Ja, kochanka... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 141 ]

66

Odp: Ja, kochanka...
Yazoo napisał/a:

To jest szczyt hipokryzji i zakłamania.

Prawda. Równie mocno razi fakt, że do tej pory kochanek był wystarczająco dobry, aby wiązać z nim plany na przyszłość, a teraz, kiedy sprawy nabrały innego od oczekiwanego obrotu, pojawia się pod jego adresem sarkazm, ironia, wady stają się mocno uwypuklone. On jest jednak dokładnie tym samym człowiekiem, którym był przez kilka ostatnich miesięcy, jedynie zmienił się punkt widzenia Autorki.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-29 14:53:31)

Odp: Ja, kochanka...

Pierwszy i największy błąd: wzięcie sobie, tudzież zgoda na "związek" z żonatym i dzieciatym facetem, jakby nie było obok wolnych chłopów. No, ale dla pewnej grupy Pań najgorszy zajęty/rozwodnik będzie o niebo atrakcyjnieszy niż najlepszy singiel..

Drugi błąd: brak konsekwencji w działaniu: wiedząc, że chłop rodziny nie zostawi angażuje się dalej w relację. Potem, jak rzeczywistość staje się faktem, następuje wielkie zdziwienie, że ten wyklinany teraz "misiu" nie rzucił wszytkiego i nie zapewnił wielkiej miłości. Pojawia się uczucie zemsty, jedno z najmniej racjonalnych odczuć, jakie tylko człowiek może doświadczyć, po czym długa droga wahania czy jednak jeszcze coś z tego będzie..

68

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Myślę, że temat został wyczerpany, chyba że ktoś jeszcze czuje potrzebę dywagowania na temat wody koperkowej

To ja jeszcze na chwilę wrócę do tej wody koperkowej ; - )))

Swoją drogą Satyr, to rogate półdiablę, bywa celne, skuteczne, bo mocno ubodło...

Sama jednak prosiłaś, by Tobą potrząsnąć, więc wedle Twej woli, grubą, przerysowaną kreską nakreśliłam Ci panoramę ogrodu rozkoszy, z którego zrywasz robaczywe jabłka. 

Nie chcę wdawać się w dyskusję, nad kryteriami oceny moralnej całej tej sytuacji, w jakiej się znalazłaś, bo widzę tu trochę więcej, niż samo wejście w romans z dzieciatym żonkosiem i Twoje nim zauroczenie. Moim zdaniem bardzo precyzyjnie dokonałaś analizy okoliczności oraz pobudek kierujących Tobą, by zainteresować się tym człowiekiem. Smaczku dodaje również fakt, że dzieli Was sporo kilometrów, że Wasze codzienne kontakty telefoniczne dają Ci złudzenie więzi, że łączy Was elitarne hobby, etc. A ponieważ nie wyglądasz na osobę, która z trudem ogrania napisy na dropsach i bierze wszystko literalnie, to znakomicie odczytałaś aluzję i ta cholerna woda koperkowa najprawdopodobniej przepełniła czarę, w tym przypadku butelkę ze smoczkiem : - )))

Czasem w życiu wydarza się coś złego, a czasem to zło, człowiek sam z różnych powodów dopuszcza.  Być może z Tobą dzieje się właśnie tak, po to, byś coś zobaczyła, byś zrozumiała dokładniej. Jesteś w relacji, która uczyniła Cię niewolnicą cudzych decyzji, niewolnicą wyborów i pragnień innego człowieka. Żyjesz zawieszona w czasie, trochę, jak taka mucha, która jeszcze żyje, ale już dynda na pajęczej sieci, by skruszeć i zostać pożartą. Jesteś oblepiona jego problemami, jego niezdecydowaniem, jego niesatysfakcjonującym małżeństwem, jego oczekiwaniem na kolejnego potomka... 

FWB być nie umiesz, bo niestety się w nim zakochałaś, wskoczenie na zastępstwo za żonę też nie wchodzi w grę, bo chłop jasno zdefiniował, której z Was użyczy swego materiału genetycznego. Więc co z tego masz? Po cholerę Ci taki układ? Cierpisz, spadasz w dół i stąd pokusa, by poinformować żonę o tym romansie też jest niska. Czy przypadkiem Ty sama z racji, których dwukrotnie wspomniałaś w pierwszym poście, nie zbudowałaś sobie jakiegoś “szklanego sufitu” w relacjach z mężczyznami? I co? Teraz będziesz się tylko takimi małżeńskimi popłuczynami zadawalać? Czy sądzisz, że gdy sama, obiektywnie, posiadając niewątpliwe walory, wolność, intelekt, zejdziesz na poziom żonatych poszukiwaczy przygód będziesz szczęśliwsza? Nie zgrzyta Ci to? Jaką cenę gotowa jesteś zapłacić, by gonić to złudzenie miłości? Jeśli potrzebujesz seksu, szukaj seksu, jeśli jednak nadal masz ambicję bycia w relacji, nie grzeb w cudzych pieluchach, bo gość wróci w wesołych podskokach do żony i swoich “bąbelków”, a Ty długo, oj długo na psychoterapię będziesz chodzić, bo im mniej się szanujesz, tym bardziej będziesz krzywdzona. 

Teraz, gdy masz już jasność, co do własnych oczekiwań i do zamiarów imć prokreatora, możesz zaakceptować tę niefortunną wtopę w Twoim życiu, potraktować ją jako nauczkę, ogłosić odwrót i  podjąć nowe działania, czego bardzo Ci życzę. 

Na koniec dykteryjka. Niektóre z kochanek mojego ojca miały właśnie takie pomysły, że nagabywały moją matkę w pracy, albo przyjeżdżały pod nasz dom. Jedyne, co osiągały w ten sposób, to własne dno, ewentualnie wdrapywały się na szczyt desperacji, bo ojciec nawet nie raczył do nich wyjść. Taką najbardziej nieszczęsną, co zalegała na naszej wycieraczce, utuliła w jej bólu moja matka, odprowadziła na przystanek i odesłała ją do domu : - )))))

69 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-30 08:09:47)

Odp: Ja, kochanka...

Zgadzam się z konkluzją powyżej, że warto mieć jasność co do własnych oczekiwań.
Bo rozminięcie się rzeczywistości z nimi jest źródłem bólu.
Co do historii o wycieraczce też się z taką spotkałam.. Niestety na wycieraczce była żoną, która obudziła kochankę  o 6 rano i nie robiła awantur, tylko wymagała pomocy takiej jak Aurora pisałaś.
Spodziewała się zastać u mojej koleżanki swojego ślubnego, ale akurat go nie było, więc w ten sposób dowiedziały się obie o 3 Pani, z którą ów Pan związał się na stałe I są razem.
Ech, życie.. smile

70

Odp: Ja, kochanka...
aurora borealis napisał/a:

Smaczku dodaje również fakt, że dzieli Was sporo kilometrów, że Wasze codzienne kontakty telefoniczne dają Ci złudzenie więzi, że łączy Was elitarne hobby, etc. A ponieważ nie wyglądasz na osobę, która z trudem ogrania napisy na dropsach i bierze wszystko literalnie, to znakomicie odczytałaś aluzję i ta cholerna woda koperkowa najprawdopodobniej przepełniła czarę, w tym przypadku butelkę ze smoczkiem : - )))

Ta odległość to akurat nie smaczek, a problem, bo spotkania wymagały gimnastykowania się, a nie należę do osób cierpiących na nadmiar wolnego czasu, on mając małe dziecko w domu tym bardziej. Hobby nie jest elitarne, jest może stosunkowo niecodzienne, a świat mały, stąd nie pisałam i nie piszę, co to jest.

aurora borealis napisał/a:

Czasem w życiu wydarza się coś złego, a czasem to zło, człowiek sam z różnych powodów dopuszcza.  Być może z Tobą dzieje się właśnie tak, po to, byś coś zobaczyła, byś zrozumiała dokładniej. Jesteś w relacji, która uczyniła Cię niewolnicą cudzych decyzji, niewolnicą wyborów i pragnień innego człowieka. Żyjesz zawieszona w czasie, trochę, jak taka mucha, która jeszcze żyje, ale już dynda na pajęczej sieci, by skruszeć i zostać pożartą. Jesteś oblepiona jego problemami, jego niezdecydowaniem, jego niesatysfakcjonującym małżeństwem, jego oczekiwaniem na kolejnego potomka...

Cóż, różne złe rzeczy przytrafiają się w życiu czasami całkiem 'gratisowo', choć nie wykluczam opcji, że w mniej lub bardziej świadomy sposób sama sobie to zło własnymi łapkami na głowę ściągnęłam. 

aurora borealis napisał/a:

FWB być nie umiesz, bo niestety się w nim zakochałaś, wskoczenie na zastępstwo za żonę też nie wchodzi w grę, bo chłop jasno zdefiniował, której z Was użyczy swego materiału genetycznego. Więc co z tego masz? Po cholerę Ci taki układ? Cierpisz, spadasz w dół i stąd pokusa, by poinformować żonę o tym romansie też jest niska. Czy przypadkiem Ty sama z racji, których dwukrotnie wspomniałaś w pierwszym poście, nie zbudowałaś sobie jakiegoś “szklanego sufitu” w relacjach z mężczyznami? I co? Teraz będziesz się tylko takimi małżeńskimi popłuczynami zadawalać? Czy sądzisz, że gdy sama, obiektywnie, posiadając niewątpliwe walory, wolność, intelekt, zejdziesz na poziom żonatych poszukiwaczy przygód będziesz szczęśliwsza? Nie zgrzyta Ci to? Jaką cenę gotowa jesteś zapłacić, by gonić to złudzenie miłości? Jeśli potrzebujesz seksu, szukaj seksu, jeśli jednak nadal masz ambicję bycia w relacji, nie grzeb w cudzych pieluchach, bo gość wróci w wesołych podskokach do żony i swoich “bąbelków”, a Ty długo, oj długo na psychoterapię będziesz chodzić, bo im mniej się szanujesz, tym bardziej będziesz krzywdzona.

Nie umiem i nigdy nie twierdziłam, że tego typu relacje są czymś, co by mi w najmniejszym choćby stopniu odpowiadało. Powtórzę po raz wtóry, opierając się na wcześniejszej (mimo wszystko czysto przyjacielskiej) relacji i na tym, jaką opinię na jego temat mieli wszyscy nasi wspólni znajomi, zrobiłam błędne założenia. Od początku powtarzałam też, że informowanie żony jest niskim działaniem, powodowanym niskimi pobudkami. Nie zrobię tego, po wczorajszym spotkaniu z nim wiem już na pewno, że współczuć to należy jego żonie, że jest na niego już na wieki skazana, bo jest to człowiek być może w głębi duszy dobry, ale tak mocno zagubiony i zaburzony, że moje problemy w relacjach z mężczyznami (skoro w taką relację weszłam, oczywistym jest, że je mam) są tutaj niczym. Nie chcę już tego układu, bo rola pocieszającej beczącego mężczyznę dziuni na boku to chyba ostatnie, czym chciałabym się w życiu zajmować, a tego właśnie ode mnie biedny misio oczekiwał. Płakał (dosłownie, zalewał się łzami) nad swoim losem, przegranym życiem, nad tym, że sobie nie radzi, nie ogarnia, nie potrafi, nie może na siebie patrzeć w lustrze, że mnie krzywdzi i jest ujem, a jednocześnie pożąda i absolutnie nie chce ze mnie, z 'nas' zrezygnować, płakał, bo w najbliższej rodzinie jego żony wyszły na jaw przerastające go problemy finansowe i jego pozornie sielankowe, dostatnie życie trzęsie się w posadach, paradoksalnie nie z powodu romansu. A ja siedziałam, słuchałam, trzeźwiałam... Głowa jeszcze boli, ale zwróciłam mu 'wolność' sumienia, a żonie ukochanego męża. Natomiast jeśli jeszcze się do mnie po wczorajszej rozmowie odezwie, to jednak zagrożę mu poinformowaniem żony o wszystkim, z pikantnymi detalami i screenami naszych rozmów.

aurora borealis napisał/a:

Teraz, gdy masz już jasność, co do własnych oczekiwań i do zamiarów imć prokreatora, możesz zaakceptować tę niefortunną wtopę w Twoim życiu, potraktować ją jako nauczkę, ogłosić odwrót i  podjąć nowe działania, czego bardzo Ci życzę.

Na koniec dykteryjka. Niektóre z kochanek mojego ojca miały właśnie takie pomysły, że nagabywały moją matkę w pracy, albo przyjeżdżały pod nasz dom. Jedyne, co osiągały w ten sposób, to własne dno, ewentualnie wdrapywały się na szczyt desperacji, bo ojciec nawet nie raczył do nich wyjść. Taką najbardziej nieszczęsną, co zalegała na naszej wycieraczce, utuliła w jej bólu moja matka, odprowadziła na przystanek i odesłała ją do domu : - )))))

Wiesz, ja nigdy nie miałam pomysłu nagabywania go czy ścigania ani też wyrwania go z łona rodziny, co ktoś wyżej sugerował. Czasami zdarza się, że ludzie się rozstają z partnerami właśnie dlatego, że spotkali kogoś, z kim jest im bardziej po drodze - rzadkie to przypadki, ale sama takie znam w bliższym i dalszym otoczeniu, natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, w której żona wywala go z domu, a ja go do siebie przyjmuję. Kontakt zawsze był inicjowany przez niego i to na tyle często, że nawet nie miały mnie kiedy nachodzić potrzeby pisania/dzwonienia do niego, dzwonił/pisał do mnie od samego rana aż po 'dobranoc' każdego dnia. Owszem, na początku liczyłam na to, że zamierza się z żoną rozstać, zmienić swoje życie i być może wejść w nową relację, ale odkąd wiem, że nigdy tego nie planował, to w sumie już tylko tak bezsensownie się przepychamy. Jego żona powtarza wszystkim, że 'wychodziła sobie' małżeństwo z nim... to teraz będzie przeczekiwać romanse, bo pewnie ten nie jest ostatnim, choć z drugiej strony, patrząc na to, ile go to wszystko kosztuje, być może jednak się uspokoi i zajmie tym, czym zajmować się powinien.
Na jakąś tam formę kontaktu ze sobą jesteśmy skazani, ale być może ze względu na problemy w domu on na jakiś czas wycofa się z tego wspólnego hobby, a ja zdołam ogarnąć własną kuwetę na tyle, że spotkania z nim nie będą robiły na mnie większego wrażenia.

