ostatnio napisałam do niego 24.07 kiedy zobaczyłam ich razem na miescie.

Tak, tak. A świstak siedzi i zawija.
Napisałaś kiedy zobaczyłaś ich razem na mieście, jakby nie wystarczyła już scena jaką wtedy zrobiłaś. Potem napisałaś i postraszyłaś samobójstwem. No i jeszcze napisałaś co sądzisz o jego wyjściu na kabaret, no ale, tak to przecież Ty wcale do niego nie piszesz, no skąd.

Osoba123 napisał/a:

Co nie zmienia faktu, że powinnam mieć to gdzieś, ale z drugiej strony strasznie żal mi tego dziecka, mimo, że to nie mój syn. To totalny brak szacunku.

Swoim dzieckiem się zajmij. O swoje dziecko się zatroszcz i okaż mu szacunek. Swojego dziecka pożałuj. To nic nie zmienia, że mała jest na kilka dni u swojego ojca, skoro przez pozostały czas musi grać rolę klauna i błazna, bo czuje że musi rozweselać mamusię, która cała jest pochłonięta i ogarnięta chorą obsesją do tego stopnia, że świata poza tym nie widzi.
Swojego dziecka jakoś Ci nie żal, że składasz na nią taki ciężar i odpowiedzialność.
Mnie też jest ogromnie żal Twojego dziecka, mimo że to nie moja córka.

Osoba123 napisał/a:

Totalnie chorym byłoby zachowanie jego innej eks (...)

Nie, Twoje zachowanie jest również totalnie chore. To, że nie robisz dokładnie tego, co robiła jego jakaś tam ex, wcale nie świadczy o tym, że zachowujesz się normalnie i stabilnie.
Nigdy nie uwierzę w to, że masz 35 lat. Postępujesz jak znudzona wakacjami nastolatka.
Nie jesteś lepsza od jego ex, bo przykłady Twojego zachowania również można podać jako dowody na obsesję i zaburzenia.

Osoba123 napisał/a:

On by poszedł? Ten policjant z jego kręgu zamieszkania za głowę by się złapał.

Jeśli nie przestaniesz, to oczywiście, że pójdzie. To nie jest kwestia prawdopodobieństwa, tylko czasu. Rób tak dalej, a się przekonasz o tym, że i on pójdzie, i policjant się za głowę nie złapie.
Nękanie i prześladowanie jest karalne, a grożenie samobójstwem jest kwalifikowane do interwencji odpowiednich służb, niezależnie od tego co Ty o tym myślisz.

Osoba123 napisał/a:

A co do radzenia sobie po samobójstwie. Wyjście na kabaret to jest radzenie? To jawny brak szacunku po 3 miesiącach od śmierci z obu stron.

Bo Ty tak mówisz? Co Cię obchodzi jak obcy ludzie spędzają swój czas, przestań się w tym grzebać.

Osoba123 napisał/a:

Poza tym jak oni wyglądają na tym zdjęciu. Ona wzrok spuszczony, a ten głowa odwrócona. Przekaz niewerbalny - ja nie jestem z nią, tylko siedzę obok.

Tak, tak. Poszedł tam z nią, choć na pewno nie chciał, no i oczywiście przecież cały czas myślał o Tobie i tęsknił. To zdjęcie to dowód na to, że on Cię kocha. Zapewne.

Osoba123 napisał/a:

Poza tym wiem od jego innej sąsiadki, która mnie zna, że nie przyznał się do tego, że mnie rzucił.

Dziewczyno, jesteś chora i musisz się leczyć, bo uwierz mi - wpędzisz się w psychozę.
Daj temu spokój.
Facet, o którym napisałaś same podłe rzeczy - zdradzacz, agresor, pijak, zimny, nieczuły, oschły, podły, odpychający, zaraził Cię wirusem który jest bardzo groźny i niebezpieczny dla kobiet, a Ty jedyne co robisz, to rozpamiętujesz, babrzesz się, oceniasz, wypisujesz do niego, do jego byłych, czy obecnych, wypytujesz jego sąsiadów i grozisz samobójstwem.
To co robisz jest niepokojące i chore!

Osoba123 napisał/a:

Ktoś w lipcu próbował złamać moje hasło na fb? Któż to był jak nie on. Tylko na jego komputerze logowałam się mailem, nigdzie indziej i nigdy nie miałam takiej sytuacji. To nie przypadkiem.

Oczywiście. On tak bardzo Cię kocha i tak bardzo żyć bez Ciebie nie może, że po tym jak logowałaś się u niego na fejsa, nie zauważył tego i chcąc skorzystać z fejsbuka próbował się logować na ostatnie dane wprowadzone na jego komputerze.

Nie mogę się nadziwić, że mając tyle energii, czasu i możliwości, Ty robisz takie durnoty, zamiast po prostu zgłosić się po pomoc.

Osoba123 napisał/a:

To nie jest radzenie sobie. To kompletny brak moralności. Pójść na kabaret po 3 miesiącach od śmierci dziecka. Jak oni oboje mogli? Nie mówię, że ma włożyć worek pokutny i zamknąć się w 4 ścianach, ale kabaret? Niech na tańce wyjdzie w tę sobotę. Bez ograniczeń. Mało tego od stóp do głów w bieli. Żal i żałoba widoczna gołym okiem. Zakłamani ludzie. Na mszę za młodego jedzie na wieś od stóp do głów na czarno, a na miasto z nową-starą od stóp do głów na biało.

Jeśli jesteś prawdziwa, to wiedz o tym, że jesteś bardzo, bardzo chora.
I dokładnie taka sama, jak ci odrażający, okropni, zakłamani ludzie, na których puszczasz tutaj ciągle jakże obfite pawie jadu.

203

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?

Przeczytalam twoj pierwszy post. Wlos sie na glowie jezy. Juz pal licho dlaczego zwiazalas sie z mezczyzna, ktory traktowal cie jak..., ale cala reszta - masz w sobie zachowania autodestrukcyjne, co juz na maksa pokazujesz w tym watku. Ludzi z forum tez uzywasz, serwujac coraz to bardziej szokujace informacje na swoj temat i swojego myslenia, tak aby w rozpaczy zwrocic na siebie uwage. Sama dla siebie jestes zagrozeniem i im szybciej pojdziesz na leczenie psychiatryczne + terapia, tym lepiej. Ratuj sie kobieto, twoje dziecko na to patrzy.

204

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

To nie jest radzenie sobie. To kompletny brak moralności. Pójść na kabaret po 3 miesiącach od śmierci dziecka. Jak oni oboje mogli? Nie mówię, że ma włożyć worek pokutny i zamknąć się w 4 ścianach, ale kabaret? Niech na tańce wyjdzie w tę sobotę. Bez ograniczeń. Mało tego od stóp do głów w bieli. Żal i żałoba widoczna gołym okiem. Zakłamani ludzie. Na mszę za młodego jedzie na wieś od stóp do głów na czarno, a na miasto z nową-starą od stóp do głów na biało.

Nie masz zadnego prawa do oceniania tego, co on robi i jak on zyje.
Jak chce to moze chodzic caly na bialo. Zaloba to nie to, co pokazujesz na zewnatrz.

205 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-18 09:19:05)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jego zachowanie jest niemniej chore od mojego. Historia jest na tyle złożona, że ten kto ją zna od podszewki wymownie milczy lub dziwi się, że mozna tak życie prowadzić.

Co ma ilość posiadanych koleżanek do tej sytuacji? To jak przykładać zimne do gorącego. Uważam to porównanie za krzywdzące i niesprawiedliwe. Mogę być jak nastolatka co nie zmienia faktu, że i tak mam rację. To brak szacunku dla dziecka. A moja córka ma się dobrze i nie gra klauna w domu jak twierdzisz. Nie rozmiesza mnie na zawołanie. Ona ma taką naturę. Nie znasz jej, a próbujesz oceniać. Kończąc, dobrze, że Ty isabello w życiu podejmowałaś same rozsądne decyzje, nigdy nie dałaś się ponieść emocjom i zawsze działałaś zgodnie z normami społecznymi. Nie znasz całości tej historii, to jest marny wycinek tego co opisuje. Wszystko od początku że szczegółami wygląda jeszcze gorzej. On miał świadomość co robi od początku. A ja nie jestem przedmiotem do zabawy. Ludźmi się nie bawi. Ja się nim nie bawiłam. Nie należy się jemu żaden szacunek z mojej strony bo i za co? Jedyne co by mu się należało to raz z płaskiej za to wszystko. Niezależnie co sobie myślicie. Zdjęcie tak czy inaczej jest wymowne, bez całego kontekstu który napisałaś bo akurat tego nie miałam na myśli i można bez tego sarkazmu.

Tym co dzieje się w mojej głowie nie dzielę się z moją córką. Co najwyżej tutaj lub z mamą. W domu i w pracy jestem taka jak zawsze normalna. A że czasem nie jestem smutna w domu? Nie mogę? Nawet przy dziecku nie rozmawiam o nim z mamą. Moja córka nie widzi żadnych dziwnych zachowań bo sobie na to nie pozwalam przy niej.
Tak zaraz napiszecie jak to podeszłam do nich z córką w tle... Jeden raz. I jak to do niego wypisuje. 24 lipca i teraz łącznie 4 wiadomości. Wypisywanie. Oceniacie mnie jako potwora. A to on jest bez żadnych skrupolow względem swojego syna, mnie i dla tej baby też tylko to kwestia czasu.

206

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

To brak szacunku dla dziecka.

Nie masz racji. On ma prawo zyc tak, jak sam chce. Nie kazdy przezywa zalobe w ten sposob, ze siedzi i placze przez rok. Mozna zyc normalnie, mozna isc na impreze i to nie jest brakiem szacunku.

Ja 2 miesiace po smierci bliskiej osoby bawilam sie na weselu przyjaciela i przetanczylam cala noc. Takie momenty tez sa potrzebne.

207

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Można, po kimś bliskim, ale nie po dziecku. I to po 3 miesiącach. To nie tylko moja opinia.

208

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Kończąc, dobrze, że Ty isabello w życiu podejmowałaś same rozsądne decyzje, nigdy nie dałaś się ponieść emocjom i zawsze działałaś zgodnie z normami społecznymi.

