Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony Poprzednia 1 11 12 13

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 781 do 825 z 825 ]

781

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

6-9 lat, czas kiedy dziecko nie posiada w mózgu dostatecznego połączenia między układem limbicznym, hipokampem nie wspominając o korze mózgowej. Czy pamiętasz coś z tego okresu swojego dzieciństwa? Ja niewiele. Urywki. Pamięć długotrwała w procesie kształtowania. Kora mózgowa niezdolna całkowicie do przetwarzania zachowań. Hipokamp będzie jeszcze odbierał sygnały nieprecyzyjnie, aż do ponad 20 lat dotąd aż kora mózgowa wzmocni połączenia neuronalne. Prędzej bym się spodziewała skutków z zupełnie innych przyczyn niż mój związek z tym kimś. Moje dziecko ma także ojca z którym ma kontakt.

No niestety i ja nie łapię się w tej tezie, pamiętam wszystko łącznie z pierwszymi wakacjami w życiu w wielku kilku lat. Pamiętaj, że to tylko książki i teoria a ludzki organizm pokazał nie raz, różnie z tym bywa.

Zobacz podobne tematy :

782

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Niestety Osobo potwierdzam słowa Dracarys. Pamiętam dokładnie wydarzenia gdy miałam 3-4 lata a co dopiero 6-9. Szczególnie te które były dla mnie właśnie przykre ( zmęczone powroty taty po alko, zle skrywane przede mna nerwy mamy o to, pobyt w szpitalu gdy miałam 6 lat, strach przed pójściem do pierwszej klasy itp). Zresztą jako matka adopcyjna wiem jak bardzo traumatyczne wydarzenia odciskają piętno nawet u niemowlaka a co dopiero starszego dziecka. Dlatego dzieci adoptowane muszą odbyć terapię traumy niezależnie czy zostały rozłączone z rodziną biologiczna gdy miały 3 msce czy 10 lat. Bo podświadomość pamięta, ciało tez i to się zaczyna manifestować nawet po latach.
Nie pisze tego zeby Cie teraz wpędzać w poczucie winy. Niedobre rzeczy już się zadziały ale można minimalizować ich skutki chociaz teraz i w przyszłości. Nie poprzez wypieranie tego ze miały wpływ na córkę bo miały. Dzieci widzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje. Ale jeśli teraz nadal będziesz powierzchniowo uzdrowiona ale pod powierzchnią nadal "chora" na tego człowieka to krzywda będzie się dziala nadal  a corka nic Ci nie powie dziś ani jutro ale wyrzyga Ci to za X lat tak jak ja wyrzygałam niestety to swoim rodzicom po terapii nerwicy lękowej. Dlatego naprawdę odetnij się od myślenia o tym człowieku i ludziach z jego otoczenia. Co Cie obchodzi co robi ta kobieta z kim dlaczego, czy ma dobru układ z sąsiadami i komu odpowiada dzień dobry. Ilość szczegółów na jej temat która podałaś tutaj wcale o nie niepytana jest przerażająca bo pokazuje jak bardzo Ty jeszcze żyjesz sprawami exa i jego ex.

783 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2023-03-08 21:09:16)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

6-9 lat, czas kiedy dziecko nie posiada w mózgu dostatecznego połączenia między układem limbicznym, hipokampem nie wspominając o korze mózgowej. Czy pamiętasz coś z tego okresu swojego dzieciństwa? Ja niewiele. Urywki. Pamięć długotrwała w procesie kształtowania. Kora mózgowa niezdolna całkowicie do przetwarzania zachowań. Hipokamp będzie jeszcze odbierał sygnały nieprecyzyjnie, aż do ponad 20 lat dotąd aż kora mózgowa wzmocni połączenia neuronalne.

Czy pamiętam coś z tego okresu? Wszystko. Pamiętam wydarzenia z czasów, kiedy miałam 3 lata.
Ośmielę się stwierdzić, że mimo przeczytania jednej ksiażki o funkcjonowaniu mózgu, być może nie jesteś az takim ekspertem w dziedzinie traumy, jak ci się wydaje.

No popatrz jak nas źle te doktory i profesory na studiach uczą. Kurna, chyba zmienię uczelnie. Gratuluje jednocześnie pamięci, jesteś niebywałym fenomenem. Od teraz zacznę protestować przy ścisłych danych naukowych w czasie wykładu upierając się, że nie mają racji ponieważ pewna forumowiczka dowodzi, iż posiadała pamięć długotrwałą w wieku 3 lat big_smile i jeśli nie przeczytałaś tego co ja to nie będziesz wiedzieć o co chodzi (bez przytyku) , , ,mówiłam ogólnikami. Ale polecam Sapolskiego. Ja pamiętam wyrywki również w przedziale 6-9 lat. Kiedy rozmawiam z córka I pytam czy pamięta jak miała 3 lata i robiła jedno czy drugie widzę, że szuka w pamięci lecz nie znajduje. Pyta czy na serio tak robiła. Aż zapytam koleżanek czy pamiętają co robiły kiedy były małe. A on z nami nie mieszkał ani my z nim. Nigdy nie widziała nas kłócących się lub choćby poróżnionych, nie brała udziału w najmniejszej sprzeczce, nie widywała go pod wpływem alkoholu. Ani mnie pod wpływem negatywnych emocji dotyczących tej relacji. Potrafiłam oddzielić relacje z tym popaprańcem od relacji matka dziecko. A ja na codzień nie mam natury wesołka. W zasadzie nie wiem o co Wam chodzi. O to, że spotykałam się z facetem ? Gro matek tak robi i nic z tego nie wynika. Ja nie zostawiłam swojego dziecka dla chłopa, który dziś jest, a jutro go nie ma. Nie wiąże się z kim popadnie przyprowadzając do domu co i rusz innych wujków urządzając orgie w nocy i libacje lub po prostu przyporowadzajac. Przerysowane to fakt, ale w takim świetle mnie stawiacie jakbym była najgorsza matką świata i moje dziecko będzie miało kiedyś żal do mnie z tytułu opuszczenia jej na rzecz jakiegoś faceta. Żal o to, że matka próbowała związać się z kimś ponieważ jest to inny rodzaj relacji niż typowo rodzicielska .

784

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jasne, tak to sobie tłumacz, że jeśli ktoś ośmieli się nie zgodzić z tym, co przeczytałaś u Sapolskyego, to można szydzić z pamięci zdarzeń traumatycznych.

785

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:

Jasne, tak to sobie tłumacz, że jeśli ktoś ośmieli się nie zgodzić z tym, co przeczytałaś u Sapolskyego, to można szydzić z pamięci zdarzeń traumatycznych.

Ja nie piszę o zdarzeniach traumatycznych, o tym nie czytałam. Piszę o ogólnej pamięci długotrwałej smile I o rozwojówce. Wiadome jest to, że czasami nie można tego przyłożyć jeden do jednego i nie mnie to oceniać gdyż nie czuję się w tym temacie kompetentną. A co do zgody to vice versa wink

786

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Osobo nikt nie mowi ze szukanie partnera gdy ma się dziecko jest złe. Zle moze byc jednak to co dany związek robi z człowiekiem bo może się przenieść na dziecko. Poprzez posty od początku wątku jawilas się nam jako osoba załamana, zrozpaczona,  z poczuciem wartości na dnie rowu Mariańskiego, krążąca wciąż myślami wokół tego faceta, choroby która Ci sprzedał, jego kolejnych związków itp. Wybacz ale nie kupuje wytłumaczenia ze potrafisz być tak super aktorką ze na forum wylewała się rozpacz, brak sił i ogromny smutek a w życiu codziennym byłaś wesołym skowronkiem. Nawet jeśli się na to sililas to osoba bliska, autentycznie bliska zawsze wie i wyczuwa fałsz tej pozy. Skoro corka widziała i wiedziala ze z kimś jestes a potem ten ktoś zniknął a mama tak głęboko weszła w rozpacz i rozpamiętywanie tej relacji ( i czyni to poniekad  nadal)  to dziecko doskonale dodało sobie 2 do 2 co a raczej kto jest powodem takiego stanu mamy. Co z tego że nie widziała awantur, nie była świadkiem Twojego szlochu itp. Smutna osobę w głębokim kryzysie zdradza wszystko od smutnych zmęczonych oczu poprzez mimikę twarzy, ton głosu i wiele innych kwesti. Dlatego bede twierdzic że tak,  to się odbiło na Twojej córce nie dlatego ze  kimś byłaś ani przez to jak z tym kimś byłaś ale przez to w jaki sposób przyjęłaś i przeżyłaś rozstanie z tym człowiekiem. To nie było ani zdrowe rozstanie ani zdrowe zaangażowanie i wciąż nie jest. Dziecko które żyje na codzień z matka i jest z tą matka emocjonalnie blisko wie kiedy mama cierpi i wie czy to chodzi o problemy w pracy albo nawracajce migreny czy jednak o obecność a w tym przypadku braku kogoś konkretnego. A gdy cierpi matka to dziecko również  i chociaz nic nie mówi to w glowie sobie to wszystko układa i analizuje.

787 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2023-03-08 22:37:00)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
feniks35 napisał/a:

Osobo nikt nie mowi ze szukanie partnera gdy ma się dziecko jest złe. Zle moze byc jednak to co dany związek robi z człowiekiem bo może się przenieść na dziecko. Poprzez posty od początku wątku jawilas się nam jako osoba załamana, zrozpaczona,  z poczuciem wartości na dnie rowu Mariańskiego, krążąca wciąż myślami wokół tego faceta, choroby która Ci sprzedał, jego kolejnych związków itp. Wybacz ale nie kupuje wytłumaczenia ze potrafisz być tak super aktorką ze na forum wylewała się rozpacz, brak sił i ogromny smutek a w życiu codziennym byłaś wesołym skowronkiem. Nawet jeśli się na to sililas to osoba bliska, autentycznie bliska zawsze wie i wyczuwa fałsz tej pozy. Skoro corka widziała i wiedziala ze z kimś jestes a potem ten ktoś zniknął a mama tak głęboko weszła w rozpacz i rozpamiętywanie tej relacji ( i czyni to poniekad  nadal)  to dziecko doskonale dodało sobie 2 do 2 co a raczej kto jest powodem takiego stanu mamy. Co z tego że nie widziała awantur, nie była świadkiem Twojego szlochu itp. Smutna osobę w głębokim kryzysie zdradza wszystko od smutnych zmęczonych oczu poprzez mimikę twarzy, ton głosu i wiele innych kwesti. Dlatego bede twierdzic że tak,  to się odbiło na Twojej córce nie dlatego ze  kimś byłaś ani przez to jak z tym kimś byłaś ale przez to w jaki sposób przyjęłaś i przeżyłaś rozstanie z tym człowiekiem. To nie było ani zdrowe rozstanie ani zdrowe zaangażowanie i wciąż nie jest. Dziecko które żyje na codzień z matka i jest z tą matka emocjonalnie blisko wie kiedy mama cierpi i wie czy to chodzi o problemy w pracy albo nawracajce migreny czy jednak o obecność a w tym przypadku braku kogoś konkretnego. A gdy cierpi matka to dziecko również  i chociaz nic nie mówi to w glowie sobie to wszystko układa i analizuje.

Ok, ale ja nie pomijałam tematu swojego cierpienia. Tłumaczyłam jej dlaczego płacze i czemu jest mi smutno. Idąc tym tokiem rozumowania można orzec, że każda matka w depresji traumatyzuje swoje dzieci. Już nie wspominając o gorszych przypadkach. Ja nie jestem wesołkiem na codzień,  mam bardzo stonowaną naturę w jej odbiorze mogło zmienic się to, że byłam nieco bardziej milczącą niż zawsze. Mniej żartowałam niż na codzień. Urządzałam rzadziej domowe heheszki podśpiewując samodzielnie ułożone teksty big_smile ale to było wtedy. Po jakimś czasie 'otrzepałam się'. Jak mogłam się na tamten czas czuć? Super, rzucił mnie gość, któremu poświęciłam trzy lata życia. Co tam, że mogłam sobie zyc w spokoju, nieważne, że świadomie mnie od siebie uzależnił jest ekstra nic się nie stało idziemy dalej. Dla mnie tyle rzeczy naraz ile wtedy się stało ( samobójstwo syna, podejrzenie nowotworu hospitalizacja, jego nagła zmiana, krzyki, uderzanie pięściami w stół i krzyczenie na mnie o nic a potem on i ona razem, to chyba wiele jak na jeden miesiąc na jednego człowieka. Nie udawałam przed nią niczego, ale tez moja rozpacz nie rozgrywała sie na zewnatrz glosnymi spazmami wraz z pokladaniem na podlodze z prosba o dobry losie w imie tego co sie stalo dobij mnie. Staralam sie ogarnac się jak najbardziej potrafiłam. Zmiana nie była widoczna z uwagi na to, że ja nie jestem ekstrawertykiem. Rozmawiałam z nią i tłumaczyłam, nie płakałam często. W pracy trzymaj fason, w domu trzymaj fason gdzie ja miałam uciec  ? Miałam to tłumić? Ucząc ją,  że nawet jeśli coś się stanie to należy unikać swoich uczuć?  Bagatelizować je i machać ręką na to, że chce mi się płakać ? Nawet teraz kiedy mi się nazbiera i mam gorszy dzień to płacze bo tego potrzebuje i jest mi potem lżej. Wypłaczę się i jest mi o wiele lżej.

