Wirus, rozstanie z partnerem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 825 ]

586

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Naprawdę nie marnuj czasu na placz po kimś, kto nie byl tego wart. Weź swoją córkę na spacer, ona dorasta, ona Cię potrzebuje, kocha. To jest autentyczna wartość w Twoim życiu. Idźcie do kina, do teatru, na zakupy.
Na pewno też ciężko przeszła te historię, ciesz się, że masz ją blisko siebie.
Potrzebuje mamy.

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Gabizgoda napisał/a:

Naprawdę nie marnuj czasu na placz po kimś, kto nie byl tego wart. Weź swoją córkę na spacer, ona dorasta, ona Cię potrzebuje, kocha. To jest autentyczna wartość w Twoim życiu. Idźcie do kina, do teatru, na zakupy.
Na pewno też ciężko przeszła te historię, ciesz się, że masz ją blisko siebie.
Potrzebuje mamy.

Spędzamy razem czas. Wychodzimy w miarę możliwości do kina, na zakupy. W teatrze byłyśmy z nim. Kiedyś. We dwójkę jest tak zwyczajnie, z nim zawsze było wesoło. Każdy coś powiedział i była taka fajna atmosfera.

588

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Czytam wątek PainisFinite  aż muszę wkleić te słowa, które napisała, żeby mi nigdzie nie umknęły.

Jedyna dobra strona tej całej sytuacji jest taka, że nie wiedziałam że mam w sobie taką siłę - dziś wiem. Nigdy też nie byłam bardziej pewna siebie i swojej wartości jak dziś - co jest paradoksem bo ponoc zdrada je podkopuje. Ale to chyba przez to, że musiałam zrozumieć, że odtąd jestem SAMA, że nie mam już tego oparcia które mi się wydawało że mam...To była iluzja. I postanowiłam, że skoro i tak mam tak przerąbane - to chociaż dla siebie będę dobra i będę się lubić i doceniac.:) I tak już zostało.

Rozpłakałam się czytając te słowa, będę do nich wracać

589

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Pain silna jest;) Tak naprawdę każdy jest, tylko trzeba to z siebie wyciągnąć.
Mi podejście Pain daje duże wsparcie. Nawet jeśli nie pogodziłem się jeszcze z sytuacją, to widzę, że to realna i potencjalnie fajną opcja.

590

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tak trzymaj Asiu smile

591

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
WindyBoy napisał/a:

Pain silna jest;) Tak naprawdę każdy jest, tylko trzeba to z siebie wyciągnąć.
Mi podejście Pain daje duże wsparcie. Nawet jeśli nie pogodziłem się jeszcze z sytuacją, to widzę, że to realna i potencjalnie fajną opcja.

Ja też nie jestem do końca pogodzona z obecną sytuacją. Są chwile kiedy rozmyślam, że mogłam coś zrobić inaczej. Np nie podchodzić do nich w knajpie bo to rzeczywiście wyglądało jak wariatctwo, a ja jak godna politowania psychopatka. Ja też bym się w głowę uderzyła gdyby on tak zrobił. Choć z drugiej strony myślałabym, że trochę ma rację. Bo to tak z dnia na dzień. Tak szybko jak pstryknięcie palcami. Bez żadnego żalu.

592

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Ania2019 napisał/a:

Tak trzymaj Asiu smile

Staram się Aniu, z mniejszym lub większym powodzeniem. W domu siłą rzeczy mam więcej czasu, w pracy zajmę głowę.

593

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Człowiek wrażliwy jest silny, piekny i mądry. Może popełniać błędy, ale przy tym, co daje od siebie innym, to nic nie znaczy. Tak bardzo bym chciała, by było tak, jak w tej piosence, że  ona ma siłę i stoi z nim na drugim brzegu rzeki, spokojnie. Czego Autorce wątku i wszystkim zdradzonym, oszukanym życzę. W Nowym Roku.

594

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

9

Gabizgoda napisał/a:

Człowiek wrażliwy jest silny, piekny i mądry. Może popełniać błędy, ale przy tym, co daje od siebie innym, to nic nie znaczy. Tak bardzo bym chciała, by było tak, jak w tej piosence, że  ona ma siłę i stoi z nim na drugim brzegu rzeki, spokojnie. Czego Autorce wątku i wszystkim zdradzonym, oszukanym życzę. W Nowym Roku.

Dziękuję

595 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-12-29 22:35:35)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Gabizgoda napisał/a:

Człowiek wrażliwy jest silny, piekny i mądry. Może popełniać błędy, ale przy tym, co daje od siebie innym, to nic nie znaczy. Tak bardzo bym chciała, by było tak, jak w tej piosence, że  ona ma siłę i stoi z nim na drugim brzegu rzeki, spokojnie. Czego Autorce wątku i wszystkim zdradzonym, oszukanym życzę. W Nowym Roku.

Dziękuję, mam nadzieję, że będziemy mieć szczęście do spotykania na swej drodze dobrych ludzi. Varius Manx? Też lubię

596

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

O kurczaki, co to za peany na moją cześć? :DDD
A tak serio - bardzo mi miło.
@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)
Natomiast Autorko - ja tez uważam, że masz sporo do przepracowania na terapii. A jesli nie na terapii - to sama w obszarze swojego poczucia wartości, milosci do siebie, lubienia siebie. Spojrzenia co w zyciu jest warte. Bo ja z boku widze, ze cały Twoj focus jest na goscia, ktory jest naprawde mocnym toksykiem, mozliwe ze narcyzem - a w tym wszystkim bardzo niknie prawdziwa milosc, ktorą masz obok. Milosc Twojej córki. Mam wrazenie, od poczatku tego wątku - ze tego nie widzisz. Ja wiem, ze powiesz, ze widzisz, ze kochasz corke, ze chodzisz z nia tu i tam i tak dalej. Ale mi chodzi o to zebys naprawde to widziała. Nie, nie potrzebujesz faceta zeby isc z córką i zeby bylo "wesolo". Potrzebujesz najpierw kochać siebie i ją. I bedzie wesolo, cieplutko, fajnie. A ja ciagle widze kobietę, ktora jest z córeczką, ale głowa jej lata naokoło za facetem. Masz jakis duzy brak w sobie, głód milosci - i chcesz, zeby mezczyzna Ci go wypełnił. A to nie tak. Nikt CI tego nie wypelni. Przez chwile moze tak bedziesz czuła, ale ten blask o ktorym piszesz - mozesz miec będąc absolutnie solo. to tylko kwestia tego jak spojrzysz na siebie, swoje zycie. Bo jak postanowisz spojrzec z czuloscia i miloscia do siebie - to nastepnym krokiem bedzie szacunek do siebie. A jak bedzie szacunek - to zaczniesz selekcjonowac ludzi, rzeczy i wydarzenia, ktore mają wstęp do Twojego życia. Nie wpuścisz byle kogo i byle czego, bo juz za bardzo bedziesz ceniła siebie. Nie, nie chodzi o zarozumialosc czy cos. Chodzi o zdrowe poczucie wartosci. Mezczyzna ktorego opisujesz nie jest w stanie być w zdrowej, pelnej szcunku relacji. To jest oczywiste, czytając Twoj wątek Wiec zadaj sobie pytanie dlaczego Ty go chcesz? Dlaczego toksyczną, nie szanującą Ciebie osobę - chcesz w swoim życiu? Prosze zatrzymaj sie choć na 2 minuty na tym pytanieu i na nie odpowiedz. Bo tu sie wszystko zaczyna.

597 Ostatnio edytowany przez WindyBoy (2021-12-30 15:08:54)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:

@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)

To zależy kiedy piszę. Jak na górce, to zaczynam dostrzegać samego siebie i faktycznie możnaby pokusić się o optymizm. Jak w dołku to gorzej.... Kiedyś napisałaś mi parę mocnych słów i nawet zaczyna docierać do mnie ich sens:) Tylko z takim tempem pojmowania to za trzy miesiące kupię zimowe opony.
A autorka jest chyba w tym miejscu co ja, czyli w ciemnej d..... Byle się w niej nie zacząć urządzać.

598

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
WindyBoy napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)

To zależy kiedy piszę. Jak na górce, to zaczynam dostrzegać samego siebie i faktycznie możnaby pokusić się o optymizm. Jak w dołku to gorzej.... Kiedyś napisałaś mi parę mocnych słów i nawet zaczyna docierać do mnie ich sens:) Tylko z takim tempem pojmowania to za trzy miesiące kupię zimowe opony.
A autorka jest chyba w tym miejscu co ja, czyli w ciemnej d..... Byle się w niej nie zacząć urządzać.

Już się urządziła wink

599 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-30 15:36:09)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiaderko z lodem we wodzie  już się chłodzi smile
dla Aśki .jakby co

600

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Lady Loka napisał/a:
WindyBoy napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)

To zależy kiedy piszę. Jak na górce, to zaczynam dostrzegać samego siebie i faktycznie możnaby pokusić się o optymizm. Jak w dołku to gorzej.... Kiedyś napisałaś mi parę mocnych słów i nawet zaczyna docierać do mnie ich sens:) Tylko z takim tempem pojmowania to za trzy miesiące kupię zimowe opony.
A autorka jest chyba w tym miejscu co ja, czyli w ciemnej d..... Byle się w niej nie zacząć urządzać.

Już się urządziła wink

Nie robiąc z siebie ofiary kiedy spojrzę tak obiektywnie z boku na to co mnie spotyka to serio jestem kumulacją nieszczęść. Odpowiedzialność za to jakie wybory podejmujemy, jasne, ale czy ja miałam rentgen w oczach? On był moim drugim poważnym facetem... Wcześniej nawet nie widziałam, że są narcyz, socjopaci i inne zaburzenia osobowości. Po prostu nie interesowałam się tym. Tym razem poziom mojej swiadomosci wzrósł., ale czy to coś mi da na przyszłość?

601

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
WindyBoy napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)

To zależy kiedy piszę. Jak na górce, to zaczynam dostrzegać samego siebie i faktycznie możnaby pokusić się o optymizm. Jak w dołku to gorzej.... Kiedyś napisałaś mi parę mocnych słów i nawet zaczyna docierać do mnie ich sens:) Tylko z takim tempem pojmowania to za trzy miesiące kupię zimowe opony.
A autorka jest chyba w tym miejscu co ja, czyli w ciemnej d..... Byle się w niej nie zacząć urządzać.