Nie oceniam Ciebie, tylko Twoje zachowanie. A ono jest dla mnie zaburzone, chore i niebezpieczne osobo123.
Przykro mi, ale nigdy nie dałam się ponieść emocjom na tyle, żeby śledzić, nękać, wypisywać i rozpytywać znajomych, albo sąsiadów (!) faceta, który traktowałby mnie jak przysłowiowy piece of shit.
Jako młoda kobieta byłam w kilkuletnim, bardzo toksycznym związku z narcyzem, który wykazywał wiele cech i zachowań podobnych do tych, które ty opisujesz.
To co zrobiłam, to była ucieczka, odcięcie się, blokowanie, ukrywanie, a nawet zgłoszenie sprawy na policję, ponieważ on mnie nachodził.
Po byciu dla niego emocjonalną wycieraczką nie przyszło mi do głowy, żeby go śledzić, podglądać, wypisywać, roztrząsać jego zachowanie po rozstaniu, oceniać kobiety z którymi się spotyka i tak dalej.

Osoba123 napisał/a:

Moja córka nie widzi żadnych dziwnych zachowań bo sobie na to nie pozwalam przy niej.

To kiedy robisz to wszystko? Wyjazdy na lody do jego miejscowości, scena w knajpie, czas mija, a ty nadal jesteś świetnie zorientowana w tym co on robi, dokąd chodzi, z kim, jak się ubiera (!) oraz co wiedzą, a czego nie wiedzą jego sąsiedzi. Po nocach to robisz niby?

Osoba123 napisał/a:

Jeden raz. I jak to do niego wypisuje. 24 lipca i teraz łącznie 4 wiadomości. Wypisywanie.

Wychodzi częściej niż raz na tydzień.
Gdybyś dostawała wiadomość od jakiegokolwiek ze swoich ex, z którym nie chcesz mieć kontaktu raz w tygodniu, uznałabyś, że jest to sporadyczne i rzadkie? Gdybym ja wyrzuciła kogoś ze swojego domu i nie chciała go więcej widzieć, a ten ktoś robiłby mi sceny publicznie i pisał do mnie wiadomości, to jak najbardziej uznałabym to za wypisywanie i nękanie.
Po co to robisz? Myślisz, że jego obchodzi cokolwiek co piszesz?

Osoba123 napisał/a:

A to on jest bez żadnych skrupolow względem swojego syna, mnie i dla tej baby też tylko to kwestia czasu.

To już nie twoje zmartwienie jaki on jest dla innych ludzi. Nie jesteście razem, rozstaliście się. Nie musisz się już więc martwić jego wadami, czy postępowaniem.

Jedziesz pociągiem na autopilocie samoniszczenia. Im bardziej wystawiasz głowę na zewnątrz w tym pędzie, tym bardziej wjazd do jakiegokolwiek tunelu po drodze, obetnie ci ją.

209 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-18 09:54:12)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Można, po kimś bliskim, ale nie po dziecku. I to po 3 miesiącach. To nie tylko moja opinia.

Ale nie wiesz, jak bliskim wink
Nikogo nie interesuje Twoja opinia. I nikogo nie interesuje opinia ludzi, z ktorymi omawiasz sprawy obcego faceta. Zachowujesz sie paskudnie.

210

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

On mi w tym nie ustępuje, nawet jeśli zasłużył sobie na to. I dobrze mu tak. Ja i tak nie robię nic co przebiło by jego poprzednią eks. Nie mówiłam o wszystkim co ona robiła. Jej zachowanie było totalnie chore.

Podejście do niego w knajpie to był jeden raz. A zdjęcie zobaczyłam przypadkiem na fb. Na jednym z portali internetowych. I tak uważam, że to kreatury, a nie ludzie. I nie tylko ja. Jeszcze co jak co, ale moralności nie mam spaczonej. Nie poszłabym na kabaret po śmieci dziecka lub kogoś równie bliskiego. Ja w przeciwienstwie do niego potrafię szanować ludzi, którzy na to zasługują.


Co do blokady, on równie dobrze może zrobić to samo. Resztki wstydu go powstrzymują.

211

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

No czekaj, ale nie jesteś z nim w związku, relacji tak? To daj sobie z tym spokój, po co ci te chore emocje? Możesz sobie sądzić co chcesz, ale niepotrzebnie angażujesz się w to.

212

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

On mi w tym nie ustępuje, nawet jeśli zasłużył sobie na to. I dobrze mu tak. Ja i tak nie robię nic co przebiło by jego poprzednią eks. Nie mówiłam o wszystkim co ona robiła. Jej zachowanie było totalnie chore.

Podejście do niego w knajpie to był jeden raz. A zdjęcie zobaczyłam przypadkiem na fb. Na jednym z portali internetowych. I tak uważam, że to kreatury, a nie ludzie. I nie tylko ja. Jeszcze co jak co, ale moralności nie mam spaczonej. Nie poszłabym na kabaret po śmieci dziecka lub kogoś równie bliskiego. Ja w przeciwienstwie do niego potrafię szanować ludzi, którzy na to zasługują.


Co do blokady, on równie dobrze może zrobić to samo. Resztki wstydu go powstrzymują.

tak, bo on powinien teraz na czarno chodzic, plakac jak tylko wyjdzie z domu i jesc kamienie zamiast chleba, zeby ludzie dookola byli zadowoleni tym, w jaki sposob przezywa zalobe.

Jestes chora.

213

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie musi tego robić, ale uszanować pamięć syna już tak. Nie popadajmy w skrajności. I nie jestem chora. Wypraszam sobie. Nie ubliżaj mi bo ja tobie nie ubliżam.

214 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-18 10:52:10)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Nie musi tego robić, ale uszanować pamięć syna już tak. Nie popadajmy w skrajności. I nie jestem chora. Wypraszam sobie. Nie ubliżaj mi bo ja tobie nie ubliżam.

Jestes. Angazujesz sie w jego zycie, zamiast zastanowic sie nad swoim.
Jego syn nie zyje. I to jest tylko i wylacznie jego biznes, jak przezywa zalobe. Mozna przezywac zalobe po dziecku i isc na impreze. Mozna nie przezywac zaloby, ale na pokaz ubierac sie na czarno i chodzic codziennie do kosciola.
Uszanowanie czyjejs pamieci nie polega na tym, ze sie przestanie zyc tylko bedzie rozpaczac. Poza tym to naprawde nie jest Twoj biznes, jak on przezywa. Skoro nie masz z nim kontaktu poza bzdurami, ktore mu wypisujesz, to skad wiesz, jak zachowuje sie prywatnie i jak to przezywa w samotnosci. Nie wiesz. Oceniasz na podstawie tego, co zobaczylas na jednym jedynym zdjeciu. Naprawde uwazasz to za objaw zdrowia?

Co Cie to tak bardzo boli, ze on to robi po swojemu? Ciebie w ten sposob jakos urazil, ze nie robi po Twojemu?

Powinnas isc na terapie. Najpierw do psychiatry, bo jest bez skierowania i ma szybsze terminy i moze wlaczyc leki do leczenia. A Ty krecisz sie na zmiane w rozpaczy i potwornej zlosci. Naprawde uwazasz, ze to co robisz jest zdrowe?
Jak Ty masz czas dla swojego dziecka, skoro wiekszosc czasu poswiecasz analizowaniu tego, ze on smial gdzies wyjsc?

215

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Autorko, zaczynasz tymi wpisami dosłownie przerażać. Powinnaś w pierwszej kolejności iść do specjalisty, jesteś tak zafiksowana na punkcie tego pożal się Boże faceta, że wszystko jak kulą w płot.

216

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ok, ja jestem chora, ale wg Was on jest okej? On jest zdrowy tak? Normalni ludzie nie bawią się uczuciami innych osób. Nie rzucają w kąt ludzi, kiedy się znudzą lub przestaną otrzymywać od nich tego co by chcieli otrzymać. To on jest chorym człowiekiem. Wiem jak przeżywał żałobę, strasznie ciężko, a teraz nagle tak się odwidziało? Mówił mi, że nigdzie nie będzie chodził przez najbliższy rok. Żadnych rozrywek, głośnej muzyki i co nagle mu przeszło? Przy śmierci dziecka we mnie umarłaby część mnie. I nie popadam w skrajności jak sądzicie. Razi mnie jego zachowanie i możecie mówić co chcecie dla mnie jego zachowanie jest chore.

Przerażające byłoby gdybym zachowywała się tak jak jego eks, sprowadzała do jego domu kobiety z którymi mnie zdradzał, a mam do nich kontakty.

217

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Czy naprawdę nie rozumiesz, że to nie Twoja sprawa co on?
Zajmij się SWOIM życiem, jeśli nic z tym nie zrobisz, za chwilkę przyklei się do Ciebie kolejny popapraniec.

Co Ci da, że powiesimy na nim psy? Że będziemy Cię bezmyślnie poklepywać po ramieniu?
Taki facet może zainteresować zaburzone kobiety, których samoocena leży. Silna świadoma kobieta takiej gnidzie nie poświęciłaby ułamka sekundy. Czy to na Ciebie nie działa?
Twój eks to byle co.

Mówisz, że brak szacunku dla jego syna bo kabaret, bo to, bo tamto.

Zajmij się szacunkiem do własnego dziecka, łudzisz się, że dziecko nie widzi, nie odczuwa, no więc zapewniam Cię, że widzi i odczuwa i ja Twojej córce współczuje.

218

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Ok, ja jestem chora, ale wg Was on jest okej? On jest zdrowy tak?

Z kimś takim chcesz się moralnie, czy emocjonalnie równać?
Jeśli ja kradnę, a ktoś inny też jest złodziejem, to jest już ok? Oboje jesteśmy usprawiedliwieni? Czy - według Twoich standardów - świadczy to o tym, że tylko ja jestem usprawiedliwiona, bo przecież ktoś inny też kradnie?

Osoba123 napisał/a:

Normalni ludzie nie bawią się uczuciami innych osób. Nie rzucają w kąt ludzi, kiedy się znudzą lub przestaną otrzymywać od nich tego co by chcieli otrzymać.