788

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

No niestety tak jest. Moja przyjaciółka zachorowała na depresje gdy jej dzieci były małe i owszem jej choroba się na nich odbila. Poczucie lęku, brak poczucia stabilnej sytuacji domowej, inne obce im zachowania mamy. Obecnie mimo uplywu lat trwa przeczulica dzieci na punkcie zmiany nastrojów matki ( bardzo się boją nawrotu ostrej depresji i pobytu mamy w szpitalu,  sa spanikowane w sytuacji nawet minimalnego zlego nastroju rodzicielki). 
Jak choruje powaznie ktoś bliski to nieważne czy to rak  czy depresja. To traumatyzuje jak najbardziej bliskich a szczególnie dzieci. A juz tymbardziej te które na codzień żyją tylko z tym chorym rodzicem. Dorosly człowiek  jest w stanie sobie jakoś poradzić, ma narzędzia i dojrzalosc do tego zeby lepiej lub gorzej radzic sobie z choroba albo długotrwałym kryzysem emocjonalnym  partnera ale dziecko? Ono jest zależne od rodzica w każdym względzie od emocjonalnego po finansowy i widok mamy smutnej płaczącej nie tylko dniami ale tygodniami i miesiącami siłą rzeczy chwieje poczuciem bezpieczeństwa dziecka. I nie nie chodzi o to żeby w sobie te emocje dusic czy wypierać ich istnienie  ale zrobić wszystko zeby ich nie karmić dłużej niż to konieczne. A Ty niestety wciąż je karmisz analizowaniem tego czy ex  jest z kimś czy nie, dokonywaniem porównań i oceny jego poprzednich i kolejnej po Tobie partnerki. Jakby to miało zmienić fakty. A fakty są takie ze z tym człowiekiem już nie jesteś od dłuższego czasu i tylko nad zamknięciem emocjonalnym tego etapu powinnac się skupiać. Im szybciej tym lepiej i dla Ciebie I dla córki. Analizowanie pobocznych wątków temu przyspieszeniu nie pomaga.

789

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Polecam książkę Oatley Keith - Zrozumieć emocje.

Przekonasz się, kto ma rację.

790

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
feniks35 napisał/a:

No niestety tak jest. Moja przyjaciółka zachorowała na depresje gdy jej dzieci były małe i owszem jej choroba się na nich odbila. Poczucie lęku, brak poczucia stabilnej sytuacji domowej, inne obce im zachowania mamy. Obecnie mimo uplywu lat trwa przeczulica dzieci na punkcie zmiany nastrojów matki ( bardzo się boją nawrotu ostrej depresji i pobytu mamy w szpitalu,  sa spanikowane w sytuacji nawet minimalnego zlego nastroju rodzicielki).

Z bardzo podobna sytuacja spotkałam się w gronie moich znajomych. Do dzisiaj świetnie pamiętam, jak syn koleżanki wręcz pilnował jej - na początku w nawrotach stanów depresyjnych, później już stale. Pamiętam jego poważna buzię, kiedy ciągle zerkał na mamę i nadstawiał małe uszka w jej kierunku, w ogóle całym sobą był nastawiony na ciągły odbiór jakichś tajemnych sygnałów od mamy, takich na które przeciętny człowiek nie zwracał nawet uwagi, i nie był świadomy istnienia tego ciągłego napięcia w dziecku.
Dziś już nie żyje, popełnił samobójstwo w straszliwy sposób w 2019 roku w wieku 20 lat.

791 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2023-03-09 13:41:52)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:
feniks35 napisał/a:

No niestety tak jest. Moja przyjaciółka zachorowała na depresje gdy jej dzieci były małe i owszem jej choroba się na nich odbila. Poczucie lęku, brak poczucia stabilnej sytuacji domowej, inne obce im zachowania mamy. Obecnie mimo uplywu lat trwa przeczulica dzieci na punkcie zmiany nastrojów matki ( bardzo się boją nawrotu ostrej depresji i pobytu mamy w szpitalu,  sa spanikowane w sytuacji nawet minimalnego zlego nastroju rodzicielki).

Z bardzo podobna sytuacja spotkałam się w gronie moich znajomych. Do dzisiaj świetnie pamiętam, jak syn koleżanki wręcz pilnował jej - na początku w nawrotach stanów depresyjnych, później już stale. Pamiętam jego poważna buzię, kiedy ciągle zerkał na mamę i nadstawiał małe uszka w jej kierunku, w ogóle całym sobą był nastawiony na ciągły odbiór jakichś tajemnych sygnałów od mamy, takich na które przeciętny człowiek nie zwracał nawet uwagi, i nie był świadomy istnienia tego ciągłego napięcia w dziecku.
Dziś już nie żyje, popełnił samobójstwo w straszliwy sposób w 2019 roku w wieku 20 lat.

Chciałaś mnie przerazić? Z sytuacją samobójstwa spotkałam się niejeden raz. Niezależnie od okoliczności jest to trauma dla otoczenia, dramat i tragedia. Słów mi brak aby opisać bezkres cierpienia osoby w suicydum oraz jej otoczenia.
Dodam również, że zachowania suicydalne są prezentowane nie tylko przez straumatyzowane dzieci.

792

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
feniks35 napisał/a:

No niestety tak jest. Moja przyjaciółka zachorowała na depresje gdy jej dzieci były małe i owszem jej choroba się na nich odbila. Poczucie lęku, brak poczucia stabilnej sytuacji domowej, inne obce im zachowania mamy. Obecnie mimo uplywu lat trwa przeczulica dzieci na punkcie zmiany nastrojów matki ( bardzo się boją nawrotu ostrej depresji i pobytu mamy w szpitalu,  sa spanikowane w sytuacji nawet minimalnego zlego nastroju rodzicielki). 
Jak choruje powaznie ktoś bliski to nieważne czy to rak  czy depresja. To traumatyzuje jak najbardziej bliskich a szczególnie dzieci. A juz tymbardziej te które na codzień żyją tylko z tym chorym rodzicem. Dorosly człowiek  jest w stanie sobie jakoś poradzić, ma narzędzia i dojrzalosc do tego zeby lepiej lub gorzej radzic sobie z choroba albo długotrwałym kryzysem emocjonalnym  partnera ale dziecko? Ono jest zależne od rodzica w każdym względzie od emocjonalnego po finansowy i widok mamy smutnej płaczącej nie tylko dniami ale tygodniami i miesiącami siłą rzeczy chwieje poczuciem bezpieczeństwa dziecka. I nie nie chodzi o to żeby w sobie te emocje dusic czy wypierać ich istnienie  ale zrobić wszystko zeby ich nie karmić dłużej niż to konieczne. A Ty niestety wciąż je karmisz analizowaniem tego czy ex  jest z kimś czy nie, dokonywaniem porównań i oceny jego poprzednich i kolejnej po Tobie partnerki. Jakby to miało zmienić fakty. A fakty są takie ze z tym człowiekiem już nie jesteś od dłuższego czasu i tylko nad zamknięciem emocjonalnym tego etapu powinnac się skupiać. Im szybciej tym lepiej i dla Ciebie I dla córki. Analizowanie pobocznych wątków temu przyspieszeniu nie pomaga.

Co do Twojego wpisu to przyznaje rację i cieszę się, że potrafisz w merytoryczny nie atakujacy sposób przedstawić swoje racje. Taka dygresja mnie naszła jak znam nasze społeczeństwo, podejście do leczenia psychiatrycznego, mentalność oraz inne różne aspekty obstawiam, że statystyki straumatyzowanych dzieci jest ogromny. Co nie ma mnie usprawiedliwić. Wiem, że masz racje i pora odciąć się od tego tematu.

A za polecenie książki kolejnej osobie dziękuję, zrobię reasearch i byc moze skorzystam.

793

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Przytoczę jeden przykład straumatyzowania swoich dzieci ze swojego podwórka. Miejsce w jednej z placówek organizacji pozarządowych którymi zarządza po części zarząd świecki i katolicki. Pani, która posiada super męża oraz pięcioro dzieci poznaje księdza z którym wchodzi w romans. Sprawa ujrzała światło dzienne, żona pokornie wraca do męża z którym planuje terapię dla par oraz przeprowadzkę. W małżeństwie niczego jej nie brakuje. Mija pewnien odstęp czasu, ksiądz zostaje wydalony z parafii a kobieta odsuwa się od niego. Po miesiącu wyjeżdża z nim za granicę zostawiając swego męża oraz pięcioro dzieci (najmłodsze ma 1.5 roku). Dzieci są stygmatyzowane w gronie rowiesniczym, alienowane również. A ich matka jest w 6tej ciąży, zgadnijcie z kim...

To jest straumatyzowanie dzieci.

794

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Chciałaś mnie przerazić? Z sytuacją samobójstwa spotkałam się niejeden raz. Niezależnie od okoliczności jest to trauma dla otoczenia, dramat i tragedia. Słów mi brak aby opisać bezkres cierpienia osoby w suicydum oraz jej otoczenia.
Dodam również, że zachowania suicydalne są prezentowane nie tylko przez straumatyzowane dzieci.

Nie, gdybym chciała Cię przerazić, albo sadziła, że samobójstwo tego chłopaka ma jakaś analogię do sytuacji twojej córki - napisałabym wprost. Wiem, że samobójstw nie popełniają wyłącznie straumatyzowane dzieci, ale one popełniają je również.

795

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

To jest straumatyzowanie dzieci.

Nie, nie tylko to jest traumatyzowaniem dzieci.

Dzieci, które widza, jak matka wyje do księżyca, jak ukradkiem płacze po katach, które słysza późnym wieczorem jej cichy szloch, które widza jak matka ma oczy dookoła głowy podczas każdego wspólnego wyjścia, które sa świadkami tego jak matka w ich obecności wyzywa/ ubliża swojemu partnerowi, jak udaje że przypadkowo przejeżdża obok jego domu i patrzy w jego okna ... jak widza mamę znękana, nieszczęśliwa, zgnębiona - to również jest traumatyzujace.

796

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

To jest straumatyzowanie dzieci.

Nie, nie tylko to jest traumatyzowaniem dzieci.

Dzieci, które widza, jak matka wyje do księżyca, jak ukradkiem płacze po katach, które słysza późnym wieczorem jej cichy szloch, które widza jak matka ma oczy dookoła głowy podczas każdego wspólnego wyjścia, które sa świadkami tego jak matka w ich obecności wyzywa/ ubliża swojemu partnerowi, jak udaje że przypadkowo przejeżdża obok jego domu i patrzy w jego okna ... jak widza mamę znękana, nieszczęśliwa, zgnębiona - to również jest traumatyzujace.

Tylko, że ja nie przejeżdżałam z córka w aucie obok jego domu... I nigdy nie była świadkiem wyzwisk lub ubliżania. Potrafię ubrać w ładne słowa to co mam do przekazania. I wszystko co we mnie się działo objawiało się wyłącznie cichym płaczem bez szlochów w nocy, błagam cię.

797

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Skoro jest tak dobrze i wspaniale, to dlaczego jest tak źle?
Skoro córka ma się wspaniale, nic jej nie dotknęło i nie dotknie.
Skoro ty sama dawno już wyleczyłaś się z niego, jesteś stabilna i świadoma.
To dlaczego wiesz o tym co się u niego dzieje, kiedy się dzieje, kiedy się nie dzieje. Czy światło się świeci w jego mieszkaniu, czy się nie świeci.
Czy jego kobieta jest u siebie, czy nie jest u siebie, dokad idzie sama, dlaczego idzie sama, wiesz że u nich już przesadzone i jedziesz z analiza, że sklep za daleko, że ona to koleżanek nie ma, że kolacji razem nie jedza ...

Masz go gdzieś, a jednocześnie wiesz o takich szczegółach, zapuszczasz się w takie dociekania, że w głowie się nie mieści.

Tymczasem dla przykładu taka ja. Też mam swojego ex gdzieś. I powtórze to co napisałam na poprzedniej stronie. Nie mam nawet pojęcia, czy on w ogóle jeszcze żyje i nie interesuje mnie to.

I teraz gdyby się pokusić o pytanie - kto ma naprawdę gdzieś swojego ex, to na co by wyszło?

798

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:

Skoro jest tak dobrze i wspaniale, to dlaczego jest tak źle?
Skoro córka ma się wspaniale, nic jej nie dotknęło i nie dotknie.
Skoro ty sama dawno już wyleczyłaś się z niego, jesteś stabilna i świadoma.
To dlaczego wiesz o tym co się u niego dzieje, kiedy się dzieje, kiedy się nie dzieje. Czy światło się świeci w jego mieszkaniu, czy się nie świeci.
Czy jego kobieta jest u siebie, czy nie jest u siebie, dokad idzie sama, dlaczego idzie sama, wiesz że u nich już przesadzone i jedziesz z analiza, że sklep za daleko, że ona to koleżanek nie ma, że kolacji razem nie jedza ...

Masz go gdzieś, a jednocześnie wiesz o takich szczegółach, zapuszczasz się w takie dociekania, że w głowie się nie mieści.

