Jeszcze chciałam dopisać, że na początku nic mu nie mówiłam na jego odżywki do mnie. Nie śmiałam. Po prostu obracałam to w żart. Później już nieco się ośmieliłam aż do nazywania rzeczy po imieniu. Mówiłam mu, że jest wobec mnie bezczelny i chamski. Żeby nie liczył na piękne kłamstwa kiedy widzę jaki on jest. Dużo szczegółów pozapominałam. Były też fajne chwile. Potrafiliśmy razem świetnie się bawić, śmiać się razem. Często gdy gdzieś jechaliśmy on przed ukratkiem wypijał drinka. Przy innych tak nie robił. Wiedział, że ja mogę prowadzić, inne nie chciały, nie mogły?
Może i chciały i mogły ale nie widziały powodu żeby dawać się wykorzystywać w imię jego pociągu do alkoholu. Wciąż piszesz o tym ile on miał tych bab, ale jakoś z żadną nie stworzył niczego nawet podobnego do związku? Może był dobry na chwilę, bo był w miarę zabawny i nie stwarzał problemów zwłaszcza gdy były mężatkami, ale coś więcej to zapomnij, tak?
A ty się rzuciłaś na niego jak na ósmy cud świata, rodzinę chciałaś z nim zakładać, jak jemu w głowie tylko duperele choć łeb już pewnie mocno posiwiały.
Naprawdę nie widzisz, że wzięłaś to czego inne nie chciały i płaczesz za tym, jakby ci skarb jakiś odebrano?