Nikt Cię nie rzucił w kąt. Wasz związek był nieudany i rozstawaliście się już wcześniej, a wracaliście do siebie po tym, jak Ty to u niego wypraszałaś.
Ludzie czasem się rozstają. Są rozstania, porzucenia, rozwody. I to wcale nie świadczy o tym, że ktoś był czyjąś zabawką.

Osoba123 napisał/a:

To on jest chorym człowiekiem.

Ty jesteś tak samo chora.

Osoba123 napisał/a:

Wiem jak przeżywał żałobę, strasznie ciężko, a teraz nagle tak się odwidziało? Mówił mi, że nigdzie nie będzie chodził przez najbliższy rok. Żadnych rozrywek, głośnej muzyki i co nagle mu przeszło?

To już nie jest Twoja sprawa czy mu przeszło, co mu przeszło i kiedy mu przeszło. Nie masz żadnych praw, ani powodów, aby to oceniać i komentować.

Osoba123 napisał/a:

Przy śmierci dziecka we mnie umarłaby część mnie. I nie popadam w skrajności jak sądzicie. Razi mnie jego zachowanie i możecie mówić co chcecie dla mnie jego zachowanie jest chore.

Oczywiście, że popadasz w skrajności i ogromnie niepokojące jest to, że tego nie widzisz.
Moja przyjaciółka ma takie powiedzenie, którego czasem używa w podobnych sytuacjach, i które uważam, że świetnie obrazuje takie przemożne chęci oceniania.
Brzmi ono - "koniowi można zameldować", i wydaje mi się ono bardzo pasujące do Twojej obecnej sytuacji.
Właśnie koniowi można zameldować to, co Ty sądzisz o tym człowieku, o jego zachowaniu, o jego żałobie, i o tym, że on w ogóle śmie wychodzić z domu.
Nikogo to nie interesuje, że Ciebie razi zachowanie człowieka, z którym kiedyś byłaś.
I również nie ma to już najmniejszego znaczenia teraz.
Całe więc Twoje oburzenie jest jak krew w piach.

Osoba123 napisał/a:

Przerażające byłoby gdybym zachowywała się tak jak jego eks, sprowadzała do jego domu kobiety z którymi mnie zdradzał, a mam do nich kontakty.

Przerażające i chore jest to, że w ogóle coś takiego przychodzi Ci do głowy, że coś takiego rozważasz.
Nie sądzę, żebyś zdobyła kontakty do tych kobiet w sposób uczciwy, a Ty się jeszcze tym wszystkim szczycisz, i uważasz się za lepszą tylko dlatego, że nie posunęłaś się do świństw ostatecznych.
Naprawdę, te kobiety to jest poziom, do którego chcesz się powrównywać?

219 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-18 13:51:14)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Czyli gro osób z mojego otoczenia też jest chore i też popadają w skrajności bo uważają podobnie jak ja. Żadne z nich nie poszłoby na kabaret 3 miesiące po śmierci dziecka. To ja jestem dziwna, że brzydzę się nim w tym momencie. Mój charakter i ogół postępowania łącznie z mną nadaje się do utylizacji.

Są rozstania, ale nie w takim stylu. Po co kłamać? Po co mówić, że chce mieć się spokój? Ja mam swoje uczucia, on też. Ale nie robi się tak jak on i kropka. Tak jest w moim świecie. Tłumaczy się temu człowiekowi o co chodzi. Przeprasza. A tu? Toz to cyrk na kółkach. I co z tego, że w nieuczciwy sposób zdobyłam kontakty? A on był uczciwy? Oko za oko. Aaaa i powroty nie były wyłącznie z mojej inicjatywy. Tak łatwo ocenić wszystko jednostronnie. Anonimowo.

Jeszcze dodam, że śmierć jego dziecka dotknęła mnie też. Bardzo. Byłam z nim i przy nim w tym najgorszym czasie. I uważam tak czy inaczej, że ta kobieta wykazała się rażącym brakiem taktu, kultury i szacunku dla jego nieżyjącego syna i zdania nie zmienię. 3 miesiące po śmierci, bale, tańce, kabarety. Dla mnie to nie do przyjęcia. Moja przyjaciółka z którą pisałam powiedziała dokładnie to samo. Jeszcze bardziej dosadnie, że on ma coś z głową

220 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-18 13:30:52)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ale to nie o to chodzi, co kto uważa za dziwne.
Jesteśmy różnymi ludźmi i każdy ma prawo do przeżywania swojego życia w taki sposób, w jaki sam chce.

To, że Ty analizujesz z różnymi ludźmi to, jak on przeżywa swoją żałobę jest chore. Niesmaczne, wstrętne, okropne i chore.

Jesteś jak baba na ulicy komentująca, że ktoś ma za krótką spódniczkę albo zbyt mocny makijaż. Wtrącasz się w rzeczy, które Cię zupełnie nie dotyczą i jeszcze wciągasz w to innych.

To nie Twoja sprawa, co on robi. Przestań to tak analizować. Ty zrobiłabyś inaczej, Ty uważasz to za brak szacunku, a on widocznie uważa inaczej. I to NIE jest Twoja sprawa.

221

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Jeszcze dodam, że śmierć jego dziecka dotknęła mnie też. Bardzo. Byłam z nim i przy nim w tym najgorszym czasie. I uważam tak czy inaczej, że ta kobieta wykazała się rażącym brakiem taktu, kultury i szacunku dla jego nieżyjącego syna i zdania nie zmienię. 3 miesiące po śmierci, bale, tańce, kabarety. Dla mnie to nie do przyjęcia. Moja przyjaciółka z którą pisałam powiedziała dokładnie to samo. Jeszcze bardziej dosadnie, że on ma coś z głową

No i?

222

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Skoro on jest taki chory, obrzydliwy, odrażający, niemoralny i co tam jeszcze, skoro tak bardzo się go brzydzisz, to po co i dlaczego w ogóle się nim jeszcze zajmujesz?
Po co marnujesz czas, energię i życie na przeżuwanie go?

223

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Jeszcze dodam, że śmierć jego dziecka dotknęła mnie też. Bardzo. Byłam z nim i przy nim w tym najgorszym czasie. I uważam tak czy inaczej, że ta kobieta wykazała się rażącym brakiem taktu, kultury i szacunku dla jego nieżyjącego syna i zdania nie zmienię. 3 miesiące po śmierci, bale, tańce, kabarety. Dla mnie to nie do przyjęcia. Moja przyjaciółka z którą pisałam powiedziała dokładnie to samo. Jeszcze bardziej dosadnie, że on ma coś z głową

Długa droga przed Tobą dziewczyno jeżeli pójdziesz w tę stronę.
Ty analizujesz ,większość czasu  podejrzewam,dręczysz się ,męczysz, dowalasz sobie ,podsycasz urazy,rozdrapujesz rany,wynajdujesz coraz to nowe punkty do tego żeby wzbudzić nienawiść w sobie ,nie chcesz puścić złudzeń i mrzonek ,marzeń .
A on żyje sobie jak chce ,albo jak musi .
Boli Ciebie chyba że to nie Ty zerwałaś ,widzę że wyrzucasz sobie różne sprawy że się zakochałaś ,że byłaś głodna uczuć i samotna.
Nie zmienisz tego faceta i nigdy wcześniej nie było to możliwe ,to jest absolutnie po za Twoim zasięgiem,a wpływ na niego miałaś tylko taki na jaki on sobie pozwolił .możesz przestać tak kompulsywnie rozmyślać i gdybać ,osądzać i oceniać ,za wszystko to co opisujesz karzesz wyłącznie siebie ,bo Twoje samopoczucie i stan psychiczny jest bardzo zły.
Należy mieć nadzieje że to dlatego że masz etap złości ,gniewu z którym nie potrafisz sobie poradzić ,widocznie Twój przełom i przesilenie w emocjach będzie bardziej ostry taki do dna ,szkoda że tak się tego faceta uczepiłaś kurczowo ,jakby to był ostatni cud świata ,złudzenia pożegnać czasem jest najtrudniej co nie znaczy że jest to niemożliwe.

Co z Tego że nawet możesz mieć rację w stosunku do tego gościa,no być może jest zły niemoralny,zaburzony
i co z tym zrobisz ,co możesz jaki masz na to wpływ - zerowy po prostu ,jesteś bezradna i bezsilna ,zadajesz sobie krzywdę ,nie godząc się z rzeczywistością ,a przed własnym życiem i przyszłością uciekasz w absurdalne piętrowe analizy ,które nic Ci nie dadzą i nie przyniosą spokoju,który możesz sobie sama darować i dać ,za darmo i bezwarunkowo .Cały czas szukasz winy i krzywdy na przemian ,natrętnie i niezdrowo dla siebie ,zatruwasz się tym,w poczuciu jakiejś misji zbawienia faceta i żeby prawda o nim ujrzała światło dzienne ,a on przyszedł i pokajał się przed Tobą i okazał skruchę ,wyznał winy i błędy.Nie jesteś bogiem Autorko i nie rządzisz światem,zejdź z tego miejsca i uspokój się ukojenia nie szukaj w rozgrzewaniu krwi nienawiścią deprecjonowaniem ,wyrzuć złość z siebie po prosu,ale nie mścij się bo za słaba jesteś na to żeby to udźwignąć .
Dorze że chociaż coś jesz .
,Ty się tym dręczysz ,a on nie wiadomo co ma w głowie.
Tracisz czas i energię,odwracasz swoją uwagę rozkminiając co on myśli co czuje ,oceniając jego działanie ,wszystko to niestety we własnym kontekście ,bo na końcu Ty egocentrycznie cierpisz ,w dodatku w poczuciu słusznej racji,jakby to cierpienie i ból było świętym obowiązkiem ,a facet wart byłby tego cierpienia i rozpaczy .

224

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:

(...) Tracisz czas i energię,odwracasz swoją uwagę rozkminiając co on myśli co czuje ,oceniając jego działanie ,wszystko to niestety we własnym kontekście ,bo na końcu Ty egocentrycznie cierpisz ,w dodatku w poczuciu słusznej racji,jakby to cierpienie i ból było świętym obowiązkiem ,a facet wart byłby tego cierpienia i rozpaczy .