Tymczasem dla przykładu taka ja. Też mam swojego ex gdzieś. I powtórze to co napisałam na poprzedniej stronie. Nie mam nawet pojęcia, czy on w ogóle jeszcze żyje i nie interesuje mnie to.

I teraz gdyby się pokusić o pytanie - kto ma naprawdę gdzieś swojego ex, to na co by wyszło?

Dobrze już daruj sobie ciągle dewaluowanie mnie. Pytanie jest retoryczne. Wiadomo, że to ja jestem tą ZŁĄ. Tylko ja nie mam takiego twardego charakteru i serca.

799

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

smile big_smile musisz się bardziej postarać, manipulacja na ofiarę, też na mnie nie działa.

800

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:

smile big_smile musisz się bardziej postarać, manipulacja na ofiarę, też na mnie nie działa.

Ojoj big_smile a myślałam, że poradzi...

801

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Osobo, czytam Twój wątek już od dawna i ucieszyła mnie jego aktualizacja. Założyłam tu konto specjalnie po to żeby się wypowiedzieć.

Jestem bardzo empatyczną osobą, rozumiem że każdy ma swoją wrażliwość, ja również posiadam dużą, a czasem mam wrażenie że za dużą. Zgadzam się jednak z częścią forumowiczek, które mówią Ci że nadal masz obsesję i robisz z siebie ofiarę.
Napisałaś w którymś poście że Twój ex celowo Cię od siebie uzależnił. No nie. Może masz większe do tego skłonności, ale to nie jego wina. To taki typ, facet po 50 z mnóstwem byłych. Czego się spodziewałaś? Jesteś dorosłą kobietą, byłaś mężatką, masz dziecko. Pozwoliłaś sobie nawijać makaron na uszy, ale to nie przez niego. On taki jest, takich kobiet szuka, bo żadna pewna siebie czy ogarnięta dziewczyna nie doszłaby z takim człowiekiem do etapu, w którym Ty doszłaś.
Obwiniasz go o wszystko, a nie powinnaś. On jest jaki jest. Ja jak mam z kimś relację, która mi nie odpowiada to ją kończę. A Ty jako dorosła kobieta wysłuchiwałaś jak nadaje na swoje byłe i z wszystkich robi te złe, ale uznałaś że co? Że jesteś wyjątkowa? No sorki, ale to nie jego wina że jesteś naiwna.
Zastanawianie się jak poradził sobie z samobójstwem syna to nie Twoja sprawa, tak samo jak zastanawianie się co pomyśli o nim szwagier czy szwagierka. A wierz mi, że pewnie im to wszystko jedno. Każdy żyje swoim życiem i żyje jak chce. Po co to w ogóle oceniać?

Cały czas się zastanawiałaś dlaczego nie byłaś wystarczająco dobra. Dla takiego mężczyzny prawdopodobnie żadna nigdy nie będzie. Są tacy ludzie, którzy lubią związki tylko na początku. Jak jest łatwo, pięknie, jesteśmy zachwyceni partnerem i nic nam w nich nie przeszkadza. No ale tak nie wygląda życie, a przy bliższym poznaniu każdy coś traci. Przecież jak kogoś poznajemy i go lubimy to lubimy głównie wyobrażenie o tej osobie, dopiero czas powoduje, że poznajemy drugiego człowieka.
Z tego co piszesz wydajesz się bardzo zawistną osobą, zastanawiasz się nad takimi rzeczami i tak je opisujesz, że ja bym się bała mieć taką znajomą. Nie daj boże coś się nie spodoba to uruchamiasz w sobie takie pokłady nienawiści że moim zdaniem to chore.
Ja rozumiem ból rozstania, zawiedzione marzenia i niezrealizowane plany, które miałaś w głowie. Rozumiem, że szukasz poczucia bezpieczeństwa, cieszyłaś się że przystojny koleś, który wg Ciebie może mieć każdą, spojrzał na Ciebie. No ale taki typ, on spojrzał na Ciebie bo pozwalałaś sobą manipulować, wierzyłaś w kłamstwa, w które żaden dorosły, rozsądny i szanujący się człowiek by nie uwierzył.

Masz obsesję i ona nie ustaje. Twoje analizy są tak przerażające, że ja się zastanawiam czy mnie nie namierzysz po numerze IP. A bałabym się Ciebie spotkać.

Wiem, że nikomu krzywdy nie wyrządziłaś, ale z takiego mroku w głowie nie może wyjść nic dobrego.

Ja Ci życzę wszystkiego dobrego! Odnajdź w sobie siłę, spójrz w lustro i powiedz że jesteś fajną i mądrą kobietą, żyj swoim życiem, szukaj miłości. Ostatnio czytałam fajny artykuł na temat nienawiści. Ona tak samo przywiązuje jak miłość. Warto się tego wyzbyć.

Dla mnie to kosmos, że za kimś takim można "płakać" dwa lata. Nie szanujesz ani siebie ani swojego czasu. Piszesz mądre rzeczy z książek, o połączeniach, o mózgu, podejrzewam że zawodowo pracujesz z dziećmi. Ale tak jakbyś się w ogóle nie ludziach nie znała. Zastanawiasz się czy on był narcyzem, a to nie ma znaczenia. On żyje swoim życiem i dla niego to nie problem. Może poczytaj jakieś książki z zakresu psychologii, ale już nie zastanawiając się jakie Ci się połączenia w mózgu wytworzyły, bo tym samym wiecznie grzebiesz w temacie. Popracuj nad sobą, nad swoją naiwnością, nieumiejętnością rozpoznawania toksycznych zachowań. Spróbuj znaleźć w sobie siłę, bądź silną kobietą nie tylko dla córki, ale przede wszystkim dla siebie. Zrozum, że świat nie jest sprawiedliwy, a ludzie to *** Jak takiego spotkasz na drodze to nie rozpamiętuj latami, to niczemu nie służy.

802

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Sunrise12 napisał/a:

Osobo, czytam Twój wątek już od dawna i ucieszyła mnie jego aktualizacja. Założyłam tu konto specjalnie po to żeby się wypowiedzieć.

Jestem bardzo empatyczną osobą, rozumiem że każdy ma swoją wrażliwość, ja również posiadam dużą, a czasem mam wrażenie że za dużą. Zgadzam się jednak z częścią forumowiczek, które mówią Ci że nadal masz obsesję i robisz z siebie ofiarę.
Napisałaś w którymś poście że Twój ex celowo Cię od siebie uzależnił. No nie. Może masz większe do tego skłonności, ale to nie jego wina. To taki typ, facet po 50 z mnóstwem byłych. Czego się spodziewałaś? Jesteś dorosłą kobietą, byłaś mężatką, masz dziecko. Pozwoliłaś sobie nawijać makaron na uszy, ale to nie przez niego. On taki jest, takich kobiet szuka, bo żadna pewna siebie czy ogarnięta dziewczyna nie doszłaby z takim człowiekiem do etapu, w którym Ty doszłaś.
Obwiniasz go o wszystko, a nie powinnaś. On jest jaki jest. Ja jak mam z kimś relację, która mi nie odpowiada to ją kończę. A Ty jako dorosła kobieta wysłuchiwałaś jak nadaje na swoje byłe i z wszystkich robi te złe, ale uznałaś że co? Że jesteś wyjątkowa? No sorki, ale to nie jego wina że jesteś naiwna.
Zastanawianie się jak poradził sobie z samobójstwem syna to nie Twoja sprawa, tak samo jak zastanawianie się co pomyśli o nim szwagier czy szwagierka. A wierz mi, że pewnie im to wszystko jedno. Każdy żyje swoim życiem i żyje jak chce. Po co to w ogóle oceniać?

Cały czas się zastanawiałaś dlaczego nie byłaś wystarczająco dobra. Dla takiego mężczyzny prawdopodobnie żadna nigdy nie będzie. Są tacy ludzie, którzy lubią związki tylko na początku. Jak jest łatwo, pięknie, jesteśmy zachwyceni partnerem i nic nam w nich nie przeszkadza. No ale tak nie wygląda życie, a przy bliższym poznaniu każdy coś traci. Przecież jak kogoś poznajemy i go lubimy to lubimy głównie wyobrażenie o tej osobie, dopiero czas powoduje, że poznajemy drugiego człowieka.
Z tego co piszesz wydajesz się bardzo zawistną osobą, zastanawiasz się nad takimi rzeczami i tak je opisujesz, że ja bym się bała mieć taką znajomą. Nie daj boże coś się nie spodoba to uruchamiasz w sobie takie pokłady nienawiści że moim zdaniem to chore.
Ja rozumiem ból rozstania, zawiedzione marzenia i niezrealizowane plany, które miałaś w głowie. Rozumiem, że szukasz poczucia bezpieczeństwa, cieszyłaś się że przystojny koleś, który wg Ciebie może mieć każdą, spojrzał na Ciebie. No ale taki typ, on spojrzał na Ciebie bo pozwalałaś sobą manipulować, wierzyłaś w kłamstwa, w które żaden dorosły, rozsądny i szanujący się człowiek by nie uwierzył.

Masz obsesję i ona nie ustaje. Twoje analizy są tak przerażające, że ja się zastanawiam czy mnie nie namierzysz po numerze IP. A bałabym się Ciebie spotkać.

Wiem, że nikomu krzywdy nie wyrządziłaś, ale z takiego mroku w głowie nie może wyjść nic dobrego.

Ja Ci życzę wszystkiego dobrego! Odnajdź w sobie siłę, spójrz w lustro i powiedz że jesteś fajną i mądrą kobietą, żyj swoim życiem, szukaj miłości. Ostatnio czytałam fajny artykuł na temat nienawiści. Ona tak samo przywiązuje jak miłość. Warto się tego wyzbyć.

Dla mnie to kosmos, że za kimś takim można "płakać" dwa lata. Nie szanujesz ani siebie ani swojego czasu. Piszesz mądre rzeczy z książek, o połączeniach, o mózgu, podejrzewam że zawodowo pracujesz z dziećmi. Ale tak jakbyś się w ogóle nie ludziach nie znała. Zastanawiasz się czy on był narcyzem, a to nie ma znaczenia. On żyje swoim życiem i dla niego to nie problem. Może poczytaj jakieś książki z zakresu psychologii, ale już nie zastanawiając się jakie Ci się połączenia w mózgu wytworzyły, bo tym samym wiecznie grzebiesz w temacie. Popracuj nad sobą, nad swoją naiwnością, nieumiejętnością rozpoznawania toksycznych zachowań. Spróbuj znaleźć w sobie siłę, bądź silną kobietą nie tylko dla córki, ale przede wszystkim dla siebie. Zrozum, że świat nie jest sprawiedliwy, a ludzie to *** Jak takiego spotkasz na drodze to nie rozpamiętuj latami, to niczemu nie służy.

Dziękuję za wypowiedź. Za szczerość. Nie, nie namierzę Cię po numerze IP bo nie potrafię takich rzeczy robić, a po drugie w jakim celu miałabym to robić ? To co piszesz, ze jestem zawistna, może i jestem, lecz nie w odniesieniu do ludzi, którzy nie wyrządzili mi krzywdy. Przykro mi, ze boisz sie mnie na odleglość, sądzisz, że nie chciałabyś mieć mnie w swoich znajomych.  On był moim drugim  "poważnym" facetem w życiu. Jeśli nie uzależnił mnie celowo to dlaczego udawał ideał na początku?  Dlaczego nie pokazał się ze swojej prawdziwej strony, że chodziło wyłącznie o seks? Tak, to też moja wina, miałam tyle czerwonych flag, że tylko taka naiwniara jak ja mogła zostać. Czy coś złego było w tym, że wierzyłam w ludzi ? Że spodziewałam się takiego traktowania z jego strony jakbym sama go potraktowała? On był ode mnie starszy, powinien być bardziej rozsądny, ważyć go mówi, co obiecuje i co planuje...  Co do jego eks, tak naiwnie uwierzyłam, że rzeczywiście miał pecha. Nie zakładam z góry, że ktoś jest zły i kłamie z natury bo lubi bo dla mnie to jest nie do wyobrażenia. Zresztą On pewnie uważał, że wcale nie kłamie. Jego wina, że wykorzystał moją naiwność. Miałam 30 lat, doświadczenie z facetami bliskie zeru. A z zaburzeniami osobowosci na minusie. Nie miałam l tym zielonego pojęcia. Co do jego dziecka, on traktował go jak zło konieczne, nie będę rozwijała tematu. Nie szanował go ani za życia, ani po śmierci i dotąd uważam to zachowanie za dno moralne mogę być uznana za malomiasteczkową z mentalnością pierduśnicy ze wsi. Wszystko jedno.
Nie działam na zasadzie impulsów nie spodobania mi się czegoś, mam cierpliwość, przyglądam się czasem czemuś z boku i nie reaguje impulsywnie. Mam wąskie grono znajomych lecz nikt się mnie nie boi i nie wykruszyła się żadna znajoma dotąd. Trzymamy się od lat. A mogło mi się tyle rzeczy nie spodobać. Nie jestem zawistną zołzą czychającą na kłótnie konfliktówką. Zawsze uważałam, że podstawa komunikacji to rozmowa. Nawet kiedy koleżanki się kiedyś pokłóciły to starałam się być neutralna. Bardzo przykro mi, że piszesz o mnie w taki sposób. I jeszcze to szukanie po numerze IP. Plany to on snuł. Ze wszystkim się zgodzę, ale nie z tym ,że ja sama sobie nawijałam makaron na uszy. Dorosły facet wiedział ci robi kiedy w glowie miał uwiode ja, rozkocham, odsune od znajomych  i rodziny (zawsze nas wolał kiedy gdzieś byłam mówiłam, że jadę dzwonil z pytaniem kiedy będziemy)
Nie szukam już miłości, przestałam wierzyc w cokolwiek. Po co mi ktoś komu będzie zależało wyłącznie na seksie?  Nie potrzebuje takich atrakcji w życiu.
Nikomu nigdy świadomie krzywdy nie wyrządziłam, w pracy jestem serdeczna bardzo często sytuację które spotykam łapią mnie za serce na tyle, że mam łzy w oczach. Nie czytam o chorych dzieciach bo nie mogę. Wiem, że mam dużo, zdrowe  i mądre dziecko, które jest moją iskierką. Bardzo dobrą pracę i super załogę z którą mam szczęście współpracować bo naprawdę takie dziewczyny, które się nawzajem wspierają to rzadkość. Teraz to już wiem, że nie było za kim płakać. Szkoda mi też straconego czasu na rozpacz bo i po kim. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się uwierzyć i powiedzieć przed tym lustrem, że jestem fajna i mądra, ale to chyba nie dziś, ani jutro. Mój zly stan po rozstaniu utwierdza mnie w przekonaniu, ze jestem niemądra.
I również życzę wszystkiego dobrego.

