Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 825 ]

131 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-26 20:08:38)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Jeszcze chciałam dopisać, że na początku nic mu nie mówiłam na jego odżywki do mnie. Nie śmiałam. Po prostu obracałam to w żart. Później już nieco się ośmieliłam aż do nazywania rzeczy po imieniu. Mówiłam mu, że jest wobec mnie bezczelny i chamski. Żeby nie liczył na piękne kłamstwa kiedy widzę jaki on jest. Dużo szczegółów pozapominałam. Były też fajne chwile. Potrafiliśmy razem świetnie się bawić, śmiać się razem. Często gdy gdzieś jechaliśmy on przed ukratkiem wypijał drinka. Przy innych tak nie robił. Wiedział, że ja mogę prowadzić, inne nie chciały, nie mogły?

Może i chciały i mogły ale nie widziały powodu żeby dawać się wykorzystywać w imię jego pociągu do alkoholu. Wciąż piszesz o tym ile on miał tych bab, ale jakoś z żadną nie stworzył niczego nawet podobnego do związku? Może był dobry na chwilę, bo był w miarę zabawny i nie stwarzał problemów zwłaszcza gdy były mężatkami, ale coś więcej to zapomnij, tak?

A ty się rzuciłaś na niego jak na ósmy cud świata, rodzinę chciałaś z nim zakładać, jak jemu w głowie tylko duperele choć łeb już pewnie mocno posiwiały.

Naprawdę nie widzisz, że wzięłaś to czego inne nie chciały i płaczesz za tym, jakby ci skarb jakiś odebrano?

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Z jedną był około 3? Lat czy 2, nie pamiętam. Też ją oszukiwal, ale ta ciągle wracała. Teraz też na niego czeka.

133

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Widzę to, tylko po prostu analizuje jego motywy. Wiem, że nie powinnam. Czasem tak mnie napada. Nie daje spokoju. Szukam odpowiedzi, ale jej nie znajduje i poiderzewam że nie znajdę poza starym stwierdzeniem, że za dobroć zawsze dostaje się po głowie

134 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-07-26 21:45:03)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

(...) Czasami już mam całkowity mętlik w głowie kto i czemu tu zawinił? (...)

Zawinił? Gdy był czas łowów konieczne było nałożenie maski, jak sama napisałaś, szarmanckiego mężczyzny, gdy zdobycz była złapana, maska była niepotrzebna.


(...) Może on chciał czegoś innego, a ja mu to uniemożliwiała uparcie trwając przy nim, w końcu zauważył upływ czasu i powiedział stanowczo basta? (...)

Wejdź pod lodowaty prysznic, może tym sposobem rozum powróci na należne mu miejsce. Byłaś jego, po co miał udawać kogoś kim nie jest?


***
Dobroć nie zawsze dostaje po głowie, ale niefortunne wybory - tak. Mieszasz też bycie dobrym z byciem uzależnionym.

135

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dobroć nie zawsze dostaje po głowie, ale niefortunne wybory - tak. Mieszasz też bycie dobrym z byciem uzależnionym
To prawda. Masz rację. Po prostu nie umiem sobie tego ułożyć w swojej głowie. Był ze mną 3 lata, to nie jest super długo, ale też nie krótko, sypiał ze mną, jadał, gotował, sprzątał i wszystko inne. Jak można ludzi jak zabawkę do kąta kiedy się znudzi? W sobotę w dniu naszego rozstania kiedy jeszcze prowadziłam swój monolog mówię do niego 'co? Emocje nie na tym poziomie prawda? Dlatego chcesz zakończyć' w odpowiedzi milczenie (jak zwykle) ale zrobił taką minę, trafiłam w punkt, dobrze go znam w tej kwestii, zrobił takie oczy i to wymowne spojrzenie. Robił ze mną te wszystkie rzeczy, a teraz tydzień po mnie szedł z inną i jeszcze się ze mnie śmiał kiedy do nich podeszłam pokazując wymownie tej sąsiadce partnerce głowę pacem. Wstyd, wstydem, ale mówie Wam, jego mina na mój widok, bezcenna. Totalny szok. Bezruch i osłupienie. Wcześniej niezmącona niczym butna pewność siebie (zawsze pytałam go skąd bierze te niezachwiana pewność siebie, że też tak chcę) jego twarz w tym momencie niewerbalnie mówiła 'o nie'. A ta baba swoją drogą też niezła sucz. Widziała mnie wyraźnie, że jestem, że przyjeżdżam, jeszcze tak intensywnie prowadziła mnie wzrokiem po podwórku ostatnio badając gdzie pójdę, czym otworze sobie drzwi... Oka ze mnie nie spuściła. Wiedziała, że z nim jestem. Ten albo nakłamał jej, albo to taka co nie ma żadnych skrupułów...

136 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2021-07-26 22:45:45)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Proszę, gdy cytujesz, użyj w kwadratowych nawiasach znaków quote oraz /quote, pomiędzy nie skopiuj czyjś post. Albo użyj cudzysłowu. smile



Nie umiesz sobie ułożyć w głowie? A jakiej to umiejętności potrzeba dorosłej osobie, by nazwać rzeczy po imieniu, by przestać się oszukiwać? <pytania retoryczne>

137

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tymbardziej że ona juz kiedyś z nim była i znowu do niego wróciła... Tak narzekała na kłamstwa, oszustwa, a ten tak mówił, że sama do łóżka mu wskoczyła... Co za towarzystwo, co za ludzie

138

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dobroć nie zawsze dostaje po głowie, ale niefortunne wybory - tak. Mieszasz też bycie dobrym z byciem uzależnionym
To prawda. Masz rację. Po prostu nie umiem sobie tego ułożyć w swojej głowie. Był ze mną 3 lata, to nie jest super długo, ale też nie krótko, sypiał ze mną, jadał, gotował, sprzątał i wszystko inne. Jak można ludzi jak zabawkę do kąta kiedy się znudzi? W sobotę w dniu naszego rozstania kiedy jeszcze prowadziłam swój monolog mówię do niego 'co? Emocje nie na tym poziomie prawda? Dlatego chcesz zakończyć' w odpowiedzi milczenie (jak zwykle) ale zrobił taką minę, trafiłam w punkt, dobrze go znam w tej kwestii, zrobił takie oczy i to wymowne spojrzenie. Robił ze mną te wszystkie rzeczy, a teraz tydzień po mnie szedł z inną i jeszcze się ze mnie śmiał kiedy do nich podeszłam pokazując wymownie tej sąsiadce partnerce głowę pacem. Wstyd, wstydem, ale mówie Wam, jego mina na mój widok, bezcenna. Totalny szok. Bezruch i osłupienie. Wcześniej niezmącona niczym butna pewność siebie (zawsze pytałam go skąd bierze te niezachwiana pewność siebie, że też tak chcę) jego twarz w tym momencie niewerbalnie mówiła 'o nie'. A ta baba swoją drogą też niezła sucz. Widziała mnie wyraźnie, że jestem, że przyjeżdżam, jeszcze tak intensywnie prowadziła mnie wzrokiem po podwórku ostatnio badając gdzie pójdę, czym otworze sobie drzwi... Oka ze mnie nie spuściła. Wiedziała, że z nim jestem. Ten albo nakłamał jej, albo to taka co nie ma żadnych skrupułów...

Ty naprawdę chyba jesteś masochistką. Zamiast się cieszyć, że się z tego bajora wyrwałaś, to rozkminiasz każdą sekundę tej chorej relacji na kilometry.

W sumie też tak kiedyś robiłam, zanim wrócił mi rozum.

Zajmij się czymś pożytecznym, zacznij robić coś ważnego dla siebie, ale przestań zajmować się tym gościem!

Nie musisz zrobić jakiegoś remontu w mieszkaniu? Dziecko ma wakacje, nie wyjedziesz gdzieś z nim? Znajdź sobie jakieś zajęcie, bo trwonisz swoje życie na faceta, który funta kłaków nie jest wart.

139

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

(...) Co za towarzystwo (...)

Byłaś jego częścią.