A nie przyszło Ci do głowy, Paslawku, że o to właśnie autorce chodzi? O ten bezmiar cierpienia, który ją, w jej oczach, czyni szlachetną, i która dalej karmi się tym wszystkim udowadniając nam, nic nierozumiejącym użytkownikom, jakim złym człowiekiem jest jej były? Bo o tym, że prawdopodobnie wątek jest kolejnym wziętym z sufitu, nie wspomnę.

225

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ten wątek nie jest wzięty z sufitu. I to nie jest tak, że ja wszystkie negatywne emocje uzewnętrzniam w życiu prywatnym, zawodowym, rodzinnym. Czasem jestem smutna, ale po mnie nic nie widać.

Tak, boli mnie to, że to nie ja zerwałam. Boli mnie to, że mimo mojej uczciwości on okazał się totalnym niewdzięcznikiem.

226

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Aż tak dobrą aktorką jesteś? <pytanie retoryczne>

227

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Może powinnam szlochać codziennie przychodzić z podpuchniętymi i czerwonymi oczami? To nie jest kwestia aktorstwa, raczej kwestia powsiagliwosci. Nie wierze, ze ludzie anonimowo potrafią być dla siebie tak skrajnie złośliwi. Z jednej strony na drugą. Może powinnam urządzić teatr? To co czuje to jest moja prywatna sprawa, potrafię oddzielić życie zawodowe od osobistego. I nie jestem aktorką. I nikomu z Was tutaj nie ublizalam, tak jak co niektóre jednostki mnie. Mimo, że nie znają całej historii, nie wiedzą ile ja poświęciłam żeby z nim być i jak jest jak było w rzeczywistości. To jest wycinek, mała część tego co się działo. Gdybym miała opisać to od początku to naprawdę zajęło by mi to sporo czasu i miejsca. Nie mam zaburzonej oceny rzeczywistości na tyle aby nie widzieć co jest dobre, a co złe. I prawda jest taka że zabawił mnie mną, od początku wiedział co i jak kiedy mnie poznał. Wiedział o różnicy wieku. Mógł przemyśleć. Mógł mi wyjaśnić, porozmawiać ze mną. Nie zostawia się ludzi bez zdania wyjaśnienia tylko z groźbami jeśli nie to.... standardowo kobieta kobiecie wilkiem, tak jak w realu. Tępić ile się da.

228

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:
paslawek napisał/a:

(...) Tracisz czas i energię,odwracasz swoją uwagę rozkminiając co on myśli co czuje ,oceniając jego działanie ,wszystko to niestety we własnym kontekście ,bo na końcu Ty egocentrycznie cierpisz ,w dodatku w poczuciu słusznej racji,jakby to cierpienie i ból było świętym obowiązkiem ,a facet wart byłby tego cierpienia i rozpaczy .

A nie przyszło Ci do głowy, Paslawku, że o to właśnie autorce chodzi? O ten bezmiar cierpienia, który ją, w jej oczach, czyni szlachetną, i która dalej karmi się tym wszystkim udowadniając nam, nic nierozumiejącym użytkownikom, jakim złym człowiekiem jest jej były? Bo o tym, że prawdopodobnie wątek jest kolejnym wziętym z sufitu, nie wspomnę.

Przyszło Wielokropku
,w różne myślenie ,stany psychiczne i działania ludzie uciekają
pytanie przed czym ?

229 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-08-18 15:49:15)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Osobo123,
jasne. Kobieta kobiecie wilkiem.
To najprostsze tłumaczenie i/lub usprawiedliwienie. Wszyscy tu są przeciw Tobie, ze mną na czele.

Coraz bardziej Ci współczuję (jeśli to fikcja, to także). Bo, jeśli się zdecydujesz na psychoterapię, to czeka Cię sporo niełatwej pracy.



***
Paslawku,
przed sobą. smile

230

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Osobo123,
jasne. Kobieta kobiecie wilkiem.
To najprostsze tłumaczenie i/lub usprawiedliwienie. Wszyscy tu są przeciw Tobie, ze mną na czele.

Coraz bardziej Ci współczuję (jeśli to fikcja, to także). Bo, jeśli się zdecydujesz na psychoterapię, to czeka Cię sporo niełatwej pracy.



***
Paslawku,
przed sobą. smile

W rzeczy samej .

231

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co do listów myślałam już o tym i zrobię tak. Tymczasem opisałam wszytko od początku, całą historię z pobocznymi istotnymi wątkami. Zajęło mi to cały jeden dzień z przerwami.

232

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mój dzień nie składa się od początku do końca na myśleniu wyłącznie o nim. Są momenty kiedy łapie się na tym, że myślę. Był częścią mojego życia. Wy tak potraficie na pstryk wyłączyć myślenie o kimś, kto w niedawnym czasie stanowił część Waszego życia? Taka jestem, szybko przywiązuje się do ludzi. Przyzwyczajam się do miejsc. Ciężko mi potem zapomnieć. A wszystko włączyło się za sprawą ostatniego kontaktu, poprosiłam go aby oddał mi książki, które zostawiłam u niego (tu spadnie na mnie hejt, że to było na pewno celowo), oddał mi, a ja jemu parasol, który woziłam w bagażniku. Książki były prezentem urodzinowym, dlatego chciałam je odzyskać. Nie prosiłam oddaj mi prezenty, które ode mnie dostałeś (tak jak jego była, która pocięła mu na pożegnanie ubrania-wszystkie ubrania) I nie jestem żadną aktorką, msciwą zołzą. Mogłabym tyle zrobić w ramach zemsty. Tyle wiem, znam każde jego miejsce, każdego znajomego i rodzinę. Motywy dla których podjął taką, a nie inną decyzję to zapewne jego postępujące skąpstwo. To jest do cna wyrachowany człowiek. Przeliczył. Sąsiadka zrobi mi obiadki, kolacje, śniadanka, do domu nie przyjdzie, prądu, wody, jedzenia nie zużyje. Kupi co trzeba kiedy dobrze zakręcę. W przeciwieństwie do mnie, nie byłam na tyle głupia aby tracić na niego swoje pieniądze. Najważniejsze jest to, że osoby które tak de facto znają całą te historie, od początku, z każdym szczegółem i pobocznym wątkiem są za mną i ze mną i nie uważają, że jestem chora. W pracy nikt nie musi i nie powinien wiedzieć niczego więcej o moim prywatnym życiu niż zechce powiedzieć. Nie muszę obnosić się z miną cierpietnicy. To co czuje zostawiam wewnątrz. I nie ukrywam, że jeszcze za nim tęsknię. To irracjonalne, że mimo jego odpychajacego zachowania budził we mnie chęć bliskości (nie seksualnej). Nie jestem człowiekiem, który dąży do konfliktów. Fakt, czasem się obraziłam, ale nie trwało to długo. Zawsze wychodziłam z założenia, że ideałów nie ma i nie zamieniłabym go na kogoś innego bo w dobrym czasie było między nami naprawdę nieźle. Do tego tak tęsknię. Wiem, idealizuje jestem nawiedzona i chora. Egzorcysta plus psychiatra i psychotropy, za to że otwarcie werbalizuje swoje myśli, to co czuje. Powinnam sama siebie oszukiwać, nieeee jest okej. Tylko w dupe cię kopnął po 3 latach, po tym wszystkim co z nim przeżyłaś, po tym jaki bywał dla ciebie. Ja nie miałam z tego żadnej korzyści, jedynie poza okresami szczęścia gdy było dobrze. Ja zawsze byłam pełna wątpliwości, zawsze się zastanawiałam. On? Niezachwiana niczym butna pewność siebie zakrawająca na chamstwo i prostactwo. Właściwie już nie wiem po co to pisze. I tak zostałam osadzona i skazana. Nic mi nie pomoże. Odrzutek.

233

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nikt nie powiedział, że masz twierdzić, że jest ok, udawać że nic się nie stało i nie cierpieć po rozstaniu.

Nie musisz natomiast urządzać mu scen publicznie, wypisywać wiadomości i grozić samobójstwem.

Widzisz różnicę?

234

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Widzę różnicę, ale tak czy inaczej mam poczucie krzywdy przez to, że mnie oszukał.

235

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Widzę różnicę, ale tak czy inaczej mam poczucie krzywdy przez to, że mnie oszukał.

No i ok. Tego nikt Ci nie zabrania i to nie jest złe, tylko naturalne.
Złe jest to, co z tym robisz. Opanuj się z pisaniem do niego, kolejny raz radzę go zablokowac na fb. Co z oczu to z serca. Dopiero jak wyjdzoesz z tegp w czym tkwisz teraz, będziesz mogla zacząć leczyc się z niego.

236 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-08-18 17:51:30)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ja nie miałam z tego żadnej korzyści, jedynie poza okresami szczęścia gdy było dobrze. Ja zawsze byłam pełna wątpliwości, zawsze się zastanawiałam. On? Niezachwiana niczym butna pewność siebie zakrawająca na chamstwo i prostactwo.

Po co z nim bylaś? Twoim zdaniem na tym powinno to polegać, że nie masz nic z tego i się poświęcasz dla związku? Że jesteś latami z kimś mimo wątpliwości, braku zaufania? Że czekasz na jakąś szczęśliwą chwilę, która wynagrodzi codzienne życie, na nagrodę za poświęcenie?

Nie muszę obnosić się z miną cierpietnicy. To co czuje zostawiam wewnątrz.

To często widać bardziej niż się wydaje, nawet jeśli człowiek zostawia to dla siebie ludzie czują tą energię.

237

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Lubisz robić z siebie ofiarę.
Kiedy ktokolwiek, albo cokolwiek może tej pozycji zagrozić, zaczynasz się złościć.
W tej roli czujesz się tak dobrze, że zrobisz wiele, żeby ją zachować.
Nie wiem z czego to wynika, może było coś w Twoim dzieciństwie, może takie wzorce zaczerpnęłaś z literatury, z wyobrażeń, z marzeń - nie wiadomo. Ale im dalej w las, tym bardziej widać, że kreujesz siebie sama na ofiarę idealną i nieskazitelną. A kiedy ktoś nie chce tego uznać, tak jak wiele osób np. tutaj w Twoim wątku - zaczynasz manipulować, ironizować i przywoływać na pomoc mitycznych innych, którzy "na pewno zrobiliby tak samo", czy też "przyznają mi rację".
Jako że nie odpowiadasz w sumie na żadne pytania, jakich mnóstwo tu pada, nie ma za bardzo sensu pytać dalej.