Dokładnie tam jestem, wciąż płaczę chociaż wiem że nie mam czego, kogo. Ale nie umiem powstrzymac łez.

602

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

To zależy kiedy piszę. Jak na górce, to zaczynam dostrzegać samego siebie i faktycznie możnaby pokusić się o optymizm. Jak w dołku to gorzej.... Kiedyś napisałaś mi parę mocnych słów i nawet zaczyna docierać do mnie ich sens:) Tylko z takim tempem pojmowania to za trzy miesiące kupię zimowe opony.
A autorka jest chyba w tym miejscu co ja, czyli w ciemnej d..... Byle się w niej nie zacząć urządzać.

Już się urządziła wink

Nie robiąc z siebie ofiary kiedy spojrzę tak obiektywnie z boku na to co mnie spotyka to serio jestem kumulacją nieszczęść. Odpowiedzialność za to jakie wybory podejmujemy, jasne, ale czy ja miałam rentgen w oczach? On był moim drugim poważnym facetem... Wcześniej nawet nie widziałam, że są narcyz, socjopaci i inne zaburzenia osobowości. Po prostu nie interesowałam się tym. Tym razem poziom mojej swiadomosci wzrósł., ale czy to coś mi da na przyszłość?

Nie o związku mowa a o tym, co robisz teraz, już po związku.

603 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-12-30 18:18:48)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:

O kurczaki, co to za peany na moją cześć? :DDD
A tak serio - bardzo mi miło.
@Windy - Ty tez jestes silny. Ja to widze jak czytam Twoj wątek. Widzę Twoją ewolucję, widze jak trzeźwo mysisz. Bedziesz bardzo szybko w dobrym miejscu:)
Natomiast Autorko - ja tez uważam, że masz sporo do przepracowania na terapii. A jesli nie na terapii - to sama w obszarze swojego poczucia wartości, milosci do siebie, lubienia siebie. Spojrzenia co w zyciu jest warte. Bo ja z boku widze, ze cały Twoj focus jest na goscia, ktory jest naprawde mocnym toksykiem, mozliwe ze narcyzem - a w tym wszystkim bardzo niknie prawdziwa milosc, ktorą masz obok. Milosc Twojej córki. Mam wrazenie, od poczatku tego wątku - ze tego nie widzisz. Ja wiem, ze powiesz, ze widzisz, ze kochasz corke, ze chodzisz z nia tu i tam i tak dalej. Ale mi chodzi o to zebys naprawde to widziała. Nie, nie potrzebujesz faceta zeby isc z córką i zeby bylo "wesolo". Potrzebujesz najpierw kochać siebie i ją. I bedzie wesolo, cieplutko, fajnie. A ja ciagle widze kobietę, ktora jest z córeczką, ale głowa jej lata naokoło za facetem. Masz jakis duzy brak w sobie, głód milosci - i chcesz, zeby mezczyzna Ci go wypełnił. A to nie tak. Nikt CI tego nie wypelni. Przez chwile moze tak bedziesz czuła, ale ten blask o ktorym piszesz - mozesz miec będąc absolutnie solo. to tylko kwestia tego jak spojrzysz na siebie, swoje zycie. Bo jak postanowisz spojrzec z czuloscia i miloscia do siebie - to nastepnym krokiem bedzie szacunek do siebie. A jak bedzie szacunek - to zaczniesz selekcjonowac ludzi, rzeczy i wydarzenia, ktore mają wstęp do Twojego życia. Nie wpuścisz byle kogo i byle czego, bo juz za bardzo bedziesz ceniła siebie. Nie, nie chodzi o zarozumialosc czy cos. Chodzi o zdrowe poczucie wartosci. Mezczyzna ktorego opisujesz nie jest w stanie być w zdrowej, pelnej szcunku relacji. To jest oczywiste, czytając Twoj wątek Wiec zadaj sobie pytanie dlaczego Ty go chcesz? Dlaczego toksyczną, nie szanującą Ciebie osobę - chcesz w swoim życiu? Prosze zatrzymaj sie choć na 2 minuty na tym pytanieu i na nie odpowiedz. Bo tu sie wszystko zaczyna.

Zastanowię się dziś nad tym i spróbuję sobie samej na to pytanie odpowiedzieć. Na te chwile nie wiem dlaczego, może uważam, że rozwiedzioną kobietą z bagażem i dzieckiem nikt inny nie będzie w stanie zainteresować się? Może moje poczucie wartości, a raczej jego brak wychodzi z tego, że tak de facto dom prowadzą rodzice i może ten brak całkowitej samodzielności? Podświadomość, że kiedyś mogę sobie nie dać rady choćby finansowo. Takie prozaiczne sprawy. Ja na tamten czas nikogo nie szukałam. On sam się tak 'przyczepił'. Nie myślę o tym co będzie kiedyś, nie nakręcam się. Żałuję, że wprowadziłam kogoś takiego w nasze życie. Wierzcie mi bądź nie przed nim nasze życie wyglądało zupełnie inaczej. Ja byłam zadowolona, szczęśliwa z sobą samą. Było lepiej, gorzej, ale nikogo nie szukałam. Żyłyśmy sobie spokojnie. Nie było tak jak teraz jest nawet po rozwodzie. Może ja przez te 3 lata za jego pośrednictwem nabyłam jakieś zaburzenie osobowisci? On mi wkręcał niejednoznacznie kiedy złapałam go na pisaniu z innymi kobietami, że on wcale z nimi nie pisze. Koniec końców to wychodziło tak, że ja go przepraszałam za swoją wybujałą wyobraźnię, wychodziłam na wariatkę. I na serio zastanawiałam się czy ja nie wariuje. Raz pisał ze mną. Jako Kasią z badoo... Tak, wiem to chore. I co zrobił kiedy mu powiedziałam, że dostałam od jego eks która go wkręciła zrzuty rozmów? Że to nieprawda, że to spreparowała. A kolejny raz? To wyjazd na wybrzeże z Panią która go przepraszała bo ona zawsze wszystko psuje. Była wciągnięta na czarną listę na telefonie. A o ilu nie wiem.? Wiem, że to totalnie chore zarówno z mojej strony jak i z jego. Uwierzcie mi ze ja sobą gardziłam za takie zagrywki. Nigdy tak nie miałam, przy nim stałam się taka zazdrosna uciekałam się do takich numerów. A koniec końców i tak przepraszałam. Zabrzmi to infantylnie, ale ja nie wiem jak mam odzyskać siebie sprzed poznania jego. Ja za nim nie latałam, to on tak bardzo się starał. Nie chciałam się z nim spotkać, nie chciałam rozmawiać. Uważałam, że jest dla mnie za stary. To on pierwszy raz przyjechał tutaj do mnie, rowerem dziś wiem ze rowerem bo pił. Skąd ja miałam wiedziec? Obiecał mi na święte słowa. Kiedy ja bym odzyskała siebie tamtą sprzed 3 lat to na pewno nasze życie wyglądało by inaczej. Ja daje córce miłość, sama też jej potrzebuje. Przytulamy się, śpimy czasem razem, mówię, że ją kocham najbardziej na świecie, całuję, jemy razem. Tak normalnie. Każda z nas też potrzebuje swojej przestrzeni. Nie jesteśmy 24/7 obok ale jestemy blisko.

604 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2021-12-30 18:34:32)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Aaaa była jeszcze trzecia pod przykrywką kuzyna. Pani Wiola od ciepłej czapki, którą kazał jej założyć na mrozie. Jak to bolało kiedy czytałam. A ile miał zaczętych konwersacji na badoo. Jako, że ja nie znałam nawigacji na tym to nie mogłam się odnaleźć. Pani koniec końców uznała, że mogą być wyłącznie przyjaciółmi. I takie były trudne warunki na drodze, to był luty. Wracał ze spotkania i dzwonił do mnie żebym przyjechała. Oczywiście nie mogłabym pominąć jego eks która była jak trzecia przez całe trzy lata. Nigdy nie potrafił powiedzieć jej jestem z Aśką, daj nam spokój. Spotykali sie w soboty rano na kawki, on ją odwoził na pociąg z orzechami które jej dał. Ona go sprawdzała, nachodziła, a do mnie pisała obraźliwe smsy. Nigdy nic nie zrobił. I taki ktoś może tak nagle zmienić kobietę i odtąd być wiernym i tylko wiernym???

605

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Asia - zacznij żyć swoim życiem, choć przez najbliższy tydzień, a jak to za dużo to następna dobę. To jest tylko 24 godziny, a potem zobaczysz, może da się zacząć odcinać powoli. Pisze z perspektywy też swojej. Ja uciekam w sport, choć są trudne momenty (taki mam teraz), jednak da się robić odskocznie i nawet trzeba od przytłaczającego myślenia.

606

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Tojaa. napisał/a:

Asia - zacznij żyć swoim życiem, choć przez najbliższy tydzień, a jak to za dużo to następna dobę. To jest tylko 24 godziny, a potem zobaczysz, może da się zacząć odcinać powoli. Pisze z perspektywy też swojej. Ja uciekam w sport, choć są trudne momenty (taki mam teraz), jednak da się robić odskocznie i nawet trzeba od przytłaczającego myślenia.

Staram się, nie zawsze mam takie dni. Nie jest to na okrągło. Oglądam seriale, gram z córką w gry, czytam książki. Umiem się zająć aby o nim trochę zapomnieć. Ja odczuwam taką niechcęć do wszelkich aktywności. Nie chce mi się. Popadłam w marazm. A jak już słucham muzyki i usłyszę coś co mi się z nim kojarzy to rozklejam się. Widuje się z dziewczynami, mogę z całą pewnością powiedzieć, że byłyśmy tyle razy na takich fajnych babskich spotkaniach w knajpie, że aż miło się wspomina. To wszystko pomaga, ale krótkofalowo. Taka jest prawda, przynajmniej w moim przypadku.