140

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Z tym się nie zgodzę, ja mam inną mentalność. Obecnie mam urlop, pogoda znowu do niczego, w sobotę wyjeżdżam w góry. A po tygodniu wracam do pracy z czego bardzo się cieszę. Wtedy zapomnę, zajmę głowę. Swoją drogą ciekawe czy ta sucz jest z nim czy go zostawiła.... Ciekawe kiedy i czy w ogóle powie jej o hpv...

141

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Tymbardziej że ona juz kiedyś z nim była i znowu do niego wróciła... Tak narzekała na kłamstwa, oszustwa, a ten tak mówił, że sama do łóżka mu wskoczyła... Co za towarzystwo, co za ludzie

Skad ty to wszystko wiesz?

142

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
jakról napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Tymbardziej że ona juz kiedyś z nim była i znowu do niego wróciła... Tak narzekała na kłamstwa, oszustwa, a ten tak mówił, że sama do łóżka mu wskoczyła... Co za towarzystwo, co za ludzie

Skad ty to wszystko wiesz?

Wiem to od jego eks, z którą kiedyś miałam kontakt. Krótki bo krótki, ale kontakt. Poza tym on sam opowiadał mi o swoich relacjach.

143

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wszyscy Ci tutaj juz napisali : przestań zajmować się nim, zajmij się w końcu SOBĄ

144

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
jakról napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Tymbardziej że ona juz kiedyś z nim była i znowu do niego wróciła... Tak narzekała na kłamstwa, oszustwa, a ten tak mówił, że sama do łóżka mu wskoczyła... Co za towarzystwo, co za ludzie

Skad ty to wszystko wiesz?

Wiem to od jego eks, z którą kiedyś miałam kontakt. Krótki bo krótki, ale kontakt. Poza tym on sam opowiadał mi o swoich relacjach.

Po co on Ci to mówił? Eh...

145

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Britan napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
jakról napisał/a:

Skad ty to wszystko wiesz?

Wiem to od jego eks, z którą kiedyś miałam kontakt. Krótki bo krótki, ale kontakt. Poza tym on sam opowiadał mi o swoich relacjach.

Po co on Ci to mówił? Eh...

Nie rozumiem? Możesz objaśnić o co chodzi? O czym mówisz?

146 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-27 16:00:02)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiem, że wszyscy piszą mi, że mam przestać się nim zajmować i mam świadomość, że macie rację, ale ja nie umiem przestać myśleć o nim... Nie wiem dlaczego? Czy to przeradza się w obsesję jakąś czy ja już popadam w obłęd? Cały czas o tym myślę, o szczegółach, zaczynam się czuć winna wszystkiemu i myślę 'nie dziwię się, że on mnie nie chcial'. Na noc biorę coś na sen, inaczej nie śpię, jem przez rozum. Czuję się kompletnie bezwartościowa, czuję się pusta w środku, i mam absolutne przekonanie o beznadziejności w jakiej tkwię, nie mam nawet siły na nic, do każdej czynności przymuszam się

W ogóle zauważyłam, że jestem poirytowana. Wszystko mnie denerwuje, nie cieszą mnie żadne domowe obowiązki, automat. Źle mi z tym, nie wiem jak mam z tego uciec.

147

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

(...) nie wiem jak mam z tego uciec.

Przeczytaj posty użytkowników, w nich znajdziesz wskazówki. Skorzystasz z nich? Dobrze.
Nie skorzystasz? Też dobrze.

148

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

(...) nie wiem jak mam z tego uciec.

Przeczytaj posty użytkowników, w nich znajdziesz wskazówki. Skorzystasz z nich? Dobrze.
Nie skorzystasz? Też dobrze.

Dziś wieczorem przeczytam ponownie cały temat.

149

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Wiem, że wszyscy piszą mi, że mam przestać się nim zajmować i mam świadomość, że macie rację, ale ja nie umiem przestać myśleć o nim... Nie wiem dlaczego? Czy to przeradza się w obsesję jakąś czy ja już popadam w obłęd? Cały czas o tym myślę, o szczegółach, zaczynam się czuć winna wszystkiemu i myślę 'nie dziwię się, że on mnie nie chcial'. Na noc biorę coś na sen, inaczej nie śpię, jem przez rozum. Czuję się kompletnie bezwartościowa, czuję się pusta w środku, i mam absolutne przekonanie o beznadziejności w jakiej tkwię, nie mam nawet siły na nic, do każdej czynności przymuszam się

W ogóle zauważyłam, że jestem poirytowana. Wszystko mnie denerwuje, nie cieszą mnie żadne domowe obowiązki, automat. Źle mi z tym, nie wiem jak mam z tego uciec.

Jestes na odwyku, jestes uzalezniona. Jak inaczej chcesz interpretowac sygnaly z ciala? OD ciebie teraz zalezy, czy wygrasz te walke, czy znow pojedziesz do jego miejscowosci z dzieckiem, aby sie upodlic i go zobaczyc big_smile. Nie ty jedna, nie ty ostatnia bylas z narcyzem. On ma cie gdzies. Za jakis czas znajdz tylko odpowiedz dlaczego z nim bylas w pseudo relacji, w przeciwnym wypadku powtorzysz rundke z kims innym, bardzo podobnym big_smile.

150

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Napisałam taki długi post, gdzieś zniknął. Szkoda

151

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Napisałam taki długi post, gdzieś zniknął. Szkoda

Niestety, nie pojawił się. Odpowiedź jaką umieściłaś, składała się wyłącznie z kilku cytatów z powyższych postów - dlatego została usunięta.

152

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiem, że on ma mnie gdzieś, że jemu nawet najmniejsza myśl o mnie w głowie nie przemknie. W przeciwnstwie do mnie. Dziś jestem o wiele spokojniejsza w porównaniu do niedzieli. Już tak nie myślę. Staram się skierować myśli na siebie. My z córką mieszkamy na wsi. Tutaj nie ma za bardzo co robić. Każdy w swoich domach, w swoich rodzinach. Takich osób jak ja jest tu niewiele, a jeśli są to w szczęśliwych związkach. Nie mam w planach wiązać się z nikim więcej. Już wystarczy porażek. I tak za nim tęsknię, bardzo się przyzwyczaiłam. Do naszych rozmów przez telefon i do innych rzeczy, w ogóle do miejsca. Ostatnio i tak było między nami źle, coraz rzadziej tam jeździłam bo sama miałam tego dosyć. Ciągle wszystko było źle, coś zgubił, czegoś nie mógł znaleźć? To ja, to moja wina. Nie wyspał się? Przeze mnie. Jak twierdził, zawsze wysypiał się tylko wtedy, kiedy mnie przy nim nie było. W takich momentach przeklinał, uderzał piesciami o stół, trzaskał drzwiami. Kiedyś taki nie był. Myślałam, że tragedia, która go dotknęła jakoś go zmieni. Że zobaczy w końcu jakie życie jest krótkie, nieprzewidywalne, że nie warto uganiać się za coraz to nowymi partnerami tylko próbować naprawić to co się ma, ideały nie istnieją zawsze to powtarzałam. Poza tym to ja trzymałam go za rękę, byłam przy nim milcząc, ale byłam w najgorszym momencie jego życia. Pilnowałam żeby nic sobie nie zrobił bo się bałam, pilnowałam żeby jadł i ogólnie żeby nie był sam, żeby ktoś obok niego był. On jest alkoholikiem, wysokofuncjonujacym jak jedno z Was wspomniało. Traktuje alkohol jako środek odstresowujacy, zawsze mu tłumaczyłam, że to nie tędy droga, że odstresować się można inaczej nie za pomocą substancji psychoaktywnych, że to prosta droga do zachowań destrukcyjnych. Ostatnio pił rzadko, ale bywały momenty, że upijał się do takiego stanu, że sam się przewracał. Myślałam, że on naprawdę chce być sam, że ja naprawdę go wkurzam. A tak naprawdę powód jego zachowania względem mnie mieszka naprzeciw jego domu... Po prostu to dla mnie byl szok kiedy ich zobaczyłam. Jedyne co teraz planuje to zająć się pracą po urlopie, dzieckiem, nauką. Chciałabym pójść na jeszcze jedne studia. Zawsze interesowała mnie psychologia. Jeśli los pozwoli to zrealizuje ten plan. Tymczasem mam rodziców, kiedyś o tak pewnie zostanę sama. Chyba, że Bóg zadecyduje inaczej. Dziecko też mi z domu wyfrunie, co ona będzie tutaj na tej wsi robiła? Nie będę jej zatrzymywała. I w ten piękny sposób zostanę zupełnie sama. Chyba zacznę prowadzić konwersacje z sobą na podział ról. Nie wiem jak ja sobie poradzę finansowo? Utrzymać dom, dziecko, siebie?

Próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego z nim byłam? Dlaczego tyle razy płacząc błagałam pełna poczucia winy z obietnicami o swojej zmianie, poprawie żeby mnie nie zostawiał? Byłam świadoma tego, że robię z siebie błazna, że się upokarzam na własne życzenie. Świadomość tego co będę czuła po rozstaniu z nim przerażała mnie. To jest jeszcze gorsze niż pozostawanie w związku. Byłam tez chyba z zazdrości, coś na kształt psa ogrodnika(może nie fajne, ale trafne porównanie) widziałam jaki on jest, widziałam co robi, ale jednoczesnie chciałam żeby dla mnie był taki jak dla swoich poprzednich partnerek (chociaż on twierdził, że to dla mnie był najlepszą wersją siebie) żeby zaczął w końcu doceniać kogo ma przed sobą bo ja nie jestem kłamczuchą, nie chodzi mi o pieniądze, nie chce nic od niego, że jestem zwyczajna, normalna, nie chce żeby mnie prowadzał po knajpach, wolę wspolny spacer, fajny wieczór przed telewizorem lub po prostu każdy gdzieś tam po swojemu, jasne, że gdzieś czasem można a nawet trzeba wyjść tak mu mówiłam. Plus minus. On wychodził, najczęściej beze mnie. Miałam kawałek własnego życia, wychodziłam sporadycznie, ale jednak na miasto z koleżankami (wtedy był zazdrosny, okazywał to złością). Moja przyjaciółka mieszka tam gdzie on. Myślę, że dotąd dopóki wizyty w tym miejscu nie przestaną wywoływać we mnie szeregu objawów somatycznych dotąd nie będę tam zaglądać, a jeśli to nie w te newralgiczne miejsca. Coraz rzadziej (tu muszę się przyznać) sprawdzam jego aktywność na mediach społecznościowych. On i tak wszędzie mnie wykasował. Znienawidził co końca. W głębi serca nie lubię takich sytuacji, nie jest komfortowym przejście, obojętne przejście, obok człowieka z którym spędziło się  trzy lata. To będzie mnie bolało długo. Nie jestem zwolenniczką palenia mostów, być może tu odzywa się uzależnienie. Wolałabym abyśmy mieli normalny przyjacielski stosunek do siebie. Nie chcę nienawiści. Ciężko to znieść. I tak na koniec myślę, a może dobrze byłoby przekuć uzależnienie w siłę? W sensie, że jestem dostatecznie silna aby móc się temu przeciwstawić? Że mam świadomość stanu rzeczy i będę starała się wyjść z tego? To jest wyraz siły... Chyba. Tkwić w czymś, w czym było się dotąd to wyraz marazmu. Nie chcę umrzeć za życia.

153

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
IsaBella77 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Napisałam taki długi post, gdzieś zniknął. Szkoda

Niestety, nie pojawił się. Odpowiedź jaką umieściłaś, składała się wyłącznie z kilku cytatów z powyższych postów - dlatego została usunięta.


Może coś mi się usunęło, chciałam zedytowac i wkleić cytat na początek i coś się stało. Napisałam ponownie, mniej więcej to co wcześniej.

154

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Przeczytałam książkę 'kobiety, które kochają za bardzo'. Wynika z niej dość jednoznacznie, że ja byłam tą niejako złą, niedojrzałą, może nieintecjonalnie, ale jednak.wiem, że takie kobiety jak ja trafiają zazwyczaj na partnerów równie zaburzonych... emocjonalnie i nie tylko. Teraz tak sobie myślę, że gdybym nie wpadała w kołowrotek, gdybym była bardziej ustępliwa to może to wszystko wyglądałoby inaczej? Może to nie był toksyczny facet tylko człowiek, który miał już dość kontrolowania, rządzenia, matkowania i odbijania piłeczki? Kiedy wracał późno do domu zawsze między nami wywiązywała się dyskusja w której ja usilnie drążyłam temat gdzie i z kim był (w głowie miałam zdrady) aż do momentu całkowitej jego irytacji i wyłączenia się czyli nie odpowiadania na moje pytania. Autorka pisze, że takie relacje można uzdrowić kiedy obie strony tego chcą. Ja teraz chcę uzdrowić siebie, a on? On sam musiałby tego chcieć, a ja na to czy z nim byłabym czy nie, nie mogę mieć wpływu. To chyba musiało by wyjść od niego, nie ode mnie. Nawet nie wiem, nie jestem pewna słuszności tego co mówię. Może plotę banialuki... Wątpię w siebie

155

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Niezależnie od tego, jakim człowiekiem - toksycznym czy też nie - był Twój były, to mym zdaniem warto - przy pomocy psychoterapeuty - pracować nad sobą, by przestać zachowywać się tak jak dotychczas i przestać być strażnikiem drugiego człowieka, a przede wszystkim uporać się z trudnymi emocjami i kiepskim myśleniem na swój temat i sięgnąć do trudnych doświadczeń, które są przyczyna tego wszystkiego.

Z myśleniem na temat warunków reaktywacji związku (lub też tworzenia kolejnego z innym człowiekiem) daj sobie spokój. Zadbaj o siebie, o swoje emocje, o swoją samoocenę.

156

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Niezależnie od tego, jakim człowiekiem - toksycznym czy też nie - był Twój były, to mym zdaniem warto - przy pomocy psychoterapeuty - pracować nad sobą, by przestać zachowywać się tak jak dotychczas i przestać być strażnikiem drugiego człowieka, a przede wszystkim uporać się z trudnymi emocjami i kiepskim myśleniem na swój temat i sięgnąć do trudnych doświadczeń, które są przyczyna tego wszystkiego.

Z myśleniem na temat warunków reaktywacji związku (lub też tworzenia kolejnego z innym człowiekiem) daj sobie spokój. Zadbaj o siebie, o swoje emocje, o swoją samoocenę.


Nie, nie mam zamiaru z nikim wiązać się. Ja już i tak nikogo nie poznam. Nigdzie nie wychodzę, zawsze siedzę w domu, a nawet jeśli gdzieś wyjdę to swoim smutnym wyrazem twarzy odpycham każdego.

W zasadzie on często dawał mi powody do zazdrości, do pytań to wszystko miało podstawę z przeszłości (jego spotkania z innymi kobietami, do których sam się przyznał) matactwa, kłamstwa. Ale ja też napierałam. Takie gówniarskie podejście, przepraszam za wyrażenie. Pytania o to gdzie był i dlaczego tak późno wrócił to wyraz mojego braku poczucia własnej wartości i bezpieczeństwa. Pamiętam jak byłam zła kiedy jego długo nie było, jak to na mnie wpływało, od razu brzuch mnie bolał, serce mi tłukło, czułam napięcie. Nie wiem jak mam to rozgraniczyć? Kto w końcu był tym 'złym'. W zasadzie na taką skrzecząco-marudzącą kobietę każdy by się krzywił... Nie zawsze taka byłam, czasem po prostu mówiłam 'ok, o której bedziesz'. Z drugiej strony co to za problem powiedzieć drugiej osobie gdzie się jest? Proste pytanie, krótka odpowiedź. Autorka poza tym pisała, że takie kobiety jak ja zazwyczaj mają łamane serca i spotykają lekkomyślnych, nieodpowiedzialnych mężczyzn bo same są nazbyt poważne i odpowiedzialne.

157

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Bawisz się w sąd, który ma orzec, czyja była wina, kto bardziej zawinił. Jeśli Twym celem jest ogłoszenie wyroku, postępuj tak dalej, ale z mej strony "pas".

158

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

123..
Masz doła i nie chce Ci się żyć.
Myślisz tylko o nim, piszesz tylko o nim,
chcesz zawrócić kijem bieg rzeki,
on już popłynął, a Ty zostałaś sama na brzegu.