Ale naprawdę zastanawiam się, co takiego ta pozycja, ta rola Ci daje, że aż tak kurczowo się jej trzymasz.
Z Twojego postępowania wynika jasno, że jak trzeba, to potrafisz wziąć sprawy w swoje ręce, działać  i podejmować decyzje. Jesteś babka z przysłowiowymi jajami.
A jednak w tej sytuacji zapierasz się przed tym rękami i nogami.

I tak snuje się tu opowieść o tym, jak to Ty - bezbronna, szlachetna, idealna, z zasadami, uczuciowa, kochająca, bezinteresowna, czysta i dobra, zostałaś tak skrzywdzona i zbrukana przez chama, prostaka, niewrażliwego potwora, zdradzacza, agresora, pijaka i skąpca.
Bo taki obraz siebie i jego kreujesz ciągle usilnie w swoich postach.

A kiedy ktoś ośmieli się pójść dalej, i napisze - no dobrze, ale skoro to taki potwór i obmierzły dziad, to czemu się go nadal tak kurczowo trzymasz, to omdlewasz teatralnie, wypisując jakieś dyrdymały w stylu "kobieta kobiecie wilkiem", czy też bzdury o tym, że jesteś osądzana - jednocześnie łkając, i pytając dlaczego o nim nie piszemy, że jest taki podły i straszny, bo przecież jest.

Z jakiegoś powodu nie przychodzi Ci do głowy, żeby powiedzieć sobie samej - dosyć tego, przecież tak być nie może dalej, że ja się w tym wszystkim jeszcze głębiej pogrążam i wikłam, MUSZĘ/ CHCĘ coś z tym zrobić, MUSZĘ/ CHCĘ sięgnąć po jakąś pomoc. Nie, nie, co to, to nie.
Ty nadal będziesz wbijać się na piedestał ofiary, bo tylko tam chcesz być. Tylko tam czujesz się komfortowo i przyjemnie na tyle, żeby dalej ciągnąć cały ten cyrk.
Nie dopuszczasz do siebie myśli, że też masz moc sprawczą, że też możesz działać, decydować, podejmować różne kroki.

Osoba123 napisał/a:

Motywy dla których podjął taką, a nie inną decyzję to zapewne jego postępujące skąpstwo.

Dziewczyno, masz 35 lat, a nie 12.
Motywy, dla których podjął taką a nie inną decyzję to zapewne było to, że Ciebie nie kochał i że nie chciał być z Tobą.
Jeśli mężczyzna prawdziwie kocha i chce być z kobietą, to żadne korzyści, pieniądze i rozrachunki nie są w stanie go zatrzymać, albo przysłonić mu tej miłości i chęci.

238

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jest pytanie

IsaBella77 napisał/a:

(...) Ale naprawdę zastanawiam się, co takiego ta pozycja, ta rola Ci daje, że aż tak kurczowo się jej trzymasz. (...)


Jest odpowiedź smile

(...) bezbronna, szlachetna, idealna, z zasadami, uczuciowa, kochająca, bezinteresowna, czysta i dobra, zostałaś tak skrzywdzona i zbrukana przez chama, prostaka, niewrażliwego potwora, zdradzacza, agresora, pijaka i skąpca.
Bo taki obraz siebie i jego kreujesz ciągle usilnie w swoich postach. (...)

239

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

No tak Wielokropku smile czyli sama sobie na to pytanie odpowiedziałam wink

240

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:

No tak Wielokropku smile czyli sama sobie na to pytanie odpowiedziałam wink

Problemem jest tylko pewien szczegół , to Isa że nie Ty masz problem smile

241 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-18 20:34:23)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Byłam z nim z obawy przed samotnością. Nie chciałam nigdy żyć tak jak teraz, sama, nie wychodząc nigdzie.

IsaBella77 rzeczywiście z tą ofiarą to tak mam, lecz nie zmienia to faktu, że zostałam przez niego wykorzystana. On zawsze zapewniał mnie, że nie jest ze mną wyłącznie dla seksu. Ja tego bardzo nie chciałam. A dlaczego z tą ofiarą tak mam? Nie znam na to pytanie odpowiedzi. Może w ten sposób lubię wzbudzać zainteresowanie u innych? Nie myślałam nigdy o tym. Może jestem na tyle nieudolna, że nie umiem inaczej, albo jestem wampirem energetycznym? Nie wiem.

To co ostatnio robiłam to rzeczywiście było paskudne, ale on i tak na to zasłużył. Gdyby był honorowy facet to by mnie przeprosił. Moja Pani ginekolog wyraźnie powiedziała, zarażenie nastąpiło przy obecnym parnterze. Powiedziałby leczysz się prywatnie to ja pokryje koszta leczenia, tyle mogę dla ciebie zrobić. Przepraszam za wszystko. Już nie wspominając strat emocjonalnych i psychicznych. I nie bądźcie dla mnie tacy okrutni bo to jest przykre.

Pewnie powiecie, że to infantylne, ale ja mam dość bycia babką z jajami. Jestem zmęczona, psychicznie i fizycznie. Chciałabym żeby w końcu ktoś się mną 'zaopiekował'. Żebym nie musiała w każdej kwestii radzić sobie sama. Ile lat tak można? Pewnie chciałam skłonić go do takiej roli, a on skutecznie się opierał. Co nie zmienia faktu, że on był potworem i traktował mnie źle. A ja jak kompletna idiotka naiwnie wierzyłam, że on się zmieni. Czułam się potrzebna. Nie miałam nigdy nigdzie z kim wyjść, całe życie miałam siedzieć w domu? Tak czy inaczej zostałam wykorzystana i oszukana na własne ślepe życzenie i mam do niego i to pretensje. Bo każdy z nas ponosi część odpowiedzialności za to jakie uczucia wywołuje w innym człowieku.

Jest mi przykro, że dla innych kobiet ich partnerzy/mężowie potrafią zmieniać świat, budować domy, starać się, robić im niespodzianki, a dla mnie nikt nigdy niczego znaczącego nie zrobił. Dlatego takie zwykłe gesty wywoływały we mnie euforię. To już nie kwestia robienia z siebie ofairy, ale realiów. Żaden z mężczyzn z którym byłam nie traktował mnie serio. Żaden niczego znaczącego nigdy dla mnie nie zrobił. Jestem młoda, a niczego dobrego w życiu nie zaznałam.

242

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Byłam z nim z obawy przed samotnością. Nie chciałam nigdy żyć tak jak teraz, sama, nie wychodząc nigdzie.

Z nim byłaś również samotna.
Z tego co pisałaś o nim wynika jasno, że nie dzieliliście zainteresowań, hobby, mieliście różne usposobienia i inaczej lubiliście spędzać czas.
To dwa, zupełnie inne stany być samemu, a być samotnym.

Osoba123 napisał/a:

IsaBella77 rzeczywiście z tą ofiarą to tak mam, lecz nie zmienia to faktu, że zostałam przez niego wykorzystana. On zawsze zapewniał mnie, że nie jest ze mną wyłącznie dla seksu.

Nie zostałaś przez niego wykorzystana. Znaki i sygnały świadczące o tym, że Wasz związek nie jest stabilny - miałaś już wcześniej. Już wcześniej musiałaś go prosić o powroty, bo już wcześniej się rozstawaliście.
Po prostu z jakiegoś powodu nie udało się stworzyć satysfakcjonującej i uszczęśliwiającej obie strony relacji. Ale to nie znaczy, że zostałaś wykorzystana.
To co, jak jest bezdzietna para, która rozstaje się po kilku latach relacji, to z automatu oznacza, że facet chciał tylko seksu i że kobieta została wykorzystana?
Nie przemawiają do mnie takie uproszczenia.

Osoba123 napisał/a:

Ja tego bardzo nie chciałam.

To nie trzeba było uprawiać z nim seksu, przecież nie byłaś do tego zmuszana?

Osoba123 napisał/a:

A dlaczego z tą ofiarą tak mam? Nie znam na to pytanie odpowiedzi. Może w ten sposób lubię wzbudzać zainteresowanie u innych? Nie myślałam nigdy o tym. Może jestem na tyle nieudolna, że nie umiem inaczej, albo jestem wampirem energetycznym? Nie wiem.

I to jest materiał i pole do pracy z terapeutą i z psychologiem. Naprawdę.

Osoba123 napisał/a:

To co ostatnio robiłam to rzeczywiście było paskudne, ale on i tak na to zasłużył.

Twoja kultura osobista i granice moralne, powinny być niezależne od tego, czy ktoś sobie na coś zasłużył, czy nie.
To z resztą jest też szkodliwe uproszczenie i trywializacja.
Wiesz jaka jest najgorsza kara dla takich?
To, że kobieta odchodzi i żyje spokojna i szczęśliwa. A nie to, że lata z pretensjami, wypisuje i wytyka mu, jaki to on paskudny. Takie rzeczy on ma głęboko w poważaniu. Bardzo głęboko.
Pisałam też już chyba o tym ... czy jak babcia nadepnie mi na nogę, to mam jej dać kopniaka, bo przecież zasłużyła smile ?

Osoba123 napisał/a:

Gdyby był honorowy facet to by mnie przeprosił.

Ale nie jest honorowy i Cię nie przeprosił. Takiego sobie wybrałaś i takim on jest.
Nie ma najmniejszego sensu karać go za to.

Osoba123 napisał/a:

Moja Pani ginekolog wyraźnie powiedziała, zarażenie nastąpiło przy obecnym parnterze.

To szczerze mówiąc jakiś cud medyczny z niej jest, bo nie da się czegoś takiego stwierdzić z całkowitą pewnością.

Osoba123 napisał/a:

Powiedziałby leczysz się prywatnie to ja pokryje koszta leczenia, tyle mogę dla ciebie zrobić. Przepraszam za wszystko. Już nie wspominając strat emocjonalnych i psychicznych.

Nie żartuj, że akurat po nim spodziewałaś się czegoś takiego?
Ja byłabym ogromnie zaskoczona, gdyby on tak zareagował.