607 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-03 19:34:47)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiem, że najpewniej powtarzam się jak zdarta płyta i jestem już nudna. Moje postanowienie wcale nie noworoczne bo tych zazwyczaj wcale się nie dotrzymuje brzmi przestać się wykańczać w imię kogoś, kto wyrządził mi tyle krzywdy, kogoś kto nie wspomni o mnie, kogoś, kto traktował mnie jak wycieraczka, kogoś dla kogo byłam wyłącznie rzeczą. Basta. Chyba osiągnęłam dno. Jestem wykończona psychicznie, a tym samym fizycznie. Trzęsą mi się ręce, mam objawy somatyczne, serce mi wariuje, jestem jednym kłębkiem nerwów. Najprawdopodobniej mam depresję egzogenną. Pójdę do lekarza. Mam termin na marzec na nfz. Będę siebie ratować. Nie mogę siebie w tej wersji znieść. Moje funkcje poznawcze, skupienie, kontrola i emocje kleczą. Sama sobie to zrobiłam, ale już biorę się w garść. Dałam sobie sama kopa, ile można. Kopa też dostałam od Was. Przeczytałam temat, który dawniej założyłam. O tym samym. Pisaliście mi, że mam odejść. Nie posłuchałam Was. A mieliście tyle racji. Zniszczył mnie psychicznie, zdeptał, poużywał i rzucił w kąt jak ścierkę. Z apatii sama nie wyjdę, z permanentnego wkurzenia na wszystko i wszystkich też sama nie wyjdę, dołącza powoli bezsenność, poczucie bezsensu już mam, zaprzyjaźniłam się z nim, myśli samobójcze też w głowie mi się plątały. . Pełne spektrum depresji. Nie zapędze się dalej w kozi róg. Dałam sobie radę z tyloma rzeczami w życiu, sama. Jakąś wartość mam. Wiem, że przede mną praca. Wiem, że to będzie wracać jak bumerang i wiem, że to wciąż boli. Ale nie chce już żyć tym bólem. Chcę myśleć o tym co będzie. Przeszłości nie zawrócę. Żałuję tylko tego, że go poznałam. Niczego co zrobiłam nie żałuję. Dobrze mu tak. A teraz czas na mnie. Ja dam radę. Wyjdę z tego, z tego cholernego wirusa i z depresji też. Z pomocą, najbardziej swoją.

608 Ostatnio edytowany przez Mysza22 (2022-01-03 22:18:02)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziewczyno, dlaczego sama wyrządzasz sobie krzywdę? Od miesięcy w kółko to samo. Tobie  potrzebna jest terapia natychmiast, a nie w marcu! Do marca wylądujesz w szpitalu. Masz nerwicę, obsesyjnie o nim myślisz, upajasz się swoim bólem. Wymagasz leczenia. Priorytetem jest terapia, a pewnie i leki. Idź jak najszybciej prywatnie. Leczenie trwa miesiącami, nie działa od razu, terapia również.  Nie wierzę, żebyś nie znalazła pieniędzy. Zaoszczędź na czymś innym. Sama z tego nie wyjdziesz, przecież już to wiesz.

609 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-03 22:44:36)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Mysza22 napisał/a:

Dziewczyno, dlaczego sama wyrządzasz sobie krzywdę? Od miesięcy w kółko to samo. Tobie  potrzebna jest terapia natychmiast, a nie w marcu! Do marca wylądujesz w szpitalu. Masz nerwicę, obsesyjnie o nim myślisz, upajasz się swoim bólem. Wymagasz leczenia. Priorytetem jest terapia, a pewnie i leki. Idź jak najszybciej prywatnie. Leczenie trwa miesiącami, nie działa od razu, terapia również.  Nie wierzę, żebyś nie znalazła pieniędzy. Zaoszczędź na czymś innym. Sama z tego nie wyjdziesz, przecież już to wiesz.

Obiecałam sobie samej, że już koniec. Koniec  z idealizowaniem. Czas spojrzeć na to realnie. Tak jakby stanęłam z boku? Zapewne ten stan też nie jest do końca normalny, ale to nie jest mania, ani inne odstępstwo od normy. Już trochę znam siebie. Zajęłam się czymś w domu, sama próbuje odwracać myślenie. Nie myślę o nim w kategorii 'oooo jakie cudo umknęło mi z rąk' w tej chwili myślę 'jeszcze będziesz wdzięczna, że Cię zostawił'. Wiem, że przez tyle czasu to on stanowił moje chore, zaburzone epicentrum. Jeśli mam nerwicę to na bank nabawiłam się pośrednio przez siebie bo tak w zasadzie wybrałam mogłam dawno w 4 litery kopnąc, a tak wstydu sobie tylko narobiłam, a częściowo przez jego działania. W iem jak manipulacja może destrukcyjnie wpływać na człowieka. Jak można zacząć wątpić we własne zdolności percepcyjne, we własną właściwą ocenę rzeczywistości, jak człowiek zaczyna myśleć 'Boże, on ma rację, ja wariuje' bo przez to wszystko przeszłam. Plus jedna wielka ciągła krytyka od ale masz rozstępy na biodrach po ciąży, po co to za buty? Obcas jak u babci... Niby nic, a jednak powtarzane regularnie działa jak kropla wody, która drąży skałę. I ten rollerciaster, który sobie serwowałam przez te relacje, w której jemu nie ukrywajmy też było wygodnie. Kto by go po upojeniu alkoholowym z miasta sciagał? Ta dewaluacja mimo, że jest kontynuacją jego tematu pomaga mi. Skupiam się już na rzeczach realnych, nie na swoim wyobrażeniu, które pokochałam. Ten człowiek, którego sobie wymyśliłam nie istniał. On w głowie miał jeszcze bardziej paskudne rzeczy niż to co pokazywał mi na zewnątrz. To dziwak. Wiem, że ja sobie nie dam rady z tym sama. Nawet nie próbuję. Ale dla mnie ten mały krok jest czymś więcej, czuję wewnątrz, że naprawdę coś się odmieniło o tym razem postaram się zatrzymać to co teraz czuje na dłużej. To co bywało dobre to jakieś zwykle przebłyski, jego heroiczne próby udowodnienia sobie, że on  jednak jest człowiekiem. Większość co z tego zapamiętałam to jego pijackie wybryki i moje umoralnianie. To wszystko skończyło się już dawno, tylko ja nie zdjęłam okularów i byłam tak naiwna, że dałam się komuś wykorzystywać w zamian za okruchy ze 'stołu czułości'. Jego nic całe życie nie nauczyło. Ja już mam lekcje. I wyciągnę z niej wnioski. Pewnie za późno, ale mawia klasyk lepiej późno niż wcale. I tak straciłam dużo czasu. Jest tyle pięknych rzeczy na świecie, tyle okazji do przeżycia, książek do przeczytania, mogłabym tak wymieniać bez końca. Moją najważniejszą inwestycją w przyszłość jest moja rodzina, moja córka, a nie ktoś, kto traktuje innych jak przedmioty. Ktoś taki nie jest wart uwagi. W imię czego mam się dobijać? Własnych mżonek, wyobrażeń ? Czas dorosnąć, ponieść konsekwencje swoich wyborów, zrobić porządek w sobie i zacząć żyć. Oczy mi się szerzej otworzyły.

610

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Z tego co piszesz wnioskuję, że powoli się zmieniasz. Pewnie nawet nie czujesz się już jak rozdeptane gó**o, a to postęp.
Ja tak naprawdę nie czuję się tak dopiero od niedawna. Każdy ma swoje tempo, swój bagaż problemów (nasze sytuacje są zupełnie różne, ale odczucia po zdradzie i porzuceniu są bliźniacze u większości ludzi), ważne żeby podążać do przodu i właśnie to u Ciebie w postach teraz widzę.
Masa pracy przed Tobą, ale nie masz innej drogi, a na końcu będzie dużo lepiej.
Trzymaj się.

611

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Żal mi twojej córki autorko.

612

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
BEKAśmiechu napisał/a:

Żal mi twojej córki autorko.

Mi też. Ja jej nigdzie nie widze. Widze kobiete ktora nie moze przebolec ze jakis slaby facet ją zostawił. I zamiast skupic sie na sobie i dziecku to rozpacza nad jakims toksykiem, rozpamietuje, żal czuje..

613 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-04 13:20:48)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Żal mi twojej córki autorko.

Mi też. Ja jej nigdzie nie widze. Widze kobiete ktora nie moze przebolec ze jakis slaby facet ją zostawił. I zamiast skupic sie na sobie i dziecku to rozpacza nad jakims toksykiem, rozpamietuje, żal czuje..

Tylko żal do niego ? To by było pół biedy .3 lata odlotu matki niestety zrobiły swoje dla dziecka również.
Jak tak czytam Aśkę to od groma jest w niej chorego poczucia winy za to jaka była ,co zrobiła i czego nie zrobiła dla tego faceta.
Jest to tak typowe że aż strach.
Typowe dla osób związanych z wysoko funkcjoującym alkoholikiem,który zmienia się i stacza bardziej i przestaje tak wysoko latać ,jeżeli już mam się pokusić o śmiałą diagnozę ,duży błędem jest przekonanie że HFA to mnie toksyczne osobniki są ,mniej groźne bywa wręcz przeciwnie ,a korzyści płynące ze związku z takimi osobami bywają duże i kuszące różne korzyści nawet te pokrętne ,bardzo wciągają i kuszą .
tu jak dla mnie toksyczność jest bardzo konkretna i wszelkie mechanizmy obronne stosowane przez Aśkę oraz skutki
nadużywania ich niezgodnie z instrukcją obsługi.
Na pociesznie to dodam że to w sumie nie ważne kim jest były Autorki ,jak wreszcie ruszy obojętne co czy poczucie krzywdy czy poczucie winy ( bo to taki chory komplet jet) to ruszy lawina ,to fajne uczucie uwalniania jest podczas terapii bardzo wzmacniające
urealniające własną sprawczość i odpowiedzialność ,czy to na co się miało rzeczywisty wpływ ,każde błędne przekonanie jest brane pod lupę
i rozbrajane jak mina ,ogromna ulga temu towarzyszy że nie jest się już bogiem i nie musi nim być wystarczy być sobą i siebie pokochać
z całym swoim za przeproszeniem popapraniem.

614 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-04 13:15:23)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mojej córce nic nie dolega pod żadnych względem. Nie musi być Wam jej żal. Znajdźcie ludzi/dzieci, którzy nie są narażeni na żaden stres? Teoretyzować jazdy potrafi. Tym, którzy mnie rozumieją dziękuję. To są moje uczucia i nie będę udawała, że czegoś nie ma. Dla jasności, nikogo nie żałuję. Już nie mam kogo.

615

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Mojej córce nic nie dolega pod żadnych względem. Nie musi być Wam jej żal. Znajdźcie ludzi/dzieci, którzy nie są narażeni na żaden stres? Teoretyzować jazdy potrafi. Tym, którzy mnie rozumieją dziękuję. To są moje uczucia i nie będę udawała, że czegoś nie ma. Dla jasności, nikogo nie żałuję. Już nie mam kogo.