71 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-01 13:15:32)

Odp: Ja, kochanka...

Uważaj na siebie tak za dwa trzy miesiące po rozstaniu  ,to moja nienaukowa obserwacja jest,przychodzi "nawrót " u wielu osób taki z tęsknotą i sentymentami, mniej więcej po takim czasie jak złość trochę mija, może przyjść smutek i bardzo często jest tak że niby przypadkiem
zjawia się "ten ktoś" z nowymi pomysłami i problemami.

72

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Jego żona powtarza wszystkim, że 'wychodziła sobie' małżeństwo z nim... to teraz będzie przeczekiwać romanse, bo pewnie ten nie jest ostatnim, choć z drugiej strony, patrząc na to, ile go to wszystko kosztuje, być może jednak się uspokoi i zajmie tym, czym zajmować się powinien.

A jednak. Ona Cię bardziej zajmuje niż on. Jest Ci solą w oku. Taka typowa przeszkoda, która powinna się była dać łatwo usunąć. Chciałaś ukarać jego, teraz zadowolisz się "ukaraniem" jej. Coś przecież musisz z tego mieć. Najmniejszą chociażby satysfakcję.

73

Odp: Ja, kochanka...
paslawek napisał/a:

Uważaj na siebie tak za dwa trzy miesiące po rozstaniu  ,to moja nienaukowa obserwacja jest,przychodzi "nawrót " u wielu osób taki z tęsknotą i sentymentami, mniej więcej po takim czasie jak złość trochę mija, może przyjść smutek i bardzo często jest tak że niby przypadkiem
zjawia się "ten ktoś" z nowymi pomysłami i problemami.


Nie pierwsze to moje rozstanie i jak siebie znam, to będę musiała na siebie uważać przez długi czas, niełatwo przywiązuję się do ludzi, ale jak to już nastąpi, to równie trudno jest mi zaakceptować to, że już ich w moim życiu nie ma, tyle że jego wczorajszy występ mnie przeraził i zaskoczył, i myślę, że także skutecznie na długo (oby na zawsze) wyleczył z chęci jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie sądzę jednak, że z jego strony to koniec tematu, coś tam na pożegnanie się mazał, żebym nie mówiła, że to koniec, że on nie chce tego słyszeć, więc jak już przestanie szlochać, odzyska sprawność płynnego wypowiadania swoich pokręconych myśli i stwierdzi, że znowu nie ma do kogo gęby otworzyć, to pewnie będzie próbował mnie znaleźć. Na szczęście przede mną intensywny czas wyjazdów, spotkań, nowych projektów i domu prawie nieustannie pełnego gości, więc jest duża szansa, że nie trafi na żadną chwilę słabości.

74 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-01 15:28:42)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Uważaj na siebie tak za dwa trzy miesiące po rozstaniu  ,to moja nienaukowa obserwacja jest,przychodzi "nawrót " u wielu osób taki z tęsknotą i sentymentami, mniej więcej po takim czasie jak złość trochę mija, może przyjść smutek i bardzo często jest tak że niby przypadkiem
zjawia się "ten ktoś" z nowymi pomysłami i problemami.


Nie pierwsze to moje rozstanie i jak siebie znam, to będę musiała na siebie uważać przez długi czas, niełatwo przywiązuję się do ludzi, ale jak to już nastąpi, to równie trudno jest mi zaakceptować to, że już ich w moim życiu nie ma, tyle że jego wczorajszy występ mnie przeraził i zaskoczył, i myślę, że także skutecznie na długo (oby na zawsze) wyleczył z chęci jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie sądzę jednak, że z jego strony to koniec tematu, coś tam na pożegnanie się mazał, żebym nie mówiła, że to koniec, że on nie chce tego słyszeć, więc jak już przestanie szlochać, odzyska sprawność płynnego wypowiadania swoich pokręconych myśli i stwierdzi, że znowu nie ma do kogo gęby otworzyć, to pewnie będzie próbował mnie znaleźć. Na szczęście przede mną intensywny czas wyjazdów, spotkań, nowych projektów i domu prawie nieustannie pełnego gości, więc jest duża szansa, że nie trafi na żadną chwilę słabości.

Z doświadczenia to wiem że po takim okresie deprecjonowania,dyskredytowania ,obrazy,rozczarowania,"obrzydzania sobie" jak się człowiek tym umęczy to przychodzi czas na idealizowanie,wspominanie ,kombinowania.
To takie wahadełko "raz w tę raz we w tę",dobrze że masz co robić w życiu ,ale od wszelkich uczuć nie uciekniesz tak do końca w aktywność ,to pozorne, część z tych aktywności to tłumienie uczuć takich które nam się podobają albo nie podobają
tych pozytywnych i tych mroczno/ciemnych,takich które są "poprawne" i takich które "zakazane", "słuszne" i "niesłuszne",pożądane i niepożądane,ambiwalentne i jakby sprzeczne z rozsądkiem i przeciwstawne sobie.Niezły czasem z tego kociokwik jest .
Bez tak zwanej pracy nad sobą i samoleczenia będzie chyba Tobie ciężej i pewien wzór możesz powielić ,teraz pewnikiem za specjalnie nie masz ochoty na żaden związek domyślam się ,ale to może się zmienić ,bo masz naturalne potrzeby ,a groźba jakiegoś rodzaju desperacji czyhać może tam gdzie nie lubimy patrzeć i zaglądać za często.no i krew nie woda,natomiast duchowość jak dla mnie nie oznacza bycia mnichem i świętym za życia ,kryształkiem,brylancikiem ,to całkiem zwyczajna sprawa bez zadęcia i oszołomstwa może być ta cała praca nad sobą.

jeżeli jeszcze nie trafiłaś to tu masz prawie identyczne wątki

https://www.netkobiety.pl/t122587.html

https://www.netkobiety.pl/t124770.html


"Jedną z funkcji myśli jest ciągłe zajmowanie się czymś. Większość z nas pragnie, aby
nasz umysł był stale zajęty, dzięki czemu chronieni jesteśmy przed własnymi wizerunkami.
Boimy się pustki w sobie. Boimy się spojrzeć na swe lęki."
Jiddu Krishnamurti - "Wolność od znanego"

75

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

jest duża szansa, że nie trafi na żadną chwilę słabości.

Sądząc ze stylu wypowiedzi, sprawiasz wrażenie w miarę kumatej osoby.
Dlatego nie możesz nie mieć świadomości, że jedynym sposobem zakończenia tej zabawy jest całkowite, twarde odcięcie i zerwanie kontaktu.

Te głodne kawałki, których nawet nie warto cytować w całości, stanowią zaś przygotowanie gruntu pod kolejną ''chwilę słabości''.

Masz syndrom widza cyrkowego: niby Cię zniesmacza widok kolesia wsadzającego sobie do gardła sztylet, ale mimo obrzydzenia chcesz oglądać dalej.
Taka metafora.

76

Odp: Ja, kochanka...
paslawek napisał/a:

Z doświadczenia to wiem że po takim okresie deprecjonowania,dyskredytowania ,obrazy,rozczarowania,"obrzydzania sobie" jak się człowiek tym umęczy to przychodzi czas na idealizowanie,wspominanie ,kombinowania.
To takie wahadełko "raz w tę raz we w tę",dobrze że masz co robić w życiu ,ale od wszelkich uczuć nie uciekniesz tak do końca w aktywność ,to pozorne, część z tych aktywności to tłumienie uczuć takich które nam się podobają albo nie podobają
tych pozytywnych i tych mroczno/ciemnych,takich które są "poprawne" i takich które "zakazane", "słuszne" i "niesłuszne",pożądane i niepożądane,ambiwalentne i jakby sprzeczne z rozsądkiem i przeciwstawne sobie.Niezły czasem z tego kociokwik jest .
Bez tak zwanej pracy nad sobą i samoleczenia będzie chyba Tobie ciężej i pewien wzór możesz powielić ,teraz pewnikiem za specjalnie nie masz ochoty na żaden związek domyślam się ,ale to może się zmienić ,bo masz naturalne potrzeby ,a groźba jakiegoś rodzaju desperacji czyhać może tam gdzie nie lubimy patrzeć i zaglądać za często.no i krew nie woda,natomiast duchowość jak dla mnie nie oznacza bycia mnichem i świętym za życia ,kryształkiem,brylancikiem ,to całkiem zwyczajna sprawa bez zadęcia i oszołomstwa może być ta cała praca nad sobą.

jeżeli jeszcze nie trafiłaś to tu masz prawie identyczne wątki

https://www.netkobiety.pl/t122587.html

https://www.netkobiety.pl/t124770.html


"Jedną z funkcji myśli jest ciągłe zajmowanie się czymś. Większość z nas pragnie, aby
nasz umysł był stale zajęty, dzięki czemu chronieni jesteśmy przed własnymi wizerunkami.
Boimy się pustki w sobie. Boimy się spojrzeć na swe lęki."
Jiddu Krishnamurti - "Wolność od znanego"

Dziękuję, nie czytałam tych wątków, w wolnej chwili tam zajrzę.
Ja sobie go nie obrzydzam, choć rzeczywiście może to tak wyglądać sądząc po tym, w jaki sposób wypowiadam się tutaj na jego temat, ale napisałam tego posta w przypływie negatywnych uczuć, więc pewnie stąd taki a nie inny jego wydźwięk. To jest fajny facet, z którym zawsze jest o czym porozmawiać - w przeciwnym razie nie byłoby tych wszystkich rozmów między nami. Marzył pół życia o rodzinie, odkąd go znam powtarzał, że chce mieć dzieci, potem życie mu dało po nosie, pierwsza żona puściła go kantem dla innego (poznaliśmy się, jak jeszcze byli na etapie planowania dzieci, tzn. on był, bo ona w tamtym czasie dzieci nie chciała, po czym bardzo szybko zaszła w ciążę z nowym partnerem, życie). Z drugą żoną właściwie zaraz po ślubie zabrał się za prokreację, spotkaliśmy się po latach braku kontaktu (nie pamiętam już, dlaczego ten kontakt nam się urwał, to były dość burzliwe lata w moim życiu), jak już to jego upragnione dziecko było na świecie, dużo i chętnie opowiadał o nim, o tym, jak bardzo cieszy go rola ojca, jak to wspaniale widzieć, jak taki mały człowiek się rozwija. To jest ciepły, rodzinny, inteligentny, a zarazem bardzo zakompleksiony i chyba mocno niedojrzały człowiek, ale nie dyskredytuję go, przecież gdyby nie to, że uznałam go za wartościowego człowieka, to nie byłoby tego wszystkiego, a i ta nasza 'relacja' to nie było pasmo nieustających awantur i klęsk, a zważywszy na fakt, że to była moja pierwsza relacja z kimkolwiek od czasu zakończenia wieloletniego związku, dostrzegam wiele pozytywów i za wiele rzeczy jestem mu wdzięczna, mimo wszystko. Nie da się opisać całej historii w kilku zdaniach i wbrew pozorom, choć schemat jest ten sam, to jednak każda relacja jest inna.
Aktywność i zajęty czas to z jednej strony ucieczka przed niekoniecznie pozytywnymi myślami, a z drugiej coś, co zawsze pomagało mi przetrwać trudne (nie tylko związane z relacjami damsko-męskimi) chwile. A wzór powielam niestety już nie pierwszy raz (dla wrażliwych na pożyczanie cudzych mężów: to była moja pierwsza i ostatnia relacja z zajętym facetem, więc nie o ten wzór chodzi), ale to nie miejsce na psychoanalizy i wywlekanie traum z przeszłości.

77

Odp: Ja, kochanka...

Mężczyzna konsekwentnie od lat buduje swoje życie. Jedna żona, druga żona, jedno dziecko, drugie dziecko i w między czasie tego wszystkiego znajoma, której konsekwentnie wyznaczył miejsce w swoim życiu równie konsekwentnie z inną kobietą budując rodzinę. Nie wiem nad czym tu się jeszcze zastanawiać, co tu jeszcze analizować.

78

Odp: Ja, kochanka...

Jakochanka masz trochę szczęścia, że facet tak niemęsko się zachowal, mam nadzieję że dzięki temu zobaczysz bardziej dobitnie jak słabym jest facetem i skutecznie odetniesz się od niego. A żona? Cóz skoro takiego sobie „wychodziła” i jeszcze toleruje inne kobiety to znaczy że ma niskie poczucie wartości i nie oczekuje zbyt wiele od życia. Niech rodzi mu dzieci i udaje szczęśliwą rodzinkę. Wspolczuję jej trochę ale tylko trochę bo w dużej mierze sama sobie to ukręciła.

79

Odp: Ja, kochanka...
Tulinka80 napisał/a:

Jakochanka masz trochę szczęścia, że facet tak niemęsko się zachowal, mam nadzieję że dzięki temu zobaczysz bardziej dobitnie jak słabym jest facetem i skutecznie odetniesz się od niego. A żona? Cóz skoro takiego sobie „wychodziła” i jeszcze toleruje inne kobiety to znaczy że ma niskie poczucie wartości i nie oczekuje zbyt wiele od życia. Niech rodzi mu dzieci i udaje szczęśliwą rodzinkę. Wspolczuję jej trochę ale tylko trochę bo w dużej mierze sama sobie to ukręciła.

Tulinko80, z całym szacunkiem, ale nie masz pojęcia, czy jego żona naprawdę toleruje inne kobiety, i nie masz pojęcia, czy udaje szczęśliwą rodzinkę.
Bardzo prawdopodobne, że nie wie o podwójnym życiu swojego męża. O tym, w co jego żona naprawdę wierzy, i w jakiej bańce żyje - wie ona sama najlepiej, niekoniecznie deprecjonujące ją domysły - są tymi słusznymi.

80

Odp: Ja, kochanka...