Osoba123 napisał/a:

I nie bądźcie dla mnie tacy okrutni bo to jest przykre.

Nie jesteśmy okrutni. Staramy się być rozsądni i dzielić się z Tobą swoimi doświadczeniami. A że robimy to w sposób wyważony i spokojny, wynika z tego, że pewne problemy mamy już zapewne przepracowane.

Osoba123 napisał/a:

Pewnie powiecie, że to infantylne, ale ja mam dość bycia babką z jajami. Jestem zmęczona, psychicznie i fizycznie. Chciałabym żeby w końcu ktoś się mną 'zaopiekował'. Żebym nie musiała w każdej kwestii radzić sobie sama. Ile lat tak można?

Można i całe życie. W radzeniu sobie samemu i w opiekowaniu się sobą samym nie ma nic złego. To świadoma i dobra dojrzałość.

Osoba123 napisał/a:

Pewnie chciałam skłonić go do takiej roli, a on skutecznie się opierał.

Próby zmiany partnera w kogoś, kim on ani nie jest, ani być nie chce - zawsze się tak kończą sad

Osoba123 napisał/a:

Co nie zmienia faktu, że on był potworem i traktował mnie źle.

Nie, on nie jest potworem. On jest po prostu sobą. A traktował Cię tak, jak na to pozwalałaś.

Osoba123 napisał/a:

A ja jak kompletna idiotka naiwnie wierzyłam, że on się zmieni. Czułam się potrzebna. Nie miałam nigdy nigdzie z kim wyjść, całe życie miałam siedzieć w domu?

Ale z nim też nigdzie nie wychodziłaś. Związek z nim nie dał Ci odmiany życia i realiów, ani nawet codzienności.

Osoba123 napisał/a:

Tak czy inaczej zostałam wykorzystana i oszukana na własne ślepe życzenie i mam do niego i to pretensje.

Nie zostałaś ani oszukana, ani wykorzystana. Przeczytałam z uwagą wszystkie Twoje posty i pisałaś od samego początku o tym, jak on się zachowywał i jak postępował. Czyli od samego początku wiedziałaś z kim i z czym masz do czynienia. I jeśli trwałaś w tym związku, to dlatego, że tego chciałaś. A nie dlatego, że on udawał dżentelmena, księcia i rycerza na białym koniu. Nie, przecież tak nie było. Od początku pokazał Ci prawdziwego siebie, Ty powiedziałaś - ok, wchodzę w to. Więc jak możesz upierać się, że on Cię oszukał i wykorzystał?
Po prostu nie wiesz co zrobić z porzuceniem, z końcem Waszego związku, a nie chcesz mu przyznać prawa do zakończenia go, dlatego kreujesz siebie na ofiarę, a jego na napastnika.

Osoba123 napisał/a:

Bo każdy z nas ponosi część odpowiedzialności za to jakie uczucia wywołuje w innym człowieku.

Ale u Ciebie to jest jednostronne.
On ma odpowiadać za uczucia, jakie wywołuje/ wywoływał w Tobie, bo tak.
A czy i Ciebie się to tyczy? Czy Ty też odpowiadasz za uczucia jakie w nim wywołałaś? Za jego niechęć, oschłość i wrogość?

Osoba123 napisał/a:

Jest mi przykro, że dla innych kobiet ich partnerzy/mężowie potrafią zmieniać świat, budować domy, starać się, robić im niespodzianki, a dla mnie nikt nigdy niczego znaczącego nie zrobił. Dlatego takie zwykłe gesty wywoływały we mnie euforię.

To mogę doskonale zrozumieć. Świadczy to o tym, że jesteś bardzo głodna miłości. A to jest stan niebezpieczny. Bo człowiek bardzo głodny, zje bez wybrzydzania i ze śmietnika.

Osoba123 napisał/a:

To już nie kwestia robienia z siebie ofairy, ale realiów. Żaden z mężczyzn z którym byłam nie traktował mnie serio. Żaden niczego znaczącego nigdy dla mnie nie zrobił. Jestem młoda, a niczego dobrego w życiu nie zaznałam.

I to jest pytanie do Ciebie samej. Jeśli żaden z nich nie traktował Cię serio, to dlaczego z nimi byłaś? Czy w każdym związku chciałaś zmieniać partnera na podobieństwo swoich wyobrażeń? Czy w każdej relacji zagryzałaś zęby z nadzieją, że "on się na pewno zmieni"? Czy musiałaś zasługiwać na miłość i prosić o wzajemność i o zainteresowanie? A jeśli tak, to ... dlaczego się na to godziłaś?

243

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To, że on był taki jak teraz od początku to nieprawda. On od początku był przecudowny, słodki, kochany, starający się. W każdej kwestii byłam najważniejsza. O wszystkim decydowałam. Ja mówiłam mu, że boję się zaufać i zaangażować OBIECAŁ MI, ŻE MNIE NIE ZRANI. Stał przede mną i mówił mi to z pełną świadomością. Patrzył mi w oczy. Od tych słów zaufałam mu, myśląc starszy ode mnie wie co mówi i robi. Nie mam doświadczenia w relacjach damsko meskich. Na początku było idealnie, wspólne plany z jego strony wybuch uczuć, oświadczał mi się, wyznawał miłość... Trwało to około 3 miesiące. Potem wyszła kwestia z jego byłą. I zaczęła się sinusoida.

Co do wyjść, ostatnio rzeczywiście nie wychodziliśmy bo... miał już na oku sąsiadkę z naprzeciwka i dlatego nie chciał się ze mną pokazywać. A tak to wychodziliśmy. Spacer kino, rower, czy gdzieś autem wszyscy razem takie normalne rzeczy.

Co do rozstań i powrotów. Raz rozstalismy się z jego inicjatywy i z jego inicjatywy wróciliśmy do siebie. Później to ja go zostawiłam i to ja prosiłam o powrót. To wszystko.

Lubiliśmy podobną muzykę, mieliśmy podobny rozsądny światopogląd. A skąd ja mogłam wiedzieć od początku co to za człowiek? On doskonale się krył, nawet żebym na początku nie wiedziała gdzie dokładnie mieszka to wszedł na posesję sąsiada aby mnie zmylić. Już w ten czas lampka się zapaliła, że coś nie gra. Dlatego czuje się oszukana i wykorzystana. Nigdy bym nie sądziła, że w taki sposób można obejść się z innym człowiekiem.

Co do uczuć, wiadomo każdy facet, który nie kocha nie chce być z kobietą. On nie jest zdolny do miłości. Sam to stwierdził, że nie potrafi kochać. Kiedy miał na myśli inną to ciężko byłoby mu czuć do mnie pozytywne emocje. To ja wywołałam w nim takie uczucia? To ja zmieniam partnera po 3 latach, straconych latach. To najcenniejsze co mogłam mu poświęcić swój czas. Nikt mi go nie wróci.

Co do diagnozy mam badania po moim poprzednim partnerze, czyli sprzed blisko nawet 4 lat. I 6 lat wstecz. Cytologie. W każdym badaniu obraz jest w porządku. Ginekolog uzasadniła to tym, że po około 1.5 roku obecnego/byłego związku musiał być wynik LSIL, którego nie udało się wyłapać z uwagi na to, że nie chodziłam do lekarza. A po 3 latach już było fatalnie czyli najgorzej bo HSIL i jeśli mam takie badania to zdecydowanie zakazenie nastąpiło w przeciągu ostatnich 3 lat. Z nikim innym oprócz niego nie byłam. A to nie jest lekarz z łapanki. Ma doświadczenie. Mało tego, bakteria, której nigdy nie miałam uchowałaby się tyle lat? Wirus też? Bezinwazyjnie? Nie sądzę.

244

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

To, że on był taki jak teraz od początku to nieprawda. On od początku był przecudowny, słodki, kochany, starający się. W każdej kwestii byłam najważniejsza. O wszystkim decydowałam. Ja mówiłam mu, że boję się zaufać i zaangażować OBIECAŁ MI, ŻE MNIE NIE ZRANI. Stał przede mną i mówił mi to z pełną świadomością. Patrzył mi w oczy. Od tych słów zaufałam mu, myśląc starszy ode mnie wie co mówi i robi. Nie mam doświadczenia w relacjach damsko meskich. Na początku było idealnie, wspólne plany z jego strony wybuch uczuć, oświadczał mi się, wyznawał miłość... Trwało to około 3 miesiące. Potem wyszła kwestia z jego byłą. I zaczęła się sinusoida.

Ale byliście razem 3 lata. A już po 3 miesiącach było widać jego prawdziwą twarz i intencje. Czyli można śmiało zakładać, że już od początku wiedziałaś jakim on jest naprawdę człowiekiem.

Osoba123 napisał/a:

Co do wyjść, ostatnio rzeczywiście nie wychodziliśmy bo... miał już na oku sąsiadkę z naprzeciwka i dlatego nie chciał się ze mną pokazywać. A tak to wychodziliśmy. Spacer kino, rower, czy gdzieś autem wszyscy razem takie normalne rzeczy.

Jednak miesiąc temu napisałaś coś innego:

Osoba napisał/a:

Wcześniej lubiłam gdzieś wyjść z dzieckiem. Czasami razem z nim, ostatnio najczęściej nie bo nie chciał.

Osoba123 napisał/a:

Z byłą jeździł na wakacje. Ze mną nigdy nigdzie nie był.

Osoba123 napisał/a:

Z drugiej strony od jakiegoś czasu nigdzie nie wychodziliśmy, a jeśli już to on zazwyczaj był już po kilku głębszych. Niefajnie to wyglądało, ja też nie czułam się w tym, irytowało mnie to, że prawie zawsze kiedy gdzieś wychodzilismy on pił.

albo o takich wyjściach pisałaś:

Osoba123 napisał/a:

ściągałam go z miasta po jego pijackich wybrykach, prowadziłam do domu na swoim damskim ramieniu uprzednio pakując na tylnie siedzenie auta.

---------------------------

Osoba123 napisał/a:

Co do rozstań i powrotów. Raz rozstalismy się z jego inicjatywy i z jego inicjatywy wróciliśmy do siebie. Później to ja go zostawiłam i to ja prosiłam o powrót. To wszystko.