Wybacz, ale jesteś ostatnią osobą, która może oceniać, czy komuś, coś dolega. Nie wiem ile lat ma twoje dziecko, ale moja porada - zajmij się córką, masz obowiązki. Może wtedy przestaniesz użalać się nad sobą.

616

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Wiesz beko śmiechu, widziałam Twoje wpisy w innych tematach. Czasami lepiej milczeć. Co Ty możesz o mnie wiedzieć. Polecam czytanie ze zrozumieniem. Nie będę się z niczego tłumaczyła bo nie mam z czego. Mówiąc o doleganiu komukolwiek miałam na myśli wąskie grono. Czytanie ze zrozumieniem.

617

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
PainIsFinite napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Żal mi twojej córki autorko.

Mi też. Ja jej nigdzie nie widze. Widze kobiete ktora nie moze przebolec ze jakis slaby facet ją zostawił. I zamiast skupic sie na sobie i dziecku to rozpacza nad jakims toksykiem, rozpamietuje, żal czuje..

A co mam Wam pisać o dziecku? Dobrze się uczy, nie mam z nią problemów wychowawczych, czasem coś przypyszczy, ale ogólnie jest bardzo wesołym dzieckiem. Pisałam już gdzieś tu, że moja córka ma odmienny ode mnie temperament. To co działo się ze mną działo się we mnie. Czasami widziała mnie płaczącą, ale kto nigdy nie płakał przy dziecku? Emocja jak każda inna. A wy piszecie o mnie jakbym była za przeproszeniem mopsiarą (nie szufladkując bo różnie w życiu się układa) która na tyle emocjonalnie zaniedbała dziecko, że ono ledwo funkcjonuje. Poza tym czy to był temat o mojej córce? Potrafię oddzielić bycie matką id partnerstwa. Moja córka nie widziała żadnych scen z nim bo i on ani ja na to nie pozwalaliśmy. I to nie wyglądało tak, że dziecko widziało mnie snująca się po domu z oczami jak granaty. Przejaskrawiacie, serio. To co działo się we mnie to było w środku. Często się hamowałam, być może stąd takie rozbicie. Piszecie o mnie jakbym wpadła w ciąg alkoholowy i totalnie zaniedbała dziecko. Nic tylko do gopsu zgłosić. Serio, zero wsparcia. Nie rozumiecie mnie. Tylko po mnie jedziecie. Jako partnerce i matce. Mnie już wystarczy 3 lata jazdy po mnie po której sama wątpię w siebie, ja tak nigdy nie miałam, aby zastanawiać się czy, aby to co w tej chwili mówię robię jest normalne. Albo każdy z Was nigdy czegoś takiego nie doświadczył, albo zapomieliscie jak to jest.

618 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-04 19:14:39)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Żal mi twojej córki autorko.

Mi też. Ja jej nigdzie nie widze. Widze kobiete ktora nie moze przebolec ze jakis slaby facet ją zostawił. I zamiast skupic sie na sobie i dziecku to rozpacza nad jakims toksykiem, rozpamietuje, żal czuje..

Tylko żal do niego ? To by było pół biedy .3 lata odlotu matki niestety zrobiły swoje dla dziecka również.
Jak tak czytam Aśkę to od groma jest w niej chorego poczucia winy za to jaka była ,co zrobiła i czego nie zrobiła dla tego faceta.
Jest to tak typowe że aż strach.
Typowe dla osób związanych z wysoko funkcjoującym alkoholikiem,który zmienia się i stacza bardziej i przestaje tak wysoko latać ,jeżeli już mam się pokusić o śmiałą diagnozę ,duży błędem jest przekonanie że HFA to mnie toksyczne osobniki są ,mniej groźne bywa wręcz przeciwnie ,a korzyści płynące ze związku z takimi osobami bywają duże i kuszące różne korzyści nawet te pokrętne ,bardzo wciągają i kuszą .
tu jak dla mnie toksyczność jest bardzo konkretna i wszelkie mechanizmy obronne stosowane przez Aśkę oraz skutki
nadużywania ich niezgodnie z instrukcją obsługi.
Na pociesznie to dodam że to w sumie nie ważne kim jest były Autorki ,jak wreszcie ruszy obojętne co czy poczucie krzywdy czy poczucie winy ( bo to taki chory komplet jet) to ruszy lawina ,to fajne uczucie uwalniania jest podczas terapii bardzo wzmacniające
urealniające własną sprawczość i odpowiedzialność ,czy to na co się miało rzeczywisty wpływ ,każde błędne przekonanie jest brane pod lupę
i rozbrajane jak mina ,ogromna ulga temu towarzyszy że nie jest się już bogiem i nie musi nim być wystarczy być sobą i siebie pokochać
z całym swoim za przeproszeniem popapraniem.

Pasławku ja nigdy nie czerpałam żadnych materialnych korzyści z tej relacji. Dostałam od niego mogę wyliczyć łańcuszek srebrny, który zgubiłam przed świętami będąc z dziewczynami na jarmarku świątecznym (z córką też pojechałam bo zaraz mnie tu od czci i wiary odsadzicie czy jakoś tak) i dwie bransoletki, wiedział, że złota nie lubię, ale to nie sedno. Aaa i jeszcze bukiet róż 1 raz i kwiatka w donicy za 2 całe złote z allegro i jakąś płytę perfect bo ja też lubię i to wszystko co od niego dostałam w sensie materialnym. Emocjonalnie? Otrzymałam szambo, które sama chciałam brać. Jak skończona idiotka. Nigdy nie mogłam na niego liczyć, to było jednostronne (a sąsiadce pomagał zawsze) zawsze kiedy by mi się przydał jak mi kiedyś poszło coś w aucie (ja nie wiem co to było) to co robił on? Pił... Jak w prawie każdy weekend. W ramach odstresowania. Nie widział innej drogi. Jest kierowcą zawodowym. A źródeł dochodu ma kilka. Z racji miejscowości w której mieszka. Tu trzeba mu przyznać, jest zaradnym facetem. Potrafi wszystko i w domu i poza domem. Nigdy nie byłam z nim dla jego pieniędzy. A mógłbyś mi objaśnić jakie to mechanizmy? Poczytam sobie o tym. Te 3 lata obfitowały w różne wydarzenia, ale moja córka nie była w nie wciągana. To raczej ja żyłam dwoma różnymi rodzajami życia. Mój dom, i jego dom. I tak szarpie się w wystarczająca ilością wyrzutów sumienia wobec wszystkich i w ciągu tych trzej lat (nie, nie byłam na tyle bezrefleksyjna żeby tego nie widzieć). Ja naprawdę myślałam, że on skoro jest starszy da nam oparcie emocjonalne. Skąd ja mogłam wiedzieć o tym wszystkim? Nie jestem szklaną kulą, ideałów nie ma. A ja też nie miałam na tamten czas doświadczenia i takiej swiadomosci jak dziś. Znalazła mu się głupia gąska ze wsi to sobie wykorzystał. I nie czuje się wobec niego winna. Moje zachowania były podparte racjonalnymi argumentami. Nie ja odstawałam od normy, to on robił coś co wykraczało poza normy społeczne. A ja tylko to sekundowałam nie wiem po co? starając się sprowadzić go na prawą drogę. Naiwniara level hard. Nawet przed koleżankami wstyd przyznać, że ktoś taki był w moim życiu. Nigdy im nie powiedziałam bo bym się ze wstydu pod ziemię zapadła. Tylko jednego czego się boję, że kiedyś któraś mnie z nim widziała. To małe środowisko, a ja nie chce nikogo okłamywać, ale przyznać się do niego nie mam zamiaru.

619

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
paslawek napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Mi też. Ja jej nigdzie nie widze. Widze kobiete ktora nie moze przebolec ze jakis slaby facet ją zostawił. I zamiast skupic sie na sobie i dziecku to rozpacza nad jakims toksykiem, rozpamietuje, żal czuje..

Tylko żal do niego ? To by było pół biedy .3 lata odlotu matki niestety zrobiły swoje dla dziecka również.
Jak tak czytam Aśkę to od groma jest w niej chorego poczucia winy za to jaka była ,co zrobiła i czego nie zrobiła dla tego faceta.
Jest to tak typowe że aż strach.
Typowe dla osób związanych z wysoko funkcjoującym alkoholikiem,który zmienia się i stacza bardziej i przestaje tak wysoko latać ,jeżeli już mam się pokusić o śmiałą diagnozę ,duży błędem jest przekonanie że HFA to mnie toksyczne osobniki są ,mniej groźne bywa wręcz przeciwnie ,a korzyści płynące ze związku z takimi osobami bywają duże i kuszące różne korzyści nawet te pokrętne ,bardzo wciągają i kuszą .
tu jak dla mnie toksyczność jest bardzo konkretna i wszelkie mechanizmy obronne stosowane przez Aśkę oraz skutki
nadużywania ich niezgodnie z instrukcją obsługi.
Na pociesznie to dodam że to w sumie nie ważne kim jest były Autorki ,jak wreszcie ruszy obojętne co czy poczucie krzywdy czy poczucie winy ( bo to taki chory komplet jet) to ruszy lawina ,to fajne uczucie uwalniania jest podczas terapii bardzo wzmacniające
urealniające własną sprawczość i odpowiedzialność ,czy to na co się miało rzeczywisty wpływ ,każde błędne przekonanie jest brane pod lupę
i rozbrajane jak mina ,ogromna ulga temu towarzyszy że nie jest się już bogiem i nie musi nim być wystarczy być sobą i siebie pokochać
z całym swoim za przeproszeniem popapraniem.