"Wychodzic sobie męza"  coś  jednak znaczy..
Co do męskich łez:: takim  bym akurat nie wierzyła.wydaje się  że ma skłonności do manipulacji.

81

Odp: Ja, kochanka...
IsaBella77 napisał/a:

Tulinko80, z całym szacunkiem, ale nie masz pojęcia, czy jego żona naprawdę toleruje inne kobiety, i nie masz pojęcia, czy udaje szczęśliwą rodzinkę.
Bardzo prawdopodobne, że nie wie o podwójnym życiu swojego męża. O tym, w co jego żona naprawdę wierzy, i w jakiej bańce żyje - wie ona sama najlepiej, niekoniecznie deprecjonujące ją domysły - są tymi słusznymi.

Żona kilka miesięcy temu zapytała go wprost, czy ma ze mną romans, więc coś z pewnością podejrzewała, ale być może - jak pewnie większość z nas - wypiera opcję, że on mógłby naprawdę ją zdradzić. Trudno powiedzieć, co ktoś inny ma w głowie, na czym mu zależy, co udaje, a czego nie. On ma 45 lat, nie tak dawno w sumie na nowo ułożył sobie życie, ja nie mam do niego pretensji, że nie chciał z tego zrezygnować, bo sama na jego miejscu postąpiłabym pewnie tak samo, choć nie... ja bym nie weszła w romans, mimo pokusy, jeśli rodzina byłaby dla mnie priorytetem. Ale cóż, mleko się rozlało, po tej dramie, którą mi tu odstawił, nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby żona choćby zagroziła mu rozstaniem, dlatego ja mówię 'pas', a oni niech sobie układają życie jak potrafią.

Ela210 napisał/a:

"Wychodzic sobie męza"  coś  jednak znaczy..
Co do męskich łez:: takim  bym akurat nie wierzyła.wydaje się  że ma skłonności do manipulacji.

On ogólnie jest typem łatwo wpadającym w płacz, ale w takim stanie, w jakim ostatnio do mnie przyjechał, nie widziałam go nigdy. Czy próbował manipulować? Nie wiem, ale nie interesuje mnie to. Oczywiście już się do mnie odezwał, ale tym razem nie mam najmniejszej ochoty mu odpowiedzieć, co bardzo mnie cieszy.

82

Odp: Ja, kochanka...

Zabawne jak probujesz go sobie obrzydzić:) Taka oferma, taki płaczek, niedojda, a nie dość że wślizgnął się pomiędzy twoje nóżki, to jeszcze ustawił w szeregu informując, ze od zony nie odejdzie. To musi boleć.

83

Odp: Ja, kochanka...
BEKAśmiechu napisał/a:

Zabawne jak probujesz go sobie obrzydzić:) Taka oferma, taki płaczek, niedojda, a nie dość że wślizgnął się pomiędzy twoje nóżki, to jeszcze ustawił w szeregu informując, ze od zony nie odejdzie. To musi boleć.

Stwierdzenie, że łatwo wpada w płacz, nie było wartościujące. Jedni dużo płaczą, inni mało i nie ma to znaczenia. Nie jest ofermą ani niedojdą, nie wiem, skąd takie wnioski. I nie 'ustawił mnie w szeregu', ale oczywiście masz prawo do własnej interpretacji mojej sytuacji, o której masz bardzo marne pojęcie.

84

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Zabawne jak probujesz go sobie obrzydzić:) Taka oferma, taki płaczek, niedojda, a nie dość że wślizgnął się pomiędzy twoje nóżki, to jeszcze ustawił w szeregu informując, ze od zony nie odejdzie. To musi boleć.

Stwierdzenie, że łatwo wpada w płacz, nie było wartościujące. Jedni dużo płaczą, inni mało i nie ma to znaczenia. Nie jest ofermą ani niedojdą, nie wiem, skąd takie wnioski. I nie 'ustawił mnie w szeregu', ale oczywiście masz prawo do własnej interpretacji mojej sytuacji, o której masz bardzo marne pojęcie.

Skąd takie wnioski?
Może stad: "słabo ogarnia planowanie swojego codziennego życia i codziennie jęczy, jaki to jest niezorganizowany, nieogarnięty etc.". Nie ustawił Cię w szeregu? A to ciekawe stwierdzenie jak na kobietę, która liczyła na coś wiecej i dostała informację od faceta, że ten nie pozostawi rodziny i planuje z żoną 2 dziecko. Już Ci napisałem ciesz się- jesteś być może na podium jeżeli chodzi o ważność osób w jego życiu- to sukces:D

85

Odp: Ja, kochanka...
BEKAśmiechu napisał/a:

Zabawne jak probujesz go sobie obrzydzić:) Taka oferma, taki płaczek, niedojda, a nie dość że wślizgnął się pomiędzy twoje nóżki, to jeszcze ustawił w szeregu informując, ze od zony nie odejdzie. To musi boleć.

Zabawne, i poniekąd żenujące, jest to jak ona analizuje jego małżeństwo, począwszy od tego, że jego żona "wychodziła sobie to małżeństwo", poprzez ich sytuację finansowo - ekonomiczną, skończywszy na tym, co jego żona powinna a czego nie powinna zrobić oraz jak postępować w związku z tym, że on romansuje. Ona z nim już nie romansuje, ona żyje jego życiem, jego małżeństwem, jego żoną. Przecież to widać jak na dłoni, że wchodzi w jego życie koniecznie chcąc być częścią tego życia nie w roli kochanki.
Kochanek jest do kochania, od przeżycia miłych chwil zapomnienia, od zapełnienia pustki lub innych potrzeb. Jeśli romans przeradza się w miłość, w uczucie, w chęć bycia razem, kochankowie potrafią to sobie okazać. Tutaj ze strony tego mężczyzny nie ma tego. Z jego strony są uniki, tłumaczenia, typowe gadki biednego misia przy jednoczesnym prowadzeniu klasycznego podwójnego życia a autorka nie zauważa, bądź nie chce zauważyć, jak bardzo się w to życia pcha.

86

Odp: Ja, kochanka...

"On ma 45 lat, nie tak dawno w sumie na nowo ułożył sobie życie,......................"
                                              ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

Nie wiem jak komu ale mnie okrutnie zaimponował tą organizacją swojego życia smile dobrze że mojego nie układa ale Twoje już tak..............................on musiał czymś ująć tę swoją drugą żonę że z nim jest i rodzi mu dzieci ale Ty uważasz się chyba za mądrzejszą od niej a jednak tak długo  się go trzymałaś na trzeciego,  przecież ta  żona nie obiecywała Ci niczego, ani nie wyznawała miłości, ona była na tej swojej pozycji wcześniej nim zajęłaś się jej mężem, tak że daj sobie z nią spokój bo nie ona zrobiła Ci nadzieję na cokolwiek, przyglądnij się jemu i temu waszemu układowi  cobyś w podobny nie poszła za czas jakiś, albo sobie idź tylko miej świadomość w czym siedzisz

87 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-07-16 20:26:55)

Odp: Ja, kochanka...

Mnie zdradził mąż i poinformowałam o tym fakcie męża kochanki, już na chłodno, po fakcie, bez szczegółów, czym wywołałam tutaj sporą burzę na forum.

Twoja sytuacja jest inna.

Autorko, daj sobie spokój z tym człowiekiem. Druga zona, kochanka... Słabo to wygląda, niezależnie od tego kim jesteś w tym układzie.

Wiedziałaś, ze on ma zone i dziecko (ta od mojego meza tez wiedziala) i to była Twoja decyzja, ze wchodzisz w ta relacje, nie mnie to oceniać,
pewne jest natomiast to, ze to on zdradził swoja rodzinę, bo to jego rodzina a nie Twoja.

88

Odp: Ja, kochanka...
Ania2019 napisał/a:

Mnie zdradził mąż i poinformowałam o tym fakcie męża kochanki, już na chłodno, po fakcie, bez szczegółów, czym wywołałam tutaj sporą burzę na forum.

Twoja sytuacja jest inna.

Autorko, daj sobie spokój z tym człowiekiem. Druga zona, kochanka... Słabo to wygląda, niezależnie od tego kim jesteś w tym układzie.

Wiedziałaś, ze on ma zone i dziecko (ta od mojego meza tez wiedziala) i to była Twoja decyzja, ze wchodzisz w ta relacje, nie mnie to oceniać,
pewne jest natomiast to, ze to on zdradził swoja rodzinę, bo to jego rodzina a nie Twoja.

Nie żebym go tłumaczyła, ale sam fakt, że ożenił się drugi raz, to chyba jeszcze nie grzech? Pierwsza żona zostawiła go dla kogoś innego, więc akurat tutaj nie szukałabym problemu. Nie poinformowałam jego żony i pewnie tego nie zrobię, choć pokusa nadal gdzieś tam się tli z tyłu głowy, a on wypisuje do mnie, jak to nie chce mnie stracić, jak bardzo 'siedzę mu w głowie', jak sobie nie radzi i inne tam blablały... Powiedziałam mu, że jeśli nie przestanie wylewać na mnie tego strumienia świadomości, to w końcu jednak powiem jego żonie o wszystkim - poprosił, żebym tego nie robiła ze względu na dziecko, które 'nie jest niczemu winne', ale swoje dyrdymały wypisuje nadal. Wszystko to z pozornie normalnym życiem rodzinnym w tle.

89 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-07-17 14:41:22)

Odp: Ja, kochanka...

Kurcze, to on chyba sam nie wie czego chce.
Jesteśmy tu żeby pomoc Tobie,
niezależnie od tego czy jesteś żona czy kochanka, to facet jest w stosunku do Was nie fair,
zastanów się czy warto to ciągnąć i zamykać się na świat i na innych, bo relacja w jakimś stopniu ogranicza.
Tej żonie bym nie mówiła,
bo to tak jakbys chciała jej odbić męża,
chociaż uważam, ze zdradzony wiedzieć powinien ze względu na zdrowie swoje i dzieci, finanse i po prostu zeby wiedzieć z kim dzieli życie.

90 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-17 20:26:56)

Odp: Ja, kochanka...
Ania2019 napisał/a:

Kurcze, to on chyba sam nie wie czego chce.

Mam odmienne przekonanie,nie żebym się czepiał słów czy wdawał w polemikę dla polemiki.
Ten  facet moim zdaniem akurat dobrze wie czego chce.
Chce mieć kochankę i rodzinę ,nie zgadza się na decyzję Autorki,
w dodatku niegodnie i nie honorowo,
Stosuje ohydną sztukę  dzieckiem,zasłania się nim ,wydaje się,że nie potrafi się pogodzić z rzeczywistością jak mężczyzna.
Autorko jeżeli radykalne odcięcie się od niego, w tej chwili Ciebie przerasta to ,
coraz częściej ,nie odpowiadaj ,na te jego wiadomości.
Taki stały nacisk na Ciebie to działanie celowe z jego strony,
On nie chce dać Ci spokojnie odejść,będzie zajmował Tobie myśli byle czym ,pozwalasz mu się panoszyć w głowie ,dając sobą powodować,utrzymując kontakt
to już przekształca się z powiedzmy jakiejś waszej, więzi  w coś co jest smyczą ,te jego zawodzenia i jęczenie
nie wiem ,ale możliwe że dowiesz się ze to wszystko Twoja wina  i to przez Ciebie tak jest.
Stary numer ,bardzo nie męski ,nie potrafić rozstać się z kochanką godnie z szacunkiem do niej i do siebie.
Teraz facet działa jak rozpuszczony bachor ,któremu odbiera się zabawkę.
Nie podejmuj z nim dyskusji - nie odpowiadaj ,bo będziesz przedłużać w sobie myślenie o nim ,zaszczepił już w Tobie w Twojej głowie swoją postać figurę ,a Ty dajesz na to przyzwolenie ,na to wymuszanie litości na Tobie i zajmowanie się nim ,nie jesteś jego protezą serca,nie musisz nią być .
Też przestań trzymać się jego wzniecając gasnący płomień na siłę bezwładnie ,cięgle ,dając mu pole do zahaczenia się w dialog.

91

Odp: Ja, kochanka...
paslawek napisał/a:
Ania2019 napisał/a:

Kurcze, to on chyba sam nie wie czego chce.
.

Mam odmienne przekonanie,nie żebym się czepiał słów czy wdawał w polemikę dla polemiki.
Ten  facet moim zdaniem akurat dobrze wie czego chce.

To przecież widać gołym okiem. Tak samo jak to, że autorka bardzo chciałby zamiany ról, lecz nie dostrzega tego, albo i dostrzega, stąd ten temat, żadnych szans na to. A przecież doskonale wiedziała w jaką historię się pakuje.

92 Ostatnio edytowany przez JaKochanka (2021-07-17 21:37:36)

Odp: Ja, kochanka...
paslawek napisał/a:
Ania2019 napisał/a:

Kurcze, to on chyba sam nie wie czego chce.

Mam odmienne przekonanie,nie żebym się czepiał słów czy wdawał w polemikę dla polemiki.
Ten  facet moim zdaniem akurat dobrze wie czego chce.
Chce mieć kochankę i rodzinę ,nie zgadza się na decyzję Autorki,
w dodatku niegodnie i nie honorowo,
Stosuje ohydną sztukę  dzieckiem,zasłania się nim ,wydaje się,że nie potrafi się pogodzić z rzeczywistością jak mężczyzna.
Autorko jeżeli radykalne odcięcie się od niego, w tej chwili Ciebie przerasta to ,
coraz częściej ,nie odpowiadaj ,na te jego wiadomości.
Taki stały nacisk na Ciebie to działanie celowe z jego strony,
On nie chce dać Ci spokojnie odejść,będzie zajmował Tobie myśli byle czym ,pozwalasz mu się panoszyć w głowie ,dając sobą powodować,utrzymując kontakt
to już przekształca się z powiedzmy jakiejś waszej, więzi  w coś co jest smyczą ,te jego zawodzenia i jęczenie
nie wiem ,ale możliwe że dowiesz się ze to wszystko Twoja wina  i to przez Ciebie tak jest.
Stary numer ,bardzo nie męski ,nie potrafić rozstać się z kochanką godnie z szacunkiem do niej i do siebie.
Teraz facet działa jak rozpuszczony bachor ,któremu odbiera się zabawkę.
Nie podejmuj z nim dyskusji - nie odpowiadaj ,bo będziesz przedłużać w sobie myślenie o nim ,zaszczepił już w Tobie w Twojej głowie swoją postać figurę ,a Ty dajesz na to przyzwolenie ,na to wymuszanie litości na Tobie i zajmowanie się nim ,nie jesteś jego protezą serca,nie musisz nią być .
Też przestań trzymać się jego wzniecając gasnący płomień na siłę bezwładnie ,cięgle ,dając mu pole do zahaczenia się w dialog.