Nie ma go już,
Piszesz, że chciałabyś abyście mieli normalny przyjacielski stosunek do siebie,
gdyby tak było, to pomachałabyś mu ręka na powitanie, hej, i odeszła..
a zrobiłaś coś zupełnie odwrotnego.

Sama spaliłaś ten most.

Nie znam nikogo w wieku lat 35, kto by całe dnie siedział w domu,
piszesz, że mieszkasz z rodzicami,
a zatem nie jesteś w sytuacji wielu dziewczyn, które są same z dzieckiem,
możesz chyba wyjść, zostawiając dziecko pod opieką dziadków.

I o tym wszyscy tu piszą,
zajmij się sobą, swoim życiem, którego nie masz.

Wymyśl sobie cokolwiek, by poznać ludzi,
dzisiaj, w dobie internetu, fb itp, nie ma z tym problemu,
wystarczy, że poszukasz, samotnych matek, takich jak Ty,

wielu ludzi jest samych, a to nie znaczy wcale, że samotnych,
jak można studiować i nie mieć znajomych? paczki?

to z Tobą jest jakiś problem, i musisz go rozwiązać,
spotykając się z innymi ludźmi, nauczysz się sama siebie,
będziesz lepszą matką, lepszym człowiekiem.

Ludzie mają pasje, interesują się czymś, robią coś..
Cokolwiek, nauka języka, rower, pływanie, fotografia...
Gdy znajdziesz coś dla siebie, to wszystko inne będzie tego konsekwencją..
byłam na rowerze, poznałam rowerzystę..
byłam na basenie, poznałam ratownika..

ale kiedy Ty, sama nic nie robisz, to poznałaś frustrata, który ma takich jak Ty na pęczki,
jak facet ma Cię szanować, jak sama się nie szanujesz,
terapia, postawi Cię na nogi, a jak nie masz gdzie i za co,
to znajdź kogoś w podobnej sytuacji i obie zróbcie sobie pranie mózgu,

Czytasz, że nie masz już o nim pisać,
i nie rozumiesz tego, dlaczego?
dlatego, że im dłużej będziesz to robić,
tym dłużej, nie ruszysz z miejsca.

A chyba chcesz tego? zrób wszystko, żeby Twoje dziecko było szczęśliwe, codziennie..
a nawet nie zauważysz, jak szybko staniesz się sama szczęśliwa..

nie byłaś z nim szczęśliwa i nigdy byś nie była,
ale dzisiaj czujesz się tragicznie i uważasz, że wtedy, mimo, że Cię traktował jak zapchajdziurę, miałaś ochotę chociaż na cokolwiek, dzisiaj nie masz na nic. Przy takim porównaniu, oczywiście, że uznasz, że tamto było lepsze.

Zrób wszystko, żeby poczuć się lepiej, a zobaczysz dopiero w czym tkwiłaś.

powodzenia

159

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dlaczego wszystko ja? A on? Gdyby on chciał mieć ze mną normalne kontakty to by powiedział prawdę, a nie kłamał, że chce być sam, a za tydzień pojawiał się z inną na miescie. To nie jest uczciwe, to jest wyrachowane.

Co do studiów, mam koleżanki, ale obie mają swoje. Jedna ma rodzinę, męża, druga narzeczonego. I ja mam im gitarę zawracać? Wychodziłyśmy na miasto niejednokrotnie, ale też nie mogę i nie chce wyciągać innych na siłę gdy ktoś ma swoje zajęcia. Nie jestem specjalnie kontaktowym człowiekiem, jestem raczej nieśmiała. Nie chcę komuś zajmować czasu sobą.

Co do siedzenia w domu? Serio, czasem gdzieś wyjdę, ale tak to cały czas w domu. Wieś. Ewentualny spacer, rower, nic poza tym. W zasadzie z nim nie było niczego innego.

160

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co do terapii, pójdę na terapię w sierpniu, poszukam dobrego psychoterapeuty w okolicy. Póki co znalazłam grupę wsparcia al-anon, napisałam maila. Dostałam odpowiedź, że mogę przyjechać. I szczerze? Boję się. Wstydzę. Myślę o tym w kategorii upadku-az głupio to powiedzieć.

Co do niego to gdyby mi powiedział prawdę, pewnie nie zareagowałabym zadowoleniem, pewnie bym wybuchła, ale to wszystko odbyłoby się w domu, między mną, a nim. Najpewniej bym była bardzo zła, ale po czasie bym to przemyślała i na pewno bym do nich nie podeszła w mieście. To co było to było dla mnie ogromne zaskoczenie. W ten sposób nie oszukuje i nie traktuje się ludzi, szczególnie z którymi było się blisko. Należała mi się prawda za te lata, które z nim byłam chociaż najgorsza, ale prawda.

161 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-28 18:32:01)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dlaczego wszystko ja? A on? Gdyby on chciał mieć ze mną normalne kontakty to by powiedział prawdę, a nie kłamał, że chce być sam, a za tydzień pojawiał się z inną na miescie. To nie jest uczciwe, to jest wyrachowane.

Co do studiów, mam koleżanki, ale obie mają swoje. Jedna ma rodzinę, męża, druga narzeczonego. I ja mam im gitarę zawracać? Wychodziłyśmy na miasto niejednokrotnie, ale też nie mogę i nie chce wyciągać innych na siłę gdy ktoś ma swoje zajęcia. Nie jestem specjalnie kontaktowym człowiekiem, jestem raczej nieśmiała. Nie chcę komuś zajmować czasu sobą.

Co do siedzenia w domu? Serio, czasem gdzieś wyjdę, ale tak to cały czas w domu. Wieś. Ewentualny spacer, rower, nic poza tym. W zasadzie z nim nie było niczego innego.

To znajdź sobie jakąś pasję! Możesz np. fotografować przyrodę, na FB są takie grupy zainteresowań gdzie znajdziesz mnóstwo fajnych znajomych, takich do pogadania, możesz nawiązać znajomości i oderwac się od myślenia tylko o tym pożal się Boże facecie. Studiujesz i nie masz znajomych? Jakim cudem? Nie pomagacie sobie? Ja mam znajomości ze studiów które pielęgnuje do dziś, choć już od lat nie mieszkam w Polsce. Książkę mogłabym napisać o tym, jak kombinowaliśmy z zaliczeniami, pracami, praktykami itp. Jak to studenci:) Oderwij się wreszcie od tego faceta bo przyrosłaś do niego jakby był pępkiem świata.

162

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mam znajomych ze studiów, studia zaoczne nie sprzyjają nawiązywaniu zbyt wielu kontaktów, poza tym covid i przepaść wiekowa między mną a reszta dziewczyn, w moim wieku jest niewiele dziewcząt na niestacjonarnych kierunkach. Jedna z moich koleżanek bliższych jest w moim wieku, dzwonimy do siebie, zawsze sobie pomagamy, nie jestem odludkiem. I mam dwie stałe koleżanki, nasze historie też możemy wspominać jak się kombinowało przez lata. W ogóle moja praca jest wielką radością, kiedy wrócę będzie lepiej. Oderwę głowę.

163

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Mam znajomych ze studiów, studia zaoczne nie sprzyjają nawiązywaniu zbyt wielu kontaktów, poza tym covid i przepaść wiekowa między mną a reszta dziewczyn, w moim wieku jest niewiele dziewcząt na niestacjonarnych kierunkach. Jedna z moich koleżanek bliższych jest w moim wieku, dzwonimy do siebie, zawsze sobie pomagamy, nie jestem odludkiem. I mam dwie stałe koleżanki, nasze historie też możemy wspominać jak się kombinowało przez lata. W ogóle moja praca jest wielką radością, kiedy wrócę będzie lepiej. Oderwę głowę.

Nie czekaj że ktoś/coś za ciebie twoje problemy załatwi. Walcz o siebie i o dziecko, bo ono jest teraz najważniejsze. Myślisz, że twoja córka nie przeżywa tego co się z tobą dzieje? To jesteś w wielkim błędzie. Czy ten facet, ten fanfan tulipan za dychę jest wart tego, aby zrobić spustoszenie w psychice twojej córki na lata? Obudź się Osóbko, i weź się za siebie.