Pasławku ja nigdy nie czerpałam żadnych materialnych korzyści z tej relacji. Dostałam od niego mogę wyliczyć łańcuszek srebrny, który zgubiłam przed świętami będąc z dziewczynami na jarmarku świątecznym (z córką też pojechałam bo zaraz mnie tu od czci i wiary odsadzicie czy jakoś tak) i dwie bransoletki, wiedział, że złota nie lubię, ale to nie sedno. Aaa i jeszcze bukiet róż 1 raz i kwiatka w donicy za 2 całe złote z allegro i jakąś płytę perfect bo ja też lubię i to wszystko co od niego dostałam w sensie materialnym. Emocjonalnie? Otrzymałam szambo, które sama chciałam brać. Jak skończona idiotka. Nigdy nie mogłam na niego liczyć, zawsze kiedy by mi się przydał jak mi kiedyś poszło coś w aucie (ja nie wiem co to było) to co robił on? Pił... Jak w prawie każdy weekend. W ramach odstresowania. Nie widział innej drogi. Jest kierowcą zawodowym. A źródeł dochodu ma kilka. Z racji miejscowości w której mieszka. Tu trzeba mu przyznać, jest zaradnym facetem. Potrafi wszystko i w domu i poza domem. Nigdy nie byłam z nim dla jego pieniędzy. A mógłbyś mi objaśnić jakie to mechanizmy? Poczytam sobie o tym. Te 3 lata obfitowały w różne wydarzenia, ale moja córka nie była w nie wciągana. To raczej ja żyłam dwoma różnymi rodzajami życia. Mój dom, i jego dom. I tak szarpie się w wystarczająca ilością wyrzutów sumienia wobec wszystkich i w ciągu tych trzej lat (nie, nie byłam na tyle bezrefleksyjna żeby tego nie widzieć). Ja naprawdę myślałam, że on skoro jest starszy da nam oparcie emocjonalne. Skąd ja mogłam wiedzieć o tym wszystkim? Nie jestem szklaną kulą, ideałów nie ma. A ja też nie miałam na tamten czas doświadczenia i takiej swiadomosci jak dziś. Znalazła mu się głupia gąska ze wsi to sobie wykorzystał. I nie czuje się wobec niego winna. Moje zachowania były podparte racjonalnymi argumentami. Nie ja odstawałam od normy, to on robił coś co wykraczało poza normy społeczne. A ja tylko to sekundowałam nie wiem po co? starając się sprowadzić go na prawą drogę. Naiwniara level hard. Nawet przed koleżankami wstyd przyznać, że ktoś taki był w moim życiu. Nigdy im nie powiedziałam bo bym się ze wstydu pod ziemię zapadła.

Aśka kompletnie nie chodziło mi o te materialne korzyści ,tylko różne różnorodne nawet wydające się czymś jak to nazwałem pokrętnym korzyści emocjonalne ,to zobaczysz być może za jakiś czas nie teraz teraz jak widzę masz fazę przekreślania i deprecjonowania wszystkiego jak leci ,co też nie jest niczym niezwykłym bywa taką właśnie fazą dochodzenia do równowagi i widzenie tego co było wstecz realniej już bez idealizowania .
Co do córki to nie dziw się ludziom na forum ,dzieci najbardziej szkoda ,bo nie mają jak się bronić przed pomysłami dorosłych to znaczy jakoś się po swojemu bronią nie zawsze skutecznie
Jeżeli udało ci się ochronić córkę to naprawdę dobrze i jest to wbrew pozorom możliwe jak najbardziej,ale naprawdę w takich nawet krótkich relacjach dzieci potrafią oberwać choć na pierwszy rzut oka nic im nie jest dopiero po jakimś czasie oddadzą ten brak uwagi jeżeli
doznały jakiejś krzywdy .

620

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Tylko żal do niego ? To by było pół biedy .3 lata odlotu matki niestety zrobiły swoje dla dziecka również.
Jak tak czytam Aśkę to od groma jest w niej chorego poczucia winy za to jaka była ,co zrobiła i czego nie zrobiła dla tego faceta.
Jest to tak typowe że aż strach.
Typowe dla osób związanych z wysoko funkcjoującym alkoholikiem,który zmienia się i stacza bardziej i przestaje tak wysoko latać ,jeżeli już mam się pokusić o śmiałą diagnozę ,duży błędem jest przekonanie że HFA to mnie toksyczne osobniki są ,mniej groźne bywa wręcz przeciwnie ,a korzyści płynące ze związku z takimi osobami bywają duże i kuszące różne korzyści nawet te pokrętne ,bardzo wciągają i kuszą .
tu jak dla mnie toksyczność jest bardzo konkretna i wszelkie mechanizmy obronne stosowane przez Aśkę oraz skutki
nadużywania ich niezgodnie z instrukcją obsługi.
Na pociesznie to dodam że to w sumie nie ważne kim jest były Autorki ,jak wreszcie ruszy obojętne co czy poczucie krzywdy czy poczucie winy ( bo to taki chory komplet jet) to ruszy lawina ,to fajne uczucie uwalniania jest podczas terapii bardzo wzmacniające
urealniające własną sprawczość i odpowiedzialność ,czy to na co się miało rzeczywisty wpływ ,każde błędne przekonanie jest brane pod lupę
i rozbrajane jak mina ,ogromna ulga temu towarzyszy że nie jest się już bogiem i nie musi nim być wystarczy być sobą i siebie pokochać
z całym swoim za przeproszeniem popapraniem.

Pasławku ja nigdy nie czerpałam żadnych materialnych korzyści z tej relacji. Dostałam od niego mogę wyliczyć łańcuszek srebrny, który zgubiłam przed świętami będąc z dziewczynami na jarmarku świątecznym (z córką też pojechałam bo zaraz mnie tu od czci i wiary odsadzicie czy jakoś tak) i dwie bransoletki, wiedział, że złota nie lubię, ale to nie sedno. Aaa i jeszcze bukiet róż 1 raz i kwiatka w donicy za 2 całe złote z allegro i jakąś płytę perfect bo ja też lubię i to wszystko co od niego dostałam w sensie materialnym. Emocjonalnie? Otrzymałam szambo, które sama chciałam brać. Jak skończona idiotka. Nigdy nie mogłam na niego liczyć, zawsze kiedy by mi się przydał jak mi kiedyś poszło coś w aucie (ja nie wiem co to było) to co robił on? Pił... Jak w prawie każdy weekend. W ramach odstresowania. Nie widział innej drogi. Jest kierowcą zawodowym. A źródeł dochodu ma kilka. Z racji miejscowości w której mieszka. Tu trzeba mu przyznać, jest zaradnym facetem. Potrafi wszystko i w domu i poza domem. Nigdy nie byłam z nim dla jego pieniędzy. A mógłbyś mi objaśnić jakie to mechanizmy? Poczytam sobie o tym. Te 3 lata obfitowały w różne wydarzenia, ale moja córka nie była w nie wciągana. To raczej ja żyłam dwoma różnymi rodzajami życia. Mój dom, i jego dom. I tak szarpie się w wystarczająca ilością wyrzutów sumienia wobec wszystkich i w ciągu tych trzej lat (nie, nie byłam na tyle bezrefleksyjna żeby tego nie widzieć). Ja naprawdę myślałam, że on skoro jest starszy da nam oparcie emocjonalne. Skąd ja mogłam wiedzieć o tym wszystkim? Nie jestem szklaną kulą, ideałów nie ma. A ja też nie miałam na tamten czas doświadczenia i takiej swiadomosci jak dziś. Znalazła mu się głupia gąska ze wsi to sobie wykorzystał. I nie czuje się wobec niego winna. Moje zachowania były podparte racjonalnymi argumentami. Nie ja odstawałam od normy, to on robił coś co wykraczało poza normy społeczne. A ja tylko to sekundowałam nie wiem po co? starając się sprowadzić go na prawą drogę. Naiwniara level hard. Nawet przed koleżankami wstyd przyznać, że ktoś taki był w moim życiu. Nigdy im nie powiedziałam bo bym się ze wstydu pod ziemię zapadła.

Aśka kompletnie nie chodziło mi o te materialne korzyści ,tylko różne różnorodne nawet wydające się czymś jak to nazwałem pokrętnym korzyści emocjonalne ,to zobaczysz być może za jakiś czas nie teraz teraz jak widzę masz fazę przekreślania i deprecjonowania wszystkiego jak leci ,co też nie jest niczym niezwykłym bywa taką właśnie fazą dochodzenia do równowagi i widzenie tego co było wstecz realniej już bez idealizowania .
Co do córki to nie dziw się ludziom na forum ,dzieci najbardziej szkoda ,bo nie mają jak się bronić przed pomysłami dorosłych to znaczy jakoś się po swojemu bronią nie zawsze skutecznie
Jeżeli udało ci się ochronić córkę to naprawdę dobrze i jest to wbrew pozorom możliwe jak najbardziej,ale naprawdę w takich nawet krótkich relacjach dzieci potrafią oberwać choć na pierwszy rzut oka nic im nie jest dopiero po jakimś czasie oddadzą ten brak uwagi jeżeli
doznały jakiejś krzywdy .

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że moja córka nigdy nie widziała go pijanego w sztok. Nigdy nie widziała mojej szarpaniny z nim kiedy ściągałam go z miasta próbując udźwignąć go z kolegą od kieliszka aby wpakować go na tylne siedzenia auta i potem na podjeździe, na schodach do sypialni z których o mało nie spadł i mnie nie przewrócił. Nawet przy niej nie popijał drinków, pił, ale w ukryciu przed nią. Mówiłam mu o tym, że kiedy będzie pił to niech zapomni, że będę siedziała z córką, a ona będzie patrzyła. Czasem kiedy gdzieś jechaliśmy pił przy niej piwo, ale czy ludzie tego nie robią? To nie było tak, że przez 3 lata miałam taki odlot, że dziecko poszło w odstawkę. Jeździliśmy gdzieś razem, albo we dwie, a czasem jechaliśmy sami, moje dziecko też ma ojca. Od początku nie widział, że jestem młoda? Że mam dziecko? Chłop po 50tce, doświadczony, a taki dzieciak. Że tacy ludzie nie mają żadnych wyrzutów sumienia za to co robią? Niepojęte.

621

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Najgorsze w tym momencie jest to, że ja nie wiem czy dobrze oddzielam dobro od zła? Wątpię w swoje zdolności w tej kwestii, a to powoduje jeszcze większa niepewność siebie i multum wątpliwości.

622

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Kobieto ratuj się u psychologa i póki nie zrobisz porządku w swojej głowie nie pchaj się w inne relacje, naprawdę. Póki siebie nie pokochasz i nie wyznaczysz swoich granic, inni Cię zdeptają w życiu.
Natomiast jeżeli chodzi o byłem już partnera to kompletnie nie wiem dlaczego jest Ci żal, przecież to kompletny toksyk. To, że Ciebie zostawił to tak jakby śmieci z domu same się wyrzuciły.
Skup się na sobie i dziecku, bycie samym nie oznacza byciem samotnym cały czas.
Poukładaj sobie w głowie i jeszcze mu za to podziękujesz, serio, trzymaj się.