To co robisz, to zaklinanie rzeczywistości. Ale faktów nie da się zaczarować. Jak napisałam już wcześniej, przeczytałam Twoje posty z uwagą, dlatego pamiętałam co pisałaś jeszcze kilka tygodnie temu. Było to min. to:

Osoba123 napisał/a:

Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem.

Osoba123 napisał/a:

Ja tak lubię się przytulać, ale on zawsze mi tego odmawiał.

Osoba123 napisał/a:

Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty.

Osoba123 napisał/a:

kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale.

Osoba123 napisał/a:

Kiedyś rozstalismy się na miesiąc, on czekał, po miesiącu zaczął się odzywać do wspomnianej wyżej byłej. Wrocilismy do siebie za moim pośrednictwem.

Osoba123 napisał/a:

Później były portale randkowe, pisał o mnie, że nic jego ze mną nie łączy, że on mnie nie kocha, nic do mnie nie czuje i, że lada moment to wszystko się rozpadnie bo wisi to na włosku.

Nie można więc absolutnie powiedzieć, że mieliście dobry, stabilny związek z drobnymi problemami, aż tu nagle i niespodziewanie on go zakończył.
Ta relacja była niestabilna i zła.
-----------------------------------

Osoba123 napisał/a:

Lubiliśmy podobną muzykę, mieliśmy podobny rozsądny światopogląd. A skąd ja mogłam wiedzieć od początku co to za człowiek? On doskonale się krył, nawet żebym na początku nie wiedziała gdzie dokładnie mieszka to wszedł na posesję sąsiada aby mnie zmylić. Już w ten czas lampka się zapaliła, że coś nie gra.

Zaprzeczasz sama sobie. Już po pierwszych 3 miesiącach znajomości na jaw zaczęła wychodzić prawda o nim. Czyli wiedziałaś jednak od początku.

Osoba123 napisał/a:

Dlatego czuje się oszukana i wykorzystana. Nigdy bym nie sądziła, że w taki sposób można obejść się z innym człowiekiem.

Czujesz się wykorzystana i oszukana, bo tak Ci najłatwiej i wygodnie. O wiele łatwiej jest być ofiarą, niż wziąć rozpad związku na przysłowiową klatę. Zmierzyć się z poczuciem straty, z bólem, przepracować to, pogodzić się z tym. Jednak ktoś, kto pokazał Ci na samym początku Waszej relacji swoje prawdziwe oblicze, po czym Ty jeszcze 3 lata ciągnęłaś ten związek - nie oszukał Cię w żaden sposób.

Osoba123 napisał/a:

Co do uczuć, wiadomo każdy facet, który nie kocha nie chce być z kobietą. On nie jest zdolny do miłości. Sam to stwierdził, że nie potrafi kochać. Kiedy miał na myśli inną to ciężko byłoby mu czuć do mnie pozytywne emocje. To ja wywołałam w nim takie uczucia?

Nie zrozumiałaś mnie chyba. Ty czynisz go odpowiedzialnym za uczucia jakie w Tobie wywołuje/ wywołał, bo uważasz, że tak być powinno. Że to jego wina/ zasługa, że go pokochałaś i że chciałaś być z nim. Czyli twierdzisz, że powinniśmy ponosić odpowiedzialność za uczucia jakie wywołujemy w innych. A jednocześnie sama nie chcesz brać na siebie takiej samej odpowiedzialności. Dlaczego? Dlaczego on odpowiada za to, co Ty czujesz, a Ty nie odpowiadasz za to, co on czuje?
Wygląda to więc tak, że Twoje uczucia to jego problem, i że jego uczucia, to też jego problem.

Osoba123 napisał/a:

To ja zmieniam partnera po 3 latach, straconych latach. To najcenniejsze co mogłam mu poświęcić swój czas. Nikt mi go nie wróci.

Oczywiście, że tak. Twój czas, zaangażowanie, emocje, uczucia, to bardzo cenny dar. Jednakże podarowałaś mu to wszystko dobrowolnie. Te lata nie są dla Ciebie stracone. Może nauczyłaś się z nich czego nie chcesz? Albo czego nie akceptujesz? Z każdego związku płynie jakaś lekcja, nauka, doświadczenie. To nie jest tak, że absolutnie straciłaś te lata.

Osoba123 napisał/a:

Co do diagnozy mam badania po moim poprzednim partnerze, czyli sprzed blisko nawet 4 lat. I 6 lat wstecz. Cytologie. W każdym badaniu obraz jest w porządku. Ginekolog uzasadniła to tym, że po około 1.5 roku obecnego/byłego związku musiał być wynik LSIL, którego nie udało się wyłapać z uwagi na to, że nie chodziłam do lekarza. A po 3 latach już było fatalnie czyli najgorzej bo HSIL i jeśli mam takie badania to zdecydowanie zakazenie nastąpiło w przeciągu ostatnich 3 lat. Z nikim innym oprócz niego nie byłam. A to nie jest lekarz z łapanki. Ma doświadczenie. Mało tego, bakteria, której nigdy nie miałam uchowałaby się tyle lat? Wirus też? Bezinwazyjnie? Nie sądzę.

Czyli masz świadomość, jak poważne jest to zagrożenie. Musisz teraz bardzo dbać o siebie, to naprawdę bardzo, ogromnie ważne. I tak samo jak dbasz o swoje zdrowie fizyczne, musisz też zadbać o swoje uczucia, emocje i o swoją równowagę.

245

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Autorko tak czytam Twoje posty i cały czas się zastanawiam po jaką cholerę zajmujesz się życiem człowieka z którym już nie jesteś? Wytłumacz mi, bo nie pojmuję.

Poza tym ja również współczuję Twojemu dziecku.

246

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co do wirusa, zaraził mnie najbardziej wysokoonkogennym szczepem czyli 16 lub 18. Ginekolog mówiła, że taki szczep nie czeka sobie 5 lat aż się ujawni. Zmiany przy tym postępują szybko. Tak właściwie gdybym chciała mogłabym wysnuć oskarżenie cywilne o narażenie mnie na utratę zdrowia, tymbardziej, że mam wszystko czarno na białym badania przed i badania po.

Nie uważam, że 3 miesiące to początek. Przez 3 miesiące może się wiele zadziać, można się poważnie zaangażować. Przynajmniej w moim przypadku.

Dlaczego tak się nim zajmuje? Bo jestem zazdrosna, żal mi nie wiem czego i siedzi we mnie jakas nieokreślona złość. Jednocześnie żałuję.

Co do mojego dziecka, nie musi byc Wam jej żal. Jest taka jak zawsze, radosna, energiczna, gaduła, opowiada, śmieje się i bawi po swojemu. W domu nie ma stypy z mojego powodu. Jest normalnie, nie snuje się jak zombie i nie tępię jej na każdym kroku wyładowując swoją frustrację. Rozmawiamy normalnie, przytulamy się, dajemy sobie buziaka, każda czynność przebiega tak jak kiedyś, kiedy z nim byłam.

247

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Poza tym w trakcie rozmowy z jego sąsiadka (przyjaźnią się od lat, sama do mnie zadzwoniła) ona tez stwierdziła, że zostałam oszukana, wykorzystana,ze nie robi się tak jak on zrobił. Wiadome jest to, że gdybym gotowała obiadki, za swoje pieniazki oczywiście, sprzątała dom, najlepiej codziennie, organizowała weekendy dla nas, oczywiście niezmiennie za swoje i była dla niego miła, przynosiła prezenciki tolerowała alkoholizm to wszystko by grało. Tylko, że za coś takiego to ja dziękuję bardzo. To facet powinien starać się dla kobiety. Kobieta też wiadomo, ale co dają to oddają. W jego przypadku to kompletne wyrachowanie, przeliczył, przemyślał. Tam też nie ma uczuć. Jest wygoda. Bo wiem, że ona taka właśnie jest, jak to sąsiadka określiła ja byłam dla niego za łagodna, powinnam bardziej przejąć 'stery' tak jak jego obecna, która lata z obiadkami, ciastami i wyczcieczkami. Naiwnych kobiet nie brakuje.

248

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Poza tym w trakcie rozmowy z jego sąsiadka (przyjaźnią się od lat, sama do mnie zadzwoniła) ona tez stwierdziła, że zostałam oszukana, wykorzystana,ze nie robi się tak jak on zrobił. Wiadome jest to, że gdybym gotowała obiadki, za swoje pieniazki oczywiście, sprzątała dom, najlepiej codziennie, organizowała weekendy dla nas, oczywiście niezmiennie za swoje i była dla niego miła, przynosiła prezenciki tolerowała alkoholizm to wszystko by grało. Tylko, że za coś takiego to ja dziękuję bardzo. To facet powinien starać się dla kobiety. Kobieta też wiadomo, ale co dają to oddają. W jego przypadku to kompletne wyrachowanie, przeliczył, przemyślał. Tam też nie ma uczuć. Jest wygoda. Bo wiem, że ona taka właśnie jest, jak to sąsiadka określiła ja byłam dla niego za łagodna, powinnam bardziej przejąć 'stery' tak jak jego obecna, która lata z obiadkami, ciastami i wyczcieczkami. Naiwnych kobiet nie brakuje.

No ale o tym wszystkim wiedziałaś wcześniej niż 3 lata po rozpoczęciu się związku.
Daj spokój Osobo, co Ci teraz to da, że będziesz w sobie pielęgnować to poczucie krzywdy? Zamknij za nim drzwi i rusz do przodu, przeszłośći nie zmienisz.

249

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wszystko zostało już napisane.
Dla przyzwoitości wspomnę, że są tu na tym forum dziewczyny, które mąż porzucił po 10, 20, 30 latach małżeństwa, zostawiając z małymi czy większymi dziećmi i żadna ale to żadna z nich nie toczyła takiego jadu jak ty!
Jesteś zaburzona. Potrzebujesz pomocy, bo przy takim zachowaniu nigdy nie znajdziesz partnera. Każdy będzie od Ciebie uciekał!
A teraz z szacunku dla innych kobiet piszących na tym forum wycisz się i demonizuj rozstania z facetem z którym byłaś zaledwie 3 lata.
I słowo "byłaś" jest też tu nadużyciem..