Łączą i będą nas łączyć jeszcze długo kwestie związane z naszą wspólną pasją, w przeciwnym razie już dawno zablokowałabym go i odcięła się zupełnie, ale na razie jest to niemożliwe. To jest specyficzne, hermetyczne, dość w sumie nieliczne grono ludzi, którzy znają się od lat, nie mogę tak po prostu uciąć kontaktu, bo to tylko potwierdziłoby podejrzenia, że łączyło nas coś więcej, a o romansie wiedzą tylko najbliższe mi osoby i wolałabym, żeby tak zostało.  Staram się nie odpowiadać lub odpowiadam groźbami poinformowania jego żony, ale mam wrażenie, że to odnosi odwrotny skutek, bo wtedy zaczyna się jęczenie, że w ten sposób krzywda stanie się jego dziecku i będzie 'równie nienormalne jak on, bo on też wychował się bez ojca i stąd jego problemy'. Szkoda, że nie myślał o dziecku, jak usilnie i wytrwale zabiegał o moje względy... To już jest 'moja wina', bo to ja 'rozpyliłam chemię' i on biedny 'nie wie, jak to się stało'. Staram się to ogarnąć w głowie, ale nie jest to łatwe, ja też jestem tylko człowiekiem.

Yazoo napisał/a:

Tak samo jak to, że autorka bardzo chciałby zamiany ról, lecz nie dostrzega tego, albo i dostrzega, stąd ten temat, żadnych szans na to. A przecież doskonale wiedziała w jaką historię się pakuje.

Yazoo, przyznam, że Twoje insynuacje są dość męczące. Nie, nie chcę zamiany ról, to nie jest człowiek dla mnie ani ja nie jestem dla niego, pomijając jego stan cywilny. Nie jestem typem 'opiekunki', nie mogłabym żyć z człowiekiem, który wymaga nieustannego wsparcia, dowartościowania i pomocy, jeśli mam już z kimś żyć, to niech to będzie dla mnie partner, a nie duże dziecko.

Ania2019 napisał/a:

Kurcze, to on chyba sam nie wie czego chce.
Jesteśmy tu żeby pomoc Tobie,
niezależnie od tego czy jesteś żona czy kochanka, to facet jest w stosunku do Was nie fair,
zastanów się czy warto to ciągnąć i zamykać się na świat i na innych, bo relacja w jakimś stopniu ogranicza.
Tej żonie bym nie mówiła,
bo to tak jakbys chciała jej odbić męża,
chociaż uważam, ze zdradzony wiedzieć powinien ze względu na zdrowie swoje i dzieci, finanse i po prostu zeby wiedzieć z kim dzieli życie.

Nie mówię żonie, bo to jednak chyba zbyt niezręczne dla mnie, choć tak naprawdę to byłby jedyny sposób na to, żeby się przekonał, że wszystko, co robi, ma swoje konsekwencje, ale jednak nie mnie uczyć go życia. Ja na jej miejscu wolałabym wiedzieć, że jestem zdradzana, ale mam wątpliwości, czy ona podziela ten pogląd. Gdyby chciała, to by wiedziała, miała sporo przesłanek. Finansowo to ona jest nad nim górą, zresztą z perspektywy czasu widzę, że to ona nosi spodnie w ich związku. I cóż, że krótkie.

93

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Staram się to ogarnąć w głowie, ale nie jest to łatwe, ja też jestem tylko człowiekiem.

To przestań się starać tylko zrób to, odetnij się od niego jednym konkretnym cięciem, nie pozwól aby on ciągle zatruwał Ci życie. Nie odpowiadaj na jego telefony, nie rozmawiaj z nim, zachowuj się tak jakbyś nie znała nigdy tego człowieka. Nie chcesz go blokować aby nie wzbudzać podejrzeń to usuń na jakiś czas swoje konta w mediach społecznościowych, znajomi jak będą chcieli to i tak się z Tobą skontaktują. Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i przyszłość nie daj się szantażować psychopacie. Na początku na pewno będzie bolało jak każdy detoks ale zobaczysz, że z dnia na dzień będzie lepiej stopniowo będziesz się uwalniać i swój organizm od trucizny jaką stał się kochanek. Może zmień lub rozszerz swoje hobby na inne tak aby wejść do nowego kręgu znajomych, to z pewnością ułatwi zapominanie. Naprawdę zakończ, to jak najszybciej bo Cię zniszczy ten niedowartościowany psychol.

94 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-17 22:53:38)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Nie żebym go tłumaczyła, ale sam fakt, że ożenił się drugi raz, to chyba jeszcze nie grzech? Pierwsza żona zostawiła go dla kogoś innego, więc akurat tutaj nie szukałabym problemu.

Ja to jednak widzę w tym jakiś jego nie przepracowany problem pozostawiony w dryfie.
To oczywiście moje przypuszczenie i domniemanie ,ale wydaje się że drugie małżeństwo było desperackie i zdeterminowane szybkim znalezieniem znieczulenia po tym jak zetknął się ze zdradą i rozstaniem z pierwszą żoną,stąd być może ta chora sztafeta związkowa kontynuacja oczekiwań z jakąś presją i konfliktem wewnętrznym.

Nie żebym też go usprawiedliwiał czy tłumaczył ,ale wygląda na to że cały czas obwinia innych za swoje problemy i obwinia też za nie siebie
nic z tym nie robiąc,ponad to i nie biorąc odpowiedzialności za siebie ,użalanie się nad sobą ,obwinianie innych,te samokrytyki  to tylko pozór refleksji nic za tym nie idzie poza wygodą i komfortem w takim chaosie

Jasminn napisał/a:

Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i przyszłość nie daj się szantażować psychopacie. Na początku na pewno będzie bolało jak każdy detoks ale zobaczysz, że z dnia na dzień będzie lepiej stopniowo będziesz się uwalniać i swój organizm od trucizny jaką stał się kochanek. Może zmień lub rozszerz swoje hobby na inne tak aby wejść do nowego kręgu znajomych, to z pewnością ułatwi zapominanie. Naprawdę zakończ, to jak najszybciej bo Cię zniszczy ten niedowartościowany psychol..

Moim zdaniem to nie ma sensu się straszyć domniemaną psychopatią bohatera Autorki,raczej i prawdopodobnie to jakieś poranione dorosłe dziecko tylko z najzwyklejszym egotycznym syndromem zaburzeniem przez dysfunkcję - nie wybierał sobie rodziców ,co go nie usprawiedliwia też  ,owszem też jest potencjalnie toksycznym osobnikiem w związkach,będzie też z czasem jeszcze bardziej sam ranił innych,ale obok psychopatii to on nawet nie stał,a nadawaniu jego działaniom bardziej szczególnego wyjątkowego znaczenia ,ważności i cech czegoś ponad to co jest w istocie ,nie ma za bardzo sensu,,nie leczony dzieciak taki jakich wiele w dodatku z nikłą ale jednak świadomością tego co mu jest ,tylko wygodniej jest mu szukać znieczulenia po za sobą niż znaleźć spokój w sobie samym - to ostatnie nic nadzwyczajnego i niemożliwego do osiągnięcia ale łatwiej wejść w romans niż zająć się sobą zdrowo i naturalnie.Przestać uciekać bywa trudno.

Autorka też zdaje się podświadomie wybiera i przyciąga i jest przyciągana przez takich ancymonów
już zdaje się to drugi facet z problemami ,z którym miała relację.
Nie sądzę żeby przed romansem z nim doskonale zdawała sobie sprawę co się dokładnie stanie,"doświadczenie pokazuje że umierają inni" ,raczej też jakiś brak o tym zdecydował deficyty to jest pewne eskalują z czasem jeżeli zostawi się je samym sobie .Świadomość Autorki była też raczej słaba i wadliwa jeżeli weszła w romans ,co też nie jest usprawiedliwieniem ale tak bywa ,ludzie świadomi nie wchodzą w takie akcje - romanse z toksycznością w tle a potem na pierwszym planie.
Związek z tym facetem żonatym moim zdaniem nawet jak by doszedł do skutku to jest większym prawdopodobieństwem to że też był by to związek "ciekawy" ale z cechami związku toksycznego gdzie wzajemność jest wykorzystywaniem się ,a nie partnerstwem.

JaKochanka napisał/a:

Łączą i będą nas łączyć jeszcze długo kwestie związane z naszą wspólną pasją, w przeciwnym razie już dawno zablokowałabym go i odcięła się zupełnie, ale na razie jest to niemożliwe. To jest specyficzne, hermetyczne, dość w sumie nieliczne grono ludzi, którzy znają się od lat, nie mogę tak po prostu uciąć kontaktu, bo to tylko potwierdziłoby podejrzenia, że łączyło nas coś więcej, a o romansie wiedzą tylko najbliższe mi osoby i wolałabym, żeby tak zostało.  Staram się nie odpowiadać lub odpowiadam groźbami poinformowania jego żony, ale mam wrażenie, że to odnosi odwrotny skutek, bo wtedy zaczyna się jęczenie, że w ten sposób krzywda stanie się jego dziecku i będzie 'równie nienormalne jak on, bo on też wychował się bez ojca i stąd jego problemy'. Szkoda, że nie myślał o dziecku, jak usilnie i wytrwale zabiegał o moje względy... To już jest 'moja wina', bo to ja 'rozpyliłam chemię' i on biedny 'nie wie, jak to się stało'. Staram się to ogarnąć w głowie, ale nie jest to łatwe, ja też jestem tylko człowiekiem.

Brzmi to jak wymówka i zostawienie sobie furtki .
Co się stanie jak Ty  przez jakiś czas przestaniesz zajmować się swoim hobby ,wykluczą ciebie zapomną wyrzucą
życie straci sens .etc ?

95 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-18 12:31:15)

Odp: Ja, kochanka...

Ja tylko dodam, ze takie kochanki są dla mnie antytezą feminizmu. Fajnie by było, gdyby były bardziej solidarne ze swoją płcią i zrozumiały, ze zawsze brak obowiązków, czar nowości, mlodosc - wygra z kobietą, która urodziła dzieci, zyje z facetem na co dzien, wymaga od niego itd. Wiec porownywanie kochanki z żoną to jak porownywanie jabłek z gruszkami. Bez sensu. Tylko ze kochanka nie rozumie, ze po ilus latach związku z tym swoim amantem bedzie miała w jego oczach taka sama wartosc jak dzis zona. Gdyby faceci mieli od kobiet faka gdy chca wejsc w zwiazek pozamalzenski - to byłoby zdrowiej. Zwlaszcza ze do cholery w tym wszystkim sa dzieci. W wypowiedziach kochanki W OGOLE nie ma dzieci, zony i proby zrozumienia jaka krzywda jest im wyrzadzana. Podczas gdy autorka postu bzykala sie z tym gosciem - jakas biedna, nieświadoma kobieta gdzies lulała jego dzieci, prała jego gacie i sprzatala jego mieszkanie. W tym wątku w ogole tego nie słychać. Słychać ja ja ja. Dla mnie kochanki są zaburzone i pozbawione empatii.

PS. Zeby nie byc gołosłowna - w lutym uderzał do mnie gość który zdradzał w przeszłości zone. Spławiłam. Probowal do czerwca, nie kumał ze to dla mnie deal breaker. Nieraz mialam tez podchody od Panow bedacych w malzenstwach. Nigdy w to nie poszłam. Cenie sie bardziej niż bycie workiem do...Plus to wchodzenie w rosyjską ruletke - wiem ze umie zdradzac z łatwością, czemu mialabym uważać ze za X lat znudzony rutyna nie zrobi tego znowu? A kolejna kwestia - w zyciu nie chcialabym miec na sumieniu płaczu dzieci. Sorry taka idealistka ze mnie ale tak wlasnie zyje i tak naprawdę robie. I jakoś mi z tym dobrze. Nie mam w zyciu dram, patrze w lustro z usmiechem. Po co to psuc?

96 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-18 12:23:40)

Odp: Ja, kochanka...

W takich "wypadkach " żadna filozofia,ideologia ,religia nie za bardzo bywa pomocna i nie ma zastosowania.

97 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-18 12:22:42)

Odp: Ja, kochanka...

A ten gość jest zaburzony ale nie tak jak myślisz. Jesli myslisz ze jego płacze i jęki to cos realnego a on naprawde tak bedzie cierpial jak znikniesz z jego życia- to....buahahaha. Gosc to niezły manipulant i jestem pewna ze jesli nie jestes juz kolejna kobieta którą zbajerował - to na pewno nie bedziesz ostatnia. Facet jak sie tak mocno zakocha to zrobi naprawde wiele by byc z kobieta.  On dla Ciebie nie chce zrezygnować z NICZEGO. Jestes dla niego tylko chwila ekscytacji, odskocznia i kobietą do bzykania, przykro mi. Ty myslisz ze on tak cierpi bo odchodzisz i Twoje ego to łechce bo czujesz sie taka oh wyjątkowa. Ale zrozum, mimo wszystko jego zona jest dla niego duuuużo bardziej wyjątkowa bo to z nią chce isc przez zycie. Z nia chce miec dzieci, z nia chce sie starzec. Robisz jeden blad. Sluchasz jego lukrowanych, egzaltowanych słów czyli bajery - a nie patrzysz na CZYNY. Wiele kobiet popelnia ten blad...
Co do informowania żony - ja mam odmienne stanowisko niz reszta. Jako zona chcialabym wiedziec co za ch*** mam u boku i sie moc wycofac zanim splodzi mi kolejne dziecko. A przynajmniej miec pole do decyzji. On bedzie ją zdradził dalej. Żal mi tej kobiety.