623 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-05 14:58:00)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję. Na tę chwilę częściowo już jestem mu wdzięczna, gdyby nie ta chora relacja to ja bym nic z sobą nie zrobiła. Pozostając w tej relacji nigdy nie skupiłabym się na sobie, pewnie popadłabym w coś o wiele gorszego niż nerwica. Jak sobie to wszystko przypominam, ten strach, ta niepewność i pilnowanie się przy nim, jak ja się sama podkładałam za wycieraczkę. Najgorsze jest to, ja ich regularnie widuje. Szczególnie jego obecną partnerkę. Kiedy mnie widzi spuszcza głowę nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy. I już nigdy nikogo, choćbym doszła do najlepszej w życiu równowagi. Wystarczy mi doświadczeń. Już w nic nie wierzę.

624

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?



Odejdź, zostaw go a potem terapia terapia terapia! I najlepiej  zmień otoczenie

625

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
EwkMarchewka0102 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?



Odejdź, zostaw go a potem terapia terapia terapia! I najlepiej  zmień otoczenie

Cóż, nie zdążyłam odejść. To on mnie zostawił. Ale szczerze? Dobrze mi z tym, mam teraz w życiu taki spokój, poukładany rodzinny świat, świat przyjaciół, pracy. Chce mi się. Mam przyjaciół z którymi widujemy się w miarę możliwości, niedługo idziemy razem na bal karnawałowy. Co z tego, że są małżeństwami. Powiedzieli, że mam z nimi pójść i koniec. Cieszę się z tego jak dzieciak bo idę na taki bal po raz pierwszy w życiu. Na terapię też pójdę. Tylko na to muszę poświęcić odrobinę więcej czasu, aby znaleźć kogoś godnego uwagi. Nie chcę zmieniać terapeutów, wolę troszkę poczekać, poszukać i być u kogoś, kto mi nie powie bądź pomyśli, ale głupia koza... Sorry. W zasadzie miałby rację, jak ja mając 32 lata mogłam się tak głupio nabrać kiedy takich, którym zależało na jednym wyczuwałam na odległość. Dziękuję Bogu za tych ludzi, których de facto znałam już od dawna tylko trzymałam się przy dupie tego pożalboże faceta i nie rozwijałam znajomości. Dzięki rodzinie, przyjaciołom moje życie wygląda inaczej, aż łzy mi stają w oczach kiedy to pisze. Oni nie wiedzą o nim, o tym co przeszłam i w duchu kiedy siedzą obok mnie mówię 'Boże, dziękuję Ci za to, że mam ich'. O nim jeszcze czasem wciąż myślę. Ostatnio ciągle mi się śnił. Codziennie bez przerwy. Myślę, ale nie będę pisała jak. Wiem, że jest narcyzem. Ukrytym narcyzem czyli tą najbardziej niebezpieczną odmianą narcyzmu. Może ja nie miałam szans na obronę? Nieważne. W każdym razie klapki z oczu out. Jego już nie ma, on nigdy nie istniał, a to co pokochałam to była iluzja. Szkoda mi jedynie tego, że tak de facto jesteśmy wrogami? Podobno na własne życzenie jak każdy mi tu napisał. Nie lubię niezgody. W tym przypadku ciężko było zachować klasę przy rozstaniu. Był starszy, a przykład idzie z góry.... I cóż... W tej chwili wszedł w 55 rok swego życia. Czy ja chciałabym być z nim dalej mając 36 lat? Wciąż dużo o tym czytam, najczęściej tutaj koniewaz doświadczenia ludzkie są dla mnie bardzo cenne. Staram się w siebie wierzyć. Zdrowo podchodzić. W tej chwili jestem po ciężkiej infekcji i pewnie pisze bez ładu, ale zajmuje się ćwiczeniami w domu. Córka to wiadomo, jak zawsze. Oglądam, czytam, pracuje, zdaje egzaminy. Żyje. Staram się jak najlepiej. I już nigdy, absolutnie nigdy choćbym na drodze spotkała wersję Adonisa bądź Erosa kleczacych przede mną na kolanach nie zwiąże się z żadnym facetem. Nie za cenę tych cierpień, które teraz wienczę końcowym etapem żałoby. Dziękuję każdemu z was za to, że kiedyś pisząc w innym temacie o tym samym człowieku tłumaczyliście mi to samo co tu, ja was nie posłuchałam. Wróciłam. Na wejście usłyszałam czekałem za Tobą miesiąc, aż przyjedziesz... Kto by nie odpadł? A nie powinnam nigdzie jechać. Powinnam siedzieć na 4 literach w domu. Teraz czasu nie wrócę, nie ma co o tym dywagować. Dziękuję też za ten temat. Za każdą radę. Już tym razem most jest spalony. Nigdzie nie pojadę, a o nie powie, że czekał. Bo to absolutny koniec między mną a nim. Teraz na pierwszym miejscu nie będzie on, będę ja.

626 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-01-26 09:21:27)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:
EwkMarchewka0102 napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?



Odejdź, zostaw go a potem terapia terapia terapia! I najlepiej  zmień otoczenie

Cóż, nie zdążyłam odejść. To on mnie zostawił. Ale szczerze? Dobrze mi z tym, mam teraz w życiu taki spokój, poukładany rodzinny świat, świat przyjaciół, pracy. Chce mi się. Mam przyjaciół z którymi widujemy się w miarę możliwości, niedługo idziemy razem na bal karnawałowy. Co z tego, że są małżeństwami. Powiedzieli, że mam z nimi pójść i koniec. Cieszę się z tego jak dzieciak bo idę na taki bal po raz pierwszy w życiu. Na terapię też pójdę. Tylko na to muszę poświęcić odrobinę więcej czasu, aby znaleźć kogoś godnego uwagi. Nie chcę zmieniać terapeutów, wolę troszkę poczekać, poszukać i być u kogoś, kto mi nie powie bądź pomyśli, ale głupia koza... Sorry. W zasadzie miałby rację, jak ja mając 32 lata mogłam się tak głupio nabrać kiedy takich, którym zależało na jednym wyczuwałam na odległość. Dziękuję Bogu za tych ludzi, których de facto znałam już od dawna tylko trzymałam się przy dupie tego pożalboże faceta i nie rozwijałam znajomości. Dzięki rodzinie, przyjaciołom moje życie wygląda inaczej, aż łzy mi stają w oczach kiedy to pisze. Oni nie wiedzą o nim, o tym co przeszłam i w duchu kiedy siedzą obok mnie mówię 'Boże, dziękuję Ci za to, że mam ich'. O nim jeszcze czasem wciąż myślę. Ostatnio ciągle mi się śnił. Codziennie bez przerwy. Myślę, ale nie będę pisała jak. Wiem, że jest narcyzem. Ukrytym narcyzem czyli tą najbardziej niebezpieczną odmianą narcyzmu. Może ja nie miałam szans na obronę? Nieważne. W każdym razie klapki z oczu out. Jego już nie ma, on nigdy nie istniał, a to co pokochałam to była iluzja. Szkoda mi jedynie tego, że tak de facto jesteśmy wrogami? Podobno na własne życzenie jak każdy mi tu napisał. Nie lubię niezgody. W tym przypadku ciężko było zachować klasę przy rozstaniu. Był starszy, a przykład idzie z góry.... I cóż... W tej chwili wszedł w 55 rok swego życia. Czy ja chciałabym być z nim dalej mając 36 lat? Wciąż dużo o tym czytam, najczęściej tutaj koniewaz doświadczenia ludzkie są dla mnie bardzo cenne. Staram się w siebie wierzyć. Zdrowo podchodzić. W tej chwili jestem po ciężkiej infekcji i pewnie pisze bez ładu, ale zajmuje się ćwiczeniami w domu. Córka to wiadomo, jak zawsze. Oglądam, czytam, pracuje, zdaje egzaminy. Żyje. Staram się jak najlepiej. I już nigdy, absolutnie nigdy choćbym na drodze spotkała wersję Adonisa bądź Erosa kleczacych przede mną na kolanach nie zwiąże się z żadnym facetem. Nie za cenę tych cierpień, które teraz wienczę końcowym etapem żałoby. Dziękuję każdemu z was za to, że kiedyś pisząc w innym temacie o tym samym człowieku tłumaczyliście mi to samo co tu, ja was nie posłuchałam. Wróciłam. Na wejście usłyszałam czekałem za Tobą miesiąc, aż przyjedziesz... Kto by nie odpadł? A nie powinnam nigdzie jechać. Powinnam siedzieć na 4 literach w domu. Teraz czasu nie wrócę, nie ma co o tym dywagować. Dziękuję też za ten temat. Za każdą radę. Już tym razem most jest spalony. Nigdzie nie pojadę, a o nie powie, że czekał. Bo to absolutny koniec między mną a nim. Teraz na pierwszym miejscu nie będzie on, będę ja.

Finał historii fantastyczny. Gratuluję.
Chwilami, gdy czytałam Twoje posty aż wzdychałam ze zniecierpliwienia, ale teraz odetchnęłam z ulgą.
Trzymaj tak dalej.

Jeszcze jedno- wspomniałaś, że jest ukrytym narcyzem. Fakt, to najbardziej niebezpieczna odmiana narcyzmu, ludzie dotknięci tym zaburzeniem są naprawdę bardzo podli. Podli do granic możliwości pojmowania przez innego człowieka.
Ciężko jest w ogóle zrozumieć czym dokładnie jest narcyzm ukryty. Ja miałam z tym wielki problem, jednak kiedyś, kiedyś trafiłam na kanał jednego z najlepszych psychologów oraz pisarzy i publicystów i dopiero po jego wykładzie dokładnie to pojęłam. To Jarosław Gibas, filmik chyba nosi tytuł " Czym jest ukryty narcyzm".
Jeśli tego jeszcze nie znasz, to bardzo Ci polecam. Innym osobom także polecam ten wykład. Wyłożone jasno i bardzo klarownie. Słowa tego psychologa do każdego dotrą.
Wszystkiego dobrego.