164

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Widzę że moja córka za wszelką cenę chce mnie rozśmieszać. Udaje się jej. Rozśmiesza mnie. Ona ma zupełnie inny temperament niż ja. Jest z natury małym wesołkiem. Jak ona do mnie mądrze mówi. Oczywiście, że on nie jest wart niczego. Nawet wspomnienia.

Kiedy lubiłam fotografie, wciąż lubię ale chyba już nie robię takich dobrych zdjęć jak kiedyś.

Drugą moją miłością jest muzyka. Uwielbiam dobrą muzykę, to dla mnie łąkarstwo na wiele rzeczy.

Jeszcze potrzeba mi trochę czasu. Pójade na spotkanie grupy do najbliższego miasta, boję się, ale powinnam się odważyć

165

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Widzę że moja córka za wszelką cenę chce mnie rozśmieszać. Udaje się jej. Rozśmiesza mnie. Ona ma zupełnie inny temperament niż ja. Jest z natury małym wesołkiem. Jak ona do mnie mądrze mówi.

Wiem, że to miało dodawać otuchy, ale tak naprawdę jest to bardzo smutny fragment. Bardzo sad
Ponieważ to świadczy o tym, że Twoja córka czuje się odpowiedzialna za Twoje emocje i samopoczucie. Tak nie powinno być. Jest to bardzo obciążające dla dzieci, psychicznie i emocjonalnie, to zwyczajnie krzywda dla nich.
To bardzo niepokojące, że córka już nosi na sobie taki ciężar.

166

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ona ogólnie zawsze taka była, moje przeciwieństwo. Zawsze była wesoła. Odkąd pamiętam przychodziła ze słowami mamo, zobacz, babcia, zobacz. Lubi wygłupy, nie potrafi przestać.

167 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-28 20:03:31)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Jeszcze potrzeba mi trochę czasu. Pójade na spotkanie grupy do najbliższego miasta, boję się, ale powinnam się odważyć

Nie ma naprawdę się czego bać ,to czego się boisz jest tylko po to żeby nie przestać tkwić w emocjach i uwiązaniu do przeszłości by nie zmienić niczego teraz i w przyszłości.
ponieważ łatwo/trudno urządzić się w sytuacji, która jest ciągłym konfliktem wewnątrz ,to co nowe i inne jawi się jako nieznane,znasz teraz tylko rozdarcie i ból który tłumisz a to jest to co znane najbardziej ,a ostatnimi czasy niewiele dobrego było w Twoim życiu,to co dobre okazało się nieprawdą ,dlatego miedzy innymi z jednej strony nie spodziewasz się od tego nowego życia niczego dobrego to kolejny fałsz.Przyszłości nie znamy ,bo dopiero nadejdzie ,jeszcze w tej chwili jej nie ma i bez sensu jest siedzieć rozmyślać o tym co było i jaki tamten facet był,co myślał i czuł .
Prawdopodobnie na grupie spotkasz takie same ancymonki jak Ty ,pogadacie,poużalacie się nad sobą ,wesprzecie się i nikt Ciebie nie oskarży ,nie potępi ,nie osądzi bo nikt tam nie jest ani lepszy ani gorsz y od Ciebie,a co sobie pomyślą to nie Twój problem,podzielą się z Tobą doświadczeniem,sukcesami i błędami to daje ogromną siłę ,jest bardzo nienaukowe i niesamowite.
Trzymaj się i wyprostuj , głowa do góry,głęboki swobodny oddech weź i idź bądź ciekawa swojego nowego życia .
"Jesteś wszystkim co masz "

168

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zastanawiam się czy najpierw nie powinnam pójść do psychoterapeuty, a później znaleźć grupę wsparcia?...

169 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-28 21:26:03)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Zastanawiam się czy najpierw nie powinnam pójść do psychoterapeuty, a później znaleźć grupę wsparcia?...

Wszystko jedno co zrobisz pierwsze nie jest to aż tak istotne ,grupy wsparcia "są od ręki" , jak chcesz terapii na NFZ to możesz trochę poczekać na nią przez kolejki,prywatnie to nie czekasz tygodniami ,umawiasz się i chodzisz.
tylko - zrób to dla siebie ,nie kombinuj.

170 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-17 10:31:59)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dawno się nie odzywałam. Chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować, czuję, że zbliżam się do prostej. Dziś wiem, że to człowiek bez żadnych zahamować, z zerową moralnością. Jest z sąsiadka. Niech będzie. Co najciekawsze odrzuciło mnie od niego po tym jak zobaczyłam fotorelacje w internecie z występu kabaretu na który poszedł ze swoją obecną ukochaną. Zdjęcie wskazuje na brak entuzjazmu u obu stron - to akurat jest mało istotne. Nie wiem może ja jestem taka sztywna  ale odrzuciło mnie od niego, zaczęłam się nim po prostu brzydzić kiedy ujrzałam go wśród widowni na kabarecie. Dla mnie jest to totalny brak szacunku dla własnego syna, który powiesił się 3 miesiące temu. Od tego widoku aż mnie zatkało. Nie jestem też taka, że powinien absolutnie siedzieć w domu, jak najbardziej wychodzic do ludzi.... Ale kabaret? 3 miesiące po pochowaniu syna? Dla mnie to nie do przyjęcia. A ona? Nie ma dzieci gdzie szacunek dla jego syna? Pamięć? Choć pół roku powinno minąć. Przecież to dziecko. Jego syn. Po prostu szok. Już mi nie jest tego żal, jest mi wstyd. Że zadawałam się z taką niziną społeczną. Żal mi bardzo jego syna. Jak on tak mógł? Teraz jest mi obojętny. Mam nadzieję, że nie poczuje więcej tego co czułam wcześniej. Brzydzę się nim. I jego partnerką też. Jeszcze nie byłam na al-anon, ale będę. Szukam też terapeuty. Mocno wierzę, że jeszcze odzyskam równowagę i będę szczęśliwa. Sama z sobą choć widzę, że to arcytrudne zadanie.

Edit:wcale nie jest lepiej, jest tragicznie. Nie chce mi się żyć. Po głowie snują mi się różne pomysły. Łącznie z tym co by zakończyło moją mękę. I nieodłączną myśl nieomieszkania poinformowania go o tym. Wiem, to totalnie niezdrowe. Najprawdopodobniej mam depresję. Nic mnie nie cieszy, automat. Czuję się taka samotna. Czuję się nic nie warta, widzę jak on z nią pisze, cały dzień jest aktywny na messendzerze, dla mnie taki nie był. Czy narcyz ukryty jest narcyzem tylko z osobą o określonych cechach charakteru? Dla innej kobiety może być inny? W sensie może  nie być narcyzem dla niej tylko normalnym facetem.? To ja w nim to prowokowałam? W sensie narcyzm? A może on to robił specjalnie? Udawał narcyza żebym odeszła?

171

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Edit:wcale nie jest lepiej, jest tragicznie. Nie chce mi się żyć. Po głowie snują mi się różne pomysły. Łącznie z tym co by zakończyło moją mękę. I nieodłączną myśl nieomieszkania poinformowania go o tym. Wiem, to totalnie niezdrowe. Najprawdopodobniej mam depresję. Nic mnie nie cieszy, automat. Czuję się taka samotna. Czuję się nic nie warta, widzę jak on z nią pisze, cały dzień jest aktywny na messendzerze, dla mnie taki nie był. Czy narcyz ukryty jest narcyzem tylko z osobą o określonych cechach charakteru? Dla innej kobiety może być inny? W sensie może  nie być narcyzem dla niej tylko normalnym facetem.? To ja w nim to prowokowałam? W sensie narcyzm? A może on to robił specjalnie? Udawał narcyza żebym odeszła?

Nie analizuj czy narcyz czy nie narcyz. Odetnij się. Wywal z messengera. Zacznij żyć po swojemu. Idź do psychologa.

172

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Edit:wcale nie jest lepiej, jest tragicznie. Nie chce mi się żyć. Po głowie snują mi się różne pomysły. Łącznie z tym co by zakończyło moją mękę. I nieodłączną myśl nieomieszkania poinformowania go o tym. Wiem, to totalnie niezdrowe. Najprawdopodobniej mam depresję. Nic mnie nie cieszy, automat. Czuję się taka samotna. Czuję się nic nie warta, widzę jak on z nią pisze, cały dzień jest aktywny na messendzerze, dla mnie taki nie był. Czy narcyz ukryty jest narcyzem tylko z osobą o określonych cechach charakteru? Dla innej kobiety może być inny? W sensie może  nie być narcyzem dla niej tylko normalnym facetem.? To ja w nim to prowokowałam? W sensie narcyzm? A może on to robił specjalnie? Udawał narcyza żebym odeszła?