803

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
Sunrise12 napisał/a:

Osobo, czytam Twój wątek już od dawna i ucieszyła mnie jego aktualizacja. Założyłam tu konto specjalnie po to żeby się wypowiedzieć.

Jestem bardzo empatyczną osobą, rozumiem że każdy ma swoją wrażliwość, ja również posiadam dużą, a czasem mam wrażenie że za dużą. Zgadzam się jednak z częścią forumowiczek, które mówią Ci że nadal masz obsesję i robisz z siebie ofiarę.
Napisałaś w którymś poście że Twój ex celowo Cię od siebie uzależnił. No nie. Może masz większe do tego skłonności, ale to nie jego wina. To taki typ, facet po 50 z mnóstwem byłych. Czego się spodziewałaś? Jesteś dorosłą kobietą, byłaś mężatką, masz dziecko. Pozwoliłaś sobie nawijać makaron na uszy, ale to nie przez niego. On taki jest, takich kobiet szuka, bo żadna pewna siebie czy ogarnięta dziewczyna nie doszłaby z takim człowiekiem do etapu, w którym Ty doszłaś.
Obwiniasz go o wszystko, a nie powinnaś. On jest jaki jest. Ja jak mam z kimś relację, która mi nie odpowiada to ją kończę. A Ty jako dorosła kobieta wysłuchiwałaś jak nadaje na swoje byłe i z wszystkich robi te złe, ale uznałaś że co? Że jesteś wyjątkowa? No sorki, ale to nie jego wina że jesteś naiwna.
Zastanawianie się jak poradził sobie z samobójstwem syna to nie Twoja sprawa, tak samo jak zastanawianie się co pomyśli o nim szwagier czy szwagierka. A wierz mi, że pewnie im to wszystko jedno. Każdy żyje swoim życiem i żyje jak chce. Po co to w ogóle oceniać?

Cały czas się zastanawiałaś dlaczego nie byłaś wystarczająco dobra. Dla takiego mężczyzny prawdopodobnie żadna nigdy nie będzie. Są tacy ludzie, którzy lubią związki tylko na początku. Jak jest łatwo, pięknie, jesteśmy zachwyceni partnerem i nic nam w nich nie przeszkadza. No ale tak nie wygląda życie, a przy bliższym poznaniu każdy coś traci. Przecież jak kogoś poznajemy i go lubimy to lubimy głównie wyobrażenie o tej osobie, dopiero czas powoduje, że poznajemy drugiego człowieka.
Z tego co piszesz wydajesz się bardzo zawistną osobą, zastanawiasz się nad takimi rzeczami i tak je opisujesz, że ja bym się bała mieć taką znajomą. Nie daj boże coś się nie spodoba to uruchamiasz w sobie takie pokłady nienawiści że moim zdaniem to chore.
Ja rozumiem ból rozstania, zawiedzione marzenia i niezrealizowane plany, które miałaś w głowie. Rozumiem, że szukasz poczucia bezpieczeństwa, cieszyłaś się że przystojny koleś, który wg Ciebie może mieć każdą, spojrzał na Ciebie. No ale taki typ, on spojrzał na Ciebie bo pozwalałaś sobą manipulować, wierzyłaś w kłamstwa, w które żaden dorosły, rozsądny i szanujący się człowiek by nie uwierzył.

Masz obsesję i ona nie ustaje. Twoje analizy są tak przerażające, że ja się zastanawiam czy mnie nie namierzysz po numerze IP. A bałabym się Ciebie spotkać.

Wiem, że nikomu krzywdy nie wyrządziłaś, ale z takiego mroku w głowie nie może wyjść nic dobrego.

Ja Ci życzę wszystkiego dobrego! Odnajdź w sobie siłę, spójrz w lustro i powiedz że jesteś fajną i mądrą kobietą, żyj swoim życiem, szukaj miłości. Ostatnio czytałam fajny artykuł na temat nienawiści. Ona tak samo przywiązuje jak miłość. Warto się tego wyzbyć.

Dla mnie to kosmos, że za kimś takim można "płakać" dwa lata. Nie szanujesz ani siebie ani swojego czasu. Piszesz mądre rzeczy z książek, o połączeniach, o mózgu, podejrzewam że zawodowo pracujesz z dziećmi. Ale tak jakbyś się w ogóle nie ludziach nie znała. Zastanawiasz się czy on był narcyzem, a to nie ma znaczenia. On żyje swoim życiem i dla niego to nie problem. Może poczytaj jakieś książki z zakresu psychologii, ale już nie zastanawiając się jakie Ci się połączenia w mózgu wytworzyły, bo tym samym wiecznie grzebiesz w temacie. Popracuj nad sobą, nad swoją naiwnością, nieumiejętnością rozpoznawania toksycznych zachowań. Spróbuj znaleźć w sobie siłę, bądź silną kobietą nie tylko dla córki, ale przede wszystkim dla siebie. Zrozum, że świat nie jest sprawiedliwy, a ludzie to *** Jak takiego spotkasz na drodze to nie rozpamiętuj latami, to niczemu nie służy.

Dziękuję za wypowiedź. Za szczerość. Nie, nie namierzę Cię po numerze IP bo nie potrafię takich rzeczy robić, a po drugie w jakim celu miałabym to robić ? To co piszesz, ze jestem zawistna, może i jestem, lecz nie w odniesieniu do ludzi, którzy nie wyrządzili mi krzywdy. Przykro mi, ze boisz sie mnie na odleglość, sądzisz, że nie chciałabyś mieć mnie w swoich znajomych.  On był moim drugim  "poważnym" facetem w życiu. Jeśli nie uzależnił mnie celowo to dlaczego udawał ideał na początku?  Dlaczego nie pokazał się ze swojej prawdziwej strony, że chodziło wyłącznie o seks? Tak, to też moja wina, miałam tyle czerwonych flag, że tylko taka naiwniara jak ja mogła zostać. Czy coś złego było w tym, że wierzyłam w ludzi ? Że spodziewałam się takiego traktowania z jego strony jakbym sama go potraktowała? On był ode mnie starszy, powinien być bardziej rozsądny, ważyć go mówi, co obiecuje i co planuje...  Co do jego eks, tak naiwnie uwierzyłam, że rzeczywiście miał pecha. Nie zakładam z góry, że ktoś jest zły i kłamie z natury bo lubi bo dla mnie to jest nie do wyobrażenia. Zresztą On pewnie uważał, że wcale nie kłamie. Jego wina, że wykorzystał moją naiwność. Miałam 30 lat, doświadczenie z facetami bliskie zeru. A z zaburzeniami osobowosci na minusie. Nie miałam l tym zielonego pojęcia. Co do jego dziecka, on traktował go jak zło konieczne, nie będę rozwijała tematu. Nie szanował go ani za życia, ani po śmierci i dotąd uważam to zachowanie za dno moralne mogę być uznana za malomiasteczkową z mentalnością pierduśnicy ze wsi. Wszystko jedno.
Nie działam na zasadzie impulsów nie spodobania mi się czegoś, mam cierpliwość, przyglądam się czasem czemuś z boku i nie reaguje impulsywnie. Mam wąskie grono znajomych lecz nikt się mnie nie boi i nie wykruszyła się żadna znajoma dotąd. Trzymamy się od lat. A mogło mi się tyle rzeczy nie spodobać. Nie jestem zawistną zołzą czychającą na kłótnie konfliktówką. Zawsze uważałam, że podstawa komunikacji to rozmowa. Nawet kiedy koleżanki się kiedyś pokłóciły to starałam się być neutralna. Bardzo przykro mi, że piszesz o mnie w taki sposób. I jeszcze to szukanie po numerze IP. Plany to on snuł. Ze wszystkim się zgodzę, ale nie z tym ,że ja sama sobie nawijałam makaron na uszy. Dorosły facet wiedział ci robi kiedy w glowie miał uwiode ja, rozkocham, odsune od znajomych  i rodziny (zawsze nas wolał kiedy gdzieś byłam mówiłam, że jadę dzwonil z pytaniem kiedy będziemy)
Nie szukam już miłości, przestałam wierzyc w cokolwiek. Po co mi ktoś komu będzie zależało wyłącznie na seksie?  Nie potrzebuje takich atrakcji w życiu.
Nikomu nigdy świadomie krzywdy nie wyrządziłam, w pracy jestem serdeczna bardzo często sytuację które spotykam łapią mnie za serce na tyle, że mam łzy w oczach. Nie czytam o chorych dzieciach bo nie mogę. Wiem, że mam dużo, zdrowe  i mądre dziecko, które jest moją iskierką. Bardzo dobrą pracę i super załogę z którą mam szczęście współpracować bo naprawdę takie dziewczyny, które się nawzajem wspierają to rzadkość. Teraz to już wiem, że nie było za kim płakać. Szkoda mi też straconego czasu na rozpacz bo i po kim. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się uwierzyć i powiedzieć przed tym lustrem, że jestem fajna i mądra, ale to chyba nie dziś, ani jutro. Mój zly stan po rozstaniu utwierdza mnie w przekonaniu, ze jestem niemądra.
I również życzę wszystkiego dobrego.


Osobo, troszkę może źle zabrzmiała moja poprzednia wiadomość do Ciebie. Przyznam szczerze, że ja Cię polubiłam i zaangażowałam się w jakiś sposób emocjonalnie w Twoje losy. Ja Ci naprawdę życzę wszystkiego dobrego! Po tym co napisałaś troszkę mi rozjaśniłaś i mam wrażenie ze bardziej Cię rozumiem.
Moim zdaniem znajomość z tym człowiekiem wywołała u Ciebie traumę, bo spowodował że w jakiś sposób przez niego zderzyłaś się z rzeczywistością. Osobo, naprawdę nie zdawałaś sobie sprawy że są źli ludzie na tym świecie? Że są mężczyźni którym chodzi tylko o seks? Czy sam fakt że poznajesz faceta po 50 i z jego historii nie wynika ze szuka stabilności, do tego okropnie traktuje swoje dziecko nie był wystarczający żeby jednak wyciągnąć wnioski? Rozumiem że jesteś dobrą, miłą i uczynną osobą, rozumiem że dlatego nie potrafisz pojąć jak ktoś może celowo manipulować ludźmi. Ale Osobo, jesteś dorosła, serio tego nie wiesz? Nie wiesz jak wygląda świat, jacy są ludzie? Przykro mi ze trafiłaś na kogoś takiego, ale naprawdę czas się otrząsnąć.
Sama mam partnera przez całe życie jednego, u mnie jest ok, kochamy się i szanujemy. Ale ja zawsze na szacunek do siebie pracuje. Mam lekko feministyczne poglądy, nienawidzę patriarchatu i tradycyjnego podziału ról, nie lubię takich mężczyzn jak Twój były, wręcz nimi gardzę. Choć ostatecznie uważam ze każdy powinien żyć jak chce to zawsze powinien sie trzymać zasady ze moja wolność kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiej osoby. Nie jem mięsa bo żal mi zwierząt. Ale ja wiem ze ludzie są różni, rozumiem to i zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu to zaakceptowałam.
Teraz wciąż Cię boli, ale moim zdaniem troszkę pozwalasz samej sobie taplać sie w tym wszystkim. Naprawdę nie żal Ci życia? Nie zamykaj sie na miłość, to cudowne uczucie i jest mnóstwo fajnych facetów na tym świece. Jak nie wpadasz w te swoje wizje i analizy to serio całkiem fajnie piszesz. Lubię czytać różne fora, nigdy sie nie udzielam, ale Tobie chciałam to powiedzieć. Chce żebyś była kolejną silną kobietą, niezależną, dbającą o siebie. Szczęśliwą!
Przepraszam jeśli uraziło Cię że napisałam ze sie Ciebie boje. Widzę że Cie to poruszyło. Ale tez nie powinno aż tak, jestem tylko obcą laską z neta, która zna jedynie szczątki Twojej historii i to najczęściej opisywanej w momentach załamania. Ja wiem ze wtedy człowiek przesadza, a później jak ochłonie to aż tak zle tej rzeczywistości nie widzi. To miejsce gdzie wylałaś najgorsze frustracje, ale wiem że to nie jesteś cała Ty.
No i dbaj o to co masz poza frustracją, świata nie zmienisz, ja nie uratuje wszystkich zwierząt, a Ty nie sprawisz że faceci będą zawsze szczerzy i oddani. Odnajdź swoje miejsce, swoich ludzi i skup sie na tym w 100%. Przeszłam w życiu straszną depresję, wiem co oznacza mrok w głowie. Ja już nigdy nie pozwolę sobie wrócić do tego miejsca. Też mam w życiu sytuacje że ludzie mnie ranią, rani mnie to jacy są i jak potrafią traktować innych, ale Osobo, mam jedno życie i chce je przeżyć w szczęściu. Proszę, pozwól sobie myśleć tylko o sobie, doceń siebie i to co masz. Nie porównuj sie nigdy z nikim i pamietam ze po drugiej stronie tez jest człowiek który tez niesie ciężar życia. Jak my wszyscy, jak wszyscy chcemy być szczęśliwi. Po prostu różne rzeczy dają rożnym ludziom szczęście. Skup sie na swoim.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki, wiem że kiedyś to zrozumiesz bo samo to że tu piszesz jest oznaką że chcesz się zmienić. Dostajesz tu dużo, według Ciebie złośliwych i nieprzyjaznych wiadomości (choć moim zdaniem po prostu ludzie tutaj bardzo chcą do Ciebie przemówić i robią to na różne sposoby, ale mają racje), ale mimo wszystko piszesz, czytasz wszystkie odpowiedzi i na nie odpowiadasz. Myślisz ze jest dobrze, my widzimy ze jest lepiej, ale nadal nie jest dobrze.
Myśle ze głębi serca o tym wiesz, dlatego czytasz i piszesz.
Osobo, nawet jeśli miałoby Ci to zająć kolejne dwa lata to ja wiem że w końcu sie z tego wyleczysz. Będzie dobrze!