627 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-26 22:00:14)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Dziękuję Ulle. Domyślam się, że na moje pisanie ręce opadały. Brakowało sił, argumentow i cierpliwości. A ja jedyne co mogę powiedzieć, że choć to było zbędne to na tamten czas tak czułam, to było bardzo intensywne. Nie wiem dlaczego aż tak bardzo zafiksowałam się na nim. Dlaczego na tym bólu wręcz celebrowalam aby nie zginął? Nie potrafię siebie w tej chwili wyjaśnić. Z całą pewnością mogę Wam podziękować więc DZIĘKUJĘ! za to, że przede wszystkim trafiłam na to miejsce. Za to, że mogłam mówić to co aktualnie czułam bez obaw, bez zasatanawiania się i autocenzury. Pisałam to wszystko co aktualnie czułam, 100procent szczerości. Wasze rady, szczerość i to wszystko co tu padło wzięłam sobie do serca. Temat ten i mój poprzedni zostaje ze mną. Będę wracać bo lubię was czytać. Zostanę tutaj z wami, ale już bardziej zrównoważona nie rozchwiana. Małymi krokami wraca Asia sprzed poznania Pana Narcyza... Gdybym miała tę wiedzę latem '18. Wszystkiego dobrego smile

Edit: Ulle to o narcyzmie ukrytym to wyniki moich poszukiwań. Słuchałam dużą ilość filmików psychologicznych o tym zaburzeniu, aby móc to po części zrozumieć. Trafiłam na filmik soulgps, która opisywała zachowania narcyza ukrytego. Szczerze? Jakby mi ktoś w pysk strzelił. W niektórych momentach robiłam się na twarzy pąsowa słuchając, w innych łzy same ciekły mi po policzkach. Nie będę przytaczała przykładów jego podłego zachowania, ale jedno co mi dokumentnie utkwiło w głowie dlaczego zawsze był skłonny do pomagania sąsiadce jeśli nie miał z tego korzyści? Otóż dlatego, żeby zachować swój wizerunek oraz oni tak mają. W domu łotr dla innych świetny facet. Czy on jest podły? Skoro ma córkę z którą nie utrzymuje kontaktu i raz kiedy musiał mieć z nią pośredni wymuszony kontakt to odwrócił się tak, aby na nią nie patrzeć, aby ona go nie zobaczyła. To jest nic. Kiedyś o czymś mi opowiadał, nie pamiętam i czym to było lecz zakończył to w sposób rozwiązania, który dla mnie był ostatnią podłością świata. Kiedy zauważył moją reakcję odwrócił kota ogonem zauważając, że przesadził. To nie jest dobry człowiek. Ma tylu wnuków, żadnego nie zna. Jednego tylko odwiedza z obawy żeby alimentów nie płacić. To jest tak jak Pani Tatiana Mitkowa (mam nadzieję, że się nie pomyliłam) opowiada to nie człowiek. Oni nie mają uczuć. Sam kiedyś mi powiedział 'nie zakochuj się we mnie, ja nikogo nie kocham, nikogo nie potrafię pokochać, ja kocham wyłącznie siebie' i niech to będzie puentą tej pseudo relacji.

628

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Asiu, wspaniale, tak trzymaj !!!

629

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Ania2019 napisał/a:

Asiu, wspaniale, tak trzymaj !!!

Aniu pięknie Ci dziękuję, wszystkiego dobrego Kochana smile

630

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Witajcie, postanowiłam odezwać się tutaj po dłuższym czasie. Podjęłam psychoterapię, jestem po pierwszej sesji za kilka dni mam kolejną. Pierwszy raz był dla mnie bardzo stresujący. Pani powiedziała, że powinnam udać się do psychiatry ze względu na podejrzenie depresji. Mam mieć włączona farmakoterapię. Boję się bo to dla mnie nowość. Przez ten czas który minął bywało różnie. Raz zupełnie źle, innym razem całkiem nieźle. Wciąż interesuje się tym co u niego, cały czas jest z nią, widziałam ich ostatnio razem. Takich przypadków jest coraz więcej, nie wymuszam spotkań. Jeżdżę z córką na treningi, które są w jego miejscowości. Rondo, zupełny przypadek jego auta z nią za kierownicą, on obok. Ale wiecie co najciekawsze nie zabolało tak jak kiedyś. Było mi to bardzo obojętne. Jedyne z czym głupio się czuje to, że go okropnie zwyzywałam. Rozmawiałam o tym z mamą, z bratową obie mówią, że sobie zasłużył po tym co zrobił, ale ja i tak mam kaca moralnego. Zdarza się, że tęsknię. Myślę. Zaczęłam chodzić na basen. Jak mi to dobrze robi przede wszystkim na głowę. I wiecie idąc tam obcy mężczyźni mowili mi, że jestem piękną kobietą. Nie jestem też odludkiem, aby nie odpowiedzieć kiedy ktoś pyta mnie o coś. Co najśmieszniejsze zdarzyło się również zaproszenie do sauny... Za które podziękowałam. Ale poprawiło mi to humor na dość długi czas. Zdarza się, że jestem apatyczna, że nic mi się nie chce. Z zewnątrz pewnie sprawiam wrażenie królowej śniegu. U psychoterapeuty płakałam. Mówiłam prawdę, było mi wstyd o czym wspomniałam. Gadałam zupełnie bez składu bo byłam zdenerwowana. Mam nadzieję, że psycholog pomoże mi na tyle, aby móc wyzwolić się z tych 'więzów'. Ciągle mi się śni. A ta jego baba śmieje się ze mnie widząc mnie na ulicy np w sobotę kiedy pojechałam sobie do sklepu ogrodniczego i rowerowego... Mijając mnie śmiała się kiwając głową z dezaprobatą. Kontynuuje swoje studia. Nie szukam nikogo i niczego. Skupiam się na tym co mam. Nie tryskam szczęściem. Nie wiem czy kiedykolwiek będę. Cały czas dużo czytam, prowadzę subiektywną dewaluację jego osoby, ale też są chwile kiedy przypomnę sobie coś miłego. Pani psycholog potwierdziła, że mógł mieć zaburzenia narcystyczne. Mimo, że płakałam wyszłam z gabinetu odrobinę pokrzepiona z odrobiną nadziei. Myślę że jest mu z nią bardzo dobrze skoro jest z nią do dziś... Gdzieś jeszcze zazdrość się tli. Choć nie powinna. Ale coraz słabiej. Coraz mniej.

631

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Bardzo się cieszę, że poszłaś do przodu!
A tamta pani niech się śmieje, olej ją. Masz swoje życie i super sobie radzisz. Ściskam mocno

632

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Gratulacje, ciesze się, że się pozbierałaś do działania! smile

633

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Witajcie, postanowiłam odezwać się tutaj po dłuższym czasie. Podjęłam psychoterapię, jestem po pierwszej sesji za kilka dni mam kolejną. Pierwszy raz był dla mnie bardzo stresujący.

Chociaż jedna co wreszcie się posłuchała smile żartowałem
Trzymaj się Aśka teraz masz już z górki mówię Ci - będzie dobrze zobaczysz to wszystko działa i może być skuteczne także dla Ciebie a nie jesteś jakaś dziwna .

634

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Mogę Was zapytać jak działa psychoterapeuta poznawczo behawioralny? Zaczęłam i zastanawiam się czy ja robię coś źle? Czy może to tak wygląda

635

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A co według ciebie robisz nie tak ?

636

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Chyba za dużo mówię o nim, o jego zachowaniach, którymi raczył mnie 'częstować'. Szukam odpowiedzi na pytania na które raczej nikt? Nie jest w stanie mi odpowiedzieć. Pytam dlaczego dla starszej ode mnie? Dlaczego w ogóle kiedy tak naprawdę jego powody są tak błache... Pani psycholog dziś powiedziała mi dlaczego nie mówię o sobie, że tego co opowiadam bardzo ciężko się słucha. Że traktował mnie strasznie, że był chamem i możliwe, że narcyzem... To początkowa faza terapii. Ja dość sporo wiem, ale nie znam odpowiedzi na zasadnicze pytania. Analizuje u Pani Kasi jego, nie siebie i  na to dziś zwróciła uwagę. Ja tak mam, że do nowych osób dość długo się przyzwyczajam. O niektórych kwestiach jest mi wstyd mówić np o tym, że go zwyzywałam okropnie. Że wspominam te dobre momenty pytała mnie po co? I co takiego wspominam. Kiedy stwierdziłam, że żałuję każdego kroku podjętego po rozstaniu ponieważ chciałabym zapisać się w jego pamięci jako 'ta spoko' i zaraz sama zadałam sobie pytanie ale po co? Odpowiedziałam też sobie sama, że nie ma takiej potrzeby. Najważniejszą kwestią jest to, że ja mam poczucie jakbym nadal go kochała. Powiedziałam dziś o tym Pani psycholog, że boję się przyszłego spotkania twarzą w twarz. Nie dlatego, że mogę postąpić pochopnie. Dlatego aby nie poznał, że wciąż mnie to rusza. Nie chcę dać mu satysfakcji. Chciałabym przejść jakbym go nie znała, a na dzień dzisiejszy nie potrafię. Opanuje nerwy i łzy, ale on mnie dobrze zna. A ja przybiorę nerwowy uśmieszek. Dziś mijałam się z nim autem na trasie. W terenie zabudowanym. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Trochę tak się kołaczę na psychoterapii, mam wrażenie, że jestem chodzącym, a raczej mówiącym chaosem i właściwie na pytanie czego oczekuje po terapii odpowiadam, że chciałabym zmienic schematy w które wpadam w relacjach damsko męskich. Dwa związki z przemocowcami to chyba coś nie tak. Jeszcze ten kiedy uważałam naiwnie, że on na pewno się zmieni. Żal mi wciąż. Nie tak bardzo emocjonalnie, bardziej melancholijnie mi żal. Dziś wyszłam cała w emocjach. Aż ciężko było mi prowadzić auto. Cały czas mój wewnętrzny krytyk działa. Pani Kasia powiedziała również, że nie zamknęłam tych drzwi. A ja nie wiem czy ona mi pomoże je zamknąć?

637 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-03-22 22:36:49)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Jutro ci coś napiszę w odpowiedzi dziś już jestem skonany u mnie było gorąco dziś smile
Na początku to dość typowe moim zdaniem dla rożnych problemów na terapii - zajmować się kimś a nie sobą ale można to przekonwertować i zmienić myślenie ,kontekst skupić się inaczej na sobie mniej egocentrycznie ,bo rozmyślając mówiąc o nim myślisz o sobie egocentrycznie stąd ten zal,ból i tyle pytań dlaczego nie ja nie mnie etc.To też wydaje się charakterystyczne dla czegoś związanego ze znanym Tobie zjawiskiem współuzależnienia większość moich znajomych które były na terapii gadało na początku o swoich alkoholikach a nie o sobie ,ale to w terapii ulega zmianie w tym procesie można się oduczyć podobnie jest z natrętnym obsesyjnym myśleniem o alkoholu analogie są niemal identyczne choć osoba to nie substancja tylko że też źródło emocji jakby.
Po za tym na terapii więcej widać i więcej czuje się ostrzej coraz wyraźniej a pewne chore mechanizmy obronne i ucieczkowe unikowe  jeszcze działają siłą rozpędu.