Z czasem on będzie dla nie taki sam... Będzie nadal narcyzem, no chyba, że poszedł na terapię i będzie starała się zapanować nad tymi cechami w co wątpię...
Musisz zawalczyć o siebie. Koniecznie idź na terapię. Zobaczysz on jeszcze będzie cierpiał, a Ty musisz być ponad to i będziesz szczęśliwa. Nie poddawaj się.

173

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Po całej tej relacji mam taki mętlik w głowie, że już nie wiem kto był dobry, a kto był zły. Co jest dobre, a co złe? Czy moje reakcje były/są prawidłowe czy ja już do końca zdziwaczałam. W głowie mam taki kocioł, że hej, po prostu jeden wielki chaos. Czasem mam głupie myśli, aby sobie odpuścić w sensie skończyć z sobą, ale mam dziecko, nie mogę złamać jej życia. Nie chce mi się, nie dbam o siebie tak jak kiedyś dbałam, nie jestem radosna. Nie wiem jak to działa czy kiedy wychodzi się z toksycznych relacji to człowiek nie powinien zacząć oddychać pełną piersią? Cały czas myślę, może to ja byłam ta zła? Też potrafiłam mu pyskować lub powiedzieć coś stricte złośliwego kiedy mnie zdenerwował. Starałam się kontrolować to, ale nie zawsze mi wychodziło. On zawsze tępił to we mnie mówiąc żebym nie gadała zbyt dużo bo będę płakać za chwilę. Cały czas myślę może to na byłam narcyzem w tej relacji? Może to ja byłam toksykiem, a nie on? Skoro on mnie zostawił, ma inną więc z nim jest wszystko ok, to ja jestem dziwna. W końcu jestem sama. Może to po mojej stronie leży wina w braku zdolności utrzymania długotrwałych relacji? Z drugiej strony starałam się, wielokrotnie 'schodziłam' mu z drogi, przestawałam pytać, jego słowa nie wywoływały momentami we mnie reakcji emocjonalnej. Pojde do psychologa, tylko kogoś znajdę w okolicy.

174

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie jesteś dziwna, trudno pozwalać po sobie jeździć cały czas.
Nie myśl tak.
Jesteś kobietą, która na potrzebuje ciepła i bliskości, a on ma z tym problem i Ciebie niszczy.
Spróbuj go wyrzucić z komunikatorów i nie patrzeć co robi.
A byłaś już u lekarza? Może jakieś witaminki lub tabletki by Ci przepisał, zeby bylo łatwiej przez to przejść.
Ja też wstydziłam sie swoich reakcji (agresji, histerii itd), ale teraz po dłuższym czasie to mi to za przeproszeniem "zwisa", trzeba czasu.
Trzymaj się

175

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nie potrafię sama siebie zrozumieć. Czego jest mi tak żal? Dlaczego wciąż jestem zazdrosna? Bo muszę się przyznać przed samą sobą, że to uczucie po prostu mnie zżera. Wielokrotnie w trakcie związku z nim miewałam tego dość, nie chciało mi się z nim widzieć kiedy myślałam o tym co będzie. Kiedy się obrażał, traktował mnie milczeniem, ja prowadziłam swój monolog, a on? Jak ściana. Miewałam tego tak dość, tyle razy. A teraz tak żałuję? Nie. Mogę przestać myśleć o nim. Nie mogę odżałować, że to z nią jest nie ze mną. Przecież to chore. Ja powinnam cieszyć się i dawno sama go kopnąc w wiadomą część ciała. A to on mnie kopnął. I to tak boli. Sama myśl, że tyle starszy facet mnie nie chciał. To co ja jestem warta? Już wątpię w swoją normalność. Nigdy, aż tak bardzo nie przeżywałam niczego, nie było takiego spustoszenia w środku. Pełne spektrum objawów somatycznych i psychicznych. Czuję się jak wrak. Codziennie powstrzymuje łzy.

176

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Kochana, idź do lekarza, proszę, bo się zameczysz.
Miałam podobnie, myslalam ,ze umre albo oszaleje, takie splątanie.
I straszna potrzeba bliskosci. Rozumiem Cię.

To trzeba czasu, ale żebyś sie nie pochorowała przez to. Ja się leczę juz drugi rok, to trudna droga, ale czasem nie ma wyjscia. Postaraj sie jakos to ogarnąć lub iść do lekarza, on ma sie dobrze, a Ty sie wykanczasz, to/on nie jest tego warte.

177

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Pojde do psychologa, tylko kogoś znajdę w okolicy.

przecież pod koniec lipca zajmowałaś się już tym:

Osoba123 napisał/a:

Co do terapii, pójdę na terapię w sierpniu, poszukam dobrego psychoterapeuty w okolicy. Póki co znalazłam grupę wsparcia al-anon, napisałam maila. Dostałam odpowiedź, że mogę przyjechać.

Czyli przez miesiąc nie zrobiłaś niczego, oprócz oczywiście zajmowania się nim.
I niestety - dopóki nie zechcesz zająć się dla odmiany SOBĄ, to będziesz tkwić emocjonalnie i psychicznie ciągle w tym samym dołku i na dodatek będziesz się w nim urządzać.

178

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

W tym miesiącu nie będę ukrywała jestem w dołku nie tylko emocjonalnym, ale też finansowym. We wrześniu na spokojnie pójdę do psychologa.

Wiem, że on się ma doskonale. W przeciwieństwie do mnie. Próbuję zmieniać swoje myślenie, kosztuje mnie to tyle wysiłku, ale ja i tak nie oszukam się tym co naprawdę czuje. Czuję przeogromny wewnętrzny smutek, ból. Nie umiem sama siebie przekonać, że to był syf i metr mułu. Ja serio uważam, że straciłam coś wyjątkowego ze względu na moje niewielkie kompetencje w kwestii relacji damsko męskich. Czuję taki ciężar wewnętrzny. Wypisuje do niego, że najchętniej bym się siebie pozbyła. Że byłby szczęśliwy przy niej i zadowolony. Totalna idiotka. Przecież on z tego się zaśmiewa, najpewniej. Napisałam mu, że wyrządził mi krzywdę, żeby to co obecnie buduje runęło mu jak domek z kart wtedy będzie zmagał się z tym z czym ja obecnie się zmagam. Nie spodziewałam się żadnej odpowiedzi. Ja jemu jestem totalnie obojętna, nawet gdyby mnie pochowali on miałby to gdzieś. Wiem co powiecie, wariatka i będziecie mieć rację, tak też się czuję

179

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Narcyz, pijak i agresor.
A Ty nawet i bez psychologa możesz wykonać wysiłek, jakim jest zamienienie najważniejszej osoby w Twoim życiu z on, na ja.
Tymczasem Ty wciąż kręcisz się w kółko.
O sobie krótkie zdanie i cały elaborat o nim.
On, jego, jemu, dla niego, o nim, on, on, on.
Nawet jeśli nie chce Ci się pomyśleć o sobie, to może zechce Ci się pomyśleć o Twoim dziecku?
To co robisz, to zakładanie sobie pętli na szyję i proszenie go, żeby był uprzejmy zepchnąć Cię ze stołka.
Chyba postradałaś resztki rozumu, żeby szantażować go i straszyć samobójstwem.
Niezależnie od tego, czy wreszcie wybłagasz u niego powrót, czy też nie - zapamiętaj sobie jedno - tacy ludzie jak on, nie zapominają i nie puszczają mimo uszu żadnych informacji.
W spodziewanym, albo w najmniej spodziewanym momencie, możesz mieć w domu interwencję policji, i przymusowy pobyt na obserwacji psychiatrycznej, który załatwisz sobie sama, wysyłając do niego takie groźby.
A Twoja córka będzie na to wszystko patrzeć.