804

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Potraktuj całe wydarzenie jako doświadczenie życiowe. Wiem że przykre, ale najwidoczniej potrzebne bo można być dobrym i empatycznym, ale trzeba tez być realistą. Świat jest jaki jest, a ludzie są różni. Proces akceptacji tego faktu dla mnie tez był bolesny, no ale co zrobię. Naprawdę świata nie zmienię. Pogodziłam się z tym i przestałam być idealistką. Tez przestań wink
Z tego co piszesz to masz ok 35 lat. Całe życie przed Tobą. Teraz bogatsza w doświadczenie, z większą wiedzą o ludzkich zachowaniach, nie zamykaj się na nic. To pogłębia frustracje.
Powodzenia!

805

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

On był moim drugim  "poważnym" facetem w życiu.

vs

Osoba123 napisał/a:

Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem...

Jestem przekonana, że gdyby nie twoje dziecko, to utrzymywałabyś, że on jest twoim pierwszym partnerem w życiu i w ogóle pierwsza relacja.
Rozumiem te mechanizmy, wiem dlaczego usilnie robisz z siebie ofiarę, cierpiętnicę, empatkę skrzywdzona ponad wszelkie wyrozumienie, ale to jednak niesmaczne, że dorosła, myślaca i świadoma kobieta tak się upiera w tkwieniu w tej postawie, że co chwilę musi się sama w tym umacniać i okopywać się na tej pozycji.

806 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2023-03-11 12:26:32)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

On był moim drugim  "poważnym" facetem w życiu.

vs

Osoba123 napisał/a:

Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem...

Jestem przekonana, że gdyby nie twoje dziecko, to utrzymywałabyś, że on jest twoim pierwszym partnerem w życiu i w ogóle pierwsza relacja.
Rozumiem te mechanizmy, wiem dlaczego usilnie robisz z siebie ofiarę, cierpiętnicę, empatkę skrzywdzona ponad wszelkie wyrozumienie, ale to jednak niesmaczne, że dorosła, myślaca i świadoma kobieta tak się upiera w tkwieniu w tej postawie, że co chwilę musi się sama w tym umacniać i okopywać się na tej pozycji.

Miałam na myśli partnera w kwestii seksualnej. Tego, którego uważałam za pierwszego można nie liczyć ponieważ było to bardzo krótkie i też trochę po tym płakałam dlatego go policzyłam. W porę zauważyłam na czym tak naprawdę mu zależy. Ale potraktować powierzchownie i dosłownie to potrafisz big_smile musisz mieć mnóstwo wolnego czasu i samozaparcia big_smile

807

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tylko dobra pamięć i umiejętność uważnego czytania. Do tego nie jest potrzebne samozaparcie i mnóstwo wolnego czasu.

808

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Sunrise12 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
Sunrise12 napisał/a:

Osobo, czytam Twój wątek już od dawna i ucieszyła mnie jego aktualizacja. Założyłam tu konto specjalnie po to żeby się wypowiedzieć.

Jestem bardzo empatyczną osobą, rozumiem że każdy ma swoją wrażliwość, ja również posiadam dużą, a czasem mam wrażenie że za dużą. Zgadzam się jednak z częścią forumowiczek, które mówią Ci że nadal masz obsesję i robisz z siebie ofiarę.
Napisałaś w którymś poście że Twój ex celowo Cię od siebie uzależnił. No nie. Może masz większe do tego skłonności, ale to nie jego wina. To taki typ, facet po 50 z mnóstwem byłych. Czego się spodziewałaś? Jesteś dorosłą kobietą, byłaś mężatką, masz dziecko. Pozwoliłaś sobie nawijać makaron na uszy, ale to nie przez niego. On taki jest, takich kobiet szuka, bo żadna pewna siebie czy ogarnięta dziewczyna nie doszłaby z takim człowiekiem do etapu, w którym Ty doszłaś.
Obwiniasz go o wszystko, a nie powinnaś. On jest jaki jest. Ja jak mam z kimś relację, która mi nie odpowiada to ją kończę. A Ty jako dorosła kobieta wysłuchiwałaś jak nadaje na swoje byłe i z wszystkich robi te złe, ale uznałaś że co? Że jesteś wyjątkowa? No sorki, ale to nie jego wina że jesteś naiwna.
Zastanawianie się jak poradził sobie z samobójstwem syna to nie Twoja sprawa, tak samo jak zastanawianie się co pomyśli o nim szwagier czy szwagierka. A wierz mi, że pewnie im to wszystko jedno. Każdy żyje swoim życiem i żyje jak chce. Po co to w ogóle oceniać?

Cały czas się zastanawiałaś dlaczego nie byłaś wystarczająco dobra. Dla takiego mężczyzny prawdopodobnie żadna nigdy nie będzie. Są tacy ludzie, którzy lubią związki tylko na początku. Jak jest łatwo, pięknie, jesteśmy zachwyceni partnerem i nic nam w nich nie przeszkadza. No ale tak nie wygląda życie, a przy bliższym poznaniu każdy coś traci. Przecież jak kogoś poznajemy i go lubimy to lubimy głównie wyobrażenie o tej osobie, dopiero czas powoduje, że poznajemy drugiego człowieka.
Z tego co piszesz wydajesz się bardzo zawistną osobą, zastanawiasz się nad takimi rzeczami i tak je opisujesz, że ja bym się bała mieć taką znajomą. Nie daj boże coś się nie spodoba to uruchamiasz w sobie takie pokłady nienawiści że moim zdaniem to chore.
Ja rozumiem ból rozstania, zawiedzione marzenia i niezrealizowane plany, które miałaś w głowie. Rozumiem, że szukasz poczucia bezpieczeństwa, cieszyłaś się że przystojny koleś, który wg Ciebie może mieć każdą, spojrzał na Ciebie. No ale taki typ, on spojrzał na Ciebie bo pozwalałaś sobą manipulować, wierzyłaś w kłamstwa, w które żaden dorosły, rozsądny i szanujący się człowiek by nie uwierzył.

Masz obsesję i ona nie ustaje. Twoje analizy są tak przerażające, że ja się zastanawiam czy mnie nie namierzysz po numerze IP. A bałabym się Ciebie spotkać.

Wiem, że nikomu krzywdy nie wyrządziłaś, ale z takiego mroku w głowie nie może wyjść nic dobrego.

Ja Ci życzę wszystkiego dobrego! Odnajdź w sobie siłę, spójrz w lustro i powiedz że jesteś fajną i mądrą kobietą, żyj swoim życiem, szukaj miłości. Ostatnio czytałam fajny artykuł na temat nienawiści. Ona tak samo przywiązuje jak miłość. Warto się tego wyzbyć.

Dla mnie to kosmos, że za kimś takim można "płakać" dwa lata. Nie szanujesz ani siebie ani swojego czasu. Piszesz mądre rzeczy z książek, o połączeniach, o mózgu, podejrzewam że zawodowo pracujesz z dziećmi. Ale tak jakbyś się w ogóle nie ludziach nie znała. Zastanawiasz się czy on był narcyzem, a to nie ma znaczenia. On żyje swoim życiem i dla niego to nie problem. Może poczytaj jakieś książki z zakresu psychologii, ale już nie zastanawiając się jakie Ci się połączenia w mózgu wytworzyły, bo tym samym wiecznie grzebiesz w temacie. Popracuj nad sobą, nad swoją naiwnością, nieumiejętnością rozpoznawania toksycznych zachowań. Spróbuj znaleźć w sobie siłę, bądź silną kobietą nie tylko dla córki, ale przede wszystkim dla siebie. Zrozum, że świat nie jest sprawiedliwy, a ludzie to *** Jak takiego spotkasz na drodze to nie rozpamiętuj latami, to niczemu nie służy.

Dziękuję za wypowiedź. Za szczerość. Nie, nie namierzę Cię po numerze IP bo nie potrafię takich rzeczy robić, a po drugie w jakim celu miałabym to robić ? To co piszesz, ze jestem zawistna, może i jestem, lecz nie w odniesieniu do ludzi, którzy nie wyrządzili mi krzywdy. Przykro mi, ze boisz sie mnie na odleglość, sądzisz, że nie chciałabyś mieć mnie w swoich znajomych.  On był moim drugim  "poważnym" facetem w życiu. Jeśli nie uzależnił mnie celowo to dlaczego udawał ideał na początku?  Dlaczego nie pokazał się ze swojej prawdziwej strony, że chodziło wyłącznie o seks? Tak, to też moja wina, miałam tyle czerwonych flag, że tylko taka naiwniara jak ja mogła zostać. Czy coś złego było w tym, że wierzyłam w ludzi ? Że spodziewałam się takiego traktowania z jego strony jakbym sama go potraktowała? On był ode mnie starszy, powinien być bardziej rozsądny, ważyć go mówi, co obiecuje i co planuje...  Co do jego eks, tak naiwnie uwierzyłam, że rzeczywiście miał pecha. Nie zakładam z góry, że ktoś jest zły i kłamie z natury bo lubi bo dla mnie to jest nie do wyobrażenia. Zresztą On pewnie uważał, że wcale nie kłamie. Jego wina, że wykorzystał moją naiwność. Miałam 30 lat, doświadczenie z facetami bliskie zeru. A z zaburzeniami osobowosci na minusie. Nie miałam l tym zielonego pojęcia. Co do jego dziecka, on traktował go jak zło konieczne, nie będę rozwijała tematu. Nie szanował go ani za życia, ani po śmierci i dotąd uważam to zachowanie za dno moralne mogę być uznana za malomiasteczkową z mentalnością pierduśnicy ze wsi. Wszystko jedno.
Nie działam na zasadzie impulsów nie spodobania mi się czegoś, mam cierpliwość, przyglądam się czasem czemuś z boku i nie reaguje impulsywnie. Mam wąskie grono znajomych lecz nikt się mnie nie boi i nie wykruszyła się żadna znajoma dotąd. Trzymamy się od lat. A mogło mi się tyle rzeczy nie spodobać. Nie jestem zawistną zołzą czychającą na kłótnie konfliktówką. Zawsze uważałam, że podstawa komunikacji to rozmowa. Nawet kiedy koleżanki się kiedyś pokłóciły to starałam się być neutralna. Bardzo przykro mi, że piszesz o mnie w taki sposób. I jeszcze to szukanie po numerze IP. Plany to on snuł. Ze wszystkim się zgodzę, ale nie z tym ,że ja sama sobie nawijałam makaron na uszy. Dorosły facet wiedział ci robi kiedy w glowie miał uwiode ja, rozkocham, odsune od znajomych  i rodziny (zawsze nas wolał kiedy gdzieś byłam mówiłam, że jadę dzwonil z pytaniem kiedy będziemy)
Nie szukam już miłości, przestałam wierzyc w cokolwiek. Po co mi ktoś komu będzie zależało wyłącznie na seksie?  Nie potrzebuje takich atrakcji w życiu.
Nikomu nigdy świadomie krzywdy nie wyrządziłam, w pracy jestem serdeczna bardzo często sytuację które spotykam łapią mnie za serce na tyle, że mam łzy w oczach. Nie czytam o chorych dzieciach bo nie mogę. Wiem, że mam dużo, zdrowe  i mądre dziecko, które jest moją iskierką. Bardzo dobrą pracę i super załogę z którą mam szczęście współpracować bo naprawdę takie dziewczyny, które się nawzajem wspierają to rzadkość. Teraz to już wiem, że nie było za kim płakać. Szkoda mi też straconego czasu na rozpacz bo i po kim. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się uwierzyć i powiedzieć przed tym lustrem, że jestem fajna i mądra, ale to chyba nie dziś, ani jutro. Mój zly stan po rozstaniu utwierdza mnie w przekonaniu, ze jestem niemądra.
I również życzę wszystkiego dobrego.