638

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

Chyba za dużo mówię o nim, o jego zachowaniach, którymi raczył mnie 'częstować'. Szukam odpowiedzi na pytania na które raczej nikt? Nie jest w stanie mi odpowiedzieć. (...) Analizuje u Pani Kasi jego, nie siebie (...)

To skuteczny i często stosowany sposób unikania kontaktu z sobą samą: swym myśleniem, swymi emocjami, swymi decyzjami i swym zachowaniem. Dzięki temu można dalej funkcjonować bez zmiany i powiedzieć, że "terapia to strata czasu".

639

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Chyba za dużo mówię o nim, o jego zachowaniach, którymi raczył mnie 'częstować'. Szukam odpowiedzi na pytania na które raczej nikt? Nie jest w stanie mi odpowiedzieć. (...) Analizuje u Pani Kasi jego, nie siebie (...)

To skuteczny i często stosowany sposób unikania kontaktu z sobą samą: swym myśleniem, swymi emocjami, swymi decyzjami i swym zachowaniem. Dzięki temu można dalej funkcjonować bez zmiany i powiedzieć, że "terapia to strata czasu".

Ok powinnam mówić o sobie, ale co? Co mną powodowało że z nim byłam? Mówiłam już. Co mną powoduje że nadal pojawiają się łzy na słowo tomek, na podpowiedź słownika w smsie tomuś. Czy Pani psycholog powinna mnie o coś pytać? Nie wiem jak mam się zachować? Jestem pierwszy raz u psychoterapeuty

640

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

To Twój czas i Twoje pieniądze. smile Możesz więc robić to, co chcesz, jednak warto podczas terapii (ale nie tylko) wykreślić ze słownika słowo "powinnam".

Twierdzisz, że chciałabyś zmienić schematy, w które wpadasz (wpadasz? tak bezwiednie?) w relacjach damsko męskich. Zajmij się więc tym, nie zaś zachowaniem innych.

641

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

To Twój czas i Twoje pieniądze. smile Możesz więc robić to, co chcesz, jednak warto podczas terapii (ale nie tylko) wykreślić ze słownika słowo "powinnam".

Twierdzisz, że chciałabyś zmienić schematy, w które wpadasz (wpadasz? tak bezwiednie?) w relacjach damsko męskich. Zajmij się więc tym, nie zaś zachowaniem innych.

Może bardziej dowiedzieć się dlaczego pozwoliłam sobie na tak razace przesunięcie granic? Oczywiście, że to nie dzieje się bezwiednie. Im więcej o tym myślę, tym mniej wiem.

642

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

To Twój czas i Twoje pieniądze. smile Możesz więc robić to, co chcesz, jednak warto podczas terapii (ale nie tylko) wykreślić ze słownika słowo "powinnam".

Twierdzisz, że chciałabyś zmienić schematy, w które wpadasz (wpadasz? tak bezwiednie?) w relacjach damsko męskich. Zajmij się więc tym, nie zaś zachowaniem innych.

Może bardziej dowiedzieć się dlaczego pozwoliłam sobie na tak razace przesunięcie granic? Oczywiście, że to nie dzieje się bezwiednie. Im więcej o tym myślę, tym mniej wiem.

643

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Tego celu też nie osiągniesz zajmując się zachowaniem innych.

Przesunęłaś/zlikwidowałaś granice, bo uznałaś, że jest to korzystne dla Ciebie.

644

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Tego celu też nie osiągniesz zajmując się zachowaniem innych.

Przesunęłaś/zlikwidowałaś granice, bo uznałaś, że jest to korzystne dla Ciebie.

No to jak ja mam się dowiedzieć o co mi chodziło? O czym powinnam mówić? Już wiem  że o sobie, ale co konkretnie? Czy Pani psycholog nie powinna dopytywać o różne kwestie? Zlikwidowanie przesunięcie granic sprowadza się do jednego, do efektu który na tamten czas osiągnęłam czyli jego trwania przy mnie. Przesunęłam granice bo strasznie bałam się, że odejdzie. To takie irracjonalne było. Bałam się samotności, ale dlaczego? Dlaczego sama z sobą czuje się źle? Nie zawsze tak jest, ale skoro doszłam do takiego punktu w którym facet jeździł po mnie i ja udawałam, że wszystko jest ok, że on się zmieni bo jestem młodsza to co we mnie nie zagrało oprócz leku przed samotnością? I skąd go w ogóle mam? Dlacztak przeraźliwie bałam się, że on odejdzie? Iluzje padły już dawno. Dlaczego opadłam w taka rozpacz kiedy ja nie powinnam... Miałam przeświadczenie, że straciłam skarb największy na świecie. Przecież to było chore. I te moje wydumane przez niego winy. Ja sobie na serio wkręcałam tak jak mi mówił ze to cos ze mną jest nie tak, nie z nim, to ja mam nierówno por sufitem jak opowiadał, to ja jestem niezrównoważona, zazdrosna, zaborcza i powinnam się leczyć. Generalnie wariatka. Dlaczego zgadzałam się na zmienianie mojej swiadomosci? Nie rozumiem samej siebie i nie wiem o czym powinnam mówić na kolejnej sesji.

645

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

A mnie, Asiu, wcale nie dziwi, że analizujesz zachowanie byłego partnera. Ja tez tak miałam i wiele osób (a byłam w grupie wsparcia dla osób zdradzonych) tak robiło, a  byłam w związku z osoba bardzo toksyczną i niestety ta jego toksyczność dotknęła również moje zachowanie. Może to jest babranie się w przeszłości i smutku, ale dla mnie było to wtedy na tyle ważne - to uzyskanie odpowiedzi na pytania, które mnie wtedy dręczyły (dlaczego z nią, co ja takiego zrobiłam, w czym ona jest lepsza, itd). Analizowałam jego, siebie, i dopiero w sumie po długim czasie doszłam do różnych wniosków, w tym  do takiego wniosku, że UZYSKANIE ODPOWIEDZI nie jest w sumie istotne. Byłam u psychoterapeutki i ona nawet pytała mnie, w jakim miejscu w domu stałam w chwili, gdy znalazłam drugi telefon męża, bo dla niej każdy szczegół mojej traumy był ważny.
Ale to ja.
Moim zdanie, rób jak Ci serce mówi, bo serce może leczyć się długo. A Pani psycholog według mnie nawet nie powinna sugerować, że masz o nim nie myśleć, w końcu to element procesu zdrowienia - uzmysłowienie sobie jego wad i postepowania jako całości, do tego niestety czasem trzeba spróbować spojrzeć na byłego partnera z boku. Pozwól myślom przepłynąć i próbuj ich nie zatrzymywać. Mnie też bardzo pomagało pisanie dziennika - uporządkowywałam w nim swoje myśli i obecnie jest to jedna z polecanych metod terapii.
A co do obecnej partnerki - pamiętaj, że ona nie jest LEPSZA od Ciebie, ona jest po prostu INNA. Myślenie o tym także nie jest mi obce, bo sama tak robiłam. I wiesz co Ci powiem na pocieszenie (może marne)? Związek mojego eks z osobą, dla której mnie zostawił rozpadł się po tym, jak przestałam im dostarczać pożywki w postaci widocznego interesowania się nimi. Więc usiądź i spokojnie czekaj, co życie wszystkim przyniesie.

646 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-03-23 07:52:22)

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Osoba123 napisał/a:

(...) nie wiem o czym powinnam mówić na kolejnej sesji.

O słowie "powinnam" już napisałam. Usunięcie go ze swego słownika sporo zmienia. smile

Twój poranny post jest zbiorem tematów na kolejne sesje, szansą na poznanie siebie samej.


Mam wrażenie, że boisz się ciszy, swego milczenia. A to właśnie jest jeden ze sposobów na "dojście do głosu" odpowiedzi na nurtujące Cię pytania.


***
I jeszcze jedno.
Warto podzielić się swymi wątpliwościami ("Nie wiem, co powinnam mówić.") z terapeutką.

647

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Od wczoraj cały czas chce mi się płakać, ledwo powstrzymuje się w pracy. Może to znak, że coś ważnego? Się zadziało. Wczoraj poruszyłam temat mojego domu rodzinnego. Że nie wyobrażam sobie życia bez mojej mamy ponieważ wtedy będę zupełnie sama. Moja córka kiedyś wyfrunie mi z domu. I cały czas chce mi się płakać.

648

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem

Zatem płacz.

649

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
paslawek napisał/a:

Jutro ci coś napiszę w odpowiedzi dziś już jestem skonany u mnie było gorąco dziś smile
Na początku to dość typowe moim zdaniem dla rożnych problemów na terapii - zajmować się kimś a nie sobą ale można to przekonwertować i zmienić myślenie ,kontekst skupić się inaczej na sobie mniej egocentrycznie ,bo rozmyślając mówiąc o nim myślisz o sobie egocentrycznie stąd ten zal,ból i tyle pytań dlaczego nie ja nie mnie etc.To też wydaje się charakterystyczne dla czegoś związanego ze znanym Tobie zjawiskiem współuzależnienia większość moich znajomych które były na terapii gadało na początku o swoich alkoholikach a nie o sobie ,ale to w terapii ulega zmianie w tym procesie można się oduczyć podobnie jest z natrętnym obsesyjnym myśleniem o alkoholu analogie są niemal identyczne choć osoba to nie substancja tylko że też źródło emocji jakby.
Po za tym na terapii więcej widać i więcej czuje się ostrzej coraz wyraźniej a pewne chore mechanizmy obronne i ucieczkowe unikowe  jeszcze działają siłą rozpędu.

Pasławku czekam też na Twoja wypowiedź bo chyba co nieco pogubiłam się

650

Odp: Wirus, rozstanie z partnerem
Wielokropek napisał/a:

Zatem płacz.

Jestem w pracy, nie bardzo mogę pozwolić sobie na tego typu emocje. I tak dziewczyny patrzyły na mnie rano podejrzliwie bo miałam podpuchnięte oczy

Posty [ 586 do 650 z 825 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wirus, rozstanie z partnerem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024