Mam nieodparte wrażenie, że Magdalena (swoją drogą wszystkie Magdaleny, które znam, to niesamowite kobiety) prawie Markusa zagryzła, a na pewno pieczołowicie całe mięso od kości poodrywała.
Gdzieś pochowałyście empatię (niektóre) drogie Panie, a przecież tego macie więcej niż my. Solidarność plemników i poczucie krzywdy doprowadziły mnie do formularza rejestracji, by móc coś Markusowi rzec.
Wydaje mi się, że tymi natrętnie wmawianymi pończochami na szpilkach strywializowal(ł)ście mocno problem. Bo on jest - wylewa się kubłami w tych wszystkich wątkach na tej części forum. Ludzie tracą sens życia, popadają w apatie, tyją, rozwodzą się, niektórzy mordują.
Właśnie dlatego, że ona nie chce założyć pończoch. Albo on gapi się ciągle w tv i ostatnio zagaił rozmowę 2 tygodnie temu, jak zgubił się pilot. Choć oczywiście to tylko widoczny czubek olbrzymiej najczęściej góry lodowej, na których związki rozpadają się jak Titaniki z kart.
Marcus masz problem. Macie problem, co widać i czuć. (Typowemu) Facetowi, jak kani dżdżu potrzeba uznania, miłości i bycia tym NAJ w oczach swojej kobiety. Najczęściej faceci karmią się afirmacją (po prostu czujesz, że jesteś dla niej super facetem) i niewymuszonym łóżkiem (po prostu wiesz, że ona na ciebie leci).
Nie wiem, jak z afirmacją (na ile dostajesz), ale łóżkiem nie masz się jak wyżywić. Nie dostajesz, czego potrzebujesz. Nie wiesz, czy jesteś kochany. Nie wiesz, czy jesteś wystarczająco dobry. Trwa to na tyle długo, że zaczynasz nie wiedzieć, co dalej.
Przez to (choć być może skutek jest przyczyną) pewnie nie dajesz swojej kobiecie tego, czego potrzebuje ONA (nie tego, co Tobie wydaje się, że ona potrzebuje). Być może przez to ona jest na Ciebie (coraz bardziej) zamknięta, nie inicjuje i nie daje ci, tego, czego potrzeba Tobie.
To koło może się tak w milczeniu samonapędzać przez lat kopii, na. Niektórzy wybuchają i reagują od razu, inni skupiają się na jakichś erzacach i miłość zamiera powoli miesiąc, po miesiącu, rok po roku. Na końcu jednak zawsze jest śmierć. Zazwyczaj zanim przyjdzie ta śmierć naprawdę.
Nie dostając miłości uschniesz. Twoja kobieta być może też usycha z braku, tego, czego jej nie dajesz (mogę przyjąć z pewnością bliską jedności, że nie jest to dodatkowe 1,5cm penisa). Więc trzeba usiąść i wspólnym gadaniem ustalić, czego Wam brakuje i czy możecie (chcecie) to sobie dać.
*l/
Nie zgadzam się z Magdaleną również co do latania po forach. Czytanie tych historii (o ile nie zaniedbuje się czasu dla życia) coś tam daje. Te nasze damsko-męskie problemy wbrew pozorom mają całkiem powtarzające się wzorki. Z kilku różnych opowieści można sklecić model całkiem dobrze opisujący nasz przypadek. Jakby to choć trochę nie działało, to nie byłoby tu prawie 4 milionów postów.
Światłe kobiety powinny przyklasnąć, że się tobie chce. Bo jakoś, wydaje mi się, że coraz mniej nam się wszystkim chce. I ma być, jak w bajce, albo opuszczamy kajaki.
Więc szukaj.
Jak jeszcze nie wiesz, bierz wino na kolację i poczytajcie o 5 językach miłości. Zróbcie sobie test (jest na internetach) i pomyśl, czy przez te 10 lat składałeś swojej kobiecie wota przed właściwymi drzwiami. Jej musisz przekazać (pewnie nie na tej samej kolacji i pewnie będzie to ją bolało), że ona nie dawała ci, tego czego potrzebujesz TY. Żebyś mógł dla niej latać. Żeby ona zaczęła latać.
Wtedy, zakładając, że przyczyna nie jest gdzie indziej, zacznie się coś układać z łóżkiem. Po jakimś czasie pewnie da się zdzierać te pończochy na szybkim standupie w parku przy plaży.
Czego oczywiście życzę.
Powodzenia.