98 Ostatnio edytowany przez Yazoo (2021-07-18 12:36:14)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Yazoo, przyznam, że Twoje insynuacje są dość męczące. Nie, nie chcę zamiany ról, to nie jest człowiek dla mnie ani ja nie jestem dla niego, pomijając jego stan cywilny. Nie jestem typem 'opiekunki', nie mogłabym żyć z człowiekiem, który wymaga nieustannego wsparcia, dowartościowania i pomocy, jeśli mam już z kimś żyć, to niech to będzie dla mnie partner, a nie duże dziecko.

Okłamujesz nas, czy siebie? To czego od niego chcesz? Żonaty, dzieciaty, którego jesteś jedynie kochanką i którego życie wałkujesz na setną stronę.


JaKochanka napisał/a:

Nie mówię żonie, bo to jednak chyba zbyt niezręczne dla mnie, choć tak naprawdę to byłby jedyny sposób na to, żeby się przekonał, że wszystko, co robi, ma swoje konsekwencje, ale jednak nie mnie uczyć go życia. Ja na jej miejscu wolałabym wiedzieć, że jestem zdradzana, ale mam wątpliwości, czy ona podziela ten pogląd. Gdyby chciała, to by wiedziała, miała sporo przesłanek. Finansowo to ona jest nad nim górą, zresztą z perspektywy czasu widzę, że to ona nosi spodnie w ich związku. I cóż, że krótkie.

Wiesz, to jest wręcz obrzydliwe jak postępujesz. Jesteś częścią jego zdrady, świadomą częścią tej zdrady, świadomą udziału i wszystkich konsekwencji, które z tego wynikają a kierują Tobą tak niskie pobudki jak stawianie się na miejscu jego żony.  Jakie Ty masz prawo do uświadamiania jego żony? Nie masz żadnego. Całe Twoje rozmyślania na ten temat wskazują jak bardzo zależy Ci na rozbiciu tego małżeństwa.

99 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-18 14:58:25)

Odp: Ja, kochanka...

Autorko, Ty o jego żonie nie wiesz NIC. Wiesz TYLKO to co zdrajca Ci powiedział żeby miec z Toba wspólny front, żebys poczula sie powierniczka i zebys zrozumiała, ze on taki biedny nieszczęśliwy musial, no musiał zdradzić. Bo zona to zła kobieta byla. To jest taki banał, taki standard ze hej!
Prawda jest taka ze zdrajca jest jeszcze bardziej ch**owym mężem, bo zamiast wziac odpowiedzialność za ten związek i szczerze porozmawiac  z żoną co go tak unieszczęśliwia (w co oczywiscie nie wierzę bo gdyby ta taka harpia byla to nie chciałby z nia zostac, a tym bardziej miec wiecej dzieci) - on skacze na bok. Ta narracja o straszliwych żonach to klasyka gatunku. To Ty jestes - przepraszam- glupia, ze w nią wierzysz. Gdyby żona byla taka zołza to by w stanie zakochania w Tobie zmienił teraz swoje zycie i od niej odszedl. Bajka o zlej zonie jest dla Ciebie. I jak widać zadzialala. Ja mialam okazje rozmawiac z kochanka juz prawie ex meza I uderzyło mnie, jakie bzdury ona o naszym malzenstwie mi powiedziala. Jak oceniła cos czego nigdy na oczy nie widziała, jak ocenila mnie - nie znajac mnie. Byla pełna agresji i pewności, ze ją jestem jakims potworem. Nie wiedziala o mnie NIC. Nie wiedziala nic o naszej relacji i ile to ja dobrego dawałam relacji z mężem, w zamian niewiele dostajac (widze to teraz) .Zdrajca jej opowiedział to co chcial i ona w to uwierzyła. Zrobil wersje ktora usprawiedliwila zdradę, a ona to łyknela. Od tamtej pory wiem, ze kochanki sa nie tylko pozbawione empatii i zdrowego poczucia wartości- ale tez są najzwyczajniej w swiecie głupie.

100

Odp: Ja, kochanka...
PainIsFinite napisał/a:

Autorko, Ty o jego żonie nie wiesz NIC. Wiesz TYLKO to co zdrajca Ci powiedział żeby miec z Toba wspólny front, żebys poczula sie powierniczka i zebys zrozumiała, ze on taki biedny nieszczęśliwy musial, no musiał zdradzić. Bo zona to zła kobieta byla. To jest taki banał, taki standard ze hej!
Prawda jest taka ze zdrajca jest jeszcze bardziej ch**owym mężem, bo zamiast wziac odpowiedzialność za ten związek i szczerze porozmawiac  z żoną co go tak unieszczęśliwia (w co oczywiscie nie wierzę bo gdyby ta taka harpia byla to nie chciałby z nia zostac, a tym bardziej miec wiecej dzieci) - on skacze na bok. Ta narracja o straszliwych żonach to klasyka gatunku. To Ty jestes - przepraszam- glupia, ze w nią wierzysz. Gdyby żona byla taka zołza to by w stanie zakochania w Tobie zmienił teraz swoje zycie i od niej odszedl. Bajka o zlej zonie jest dla Ciebie. I jak widać zadzialala. Ja mialam okazje rozmawiac z kochanka juz prawie ex meza I uderzyło mnie, jakie bzdury ona o naszym malzenstwie mi powiedziala. Jak oceniła cos czego nigdy na oczy nie widziała, jak ocenila mnie - nie znajac mnie. Byla pełna agresji i pewności, ze ją jestem jakims potworem. Nie wiedziala o mnie NIC. Nie wiedziala nic o naszej relacji i ile to ja dobrego dawałam relacji z mężem, w zamian niewiele dostajac (widze to teraz) .Zdrajca jej opowiedział to co chcial i ona w to uwierzyła. Zrobil wersje ktora usprawiedliwila zdradę, a ona to łyknela. Od tamtej pory wiem, ze kochanki sa nie tylko pozbawione empatii i zdrowego poczucia wartości- ale tez są najzwyczajniej w swiecie głupie.

Ech, i znowu, jak widzę, coś sobie dopowiadacie. Czy ja gdziekolwiek napisałam, że jego żona jest potworem? On o żonie mówił mało albo wcale, opowiadał o wielu sytuacjach codziennych w domu i o zachowaniach żony/teściów, ale nie o jej osobowości czy cechach. Nigdy nie w kategoriach krytykowania jej jako człowieka czy robienia z niej potwora, nie. Nie wiem, dlaczego nie rozmawia szczerze z żona i nie jest to moja sprawa, zwłaszcza że dla mnie ta znajomość się skończyła, czego część z Państwa także zdaje się nie dostrzegać.
A jeśli chcesz grać w grę głupi/mądry, to dla mnie głupie są żony, które nie widzą, że im chłop emocjonalnie dryfuje w kierunku innej osoby lub widzą, ale wypierają to ze świadomości, wybierając życie złudzeniami zamiast krótkiej konfrontacji, która - jak sądzę - wiele by wyjaśniła.

Paslawek - ze wspólnego hobby ani myślę rezygnować, to ogromna część mojego życia i lata pracy na to, co udało mi się w tej dziedzinie osiągnąć. Niech on sobie znika, a nawet jeśli nie, to oglądanie go będzie trudne, ale nie na tyle, żebym miała się wycofać z czegoś, co naprawdę kocham.

101 Ostatnio edytowany przez Yazoo (2021-07-18 20:49:28)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

A jeśli chcesz grać w grę głupi/mądry, to dla mnie głupie są żony, które nie widzą, że im chłop emocjonalnie dryfuje w kierunku innej osoby lub widzą, ale wypierają to ze świadomości, wybierając życie złudzeniami zamiast krótkiej konfrontacji, która - jak sądzę - wiele by wyjaśniła.

Głupie są kochanki, które nie widzą, że ich cudzy chłop emocjonalnie wcale nie dryfuje w ich kierunku a jedynie udaje lub widzą, ale wypierają to ze świadomości, wybierając życie złudzeniami zamiast krótkiej konfrontacji, która - jak sądzę - wiele by wyjaśniła - lecz musiałaby być to konfrontacja nie z ich żonami, a z własnymi złudzeniami.


Z opisu całej historii wynika, że od samego początku tego romansu stoisz na straconej pozycji w konfrontacji z jego żoną. Uświadomienie żony niczego nie zmieni. Możliwe że zachwieje tym małżeństwem chwilowo, natomiast Ty z pewnością pozostaniesz wtedy z niczym, stracisz nawet status kochanki.

Miotasz się rozpaczliwie w tej beznadziei.

102

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Ech, i znowu, jak widzę, coś sobie dopowiadacie. Czy ja gdziekolwiek napisałam, że jego żona jest potworem? On o żonie mówił mało albo wcale, opowiadał o wielu sytuacjach codziennych w domu i o zachowaniach żony/teściów, ale nie o jej osobowości czy cechach. Nigdy nie w kategoriach krytykowania jej jako człowieka czy robienia z niej potwora, nie. Nie wiem, dlaczego nie rozmawia szczerze z żona i nie jest to moja sprawa, zwłaszcza że dla mnie ta znajomość się skończyła, czego część z Państwa także zdaje się nie dostrzegać.

W tym dopowiadaniu nie ma nic specjalnie dziwnego w uogólnianiu zachowań kochanek i zdradzających też ,wiele jednak jest mylnych przekonań na temat romansów u osób które zostały zdradzone ,to jest mechanizm obronny naturalny ,ale nie jedyny i na  dłuższą metę nie skuteczny ,zatrzymanie się na jakimś etapie urazy mści się ,tak jak udawanie świętego .
Jeszcze jesteś widziana , jako Ta dzesika czy dzuinia po prostu ,frustracja też dobrze jak zostanie wywalona z umysłu i ciała ,ale to po prostu trwa .

JaKochanka napisał/a:

A jeśli chcesz grać w grę głupi/mądry, to dla mnie głupie są żony, które nie widzą, że im chłop emocjonalnie dryfuje w kierunku innej osoby lub widzą, ale wypierają to ze świadomości, wybierając życie złudzeniami zamiast krótkiej konfrontacji, która - jak sądzę - wiele by wyjaśniła.

To akurat stwierdzenie nie za bardzo było potrzebne moim zdaniem.

JaKochanka napisał/a:

Paslawek - ze wspólnego hobby ani myślę rezygnować, to ogromna część mojego życia i lata pracy na to, co udało mi się w tej dziedzinie osiągnąć. Niech on sobie znika, a nawet jeśli nie, to oglądanie go będzie trudne, ale nie na tyle, żebym miała się wycofać z czegoś, co naprawdę kocham.

Jak tak to  wymaga innej pracy z odcinaniem się ,ale sentyment /resentyment to ślepa uliczka i tylko pewna faza etap po rozstaniu z kochankiem.

103

Odp: Ja, kochanka...

Droga Autorko. Twoje ego cierpi. Rozumiem. Targają Tobą różne emocje. Rozumiem. Ale nie rozumiem po co informować żonę. Ma ku.asa za męża. Pewnie lepiej wie o tym, niż Ty. Odpuść. I jeśli myślisz, że po poinformowaniu o romansie męża, żona ze łzami wzruszenia podziękuje Ci, wysciska i zaprosi na kawę, to Cię chyba, za przeproszeniem, pogięło. Dostanie Ci się bardziej niż jemu, bo to Ty jesteś dla niej intruzem. Bo to Ty chciałaś zabrać jej życie.  Ukraść. Tak to zostanie odebrane, uwierz mi. Zostaw to.
Zdradzacz sprzeda Cię bez mrugnięcia powieką - bo on NIE CHCE CIEBIE, chce żonę i swoje życie z nią. Nie chce tego tracić i zrobi wszystko, by zachować status Quo. A Ty nagle staniesz się: pomyłką i "totylkoseksem". Jesteś zła, jesteś rozgoryczona ale nie masz prawa mieszać się w ich życie.

Pain napisała, że wolałaby wiedzieć. Może i tak by było dobrze dla żony. Ale kim Ty jesteś? Ostatnią sprawiedliwą? Zostaw to i idź swoją drogą. Pogoń go, bo lepiej być samej niż tkwić w łajnie romansu - jako ta 3, a więc na dobrą sprawę nikt. Ostatnia petentka w długiej kolejce do audiencji u Zdradzacza. Ratuj resztki swojego honoru.

104 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2021-07-18 23:37:25)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Nie poinformowałam jego żony i pewnie tego nie zrobię, choć pokusa nadal gdzieś tam się tli z tyłu głowy

Myślę, że szlachetnym aktem, byłoby z Twojej strony poinformować jego żonę przed, a nie po konsumpcji i to wielokrotnej jej osobistego męża. Teraz to będzie wyłącznie zemsta z Twojej strony i marna próba poprawienia sobie humoru, że skoro on Cię zaszeregował jako ostatnią pozycję w swoim życiu osobistym, to Ty rozwalisz mu jego małżeństwo. Nędzne to strasznie i mało efektywne, ale o tym Ci już pisałam, więc nie będę się powtarzać...

JaKochanka napisał/a:

Powiedziałam mu, że jeśli nie przestanie wylewać na mnie tego strumienia świadomości, to w końcu jednak powiem jego żonie o wszystkim - poprosił, żebym tego nie robiła ze względu na dziecko, które 'nie jest niczemu winne', ale swoje dyrdymały wypisuje nadal.

Zwróć uwagę, że nawet jeśli rzewnie, to on pisze wyłącznie o sobie...
Jasne, że nie chce Cię stracić.
Jasne, że po narodzeniu drugiego potomka, ciężko mu będzie poradzić sobie bez kochanki, bo to i obowiązków przy dzieciach dwa razy więcej i znaleźć po Tobie kolejną, dyskretną chętną, będzie mu trudniej. Więc jojczy, bo ciągle liczy na to, że jeszcze zazna z Tobą uciech. Dlaczego tak sądzi? Skoro do tej pory amory na odległość mu się udawały i przyjmowałaś go ochoczo pod swój dach i kołderkę, pomimo wszelkich niesnasek między Wami, o których wspominałaś, i skoro czujesz do niego miętę, bo zamiast po Waszym rozstaniu kazać mu grzecznie, acz stanowczo pisać już wyłącznie na Berdyczów, Ty nadal odbierasz od niego wiadomości, wchodzisz w dialog, manipulujesz pogróżkami, iż opowiesz o Waszym romansie jego ślubnej, komentujesz na Forum jego poczynania...  Schlebia Ci zapewne minorowy ton jego komunikatów i jego złe samopoczucie. To świadczy o tym, iż nadal wikłasz się emocjonalnie w tę sytuację. I on to czuje...