Nic nie jest w stanie skruszyć serca człowieka, który tego serca nie ma.
Choćbyś się nie wiem jak poniżyła, ośmieszyła. Choćbyś nie wiem czego użyła jako argumentu. Choćbyś straszyła samobójstwem pięć razy dziennie. Choćbyś wymyśliła sobie raka, albo inną nieuleczalną chorobę. Choćbyś brała go na litość - nic z tego nie spowoduje, że on do Ciebie wróci.
Jeśli to zrobi, to tylko z chwilowej nudy.

Bardzo żal mi Twojej córki, bardzo.

180

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Autorko, czekając na terapie, idz do lekarza, wykończysz sie, a masz dziecko, masz dla kogo żyć.
Zostaw tego czlowieka, jego juz nie ma, sama sie niszczysz.
Zadbaj o siebie, o dziecko.

181

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Moja córka jest i taty w chwili obecnej. I będzie tam jeszcze kilka dni. To co napisałam nie miało wydźwięku szantażu. Dokładnie określiłam, że gdyby nie moje dziecko i rodzice to ja bym mogła sobie zniknąć. Ale nie zrobię tego bo nie mogłabym znieść myśli, że moje dziecko ma złamane życie od początku. I moi rodzice, nie zostawiłabym ich na starość z czymś takim. Poza tym on absolutnie czegoś takiego nie zrobi, to nieczuły typ. Choćbym rozłożyła się jemu za dywan, zgodziła się na wszystkie propozycje aktywności seksualnych (których regularnie odmawiałam) to on i tak by się nie zlitował. Jak on nad własnym nieżyjącym synem nie ma litości, że poszedł z nową babą na kabaret po 3 miesiącach od jego samobójczej śmierci.

Ja po prostu czuje się strasznie samotna, wszystkie koleżanki to mężatki, nie chce ich wyciągać gdzieś od mężów. A moja miejscowość jest na tyle mała, że nie ma dziewczyny w podobnym wieku do mojego z podobnym statusem związku. To mała wioska. Nie mam z kim gdzie wyjść, oprócz córki, mamy i cioci. Emerytura po 30. A samemu? Nawet porozmawiać nie ma z kim.

182

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dlaczego jeszcze go nie zablokowałaś, żeby nie MÓC do niego pisać? Stosujesz szantaż emocjonalny. Gość jak mądry, to w końcu zadzwoni na 112 i zamkna Cię w psychiatryku, a Twoje dziecko wyląduje w tymczasowym domu dziecka. Takiej przyszłości chcesz?

Psycholog na NFZ jest darmowy, tylko musisz mieć skierowanie. Ale w Twoim przypadku to już lepiej psychiatra. Jakbyś miesiąc temu zadzwoniła, to teraz już miałabyś termin albo wręcz byla po wizycie.

183

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Moje dziecko ma dziadków. Na pewno nigdzie by nie wylądowała.

On i tak czegoś takiego nie zrobi. Jest totalnie obojętny na mój los. Co go to obchodzi co ja zrobię? Nawet przez głowę jemu by nie przeszło, że to przez niego. Poczucie winy? Absolutnie żadnego poczucia winy z żadnego powodu. Poza tym jest świadom tego, że gdyby coś takiego zrobił to moje studia poszły by w nic. Nie mogłabym pracować w zawodzie. On standardowo jednym uchem wpuścił drugim wypuścił w sensie czytania. Nie zwraca na mnie uwagi. Ma inny obiekt zainteresowań.

184

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

W dalszym ciągu 'on' odmieniane przez przypadki.
To decyzja. Nam, użytkownikom, pozostaje ją uszanować.

185

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A co mogę powiedzieć o sobie? Że jestem beznadziejna w każdej z kwestii życiowych. Że żadna ze mnie matka, córka, kobieta. Że już oszalałam, postradałam zmysły i jestem totalnym dnem? Że moje życie kręci się wokół jego tematu. Że nie umiem przesterować myśli na coś innego. A jeśli mi się to udaje to na chwilę. Nawet kiedy jestem w pracy łapie się na myśleniu o nim rzadko, ale jednak. Kiepskie podsumowanie.

186

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Osoba123 - odbierz maila

187

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Moje dziecko ma dziadków. Na pewno nigdzie by nie wylądowała.

On i tak czegoś takiego nie zrobi. Jest totalnie obojętny na mój los. Co go to obchodzi co ja zrobię? Nawet przez głowę jemu by nie przeszło, że to przez niego. Poczucie winy? Absolutnie żadnego poczucia winy z żadnego powodu. Poza tym jest świadom tego, że gdyby coś takiego zrobił to moje studia poszły by w nic. Nie mogłabym pracować w zawodzie. On standardowo jednym uchem wpuścił drugim wypuścił w sensie czytania. Nie zwraca na mnie uwagi. Ma inny obiekt zainteresowań.

Twoje dziecko wylądowałoby w pogotowiu opiekuńczym, a potem u dziadków.
A on? A skąd wiesz, co on by zrobił? Może mieć dość świrniętej ex i w końcu to zgłosić. Sama na siebie bicz teraz kręcisz. I nie, to nie przez niego. Robisz to sama sobie i dla siebie.

Zablokuj gościa, zapisz się do psychiatry i zacznij żyć. Jak nie dla siebie, to dla dziecka.

188

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Nawet gdyby była w domu to by ją z tego domu zabrali? Takie mają procedury? Serio? Można kogoś bez zgody poddać leczeniu psychiatrycznemu? Chyba musiałabym probowac zrobić coś złego, aby coś takiego miało miejsce. To co kaftan i zabierają?

Skad wiem, że jego to nie obeszło? Bo go znam. Niejednokrotnie płakałam w jego obecności błagając (wariatka) żeby mnie nie zostawiał lub żeby wrócił do mnie, lub żeby ze mną porozmawiał lub kiedy moralizowałam próbując sprowadzić go na dobrą drogę. Wiecie co miałam przed sobą? Skałę, nie człowieka. Ścianę. Zero uczuć, emocji, empatii. Po prostu marmur. Kiedy płakałam i próbowałam zbliżyć się do niego on mnie odpychał, denerwowałam go sobą, uciekał ode mnie, kłamał bez mrugnięcia okiem. Stąd wiem, że nic w tym kierunku nie zrobi bo nic a nic to go nie interesuje. Jestem ostatnim człowiekiem na ziemi, ktory wywołuje w nim jakiekolwiek emocje. Tutaj jest mniej niż obojętność. Ja dla niego nie istnieje. Co z tego, że ma mnie na messendzerze. I że napisałam, że chciałabym mieć w końcu święty spokój, że nic bym nie czuła, a chaos, który mam w głowie skończyłby się, ale nie mogę bo mam dziecko i rodziców. Wiem, że to krecenie bata na samą siebie. Głupia nie jestem. W razie czego ma coś do mojego pracodawcy. Ale nie sadze, ze na podstawie takiej jednej wiadomości można kogoś wtrącić do szpitala psychiatrycznego. Nie wiem, nie znam się.

189 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-08-17 19:26:11)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Ale Cię wzięło dzisiaj .Wkręcasz się ostro i na całego - przeginasz z tym użalaniem się i urazami strasznie to się robi egotyczne niebezpieczne ,przez wybory których dokonujesz przeciwko sobie ,odwlekasz terapię,śledzisz faceta pławisz się i lgniesz do destrukcyjnych emocji,myślisz o sobie bardzo źle, bo jakiś palant Ciebie nie chce ,żaden z niego narcyz ,ani spec ot zwyczajny nałogowiec w pretensjonalnym, banalnym wydaniu podstarzałego lovelasa, tłumiącego uczucia, których większości nie chce czuć bo jest obesrany ze strachu przed pewnymi elementami życia i odpowiedzialności
Leczenie psychiatryczne to nie kara i żaden wstyd, odraczasz własne zdrowie bo chcesz się udręczyć żeby znowu doznać sztucznego znieczulenia .
Robisz sobie krzywdę dziewczyno szukając ulgi poza sobą a konkretnie w marzeniach i wspomnieniach .

190

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiem, że jestem do niczego, tak też się czuje. Użalam się jak jakas bezwolna niemota. Może zna ktoś receptę jak przestać być zazdrosnym o takiego popaprańca jak on?

191

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Co dzisiaj jadłaś na obiad ?

192

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Nawet gdyby była w domu to by ją z tego domu zabrali? Takie mają procedury? Serio?