250

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Szacunek działa w obie strony. I to co ode mnie otrzymał w całej rozciągłości jak najbardziej się jemu należało. Każdy z mojego otoczenia i to nie są mityczne postaci wymyślone przeze mnie mówi, że i tak grzecznie się z nim obeszłam. Powtarzam po raz kolejny, to co tu opisałam to jest wycinek, urywek całokształtu. Nikt z was tak naprawdę nie zna tej historii w całości, od początku z istotnymi szczegółami. W ten sposób łatwo ocenić fragment nie znając całości.

Jeśli z nim nie byłam to co? Bywałam? Lub jak to byś nazwała? Mało to przyjemne, nie napisałabym komuś czegoś takiego w takim czasie... Serio.

251

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Szacunek działa w obie strony. I to co ode mnie otrzymał w całej rozciągłości jak najbardziej się jemu należało. Każdy z mojego otoczenia i to nie są mityczne postaci wymyślone przeze mnie mówi, że i tak grzecznie się z nim obeszłam. Powtarzam po raz kolejny, to co tu opisałam to jest wycinek, urywek całokształtu. Nikt z was tak naprawdę nie zna tej historii w całości, od początku z istotnymi szczegółami. W ten sposób łatwo ocenić fragment nie znając całości.

Jeśli z nim nie byłam to co? Bywałam? Lub jak to byś nazwała? Mało to przyjemne, nie napisałabym komuś czegoś takiego w takim czasie... Serio.

Cóż widać, że Ty i Twoje otoczenie jesteście siebie warci, bo ja nie mam w swoim otoczeniu żadnej kobiety, która twierdziłaby, że takie sceny i grożenie samobójstwem są odpowiednim potraktowaniem mężczyzny po zerwaniu.

Miej kobieto trochę godności.

252

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Szacunek działa w obie strony. I to co ode mnie otrzymał w całej rozciągłości jak najbardziej się jemu należało. Każdy z mojego otoczenia i to nie są mityczne postaci wymyślone przeze mnie mówi, że i tak grzecznie się z nim obeszłam. Powtarzam po raz kolejny, to co tu opisałam to jest wycinek, urywek całokształtu. Nikt z was tak naprawdę nie zna tej historii w całości, od początku z istotnymi szczegółami. W ten sposób łatwo ocenić fragment nie znając całości.

Jeśli z nim nie byłam to co? Bywałam? Lub jak to byś nazwała? Mało to przyjemne, nie napisałabym komuś czegoś takiego w takim czasie... Serio.

Miarkuj dziewczyno, tu większość jest po długich bardzo toksycznych związkach, często uwikłane są w to małe dzieci, jakieś zależności (np. finansowe), wspólne kredyty.
Oczywiście nie ma co porównywać, ale nie rób z ludzi, którzy próbują coś Ci uzmysłowić, że w d*pie byli, g*wno widzieli.
Przestań się nad sobą użalać.

253

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie użalam się nad sobą. Każdy ma za sobą jakąś historie. Mojej też nie znacie. I ludzie z mojego otoczenia są normalnymi ludźmi w wieloletnich związkach, z dziećmi małymi i dorosłymi. Nikt z nich nie ma wypaczonego odbioru rzeczywistosci. I każdy z nich zna CAŁOŚĆ tej historii. Może powinnam go po główce pogłaskać i nic mu nie powiedzieć. Zniknąć tak, aby miał spokój bo przecież ja byłam nic nie znaczącym tylko 3 letnim epizodem. W dodatku nic nie znaczącym. Po zerwaniu z nim straciłam wszelkie prawa do oceny, wypowiedzi to nic, że w tym wszystkim tkwiłam i przez to co robił ja przypłaciłam to zdrowiem i krzywdą. Sama zaraziłam się tymi świństwami, sama się wkręciłam w te relacje. Bez jego udziału. Może jeszcze go zmuszałam żeby ze mną był. I to nie krojenie z siebie ofiary.

254 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-19 10:18:46)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Nie uważam, że 3 miesiące to początek. Przez 3 miesiące może się wiele zadziać, można się poważnie zaangażować. Przynajmniej w moim przypadku.

Weź nie żartuj.
Czyli nazwałabyś parotygodniową relację długim związkiem?
To co jest początkiem związku, 2 dni?
3 miesiące to jest początek to przecież ludzie nie zdążą się nawet poznać dobrze, a Ty utrzymujesz, że po tym czasie byliście już jak wieloletnie małżeństwo.
Zaangażowanie zaangażowaniem, ale nie przeszkadza ono chyba w dostrzeganiu faktów? Można być zakochanym, a jednak dostrzec, że z kandydatem coś nieteges jeśli zdradza, pije i awanturuje się. Nie trzeba czekać 3 lat na to, aż on nas rzuci.

Przecież nawet w pracy 3 miesiące, to ledwie koniec próbnej umowy, podczas której obie strony przekonują się, czy będą ją przedłużać.

Osoba123 napisał/a:

Może powinnam go po główce pogłaskać i nic mu nie powiedzieć. Zniknąć tak, aby miał spokój.

Przecież powiedziałaś i okazałaś mu już wiele razy swoje niezadowolenie. To co chcesz jeszcze robić? Będziesz go karać nękaniem, żeby nie miał spokoju? Zauważyłaś, żeby to dawało jakąkolwiek reakcję? Dostarczyło Ci to satysfakcji?
Przecież gość ma to bardzo głęboko gdzieś.
Postępując w taki sposób robisz z siebie kompletną kretynkę i pośmiewisko.

Zostałaś porzucona, nie możesz zrobić z tym nic więcej, jak tylko zająć się sobą i swoim życiem.

255 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-19 10:19:15)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

I nie mam na myśli tu, że w d byli i g widzieli tylko, że nie znają całej tej historii bo wiele istotnych wątków po prostu odpuściłam bo post zajął by kilka stron, nikt by tego nie przeczytał. Każdy kto zna to w całości mówi, że był podły i zasłużył na to co ma. Każdy wie co zrobiłam. Nie kryje się z tym. Nawet jego sąsiadka z którą rozmawiałam powiedziała, że mam prawo do złości, mam prawo powiedzieć mu co  o nim myśleć bo zostałam wkręcona i oszukana. Raz wróciłam do niego na moją prośbę a to schodzenie się i wracanie miałam na myśli jego powrót i mój. Dlatego napisałam w liczbie mnogiej.

Nic z takich rzeczy nie wystąpiło w ciągu 3 miesiecy. Każdy jest inny. Spotykaliśmy się często. Dużo pisaliśmy, rozmawialiśmy. W ciągu pierwszych 3 miesiecy on był wręcz ideałem. Zastanawiałam się co tu nie gra, czemu taki facet jest sam... I powtarzam, on mi obiecał. Wiem, że to naiwne, ale ja nie miałam doświadczenia. On był starym wyzeraczem w tej kwestii wiedział za które sznureczki pociągnąć. I robił to z premedytacją, z pełną swiadomoscia.

256

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Nic z takich rzeczy nie wystąpiło w ciągu 3 miesiecy. Każdy jest inny. Spotykaliśmy się często. Dużo pisaliśmy, rozmawialiśmy. W ciągu pierwszych 3 miesiecy on był wręcz ideałem. Zastanawiałam się co tu nie gra, czemu taki facet jest sam...

No dobrze, ale wystąpiło tuż po pierwszych 3 miesiącach kiedy to on przestał być ideałem, i jeśli jego zachowanie zmieniło się drastycznie, a tak właśnie było, to mogłaś w każdej chwili podjąć decyzję o zakończeniu tego związku. Nie musiałaś czekać aż 3 lat na to, aż on Cię porzuci.

Osoba123 napisał/a:

I powtarzam, on mi obiecał. Wiem, że to naiwne, ale ja nie miałam doświadczenia. On był starym wyzeraczem w tej kwestii wiedział za które sznureczki pociągnąć. I robił to z premedytacją, z pełną swiadomoscia.

Jesteś bardzo niedojrzała i naiwna. Naprawdę uważasz, że jak facet pije, zdradza i odpycha - to można nadal wierzyć w jego obietnice?
Nie pojawił Ci się w głowie zgrzyt, że jego gadanie to jedno, a jego postępowanie to zupełnie co innego?
Owszem, jesteś porzuconą kobietą. To jest straszne. To jest bolesne bardzo, ciężkie, trudne.

Ale nie jesteś ofiarą, która była zupełnie nieświadoma, miałaś przecież czarno na białym FAKTY, nie rozumiem dlaczego z takim uporem kreujesz się na ofiarę.

257

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

I taką decyzje podjęłam. Zostawiłam go. To on chciał zebysmy wrócili do siebie.

258

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

I taką decyzje podjęłam. Zostawiłam go. To on chciał zebysmy wrócili do siebie.

Tak, tak, jasne, o tym już wiemy big_smile

Osoba123 napisał/a:

Kiedyś rozstalismy się na miesiąc, on czekał, po miesiącu zaczął się odzywać do wspomnianej wyżej byłej. Wrocilismy do siebie za moim pośrednictwem.

259

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

I taką decyzje podjęłam. Zostawiłam go. To on chciał zebysmy wrócili do siebie.

No to teraz zrób sobie samej przysługę i się od niego odetnij mentalnie.

Zablokowałaś? Jeżeli nie, to dlaczego?

260

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Lady Loka napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

I taką decyzje podjęłam. Zostawiłam go. To on chciał zebysmy wrócili do siebie.

No to teraz zrób sobie samej przysługę i się od niego odetnij mentalnie.

Zablokowałaś? Jeżeli nie, to dlaczego?

Bo wtedy nie mogłaby go już prześladować i udowadniać mu jakim jest c...jem.
A przecież on ma cierpieć !!
No przynajmniej do czasu do póki nie trafi się kolejna ofiara, która, w jej socjopatycznym mniemaniu, wyrządzi jej krzywdę i na której skupią się wszystkie negatywne emocje..

I tak na marginesie Osobo, jeśli twoi znajomi mówią ci ze dobrze robisz, to tylko dlatego aby twoja wrogość nie skupiła się na nich i to jedyny powód ..

Posty [ 196 do 260 z 825 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024