Osobo, troszkę może źle zabrzmiała moja poprzednia wiadomość do Ciebie. Przyznam szczerze, że ja Cię polubiłam i zaangażowałam się w jakiś sposób emocjonalnie w Twoje losy. Ja Ci naprawdę życzę wszystkiego dobrego! Po tym co napisałaś troszkę mi rozjaśniłaś i mam wrażenie ze bardziej Cię rozumiem.
Moim zdaniem znajomość z tym człowiekiem wywołała u Ciebie traumę, bo spowodował że w jakiś sposób przez niego zderzyłaś się z rzeczywistością. Osobo, naprawdę nie zdawałaś sobie sprawy że są źli ludzie na tym świecie? Że są mężczyźni którym chodzi tylko o seks? Czy sam fakt że poznajesz faceta po 50 i z jego historii nie wynika ze szuka stabilności, do tego okropnie traktuje swoje dziecko nie był wystarczający żeby jednak wyciągnąć wnioski? Rozumiem że jesteś dobrą, miłą i uczynną osobą, rozumiem że dlatego nie potrafisz pojąć jak ktoś może celowo manipulować ludźmi. Ale Osobo, jesteś dorosła, serio tego nie wiesz? Nie wiesz jak wygląda świat, jacy są ludzie? Przykro mi ze trafiłaś na kogoś takiego, ale naprawdę czas się otrząsnąć.
Sama mam partnera przez całe życie jednego, u mnie jest ok, kochamy się i szanujemy. Ale ja zawsze na szacunek do siebie pracuje. Mam lekko feministyczne poglądy, nienawidzę patriarchatu i tradycyjnego podziału ról, nie lubię takich mężczyzn jak Twój były, wręcz nimi gardzę. Choć ostatecznie uważam ze każdy powinien żyć jak chce to zawsze powinien sie trzymać zasady ze moja wolność kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiej osoby. Nie jem mięsa bo żal mi zwierząt. Ale ja wiem ze ludzie są różni, rozumiem to i zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu to zaakceptowałam.
Teraz wciąż Cię boli, ale moim zdaniem troszkę pozwalasz samej sobie taplać sie w tym wszystkim. Naprawdę nie żal Ci życia? Nie zamykaj sie na miłość, to cudowne uczucie i jest mnóstwo fajnych facetów na tym świece. Jak nie wpadasz w te swoje wizje i analizy to serio całkiem fajnie piszesz. Lubię czytać różne fora, nigdy sie nie udzielam, ale Tobie chciałam to powiedzieć. Chce żebyś była kolejną silną kobietą, niezależną, dbającą o siebie. Szczęśliwą!
Przepraszam jeśli uraziło Cię że napisałam ze sie Ciebie boje. Widzę że Cie to poruszyło. Ale tez nie powinno aż tak, jestem tylko obcą laską z neta, która zna jedynie szczątki Twojej historii i to najczęściej opisywanej w momentach załamania. Ja wiem ze wtedy człowiek przesadza, a później jak ochłonie to aż tak zle tej rzeczywistości nie widzi. To miejsce gdzie wylałaś najgorsze frustracje, ale wiem że to nie jesteś cała Ty.
No i dbaj o to co masz poza frustracją, świata nie zmienisz, ja nie uratuje wszystkich zwierząt, a Ty nie sprawisz że faceci będą zawsze szczerzy i oddani. Odnajdź swoje miejsce, swoich ludzi i skup sie na tym w 100%. Przeszłam w życiu straszną depresję, wiem co oznacza mrok w głowie. Ja już nigdy nie pozwolę sobie wrócić do tego miejsca. Też mam w życiu sytuacje że ludzie mnie ranią, rani mnie to jacy są i jak potrafią traktować innych, ale Osobo, mam jedno życie i chce je przeżyć w szczęściu. Proszę, pozwól sobie myśleć tylko o sobie, doceń siebie i to co masz. Nie porównuj sie nigdy z nikim i pamietam ze po drugiej stronie tez jest człowiek który tez niesie ciężar życia. Jak my wszyscy, jak wszyscy chcemy być szczęśliwi. Po prostu różne rzeczy dają rożnym ludziom szczęście. Skup sie na swoim.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki, wiem że kiedyś to zrozumiesz bo samo to że tu piszesz jest oznaką że chcesz się zmienić. Dostajesz tu dużo, według Ciebie złośliwych i nieprzyjaznych wiadomości (choć moim zdaniem po prostu ludzie tutaj bardzo chcą do Ciebie przemówić i robią to na różne sposoby, ale mają racje), ale mimo wszystko piszesz, czytasz wszystkie odpowiedzi i na nie odpowiadasz. Myślisz ze jest dobrze, my widzimy ze jest lepiej, ale nadal nie jest dobrze.
Myśle ze głębi serca o tym wiesz, dlatego czytasz i piszesz.
Osobo, nawet jeśli miałoby Ci to zająć kolejne dwa lata to ja wiem że w końcu sie z tego wyleczysz. Będzie dobrze!

Zdawałam sobie sprawę, że są ludzie, którzy są źli. Między nami któregoś razu na samym początku wywiązała się poważna rozmowa w której zaznaczyłam, że jeśli zależy mu wyłącznie na seksie to może szukać dalej a ja mówię pas ponieważ nie jestem kobietą na jeden raz lub z doskoku i ze sie boję. Szukam stabilizacji w sensie emocjonalnym, nie szukam kłamców i oszustów bo zbyt łatwo się angażuje i potem przeżywam. Już to pisałam jak patrzył mi w oczy trzymał mnie za dlonie i obiecał, że mogę przestać się bać ponieważ on mnie nie zrani i tego mogę być pewna. Źle, że wtedy uwierzyłam? Chyba ktoś komu zależy wyłącznie na jednym nie obiecał by dziewczynie po przejściach czegoś w rodzaju uczciwości. On na tamten czas wiedząc jaki mi zafunduje grajdoł patrzył mi w oczy kłamiąc. Zła jestem na siebie, że uwierzyłam. Że w porę nie skapowałam się, że gość myśli jednokierunkowo. A zawsze byłam na to wyczulona i w mig orientowałam się, że to jeden raz i tyle. Apropo dziecka, na początku opowiadał mi, że spędza czas z dziećmi np w weekend i z tego powodu nie możemy się widzieć przykładowo w niedzielę. Czy muszę dodawać kto potem okazał się tym dzieckiem ? Dowiedziałam się o tym po około nie pamiętam już roku albo dalej? Kiedy płakałam wyrzucając mu kłamstwa zawsze zwinnie się wytłumaczył. Że nic, że to ona, że on nie chciał.  Zła jestem na siebie o swoją głupotę. Przestałam mu ufać i tu już zaczęła się moja równia pochyła. Sama sobie zafundowałam permanentny stres plus niepewność i zastanawianie się czy punkt do którego on się wybiera w rzeczywistości nie jest czymś innym. On to podsycał dokładnie wiedząc jakie to we mnie wywołuje uczucia. Zostawiał serwetki z knajp na stole w kuchni z numerem telefonu, wychodził często sam, zaczynał nowe aktywności ale nigdy nie zmieniał się na tyle abym nie mogła wyczuć, że coś się dzieje. Potem sprawdziłam telefon. Osłupiałam. Otrzymywałam wiadomości od jego eks. Sama go podbierałam. Miał portale randkowe. Pisał. Portale czysto erotyczne. Obrzydliwe to było. Kiedy to zobaczyłam zemdliło mnie. Tak to było nieuczciwe, ale mam to w nosie. Serio nie widziałam, że można manipulować ludźmi, do dziś mam problem ze stwierdzeniem co jest normą, a co próbą manipulacji. Musiałabym o tym poczytać. Kiedy słucham czegoś na ten temat mogę przytoczyć przykład z przeszłości z nim. Wiem, że macie rację, że to jeszcze nie jest to co powinno być i, że żal czasu. Co do moich poglądów zawsze uważałam, że moje poglądy tez są lekko feministyczne i on zawsze uważał, że jestem współczesną feministką, przerysowywał mój obraz. Ja mówiłam o równouprawnieniu. Najwyraźniej nie posiadam dostatecznych kompetencji miękkich aby móc mądrze poprowadzić relacje i to też jest pole do popracowania.
Nie szkodzi, każdy pisze to co odczuwa, masz prawo do swojej opinii. Bardzo staram się doceniać to co mam, staram się pracować nad sobą, uśmiechać się do siebie w lustrze. Dziekuje jednocześnie za serdeczność w Twoich wpisach. Każdego z Was kogo wpis uważam za cenny zatrzymuje w postaci zrzutu ekranu i czytam kiedy mi gorzej. Poprawia mi to znacznie nastrój więc to jest jasna strona tego miejsca. To prawda, że piszę pisałam tu w swoich najgorszych momentach, chwilach majwiekszej frustracji, targających mną emocji. Dla mnie to nie do przyjęcia kiedy ktoś patrząc komuś w oczy obiecuje, a potem robi zupełnie coś innego. Po tym powinnam odejść. Jeszcze nie umiem powiedzieć dlaczego zostałam kiedy czyny nie potwierdzały słów. Bałam się najpewniej. Dziękuję za wszystko. Składam samej sobie obietnicę, że już koniec. Nawet jeśli nie wiem co koniec myślenia o nim, zastanawiania się co u niego i dywagowania na temat ich rozstania. Szkoda tylko, że zostawił mnie samą z rozstaniem, z samobójstwem jego syna i ze złym stanem zdrowia. Najwyraźniej tak miało być, abym nauczyła się czegoś istotnego.

809 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2023-03-11 15:45:14)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Dracarys napisał/a:

Tylko dobra pamięć i umiejętność uważnego czytania. Do tego nie jest potrzebne samozaparcie i mnóstwo wolnego czasu.

Pragnę tylko zauważyć żeby odkopać tę wypowiedź jednak trzeba dużo samozaparcia oraz czasu.
Nie pamiętam Ciebie z wpisów na początku tematu. Ale każdy oczywiście ma możliwość przeczytania czego nie zabraniam. Może ktoś nie wpakuje się w takie bagno dzięki temu wątkowi.

810

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Odświeżam, nie dlatego, że mam nowinki o nim i jego eks. Ze strachu. Właściwie de facto nie mam się czego obawiać, ale jestem wytrącona z rownowagi. Po ponad dwóch latach odezwał się na messengerze, wędką, nic znaczącego. A ja gdy to zobaczyłam dziś rano zaczęłam się bać. Kiedyś za wiadomość oddałabym duszę, dziś ręce zaczęły mi się trząść, pocić, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Trzyma mnie do teraz. Oczywiście zero reakcji. Ale wciąż czuję niepokój...

811

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Odświeżam, nie dlatego, że mam nowinki o nim i jego eks. Ze strachu. Właściwie de facto nie mam się czego obawiać, ale jestem wytrącona z rownowagi. Po ponad dwóch latach odezwał się na messengerze, wędką, nic znaczącego. A ja gdy to zobaczyłam dziś rano zaczęłam się bać. Kiedyś za wiadomość oddałabym duszę, dziś ręce zaczęły mi się trząść, pocić, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Trzyma mnie do teraz. Oczywiście zero reakcji. Ale wciąż czuję niepokój...

Witamy spowrotem smile
Reakcja jak w wyniku traumy z przeszłości, zatem nasuwa się wniosek, że jeszcze trochę pracy przed Tobą. Gdyby tylko nie drobny szczegół: dlaczego nadal masz z nim kontakt? Gdzieś mi się kołacze, że wspominaliśmy w tym wątku o zero kontaktu. Rozumiem, że zależało Ci na pozostawieniu go "tak na wszelki" gdyby mu się odmieniło? Nie musisz tu odpowiadać - zapytaj i odpowiedz sobie sama.
Powodzenia w rekonwalescencji.