105

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Ech, i znowu, jak widzę, coś sobie dopowiadacie. Czy ja gdziekolwiek napisałam, że jego żona jest potworem? On o żonie mówił mało albo wcale, opowiadał o wielu sytuacjach codziennych w domu i o zachowaniach żony/teściów, ale nie o jej osobowości czy cechach. Nigdy nie w kategoriach krytykowania jej jako człowieka czy robienia z niej potwora, nie. Nie wiem, dlaczego nie rozmawia szczerze z żona i nie jest to moja sprawa, zwłaszcza że dla mnie ta znajomość się skończyła, czego część z Państwa także zdaje się nie dostrzegać.
A jeśli chcesz grać w grę głupi/mądry, to dla mnie głupie są żony, które nie widzą, że im chłop emocjonalnie dryfuje w kierunku innej osoby lub widzą, ale wypierają to ze świadomości, wybierając życie złudzeniami zamiast krótkiej konfrontacji, która - jak sądzę - wiele by wyjaśniła.

.

Wiesz, żony maja jeszcze kupę spraw do ogarniania oprocz czuwania nad emocjonalnoscia meza, który nie raczy poinformować żonę o tym, ze cos mu nie pasi. Na przykład zajmuja sie dziećmi, domem, pracą. Związek nie polega na pilnowaniu partnera. Odpowiedzialne za niego są dwie osoby. Wiec jeśli jedna strona ma zarzuty to może albo postarac sie cos zrobic by bylo lepiej albo bzykac na boku.
Btw jestem ciekawa dlaczego kochanki uwazaja sie za.lepsze od żon. Ciekawe czy majac dzieci na głowie, dom i reszte- Ty byś miala glowe do wyczuwania czy cichociemny  maz Ci "nie oddryfowuje emocjonalnie". Wielkie LOL.

Nie mowie, ze powiedzialas ze żona jest potworem. Ale napisalas ze nosi portki w domu i tak dalej. Wiec odpowiedzialam Ci - g*** wiesz. Wiesz tyle ile Twoj kochaś Ci powiedział, by miec darmowy seks.

106 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-19 09:30:09)

Odp: Ja, kochanka...

Ja w ogóle nie rozumiem celu założenia tego tematu. Autorko czy potrzebowałas ubiczowania przez przypadkowych ludzi z forum? Jak widzisz nikt nie jest przychylny kochance co zresztą chyba powinno być oczywiste. Jak ktoś Cię zaprasza do swojego życia nie znaczy , że musisz tam wlazic z butami bez względu na to czy ranisz kogoś, rozbijasz rodzinę i postepujesz niemorlanie.
Jakiej pomocy z forum potrzebujesz ? Wszyscy jednogłośnie piszą, ze to co robisz jest złe.

Ja bym na Twoim miejscu udała się na terapię i temu Panu podziękowala a nawet kosztem super hobby nie chcialabym go oglądać. Zawalczyla o resztki siebie i skupiła ma swojej psychice" dlaczego znalazlam się w takiej d***e?" Może jeszcze kiedyś dalabym sobie szanse na normalny związek. Tak wytykasz wady i zalety tego faceta a nie przyszlo Ci do głowy , że to z Tobą cos jest nie tak skoro zgodzilas się na taką marną rolę zamiast stworzyć zdrowy związek. Psychicznie i emocjonalnie ogarnięta kobieta w życiu by się nie znalazła w tym punkcie co Ty teraz. Masz jakieś braki, dobrze się otworzyć przed terapeuta i spróbować te braki uzupełnić. Terapeuta nie będzie Cię oceniał jak my tutaj a porządna terapia " nie pójdzie w las".

107 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-19 09:57:44)

Odp: Ja, kochanka...

Dokladnie. Terapia i wziecie odpowiedzialności za siebie. Co to znaczy "nie umiem sie odciac"? W sensie nie wiesz co zrobić zeby sie odciąć? Czy tylko chcesz poplakac ze oh tak trudno ojej ojej?  To mowimy Ci tu wszyscy. Blokujesz goscia, proby kontaktu zbywasz milczeniem. Facet w koncu zrozumie ze nie jestes juz jego workiem na spuszczenie z krzyza i za bardzo sie szanujesz by znowu nim zostać.  A tymczasem szukasz terapeuty, uczysz sie kochac siebie i wiedziec, ze zdrowa kobieta nie godzi sie na byle co. Nawet kosztem bycia chwile solo. Opowiem Ci historie mojej przyjaciółki. 3 lata temu jej maz ja zdradził, mial w pewnym momencie 2 kochanki (bez komentarza...), ale nadal ją oszukiwał ze kocha bla bla. W koncu rozwiodla sie z nim. A ze kobieta przepiękna, do tego piekna dusza, fajna osoba - to adoratorow jej nie brakowało. Wchodzila w dwie relacje kilkumiesieczne. Ale goście jacys słabi, a to wieczny Piotrus Pan, a to niegarniety zyciowo i zawodowo...Poszla na terapię, przepracowała tematy czemu ciągnie ją do toksykow. Niedawno poznała faceta. Empatyczny, ciepły, normalny. Na pierwszy rzut oka nie "jej" typ bo taki wlasnie poukładany, wizualnie tez nie Brad Pitt. Ale jest spokojna, szczesliwa, gosc ją nosi na rękach i traktuje tak jak mezczyzna powinien traktować kobiete. Ale nie ze bajerant. Absolutnie. Wniosek? Warto zrozumieć siebie i dlaczego wchodzimy w takie a nie inne relacje. Drugi - warto poczekac na cos fajnego niz byc w czymkolwiek bo akurat sie nawinelo. Wiekszosc czasu po rozwodzie moja przyjaciółka byla sama chociaz powodzenia jej nie brakuje. Bycie samą to nie koniec świata. Nie trzeba łapac sie faceta tylko dlatego ze okazał nam zainteresowanie. Niewazne czy żonaty, dzieciaty- ale wowowowow interesuje sie mną ergo mam wartość.
Polecam Ci taka ścieżkę jak opisalam powyżej. Inaczej bedziesz ciagle w toksycznych relacjach.

108

Odp: Ja, kochanka...

To akurat jest normalny etap z wychodzenia z romansu, z którego chce się wyjść.  To takie obrzydzanie sobie. Uswiadamianie sobie w jak czarnej d... sie jest, tkwiąc w tej relacji bez przyszłości,  z człowiekiem niedojrzałym bo dojrzały emocjonalnie facet nie gra w takie gierki, podobnie jak dojrzała emocjonalnie kobieta nie słucha głupot o żonie złej i nie uznaje ich za prawdę.
Autorka weszła w romans z samotności.  Być może kocha. Niektore kochanki kochają, wbrew temu co sądzi wiele żon. Żony także kochają, stąd starają się naprawiać relację ze zdradzaczem. Nikt tu nie jest głupi, za to wszyscy naiwni. Kochanka - wierząc, że żona jest zła, a życie z nią to dopust boży. Żona - wierząc, że kochanka to ta zła ku..., i że ona jej męża uwiodła i siłą do łóżka zaciągnęła. Żonkoś - wierząc, że uda mu się bez końca ciągnąć tę farsę, cisnąc kity obu damom. Wszyscy w tej sytuacji są moim zdaniem przegrani. Najbardziej chyba żona. Bo to ona jest w trójkącie bez swojej wiedzy i zgody i to ona zazwyczaj ma ten swój skarb w postaci wiatrołomnego męża na karku. I męczy się  - bo dzieci, dom, kredyt. Pół biedy, jesli jest samodzielna finansowo - wtedy pokazuje panu drzwi. Gorzej, gdy musi spędzać życie z myślą, że ktoś kogo kocha, komu dała dzieci, dom, rodzinę - potrafił ją bez skrupułów oszukiwać.
Autorko odejdź i zastanów się, czemu trwasz, trwałaś w relacji z tym człowiekiem. I tak jesteś dalej samotna, a bycie tą drugą to jedno wielkie upokorzenie,  jeśli kochasz - bo sama jesteś w święta, urodziny, weekendy.
Daj spokój żonie. Ona i tak ma nielekko.

Koszmarnie te wszystkie historie są do siebie podobne, choć pewnie każda kochanka uważa, że ta jej własna jest taka inna i wyjątkowa. Tkwosz w gnojówie po pachy. Uciekaj.

109

Odp: Ja, kochanka...
PainIsFinite napisał/a:

Dokladnie. Terapia i wziecie odpowiedzialności za siebie. Co to znaczy "nie umiem sie odciac"?

Pain, to znaczy: "nie chcę się odciąć, ciągle liczę na to, że pozostając z nim w kontakcie, wygram go w końcu dla siebie", a marudzenie o tym, jak to jest ciężko, to tylko zasłona dymna dla prawdziwych intencji.

110 Ostatnio edytowany przez Dayzee (2021-07-19 10:25:53)

Odp: Ja, kochanka...
IsaBella77 napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Dokladnie. Terapia i wziecie odpowiedzialności za siebie. Co to znaczy "nie umiem sie odciac"?

Pain, to znaczy: "nie chcę się odciąć, ciągle liczę na to, że pozostając z nim w kontakcie, wygram go w końcu dla siebie", a marudzenie o tym, jak to jest ciężko, to tylko zasłona dymna dla prawdziwych intencji.

Może to też znaczyć -  boję się, że będzie bolało,  jak się odetnę.  Bo teraz mam co prawda byle co, ale jednak coś tam mam. Coś jak nadgnite jabłko ze śmietnika.  Jak człowiek głodny, to zje a nie wyrzuci. Autorka musi sobie uświadomić,  że odcięcie sie jest konieczne by mogła siebie naprawić. Żadne super hobby nie jest warte tego, żeby narażać się na kontakt z kimś, kto szkodzi.

Podoba mi się historia przytoczona przez Pain. Fajnie, że tej koleżance się udało.

111

Odp: Ja, kochanka...
PainIsFinite napisał/a:

Dokladnie. Terapia i wziecie odpowiedzialności za siebie. Co to znaczy "nie umiem sie odciac"? W sensie nie wiesz co zrobić zeby sie odciąć? Czy tylko chcesz poplakac ze oh tak trudno ojej ojej?  To mowimy Ci tu wszyscy. Blokujesz goscia, proby kontaktu zbywasz milczeniem. Facet w koncu zrozumie ze nie jestes juz jego workiem na spuszczenie z krzyza i za bardzo sie szanujesz by znowu nim zostać.  A tymczasem szukasz terapeuty, uczysz sie kochac siebie i wiedziec, ze zdrowa kobieta nie godzi sie na byle co. Nawet kosztem bycia chwile solo. Opowiem Ci historie mojej przyjaciółki. 3 lata temu jej maz ja zdradził, mial w pewnym momencie 2 kochanki (bez komentarza...), ale nadal ją oszukiwał ze kocha bla bla. W koncu rozwiodla sie z nim. A ze kobieta przepiękna, do tego piekna dusza, fajna osoba - to adoratorow jej nie brakowało. Wchodzila w dwie relacje kilkumiesieczne. Ale goście jacys słabi, a to wieczny Piotrus Pan, a to niegarniety zyciowo i zawodowo...Poszla na terapię, przepracowała tematy czemu ciągnie ją do toksykow. Niedawno poznała faceta. Empatyczny, ciepły, normalny. Na pierwszy rzut oka nie "jej" typ bo taki wlasnie poukładany, wizualnie tez nie Brad Pitt. Ale jest spokojna, szczesliwa, gosc ją nosi na rękach i traktuje tak jak mezczyzna powinien traktować kobiete. Ale nie ze bajerant. Absolutnie. Wniosek? Warto zrozumieć siebie i dlaczego wchodzimy w takie a nie inne relacje. Drugi - warto poczekac na cos fajnego niz byc w czymkolwiek bo akurat sie nawinelo. Wiekszosc czasu po rozwodzie moja przyjaciółka byla sama chociaz powodzenia jej nie brakuje. Bycie samą to nie koniec świata. Nie trzeba łapac sie faceta tylko dlatego ze okazał nam zainteresowanie. Niewazne czy żonaty, dzieciaty- ale wowowowow interesuje sie mną ergo mam wartość.
Polecam Ci taka ścieżkę jak opisalam powyżej. Inaczej bedziesz ciagle w toksycznych relacjach.

Napisanie na takim forum to w sumie jednak ciekawe doświadczenie. Bardzo widać, że większość z Was pisze przez pryzmat własnych, bolesnych historii... Nie szukam desperacko faceta, nie 'wzięłam go, bo się nawinął' (tak, akurat trafił na podatny grunt i czas, w którym powiedzmy, że łatwiej było mu do mnie dotrzeć) ani też nie jest mi obce życie w związku - ostatni (i trzeci poważny w życiu) trwał 8 lat, więc tak, wiem, że relacja nie polega na pilnowaniu partnera, ale też nie polega na olewaniu jego potrzeb. Pisząc tutaj, nie szukałam pomocy, wydawało mi się, że forum - jak sama nazwa wskazuje - służy do prowadzenia dyskusji. I ta dyskusja, mimo że nie znając właściwie sytuacji i szufladkując ją według własnych przeżyć, obrzucacie mnie inwektywami, robicie ze mnie głupią, naiwną, worek na spermę czy co tam sobie chcecie, mimo wszystko jest interesująca.
Przyznaję po raz już nie wiem który, że pomysł poinformowania żony nie należy do najlepszych, ale rzucajcie śmiało kamieniem, jeśli w każdej trudnej życiowej sytuacji jesteście chodzącą szlachetnością i dobrocią, myślicie o innych i o tym, żeby nikt niewinny nie ucierpiał na skutek Waszych działań.
I po raz kolejny przypominam, że znajomość się skończyła, że nie będzie ciągu dalszego, choć kontakt w jakiejś tam formie pewnie jeszcze tak, ale i na to znalazłam sposób. Dowiedział się, kto z naszych wspólnych znajomych wie o romansie i to raczej skutecznie go na jakiś czas wymiksuje z tego towarzystwa, bo jest mu głupio i wstyd. Tak, zemściłam się (choć tak naprawdę chyba sam był naiwny myśląc, że nikt się niczego nie domyślił), nie, nie czuję się z tym źle. A teraz możecie po mnie jechać, jeśli Wam z tym będzie lepiej, zapraszam.