Serio. Gdyby była z Tobą w domu, a interwencja zostałaby uznana za zasadną, to TAK. Zostałaby zabrana z domu.

Osoba123 napisał/a:

Można kogoś bez zgody poddać leczeniu psychiatrycznemu? Chyba musiałabym probowac zrobić coś złego, aby coś takiego miało miejsce. To co kaftan i zabierają?

Jeśli będziesz agresywna, albo będziesz się opierała hospitalizacji, to tak, kaftan i zabierają.
Można. Można poddać kogoś przymusowej obserwacji na okres nawet do miesiąca czasu w szpitalu zamkniętym.
I jeśli przyszłoby Ci do głowy stawiać się, albo nie zgadzać, to właśnie to by się stało.

Osoba123 napisał/a:

Ja dla niego nie istnieje.

I dlatego z uporem wypisujesz do niego ciągle. No logiczne przecież.

Osoba123 napisał/a:

Co z tego, że ma mnie na messendzerze. I że napisałam, że chciałabym mieć w końcu święty spokój, że nic bym nie czuła, a chaos, który mam w głowie skończyłby się, ale nie mogę bo mam dziecko i rodziców. Wiem, że to krecenie bata na samą siebie. Głupia nie jestem.

Jesteś.
Skoro wiesz, jak nieprzyjemne i katastrofalne mogą być tego skutki, a nadal to robisz, to jesteś głupia.

Osoba123 napisał/a:

W razie czego ma coś do mojego pracodawcy. Ale nie sadze, ze na podstawie takiej jednej wiadomości można kogoś wtrącić do szpitala psychiatrycznego. Nie wiem, nie znam się.

Wszyscy dobrze wiemy, że to nie była tylko jedna wiadomość.
Określenie "wypisuję do niego", to nie jest jedna wiadomość.
Jeszcze raz podkreślam, jeśli zamiar popełnienia samobójstwa wyraża osoba w silnym wzburzeniu emocjonalnym, pod wpływem środków zmieniających świadomość, czy jej racjonalna ocena danej sytuacji może być zaburzona z innego powodu, np. przeżyła silną traumę, stres, np. zwolnienie z pracy, utratę kogoś bliskiego, czy znajomego, policja i służby mogą podjąć interwencję.
W takiej sytuacji możesz zostać przymusowo przewieziona do szpitala, bądź jak napisałam już wcześniej, możesz zostać poddana przymusowej obserwacji w placówce zamkniętej, na okres do miesiąca czasu.
I nie mam tu na myśli, że Twój były ósmy cud świata może zgłosić coś takiego z troski, czy z wielkiej miłości do Ciebie, a wyłącznie z chęci uwolnienia się od Ciebie, albo z zemsty, z okrucieństwa.
Powinnaś za wszelką cenę przyspieszyć swoją wizytę u psychologa, a najlepiej zacznij od psychiatry. Pozostając bez profesjonalnego wsparcia szkodzisz sobie bardzo.

Osoba123 napisał/a:

Nawet porozmawiać nie ma z kim.

Porozmawiać możesz choćby tutaj. Nie udawaj już, że on jest jedyną osobą na świecie, z którą możesz "rozmawiać". Napisałam to już wielokrotnie w Twoim wątku i napiszę jeszcze raz - bezustannie szukasz sobie pretekstów do kontaktu z nim.

Osoba123 napisał/a:

Choćbym rozłożyła się jemu za dywan, zgodziła się na wszystkie propozycje aktywności seksualnych (których regularnie odmawiałam) to on i tak by się nie zlitował.

I słusznie. Litość, to nie miłość. Wyżebrany kontakt, to nie dialog. Wyproszone spotkania, to nie relacja. Rozłożony dywan, to nie partnerstwo.

Osoba123 napisał/a:

Wiem, że jestem do niczego, tak też się czuje. Użalam się jak jakas bezwolna niemota. Może zna ktoś receptę jak przestać być zazdrosnym o takiego popaprańca jak on?

IŚĆ DO PSYCHOLOGA, LUB DO PSYCHIATRY.
I zacząć pracować nad tym problemem korzystając z terapeutycznego wsparcia. Tylko tyle.

193 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-08-17 20:11:26)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:

Leczenie psychiatryczne to nie kara i żaden wstyd

dokladnie.
Idz do lekarza, nie czekaj. Glowa, emocje, to tak samo sie leczy jak i inne choroby.
Lekarz sam poprowadzi rozmowę, nie ma sie czego bać ani wstydzic.
Bylam, dzięki temu wychodzę na prosta.

194

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Nawet gdyby była w domu to by ją z tego domu zabrali? Takie mają procedury? Serio? Można kogoś bez zgody poddać leczeniu psychiatrycznemu? Chyba musiałabym probowac zrobić coś złego, aby coś takiego miało miejsce. To co kaftan i zabierają?

Tak, jak grozisz samobójstwem to mogą. A dziecko do pogotowia opiekuńczego dopóki babcia nie dostanie praw do opieki.

Naprawdę uważasz, że taki wybłagany i wypłakany związek byłby fajny? Że on by Cię szanował? Że Ty byś siebie szanowała? On Ci robił i robi przysługę, że się nie daje Twoim zagrywkom.

Wiesz, pewnego razu przegniesz. Pójdzie jedna wiadomość za dużo. I facet zadzwoni na 112 i powie, że masz myśli samobójcze i że się o Ciebie boi. I przyjadą i Cię zapakują. Kropka drąży skałę, wiesz? W końcu facet będzie miał dość. Ty mu każdą taką wiadomością pokazujesz to, że super zrobił odchodząc od Ciebie. Nikt nie chce żyć z wariatką.

Zablokuj go i podejmij leczenie.

195 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-18 07:59:56)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Gdybym nie miała córki i rodziców to zrobiłabym coś co dałoby mi ulgę. Miałabym spokój, ale nie mogę złamać życia swojemu dziecku na  starcie. Zostawić rodziców. W końcu bym nic nie czuła. Chaos jaki panuje w mojej głowie by się skończył. Miałabym święty spokój. A ty byś sobie był z nią. Szczęśliwy i zadowolony.

To jest treść wiadomości, piszę w niej wyraźnie, że nie zrobię czegoś takiego bo mam dziecko i rodziców. Nie wypisuje do niego regularnie. Ostatnio napisałam do niego 24.07 kiedy zobaczyłam ich razem na miescie. A teraz napisałam co myślę o nim i o jego wyjściu na kabaret po 3 miesiącach od śmierci samobójczej jego syna. I doskonale wie, że ja mam rację. Co nie zmienia faktu, że powinnam mieć to gdzieś, ale z drugiej strony strasznie żal mi tego dziecka, mimo, że to nie mój syn. To totalny brak szacunku. A wiem stąd bo zobaczyłam zdjęcie z pewnego portalu informacyjnego, regionalnego.

Gdyby miał zgłosić mnie na leczenie, już by to zrobił. Wiadomość wysłałam ponad 24 godziny temu. I dobrze wiem, że nic go to nie obeszło. Zero emocji. Nawet negatywnych w sensie prób zemsty. Wtydu by musiał nie mieć żeby coś takiego zrobić po tym jaki numer mi wywinął. On doskonale wie, że jest winien tego, że mnie zaraził tymi dwoma świństwami i, że mnie okłamywał co najmniej od miesiąca pozostając w kontakcie z sąsiadka.

Do lekarza pójdę, ale do psychologa. Na początek.
Co jadłam na obiad? Standardowo kotlecik plus ziemniaki i surówka. Normalny, polski obiad. A co to ma do rzeczy?

Wracając do samej wiadomości. Jej treść nie miała na celu szantażowania odbiorcy w wyniku, którego miałby wrócić do mnie. On jest zapewne przekonany, że wystarczyłoby skinienie głową, a ja byłabym pod drzwiami. Nie tym razem. Zbyt dużo wycierpiałam i za dużo się zadziało żeby wracać do siebie. Nie po czymś takim co zrobił. Chciałam mu unaocznic do czego może prowadzić takie zachowanie, które on sobą reprezentuje. Że ktoś może mieć słabszą psychikę i nie wytrzymać takiego zawodu.

Posty [ 131 do 195 z 825 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024