812

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zostaje sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego czujesz ten niepokój ? Bo jeśli boisz się że będzie Cię kusiło z nim rozmawiać i nawiązać ponownie jakąś formę znajomości to znak że nadal jesteś emocjonalnie uwiązana do tego faceta. To faktycznie byłby powód do strachu bo oznaczałby że mimo upływu 2 latach drepczesz nadal w miejscu.
Jeśli natomiast obawiasz się że może chcieć Cię jakoś prześladować, natarczywie nalegać na kontakt to spokojnie. Takim typom wystarczy okazać zerowe zainteresowanie. Nie mam tu na myśli odpisania że nie jestes zainteresowana rozmową. Mam na myśli całkowity brak reakcji na jego wiadomości i próby kontaktu. Jak zobaczy że nie uzyskał punktu zaczepienia (a nawet niegrzeczna czy chłodna odpowiedź byłaby takowym punktem zaczepienia) to szybko odpuści bo to będzie znak że ta „ofiara” już mu się całkowicie wymknęła z rąk. Bo on Cię postrzega zapewne w kategoriach swojej ofiary. Takiej poczciwej kobity co to za nim oczy wypatrywała i starała się za Was dwoje, co nawet jak ją rzucił to jeszcze chodziła i żale wylewała z tego powodu). Pewnie coś mu się tam w życiu mocno pokiepscilo obecnie i myśli na kim by się tu uwiesić emocjonalnie więc zapukał do Twoich drzwi z myślą że tu mu na pewno otworzą. Wystarczy tych drzwi nie otwierać, nawet nie uchylać ani nie zerkać przez wizjer a ten nieproszony gość pójdzie szukać dalej w katalogu swoich byłych kobiet.

813 Ostatnio edytowany przez Asia2006? (2024-01-15 20:48:26)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Evergreen napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Odświeżam, nie dlatego, że mam nowinki o nim i jego eks. Ze strachu. Właściwie de facto nie mam się czego obawiać, ale jestem wytrącona z rownowagi. Po ponad dwóch latach odezwał się na messengerze, wędką, nic znaczącego. A ja gdy to zobaczyłam dziś rano zaczęłam się bać. Kiedyś za wiadomość oddałabym duszę, dziś ręce zaczęły mi się trząść, pocić, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Trzyma mnie do teraz. Oczywiście zero reakcji. Ale wciąż czuję niepokój...

Witamy spowrotem :)
Reakcja jak w wyniku traumy z przeszłości, zatem nasuwa się wniosek, że jeszcze trochę pracy przed Tobą. Gdyby tylko nie drobny szczegół: dlaczego nadal masz z nim kontakt? Gdzieś mi się kołacze, że wspominaliśmy w tym wątku o zero kontaktu. Rozumiem, że zależało Ci na pozostawieniu go "tak na wszelki" gdyby mu się odmieniło? Nie musisz tu odpowiadać - zapytaj i odpowiedz sobie sama.
Powodzenia w rekonwalescencji.

Dziękuję za odpowiedź. Przed świętami zaczęłam weryfikować swojego facebooka. Odblokowałam każdego kogo miałam na liście zablokowanych, włącznie z nim, tak po prostu.  Nie mam z nim kontaktu. Był przyblokowany przez cały ten czas. Widziałam go ostatnio na mieście jadąc z córką na trening, a z sobą na basen. Ja siedziałam w aucie na światłach, on szedł ze spaceru. Zastanawiam się jak może po tym wszystkim zaczepiać mnie wędką? Tak, ja go odblokowałam, ale zasada zero kontaktu wciąż trwała. Jestem rozbita do teraz. Nie spodziewałam się, że az tak negatywnie zareaguję. Zawiesiłam się. W pracy dziewczyny widziały, że na minutę przeszłam do innej czasoprzestrzeni patrząc w telefon. Zareagowałam bardzo atawistycznie. Chyba coś jeszcze we mnie głęboko tkwi, coś co powinnam przepracować i zastanowić się nad tym. Dzięki,  rekonwalensencja w toku ;)

814

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
feniks35 napisał/a:

Zostaje sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego czujesz ten niepokój ? Bo jeśli boisz się że będzie Cię kusiło z nim rozmawiać i nawiązać ponownie jakąś formę znajomości to znak że nadal jesteś emocjonalnie uwiązana do tego faceta. To faktycznie byłby powód do strachu bo oznaczałby że mimo upływu 2 latach drepczesz nadal w miejscu.
Jeśli natomiast obawiasz się że może chcieć Cię jakoś prześladować, natarczywie nalegać na kontakt to spokojnie. Takim typom wystarczy okazać zerowe zainteresowanie. Nie mam tu na myśli odpisania że nie jestes zainteresowana rozmową. Mam na myśli całkowity brak reakcji na jego wiadomości i próby kontaktu. Jak zobaczy że nie uzyskał punktu zaczepienia (a nawet niegrzeczna czy chłodna odpowiedź byłaby takowym punktem zaczepienia) to szybko odpuści bo to będzie znak że ta „ofiara” już mu się całkowicie wymknęła z rąk. Bo on Cię postrzega zapewne w kategoriach swojej ofiary. Takiej poczciwej kobity co to za nim oczy wypatrywała i starała się za Was dwoje, co nawet jak ją rzucił to jeszcze chodziła i żale wylewała z tego powodu). Pewnie coś mu się tam w życiu mocno pokiepscilo obecnie i myśli na kim by się tu uwiesić emocjonalnie więc zapukał do Twoich drzwi z myślą że tu mu na pewno otworzą. Wystarczy tych drzwi nie otwierać, nawet nie uchylać ani nie zerkać przez wizjer a ten nieproszony gość pójdzie szukać dalej w katalogu swoich byłych kobiet.

Feniks35, Twoje wypowiedzi w moim wątku mam zachowane w telefonie. Bardzo dziękuję, że odezwałaś się. Evergreen Twoje też zapisałam w telefonie. Były ze mną cały czas w ciągu dwóch lat w gorszych dniach. Czego się boję? Wieczorem zanim zasnę porządnie zastanowię się nad tym. Przyznam, że gdy zobaczyłam go na mieście to zrobiło mi się go żal. Był przejmująco smutny. Napisałam do bratowej, że takiego go widziałam. Nieogolonego, idącego wolno, a on zawsze miał mnóstwo energii, głęboko smutnego. Bratowa stwierdziła słusznie, że jemu żal mnie nie było gdy mnie zostawił. Boję się tego, że zacznie może pisać jaki jest nieszczęśliwy, jak to coś tam zrozumiał bądź nie, nie wiem co on ma w głowie. Boje się, że we mnie odezwie się litość. Wiem, że nie dam się w nic wciągnąć, ale sama papka emocjonalna jaką mógłby mi zaserwować generuje pewien rodzaj niepokoju.  Kiedyś też tak mnie zaczepiał, wróciłam do niego. Tym razem za dużo przez te relację przeszłam, aby wracać do tego. Moja reakcja dla mnie samej jest zaskakująca. Strach wymieszany z czymś dziwnym, takim ukuciem w boku. Miałam wrażenie jakbym miała jakaś retrospekcję. Chyba byłam w lekkim szoku. Teraz już mi przeszło.

815

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Asia2006? napisał/a:

Dzięki,  rekowalensencja w toku wink

https://www.youtube.com/@autentyczni23

816

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Farmer napisał/a:
Asia2006? napisał/a:

Dzięki,  rekowalensencja w toku wink

https://www.youtube.com/@autentyczni23

Dzięki Farmer, piona. Cicho-sza. Nie ma mnie wink

817

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Asia2006? napisał/a:

Przed świętami zaczęłam weryfikować swojego facebooka. Odblokowałam każdego kogo miałam na liście zablokowanych, włącznie z nim, tak po prostu.  Nie mam z nim kontaktu. Był przyblokowany przez cały ten czas.

Fajne wytłumaczenie wink. Osobo (Asiu) i co Cię powstrzymało, aby zablokować po raz kolejny? Nie odpowiadaj proszę, tylko pomyśl o tym. Przy okazji - była jakaś terapia w międzyczasie? Masz tendencję do kreowania swojego obrazu i niepatrzenia w rzeczywisty obraz. Nie pamiętam już, czy jesteś DDA? Spokojnie, na razie dramatu nie ma smile

Asia2006? napisał/a:

Widziałam go ostatnio na mieście jadąc z córką na trening, a z sobą na basen. Ja siedziałam w aucie na światłach, on szedł ze spaceru. Zastanawiam się jak może po tym wszystkim zaczepiać mnie wędką? Tak, ja go odblokowałam, ale zasada zero kontaktu wciąż trwała. Jestem rozbita do teraz. Nie spodziewałam się, że az tak negatywnie zareaguję. Zawiesiłam się. W pracy dziewczyny widziały, że na minutę przeszłam do innej czasoprzestrzeni patrząc w telefon. Zareagowałam bardzo atawistycznie. Chyba coś jeszcze we mnie głęboko tkwi, coś co powinnam przepracować i zastanowić się nad tym. Dzięki,  rekonwalensencja w toku wink

Hm. No tak, nadal to przeżywasz. W sytuacji emocjonalnej zapamiętujemy dużo szczegółów. A to zastanawianie się co u niego słychać, a w kolejnym poście - jaki on zabiedzony Misiu... ojej, Asiu... jeszcze, jeszcze nie sięgnęłaś do centrum tego wszystkiego (terapia się kłania). A jak "on tak może" - no może, bo wie, że to przeżywasz emocjonalnie - bo Cię zna, bo to widać (zawsze tym można sobie ego podbudować). A jak Ty tak możesz? Żale, żale, żale. Nie pozbędziesz się żalu, będziesz w tym nadal tkwić. Celem jest sprawienie, aby ten "Misiu" stał się nikim - zwykłym przechodniem, jakimś tam kimś tam, a w Tobie - wzbudzenie świadomości swoich mechanizmów - na przyszłość - lepszą przyszłość.

818 Ostatnio edytowany przez Asia2006? (2024-01-15 21:46:05)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Evergreen napisał/a:
Asia2006? napisał/a:

Przed świętami zaczęłam weryfikować swojego facebooka. Odblokowałam każdego kogo miałam na liście zablokowanych, włącznie z nim, tak po prostu.  Nie mam z nim kontaktu. Był przyblokowany przez cały ten czas.

Fajne wytłumaczenie wink. Osobo (Asiu) i co Cię powstrzymało, aby zablokować po raz kolejny? Nie odpowiadaj proszę, tylko pomyśl o tym. Przy okazji - była jakaś terapia w międzyczasie? Masz tendencję do kreowania swojego obrazu i niepatrzenia w rzeczywisty obraz. Nie pamiętam już, czy jesteś DDA? Spokojnie, na razie dramatu nie ma smile

Asia2006? napisał/a:

Widziałam go ostatnio na mieście jadąc z córką na trening, a z sobą na basen. Ja siedziałam w aucie na światłach, on szedł ze spaceru. Zastanawiam się jak może po tym wszystkim zaczepiać mnie wędką? Tak, ja go odblokowałam, ale zasada zero kontaktu wciąż trwała. Jestem rozbita do teraz. Nie spodziewałam się, że az tak negatywnie zareaguję. Zawiesiłam się. W pracy dziewczyny widziały, że na minutę przeszłam do innej czasoprzestrzeni patrząc w telefon. Zareagowałam bardzo atawistycznie. Chyba coś jeszcze we mnie głęboko tkwi, coś co powinnam przepracować i zastanowić się nad tym. Dzięki,  rekonwalensencja w toku wink

Hm. No tak, nadal to przeżywasz. W sytuacji emocjonalnej zapamiętujemy dużo szczegółów. A to zastanawianie się co u niego słychać, a w kolejnym poście - jaki on zabiedzony Misiu... ojej, Asiu... jeszcze, jeszcze nie sięgnęłaś do centrum tego wszystkiego (terapia się kłania). A jak "on tak może" - no może, bo wie, że to przeżywasz emocjonalnie - bo Cię zna, bo to widać (zawsze tym można sobie ego podbudować). A jak Ty tak możesz? Żale, żale, żale. Nie pozbędziesz się żalu, będziesz w tym nadal tkwić. Celem jest sprawienie, aby ten "Misiu" stał się nikim - zwykłym przechodniem, jakimś tam kimś tam, a w Tobie - wzbudzenie świadomości swoich mechanizmów - na przyszłość - lepszą przyszłość.