112

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Nie szukam desperacko faceta, nie 'wzięłam go, bo się nawinął' (tak, akurat trafił na podatny grunt i czas, w którym powiedzmy, że łatwiej było mu do mnie dotrzeć) ani też nie jest mi obce życie w związku

Jak to? Więc świadomie wybrałaś mężczyznę żonatego i z dzieckiem?
To był rozmyślny wybór?

113 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-19 21:40:25)

Odp: Ja, kochanka...

Czegos nie rozumiem.  Forum dyskusyjne. Chcialas dyskusji. Jest dyskusja. Przez pryzmat doswiadczen dyskutanci przedstawiają swoje opinie. Chyba na tym polega dyskusja. Przez pryzmat teorii przeczytanych w książkach maja przedstawiać? A Ty sie oburzasz, nie przyjmując NIC do siebie. Ani tego ze myslisz tylko o swoich 4 literach i przez glowe Ci nie przeszło ze wlasnie z jakims słabym gosciem robisz jakiejs kobiecie i dzieciom krzywde. To raz. Dwa - wprost mowimy o tym zebys przepracowała to dlaczego weszlas w takie szambo, godzac sie na bycie dla goscia nikim. To są naprawde cenne spostrzezenia. Nikt Ci tego w oczy nie powie. Tutaj jest bardziej anonimowo i tu Ci powiemy. Ale to ma wartość choc moze ostro piszemy. Zamiast tupać nóżką- zastanów sie przez chwile czy czegos w tym nie ma. Może nie. Ale moze tak.
Co do tego czy zawsze jestesmy szlachetni skoro tak oceniamy? Pewnie nie zawsze ale w takich fundamentalnych kwestiach - mowie o sobie - trzymam sie jednak zasad i mam kręgosłup moralny. Mialam wiele okazji na romanse z żonatymi. Zwlaszcza jak bylam przed 30, nie mialam meza ani dzieci, pracowalam w dużej firmie w czasach gdy jeździło się np na integracje za granicę. Nie skorzystalam ani razu. To wbrew moim przekonaniom. Plus nie lubie  dramy w zyciu. I wiesz co? To MEGA proste. Gosc podbija, a Ty wiedząc że ma zone go delikatnie zbywasz. Nie musisz byc niemila czy szorstka. Ale naprawde mozna odmowic facetowi...Uwierz, wiem co mówię. I nie jestem święta ani nieskazitelna ale do jasnej Anielki mozna miec jednak jakiś charakter...
I tak, kochanki SĄ głupie.  I naiwne.

114 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-19 21:54:59)

Odp: Ja, kochanka...

Twoje okazje Pain nie miały znaczenia, bo byłaś w związku z którego byłaś zadowolona.
To tak jakby potępiać kogoś kto ukradł bułkę a nie jadł 3 dni, przez kogoś, kto jadł śniadanie godzinę temu i chwali się że on nie ukradł bułki.

Przecież główną motywacją  do romansu dla kobiet zwłaszcza nie jest ani seks, ani chęć rozwalania cudzej rodziny.
są niezapokojone potrzeby- czasem kompatybilne kochanków zew sobą, czasem chcą czegoś innego i kończy się w żalu.

może popgodzę was: kochanki częściej bywają naiwne, a zdradzane żony- głupie wink
dobra wiadomość- jedno i drugie można poprawić big_smile

115

Odp: Ja, kochanka...

A co głupiego jest w byciu lojalnym do wieloletniego małżonka i oczekiwanie, ze on taki również jest? Gdzie tu głupota żony? Uwazasz Elu, ze kazda żona z góry powinna zakładać, ze jej mąż ma kogos na boku?
Co do pierwszego akapitu. Mialam mozliwosc romansu z żonatym trzy miesiące temu. Nie jestem w żadnym związku. Mialam okazje. Odrzucilam..wiec hellooo kręgosłup moralny albo sie ma albo sie go nie ma. Nie zależy od sytuacji ani okazji. Na tym polega wlasnie posiadanie...kregoslupa.

116 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-19 22:35:01)

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

może popgodzę was: kochanki częściej bywają naiwne, a zdradzane żony- głupie wink
dobra wiadomość- jedno i drugie można poprawić big_smile

A biedny miś cieszy się , no może jeszcze robić się na wrażliwca i mieć egzystencjalne rozterki.
podczas gdy dwie kobiety nie wiedząc o sobie walczą o niego ,żyć nie umierać .

PainIsFinite napisał/a:

. Mialam mozliwosc romansu z żonatym trzy miesiące temu. Nie jestem w żadnym związku. Mialam okazje. Odrzucilam..wiec hellooo kręgosłup moralny albo sie ma albo sie go nie ma. Nie zależy od sytuacji ani okazji. Na tym polega wlasnie posiadanie...kregoslupa.

To zależy od wyborów czymś determinowanych,najprzeróżniejsi ludzie zdradzają lub wchodzą w romans - nie tylko Ci zaburzeni.
Jedni ludzie mają jak Ty Pain ,inni zyskują większą świadomość lub nie zyskując ,popełniając błędy - takie życie.
Ludzie są różni po prostu.

117 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-19 22:26:36)

Odp: Ja, kochanka...

nie to jest głupie Pain, ze było się oddaną żoną, tylko głupie że się nie widziało komu się było oddaną.
niestety Pain tego żonatego też bym Ci nie zaliczyła, bo to przypadkowy chłop był, a nie żadne zauroczenie mocne.
nic nie traciłaś, bo niczego nie budowaliście wcześniej. Dla kobiety taki mężczyzna obcy z propozycją seksu to żaden dylemat i strata.

118

Odp: Ja, kochanka...

Wiesz co Autorko ja z kolei napiszę tak:
Gość jest mega nie w porządku - delikatnie mówiąc - pełna zgoda.
A Ty jesteś ok? Sorry całuje Cię żonaty facet a Ty ... Gdybyś Ty była taka w porządku to mimo że Cię się podoba podnieca wpisz sobie co chcesz to powiedziałbyś mu "słuchaj sorry ale co Ty wyprawiasz?? Masz żonę wracaj do żony." Tymczasem Ty szukasz na forum chyba usprawiedliwienia? Dorabiasz sobie jakąś ideologię a prawda jest taka że sama grasz bardzo nie fair. A że przy okazji trafiłaś na babiarza to dostałaś rykoszetem. I rozpisujesz się nie wiem co zrobić on mnie rani w sumie żony też nie kocha...weź... Przecież nie masz 16 lat...
Osobiście gdybym był na Twoim miejscu i gdybym wiedział że mężatką mnie całuje itd, to jeszcze (nawet gdyby mi się podobala ) dostałaby delikatnie mówiąc ochrzan i informacje że jak chce tak grać sorry nie ze mną.
A Ty jesteś po prostu zwykła kochanka która próbuje sobie dorobić ideologię do zachowania i tłumaczy we własnej głowie że przecież oni i tak już się nie kochają e sumie to on jest taki zły i wql... Zajmij się swoim życiem i wolnymi mężczyznami, nie niszcząc życia innym kobietom i dzieciom.

119

Odp: Ja, kochanka...

Pozwól, że kolejny raz zacytuję Twe słowa:

więc każda próba rozstania jak dotychczas kończyła się niczym, już nawet nie wierzę we własne słowa i deklaracje, choć on prosto mówi mi w twarz, że rodziny zostawić nie zamierza

zapewnił mnie, że seks w celach prokreacyjnych jego uczuć wobec mnie nie zmieni

Pragnęłaś dyskusji na Forum... Wprawdzie nie wiem, nad czym tu debatować, bo gość wskazał Ci środkowym palcem Twoje miejsce w jego życiu oraz przedstawił plan dalszego rozmnażania w obrębie rodzinnego stada. I kazał Ci to wszystko łyknąć bez popitki...
Jasno i dobitnie utwierdza Cię w przekonaniu, że wyżej jego d*** nie podskoczysz, że zwyczajnie jesteś bez szans. Twoją rolą jest słuchać jego pokwikiwań nad dolą i niedolą żywota i trwać w pogotowiu seksualnym, gdy pod pretekstem wyjazdu w delegację, kolejny raz uda mu się oszukać własną żonę i dziecko.

Weszłaś w ostry wiraż z jakimś patałachem, który smarcze Ci w mankiet. Miotasz się, jak ćma pod abażurem, bo zamiast raju we dwoje, masz teraz problem jak cholera, bo się zakochałaś i uzależniłaś od emocji, jakie Tobie dawał, z doskoku, w przerwie prokreacyjnej. A Ty piszesz, że nie zrezygnujesz z hippiki, bo sporo zainwestowałaś w toczek, bryczesy i instruktora jazdy, i że będziesz z utrzymywać kontakt z Twoim Belmondo, bo nie umiesz znaleźć w telefonie i kompie funkcji blokuj dziada na wieki wieków albo i jeszcze dłużej...

Możesz poinformować o zdradzie znajomych, dać ogłoszenie w mediach społecznościowych i porozwieszać na przystankach autobusowych w Twojej okolicy i napisać do prezesa Waszego kółka jeździeckiego. Możesz krytykować jego żonę, mieć pretensje do piszących w Twoim wątku, że reagują nie tak, jak byś chciała i możesz ciskać się z powodu niepochlebnych opinii na temat Twojego postępowania. Jednak wszystko to, jest wyłącznie zasłoną dymną. Jest ucieczką od problemu, który drąży Twoje wnętrze i rozwala życie na milion kawałków.
Ja już sobie pójdę, by nie psuć Ci jeszcze bardziej samopoczucia, bo i tak pewnie jest denne. Życzę Ci wielu jeszcze wiadomości od kochasia, o tym że nie wyobraża sobie życia bez Ciebie, że z żoną to on tylko płodzi kolejne dzieciątka, ale to Ty jesteś dla niego naj... Niech Twój telefon rozgrzewa się do czerwoności od tych wyznań. To cudowny mężczyzna. Prawdziwy ogier rozpłodowy. Mąż, ojciec i kochanek idealny...

---
Ale obciach...

120 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-20 05:43:17)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Dowiedział się, kto z naszych wspólnych znajomych wie o romansie i to raczej skutecznie go na jakiś czas wymiksuje z tego towarzystwa, bo jest mu głupio i wstyd. Tak, zemściłam się (choć tak naprawdę chyba sam był naiwny myśląc, że nikt się niczego nie domyślił), nie, nie czuję się z tym źle.

Niestety " świat" tak działa, że jemu zawsze się upiecze a Tobie nie. W oczach znajomego chociaż jak będzie kulturalny i Ci tego wprost nie powie to i tak Ty wychodzisz w tym układzie na dziw**. Ja bym na Twoim miejscu raczej pilnowała żeby nikt się nie dowiedzial bo po co szargac sobie opinie w gronie znajomych. Ty masz odmienne zdanie w temacie , ale większość ludzi nie uważa , że romans i rozwalanie rodziny to przecież nic takiego. To kochanke się zawsze " ukamieniuje".

Tym bardziej teraz jak jesteś spalona w towarzystwie nie wiem co stoi na przeszkodzie zablokować dziada i się odciąć? Ale to Twoje życie i Twoje pokręcone wybory.

121

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

nie to jest głupie Pain, ze było się oddaną żoną, tylko głupie że się nie widziało komu się było oddaną.
niestety Pain tego żonatego też bym Ci nie zaliczyła, bo to przypadkowy chłop był, a nie żadne zauroczenie mocne.
nic nie traciłaś, bo niczego nie budowaliście wcześniej. Dla kobiety taki mężczyzna obcy z propozycją seksu to żaden dylemat i strata.

Ela, czegos nie rozumiesz. Jak nie chcesz sie pobrudzic to nie wchodzisz do szamba. Relacja rozwija się stopniowo i zanim dojdzie do zaangażowania emocjonalnego- jest iles okazji by podziekowac żonatemu Panu. Nikt znienacka nie rzuca uroku i biedna kochanka zauroczona, mimo ze miś żonaty. Ona z rozmysłem wchodzi w relacje z facetem z żoną  i dziećmi.

Co do żon - jak żona mogla wiedziec komu byla "oddana" (nie znosze tego okreslenia) skoro wczesniej mąż był obiektywnie normalny? Przecież zmiany w ludziach to proces. Jeśli facet normalni sie zachowywał, to co głupiego jest w tym by wierzyć, ze...jest normalny?
Nie wiem czemu na sile musisz ppjezdzic po żonach, ktore wraz z dziecmi są tu najwiekszymi ofiarami - bo dezycje o ich życiu zapadaja bez ich wiedzy.

122 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-20 08:31:07)

Odp: Ja, kochanka...

A to wątek,  gdzie na siłę jeździ się po żonach?
Nie , raczej po kochance się jeździ, ale może już wystarczy?
Normalnie sceny jak z Reymonta.
Pain znam Twoja historię i wspolczuję,  ale po takiej historii jak Twoja czy moja notabene, powinno  się poszerzyć spostrzeganie pewnych zjawisk, np dostrzec że były przesłanki do katastrofy i żona nie może się uznawać za mądrą, niestety. Bo to ona wybrała tego męża.
Teraz może wybierze drugiego, ale sam brak obrączki faceta nie gloryfikuje, czy kobiety zresztą też, warto o tym pamiętać. 
Autorka dostała już za swoje, też nie rozumiem czemu nie zablokuje kontaktu, pomogloby.
Jeśli gość jest niezrownowazonym stalkerem, będzie miała problem.
Ja bym się na jej miejscu z nim spotkała na kawie, podziękowała za miłe chwile, zapewniła że nie powie żonie  Bo być może niestety to jest powód tego że On boi się zerwać kontakt nie wiedząc czy jest udobruchana i co zrobi.
Dziękuję za miłe chwile, to było nieporozumienie, bo chciałam więcej, ale zapomnijmy o tym kropką. gruba krecha.
Chcesz być żoną autorko?, w związku?
Omijaj żonatych po prostu, będzie łatwiej przynajmniej na początku:)

123

Odp: Ja, kochanka...