Tak, to ja jedna i ta sama, nie przelogowałam się. A ten facebook nie z zamierzeniem o nim. Uznałam, że po co ja mam tych ludzi blokować. I tak nie mamy z sobą kontaktu. Nie zastanawiam się co u niego. Żyje własnym życiem. Wtedy poczułam, że ktoś się we mnie wpatruje. Nie widziałam go, byłam skupiona na światłach i czasie, który nam uciekał, śpiewałam sobie swojego Buble z płyty, którą kupiłam sobie pod choinkę wink Potem tak pomyślałam, że był bardzo smutny, ale tylko na chwilę bo zaraz szłam pływać. Naprawdę staram się nad sobą pracowac, byłam u psychologa, nie jednego. Nie wiem czemu jeszcze reaguje na niego emocjonalnie. Nie pisałam tego wczesniej,  ale widywałam go znacznie częściej niż raz. Latem musiałam minąć się z nim o kilka centymetrów, za późno zauważyłam. Nie wiem co typ ma na myśli, zresztą to nieistotne. Rozmawiałam wtedy z koleżanką przez telefon. Oka ze mnie nie spuścił, az zrobiłam się czerwona ze wstydu bo jak ja się zachowałam po tym wszystkim, jest mi glupio i wstyd. Myślę, że niedostatecznie sama dla siebie jestem przyjaciółką, taką dobrą, wyorozumiałą jak kiedyś ja dla niego. Jeszcze tego do końca nie umiem. Jeszcze wciąż mi się śni. Na tym fejsie był jednym z każdych ludzi, ktorzy byli na tej liscie. Nie czułam nic znaczacego. Nauczyłam się już nie tłumić uczuć. Stałam się bardziej uważna na samą siebie, ale jeszcze długa droga przede mną. Dużo czytam, głównie książki rozwojowe, psychologiczne. W moim odczuciu wykonałam mega progres. Czuję się sama z sobą zupełnie inaczej. Lepiej funkcjonuje. Czasem mam gorsze dni jak każdy z nas. Zdaję sobie sprawę co on tak ważnego uzupełniał, najpewniej uwagę, atencje jako substytut rodzicielskiej miłości  której jako dziecko doświadczyłam okazjonalnie. Mój lękowy styl przywiązania. Dziś wiem to wszystko. Z czegoś takiego nie wychodzi się w przeciągu dwóch lat. Sama czasami sprawdzam siebie. Raz czy dwa spotkałam się raz z kims z tindera. Żeby zobaczyć jak będę reagować. Bardzo siebie pilnowałam, zupełnie inaczej patrzę na mężczyzn. Zauważam co jest nie w porządku od poczatku. Nie idealizuję. Tylko ta emocjonalna reakcja na niego. I tę zaczepkę.

819

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Asia2006? napisał/a:

Tylko ta emocjonalna reakcja na niego. I tę zaczepkę.

Strach, powrót silnych uczuć, bo czujesz, że ciebie skrzywdził. Jeszcze mu nie wybaczyłaś i nie odpuściłaś.
Rozpoznałaś kim naprawdę jest i nauczyłaś się rozpoznawać czerwone flagi.

A zaczepka to zwykły hoovering. Wiesz co to jest i jak sobie z tym radzić.

Śpiewaj sobie swojego Buble z płyty smile

820

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jeden telefon i jesteś pod jego drzwiami na wycieraczce. Szanujcie się drogie Panie.

821

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
BEKAśmiechu napisał/a:

Jeden telefon i jesteś pod jego drzwiami na wycieraczce. Szanujcie się drogie Panie.

Właśnie biorę rozpęd, wycieraczko nadchodzę big_smile

822 Ostatnio edytowany przez paslawek (2024-01-16 10:38:03)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Asia2006? napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Jeden telefon i jesteś pod jego drzwiami na wycieraczce. Szanujcie się drogie Panie.

Właśnie biorę rozpęd, wycieraczko nadchodzę big_smile

Część Aśka tongue zaginiona w akcji big_smile
Wreszcie jakiś ludzki nick a nie Osoba123  big_smile
znaczy kolejne multi  wykryte  big_smile  niechcący
żartuje

Blokada natychmiastowa z powrotem - odblokowałaś go celowo
sprawdzająco, to taka ciekawość pewnikiem głęboko skrywana przed sobą samą
emocji Ci brakuje
uzależnienie głodek ssie człeka jeszcze siłą rozpędu
wychodzenie z "nałogu" to nie takie hocki klocki
Pozdrowienia i pomyślności

823 Ostatnio edytowany przez Asia2006? (2024-01-16 10:44:11)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:
Asia2006? napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Jeden telefon i jesteś pod jego drzwiami na wycieraczce. Szanujcie się drogie Panie.

Właśnie biorę rozpęd, wycieraczko nadchodzę big_smile

Część Aśka tongue zaginiona w akcji big_smile
Wreszcie jakiś ludzki nick a nie Osoba123  big_smile
znaczy kolejne multi  wykryte  big_smile  niechcący
żartuje

Blokada natychmiastowa z powrotem - odblokowałaś go celowo
sprawdzająco, to taka ciekawość pewnikiem głęboko skrywana przed sobą samą
emocji Ci brakuje
uzależnienie głodek ssie człeka jeszcze siłą rozpędu
wychodzenie z "nałogu" to nie takie hocki klocki
Pozdrowienia i pomyślności

Cześć Pasławku, dziękuję za odzew. Hihi, tak wyszło wink Masz rację, wychodzenie z tego dołka to niełatwe zadanie. Uzależnienie to cholernie trudny temat. Usunięty, trwale, nie będzie więcej wpływał na mój stan emocjonalny. Dzięki, wszystkiego dobrego i dla Ciebie.

824 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2024-01-16 11:43:44)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Asia2006? napisał/a:

Tak, to ja jedna i ta sama, nie przelogowałam się. A ten facebook nie z zamierzeniem o nim. Uznałam, że po co ja mam tych ludzi blokować. I tak nie mamy z sobą kontaktu. Nie zastanawiam się co u niego. Żyje własnym życiem. Wtedy poczułam, że ktoś się we mnie wpatruje. Nie widziałam go, byłam skupiona na światłach i czasie, który nam uciekał, śpiewałam sobie swojego Buble z płyty, którą kupiłam sobie pod choinkę wink Potem tak pomyślałam, że był bardzo smutny, ale tylko na chwilę bo zaraz szłam pływać. Naprawdę staram się nad sobą pracowac, byłam u psychologa, nie jednego. Nie wiem czemu jeszcze reaguje na niego emocjonalnie. Nie pisałam tego wczesniej,  ale widywałam go znacznie częściej niż raz. Latem musiałam minąć się z nim o kilka centymetrów, za późno zauważyłam. Nie wiem co typ ma na myśli, zresztą to nieistotne. Rozmawiałam wtedy z koleżanką przez telefon. Oka ze mnie nie spuścił, az zrobiłam się czerwona ze wstydu bo jak ja się zachowałam po tym wszystkim, jest mi glupio i wstyd. Myślę, że niedostatecznie sama dla siebie jestem przyjaciółką, taką dobrą, wyorozumiałą jak kiedyś ja dla niego. Jeszcze tego do końca nie umiem. Jeszcze wciąż mi się śni. Na tym fejsie był jednym z każdych ludzi, ktorzy byli na tej liscie. Nie czułam nic znaczacego. Nauczyłam się już nie tłumić uczuć. Stałam się bardziej uważna na samą siebie, ale jeszcze długa droga przede mną. Dużo czytam, głównie książki rozwojowe, psychologiczne. W moim odczuciu wykonałam mega progres. Czuję się sama z sobą zupełnie inaczej. Lepiej funkcjonuje. Czasem mam gorsze dni jak każdy z nas. Zdaję sobie sprawę co on tak ważnego uzupełniał, najpewniej uwagę, atencje jako substytut rodzicielskiej miłości  której jako dziecko doświadczyłam okazjonalnie. Mój lękowy styl przywiązania. Dziś wiem to wszystko. Z czegoś takiego nie wychodzi się w przeciągu dwóch lat. Sama czasami sprawdzam siebie. Raz czy dwa spotkałam się raz z kims z tindera. Żeby zobaczyć jak będę reagować. Bardzo siebie pilnowałam, zupełnie inaczej patrzę na mężczyzn. Zauważam co jest nie w porządku od poczatku. Nie idealizuję. Tylko ta emocjonalna reakcja na niego. I tę zaczepkę.

Widzisz, w przypadku takich relacji tworzy się pewna ścieżka w mózgu (właściwie autostrada), którą ze wszystkich sił chciałoby się zasypać. Będą takie chwile, nawet gdy poczujesz się zupełnie wolna, że mózg w wyniku jakiegoś znanego impulsu będzie chciał tą ścieżką znów podążyć. Dopóki będzie to tylko moment zakończony Twoim: "A. To ta ścieżka się objawiła. Spoko. Znam" i wracasz do Twojej "nowej JA", to luuzik, ale jeśli podążają za tym myśli i lęki i analizy sytuacji, jakie zaprezentowałaś wyżej - to jeszcze nie ten etap.
Jak dojdziesz do takiego poziomu, że będziesz w stanie nie czerwienić się, gdy go zobaczysz, nie analizować, nie bać się, tylko zwyczajnie powiedzieć obojętnie szczere "Cześć", nawet z uśmiechem jak do sąsiada, to jesteś wolna.

A jeśli chodzi o tą przyjaźń ze sobą, to gorąco polecam smile. Pracuj nad tym, Asiu/Osobo.

P.S. Widzę, że liznęło się nieco wiedzy na ten temat i obserwujesz siebie, swoje reakcje i emocje, cieszy mnie to smile. Teraz jednak najtrudniejsze: wprowadzić to w życie. Uzyskać upragnioną wolność. Trzymam kciuki.

825 Ostatnio edytowany przez Asia2006? (2024-01-16 12:30:02)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Evergreen napisał/a:
Asia2006? napisał/a:

Tak, to ja jedna i ta sama, nie przelogowałam się. A ten facebook nie z zamierzeniem o nim. Uznałam, że po co ja mam tych ludzi blokować. I tak nie mamy z sobą kontaktu. Nie zastanawiam się co u niego. Żyje własnym życiem. Wtedy poczułam, że ktoś się we mnie wpatruje. Nie widziałam go, byłam skupiona na światłach i czasie, który nam uciekał, śpiewałam sobie swojego Buble z płyty, którą kupiłam sobie pod choinkę wink Potem tak pomyślałam, że był bardzo smutny, ale tylko na chwilę bo zaraz szłam pływać. Naprawdę staram się nad sobą pracowac, byłam u psychologa, nie jednego. Nie wiem czemu jeszcze reaguje na niego emocjonalnie. Nie pisałam tego wczesniej,  ale widywałam go znacznie częściej niż raz. Latem musiałam minąć się z nim o kilka centymetrów, za późno zauważyłam. Nie wiem co typ ma na myśli, zresztą to nieistotne. Rozmawiałam wtedy z koleżanką przez telefon. Oka ze mnie nie spuścił, az zrobiłam się czerwona ze wstydu bo jak ja się zachowałam po tym wszystkim, jest mi glupio i wstyd. Myślę, że niedostatecznie sama dla siebie jestem przyjaciółką, taką dobrą, wyorozumiałą jak kiedyś ja dla niego. Jeszcze tego do końca nie umiem. Jeszcze wciąż mi się śni. Na tym fejsie był jednym z każdych ludzi, ktorzy byli na tej liscie. Nie czułam nic znaczacego. Nauczyłam się już nie tłumić uczuć. Stałam się bardziej uważna na samą siebie, ale jeszcze długa droga przede mną. Dużo czytam, głównie książki rozwojowe, psychologiczne. W moim odczuciu wykonałam mega progres. Czuję się sama z sobą zupełnie inaczej. Lepiej funkcjonuje. Czasem mam gorsze dni jak każdy z nas. Zdaję sobie sprawę co on tak ważnego uzupełniał, najpewniej uwagę, atencje jako substytut rodzicielskiej miłości  której jako dziecko doświadczyłam okazjonalnie. Mój lękowy styl przywiązania. Dziś wiem to wszystko. Z czegoś takiego nie wychodzi się w przeciągu dwóch lat. Sama czasami sprawdzam siebie. Raz czy dwa spotkałam się raz z kims z tindera. Żeby zobaczyć jak będę reagować. Bardzo siebie pilnowałam, zupełnie inaczej patrzę na mężczyzn. Zauważam co jest nie w porządku od poczatku. Nie idealizuję. Tylko ta emocjonalna reakcja na niego. I tę zaczepkę.

Widzisz, w przypadku takich relacji tworzy się pewna ścieżka w mózgu (właściwie autostrada), którą ze wszystkich sił chciałoby się zasypać. Będą takie chwile, nawet gdy poczujesz się zupełnie wolna, że mózg w wyniku jakiegoś znanego impulsu będzie chciał tą ścieżką znów podążyć. Dopóki będzie to tylko moment zakończony Twoim: "A. To ta ścieżka się objawiła. Spoko. Znam" i wracasz do Twojej "nowej JA", to luuzik, ale jeśli podążają za tym myśli i lęki i analizy sytuacji, jakie zaprezentowałaś wyżej - to jeszcze nie ten etap.
Jak dojdziesz do takiego poziomu, że będziesz w stanie nie czerwienić się, gdy go zobaczysz, nie analizować, nie bać się, tylko zwyczajnie powiedzieć obojętnie szczere "Cześć", nawet z uśmiechem jak do sąsiada, to jesteś wolna.

A jeśli chodzi o tą przyjaźń ze sobą, to gorąco polecam smile. Pracuj nad tym, Asiu/Osobo.

P.S. Widzę, że liznęło się nieco wiedzy na ten temat i obserwujesz siebie, swoje reakcje i emocje, cieszy mnie to smile. Teraz jednak najtrudniejsze: wprowadzić to w życie. Uzyskać upragnioną wolność. Trzymam kciuki.

Masz rację Evergreen, każda emocja, nawet na negatywna wciąż trzyma mnie przy nim, a to nie o to chodzi. Mam nadzieję, że wypracuję ten etap o ktorym piszesz. Zablokowałam go ponownie, nie chcę zastanawiać się i widzieć aktywność. Bardzo dziękuję za kciuki, wszystkiego dobrego ♡

Posty [ 781 do 825 z 825 ]

Strony Poprzednia 1 11 12 13

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024