To co napisała Pain jest bliskie memu rozumowaniu, mogę powiedzieć też tak uważam, to co piszesz Ela jest już dla mnie mocno dyskusyjne, nie uważam że krytyka postępowania Jakochanki na tym forum ma coś wspólnego z 'Chłopami' Reymonta, to jest Ela taki tekst w dyskusji obliczony na zawstydzenie oponenta na zasadzie - ojej nie chcę być jak te proste ludzie w Lipcach, a ja w tym konkretnym wątku uważam że należy prosto bo pewne prawdy są proste, Autorka według mnie niewiele zrozumiała z tego co jej napisano, jak zrozumie wszyscy to pewnie zauważymy, co do zaangażowania się w związek z żonatym to najpierw jest wybór i decyzja a potem cała reszta ( bywa mniej perfidnie i spontanicznie jak jedna ze stron zatai małżeństwo)

124 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-20 10:16:34)

Odp: Ja, kochanka...

Nie takie proste ludzie jak w Lipcach, tylko taka jest mentalność społeczeństwa wszędzie i nie tylko Reymont, ale i Tołstoj w wyższych sferach i inna literatura smile
W Lipcach opisano to wyraziście i Nobel był smile

125 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-07-20 11:20:16)

Odp: Ja, kochanka...

Na pewno sygnały u zdradzacza sa, ale człowiek ktory ufa i kocha, wierzy w jego tlumaczenia,
tak jak ja wierzylam, czułam, ze to nie tak, ale wierzylam, bo myslalam, ze on jest taki jak ja, ze by nie mogl, ale on taki nie jest i mogl.
Tym się wlasnie od siebie różnimy.

Ja również miałam w życiu różne sytuacje i powiem Wam ze to by było najłatwiej wyłączyć myślenie i iść za glosem serca czy tez ciała, ale mój kregoslup moralny na to nie pozwolil.

Zonatych tez pogonilam pare razy. Śmieszne tylko ,ze zawsze tak się wtedy w srodku cieszylam, ze ja to mam szczescie i mam dobrego meza

126 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2021-07-20 14:10:47)

Odp: Ja, kochanka...

No wlasnie. Pogonienie zonatych JEST proste jesli sie tego CHCE. cala reszta to racjonalizowanie i oszukiwanie siebie i innych Bo jak sie juz wejdzie w to szambo to z kazdym ruchem trudniej wyjsc - jak w bagnie. Dochodza wlasnie emocje, przywiązanie, zaczyna sie przerzucanie winy i obrzydzanie sobie partnera. "No ja zdradzam ale on o mnie nie dbał/nie zauważał/brakuje mu tego i owego* (właściwe wybrac). Jak sobie to zracjonalizujemy to w sumie zdrada to logiczna jest:D Tyle ze to zawsze historia napisana w glowie zdrajcy by moc dalej zdradzac - a nie obiektywna prawda.
Ela - ja tez uważam, ze chcesz być ponad tych "maluczkich" co to obrzucają kochankę błotkiem. A ja Ci powiem tak. Zło czasem po prostu trzeba nazwac. Czasem rzeczy są proste. Gdy wchodzimy na teren proby empatyzowania sie ze zdrajcą - to nagle sie okaże, ze w sumie morderca czy pedofil to tez biedny i trzeba go zrozumieć bo mial trudne dziecinstwo ktore go tak skrzywiło. I choc zapewne tak było - to gdzies trzeba postawic granicę pochylania sie nad oprawcą bo kazdy na koniec dnia odpowiada za swoje czyny i decyzje, bez względu na to co do nich doprowadziło i jak sie męczyli. Przepraszam za tak mocne analogie ale naprawde po prostu złe postepowanie jest złym postepowaniem a racjonalizowanie dzialania oprawcow jest nie fair wobec ich ofiar. I nie chodzi tu juz o moją historię nawet bo powoli dochodze do fazy obojętności do meza I tego co mowi i robi - ale po prostu mam takie poglądy, rowniez na inne rzeczy w zyciu niz zdrada. Ja po prostu uważam, ze dorosły czlowiek odpowiada za swoje czyny i ponosi za nie odpowiedzialnośc. W miłości, rodzinie, pracy, biznesie. Gdy cos nie wyjdzie i zaczyna sie przerzucanie winy za SWOJE czyny na partnera/czlonka rodziny/podwładnego - to moment gdy ja widze czerwona flage i manipulujacego prawdą czlowieka, który jest za słaby by za swoje dzialania wziac odpowiedzialność.
Co do tych żon jeszcze (ale nam sie dyskusja rozkrecila big_smile) - to ja nie widzę zadnej głupoty w tym ze wierzy sie najbliższej osobie ze jest fair. Nie wiem w takim razie Elu kim w takim razie jest ta "mądra" żona? Ma szklaną kulę i X lat wczesniej wie czy jej wybranek bedzie ok czy nie? Zaspokój prosze moja ciekawosc.

127 Ostatnio edytowany przez Dayzee (2021-07-20 14:14:39)

Odp: Ja, kochanka...

Rozumiem o co chodzi Eli. Człowiek będący w zgodzie z samym sobą, będący solo lub w satysfakcjonującym go związku, nie zwróci uwagi na syreni śpiew żonatego. Bo wszystko, czego potrzebuje - już ma. Kobiety zazwyczaj wchodzą w takie relacje dla emocji, z samotności,  dla jakiejś tam adoracji i początki są na tyle ekscytujące, przyjemne,  że pewne refleksje nadchodzą dużo później.
Żaden to wyczyn oprzeć się czyjejś adoracji, gdy człowiek jest upasiony emocjami i adoracją w swoim związku, jak kot słoniną. Gorzej gdy znajduje się w jakimś dołku. Wtedy łatwiej popłynie.
Obecnie jestem w fajnej relacji.Jest mi naprawdę dobrze i zakusy dwóch żonatych palantów zwyczajnie wprawiają mnie w rozbawienie i zażenowanie. A co by było, gdybym była akurat w innym momencie swojego życia? Czy te ich toporne komplementy i smutek w oczach gdy plotą o żonie złej wydałyby mi się wiarygodne? Chciałabym wierzyć, że uniosłabym się honorem i obnosiła się ze swoim kręgosłupem moralnym. "Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono".
Autorka, podobnie jak każda osoba wchodząca w romans, ma solidne braki, a odkrycie ich pomoże w przyszłości omijać takie wątpliwej jakości znajomości.

Polecam filmiki Tatiany Mietkowej i Joanny Grabskiej na yt. Joanna porusza tematy zdrady dosyć często,  jak ktoś wierzy w te przesłania karmiczne - to spoko, ja niezbyt - ale fajnie tłumaczy tam pewne mechanizmy romansu, zdrady zarówno ze strony zdradzacza, zdradzonej jak i kochanki. Może komuś to pomoże. Może autorce?

Edit - tekstu o żonie nie rozumiem. Jest w związku, z jej perspektywy on może być naprawdę ok, a tu naibliższa osoba wbija nóż. Może chodzi o to, że by chronić swoją psychikę kieruje większość złości na osobę z zewnątrz, zamiast na tego, kto winien był jej lojalność?

128 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-20 15:21:36)

Odp: Ja, kochanka...

Co to jest zdrada to raczej większość osób wie i ma jako taka świadomość o tym
Wiedzą czym jest zdrada ,niewierność,zdradzający i zdradzeni .osoby wchodzące w romans jako single z kimś kto jest w związku.
Nazywanie rzeczy po imieniu jest istotne.Jednocześnie jest też z pewnej pozycji oczywiste i bardzo łatwe.Czasem poprawia na chwile samopoczucie .
Natomiast kontrowersje powstają na ogół kogo bardziej obrzucić błotem i po co to komu potrzebne.
Nie jestem zwolennikiem udawania świętych ,nieskalanych,krystalicznych życie to też różne emocje nad którymi można jednak panować
w celu posiadania równowagi i prawdziwego głębokiego wewnętrznego spokoju.
Takie obrzucanie kogokolwiek błotem za niewierność,zdradę,współudział - notorycznie w celu osiągania jakiejś emocji
to często hodowanie urazy ,wchodzenie w rolę ofiary ,przywiązanie do żalu i poczucia krzywdy ,stanów ,które ze spokojem nie mają nic wspólnego.
Wybaczanie i odpuszczanie to nie sztuka dla sztuki i nie ma przymusu ,obowiązku tego robić ,nie ma też żadnego obowiązku i przymusu
rozumieć kogokolwiek  i litować się współczuć też.Wybaczanie na siłę wbrew i na wyrost okazuje się błędem i unikaniem bólu,tłumieniem zagłuszaniem,miejscowym znieczuleniem, zakrywaniem rany ,bez zrozumienia nic nie da, bez zrozumienia wnikliwego całościowego ,nie analiz i obwiniania ,tu trzeba a raczej można głębiej zajrzeć dla siebie samego się pogodzić ,nie wymuszając też na sobie niby racjonalnego i niby logicznego aprobowania jakiegoś czynu w tym zjawiska zdrady.Pogodzenie się nie jest pochwalaniem czegokolwiek i tłumaczeniem.
Ale jeżeli ma się zgodę dobrowolną na przymus lgnięcia do nienawiści,rozdrapywania urazy,podtrzymywania żalu ,poczucia krzywdy
na dłuższą metę to jednak robi się sobie samemu krzywdę, zatruwając się zadając samemu sobie wiele ran ,a tego spokojem i pogodą ducha raczej nazwać nie można ,można stosunkowo prosto wyrobić i przystosować się przyzwyczaić do pseudokomfortu bycia zdradzonym w "społecznych" racjach ale to też żaden spokój.
Spokój ten głębszy a nie pozorny powierzchowny który jest tłumieniem uczuć jest wiele bardziej potrzebny do życia,pożyteczny niż życie przeszłością i urazami do kogokolwiek.
Takie pogodzenie się i zrozumienie a nie usprawiedliwianie racjonalizowaniem, szukaniem winnych i powodów jest wiele wiele warte i nie jest czymś ponad tych "maluczkich".
To niektórzy nazywają miłosierdziem a niektórzy współczuciem takim prawdziwym, a nie litością z poczuciem wyższości nad tymi co upadli w życiu w bagno,szamo etc.
To bardzo ludzkie cechy miłosierdzie i współczucie ,zwyczajne i praktyczne ,do tego można dojrzeć i dojść,wtedy ma się najprawdziwszy niezależny od nikogo,niczego spokój ,nie jest to żadna słabość ani frajerstwo to ogromna siła ,żaden kit poza zasięgiem ludzi .

129

Odp: Ja, kochanka...

Tak naprawdę mogę mówić za siebie, mam w pamięci mnóstwo sytuacji gdzie tylko ode mnie zależało co nastąpi dalej i jak sprawy się potoczą, mam wspomnienia z czasów kiedy byłam wolna, kiedy byłam mężatką i obecnie w separacji, nigdy nie pozwoliłam aby relacja stała się intymna kiedy chłopak był zajęty, w związku lub żonaty, nie mam z tym problemu, mam takie kody w sobie i dystans przychodzi mi łatwo, ja tyle razy byłam sprawdzona w tym temacie że naprawdę swoje zdanie wyrobiłam sobie  doświadczalnie

         Dayzee - nie zgadzam się z tym że mając braki koniecznie popłyniemy w romans, miałam braki w małżeństwie, miałam okazję i nie popłynęłam.... miałam świadomość że takim romansem wejdę w jeszcze  gorszy dół, miałam świadomość że na początku wszystko jest lepsze od tego co mamy i wiedziałam że jak mi nie pasuje to co jest, zawsze mogę się najpierw rozwieść, nie dałabym takiego przykładu synom i nie czułabym się z tym dobrze przed sobą, myślę że nie jestem jakaś wyjątkowa i znam wiele dziewczyn które też mają takie podejście, ja mam wiele wad i nieraz zrobiłam coś głupiego ale w sprawach wartości zachowuję kodeks - bo tak chcę

130

Odp: Ja, kochanka...
Ranna_Panna napisał/a:

Tak naprawdę mogę mówić za siebie, mam w pamięci mnóstwo sytuacji gdzie tylko ode mnie zależało co nastąpi dalej i jak sprawy się potoczą, mam wspomnienia z czasów kiedy byłam wolna, kiedy byłam mężatką i obecnie w separacji, nigdy nie pozwoliłam aby relacja stała się intymna kiedy chłopak był zajęty, w związku lub żonaty, nie mam z tym problemu, mam takie kody w sobie i dystans przychodzi mi łatwo, ja tyle razy byłam sprawdzona w tym temacie że naprawdę swoje zdanie wyrobiłam sobie  doświadczalnie

         Dayzee - nie zgadzam się z tym że mając braki koniecznie popłyniemy w romans, miałam braki w małżeństwie, miałam okazję i nie popłynęłam.... miałam świadomość że takim romansem wejdę w jeszcze  gorszy dół, miałam świadomość że na początku wszystko jest lepsze od tego co mamy i wiedziałam że jak mi nie pasuje to co jest, zawsze mogę się najpierw rozwieść, nie dałabym takiego przykładu synom i nie czułabym się z tym dobrze przed sobą, myślę że nie jestem jakaś wyjątkowa i znam wiele dziewczyn które też mają takie podejście, ja mam wiele wad i nieraz zrobiłam coś głupiego ale w sprawach wartości zachowuję kodeks - bo tak chcę

Ja również tak mam,
podobne sytuacje miałam, w kryzysie, po odkryciu zdrady, w nowej pracy, na studiach, jednak po prostu nie mogłam.

Posty [ 66 do 130 z 141 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024